2369

Szczegóły
Tytuł 2369
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2369 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2369 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2369 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Makary Sieradzki �ycie bez chor�b Drogiej pami�ci syn�w moich Jana i Ignacego po�wi�cam Spis tre�ci Informacje wst�pne 1. Pr�ba charakterystyki cz�owieka zdrowego 2. Jak straci�em zdrowie Cz�� pierwsza: Jak odzyska�em zdrowie 1. Podstawowe zasady medycyny wschodu Kim jest cz�owiek? �wiadomo�� ja�ni Jednostronno�� medycyny i o�wiaty 2. G�od�wki lecznicze Cz�� druga: Jak piel�gnuj� zdrowie I. �wiczenia oddechowe II. Sen III. Od�ywianie Wegetarianizm Moja droga do wegetarianizmu Spos�b od�ywiania a charakter cz�owieka Lista s�awnych m��w - wegetarian Spos�b od�ywiania a zaburzenia kr��eniowe Etymologia "wegetarianizmu" Cztery wegetaria�skie �cie�ki Dziwne seminarium �ywieniowe Teoria kalorii anachronizmem Patogenne libacje Pi�te przykazanie Dekalogu G�osy i opinie godne uwagi Asceza warunkiem zdrowia Skutki niedoceniania wegetarianizmu Szata�ska matnia na�og�w Perspektywa samozniszczenia i jak jej zapobiec IV. Higiena cia�a V. Wysi�ek fizyczny na wolnym powietrzu VI. �ycie rodzinne. Dom. Mieszkanie VII. Praca. �ycie aktywne VIII. Sztuka milczenia. Kultura i etyka s�owa. Prawdom�wno�� IX. Dobro i pi�kno. My�lenie pozytywne X. Lektura XI. Pogoda ducha. Poczucie humoru. U�miech XII. Joga Definicja jogi Systemy jogi Niebezpiecze�stwa jogi Medytacja Warunki niezb�dne dla bezpiecze�stwa i skuteczno�ci jogi Cz�� trzecia: Uwagi, wnioski i propozycje og�lne Projekt Centralnego Programu Profilaktyki Zdrowotnej Zako�czenie Dodatki Przysi�ga i przykazania Hipokratesowe Tirukkural Rady tycz�ce zachowania zdrowia i �ycia I.P. Legatowicza B�ogos�awie�stwa ks. T. Fedorowicza Dziesi�cioro europejskich przykaza� �wiatowa deklaracja praw zwierz�cia Kr�tki �yciorys, marzenia i kredo autora Informacje wst�pne Wobec zawrotnych rewolucyjnych przeobra�e�, zachodz�cych w Polsce i innych krajach tzw. obozu socjalizmu, niekt�re zawarte w ksi��ce spostrze�enia, diagnozy i prognozy straci�y w pewnym stopniu na aktualno�ci. Jednak�e postanowi�em, zostawi� je bez zmiany jako testimonium temporis, a tak�e jako �wiadectwo cz�owieka, kt�ry - ju� od 1920 roku - obserwowa�, widzia�, prze�ywa� i w miar� mo�no�ci reagowa� na dzia�alno�� si�y niszcz�cej - niszcz�cej cz�owieka, o�wiat�, kultur�, s�u�b� zdrowia, gospodark�, si�y, kt�ra na swych sztandarach wypisywa�a has�o wyzwolenia cz�owieka i to w skali globu, wyzwolenia znanymi metodami przemocy i k�amstwa. Rzecz znamienna: system ten przetrwa� tyle dziesi�tk�w lat g��wnie dlatego, �e perfidnymi metodami agitacji, propagandy, przekupstwa, orderami, przywilejami, intratnymi stanowiskami, udzia�em, w sprawowaniu w�adzy zjedna� i przyci�gn�� do wsp�pracy wielk� liczb� zwolennik�w, w tym tak�e znakomitych umys��w, kt�re cieszy�y si� ongi� szacunkiem i zaufaniem, spo�ecznym jako niezale�ni tw�rcy w r�nych dziedzinach dzia�alno�ci ludzkiej. Narzucaj� si� tu natr�tne pytania: Kim jest cz�owiek? Jak odr�ni� prawd� od fa�szu, by nie zej�� na manowce iluzji, by zachowa� sw� godno��, to�samo�� i niezale�no�� w s�u�bie prawdzie? Jak to si� robi? Pytanie to s�ysz� od roku 1960. Pytaj� schorowani przyjaciele, rodzina, s�siedzi, znajomi wiedz�c, �e lekarze zakwalifikowali mnie w roku 1956 do kategorii "nieuleczalnych" i �e dopiero gdy z nimi zerwa�em i si�gn��em do innych, naturalnych metod leczenia i samoleczenia, pocz��em stopniowo odzyskiwa� zdrowie i w ci�gu kilku lat odzyska�em je w pe�ni. Opracowanie niniejsze stanowi pr�b� odpowiedzi na to pytanie. Zrodzi�o si� na konkretne zam�wienie spo�eczne. B�dzie w nim mowa o tym, jak straci�em, jak - przez naturalne samoleczenie - odzyska�em zdrowie i jak je piel�gnuj�. Rzecz b�dzie o takim modelu �ycia cz�owieka, by choroby nie mia�y do� dost�pu - o �yciu bez chor�b. Zapyta kto�: Czy w czasach dzisiejszych, w czasach daleko posuni�tego zatrucia �rodowiska naturalnego - wody, powietrza, gleby, �ywno�ci - �ycie bez chor�b jest mo�liwe? (Polska jest jedynym krajem w Europie, a zarazem na �wiecie o najwy�szym stopniu degradacji �rodowiska naturalnego w wyniku niekontrolowanej z punktu widzenia ochrony �rodowiska dzia�alno�ci przemys�u, gospodarki komunalnej i rolnictwa" - czytamy w Ksi��ce "Zagro�enie ekologiczne" wydanej w roku 1985 przez Akademi� Nauk Spo�ecznych przy KC PZPR, s. 3-4.) Czy w takich warunkach - zw�aszcza wobec braku wyra�nych perspektyw na odczuwaln� popraw� sytuacji w tej dziedzinie w najbli�szych latach - mo�liwe jest �ycie bez chor�b? Czy mo�liwe jest takie �ycie w czasach szerz�cych si� gro�nych plag alkoholizmu, nikotynizmu i narkomanii, w czasach powszechnej pogoni, zam�tu, l�ku, napi��, frustracji, stres�w i rozkojarzenia cz�owieka? Pr�buj� tu wykaza�, �e nawet w takich warunkach, w takich czasach �ycie bez chor�b jest nie tylko ca�kowicie mo�liwe, ale i konieczne dla zapewnienia zagubionemu cz�owiekowi warunk�w odzyskania siebie, normalnego rozwoju i wzrostu, normalnego �ycia, wydajnej, rado�� daj�cej pracy. Zale�y to przede wszystkim od nas samych, od cz�owieka. Przekonanie to opieram na zaufaniu, na wierze w cz�owieka, w jego szerokie, wr�cz nieograniczone mo�liwo�ci. Wszelako zdrowie cz�owieka jest warto�ci� tak wielk�, �e �rodki, metody, wysi�ki do� prowadz�ce musz� by� proporcjonalnie du�e i dla wi�kszo�ci ludzi nie�atwe. Wymaga to wielu ogranicze�, wyrzecze�, wyzwolenia si� z r�norakich szkodliwych nawyk�w, na�og�w, przyzwyczaje�, przes�d�w - wymaga to swoistej ascezy, dyscypliny wewn�trznej. Wielce przydatne jest tu tak�e jakie� rozeznanie w anatomii i fizjologii cz�owieka. Zdrowie wymaga r�wnie� przezwyci�enia, zwalczenia w sobie powa�nego schorzenia natury psychicznej - lekomanii, kt�ra jest �r�d�em wielu chor�b m.in. dlatego, �e os�abia i niszczy naturalne mechanizmy obronne, odporno�ciowe, w jakie wyposa�ony jest ka�dy �ywy organizm. Na lekomani� cierpi, jak si� wydaje, wi�kszo�� Polak�w. �ycie