2358

Szczegóły
Tytuł 2358
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2358 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2358 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2358 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Margit Sandemo Saga o czarnoksi�niku tom 2 Blask twoich oczu (Prze�o�y�a Iwona Zimnicka) Ksi�gi z�ych mocy Przyczyna wszystkich dziwnych i przera�aj�cych wypadk�w, przez jakie musia�a przej�� pewna m�oda dziewczyna z zachodniego wybrze�a Norwegii na prze�omie siedemnastego i osiemnastego wieku, zawiera si� w trzech ksi�gach z�a, dobrze znanych z najbardziej mrocznego rozdzia�u w historii Islandii. Ksi�gi pochodz� z czas�w, gdy w Szkole �aci�skiej w Holar, na p�nocy Islandii, rz�dzi� z�y biskup Gottskalk, czyli z okresu pomi�dzy latami 1498 a 1520. Biskup uprawia� prastar� i ju� wtedy surowo zakazan� czarn� magi�; Gottskalk Z�y nauczy� si� wiele o magii w os�awionej Czarnej Szkole na Sorbonie. Szko�a �aci�ska w Holar by�a za panowania Gottskalka tak niebezpieczna, �e macki z�a rozci�ga�y si� stamt�d zar�wno w czasie, jak i w przestrzeni; ��dza posiadania owych trzech ksi�g o piekielnej sztuce rozpala�a si� w ka�dym, kto o nich us�ysza�. Ani jedna dusza nie pozosta�a wobec nich oboj�tna. Zreszt�... A� do naszych dni przetrwa�a ich ponura, budz�ca l�k s�awa. Rozdzia� 1 Tiril obudzi�o �wiat�o. Zaraz te� nap�yn�y inne wra�enia: sk�d� dobiega�o szczekanie Nera, spod plec�w ci�gn�o ch�odem i wilgoci�, o burt� �odzi pluska�y fale. S�ycha� r�wnie� by�o g�os niepodobny do �adnego innego. Brzmia� jak syrena przeciwmgielna i miota� siarczyste przekle�stwa. Tiril zach�ysn�a si� ze strachu i w jednej chwili oprzytomnia�a. - Do kro�set, zostaw w spokoju moje mewy, przekl�ty kundlu, bo jak nie, to ci� wykastruj� i �adna suka nigdy wi�cej nie nadstawi ci ty�ka! Tiril unios�a zesztywnia�e cia�o. Siedzia�a w wodzie, s�cz�cej si� przez szpary w�skiej �odzi wios�owej. Musia�a przymkn�� oczy, o�lepiona porannym �wiat�em. Nad horyzontem, skryta za delikatn� mgie�k�, wznosi�a si� bia�a tarcza s�o�ca. Tafla przyjaznego morza by�a g�adka jak lustro, tylko przy brzegu dostojne fale przelewa�y si� po kamieniach. G�os, kt�ry zdo�a�by zbudzi� umar�ego, znowu si� rozleg�: - Do stu piorun�w, a c� my tu mamy! Zamknij pysk, ty �ajdaku! Cz�owiek w og�le nie mo�e doj�� do s�owa! Nie, nie by�o niebezpiecze�stwa, �e Nero zdo�a zag�uszy� t� tr�b� jerycho�sk�. - Co to za panieneczka przybi�a do mojej zapomnianej przez Boga wyspy? Z ra��cego �wiat�a s�o�ca przed oczami Tiril wy�oni�a si� jaka� posta�. Kobieta, kt�ra zatrzyma�a si� przy �odzi. Ale c� to by�a za kobieta! Ko�ysa�a si� na nogach jak t�usta kaczka, wielka niczym wierzeje stodo�y, ubrana w str�j rybacki, w m�skie spodnie. Bi� od niej ostry zapach ryb. Twarz i d�onie posinia�y jej od wichru i ch�odu, pod zydwestk� k��bi�y si� spl�tane br�zowe w�osy. Ma�e, �widruj�ce oczka obserwowa�y Tiril. Spogl�da�y surowo, z dystansem, lecz nie bez �yczliwo�ci. - Co, do stu piorun�w, panna tu robi? Mo�e panna zab��dzi�a? - Ja... nie... nie wiem - wyj�ka�a Tiril i wyczo�ga�a si� z �odzi, kt�ra utkn�a mi�dzy dwoma kamieniami na niego�cinnej pla�y. - Nie, w�a�ciwie nie, bo przecie� p�yn�am bez celu. Czy to jest Askoy? - Nie, dziewczyno, widocznie �le sterowa�a�. To moja w�asna wysepka na morskiej otch�ani. Us�ysza�am psa i oczywi�cie musia�am sprawdzi�, co to ma znaczy�. Nie mog�am poj��, co tutaj mo�e robi� pies. Doprawdy, mia�a panna szcz�cie, �e przybi�a tu do brzegu, inaczej wyruszy�aby prosto do piek�a. To znaczy na pe�ne morze. - Ojej! - przestraszy�a si� Tiril. - Rzeczywi�cie by�o tak ciemno i mgli�cie, wios�owa�am ca�� noc. Czuj� to w r�kach. - Rany boskie, d�onie zdarte do krwi! Wida� panna nie przywyk�a do morza. P�jdzie panna ze mn� do domu, taka panna przemoczona i zmarzni�ta. Niedobrze jest siedzie� z ty�kiem w wodzie. �adnego panna ma psa, tylko tak cholernie goni mewy! - Uwa�a, �e si� dobrze sprawuje, bo przegania drozdy z mojego ogr�dka - nieco bezradnie u�miechn�a si� Tiril. Zawo�a�a Nera, kt�ry w�a�nie zatrzyma� si� przy brzegu. Wydawa�o mu si�, �e znalaz� w wodzie co� naprawd� okropnego, i zapalczywie atakowa� sprytne fale. - Tak, Nero to dobry pies - powiedzia�a ciep�o. - Mam tylko jego. - Ach, tak? - Pot�na kobieta popatrzy�a na Tiril spod krzaczastych brwi, lecz nie doczeka�a si� odpowiedzi. - Porozmawiamy o tym p�niej - mrukn�a. Podnios�a ��dk� Tiril i jednym ruchem wyci�gn�a j� niczym pi�rko daleko na brzeg. Potem zacz�a i��, ko�ysz�c biodrami i machaj�c r�kami. Dziewczyna ruszy�a za ni�. W zacisznym miejscu za ska�ami sta�a niedu�a chata. Wygl�da�a, jakby skuli�a si� w sobie. - Niech si� panna nie spodziewa �adnych wyg�d - zagrzmia�a kobieta. - Cho� pewnie przywyk�a do wytworniejszych miejsc. - R�nie z tym bywa�o - u�miechn�a si� Tiril leciutko. - Ostatnio mieszka�am w chacie takiej jak ta i czu�am si� �wietnie. - To ci dopiero! Ale panna jest przecie� z dobrej rodziny! - Nie znosz� tego okre�lenia. Mam wielu przyjaci� wywodz�cych si� z ubo�szych warstw spo�ecze�stwa. Najwa�niejsza jest szlachetno�� serca. - Hm - chrz�kn�a kobieta. Mo�na to by�o zrozumie� na wiele sposob�w. Nagle wrzasn�a: - Przekl�te mewy, trzymajcie si� z dala od moich suszonych ryb! Nero potraktowa� jej okrzyk jako komend� "pilnuj domu", kt�rej nauczy� si� od Tiril, i pop�dzi� za krzycz�cymi ptakami. Wzlecia�y w powietrze, czyni�c niesamowit� wrzaw�. Kobieta patrzy�a teraz na du�ego czarnego psa z wi�ksz� �yczliwo�ci�. Dotar�y ju� prawie do samego domu. By�a to stara n�dzna chatynka, tu i �wdzie podparta wy�owionymi z morza deskami. - Wybra�a si� panna wczoraj na niedzieln� przeja�d�k�? -Nie - odpar�a Tiril. - Ucieka�am przed lud�mi, kt�rzy chcieli wyrz�dzi� mi krzywd�. - Ach, tak! Tutaj nikt nie przyjdzie, mo�e si� panna czu� bezpieczna. -Wspaniale. A w og�le to mam na imi� Tiril i sko�czy�am dopiero szesna�cie lat. Prosz�, m�w mi ty, nie jestem w niczym lepsza. - No, no, o tym sama zdecyduj�. Takie stroje nie nale�� na tym szkierze do codzienno�ci! Ale dobrze, ja jestem Ester i panienka te� mo�e m�wi� mi po imieniu. Nie przywyk�am do ugrzecznionych form. - Dzi�kuj�! Mieszkasz tutaj sama? Sama jedna na ca�ej wyspie? Ester wybuchn�a �miechem, kt�ry zabrzmia� jak skrzeczenie sroki. - Tak, tak, sama na ca�ej