1979

Szczegóły
Tytuł 1979
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1979 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1979 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1979 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zenon Janusz Michalski Siwy strzelca str�j - rzecz o J�zefie Pi�sudskim Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1990 T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Ca�o�� nak�adu 100 egz. Przedruk z wydawnictwa "Krajowa Agencja Wydawnicza", ��d� 1989 Pisa� W. Cagara Korekty dokona�y K. Kruk i D. Jagie��o Je�eli zdecydowa�em si� na napisanie do tej ksi��ki kr�tkiej przedmowy, uczyni�em to nie dlatego, by jako� szczeg�lnie fascynowa�a mnie posta� jej bohatera. Je�li zdecydowa�em si� na skre�lenie tych paru kartek, zrobi�em to dlatego, �e po�wi�cona tyle wa�nej, co kontrowersyjnej postaci naszych najnowszych dziej�w eseistyczna ksi��ka Zenona J. Michalskiego stwarza znakomit� okazj� po temu, by podzieli� si� z jej Czytelnikami pewnymi przemy�leniami, dotycz�cymi naszego w�asnego stosunku do naszych dziej�w - zw�aszcza najnowszych - w og�le, za� do ich wybitnych autor�w w szczeg�lno�ci. Niedawny by� to czas, kiedy z r�nych stron podnosi�y si� u nas g�osy o potrzebie zerwania z fakt�w naszej przesz�o�ci zas�on milczenia, oczyszczenia obrazu dziej�w z propagandowej ple�ni, zape�nienia zobiektywizowan� tre�ci� bia�ych do niedawna plam. Niemal ka�dy, kto zabiera� g�os w tej sprawie uroczy�cie deklarowa�, �e czyni to z obowi�zku walki o prawd� dziejow�, o t� prawd�, kt�rej przeciwstawi� si� niepodobna. Bo kt� �mia�by by�... przeciw prawdzie? Ka�dy wi�c, kto umia� trzyma� pi�ro w r�ku i poczu� w sobie do tego powo�anie, j�� przyst�powa� do zbo�nego dzie�a "odk�amywania" naszej historii, z puklerzem prawdy w d�oni, jak mu serce i umiej�tno�ci dyktowa�y. Dosz�o do tego, �e nawet organizacje spo�eczne pocz�y podejmowa� uchwa�y, dekretuj�ce, co ow� historyczn� prawd� jest, a co nie jest. I c� si� okaza�o? Ot� to, �e owych prawd podawanych jako jedynie prawdziwe jest tyle, ile ca�kiem wsp�czesnych nam wybor�w politycznych, �e ka�da polityczna opcja niesie ze sob� swoj� w�asn� prawd� historyczn�, kt�ra nie zgadza si� z prawd� zwolennik�w innych opcji i wcale nie musi pozostawa� w jakimkolwiek zwi�zku z t� prawd�, kt�r� stara si� okre�li� powa�na, naukowa historiografia. Nie jest to tylko przypadkiem naszego narodu, �e ka�de w�a�ciwie jego pokolenie, przynajmniej w czasach nowo�ytnych, stawia�o i stawia swojej przesz�o�ci swoje w�asne pytania, d���c do tego, aby przez odwo�anie si� do wiedzy historycznej cho� po cz�ci wyja�ni� swoje w�asne, tera�niejsze problemy, w szczeg�lno�ci te, kt�re tycz� aktualnego po�o�enia kraju i narodu oraz perspektyw na przysz�o��. Nie miejmy jednak z�udze�, �e si�gamy w przesz�o�� z bezinteresownej mi�o�ci do prawdy, z nieprzepartej ch�ci poznania tego, jak to niegdy� by�o naprawd�. Je�eli bowiem historia - pisa�em tak przed paroma laty i powtarzam raz jeszcze - budzi�a i pobudza wci�� tak �ywe zainteresowanie - jak mo�emy to obserwowa� nie tylko w chwilach zaostrzenia napi�� spo�ecznych i politycznych - to dlatego, �e my sami mamy do niej okre�lony stosunek, jak najdalszy od bezinteresownej ciekawo�ci, w�a�nie - je�li wolno nam tu u�y� brzydkiego s�owa - najzupe�niej interesowny. Ka�dy z nas, ludzi �yj�cych w okre�lonym czasie i miejscu, w danym spo�ecze�stwie, ma jaki� pogl�d na sprawy dzisiejsze, na konflikty i problemy, kt�re stawia przed nami wsp�czesno��. Ka�dy te� z nas nosi w sobie jaki� system warto�ci, skoro uwa�a co�, co istnieje, za dobre b�d� z�e, ma jak�� swoj� prawd� o dniu dzisiejszym i jak�� w�asn� wizj� jutra, a to wszystko podbudowane jak�� histori�, jakim� wyobra�eniem o przesz�o�ci, kt�ra uwarunkowa�a to, �e jest dzisiaj tak jak jest, a jutro b�dzie tak samo lub zgo�a inaczej. Ka�dy z nas nosi wi�c w sobie swoj� w�asn� prawd� o �wiecie, kt�ra jest jednocze�nie - bo nie mo�e by� inaczej - jego prawd� historyczn�. Wyznacza j� nie tylko i nie tyle nawet to, jak to niegdy� rzeczywi�cie by�o, ile jego w�asna, ludzka wizja �wiata i wintegrowany w ni� system warto�ci. By�o tak dawniej i tak jest dzisiaj, i dlatego w�a�nie wszelkie walki ideowe tocz�ce si� w ka�dej wsp�czesno�ci - tak samo lat temu dwie�cie, jak i dzisiaj ogarnia�y i obejmuj� r�wnie� obszar historii, s� bojami o ocen� przesz�o�ci. Tak�e nasz system warto�ci okre�la - co sk�onni jeste�my uzna� z przesz�o�ci za wa�ne, a co za nieistotne, co za dobre, a co za z�e, a nieraz nawet, co za... prawdziwe, a co za fa�szywe. Zwracamy si� do przesz�o�ci w oczekiwaniu zweryfikowania, przy pomocy wiedzy historycznej, naszych w�asnych prawd historycznych. Kiedy