1979
Szczegóły |
Tytuł |
1979 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1979 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1979 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1979 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zenon Janusz Michalski
Siwy strzelca str�j - rzecz o J�zefie Pi�sudskim
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1990
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III_B�1
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z wydawnictwa
"Krajowa Agencja Wydawnicza",
��d� 1989
Pisa� W. Cagara
Korekty dokona�y
K. Kruk
i D. Jagie��o
Je�eli zdecydowa�em si� na
napisanie do tej ksi��ki
kr�tkiej przedmowy, uczyni�em to
nie dlatego, by jako�
szczeg�lnie fascynowa�a mnie
posta� jej bohatera. Je�li
zdecydowa�em si� na skre�lenie
tych paru kartek, zrobi�em to
dlatego, �e po�wi�cona tyle
wa�nej, co kontrowersyjnej
postaci naszych najnowszych
dziej�w eseistyczna ksi��ka
Zenona J. Michalskiego stwarza
znakomit� okazj� po temu, by
podzieli� si� z jej Czytelnikami
pewnymi przemy�leniami,
dotycz�cymi naszego w�asnego
stosunku do naszych dziej�w -
zw�aszcza najnowszych - w og�le,
za� do ich wybitnych autor�w w
szczeg�lno�ci.
Niedawny by� to czas, kiedy z
r�nych stron podnosi�y si� u
nas g�osy o potrzebie zerwania z
fakt�w naszej przesz�o�ci zas�on
milczenia, oczyszczenia obrazu
dziej�w z propagandowej ple�ni,
zape�nienia zobiektywizowan�
tre�ci� bia�ych do niedawna
plam. Niemal ka�dy, kto zabiera�
g�os w tej sprawie uroczy�cie
deklarowa�, �e czyni to z
obowi�zku walki o prawd�
dziejow�, o t� prawd�, kt�rej
przeciwstawi� si� niepodobna.
Bo kt� �mia�by by�... przeciw
prawdzie? Ka�dy wi�c, kto umia�
trzyma� pi�ro w r�ku i poczu� w
sobie do tego powo�anie, j��
przyst�powa� do zbo�nego dzie�a
"odk�amywania" naszej historii,
z puklerzem prawdy w d�oni, jak
mu serce i umiej�tno�ci
dyktowa�y. Dosz�o do tego, �e
nawet organizacje spo�eczne
pocz�y podejmowa� uchwa�y,
dekretuj�ce, co ow� historyczn�
prawd� jest, a co nie jest. I
c� si� okaza�o? Ot� to, �e
owych prawd podawanych jako
jedynie prawdziwe jest tyle, ile
ca�kiem wsp�czesnych nam
wybor�w politycznych, �e ka�da
polityczna opcja niesie ze sob�
swoj� w�asn� prawd� historyczn�,
kt�ra nie zgadza si� z prawd�
zwolennik�w innych opcji i wcale
nie musi pozostawa� w
jakimkolwiek zwi�zku z t�
prawd�, kt�r� stara si� okre�li�
powa�na, naukowa historiografia.
Nie jest to tylko przypadkiem
naszego narodu, �e ka�de
w�a�ciwie jego pokolenie,
przynajmniej w czasach
nowo�ytnych, stawia�o i stawia
swojej przesz�o�ci swoje w�asne
pytania, d���c do tego, aby
przez odwo�anie si� do wiedzy
historycznej cho� po cz�ci
wyja�ni� swoje w�asne,
tera�niejsze problemy, w
szczeg�lno�ci te, kt�re tycz�
aktualnego po�o�enia kraju i
narodu oraz perspektyw na
przysz�o��. Nie miejmy jednak
z�udze�, �e si�gamy w przesz�o��
z bezinteresownej mi�o�ci do
prawdy, z nieprzepartej ch�ci
poznania tego, jak to niegdy�
by�o naprawd�. Je�eli bowiem
historia - pisa�em tak przed
paroma laty i powtarzam raz
jeszcze - budzi�a i pobudza
wci�� tak �ywe zainteresowanie -
jak mo�emy to obserwowa� nie
tylko w chwilach zaostrzenia
napi�� spo�ecznych i
politycznych - to dlatego, �e my
sami mamy do niej okre�lony
stosunek, jak najdalszy od
bezinteresownej ciekawo�ci,
w�a�nie - je�li wolno nam tu
u�y� brzydkiego s�owa -
najzupe�niej interesowny.
Ka�dy z nas, ludzi �yj�cych w
okre�lonym czasie i miejscu, w
danym spo�ecze�stwie, ma jaki�
pogl�d na sprawy dzisiejsze, na
konflikty i problemy, kt�re
stawia przed nami wsp�czesno��.
Ka�dy te� z nas nosi w sobie
jaki� system warto�ci, skoro
uwa�a co�, co istnieje, za dobre
b�d� z�e, ma jak�� swoj� prawd�
o dniu dzisiejszym i jak��
w�asn� wizj� jutra, a to
wszystko podbudowane jak��
histori�, jakim� wyobra�eniem o
przesz�o�ci, kt�ra uwarunkowa�a
to, �e jest dzisiaj tak jak
jest, a jutro b�dzie tak samo
lub zgo�a inaczej. Ka�dy z nas
nosi wi�c w sobie swoj� w�asn�
prawd� o �wiecie, kt�ra jest
jednocze�nie - bo nie mo�e by�
inaczej - jego prawd�
historyczn�. Wyznacza j� nie
tylko i nie tyle nawet to, jak
to niegdy� rzeczywi�cie by�o,
ile jego w�asna, ludzka wizja
�wiata i wintegrowany w ni�
system warto�ci. By�o tak
dawniej i tak jest dzisiaj, i
dlatego w�a�nie wszelkie walki
ideowe tocz�ce si� w ka�dej
wsp�czesno�ci - tak samo lat
temu dwie�cie, jak i dzisiaj
ogarnia�y i obejmuj� r�wnie�
obszar historii, s� bojami o
ocen� przesz�o�ci. Tak�e nasz
system warto�ci okre�la - co
sk�onni jeste�my uzna� z
przesz�o�ci za wa�ne, a co za
nieistotne, co za dobre, a co za
z�e, a nieraz nawet, co za...
prawdziwe, a co za fa�szywe.
Zwracamy si� do przesz�o�ci w
oczekiwaniu zweryfikowania, przy
pomocy wiedzy historycznej,
naszych w�asnych prawd
historycznych. Kiedy za� owa
wiedza nie mo�e nam dostarczy�
ich potwierdzenia, lub im wprost
zaprzecza, w�wczas naj�atwiej
oskar�amy j� o to, �e nie jest
ona niczym innym jak k�amstwem.