tej wielkiej wyspie! Odwr�ci�a si� do Tiril. - Nie zosta�aby� ze dwa dni? Mog�aby� mi pom�c w po�owach. Cholernie trudno samemu radzi� sobie z wios�ami, �aglem i sprz�tem rybackim jednocze�nie. - Bardzo mi to odpowiada, dlatego serdecznie dzi�kuj� za propozycj�. Musz� si� przez jaki� czas ukrywa�. - I ty tak�e - mrukn�a Ester pod nosem. Tiril nie by�a pewna, czy dobrze us�ysza�a. Ester nagle zacz�a si� spieszy�. - Musz� troch� ogarn��. - Ale� to nie ma �adnego znacze... - Owszem, dla mnie ma. Zdumiewaj�co szybko jak na sw� oci�a�� sylwetk� kobieta zbieg�a w d� i znikn�a w chacie. Tiril �wiadomie zwolni�a kroku. Rozumia�a dum� Ester, kt�ra nie chcia�a, by kto� ogl�da� jej ba�agan. Zdawa�a sobie te� spraw�, jak �atwo zapu�ci� dom, kiedy mieszka si� w takiej izolacji. Nikt przecie� tu nie przychodzi�. - Gotowe! - zagrzmia�o wreszcie od drzwi. Tiril, przest�piwszy pr�g, zacz�a si� zastanawia�, jak te� musia�o wygl�da� to wn�trze, zanim Ester uzna�a, �e jest posprz�tane. Wi�kszego bowiem rozgardiaszu nigdy jeszcze nie widzia�a. �widruj�cy w nosie nieprzyjemny zapach by� tylko bagatelk�. Co takiego Ester musia�a schowa�? Prawdopodobnie bardzo nie�wie�� bielizn�. Chocia� czy ta kobieta u�ywa�a czego� tak eleganckiego jak bielizna? Tiril mia�a co do tego w�tpliwo�ci. - Czy nie doskwiera ci samotno��? - Nie, dobrze mi tutaj. - Ale jak udaje ci si� prze�y�? Sk�d bierzesz, na przyk�ad, mleko? Nie hodujesz przecie� zwierz�t. - No tak, mewy nie daj� si� wydoi� - zarechota�a Ester, a� Tiril o ma�o w uszach nie pop�ka�y b�benki. - �owi� ryby. I dostaj� za nie mleko od s�siada. On ma gospodarstwo. �ywi� si� te� jajami morskich ptak�w, kiedy przychodzi na nie pora. - A chleb? Masz jakie� pole, na kt�rym uprawiasz zbo�e? - Nie, nie mam. Modlitwa nie na wiele si� zda, gdy si� sieje na kamiennym gruncie. A ziarna z tego ma�ego skrawka ziemi poro�ni�tego nadmorskimi ostami nie starczy�oby na wi�cej ni� na jeden bochenek, w og�le wi�c nie zawracam tym sobie g�owy. S�siad daje mi chleb. Usi�d� tutaj, zaraz rozpal� w piecu. Musimy ci� wysuszy�, inaczej dostaniesz kataru w nieprzyjemnych miejscach. A potem to piekielnie sw�dzi, kiedy odwiedzi ci� na sianie m�czyzna. Nie mam ubra�, w kt�re mog�abym ci� przebra�, ale przy ogniu na pewno zaraz wyschniesz. - Dzi�kuj�, niczego wi�cej nie potrzeba. Ten s�siad... Czy on mieszka...? - Na wyspie Sotra. Dzi� w nocy dop�yn�a� daleko za Askoy. Musia�a� lawirowa� mi�dzy wyspami, a wreszcie zostawi�a� je wszystkie za sob�. - Rzeczywi�cie wydawa�o mi si�, �e ju� za d�ugo wios�uj�. Ale nic przecie� nie widzia�am. To wielkie szcz�cie, �e masz takiego dobrego s�siada. - O, tak. Daje mi wszystko, czego potrzebuj�. Ester powiedzia�a to, pomrukuj�c z rozkosz�. Tiril przez moment poczu�a si� zbita z panta�yku. Nero tak�e przybieg� do chaty i zd��y� ju� wyw�szy� mysi� nor�. Sta� teraz przed ni� i kicha� od kurzu. - Doskonale, piesku - pochwali�a go Ester. - Rozpraw si� z tymi ob�artuchami. Dosta�y si� na wysp� razem z pewnym �adunkiem i piekielnie si� mno��. Nagle w jej spojrzeniu pojawi� si� cie� podejrzliwo�ci. - Ten pies, mam nadziej�, nie jest wytresowany do szpiegowania? Nikt ci� tu chyba nie przys�a�? - Przys�a�? Mnie? A kto? Nie, nie, zapomnij, co powiedzia�am, wygl�dasz na uczciw�. Nie wiedzia�am, �e ludzie z wy�szych sfer potrafi� by� tacy bezpo�redni. Na pewno jeste� dobr� dziewczyn�. A teraz chcia�abym pozna� twoj� histori�, bo wspominasz o wielu dziwnych sprawach. - Tak, moja historia jest do�� niezwyk�a - u�miechn�a si� Tiril ze smutkiem. Ester zawiesi�a nad ogniem garnek, w kt�rym by�y resztki kaszy, na pewno nie dzisiejszej. Nie by�y te� wczorajsze ani przedwczorajsze, ale Tiril postanowi�a przymkn�� oczy na ten fakt. - Widz�, �e opowiadanie sprawia ci przykro�� - powiedzia�a Ester nie owijaj�c w bawe�n�. - Ale wydajesz mi si� poci tyloma wzgl�dami niezwyk�a, �e budzisz moj� ciekawo��. - Masz prawo wiedzie�, kogo przyj�a� pod sw�j dach - pokiwa�a g�ow� Tiril. - Powinna� wiedzie�, �e krok w krok za mn� idzie nieszcz�cie. Z pewno�ci� stanie si� co� z�ego, je�li kto� si� dowie, gdzie mnie szuka�. Ja sama jestem dobrze chroniona, mog� te� ochroni� tw�j dom, je�li chcesz. Ester zmarszczy�a brwi. Ciekawo�� wprost bi�a z ma�ych, jasnoniebieskich jak woda oczu. Gestem wskaza�a dziewczynie miejsce tu� przy ogniu. Tiril wyj�a dwa ochronne znaki M�riego. - Ten jest m�j w�asny. Ale ten du�y mo�emy zawiesi� nad drzwiami, a wtedy nie wejdzie tu �aden nieproszony go��. - To by mi si� przyda�o - wypali�a Ester. Potem gwa�townie zwr�ci�a si� do Tiril. - Nieczyste si�y! Nie jeste� chyba czarownic�? Czy to dlatego uciekasz? Dziewczyna wybuchn�a �miechem. - Nie, nie jestem czarownic�. Te znaki dosta�am od mego najlepszego przyjaciela. Ale on opu�ci� ju� kraj. Na zawsze. - Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Kim by�? - Czarnoksi�nikiem. Musia� wraca� na Islandi�, aby co� odszuka�. Je�li to znajdzie, stanie si� najpot�niejszym czarnoksi�nikiem na �wiecie. - Do stu piorun�w! A c� to za szczeg�lna rzecz, kt�ra mo�e to uczyni�? I w jaki spos�b zdo�a j� odnale��? Tiril odpar�a niepewnym tonem: - Wskrzeszaj�c z martwych pewnego biskupa, kt�ry nie �yje od dwustu lat. Tak, wiem, �e to brzmi niedorzecznie, ale gdyby� spotka�a M�riego, uwierzy�aby� w to, co m�wi�. Oj, chyba zaczynam si� przypieka� z jednej strony, czy mog� si� obr�ci�? - Wydawa�o mi si�, �e zapachnia�o w�dzon� szynk� - wybuchn�a g�o�nym �miechem Ester. - Nie, nie, �artowa�am. Ustaw si� ty�kiem w stron� ognia, ja zwykle tak robi�. - Chyba wszystkie kobiety - u�miechn�a si� Tiril. - Och, jak przyjemnie! - Przybij� tylko to dziwactwo nad drzwiami i zaraz b�dziesz mog�a opowiada� dalej. To bardzo interesuj�ce, co� innego ni� patroszenie ryb, jedzenie, sikanie i spanie. Wysz�a przed chat� i umocowa�a Tarcz� Arona nad niskimi drzwiami. Nazwa znaku wielce j� rozbawi�a i zn�w g�o�ny �miech echem poni�s� si� w�r�d ska�. Wr�ci�a do izby. - No, teraz dobrze, niestraszny nam ju� diabe�, trolle ani... A tam, mam to w nosie. No wi�c, jak wygl�da ten tw�j czarnoksi�nik? W oczach Tiril pojawi�y si� rozmarzenie i smutek. - M�ri przypomina przera�aj�co pi�knego anio�a �mierci. Szkoda, �e go nie widzia�a�! Jest taki urodziwy, wprost do b�lu. Ale taki... taki daleki. Nie potrafi� sobie nawet wyobrazi�, �e