za� owa wiedza nie mo�e nam dostarczy� ich potwierdzenia, lub im wprost zaprzecza, w�wczas naj�atwiej oskar�amy j� o to, �e nie jest ona niczym innym jak k�amstwem. Tak wi�c z prawd� i fa�szem w historii wcale nie jest tak prosto, jak si� nam nieraz zdaje, bowiem zbyt cz�sto i ch�tnie ��damy od wiedzy historycznej potwierdzenia naszych w�asnych prawd historycznych, o kt�rych s�uszno�ci jeste�my dog��bnie prze�wiadczeni, zamykaj�c si� hermetycznie przed takimi prawdami, kt�re s� dla nas niewygodne: te najch�tniej oceniamy jako po prostu k�amstwa. Nawet wtedy, kiedy... s� one naukowo i mo�liwie wszechstronnie udokumentowanymi prawdami. Zw�aszcza wtedy, kiedy te ostatnie pozostaj� poza naszym zasi�gfiem. Bohater ksi��ki Z. J. Michalskiego w Polsce Ludowej szcz�cia do historyk�w nie mia� - ani oni do niego - a przez d�ugie lata by� on postaci� b�d� przemilczan�, b�d� karykaturowan�. Gdzie� w wysokich politycznych progach �ywiono zapewne nadziej�, �e czas przyniesie zapomnienie i pogr��y t� z wielu wzgl�d�w niewygodn� figur� w historyczny niebyt. Ale tak si� nie sta�o, bo sta� si� nie mog�o. Jako za� wok� tej postaci ju� wcze�niej uros�a legenda, wieloletnie przemilczenia hamuj�c rozw�j zobiektywizowanej, historycznej wiedzy, nie tylko legendy tej nie wygasi�y, a przeciwnie: w�a�nie j� utrwali�y. Od�y�a te� ona w chwilach przesile�: najpierw z ko�cem lat 60_tych, p�niej ze zdwojon� si�� w pocz�tku lat 80_tych. Wielu z nas ma to dobrze utrwalone w pami�ci. Dopiero w ostatniej dekadzie - je�li nie liczy� paru wcze�niejszych wyj�tk�w, kt�re nie czyni�y jednak wiosny - nast�pi� znacz�cy post�p, co si� tyczy powa�nych, naukowych bada� nad bohaterem legendy, zacz�to te� wprowadza� znacz�ce korektury do jego portretu w historycznych syntezach. Napawa to optymizmem, ale tylko tych, kt�rym zale�y na dotarciu do historycznej prawdy niezale�nie od tego, jak dalece b�dzie ona zaprzecza�a legendzie, i tej dla bohatera chwalebnej, i tej - bo jest i taka - legendzie czarnej, dla bohatera niezmiernie krytycznej. Bo opr�cz legendy - bia�ej czy czarnej - powinna istnie� i rozwija� si� rzetelna wiedza, kt�ra mo�e - i nie tylko ona - da� podstaw� do krytycznej weryfikacji legendy. Historia, ta pisana przez historyk�w, jest dialogiem historyka z przesz�o�ci�, ale zarazem tak�e i dialogiem autora z jego spo�ecze�stwem, kt�re o tej przesz�o�ci ma - bo ma do tego pe�ne prawo - sw�j w�asny, ukszta�towany s�d. R�wnie� ksi��ka Z. J. Michalskiego jest zaproszeniem do dialogu: nie tylko z przesz�o�ci�, lecz przede wszystkim ze wsp�czesnymi pogl�dami czytelnik�w. Jest zaproszeniem tym ciekawszym, �e - co by�o za�o�eniem autora ksi��ki - wci�gaj�cym czytelnika w dyskusj� z autorem, kt�ry otwarcie prezentuje swoje argumenty przemawiaj�ce b�d� nie - odpowied� nale�y do czytelnik�w, kt�rzy wezm� udzia� w dialogu - za s�uszno�ci�, b�d� nie, proponowanych s�d�w. To, czy si� na nie zgodzimy, czy te� nie, zale�e� b�dzie zar�wno od si�y perswazyjnej Autora, jak i od nas, jego czytelnik�w, od naszego intelektualnego i - nie kryjmy tego - tak�e emocjonalnego stosunku do tego, co stara si� on nam przekaza�. A wi�c: jest to zaproszenie do dialogu. Tylko tyle. Czy mo�e - a� tyle? Andrzej F. Grabski ��d�, 5 kwietnia 1988 r. Zamiast wst�pu J�zef Pi�sudski, to posta� w naszych dziejach tyle wybitna co kontrowersyjna. Napisano o nim ca�e tomy, w przer�nych przedstawiaj�c tonacjach, od superpostaci historii Polski po austrofila i kolaboranta. By� i jest przedmiotem uwielbienia czy podziwu, ale tak�e dezaprobaty i pot�pienia. Ka�da ksi��ka o nim, ka�dy artyku�, wywo�ywa�y i wywo�uj� spory, w kt�rych cz�sto emocje szkodz� my�lom. "Siwy strzelca str�j" - to kolejna praca o J�zefie Pi�sudskim, zbi�r esej�w, kt�rych celem jest ukazanie postaci Marsza�ka w ca�ej jej z�o�ono�ci. Jeszcze jedna pr�ba ukazania roli i miejsca Pi�sudskiego w naszych dziejach najnowszych. S��w kilka o tytule. Jest to - po pierwsze - fragment �o�nierskiej piosenki z lat legionowej epopei, najlepszego niew�tpliwie okresu w �yciu J�zefa Pi�sudskiego, bo to przecie� dzi�ki niemu pojawi�y si� na bitewnych szlakach wielkiej wojny polskie oddzia�y. I nie o liczby tu przecie� chodzi�o, lecz o polityczny wymiar tego faktu. Ten czas walki - wydawa�oby si� nie do zakwestionowania - tak�e nie spotyka� si� z jednolit� ocen�. Najdalej w negacji legionowego czynu poszed� chyba Roman Dmowski, kt�ry w wydanej w 1925 roku ksi��ce "Polityka polska i odbudowanie pa�stwa" pisa�: "...Nie by�o tragedi� powstanie Naczelnego Komitetu Narodowego w Krakowie, w kt�rego "naczeln�" rol� nikt ani w kraju, ani za granic� nie wierzy�. Nie by�y ni� formacje legionowe w Galicji, a nawet wymaszerowanie z Krakowa do Kielc