1842

Szczegóły
Tytuł 1842
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1842 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1842 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1842 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stefan Wiechecki (WIECH) Cafe �Pod Minog�" Unia Wydawnicza Yerum Warszawa Tekst oparto na wydaniu Ksi��ki i Wiedzy, Warszawa 1991 Przedmow� napisa� SZYMON KOBYLI�SKI Ok�adk� i stron� tytu�ow� projektowa� MICHA� J�DRCZAK Korekta ': HALINA RUSZKIEWICZ , " Sk�ad komputerowy: SOFT EDITION ul. Umi�skiego l /44, 03-983 Warszawa tel. 671 38 75 S> Copyright by Alicja Wiechecka Warszawa 1979 � Copyright for this edition by Unia Wydawnicza �Verum" Warszawa 1998 ISBN 83-85921-49-4 I PATRZ, PAN, CO SI� ROBI! Pan Stefan Wiechecki z Saskiej K�py, elegancki, ironicznie u�miechni�ty d�entelmen z dyskretnym w�sikiem, nale�a� do naj obrotniej szych dziennikarzy i najs�awniejszych pisarzy dwu wa�kich epok kultury polskiej. �ci�lej: trzech, wliczaj�c lata wojny i okupacji, b�d�ce akurat motywem g��wnym niniejszego tomu Wiecha. Lata po trosze pr�by, i to zwyci�skiej pr�by, tych cech, tych warto�ci, z jakich zosta�y zbudowane postaci literackie wielkiego artysty. Knajacka, z lekka � lub nie z lekka � szemrana populacja jego tekst�w, ta szczeg�lna i specyficzna �Warsiawka", sta�a si� bowiem tyle� portretem, ile wzorcem wcale niema�ej sfery stolicy, nawet dla kogo�, kto jest bardzo daleko od wszelkich Maniusi�w Kitajc�w, cwaniackich Szmulek i praskiego folkloru, jak by� zreszt� osobi�cie w swym stylu bycia, �ycia i kr�g�w towarzyskich sam autor opowie�ci. Albowiem cechy i warto�ci bohater�w Wiecha s� uniwer-salniejsze, rozleglejsze ni� Szmulki, stanowi� � �miem twierdzi� � og�lniejszy i znacz�cy rys ca�ej bez ma�a naszej niepokorno�ci wobec wszelkiej przemocy i wszelkiego zniewolenia, a sztafa� akurat warszawski � gdzie ju� dawno �w Saskim Ogrodzie przy wodotrysku pan policmajster dosta� po pysku" � jedynie wzmacnia, podkre�la i daje jeden z mo�liwych kostium�w sprawie nader rozleg�ej i wiekowej. Taki fryzjer z Lalki Prusa, taki Rz�dzian z Trylogii Sienkiewicza, lwowski To�cio ze Szczepciem, pozna�skie �bubki frechowne" �osia, wile�skie Kaziuki i krakowskie typy s�awnego wodewilu o Krowodrzy � to rodzeni bracia pana Anio�ka i ca�ej �Cafe pod Minog�". W�a�nie w swojej zadziornej niezgodzie na krzywd�, na gwa�t zadawany swobodzie i godno�ci. Za wielkie s�owa? Wcale nie za du�e, gdy� w�a�nie � na podobie�stwo paryskiego gawrosza � zjadliwa ironia ulicy, szyderstwo przechod- ni�, niczym hyrno�� podhala�ska i twardo�� �l�ska, bije we wszelkiego wroga broni� wyj�tkowo ostr� i skuteczn�, a mianowicie o�mieszeniem go, obezw�adnieniem przez celn� kpin�. I je�li Wiech potrafi� upiory okupacyjne, uosobione w �andarmerii czy pokrewnych patrolach, nazwa� (lub ws�awi� ich nazwanie autentyczne): �blondyni w blaszanych kapeluszach" � to ukaza� w pe�ni t� nie-zniszczalno�� moralnych zwyci�zc�w, zdolnych do wyszydzenia zagro�e� z wysoko�ci swych racji. Taki niby przelotny epitet, a ile� w nim poczucia si�y i wy�szo�ci! No, a zdanko pana Piecyka, rzucone mimochodem w roku 1956: �� Jak nam te zachodnie szkopy Warszaw� sfajczy-li?!..." To� to najzjadliwszy komentarz polityczny! I to w�a�nie okaza�o si� uniwersalne w naszym narodzie, ponadczasowe, sta�e. A niewyobra�alne bez najwa�niejszej zalety: bez poczucia humoru. Nieodparty dowcip, pobrany z natury, stanowi naczelny i najskuteczniejszy no�nik literacki, ba! moralizatorski, tych dzie�, tego dorobku, kt�rego Cafe jest typowym przyk�adem. To rabelaisowska, dickensowska, twainowska, czechowowska i mro�kowska wreszcie linia tw�rcza w �wiatowym skarbcu kultury. T�dy wiedli swoich bohater�w (nawet bez dos�ownego �artowania, ale zawsze z wyczuciem paradoksu) najwi�ksi, �gdy��jak stwierdzi� jeden z nich, Joseph Conrad � wszystko stoi na �arcie". Niech Szekspir z Dantem, tym od Boskiej komedii, po�wiadcz� z samego szczytu Parnasu. Jakiego za� warsztatu komediowego, sposobu technicznego w swoim dowcipie u�y� Wiech? Po pierwsze u�y� wiecha, tego, kt�ry dost�pi� zaszczytu naukowego owej ma�ej litery, znacz�cej awans na poj�cie literackie, na zjawisko kulturowe. A wi�c j�zyk, mowa i tryb skojarze�, oto czym si� pos�ugiwa� pan Stefan w swoim dziele. Tu bardzo cenn� uwag� uczyni� pewien autentyczny tw�rca, wywodz�cy si� z kr�g�w praskiego folkloru, sk�din�d wyborny stolarz i wcale nie gorszy pisarz (autor Opowie�ci wuja z Zacisza, Iskry 1983), majster Stefan Roguski. Ot� artysta ten, m�wi�c kiedy� w prywatnej rozmowie o tworzywie Wiecha, stwierdzi�, �e wszystkie zwroty, sposoby werbalne, zbitki my�lowe, s�owem ca�y zesp� wyra�e� pan�w Piecyk�w i szwagr�w Piekutoszczak�w jest prawdziwy, taki si� spotyka�o od Zygmuntowskiej po owo tytu�owe Zacisze; jednak�e w �yciu, w mowie tych dzielnic wyst�powa�o to z rzadka, niczym rodzynki w cie�cie zwyk�ego, wsp�lnego dla wszystkich rodak�w j�zyka. Te �znakiem tego", te �przypuszczam, �e w�tpi�" i inne �w z�bek czesane" ozd�bki, na co dzie� rozproszone, zosta�y przez Wiecha zag�szczone, skondensowane, wzmocnione niejako w postaci dialog�w, pysk�wek, monolog�w jego figur literackich. Na tym w�a�nie polega�a prawda i zarazem przetworzenie zjawiska lingwistycznego, a jednocze�nie specyfika narracji. Narracji, kt�ra nios�a przepyszne sceny, zbitki obrazowe, g�st� i z regu�y komiczn� fabu�� � tak�e wyde-stylowan� z �ycia. Nie dziwota, to� pisarz narodzi� si� w miejscu, gdzie samo �ycie destyluje swoje jaskrawo�ci, swoje intensywne przygody z bli�nimi, czyli w s�dzie cywilnym przed wojn�. Pan Piecyk wi�d� si� w prostej linii z tamtej publiczki, jak� tak ol�niewaj�co ukaza� Prus w Lalce, odmalowuj�c sale warszawskiego s�du i fascynuj�ce typy tamtejsze. ��cznie z � jak�e wa�kim naonczas, a� po pierwszy okres tw�rczo�ci Wiecha-sprawozdawcy � bujnym folklorem �ydowskim stolicy! Kwintesencj� tego alia�u sta� si� jeden z ulubionych plac�w Wiecha, przes�awny, nieod�a�owany Kiercelak, niepowtarzalny targ, panoptikum typ�w i typk�w. Dalekim echem, pozbawionym ju� bogactwa kupieckiego z pobliskich Nalewek, jest Bazar R�yckiego mi�dzy Targow� a Brzesk�, relikt daw-no�ci, jak�e niestety wyblak�ej i sczez�ej... Kiedy jednak �wie�o w telewizji