2093
Szczegóły |
Tytuł |
2093 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2093 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2093 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2093 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W�ODZIMIERZ MACI�C
NASZ WIEK XX
PRZEWODNIE IDEE LITERATURY POLSKIEJ 1918-1980
WROC�AW � WARSZAWA � KRAK�W ZAK�AD NARODOWY IMIENIA OSSOLI�SKICH WYDAWNICTWO 1992
Publikacja finansowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej
POCZ�TEK WIEKU -POCZ�TEK FORMACJI KULTUROWEJ. NOWA WIZJA �WIATA
Proces historyczno-kulturowy jest ci�g�o�ci� - przyjmuj�c t� hipotez� zak�adamy r�wnocze�nie, �e interpretacja ka�dego zjawiska i wszelkiej tendencji ideowej si�ga wstecz - a� do samych pocz�tk�w cywilizacji. Zrozumie� zjawisko - znaczy�oby odpowiedzie�, jak si� ono rodzi�o, a te narodziny rozci�gaj� si� na stulecia. Ci�cie historyka wybranego okresu staje si� podobne do zabiegu chirurga, kt�ry wyj�� z organizmu jeden organ, np. serce - aby go mo�liwie najstaranniej obejrze�. Podobne ci�cia musz� jednak by� dokonywane. W historii mental-no�ci. zbiorowej -^ a zjawiska literackie b�d� tu sprowadzane do znak�w tej�e mentalno�ci)- daj� si� wyodr�bnj.0 procesy i wydarzenia, kt�re powstaj� jakby nieocze1<TwanTe7 nie przygotowane wcze�niej, nie przeczuwane niejako - i wysoki stopie� zaskoczenia doznawanego przez obserwatora mo�e usprawiedliwi� hipotez� jakiego� pocz�tku, jakiej� inno�ci, jakiego� zwrotu w dziejach, o jakich b�dzie tu mowa.
Takj^w�a�nie wysoki stopie� zaskoczenia przypisa� trzeba zjawieniu siei/potrzeby radykalnego nowatorstwa w sztuce pierwszej �wierci naszego stulecia.f�ztuka, a wraz z ni� literatura, chcia�a by� inna, poniewa� w umys�ach tw�rc�w powsta�o przekonanie, �e �wiat cz�owieka zmienia si� szybko i radykalnie (co stwarza przymus inno�ci tak�e w sztuce), po drugie za� - �e cz�owiek i samo cz�owiecze�stwo ujawniaj� w tych przemianach jakie� inne, nie rozpoznane dot�d i nie wyartyku�owane cechy, sk�onno�ci i potrzeby. Inaczej m�wi�c, ci�cie nasze uzasadnia si� podw�jnie: pewnym nowym stanem
�ycia zbiorowego, wydobywaj�cym, a co najmniej intensyfikuj�cym nie dostrzegane wcze�niej duchowe jako�ci i uzale�nienia - a r�wnocze�nie ujawnieniem si� (czy te� ukszta�towaniem si�) innego typu ludzkiej podmiotowo�ci, a wi�c jakby narodzeniem si� nowego cz�owiecze�stwa. Nie b�dziemy tu wchodzi� w skomplikowan� problematyk� osoby ludzkiej w kontek�cie �ycia zbiorowego, bo nie potrafimy ustali� stopnia uzale�nienia cz�owieka od jego otoczenia. Ale podw�jno�� t� musimy mie� na uwadze, bo opisuj�c zjawiska i J�zykowe wypowiedzi b�dziemy zmuszeni odwo�ywa� si� do obu porz�dk�w: do porz�dku historii zobiektywizowanej i do porz�dku wyodr�bniaj�cych si� z niej �ywych podmiot�w.
Bardzo silnie przemawia do mnie sugestia, �e odr�bno�� nowej epoki obja�ni� mog� przede wszystkim przemiany demograficzne. O nich m�wi� i z nich wyprowadzaj� wsp�czesne procesy �wiadomo�ciowe m.in. Jose Ortega y Gasset (Bunt mas, 1930) i David Ries-man (Samotny t�um, 1947). Chodzi tu o niepor�wnywalne z okresami wcze�niejszymi przy�pieszenie procesu prokreacji, o niebywa�e zag�szczenie si� naszego ludzkiego �wiata - i za tym id�ce zwielokrotnienie si� kontakt�w mi�dzyludzkich. Zmienia si� obraz �wiata i �ycie staje si� inne w miar� nie wybranej dobrowolnie, ale przymusowej intensyfikacji powi�za� z innymi lud�mi, w miar� coraz silniej odczuwanej ciasnoty przestrzeni �yciowej, w miar� rosn�cego poczucia niewystarczalno�ci wszelkich d�br. Towarzyszy temu nieuchronnie nasilanie si� niepokoju o wystarczalno�� zasob�w niezb�dnych do �ycia ludzi, a wi�c zarazem - o trwa�o�� �wiata. Skoro jest nas coraz wi�cej - intensyfikuje si� rywalizacja o dobra, o miejsce. Przewidywanie jutra i troska o jutro staj� si� silnym komponentem wszelkiej my�li, z czego rodzi si� potrzeba programowania, potrzeba projekt�w obejmuj�cych prawie wszystkie dziedziny �ycia. Tak�e �ycia duchowego.
jakie by�y �r�d�a tego przyspieszenia? Wynalazczo�� ludzi zdecydowa�a o rozwoju nauki i produkcji przemys�owej ulepszaj�cej warunki bytowania, o skuteczniejszej eksploatacji zasob�w ziemi, sprawniejszych zaspokajaniach potrzeb �yciowych. Rozw�j gospodarczy sprzymierza si� niejako z przyrostem ludzi, zwi�kszaniem si� skupisk ludzkich i powstawaniem nowych. Ludzi jest coraz wi�cej, bo �ycie staje si� �atwiejsze, a �ycie dlatego staje si� �atwiejsze, �e wi�cej ludzi o to zabiega i udoskonala swoje w tej mierze sposoby i narz�dzia. Stosunek wynikania przekszta�ca si� w stosunek wsp�zale�no�ci. Akcent po�o�ony na rozw�j produkcji przemys�owej podpowiada su-
gesti�, �e to �w rozw�j w�a�nie jest pocz�tkiem przyspieszenia. Procesy ekonomiczne rozumiane s� w�wczas jako przyczyny proces�w demograficznych, �r�d�em energii staje si� praca produkcyjna.
W naszym dwudziestym wieku rodzi si� przekonanie o znaczeniu innych �r�de� energii, kt�re nap�dzaj� procesy cywilizacyjne. Akcent k�adziony jest ch�tniej na biologiczny fundament naszego istnienia, �r�d�em energii staje si� �ycie poj�te jako si�a "�lepa", nie poddaj�ca si� kontroli umys�u i nie licz�ca si� z �adnym interesem daj�cym si� racjonalnie uchwyci� - poza samym rozwojem, bogaceniem si� i r�niczkowaniem. �ycie tak poj�te nie zna cel�w ani rachunk�w korzy�ci, ani tym bardziej warto�ci podmiotowych, ono "chce" jedynie trwa�, mno�y� si� i pokonywa� stoj�ce na tej drodze przeszkody. Ca�kowicie oboj�tne racjom podmiotowym, mo�e by� rozpoznane jako bezwzgl�dne czy bezlitosne, a w ka�dym razie g�uche na jakiekolwiek motywacje racjonalne, jak �ywio�y jest zjawiskiem bez sensu
albo o sensie dla cz�owieka niepoj�tym.
To swoiste przemieszczenie �r�de� energii, jakby rezygnacja z samej mo�liwo�ci racjonalnego rozpoznania mechanizmu nap�dzaj�cego trwanie cywilizacji, swoiste "oddanie" cywilizacji (a razem z ni� i samego cz�owiecze�stwa) sile �ywio�u, �lepej sile p�odzenia si�, rozprzestrzeniania i r�niczkowania, daj�cej si� wyobrazi� na kszta�t wielkiej rzeki, kt�ra zagarnia, topi i niszczy, cokolwiek napotka - oddanie zatem cywilizacji tego rodzaju wyobra�eniom zdaje si� oddziela� umys�owo�� naszego stulecia od nowo�ytnych nastawie� racjonalistycznych. Poj�cie cz�owiecze�stwa zmienia niejako swoj� substancj�, nasyca si� jako�ciami, kt�re o wiek wcze�niej pojmowane by�y jako "wstydliwe", a co najmniej niepotrzebne do uchwycenia jego istoty. Wyodr�bnienie cz�owieka z porz�dku natury stawa�o si� w odwiecznej tradycji granic� jego upodmiotowienia, cz�owiecze poczucie to�samo�ci budowane by�o poprzez przeciwstawienie istoty ludzkiej wszystkim innym �ywym bytom. Wygnanie z Raju by�o progiem zdobycia tej �wiadomo�ci.
je�li jednak cz�owiecze�stwo istnieje i przed�u�a swoje trwanie poza porz�dkiem natury - to sk�d czerpie potrzebn� do tego energi�? �r�d�a tej energii s� transcendentne - odpowiadaj� religie. Rozpoznanie tych �r�de� inspiruje my�l filozoficzn�.
