2369
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2369 |
Rozszerzenie: |
2369 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2369 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2369 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2369 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Makary Sieradzki
�ycie bez chor�b
Drogiej pami�ci syn�w moich Jana i
Ignacego po�wi�cam
Spis tre�ci
Informacje wst�pne
1. Pr�ba charakterystyki cz�owieka
zdrowego
2. Jak straci�em zdrowie
Cz�� pierwsza: Jak odzyska�em zdrowie
1. Podstawowe zasady medycyny wschodu
Kim jest cz�owiek?
�wiadomo�� ja�ni
Jednostronno�� medycyny i o�wiaty
2. G�od�wki lecznicze
Cz�� druga: Jak piel�gnuj� zdrowie
I. �wiczenia oddechowe
II. Sen
III. Od�ywianie
Wegetarianizm
Moja droga do wegetarianizmu
Spos�b od�ywiania a charakter cz�owieka
Lista s�awnych m��w - wegetarian
Spos�b od�ywiania a zaburzenia
kr��eniowe
Etymologia "wegetarianizmu"
Cztery wegetaria�skie �cie�ki
Dziwne seminarium �ywieniowe
Teoria kalorii anachronizmem
Patogenne libacje
Pi�te przykazanie Dekalogu
G�osy i opinie godne uwagi
Asceza warunkiem zdrowia
Skutki niedoceniania wegetarianizmu
Szata�ska matnia na�og�w
Perspektywa samozniszczenia i jak jej
zapobiec
IV. Higiena cia�a
V. Wysi�ek fizyczny na wolnym powietrzu
VI. �ycie rodzinne. Dom. Mieszkanie
VII. Praca. �ycie aktywne
VIII. Sztuka milczenia. Kultura i etyka
s�owa. Prawdom�wno��
IX. Dobro i pi�kno. My�lenie pozytywne
X. Lektura
XI. Pogoda ducha. Poczucie humoru.
U�miech
XII. Joga
Definicja jogi
Systemy jogi
Niebezpiecze�stwa jogi
Medytacja
Warunki niezb�dne dla bezpiecze�stwa i
skuteczno�ci jogi
Cz�� trzecia: Uwagi, wnioski i
propozycje og�lne
Projekt Centralnego Programu
Profilaktyki Zdrowotnej
Zako�czenie
Dodatki
Przysi�ga i przykazania Hipokratesowe
Tirukkural
Rady tycz�ce zachowania zdrowia i �ycia
I.P. Legatowicza
B�ogos�awie�stwa ks. T. Fedorowicza
Dziesi�cioro europejskich przykaza�
�wiatowa deklaracja praw zwierz�cia
Kr�tki �yciorys, marzenia i kredo autora
Informacje wst�pne
Wobec zawrotnych rewolucyjnych
przeobra�e�, zachodz�cych w Polsce i
innych krajach tzw. obozu socjalizmu,
niekt�re zawarte w ksi��ce
spostrze�enia, diagnozy i prognozy
straci�y w pewnym stopniu na
aktualno�ci.
Jednak�e postanowi�em, zostawi� je
bez zmiany jako testimonium
temporis, a tak�e jako �wiadectwo
cz�owieka, kt�ry - ju� od 1920 roku -
obserwowa�, widzia�, prze�ywa� i w
miar� mo�no�ci reagowa� na
dzia�alno�� si�y niszcz�cej -
niszcz�cej cz�owieka, o�wiat�, kultur�,
s�u�b� zdrowia, gospodark�, si�y, kt�ra
na swych sztandarach wypisywa�a
has�o wyzwolenia cz�owieka i to w skali
globu, wyzwolenia znanymi
metodami przemocy i k�amstwa.
Rzecz znamienna: system ten
przetrwa� tyle dziesi�tk�w lat g��wnie
dlatego, �e perfidnymi metodami
agitacji, propagandy, przekupstwa,
orderami, przywilejami, intratnymi
stanowiskami, udzia�em, w sprawowaniu
w�adzy zjedna� i przyci�gn�� do
wsp�pracy wielk� liczb� zwolennik�w, w
tym tak�e znakomitych umys��w, kt�re
cieszy�y si� ongi� szacunkiem i
zaufaniem, spo�ecznym jako niezale�ni
tw�rcy w r�nych dziedzinach
dzia�alno�ci ludzkiej.
Narzucaj� si� tu natr�tne pytania:
Kim jest cz�owiek? Jak odr�ni�
prawd� od fa�szu, by nie zej�� na
manowce iluzji, by zachowa� sw�
godno��, to�samo�� i niezale�no�� w
s�u�bie prawdzie?
Jak to si� robi?
Pytanie to s�ysz� od roku 1960.
Pytaj� schorowani przyjaciele,
rodzina, s�siedzi, znajomi wiedz�c, �e
lekarze zakwalifikowali mnie w
roku 1956 do kategorii "nieuleczalnych"
i �e dopiero gdy z nimi zerwa�em
i si�gn��em do innych, naturalnych
metod leczenia i samoleczenia,
pocz��em stopniowo odzyskiwa� zdrowie i
w ci�gu kilku lat odzyska�em je
w pe�ni.
Opracowanie niniejsze stanowi pr�b�
odpowiedzi na to pytanie.
Zrodzi�o si� na konkretne zam�wienie
spo�eczne.
B�dzie w nim mowa o tym, jak
straci�em, jak - przez naturalne
samoleczenie - odzyska�em zdrowie i jak
je piel�gnuj�.
Rzecz b�dzie o takim modelu �ycia
cz�owieka, by choroby nie mia�y do�
dost�pu - o �yciu bez chor�b.
Zapyta kto�: Czy w czasach
dzisiejszych, w czasach daleko
posuni�tego
zatrucia �rodowiska naturalnego - wody,
powietrza, gleby, �ywno�ci -
�ycie bez chor�b jest mo�liwe? (Polska
jest jedynym krajem w Europie, a
zarazem na �wiecie o najwy�szym stopniu
degradacji �rodowiska
naturalnego w wyniku niekontrolowanej z
punktu widzenia ochrony
�rodowiska dzia�alno�ci przemys�u,
gospodarki komunalnej i rolnictwa" -
czytamy w Ksi��ce "Zagro�enie
ekologiczne" wydanej w roku 1985 przez
Akademi� Nauk Spo�ecznych przy KC PZPR,
s. 3-4.) Czy w takich warunkach
- zw�aszcza wobec braku wyra�nych
perspektyw na odczuwaln� popraw�
sytuacji w tej dziedzinie w
najbli�szych latach - mo�liwe jest
�ycie bez
chor�b?
Czy mo�liwe jest takie �ycie w
czasach szerz�cych si� gro�nych plag
alkoholizmu, nikotynizmu i narkomanii,
w czasach powszechnej pogoni,
zam�tu, l�ku, napi��, frustracji,
stres�w i rozkojarzenia cz�owieka?
Pr�buj� tu wykaza�, �e nawet w
takich warunkach, w takich czasach
�ycie bez chor�b jest nie tylko
ca�kowicie mo�liwe, ale i konieczne dla
zapewnienia zagubionemu cz�owiekowi
warunk�w odzyskania siebie,
normalnego rozwoju i wzrostu,
normalnego �ycia, wydajnej, rado��
daj�cej
pracy.
Zale�y to przede wszystkim od nas
samych, od cz�owieka.
Przekonanie to opieram na zaufaniu,
na wierze w cz�owieka, w jego
szerokie, wr�cz nieograniczone
mo�liwo�ci.
Wszelako zdrowie cz�owieka jest
warto�ci� tak wielk�, �e �rodki,
metody, wysi�ki do� prowadz�ce musz�
by� proporcjonalnie du�e i dla
wi�kszo�ci ludzi nie�atwe. Wymaga to
wielu ogranicze�, wyrzecze�,
wyzwolenia si� z r�norakich
szkodliwych nawyk�w, na�og�w,
przyzwyczaje�, przes�d�w - wymaga to
swoistej ascezy, dyscypliny
wewn�trznej. Wielce przydatne jest tu
tak�e jakie� rozeznanie w anatomii
i fizjologii cz�owieka. Zdrowie wymaga
r�wnie� przezwyci�enia,
zwalczenia w sobie powa�nego schorzenia
natury psychicznej - lekomanii,
kt�ra jest �r�d�em wielu chor�b m.in.
dlatego, �e os�abia i niszczy
naturalne mechanizmy obronne,
odporno�ciowe, w jakie wyposa�ony jest
ka�dy �ywy organizm. Na lekomani�
cierpi, jak si� wydaje, wi�kszo��
Polak�w. �ycie nasze jest nadmiernie
przesycone farmacj�, medycyn�, ze
szkod� dla zdrowia cz�owieka. Dzi�
niemal w ka�dym polskim domu,
szczeg�lnie tam, gdzie �yj� ludzie
starsi, znajduje si� mniejsza lub
wi�ksza apteczka - zjawisko
patologiczne; po�wi�cam mu wi�cej
miejsca w
ostatniej cz�ci tej pracy.