Tak wi�c z prawd� i fa�szem w
historii wcale nie jest tak
prosto, jak si� nam nieraz
zdaje, bowiem zbyt cz�sto i
ch�tnie ��damy od wiedzy
historycznej potwierdzenia
naszych w�asnych prawd
historycznych, o kt�rych
s�uszno�ci jeste�my dog��bnie
prze�wiadczeni, zamykaj�c si�
hermetycznie przed takimi
prawdami, kt�re s� dla nas
niewygodne: te najch�tniej
oceniamy jako po prostu
k�amstwa. Nawet wtedy, kiedy...
s� one naukowo i mo�liwie
wszechstronnie udokumentowanymi
prawdami.
Zw�aszcza wtedy, kiedy te
ostatnie pozostaj� poza naszym
zasi�gfiem. Bohater ksi��ki Z.
J. Michalskiego w Polsce Ludowej
szcz�cia do historyk�w nie mia�
- ani oni do niego - a przez
d�ugie lata by� on postaci� b�d�
przemilczan�, b�d�
karykaturowan�. Gdzie� w
wysokich politycznych progach
�ywiono zapewne nadziej�, �e
czas przyniesie zapomnienie i
pogr��y t� z wielu wzgl�d�w
niewygodn� figur� w historyczny
niebyt. Ale tak si� nie sta�o,
bo sta� si� nie mog�o. Jako za�
wok� tej postaci ju� wcze�niej
uros�a legenda, wieloletnie
przemilczenia hamuj�c rozw�j
zobiektywizowanej, historycznej
wiedzy, nie tylko legendy tej nie
wygasi�y, a przeciwnie: w�a�nie
j� utrwali�y. Od�y�a te� ona w
chwilach przesile�: najpierw z
ko�cem lat 60_tych, p�niej ze
zdwojon� si�� w pocz�tku lat
80_tych. Wielu z nas ma to
dobrze utrwalone w pami�ci.
Dopiero w ostatniej dekadzie -
je�li nie liczy� paru
wcze�niejszych wyj�tk�w, kt�re
nie czyni�y jednak wiosny -
nast�pi� znacz�cy post�p, co si�
tyczy powa�nych, naukowych bada�
nad bohaterem legendy, zacz�to
te� wprowadza� znacz�ce korektury
do jego portretu w historycznych
syntezach. Napawa to
optymizmem, ale tylko tych,
kt�rym zale�y na dotarciu do
historycznej prawdy niezale�nie
od tego, jak dalece b�dzie ona
zaprzecza�a legendzie, i tej dla
bohatera chwalebnej, i tej - bo
jest i taka - legendzie czarnej,
dla bohatera niezmiernie
krytycznej. Bo opr�cz legendy -
bia�ej czy czarnej - powinna
istnie� i rozwija� si� rzetelna
wiedza, kt�ra mo�e - i nie tylko
ona - da� podstaw� do krytycznej
weryfikacji legendy.
Historia, ta pisana przez
historyk�w, jest dialogiem
historyka z przesz�o�ci�, ale
zarazem tak�e i dialogiem autora
z jego spo�ecze�stwem, kt�re o
tej przesz�o�ci ma - bo ma do
tego pe�ne prawo - sw�j w�asny,
ukszta�towany s�d. R�wnie�
ksi��ka Z. J. Michalskiego jest
zaproszeniem do dialogu: nie
tylko z przesz�o�ci�, lecz
przede wszystkim ze
wsp�czesnymi pogl�dami
czytelnik�w. Jest zaproszeniem
tym ciekawszym, �e - co by�o
za�o�eniem autora ksi��ki -
wci�gaj�cym czytelnika w
dyskusj� z autorem, kt�ry
otwarcie prezentuje swoje
argumenty przemawiaj�ce b�d�
nie - odpowied� nale�y do
czytelnik�w, kt�rzy wezm� udzia�
w dialogu - za s�uszno�ci�, b�d�
nie, proponowanych s�d�w. To,
czy si� na nie zgodzimy, czy te�
nie, zale�e� b�dzie zar�wno od
si�y perswazyjnej Autora, jak i
od nas, jego czytelnik�w, od
naszego intelektualnego i - nie
kryjmy tego - tak�e
emocjonalnego stosunku do tego,
co stara si� on nam przekaza�. A
wi�c: jest to zaproszenie do
dialogu. Tylko tyle. Czy mo�e -
a� tyle?
Andrzej F. Grabski
��d�, 5 kwietnia 1988 r.
Zamiast wst�pu
J�zef Pi�sudski, to posta� w
naszych dziejach tyle wybitna co
kontrowersyjna. Napisano o nim
ca�e tomy, w przer�nych
przedstawiaj�c tonacjach, od
superpostaci historii Polski po
austrofila i kolaboranta. By� i
jest przedmiotem uwielbienia czy
podziwu, ale tak�e dezaprobaty i
pot�pienia. Ka�da ksi��ka o nim,
ka�dy artyku�, wywo�ywa�y i
wywo�uj� spory, w kt�rych cz�sto
emocje szkodz� my�lom.
"Siwy strzelca str�j" - to
kolejna praca o J�zefie
Pi�sudskim, zbi�r esej�w,
kt�rych celem jest ukazanie
postaci Marsza�ka w ca�ej jej
z�o�ono�ci. Jeszcze jedna pr�ba
ukazania roli i miejsca
Pi�sudskiego w naszych dziejach
najnowszych.
S��w kilka o tytule. Jest to -
po pierwsze - fragment
�o�nierskiej piosenki z lat
legionowej epopei, najlepszego
niew�tpliwie okresu w �yciu
J�zefa Pi�sudskiego, bo to
przecie� dzi�ki niemu pojawi�y
si� na bitewnych szlakach
wielkiej wojny polskie oddzia�y.
I nie o liczby tu przecie�
chodzi�o, lecz o polityczny
wymiar tego faktu.
Ten czas walki - wydawa�oby
si� nie do zakwestionowania -
tak�e nie spotyka� si� z
jednolit� ocen�. Najdalej w
negacji legionowego czynu
poszed� chyba Roman Dmowski,
kt�ry w wydanej w 1925 roku
ksi��ce "Polityka polska i
odbudowanie pa�stwa" pisa�:
"...Nie by�o tragedi�
powstanie Naczelnego Komitetu
Narodowego w Krakowie, w kt�rego
"naczeln�" rol� nikt ani w
kraju, ani za granic� nie
wierzy�. Nie by�y ni� formacje
legionowe w Galicji, a nawet
wymaszerowanie z Krakowa do
Kielc legionu pod dow�dztwem
Pi�sudskiego jako mianowanego
rzekomo przez "rz�d narodowy" w
Warszawie komendanta polskich
si� wojskowych... Tragedia
rozpocz�aby si� dopiero, gdyby
rz�d narodowy wypowiadaj�cy
wojn� Rosji naprawd� w Warszawie
istnia�, gdyby w odpowiedzi na
zjawienie si� legionu w
granicach Kr�lestwa wybuch�o tu
powstanie. Gdyby by� taki ruch
si� zjawi� i ogarn�� kraj - ca�a
nasza polityka znalaz�aby rych�y
koniec. D�ugo by�my wtedy pewnie
nie czekali na pok�j mi�dzy
Rosj� a Niemcami, pok�j, kt�ry
by uregulowa� wiele spraw, a
przede wszystkim kwesti� polsk�.