\ W XX-wiecznej �wiadomo�ci dojrzewa inne wyobra�enie cz�owiecze�stwa. Poj�cie to umieszczone zostaje w innym kontek�cie, a mianowicie w �ywym istnieniu przyrody. �wiat ludzi jest coraz
ch�tniej rozpoznawany jako szczeg�lnie skomplikowany poziom
trwania przyrody, jej �ycia, jej przekszta�ce�. Wielkie antropologie naszej formacji, od nietzscheanizmu zaczynaj�c, od niemieckiej filozofii �ycia, poprzez koncepcj� p�du �yciowego Bergsona a� do Freuda i jego poj�cia libido - rozpoznaj� cz�owieka i cz�owiecze�stwo jako zjawisko w porz�dku natury, wyobra�enie wszak�e tego, co naturalne, nasyca si� teraz nowymi jako�ciami, wymagaj�cymi innych miar i narz�dzi obserwacji, rlistorycy filozofii podkre�laj� na og� irracjonalne pierwiastki tej wizji cz�owieka i jego �wiata. Akcent jednak po�o�y� mo�na tak�e na jej fundamencie energetycznym, bo w ten spos�b skuteczniej zbli�amy si� do nowo rodz�cych si� upodoba� sztuki i literatury. Energia nap�dzaj�ca przemiany natury, si�a uruchamiaj�ca i pot�guj�ca procesy �ycia, tak na poziomie organicznym, jak i ponadorganicznym (w my�l typologii Alfreda Kroebera) - staj� si� mitycznym za�o�eniem my�li poznawczej.
Gwa�towne przyspieszenie proces�w demograficznych i komunikacyjnych bywa na og� pojmowane: jako nasilaj�ce si� wy�adowanie energii ukrytej w trwaniu przyrody, jako spot�gowanie si� samego dziania si� historii (Ortega y Gasset pisa� o "podniesieniu si� poziomu historii"), jako intensyfikacja ambicji klas i grup spo�ecznych i za tym id�ce zaostrzanie si� konflikt�w mi�dzyludzkich wszelkiego rodzaju. Przynajmniej pierwsza po�owa naszego wieku mo�e by� nazwana epok� wielkich wojen i rewolucji - w wymiarze nie znanym dot�d ludzko�ci.
Niebywa�y dot�d zasi�g spo�eczny tych proces�w, ich - jak to zacz�to okre�la� - masowo��, oto co daje im nowe jako�ci i nowe znaczenia. Wytwarza si� nie doceniana dot�d zasada budowania znacze�: w �yciu zbiorowym, i to na wszystkich jego poziomach, liczy si� to przede wszystkim, co pot�ne liczbowo, co ogarnia wielu ludzi, wiele �rodowisk czy spo�ecze�stw, co zdobywa popularno�� i powszechno�� i dominuje w ten spos�b jako racja czy gust wi�kszo�ci. Masowa produkcja przemys�owa standaryzuje gusta i obyczaje, masowe �rodki przekazu - z pocz�tkiem wieku prasa, p�niej radio i kino - standaryzuj� spos�b my�lenia i odczuwania - i racja wi�kszo�ci staje si� w coraz wi�kszym stopniu jej si��. Samo wyobra�enie przewagi liczbowej zaczyna wystarcza� jako argument s�uszno�ci, demokracja staje si� jakby produktem stadnego instynktu, na dalszym dopiero planie wolno�ci� wyboru tego, co lepsze.
Na gruncie tego kryterium: masowo�ci gust�w, przekona�, hierarchizacji znacze� (wa�ne jest to przede wszystkim, co wi�kszo�� uzna za takie w�a�nie) - rodz� si� nie znane dawniej instytucje spo�eczne,
10
w szczeg�lno�ci za� masowe partie polityczne pos�uguj�ce si� ideologiami adresowanymi do emocji zbiorowych. Masowa prasa, masowa komunikacja umo�liwiaj� masow� propagand�, odwo�ywanie si� do przekona� jak najwi�kszej liczby ludzi. Nowe mechanizmy my�lenia ilustruj� na przyk�ad apele w�adz zaborczych o poparcie - w obliczu trwaj�cej ju� l wojny �wiatowej - ich cel�w imperialnych, apele kierowane "do narodu polskiego", czy te� "do ludno�ci polskiej". W�adze zaborcze nie rozmawia�y nigdy dot�d ze spo�ecze�stwem podbitym, kontakt�w szuka�y co najwy�ej z odpowiednio dobran� elit�. Teraz przestaje to wystarcza�, potrzeba masowego rekruta ("mi�sa armatniego") zmusza je do szukania innej p�aszczyzny porozumienia i pos�uchu. "Wi�kszo��" i tutaj zdaje si� decydowa�
o sukcesie politycznym.
Polityka pa�stw zaborczych jest tylko odpryskiem szerszego i zupe�nie nowego zjawiska, jakim staj� si� narodziny ideologii masowych. Lenin poj�� wcze�nie, �e "idea staje si� si�� materialn�, kiedy ogarnie masy", tzn. kiedy zwielokrotnione przekonania mog� by� u�yte jako instrument przemocy. Partie polityczne jako zjawisko �ycia zbiorowego znane s� od pocz�tku dziej�w, pomys� wszak�e, aby d��eniom czy programom politycznym da� wymiar masowy - wnosi zupe�nie nowy pierwiastek, przekszta�caj�cy zabiegi polityk�w w ideologie. Ich cech� istotn� staje si� prawie zawsze ukryty apel po-zarozumowy, budz�cy poczucie wsp�lnoty ponad racjonaln� korzy�ci� polityczn�. Rozpoznajemy si� jako wsp�lnota - m�wi� programy ideologii masowych - bo to, co w nas wsp�lne, jest sprzymierzone z energi�, jest cz�stk� energii, kt�ra nap�dza dzieje ludzko�ci. Energia owa mo�e by� upostaciowana w "krwi i ziemi", w powo�aniu rasy albo w innych wszelkiego typu d��eniach roszczeniowych. Wyobra�enie jakiej� ponadludzkiej si�y, kt�ra tym bardziej b�dzie nam sprzyja�, im wi�cej zdob�dziemy zwolennik�w-oto schematyczny model mitu ideologicznego. W tym sensie tak�e religie mog� by�
prze�ywane jako ideologie.
Ideologie zacz�y oddzia�ywa� z ogromn� si�� na �ycie artystyczne i na tw�rczo�� literack� w naszym stuleciu, l nie pierwiastek utopijny - jak chce wielu - konstytuuje ideologie masowe, ale w�a�nie owo poczucie sprzymierzania si�, poczucie "wtapiania si�" w energi� �ywio�u doznawanego pozarozumowo.
Dwudziestowieczne odczucie rozwoju cywilizacji jako nast�pstwa wyzwalania si� energii zawartej w poj�ciu �ycia znajduje inn� jeszcze p�aszczyzn� uzasadnie�, mianowicie nowe teorie fizyk�w.
11
Zakwestionowanie obiektywno�ci przestrzeni i czasu przez Alberta Einsteina, indeterminizm ruch�w wewn�trzatomowych uog�lniaj�cy si� jako indeterminizm �wiata materii, teoria kwant�w Maxa Plancka mog�y by� i bywa�y pojmowane jako koncepcje obalaj�ce mechani-styczn� wizj� �wiata filozof�w pozytywizmu. Ostrzej rzecz ujmuj�c:
jako racje na rzecz wyobra�enia �wiata i �ycia jako wielo posta� i owego ruchu, kt�rego prawa i mechanizmy wymykaj� si� intelektualnemu poznaniu, kt�rego �r�d�a czy nawet spos�b istnienia nie mieszcz� si� niejako w siatce poj�� naszego j�zyka, kt�rego podmiotowe uchwycenie wymaga odst�pienia od pewnych fundamentalnych zasad my�lowych (takich np. jak logika dwuwarto�ciowa). Fa�szuj� obraz �wiata nie tylko zmys�y, fa�szuje go sama my�l artyku�owana w j�zyku.