legionu pod dow�dztwem Pi�sudskiego jako mianowanego rzekomo przez "rz�d narodowy" w Warszawie komendanta polskich si� wojskowych... Tragedia rozpocz�aby si� dopiero, gdyby rz�d narodowy wypowiadaj�cy wojn� Rosji naprawd� w Warszawie istnia�, gdyby w odpowiedzi na zjawienie si� legionu w granicach Kr�lestwa wybuch�o tu powstanie. Gdyby by� taki ruch si� zjawi� i ogarn�� kraj - ca�a nasza polityka znalaz�aby rych�y koniec. D�ugo by�my wtedy pewnie nie czekali na pok�j mi�dzy Rosj� a Niemcami, pok�j, kt�ry by uregulowa� wiele spraw, a przede wszystkim kwesti� polsk�. I to dobrze, na d�ugo..." Trudno si� zgodzi� z tak� argumentacj� i to z dw�ch powod�w. Po pierwsze - sprzeczno�ci �wiata imperialistycznego naros�y w takim stopniu, i� ich nast�pstwa nie da�yby si� odwr�ci� z powodu polskiego zrywu powsta�czego. Po drugie - to ju� nie by� ten czas, kiedy d��enia niepodleg�o�ciowe Polak�w ��czy�y solidarnie zaborc�w. Ewentualne polskie powstanie u�atwi�oby pa�stwom centralnym rozpraw� z Rosj�, a powsta�com mo�na by co� tam obieca� ze �wiadomo�ci�, i� w przypadku wygranej wojny nikt nie odwa�y si� s�dzi� zwyci�zc�w za niedotrzymanie obietnicy. Bez wzgl�du jednak na zasadno�� argument�w wysuni�tych w przytoczonej tu pracy, jest to przyk�ad zasadniczych r�nic w ocenie programu i dzia�a� J�zefa Pi�sudskiego. Z tytu�em "Siwy strzelca str�j" wi��e si� jeszcze jedna my�l. Jest to niestety w�a�ciwie wszystko, co pozosta�o Marsza�kowi z czas�w "krwi i chwa�y", na d�ugo jeszcze przed tym, nim zamkn�� oczy na zawsze. Do tego stroju przywi�zywa� zawsze wielk� wag�. Przekazuj�c 11 grudnia 1922 roku w�adz� prezydentowi Gabrielowi Narutowiczowi podkre�la�: "...Wszed�em do Belwederu w tym oto mundurze I Brygady i w tym mundurze odnosi�em zwyci�stwa - w tym mundurze znosi�em bezecne napa�ci... w tym mundurze opuszcz� Belweder..." "Siwy strzelca str�j" zawiera wiele cytat�w z "Pism zbiorowych J�zefa Pi�sudskiego". Jest to pr�ba uwierzytelnienia jego wypowiedziami oceny dzia�a�, kt�re podejmowa�, oraz warunk�w, w kt�rych przysz�o mu realizowa� te zadania. I tu nasuwa si� refleksja, i� szkoda, �e pisma Pi�sudskiego s� tak ma�o znane i trudno dost�pne. Mog�yby wielu ludziom wiele spraw z tocz�cych si� od lat dyskusji wyja�ni� ju� w punkcie wyj�cia. "Siwy strzelca str�j". Cztery pierwsze rozdzia�y tej ksi��ki "M�odo�� g�rna i chmurna", "By� czy nie by� socjalist�?", "Cel - rewolucja narodowa", oraz "Sens legionowej epopei", ukazuj� drog� Pi�sudskiego do wolnej Polski. Drog� chwalebn�, ale trudn�, hartuj�c� bojownika o niepodleg�o��. Gdyby wtedy poleg� na polu chwa�y lub nie powr�ci� z Magdeburga, m�g�by stanowi� powszechnie uznany wzorzec osobowy dla kszta�towania patriotycznych postaw. Rodzi si� tu jednak pytanie, czy bez obecno�ci Pi�sudskiego w Polsce Niepodleg�ej powsta�aby jego legenda, czy kto� inny staj�cy na czele nie przypisa�by sobie jego zas�ug? Kolejne rozdzia�y: "Jak to by�o z Cudem nad Wis��"?, "Rzeczpospolita inaczej uformowana", "Wielki nieobecny?" i "Gdy mia� ju� pe�ni� w�adzy", ukazuj� Pi�sudskiego w wolnej Polsce - od pierwszych dni Rzeczypospolitej a� po czas, gdy legend� tworzono w odwrotnych proporcjach - do spo�ecznej akceptacji tego cz�owieka. "Wielki nieobecny?" spe�nia tu rol� szczeg�ln�, przeciwstawiaj�c si� obiegowym pogl�dom, i� dzia�alno�� Pi�sudskiego w Polsce odrodzonej, to dwa okresy oddzielone od siebie Sulej�wkiem. Nic bardziej b��dnego, bo Sulej�wek te okresy w�a�nie ��czy� w jedn� logiczn� ca�o��. Wielki nieobecny, tak naprawd� nieobecnym w politycznym �yciu kraju nie by� ani przez chwil�. Trudny to okres, na kt�rym wycisn�� pi�tno fakt, nie w klasycznej wyst�puj�cej formie, ale przecie� dyktatury. Co rodzi�o t� apodyktyczno�� w rz�dzeniu? Ujawnione w warunkach uzyskanej nagle pe�ni w�adzy cechy charakteru? Prze�wiadczenie, i� nikt lepiej pokierowa� losami kraju nie potrafi? Wp�yw warunk�w i otoczenia? A mo�e wszystkie te czynniki razem wzi�te? Zamykaj� ksi��k� dwie kwestie - "Zosta�a legenda" i "Kim by� w naszych dziejach?" Kim by� cz�owiek, kt�ry z uporem i samozaparciem od lat najm�odszych jeden tylko cel mia� przed oczami - rewolucj� narodow�? Kim by� cz�owiek, kt�ry sw� wizj� Niepodleg�ej tworzy� wbrew wszelkiej logice, a w ostatecznym rachunku mia� racj�? Kim by� cz�owiek, kt�ry przez niema�� cz�� swego �ycia tak wiele wzbudza� w ludziach mi�o�ci i nienawi�ci? Siwy strzelca str�j... - to w takich mundurach szli przez polskie drogi, i bezdro�a m�odzi ch�opcy, �lepo wierz�cy swemu Komendantowi, �e ich do wolnej Polski doprowadzi. Siwy strzelca str�j... - Nosi� go od pierwszych dni strzeleckiej, a potem legionowej epopei, a� po zgon. Przez prawie �wier� wieku tylko str�j nie