ogl�da�em zbi�rk�, zrzutk� ze wszystkich kram�w na najszczytniejsze cele narodowe (��eby pom�c temu rz�dowi � m�wi�a jaka� �nie�miertelna paniusia", r�wna tamtej ze strof Tuwima � bo my�my tu mieli ca�y czas nasz� w�asn�, tajn� "Solidarno��*, ca�y czas..."), odczu�em odleg�y wiew lat odesz�ych, a przez Wiecha dokumentowanych. Lat g��bokiej wra�liwo�ci na sprawy najpa-tetyczniejsze, ale przecie� podane z wdzi�kiem i weso�� nonszalancj�, w�a�nie w tym stylu i tym gestem, jakby to uczyni� pan Walery W�tr�bka. On�e Walery W�tr�bka, kt�ry dracznie i hecnie, ale przecie� uczestniczy� via �Ex-pressiak" w co wa�niejszych wydarzeniach kultury, od �Lilii Wenecji" pocz�wszy, i kt�ry si� sta� dzi�ki Wiechowi nowym Niemcewiczem w specjalnych, szmulkowskich �piewach historycznych powojnia. Tego powojnia, jakie pozbawia�o og� zwi�zk�w z tradycj�, z dziejami, z wielk� przesz�o�ci�. I nie by�o wcale przypadkiem, �e to akurat pan Stefan Wiechecki zosta� prelegentem na pewnym t�umnym zebraniu �wiata publicystycznego, kiedy po polskim Pa�dzierniku za�wita�a (jak�e przelotnie!) nadzieja na okie�znanie cenzury. To w�a�nie on, Wiech, autor tak znacz�cego zwrotu jak �pan wiesz, a ja rozumie", czyli mistrz zjadliwej aluzji, wyg�osi� arcydowcipny referat o wystawianiu cenzury do wiatru. Stamt�d posz�a owa walna recepta, by chc�c uchroni� przed czerwonym o��wkiem zdanie A, trzeba napisa� na przyn�t� stokro� ostrzejsze zdanie B i wtedy stra�nik ustroju rzuci si� wykre�la� wielkie blu�n�erstwo, dzi�ki czemu to w�a�ciwe zda mu si� niegro�ne, pu�ci je p�azem, a o to sz�o od pocz�tku. Bo te� od pierwszych felieton�w zdruzgotanej i odradzaj�cej si� Warszawy Wiech, nie inaczej ni� Sienkiewicz, �dla pokrzepienia serc" mruga� porozumiewawczo okiem � ju� to pana Piecyka, ju� to pana W�tr�bki czy nawet Gieniuchny � do czytelnik�w i zawsze by� po stronie tych, kt�rzy dobrze wiedzieli swoje i kt�rzy nigdy nie porzucili nadziei. Napadano na Wiecha nieraz, czuj�c w nim dobrze przeciwnika, gro�nego przez t� zdolno�� morderczej kpiny, przeciwnika wszelkiego �betonu"! Napadano rozmaicie, deprecjonuj�c warto�� artystyczn� dzie�a, pomniejszaj�c znaczenie kulturowe dorobku, a zw�aszcza napadaj�c na rzekome �za�miecanie j�zyka". Ha! Akurat w dobie, gdy z najwy�szych trybun la�o si� to upiorne: �by�Oby b�yn-demniema�, �e Salamon naleje z pustego na hAktary..." Potrafi� na to odpowiedzie� bez kostiumu a la Piecyk, wprost od siebie, gniewnymi s�owy: �Moi bohaterowie u�ywaj� zabawnej gwary, ubarwiaj�cej polszczyzn�, ale �aden z nich nie pope�ni� nigdy b��du w rodzaju id�c od dworca le�a�y szyny tramwajowe..." W zalewie strasznej, odg�rnie wzmacnianej brzydoty j�zyka teksty Wiecha stanowi�y wzorzec poprawno�ci, folklorem jeno inkrustowanej ku ozdobie. .:�����:��. , ' ��-.. : "-.c1. ; --.� �� ."<.><� ��:�: , ..;.��.- �.- 8 Tymczasem najwi�ksi uczeni w polszczy�nie byli admi-ratorami dorobku i znaczenia Wiecha, a jeden z tuz�w polonistyki, s�awny varsavianista, spec od metodyki j�zyka (i zarazem autor cennego S�ownika gwary warszawskiej XIX wieku), profesor Bronis�aw Wieczorkiewicz, wprowadzi� w�a�nie do nazewnictwa naukowego termin �wiech" jako poj�cie lingwistyczne. Nie umiem powiedzie�, kt�ry z pisarzy dost�pi� takiego zaszczytu, mimo ogromnych zas�ug; nie powiadamy jednak, �e kto� �pisze strugiem" albo �stosuje w narracji prusa", tu za� a� taka nobilitacja! Tote� obok mn�stwa innych atrakcji czytelniczych delektujemy si� w czasie lektury Wiecha � w�a�nie wiechem. Boy zwraca� kiedy� (jako poeta notabene) s�usznie uwag� na pi�kno brzmieniowe u Fredry, wskazuj�c m.in. na �Pod-stolin�, wd�wk� tantn�, wd�wk� g�adk�". Pan Stefan mia� za� wyj�tkowo wyczulone ucho na melodi�, na muzyk� frazy literackiej, rzecz jasna: ��cznie ze zwrotami Piecyk�w czy Piekutoszczak�w. Warto wczu� si�, uwra�liwi� i na t� urod� prozy Wiecha; otw�rzmy ksi��k� na chybi� trafi�, odczytajmy g�o�no i wyra�nie dowolny fragment, dajmy na to: �� I patrz, Stasluchna, chocia� szkopy naoko�o, polski starosta w razie zabradzia�enia spokoju do polskiego mamra mo�e ci� wsadzi�! � doda� Maniu�, ocieraj�c zgi�tym palcem wskazuj�cym �z� z powieki..." Wiech, cz�sto i ch�tnie wyst�puj�cy na estradach, przed mikrofonami, w wieczorach autorskich (by� pierwszym pisarzem inauguruj�cym cykl osobowo�ci telewizyjnych w pierwszym tej�e Telewizji Polskiej programie, gdy do kilku odbiorc�w odezwa� si� z � jak to w�a�nie raz na zawsze nazwa� wtedy stylem pana Piecyka � �radia z lufcikiem"), nie by� najlepszym interpretatorem w�asnych tekst�w. Warsiaskie akcentowanie s��w i zda�, tak arcymistrzowsko podawane przez wielkich: Grzesiuka i St�powskiego, nie by�o mocn� stron� Stefana Wiechec-kiego, cho� nikt lepiej ode� nie wyczuwa� niuans�w tej mowy. Natomiast, co chc� podkre�li�, wyrazi�cie skandowa� �w wewn�trzny, literacki, muzyczny rytm i puls swej prozy. A jest to cecha warsztatu ju� staro�wieckiego, rzadko dzi� zauwa�ana, jeszcze rzadziej stosowana przez wsp�czesnych tw�rc�w, cecha w swej staro�wiecko�ci pi�kna urod� zabytku, bo te� i zabytkowej �aciny jako chwytu formalnie si�gaj�ca. Osobnego folia�u rozwa�a� wymaga�aby analiza obrazowo�ci tego j�zyka, zw�aszcza w warstwie gwarowej, co zreszt� po cz�ci uczyni� prof. Wieczorkiewicz. Dowcipna lapidarno�� okre�le� wynalazczych etymologicznie, tak chyba nale�a�oby j�zykiem uczonego okre�li� zjawisko Wiecha i wiecha. To s� przecie� ca�e girlandy metafor! �...Wr�c� z wojny, �lub si� zrobi i wszystko b�dzie w korekt. Na razie jeste� wolna, ale pami�taj, �e jakbym si� dowiedzia� w wojsku o tobie czego� nie a propos, na polski urlop przyjad�, fio�k�w pod terni kochanemi oczkami nasadz�, morduchn� na ciemny maho� przerobi�, tak jakbym by} m�em przysi�g�em..." Fio�ki, maho�, same przeno�nie, a to w�a�nie jest typowo�ci� tej�e mowy, obrazowej i komizmem podszytej. I to w�a�nie r�wnie� Wiech zag�ci� na potrzeby swych utwor�w, temu nada� intensywno�� stylistyczn� wi�ksz� ni� w ustach �ywych mieszka�c�w Star�wki, Szmulek czy Woli. Swoiste k�amstwo sztuki stanowi o prawdzie wizji. Sprawozdawca tedy s�dowy, on�e antreprener teatralny i obrotny biznesmen sto�eczny, z czasem dystyngowany posiadacz ekskluzywnej willi, a zarazem piewca i ulubieniec dzielnic tyle brutalnych, ile zakazanych i jednocze�nie poetyckich folklorem miasta, a tak�e patosem emocji w prze�omowych chwilach � by� Wiech postaci� wyj�tkowo barwn� i wra�liw�. Udzielny pan w swojej dziedzinie literackiej, stworzy� osobny i �jak dzi� widzimy � niezb�dny fragment naszego dorobku kulturowego swoj� niepowtarzalno�ci� artystyczn�, satyryczn� i rodacz�. Fakt, i� nie ma nast�pc�w, epigon�w i na�ladowc�w, jest jednocze�nie dowodem tej niedosi�nej dla innych osobno�ci tw�rczej, a tak�e dowodem, �e jedn� z trudniejszych dziedzin sztuki jest to, co zwiemy najzwyczajniej prostot�. : Doceniajmy prostot�, najkunsztowniejsz� ze sztuk! ir ,�:&:�-..