Doznanie rzeczywisto�ci zak�ada�oby wi�c wypracowanie jakich� innych w�adz poznawczych. Ale gdzie szuka� tych w�adz? W intuicji - podpowiadaj� filozofowie. W instynktach - podpowiadaj� przyrodnicy. W ja�ni g��bokiej. W pod�wiadomo�ci, w nie�wiadomo�ci. Odwieczny paradoks eleat�w zak�ada, �e ruch jest w istocie swojej niepoznawalny dla cz�owieka. Nasz wiek dwudziesty sk�ania si� do przekonania, �e procesy, w jakie cz�owiek jest uwik�any, wymagaj� jakich� innych, nowych narz�dzi poznania, poniewa� energia nap�dzaj�ca wszelki ruch zmienia nieprzerwanie swoje postaci i swoje kierunki, nie mie�ci si� w poj�ciu czasu. Rzeczywisto�� staje si� nie-ci�g�a i niesp�jna. Obalenie ci�g�o�ci wszechrzeczy, w tym cz�owieka jako podmiotu, skierowanie uwagi na energi� nie daj�c� si� okre�li� ani nazwa� - oto najwa�niejsze mo�e przesuni�cia mentalne narzucone przez nowe teorie fizyk�w.
R�norodno�� tych impuls�w sprawia, �e i sztuka, a wraz z ni� literatura, nie ma - w swoich nowych pr�bach ekspresji -jakiego� jednorodnego �r�d�a inspiracji. Impuls wielkiej liczby: mas ludzkich, kt�rych si�a i znaczenie w �yciu zbiorowym domagaj� si� wyrazu artystycznego, kt�re decyduj� niejako o obliczu �wiata, a z drugiej strony si�a energii witalnej, jaka nap�dza wszelkie dzia�ania zbiorowe, produkcj�, organizacj�, stanowi o przyspieszeniu wszelkich zjawisk spo�ecznych - oto pierwy.@rt"podstawowe obszary pobudzenia. Impuls wielkiej liczby - t^f�wnocze�nie spontanicznie dokonuj�ce si� przesuni�cie kryterium/prawdy, kt�re to kryterium podporz�dkowane zostaje w coraz wi�kszym stopniu przekonaniu wi�kszo�ci, opinii zbiorowej, prze�wiadczeniom rodz�cym si� i przekazywanym szyb-
�^ ,-.>^'
12 szymi ni� dawniej sposobami komunikowania si� - w o�rodkach
skupienia wielkich mas ludzkich.
W ksi��ce La Crise de la culture (1972) Hannah Arendt wyodr�bnia dwa poj�cia prawdy, id�c za sugestiami Gorgiasza Platona. Idzie jej mianowicie o prawd� - z jednej strony - filozofa, z drugiej za� - o prawd� opinii. Pierwsza rodzi si� na drodze wewn�trznych docieka�, jakby w sporze z powszechnymi prze�wiadczeniami i ma za kryterium rozum filozoficzny, chrze�cijanin powiedzia�by-g�os wewn�trzny. Druga powstaje w toku proces�w komunikacyjnych, jest w�asno�ci� wszystkich czy te� wi�kszo�ci, wywiera swoist� presj� na wahaj�cych si�, "ka�e si�" przyj��, poniewa� przemawia za ni� si�a
og�u.
W Gorgiaszu Sokrates pyta Gorgiasza:
Powiadasz, �e potrafisz uczyni� kogo� m�wca, je�li si� kto� zechce u ciebie
uczy�?
Gorgiasz: Tak. Sokrates: Nieprawda�, na ka�dy temat; tak, �e przekonywa� b�dzie t�um, nie
nauczaj�c go, tylko nak�aniaj�c? (podkr. moje)
W innym miejscu, w dialogu z Kaliklesem, Sokrates m�wi:
Bo je�li i tu s� dwa wypadki, to chyba mamy w jednym z nich schlebianie i brzydk� retoryk� ludow�, a w drugim rzecz pi�kn�: prac� nad udoskonaleniem dusz wsp�obywateli i walk�, kt�ra zawsze m�wi� ka�e to, co najlepsze; wszystko jedno, czy
b�dzie to mi�e, czy niemi�e s�uchaczom.
(t�um. W�adys�aw Witwicki)
Pomi�my w tym miejscu specyficznie mora� izatorski sens tego zr�nicowania, na czym zreszt� szczeg�lnie zdaje si� zale�e� Sokratesowi. Nam za� chodzi o powi�zanie "prawdy" retoryki z oczekiwaniami t�umu, o to, �e jest to "prawda" oczekiwana przez wi�kszo�� i g�oszona w interesie wi�kszo�ci, �e retor staje si� tu jedynie wyrazicielem (i manipulatorem) prze�wiadcze� zbiorowych i si�� swojej sztuki wywiera presj�, aby zjedna� dla owej "prawdy" wahaj�cych si�. Dotrze� wi�c do prawdy wi�kszo�ci i wyrazi� j� w j�zyku, zawieszaj�c jej sensy moralne - oto rola retora ludowego w wyk�adzie
Sokratesa.
W czasach Platona owa "prawda wi�kszo�ci" by�a mo�e jedynie
obszarem os�abienia g�osu moralnego jednostki i t�um, o kt�rym m�wi si� kilka razy w tek�cie Gorgiasza, nie by� postrzegany jako nosiciel w�asnego zbioru warto�ci. Sokrates rozpoczyna tu tradycj� my�low�, w kt�rej �wietle warto�� z istoty swojej zaistnie� mo�e je-
13
dynie jako doznanie jednostkowego podmiotu. Warto�� zawiera w sobie charakterystyczny pierwiastek oporu, niezgody wobec si�y - w tym tak�e si�y otoczenia spo�ecznego, si�y �rodowiskowego konformizmu. Bardzo silnie podkre�la �w nonkonformistyczny pierwiastek tradycja chrze�cija�ska - od Augustynowego: "nie chod� na rynek, wejd� w samego siebie, we wn�trzu cz�owieka mieszka prawda".
Przypomnienie tej tradycji wydaje si� konieczne do zrozumienia owych reweluj�cych kultur� impuls�w, jakie przynosi wiek XX. Bo w�a�nie[impuls^Aueti<r�-J-JJ^zby niesie ze sob� przesuni�cia na obszarze warto^rt7przesuni�ciasamieg9~l?rytertLirrr^ Zr�d�cTenergii r�poznawaftew-�y\wib�ach, w p�dzie �yciowym zaczynaj� by� nieuchronnie lokowane w biologicznie poj�tej gromadzie ludzkiej, w masie ludzkiej, w takim w�a�nie uobecnianiu si� owej masy, kt�re zaciera podmiotowo��, suwerenno�� czy zgo�a wolno�� jednostkjJ
Pragnienie zbli�enia si� do masy, rozpoznawania si�y masy, gotowo�� urzeczenia si��, a dalej jej niezwyk�o�ci�, urod�, pot�g�, p�odno�ci� itd. nie jest oczywi�cie czym� zupe�nie nowym w dziejach kultury. Wystarczy przypomnie� urzeczenia romantyk�w, Zygmunta Krasi�skiego na przyk�ad, kt�ry w Nie-Boskiej komedii rysuje rewolucyjne prze�amywanie si� si�y plebejskiej gromady, mia�d��cej bezsilny op�r prawa i moralno�ci. Rewolucja mia�d�y prawo, bo jest �ywio�em i to jej daje specyficzny urok triumfuj�cej pot�gi, krytyka zbudowana na racjach moralnych nie osi�ga nigdy podobnej skuteczno�ci, chyba poprzez interwencj� nadprzyrodzon�.