kto� m�g�by go po�lubi�, to po prostu niemo�liwe. On jest niebezpieczny, rozumiesz to, Ester? Widzia�am w jego oczach �wiaty ukryte dla nas, ludzi. Zajrza�am do krainy mrocznych cieni. W tych oczach kryje si� samotno�� i smutek, i... nie, nie z�o, raczej groza. On zna tak wiele tajemnic. Na w�asne oczy widzia�am, jak zakl�ciem tamowa� krew, i by�a to chyba jego najmniej imponuj�ca umiej�tno��. O innych nie mam �mia�o�ci my�le�. Gdy m�wi o tym starym biskupie, wygl�da wprost strasznie! - Zaduma�a si� na moment, ale zaraz wr�ci�a do rzeczywisto�ci. - Mia�am przecie� opowiedzie� Tragiczn� Histori� Mego �ycia - u�miechn�a si� leciutko. - Szczerze jednak m�wi�c, jest ona naprawd� bardzo smutna. Obiecuj�, �e nie b�d� si� nadto rozwodzi�. - Nie spiesz si�, czas nas nie goni! No, jedzenie jest ju� gotowe, ale mam tylko jedn� �y�k�. Czy mo�esz je�� prosto z garnka, czy te�...? Tiril m�nie prze�kn�a �lin� i jad�a prosto z garnka. - Dobrze - pochwali�a j� Ester. - A teraz opowiadaj! Z jakiego� dziwnego powodu kasza okaza�a si� rzeczywi�cie smaczna, a mo�e o jej smaku decydowa� raczej g��d? Tiril gor�co podzi�kowa�a za jedzenie i powiedzia�a, �e czuje si� teraz o niebo lepiej. Po nocy sp�dzonej w samotno�ci na nieznanych wodach tym bardziej docenia�a troskliw� opiek� Ester. Pot�na kobieta tylko prychn�a w odpowiedzi. - Wszystko zacz�o si� w�a�ciwie mniej wi�cej dwa lata temu. - Tiril dr�a�a, dr�czona przykrymi wspomnieniami. - Kiedy moja ukochana siostra Carla odebra�a sobie �ycie... - W imi� Ojca i Syna - mrukn�a Ester. Tiril z rozja�nionymi oczami opowiada�a o Carli, obdarzonej anielsk� urod�, i o dzieci�stwie ich obu. Ester przygl�da�a si� jej z niedowierzaniem. - M�wisz tak, jakby� ani krztyn� nie by�a zazdrosna o siostr�, kt�ra najwyra�niej w czepku si� urodzi�a. Pi�kna niczym elf i... - Nigdy by mi nie przysz�o to do g�owy - z powag� odpar�a Tiril - Ub�stwia�am Carl�. Niestety, jak si� okaza�o, nie ja jedna... Dr��cym g�osem opowiedzia�a o samob�jstwie siostry, kt�re ta pope�ni�a w�a�nie wtedy, gdy pozwolono jej po�lubi� sympatycznego Erlinga M�llera, potomka bogatego rodu kupc�w hanzeatyckich. I o ujawnionych p�niej powodach samob�jstwa: ojcu wykorzystuj�cym �liczn� c�rk�, kt�ra w og�le nie by�a jego c�rk�. On jednak zatai� ten fakt przed biedn� dziewczyn�, przez co skaza� j� na jeszcze wi�ksze cierpienia. Tiril m�wi�a tak�e o tym, jak kilka miesi�cy p�niej przybrany ojciec zacz�� napastowa� tak�e i j�. O ucieczce z domu, o pomocy M�riego, a p�niej Erlinga, o domu w Laksevag. - Bez przerwy g�ow� mi nabija�a� tym M�rim - cierpko zauwa�y�a Ester - o Erlingu natomiast wspominasz dopiero teraz. A przecie� z twoich s��w mo�na wnosi�, �e drugiego takiego ze �wiec� by szuka�. M�ody, przystojny, m�dry, bogaty, mi�y, zawsze ch�tny do pomocy... Owszem - r�wnie cierpkim tonem odpar�a Tiril. - Ale kiedy s�uchasz tej charakterystyki... Czy nie brakuje ci w niej jakiego� okre�lenia? - Jakieg� to? - Nudny. Wiem, wiem, jestem niesprawiedliwa. Erling to naprawd� sympatyczny i poci�gaj�cy m�czyzna. W por�wnaniu jednak z M�rim jest tylko cieniem. W dodatku by� narzeczonym Carli. M�ri jest tylko m�j. To znaczy by�, bo przecie� nigdy ju� go wi�cej nie zobacz�. - W jej g�osie da�o si� s�ysze� wyra�ne dr�enie, szybko wi�c doda�a: - Ale dochodz� do nast�pnej cz�ci mojej historii. Tiril opowiedzia�a o dw�ch tajemniczych prze�ladowcach, kt�rzy usi�owali j� zabi�, a p�niej zamordowali jej przybranych rodzic�w. i o tym, jak duchowie�stwo i w�adze w osobie w�jta stara�y si� odszuka� M�riego, kt�ry w tej sytuacji musia� opu�ci� kraj. Opowiedzia�a te� Ester o swym nieznanym pochodzeniu, o tym, jak odkryli, �e prawdziwa matka Tiril p�aci�a przez d�ugie lata konsulowi Dahlowi za utrzymanie c�rki, o lichwiarzu, kt�ry zna� ca�� spraw�, i jak konsul Dahl najprawdopodobniej szanta�em chcia� wy�udzi� wi�cej pieni�dzy od matki Tiril i dlatego zgin��. - Cho� to ostatnie to tylko nasze domys�y - zako�czy�a Tiril sm�tnie; broda jej si� trz�s�a od wstrzymywanego p�aczu. - A wczoraj wieczorem ci dwaj o ma�y w�os mnie nie dopadli. We mgle uda�o mi si� wsi��� do �odzi i wyp�yn�� na morze. A� tutaj. Ester przyjrza�a jej si� zamy�lona. - Doprawdy, niewielki po�ytek mia�a� z tego amuletu, kt�ry dosta�a� od swego przyjaciela M�riego. Ale ju� rozumiem, jak dosz�o do tego, �e dobi�a� do mojej wyspy. Musz� jednak przyzna�, �e to, co opowiedzia�a�, nie bardzo mi si� mie�ci w g�owie! - Wiem! - �a�o�nie za�mia�a si� Tiril. - A najgorsze, �e wszystko jest prawd�. Ester wsta�a. - Faktem jest, �e ci wierz�, moja droga - rzek�a, rozgl�daj�c si� doko�a. - Jednak nie mam poj�cia, gdzie b�dziesz spa�a. Tiril nie mog�a nic zaproponowa�, w izbie sta�o tylko ��ko gospodyni, za�cielone szmatami i tak brudne, �e nawet Nero nie zechcia�by na nim si� po�o�y�. W chacie najwyra�niej by�o jeszcze jedno pomieszczenie, lecz drzwi prowadz�ce do niego pozostawa�y zamkni�te i Ester nawet najdrobniejszym gestem nie da�a pozna�, �e jest tam dodatkowe miejsce na nocleg. - Mog� spa� na ziemi - stwierdzi�a Tiril bez wi�kszego entuzjazmu. Klepiska nie zamiatano chyba co najmniej od pi�ciu lat. - Ju� wiem! Przenocujesz w szopie na brzegu! W zatoce. Przygotujemy ci tam pos�anie, zobaczysz, b�dzie ci naprawd� mi�ciutko! Od razu zesz�y na brzeg. Zatok� po tej stronie wyspy otacza�y ska�y, dzi�ki temu sprawia�a wra�enie spokojnej i bezpiecznej. Na wodzie ko�ysa�a si� ��d� rybacka ze zwini�tymi czerwonobr�zowymi �aglami. Niewielka szopa wygl�da�a na znacznie nowsz� od chaty. I rzeczywi�cie Tiril dosta�a mi�kkie pos�anie! Ester przytaszczy�a ze sob� wspania�� ko�dr� z najdelikatniejszego at�asu. Ko�dra musia�a si� kiedy� zmoczy�, poza tym jednak nie nosi�a �adnych �lad�w u�ywania. Ester nie powiedzia�a, sk�d j� ma, a Tiril nie pyta�a. Rozdzia� 2 Tiril doskonale czu�a si� w go�cinie u Ester. By�o jej tu tak dobrze, �e gdy rybaczka pyta�a, czy dziewczyna nie zechcia�aby zosta� jeszcze kilka dni, a p�niej jeszcze kilka, Tiril zawsze odpowiada�a twierdz�co. Strach przed dwoma z�oczy�cami wci�� jej nie opuszcza�, szczeg�lnie dr�czy�o j� wspomnienie widoku Nera, skopanego, le��cego bez �ycia na drodze. Podobna sytuacja nie mog�a si� powt�rzy�, Tiril musia�a go chroni�. A tutaj by� bezpieczny. Cz�sto wyprawia�y si� w morze na po��w. Z pocz�tku