1763

Szczegóły
Tytuł 1763
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1763 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1763 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1763 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Benjamin Hoff TAO Kubusia Puchatka / t�umaczy� Rafa� T. Prinke / Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak. Mucha nie kica, a fruwa ptak. Daj mi zagadk�, a ja powiem tak: "Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak. " Przedmowa - Co ty takiego piszesz? zapyta� Puchatek, gramol�c si� na biurko. - Tao Puchatka - odpowiedzia�em. - Jak Puchatka? zapyta�, rozmazuj�c s�owo, kt�re w�a�nie napisa�em. - Tao Puchatka powt�rzy�em i pacn��em go w �apk� o��wkiem. - To chyba co� wi�cej ni� "Au"! Puchatka powiedzia�, pocieraj�c �apk�. - W�a�ciwie nie fukn��em na niego rozdra�niony. - A o czym to jest? - spyta� Puchatek, wyci�gaj�c si� do przodu i zamazuj�c kolejne s�owo. - O tym, jak zachowa� rado�� i spok�j w ka�dych okoliczno�ciach! wrzasn��em. - Chyba jeszcze tego nie czyta�e�? Pewnego razu dyskutowali�my w gronie kilku os�b na temat Wielkich Mistrz�w M�dro�ci i kto� powiedzia�, �e oni wszyscy przychodz� do nas ze Wschodu, a ja powiedzia�em, �e tak wcale nie jest, ale on ci�gn�� dalej i dalej, tak jak ci�gnie si� to zdanie, a� wreszcie zdecydowa�em si� odczyta� cytat z M�dro�ci Zachodu, aby udowodni�, �e �wiat ma wi�cej ni� jedn� po�ow�, i wyrecytowa�em: - Powiedz, Puchatku - rzek� wreszcie Prosiaczek co ty m�wisz, jak si� budzisz z samego rana? -- M�wi�: "Co te� dzi� b�dzie na �niadanie" odpowiedzia� Puchatek. - A co ty m�wisz, Prosiaczku? - Ja m�wi�: "Ciekaw jestem, co si� dzisiaj wydam ciekawego". Puchatek skin�� �ebkiem w zamy�leniu. - To na jedno wychodzi - powiedzia�. - Co to ma by�? - zapyta� Niedowiarek. - M�dro�� Zachodniego Taoisty odpowiedzi�em. - Wygl�da raczej na cytat z Kubusia Puchatka - Zgadza si�. - Ale to nie jest o taoizmie. A w�a�nie �e tak powiedzia�em. - Na pewno nie -- zaprzeczy� ponownie. - A ty my�lisz, �e o czym to jest? - zapyta�em - O g�upim ma�ym misiu, kt�ry chodzi tu i ta zadaj�c niem�dre pytania, uk�adaj�c piosenki i d �wiadczaj�c r�nych przyg�d, przez co jednak r przybywa mu intelektualnej m�dro�ci, ani te� odchodzi od swego prymitywnego poj�cia szcz�ci Oto o czym to jest. - To na jedno wychodzi odpar�em. Wtedy w�a�nie zacz��em o tym my�le�: �eby napisa� ksi��k�, kt�ra wyja�nia�aby zasady taoizmu poprzez Kubusia Puchatka, a Kubusia Puchatka poprzez zasady tao~izmu. Naukowcy poinformowani o moich zamiarach wykrzykiwali "To niedorzeczne!" i temu podobne rzeczy. I m�wili, �e to najg�upszy pomys�, o jakim s�yszeli, i chyba jestem niespe�na rozumu. Niekt�rzy uwa�ali, pomys� jest ciekawy, ale zbyt trudny. "Jak chcia�by� rozpocz��?" - pytali. C�, stare taoistyczne przys�owie stawia spraw� tak: "Podr� na tysi�c mil zaczyna si� pierwszego kroku". My�l� wi�c, �e zaczniemy od pocz�tku. Jak Puchatka? - Wiesz, Puchatku - powiedzia�em - wielu ludzi zdaje si� nie wiedzie�, czym jest taoizm... - Tak? - Puchatek zmru�y� oczy. - I w�a�nie po to jest ten rozdzia�-�eby co nieco wyja�ni�. - Aha, rozumiem - powiedzia� Puchatek. - A naj�atwiej mo�na by to zrobi�, gdyby�my pojechali na chwil� do Chin. - Co? - zdziwi� si� Puchatek, otwieraj�c szeroko oczy. - Teraz, zaraz? - Oczywi�cie. Musimy tylko usi��� wygodnie, odpr�y� si�, i