Doznanie si�y, kt�rej nosicielem s� wielkie masy ludzkie, artyku�uje si� inaczej w naszym stuleciu. W nowej artykulacji traci ona �w rewindykacyjno-odwetowy charakter, jaki urzeka romantyk�w, a przynajmniej pierwiastek ten nie bywa tak silnie i notorycznie podkre�lany. Opcja na rzecz �ywio�u nie jest naznaczona buntem przeciw moralnym fundamentom bytu (jak w �lad za Byronem odczuwali romantycy), nie jest wyzwaniem rzuconym prawu Boga, staje si� natomiast uznaniem rzeczywistych �r�de� energii, jaka generuje przemiany �wiata ludzi, przemiany cywilizacji, wyzwala moce przyrody, czyni cz�owieka sprzymierze�cem samego bytu jako wielkiego ruchu, sprzymierze�cem �ycia jako procesu p�odzenia si� i r�niczkowania. To znaczy os�abieniu ulega moralny pierwiastek w doznaniu si�y �ywio�u, "dziko��" energii nap�dzaj�cej procesy �yciowe pozbawiona zostaje uwarunkowa� transcendentnych, nie zna ona grzechu jak "dziko��" samej przyrody, bo i ta nie ma sankcji transcendentnej.
14
Inaczej m�wi�c, nie chodzi tu o urzeczywistnienie jakich� presji warunkowanych "gdzie indziej", kt�rych figur� s� mity soteryczne, ale o rozpoznanie istnienia w jego mechanizmach immanentnych, w jego "oboj�tno�ci" egzystencjalnej, o zbli�enie si� do jego energetycznej istoty. Masa ludzka - t�um - jest jej nosicielem jakby "niewinnym", bo jest wtopiona w ni� nie na mocy jakiegokolwiek wyroku albo zadanej roli, ale na mocy zasady, jaka w og�le uobecnia nam przyrod�, bez mit�w genezyjskich.
MANIFESTY AWANGARDOWE -ISTOTA NOWATORSTWA
Przypomnijmy Manifest futurystyczny Filippa Tommaso Marinet-tiego, og�oszony w Pary�u 20 lutego 1909, kt�ry to Manifest uchodzi w historii literatury za chronologicznie pierwszy program XX-wiecz-
nego awangardyzmu.
1. Chcemy opiewa� mi�o�� niebezpiecze�stwa, przyzwyczajenie do energii
i zuchwalstwa.
2. Odwaga, �mia�o��, bunt- b�d� zasadniczymi sk�adnikami naszej poezji.
3. A� do dzi� literatura s�awi�a nieruchome zamy�lenie, ekstaz� i marzenie senne. My chcemy stawi� agresywny ruch, gor�czkowa bezsenno��, krok biegacza; salto
mortale, policzek i pi��.
4. O�wiadczamy, �e wspania�o�� �wiata wzbogaci�a si� o nowe pi�kno: pi�kno
szybko�ci! Samoch�d wy�cigowy ze swoim pud�em zdobnym w wielkie rury podobne do w��w o ognistym oddechu... rycz�cy samoch�d, kt�ry zdaje si� p�dzi� po ta�mie
karabinu maszynowego, jest pi�kniejszy od Nike z Samotraki.
5. Chcemy opiewa� cz�owieka dzier��cego kierownic�, kt�rej o� idealna przesuwa Ziemi�, ci�ni�t� tak�e w bieg po swej orbicie.
6. Trzeba, aby poeta po�wi�ci� si� z bujnym, wspania�omy�lnym zapa�em dla
pomno�enia entuzjazmu i �aru w elementach pierwotnych.
7. Nie ma pi�kna poza walk�. Tw�r, kt�ry nie ma charakteru agresywnego, nie
mo�e by� arcydzie�em. Poezja musi by� arcydzie�em. Poezja musi by� pojmowana jako gwa�towne natarcie na si�y nieznane, celem rzucenia ich pod nogi cz�owiekowi.
8. Znajdujemy si� na wysuni�tym cyplu stuleci! Po c� mieliby�my ogl�da� si� za siebie, je�li chcemy sforsowa� tajemnicz� bram� niemo�liwego? Czas i przestrze� umar�y wczoraj. My �yjemy ju� w absolucie, poniewa� stworzyli�my nieustaj�c�
wszechobecn� szybko��.
9. Chcemy stawi� wojn� - jedyn� higien� �wiata - militaryzm, patriotyzm,
gest niszczycielski anarchist�w, pi�kne idee, za kt�re si� umiera, oraz pogard� dla
kobiet.
10. Chcemy zburzy� muzea, biblioteki, akademie wszelkich rodzaj�w, chcemy
15
zwalczy� moralizm, feminizm i wszelk� oportunistyczn� lub utylitarn� pod�o��. 11. B�dziemy opiewa� t�umy wstrz�sane prac�, rozkosz� lub buntem; b�dziemy opiewa� r�nobarwne i polifoniczne przyp�ywy rewolucji w nowoczesnych stolicach;
wibruj�c� gor�czk� nocn� arsena��w i stoczni podpalanych przez gwa�towne ksi�yce elektryczne; nienasycone dworce kolejowe, po�eracze dymi�cych w��w; fabryki uwieszone u chmur na kr�tych sznurach swoich dym�w; b�dziemy opiewa� mosty podobne do gimnastyk�w-olbrzym�w, kt�rzy okraczaj� rzeki, l�ni�ce w s�o�cu b�yskiem no�y; awanturnicze statki w�sz�ce za horyzontem, szerokopier�ne lokomotywy galopuj�ce po szynach jak stalowe konie okie�zane rurami i lot �lizgowy aeroplan�w, kt�rych �mig�o �opoce na wietrze jak flaga i zdaje si� klaska� jak rozentuzjazmowany t�um (Arty�ci o sztuce, opra�. E. Grabska i H. Morawska, Warszawa 1963).
Gor�czkowe poszukiwanie innego, inaczej poj�tego podmiotu poezji (czy w og�le sztuki - Manifest wykracza najwyra�niej poza obszar s�owa i odwo�uje si� do wszelkich �rodk�w wyrazu) - oto, co tu szczeg�lnie istotne. Poezja chce by� niejako uwolniona od podmiotu jednostkowego i chce sta� si� wyrazicielk� czego� innego, co przestaje by� subiektywnym �wiatem cz�owieka. Nie tylko subiektywn� �wiadomo�ci�, ale w og�le subiektywnym doznaniem czy kontaktem. Nigdy chyba w dziejach mentalno�ci europejskiej (mo�e jedynie w religiach Orientu) nie pojawi�a si� tak radykalna formu�a zerwania z jednostkowym podmiotem (np. punkt 6 Manifestu) - w imi� doznania czego�, co jest r�wnocze�nie w nas i mi�dzy nami, ale i poza nami, na obszarze materii albo raczej w jakim� wymiarze uobecniania si� ruchu, czyli energii. Radykalny gest "odcz�owiecze-nia" - je�li za wyr�nik cz�owiecze�stwa uznaje si� tradycyjnie jego zdolno�� do podmiotowo�ci - jest tu zadaniem historycznie zupe�nie niezwyk�ym*. Niszczenie muze�w, apoteoza wojny, has�a, kt�re w swoim czasie obudzi�y najgor�tsze reakcje, wi��� Manifest Mari-nettiego z klimatem politycznym czasu, ich prowokacyjna wymowa skupi�a uwag� opinii i ukszta�towa�a w znacznym stopniu p�niejsze interpretacje i oceny. Trudno zreszt� przej�� do porz�dku nad moralnym sensem podobnych hase�. Nie one wszak�e stanowi� o donios�o�ci historyczno-kulturalnej Manifestu. Staje si� on jakby prawzo-rem wszystkich p�niejszych program�w europejskich ruch�w nowatorskich dzi�ki temu w�a�nie, �e wskazuje radykalnie odmienn� rol� sztuki, tw�rczo�ci artystycznej wobec wzoru cz�owiecze�stwa wy-
* D��enie do obalenia antycznego rozr�nienia mi�dzy podmiotem a przedmiotem uwa�aj. Weisgerberza istotn� cech� awangardyzmu: "Res cogitans et res ex-tensa sont intimement melees, et l'art surgit a leur point de rencontre" (Les Avant--gardes litteraires au XX" siecle, t. 1, Budapest 1984, s. 77).
16
pracowanego w ci�gu wiek�w. Cz�owiek jako jednostka staje si� tw�rczy dzi�ki temu jedynie, �e przejmuje cz�stk� energii przyrody, �e staje si� narz�dziem tej energii i jej wyrazicielem. Zatraca si� niejako jako suwerenny podmiot, przestaje pracowa� nad swoj� podmiotowo�ci�, szuka sposob�w jak najintensywniejszego doznania ruchu rzeczy, szybko�ci, gwa�towno�ci, si�y. Dla tego doznania got�w zap�aci� ka�d� cen�: wyrzec si� moralno�ci, wyrzec si� dorobku historii. Energia staje si� b�stwem obiecuj�cym pewnego rodzaju pe�ni� doznania.