nasze jest nadmiernie przesycone farmacj�, medycyn�, ze szkod� dla zdrowia cz�owieka. Dzi� niemal w ka�dym polskim domu, szczeg�lnie tam, gdzie �yj� ludzie starsi, znajduje si� mniejsza lub wi�ksza apteczka - zjawisko patologiczne; po�wi�cam mu wi�cej miejsca w ostatniej cz�ci tej pracy. Od 32 lat nie korzystam z porad lekarskich, nie przyjmuj� �adnego leku sztucznego, chemicznego. (W ci�gu tego okresu mia�y miejsce 4 wyj�tki, kt�re omawiam na str. 18.) Zdrowie i energi� czerpi� z innych �r�de� o czym ni�ej. Przestawi�em ca�kowicie sw� �wiadomo�� higieniczn� z medycyny konwencjonalnej na dobroczynne, lecznicze prawa Natury. Wyzwoli�em si� tak�e - rzec mog� - z niewoli �o��dka, gdy zrozumia�em, �e jedzenie nie jest najwa�niejszym �r�d�em zdrowia i si�y; najcz�ciej jest �r�d�em r�norakich chor�b, o czym ni�ej. Aby unikn�� niejasno�ci, �wiadom wielo�ci definicji zdrowia, pr�buj� na wst�pie okre�li�, co rozumiem pod poj�ciem cz�owieka zdrowego, bior�c pod uwag� okoliczno��, �e wi�kszo�� chor�b ma swe �r�d�o w psychice. Jogowie indyjscy twierdz� nawet, �e wszystkie choroby, tak�e pochodzenia urazowego, maj� swe �r�d�o w psychice, bo je�li np. wpadam na jezdni pod samoch�d, to znaczy, �e moja uwaga, moja spostrzegawczo�� szwankuj�. Towarzyszy mi przy tym �wiadomo��, �e droga do zdrowia, jak� pr�buj� tu wskazywa�, oparta g��wnie na moim w�asnym do�wiadczeniu, ale i na obserwacji wielu ludzi, a tak�e na lekturze dotycz�cej r�nych system�w profilaktyki, diagnozy i terapii, jest jedn� z mo�liwych. Ciesz� si� nadziej�, �e wi�kszo�� Czytelnik�w przyjmie j� z wielkim dla siebie po�ytkiem; inni odnios� si� do niej z rezerw�, a mo�e nawet z negacj�. Nie istnieje bowiem jedna recepta dla wszystkich. Medycyna "jako nauka o zdrowiu i chorobie cz�owieka oraz sztuka (umiej�tno��) zapobiegania chorobom i leczenia chorych", zaliczana do nauk przyrodniczych (Wielka Encyklopedia Powszechna), zajmuje si� g��wnie cia�em cz�owieka, a tak�e tymi schorzeniami psychicznymi, kt�re kwalifikuj� si� najcz�ciej do zak�ad�w psychiatrycznych. Wszelako potoczna obserwacja �ycia dostarcza nam niezliczonych dowod�w na to, �e mi�dzy chorobami somatycznymi i psychicznymi, obj�tymi urz�dowym wykazem chor�b, istnieje rozleg�a przestrze�, w kt�rej wyst�puj� niezliczone odst�pstwa od powszechnie przyj�tych norm post�powania, przer�ne deformacje i schorzenia o wielkiej szkodliwo�ci indywidualnej i spo�ecznej, nie obj�te tym wykazem. Nie ma na nie tak�e �rodk�w leczenia w urz�dowym spisie lek�w. Znane mi definicje zdrowia tak�e nie obejmuj� tych deformacji, nawet - jak mi si� wydaje - najlepsza z nich definicja zdrowia �wiatowej Organizacji Zdrowia ("Zdrowie jest pe�ni� fizycznego, psychicznego i spo�ecznego dobrostanu, a nie tylko brakiem choroby lub kalectwa". Cz�owiek dobry, etycznie dojrza�y, �wiadcz�cy dobro ludziom ma z�e samopoczucie, �e za ma�o dobra czyni. Z�odziej odczuwa dobrostan, gdy udaje mu si� okra�� bezkarnie sklep lub mieszkanie.) nie obejmuje ca�o�ci schorze� i deformacji cz�owieka. Czy mo�na uzna� za zdrowego cz�owieka, kt�ry cieszy si� zdrowiem fizycznym, ale przy tym: - nienawidzi w�asnej �ony (m�a), urz�dza w domu awantury, bije dzieci, nienawidzi brata, s�siada i innych ludzi za to jedynie, �e nie podobaj� mu si� ich twarze (ju� Platon twierdzi�, �e cz�owiek z�y jest cz�owiekiem chorym). - nie uznaje �adnych powszechnie przyj�tych norm moralnych; k�amie, oszukuje, kradnie, gwa�ci bez skrupu��w, - pali, pije, prowadzi �ycie rozwi�z�e i w takiej atmosferze wychowuj� si�, wzrastaj� jego dzieci, kt�re p�niej uczestnicz� w gangach rozwydrzonych wyrostk�w, demoluj�cych budki telefoniczne, przystanki itp. urz�dzenia publiczne, ograbiaj�cych sklepy itd., - lawinowym gadulstwem oczernia bezmy�lnie bli�niego i wyrz�dza mu krzywd�, - gromadzi wszelkimi sposobami dobra materialne, a obok skrajnej n�dzy przechodzi oboj�tnie, - nie ma poczucia obowi�zku i etyki pracy, a "pracuje" tylko o tyle, o ile musi dla zdobycia koniecznych �rodk�w utrzymania, - my�li tylko o sobie, a wszelkie zjawiska i potrzeby spo�eczne s� mu ca�kowicie oboj�tne, - podlega r�nym na�ogom, stresom i nie czyni nic, by si� od nich wyzwoli�, - zawiera r�ne umowy, obiecuje ich realizacj� w uzgodnionych terminach, kt�rych z regu�y nie dotrzymuje, lekcewa��c partnera i jego oczekiwania, jego plany, zak��caj�c tym samym stosunki mi�dzyludzkie, trac�c - jako cz�owiek nieodpowiedzialny - prawo do zaufania i szacunku ze strony otoczenia itp. Czy� mo�emy uzna� za zdrow� par� ma��e�sk�, gdy jedna strona nie dotrzymuje wierno�ci stronie drugiej mi szuka przyg�d poza domem, przyczyniaj�c si� w ten spos�b do os�abienia wi�zi ma��e�skiej, a nawet, nierzadko, do rozbicia gniazda rodzinnego, co poci�ga za sob� nieuchronnie r�norakie deformacje, deprawacje i dezintegracj� osobowo�ci i to nie tylko ma��onk�w, ale - co gorsza - tak�e ich dzieci? Czy notorycznego ponuraka i mizantropa, kt�ry nie dostrzega w drugim przejaw�w Dobra, �wiat�a i Pi�kna, mo�emy uzna� za cz�owieka zdrowego? A c� powiedzie� o olbrzymiej armii ponurych demon�w w ludzkiej postaci z Hitlerem i Stalinem na czele, demon�w, kt�rzy op�tani przest�pcz� doktryn� w klimacie kultu Wodza z zimn� krwi� torturowali i zabijali dziesi�tki milion�w niewinnych ludzi?! Wielu z nich jeszcze �yje. Powiadam: ponurych demon�w. Czy kto kiedy widzia� pogodny u�miech na twarzy Hitlera, Stalina, Bieruta, na twarzach ich fanatycznych czcicieli? Podejrzliwo��, nieufno��, l�k, nienawi��, ��dza mordu. Zbrodniarz, cz�owiek zdeprawowany, niekiedy - jak �atwo zauwa�y� - wysila si� na sztuczny, konwenansowy, teatralny u�miech, ale na prosty, naturalny, pogodny, z serca p�yn�cy �miech czy u�miech zdoby� si� nie jest w stanie. Nieomylny to znak rozpoznawczy. Na teren tych schorze�, deformacji, przest�pstw i r�norakich odchyle� od powszechnie przyj�tych norm post�powania medycyna nie si�ga. To teren dzia�ania rodziny, szko�y, Ko�cio�a, opieki spo�ecznej, organizacji spo�ecznych, prokuratury, policji. W obliczu tej rzeczywisto�ci, w wyniku d�ugoletnich obserwacji i rozwa�a�, zrodzi�o si� we mnie poczucie nieodpartej konieczno�ci sformu�owania odpowiedzi na pytanie: co rozumiem pod poj�ciem cz�owieka zdrowego? 