utrzymywa�a si� dobra pogoda, tak �e Tiril zdo�a�a z grubsza przyswoi� sobie arkana tego nowego dla niej zaj�cia. Ester nie zosta�a obdarzona najwi�ksz� cierpliwo�ci� na �wiecie, polecenia wydawa�a wrzeszcz�c, a je�li Tiril nie mog�a zrozumie� kt�rego� z fachowych wyra�e�, przekle�stwa sypa�y si� jak grad. W g�osie Ester nie by�o �adnego t�umika. Od czasu do czasu Ester p�yn�a ��dk� do swego s�siada na Sotr�, zawozi�a mu �wie�o z�apane ryby. Nigdy nie chcia�a zabiera� ze sob� Tiril. Dziewczyna parokrotnie widzia�a z daleka posta� swej gospodyni, d�wigaj�cej do �odzi tajemnicze pakunki. Ester nigdy nie przywozi�a ich z powrotem na szkier. Tak, wyspa bowiem nie by�a niczym innym jak tylko szkierem. Wraz z Nerem pr�dko j� zbadali i na rozpoznanie nie potrzebowali wi�cej ni� godziny. Wsz�dzie tylko ska�y, nagie ska�y, mi�dzy nimi dwie albo trzy pla�e. Ale , Nero doskonale si� czu� na wyspie, jak dzie� d�ugi ugania� si� za ptakami. I zawsze znalaz� przy brzegu co� interesuj�cego dla siebie, co morze wyrzuci�o noc�. Ester cz�sto narzeka�a na pogod�. "Je�li wkr�tce nie nadci�gnie sztorm, cienko b�dziemy prz�d�y tej zimy". Tiril nie mog�a tego zrozumie�, jej zdaniem �owienie ryb na spokojnej toni by�o o wiele przyjemniejsze. Ester mia�a wiele tajemnic, na przyk�ad ogniska wysoko na ska�ach na kra�cach wyspy. Dogl�da�a ich z najwi�ksz� staranno�ci�, �ci�ga�a tam wiele drewna wyrzuconego przez morze. Zdziwionej tym Tiril Ester wyja�ni�a, �e ogniska maj� niezwykle istotne znaczenie dla statk�w, kt�re zboczy�y z kursu. Tiril zrozumia�a w�wczas, �e rozpalanie ognisk podczas niepogody jest mi�osiernym uczynkiem, w ten spos�b bowiem wskazywano szyprom bezpieczny szlak do Bergen. Dowiedziawszy si� o tym, Tiril z wi�kszym zapa�em znosi�a drewno. Cz�sto wieczorami, po oprawieniu ryb i powieszeniu ich do suszenia, siadywa�y przy ogniu i w�wczas czu�a na sobie wzrok Ester. Po ca�ym dniu pracy dziewczyna bywa�a bardzo zm�czona, ale to by�o przyjemne zm�czenie, bo po��czone ze �wiadomo�ci�, �e wykona�o si� co� po�ytecznego. Ester te� coraz cz�ciej okazywa�a prawdziwe zadowolenie z jej towarzystwa i pomocy na morzu. Pewnego razu o�mieli�a si� zapyta�, dlaczego Ester przygl�da jej si� tak badawczo. - W twoich oczach, Tiril, wiele mo�na wyczyta�! Pojawia si� w nich �al, t�sknota albo smutek. O czym wtedy my�lisz? Tiril westchn�a. - O r�nych sprawach. Smutno mi z powodu tego wszystkiego, co si� wydarzy�o, i �al mi, �e nigdy ju� nie ujrz� M�riego. Wiele te� rozmy�la�am o Erlingu. Zawiod�am go wszak, po prostu znikn�am bez s�owa, o niczym go nie zawiadamiaj�c. To mi nie daje spokoju. Okaza� mi przecie� tyle dobroci, chcia� pom�c w odnalezieniu mych korzeni. Gdybym tylko mog�a przes�a� mu wiadomo�� o tym, �e Nero i ja mamy si� dobrze! Ester spojrza�a na ni� zdumiona. - Dlaczego wcze�niej o tym nie wspomnia�a�? Up�yn�o ju� kilka tygodni! Kiedy nast�pnym razem wybior� si� na Sotr�, mog� wzi�� twoj� wiadomo��. Syn s�siada cz�sto p�ywa do miasta, mo�e p�j�� do tego Erlinga. Je�li, oczywi�cie, jemu nie przeszkadza rozmowa z prostym rybakiem! - Ach, naprawd� mog� tak zrobi�? - wykrzykn�a uradowana Tiril. - Natychmiast zabieram si� do pisania listu. Ch�opiec b�dzie m�g� mi przywie�� odpowied� od Erlinga. Nikt jednak nie powinien si� dowiedzie� o miejscu mojego pobytu, nikt, nawet Erling. Ch�opiec chyba te� nic o mnie nie wie? - Nie, nie wspomina�am o tobie - zapewni�a Ester. - Bo chyba nie chcemy tu na wyspie �adnych nocnych zalotnik�w? Tiril z przej�cia na przemian blad�a i czerwienia�a, �ciskaj�c w d�oniach drewnian� miseczk�, z kt�rej pi�a mleko. Dosta�y je od s�siada. - Z listem to rzeczywi�cie �wietny pomys� - stwierdzi�a Ester z lekk� ironi� w g�osie. - Ale na czym masz zamiar go napisa�? I czym? - Hm, to rzeczywi�cie k�opot - przyzna�a Tiril. - Przypuszczam, �e nie masz tutaj o��wka ani papieru? Ester w odpowiedzi prychn�a tylko pogardliwie. Rozwi�za�y jednak ten problem. Tiril nasmarowa�a list zw�glonym ko�cem patyczka na kawa�ku kory. Efekt nie by� doskona�y, lecz Erling z pewno�ci� zdo�a odczyta� bazgro�y. Tiril bardzo si� cieszy�a z mo�liwo�ci nawi�zania kontaktu z przyjacielem. Nie mog�a przecie� zosta� na szkierze przez ca�e �ycie, chocia� �y�o si� jej tu stosunkowo spokojnie. Wiedzia�a jednak, �e Ester po rozstaniu z ni� b�dzie si� czu� po dwakro� bardziej samotna. Od czasu do czasu poznawa�a to po oczach brzydkiej kobiety. Zasmuca�o to Tiril. Na morzu, kiedy wykona�a jaki� niew�a�ciwy manewr �odzi� lub sprz�tem rybackim, Ester nie szcz�dzi�a jej kuksa�c�w. Nie szkodzi�o to jednak ich przyja�ni. Ester pomog�a jej wszak w tak trudnym momencie. Na kawa�ku kory, kt�ry przyp�yn�� tu z jakiej� poro�ni�tej brzoz� wyspy, niewiele by�o miejsca do pisania. Zmie�ci�a zaledwie kilka zda�: Miewam si� dobrze, lecz boj� si� wraca� do domu. Nie szukaj mnie, tylko daj zna�, co si� tam dzieje. Przyjad�, kiedy powiadomisz mnie, �e jestem bezpieczna. Wybacz mi moje znikni�cie. Nie mog�am post�pi� inaczej. Tiril. Ostatnie s�owa by�y z konieczno�ci bardzo ma�e i prawdopodobnie prawie nieczytelne. Musia�a jednak jako� si� usprawiedliwi�. Potem pozostawa�o ju� tylko czeka�. Doprawdy, ostatnimi czasy jej �ycie obfitowa�o w wydarzenia! Le�a�a pod sw� wspania�� ko�dr� na mi�ciutkim pos�aniu z delikatnej we�nianki, a my�li szybowa�y daleko. W stoj�cej na brzegu szopie unosi� si� przyjemny aromat morza i wodorost�w, pomieszany z zapachem smo�y. �ciany nie by�y wprawdzie zbyt szczelne, od czasu do czasu �wista� w nich wiatr, ale tak �agodny, �e Tiril w niczym to nie przeszkadza�o. Nero jej nie odst�powa�. Nauczy� si� wreszcie, �e fale pod pod�og� to nie z�oczy�cy, zamierzaj�cy wyrz�dzi� krzywd� jego pani, ale noc� pozostawa� czujny. Zawsze, nawet we �nie, jedno oko i ucho czuwa�o. Czasami potrafi� zerwa� si� z histerycznym ujadaniem, a� Tiril ze strachu krew �cina�o w �y�ach, ale tak naprawd� nic si� nie dzia�o. M�ri... Gdzie teraz by�? Czy dotar� na Islandi�? Czy kiedykolwiek o niej my�la�? O, tak, na pewno. We �nie jego twarz ukazywa�a jej si� tak wyra�nie, �e pami�ta�a j� nast�pnego ranka. Oczy M�riego u�miecha�y si� do niej, wszechwiedz�co, uspokajaj�co. Dostrzeg�a w nich jeszcze co�, co t�umaczy�a jako t�sknot�, lecz zdawa�a sobie spraw�, �e jest to jedynie �yczenie z jej strony. W takie noce budzi�a