Ostro�no�� historyka podsuwa tu oczywi�cie swoje poprawki.
Czy d��enie to by�o tak radykalnie nowe? Czy we wcze�niejszej literaturze modernistycznej nie zjawiaj� si� podobne pragnienia redukcji pierwiastka podmiotowego w imi� dotarcia do idei "czystych", np. pi�kna? W tekstach literatury polskiej pragnienia tego rodzaju daj� si� dostrzec. Np. u Miriama w takim fragmencie:
[...] wszystko jest dobre, byle si�ga�o w g��b, byle dociera�o do istoty bytu, byle, m�wi�c filozoficznie, uniwersalizowa�o indywidualno��. Wizja rzeczy, jakimi one s� w sobie, to jest w sta�ym zwi�zku ze wszystko�ci�, i magiczne oddanie, wcielenie tej wizji, znalezienie dla niej jedynej odpowiedniej formy - oto warunki ka�dego prawego dzie�a sztuki*.
Historycy awangardyzmu podkre�laj� powi�zania Manifestu Ma-rinettiego z Nietzschem i jego koncepcj� nadcz�owieka, powi�zania widoczne w postulacie wzniesienia si� ponad przyziemn� moralno�� w imi� doznania mocy, w imi� w�adzy nad naturalnym otoczeniem. M�wi� dalej o zwi�zkach Manifestu i, og�lniej, o zwi�zkach program�w awangardowych z mitologi� Post�pu, z prze�wiadczeniami mil-lenarystycznymi i soterycznymi. Podobnym nadziejom towarzysz� obietnice dokonania si� procesu historycznego, obietnice nadej�cia nadcz�owieka, zako�czenia ewolucji tw�rczej, wy�onienia si� spo�ecze�stwa bezklasowego**. Do mitologii Post�pu i, szerzej, do mit�w historiozoficznych wypadnie jeszcze nieraz powr�ci�, daj� si� one bowiem odnale�� w najrozmaitszych tekstach i pr�dach literackich
naszego wieku.
Teraz zwr�cimy uwag� na ten pierwiastek Manifestu, kt�ry uzyska donios�e znaczenie w nadchodz�cej fali polskich program�w no-
* "Chimera" 1901, t. l, s. 152. Cyt. za rozpraw� o Miriamie krytyku M. Po dr�-zy-Kwiatkowskiej �yj�c w pi�knie..., [w:] Somnambulicy - dekadenci - herosi,
Krak�w 1985.
** Por. Weisgerber, op. cit.
17
watorskich: chodzi mianowicie o postulat nowej wra�liwo�ci artystycznej zjawiaj�cej si� jako nieuchronne nast�pstwo przemian cywilizacji. Nowa epoka wytwarza nowego cz�owieka o innej, nie znanej wcze�niej wra�liwo�ci na urod� rzeczy, t� wra�liwo�� przygotuj� niejako arty�ci, zaprojektuj� j� swoimi tekstami poeci. Nowa wra�liwo�� zjawia si� od pocz�tku w atmosferze gwa�tu i nietolerancji, zjawieniu si� jej towarzyszy niszczenie wszelkich innych kodeks�w estetycznych, fizyczna likwidacja wzor�w i �wiadectw. Sugestia m�wi�ca o mo�liwo�ci manipulowania zastanym dorobkiem, o najzupe�niej arbitralnym prawie nowator�w do takich manipulacji -ta sugestia urzeczywistni si� jaki� czas p�niej w formie trywialnego przymusu politycznego.
Ta sugestia jest tak�e zupe�n� nowo�ci� - i to w wymiarze historycznym. Jest ona immanentnie powi�zana z pierwiastkiem, do kt�rego przywi�zuje si� w tej ksi��ce znaczenie podstawowe, a mianowicie z pierwiastkiem masowo�ci. Marinettiemu -jak wielu polskim tw�rcom program�w awangardowych - nie chodzi o "jeszcze jeden" projekt tw�rczo�ci, kt�ry da artystom szans� obok innych szans. Nie chodzi o kolejn� "komnat� w pa�acu sztuki", ci�g�o�� historii ma zosta� w�a�nie radykalnie przerwana, nowa cywilizacja wymaga nowej sztuki - na inn� nie pozostawiaj�c miejsca. Ta nowa sztuka nie jest projektowana jako domena wybranych, obdarzonych talentem czy szczeg�ln� w�adz� nad �wiatem ducha, nie jest obszarem urzeczywistniania si� geniuszy, nie b�dzie tworzona przez "powo�anych". Marinetti - a za nim przewa�aj�ca cz�� polskich nowator�w - obala mitologi� artysty-kap�ana, mitologi� wtajemniczenia poprzez sztuk� - tak znamienn� dla literatury prze�omu wiek�w. Opozycja: artysta - filister, poeta wtajemniczony w sekrety pi�kna, czy te� b�d�cy "b�lu waszego krzykiem po nocy"* - przeciwstawiony zjadaczowi chleba powszedniego, "mydlarzowi", ta opozycja zostaje obalona na rzecz innej, nie artyku�owanej zreszt� wprost. Nowa opozycja przeciwstawia sztuk� sprzymierzon� z energi� zawart� tak w ruchu materii, jak i w �ywej masie ludzkiej, sprzymierzon� w ten spos�b "z przysz�o�ci�" - sztuce "znieruchomia�ej", sztuce wywiedzionej z doznania indywidualno�ci i usi�uj�cej zawiesi� powszechne prawo nieprzerwanego wy�adowywania si� energii. Wskazanie na podstawow� rol� t�umu jest najostrzejsz� prowokacj�, jak� mo�e sobie wyobrazi� artysta mijaj�cej formacji, jest to blu�nierstwo prze-
* Formu�a W. Berenta (Pr�chno, 1901)
2 - Nasz wiek XX
18
ciw warto�ciom postawionym najwy�ej. T�um jako nosiciel pi�kna nowej epoki - z tym d�ugo jeszcze nie b�d� sobie umieli poradzi� projektodawcy nowej sztuki i wkr�tce zobaczymy, jak si� boryka�
z tym postulatem Tadeusz Peiper.
W poezji polskiej mamy tekst-dokument, kt�ry to zjawisko wtargni�cia t�umu w domen� pi�kna, barbarzy�skiej gromady degraduj�cej warto�ci, ale sprzymierzonej przecie� z energi� przyrody i dlatego godnej s�awienia - ukazuje z wyj�tkow� si��. Chodzi o s�ynn� W;05n� Juliana Tuwima, kt�ra, opublikowana najpierw w czasopi�mie "Pro arte et studio"*, wywo�a�a oburzenie i roz�am w redakcji, by sta� si� nast�pnie utworem umieszczanym we wszystkich antologiach z tej epoki. Si�a poetycka Wiosny wytwarza si� w�a�nie w gwa�townym zderzeniu emocji degraduj�cych: pogardy, wstr�tu, niesmaku wobec wszelkich okropno�ci t�umu - z emocjami uwznio�laj�cy-mi: podziwem, zachwytem, gloryfikacj�, przy czym oba szeregi dotycz� tych samych zjawisk, tych samych ludzi, tych samych zachowa�. W�a�nie to, co naznaczone negatywnie, odzyskuje niejako warto��, poniewa� jest przejawem i cz�ci� wielkiego wy�adowania si� energii �ycia, wobec kt�rej wszystkie wstr�ty i niech�ci moralist�w przestaj� si� liczy�. Wiosna Tuwima nie mie�ci si� oczywi�cie w schematycznie uj�tym modelu wiersza futurystycznego i tylko do pewnego stopnia realizuje wskazania Manifestu-jednak�e idea g��boka tego wiersza: apoteoza energii witalnej mia�d��cej wszelkie konwenanse ��cznie z "konwenansem" cz�owiecze�stwa podmiotowego, jest najzupe�niej zgodna z rewelacjami Marinettiego. W�a�nie �w t�um wprowadzony do wizji, owa "dzika masa" podniesiona do rz�du warto�ci czyni� ten wiersz sojusznikiem awangardyzmu.