ju� jeste�my. - Aha, rozumiem - powiedzia� Puchatek. Wyobra�my sobie, �e spaceruj�c w�sk� uliczk� w du�ym chi�skim mie�cie natkn�li�my si� na ma�y sklepik z klasycznymi malowid�ami na papierowych zwojach. Wchodzimy do �rodka i prosimy o pokazanie nam czego� alegorycznego, mo�e nieco zabawnego, ale o jakim� Ponadczasowym Znaczeniu. Sklepikarz u�miecha si�. - Mam w�a�nie co� takiego - m�wi. - Kopi� "Smakuj�cych Ocet"! Prowadzi nas do du�ego sto�u i rozk�ada zw�j, pozwalaj�c nam dok�adnie mu si� przyjrze�. - Przepraszam, ale musz� zaj�� si� innymi sprawami. - K�ania si� i wychodzi na zaplecze sklepu, zostawiaj�c nas samych z malowid�em. Chocia� widzimy, �e jest to wsp�czesna kopia, orientujemy si� od razu, �e orygina� musia� by� namalowany dawno temu - dok�adnie nie wiadomo kiedy. Sam temat malowid�a jest ju� obecnie dobrze znany. Widzimy trzech ludzi stoj�cych wok� kadzi z octem. Ka�dy zanurzy� palec w occie i posmakowa� go. Wyraz maluj�cy si� na twarzy ka�dego z nich pokazuje ich r�ne reakcje. Poniewa� malowid�o jest alegoryczne, mamy przez to rozumie�, �e nie s� to zwykli ludzie pr�buj�cy ocet, ale postacie wyobra�aj�ce "Trzy Nauki" Chin, i �e sam ocet, kt�ry smakuj�, to symbol Istoty �ycia. Owi trzej mistrzowie to K'ung Fu-tse (Konfucjusz), Budda i Lao-tse, autor najstarszej istniej�cej ksi�gi taoistycznej. Pierwszy ma skwaszony wyraz twarzy, twarz drugiego robi wra�enie zgorzknia�ej, ale trzeci z nich u�miecha si�. Dla K'ung Fu-tse �ycie wydawa�o si� raczej skwa�nia�e. Uwa�a� on, �e tera�niejszo�� rozesz�a si� z przesz�o�ci�, a ludzki rz�d na ziemi nie harmonizuje z Drog� Niebios, rz�dem wszech�wiata. Podkre�la� on zatem cz�� dla Przodk�w, a tak�e dla dawnych obrz�d�w i rytua��w, w kt�rych cesarz, jako Syn Niebios, by� po�rednikiem mi�dzy bezgranicznym niebem i ograniczon� ziemi�. W konfucjanizmie uprawianie dworskiej muzyki o precyzyjnym metrum, wykonywanie �ci�le okre�lonych krok�w, czynno�ci i zwrot�w spowodowa�o powstanie niezwykle z�o�onego systemu rytua��w, z kt�rych ka�dy mia� ustalone przeznaczenie w wyznaczonym czasie. Jedno z przys��w o K'ung Fu-tse m�wi: "Je�eli mata nie by�a nale�ycie rozprostowana, to Mistrz na niej nie usiad�". Powinno to da� poj�cie o zakresie, w jakim wszystko by�o z g�ry okre�lone w konfucjanizmie. Dla Buddy, drugiej postaci na naszym malowidle, �ycie na ziemi by�o gorzkie, wype�nione przywi�zaniem i pragnieniami, kt�re prowadzi�y do cierpienia. �wiat widziany by� jako wielka pu�apka, generator z�udze�, wiruj�cy kr�g b�lu dla wszystkich stworze�. Aby odnale�� spok�j, buddysta uwa�a� za konieczne wznie�� si� ponad "�wiat prochu" i osi�gn�� Nirwan�, co dos�ownie oznacza "brak wiatru". Chocia� zasadniczo optymistyczne podej�cie Chi�czyk�w znacznie zmieni�o oblicze buddyzmu po sprowadzeniu go z Indii, pobo�ny buddysta cz�sto jednak uwa�a�, �e jego droga do Nirwany utrudniana jest przez gorzki wiatr codziennej egzystencji. Dla Lao-tse harmonia istniej�ca w naturalny spos�b mi�dzy niebem i ziemi� od samego pocz�tku mog�a by� odkryta przez ka�dego i w ka�dej chwili, ale nie przez przestrzeganie regu� konfucjanist�w. Jak powiedzia� w Tao Te Ching, "Ksi�dze Cnoty Tao", ziemia jest w swej istocie odbiciem niebios, podlegaj�cym tym samym prawom, a nie prawom ludzkim. Prawa te oddzia�ywaj� nie tylko na kr��enie odleg�ych planet, ale tak�e na zachowania