1. Pr�ba charakterystyki cz�owieka zdrowego Cz�owiek zdrowy to cz�owiek wolny, pe�ny, etycznie nieskazitelny, niezale�nie my�l�cy, wewn�trznie zdyscyplinowany, skoncentrowany, z natury aktywny, pracowity, tw�rczy, ci�gle poszukuj�cy i ch�onny, stale si� dokszta�caj�cy, rozszerzaj�cy swe horyzonty poznawcze, pogodny, z poczuciem humoru, czynnie �yczliwy dla ka�dego, dla wszystkiego co �yje, ofiarny, uspo�eczniony. Jego �ycie wewn�trzne, rzutuj�ce na stosunki mi�dzyludzkie, ozdabia kwiat najrzadszy i najpi�kniejszy - prostota w ca�ym jej dostoje�stwie. Ma poczucie odpowiedzialno�ci za sytuacj� w kraju i w miar� swych mo�liwo�ci stara si� uczestniczy� w jego sprawach, w jego �yciu. Swe zainteresowania, uzdolnienia i pasje realizuje przede wszystkim w pracy zawodowej, z kt�r� si� uto�samia, a kt�ra stanowi manifestacj� jego ambicji tw�rczych. Konflikty wewn�trzne i zewn�trzne, od kt�rych nikt nie jest wolny, �agodzi i rozstrzyga w duchu wyrozumia�o�ci i mi�o�ci cz�owieka. Charakteryzuje go silna wola, odwaga cywilna, panowanie nad sob�, nad s�owem, spok�j, postawa s�u�enia, wyrozumia�o�� i tolerancja w stosunku do inaczej my�l�cych, realny optymizm, umiar w ocenie rzeczywisto�ci, wra�liwo�� na pi�kno, kt�re dostrzega wsz�dzie - w Naturze, w cz�owieku. Czynnie reaguje na wszelkie zjawiska nieprawo�ci i niesprawiedliwo�ci, �wiadom tej prawdy, �e bierno�� i potulno�� w obliczu oczywistego k�amstwa, krzywdy wyrz�dzanej cz�owiekowi lub dobru publicznemu, a tym bardziej w obliczu zbrodni - jest aprobat�, a nawet uczestnictwem w k�amstwie, w krzywdzie, w zbrodni, �e gest Pi�ata jest obrzydliwo�ci� dla cz�owieka zdrowego, etycznie dojrza�ego, maj�cego poczucie godno�ci. Ma okre�lon� wizj� sensu i cel�w �ycia, a p�ug codziennego trudu wi��e ze sw� gwiazd� przewodni�, kt�ra ten trud u�atwia i uszlachetnia. Jest �wiadom swej godno�ci, si�y i mo�liwo�ci oraz swego autonomicznego statusu i niepowtarzalnej indywidualno�ci, kt�ra to �wiadomo�� nie pozwala mu poddawa� si� jakimkolwiek formom manipulacji i zniewolenia, propagandy i dezinformacji, a niezale�ne od niego zagro�enia i trudno�ci potrafi sobie z pogod� wyt�umaczy� og�lnymi, wy�szymi racjami historycznymi, spo�ecznymi, moralnymi. �wiadom swej konstytucji wewn�trznej jako Ja��-Duch troszczy si� o sw� osobowo��, tj. o zdrowie i sprawno�� fizyczn�, o czysto�� uczu�, o prawo�� i sprawno�� intelektu - jako swe narz�dzia, kt�re s� mu poddane. Jest �wiadom starej prawdy, �e o cz�owiecze�stwie przede wszystkim stanowi�: czysto�� i wra�liwo�� moralna, si�a woli i charakteru, odwaga cywilna, m�dro��, dobro�, �yczliwo��. �yje w harmonii z prawami Natury, wolny od jakichkolwiek somatycznych i psychicznych schorze�, deformacji i uzale�nie�, kt�re przejawiaj� si� zwykle jako psychozy, neurozy, na�ogi: alkoholizm, nikotynizm, narkomania, rozpusta, ob�arstwo. Obce mu s� uczucia nienawi�ci, podejrzliwo�ci, pychy. Jest �wiadom prawdy, �e nie ma pokoju, nie ma tw�rczo�ci bez wolno�ci, a wewn�trznego �adu, spokoju i ciszy bez mi�o�ci cz�owieka, kt�re to uczucie stara si� w sobie rozbudza� i obejmowa� nim ca�o�� rzeczywisto�ci. �yje tylko prawd� nawet za cen� cierpie�, a gdy nie mo�e lub nie chce m�wi� prawdy, bo m�wienie prawdy nie zawsze jest wskazane - milczy. W tym te� duchu - jako m�� i ojciec - prowadzi �ycie rodzinne i wychowuje w�asne dzieci. Jako cz�owiek wszechstronnie zdrowy promieniuje sw� energi� na otoczenie i sam� sw� obecno�ci� wp�ywa na� uzdrawiaj�co. Wed�ug prof. Juliana Aleksandrowicza: "Nie jest zdrowy cz�owiek, kt�ry: - sam cierpi�c, �wiadomie wyzwala r�wnie� cierpienia innych, - karci innych za k�amstwa i czyny, kt�re sam pope�nia, - sam syty, oboj�tnie patrzy, jak inny przymiera g�odem, - nienawidzi innego cz�owieka z przyczyn irracjonalnych, jak uprzedzenia narodowe, religijne, rasowe i nie potrafi si� z tej nienawi�ci wyzwoli�, - �wiadom, jak szkodliwe dla zdrowia jest zak��cenie r�wnowagi �rodowiska naturalnego, nie przeciwdzia�a mu w miar� swych mo�liwo�ci (choroba oboj�tno�ci), - nie potrafi obiektywnie oceni� siebie i ma albo zbyt wyg�rowane mniemanie o sobie albo nie docenia swojej warto�ci, - czuje si� upokorzony niedoborami fizycznymi lub psychicznymi i nie ma woli ich wyr�wnania, - nie potrafi odnajdywa� radosnych i pi�knych stron �ycia swojego i innych, a tylko smutek i bezsens istnienia, - boi si� zar�wno wroga rzeczywistego, jak i urojonego, i nie potrafi si� od tego l�ku wyzwoli�, - nie ma wyobra�ni i nie potrafi nakre�li� wizji lepszego �ycia, lepszego jutra, maj�c �wiadomo�� ska�on� zgubnym mitem "Z�otego Cielca". Nie s� zdrowi ani cz�owiek ani spo�ecze�stwo, gdy: - akceptuj� wzory kulturowe podlegaj�ce nieludzkiemu prawu "sprawiedliwo�ci mocniejszego" - nie dostrzegaj�, �e w zgodzie z rytmem �ycia wegetatywnego, tj. narodzin, dojrzewania, starzenia si� i �mierci, wszystkie �ywe istoty s� sobie r�wne, - nie potrafi� rozwi�za� osobistych i mi�dzynarodowych konflikt�w bez krzywdy innych, - z jakichkolwiek powod�w wywy�szaj� si� nad drugimi, - nie wykorzystuj� naturalnych mo�liwo�ci nieustannego dojrzewania duchowego, - nie potrafi� si� zmobilizowa� do wysi�ku koniecznego dla prze�amania samych siebie i tych spo�ecznych stereotyp�w my�lenia i dzia�ania, kt�re powi�kszaj� cierpienia w�asne i innych ludzi, - sens swego �ycia widz� jedynie w posiadaniu jak najwi�kszej ilo�ci d�br konsumpcyjnych bez okre�lenia ich pu�apu, miast d��y� do tego, aby mie� po to, by m�c by� coraz doskonalszym, by odnale�� cel swego istnienia w przyczynieniu si� swym post�powaniem do przetrwania rodzaju ludzkiego (Sumienie ekologiczne s. 42-43). Georges Ohsawa (Japo�czyk, zmar�y przed kilkunastu laty, mistrz leczenia diet� makrobiotyczn�; odnosi� wielkie sukcesy w tej sztuce, kt�r� szerzy� w krajach zachodnich, ��cz�c "filozofi�, medycyn� i kultur� orientaln� z naukami Zachodu", gdzie - w wyniku jego dzia�alno�ci - funkcjonuj� liczne