ulega� zmianie, zmienia� si� - niestety, nie zawsze na korzy�� ten, kt�ry go nosi�. Siwy strzelca str�j - symbol walki i w�adzy... Cz�� I Na drodze do Polski Niepodleg�ej M�odo�� g�rna i chmurna Urodzi� si� J�zef Klemens Pi�sudski 5 grudnia 1867 roku w Zu�owie niedaleko Wilna. Przyszed� na �wiat w warunkach szalej�cego popowstaniowego terroru carskiego i te warunki w spos�b rpzemo�ny kszta�towa�y jego osobowo��. Towarzyszy�o pono� narodzinom przysz�ego konspiratora wydarzenie bardzo znamienne. By�a mro�na noc, szala�a zamie� �nie�na. W pewnej chwili zacz�li dobija� si� do drzwi oficerowie rosyjscy, kt�rzy przeje�d�aj�c obok i widz�c o�wietlone drzwi dworu, podejrzewali, i� odbywa si� jakie� konspiracyjne zebranie. Pow�d - w postaci noworodka - uspokoi� ich, a jak si� p�niej okaza�o - nie powinien by�. Urodzi� si� J�zef Pi�sudski w Zu�owie, ale r�d Pi�sudskich wywodzi� si� ze �mudzi i chocia� ze swym arystokratycznym pochodzeniem Pi�sudski niew�tpliwie przesadza�, by�a to zamo�na, znana na Litwie rodzina. Sam Zu��w liczy� oko�o 11 tysi�cy hektar�w, a by� to tylko jeden z kilku maj�tk�w nale��cych do ojca Pis�udskiego. Stanis�aw Cat_Mackiewicz pisze, i� w 1922 roku ogl�da� u Bohdana Pis�udskiego eks_w�a�ciciela Czabiszek nad Wili� "wyw�d" Pi�sudskich. W tym "wywodzie" stwierdza: "Rodzina Pi�sudskich nazwana by�a staro�ytn� rodzin� urodzonych Rymsza Giniatowicz�w Pi�sudskich herbu Ko�ciesza z odmian�". Wyw�d zaczyna� si� od XVI wieku, co by�o normalne dla naszej szlachty, bo dawniejszych dokument�w zwykle brakowa�o... Protoplast� jest �w Ginet podpisuj�cy w 1413 Uni� Horodelsk�. Od niego pochodzili Marek i Stanis�aw, a synem Stanis�awa by� Bart�omiej Rymsza Giniatowicz, kt�ry pierwszy si� pisa� Pi�sudski. Drugim jego synem by� Melchior �onaty ze S�owaczy�sk�. Starszy syn Melchiora, Kazimierz, chor��y parnowski, �onaty z Prejbit�wn� mia� a� pi�ciu syn�w, z kt�rych wst�pnym Marsza�ka by� trzeci z kolei Roch, stolnik �mudzki, �onaty z Pancerzy�sk�, siostr� znanego w dziejach litewskich Pancerzy�skiego, biskupa wile�skiego. Synem Rocha by� znowu� Kazimierz starosta alkoski, kt�ry z drugiej swojej �ony, ksi�niczki Puzynianki, mia� syna znowu� Kazimierza, rotmistrza Ksi�stwa �mudzkiego, s�dziego ziemskiego rowie�skiego, dziedzica Poszuszwia, kt�ry ze swej �ony Billewicz�wny herbu Mogi�a mia� syna Piotra, s�dziego granicznego �onatego z hrabiank� Butler�wn�. A to dziadek i babka naszego Marsza�ka. Synem Piotra by� J�zef Wincenty Piotr..." Rodzice J�zefa Pi�sudskiego - J�zef Wincenty Piotr Pi�sudski i Maria z Billewicz�w Pi�sudska - pobrali si� w kwietniu 1863 roku, a wi�c w tragicznych dniach powstania, a do Zu�owa przenie�li si� wkr�tce po �lubie, gdy Pis�udskiemu - komisarzowi Rz�du Narodowego - na �mudzi grozi�a dekonspiracja i represje. J�zef Pi�sudski o tym pierwszym okresie swojego �ycia pisa� tak: "Urodzi�em si� na wsi, w szlacheckiej rodzinie, kt�rej cz�onkowie, zar�wno z tytu�u staro�ytno�ci pochodzenia jak i dzi�ki obszarowi posiadanej ziemi, nale�eli do rz�du tych, co niegdy� byli nazywani :|bene nati et |possesionati. Jako |possesionatus nie zazna�em d�ugo �adnej troski o materialne rzeczy i otoczony by�em w dzieci�stwie pewnym komfortem. A �e rodze�stwo moje by�o liczne i rodzice wzgl�dem nas byli bardzo �agodni i serdeczni - m�g�bym nazwa� swe dzieci�stwo - sielskim, anielskim..." Rodze�stwo rzeczywi�cie by�o liczne, bowiem J�zef Wincenty Pi�sudski herbu Ko�ciesza i Maria z Billewicz�w herbu Mogi�a Pi�sudska mieli dwana�cioro dzieci, a mianowicie: Helen� - 1864, Zofi� - 1865, Bronis�awa - 1866, J�zefa Klemensa - 1867, J�zefa Adama - 1869, Kazimierza - 1871, Mari� - 1873, Jana - 1876, Ludwik� - 1879, Kacpra - 1881 oraz bli�ni�ta Piotra i Teodor� w 1882 roku. Pis�udski, wspominaj�c, i� m�g�by nazwa� swe �ycie "sielskim, anielskim", doda�: "M�g�bym - gdyby nie zgrzyt jeden, zgrzyt, kt�ry s�pi� czo�o ojca, wyciska� �z� z oczu matki i g��boko si� wra�a� w m�zgi dzieci�ce. Tym zgrzytem by�o �wie�e wspomnienie o kl�sce narodowej 1863 r." Wzrasta� wi�c J�zef Pi�sudski w atmosferze �a�oby popowstaniowej, w warunkach represji ze strony w�adz carskich i nasilaj�cych si� proces�w rusyfikacyjnych. Gromadk� dzieci stara�a si� wychowywa� w mi�o�ci do ojczyzny przede wszystkim Maria Pi�sudska, jako �e ojciec poch�oni�ty bez reszty gospodarowaniem, na opiekowanie si� dzie�mi nie mia� zbyt wiele czasu. Gospodarowanie, nawiasem m�wi�c, nie by�o najlepsze i przed rodzin� coraz cz�ciej pojawia�y si� problemy natury materialnej. "Matka, nieprzejednana patriotka, nie stara�a si� nawet ukrywa� przed nami b�lu i zawodu z powodu upadku powstania - wspomina� Pi�sudski - owszem, wychowywa�a nas, robi�c w�a�nie nacisk na konieczno�� dalszej walki