Sugestie m�wi�ce o tym, �e energia �yciowa sprzymierzona jest z barbarzy�stwem i trywialno�ci�, pojawiaj� si� niew�tpliwie wcze�niej, literatura modernizmu bogata jest w tego rodzaju zestawienia. Wiek XX, w szczeg�lno�ci za� programy awangardowe wnosz� tu element nowy: masowy wymiar zjawisk, prawo wielkiej liczby, deprecjacj� wszelkiej niepowtarzalno�ci. Masowy wymiar zmienia jako�� wszelkiego doznania: to, co prze�ywa t�um, nie jest prost� sum� prze�y� pojedynczych ludzi. W wierszu Tuwima odnosi si� to nawet do akt�w erotycznych. Powtarzalno�� zachowa� podporz�dkowana anonimowej pot�dze, kt�ra przymusza ka�dego z osobna i bez wy-
* 1918, nr 10. Pisze o tym obszernie j. Stradecki, W kr�gu Skamandra, War-szawa 1977.
19
j�tku do udzia�u w wielkim spektaklu wy�adowania si� energii - oto obraz XX-wiecznego poety.
Archetyp "znieruchomienia", utraty energii, wyja�owienia ducha tw�rczego, zastygni�cia w niemocy i zwi�zane z tym oczekiwanie impulsu pobudzaj�cego, "iskry, z kt�rej rozgorzeje p�omie�", "mocarza, kt�ry skruszy kajdany" - tego rodzaju obrazy i symbole powtarzaj� si� niemal seryjnie w literaturze polskiej prze�omu stuleci. Wk�adano w nie wcze�niej sensy bezpo�rednio polityczne lub narodowe - archetyp ma bardzo stary rodow�d si�gaj�cy Biblii i antyku. W okresie modernizmu archetyp ten zabarwia si� tre�ciami nietzscheanizmu i bergsonizmu - i zaczyna by� artyku�owany jako obraz �ycia sp�tanego konwenansem, bezw�adnym przyzwyczajeniem, ostro�no�ci� rozs�dku, "mieszcza�skim" obyczajem, stanem zbiorowej "senno�ci" albo zapatrzeniem w przesz�o��. Polska literatura modernistyczna okaza�a si� nies�ychanie pomys�owa w dramatyzowaniu owego momentu wyrywania si� ze stanu senno�ci i niemocy, w prowokowaniu czytelnika mo�liwo�ci� "czynu", kt�ry z jednej strony szuka dla siebie racji, z drugiej za� - potrzebuje irracjonalnego impulsu, wiary, odzyskania przed r� urnowego "sensu" dzia�ania, jakby pierwotnego poruszenia samej substancji rzeczy, swoistej decyzji demiurga. Dla epoki to w�a�nie by�o charakterystyczne, �e �r�d�o zjawiska umieszczano poza obszarem racjonalno�ci, jak to jest np. u Wyspia�skiego. Bezzasadne by�oby pytanie, jakie s� motywacje uczestnik�w chocholego ta�ca, takich motywacji nie ma (poza towarzyskim konformizmem), na podobne decyzje oddzia�ywaj� si�y tajemne, uchwytne jedynie w j�zyku symboli. Dlaczego znieruchomia�o spo�ecze�stwo �redniowiecznego miasta w powie�ci Berenta �ywe kamienie� Ludzi ogarn�a dziwna choroba nazwana acedi�.
Energia �ycia jest zjawiskiem pozbawionym racjonalnej motywacji, wy�adowuje si� bezrozumnie - tak�e w wymiarze historycznym. Da� sens tym wy�adowaniom (albo znieruchomieniem) -to zadanie umys��w do pewnego tylko stopnia wykonalne, mianowicie poprzez j�zyk symboli. Przydatna bywa tu kategoria "m�odo�ci", kt�r� pos�u�y� si� Juliusz Kaden-Bandrowski w powie�ci Proch (1913). M�odo�� jest aktywna z istoty swojej, niejako substancjalnie, dla swoich dzia�a� nie potrzebuje �adnych racjonalnych uzasadnie�, niezb�dne jej s� co najwy�ej preteksty zewn�trzne, aby irracjonaln� (albo po prostu biologiczn�) potrzeb� urzeczywistnia� w praktyce. Tak� rol� wyzwoliciela dzia�ania odgrywa� mo�e talent artysty albo talent przyw�dcy. �r�d�a ich w�adzy daj� si� uchwyci� j�zykiem symboli; ludzie
20
w szczeg�lny spos�b pragn� owego pobudzenia energetycznego, czekaj� na t� chwil�, czekaj� na "znak", kt�ry pochodzi jakby spoza przestrzeni ich codziennych interes�w i daje im miejsce w innym wymiarze, w wielkiej historii na przyk�ad. Odegra tak� rol� nied�ugo p�niej - w �wietnej wizji Jana Lechonia -J�zef Pi�sudski. Do czego jeszcze wr�cimy.
Tymczasem spr�bujmy wyznaczy� granic�, za kt�r� literatura jakby przestaje si� waha� i pyta� o sensy owego pubudzenia energetycznego, przestaje si� o nie niepokoi�. Kiedy owa energia staje si� w jej oczach wszechobecna i literatura nabiera spontanicznej ufno�ci w jej wyzwalaj�ce dzia�anie, w jej niewyczerpane rezerwy. Mo�e t� granic� zarysowa� seria wydarze� historii politycznej, u kt�rej pocz�tku stawia si� rewolucj� 1905 r., jak to uj�� �eromski w R�y (1907), a zw�aszcza Berent w Oziminie (1911), obok nich za� Stanis�aw Brzozowski w swojej tw�rczo�ci krytycznej. Kolejn� seri� wydarze� przynosz�cych poczucie rozbudzenia u�pionej energii staje si� militarna dzia�alno�� J�zefa Pi�sudskiego, skupiaj�ca si� w "czynie" Legion�w, interpretowanym ch�tnie jako wyrwanie zbiorowo�ci polskiej ze stanu gnu�no�ci i niewiary - charyzmatyczn� moc� przyw�dcy, przymusem �ami�cego opory charakteru*. Wreszcie wybuch Wielkiej Wojny i wi���ce si� z jej przebiegiem i zako�czeniem wy�anianie si� nowych o�rodk�w aktywno�ci, nowych organizm�w pa�stwowych, w szczeg�lno�ci powstanie niepodleg�ej Polski - rozwijaj� t� seri�, daj�c� uzasadnienie kszta�tuj�cym si� postawom.
Na p�aszczy�nie do�wiadcze� cywilizacyjnych odpowiada temu przyspieszony (tak�e przez interesy wojenne) rozw�j przemys�u i techniki. Odczucie obudzonej energii, kt�ra wy�adowuje si� w okrucie�stwach rzezi frontowych, w masowo zadawanej �mierci (co umo�liwiaj� nowe �rodki techniczne: motoryzacja, bro� automatyczna) - rodzi si� tak�e poprzez nowe, a raczej nowo postrzegane powi�zania energetycznych mechanizm�w �ycia i materii. Energia nap�dzaj�ca organizmy �ywe mo�e by� doznawana jako ta sama energia, kt�ra nap�dza maszyny, ludzkie pasje s� przejawem tej samej si�y, kt�ra uruchamia urz�dzenia elektryczne. Marinetti zestawi� obie formy energii na jednej p�aszczy�nie, zr�wna� je niejako, kiedy napisa� w punkcie 11 Manifestu:
* Np. w powie�ci j. Kadena-Bandrowskiego Genera� Barcz (1923). Por. te� W. W�jcik, Nadzieje i z�udzenia. Legenda Pi�sudskiego w polskiej literaturze mi�dzywojennej, Katowice 1978.
21
B�dziemy opiewa� t�umy wstrz�sane prac�, rozkosz� lub buntem; b�dziemy opiewa� r�nobarwne i polifoniczne przyp�ywy rewolucji w nowoczesnych stolicach; wibruj�c� gor�czk� nocn� arsena��w i stoczni podpalanych przez gwa�towne ksi�yce elektryczne; nienasycone dworce kolejowe, po�eracze dymi�cych w��w...
Je�li jednak ludzka nami�tno�� zostaje uto�samiona z wy�adowaniem elektrycznym, to znaczy �e maszyna mo�e by� wyobra�ona jako podmiot doznania poetyckiego, ale r�wnocze�nie ludzkie cia�o i ludzk� podmiotowo�� mo�na uj�� jako instrumenty przekazu czysto energetycznego. Poprzez ten zwi�zek ujawnia si� dramatyczna dwoisto�� egzystencji cz�owieka: jego ruchliwa niegotowo��, jego po�owiczne zanurzenie w ruchu materii, jego bolesne niespe�nienie
Si�.