si� za�amana sw� samotno�ci�, bez nadziei na przysz�o��. Rzecz jasna wiele my�la�a tak�e o Erlingu, zastanawia si�, co robi�, ale po wys�aniu mu wiadomo�ci uspokoi�a si�, czekaj�c na jego odpowied�. Stara�a si� nie wspomina� okresu sp�dzonego w miejscu, kt�re kiedy� nazywa�a domem, by�o to zbyt bolesne. Jeszcze mniej zastanawia�a si� nad praktycznymi sprawami, kt�re musi uporz�dkowa�, je�li powr�ci do Bergen. Zosta�a wszak jedyn� dziedziczk� maj�tku konsula. Dom sta� teraz pusty, ka�dy, kto chcia�by si� tam dosta� nielegalnie, m�g� uczyni� to bez trudu. No i co ze s�u��cymi? Czy wr�cili do swoich domostw, je�li w og�le mieli jakie� domostwa, czy mieli z czego �y�, kto si� nimi zajmowa�, czy mo�e ca�kiem zagubili si� w �wiecie, nie wiedz�c, czy maj� zosta�, czy nie? Powinna by�a i�� na pogrzeb przybranych rodzic�w. Powinna zaj�� si� chorymi w dzielnicach ubogich, zadba� o bezpa�skie psy, uporz�dkowa� rzeczy w domu... Od wszystkiego jednak uciek�a. Ale nie uczyni�a tego z w�asnej woli, usprawiedliwia�a si� sama przed sob�. Dwaj prze�ladowcy chcieli j� zamordowa�, nie by�o co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Ale dlaczego, dlaczego? C� ona takiego z�ego zrobi�a? Czy z�o tkwi�o ju� w samym fakcie jej istnienia? Takie my�li sprawia�y wielki b�l. Polubi�a rybo��wstwo. Umia�a ju� chodzi� po marynarsku z szeroko rozstawionymi nogami, wiedzia�a, gdzie s� najlepsze �owiska. Nero tak�e przyzwyczai� si� do morza, me musia� sta� samotnie na brzegu i wy�, kiedy wyp�ywa�y. Nauczy� si�, gdzie jego miejsce, i zacz�y zabiera� go do �odzi teraz wi�c i on okazywa� zapa�, widz�c przygotowania do kolejnej wyprawy. Pewnego razu Ester wr�ci�a do domu po sprawdzeniu ognisk i z dum� oznajmi�a, �e Nero towarzyszy� jej wiernie jak pies i wykonywa� ka�de najdrobniejsze polecenie. Nie zdawa�a sobie przy tym sprawy, �e wyrazi�a si� "jak pies", co Tiril uzna�a za prawdziwy komplement dla osobowo�ci Nera. A wi�c liczy� si� w�r�d ludzi! Je�li, rzecz jasna, jest si� czym szczyci�... Tiril nie lubi�a natomiast patroszenia ryb. Zastanawia�a si�, czy czu� ju� od niej ryb� jak od Ester. Prawdo, podobnie tak. Najbardziej pozytywne ze wszystkiego by�o jednak to, ze Tiril odzyska�a swe prawdziwe ja. �ycie na wyspie przebudzi�o jej dawn� �mia�o�� i rado�� �ycia, mi�o�� bli�niego i dobry humor, wszystko to, co przez ostatnie miesi�ce, po �mierci Carli, pozostawa�o jakby w u�pieniu. Teraz Tiril na powr�t sta�a si� sob�. O tym, �e Ester nie by�a mo�e najlepszym wzorem do na�ladowania, nale�a�o po prostu zapomnie�. Najwa�niejsze, �e Tiril zn�w potrafi�a serdecznie �mia� si� z b�ahostek, na przyk�ad kiedy wiatr targa� jej w�osy lub gdy potkn�a si� � czerpak le��cy na dnie �odzi, kiedy mewy dra�ni�y si� z Nerem albo Ester zara�a�a j� swoj� weso�o�ci�. Niestety Tiril nauczy�a si� przeklina�, cho� wci�� jeszcze by�a bardziej pow�ci�gliwa ni� Ester. Zacz�a porusza� si� troch� po m�sku i spluwa� na boki, a kiedy mia�a wo�a� na wietrze, raczej wrzeszcza�a ni� wo�a�a. Sama nie zauwa�a�a zmian w swym zachowaniu, czu�a si� po prostu szcz�liwa i wolna. Je�li chodzi o poczucie humoru, doskonale zgadza�y si� z Ester. Tiril opanowa�a sztuk� ostrego ripostowania, a tak�e szybkiego wybaczania, kiedy spada� na ni� grad wym�wek. Wiedzia�a, �e taki jest spos�b bycia Ester, �e tak naprawd� nie kryj� si� za tym z�e intencje. Najlepiej jak potrafi�a zajmowa�a si� zranionymi ptakami morskimi. Ester, widz�c to, z pocz�tku mrucza�a pod nosem, �e "nad tymi przekl�tymi ptaszyskami nie warto si� litowa�", pr�dko jednak nabra�a szacunku wobec bezgranicznej mi�o�ci Tiril do wszystkiego, co �yje. Dziewczyna mia�a te� w�asny, osobliwy spos�b kontaktowania si� z przyrod�. Potrafi�a na przyk�ad przemawia� do smaganego wiatrem krzewu w zatoce albo prosi� nadmorskie osty o wybaczenie za to, �e po nich st�pa, a raz Ester widzia�a j�, jak sta�a na skale i zaklina�a wiatr, by zmieni� kierunek i mog�y wyp�yn�� na po��w. Najgorsze, �e wiatr w istocie zawr�ci�! Najbardziej przerazi�a si� tym sama Tiril. �miej�c si� nerwowo o�wiadczy�a Ester, �e musia�o si� to sta� dzi�ki wp�ywowi M�riego. Nie by�o jednak �adnych w�tpliwo�ci: Tiril doskonale czu�a si� na wyspie. Dobrze jej robi�a surowo�� �ycia w nowym otoczeniu. Lubi�a sta� ws�uchana w szum fal uderzaj�cych o brzeg, w skarg� wiatru zawodz�cego za w�g�em. Chyba nie mo�e by� mi lepiej, my�la�a czasami. Czy jednak wolno mi zapomnie� o wszystkim, co istnieje poza t� wysp�? Czy wolno mi �y� tylko chwil�? Cudownymi wieczorami przy kominku, kiedy cia�o ogarnia b�ogos�awione zm�czenie po pracowitym dniu? Otoczona szczer� przyja�ni� Nera i Ester? Ester przekaza�a dalej list Tiril do Erlinga. Opowiadaj�c o tym, przestraszy�a i jednocze�nie ucieszy�a dziewczyn�. - Syn s�siada, kiedy u nich by�am, wspomnia�, �e w mie�cie Bergen, t�skni� za pi�kn� c�rk� konsula - oznajmi�a. - Musia�o chodzi� o Carl� - westchn�a Tiril. - Pomy�le� tylko, �e j� pami�taj�! - Najwidoczniej nie chodzi�o o Carl�, co to, to nie. Mo�e Carla chodzi�a do portu i rozmawia�a z lud�mi? Wiele us�ysza�am o pannie konsul�wnie, i to same tylko dobre s�owa! Wszyscy wychwalali pod niebiosa zaginion� dziewczyn�, wprost niedobrze si� robi�o na my�l o tym, jaka musia�a by� wspania�a. Ester powiedzia�a to z kwa�n� min�, �eby Tiril przypadkiem nie wpad�a w samouwielbienie. - Naprawd�? - cichutko szepn�a Tiril, kra�niej�c z za�enowania. - Owszem, i wszyscy biedacy t�sknili za t� Tiril Dahl, bo przynosi�a im jedzenie, ubranie i pieni�dze, opiekowa�a si� chorymi i niedo��nymi, a bezpa�skie psy karmi�a kotletami schabowymi. - Wcale tego nie robi�am! - No, no, ju� ja dobrze wiem, co z ciebie za jedna. Jak mo�na tak chowa� �wiat�o pod statkiem! Tiril nawet nie stara�a si� poprawi� dziwacznego wyra�enia przyjaci�ki. - Nie m�wi�a� chyba nikomu o tym, �e jestem tutaj? - A� taka g�upia nie jestem. Tak� bry�k� szczerego z�ota zatrzymam, oczywi�cie, dla siebie. Tiril u�miechn�a si�. - Nie mo�na powiedzie�, �eby� si� na mnie wzbogaci�a! - Owszem, wyobra� sobie, �e tak - odpar�a Ester, z gniewem patrz�c jej w oczy. - Mam najlepsze towarzystwo, o jakim mo�e marzy� samotna i okropna baba. Tak to ju� jest. Ester opowiada�a jej czasami o swym wcze�niejszym �yciu. Urodzi�a si� jako najm�odsza z rodze�stwa, odziedziczy�a wysp� wraz z domem, �odzi� i