z wrogiem ojczyzny. Od najwcze�niejszego dzieci�stwa zaznajamiano nas z utworami naszych wieszcz�w, ze specjalnym uwzgl�dnieniem utwor�w zakazanych, uczono historii polskiej, kupowano ksi��ki wy��cznie polskie. Ten patriotyzm rewolucyjny nie mia� okre�lonego kierunku spo�ecznego (...). Poza ksi��kami, tycz�cymi si� Polski - czyta�em dosy� du�o najr�norodniejszych ksi��ek, wszystko, co mi tylko nawin�o si� pod r�k�. Najwy�sze wra�enie sprawia�y na mnie ksi��ki opisuj�ce byt narod�w klasycznych - Grek�w i Rzymian. Prawdopodobnie dlatego, �e by�y przepe�nione szczeg�ami walk o ojczyzn� i opisami bohaterskich czyn�w. Opr�cz tego by�em rozkochany w Napoleonie i wszystko, co si� tego mego bohatera tyczy�o, przejmowa�o mnie wzruszeniem i rozpala�o wyobra�ni�. Wszystkie za� marzenia moje koncentrowa�y si� w�wczas ko�o powstania i walki zbrojnej z Moskalami". I na jeszcze jedn� charakterystyczn� cech� atmosfery rodzinnego domu zwraca� Pi�sudski uwag�: "(...) matka od najwcze�niejszych lat stara�a si� rozwin�� w nas samodzielno�� my�li i podnieca�a uczucie godno�ci osobistej, kt�re w moim umy�le formowa�o si� w spos�b nast�puj�cy: tylko ten cz�owiek wart nazwy cz�owieka, kt�ry ma pewne przekonania i potrafi je bez wzgl�du na skutki wyznawa� czynem..." To �ycie "sielskie anielskie" przerwa� po�ar zu�owskiego dworu. Po owym tragicznym lipcu 1874 roku rodzina Pi�sudskich przenios�a si� do Wilna, a zbieg�o si� to z rozpocz�ciem przez J�zefa Pi�sudskiego edukacji szkolnej. Pobiera� nauki w pierwszym gimnazjum wile�skim, w pomieszczeniach dawnego uniwersytetu wile�skiego. Dla siedmioletniego ch�opca, wychowanego w patriotycznej atmosferze rodzinnego domu, zetkni�cie ze szko�� nastawion� na rusyfikowanie polskiej m�odzie�y by�o wr�cz szokuj�ce. "Gospodarzyli tu - uczyli i wychowywali m�odzie� - pedagodzy carscy, kt�rzy do szko�y wnosili wszystkie nami�tno�ci polityczne, a za system mieli mo�liwe zgn�bienie samodzielno�ci i godno�ci osobistej swych wychowank�w - wspomina�. - By�em co prawda ch�opcem dosy� zdolnym, nigdym si� nie zam�cza� prac� i z �atwo�ci� przechodzi�em z klasy do klasy, lecz gniot�a mnie atmosfera gimnazjalna, oburza�a niesprawiedliwo�� i polityka pedagog�w, nu�y� i nudzi� wyk�ad nauk. Wo�owej sk�ry by nie starczy�o na opisanie bezustannych poni�aj�cych zaczepek ze strony nauczycieli, ha�bienia wszystkiego, com si� przyzwyczai� szanowa� i kocha�. W takich warunkach nienawi�� moja do carskich urz�dze�, do ucisku moskiewskiego wzrasta�a z rokiem ka�dym. Bezsilna w�ciek�o�� dusi�a mi� nieraz, a wstyd, �e w niczym zaszkodzi� wrogom nie mog�, �e musz� znosi� w milczeniu deptanie mej godno�ci i s�ucha� k�amliwych i pogardliwych s��w o Polsce, Polakach i ich historii pali� mi policzki (...), lata mego pobytu w gimnazjum zaliczam do najprzykrzejszych w mym �yciu". W dokumentach gimnazjum Pi�sudski prezentowa� si� jako zdolny, ale niezbyt systematyczny. Kary, jakie otrzyma�, by�y zwi�zane z manifestowaniem polsko�ci na miar� mo�liwo�ci m�odego ucznia, na przyk�ad z m�wieniem po polsku, co w szkole by�o zakazane. Licz�cy si� epizod w jego szkolnym �yciu stanowi�a przynale�no�� do licz�cego kilkana�cie os�b k�ka "Sp�jnia". Gromadzono bibliotek�, organizowano dyskusje nad przeczytanymi ksi��kami. By�a to jego pierwsza konspiracja, pr�ba szukania nowych warto�ci, ch�� poznania �wiata. W tym to w�a�nie okresie Pi�sudski uleg� - jak sam to okre�li� - "modzie socjalistycznej, przywiezionej przez starszych koleg�w, student�w uniwersytetu petersburskiego". We wrze�niu 1884 roku �wiat zawali� si� J�zefowi Pi�sudskiemu po raz drugi. Zmar�a Maria Pi�sudska, tak dzielnie dot�d - praktycznie sama - wychowuj�ca dzieci. Pi�sudski, pod�wczas ucze� ostatniej klasy gimnazjalnej, �mier� matki prze�y� bardzo bole�nie. W jego wspomnieniach matka ci�gle wyst�puje jako dobry duch rodziny, jako kto�, kto wpoi� mu mi�o�� do ojczyzny. Na kr�tko przed �mierci�, w swej ostatniej woli poleci�: "sprowadzi� zw�oki mojej matki z Sugint Wi�komirskiego powiatu do Wilna i pochowa� matk� najwi�kszego rycerza Polski nade mn�. Niech dumne serce u st�p dumnej matki spoczywa. Matk� pochowa� z wojskowymi honorami, cia�o na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmi� salw� po�egnaln� i powitaln�, tak by szyby w Wilnie si� trz�s�y. Matka mnie do tej roli, jaka mnie wypad�a, chowa�a". W 1885 roku rozpocz�� Pi�sudski studia medyczne na uniwersytecie w Charkowie. Po roku, zniech�cony panuj�cymi tam warunkami, z�o�y� pro�b� o przeniesienie na uniwersytet w Dorpacie, znany z panuj�cych w nim bardziej liberalnych stosunk�w, a oczekuj�c na decyzj� w�adz wr�ci� w 1886 roku do Wilna. Wiosn� 1887 roku dosi�gn�� Pi�sudskiego kolejny cios. Zacz�o si� wszystko