ptak�w w lesie i ryb w morzu. Wed�ug Lao-tse, im bardziej cz�owiek wkracza w naturaln� r�wnowag� wytworzon� i rz�dzon� przez powszechne prawa, tym dalej harmonia ta si� od niego odsuwa. Im wi�cej wysi�ku, tym wi�cej k�opot�w. Czy to ci�kie czy lekkie, mokre czy suche, szybkie czy wolne - wszystko posiada sw� w�asn� natur� w sobie samym, i nie mo�na jej narusza� bez powodowania trudno�ci. Kiedy narzuca si� z zewn�trz abstrakcyjne i sztuczne regu�y, walka jest nieunikniona. I dopiero wtedy �ycie staje si� skwaszone. Dla Lao-tse �wiat nie by� wielk� pu�apk�, ale wspania�ym nauczycielem. Jego lekcje trzeba sobie przyswoi�, tak jak trzeba przestrzega� jego praw - a wtedy wszystko b�dzie dobrze. Zamiast odwraca� si� od "�wiata prochu", Lao-tse radzi� innym, by "po��czyli si� z prochem �wiata". To, co dostrzega� poza wszystkim na niebie i ziemi, nazwa� Tao - "Drog�". Podstawow� zasad� nauk Lao-tse jest niemo�liwo�� adekwatnego opisania s�owami owej Drogi Wszech�wiata, a wszelkie pr�by dokonania tego by�yby obraz� tak dla jej nieograniczonej pot�gi, jak i dla inteligencji ludzkiego umys�u. Mo�liwe jest jednak zrozumienie natury Tao, a ci, kt�rzy najbardziej je szanuj� i nieod��czne od niego �ycie-rozumiej� je najlepiej. Przez wieki klasyczne nauki Lao-tse by�y rozwijane i podzielily si� na formy filozoficzne, klasztorne i religijno�ci ludowej. Wszystkie z nich mo�na uzna� za aspekty tego samego taoizmu. Jednak�e podstawy taoizmu, kt�rymi si� tu zajmujemy, to po prostu szczeg�lny spos�b postrzegania, uczenia si� i dzia�ania w tym wszystkim, co przydarza si� nam w codziennym �yciu. Z punktu widzenia taoisty, naturalnym rezultatem takiego harmonijnego sposobu �ycia jest szcz�cie. Mo�na by powiedzie�, �e radosna pogodno�� jest najbardziej rzucaj�c� si� w oczy cech� osobowo�ci taoisty, a subtelne poczucie humoru jest wyczuwalne nawet w najpowa�niejszych pismach taoistycznych, takich, jak licz�ca sobie dwa i p� tysi�ca lat Tao Te Ching. W pismach drugiego co do wa�no�ci autora taoistycznego, Chuang-tse, �agodny �miech zdaje si� bulgota� niczym woda w fontannie. - Ale co to ma do octu? - zapyta� Puchatek. - My�la�em, �e to wyja�ni�em - odpowiedzia�em. - Nie wydaje mi si� - powiedzia� Puchatek. - No dobrze, wobec tego wyja�ni� to teraz. - O to w�a�nie chodzi. Dlaczego Lao-tse u�miecha si� na malowidle? Przecie� ocet symbolizuj�cy �ycie musi z pewno�ci� mie� nieprzyjemny smak, o czym �wiadcz� wyrazy twarzy pozosta�ych dw�ch os�b. Jednak poprzez dzia�anie w harmonii z okoliczno�ciami �ycia, rozumienie taoisty zmienia to, co inni mog� postrzega� jako negatywne, w co� pozytywnego. Z punktu widzenia taoisty kwas i gorycz s� skutkiem przeszkadzaj�cego i nie rozumiej�cego umys�u. Samo �ycie, kiedy si� je w�a�ciwie zrozumie i wykorzysta, jest s�odkie. Takie w�a�nie jest przes�anie "Smakuj�cych Ocet". - S�odkie? Czy takie jak mi�d? spyta� Puchatek. - No, mo�e nie a� tak s�odkie - odpar�em. - To by�oby chyba troch� za dobrze. - Czy nadal jeste�my w Chinach? - Puchatek zapyta� ostro�nie. - Nie, ju� sko�czyli�my wyja�nienia i jeste�my z powrotem przy biurku. - Aha. - To wr�cili�my akurat na ma�e Conieco - doda�, odchodz�c w stron� kuchennego kredensu. Pewnego wieczoru dyskutowali�my do p�na nad definicj� m�dro�ci, i ju� od tego wszystkiego zachcia�o nam spa�, kiedy Puchatek stwierdzi�, �e jego rozumie zasad taoizmu