�:,-..-. �-.���-..- Szymon Kobyli�ski j-a-*-v :-�>-. /-� : �,v : ,. > v grudzie� 1989 roku ROZDZIALI * .=.L-:.; �'.., '';.; , -'" ;"H ''. = ; . zawieraj�cy genez� tytu�u ca�ej opowie�ci i szczeg�owy opis przygotowa� do uroczysto�ci familijnej w restauracji pa�stwa Anio�k�w Myli�by si�, kto by przypuszcza�, �e na szyldzie wymienionego w tytule niniejszej opowie�ci zak�adu gastronomicznego przy ulicy Zapiecek widnia�a dorodna minoga na przybranym zielon� pietruszeczk� p�misku. Nic podobnego. Szyld wygl�da� banalnie. Na czerwono pomalowanej blasze umieszczony by� napis, tchn�cy powag� urz�dowego niemal dokumentu: RESTAURACJA III kategorii z wyszynkiem napoj�w alkoholowych w�. Konstanty Anio�ek Koncesja Genowefy Rypalskiej i Wawrzy�ca �mieciuszki Surowo�� g��wnego, umieszczonego nad wej�ciem znaku �agodzi�y dwa szyldy boczne, kt�rych tre�� opiewa�a: ��niadania, obiady, kolacje" ; oraz ��ymne i goronce zakonski". j i � Wszystkie trzy god�a by�y dzie�em powszechnie cenionego na Star�wce mistrza sztuki malarskiej, pana Dawida Kapelana (Bonifraterska 18). Cz�� graficzna reklamy firmy uzupe�nia�y dwie kartki wyci�te z brystolu, na kt�rych sam pan Anio�ek wprawn� r�k� wypisa�: �Piecze� rzemska" i �Zrazy po naleso�sku z g�ypkamy". Reszt� propagandy za�atwia�y umieszczone na wystawie orygina�y, jako to: l�ni�cy poz�ocist� sk�rk� dy- 11 szek ciel�cy, bia�a kie�basa garnirowana przysma�on� cebulk� lub naci�ty w mistern�, drobniutk� kostk� rumiany boczek pieczony, wszystko to podane na efektownym tle s�oj�w z bia�o-czerwon� �wik�� i zielono��tymi �ma�osolnymi" og�rkami. Oczywi�cie eksponaty zmienia�y si� odpowiednio do pory roku. Nie by�o jednak nigdy w witrynie min�g. Na pr�no te� szuka�by ich kto� na bufecie. Interpelowany o nie przez go�ci gospodarz odpowiada� zazwyczaj: � Minoga robak, nie rybka i w porz�dnym interesie trzeciej kategorii nie ma prawa figurowa�. Stali bywalcy lokalu wiedzieli jednak, �e nie zawsze tak bywa�o, �e minogi w musztardzie zajmowa�y kiedy� honorowe miejsce w�r�d innych zak�sek. Znali te� przyczyn� znalezienia si� ich na indeksie. Oto przed kilku laty znany na Star�wce alkoholik i awanturnik, niejaki Millerek, pogniewawszy si� na lokal za odmow� kredytu, zwr�ci� si� do ma��onki w�a�ciciela z nast�puj�c� apostrof�: �Ach, ty minogo z ma-�em �ebkiem, za wieczne ondulacje szarpana, ja ci� tu zaraz naucz� szaconku dla go�cia!" Po czym usi�owa� przewr�ci� bufet, co mu si� zreszt� ca�kowicie uda�o. Obra�eni wsp�biesiadnicy podnie�li si� od stolik�w, usun�li awanturnika na ulic�, ale orzekli, �e: �W�a�ciwie pani Anio�ek nie ma si� o co obra�a�, bo faktycznie na minogie podobna. D�uga, mizerna na urodzie, z ma�� mordk�, tylko z t� r�nic�, �e nogi posiada, ale za bufetem nie wida�". Wywo�a�o to now� awantur� zako�czon� wezwaniem pogotowia, ale odt�d lokal, dawniej nazywany �Pod Anio�kiem", zdoby� now�, b�yskawicznie zaakceptowan� przez Krzywe Ko�o, Nowomiejsk�, Freta i obydwa Dunaje, nie licz�c, rzecz prosta, Zapiecka, firm�: �Pod Mino- g�"- Pani Serafina Anio�kowa mimo �mizernej urody" obdarzona by�a przez natur� niezwykle metalicznym, dono�nym g�osem, kt�rym umia�a nale�ycie w�ada�, oraz temperamentem, nad kt�rym nie �yczy�a sobie zbytnio panowa�. , 12 Te cechy sprawia�y, �e pan Konstanty by� w�a�cicielem przedsi�biorstwa tylko de nomine, na szyldzie. Twarde rz�dy w domu i w interesie sprawowa�a jego ma��onka. Powy�szy uk�ad stosunk�w politycznych w restauracji spowodowa� wykluczenie min�g raz na zawsze z menu zak�adu. Oczywi�cie dopomog�o to raczej do utrwalenia w�r�d klient�w nowej nazwy firmy. Pan Anio�ek protestowa� przeciwko tej nomenklaturze do�� s�abo i tylko kiedy �ona s�ysza�a, a i w�wczas pozwala� sobie na lekkie przymru�enie oka. Usposobienie mia� bowiem jowialne i filozoficzne sk�onno�ci, na co w niema�ym prawdopodobnie stopniu wp�ywa�a waga w�asna � oko�o 120 kilogram�w. Sympatyczna, rumiana jego twarz, ozdobiona staropolskim blond w�sem, zdradza�a wielk� �yczliwo�� dla bli�nich. Lekko fio�kowy koniec nosa �wiadczy� o �ywym interesowaniu si� swego w�a�ciciela produkcj� wszelkiego typu zak�ad�w rektyfikacyjnych. Go�cinny by� pan Konstanty r�wnie� bardzo. Kiedy�, korzystaj�c z nieobecno�ci �ony, kt�r� wybra�a si� do Gdyni na �wi�to Morza, sympatyczny restaurator, wypiwszy jako �rodek zapobiegawczy przeciwko t�sknocie litr czystej wyborowej, wprowadzi� w barze ciekaw� innowacj� w postaci bezp�atnej konsumpcji dla wszystkich ch�tnych. Cafe �Pod Minoga" prze�y�a w�wczas okres najwspanialszego swego rozkwitu. Dzie� i noc wszystkie stoliki by�y zaj�te. Za obl�onym bufetem kr�lowa� rozpromieniony pan Anio�ek, rozdaj�c na wszystkie strony potrawy i napoje. Niestety okres ten trwa� bardzo kr�tko. Gdy po trzech dniach pani Serafina wr�ci�a do baru, nie zasta�a ani jednej pe�nej butelki, ani cienia zak�ski. Na �rodku sklepu w srebrzystej trumnie, obstawiony u wezg�owia zdj�tymi z bufetu sztucznymi palmami, spoczywa� jej ma��onek, obok w trumnie znacznie skromniejszej chrapa� pan Celestyn Konfiteor, w�a�ciciel s�siaduj�cego z barem zak�adu pogrzebowego. Jak si� odby�o przebudzenie, nie lubi pan Anio�ek m�wi�, faktem jest, �e od tej pory pani Serafina nigdzie 13 ju� nigdy nie wyje�d�a�a, ku �alowi uczestnik�w pami�tnego dnia �wi�ta Morza �Pod Minog�". Pan Konstanty nie lubi� m�wi� o owym przebudzeniu, niemniej wspomnienie tego �wi�ta ho�ubi� w duszy jako jeden z najbardziej �wietlanych obraz�w przesz�o�ci. Dzi�, siedz�c przy stoliku pod oknem z s�siadem �a�obnikiem, szczeg�lnie �ywo przypomina� sobie histori� z tamtych przepi�knych, cho� kr�tkich chwil, dzi� bowiem w�a�nie w lokalu