Od 32 lat nie korzystam z porad
lekarskich, nie przyjmuj� �adnego
leku sztucznego, chemicznego. (W ci�gu
tego okresu mia�y miejsce 4
wyj�tki, kt�re omawiam na str. 18.)
Zdrowie i energi� czerpi� z innych
�r�de� o czym ni�ej. Przestawi�em
ca�kowicie sw� �wiadomo�� higieniczn�
z medycyny konwencjonalnej na
dobroczynne, lecznicze prawa Natury.
Wyzwoli�em si� tak�e - rzec mog� - z
niewoli �o��dka, gdy zrozumia�em,
�e jedzenie nie jest najwa�niejszym
�r�d�em zdrowia i si�y; najcz�ciej
jest �r�d�em r�norakich chor�b, o czym
ni�ej.
Aby unikn�� niejasno�ci, �wiadom
wielo�ci definicji zdrowia, pr�buj�
na wst�pie okre�li�, co rozumiem pod
poj�ciem cz�owieka zdrowego, bior�c
pod uwag� okoliczno��, �e wi�kszo��
chor�b ma swe �r�d�o w psychice.
Jogowie indyjscy twierdz� nawet, �e
wszystkie choroby, tak�e pochodzenia
urazowego, maj� swe �r�d�o w psychice,
bo je�li np. wpadam na jezdni pod
samoch�d, to znaczy, �e moja uwaga,
moja spostrzegawczo�� szwankuj�.
Towarzyszy mi przy tym �wiadomo��,
�e droga do zdrowia, jak� pr�buj�
tu wskazywa�, oparta g��wnie na moim
w�asnym do�wiadczeniu, ale i na
obserwacji wielu ludzi, a tak�e na
lekturze dotycz�cej r�nych system�w
profilaktyki, diagnozy i terapii, jest
jedn� z mo�liwych. Ciesz� si�
nadziej�, �e wi�kszo�� Czytelnik�w
przyjmie j� z wielkim dla siebie
po�ytkiem; inni odnios� si� do niej z
rezerw�, a mo�e nawet z negacj�.
Nie istnieje bowiem jedna recepta dla
wszystkich.
Medycyna "jako nauka o zdrowiu i
chorobie cz�owieka oraz sztuka
(umiej�tno��) zapobiegania chorobom i
leczenia chorych", zaliczana do
nauk przyrodniczych (Wielka
Encyklopedia Powszechna), zajmuje si�
g��wnie cia�em cz�owieka, a tak�e tymi
schorzeniami psychicznymi, kt�re
kwalifikuj� si� najcz�ciej do zak�ad�w
psychiatrycznych.
Wszelako potoczna obserwacja �ycia
dostarcza nam niezliczonych
dowod�w na to, �e mi�dzy chorobami
somatycznymi i psychicznymi, obj�tymi
urz�dowym wykazem chor�b, istnieje
rozleg�a przestrze�, w kt�rej
wyst�puj� niezliczone odst�pstwa od
powszechnie przyj�tych norm
post�powania, przer�ne deformacje i
schorzenia o wielkiej szkodliwo�ci
indywidualnej i spo�ecznej, nie obj�te
tym wykazem. Nie ma na nie tak�e
�rodk�w leczenia w urz�dowym spisie
lek�w. Znane mi definicje zdrowia
tak�e nie obejmuj� tych deformacji,
nawet - jak mi si� wydaje -
najlepsza z nich definicja zdrowia
�wiatowej Organizacji Zdrowia
("Zdrowie jest pe�ni� fizycznego,
psychicznego i spo�ecznego dobrostanu,
a nie tylko brakiem choroby lub
kalectwa". Cz�owiek dobry, etycznie
dojrza�y, �wiadcz�cy dobro ludziom ma
z�e samopoczucie, �e za ma�o dobra
czyni. Z�odziej odczuwa dobrostan, gdy
udaje mu si� okra�� bezkarnie
sklep lub mieszkanie.) nie obejmuje
ca�o�ci schorze� i deformacji
cz�owieka.
Czy mo�na uzna� za zdrowego
cz�owieka, kt�ry cieszy si� zdrowiem
fizycznym, ale przy tym:
- nienawidzi w�asnej �ony (m�a),
urz�dza w domu awantury, bije dzieci,
nienawidzi brata, s�siada i innych
ludzi za to jedynie, �e nie
podobaj� mu si� ich twarze (ju�
Platon twierdzi�, �e cz�owiek z�y jest
cz�owiekiem chorym).
- nie uznaje �adnych powszechnie
przyj�tych norm moralnych; k�amie,
oszukuje, kradnie, gwa�ci bez
skrupu��w,
- pali, pije, prowadzi �ycie rozwi�z�e
i w takiej atmosferze wychowuj�
si�, wzrastaj� jego dzieci, kt�re
p�niej uczestnicz� w gangach
rozwydrzonych wyrostk�w, demoluj�cych
budki telefoniczne, przystanki
itp. urz�dzenia publiczne,
ograbiaj�cych sklepy itd.,
- lawinowym gadulstwem oczernia
bezmy�lnie bli�niego i wyrz�dza mu
krzywd�,
- gromadzi wszelkimi sposobami dobra
materialne, a obok skrajnej n�dzy
przechodzi oboj�tnie,
- nie ma poczucia obowi�zku i etyki
pracy, a "pracuje" tylko o tyle, o
ile musi dla zdobycia koniecznych
�rodk�w utrzymania,
- my�li tylko o sobie, a wszelkie
zjawiska i potrzeby spo�eczne s� mu
ca�kowicie oboj�tne,
- podlega r�nym na�ogom, stresom i nie
czyni nic, by si� od nich
wyzwoli�,
- zawiera r�ne umowy, obiecuje ich
realizacj� w uzgodnionych terminach,
kt�rych z regu�y nie dotrzymuje,
lekcewa��c partnera i jego
oczekiwania, jego plany, zak��caj�c
tym samym stosunki mi�dzyludzkie,
trac�c - jako cz�owiek
nieodpowiedzialny - prawo do zaufania i
szacunku ze strony otoczenia itp.
Czy� mo�emy uzna� za zdrow� par�
ma��e�sk�, gdy jedna strona nie
dotrzymuje wierno�ci stronie drugiej mi
szuka przyg�d poza domem,
przyczyniaj�c si� w ten spos�b do
os�abienia wi�zi ma��e�skiej, a nawet,
nierzadko, do rozbicia gniazda
rodzinnego, co poci�ga za sob�
nieuchronnie r�norakie deformacje,
deprawacje i dezintegracj�
osobowo�ci i to nie tylko ma��onk�w,
ale - co gorsza - tak�e ich dzieci?
Czy notorycznego ponuraka i
mizantropa, kt�ry nie dostrzega w
drugim
przejaw�w Dobra, �wiat�a i Pi�kna,
mo�emy uzna� za cz�owieka zdrowego?
A c� powiedzie� o olbrzymiej armii
ponurych demon�w w ludzkiej
postaci z Hitlerem i Stalinem na czele,
demon�w, kt�rzy op�tani
przest�pcz� doktryn� w klimacie kultu
Wodza z zimn� krwi� torturowali i
zabijali dziesi�tki milion�w niewinnych
ludzi?!
Wielu z nich jeszcze �yje.
Powiadam: ponurych demon�w. Czy kto
kiedy widzia� pogodny u�miech na
twarzy Hitlera, Stalina, Bieruta, na
twarzach ich fanatycznych
czcicieli? Podejrzliwo��, nieufno��,
l�k, nienawi��, ��dza mordu.
Zbrodniarz, cz�owiek zdeprawowany,
niekiedy - jak �atwo zauwa�y� -
wysila si� na sztuczny, konwenansowy,
teatralny u�miech, ale na prosty,
naturalny, pogodny, z serca p�yn�cy
�miech czy u�miech zdoby� si� nie
jest w stanie. Nieomylny to znak
rozpoznawczy.
Na teren tych schorze�, deformacji,
przest�pstw i r�norakich
odchyle� od powszechnie przyj�tych norm
post�powania medycyna nie si�ga.
To teren dzia�ania rodziny, szko�y,
Ko�cio�a, opieki spo�ecznej,
organizacji spo�ecznych, prokuratury,
policji.
W obliczu tej rzeczywisto�ci, w
wyniku d�ugoletnich obserwacji i
rozwa�a�, zrodzi�o si� we mnie poczucie
nieodpartej konieczno�ci
sformu�owania odpowiedzi na pytanie: co
rozumiem pod poj�ciem cz�owieka
zdrowego?