instytucje, fundacje i instytuty szkoleniowo-badawcze, zajmuj�ce si� makrobiotyk�, zdrowym, leczniczym po�ywieniem. Ju� w roku 1977 w USA "istnia�o 10 000 plac�wek handlowych, w kt�rych sprzedawano produkty spo�ywcze pochodz�ce wy��cznie z upraw naturalnych".): "Cz�owiek o dobrym zdrowiu cieszy si� wolno�ci� od gniewu, strachu lub cierpienia oraz jest pogodny i mi�y w ka�dej sytuacji. Im wi�cej przeszk�d i wrog�w spotyka, tym bardziej szcz�liwy, dzielny i pe�en zapa�u si� staje. (...) Je�li nie potrafisz g��boko zaprzyja�ni� si� ze swoj� �on� lub dzie�mi, to jeste� bardzo chory. (...) Ludzie ciesz�cy si� dobrym zdrowiem powinni posiada� umiej�tno�� my�lenia, s�dzenia oraz post�powania w spos�b szybki i jasny" (Makrobiotyka zen s. 40, 41, 44). Takie, naszkicowane wy�ej, poj�cie cz�owieka zdrowego b�dzie stanowi�o punkt odniesienia w dalszych rozwa�aniach. Uzasadnia ono zarazem liczne dygresje, pozornie tylko nie zwi�zane z problematyk� zdrowia. Uzasadnia ono tak�e cytaty, w niekt�rych cz�ciach pracy do�� rozleg�e, dla wykazania wagi omawianego problemu dla zdrowia cz�owieka tym bardziej, �e autor nie jest lekarzem i musi si� odwo�ywa� do uznanych autorytet�w. Mo�na zapyta�: ilu ludzi w Polsce odpowiada tym kryteriom cz�owieka zdrowego? Niewielu. Jeste�my spo�ecze�stwem schorowanym jak nigdy dot�d i nie wida� znak�w, kt�re rokowa�yby popraw� w najbli�szych latach. Odwrotnie - s� podstawy do pesymizmu, je�li idzie o przysz�o��. Tylko jednostki o jasnej �wiadomo�ci higienicznej i silnym charakterze maj� szanse unikn�� wp�yw�w czynnik�w patogennych i zachowa� pe�ni� zdrowia, si�, sprawno��, tj. prowadzi� �ycie bez chor�b. G��wnym zadaniem tej pracy jest rozbudzenie tej �wiadomo�ci u jak najwi�kszej liczby ludzi. Nie jestem lekarzem, ani felczerem, ani znachorem ani bioenergoterapeut�. Z wykszta�cenia polonista, zaw�d: bibliotekarstwo pedagogiczne. Mog� o sobie powiedzie�: laik absolutny w konwencjonalnych naukach medycznych, ale musz� tak�e powiedzie�, �e od m�odo�ci interesuje mnie medycyna praktyczna, a �ci�lej - jej aspekt humanistyczny, cho� w istocie medycyna bez humanizmu, bez mi�o�ci cz�owieka, jest parodi� medycyny. Zjawisko dehumanizacji medycyny nie jest niestety rzadko�ci�. Wi�kszo�� lekarzy, jak si� wydaje, interesuje si� chorob�, a nie cz�owiekiem. Lekarz patrzy na wyniki bada� laboratoryjnych, a nie na twarz i w oczy chorego, pisze recept�, a nie udziela choremu wskaz�wek, jak �y�, by nie chorowa�, by nie u�ywa� lek�w. Szersze, powa�niejsze zainteresowanie sztuk� leczenia zrodzi�o si� we mnie z konieczno�ci w roku 1956, kiedy to musia�em podj�� intensywne poszukiwania ratunku dla zagro�onego �ycia. Wr�ci�em do jogi, kt�rej wiele zawdzi�czam, i rozpocz��em lektur� klasyk�w r�nych system�w leczenia. I dot�d �ledz�, kupuj�, gromadz�, czytam wybrane popularne i popularnonaukowe, a tak�e niekt�re naukowe pozycje z zakresu historii i filozofii medycyny, dietetyki, higieny spo�ecznej, ochrony �rodowiska naturalnego, pracy przychodni, szpitali itp., ale przede wszystkim z zakresu niekonwencjonalnych, naturalnych system�w leczenia i samoleczenia, jak np. joga z pranajam� i medytacj�, g�od�wki lecznicze, chiropraktyka, receptologia zwana te� refleksologi� (jap. shiatsu), radiestezja, zio�olecznictwo, makrobiotyka zen i in. Mo�na by mnie zapyta�, czy ta moja amatorszczyzna medyczna mo�e stanowi� wystarczaj�cy tytu� do zabierania g�osu publicznie na temat zdrowia, leczenia, samoleczenia. Oto moja odpowied�. 1. Zdrowie cz�owieka jest warto�ci� zbyt powa�n� o znaczeniu og�lnospo�ecznym, by�my trosk� o nie mieli powierza� wy��cznie przedstawicielom medycyny oficjalnej, lekarzom, nie zawsze - jak wiemy z potocznej obserwacji - stoj�cym na w�a�ciwym poziomie zawodowym i etycznym, nie zawsze godnym miana uczni�w Hipokratesa. S�u�ba zdrowia jest funkcj� �ycia publicznego, utrzymywana z pracy ca�ego spo�ecze�stwa i ka�dy obywatel ma prawo i obowi�zek �ledzi� i ocenia� jej dzia�alno��. �miem bowiem s�dzi�, �e niefachowiec w sztuce medycznej, ale uwra�liwiony na losy i dobro cz�owieka, bezstronny obserwator, wolny od r�nych uwarunkowa� i stereotyp�w my�lenia lekarskiego, patrz�cy krytycznie, syntetycznie i samodzielnie na dzia�alno�� s�u�by zdrowia z pewnego dystansu, �wiadom hierarchii warto�ci - mo�e �atwiej dostrzec i trafniej oceni� pewne luki, mankamenty i b��dy, a tak�e i zas�ugi tej s�u�by ni� lekarz, zw�aszcza wyznaj�cy tradycyjne, sztywne, zrutynizowane pogl�dy na istot� o tak niesko�czonej z�o�ono�ci i nieograniczonych wr�cz mo�liwo�ciach, jak� jest cz�owiek. Ilu� to dzisiejszych lekarzy zadaje sobie trud podj�cia studium nad filozofi� cz�owieka, jego natur� i konstytucj� psychiczna? Ilu� to lekarzy interesuje si� filozofi� i socjologi� medycyny? A wszak�e lekarz - to wielkie, czcigodne s�owo. 2. Do pisania i m�wienia na temat zdrowia, leczenia i samoleczenia cz�owieka mam jak mi si� wydaje, tytu� szczeg�lny. W pewnym okresie mego �ycia los spowodowa�, �e straci�em zdrowie, a �ci�lej - odebrano mi je w czasie dziewi�cioletniego pobytu w wi�zieniu, o czym ni�ej. Lekarze interni�ci po przeprowadzeniu wszelkich analiz i bada� zgodnie orzekli, �e stan mego zdrowia nie rokuje �adnych nadziei, �e sprawa jest sp�niona, a jeden z nich, kt�remu najbardziej ufa�em, bo zna�em go od wielu lat podczas wsp�lnej pracy w Kuratorium Okr�gu Szkolnego Warszawskiego jako cz�owieka prawego i bardzo mi �yczliwego, wr�cz mi powiedzia�: zbyt dobrze si� znamy, bym mia� przed panem ukrywa�, �e sprawa jest beznadziejna, �e trzeba si� liczy� w ka�dej chwili z mo�liwo�ci� nast�pnego ataku serca bez szans uratowania �ycia (By� to dr Bohdan Rajpert, wizytator higieny szkolnej w Kuratorium Warszawskim, a nast�pnie kierownik ambulatorium w Ministerstwie O�wiaty i Wychowania. Zmar� w roku 1976). Zaleca� spok�j, le�enie, unikanie wszelkiego wysi�ku, przyjmowanie minimalnej ilo�ci p�yn�w i aplikowa� mi r�ne leki na serce, na nerki, na w�trob�, na zaburzenia kr��eniowe, na reumatyzm i artretyzm, zastrzyki glukozy i witamin, kt�re przynosi�y mi