I to dobrze, na d�ugo..."
Trudno si� zgodzi� z tak�
argumentacj� i to z dw�ch
powod�w. Po pierwsze -
sprzeczno�ci �wiata
imperialistycznego naros�y w
takim stopniu, i� ich nast�pstwa
nie da�yby si� odwr�ci� z powodu
polskiego zrywu powsta�czego. Po
drugie - to ju� nie by� ten
czas, kiedy d��enia
niepodleg�o�ciowe Polak�w
��czy�y solidarnie zaborc�w.
Ewentualne polskie powstanie
u�atwi�oby pa�stwom centralnym
rozpraw� z Rosj�, a powsta�com
mo�na by co� tam obieca� ze
�wiadomo�ci�, i� w przypadku
wygranej wojny nikt nie odwa�y
si� s�dzi� zwyci�zc�w za
niedotrzymanie obietnicy.
Bez wzgl�du jednak na
zasadno�� argument�w wysuni�tych
w przytoczonej tu pracy, jest to
przyk�ad zasadniczych r�nic w
ocenie programu i dzia�a� J�zefa
Pi�sudskiego.
Z tytu�em "Siwy strzelca
str�j" wi��e si� jeszcze jedna
my�l. Jest to niestety w�a�ciwie
wszystko, co pozosta�o
Marsza�kowi z czas�w "krwi i
chwa�y", na d�ugo jeszcze przed
tym, nim zamkn�� oczy na zawsze.
Do tego stroju przywi�zywa�
zawsze wielk� wag�. Przekazuj�c
11 grudnia 1922 roku w�adz�
prezydentowi Gabrielowi
Narutowiczowi podkre�la�:
"...Wszed�em do Belwederu w tym
oto mundurze I Brygady i w tym
mundurze odnosi�em zwyci�stwa -
w tym mundurze znosi�em bezecne
napa�ci... w tym mundurze
opuszcz� Belweder..."
"Siwy strzelca str�j" zawiera
wiele cytat�w z "Pism
zbiorowych J�zefa Pi�sudskiego".
Jest to pr�ba uwierzytelnienia
jego wypowiedziami oceny
dzia�a�, kt�re podejmowa�, oraz
warunk�w, w kt�rych przysz�o mu
realizowa� te zadania. I tu
nasuwa si� refleksja, i� szkoda,
�e pisma Pi�sudskiego s� tak
ma�o znane i trudno dost�pne.
Mog�yby wielu ludziom wiele spraw
z tocz�cych si� od lat dyskusji
wyja�ni� ju� w punkcie wyj�cia.
"Siwy strzelca str�j". Cztery
pierwsze rozdzia�y tej ksi��ki
"M�odo�� g�rna i chmurna", "By�
czy nie by� socjalist�?", "Cel
- rewolucja narodowa", oraz
"Sens legionowej epopei",
ukazuj� drog� Pi�sudskiego do
wolnej Polski. Drog� chwalebn�,
ale trudn�, hartuj�c� bojownika
o niepodleg�o��. Gdyby wtedy
poleg� na polu chwa�y lub nie
powr�ci� z Magdeburga, m�g�by
stanowi� powszechnie uznany
wzorzec osobowy dla
kszta�towania patriotycznych
postaw. Rodzi si� tu jednak
pytanie, czy bez obecno�ci
Pi�sudskiego w Polsce
Niepodleg�ej powsta�aby jego
legenda, czy kto� inny staj�cy
na czele nie przypisa�by sobie
jego zas�ug?
Kolejne rozdzia�y: "Jak to
by�o z Cudem nad Wis��"?,
"Rzeczpospolita inaczej
uformowana", "Wielki nieobecny?"
i "Gdy mia� ju� pe�ni� w�adzy",
ukazuj� Pi�sudskiego w wolnej
Polsce - od pierwszych dni
Rzeczypospolitej a� po czas, gdy
legend� tworzono w odwrotnych
proporcjach - do spo�ecznej
akceptacji tego cz�owieka.
"Wielki nieobecny?" spe�nia tu
rol� szczeg�ln�,
przeciwstawiaj�c si� obiegowym
pogl�dom, i� dzia�alno��
Pi�sudskiego w Polsce
odrodzonej, to dwa okresy
oddzielone od siebie
Sulej�wkiem. Nic bardziej
b��dnego, bo Sulej�wek te okresy
w�a�nie ��czy� w jedn� logiczn�
ca�o��. Wielki nieobecny, tak
naprawd� nieobecnym w
politycznym �yciu kraju nie by�
ani przez chwil�.
Trudny to okres, na kt�rym
wycisn�� pi�tno fakt, nie w
klasycznej wyst�puj�cej formie,
ale przecie� dyktatury. Co
rodzi�o t� apodyktyczno�� w
rz�dzeniu? Ujawnione w warunkach
uzyskanej nagle pe�ni w�adzy
cechy charakteru?
Prze�wiadczenie, i� nikt lepiej
pokierowa� losami kraju nie
potrafi? Wp�yw warunk�w i
otoczenia? A mo�e wszystkie te
czynniki razem wzi�te?
Zamykaj� ksi��k� dwie kwestie
- "Zosta�a legenda" i "Kim by� w
naszych dziejach?"
Kim by� cz�owiek, kt�ry z
uporem i samozaparciem od lat
najm�odszych jeden tylko cel
mia� przed oczami - rewolucj�
narodow�?
Kim by� cz�owiek, kt�ry sw�
wizj� Niepodleg�ej tworzy�
wbrew wszelkiej logice, a w
ostatecznym rachunku mia� racj�?
Kim by� cz�owiek, kt�ry przez
niema�� cz�� swego �ycia tak
wiele wzbudza� w ludziach
mi�o�ci i nienawi�ci?
Siwy strzelca str�j... - to w
takich mundurach szli przez
polskie drogi, i bezdro�a m�odzi
ch�opcy, �lepo wierz�cy swemu
Komendantowi, �e ich do wolnej
Polski doprowadzi.
Siwy strzelca str�j... - Nosi�
go od pierwszych dni
strzeleckiej, a potem legionowej
epopei, a� po zgon. Przez prawie
�wier� wieku tylko str�j nie
ulega� zmianie, zmienia� si� -
niestety, nie zawsze na korzy��
ten, kt�ry go nosi�.
Siwy strzelca str�j - symbol
walki i w�adzy...
Cz�� I
Na drodze
do Polski Niepodleg�ej
M�odo�� g�rna i chmurna
Urodzi� si� J�zef Klemens
Pi�sudski 5 grudnia 1867 roku w
Zu�owie niedaleko Wilna.