od kontakt�w jego starszego brata Bronis�awa z cz�onkami dzia�aj�cej w Petersburgu antycarskiej organizacji "Narodnaja Wola". Terrorystyczna grupa "narodnik�w" postanowi�a dokona� zamachu na �ycie cara Aleksandra III i do spisku wci�gni�to Bronis�awa Pi�sudskiego. Przy okazji i J�zef Pi�sudski mia� przelotne spotkania ze spiskowcami. Zamach si� nie uda�. W�r�d os�dzonych znale�li si� mi�dzy innymi: skazany na �mier� Aleksander Ulianow - brat Lenina, oraz Bronis�aw Pi�sudski, kt�ry otrzyma� 15 lat katorgi i nakaz do�ywotniego osiedlenia na Syberii. J�zef Pi�sudski natomiast, nie wtajemniczony w spisek, zosta� aresztowany jedynie w oparciu o zarzut kontaktu ze spiskowcami. Mimo i� �ledztwo nic nie wykaza�o, bo wykaza� nie mog�o, skazano go w drodze administracyjnej na pi�� lat zes�ania na Syberi�. By�o to dla m�odego, dwudziestoletniego wtedy J�zefa Pi�sudskiego straszliwe prze�ycie. Stan swego ducha zaprezentowa� w li�cie do ojca, gdzie pisa� mi�dzy innymi: "Powiedzcie sobie: zni�s� on ci�kie b�le,@ za b��d chwilowy zap�aci� on srodze@ i zgin�� marnie, cho� tak �wi�te cele@ zakre�li� sobie na �yciowej drodze,@ trza mu wybaczy� - bo kocha� on wiele..."@ Co do autorstwa tego listu pogl�dy s� zreszt� zr�nicowane. W�adys�aw Pob�g_Malinowski wr�cz twierdzi�, �e nie by�o to napisane przez Pi�sudskiego - nie w��czono listu do "Pism Zbiorowych" J�zefa Pi�sudskiego - natomiast Andrzej Garlicki, autor niew�tpliwie najlepszej pracy o Pi�sudskim, podaje obszerne fragmenty listu i wyci�ga wnioski dotycz�ce �wczesnej kondycji psychicznej J�zefa Pi�sudskiego. Rozpocz�a si� uci��liwa w�dr�wka etapami na Sybir, wi�zienne noclegi w nieludzkich warunkach, towarzystwo kryminalist�w, szykany i zn�canie si� konwojent�w. By�a i danina krwi w czasie pami�tnego buntu wi�ni�w w Irkucku. "�o�nierze, jak w�ciek�e wilki, rzucili si� ku nam z podniesionemi karabinami - wspomina� Pi�sudski. - Byli�my skupieni w k�cie mi�dzy piecem i �cian�, ja sta�em w pierwszych szeregach. Podnios�em oczy, nade mn� by�a kolba karabinowa. Odsun��em j� r�k�, kolba ze�lizn�a si� po czole, lecz w tej chwili otrzyma�em kolejne uderzenie kolb�, po drugiej stronie g�owy, potem drugie, trzecie (...). Krew zala�a mi oczy, zachwia�em si� na nogach, w g�owie mi si� zakr�ci�o... Upad�em. Co dalej by�o, nie widzia�em. Jak mi opowiada� potem jeden z koleg�w, spomi�dzy nas trzynastu trzech tylko pozosta�o na nogach do ko�ca, reszta pomdla�a pod uderzeniami kolb �o�dackich. Wyci�gano nas po kolei z celi na podw�rze (...). Co do mnie - ockn��em si� w obj�ciach dw�ch �o�nierzy, kt�rzy ju� na podw�rzu pr�bowali stawi� mi� na nogi. Przyszed�em do przytomno�ci, lecz nie bardzo rozumia�em, co wko�o mnie si� dzieje. Instynktownym ruchem wyrwa�em si� z r�k �o�nierzy i pobieg�em przed siebie. Wpad�em pod bram� wi�zienn�, gdzie ujrza�em ca�y szereg �o�nierzy z karabinami w r�ku. Podoficer, kt�ry sta� przed szeregiem, otworzy� ramiona i chwyci� mnie. Nogi pode mn� si� ugina�y i osun��em si� na r�ce t�giego ch�opa, kt�ry mnie z�apa�. W tej chwili dopad� do mnie jeden z �o�nierzy, od kt�rych przed chwil� si� wyrwa�em i uderzy� mnie kolb� w twarz. Krew z nosa i ust buchn�a mi na twarz i odzienie. Oburzy�o to widocznie podoficera. - Durak - us�ysza�em nad sob� - nie widzisz, �e ch�opiec na nogach nie stoi?!... �o�nierz widocznie si� za�enowa�. Szorstkim r�kawem szynela stara� si� otrze� mi twarz, naturalnie rozmazuj�c krew jeszcze bardziej. Wreszcie na rozkaz podoficera wzi�� mi� pod rami� i poprowadzi� za innymi... W g�owie mi hucza�o, szed�em krokiem niepewnym, na wp� omdla�y; dusi�a mi� bezsilna z�o��, a gorycz grubia�sko zdeptanej godno�ci osobistej d�awi�a mi gard�o". Pobici zes�a�cy stan�li przed s�dem oskar�eni o stawianie "zbrojnego oporu w�adzy wi�ziennej". Pi�sudski zosta� skazany na p�roczne wi�zienie, kt�re odby� w Kire�sku, w miejscu swego zes�ania. Tysi�ckilometrow� odleg�o�� z Irkucka do Kire�ska przeby� Pi�sudski "etapem", saniami, przy dochodz�cym do 40 stopni mrozie. W tej raczej du�ej wsi ni� mie�cie, po�o�onej na wyspie na Lenie spotka� si� z przychylno�ci� miejscowej ludno�ci, a szczeg�lnie grupki zes�a�c�w, powsta�c�w z 1863 roku. Warunki �ycia w Kire�sku by�y bardzo ci�kie. Szczeg�lnie da�a si� we znaki zima, trwaj�ca tu osiem miesi�cy. Silne mrozy, noc dochodz�ca do dwudziestu godzin na dob�, a na dodatek jedyne �r�d�o �wiat�a w postaci �uczywa - wszystko to dzia�a�o na cz�owieka, do innych warunk�w przywyk�ego, wyj�tkowo przygn�biaj�co. Po dziewi�ciu miesi�cach pobytu w Kire�sku zwr�ci� si� z pro�b� o przeniesienie na Sachalin, gdzie przebywa� zes�any do ci�kich rob�t jego brat Bronis�aw. "Wiedz�c, �e bratu memu, jak i mnie, ci�ko �y� osobno - pisa� - chcia�bym