dora�n�, kr�tkotrwa�� ulg�, ale nie mia�y wp�ywu na popraw� mego stanu zdrowia i samopoczucia. Ca�y wysi�ek, pa�ski i m�j, skupi� musimy na tym, by stan pa�skiego zdrowia si� nie pogarsza�, bo o ca�kowitym wyleczeniu marzy� ju� nie mo�na - m�wi� mi z ca�� kole�e�sk� szczero�ci� i �yczliwo�ci�. Podobnie lekarz rentgenolog w Sp�dzielni Pracy Rentgenolog�w przy ul. Wary�skiego 9 o�wiadczy� mi, �e rozedma p�uc powoduj�ca zadyszk� jest nieuleczalna i �e zadyszki si� pan nie pozb�dzie, trzeba tak �y�, by si� nie powi�ksza�a. Tak� opini� o rozedmie p�uc wypowiadali i inni lekarze. Jakie� to by�y schorzenia? Badania potwierdzaj�ce na og� opini� lekarzy-wi�ni�w we Wronkach wykazywa�y: Rozdygotany system nerwowy. Serce: silna nerwica, arytmia, rozszerzenie aorty, powi�kszenie lewej komory; nadto na elektrokardiogramie dopisek kulaw� polszczyzn�: "Cechy podejrzane uszkodzenia mi�nia". P�uca: rozedma i towarzysz�ca jej m�cz�ca zadyszka. Zaburzenia kr��eniowe: pod- i nadci�nienie, na przemian, sta�e zawroty g�owy, omdlenia. Jama brzuszna: �o��dek - nie�yt, nerki, w�troba - uszkodzenie niewydolno��. Reumatyzm, artretyzm: znaczne usztywnienie staw�w kolanowych i barkowych. Lumbago, ischias, b�le w krzy�u. Nogi: dolna cz�� goleni i stopy opuchni�te. Przez ca�y okres pobytu w wi�zieniu rozmy�la�em, koncypowa�em (zw�aszcza gdy siedzia�em w izolatce - 17 miesi�cy), dyskutowa�em z kolegami-nauczycielami, planowa�em r�ne prace w dziedzinie reformy o�wiaty i wychowania, nie trac�c przy tym ani na chwil� nadziei odzyskania wolno�ci. Braki i niedostatki programowe, organizacyjne i metodyczne w o�wiacie i wychowaniu dostrzega�em jeszcze przed wojn�. Tote� po opuszczeniu wi�zienia w maju 1956 roku nie mog�em dopu�ci� my�li o rezygnacji z tych plan�w, kt�rymi �y�em, nie mog�em przyj�� do wiadomo�ci orzecze� lekarskich o nieuleczalno�ci i beznadziejno�ci mego stanu zdrowia. Buntowa�em si� wewn�trznie przeciwko tym orzeczeniom jako powierzchownym i jednostronnym. Godzi�y one w moje pogl�dy o mo�liwo�ciach cz�owieka. W nadziei odzyskania zdrowia umacnia� mnie towarzysz niedoli wi�ziennej dr Bruno Fia�kowski, znany w Warszawie irydolog i fitoterapeuta, kt�ry do medycyny oficjalnej mia� stosunek zdecydowanie krytyczny. Du�o te� zawdzi�czam memu przyjacielowi, znanemu zielarzowi, B�a�ejowi W�odarzowi, "mistrzowi ze Z�otok�osu", kt�ry sw� dobroci� i ofiarno�ci�, swymi radami z zakresu wegetarianizmu i zio�olecznictwa budzi� we mnie otuch� i pewno�� powrotu do pe�nego zdrowia, twierdz�c - zgodnie z medycyn� Wschodu - �e nie ma chor�b nieuleczalnych. W�wczas to, w roku 1956, zerwa�em z medycyn� oficjaln�, wszystkie przepisane mi leki znalaz�y si� w koszu i dot�d nie mam do czynienia z lekarzami. Ratunek znalaz�em na innej drodze, na drodze praktykowania jogi, wegetarianizmu i g�od�wek leczniczych. I pocz��em powoli powraca� do zdrowia, a jego pe�ni� odzyska�em w ci�gu kilku lat i wr�ci�em do swej najwi�kszej nami�tno�ci �yciowej - do turystyki wysokog�rskiej, kt�r� w ograniczonych rozmiarach uprawiam dot�d. Przewidywany atak ju� nie nast�pi�, serce i sprawy kr��eniowe wr�ci�y do normy. Znikn�a tak�e rozedma p�uc i zadyszka. W okresie tego 30-lecia mia�y miejsce cztery wyj�tki: 1. W roku 1961 zazi�bienie, gor�czka, zaflegmienie. Lekarz (z ramienia Sp�dzielni Lekarzy Internist�w) orzek�: lekkie zapalenie p�uc i aplikowa� mi niepotrzebnie penicylin�. Nieobecno�� na s�u�bie trwa�a 3 tygodnie. 2. W roku 1970 schodz�c ze szczytu Krywania w czasie deszczu, po�lizn��em si�, uderzy�em kr�gos�upem o wystaj�c� ska��, p�k� kr�g; powr�t do domu w b�lach, lekarz, rentgen, dwa tygodnie le�enia na twardym ��ku. 3. W marcu roku 1986 najniespodziewaniej uleg�em zaka�eniu wirusem p�pa�ca (herpes zoster). Dwa miesi�ce dojmuj�cego b�lu, bo tym charakteryzuje si� ta choroba, kt�rej etiologia nie jest medycynie znana i nie ma na ni� skutecznego leku. Z us�ug s�u�by zdrowia nie korzysta�em. Jedynie lekarz-przyjaciel z w�asnej inicjatywy odwiedza� mnie cz�sto i �ledzi� przebieg choroby. W czasie kryzysu choroby, po kilku bezsennych nocach, przyjmowa�em przez kilka dni pastylki przeciwb�lowe, kt�re umo�liwia�y mi sen. Model �ycia, jaki praktykuj�, w zasadzie wyklucza wszelkie choroby, tote� trudno mi wyt�umaczy� sobie, dlaczego wirus p�pa�ca m�g� zaatakowa� m�j organizm. W lutym i w marcu wypad�o mi kilka dalszych podr�y, w czasie kt�rych nie mog�em odbywa� swych codziennych �wicze� jogi. Mo�e wi�c powsta�a furtka dla z�o�liwego intruza. Nie wiem. 4. W lutym roku 1987 - wizyta u laryngologa. Nie gwoli samochwalstwa, lecz dla wykazania mo�liwo�ci cz�owieka w zakresie samoleczenia naturalnego, uwa�am za w�a�ciwe zanotowa� tu, �e corocznie odbywa�em kilkutygodniowe w�dr�wki w Wysokich Tatrach s�owackich, osi�gaj�c wielokrotnie prawie wszystkie szczyty i prze��cze powy�ej 2 tys. metr�w w tych g�rach. Dwukrotnie, w sierpniu 1974 r. i w lipcu 1976 r. osi�gn��em szczyt Gerlach (2655 m), najwy�szy w Tatrach, nie obj�ty sieci� tras turystycznych z uwagi na gro��ce niebezpiecze�stwo; wej�cie na szczyt Gerlacha wymaga du�ej zaprawy wysokog�rskiej. Pierwszy raz wszed�em z przewodnikiem tatrza�skim, wytrawnym alpinist�, Romanem Twardzikiem z Korviny, kt�ry ubezpiecza� mnie linkami w dwu miejscach: przy pokonywaniu Pr�by Wielickiej (wej�cie kilkana�cie metr�w pionowo) i przy zej�ciu Pr�b� Baty�owieck�(oko�o 70 metr�w pionowo). Drug� wypraw� odby�em bez ubezpieczenia w towarzystwie trojga �odzian: dwu dzielnych kobiet, Haliny Jagie��o i Haliny Tr�bskiej oraz 18-letniego licealisty Aleksandra Iwaszkiewicza. �miem s�dzi�, �e te dwie wyprawy na szczyt Gerlacha s� wystarczaj�cym sprawdzianem mego stanu zdrowia, si�y i sprawno�ci. Trudno sobie wyobrazi� pokonanie takiego trudu z jakimkolwiek mankamentem organicznym, a szczeg�lnie z rozedm� p�uc, z niedow�adem serca czy z zaburzeniami kr��eniowymi. Mamy tu do czynienia z oczywistym zjawiskiem rewitalizacji. Od roku 1982 bracia S�owacy nie puszczaj� turyst�w indywidualnych z Polski (tylko w zorganizowanych grupach pod nadzorem) w obawie, jak s�dzi� nale�y, przed "polsk� kontrrewolucj�". Jestem w posiadaniu czterech zdj�� rentgenologicznych, wykazuj�cych rozedm� p�uc, a tak�e za�wiadczenia Wydzia�u Zdrowia i Opieki Spo�ecznej, ul. Pasteura 10, z dnia 14 stycznia 1970 r. nr 3651, stwierdzaj�cego: "Zesp� Radiofotograficzny zawiadamia, �e w wyniku przeprowadzonych bada� u Obywatela nie stwierdzono zmian w obr�bie klatki piersiowej". Odmedyczni�em gruntownie swoje �ycie, sw�j dom, a przysz�o mi to tym �atwiej, �e �ona moja, nauczycielka, wegetarianka, przez ca�e swoje doros�e �ycie, jak si�ga pami�ci�, tylko 5 razy korzysta�a z porady lekarskiej. Urodzona w roku 1901, a wi�c o rok ode mnie m�odsza, jest zdrowa i sprawna. Przed kilku laty byli�my oboje na szczycie Rys�w (2503 m). Urodzi�a i wychowa�a dwu syn�w. W niekt�rych przychodniach i aptekach warszawskich wyeksponowano tablic� z napisem: "I zdrowi musz� sprawdza� swe ci�nienie". Pewien znany lekarz, docent, w publicznej prelekcji doradza� s�uchaczom, by w swych �azienkach instalowali wagi osobowe. Czy nie jest to szkodliwa patogenna lekkomy�lno�� pomieszana z nadgorliwo�ci�? Wprowadza zdrowego cz�owieka w stan niepewno�ci i niepokoju, rodzi sk�onno�ci do urojonych schorze�, do hipochondrii. Wyeksponowa�bym inny apel: Unikajcie lek�w chemicznych. Korzystajcie z dobrodziejstw Matki-Natury. Fakt odzyskania zdrowia bez pomocy medycyny, a tak�e p�yn�ce z tego do�wiadczenia moje g��bokie przekonanie, �e choroba, nawet w starszym wieku, nie musi towarzyszy� cz�owiekowi, nakazuje mi nieodparcie wskazywa� ludziom nie�wiadomym, schorowanym, cierpi�cym i umieraj�cym przedwcze�nie prost� drog� zdrowia, zgodn� z prawami Natury, bez uciekania si� przy najmniejszej dolegliwo�ci do pomocy lekarza alopaty, kt�ry lecz�c �rodkami chemicznymi jedn� chorob�, cz�sto wywo�uje inn�, ci�sz�. Jest to przede wszystkim, jak si� wydaje, przejaw zaniku naturalnego instynktu zdrowia, a tak�e niedocenianie w�asnych mo�liwo�ci. I nie wida� szerszego dzia�ania czynnik�w urz�dowych, odpowiedzialnych za stan zdrowotno�ci spo�ecznej, w kierunku rozbudzania tej �wiadomo�ci. Choroby jatrogenne szerz� si� coraz bardziej, co nie �wiadczy chlubnie o naszej s�u�bie zdrowia. Oto drugi pow�d do zabierania g�osu - poczucie obowi�zku g�oszenia prawdy o cz�owieku i jego mo�liwo�ciach �ycia bez chor�b. Ta zasadniczo krytyczna moja postawa wobec s�u�by zdrowia, a tak�e moja wiara w samolecznicze w�asno�ci organizmu cz�owieka �yj�cego zgodnie z prawami Natury, dotyczy g��wnie tych nagminnych chor�b, tych przypadk�w, w kt�rych interwencja lekarza nie jest konieczna, a nawet niekiedy szkodliwa. Istniej� przecie� r�ne powa�ne choroby o trudnej do ustalenia etiologii, wymagaj�ce bada� i zabieg�w specjalistycznych z udzia�em ca�ej naukowej aparatury medycznej; s� choroby wymagaj�ce zastosowania kuracji uderzeniowej z pomoc� wszelkich �rodk�w i metod dla ratowania cz�owieka. S� to wszak, jak �miem s�dzi�, przypadki stosunkowo rzadkie. Wi�kszo�� chor�b ma swe �r�d�o w niew�a�ciwym trybie �ycia, lekcewa��cym dobroczynne dzia�anie praw Natury, a g��wnie w niew�a�ciwej, szkodliwej diecie. One to g��wnie oraz naturalne metody ich przezwyci�enia i eliminacji s� przedmiotem tej pracy.3. I wreszcie pow�d trzeci. Odzyskanie tak wielkiego skarbu, jakim jest zdrowie, tylko cz�ciowo zawdzi�czam w�asnym wysi�kom. Czerpa�em pe�n� gar�ci� z dorobku my�li i do�wiadcze� r�nych wielkich umys��w przesz�o�ci, z r�nych prac znakomitych autor�w dawnych i wsp�czesnych o szerokim spojrzeniu na cz�owieka i jego dol�, toruj�cych drog� nowej medycynie, medycynie przysz�o�ci. Trudno mi tu nie wymieni� (w porz�dku chronologicznym) z uczuciem czci, ho�du i wdzi�czno�ci takich postaci, jak: Pitagoras, Hipokrates, Platon, Galen, Epiktet. Awicenna, Paracelsus, Erazm z Rotterdamu, Hufeland, Aleksis Carrel, Apolinary Tarnawski, Antoni K�pi�ski, W�adys�aw Szenajch, W�adys�aw Biega�ski, W�adys�aw Szumowski, Marian Zdziechowski, W�odzimierz Badmajeff, Wincenty Lutos�awski, Dag Hammarskjold, ks. Wac�aw Majewski, Ludwik Hirszfeld, Albert Schweitzer, Julian Aleksandrowicz, Antoni Horst, Kinga Wi�niewska-Roszkowska. Oni to - a tak�e tacy mistrzowie m�dro�ci wschodniej, jak: Budda, Gandhi, Nehru, Aurobindo, Tagore, Ramakrishna, Wiwekananda, Siwananda, Sri Ramana Maharishi, Radhakrishnan, Rama Czaraka (Atkinson), Krishnamurti - umacniali moj� wiar� w cz�owieka i jego wielko��, w cz�owieka jako istot� bosk� o nieograniczonych mo�liwo�ciach i wskazywali mi drog� �ycia bez chor�b. Oni te� otworzyli mi oczy na medycyn� oficjaln�, na jej zas�ugi i sukcesy, ale te� na jej zacofanie, nieudolno�ci i b��dy. By�y to swoiste, amatorskie, samorzutne studia filozoficzno-medyczne, prowadzone z uporem w trosce o �ycie i zdrowie, niejako "po drodze", ukazywa�y mi nowe horyzonty, nowe mo�liwo�ci pracy i umacnia�y we mnie nadziej� odzyskania pe�nego zdrowia i normalnego statusu spo�ecznego. Mimo wymienionych wy�ej tytu��w do zabierania g�osu i nieodpartego poczucia obowi�zku s�u�enia ludziom nie�wiadomym nie mog� ukry� pewnego niepokoju i obaw, �e ingeruj�c jak intruz sw� medyczn� amatorszczyzn� w dziedzin� r�wnie star�, jak szacown�, ozdobion� d�ugim szeregiem wielkich, czcigodnych postaci, wchodz� w rol� owego przys�owiowego s�onia w porcelanie, a zarazem mentora w stosunku do znacznej cz�ci stanu lekarskiego. Przekonanie o potrzebie dzielenia si� swym do�wiadczeniem pog��bia jeszcze okoliczno��, �e pierwsze wydanie tej pracy w nak�adzie 16 tysi�cy egzemplarzy szybko si� rozesz�o, a wywo�a�o taki rezonans ze strony Czytelnik�w, �e sk�oni�o mnie to do opracowania nowej jej wersji rozszerzonej i wzbogaconej nowymi materia�ami. �wiadom swej medycznej niekompetencji, ko�cz� te wst�pne informacje s�owami Juliana Ursyna Niemcewicza: Umys�y nieuprzedzone niechaj mnie s�dz�, przez wzgl�d na dobre ch�ci niech nieudolno�ci przebacz�. ("Powr�t pos�a" - z przemowy do czytelnika). Poczuwam si� do mi�ego obowi�zku wyra�enia serdecznej wdzi�czno�ci czcigodnym recenzentom tej pracy: Panu Profesorowi Mieczys�awowi Cenie oraz panu Docentowi Janowi