1. Pr�ba charakterystyki cz�owieka
zdrowego
Cz�owiek zdrowy to cz�owiek wolny,
pe�ny, etycznie nieskazitelny,
niezale�nie my�l�cy, wewn�trznie
zdyscyplinowany, skoncentrowany, z
natury aktywny, pracowity, tw�rczy,
ci�gle poszukuj�cy i ch�onny, stale
si� dokszta�caj�cy, rozszerzaj�cy swe
horyzonty poznawcze, pogodny, z
poczuciem humoru, czynnie �yczliwy dla
ka�dego, dla wszystkiego co �yje,
ofiarny, uspo�eczniony. Jego �ycie
wewn�trzne, rzutuj�ce na stosunki
mi�dzyludzkie, ozdabia kwiat najrzadszy
i najpi�kniejszy - prostota w
ca�ym jej dostoje�stwie.
Ma poczucie odpowiedzialno�ci za
sytuacj� w kraju i w miar� swych
mo�liwo�ci stara si� uczestniczy� w
jego sprawach, w jego �yciu.
Swe zainteresowania, uzdolnienia i
pasje realizuje przede wszystkim w
pracy zawodowej, z kt�r� si� uto�samia,
a kt�ra stanowi manifestacj�
jego ambicji tw�rczych.
Konflikty wewn�trzne i zewn�trzne,
od kt�rych nikt nie jest wolny,
�agodzi i rozstrzyga w duchu
wyrozumia�o�ci i mi�o�ci cz�owieka.
Charakteryzuje go silna wola, odwaga
cywilna, panowanie nad sob�, nad
s�owem, spok�j, postawa s�u�enia,
wyrozumia�o�� i tolerancja w stosunku
do inaczej my�l�cych, realny optymizm,
umiar w ocenie rzeczywisto�ci,
wra�liwo�� na pi�kno, kt�re dostrzega
wsz�dzie - w Naturze, w cz�owieku.
Czynnie reaguje na wszelkie zjawiska
nieprawo�ci i niesprawiedliwo�ci,
�wiadom tej prawdy, �e bierno�� i
potulno�� w obliczu oczywistego
k�amstwa, krzywdy wyrz�dzanej
cz�owiekowi lub dobru publicznemu, a
tym
bardziej w obliczu zbrodni - jest
aprobat�, a nawet uczestnictwem w
k�amstwie, w krzywdzie, w zbrodni, �e
gest Pi�ata jest obrzydliwo�ci�
dla cz�owieka zdrowego, etycznie
dojrza�ego, maj�cego poczucie godno�ci.
Ma okre�lon� wizj� sensu i cel�w �ycia,
a p�ug codziennego trudu wi��e
ze sw� gwiazd� przewodni�, kt�ra ten
trud u�atwia i uszlachetnia.
Jest �wiadom swej godno�ci, si�y i
mo�liwo�ci oraz swego
autonomicznego statusu i
niepowtarzalnej indywidualno�ci, kt�ra
to
�wiadomo�� nie pozwala mu poddawa� si�
jakimkolwiek formom manipulacji i
zniewolenia, propagandy i
dezinformacji, a niezale�ne od niego
zagro�enia i trudno�ci potrafi sobie z
pogod� wyt�umaczy� og�lnymi,
wy�szymi racjami historycznymi,
spo�ecznymi, moralnymi.
�wiadom swej konstytucji wewn�trznej
jako Ja��-Duch troszczy si� o
sw� osobowo��, tj. o zdrowie i
sprawno�� fizyczn�, o czysto�� uczu�, o
prawo�� i sprawno�� intelektu - jako
swe narz�dzia, kt�re s� mu poddane.
Jest �wiadom starej prawdy, �e o
cz�owiecze�stwie przede wszystkim
stanowi�: czysto�� i wra�liwo��
moralna, si�a woli i charakteru, odwaga
cywilna, m�dro��, dobro�, �yczliwo��.
�yje w harmonii z prawami Natury,
wolny od jakichkolwiek somatycznych
i psychicznych schorze�, deformacji i
uzale�nie�, kt�re przejawiaj� si�
zwykle jako psychozy, neurozy, na�ogi:
alkoholizm, nikotynizm,
narkomania, rozpusta, ob�arstwo. Obce
mu s� uczucia nienawi�ci,
podejrzliwo�ci, pychy.
Jest �wiadom prawdy, �e nie ma
pokoju, nie ma tw�rczo�ci bez
wolno�ci, a wewn�trznego �adu, spokoju
i ciszy bez mi�o�ci cz�owieka,
kt�re to uczucie stara si� w sobie
rozbudza� i obejmowa� nim ca�o��
rzeczywisto�ci.
�yje tylko prawd� nawet za cen�
cierpie�, a gdy nie mo�e lub nie chce
m�wi� prawdy, bo m�wienie prawdy nie
zawsze jest wskazane - milczy.
W tym te� duchu - jako m�� i ojciec
- prowadzi �ycie rodzinne i
wychowuje w�asne dzieci.
Jako cz�owiek wszechstronnie zdrowy
promieniuje sw� energi� na
otoczenie i sam� sw� obecno�ci� wp�ywa
na� uzdrawiaj�co.
Wed�ug prof. Juliana
Aleksandrowicza: "Nie jest zdrowy
cz�owiek,
kt�ry:
- sam cierpi�c, �wiadomie wyzwala
r�wnie� cierpienia innych,
- karci innych za k�amstwa i czyny,
kt�re sam pope�nia,
- sam syty, oboj�tnie patrzy, jak inny
przymiera g�odem,
- nienawidzi innego cz�owieka z
przyczyn irracjonalnych, jak
uprzedzenia
narodowe, religijne, rasowe i nie
potrafi si� z tej nienawi�ci
wyzwoli�,
- �wiadom, jak szkodliwe dla zdrowia
jest zak��cenie r�wnowagi
�rodowiska naturalnego, nie
przeciwdzia�a mu w miar� swych
mo�liwo�ci
(choroba oboj�tno�ci),
- nie potrafi obiektywnie oceni� siebie
i ma albo zbyt wyg�rowane
mniemanie o sobie albo nie docenia
swojej warto�ci,
- czuje si� upokorzony niedoborami
fizycznymi lub psychicznymi i nie ma
woli ich wyr�wnania,
- nie potrafi odnajdywa� radosnych i
pi�knych stron �ycia swojego i
innych, a tylko smutek i bezsens
istnienia,
- boi si� zar�wno wroga rzeczywistego,
jak i urojonego, i nie potrafi
si� od tego l�ku wyzwoli�,
- nie ma wyobra�ni i nie potrafi
nakre�li� wizji lepszego �ycia,
lepszego jutra, maj�c �wiadomo��
ska�on� zgubnym mitem "Z�otego
Cielca".
Nie s� zdrowi ani cz�owiek ani
spo�ecze�stwo, gdy:
- akceptuj� wzory kulturowe podlegaj�ce
nieludzkiemu prawu
"sprawiedliwo�ci mocniejszego"
- nie dostrzegaj�, �e w zgodzie z
rytmem �ycia wegetatywnego, tj.
narodzin, dojrzewania, starzenia si�
i �mierci, wszystkie �ywe istoty
s� sobie r�wne,
- nie potrafi� rozwi�za� osobistych i
mi�dzynarodowych konflikt�w bez
krzywdy innych,
- z jakichkolwiek powod�w wywy�szaj�
si� nad drugimi,
- nie wykorzystuj� naturalnych
mo�liwo�ci nieustannego dojrzewania
duchowego,
- nie potrafi� si� zmobilizowa� do
wysi�ku koniecznego dla prze�amania
samych siebie i tych spo�ecznych
stereotyp�w my�lenia i dzia�ania,
kt�re powi�kszaj� cierpienia w�asne i
innych ludzi,
- sens swego �ycia widz� jedynie w
posiadaniu jak najwi�kszej ilo�ci
d�br konsumpcyjnych bez okre�lenia
ich pu�apu, miast d��y� do tego,
aby mie� po to, by m�c by� coraz
doskonalszym, by odnale�� cel swego
istnienia w przyczynieniu si� swym
post�powaniem do przetrwania
rodzaju ludzkiego (Sumienie
ekologiczne s. 42-43).
Georges Ohsawa (Japo�czyk, zmar�y
przed kilkunastu laty, mistrz
leczenia diet� makrobiotyczn�; odnosi�
wielkie sukcesy w tej sztuce,
kt�r� szerzy� w krajach zachodnich,
��cz�c "filozofi�, medycyn� i
kultur� orientaln� z naukami Zachodu",
gdzie - w wyniku jego
dzia�alno�ci - funkcjonuj� liczne
instytucje, fundacje i instytuty
szkoleniowo-badawcze, zajmuj�ce si�
makrobiotyk�, zdrowym, leczniczym
po�ywieniem. Ju� w roku 1977 w USA
"istnia�o 10 000 plac�wek handlowych,
w kt�rych sprzedawano produkty
spo�ywcze pochodz�ce wy��cznie z upraw
naturalnych".): "Cz�owiek o dobrym
zdrowiu cieszy si� wolno�ci� od
gniewu, strachu lub cierpienia oraz
jest pogodny i mi�y w ka�dej
sytuacji. Im wi�cej przeszk�d i wrog�w
spotyka, tym bardziej szcz�liwy,
dzielny i pe�en zapa�u si� staje. (...)