Przyszed� na �wiat w warunkach
szalej�cego popowstaniowego
terroru carskiego i te warunki
w spos�b rpzemo�ny kszta�towa�y
jego osobowo��.
Towarzyszy�o pono� narodzinom
przysz�ego konspiratora
wydarzenie bardzo znamienne.
By�a mro�na noc, szala�a zamie�
�nie�na. W pewnej chwili zacz�li
dobija� si� do drzwi oficerowie
rosyjscy, kt�rzy przeje�d�aj�c
obok i widz�c o�wietlone drzwi
dworu, podejrzewali, i� odbywa
si� jakie� konspiracyjne
zebranie. Pow�d - w postaci
noworodka - uspokoi� ich, a jak
si� p�niej okaza�o - nie
powinien by�.
Urodzi� si� J�zef Pi�sudski w
Zu�owie, ale r�d Pi�sudskich
wywodzi� si� ze �mudzi i chocia�
ze swym arystokratycznym
pochodzeniem Pi�sudski
niew�tpliwie przesadza�, by�a to
zamo�na, znana na Litwie
rodzina. Sam Zu��w liczy� oko�o
11 tysi�cy hektar�w, a by� to tylko
jeden z kilku maj�tk�w
nale��cych do ojca Pis�udskiego.
Stanis�aw Cat_Mackiewicz
pisze, i� w 1922 roku ogl�da� u
Bohdana Pis�udskiego
eks_w�a�ciciela Czabiszek nad
Wili� "wyw�d" Pi�sudskich. W tym
"wywodzie" stwierdza: "Rodzina
Pi�sudskich nazwana by�a
staro�ytn� rodzin� urodzonych
Rymsza Giniatowicz�w Pi�sudskich
herbu Ko�ciesza z odmian�".
Wyw�d zaczyna� si� od XVI wieku,
co by�o normalne dla naszej
szlachty, bo dawniejszych
dokument�w zwykle brakowa�o...
Protoplast� jest �w Ginet
podpisuj�cy w 1413 Uni�
Horodelsk�. Od niego pochodzili
Marek i Stanis�aw, a synem
Stanis�awa by� Bart�omiej Rymsza
Giniatowicz, kt�ry pierwszy si�
pisa� Pi�sudski.
Drugim jego synem by� Melchior
�onaty ze S�owaczy�sk�. Starszy
syn Melchiora, Kazimierz,
chor��y parnowski, �onaty z
Prejbit�wn� mia� a� pi�ciu
syn�w, z kt�rych wst�pnym
Marsza�ka by� trzeci z kolei
Roch, stolnik �mudzki, �onaty z
Pancerzy�sk�, siostr� znanego w
dziejach litewskich
Pancerzy�skiego, biskupa
wile�skiego. Synem Rocha by�
znowu� Kazimierz starosta
alkoski, kt�ry z drugiej swojej
�ony, ksi�niczki Puzynianki,
mia� syna znowu� Kazimierza,
rotmistrza Ksi�stwa �mudzkiego,
s�dziego ziemskiego
rowie�skiego, dziedzica
Poszuszwia, kt�ry ze swej �ony
Billewicz�wny herbu Mogi�a mia�
syna Piotra, s�dziego
granicznego �onatego z hrabiank�
Butler�wn�. A to dziadek i babka
naszego Marsza�ka. Synem Piotra
by� J�zef Wincenty Piotr..."
Rodzice J�zefa Pi�sudskiego -
J�zef Wincenty Piotr Pi�sudski i
Maria z Billewicz�w Pi�sudska -
pobrali si� w kwietniu 1863
roku, a wi�c w tragicznych
dniach powstania, a do Zu�owa
przenie�li si� wkr�tce po
�lubie, gdy Pis�udskiemu -
komisarzowi Rz�du Narodowego -
na �mudzi grozi�a dekonspiracja
i represje.
J�zef Pi�sudski o tym
pierwszym okresie swojego �ycia
pisa� tak: "Urodzi�em si� na
wsi, w szlacheckiej rodzinie,
kt�rej cz�onkowie, zar�wno z
tytu�u staro�ytno�ci pochodzenia
jak i dzi�ki obszarowi
posiadanej ziemi, nale�eli do
rz�du tych, co niegdy� byli
nazywani :|bene nati et
|possesionati. Jako
|possesionatus nie zazna�em
d�ugo �adnej troski o materialne
rzeczy i otoczony by�em w
dzieci�stwie pewnym komfortem. A
�e rodze�stwo moje by�o liczne i
rodzice wzgl�dem nas byli bardzo
�agodni i serdeczni - m�g�bym
nazwa� swe dzieci�stwo -
sielskim, anielskim..."
Rodze�stwo rzeczywi�cie by�o
liczne, bowiem J�zef Wincenty
Pi�sudski herbu Ko�ciesza i
Maria z Billewicz�w herbu Mogi�a
Pi�sudska mieli dwana�cioro
dzieci, a mianowicie: Helen� -
1864, Zofi� - 1865, Bronis�awa -
1866, J�zefa Klemensa - 1867,
J�zefa Adama - 1869, Kazimierza
- 1871, Mari� - 1873, Jana -
1876, Ludwik� - 1879, Kacpra -
1881 oraz bli�ni�ta Piotra i
Teodor� w 1882 roku.
Pis�udski, wspominaj�c, i�
m�g�by nazwa� swe �ycie
"sielskim, anielskim", doda�:
"M�g�bym - gdyby nie zgrzyt
jeden, zgrzyt, kt�ry s�pi� czo�o
ojca, wyciska� �z� z oczu matki
i g��boko si� wra�a� w m�zgi
dzieci�ce. Tym zgrzytem by�o
�wie�e wspomnienie o kl�sce
narodowej 1863 r."
Wzrasta� wi�c J�zef Pi�sudski
w atmosferze �a�oby
popowstaniowej, w warunkach
represji ze strony w�adz
carskich i nasilaj�cych si�
proces�w rusyfikacyjnych.
Gromadk� dzieci stara�a si�
wychowywa� w mi�o�ci do ojczyzny
przede wszystkim Maria
Pi�sudska, jako �e ojciec
poch�oni�ty bez reszty
gospodarowaniem, na opiekowanie
si� dzie�mi nie mia� zbyt wiele
czasu. Gospodarowanie, nawiasem
m�wi�c, nie by�o najlepsze i
przed rodzin� coraz cz�ciej
pojawia�y si� problemy natury
materialnej.
"Matka, nieprzejednana
patriotka, nie stara�a si� nawet
ukrywa� przed nami b�lu i zawodu
z powodu upadku powstania -
wspomina� Pi�sudski - owszem,
wychowywa�a nas, robi�c w�a�nie
nacisk na konieczno�� dalszej
walki z wrogiem ojczyzny. Od
najwcze�niejszego dzieci�stwa
zaznajamiano nas z utworami
naszych wieszcz�w, ze specjalnym
uwzgl�dnieniem utwor�w
zakazanych, uczono historii
polskiej, kupowano ksi��ki
wy��cznie polskie. Ten
patriotyzm rewolucyjny nie mia�
okre�lonego kierunku spo�ecznego
(...).