pozosta�e mi jeszcze do ko�ca terminu zes�ania trzy lata przeby� razem z nim..." Pro�bie odm�wiono, ale w lecie 1890 roku, bior�c pod uwag� z�y stan zdrowia Pi�sudskiego, przeniesiono go do Tunki, tysi�c kilometr�w na po�udnie od Kire�ska. W Tunce przebywali na zes�aniu: Bronis�aw Szwarce - cz�onek Centralnego Komitetu Narodowego z czas�w powstania styczniowego, Stanis�aw Landy - wybitny dzia�acz socjalistyczny, oraz wielu innych powsta�c�w i rewolucjonist�w. W kontaktach z nimi m�ody, niedo�wiadczony, przera�ony swym przymusowym po�o�eniem J�zef Pi�sudski stopniowo rozwija� si� politycznie, dojrzewa� do miana politycznego dzia�acza. Zes�anie mia�o w swym za�o�eniu nauczy� go lojalno�ci wobec w�adzy, skutek jednak�e by� odwrotny. Wraca� z Sybiru cz�owiek, kt�ry dokona� wyboru. Wybra� walk�. By� czy nie by� socjalist�? By� czy nie by� socjalist�? - Na ten temat wypowiada si� r�ne pogl�dy. Dla jednych, nigdy o socjalizmie nie my�la� powa�nie, a pos�u�y� si� nim, aby osi�gn�� swoje niepodleg�o�ciowe cele. Dla drugich, zwi�za� si� z ide� socjalizmu, jako cel jej urzeczywistnienia widz�c r�wno�� socjaln� i niepodleg�o��, po czym, po osi�gni�ciu drugiej, wycofa� si� z pierwszej. Wszyscy natomiast s� zgodni co do jednego. W swojej pogmatwanej drodze �yciowej znacznie wcze�niej odci�� si� Pi�sudski od socjalizmu, ni� zacz�� niszczy� demokracj� w Polsce, maj�c ju� pe�ni� w�adzy. Sam Pi�sudski w 1903 roku, a wi�c w okresie jego znacznych wp�yw�w w partii, pisa� w artykule pod znamiennym tytu�em "Jak sta�em si� socjalist�" co nast�puje: "Nazwa�em siebie socjalist� w r. 1884. M�wi� - nazwa�em, bo nie oznacza�o to wcale nabycia niez�omnych i utrwalonych przekona� o s�uszno�ci idei socjalistycznej. By�em w�wczas w gimnazjum wile�skim, nale�a�em do k�ka "Sp�jnia" zawi�zanego kilka lat przed tym i razem ze swymi kolegami uleg�em modzie socjalistycznej, kt�r� nam przywie�li starsi koledzy, studenci uniwersytetu petersburskiego. Otwarcie wyznaj�, �e by�a to moda, bo inaczej trudno mi nazwa� �wczesn� epidemi� socjalizmu, kt�ra ogarn�a umys�y m�odzie�y, rewolucyjnie czy tylko opozycyjnie usposobionej. Ogarn�a za� do tego stopnia, �e nikt z inteligentniejszych i energiczniejszych mych koleg�w nie unikn�� w swym rozwoju przej�cia przez etap socjalistyczny. Jedni zostali ju� socjalistami, drudzy przeszli do innych oboz�w, trzeci wreszcie wyrzekli si� wszelkich aspiracji spo�ecznych, lecz ka�dy z nich przez czas d�u�szy lub kr�tszy by� socjalist�..." Z artyku�em tym, wkr�tce po jego opublikowaniu, ostro polemizowa� Ludwik Kulczycki - socjolog i publicysta, wsp�za�o�yciel II Proletariatu: "Pan Pi�sudski napisa� w "Promieniu" swe naiwne zwierzenia, w jaki spos�b zosta� socjalist�. By�y one tego rodzaju, �e pan Dmowski, znany demokrata narodowy - wr�g socjalist�w, zauwa�y� s�usznie, �e p. Pi�sudski nie jest w�a�ciwie socjalist�, nie wywo�uj�c tym protestu tego ostatniego. Zdanie p. Dmowskiego jest zupe�nie s�uszne. Z wynurze� bowiem p. Pi�sudskiego wychodzi na wierzch szowinizm, nienawi�� do wszystkiego co rosyjskie, oraz pewien naiwny romantyzm (...). P�ytko�� tego pana ujawnia si� w jego przenudnych wspomnieniach, w kt�rych czytelnik na pr�no by szuka� cho� jednej my�li g��bszej..." W 1885 roku wyjecha� Pi�sudski do Charkowa na studia uniwersyteckie. By� wtedy - jak sam to okre�li� "p�ytkim bardzo socjalist�". Po rocznym pobycie na studiach i powrocie na wakacje do Wilna zetkn�� si� po raz pierwszy z polskimi broszurami socjalistycznymi. By�y to: Jana M�ota (czyli Szymona Diksztajna) "Kto z czego �yje", popularyzuj�ca Karola Marksa teori� warto�ci dodatkowej, oraz Wilhelma Liebknechta "W obronie prawdy". Tre�� tych broszur wywar�a na Pi�sudskim du�e wra�enie i spowodowa�a, �e przeczyta� pierwszy tom "Kapita�u" Marksa. Lektura ta - pisa� p�niej - "pog��bi�a znacznie moje pogl�dy na spo�ecze�stwo i bezwiednie zacz��em ulega� wp�ywowi logicznie zbudowanej koncepcji Marksa". Opisuj�c okres pobytu na zes�aniu we Wschodniej Syberii stwierdza�: "...rozmy�lania i ksi��ki (tu, zniech�cony Spencerem przeczyta�em jeszcze raz Marksa) ugruntowa�y mi� w socjalizmie. Zrozumia�em w�wczas, �e nie jest on tylko ide� szlachetnych ludzi, marz�cych o uszcz�liwieniu ludzko�ci, lecz staje si� realn� potrzeb� ogromnej masy ludu pracuj�cego z chwil�, gdy kulturalny i spo�eczny rozw�j umo�liwia mu zrozumienie zasad tej idei". Ale dla Polak�w socjalizm - zdaniem Pi�sudskiego - to co� wi�cej ni� d��enie do zr�wnania kondycji socjalnych. Socjalizm, dla Polak�w, to szansa na niepodleg�o��. "Gdym si� zastanawia� nad narodem, z kt�rym mi� wi�za�o wszystko, co cieszy i wszystko, co boli - pisa� - wszystko, co we mnie my�li i wszystko, co czuj�, przychodzi�em