Je�li nie potrafisz g��boko
zaprzyja�ni� si� ze swoj� �on� lub
dzie�mi, to jeste� bardzo chory.
(...) Ludzie ciesz�cy si� dobrym
zdrowiem powinni posiada� umiej�tno��
my�lenia, s�dzenia oraz post�powania w
spos�b szybki i jasny"
(Makrobiotyka zen s. 40, 41, 44).
Takie, naszkicowane wy�ej, poj�cie
cz�owieka zdrowego b�dzie
stanowi�o punkt odniesienia w dalszych
rozwa�aniach. Uzasadnia ono
zarazem liczne dygresje, pozornie tylko
nie zwi�zane z problematyk�
zdrowia. Uzasadnia ono tak�e cytaty, w
niekt�rych cz�ciach pracy do��
rozleg�e, dla wykazania wagi omawianego
problemu dla zdrowia cz�owieka
tym bardziej, �e autor nie jest
lekarzem i musi si� odwo�ywa� do
uznanych autorytet�w.
Mo�na zapyta�: ilu ludzi w Polsce
odpowiada tym kryteriom cz�owieka
zdrowego? Niewielu. Jeste�my
spo�ecze�stwem schorowanym jak nigdy
dot�d
i nie wida� znak�w, kt�re rokowa�yby
popraw� w najbli�szych latach.
Odwrotnie - s� podstawy do pesymizmu,
je�li idzie o przysz�o��. Tylko
jednostki o jasnej �wiadomo�ci
higienicznej i silnym charakterze maj�
szanse unikn�� wp�yw�w czynnik�w
patogennych i zachowa� pe�ni� zdrowia,
si�, sprawno��, tj. prowadzi� �ycie bez
chor�b. G��wnym zadaniem tej
pracy jest rozbudzenie tej �wiadomo�ci
u jak najwi�kszej liczby ludzi.
Nie jestem lekarzem, ani felczerem,
ani znachorem ani
bioenergoterapeut�. Z wykszta�cenia
polonista, zaw�d: bibliotekarstwo
pedagogiczne. Mog� o sobie powiedzie�:
laik absolutny w konwencjonalnych
naukach medycznych, ale musz� tak�e
powiedzie�, �e od m�odo�ci
interesuje mnie medycyna praktyczna, a
�ci�lej - jej aspekt
humanistyczny, cho� w istocie medycyna
bez humanizmu, bez mi�o�ci
cz�owieka, jest parodi� medycyny.
Zjawisko dehumanizacji medycyny nie
jest niestety rzadko�ci�. Wi�kszo��
lekarzy, jak si� wydaje, interesuje
si� chorob�, a nie cz�owiekiem. Lekarz
patrzy na wyniki bada�
laboratoryjnych, a nie na twarz i w
oczy chorego, pisze recept�, a nie
udziela choremu wskaz�wek, jak �y�, by
nie chorowa�, by nie u�ywa�
lek�w.
Szersze, powa�niejsze
zainteresowanie sztuk� leczenia
zrodzi�o si� we
mnie z konieczno�ci w roku 1956, kiedy
to musia�em podj�� intensywne
poszukiwania ratunku dla zagro�onego
�ycia.
Wr�ci�em do jogi, kt�rej wiele
zawdzi�czam, i rozpocz��em lektur�
klasyk�w r�nych system�w leczenia. I
dot�d �ledz�, kupuj�, gromadz�,
czytam wybrane popularne i
popularnonaukowe, a tak�e niekt�re
naukowe
pozycje z zakresu historii i filozofii
medycyny, dietetyki, higieny
spo�ecznej, ochrony �rodowiska
naturalnego, pracy przychodni, szpitali
itp., ale przede wszystkim z zakresu
niekonwencjonalnych, naturalnych
system�w leczenia i samoleczenia, jak
np. joga z pranajam� i medytacj�,
g�od�wki lecznicze, chiropraktyka,
receptologia zwana te� refleksologi�
(jap. shiatsu), radiestezja,
zio�olecznictwo, makrobiotyka zen i in.
Mo�na by mnie zapyta�, czy ta moja
amatorszczyzna medyczna mo�e
stanowi� wystarczaj�cy tytu� do
zabierania g�osu publicznie na temat
zdrowia, leczenia, samoleczenia.
Oto moja odpowied�.
1. Zdrowie cz�owieka jest warto�ci�
zbyt powa�n� o znaczeniu
og�lnospo�ecznym, by�my trosk� o nie
mieli powierza� wy��cznie
przedstawicielom medycyny oficjalnej,
lekarzom, nie zawsze - jak wiemy z
potocznej obserwacji - stoj�cym na
w�a�ciwym poziomie zawodowym i
etycznym, nie zawsze godnym miana
uczni�w Hipokratesa. S�u�ba zdrowia
jest funkcj� �ycia publicznego,
utrzymywana z pracy ca�ego
spo�ecze�stwa
i ka�dy obywatel ma prawo i obowi�zek
�ledzi� i ocenia� jej dzia�alno��.
�miem bowiem s�dzi�, �e niefachowiec w
sztuce medycznej, ale
uwra�liwiony na losy i dobro cz�owieka,
bezstronny obserwator, wolny od
r�nych uwarunkowa� i stereotyp�w
my�lenia lekarskiego, patrz�cy
krytycznie, syntetycznie i samodzielnie
na dzia�alno�� s�u�by zdrowia z
pewnego dystansu, �wiadom hierarchii
warto�ci - mo�e �atwiej dostrzec i
trafniej oceni� pewne luki, mankamenty
i b��dy, a tak�e i zas�ugi tej
s�u�by ni� lekarz, zw�aszcza wyznaj�cy
tradycyjne, sztywne,
zrutynizowane pogl�dy na istot� o tak
niesko�czonej z�o�ono�ci i
nieograniczonych wr�cz mo�liwo�ciach,
jak� jest cz�owiek. Ilu� to
dzisiejszych lekarzy zadaje sobie trud
podj�cia studium nad filozofi�
cz�owieka, jego natur� i konstytucj�
psychiczna? Ilu� to lekarzy
interesuje si� filozofi� i socjologi�
medycyny? A wszak�e lekarz - to
wielkie, czcigodne s�owo.
2. Do pisania i m�wienia na temat
zdrowia, leczenia i samoleczenia
cz�owieka mam jak mi si� wydaje, tytu�
szczeg�lny. W pewnym okresie mego
�ycia los spowodowa�, �e straci�em
zdrowie, a �ci�lej - odebrano mi je w
czasie dziewi�cioletniego pobytu w
wi�zieniu, o czym ni�ej. Lekarze
interni�ci po przeprowadzeniu wszelkich
analiz i bada� zgodnie orzekli,
�e stan mego zdrowia nie rokuje �adnych
nadziei, �e sprawa jest
sp�niona, a jeden z nich, kt�remu
najbardziej ufa�em, bo zna�em go od
wielu lat podczas wsp�lnej pracy w
Kuratorium Okr�gu Szkolnego
Warszawskiego jako cz�owieka prawego i
bardzo mi �yczliwego, wr�cz mi
powiedzia�: zbyt dobrze si� znamy, bym
mia� przed panem ukrywa�, �e
sprawa jest beznadziejna, �e trzeba si�
liczy� w ka�dej chwili z
mo�liwo�ci� nast�pnego ataku serca bez
szans uratowania �ycia (By� to dr
Bohdan Rajpert, wizytator higieny
szkolnej w Kuratorium Warszawskim, a
nast�pnie kierownik ambulatorium w
Ministerstwie O�wiaty i Wychowania.
Zmar� w roku 1976). Zaleca� spok�j,
le�enie, unikanie wszelkiego
wysi�ku, przyjmowanie minimalnej ilo�ci
p�yn�w i aplikowa� mi r�ne leki
na serce, na nerki, na w�trob�, na
zaburzenia kr��eniowe, na reumatyzm i
artretyzm, zastrzyki glukozy i witamin,
kt�re przynosi�y mi dora�n�,
kr�tkotrwa�� ulg�, ale nie mia�y wp�ywu
na popraw� mego stanu zdrowia i
samopoczucia. Ca�y wysi�ek, pa�ski i
m�j, skupi� musimy na tym, by stan
pa�skiego zdrowia si� nie pogarsza�, bo
o ca�kowitym wyleczeniu marzy�
ju� nie mo�na - m�wi� mi z ca��
kole�e�sk� szczero�ci� i �yczliwo�ci�.