zosta�o mu przekazane przez pewnych Staro�ytnych Przodk�w. - Jak na przyk�ad kto? - spyta�em. - Jak Pu Chao-tek, s�ynny chi�ski malarz odpowiedzia� Puchatek. - Ale to by� Wu Tao-tse. - A mo�e raczej Li Puch, znany poeta taoistyczny? - ostro�nie zapyta� Puchatek. - My�lisz o Li Po - wyja�ni�em. - Hm - mrukn�� Puchatek, patrz�c w d� na swoje st�pki. Wtedy przysz�o mi co� na my�l. - Nie jest to chyba bez znaczenia - powiedzia�em - poniewa� jedna z najwa�niejszych zasad taoizmu pochodzi od twojego imienia. - Naprawd�? - Puchatek wyra�nie si� uradowa�. - Oczywi�cie P'u czyli Nieociosany Kloc. Prawie o nim zapomnia�em - powiedzia� Puchatek. Tao Puchatka A wi�c mamy teraz spr�bowa� wyja�ni� poj�cie P'u, Nieociosanego Kloca. Pos�uguj�c si� klasycznym podej�ciem taoistycznym, nie b�dziemy zbyt mocno starali si� wyja�ni� zbyt wiele, poniewa� spowodowa�oby to jedynie Konfuzj�, a tak�e dlatego, i� mogliby�my odnie�� wra�enie, �e wszystko to jest jedynie intelektualn� koncepcj�, a wi�c mo�na to pozostawi� na poziomie intelektualnym i zignorowa�. Mo�na by w�wczas powiedzie�: "Sama koncepcja jest do�� ciekawa, ale co z tego wynika?" Tak wi�c, zamiast wyja�nia�, postaramy si� pokaza�, co z tego wynika, i to na r�ne sposoby. Przy okazji, P'u wymawia si� podobnie jak pocz�tek Puchatka, ale ma nieco mniej "u" - jest to d�wi�k, kt�ry wydaje si� zdmuchuj�c much� z r�ki w gor�cy, letni dzie�. Zanim poprosimy naszego Etatowego Eksperta o kilka o�wiecaj�cych nas wypowiedzi, wyja�nijmy jeszcze co�. Istot� zasady Nieociosanego Kloca jest to, �e wszelkie rzec~y w swej pierwotnej prostocie zawieraj� w�asn� naturaln� moc, kt�ra to moc mo�e by� �atwo zniszczona i utracona, kiedy zmienia si� t� prostot�. S�ownik chi�ski dla pisanego znaku P'u podaje nast�puj�ce znaczenia: "naturalny, prosty, zwyk�y, uczciwy". P'u sk�ada si� z po��czonych dw�ch znak�w pisma: pierwszy, "�r�d�os��w" daj�cy znaczenie, to "drzewo" lub "drewno"; drugi, "rdze� fonetyczny" daj�cy d�wi�k, oznacza "g�sto rosn�cy" lub "zagajnik". Tak wi�c z pierwotnego znaczenia "drzewo w zagajniku" lub "drzewo jeszcze nie �ci�te" wywodzi si� poj�cie "rzeczy w swym naturalnym stanie", co zwykle wyra�a si� w zachodnich wersjach pism taoistycznych jako "nieociosany kloc". Ta podstawowa taoistyczna zasada odnosi si� nie tylko do rzeczy w ich naturalnym pi�knie i funkcji, ale tak�e do ludzi. Albo Misi�w. Doprowadza nas to do Puchatka, Uciele�nienia Nieociosanego Kloca. Jako ilustracja tej zasady mo�e si� nam wyda�, �e czasami ma on w sobie a� za du�o prostoty... - Zdaje si�, �e to b�dzie bardziej na prawo - odezwa� si� Prosiaczek niespokojnie. - A jak ty my�lisz, Puchatku? Puchatek spojrza� na swe obydwie �apki. Wiedzia�, �e jedna z nich jest prawa, i wiedzia� jeszcze, �e kiedy si� ju� ustali�o, kt�ra z nich jest prawa, to druga by�a lew�, ale nigdy nie wiedzia�, jak zacz��. - Wi�c... tego... - zacz�� powoli. ...ale, bez wzgl�du na to, jakim mo�e wydawa� si� w oczach innych, szczeg�lnie og�upionych zewn�trznymi przejawami, Puchatek, Nieociosany Kloc, potrafi osi�gn�� to, co chce, poniewa� jego umys� jest prosty. Jak powie wam ka�dy stary taoista, jaki wyjdzie z lasu, prosty umys� niekoniecznie oznacza g�upot�. Jest do�� znacz�ce, �e idea� taoizmu to cichy, spokojny, refleksyjny "umys�-zwierciad�o" Nieociosanego Kloca, i jest do�� znacz�ce, �e to Puchatek, a nie