ogniskami, wychowa�a si� na morzu i innego �wiata nie zna�a. Sprawia�a wra�enie zadowolonej z takiego �ycia. Je�li czego� jej brakowa�o - poczucia blisko�ci, czu�o�ci, mi�o�ci - i tak nigdy o tym nie wspomina�a. A Tiril nie chcia�a pyta�. By�y to sprawy zbyt intymne, a pytania mog�y tylko zrani�. Potem nadci�gn�y jesienne sztormy. W Ester nagle jakby wst�pi�o �ycie. Oczy l�ni�y jej niemal diabelskim blaskiem, wykazywa�a gor�czkow� aktywno��, g��wnie w zwi�zku z ogniskami. Stos drewna na po�udniowym kra�cu wyspy pali� si� nieprzerwanie dzie� i noc, ogie� p�on�� tu w zaciszu, m�g� te� by� podtrzymywany w�glem drzewnym, nie musia�y wi�c biega� noc� i do niego dok�ada�. Wielkiego ogniska na p�nocnym brzegu nigdy nie zapalano. Ester m�tnie wyja�nia�a, �e trzyma je w rezerwie; nie mia�a ochoty odpowiada� na podobne pytania. Ale oczy jej �wieci�y. I tak wszystko, co m�wi�a, Tiril przyjmowa�a za dobr� monet�. Przynajmniej do tej nocy, kiedy pozna�a sens starego wyra�enia: "�niwa w szalej�cej burzy". Rozdzia� 3 Erling M�ller sta� przy oknie w swoim gabinecie i spogl�da� na port. Jego my�li, jak zwykle, kr��y�y wok� Tiril. Szuka� jej od tygodni, lecz dziewczyna jakby zapad�a si� pod ziemi�. Mimo wszystko jednak nie wierzy�, �e Tiril nie �yje, nie on jeden bowiem jej poszukiwa�. Dwaj tajemniczy m�czy�ni ostro�nie rozpytywali o ni� wsz�dzie, tak�e w jego biurze, oczywi�cie podczas jego nieobecno�ci. Westchn�� ci�ko. Up�yn�o ju� tyle czasu... Czu� si� w pewnym sensie odpowiedzialny za Tiril. Nie mia�a przecie� nikogo innego, kto by si� o ni� troszczy�. M�ri by� na Islandii i szuka� tej przekl�tej "R�dskinny". Erling zarazem cieszy� si� i smuci�, �e nie ma go w�a�nie teraz w Bergen. Cieszy� si�, bo M�ri by� wszak gro�nym rywalem w walce o wzgl�dy Tiril, a martwi�, poniewa� przyda�aby mu si� pomoc tajemniczego czarnoksi�nika w poszukiwaniach zaginionej. Erling mia� �wiadomo��, �e uczyni� wszystko, co w jego mocy, aby pom�c Tiril. Osobi�cie dopilnowa� spraw zwi�zanych z pogrzebem jej przybranych rodzic�w. By�a to nieprzyjemna uroczysto��, wyg�oszono wiele napuszonych m�w o wspania�o�ci i wielko�ci konsula Dahla, o tym, ile znaczy� dla miasta. Erling ledwie zdo�a� opanowa� gniew na wspomnienie dw�ch m�odych dziewcz�t, kt�rych �ycie zrujnowa� Dahl. Na cmentarzu, kiedy trumny sk�adano do grobu, Erling dostrzeg� dw�ch m�czyzn, wygl�dem odpowiadaj�cych opisowi z�oczy�c�w, przekazanemu mu przez Tiril. Starszy z nich mia� kozi� br�dk�, drugi by� m�odszy i w�a�ciwie niczym si� nie wyr�nia�. Stali daleko, w cieniu ko�cio�a, a Erling nie m�g� do nich podej��, bo nie chcia� przerywa� mowy pastora. P�niej znikn�li mu z oczu; z pewno�ci� szukali Tiril na pogrzebie. Erling uda� si� do w�jta i opowiedzia� mu o m�czyznach, twierdz�c, �e to oni zamordowali konsula i jego �on�, usi�owali te� zabi� Tiril. - To nonsens! - zaoponowa� w�jt. - Wiemy przecie�, �e zrobi� to jaki� cz�owiek znaj�cy si� na czarach, wygl�daj�cy jak �mier� we w�asnej osobie. - To absolutnie niemo�liwe - zapewni� go Erling tak przygn�biony, �e w�jt wreszcie mu uwierzy�. - Czarnoksi�nik by� przyjacielem Tiril i jej jedyn� ochron� przez pewien czas, kiedy konsul j� napastowa�. W�jt zapragn�� dowiedzie� si� czego� wi�cej na ten temat, chocia� z pocz�tku g��boko ura�ony zawo�a�, �e nie wolno �le m�wi� o zmar�ych. Erling wyja�ni� mu wi�c, co wie o ca�ej sprawie, kt�ra, jego zdaniem, mia�a zwi�zek z Tiril i jej prawdziwym pochodzeniem. - No c�, i tak musimy dopa�� tego czarnoksi�nika - mrukn�� w�jt. - Nie mo�e chodzi� wolno i straszy� ludzi do szale�stwa. - O nim mo�na zapomnie�. Nie ma go ju� w Norwegii. -Ach, tak? Wobec tego chc� pozna� ca�� histori� si�str Dahl! - Ch�tnie j� opowiem. Bardzo b�d� sobie ceni� wsp�prac� z panem, bo trzymam stron� Tiril, lecz jestem, trzeba przyzna�, do�� w tym osamotniony. Tych dw�ch m�czyzn, z kt�rych jeden nosi imi� Georg, najch�tniej zobaczy�bym za kratkami, i to jak najpr�dzej. Erling przedstawi� w�jtowi zawi�e uk�ady rodzinne Dahl�w. Pani Dahl po�lubi�a �o�nierza i mia�a z nim c�rk�, Carl�. Po �mierci owego �o�nierza powt�rnie wysz�a za m��, za Dahla. Ich dziecko zmar�o podczas porodu. Tak si� z�o�y�o, �e akuszerka w�a�nie wtedy mia�a u siebie noworodka, kt�ry przyszed� na �wiat w najg��bszej tajemnicy. Tym dzieckiem by�a Tiril. Dahlowie wzi�li j� do siebie i przez te wszystkie lata dostawali pieni�dze od nieznanej matki dziewczynki. Dahl otrzyma� tytu� konsula, ich sytuacja materialna znacznie si� poprawi�a. - Do tej pory wszystko toczy�o si� w miar� g�adko - ci�gn�� Erling. - Potem jednak Dahl zacz�� napastowa� ma�� Carl�, ksi�niczk� z bajki. - Tak, Carla rzeczywi�cie by�a czaruj�cym, wprost uroczym dzieckiem - pokiwa� g�ow� w�jt, ale ju� nast�pne s�owa zdradzi�y, jak kiepsko zna si� na ludziach. - Natomiast je�li chodzi o t� drug�, to nie by�a powodem do dumy. Twarz Erlinga spochmurnia�a. - Moim zdaniem, z kogo jak z kogo, ale z Tiril mo�na by� naprawd� dumnym. Dajmy jednak temu spok�j. Z tego, co mi m�wi�a, konsul zacz�� wykorzystywa� Carl� bardzo wcze�nie. Tiril nie potrafi�a ustali� dok�adnie, przypuszcza�a jednak, �e zacz��, kiedy siostra mia�a sze�� lat. - Do kro�set! - wykrzykn�� w�jt z oburzeniem. - I pomy�le�, �e utrzymywa�o si� kontakty z takim �ajdakiem! - Przypuszczam, �e Carla bardzo chcia�a mnie po�lubi� - rzek� Erling, utkwiwszy wzrok gdzie� w niezmierzonej dali. - Tiril o tym wspomina�a. Ale jak mo�na wyj�� za m�� z takim obci��eniem jak Carli? Rozumiem, �e to popchn�o j� do samob�jstwa. - Hm - mrukn�� w�jt, pobiela�y na twarzy. - W spraw� zamieszana jest jeszcze jedna osoba - powiedzia� Erling. - Pewien lichwiarz, zacz��em ju� o niego rozpytywa�, wykorzystuj�c moje koneksje. Tiril widzia�a go wielokrotnie i potrafi�a dobrze go opisa�. On ma chyba niewiele wsp�lnego z pope�nionymi morderstwami, wiedzia� jednak o pochodzeniu Tiril. A to naprawd� wa�ne! Tiril jest bowiem kluczow� osob� w ca�ej tej zawik�anej sprawie. - Tak, ju� pan o tym wspomina� - mrukn�� w�jt. - I m�wi� pan, �e konsul nastawa� tak�e i na jej cze��? - Tak, ca�kiem niedawno, Tiril nie jest jednak lalk� z porcelany. Z�ama�a ko�� nosow� swemu przybranemu ojcu, a potem uciek�a z domu. W�jt przez dobr� chwil� milcza�, usi�owa� przetrawi� bulwersuj�c� histori�. Do tej pory wyobra�a� sobie, �e wspania�y