Podobnie lekarz rentgenolog w
Sp�dzielni Pracy Rentgenolog�w przy
ul.
Wary�skiego 9 o�wiadczy� mi, �e rozedma
p�uc powoduj�ca zadyszk� jest
nieuleczalna i �e zadyszki si� pan nie
pozb�dzie, trzeba tak �y�, by si�
nie powi�ksza�a. Tak� opini� o rozedmie
p�uc wypowiadali i inni lekarze.
Jakie� to by�y schorzenia? Badania
potwierdzaj�ce na og� opini�
lekarzy-wi�ni�w we Wronkach wykazywa�y:
Rozdygotany system nerwowy.
Serce: silna nerwica, arytmia,
rozszerzenie aorty, powi�kszenie lewej
komory; nadto na elektrokardiogramie
dopisek kulaw� polszczyzn�: "Cechy
podejrzane uszkodzenia mi�nia".
P�uca: rozedma i towarzysz�ca jej
m�cz�ca zadyszka.
Zaburzenia kr��eniowe: pod- i
nadci�nienie, na przemian, sta�e
zawroty g�owy, omdlenia.
Jama brzuszna: �o��dek - nie�yt,
nerki, w�troba - uszkodzenie
niewydolno��.
Reumatyzm, artretyzm: znaczne
usztywnienie staw�w kolanowych i
barkowych.
Lumbago, ischias, b�le w krzy�u.
Nogi: dolna cz�� goleni i stopy
opuchni�te.
Przez ca�y okres pobytu w wi�zieniu
rozmy�la�em, koncypowa�em
(zw�aszcza gdy siedzia�em w izolatce -
17 miesi�cy), dyskutowa�em z
kolegami-nauczycielami, planowa�em
r�ne prace w dziedzinie reformy
o�wiaty i wychowania, nie trac�c przy
tym ani na chwil� nadziei
odzyskania wolno�ci. Braki i
niedostatki programowe, organizacyjne i
metodyczne w o�wiacie i wychowaniu
dostrzega�em jeszcze przed wojn�.
Tote� po opuszczeniu wi�zienia w maju
1956 roku nie mog�em dopu�ci�
my�li o rezygnacji z tych plan�w,
kt�rymi �y�em, nie mog�em przyj�� do
wiadomo�ci orzecze� lekarskich o
nieuleczalno�ci i beznadziejno�ci mego
stanu zdrowia. Buntowa�em si�
wewn�trznie przeciwko tym orzeczeniom
jako
powierzchownym i jednostronnym. Godzi�y
one w moje pogl�dy o
mo�liwo�ciach cz�owieka. W nadziei
odzyskania zdrowia umacnia� mnie
towarzysz niedoli wi�ziennej dr Bruno
Fia�kowski, znany w Warszawie
irydolog i fitoterapeuta, kt�ry do
medycyny oficjalnej mia� stosunek
zdecydowanie krytyczny. Du�o te�
zawdzi�czam memu przyjacielowi, znanemu
zielarzowi, B�a�ejowi W�odarzowi,
"mistrzowi ze Z�otok�osu", kt�ry sw�
dobroci� i ofiarno�ci�, swymi radami z
zakresu wegetarianizmu i
zio�olecznictwa budzi� we mnie otuch� i
pewno�� powrotu do pe�nego
zdrowia, twierdz�c - zgodnie z medycyn�
Wschodu - �e nie ma chor�b
nieuleczalnych.
W�wczas to, w roku 1956, zerwa�em z
medycyn� oficjaln�, wszystkie
przepisane mi leki znalaz�y si� w koszu
i dot�d nie mam do czynienia z
lekarzami. Ratunek znalaz�em na innej
drodze, na drodze praktykowania
jogi, wegetarianizmu i g�od�wek
leczniczych. I pocz��em powoli powraca�
do zdrowia, a jego pe�ni� odzyska�em w
ci�gu kilku lat i wr�ci�em do
swej najwi�kszej nami�tno�ci �yciowej -
do turystyki wysokog�rskiej,
kt�r� w ograniczonych rozmiarach
uprawiam dot�d. Przewidywany atak ju�
nie nast�pi�, serce i sprawy kr��eniowe
wr�ci�y do normy. Znikn�a tak�e
rozedma p�uc i zadyszka.
W okresie tego 30-lecia mia�y miejsce
cztery wyj�tki:
1. W roku 1961 zazi�bienie,
gor�czka, zaflegmienie. Lekarz (z
ramienia Sp�dzielni Lekarzy
Internist�w) orzek�: lekkie zapalenie
p�uc
i aplikowa� mi niepotrzebnie
penicylin�. Nieobecno�� na s�u�bie
trwa�a 3
tygodnie.
2. W roku 1970 schodz�c ze szczytu
Krywania w czasie deszczu,
po�lizn��em si�, uderzy�em kr�gos�upem
o wystaj�c� ska��, p�k� kr�g;
powr�t do domu w b�lach, lekarz,
rentgen, dwa tygodnie le�enia na
twardym ��ku.
3. W marcu roku 1986
najniespodziewaniej uleg�em zaka�eniu
wirusem
p�pa�ca (herpes zoster). Dwa miesi�ce
dojmuj�cego b�lu, bo tym
charakteryzuje si� ta choroba, kt�rej
etiologia nie jest medycynie znana
i nie ma na ni� skutecznego leku. Z
us�ug s�u�by zdrowia nie
korzysta�em. Jedynie lekarz-przyjaciel
z w�asnej inicjatywy odwiedza�
mnie cz�sto i �ledzi� przebieg choroby.
W czasie kryzysu choroby, po
kilku bezsennych nocach, przyjmowa�em
przez kilka dni pastylki
przeciwb�lowe, kt�re umo�liwia�y mi
sen. Model �ycia, jaki praktykuj�, w
zasadzie wyklucza wszelkie choroby,
tote� trudno mi wyt�umaczy� sobie,
dlaczego wirus p�pa�ca m�g� zaatakowa�
m�j organizm. W lutym i w marcu
wypad�o mi kilka dalszych podr�y, w
czasie kt�rych nie mog�em odbywa�
swych codziennych �wicze� jogi. Mo�e
wi�c powsta�a furtka dla z�o�liwego
intruza. Nie wiem.
4. W lutym roku 1987 - wizyta u
laryngologa.
Nie gwoli samochwalstwa, lecz dla
wykazania mo�liwo�ci cz�owieka w
zakresie samoleczenia naturalnego,
uwa�am za w�a�ciwe zanotowa� tu, �e
corocznie odbywa�em kilkutygodniowe
w�dr�wki w Wysokich Tatrach
s�owackich, osi�gaj�c wielokrotnie
prawie wszystkie szczyty i prze��cze
powy�ej 2 tys. metr�w w tych g�rach.
Dwukrotnie, w sierpniu 1974 r. i w
lipcu 1976 r. osi�gn��em szczyt Gerlach
(2655 m), najwy�szy w Tatrach,
nie obj�ty sieci� tras turystycznych z
uwagi na gro��ce
niebezpiecze�stwo; wej�cie na szczyt
Gerlacha wymaga du�ej zaprawy
wysokog�rskiej. Pierwszy raz wszed�em z
przewodnikiem tatrza�skim,
wytrawnym alpinist�, Romanem
Twardzikiem z Korviny, kt�ry
ubezpiecza�
mnie linkami w dwu miejscach: przy
pokonywaniu Pr�by Wielickiej (wej�cie
kilkana�cie metr�w pionowo) i przy
zej�ciu Pr�b� Baty�owieck�(oko�o 70
metr�w pionowo). Drug� wypraw� odby�em
bez ubezpieczenia w towarzystwie
trojga �odzian: dwu dzielnych kobiet,
Haliny Jagie��o i Haliny Tr�bskiej
oraz 18-letniego licealisty Aleksandra
Iwaszkiewicza.
�miem s�dzi�, �e te dwie wyprawy na
szczyt Gerlacha s� wystarczaj�cym
sprawdzianem mego stanu zdrowia, si�y i
sprawno�ci. Trudno sobie
wyobrazi� pokonanie takiego trudu z
jakimkolwiek mankamentem
organicznym, a szczeg�lnie z rozedm�
p�uc, z niedow�adem serca czy z
zaburzeniami kr��eniowymi. Mamy tu do
czynienia z oczywistym zjawiskiem
rewitalizacji.
Od roku 1982 bracia S�owacy nie
puszczaj� turyst�w indywidualnych z
Polski (tylko w zorganizowanych grupach
pod nadzorem) w obawie, jak
s�dzi� nale�y, przed "polsk�
kontrrewolucj�".