my�l�cy Kr�lik, Sowa czy K�apouchy, jest prawdziwym bohaterem Kubusia Puchatka i Chatki Puchatka. - Trzeba to sobie powiedzie�, �e�my troch� zb��dzili - powiedzia� Kr�lik. Ca�a tr�jka przycupn�a w ma�ym Piaszczystym Do�ku na skraju Lasu. Ten Do�ek troch� ju� zm�czy� Puchatka, kt�ry zaczyna� podejrzewa�, �e jest taki Do�ek, kt�ry chodzi za nimi krok w krok. Bo gdzie tylko szli, zawsze w niego wpadali, i za ka�dym razem, gdy ten Do�ek ukazywa� si� przed nimi, Kr�lik oznajmia� z tryumfem: "Teraz ju� wiem, gdzie jeste�my". A Prosiaczek nic nie m�wi�, tylko pr�bowa� pomy�le�, co mo�na by powiedzie�, ale jedynymi s�owami, jakie m�g� wymy�li�, by�o: "Pomocy! Pomocy! ", a by�o troch� niezr�cznie tak m�wi�, kiedy by� razem z Puchatkiem i Kr�likiem. - W takim razie - rzek� Kr�lik po d�ugim milczeniu, podczas kt�rego nikt mu nie dzi�kowa� za pi�kny spacer, jaki odbywali - mo�e by�my poszli, co? Tylko w kt�r� stron�? - A co by by�o -- rzek� Puchatek powoli --- gdyby�my spr�bowali odnale�� nasz Do�ek, jak tylko stracimy go z oczu? - A co nam z tego przyjdzie? - spyta� Kr�lik. - Bo my ci�gle szukamy Domu i nie mo�emy go znale��, wi�c pomy�la�em sobie, �e je�eli zaczniemy szuka� Do�ka, to wtedy na pewno go nie znajdziemy. I to jest Dobra My�l, bo mo�e wtedy znajdziemy co�, czego wcale nie szukamy, i mo�e to b�dzie w�a�nie to, czego naprawd� szukamy. - Nie ma w tym odrobiny sensu - orzek� Kr�lik. - Gdybym wyszed� z Do�ka i potem chcia� do niego wr�ci�, to z pewno�ci� bym go znalaz�. - Tak, ale ja my�la�em, �e mo�e by� go nie znalaz� - rzek� Puchatek. - Tylko tak sobie my�la�em. - Spr�buj - zaproponowa� nagle Prosiaczek a my na ciebie tu zaczekamy. Kr�lik roze�mia� si� na znak, jak bardzo g�upi jest ten Prosiaczek, i znikn�� we mgle. Ale nie uszed� i stu krok�w, gdy zawr�ci� i skierowa� si� z powrotem... Po dwudziestu minutach czekania na niego Puchatek wsta� i powiedzia�: - Zdaje mi si�, Prosiaczku, �e chyba p�jdziemy do domu. - Ale�, Puchatku - zawo�a� Prosiaczek mocno wzburzony - przecie� ty nie znasz drogi! - Nie znam - rzek� Puchatek - ale mam w spi�arni dwana�cie garnczk�w, kt�re wo�aj� mnie ju� od godziny. Nie s�ysza�em ich dobrze przedtem, bo Kr�lik ci�gle m�wi� i m�wi�. Ale teraz, kiedy nic nie m�wi, tylko m�wi� moje garnczki, zdaje mi si�, Prosiaczku, �e b�d� wiedzia�, sk�d idzie ich g�os. Chod�my. I pow�drowali. Prosiaczek przez d�u�szy czas nic nie m�wi�, aby nie przeszkadza� garnczkom. A� nagle wyda� z siebie bardzo piskliwy d�wi�k i kiwn�� "ajaj"... Bo nagle zrozumia�, gdzie jest, ale ci�gle nie mia� odwagi odezwa� si� g�o�no, na wypadek, gdyby by�o inaczej. I w�a�nie w chwili, gdy sta� si� ju� tak pewny swego, �e by�o ju� wszystko jedno, czy garnczki wo�aj�, czy nie - tu� przed nim rozleg�o si� wo�anie i z mg�y wynurzy� si� Krzy�. Przecie� gdyby najbardziej liczy�a si� Inteligencja, Kr�lik by�by Numerem Pierwszym, a nie taki Mi�. Ale to nie na tym polega. - Przyszli�my, �eby z�o�y� ci �yczenia Bardzo Szcz�liwego Czwartku - rzek� Puchatek, kiedy ju� wszed� i wyszed� kilka razy, �eby si� upewni�, czy b�dzie m�g� zn�w wyj��. - Dlaczego? A co ma si� sta� w czwartek? - spyta� Kr�lik. I potem, gdy Puchatek wyja�ni�, o co chodzi, a Kr�lik, kt�rego �ycie sk�ada�o si� z samych Wa�nych Spraw, powiedzia�: - A ja my�la�em, �e�cie przyszli naprawd� w jakim� celu. - Posiedzieli troszk�... i wkr�tce potem