restauracji po zamkni�ciu odby� si� mia�o r�wnie� bezp�atne przyj�cie towarzyskie, tym razem jednak zaaprobowane przez pani� Serafine. By�y to zar�czyny ich wychowanicy, a zarazem kelnerki zak�adu, panny Sabci. Na uroczysto�� zaproszeni byli liczni go�cie spo�r�d przyjaci� i sta�ych bywalc�w. Dwaj starsi panowie robili przegl�d listy zaproszonych, dla sprawdzenia, czy kogo� nie pomini�to. Pan Konstanty wodzi� palcem po zat�uszczonym arkuszu i m�wi�: � Szoferaki s� wszyscy. Maniu� Kitajec jest, Miecio Pigu�oszczakjest, Wacu� Ma�pa jest... Ciotka Szponder-ska zapisana... � Zaraz, zaraz, czekaj s�siad... Szponderska... kt�ra to b�dzie? Aha, ju� wiem � �mniejsza czw�reczka"... Pan Konfiteor mia� szczeg�ln� w�a�ciwo�� polegaj�c� na okre�laniu znajomych za pomoc� numeracji przyj�tej dla trumien. �wie�o poznan� osob� obrzuca� fachowym spojrzeniem, klasyfikowa� i umieszcza� w pami�ci pod odpowiednim numerkiem. Dla oznaczenia stopnia zamo�no�ci dodawa� niekiedy: �g�adka", �z okuciem", �z pojedyncz� girlandk�" itp. Restaurator, nie zwracaj�c uwagi na te dygresje, czyta� dalej: � Rypalska obecna... �mieciuszka figuruje... Tu w�a�nie medytuj�, czy dobrze zrobi�em, �e kaza�em mu przyj��. � Po mojemu dobrze. Koncesja na jego nazwisko, do tego inwalida z drewnian� nog� i ch�opina przyjemny, da si� lubi�. ,1: 14 � No owszem, obleci w t�oku, ale na trze�wo. Jak mord� zamoczy � mantyka si� robi. Sztuczn� nogie odkr�ca i leci grza� pani� Rypalskie. � Dlaczego? - ,r �� � Podobnie� �al mu serce �ciska, �e do sp�ki z ni� te koncesje mu dali. Jakbym by� sam, m�wi, ca�e dwie�cie z�otych miesi�cznie bym od pana, panie gospodarzu, zahacza�, a tak musz� si� z t� choler�, kt�r� nieboszczyk Rypalski kocha� jak s�l w oku, dzieli�, i znowu� pani� Rypalskie, ma si� rozumie�, nog� z wierzchu. � Niezgodne wsp�lnicy. W taki spos�b trzeba ich daleko od siebie posadzi�. ��redni� czw�reczk�" tu przy oknie, a �pi�tkie g�adk�" w tamtem ko�cu pod samo-graj�c� szaf�. Dla bezpiecze�stwa niech siedzi mi�dzy niemi �du�a si�demka z podw�jnem okuciem". � Znaczy si� kto? � Pa�ska osoba. � Prz�sta�� pan, do cholery, przymierza� na ka�dego te swoje sosnowe jesionki. � Co to panu szkodzi. Pami�ci do nazwisk nie mam, w numeracji �atwiej mnie si� po�apa�. � No, jadziem dalej... W�adek z rodzicami i bracia Piskorskie z Murzynem. .. , � Jak to z Murzynem? � Zwyczajnie, z czarnym facetem z Afryki. � Sk�d�e� pan wzi�� takiego go�cia? � To r�wnie� tak�e samo szoferak, u jednego dyrektora na pacardzie je�dzi. Za koleg�w s� z W�adkiem i w taki spos�b musia�em si� zgodzi�, �eby go zaprosi�. � No dobrze, ale co pan mu da je��? S�ysza�em, �e podobnie� Murzyni tylko banany i ludzkie mi�so wtra-jaj�. � To u siebie na puszczy. Na razie zamiarowa�em kupi� na Kiercelaku ma�p� i upi�� tak jak prosiaka z kasz�, bo podobnie� murzy�ska religia, w razie nie ma ludzkiego mi�sa, ma�pie pozwala jem spo�ywa�, ale mnie W�adzio powiedzia�, �e ten, co tu ma przyj��, pobo�ny nie jest. Oliwa jest ty� pierwszej klasy, jednem s�owem, umie si� w najlepszem towarzystwie znale��. 15 I zaszczyt b�dzie dla W�adka takie rzadkie osobisto�� mie� na swoich zar�czynach. � Wiesz pan, panie Anio�ek, nie bardzo rozumiem, dlaczego W�adek, zaczem wesele zrobi� i ochajtn�� si� od razu z Sabci�, po �ydowsku � zar�czyny urz�dza? � Rzecz jest taka. Jak dosta� te powiestkie do wojska, m�wi do Sabiny: �Sabci�, kochanie ty moje, �lubu teraz nie we�miem, bo mocno s�ycha� o wojnie z Hitlerem i �atwo za wdow� mog�aby� si� zosta�, a wdowie zawsze trudniej wyj�� za m�� ni� panience. Tote� zar�czem si�, �eby� wiedzia�a., �e regularnego narzeczonego posiadasz i masz na kogo czeka�. Wr�c� z wojny, �lub si� zrobi i wszystko b�dzie w korekt. Na razie jeste� wolna, ale pami�taj, �e jakbym si� dowiedzia� w wojsku o tobie czego� nie a propos, na polski urlop przyjad�, fio�k�w pod temi kochanemi oczkami nasadz�, mordu-chn� na ciemny maho� przerobi�, tak jakbym by� m�em przysi�g�em". � Oczytany ch�opak i wymow� swoj� posiada. � Co pan chcesz: redaktorzy si� z nim koleguj�. � Te, co tu naprzeciwko na facjacie mieszkaj�? � W�a�nie, ten du�y blondyn wypadki i kradzie�e do �Czerwoniaka" streszcza. � B�dzie dzisiej? � Wiadomo. Stale i wci�� m�wi: �W�adek, na twojem �lubie za starszego dru�bego b�d�. Jak mnie nie zaprosisz, to ci� w kurierze na szaro zrobi�, �e do ko�ca �ycia znajomem nie b�dziesz si� m�g� pokaza�". To i na zar�czynach musi by� obecny. W tej chwili na ulicy rozleg� si� klakson i wielka, czarna, wspaniale o�wietlona limuzyna zatrzyma�a si� przed barem. Pani Serafina, krz�taj�ca si� za bufetem, spojrza�a na drzwi i krzykn�a: � Jezus, Maria, Murzyn idzie! Pan Anio�ek wsta� od stolika i podbieg� do wej�cia robi� honory domu, wo�aj�c po drodze: � Sabci�, za�� deski na wystaw�, bo nam si� ca�a Star�wka tu zleci. .-:,.-� >-- 16 Wesz�o dw�ch pan�w w bryczesach i sk�rzanych kurtkach. Jeden mia� czarn� twarz i �ypa� weso�o bia�kami oczu. Przywitawszy go�ci, pan Konstanty wyskoczy� na ulic� pom�c pannie Sabci zamyka�, a pan Konfiteor, wskazuj�c Murzynowi stolik pod lustrem, zawo�a�: � Panie �dziewi�tka hebanowa", siadaj pan tu, zaraz reszta towarzystwa nadleci. Usadziwszy egzotycznego go�cia trumniarz usi�owa� zabawi� go rozmow�. � W nieutulonem �alu pozostaje si� ca�a rodzina Anio�k�w, a tak�e samo i ja, s�siad przez �cian�, �e�my ma�py nie mogli dla pana szanownego przygotowi� albo chocia� papugi po polsku z nadzieniem. Ma�py nie mo�na by�o dosta�, papugie co prawda mamy w klatce na bufecie, ale w charakterze rozrywki umys�owej i twarda by by�a, bo sztuka jest wiekowa, jeszcze za ojca pana Anio�ka jeden kataryniarz j� tu przepi�. Z drugiej zno-wu� strony przykro nam jest, bo wiemy, �e dzikie faceci inszy smak maj� ani�eli naturalne. Murzyn spowa�nia�, b�ysn�� z�bami i odpowiedzia� porywczo: � Z kogo �e pan tu humorystyczn� drakie odstawiasz, panie szanowny, jaki �e ja dziki jestem, o wiele dwadzie�cia pi�� lat w Warszawie mieszkam. Ma�py ani papugi cholery za �adne pieni�dze do ust bym nie wzi��, formaln� zak�sk� tak jak i pan si� pos�uguj�. � A, w takim razie przepraszam i widz�, �e z pana szanownego leguralny warszawiak, chocia� w kolorze �a�obnem. Murzyn chcia� co� odpowiedzie�, ale w tej chwili na ulicy rozleg� si� przeci�g�y gwizd i kto� krzykn�� w otwarte drzwi: , ., , � Szuwaks, chodu, gliny na rowerach! Czarny go�� zerwa� si�, wskoczy� za bufet i da� nurka w otw�r piwniczny, kt�rego klap� podni�s� b�yskawicznie pan Anio�ek... �Pod Minog�", prowadz�c stalowe rumaki, weszli dwaj policjanci. -...