Jestem w posiadaniu czterech zdj��
rentgenologicznych, wykazuj�cych
rozedm� p�uc, a tak�e za�wiadczenia
Wydzia�u Zdrowia i Opieki
Spo�ecznej, ul. Pasteura 10, z dnia 14
stycznia 1970 r. nr 3651,
stwierdzaj�cego: "Zesp�
Radiofotograficzny zawiadamia, �e w
wyniku
przeprowadzonych bada� u Obywatela nie
stwierdzono zmian w obr�bie
klatki piersiowej".
Odmedyczni�em gruntownie swoje
�ycie, sw�j dom, a przysz�o mi to tym
�atwiej, �e �ona moja, nauczycielka,
wegetarianka, przez ca�e swoje
doros�e �ycie, jak si�ga pami�ci�,
tylko 5 razy korzysta�a z porady
lekarskiej. Urodzona w roku 1901, a
wi�c o rok ode mnie m�odsza, jest
zdrowa i sprawna. Przed kilku laty
byli�my oboje na szczycie Rys�w (2503
m). Urodzi�a i wychowa�a dwu syn�w.
W niekt�rych przychodniach i
aptekach warszawskich wyeksponowano
tablic� z napisem: "I zdrowi musz�
sprawdza� swe ci�nienie". Pewien
znany lekarz, docent, w publicznej
prelekcji doradza� s�uchaczom, by w
swych �azienkach instalowali wagi
osobowe. Czy nie jest to szkodliwa
patogenna lekkomy�lno�� pomieszana z
nadgorliwo�ci�? Wprowadza zdrowego
cz�owieka w stan niepewno�ci i
niepokoju, rodzi sk�onno�ci do
urojonych
schorze�, do hipochondrii.
Wyeksponowa�bym inny apel: Unikajcie
lek�w
chemicznych. Korzystajcie z
dobrodziejstw Matki-Natury.
Fakt odzyskania zdrowia bez pomocy
medycyny, a tak�e p�yn�ce z tego
do�wiadczenia moje g��bokie
przekonanie, �e choroba, nawet w
starszym
wieku, nie musi towarzyszy�
cz�owiekowi, nakazuje mi nieodparcie
wskazywa� ludziom nie�wiadomym,
schorowanym, cierpi�cym i umieraj�cym
przedwcze�nie prost� drog� zdrowia,
zgodn� z prawami Natury, bez
uciekania si� przy najmniejszej
dolegliwo�ci do pomocy lekarza alopaty,
kt�ry lecz�c �rodkami chemicznymi jedn�
chorob�, cz�sto wywo�uje inn�,
ci�sz�. Jest to przede wszystkim, jak
si� wydaje, przejaw zaniku
naturalnego instynktu zdrowia, a tak�e
niedocenianie w�asnych
mo�liwo�ci. I nie wida� szerszego
dzia�ania czynnik�w urz�dowych,
odpowiedzialnych za stan zdrowotno�ci
spo�ecznej, w kierunku rozbudzania
tej �wiadomo�ci. Choroby jatrogenne
szerz� si� coraz bardziej, co nie
�wiadczy chlubnie o naszej s�u�bie
zdrowia.
Oto drugi pow�d do zabierania g�osu
- poczucie obowi�zku g�oszenia
prawdy o cz�owieku i jego mo�liwo�ciach
�ycia bez chor�b.
Ta zasadniczo krytyczna moja postawa
wobec s�u�by zdrowia, a tak�e
moja wiara w samolecznicze w�asno�ci
organizmu cz�owieka �yj�cego
zgodnie z prawami Natury, dotyczy
g��wnie tych nagminnych chor�b, tych
przypadk�w, w kt�rych interwencja
lekarza nie jest konieczna, a nawet
niekiedy szkodliwa. Istniej� przecie�
r�ne powa�ne choroby o trudnej do
ustalenia etiologii, wymagaj�ce bada� i
zabieg�w specjalistycznych z
udzia�em ca�ej naukowej aparatury
medycznej; s� choroby wymagaj�ce
zastosowania kuracji uderzeniowej z
pomoc� wszelkich �rodk�w i metod dla
ratowania cz�owieka. S� to wszak, jak
�miem s�dzi�, przypadki stosunkowo
rzadkie. Wi�kszo�� chor�b ma swe �r�d�o
w niew�a�ciwym trybie �ycia,
lekcewa��cym dobroczynne dzia�anie praw
Natury, a g��wnie w
niew�a�ciwej, szkodliwej diecie. One to
g��wnie oraz naturalne metody
ich przezwyci�enia i eliminacji s�
przedmiotem tej pracy.3. I wreszcie
pow�d trzeci. Odzyskanie tak wielkiego
skarbu, jakim jest zdrowie, tylko
cz�ciowo zawdzi�czam w�asnym wysi�kom.
Czerpa�em pe�n� gar�ci� z
dorobku my�li i do�wiadcze� r�nych
wielkich umys��w przesz�o�ci, z
r�nych prac znakomitych autor�w
dawnych i wsp�czesnych o szerokim
spojrzeniu na cz�owieka i jego dol�,
toruj�cych drog� nowej medycynie,
medycynie przysz�o�ci. Trudno mi tu nie
wymieni� (w porz�dku
chronologicznym) z uczuciem czci, ho�du
i wdzi�czno�ci takich postaci,
jak: Pitagoras, Hipokrates, Platon,
Galen, Epiktet. Awicenna,
Paracelsus, Erazm z Rotterdamu,
Hufeland, Aleksis Carrel, Apolinary
Tarnawski, Antoni K�pi�ski, W�adys�aw
Szenajch, W�adys�aw Biega�ski,
W�adys�aw Szumowski, Marian
Zdziechowski, W�odzimierz Badmajeff,
Wincenty Lutos�awski, Dag Hammarskjold,
ks. Wac�aw Majewski, Ludwik
Hirszfeld, Albert Schweitzer, Julian
Aleksandrowicz, Antoni Horst, Kinga
Wi�niewska-Roszkowska. Oni to - a tak�e
tacy mistrzowie m�dro�ci
wschodniej, jak: Budda, Gandhi, Nehru,
Aurobindo, Tagore, Ramakrishna,
Wiwekananda, Siwananda, Sri Ramana
Maharishi, Radhakrishnan, Rama
Czaraka (Atkinson), Krishnamurti -
umacniali moj� wiar� w cz�owieka i
jego wielko��, w cz�owieka jako istot�
bosk� o nieograniczonych
mo�liwo�ciach i wskazywali mi drog�
�ycia bez chor�b. Oni te� otworzyli
mi oczy na medycyn� oficjaln�, na jej
zas�ugi i sukcesy, ale te� na jej
zacofanie, nieudolno�ci i b��dy.
By�y to swoiste, amatorskie,
samorzutne studia
filozoficzno-medyczne, prowadzone z
uporem w trosce o �ycie i zdrowie,
niejako "po drodze", ukazywa�y mi nowe
horyzonty, nowe mo�liwo�ci pracy
i umacnia�y we mnie nadziej� odzyskania
pe�nego zdrowia i normalnego
statusu spo�ecznego.
Mimo wymienionych wy�ej tytu��w do
zabierania g�osu i nieodpartego
poczucia obowi�zku s�u�enia ludziom
nie�wiadomym nie mog� ukry� pewnego
niepokoju i obaw, �e ingeruj�c jak
intruz sw� medyczn� amatorszczyzn� w
dziedzin� r�wnie star�, jak szacown�,
ozdobion� d�ugim szeregiem
wielkich, czcigodnych postaci, wchodz�
w rol� owego przys�owiowego
s�onia w porcelanie, a zarazem mentora
w stosunku do znacznej cz�ci
stanu lekarskiego.
Przekonanie o potrzebie dzielenia
si� swym do�wiadczeniem pog��bia
jeszcze okoliczno��, �e pierwsze
wydanie tej pracy w nak�adzie 16
tysi�cy egzemplarzy szybko si�
rozesz�o, a wywo�a�o taki rezonans ze
strony Czytelnik�w, �e sk�oni�o mnie to
do opracowania nowej jej wersji
rozszerzonej i wzbogaconej nowymi
materia�ami.
�wiadom swej medycznej
niekompetencji, ko�cz� te wst�pne
informacje
s�owami Juliana Ursyna Niemcewicza:
Umys�y nieuprzedzone niechaj mnie
s�dz�, przez wzgl�d na dobre ch�ci
niech nieudolno�ci przebacz�.
("Powr�t pos�a" - z przemowy do
czytelnika).
Poczuwam si� do mi�ego obowi�zku
wyra�enia serdecznej wdzi�czno�ci
czcigodnym recenzentom tej pracy: Panu
Profesorowi Mieczys�awowi Cenie
oraz panu Docentowi Janowi
Dobrowolskiemu, a tak�e Pani Redaktor
Janinie
Ratajczak za wnikliw� lektur� i cenne
uwagi krytyczne, kt�re w sumie
przyczyni�y si� do usuni�cia r�nych
mankament�w i wzbogaci�y ca�o��
ksi��ki.