tytu� stanowi jednocze�nie gwarancj� wspania�o�ci jego w�a�ciciela, teraz jednak wszystkie jego iluzje leg�y w gruzach. Got�w by� skr�ci� kark konsulowi Dahlowi. Kto� jednak zrobi� to ju� wcze�niej... W ko�cu kiwn�� g�ow�. - Dobrze, panie M�ller. Jestem do pa�skiej dyspozycji. - Dzi�kuj�. Prosz� o pomoc w odnalezieniu Tiril! Prawda o jej pochodzeniu, a tak�e ci dwaj mordercy maj� w tej chwili podrz�dne znaczenie, wierz�, �e pan to pojmuje. To ona jest dla mnie najwa�niejsza. - Doskonale rozumiem. Zrobi�, co w mojej mocy. Dzia�ania rozpocz�li od odszukania lichwiarza. Zaj�o im to troch� czasu, w�a�ciwie o wiele wi�cej ni� przewidywa� Erling. Lichwiarz musia� by� szczwany jak lis, potrafi� zaciera� �lady. Zdobyli jednak adres jego kantoru. I w�a�nie teraz Erling sta� przy oknie, wypatruj�c, kiedy zza rogu od strony portu wy�oni si� dostojna posta� w�jta. Wr�ci� my�l� do ostatnich tygodni; prawd� m�wi�c, mo�na ju� by�o liczy� je na miesi�ce. Otrzyma� w tym czasie wiele propozycji od m�odych kobiet. By� przecie� doskona�� parti�, powtarzano mu to cz�sto, celowa�a w tym zw�aszcza jego matka, bezustannie podsuwaj�c kolejne kandydatki do zam��p�j�cia. �liczne panny, bogate panny, panny wszelkiego rodzaju... Jego jednak nie interesowa�a �adna z nich, pozostawa� oboj�tny na ich zalety. Dzia�o si� tak, poniewa� pozna� Tiril, dzieln� samotniczk� o fascynuj�cej osobowo�ci. Dziewczyn�, z kt�r� mo�na by�o rozmawia�. Na c� mu wi�c "�wietna partia, �ona godna jego"? Tiril, Tiril... Jakby zapad�a si� pod ziemi�, znikn�a bez �ladu. Od czasu do czasu widywano natomiast dw�ch tajemniczych m�czyzn. Dop�ki i oni szukali dziewczyny, Erling wci�� mia� nadziej�. Bardzo chcia� pojecha� do Christianii, by pom�c Tiril w odnalezieniu jej korzeni, ale praca w firmie ojca poch�ania�a wiele czasu. Cho�, trzeba przyzna�, ostatnio troch� j� zaniedba�. Nareszcie! Nareszcie na wietrznej kei pojawi� si� w�jt. Natychmiast udali si� do kantoru lichwiarza. Kantor, tak jak si� spodziewali, okaza� si� ma�y, zapuszczony, brudny i dobrze ukryty w najmroczniejszych zau�kach dzielnicy portowej. Kto� jednak w nim pracowa�! M�ody cz�owiek w wytartych zar�kawkach, wychudzony, jakby przez ca�e �ycie od�ywia� si� tylko cienkimi kromkami suchego chleba i skwa�nia�ym mlekiem, przywita� ich, prawdopodobnie z przyzwyczajenia, l�kiem i podejrzliwo�ci�. Niestety, jego pracodawca nie pojawia� si� od mniej wi�cej dw�ch tygodni. - Czy to normalne? - spyta� w�jt. - Nie, nie bardzo - przeci�gaj�c s�owa odpar� m�ody cz�owiek. - Zdarza si�, �e wyje�d�a, ale nigdy na tak d�ugo, nie uprzedziwszy mnie o tym. Prawd� m�wi�c, sam zacz��em si� ju� zastanawia�. Erling najbardziej w�adczym tonem, na jaki go by�o sta�, spyta�: - Gdzie przechowuje dokumenty? Chcemy sprawdzi� dane dotycz�ce pewnego konkretnego klienta. M�odzieniec wystraszy� si� jeszcze bardziej. -Wszystko jest w archiwum, do kt�rego ja nie mam kluczy. Po jego nerwowo rzuconym spojrzeniu zorientowali si�, �e archiwum mie�ci si� za niewielkimi drzwiami. W�jt nacisn�� klamk�, ale drzwi oczywi�cie by�y zamkni�te. Nie mieli upowa�nienia, by przeprowadzi� rewizj�, najpierw nale�a�o odnale�� samego lichwiarza. - Gdzie on mieszka? Otrzymawszy adres, natychmiast si� tam skierowali. Dzie� by� wyj�tkowo wietrzny, jesienne sztormy nadci�gn�y ju� z pe�n� si��. - Ci dwaj m�czy�ni, kt�rych uwa�amy za morderc�w Dahl�w... - W�jt m�wi� wolno, zas�aniaj�c uszy przed wiatrem. - Ciekawe, czy oni wiedz� o istnieniu lichwiarza? - Ma�o prawdopodobne, ale.,. Trudno powiedzie�. - S�dzi pan wi�c, �e nie s� w zmowie? - Tego nie wiem, ale, jak ju� m�wi�em, wydaje si� to ma�o prawdopodobne. Wed�ug s��w Tiril lichwiarz to typ spod ciemnej gwiazdy. Chytry i podst�pny, nie brzydzi si� szanta�em. - Ale ci dwaj te� chyba nie s� najlepszymi dzie�mi Boga? - Nie, nie, ale nawet bagno nie jest jednolite. Dom lichwiarza wygl�dem odpowiada� kantorowi. Oszust albo nic nie zarabia� na swych ciemnych sprawkach, albo te� by� nieprawdopodobnie sk�py. Jak si� tego spodziewali, mieszka� ca�kiem sam. Wskazywa�o wszak na to nieporz�dne ubranie, o kt�rym wspomina�a Tiril. Stukali do drzwi, ale nikt nie odpowiedzia� W ko�cu nie pozostawa�o im nic innego, jak p�j�� do s�siad�w. Niestety, cz�owieka, kt�rego poszukiwali, nikt nie widzia� ju� od dawna. S�siedzi nic nie wiedzieli, nie chcieli miesza� si� w jego sprawy. Lichwiarz by� bardzo ostro�ny, wychodzi� z domu i wraca� chy�kiem, z nikim nie utrzymywa� bli�szych kontakt�w. Czy zauwa�yli dw�ch m�czyzn, odpowiadaj�cych opisowi? Nie, i z tego, co s�siedzi zdo�ali zaobserwowa�, rzadko go kto� odwiedza�. Niewiele wi�c si� dowiedzieli. - Czy mo�na przypuszcza�, �e on wyjecha� do Christanii? - spyta� w�jt. - �eby wyci�gn�� jeszcze wi�cej pieni�dzy ze sprawy Tiril? Nie mam poj�cia - odpar� Erling. - Chyba tylko on sam wie, do jakiego stopnia jest w to zamieszany. Czu� w sobie ogromn� pustk�. Nawet �ladu po Tiril. Ani po Nerze. Opiecz�towa� dom dziewczyny, za�atwi� interesy konsula, zadba� te� o to, by s�u��cy otrzymali odpraw� i nowe miejsca pracy. Nie mia� jednak serca, by przegl�da� pozosta�e w domu rzeczy czy tym bardziej wystawia� je na sprzeda�. Nie chcia� tego robi�, dop�ki nie pozna losu Tiril. Up�ywa�y miesi�ce. Bo�e Narodzenie. Nowy Rok. Erling wci�� nie m�g� si� wyrwa�, by pojecha� do Christanii. Stara� si�, lecz oburzona rodzina ��da�a, by zajmowa� si� firm�. A najlepiej o�eni�. Dlaczego, na przyk�ad, nie z bogat� pann� Drake? Ale nie, on nie chcia� �adnej panny Drake, bez wzgl�du na jej urod�, wdzi�k i bogactwo. Chcia� Tiril! Tiril, kt�rej nigdzie nie by�o. W�a�ciwie szkoda, �e nie sporz�dzi� spisu dobytku Dahl�w, pr�dko by si� wtedy zorientowa�, �e gdzie� si� zapodzia�a niedu�a ��d� wios�owa. Mog�oby mu to da� co nieco do my�lenia. Nie uczyni� tego jednak. Czasami mo�na przesadzi� z delikatno�ci�. Ile� to razy �a�owa�, �e mimo wszystko nie ma z nim M�riego. M�ri wszak tyle potrafi�. Mo�e by�by w stanie wyczu�, co przydarzy�o si� Tiril? Chocia� pewnie jego znajomo�� czar�w nie by�a a� tak dog��bna. Pewnego dnia odwiedzi� go w�jt i bez zb�dnych wst�p�w powiedzia�, z czym przychodzi. - Otrzyma�em informacj�, �e w okolicy cypla Nordneset morze wyrzuci�o na l�d zw�oki. P�jdzie pan ze mn�? Po plecach Erlinga przebieg� lodowaty dreszcz. Czu�, �e ca�a krew odp�ywa