�',?�*��!������--'�� .-..�< � ROZDZIA� II zapowiadaj�cy wielkie sensacje kryminalne w dalszym toku akcji � Panie redaktorze, tytu� na te trzyszpalt�wkle � wyci�gn�� od progu gabinetu czarn�, umazan� drukarsk� farb� �ap� ch�opak z zecerni. � Zaraz... sam przynios�. � Kiedy pan Kowalski m�wi, �e nie mo�e �ama�... a ju� druga godzina. � Szoruj st�d. Ch�opak z trzaskiem zasun�� drzwi gabinetu. Zag�r-ski, m�ody szef �krymina�u" w �Expressie Porannym", pochyli� si� nad biurkiem. My�la� chwil�, podrapa� si� w g�ow� t�pym ko�cem watermana, co, jak wiadomo, pomaga bardzo pracy m�zgu, po czym zacz�� pisa� w poprzek d�ugiego paska papieru: TAJEMNICA WILLI W ALEI Rӯ � � - Morderstwo czy uprowadzenie? Kto widzia� Murzyna Jumbo? G��wny tytu� podkre�li� dwa razy. Podtytu� raz. Przeczyta� ca�o�� i zadowolony z siebie, poszed� do zecemi. Kokosowy chodnik s�a� si� d�ugim, ciemnoczerwonym w�em przez korytarz pierwszego pi�tra �Domu Prasy". Po obu stronach b�yszcza�y jak baseny olbrzymiego akwarium szklane �ciany pokoi redakcyjnych. Wn�trza ich widoczne by�y jak na d�oni. Wielkie tafle szyb, uj�te w krzy�aki pomalowanych l�ni�cych lakierem ram, przedziela�y tylko w r�wnych odst�pach ciemnoorzecho-we, zasuwane drzwi, okute w dole paskami srebrzystego niklu. Dochodzi�a druga w nocy. W gmachu by�o prawie pusto. Tylko w pierwszym od wej�cia szklanym boksie siedzieli nachyleni do siebie w rozmowie dwaj powa�ni, wytwornie ubrani panowie � naczelny redaktor i na- 18 czelny dyrektor. O kilka pokoi dalej tkwi� jeszcze przy biurku Dro�d�yk, praktykant redakcyjny. Telefonowa�, powtarzaj�c co chwila rozdra�nionym, zniecierpliwionym tonem: � Halo, czy to PAT?... Halo... psiakrew... czy to PAT?... Dziwnie ha�a�liwe zachowanie si� cichego i potulnego zazwyczaj ch�opca zwr�ci�o uwag� Zag�rskiego, zatrzyma� si� i po chwili wszed� do pokoju. Spojrza� na Dro�d�yka i za�mia� si� g�o�no. Praktykant, ma�y blondynek, o prawie dzieci�cej twarzy, zamiast s�uchawki trzyma� przy uchu szklany lejek wyj�ty z ka�amarza. Czarna struga atramentu la�a mu si� po policzku, po�owa ko�nierzyka oraz prawa klapa marynarki by�y zabarwione na ten sam kolor. � Dok�d pan w�a�ciwie dzwoni, panie kolego? Dro�d�yk nieprzytomnie spojrza� niebieskimi oczami, podobnymi do dw�ch niezapominajek p�ywaj�cych w spirytusie, i odrzek�: � Do... TAP-a... to jest do... PAT-a. � Boj� si�, �e si� pan nie dodzwoni. > � A... dlaczego? � Prawdopodobnie wszyscy tam zalani w drobn� kaszk� i dlatego panu nie odpowiadaj�. � Kiedy ja musz� sprawdzi�... pede... pedesz�... � A ja panu radz�, umyj pan mord� i id� pan spa�. A w og�le gdzie pana tak urz�dzili? � Na konferencji prasowej by�em w... Monopolu Spirytusowym... � Je�li tak, to wszystko w porz�dku... Czekaj pan tu chwilk�, p�jd� tylko do zecerni i zaraz pana odprowadz�. � Ale� ja jestem zupe�nie trze�wy... dzi�kuj�... sam p�jd�... � No, jak pan chce. Tylko uwa�aj pan. Nie zatacza� si� ko�o pierwszego pokoju, bo tam dyrekcja siedzi. Dobranoc. Zag�rski znikn�� za drzwiami zecerni. Ma�y praktykant odpocz�� chwil�. Po czym zacz�� si� zastanawia�, jak tu przej�� oszklonym korytarzem obok niebezpiecz- 19 nego boksu, �eby zosta� nie zauwa�onym. Po d�u�szej chwili postanowi� przesun�� si� obok fatalnej �ciany na czworakach. Uda�oby mu si� znakomicie, gdyby nie drobiazg. Oto w przekonaniu, �e znajduje si� w drzwiach wiod�cych na korytarz, drobnym k�usem wbieg� na czworakach mi�dzy fotele, na kt�rych siedzieli w�adcy �Domu Prasy". Zaskoczeni i nieco przestraszeni panowie zerwali si� z ci�kich, br�zow� sk�r� krytych klub�w. Redaktor en chef poprawi� monokl i poznawszy Dro�d�yka, zapyta�: � Co si� z panem dzieje, panie kolego? G��wny dyrektor sformu�owa� to samo pytanie serdeczniej: � Czy� pan, do diab�a, zwariowa�? Przedstawiciel m�odego narybku dziennikarskiego patrzy� na swych najwy�szych szef�w z trudnym do opisania przera�eniem i mamrota�: � Nie... s�owo honoru daj�, nie... ja tylko fetone... lowa�em... do PAT-a... Mia� tak nieszcz�liw� przy tym min�, �e dyrektor nie wytrzyma�, u�miechn�� si� i rzek� do Zag�rskiego, kt�ry w�a�nie nadszed�: � Panie Andrzeju, trzeba go wsadzi� do taks�wki i odwie�� do domu, przecie� on jest nieprzytomny. Dro�d�yk usi�owa� co� tam jeszcze t�umaczy�, ale Zag�rski wzi�� go pod r�k�, sprowadzi� na d�, ubra� w szatni w podniszczony burberry i popchn�� go przed sob� na ulic�. Kiedy rozgl�da� si� po pustej Marsza�kowskiej za jakim� wehiku�em, z cichym szumem podjecha�a elegancka granatowa chevroleta. Drzwi szoferki otworzy�y si� i wyjrza� kierowca w ciemnoszarym p�aszczu i granatowej przepisowej czapce o szerokim daszku. � Panie redaktorze � zawo�a� �ja po pana... Cala ferajna od wczoraj czeka... poobra�ali si� na cement. Niech pan �ywo siada i zapychamy �Pod Minogie". � Zaraz, zaraz, najpierw musz� odwie�� do domu koleg�, bo zachorowa�. ; / , i r* ';�K>', 20 Kierowca, dobrze od�ywiony, kr�py szatyn, wysiad�, przyjrza� si� Dro�d�ykowi ma�ymi, sprytnymi, lekko sko�nymi oczkami i przymru�y� jedno z nich. � Kole�ka, zdaje si�, przechodzi odr� monopolowe; a na to nie ma lepszego lekarstwa, jak si� wy�ama�. No ju�, k�ad� si� pan, panie szanowny, na poduchy i lulu. To m�wi�c, z wpraw� ulokowa� zalanego pasa�era na g��wnym siedzeniu, redaktora posadzi� obok siebie i nacisn�� starter. Chevroleta ruszy�a p�ynnie z miejsca. By�a to komfortowa, �wietnie utrzymana taks�wka warszawska. Luksusowo urz�dzone wn�trze delikatnie pachnia�o perfumami Chanela. Zapach ten, pozostawiony przez jak�� pasa�erk�, ��czy� si� w przedziwnie dra�ni�c� zmys�y symfoni� z woni� krakowskiej kie�basy spo�ytej tu prawdopodobnie niedawno przez szofera. W dyskretnym o�wietleniu czerwieni�y si� w w�skich kryszta�owych flakonach, zawieszonych przy ramach okiennych, przywi�d�e go�dziki. Kierowca obejrza� si� raz i drugi za siebie i rzeki: � Obawiam si�, �eby mnie chory wody spod kwiat�w nie powypija�, jak go gor�czka przy dusi. Wczoraj mia�em pasa�era, co po�ow� go�dzik�w wtroi�, bo