sobie poszli. Wiatr d�� teraz z ty�u, wi�c nie musieli ju� krzycze�. - O, Kr�lik jest m�dry - powiedzia� Puchatek w zamy�leniu. Tak - przyzna� Prosiaczek - Kr�lik jest m�dry. - I ma Rozum - rzek� Puchatek. - Tak - zgodzi� si� Prosiaczek - Kr�lik ma Rozum. Nast�pi�o d�ugie milczenie. - I my�l� - ci�gn�� Puchatek - �e on w�a�nie dlatego nigdy nic nie rozumie. Je�eli M�dry Kr�lik nie posiada tego, o co tu chodzi, to Zrz�dliwy K�apouchy z pewno�ci� te� tego nie ma. A dlaczego nie? Ze wzgl�du na co�, co mo�na by nazwa� Podej�ciem K�apouchego. Zasadniczo mo�na powiedzie�, �e celem Kr�lika jest posiadanie Wiedzy, aby By� M�drym, Sowa potrzebuje Wiedzy, aby Uchodzi� za M�dr�, natomiast K�apouchemu Wiedza konieczna jest do tego, by m�c Na Co� Narzeka�. Jak wie ka�dy, kto nie kieruje si� Podej�ciem K�apouchego, przeszkadza ono takim rzeczom, jak m�dro�� i szcz�cie, a szczeg�lnie uniemo�liwia prawdziwe Osi�gni�cia w �yciu. K�apouchy, poczciwy, bury Osio�, sta� nad brzegiem strumienia i patrzy� na swoje odbicie w wodzie. - Patetyczne - powiedzia�. - To jest w�a�nie to s�owo. Patetyczne. Obr�ci� si� i powoli poszed� w d� strumienia. Potem z pluskiem przebrn�� w br�d wod� i zacz�� i�� z powrotem drugim brzegiem strumienia. I znowu spojrza� na swoje odbicie w wodzie. - Tak jak przewidywa�em - powiedzia�. - Wcale nie lepsze z tej strony. Ale mniejsza o to. Nikomu nic do tego. Patetyczne i basta. Nagle co� zaszele�ci�o w zaro�lach i spo�r�d wysokich paproci wyszed� Puchatek. - Dzie� dobry, K�apouniu! - powiedzia� Puchatek. -- Dzie� dobry, Puchatku! - powiedzia� K�apouchy ponuro. - - Je�li ten dzie� godzi si� nazwa� dobrym. O czym w�tpi� - doda�. - Dlaczego? Co si� sta�o? -- Nic, Kubusiu Puchatku, nic. Nie wszyscy mog� i kt�ry� z nas te� nie mo�e. I w tym ca�a rzecz. Nie znaczy to, by Podej�cie K�apouchego pozbawione by�o pewnego rodzaju zjadliwego humoru - Jak si� masz, K�apouchy! - zawo�ali obydwaj rado�nie. - A - rzek� K�apouchy - zab��dzili�cie? - W�a�nie przyszli�my, �eby si� z tob� zobaczy� i przekona�, co si� dzieje z twoim domem --- powiedzia� Prosiaczek. -- Sp�jrz, Puchatku, dom K�apouchego wci�� jeszcze stoi na miejscu. - Wiem - powiedzia� K�apouchy - to bardzo dziwne. Kto� powinien w�a�ciwie przyj�� i wywr�ci� go. - My�leli�my, czy wiatr go czasem nie wywr�ci� powiedzia� Puchatek. - Ach, to chyba dlatego nikt z was si� tym nie zaj��. A ja ju� przypuszcza�em, �e�cie zapomnieli. ...cho� z pewno�ci� nie jest to straszliwie dobra zabawa. W przeciwie�stwie do kilku innych sposob�w patrzenia na �ycie, jakie znamy. Mo�e jest to nieco zbyt skomplikowane albo co� takiego. A w�a�ciwie, co Puchatek ma takiego w sobie, �e wszyscy go kochaj�? - No c�, przede wszystkim... - zacz�� Puchatek. Tak, c�, przede wszystkim mamy zasad� Nieociosango Kloca. A co jest najbardziej atrakcyjne w Puchatku? I C� innego jak... No, c�, przede wszystkim... ...prostota, Prostota Nieociosanego Kloca? A najpi�kniejsz� rzecz� w tej Prostocie jest jej u�ytkowa M�dro�� w rodzaju co-mo�na-by-tu-zje�� - m�dro��, kt�rej mo�na dotkn��. Maj�c to na uwadze, popro�my Puchatka o opisanie natury Nieociosanego Kloca. - No dobrze, Puchatku. Co mo�esz nam powiedzie� o Nieociosanym Klocu? - O czym? - zapyta� Puchatek, podnosz�c si� nagle i otwieraj�c oczy. - O Nieociosanym Klocu. No wiesz... - Ach, o tym... Aha. - Co masz o nim do powiedzenia? - Ja