2. Jak straci�em zdrowie
Urodzony i wychowany w sielskich
warunkach Kielecczyzny w pobli�u
rozleg�ych las�w, w kt�rych do 13 roku
�ycia od wczesnej wiosny do
p�nej jesieni sp�dza�em wi�kszo��
dnia, do 47 roku �ycia by�em
cz�owiekiem ca�kowicie zdrowym. Dopiero
w wi�zieniu, w kt�rym
przebywa�em w latach 1947-1956 z
wyrokiem do�ywotnim, straci�em zdrowie.
Siedzia�em 9 lat i 5 dni: 7 dni w
piwnicy Ministerstwa Bezpiecze�stwa
Publicznego przy ul. Koszykowej 6 w
�a�osnych warunkach higienicznych
(zawszenie), rok i pi�� miesi�cy w
wi�zieniu na Mokotowie, reszt� w
Wi�zieniu Karnym we Wronkach, w tym 17
miesi�cy w izolatce.
Kwalifikacja przest�pstwa -
szpiegostwo, oparta na przepisach
Dekretu Krajowej Rady Narodowej z dnia
13 czerwca 1946 r. (Dz. Ust. nr
30, poz. 192). (Na podstawie tego
dekretu wiele tysi�cy ludzi skazano na
wi�zienie, wiele tysi�cy stracono.
Potoczna �wiadomo�� prawna,
elementarne poczucie sprawiedliwo�ci
rodz� w�tpliwo��, czy ten
stalinowski dekret Krajowej Rady
Narodowej mo�e by� uznany za
obowi�zuj�ce w Polsce prawo.
Prezydentem KRN by� Boles�aw Bierut.)
By�
to g�o�ny pokazowy proces grupy
AK-owc�w, obejmuj�cy 8 os�b z Witoldem
Pileckim jako g��wnym
oskar�onym.(Rotmistrz Witold Pilecki we
wrze�niu
1940 r. z inspiracji w�adz wojskowych
poszed� do O�wi�cimia - odda� si�
z w�asnej woli Niemcom w �apance
ulicznej w Warszawie na �oliborzu - by
tam stworzy� organizacj� bojow�
oficer�w-wi�ni�w, kt�ra mia�a dzia�a�
od wewn�trz i u�atwi� planowane
rozbicie obozu dla uwolnienia
wi�zionych. W kwietniu 1943 r. uciek� z
obozu i zameldowa� w�adzom
wojskowym o wykonaniu zadania. Nowy
komendant AK koncepcji tej nie
podzieli� jako zbyt ryzykownej i
kosztownej. W powstaniu warszawskim
Pilecki dowodzi� kompani� w zgrupowaniu
"Chrobry". Skazany na kar�
�mierci zosta� stracony w maju 1948 r.
Ca�a jego fantastyczna epopeja
o�wi�cimska jest opisana w licznych
publikacjach zar�wno w kraju, jak i
na emigracji; na wyr�nienie zas�uguje
tu wyczerpuj�ca dokumentalna
praca J�zefa Garli�skiego O�wi�cim
walcz�cy, Londyn 1974, dost�pna w
Bibliotece Narodowej.) Pozosta�ymi
oskar�onymi byli: Maria Szel�gowska,
Tadeusz P�u�a�ski, Witold R�ycki,
Maksymilian Kaucki, Ryszard
Jamont-Krzywicki, Jan Nowakowski. (W
dniu 1 pa�dziernika 1990 r.
Najwy�szy S�d Wojskowy wyda� wyrok
uniewinniaj�cy wszystkich
oskar�onych.) Proces odby� si� w marcu
1948 r., opisany w prasie z
licznymi zdj�ciami jako proces "szajki
szpiegowskiej". Nigdy w moim
�yciu nie zajmowa�em si� szpiegostwem i
nikomu nie pomaga�em w tym
procederze. Ca�e moje �ycie, �wiat
moich zainteresowa� dziel� od tego
rodzaju funkcji odleg�o�ci
astronomiczne. O ile mi wiadomo, nikt z
ca�ej
grupy nie zajmowa� si� szpiegostwem
stricto sensu. S� to w istocie
ponure igraszki semantyki, znamienne
dla owych czas�w, Ten ludob�jczy
okres (1944-19n6), gruntownie
zak�amany, czeka na ujawnienie ca�ej
prawdy.
Dopiero �ona po wyj�ciu z wi�zienia
w Fordonie w roku 1953, (�ona
moja odsiedzia�a 6 lat za to, �e by�a
��czniczk� AK oraz �on� "zdrajcy
narodu i pa�stwa polskiego" - z
przem�wienia prokuratora) przy pomocy
syna, po d�ugich staraniach
doprowadzi�a do procesu rewizyjnego na
kt�rym zmieniono mi szpiegostwo" na
"pomoc w szpiegostwie", a "pomoc" ta
polega�a na tym, �e Witold Pilecki
mieszka� u mnie przez kr�tki czas. W
rezultacie obni�ono mi wyrok do 8 lat,
a by�o to po �mierci Stalina i
Bieruta, gdy nowe wiatry historii
wy�oni�y nowe si�y polityczne z
wi�zionym dot�d W�adys�awem Gomu�k� na
czele, reprezentuj�ce "socjalizm
z ludzk� twarz�". W kraju zasz�y du�e
zmiany w wyniku VIII plenum PZPR
pod przewodnictwem W�adys�awa Gomu�ki,
ujawniono daleko id�c� samowol�
w�adz bezpiecze�stwa i
podporz�dkowanego im s�downictwa, a
zw�aszcza
nieludzkie metody wymuszania zezna� pod
w�adz� s�awnego pu�kownika
R�a�skiego, kt�remu wytoczono proces i
kt�rego skazano na 15 lat
wi�zienia. Skazano tak�e wielu innych
funkcjonariuszy bezpiecze�stwa i
wi�ziennictwa. W prasie owych czas�w
�atwo znale�� sprawozdania z
proces�w politycznych z informacj�:
"Oskar�ony przyzna� si� do winy".
Wszyscy przyznawali si� do
niepope�nionych win. To w �ledztwie. A
na
procesie wymuszonych zezna� nikt nie
odwo�ywa� wiedz�c, �e gdyby to
uczyni� - nast�pnej serii tortur m�g�by
nie wytrzyma�...
Bardzo niech�tnie wspominam ten
okres grozy i ob��dnego
poniewierania cz�owiekiem, zwany
eufemicznie okresem "b��d�w i wypacze�"
lub okresem "kultu jednostki". By� to
okres masowego ludob�jstwa, okres
planowego niszczenia inteligencji
polskiej, �wiadomego �ywio�u
polskiego. My�l� jednak, �e powinienem
przytoczy� fragment obrad VIII
plenum PZPR, kt�re uchyli�y r�bka
rzeczywisto�ci wi�ziennej. Plenum
odby�o si� w dniach 19-21 pa�dziernika
1956 r. Towarzysz Leon Wudzki:
...ludzi �apano na ulicach i
wypuszczano po 7 dniach niezdolnych do
�ycia. Ludzi tych trzeba by�o odwozi�,
do Tworek. Ludzie chronili si� do
Tworek, �eby nie dosta� si� do UB.
Udawali wariat�w. Ludzie w pop�ochu,
w panice, nawet ludzie porz�dni
uciekali za granic�, �eby tylko unikn��
naszego systemu. (...) Towarzysz Berman
t�umaczy si� brakiem
kolegialno�ci niewiedz�,
niedostatecznym nadzorem. Towarzysz
Berman
nale�a� do Komisji Biura Politycznego
do spraw Bezpiecze�stwa i tow.
Berman, nie wiedzia� nic, co si� tam
dzia�o. Ca�e miasto wiedzia�o, �e
ludzi morduj�, ca�e miasto wiedzia�o,
�e s� karce, w kt�rych ludzie po
trzy tygodnie stoj� w ekskrementach po
kostki, ca�e miasto wiedzia�o, �e
R�a�ski zdziera ludziom paznokcie
osobi�cie z r�k, ca�e miasto
wiedzia�o, �e oblewa si� ludzi zimn�
wod� i stawia na mrozie, tow.
Berman, cz�onek komisji do spraw
bezpiecze�stwa - nie wiedzia�. ("Nowe
Drogi" 1956, nr 10, s. 60-61).
Trzeba doda�, �e w okresie zimowym
wi�zie� nago przebywa� w takim
karcu, pod schodami, gdzie nie m�g�
sta�, lecz tylko kl�cza� lub
siedzia� na zlodowacia�ych
ekskrementach.