CZ�OWIEK JAKO DYNAMOMASZYNA. TYTUS CZY�EWSKI
W poezji polskiej najsilniej zareagowa� na te energetyczne zwi�zki Tytus Czy�ewski. Urodzony w r. 1880, by� artyst� ukszta�towanym przez formacj� modernistyczn� i w ca�ym jego dorobku literackim (uprawia� tak�e malarstwo) dostrzec mo�na charakterystyczn� dwoisto�� inspiracji: w zgodzie z upodobaniami M�odej Polski poezja dotrze� ma do irracjonalnej podszewki �wiata, do obszaru pogranicznego, gdzie istnienie nie ma jeszcze ci�aru materialnego, gdzie rodzi si� poczucie jakby zawieszenia w istnieniu zaledwie spe�niaj�cym si� albo poczucie udzia�u w stawaniu si� rzeczy, gdzie - s�owem - poznanie rozumowe nie mo�e sprosta� doznaniom innego rodzaju: zmys�owym, instynktownym, metafizycznym. Poeta rozpoznaje inne wymiary istnienia, bo uruchamia inne posiadane dyspozycje, inne w�adze, inne jako�ci swego cz�owiecze�stwa. Mistrzem w tych penetracjach w g��b bytu by� od pierwszych swoich utwor�w Boles�aw Le�mian. Przypomn� taki fragment Zielonej godziny (ze zbioru Sad rozstajny, 1912):
Czylim �wiat�w tajemnych zjawionym przedmurzem, Na kt�re drzewa cie� sw�j k�ad� nieprzytomnie? Cia�o moje - na brzegu, reszta - w mroku den.
Jam jest miejsce spotkania �ez ze z�otym kurzem S�o�ca, ptakom widnego!... Oto b�r �ni o mnie Sen, li��mi zapr�szony, ga��zisty sen!
22
�ni, �e id�, nie wiedz�c ni dok�d, ni za czem -
Ku bezcelom, zapad�ym w nieprzebyt� cisz�,
Gdzie wszystko jest - bez nazwy, bez granic, bez tchu.
Czy�ewski podejmuje bardzo zbli�one tematy poetyckie. Znaczna cz�� zbioru Zielone oko (1920) to wiersze o "wtapianiu si� w materi�", o przekraczaniu granicy podmiotu, o pr�bach doznawania �wiata "jako kto� inny", w czym odnajduje si� niejako inne mo�liwo�ci egzystencjalne. Jeste�my wi�c w �wiecie poetyckim Le�mia-na. Ale "w pewnym momencie" Czy�ewski przekracza owe granic� energetyczn�, nie odpowiada mu ju� aura senno�ci, kontemplacji, t�sknoty do transcendencji. Wizja materializuje si� niejako, nasyca zmys�owo�ci�, "przybiera na wadze", a przede wszystkim mo�e uruchamia si� energetycznie, tzn. zaczynaj� dominowa� w niej zjawiska ruchu, gwa�towno�ci, rytmu. Czy�ewski staje si� poet� futurystycznym, bo mechanizmy, motory, dynamomaszyny, aeroplany zaczynaj� rz�dzi� jego wizjami, l ludzkie cia�o staje si� elektryczn� maszyn�, co jest r�wnocze�nie i zabawne, i przera�aj�ce. Tak, bo skupienia energetyczne staj� si� zarazem skupieniami emocji, �wiat ukazywany jest w stanie wybuchu, wi�c i emocje przekraczaj� zwyk�� miar�,
o cyzelacji odcieni lirycznych nie mo�e ju� by� mowy.
Za tym idzie �wiadoma barbaryzacja obrazu, daj�ca si� �atwo
uzasadni� prymitywizmem doznania pierwotnego, doznania owego uderzenia materii, kt�ra istnieje przede wszystkim jako ruch.
telefon mego m�zgu
dynamo-m�zgu trzy trzy trzy raz dwa trzy maszyno mego cia�a funkcjonuj obracaj si�
�yj
- tak ko�czy si� wiersz Hymn do maszyny mego cia�a z tomu Noc - dzie�. Mechaniczny instynkt elektryczny (1922).
l jeszcze jeden obszar inspiracji ka�e widzie� w Czy�ewskim poet� po�rednika, kt�ry upodobania m�odopolskie przeni�s� do nowej formacji, a mianowicie tematyka ludowa. Czy�ewski potraktowa� ludowo�� jako obszar swoistego ruchu form, gdzie znaczenia, kszta�ty, kolory, d�wi�ki zlewaj� si� w potok s�owny przesuwaj�cych si� przed nami prymitywnych marionetek. Szczeg�lny rytm tego ruchu stwarza wra�enie organizacji czego�, co z istoty swojej dzikie, popl�tane, pozbawione hierarchii. Ludowo�� staje si� w ten spos�b przeja-
23
wem ruchu pozbawionego podmiotu, ruchu zacieraj�cego jakiekolwiek znaki indywidualno�ci - i to w�a�nie wi��e uj�cie Czy�ewskie-go z formacj� nowator�w. Co nie znaczy wcale, �e ludowo�� jest z istoty swojej prymitywna, �e jest pierwotna w zestawieniu z cywilizacj� miejsk� czy wielkomiejsk�. Ten sam Czy�ewski ukazywa� tak�e wielkie miasto jako nagromadzenie form prymitywnych, jako skupisko dzikich instynkt�w "mechanizuj�cych" ludzkie zachowania i wtapiaj�cych te zachowania w potok wy�adowa� energetycznych - jak cho�by w takim fragmencie:
ko�ysz� si� wszystkie chusteczki flagi flakony fili�anki lajkoniki barbarzy�skie lajkostrzygi jarmarczne pi�kno�ci i budy waterklozety natury n ad z my s��w
woskowe figury mordercy geniusze genera�owie z przyrz�dem elektryczno-zegarowym
(Transcendentalne panopticum z tomu Noc - dzie�}
2
NOWA �WIADOMO�� POET�W. POEZJA WYZWALAJ�CA
l POEZJA "W S�U�BIE". KOBIECO�� SKAMANDRA l M�SKO�� AWANGARDY
Pr�bowali�my powi�za� pojawienie si� nowej formacji my�lowo--artystycznej z przemianami cywilizacyjnymi, kt�re okre�lone s� przez procesy umasowienia i przyspieszenia komunikacji. Do�wiadczenia polskie wzbogacaj� si� tutaj bardzo wa�nym �a�cuchem wydarze� i obudzonymi przez nie procesami duchowymi, a mianowicie powstaniem niepodleg�ego pa�stwa. �wiadomo�� zbiorowa zareagowa�a na ten historyczny fakt ze zrozumia�� intensywno�ci�, co musia�o znale�� wyraz w �yciu literatury. Usytuowanie kultury, usytuowanie artysty, poety, pisarza w spo�ecze�stwie polskim okre�la�y od katastrofy rozbior�w pewne konieczno�ci swoiste, kultura, w szczeg�lno�ci literatura, spe�nia� musia�a funkcje odbiegaj�ce daleko od wzor�w, jakie kszta�towa�y si� na zachodzie Europy i w Rosji. Zjawisko to, opisane przez wielu, musi by� tutaj przypomniane, bo modeluje ono w znacznym stopniu procesy mentalne, wprowadza pewne akcenty do manifestacji artystycznych, ujawnia te� charakterystyczne
oczekiwania publiczno�ci.
Kilkuletnie dzia�ania wojenne na ziemiach polskich, zmieniaj�ce
si� dramatycznie uk�ady si� politycznych, zniszczenia i za nimi id�ce poczucie niestabilno�ci �ycia - wszystko to rozmywa�o instytucje �ycia literackiego. Pokoleniowa fala talent�w, kt�ra zjawi�aby si� mo�e troch� wcze�niej, daje o sobie zna� pod koniec Wielkiej Wojny, rok 1918 ujawni dopiero jej si�� i radykalizm. Wyzwanie rzucone zastanej kulturze na Zachodzie, bunt przeciw panuj�cym wzorom
25
tw�rczo�ci artystycznej - zbiegaj� si� w Polsce z potrzeb� przewarto�ciowania pewnych specyficznie polskich upodoba� duchowych. Lokalna sytuacja nowator�w i grup nowatorskich rzutuje na stopie� ich radykalizmu - i nie jest przypadkowe, �e grupa Skamandra, czyli grupa najzdolniejszych poet�w pokolenia debiutuj�cego, interpretowana by�a od pocz�tku jako grupa opozycyjna w stosunku do innych grup radykalnie nowatorskich, takich jak futury�ci, grupa Nowej Sztuki czy Awangarda Krakowska.