tego nie zrobi�em - powiedzia� wreszcie Puchatek. - Ty... - To musia� by� Prosiaczek - doda�. - Ja nie! - zakwicza� Prosiaczek. - Ach, Prosiaczku. Gdzie ty... - Naprawd�, to nie ja - upiera� si� Prosiaczek. - No tak, to pewnie Kr�lik - orzek� Puchatek. - Z ca�� pewno�ci� to nie ja! - nadal podkre�la� Prosiaczek. - Czy kto� mnie wo�a�? - zapyta� Kr�lik, wyskakuj�c zza krzes�a. - O, Kr�lik - powiedzia�em. - Rozmawiamy w�a�nie o Nieociosanym Klocu. - Nie widzia�em go - powiedzia� Kr�lik - ale p�jd� zapyta� Sow�. - Nie trze... - zacz��em. - Za p�no - powiedzia� Puchatek. - Ju� go nie ma. - Nigdy nawet nie s�ysza�em o Nieociosanym Klocu - powtarza� �a�o�nie Prosiaczek. - Ani ja - powiedzia� Puchatek, pocieraj�c uszko z zak�opotaniem. - To tylko taka przeno�nia - powiedzia�em. - Prze... co? - zapyta� Puchatek. - Przeno�nia. To znaczy, hm, �e Nieociosany Kloc to tak, jakby powiedzie� "jak Puchatek". - Ach, to tylko tyle? - zdziwi� si� Prosiaczek. - Nie wiedzia�em - powiedzia� Puchatek. Puchatek nie potrafi opisa� Nieociosanego Kloca s�owami - on po prostu nim jest. Taka jest w�a�nie natura Nieociosanego Kloca. Znakomity opis. Dzi�kuj�, Puchatku. Nie ma za co - powiedzia� Puchatek. Kiedy odrzucisz arogancj�, komplikacj� i kilka innych rzeczy, kt�re wchodz� ci w parad�, wcze�niej czy p�niej odkryjesz t� prost� i mistyczn� tajemnic�, znan� dzieciom i innym Nieociosanym Klocom: �ycie jest Radosne. Ot� w pewien jesienny poranek, gdy wiatr w nocy strz�sn�� ju� wszystkie li�cie z drzew i pr�bowa� po�ama� ga��zie, Puchatek z Prosiaczkiem siedzieli sobie w K�ciku Zadumy i dumali. - Tak sobie my�l� i my�l� - odezwa� si� Puchatek - i tak sobie pomy�la�em, �eby�my poszli do Zak�tka Puchatka i odwiedzili K�apouchego. Bo mo�e znowu wiatr rozwali� mu dom, a on by chcia�, �eby�my mu go znowu odbudowali. - A ja zn�w sobie my�l� - rzek� Prosiaczek �eby�my poszli odwiedzi� Krzysia. - Tylko �e nie zastaniemy go teraz w domu, wi�c nie mo�emy. -- Chod�my do wszystkich - zaproponowa� Puchatek. -- Bo kiedy si� tak chodzi na zimnie i wietrze i nagle si� wejdzie do czyjego� domu, i tak kto� powie: "Jak si� masz, Puchatku! W�a�nie przychodzisz w sam� por�, �eby zak�si� jakie� ma�e Conieco", i zak�sza si� jakie� ma�e Conieco, to jest to co�, co nazywa si� Mi�ym Dzionkiem. Prosiaczek by� zdania, �e po to, aby chodzi� do rozmaitych os�b, trzeba znale�� jaki� Pow�d, jak na przyk�ad Szukanie Ma�ego lub Organizowanie Przyprawy, i gdyby Puchatek potrafi� co� wymy�li�... Puchatek potrafi�. - B�dziemy chodzi� z tego powodu, �e dzi� jest Czwartek - powiedzia�. --- B�dziemy chodzi� i �yczy� ka�demu Bardzo Szcz�liwego Czwartku. Chod�my, Prosiaczku. Stan Nieociosanego Kloca daje umiej�tno�� radowania si� tym, co proste i ciche, naturalne i oczywiste. Wraz z tym przychodzi umiej�tno�� spontanicznego dzia�ania, kt�re osi�ga w�a�ciwy cel, cho� mo�e si� to wielu osobom czasami wydawa� dziwne. Jak uj�� to Prosiaczek w Kubusiu Puchatku: "Puchatek nie ma wiele Rozumu, ale nigdy mu si� nic z�ego nie przytrafia. Robi rozmaite g�upstwa i zawsze wychodzi mu to na dobre." Aby zrozumie� to troch� lepiej, mo�emy przyjrze� si� komu�, kto jest zupe�nym przeciwie�stwem Puchatka komu� takiemu jak, powiedzmy, na przyk�ad Sowa... Jak si� pisze wtorek? Przez zagajnik i m�ode zaro�la szed� sobie Mi�. W�drowa� przez polany poros�e ja�owcem i wrzosem, poprzez