do przekonania, �e moje dziecinne marzenia i rojenia zespalaj� si� z moim m�odzie�czym �wiatopogl�dem. Socjalista w Polsce d��y� musi do niepodleg�o�ci kraju, a niepodleg�o�� jest znamiennym warunkiem zwyci�stwa socjalizmu w Polsce". Opr�cz socjalistycznych wydawnictw polskich niema�y wp�yw na kszta�towanie si� pogl�d�w Pi�sudskiego mia�y kontakty z przebywaj�cymi na zes�aniu dzia�aczami socjalistycznymi. Pi�sudski szczeg�lnie wspomina� Stanis�awa Landego, jednego z pierwszych polskich socjalist�w, skazanego przez s�d wojenny w Warszawie na 12 lat katorgi, kt�r� to kar� zamieniono na zes�anie. Wraca� Pi�sudski w czewrcu 1892 roku z zes�ania - jak pisa� - z postanowieniem zwi�zania si� z ruchem socjalistycznym. "Postanowi�em po powrocie do kraju - stwierdza� - wst�pi� do Proletariatu i stara� si� o zreformowanie go w kierunku, kt�ry obecnie nazywa si� PPS_owym. A �e by�em odci�ty od Kraju i dalsze (po 1887 r.) ewolucje socjalizmu u nas by�y mi nieznane, z tym postanowieniem przyjecha�em do domu i ku wielkiej swej rado�ci przekona�em si�, �e moja zamierzona praca reformatorska jest ju� zbyteczn�". Rzeczywi�cie u progu lat dziewi��dziesi�tych w polskim ruchu socjalistycznym podwa�ony zosta� w spos�b zasadniczy pogl�d, i� "nie niezale�no�ci Polski ludziom potrzeba, ale narz�dzi pracy, nie z r�k moskiewskich, pruskich, austriackich lub polskich, je odbierze, ale w�asnych swych interes�w broni�c je zdob�dzie". W kilka miesi�cy po powrocie Pi�sudskiego z zes�ania odby� si� w Pary�u zjazd polskich dzia�aczy socjalistycznych, na kt�rym utworzono Zwi�zek Zagraniczny Socjalist�w Polskich oraz uchwalono program zawieraj�cy has�o niepodleg�ej republiki demokratycznej. Nie stawiano, jak dot�d, na szybk� rewolucj� proletariack�. Zak�adano, i� w ramach formacji kapitalistycznej mo�liwe jest utworzenie niepodleg�ego pa�stwa polskiego, stopniowo przekszta�canego w socjalistyczne. Emisariusze Zwi�zku Zagranicznego Socjalist�w Polskich zacz�li dociera� na ziemie polskie. Z jeednym z nich, Stanis�awem Mendelsonem, spotka� si� w styczniu 1893 roku w Wilnie J�zef Pi�sudski. Rezultatem tego spotkania by�y korespondencje, kt�re zacz�� wysy�a� do genewskiego "Przed�witu". Dalsze wypadki toczy�y si� ju� bardzo szybko. W lecie 1893 roku Pi�sudski, zwi�zany z wile�sk� grup� polskich socjalist�w, wzi�� udzia� w I Zje�dzie PPS w Wilnie, a w rok p�niej, na II Zje�dzie w Warszawie wybrano go w sk�ad cz�onk�w Centralnego Komitetu Robotniczego PPS. I musia� mie� w sobie co� niezwyk�ego ten cz�owiek, skoro w kilka miesi�cy po wej�ciu do w�adz naczelnych faktycznie kierowa� dzia�alno�ci� partii. W tej dzia�alno�ci d��y� - jak to okre�li� Leon Wasilewski - do "rozszerzenia wp�yw�w partii na g��wne przynajmniej o�rodki przemys�owe kraju, uj�cia sieci� organizacji partyjnej �cis�ych k� robotniczych, kt�re by mog�y promieniowa� na masy, zdobycia dla socjalistycznego programu niepodleg�o�ciowego opinii tych mas". Siln� pozycj� w PPS da�o Pi�sudskiemu niew�tpliwie redagowanie "Robotnika". Wcze�niej wysy�a� korespondencje do "Przed�witu", ale nie by�o w nich �adnych akcent�w klasowych. Dominowa�a tematyka zwi�zana z przedstawieniem przypadk�w rosyjskiej biurokracji oraz z pr�bami rusyfikacji polskiej m�odzie�y. Wyj�tek stanowi� jedynie artyku� z sierpnia 1893 roku - "Stosunek do rewolucjonist�w rosyjskich". Pi�sudski nie wyst�powa� wprawdzie przeciw wsp�pracy, lecz wskazywa� na wiele przeszk�d w tym wzgl�dzie. Oni stawiaj� na walk� z caratem - m�wi�, lecz "walka z caratem dla PPS jest tylko walk� z jedn� z form rz�du rosyjskiego w Polsce i nie wype�nia wcale naszego programu politycznego. PPS wystawia w swym programie ��danie samodzielnej rzeczypospolitej demokratycznej". I ostatecznie stwierdza�: "PPS gotow� jest wej�� w stosunki z rewolucyjnymi grupami rosyjskiemi, maj�cemi na celu obalenie caratu, na warunkach nast�puj�cych: 1) �e wespr� one czynnie polityczne ��dania PPS 2) �e wszelk� sw� dzia�alno�� na terenie przez PPS obj�tym, poddadz� jej kontroli..." Na �amach "Robotnika" natomiast zaprezentowa� si� Pi�sudski jako dzia�acz socjalistyczny i od pocz�tku postulaty walki o r�wno�� socjaln� ��czy� z celami niepodleg�o�ciowymi. W kwietniu 1895 roku w zamieszczonej na �amach "Robotnika" 1_majowej odezwie pisa�: "Towarzysze Robotnicy! Nasze mi�dzynarodowe �wi�to robotnicze nadchodzi. Pierwszego maja - jak okiem si�gn�� po szerokim �wiecie - wsz�dzie ustaje wszelka praca, milkn� fabryki... Tak si� dzieje na �wiecie ca�ym, lecz dla nas Polak�w dzie� ten ma wi�ksze znaczenie (...). Opr�cz zdzierstw i wyzysku kapitalist�w ci��y ponadto nad nami jarzmo niewoli politycznej i zn�canie si� samow�adnego rz�du najezdniczego". A w numerze czerwcowym tego