Poza ksi��kami, tycz�cymi si�
Polski - czyta�em dosy� du�o
najr�norodniejszych ksi��ek,
wszystko, co mi tylko nawin�o
si� pod r�k�. Najwy�sze wra�enie
sprawia�y na mnie ksi��ki
opisuj�ce byt narod�w
klasycznych - Grek�w i Rzymian.
Prawdopodobnie dlatego, �e by�y
przepe�nione szczeg�ami walk o
ojczyzn� i opisami bohaterskich
czyn�w. Opr�cz tego by�em
rozkochany w Napoleonie i
wszystko, co si� tego mego
bohatera tyczy�o, przejmowa�o
mnie wzruszeniem i rozpala�o
wyobra�ni�. Wszystkie za�
marzenia moje koncentrowa�y si�
w�wczas ko�o powstania i walki
zbrojnej z Moskalami".
I na jeszcze jedn�
charakterystyczn� cech�
atmosfery rodzinnego domu
zwraca� Pi�sudski uwag�:
"(...) matka od
najwcze�niejszych lat stara�a
si� rozwin�� w nas samodzielno��
my�li i podnieca�a uczucie
godno�ci osobistej, kt�re w moim
umy�le formowa�o si� w spos�b
nast�puj�cy: tylko ten cz�owiek
wart nazwy cz�owieka, kt�ry ma
pewne przekonania i potrafi je
bez wzgl�du na skutki wyznawa�
czynem..."
To �ycie "sielskie anielskie"
przerwa� po�ar zu�owskiego
dworu. Po owym tragicznym lipcu
1874 roku rodzina Pi�sudskich
przenios�a si� do Wilna, a
zbieg�o si� to z rozpocz�ciem
przez J�zefa Pi�sudskiego
edukacji szkolnej.
Pobiera� nauki w pierwszym
gimnazjum wile�skim, w
pomieszczeniach dawnego
uniwersytetu wile�skiego. Dla
siedmioletniego ch�opca,
wychowanego w patriotycznej
atmosferze rodzinnego domu,
zetkni�cie ze szko�� nastawion�
na rusyfikowanie polskiej
m�odzie�y by�o wr�cz szokuj�ce.
"Gospodarzyli tu - uczyli i
wychowywali m�odzie� - pedagodzy
carscy, kt�rzy do szko�y
wnosili wszystkie nami�tno�ci
polityczne, a za system mieli
mo�liwe zgn�bienie
samodzielno�ci i godno�ci
osobistej swych wychowank�w -
wspomina�. - By�em co prawda
ch�opcem dosy� zdolnym, nigdym
si� nie zam�cza� prac� i z
�atwo�ci� przechodzi�em z klasy
do klasy, lecz gniot�a mnie
atmosfera gimnazjalna, oburza�a
niesprawiedliwo�� i polityka
pedagog�w, nu�y� i nudzi� wyk�ad
nauk. Wo�owej sk�ry by nie
starczy�o na opisanie
bezustannych poni�aj�cych
zaczepek ze strony nauczycieli,
ha�bienia wszystkiego, com si�
przyzwyczai� szanowa� i kocha�.
W takich warunkach nienawi��
moja do carskich urz�dze�, do
ucisku moskiewskiego wzrasta�a z
rokiem ka�dym. Bezsilna
w�ciek�o�� dusi�a mi� nieraz, a
wstyd, �e w niczym zaszkodzi�
wrogom nie mog�, �e musz� znosi�
w milczeniu deptanie mej
godno�ci i s�ucha� k�amliwych i
pogardliwych s��w o Polsce,
Polakach i ich historii pali� mi
policzki (...), lata mego pobytu
w gimnazjum zaliczam do
najprzykrzejszych w mym �yciu".
W dokumentach gimnazjum
Pi�sudski prezentowa� si� jako
zdolny, ale niezbyt
systematyczny. Kary, jakie
otrzyma�, by�y zwi�zane z
manifestowaniem polsko�ci na
miar� mo�liwo�ci m�odego ucznia,
na przyk�ad z m�wieniem po
polsku, co w szkole by�o
zakazane. Licz�cy si� epizod w
jego szkolnym �yciu stanowi�a
przynale�no�� do licz�cego
kilkana�cie os�b k�ka
"Sp�jnia". Gromadzono
bibliotek�, organizowano
dyskusje nad przeczytanymi
ksi��kami. By�a to jego pierwsza
konspiracja, pr�ba szukania
nowych warto�ci, ch�� poznania
�wiata. W tym to w�a�nie okresie
Pi�sudski uleg� - jak sam to
okre�li� - "modzie
socjalistycznej, przywiezionej
przez starszych koleg�w,
student�w uniwersytetu
petersburskiego".
We wrze�niu 1884 roku �wiat
zawali� si� J�zefowi
Pi�sudskiemu po raz drugi.
Zmar�a Maria Pi�sudska, tak
dzielnie dot�d - praktycznie
sama - wychowuj�ca dzieci.
Pi�sudski, pod�wczas ucze�
ostatniej klasy gimnazjalnej,
�mier� matki prze�y� bardzo
bole�nie. W jego wspomnieniach
matka ci�gle wyst�puje jako
dobry duch rodziny, jako kto�,
kto wpoi� mu mi�o�� do ojczyzny.
Na kr�tko przed �mierci�, w swej
ostatniej woli poleci�:
"sprowadzi� zw�oki mojej matki z
Sugint Wi�komirskiego powiatu do
Wilna i pochowa� matk�
najwi�kszego rycerza Polski nade
mn�. Niech dumne serce u st�p
dumnej matki spoczywa. Matk�
pochowa� z wojskowymi honorami,
cia�o na lawecie i niech
wszystkie armaty zagrzmi� salw�
po�egnaln� i powitaln�, tak by
szyby w Wilnie si� trz�s�y.
Matka mnie do tej roli, jaka
mnie wypad�a, chowa�a".
W 1885 roku rozpocz��
Pi�sudski studia medyczne na
uniwersytecie w Charkowie. Po
roku, zniech�cony panuj�cymi tam
warunkami, z�o�y� pro�b� o
przeniesienie na uniwersytet w
Dorpacie, znany z panuj�cych w
nim bardziej liberalnych
stosunk�w, a oczekuj�c na
decyzj� w�adz wr�ci� w 1886 roku
do Wilna.
Wiosn� 1887 roku dosi�gn��
Pi�sudskiego kolejny cios.