Dobrowolskiemu, a tak�e Pani Redaktor Janinie Ratajczak za wnikliw� lektur� i cenne uwagi krytyczne, kt�re w sumie przyczyni�y si� do usuni�cia r�nych mankament�w i wzbogaci�y ca�o�� ksi��ki. 2. Jak straci�em zdrowie Urodzony i wychowany w sielskich warunkach Kielecczyzny w pobli�u rozleg�ych las�w, w kt�rych do 13 roku �ycia od wczesnej wiosny do p�nej jesieni sp�dza�em wi�kszo�� dnia, do 47 roku �ycia by�em cz�owiekiem ca�kowicie zdrowym. Dopiero w wi�zieniu, w kt�rym przebywa�em w latach 1947-1956 z wyrokiem do�ywotnim, straci�em zdrowie. Siedzia�em 9 lat i 5 dni: 7 dni w piwnicy Ministerstwa Bezpiecze�stwa Publicznego przy ul. Koszykowej 6 w �a�osnych warunkach higienicznych (zawszenie), rok i pi�� miesi�cy w wi�zieniu na Mokotowie, reszt� w Wi�zieniu Karnym we Wronkach, w tym 17 miesi�cy w izolatce. Kwalifikacja przest�pstwa - szpiegostwo, oparta na przepisach Dekretu Krajowej Rady Narodowej z dnia 13 czerwca 1946 r. (Dz. Ust. nr 30, poz. 192). (Na podstawie tego dekretu wiele tysi�cy ludzi skazano na wi�zienie, wiele tysi�cy stracono. Potoczna �wiadomo�� prawna, elementarne poczucie sprawiedliwo�ci rodz� w�tpliwo��, czy ten stalinowski dekret Krajowej Rady Narodowej mo�e by� uznany za obowi�zuj�ce w Polsce prawo. Prezydentem KRN by� Boles�aw Bierut.) By� to g�o�ny pokazowy proces grupy AK-owc�w, obejmuj�cy 8 os�b z Witoldem Pileckim jako g��wnym oskar�onym.(Rotmistrz Witold Pilecki we wrze�niu 1940 r. z inspiracji w�adz wojskowych poszed� do O�wi�cimia - odda� si� z w�asnej woli Niemcom w �apance ulicznej w Warszawie na �oliborzu - by tam stworzy� organizacj� bojow� oficer�w-wi�ni�w, kt�ra mia�a dzia�a� od wewn�trz i u�atwi� planowane rozbicie obozu dla uwolnienia wi�zionych. W kwietniu 1943 r. uciek� z obozu i zameldowa� w�adzom wojskowym o wykonaniu zadania. Nowy komendant AK koncepcji tej nie podzieli� jako zbyt ryzykownej i kosztownej. W powstaniu warszawskim Pilecki dowodzi� kompani� w zgrupowaniu "Chrobry". Skazany na kar� �mierci zosta� stracony w maju 1948 r. Ca�a jego fantastyczna epopeja o�wi�cimska jest opisana w licznych publikacjach zar�wno w kraju, jak i na emigracji; na wyr�nienie zas�uguje tu wyczerpuj�ca dokumentalna praca J�zefa Garli�skiego O�wi�cim walcz�cy, Londyn 1974, dost�pna w Bibliotece Narodowej.) Pozosta�ymi oskar�onymi byli: Maria Szel�gowska, Tadeusz P�u�a�ski, Witold R�ycki, Maksymilian Kaucki, Ryszard Jamont-Krzywicki, Jan Nowakowski. (W dniu 1 pa�dziernika 1990 r. Najwy�szy S�d Wojskowy wyda� wyrok uniewinniaj�cy wszystkich oskar�onych.) Proces odby� si� w marcu 1948 r., opisany w prasie z licznymi zdj�ciami jako proces "szajki szpiegowskiej". Nigdy w moim �yciu nie zajmowa�em si� szpiegostwem i nikomu nie pomaga�em w tym procederze. Ca�e moje �ycie, �wiat moich zainteresowa� dziel� od tego rodzaju funkcji odleg�o�ci astronomiczne. O ile mi wiadomo, nikt z ca�ej grupy nie zajmowa� si� szpiegostwem stricto sensu. S� to w istocie ponure igraszki semantyki, znamienne dla owych czas�w, Ten ludob�jczy okres (1944-19n6), gruntownie zak�amany, czeka na ujawnienie ca�ej prawdy. Dopiero �ona po wyj�ciu z wi�zienia w Fordonie w roku 1953, (�ona moja odsiedzia�a 6 lat za to, �e by�a ��czniczk� AK oraz �on� "zdrajcy narodu i pa�stwa polskiego" - z przem�wienia prokuratora) przy pomocy syna, po d�ugich staraniach doprowadzi�a do procesu rewizyjnego na kt�rym zmieniono mi szpiegostwo" na "pomoc w szpiegostwie", a "pomoc" ta polega�a na tym, �e Witold Pilecki mieszka� u mnie przez kr�tki czas. W rezultacie obni�ono mi wyrok do 8 lat, a by�o to po �mierci Stalina i Bieruta, gdy nowe wiatry historii wy�oni�y nowe si�y polityczne z wi�zionym dot�d W�adys�awem Gomu�k� na czele, reprezentuj�ce "socjalizm z ludzk� twarz�". W kraju zasz�y du�e zmiany w wyniku VIII plenum PZPR pod przewodnictwem W�adys�awa Gomu�ki, ujawniono daleko id�c� samowol� w�adz bezpiecze�stwa i podporz�dkowanego im s�downictwa, a zw�aszcza nieludzkie metody wymuszania zezna� pod w�adz� s�awnego pu�kownika R�a�skiego, kt�remu wytoczono proces i kt�rego skazano na 15 lat wi�zienia. Skazano tak�e wielu innych funkcjonariuszy bezpiecze�stwa i wi�ziennictwa. W prasie owych czas�w �atwo znale�� sprawozdania z proces�w politycznych z informacj�: "Oskar�ony przyzna� si� do winy". Wszyscy przyznawali si� do niepope�nionych win. To w �ledztwie. A na procesie wymuszonych zezna� nikt nie odwo�ywa� wiedz�c, �e gdyby to uczyni� - nast�pnej serii tortur m�g�by nie wytrzyma�... Bardzo niech�tnie wspominam ten okres grozy i ob��dnego poniewierania cz�owiekiem, zwany eufemicznie okresem "b��d�w i wypacze�" lub okresem "kultu jednostki". By� to okres masowego ludob�jstwa, okres planowego niszczenia inteligencji polskiej, �wiadomego �ywio�u polskiego. My�l� jednak, �e powinienem przytoczy� fragment obrad VIII plenum PZPR, kt�re uchyli�y r�bka rzeczywisto�ci wi�ziennej. Plenum odby�o si� w dniach 19-21 pa�dziernika 1956 r. Towarzysz Leon Wudzki: ...ludzi �apano na ulicach i wypuszczano po 7 dniach niezdolnych do �ycia. Ludzi tych trzeba by�o odwozi�, do Tworek. Ludzie chronili si� do Tworek, �eby nie dosta� si� do UB. Udawali wariat�w. Ludzie w pop�ochu, w panice, nawet ludzie porz�dni uciekali za granic�, �eby tylko unikn�� naszego systemu. (...) Towarzysz Berman t�umaczy si� brakiem kolegialno�ci niewiedz�, niedostatecznym nadzorem. Towarzysz Berman nale�a� do Komisji Biura Politycznego do spraw Bezpiecze�stwa i tow. Berman, nie wiedzia� nic, co si� tam dzia�o. Ca�e miasto wiedzia�o, �e ludzi morduj�, ca�e miasto wiedzia�o, �e s� karce, w kt�rych ludzie po trzy tygodnie stoj� w ekskrementach po kostki, ca�e miasto wiedzia�o, �e R�a�ski zdziera ludziom paznokcie osobi�cie z r�k, ca�e miasto wiedzia�o, �e oblewa si� ludzi zimn� wod� i stawia na mrozie, tow. Berman, cz�onek komisji do spraw bezpiecze�stwa - nie wiedzia�. ("Nowe Drogi" 1956, nr 10, s. 60-61). Trzeba doda�, �e w okresie zimowym wi�zie� nago przebywa� w takim karcu, pod schodami, gdzie nie m�g� sta�, lecz tylko kl�cza� lub siedzia� na zlodowacia�ych ekskrementach. Jak wspomnia�em, wielu