my�la�, �e to rzadkiewki. A gdzie jadziem? � Na Nowy �wiat, A potem musz� wpa�� jeszcze do �Adrii". � No... nnie... co jest, jak pragn� zakwitn��? Przecie� tam wszyscy czekaj�. Prawda, �e zagazowane w dym, ale czekaj�. W�adek, co kielicha trza�nie, �zami si� zalewa rzewnemy i rozpacza, �e redaktor fatalnie go przerobi�. Sabcia co i raz do mnie m�wi: Panie Maniu�, jed� pan do �Czerwoniaka", przywie� pan redaktora, przecie� to dzisiaj moje zar�czyny, obieca� mnie, �e b�dzie, a teraz do wiatru nas wszystkich wystawi�? To chocia� ci�ko mnie by�o si� oderwa� od towarzystwa, wskoczy�em w w�zek i jestem. A pan szanowny podr� po Warszawie chce uskutecznia�, kiedy tam w�dka stygnie? � Musz�... wa�na sprawa... milionowego faceta kto� porwa� czy zamordowa�... mam dosta� dodatkowe wiadomo�ci. 21 � A, skoro je�eli tak, to posuwamy. Chevroleta sun�a teraz jak strza�a przez Bagatel�, min�a na zakr�cie wymar�y Belweder i �lizga�a si� w p�dzie po �wie�o polanym asfalcie Alei Ujazdowskich. Nie by�o tu wida� granatowej, wygwie�d�onej sierpniowej nocy. W b��kitnym �wietle niezliczonych lamp �ukowych i ��tawym wielkich �ar�wek ziele� drzew wygl�da�a sztucznie, jak na teatralnej dekoracji. � Gor�co jak �Pod Messalk�" w �a�ni, a w Alejach pustynia. � Kierowca wskaza� g�owa na szeregi pustych �awek. � Nie ma tego �ycia, co dawniej! No ale jakim prawem mo�e by� inaczej, kiedy nad ka�d� �awk� trzy tysi�ce �wiec �wieci? Kt�ra �e kobieta w takim o�wietleniu da si� frajerowi za pierwsze krzy�owe trzyma� i na dozgonn� mi�o�� bajerowa�? Przy �Gastronomii" taks�wka wpad�a w prawdziw� feeri� czerwonych, ��tych, zielonych sygna��w policyjnych i dr��cych zjawiskowych neon�w, reklamuj�cych Wedla i Gret� Garbo, Smosarsk� i Haberbuscha. Z zamykanych restauracji wysypywali si� ostatni go�cie. Przesz�a z j�kiem nocna �dwudziestka", unosz�c na tylnym pomo�cie roz�piewan� grup� podgazowanych pasa�er�w. Pod �Mira�em" jaki� wstawiony wymienia� p�omienne poca�unki z dozorc� nocnym. Obok spa� r�wnym, spokojnym snem, obejmuj�c mi�o�nie �mietnik na k�kach, jaki� bezimienny wielbiciel napoj�w wysokoprocentowych. Pan Maniu�, zmieniaj�c bieg, skonstatowa� spokojnie: � Warszawa mocno uderza w gaz � znakiem tego wojna murowana. Zatrzyma� w�z przed star� kamieniczk�, w kt�rej mieszka� Dro�d�yk, i powierzywszy go z wielkim po�piechem stylowemu warszawskiemu �cieciowi", pe�nym gazem ruszy� do �Adrii". W chwil� p�niej Zag�rski, stoj�c przy cocktail-barze, patrzy� na sal�, szukaj�c wzrokiem prokuratora Szmita, od kt�rego spodziewa� si� uzyska� nowe szczeg�y taje- 22 mniczego wypadku w alei R�. Ale prokuratora nie by�o ani na sali, ani w Z�otym Barze. Na parkiecie kr�ci�o si� kilka par w chorobliwych podrygach i w przekonaniu, �e ta�cz�, �lambet�oka". W lo�ach by�o pustawo. Dziennikarz straci� ju� nadziej� na wiadomo�ci, kiedy nagle ujrza� K�osa. Znali si� od dawna. Jeszcze z czas�w, kiedy K�os, ma�y, ruchliwy brunecik, by� pocz�tkuj�cym reporterem miejskim w �Epoce". Dzi� zrobi� wielk� karier�. W MSZ-cie by� u siebie w domu. Zyska� tytu� polskiego Knikebokera, miewa� wywiady z koronowanymi g�owami. W jego kawalerskim mieszkaniu na Krakowskim bywa� Beck. Rzecz prosta, �e wszystkie ambasady sta�y przed nim otworem. Mia� te� olbrzymie stosunki w finansjerze i arystokracji. � S�uchaj, Konrad � zagadn�� go Zag�rski. � Czy polski Knikeboker nie da�by si� zaprosi� na jeden cocktail reporterowi warszawskiego brukowca? � Nie, natomiast mo�emy, filarze prasy czerwonej, kropn�� po jednej czystej pod kie�bas� na widelcu. Jak dawniej, pami�tasz, J�drek, w �Satyrze", kiedy si� zamawia�o jeden bigos do sitwy. Barman poda� w�dk� i po kawa�ku gor�cej kie�basy. � No, jakimi� tam szlagierami zastrzelisz jutro Warszaw�, Andrzeju? � A ty niby nie wiesz? � Wiem sporo, ale nie wszystko. � A o Briksie nie ma �adnych dalszych wie�ci? � Nic poza tym, �e od trzech dni przepad� bez wie�ci. W mieszkaniu �adnych �lad�w rabunku ani walki. Policja staje na g�owie � no, nic dziwnego, znika nagle z bruku Warszawy przedstawiciel wielkiej firmy samochodowej, obywatel USA, i powiem ci w sekrecie dla czytelnik�w �Expressu": do�� bliski krewny Roosevelta! � Co ty m�wisz, to szlagier! � Poza tym mo�e nie wiesz, �e przed godzin� aresztowana zosta�a girlsa z �Ali Baby", taka trzecia z lewej strony. � O, to zna� si� ch�opak na balecie! 23 � Nadzwyczajnie. Ale c� chcesz, kawaler � takie jego konsystorskie prawo! � No a co z tym Murzynem? � W�a�nie szofer przepad�, a obydwa samochody zosta�y w gara�u. Podobno dzi� rano widziano go w Wilanowie w towarzystwie warszawskich taks�wkarzy. � Szlagier. � No widzisz, zamiast ty mnie, ja tobie krymina�y dostarczam. � Odwdzi�cz� ci si� wiadomo�ci� polityczn� � wojna murowana! , � Sk�d wiesz? � Warszawa mocno w gaz uderza! � �eby tylko to. Czy ty wiesz? � tu K�os zaczaj szepta�: � Lipski przylecia� dzi� z Berlina z alarmem. Hitler ma wystosowa� do Polski szesna�cie ��da�. Gda�sk ma by� natychmiast w��czony do Rzeszy. ��da autostrady przez �korytarz". ��da plebiscytu na Pomorzu itd., itd. � To prowokacja, a mo�e... strachy na Lachy. � Nim b�dziemy o dzie� starsi, wszystko si� wyja�ni. Szatniarz w bluzie obszytej z�otym galonem podszed� do Zag�rskiego. � Panie redaktorze, ksi�dz biskup prosi pana redaktora do halu na g�r�. � Co za biskup? '' � � Nie wiem, tak mnie kazali zameldowa�. Andrzej wzruszy� ramionami, przeprosi� na chwil� K�osa i szybko pobieg� schodami na g�r�. W halu sta� Maniu� i k�ania� si�. , � Dwa razy po pi�tna�cie minut czeka�em. r, � A... ten biskup to pan? � Tak toczno. To moje �panie�skie" nazwisko. Mamusia by�a z domu Biskup. Wiedzia�em, �e duchownej osobie pan redaktor nie odm�wi. � Oczywi�cie. � No to znakiem tego �Pod Minogie". ROZDZIA� III roztaczaj�cy wstrz�saj�ce wizje wojny gazowej i wyja�niaj�cy przekonywaj�co przyczyny agresji niemieckiej � Jest, jest redaktor, jak pragn� szcz�cia... � ucieszy� si� pan Anio�ek ujrzawszy Zag�rskiego wchodz�cego z Maniusiem Kitajcem do baru �od ty�u". Front bowiem zamkni�ty by� na wszystkie spusty i tylko liczne taks�wki, stoj�ce na u�pionym Zapiecku, zdradza�y, �e zabawa �Pod Minog�" trwa. Go�cinny gospodarz, lekko balansuj�c, podszed� z wyci�gni�tymi ramionami do dziennikarza. W jednym r�ku