Z dzisiejszej perspektywy zwi�zki pokoleniowe rysuj� si� o wiele wyra�niej ni� r�nice wybor�w stylowych. Mo�e nawet nie nale�y ujmowa� zjawiska w zwi�zki pokoleniowe, chodzi tu po prostu o przesuni�cia mentalne w wymiarze historycznym, o zjawienie si� nowej formacji, kt�ra "czuje si� inna" i szuka sobie nowych idei, nowych form spo�ecznego funkcjonowania, nowych r�l spo�ecznych - i do tych r�l dobiera sobie �rodki wyrazu.
W czym "czu�a si� inna"? W tym najpierw, �e zupe�nie inaczej potraktowa�a swojego odbiorc�, inaczej doznawa�a swojego odbiorc�, inaczej rozpoznawa�a si� w otoczeniu spo�ecznym. Je�li za badaczem w�oskim Renato Poggiolim przyjmuje si� i u nas, �e "przeznaczeniem sztuki awangardowej wydaje si� bezustanne oscylowanie mi�dzy r�nymi formami alienacji"* albo �e - inaczej - artysta awangardowy odrzuca zastany �wiat duchowy, sytuuj�c si� w �wiecie projektowanym - to podobne formu�y tylko do pewnego stopnia okre�li� mog� polsk� literatur� nowatorsk� po r. 1918. Manifesty projektuj�ce przygotowane przez Brunona Jasie�skiego i Anatola Sterna, najradykalniejsze w tym wzgl�dzie, zawieraj� tak silny �adunek b�aze�stwa, �e trudno je na serio czyta� jako propozycje nowej sztuki, z drugiej za� strony projekty serio Tadeusza Peipera zawieraj� �w pierwiastek alienacyjny, ale w wersji bardzo zredukowanej i trudno by�oby akuratnie ten pierwiastek uzna� za konstytutywny. Peiper daleki by� od hase� niszczenia muze�w. Natomiast s�ynny wiersz Le-chonia Herostrates m�wi wprost o zwaleniu "�azienek kr�lewskich w Warszawie", chocia� Lecho� by�by zapewne ostatnim cz�owiekiem, kt�ry pogodzi�by si� z czym� podobnym. Z sze�ciu w�asno�ci, kt�re Stefan Morawski uznaje za charakterystyczne dla awangardy europejskiej**, co najmniej pi�� daje si� odnie�� do Skamandra, cho-
* Cyt. za: Wybory i ryzyka awangardy, red. U. Czartoryska i R.W. Kluszczy�ski, Warszawa 1985.
** Por. S. Morawski, O s�abo�ciach praxis awangardowej i niedostatkach teorii awangardy, [w zbiorze:] Wybory i ryzyka awangardy.
26
ci�� poezji tej grupy nie lokuje si� tradycyjnie na obszarze ruch�w awangardowych, l nie pierwiastek alienacyjny uzna�bym za fundament manifestacji literackich m�odego pokolenia, ale - skoro zanika zupe�nie poj�cie filistra, wyobra�enie roli przypisywanej filistrowi - radykaln� zmian� pozycji poety wobec otoczenia spo�ecznego. Wzywaj�c do zwalenia �azienek i zamordowania Kili�skiego, Lecho� szuka� w�a�nie drogi do autentycznych, nie sp�tanych przez martyro-logiczne stereotypy emocji zbiorowych, chcia� niejako oczy�ci� te emocje z t�umi�cych je konwenans�w, szuka� drogi do prawdziwych dozna�, i to dozna� "g��bszych", a przede wszystkim mo�e "p�od-niejszych" ni� historycznie wytworzone wzorce zachowa�. Wiersz chce przecie� "obudzi� Polsk�", a to oznacza - podj�� rol� nosiciela emocji zbiorowych, ale zupe�nie inaczej pojmowanych.
Owo inne rozpoznanie si� w otoczeniu spo�ecznym polega w�a�nie na przyj�ciu roli nosiciela i wyraziciela stan�w duchowych, kt�re pozbawione s� kulturowych przymus�w. Kt�re prowadz� nas w g��b, ku biologicznym fundamentom naszego istnienia i kt�re nas niejako wyzwalaj� z przer�nych konwencjonalnych powinno�ci i wstyd�w - s� znakiem naszej wolno�ci wobec zobowi�za� zawartych w dziedzictwie przesz�o�ci, zw�aszcza w jego wzorach literackich. Poniewa� dziedzictwo kulturowe z istoty swojej hierarchizuje znaczenia i buduj�c swoje porz�dki znaczeniowe petryfikuje tre�ci �yciowe oraz przekszta�ca je w konwenanse - odwo�a� si� nale�y do �r�de� energii w ich stanie naturalnym, dzikim, uobecniaj�cym si� na naszych oczach, w momencie ich doznawania. Czas tera�niejszy jest dlatego tak wa�n� okoliczno�ci� doznania, �e staje si� jakby kryterium prawdy i ka�dy przekaz kulturowy pochodz�cy z przesz�o�ci zaczyna w takim stanie rzeczy rysowa� si� jako przymus zmartwia�ego wzoru. Nie zawsze chodzi tu o przekre�lenie historii jako takiej, jak w �lad za Marinettim domaga�y si� b�aze�skie manifesty Jasie�skiego, chodzi o skupienie uwagi na doznaniu momentalnym, o uchwycenie pewnej jako�ci chwili - przy uwolnieniu jej od uwik�a� temporal-
nych*.
Czas tera�niejszy stwarza okoliczno�� sprzyjaj�c� (niezwykle
charakterystycznym przyk�adem s� wiersze Lechonia z Karmazyno-wego poematu: do�wiadczenie historyczne, np. w Mochnackim, ulega jakby temporalnej redukcji do jednej chwili wyzwolenia zbioro-
* Por. rozwa�ania na ten temat w: G. Po u l et, Metamorfozy czasu, Warszawa
1977.
27
wej emocji), czas tera�niejszy jest z istoty swojej "barbarzy�ski", bo zawiesza on pami��. Doznawanie �r�de� energii zmusza do wskazania nowych jako�ci podmiotowych, gdzie przestaj� si� liczy� spo�e-czno-kulturowe hierarchie. Ta biologiczna prawda o naszej egzystencji sprowadza nas do poziomu przeci�tno�ci, w jej obliczu mogliby�my stawa� si� mieszka�cami spo�ecznej d�ungli, gdzie grasuj� siej�ce terror drapie�niki (znajdziemy takie obrazy u naturalist�w prze�omu stuleci), jednak�e formacja, kt�ra zjawia si� po Wielkiej Wojnie, wybiera inne wersj�: wbrew nietzschea�skiej hierarchii przyjmuje prymat wielkiej liczby.
Cz�owiek w stanie naturalnym jest to cz�owiek z t�umu, z ulicy, z poczekalni dworcowej, robotnik na budowie, fryzjer, urz�dnik z magistratu. Jednak�e wbrew tradycji literackiego spo�ecznikowania z ubieg�ego stulecia ten cz�owiek przeci�tny nie zjawia si� jako obiekt wsp�czuj�cej interwencji. Jest natomiast cz�steczk� t�umu, kt�ry "ma racj�" (tak w wierszu Tuwima) - wi�c nie wsp�czucie ma obudzi�, bo on budzi podziw, zachwyt i l�k. Kiedy futury�ci powtarzaj� sw�j apel: "poezjo, na ulic�!", to obok sensu specyficznie klasowego wk�adaj� w te s�owa sens egzystencjalny (nie m�wi�c ju� o estetycznym): tam jest �r�d�o �ycia, tam szuka� trzeba nowego pi�kna i prawdy, tam odrodzi� si� mo�e kostniej�ca i wyrodniej�ca w salonach i muzeach kultura.
�ycie chwil� tera�niejsz� w ulicznym t�umie mo�e sta� si� warto�ci� w niepodleg�ym pa�stwie i wolnym spo�ecze�stwie. Manifestacje literackie, o jakich by�a mowa, by�yby nie do pomy�lenia przed r. 1918, tzn. wi��� si� one bardzo wyrazi�cie z faktem niepodleg�o�ci, ze stanem duchowym zbiorowo�ci posiadaj�cej ju� swoje pa�stwo. Mamy prawo do pe�ni �ycia, do bez�wiadomej euforii, a r�wnocze�nie do dozna� wol