mu z twarzy. - Kto to taki? - Nic wi�cej nie wiem. Chod�my! W�jt najwidoczniej nie chcia� by� sam przy ogl�dzinach. Pe�ni najgorszych przeczu� natychmiast wyruszyli na Nordneset. T�um ludzi na brzegu wskaza� im miejsce, gdzie znaleziono topielca. Na widok eleganckiego Erlinga i b�yszcz�cych guzik�w w�jta gapie zaraz si� rozst�pili. Erling ledwie �mia� spojrze�. Nie wypada mo�e m�wi�, ale na widok napuchni�tego trupa obaj odetchn�li z ulg�. Ubrane w czer� obrzmia�e zw�oki zdecydowanie nie by�y cia�em Tiril. - To musi by� on - mrukn�� Erling. - Cz�owiek, kt�rego szukamy. - Z pewno�ci�. - W�jt podszed� o kilka krok�w bli�ej. - D�ugo le�a� w morzu. - Tak, tak, a w takich okoliczno�ciach nie wygl�da si� apetycznie. Ale oto utracili�my �r�d�o informacji. - I tak, i nie. Teraz mam prawo przeszuka� jego tak zwane archiwum. Czy zechce pan towarzyszy� mi przy przegl�daniu tych papier�w? Nie mog�em si� do tego zabra�, dop�ki traktowano go jako zaginionego. Ale teraz? - Oczywi�cie! By� mo�e uda nam si� znale�� co�, co naprowadzi nas na �lad, kim naprawd� by�a Tiril. To znaczy, kim jest! Ale, och! Prosz� spojrze� na szyj� tego cz�owieka! - Ju� to zauwa�y�em. Ma poder�ni�te gard�o. Nic dziwnego, �e tak okropnie wygl�da. Gdy wrzucono go do wody, mia� w sobie niewiele krwi. No c�, zajm� si� najpierw tym, a potem mo�e si� spotkamy, powiedzmy za dwie godziny? Erling przygn�biony odwr�ci� si� od odra�aj�cego widoku. - Zaczekam u siebie w biurze. Odszed�, a w�jt przyst�pi� do wype�niania swych nieprzyjemnych obowi�zk�w. Tajne archiwum lichwiarza okaza�o si� nie uporz�dkowanym zbiorem pokr�tnych dokument�w. W�jt od czasu do czasu wydawa� okrzyki zdumienia: "To ci dopiero, i on tutaj jest? I ten tak�e? Najwidoczniej mia� jakie� swoje ciemne sprawki. Jaka� dama... Wpad�a w finansowe tarapaty. Ojoj! To by by�o co� dla miejscowych plotkarek! A tu mamy samego... No, trzeba trzyma� j�zyk za z�bami. Temu �ajdakowi uda�o si� pochwyci� w sieci wielu zacnych obywateli i obywatelek naszego miasta. Wreszcie stwierdzi�: - I c� za horrendalny procent! Nic dziwnego, �e musia� po�egna� si� z �yciem! - To chyba jasne, kto go zamordowa� - odpar� Erling. - Czy znalaz� pan co� na temat konsula Dahla? - Na razie jeszcze nie. Zaraz, zaraz, dawno co� powinno mi wpa�� w r�ce, bo przecie� "d"" to jedna z pierwszych liter, ja tymczasem dotar�em ju� do "m". Trzeba si� cofn��. O Dahlu nic nie by�o. - Mo�e pod jak�� inn� liter�? - sugerowa� Erling. - Co� mog�o zosta� zapisane pod prawdziwym nazwiskiem Tiril. - A jak ono brzmi? Erling westchn��. - Tego nie wiem. Ale szukajmy dalej. To by�o d�ugie popo�udnie. Odkryli wiele brud�w: sprawy, kt�re nigdy nie mia�y ujrze� �wiat�a dziennego, dowody k�opot�w finansowych ludzi, w kt�rych wyp�acalno�� nikt nie �mia� w�tpi�, listy z pogr�kami napisane przez tych, kt�rym pozosta�a jedynie poz�acana fasada. Erling by� naprawd� wstrz��ni�ty marn� sytuacj� finansow� cz�ci swych najlepszych nawet klient�w. W archiwum znalaz�y si� listy kobiet b�agaj�cych o zwrot zastawu, ma��onk�w stopniowo nabieraj�cych podejrze�, listy mokre od �ez, listy pozwalaj�ce wyja�ni� dot�d nie zrozumia�e samob�jstwa... Ten lichwiarz zas�u�y� sobie na �mier�, obaj byli co do tego zgodni, kiedy, zakurzeni i brudni, musieli si� wreszcie podda�. Przejrzeli wszystkie papiery, lecz o konsulu Dahlu ani o Tiril nie by�o tam ani jednej wzmianki. - Jaki� �lad musia� tu zosta� - upiera� si� Erling. - Ale czy� Tiril nie m�wi�a, �e konsul zdo�a� zap�aci� wszystko, co by� winien temu �ajdakowi? - Owszem, ale nie wyobra�am sobie, �eby lichwiarz wyrzuci� cokolwiek, co mog�oby mu si� przyda� w przysz�o�ci. - Wobec tego pozostaje jedno wyt�umaczenie: kto� si� tu w�ama� i skrad� papiery. Erling pokiwa� g�ow�. - W ka�dym razie wiemy, �e konsul Dahl wierzy�, i� sam mo�e si� pos�u�y� szanta�em wobec matki Tiril lub kogo� wyst�puj�cego w jej imieniu. Pewnie wyszkoli� si� u tego oszusta. Ale Dahl nie powinien by� si� o to nigdy pokusi�. - To prawda. Mieszanie uczu� z pieni�dzmi to niebezpieczna gra. A teraz proponuj� rozm�wi� si� z tym urz�dniczyn�. Urz�dnik, obraz n�dzy i rozpaczy, siedzia� przera�ony w g��wnym kantorze. W�amanie? Nie... Chocia�... Jesieni�... Musia� przecie� wymieni� zamek w drzwiach, bo klucz tak trudno by�o wsun�� do dziurki. Ale czy to mo�na nazwa� w�amaniem? - Mo�e pan by� pewien, �e kto� przyby� tu w niecnych zamiarach i uszkodzi� przy tym zamek. No c�, nic tu po nas. Nast�pnego dnia Erling dokona� w swym biurze odkrycia, kt�re nim do g��bi wstrz�sn�o. Szuka� w�a�nie jakich� dokument�w w jednej z szaf, gdy na najni�szej p�ce spostrzeg� niedu�y, zwini�ty w rolk� kawa�ek kory brzozowej. - Co to jest? - zwr�ci� si� do siostry, kt�ra cz�sto bywa�a w kantorze, poniewa� pomaga�a mu w rachunkach. - Co takiego? Ach, o to ci chodzi. Co to mo�e by�? Pozw�l mi si� zastanowi�! Ju� wiem, przyni�s� to jaki� ch�opak, prostak najgorszego rodzaju. Powiedzia�, �e to dla ciebie. To, oczywi�cie, od kt�rej� z twoich licznych wielbicielek. Po�o�y�am to tam, bo nie chcia�am tego ani wyrzuca�, ani te� zawraca� ci g�owy natr�tnym plebejuszem. Erling zd��y� ju� odwi�za� rzemyk otaczaj�cy zw�j kory i usi�owa� go teraz rozprostowa�. Kora ze staro�ci wysch�a i zesztywnia�a. - Co� tu napisane, ale prawie nieczytelne... Z wzbieraj�cym przera�eniem, pomieszanym z rado�ci� i gniewem, przeczyta�: Miewam si� dobrze, lecz boj� si� wraca� do domu. Nie szukaj mnie, tylko daj zna�, co si� tam dzieje. Przyjad�, kiedy powiadomisz mnie, �e jestem bezpieczna. Wybacz mi moje znikni�cie. Nie mog�am post�pi� inaczej. Tiril. Erling o ma�o nie rozp�aka� si� z rozpaczy. - M�w! Czy ch�opiec prosi� o odpowied�? - Co takiego? Tak, prosi�, ale jak ju� m�wi�am: nie chcia�am ci zawraca� g�owy takimi g�upstwami. Wr�ci� zreszt� kilka tygodni p�niej, ale wtedy wyrzuci�am go za drzwi. Kiedy� trzeba w ko�cu po�o�y� kres takiej natarczywo�ci! Ale�, co si� z tob� dzieje? Nigdy jeszcze nie widzia�a brata tak rozgniewanego. -Christine - wyszepta� zdr�twia�ymi ustami ze �zami w oczach. - Czy wiesz, co� ty zrobi�a? To by� list od Tiril! - Czy to �le? Teraz przynajmniej wiesz, �e ona �yje. - Owszem, ale gdzie jest? I czy �yje jeszcze teraz? Kiedy ch�opiec by� tu ostatnio? My�lisz, �e jeszcze wr�ci? - Chy-chyba nie, m�g� si� przestraszy� - wyj�ka�a Christi