trzyma� pust� angielk�, a w drugiej �matk�", w kt�rej perli�a si� czysta wyborowa. � Duszkiem na dobry wiecz�r, bo fatalne masz redaktor zaleg�o��. � To rzek�szy pan Anio�ek nape�ni� kryszta�owym p�ynem szklank�, po czym obejrzawszy si�, zawo�a�: � Sabcia, a gdzie ciocia? � Posz�a na g�r�. � Tak? No... to wyjmij, dziecko, te ciel�cin� z piecyka i na st� j�. Panna Sabcia wita�a w�a�nie rado�nie Andrzeja, ale pochyliwszy si� ku panu Anio�kowi, szepn�a: � Kiedy ciel�cina jutro w karcie, prosz� wuja. � Jutro b�dzie futro, a dzisiaj musiem si� zabawi� na sto dwa. Dawaj ciel�cin�. I uj�wszy kordialnie nowo przyby�ego go�cia pod rami�, poprowadzi� go ku zestawionym razem pod �cian� marmurowym stolikom, kt�re otacza�o liczne, cz�ciowo ju� �dogorywaj�ce" towarzystwo. A wi�c na prezydialnym miejscu drzema�, podnosz�c od czasu do czasu, jak gdyby z pow�tpiewaniem, praw� powiek�, pan Celestyn Konfiteor. Obok, wsparta on lewym ramieniem, tkwi�a ostatkiem si� pani Rypalska, wdowa po inwalidzie, wsp�w�a�cicielka koncesji w�d- 25 czanej w �Minodze". Po drugiej stronie trumniarza siedzia� z ponur� min� pan �mieciuszka, jej wsp�lnik do rzeczonej koncesji. Pani Rypalska sennym g�osem wiod�a uczony dyskurs na temat �wicze� obrony przeciwgazowej, wyznaczonych w�a�nie na jutro przez LOPP, z s�siadka sw� pani� Pszcz�kowsk�, �on� jednego z licznych na Star�wce mistrz�w kunsztu szewskiego. � Tak, tak, dzisiej wszystko, moja pani, na gazie, gotowanie na gazie, prasowanie na gazie, to i wojna musi by� na gazie: taka ju� teraz o�wiata i kultura. Europlany b�d� je�dzi� z gazomierzamy i ma si� rozumie�, jak si� kto� na ulicy poka�e, gaz na niego puszcz� i zaraz si� zostanie zatruty. � Jezus, Maria, w jakim celu? � A w takim celu, �e musz� na kiem� te gazy wypr�bowa�. Co pani kochana my�li, �e b�d� robi� i robi� na kup�, nie wiedz�c, czy to si� na co� przyda. Padnie przy tem du�o narodu, ale b�dzie wiadomo co i jak. � No dobrze, moja pani, ale pisz� w kurierach, �e to podobnie� maj� by� gazy nieszkodliwe, pop�aka� si� b�dzie od nich tylko mo�na i na tem koniec. � �eby mnie to powiedzia�a jaka� g�upia baba ze wsi, tobym si� nie dziwi�a, ale �e pani, pani Pszcz�kowsk�, mo�esz co� podobnego o�wiadcza�, to ju� faktycznie zgroza �wiata. Jak�e� maj� pisa�? Napisz�, �e gazy prawdziwe, to przecie� nikt nosa na ulice nie poka�e i na kiem pr�b� zrobi�. Par�set z�otych w powietrze puszcz� i znowu� nic nie b�d� wiedzie�, tak? Wstydzi�aby� si� pani. � A swojem porz�dkiem nie chce mnie si� wierzy�. � I masz racje, nie s�uchaj pani, co ta osobisto�� bar�o�y � wtr�ci�, wystawiaj�c g�ow� zza ramienia w�a�ciciela zak�adu pogrzebowego, pan �mieciuszka. � Pani Rypalska zna si� na wojnie jak, za przeproszeniem pa�skiej osoby, szynka na pieprzu. � O widzisz go, jaki wojenny fachowiec?! � odci�a si� pani Rypalska. -.-. � ,: ,� , �,<�f. � -.. 26 Pan �mieciuszka popatrzy� na sw� wsp�lniczk� przeci�gle i rzek� wolno: � �wi�tej pami�ci pan kapitan Szrapnel-Gwizdalski, m�j dow�dca, niech z Bogiem spoczywa, zawsze m�wi� do mnie: ��mieciuszka, z babami o wojnie rozmawia� grzech �miertelny", ale t� ra�� jestem zmuszony. Jakby� pani wiedzia�a, �e fachowiec. Na trzech wojnach by�em. I o wiele posiadam inwalidzkie koncesje do wypicia w miejscu i na wynos, to nie za to, �e inwalidego w pi-janem widzie do ko�cio�a zaprowadzi�em, �e na si�� za m�� za zagazowanego kalekie wysz�em, tylko �e sam jestem na siedemdziesi�t pi�� procent uszkodzonem! � Kto na si�� wyszed� za m��? Kto pijanego inwalid� przed o�tarz zataszczy�? Ty moczymordo batalionowa! � Pani Rypalska, tylko ostro�nie, obliczaj si� pani ze s�owami! Trzy kroki od �o�nierza, bo mo�e by� nieprzyjemno��. To m�wi�c pan �mieciuszka pochyli� si� znacz�co pod st�. Wszyscy obecni, wiedz�c, �e inwalida lubi jako ostatecznego argumentu u�ywa� swej sztucznej nogi, podbiegli z interwencj�. Ale uda�o si� to dopiero dziennikarzowi, kt�ry porzuciwszy na chwil� siedz�c� bli�ej bufetu szofersk� feraj-n�, zawo�a�: � Spokojnie, prosz� pa�stwa, czy warto si� k��ci� o �wiczebn� wojn� na �gazie", w momencie kiedy jeste�my o krok od prawdziwej. Niemcy nie na �arty nam gro��. � Co nam zrobi�, dostan� w kuchni�, a� si� zakurzy! Z czem do go�cia, z drewnianemy armatamy? � I tanki podobnie� maj� z malowanej na czarno dykty, na postrach tylko � podj�a znowu wojskow� dyskusj� pani Rypalska. � Rzeczywi�cie tak ludzie m�wi�... � Niech tylko zaczn� nam szura�, my jem w Berlinie zaszuramy jeszcze lepiej. � Faktycznie, dykt�, nawet na czarno pomalowana, materia� s�aby i zwyczajnem tasakiem taki tank jak nic da si� por�ba� � doda�a wsp�lniczka pana �mieciuszki. Inwalida nie spojrzawszy nawet na ni� o�wiadczy�: 27 � �wi�tej pami�ci pan kapitan Szrapnel-Gwizdalski, m�j dow�dca � dzisiaj ju� na Boskiem S�dzie � zawsze m�wi� do mnie: ��mieciuszka, nie daj si� bra� na much�". Faktycznie szkopy koniec ko�c�w b�d� le�y�. W Berlinie te� tak�e samo by� mo�em, ale nie dlatego, �e nam jaka� paniusieczka ich tanki tasakiem na ogie� por�bie, tylko dlatego, �e �obuz nie mo�e d�ugo na wierzchu figurowa�. Ale z t� dykt� to zalewanie kolejki, czyli tak zwany puc z banderol�. Po kiego �e choler� mieli tanki z dykty robi�, kiedy o �elazne blach� u nich �atwiej... I ka�dego jednego, co mnie takie rzeczy m�wi, bez r�nicy p�ci i wieku, za pomoc� mojej sztucznej ko�c�wki tak przemi�uje... Tu pan Wawrzyniec nerwowo podci�gn�� lew� nogawk�, ale przebudzi� przy tym �a�obnika, kt�ry chwyci� go za rami�. � Pi�teczka z felerem, co jest z panem, znowu� pan zaczynasz rozrabia�... Chc�c zupe�nie za�agodzi� nieporozumienie, pan Anio�ek wezwa� do siebie pann� Sabci� i zapyta�: � By�a� na g�rze? Co ciocia robi? � Wzi�a kogutka i po�o�y�a si�. G�owa mnie p�ka, powiedzia�a, nie wiem, czy do rana wytrzymam... � Co ty m�wisz, dziecko... No to w taki spos�b daj nam te wi�ksze kaczki e z wystawy i odgrzej bigos. � A co ciocia jutro powie, prosz� wuja? � Co tam jutro. Jutro mo�e by� wojna. Dzisiej pijem, dzisiej si� bawiem na dziewi�tkie. Nie utrudniaj, dziecko. To rzek�szy pan Konstanty podszed� do orkiestronu, czyli tak zwanej samograj�cej szafy, wydoby� z kieszeni kamizelki srebrn� dwudziestokopiej�wk� (automat pami�ta� jeszcze rosyjskie czasy) i wrzuci� w otw�r. Mechanizm zachrz�ci�, zazgrzyta�, zani�s� si� jak gdyby astmatycznym kaszlem, ale po chwili rozleg�y si� chrapliwe tony walczyka: � Usta milcz�, dusza �pieeewa, kooochaj mnie... � zanuci� pan Anio�ek w takt melodii, porywaj�c jednocze�nie pani� Rypalsk�, kt�ra przy tej sposobno�ci Wywr�ci�a Stolik. -,..'