Zacz�o si� wszystko od
kontakt�w jego starszego brata
Bronis�awa z cz�onkami
dzia�aj�cej w Petersburgu
antycarskiej organizacji
"Narodnaja Wola". Terrorystyczna
grupa "narodnik�w" postanowi�a
dokona� zamachu na �ycie cara
Aleksandra III i do spisku
wci�gni�to Bronis�awa
Pi�sudskiego. Przy okazji i
J�zef Pi�sudski mia� przelotne
spotkania ze spiskowcami. Zamach
si� nie uda�. W�r�d os�dzonych
znale�li si� mi�dzy innymi:
skazany na �mier� Aleksander
Ulianow - brat Lenina, oraz
Bronis�aw Pi�sudski, kt�ry
otrzyma� 15 lat katorgi i nakaz
do�ywotniego osiedlenia na
Syberii. J�zef Pi�sudski
natomiast, nie wtajemniczony w
spisek, zosta� aresztowany
jedynie w oparciu o zarzut
kontaktu ze spiskowcami. Mimo i�
�ledztwo nic nie wykaza�o, bo
wykaza� nie mog�o, skazano go w
drodze administracyjnej na pi��
lat zes�ania na Syberi�.
By�o to dla m�odego,
dwudziestoletniego wtedy J�zefa
Pi�sudskiego straszliwe
prze�ycie. Stan swego ducha
zaprezentowa� w li�cie do ojca,
gdzie pisa� mi�dzy innymi:
"Powiedzcie sobie: zni�s� on
ci�kie b�le,@ za b��d chwilowy
zap�aci� on srodze@ i zgin��
marnie, cho� tak �wi�te cele@
zakre�li� sobie na �yciowej
drodze,@ trza mu wybaczy� - bo
kocha� on wiele..."@
Co do autorstwa tego listu
pogl�dy s� zreszt� zr�nicowane.
W�adys�aw Pob�g_Malinowski wr�cz
twierdzi�, �e nie by�o to
napisane przez Pi�sudskiego -
nie w��czono listu do "Pism
Zbiorowych" J�zefa Pi�sudskiego
- natomiast Andrzej Garlicki,
autor niew�tpliwie najlepszej
pracy o Pi�sudskim, podaje
obszerne fragmenty listu i
wyci�ga wnioski dotycz�ce
�wczesnej kondycji psychicznej
J�zefa Pi�sudskiego.
Rozpocz�a si� uci��liwa
w�dr�wka etapami na Sybir,
wi�zienne noclegi w nieludzkich
warunkach, towarzystwo
kryminalist�w, szykany i
zn�canie si� konwojent�w. By�a i
danina krwi w czasie pami�tnego
buntu wi�ni�w w Irkucku.
"�o�nierze, jak w�ciek�e
wilki, rzucili si� ku nam z
podniesionemi karabinami -
wspomina� Pi�sudski. - Byli�my
skupieni w k�cie mi�dzy piecem i
�cian�, ja sta�em w pierwszych
szeregach. Podnios�em oczy, nade
mn� by�a kolba karabinowa.
Odsun��em j� r�k�, kolba
ze�lizn�a si� po czole, lecz w
tej chwili otrzyma�em kolejne
uderzenie kolb�, po drugiej
stronie g�owy, potem drugie,
trzecie (...). Krew zala�a mi
oczy, zachwia�em si� na nogach,
w g�owie mi si� zakr�ci�o...
Upad�em.
Co dalej by�o, nie widzia�em.
Jak mi opowiada� potem jeden z
koleg�w, spomi�dzy nas trzynastu
trzech tylko pozosta�o na nogach
do ko�ca, reszta pomdla�a pod
uderzeniami kolb �o�dackich.
Wyci�gano nas po kolei z celi na
podw�rze (...). Co do mnie -
ockn��em si� w obj�ciach dw�ch
�o�nierzy, kt�rzy ju� na
podw�rzu pr�bowali stawi� mi� na
nogi. Przyszed�em do
przytomno�ci, lecz nie bardzo
rozumia�em, co wko�o mnie si�
dzieje. Instynktownym ruchem
wyrwa�em si� z r�k �o�nierzy i
pobieg�em przed siebie. Wpad�em
pod bram� wi�zienn�, gdzie
ujrza�em ca�y szereg �o�nierzy z
karabinami w r�ku. Podoficer,
kt�ry sta� przed szeregiem,
otworzy� ramiona i chwyci� mnie.
Nogi pode mn� si� ugina�y i
osun��em si� na r�ce t�giego
ch�opa, kt�ry mnie z�apa�. W tej
chwili dopad� do mnie jeden z
�o�nierzy, od kt�rych przed
chwil� si� wyrwa�em i uderzy�
mnie kolb� w twarz. Krew z nosa
i ust buchn�a mi na twarz i
odzienie. Oburzy�o to widocznie
podoficera.
- Durak - us�ysza�em nad sob�
- nie widzisz, �e ch�opiec na
nogach nie stoi?!...
�o�nierz widocznie si�
za�enowa�. Szorstkim r�kawem
szynela stara� si� otrze� mi
twarz, naturalnie rozmazuj�c
krew jeszcze bardziej. Wreszcie
na rozkaz podoficera wzi�� mi�
pod rami� i poprowadzi� za
innymi...
W g�owie mi hucza�o, szed�em
krokiem niepewnym, na wp�
omdla�y; dusi�a mi� bezsilna
z�o��, a gorycz grubia�sko
zdeptanej godno�ci osobistej
d�awi�a mi gard�o".
Pobici zes�a�cy stan�li przed
s�dem oskar�eni o stawianie
"zbrojnego oporu w�adzy
wi�ziennej". Pi�sudski zosta�
skazany na p�roczne wi�zienie,
kt�re odby� w Kire�sku, w
miejscu swego zes�ania.
Tysi�ckilometrow� odleg�o�� z
Irkucka do Kire�ska przeby�
Pi�sudski "etapem", saniami,
przy dochodz�cym do 40 stopni
mrozie. W tej raczej du�ej wsi
ni� mie�cie, po�o�onej na wyspie
na Lenie spotka� si� z
przychylno�ci� miejscowej
ludno�ci, a szczeg�lnie grupki
zes�a�c�w, powsta�c�w z 1863
roku.
Warunki �ycia w Kire�sku by�y
bardzo ci�kie. Szczeg�lnie da�a
si� we znaki zima, trwaj�ca tu
osiem miesi�cy. Silne mrozy, noc
dochodz�ca do dwudziestu godzin
na dob�, a na dodatek jedyne
�r�d�o �wiat�a w postaci �uczywa
- wszystko to dzia�a�o na
cz�owieka, do innych warunk�w
przywyk�ego, wyj�tkowo
przygn�biaj�co.
Po dziewi�ciu miesi�cach
pobytu w Kire�sku zwr�ci� si� z
pro�b� o przeniesienie na
Sachalin, gdzie przebywa�
zes�any do ci�kich rob�t jego
brat Bronis�aw. "Wiedz�c, �e
bratu memu, jak i mnie, ci�ko
�y� osobno - pisa� - chcia�bym
pozosta�e mi jeszcze do ko�ca
terminu zes�ania trzy lata
przeby� razem z nim..."