funkcjonariuszy bezpiecze�stwa i wi�ziennictwa os�dzono i ukarano wi�zieniem, ale - rzecz znamienna - g��wnych sprawc�w tego stanu rzeczy - Stanis�awa Radkiewicza, ministra bezpiecze�stwa publicznego oraz Jakuba Bermana r�ka sprawiedliwo�ci nie dotkn�a. Byli ponad prawem. Trzeba tak�e powiedzie�, �e w�adz� naczeln� nad ca�� s�u�b� bezpiecze�stwa i wi�ziennictwa by� NKWD, kt�ry w poszczeg�lnych sprawach okre�la� wyroki na wi�ni�w dla marionetkowych s�d�w. By�y to czasy planowego t�pienia AK jako organizacji wrogiej ludowi ("zaplute kar�y reakcji" itp. epitety), pos�dzanej nawet, i to przez wysoko postawione osoby, jak np. "tow. Wies�aw" (W�adys�aw Gomu�ka) o wsp�prac� z Niemcami. W "�yciu Warszawy" z dnia 16 grudnia 1944 roku czytamy: Wst�pienie do AK to przej�cie na stron� niemieck�. Tote� dzielnie, patriotycznie i internacjonalistycznie, a bardzo skutecznie przy pomocy NKWD t�piono "bandy zbrojnego podziemia", to jest "bandy le�ne AK" i "bandy le�ne BCh". Czynili to ludzie, kt�rzy dzi� jeszcze funkcjonuj� na wysokich stanowiskach pa�stwowych i partyjnych. W jednotomowej Encyklopedii Popularnej PWN pod has�em "Jaruzelski Wojciech" czytamy: 1945-1947 uczestniczy� w walkach z bandami zbrojnego podziemia. Nie by�o to "zbrojne podziemie", lecz zbrojny op�r wolnego narodu przed now� rzeczywisto�ci�, kt�ra w tym czasie nosi�a cechy nowej okupacji: przepe�nione wi�zienia, zakaz posiadania radioodbiornik�w, �cis�a cenzura prewencyjna itp. Godzi si� tu chyba tytu�em przyk�adu przytoczy� wypowied� genera�a brygady, zast�pcy dow�dcy I Armii Wojska Polskiego, p�niejszego d�ugoletniego premiera, Piotra Jaroszewicza, fa�szuj�c� fakty historyczne, zamieszczon� w formie przedmowy w ksi��ce Henryka Baczki: Osiem, dni na lewym brzegu (Warszawa 15-22 IX 1944), wyd. 2, wydawn. "Prasa Wojskowa", nak�ad 10 tys. egz.: Plan powstania zosta� uzgodniony z wywiadem hitlerowskim. Pertraktowali z nim konkretnie w tej sprawie przedstawiciele Komendy G��wnej AK, korzystaj�c z kontaktu, kt�ry z gestapo i wywiadem niemieckim stale utrzymywa� B�r-Komorowski i jego otoczenie. Hitlerowcy, licz�c si� w obliczu ofensywy radzieckiej z mo�liwo�ci� ewakuacji Warszawy, zgodzili si� na oddanie miasta w r�ce swoich reakcyjnych kontrahent�w, uzyskuj�c w zamian za to zobowi�zanie nieatakowania wojsk niemieckich i umo�liwienie im wyj�cia z Warszawy. Polscy reakcjoni�ci lojalnie wype�nili swe zobowi�zania wobec hitlerowc�w.(...) Wiemy, �e od pierwszych niemal dni powstania B�r-Komorowski prowadzi� pertraktacje z hitlerowcami, w�wczas gdy krwawi�a ludno�� Warszawy, na �mier� dziesi�tk�w i setek tysi�cy ludzi - maj�c przy tym dla siebie zapewniony gestapowski glejt bezpiecze�stwa - aby wykorzysta� m�k�, krew i �zy stolicy dla prowokacji przeciwko Zwi�zkowi Radzieckiemu i polskiemu Rz�dowi Ludowemu. Potwierdzaj� to dziesi�tki fakt�w, potwierdzaj� to przede wszystkim fakty odmawiania ze strony Komendy G��wnej AK wszelkiej wsp�pracy z nadci�gaj�c� ze wschodu Armi� Radzieck� i I Armi� Wojska Polskiego. (...) Na drugim brzegu Wis�y toczy�a beznadziejn� walk� sprzedana przez reakcyjnych wodzirej�w Warszawa. Wszelkie pr�by nawi�zania kontaktu z reakcyjnym dow�dztwem AK w Warszawie zawodz�. Oszczerstwo tak ci�kie w pa�stwie demokratycznym znalaz�oby sw�j epilog na sali s�dowej, ale w Polsce Ludowej, gdzie partia jest wszystkim: i sejmem, i rz�dem, i s�dem, nie jest to mo�liwe. (Mamy jednak, na szcz�cie, wy�sz�, najwy�sz� instancj� wymiaru sprawiedliwo�ci - Pani� Histori�, kt�ra os�dzi�a ju� towarzysza genera�a do spraw politycznych i wymierzy�a mu ci�k� kar�: zaliczy�a go do kategorii k�amc�w i szkodnik�w, pozbawi�a go prawa do szacunku. Co za biedny cz�owiek. Rzecz zastanawiaj�ca: za�lepienie doktrynalne (arcytemat dla socjopsychopatologa, dla psychiatry), po��czone z prymitywnym k�amstwem, osi�gn�o tu chyba sw�j szczyt. Towarzysz genera� uzna� widocznie, �e: 1) Polacy w ci�gu tych 3-4 lat ca�kowicie utracili pami�� i nie wiedz�, kto si� przyja�ni� i wsp�pracowa� z Niemcami hitlerowskimi, kto je wydatnie wspomaga� rozleg�ymi dostawami r�nych d�br, tak�e o charakterze strategicznym, kto zawar� z nimi 28 wrze�nia 1939 r, traktat o przyja�ni i granicy (tj. o czwartym "ostatecznym" rozbiorze Polski), a tak�e tajny uk�ad o wsp�dzia�aniu w zakresie t�pienia wszelkiego �ywio�u polskiego, co znalaz�o sw�j wyraz po jednej stronie m.in. w Katyniu, a po drugiej m.in. w O�wi�cimiu; 2) Polacy - po wymordowaniu w czasie wojny setek tysi�cy inteligent�w - stanowi� bezmy�ln� mas� robotnik�w i ch�op�w, kt�ra podobnie jak "ludzie radzieccy" przyjmie wszystko, co jej w�adza do wierzenia poda; 3) AK nie jest organizacj� masow�, w kt�rej robotnicy i ch�opi, zw�aszcza w przemys�owych i rolniczych rejonach kraju, stanowili du�� wi�kszo��, lecz organizacj� obszarnik�w, bogaczy i wyzyskiwaczy. W g�owie si� nie mie�ci, �e taki cz�owiek m�g� przez dziesi�ciolecia zajmowa� najwy�sze stanowiska w pa�stwie. Co to za pa�stwo? Dzi� tow. Jaroszewicz, acz dla pozoru usuni�ty z partii, "spo�ywa" wysok� dygnitarsk� emerytur� jako zas�u�ony dla partii i �yje w luksusowych warunkach, podobnie jak jego szef Edward Gierek, kt�ry g�osz�c mit o jedno�ci moralno-patriotycznej narodu, o dynamicznym rozwoju gospodarczym, pogr��y� Polsk� w d�ugach i spowodowa� g��boki, beznadziejny kryzys ekonomiczny i spo�eczny.) Uczestnicz�c wraz z kolegami AK-owcami w roku 1945 w pochodzie majowym, dostrzeg�em wielki transparent z napisem: "�mier� bandytom AK". Jako "bandyci" opu�cili�my natychmiast poch�d i przypomnieli�my sobie, �e Niemcy AK-owc�w tak�e nazywali bandytami. Na czele tego pochodu szed� Boles�aw Bierut. W systemie komunistycznym nie ma przeciwnik�w politycznych. S� tylko wrogowie i bandyci. W takim to klimacie odbywa�y si� w�wczas liczne procesy AK-owc�w. M�cz�ce �ledztwo w atmasferze grozy, proces publiczny (pokazowy) "szajki szpiegowskiej", ci�kie warunki i surowy rygor wi�zienny, nader ubogie wy�ywienie, brak drukowanego s�owa, metody "wychowawcze" w traktowaniu wi�ni�w, dzia�alno�� NKWD i oficer�w "specjalnych" (si