�,�.�..�. -..-,� MV;.��, ;r. -�.;;�: �-�;.; *>.'.>! i*�v 28 Kiedy okr��yli sal�, danserka wyd�a pogardliwie usta. � Do bani taka muzyka, staro�wiecki aryston z chrypk�. Ja uwa�am tylko radio albo gramofon, i to same modne kawa�ki � �Czemu� o mnie zapomnia�" albo �Ma�e kobietkie". � A ja znowu� nie lubi� p�tak�w, niedorostk�w, u mnie kobieta musi by� odpowiedzialna, przy ko�ci, tak jak na przyk�ad pani Rypalsk�, a do ta�ca tylko walc. Ale jak pani nie chce ta�czy�, to mo�e pani co za�piewa�: Felek Zdankiewicz, ch�opak wojskowy, ,; , Przyszed� na urlop sze�ciotygodniowy, Urlop si� ko�czy, czas do pu�ku wr�ci�, ,, A Felusiowi �al kole�k�w rzuci�... By�a to stara, wzruszaj�ca ballada o staromiejskim bohaterze Felusiu Zdankiewiczu, co �nie maj�c �yczenia" przerwa� sobie mi�o sp�dzonego urlopu, wyko�czy� za pomoc� sto�owego no�a sze�ciu st�jkowych, dw�ch rewirowych i oberpolicmajstra, kt�rzy po niego przyszli. Pi�kny �piew pana Anio�ka nie znalaz� jednak uznania u pani Rypalskiej, kt�ra po pierwszej zwrotce wycofa�a si� w kierunku biesiadnych sto��w, gdzie w dalszym ci�gu przy kaczce z bigosem rozmawiano o wojnie. � My si� tu dz�siej podbawiamy, a kto wie, co b�dzie z nami, z t� �Minog�", ze Star�wk�, z ca�� nasz� Warszaw� kochan� od dzi� za rok, jakby si� nie daj Bo�e ta wojna na gazie zacz�a. � A wszystko przez co? Przez to, �e si� �achudr�w w go�cie zaprasza. Przyje�d�a� ten gruby szkop na polowania, nie dosy�, �e si� na�ar�, napi�, zawsze jak�� pami�tkie do Berlina zatacha�. Obejrza� si� jaki� hrabia w drugie stron� i parle franse z jakiem� ministrem zacz��, a on mu w tem trakcie zaj�ca zastrzelonego przy-karaula� i pod kapot�. Obejrza� si� jaki� ksi���, a ten mu dwie-trzy kuropatwy ciach i pod kapot�. Tak si� t� bit� zwierzyn� zawsze ob�adowa�, �e par� os�b musia�o go, drania, do wagonu wpycha�. 29 W poci�gu za choler� rozebra� si� nie chcia� i chocia� gor�co by�o jak wielkie nieszcz�cie, do samego Berlina zapi�ty na wszystkie guziki jecha�, dopiero na miejscu kapot� �ci�ga�, zaj�ce wyjma� i na tamtejszego Kierce-laka ich. Raz kilo �mietankowego mas�a razem z ma-sielniczk� na jakiem� przyj�ciu ze sto�u nawali�. Insz� znowu� ra�� ca�y baleron. Prezydent czy minister nieraz to widzieli, ale przepis salonowy nie pozwala go�ciowi po mordzie nak�a�� i towar odebra�, toty� nic nie m�wili, protok� tylko czasem na drania zestawili, ale niewa�ny, bo nie policyjny, tylko, uwa�asz pan, dyplomatyczny. A gruby krugom mi�dzy Berlinem i Warszaw� je�dzi�. Co mu si� wa��wka sko�czy�a, wintowkie bierze na plecy, sakwoja� w r�kie i zapycha do nas polowa� na nowe porcje. Insze ewangieliki, jak to zobaczyli, my�l� sobie: tam w tej Warszawie �y�, nie umiera�, i ca�� kup� si� do nas wybieraj�. � Tak, tak, trzeba wiedzie�, kogo si� do domu wpuszcza. Gdy starsi politykowali, m�odzie� pod wodz� Maniu-sia Kitajca �egna�a serdecznie wyje�d�aj�cego do wojska W�adka. Panna Sabcia przysiad�a si� na chwil� do narzeczonego i patrz�c mu z oddaniem w oczy, m�wi�a: � S�uchaj, W�adziu, jakby� w razie czego w tem Berlinie jak�� szwabkie sobie przygrucha�, pami�taj, kocio� ukropu nagotuje, przyjad� tam do ciebie, tobie �lipie wyparz�, a jej rudy �eb ca�t�etn z kud��w obedr�. � To ju� ja pani gwarantuj�, �e do tego nie dojdzie, panno Sab,cv\x. vV^L^ "g& tKSpimuj�. Przecie� jeste�my kolegami pu�kowymi z tego samego 21 pu�ku Dzieci Warszawy � zaofiarowa� si� dziennikarz. � No tak, ale pan zostaje, a on jedzie. �Tak wygl�da sytuacja dzi�. Jutro mo�e by� inaczej. Rozporz�dzenie o powszechnej mobilizacji jest ju� wydrukowane, jutro mo�e by� rozlepione. � No to wszyscy idziemy, ca�� ferajn�, W�adka pilnowa�, �eby sobie szwabki w Berlinie nie przygada� � 30 podchwyci� Maniu�, wykorzystuj�c moment dla wzniesienia toastu na cze�� narzeczonych. Nast�pnie wypito zdrowie 21 pu�ku, potem kolejno poszczeg�lnych batalion�w i kompanii. Kiedy dosz�o do wiwatu na chwa�� orkiestry i krawc�w pu�kowych, Zag�rski zauwa�y�, �e Maniu� Kitajec przy ka�dym wznoszonym toa�cie jeden kieliszek odstawia pod wiede�sk� wyplatan� kanapk�, na kt�rej siedzia� z kilkoma kolegami. Pod��y� wzrokiem za jego r�k� i... oniemia�. W p�mroku panuj�cym pod kanapk�, b�yskaj�c bia�kami oczu i szeregiem ol�niewaj�cych z�b�w, le�a� Murzyn. � ROZDZIA� IV w kt�rym jest mowa o trzech m�ach pani Fijolek i o dw�ch konkurencyjnych pu�kach piechoty K�dy sze�� pe�nych powagi uderze� ratuszowego zegara dolecia�o z Teatralnego placu na Zapiecek, Star�wka dawno ju� wrza�a normalnym �yciem dziennym Zza otwartych okien s�ycha� by�o stukanie szewskich m�otk�w. Przed sklepy z hurgotem zaje�d�a�y ��te piekarskie wozy z napisem: �Z�oty R�g", �Wersal" albo �Pierwsza Warszawska Piekarnia Mechaniczna". Uliczkami szybko szli do roboty ludzie z niebieskimi emaliowanymi ba�kami. K�apa�y rannymi kapciami dziewczyny biegn�ce do sklepiku po mleko. A samochody �Pod Minog�" ci�gle jeszcze sta�y. Nagle, wypchni�ta od ty�u, opad�a ze zgrzytem ci�ka �elazna sztaba, uchyli�o si� drewniane skrzyd�o okiennicy i z trudem przeciskaj�c si� przez w�skie przej�cie, wyszed� na ulic� pan Anio�ek. Z wysi�kiem otwieraj�c zaczerwienione oczy, rozejrza� si� bacznie doko�a, po czym zawo�a� do wn�trza baru: � Git. W porz�deczku. Mo�ecie si� urywa�. Spod �Minogi" p�dem prawie wybieg� Murzyn Jumbo, wskoczy� do wielkiej limuzyny, zatrzasn�� za sob� drzwiczki, przykucaj�c za nimi. W�adek usiad� przy kierownicy, nacisn�� starter i szybko odjecha�. Zaraz potem wysypa�a si� na ulic� reszta go�ci. Wszyscy �ciskali restauratora, wypowiadaj�c tradycyjny, niemal obrz�dowy frazes: � Panie Anio�ek, co z�ego, to nie my! Maniu� Kitajec odprowadzi� Zag�rskiego do rogu W�skiego Dunaju i �egnaj�c si� z nim, rzek�: � Chyba redaktor Szuwaksa nie lignie?! � No... naturalnie... chocia� szkoda mi szlagiera... ale niech tam... niech si� policja sama pom�czy... � powiedzia� dziennikarz i z lekka niepewnym krokiem 32 skr�ci� w Dunaj Szeroki, gdzie mieszka� pod numerem pi�tym w dawnej kamieniczce K