Pro�bie odm�wiono, ale w lecie
1890 roku, bior�c pod uwag� z�y
stan zdrowia Pi�sudskiego,
przeniesiono go do Tunki, tysi�c
kilometr�w na po�udnie od
Kire�ska.
W Tunce przebywali na
zes�aniu: Bronis�aw Szwarce -
cz�onek Centralnego Komitetu
Narodowego z czas�w powstania
styczniowego, Stanis�aw Landy -
wybitny dzia�acz socjalistyczny,
oraz wielu innych powsta�c�w i
rewolucjonist�w. W kontaktach z
nimi m�ody, niedo�wiadczony,
przera�ony swym przymusowym
po�o�eniem J�zef Pi�sudski
stopniowo rozwija� si�
politycznie, dojrzewa� do miana
politycznego dzia�acza. Zes�anie
mia�o w swym za�o�eniu nauczy�
go lojalno�ci wobec w�adzy,
skutek jednak�e by� odwrotny.
Wraca� z Sybiru cz�owiek,
kt�ry dokona� wyboru. Wybra�
walk�.
By� czy nie by� socjalist�?
By� czy nie by� socjalist�? -
Na ten temat wypowiada si� r�ne
pogl�dy. Dla jednych, nigdy o
socjalizmie nie my�la� powa�nie,
a pos�u�y� si� nim, aby osi�gn��
swoje niepodleg�o�ciowe cele.
Dla drugich, zwi�za� si� z ide�
socjalizmu, jako cel jej
urzeczywistnienia widz�c r�wno��
socjaln� i niepodleg�o��, po
czym, po osi�gni�ciu drugiej,
wycofa� si� z pierwszej. Wszyscy
natomiast s� zgodni co do
jednego. W swojej pogmatwanej
drodze �yciowej znacznie
wcze�niej odci�� si� Pi�sudski
od socjalizmu, ni� zacz��
niszczy� demokracj� w Polsce,
maj�c ju� pe�ni� w�adzy.
Sam Pi�sudski w 1903 roku, a
wi�c w okresie jego znacznych
wp�yw�w w partii, pisa� w
artykule pod znamiennym tytu�em
"Jak sta�em si� socjalist�" co
nast�puje:
"Nazwa�em siebie socjalist� w
r. 1884. M�wi� - nazwa�em, bo
nie oznacza�o to wcale nabycia
niez�omnych i utrwalonych
przekona� o s�uszno�ci idei
socjalistycznej. By�em w�wczas w
gimnazjum wile�skim, nale�a�em
do k�ka "Sp�jnia" zawi�zanego
kilka lat przed tym i razem ze
swymi kolegami uleg�em modzie
socjalistycznej, kt�r� nam
przywie�li starsi koledzy,
studenci uniwersytetu
petersburskiego. Otwarcie
wyznaj�, �e by�a to moda, bo
inaczej trudno mi nazwa�
�wczesn� epidemi� socjalizmu,
kt�ra ogarn�a umys�y m�odzie�y,
rewolucyjnie czy tylko
opozycyjnie usposobionej.
Ogarn�a za� do tego stopnia, �e
nikt z inteligentniejszych i
energiczniejszych mych koleg�w
nie unikn�� w swym rozwoju
przej�cia przez etap
socjalistyczny. Jedni zostali
ju� socjalistami, drudzy
przeszli do innych oboz�w,
trzeci wreszcie wyrzekli si�
wszelkich aspiracji spo�ecznych,
lecz ka�dy z nich przez czas
d�u�szy lub kr�tszy by�
socjalist�..."
Z artyku�em tym, wkr�tce po
jego opublikowaniu, ostro
polemizowa� Ludwik Kulczycki -
socjolog i publicysta,
wsp�za�o�yciel II Proletariatu:
"Pan Pi�sudski napisa� w
"Promieniu" swe naiwne
zwierzenia, w jaki spos�b zosta�
socjalist�. By�y one tego
rodzaju, �e pan Dmowski, znany
demokrata narodowy - wr�g
socjalist�w, zauwa�y� s�usznie,
�e p. Pi�sudski nie jest
w�a�ciwie socjalist�, nie
wywo�uj�c tym protestu tego
ostatniego. Zdanie p. Dmowskiego
jest zupe�nie s�uszne. Z
wynurze� bowiem p. Pi�sudskiego
wychodzi na wierzch szowinizm,
nienawi�� do wszystkiego co
rosyjskie, oraz pewien naiwny
romantyzm (...). P�ytko�� tego
pana ujawnia si� w jego
przenudnych wspomnieniach, w
kt�rych czytelnik na pr�no by
szuka� cho� jednej my�li
g��bszej..."
W 1885 roku wyjecha� Pi�sudski
do Charkowa na studia
uniwersyteckie. By� wtedy - jak
sam to okre�li� "p�ytkim bardzo
socjalist�".
Po rocznym pobycie na studiach
i powrocie na wakacje do Wilna
zetkn�� si� po raz pierwszy z
polskimi broszurami
socjalistycznymi. By�y to: Jana
M�ota (czyli Szymona
Diksztajna) "Kto z czego �yje",
popularyzuj�ca Karola Marksa
teori� warto�ci dodatkowej, oraz
Wilhelma Liebknechta "W obronie
prawdy".
Tre�� tych broszur wywar�a na
Pi�sudskim du�e wra�enie i
spowodowa�a, �e przeczyta�
pierwszy tom "Kapita�u" Marksa.
Lektura ta - pisa� p�niej -
"pog��bi�a znacznie moje pogl�dy
na spo�ecze�stwo i bezwiednie
zacz��em ulega� wp�ywowi
logicznie zbudowanej koncepcji
Marksa".
Opisuj�c okres pobytu na
zes�aniu we Wschodniej Syberii
stwierdza�: "...rozmy�lania i
ksi��ki (tu, zniech�cony
Spencerem przeczyta�em jeszcze
raz Marksa) ugruntowa�y mi� w
socjalizmie. Zrozumia�em
w�wczas, �e nie jest on tylko
ide� szlachetnych ludzi,
marz�cych o uszcz�liwieniu
ludzko�ci, lecz staje si� realn�
potrzeb� ogromnej masy ludu
pracuj�cego z chwil�, gdy
kulturalny i spo�eczny rozw�j
umo�liwia mu zrozumienie zasad
tej idei".
Ale dla Polak�w socjalizm -
zdaniem Pi�sudskiego - to co�
wi�cej ni� d��enie do zr�wnania
kondycji socjalnych. Socjalizm,
dla Polak�w, to szansa na
niepodleg�o��.