Jak wspomnia�em, wielu
funkcjonariuszy bezpiecze�stwa i
wi�ziennictwa os�dzono i ukarano
wi�zieniem, ale - rzecz znamienna -
g��wnych sprawc�w tego stanu rzeczy -
Stanis�awa Radkiewicza, ministra
bezpiecze�stwa publicznego oraz Jakuba
Bermana r�ka sprawiedliwo�ci nie
dotkn�a. Byli ponad prawem.
Trzeba tak�e powiedzie�, �e w�adz�
naczeln� nad ca�� s�u�b�
bezpiecze�stwa i wi�ziennictwa by�
NKWD, kt�ry w poszczeg�lnych sprawach
okre�la� wyroki na wi�ni�w dla
marionetkowych s�d�w.
By�y to czasy planowego t�pienia AK
jako organizacji wrogiej ludowi
("zaplute kar�y reakcji" itp. epitety),
pos�dzanej nawet, i to przez
wysoko postawione osoby, jak np. "tow.
Wies�aw" (W�adys�aw Gomu�ka) o
wsp�prac� z Niemcami. W "�yciu
Warszawy" z dnia 16 grudnia 1944 roku
czytamy: Wst�pienie do AK to przej�cie
na stron� niemieck�.
Tote� dzielnie, patriotycznie i
internacjonalistycznie, a bardzo
skutecznie przy pomocy NKWD t�piono
"bandy zbrojnego podziemia", to jest
"bandy le�ne AK" i "bandy le�ne BCh".
Czynili to ludzie, kt�rzy dzi�
jeszcze funkcjonuj� na wysokich
stanowiskach pa�stwowych i partyjnych.
W
jednotomowej Encyklopedii Popularnej
PWN pod has�em "Jaruzelski
Wojciech" czytamy: 1945-1947
uczestniczy� w walkach z bandami
zbrojnego
podziemia.
Nie by�o to "zbrojne podziemie",
lecz zbrojny op�r wolnego narodu
przed now� rzeczywisto�ci�, kt�ra w tym
czasie nosi�a cechy nowej
okupacji: przepe�nione wi�zienia, zakaz
posiadania radioodbiornik�w,
�cis�a cenzura prewencyjna itp.
Godzi si� tu chyba tytu�em
przyk�adu przytoczy� wypowied� genera�a
brygady, zast�pcy dow�dcy I Armii
Wojska Polskiego, p�niejszego
d�ugoletniego premiera, Piotra
Jaroszewicza, fa�szuj�c� fakty
historyczne, zamieszczon� w formie
przedmowy w ksi��ce Henryka Baczki:
Osiem, dni na lewym brzegu (Warszawa
15-22 IX 1944), wyd. 2, wydawn.
"Prasa Wojskowa", nak�ad 10 tys. egz.:
Plan powstania zosta� uzgodniony z
wywiadem hitlerowskim.
Pertraktowali z nim konkretnie w tej
sprawie przedstawiciele Komendy
G��wnej AK, korzystaj�c z kontaktu,
kt�ry z gestapo i wywiadem
niemieckim stale utrzymywa�
B�r-Komorowski i jego otoczenie.
Hitlerowcy,
licz�c si� w obliczu ofensywy
radzieckiej z mo�liwo�ci� ewakuacji
Warszawy, zgodzili si� na oddanie
miasta w r�ce swoich reakcyjnych
kontrahent�w, uzyskuj�c w zamian za to
zobowi�zanie nieatakowania wojsk
niemieckich i umo�liwienie im wyj�cia z
Warszawy. Polscy reakcjoni�ci
lojalnie wype�nili swe zobowi�zania
wobec hitlerowc�w.(...)
Wiemy, �e od pierwszych niemal dni
powstania B�r-Komorowski
prowadzi� pertraktacje z hitlerowcami,
w�wczas gdy krwawi�a ludno��
Warszawy, na �mier� dziesi�tk�w i setek
tysi�cy ludzi - maj�c przy tym
dla siebie zapewniony gestapowski glejt
bezpiecze�stwa - aby wykorzysta�
m�k�, krew i �zy stolicy dla prowokacji
przeciwko Zwi�zkowi Radzieckiemu
i polskiemu Rz�dowi Ludowemu.
Potwierdzaj� to dziesi�tki fakt�w,
potwierdzaj� to przede wszystkim fakty
odmawiania ze strony Komendy
G��wnej AK wszelkiej wsp�pracy z
nadci�gaj�c� ze wschodu Armi�
Radzieck� i I Armi� Wojska Polskiego.
(...) Na drugim brzegu Wis�y
toczy�a beznadziejn� walk� sprzedana
przez reakcyjnych wodzirej�w
Warszawa. Wszelkie pr�by nawi�zania
kontaktu z reakcyjnym dow�dztwem AK
w Warszawie zawodz�.
Oszczerstwo tak ci�kie w pa�stwie
demokratycznym znalaz�oby sw�j
epilog na sali s�dowej, ale w Polsce
Ludowej, gdzie partia jest
wszystkim: i sejmem, i rz�dem, i s�dem,
nie jest to mo�liwe. (Mamy
jednak, na szcz�cie, wy�sz�, najwy�sz�
instancj� wymiaru
sprawiedliwo�ci - Pani� Histori�, kt�ra
os�dzi�a ju� towarzysza genera�a
do spraw politycznych i wymierzy�a mu
ci�k� kar�: zaliczy�a go do
kategorii k�amc�w i szkodnik�w,
pozbawi�a go prawa do szacunku. Co za
biedny cz�owiek. Rzecz zastanawiaj�ca:
za�lepienie doktrynalne
(arcytemat dla socjopsychopatologa, dla
psychiatry), po��czone z
prymitywnym k�amstwem, osi�gn�o tu
chyba sw�j szczyt. Towarzysz genera�
uzna� widocznie, �e:
1) Polacy w ci�gu tych 3-4 lat
ca�kowicie utracili pami�� i nie
wiedz�, kto si� przyja�ni� i
wsp�pracowa� z Niemcami hitlerowskimi,
kto
je wydatnie wspomaga� rozleg�ymi
dostawami r�nych d�br, tak�e o
charakterze strategicznym, kto zawar� z
nimi 28 wrze�nia 1939 r, traktat
o przyja�ni i granicy (tj. o czwartym
"ostatecznym" rozbiorze Polski), a
tak�e tajny uk�ad o wsp�dzia�aniu w
zakresie t�pienia wszelkiego
�ywio�u polskiego, co znalaz�o sw�j
wyraz po jednej stronie m.in. w
Katyniu, a po drugiej m.in. w
O�wi�cimiu;
2) Polacy - po wymordowaniu w czasie
wojny setek tysi�cy inteligent�w
- stanowi� bezmy�ln� mas� robotnik�w i
ch�op�w, kt�ra podobnie jak
"ludzie radzieccy" przyjmie wszystko,
co jej w�adza do wierzenia poda;
3) AK nie jest organizacj� masow�, w
kt�rej robotnicy i ch�opi,
zw�aszcza w przemys�owych i rolniczych
rejonach kraju, stanowili du��
wi�kszo��, lecz organizacj�
obszarnik�w, bogaczy i wyzyskiwaczy.
W g�owie si� nie mie�ci, �e taki
cz�owiek m�g� przez dziesi�ciolecia
zajmowa� najwy�sze stanowiska w
pa�stwie. Co to za pa�stwo?
Dzi� tow. Jaroszewicz, acz dla
pozoru usuni�ty z partii, "spo�ywa"
wysok� dygnitarsk� emerytur� jako
zas�u�ony dla partii i �yje w
luksusowych warunkach, podobnie jak
jego szef Edward Gierek, kt�ry
g�osz�c mit o jedno�ci
moralno-patriotycznej narodu, o
dynamicznym
rozwoju gospodarczym, pogr��y� Polsk� w
d�ugach i spowodowa� g��boki,
beznadziejny kryzys ekonomiczny i
spo�eczny.)
Uczestnicz�c wraz z kolegami
AK-owcami w roku 1945 w pochodzie
majowym, dostrzeg�em wielki transparent
z napisem: "�mier� bandytom AK".
Jako "bandyci" opu�cili�my natychmiast
poch�d i przypomnieli�my sobie,
�e Niemcy AK-owc�w tak�e nazywali
bandytami. Na czele tego pochodu szed�
Boles�aw Bierut.
W systemie komunistycznym nie ma
przeciwnik�w politycznych. S� tylko
wrogowie i bandyci.
W takim to klimacie odbywa�y si�
w�wczas liczne procesy AK-owc�w.
M�cz�ce �ledztwo w atmasferze grozy,
proces publiczny (pokazowy)
"szajki szpiegowskiej", ci�kie warunki
i surowy rygor wi�zienny, nader
ubogie wy�ywienie, brak drukowanego
s�owa, metody "wychowawcze" w
traktowaniu wi�ni�w, dzia�alno�� NKWD
i oficer�w "specjalnych" (si