"Gdym si� zastanawia� nad
narodem, z kt�rym mi� wi�za�o
wszystko, co cieszy i wszystko,
co boli - pisa� - wszystko, co
we mnie my�li i wszystko, co
czuj�, przychodzi�em do
przekonania, �e moje dziecinne
marzenia i rojenia zespalaj� si�
z moim m�odzie�czym
�wiatopogl�dem. Socjalista w
Polsce d��y� musi do
niepodleg�o�ci kraju, a
niepodleg�o�� jest znamiennym
warunkiem zwyci�stwa socjalizmu
w Polsce".
Opr�cz socjalistycznych
wydawnictw polskich niema�y
wp�yw na kszta�towanie si�
pogl�d�w Pi�sudskiego mia�y
kontakty z przebywaj�cymi na
zes�aniu dzia�aczami
socjalistycznymi. Pi�sudski
szczeg�lnie wspomina� Stanis�awa
Landego, jednego z pierwszych
polskich socjalist�w, skazanego
przez s�d wojenny w Warszawie na
12 lat katorgi, kt�r� to kar�
zamieniono na zes�anie.
Wraca� Pi�sudski w czewrcu
1892 roku z zes�ania - jak pisa�
- z postanowieniem zwi�zania si�
z ruchem socjalistycznym.
"Postanowi�em po powrocie do
kraju - stwierdza� - wst�pi� do
Proletariatu i stara� si� o
zreformowanie go w kierunku,
kt�ry obecnie nazywa si�
PPS_owym. A �e by�em odci�ty od
Kraju i dalsze (po 1887 r.)
ewolucje socjalizmu u nas by�y
mi nieznane, z tym
postanowieniem przyjecha�em do
domu i ku wielkiej swej rado�ci
przekona�em si�, �e moja
zamierzona praca reformatorska
jest ju� zbyteczn�".
Rzeczywi�cie u progu lat
dziewi��dziesi�tych w polskim
ruchu socjalistycznym podwa�ony
zosta� w spos�b zasadniczy
pogl�d, i� "nie niezale�no�ci
Polski ludziom potrzeba, ale
narz�dzi pracy, nie z r�k
moskiewskich, pruskich,
austriackich lub polskich, je
odbierze, ale w�asnych swych
interes�w broni�c je zdob�dzie".
W kilka miesi�cy po powrocie
Pi�sudskiego z zes�ania odby�
si� w Pary�u zjazd polskich
dzia�aczy socjalistycznych, na
kt�rym utworzono Zwi�zek
Zagraniczny Socjalist�w Polskich
oraz uchwalono program
zawieraj�cy has�o niepodleg�ej
republiki demokratycznej. Nie
stawiano, jak dot�d, na szybk�
rewolucj� proletariack�.
Zak�adano, i� w ramach formacji
kapitalistycznej mo�liwe jest
utworzenie niepodleg�ego pa�stwa
polskiego, stopniowo
przekszta�canego w
socjalistyczne.
Emisariusze Zwi�zku
Zagranicznego Socjalist�w
Polskich zacz�li dociera� na
ziemie polskie. Z jeednym z
nich, Stanis�awem Mendelsonem,
spotka� si� w styczniu 1893 roku
w Wilnie J�zef Pi�sudski.
Rezultatem tego spotkania by�y
korespondencje, kt�re zacz��
wysy�a� do genewskiego
"Przed�witu".
Dalsze wypadki toczy�y si� ju�
bardzo szybko. W lecie 1893 roku
Pi�sudski, zwi�zany z wile�sk�
grup� polskich socjalist�w,
wzi�� udzia� w I Zje�dzie PPS w
Wilnie, a w rok p�niej, na II
Zje�dzie w Warszawie wybrano go
w sk�ad cz�onk�w Centralnego
Komitetu Robotniczego PPS. I
musia� mie� w sobie co�
niezwyk�ego ten cz�owiek, skoro
w kilka miesi�cy po wej�ciu do
w�adz naczelnych faktycznie
kierowa� dzia�alno�ci� partii.
W tej dzia�alno�ci d��y� - jak
to okre�li� Leon Wasilewski - do
"rozszerzenia wp�yw�w partii na
g��wne przynajmniej o�rodki
przemys�owe kraju, uj�cia sieci�
organizacji partyjnej �cis�ych
k� robotniczych, kt�re by mog�y
promieniowa� na masy, zdobycia
dla socjalistycznego programu
niepodleg�o�ciowego opinii tych
mas".
Siln� pozycj� w PPS da�o
Pi�sudskiemu niew�tpliwie
redagowanie "Robotnika".
Wcze�niej wysy�a� korespondencje
do "Przed�witu", ale nie by�o w
nich �adnych akcent�w klasowych.
Dominowa�a tematyka zwi�zana z
przedstawieniem przypadk�w
rosyjskiej biurokracji oraz z
pr�bami rusyfikacji polskiej
m�odzie�y. Wyj�tek stanowi�
jedynie artyku� z sierpnia 1893
roku - "Stosunek do
rewolucjonist�w rosyjskich".
Pi�sudski nie wyst�powa�
wprawdzie przeciw wsp�pracy,
lecz wskazywa� na wiele
przeszk�d w tym wzgl�dzie.
Oni stawiaj� na walk� z
caratem - m�wi�, lecz "walka z
caratem dla PPS jest tylko walk�
z jedn� z form rz�du rosyjskiego
w Polsce i nie wype�nia wcale
naszego programu politycznego.
PPS wystawia w swym programie
��danie samodzielnej
rzeczypospolitej
demokratycznej". I ostatecznie
stwierdza�: "PPS gotow� jest
wej�� w stosunki z rewolucyjnymi
grupami rosyjskiemi, maj�cemi na
celu obalenie caratu, na
warunkach nast�puj�cych:
1) �e wespr� one czynnie
polityczne ��dania PPS
2) �e wszelk� sw� dzia�alno��
na terenie przez PPS obj�tym,
poddadz� jej kontroli..."
Na �amach "Robotnika"
natomiast zaprezentowa� si�
Pi�sudski jako dzia�acz
socjalistyczny i od pocz�tku
postulaty walki o r�wno��
socjaln� ��czy� z celami
niepodleg�o�ciowymi.
W kwietniu 1895 roku w
zamieszczonej na �amach
"Robotnika" 1_majowej odezwie
pisa�: "Towarzysze Robotnicy!
Nasze mi�dzynarodowe �wi�to
robotnicze nadchodzi. Pierwszego
maja - jak okiem si�gn�� po
szerokim �wiecie - wsz�dzie
ustaje wszelka praca, milkn�
fabryki... Tak si� dzieje na
�wiecie ca�ym, lecz dla nas
Polak�w dzie� ten ma wi�ksze
znaczenie (...). Opr�cz
zdzierstw i wyzysku kapitalist�w
ci��y ponadto nad nami jarzmo
niewoli politycznej i zn�canie
si� samow�adnego rz�du
najezdniczego".
A w numerze czerwcowym tego