kamieniste �o�yska potok�w, przez piachy i zn�w przez wrzosowiska, a� w ko�cu, zm�czony i g�odny, dobrn�� do Stumilowego Lasu. A w Stumilowym Lesie mieszka�a Sowa Przem�drza�a. - I je�li ktokolwiek wie cokolwiek o czymkolwiek -powiedzia� sobie Mi�--to tylko Sowa Przem�drza�a - albo nie jestem Kubusiem Puchatkiem. A przecie� nim jestem -- doda�. Tak wi�c teraz przychodzimy do domu Sowy, co niekt�rzy z nas robili ju� wiele razy, szukaj�c odpowiedzi na takie czy inne pytania. Czy znajdziemy je tutaj? Zanim wejdziemy i rozejrzymy si� wko�o, mo�e si� nam przyda� kilka Og�lnych Uwag o tym rodzaju naukowca, jaki reprezentuje Sowa, w zwi�zku z zasadami i podej�ciem taoizmu, kt�rymi si� tu zajmujemy. Na pocz�tek nale�y zaznaczy�, �e w Chinach naukowcy byli zasadniczo konfucjanistami, tak z wykszta�cenia, jak i ze sposobu my�lenia, a zatem cz�sto m�wili nieco innym j�zykiem ni� taoi�ci, kt�rzy patrzyli na konfucja�skich naukowc�w jak na zabiegane mr�wki psuj�ce maj�wk� �ycia, p�dz�ce tu i tam, �eby pozbiera� okruchy spadaj�cE Z g�ry. W ko�cowej cz�ci Tao Te Ching Lao-tse napisa�: "M�drzy nie s� uczeni, uczeni nie s� m�drzy", co jest podej�ciem podzielanym przez niezliczonych taoist�w po dzi� dzie�. Z taoistycznego punktu widzenia, nawet je�eli naukowy intelekt mo�e by� przydatny w badaniu pewnych rzeczy, to sprawy g��bsze i szersze s� poza jego ograniczonyrn zasi�giem. Taoistyczny autor Chuang-tse wyrazi� to w nast�puj�cych s�owach: Studzienna �aba nie mo�e wyobrazi� sobie oceanu, ani te� letni owad nie pojmie lodu. Jak wi�c naukowiec mo�e zrozumie� Tao? Jest on ograniczony przez sw� w�asn� uczono��. Wydaje si� zatem nieco dziwne, �e taoizm, �cie�ka Ca�ego Cz�owieka, Prawdziwego Cz�owieka, Duchowego Cz�owieka (u�ywaj�c kilku okre�le� taoistycznych) jest w wi�kszej cz�ci interpretowany tutaj, na Zachodzie, przez Sow� Przem�drza�� - przez M�zg, przez Akademika, przez nudnego jak flaki z olejem Roztargnionego Profesora. R�ni�c si� znacznie od taoistycznego idea�u pe�ni i niezale�no�ci, ten niekompletny i niezr�wnowa�ony stw�r dzieli wszelkie rodzaje abstrakcyjnych rzeczy na male�kie kategorie i szufladki, pozostaj�c raczej bezbronny i zdezorganizowany w �yciu codziennym. Zamiast uczy� si� od taoistycznych nauczycieli i bezpo�redniego do�wiadczenia, on uczy si� intelektualnie i po�rednio - z ksi��ek. A poniewa� zwykle nie stosuje zasad taoistycznych w pratyce i na co dzie�, jego wyja�nienia najcz�ciej nie obejmuj� pewnych, raczej wa�nych szczeg��w, np. jak te zasady dzia�aj� i gdzie mo�na je zastosowa�. No i wreszcie bardzo trudno jest znale�� cokolwiek z ducha taoizmu w md�ej pisaninie pozbawionego poczucia humoru Akademickiego Grabarza, kt�rego wyprane Dysertacje Naukowe nie maj� w sobie wi�cej z charakteru m�dro�ci taoistycznej ni� muzeum figur woskowych. Ale w�a�nie tego mo�emy spodziewa� si� po Abstrakcyjnej Sowie, potomku konfucja�skiego Zas�u�onego Naukowca, kt�ry w przeciwie�stwie do swego Szlachetnego, cho� raczej Pozbawionego Wyobra�ni przodka, uwa�a, �e posiada jaki� monopol na... - A co to takiego? - przerwa� Puchatek: - Co co? - zapyta�em. - To, co w�a�nie powiedzia�e� - Konfuzjonista, Zasuszony Naukowiec. - Ach, to. Zobacz, Konfuzjonista, Zasuszony Naukowiec to ten, kto bada Wiedz� dla samej Wiedzy, i kto zatrzymuje to, czego si� nauczy�, dla siebie albo dla swojej ma�ej grupy, pisz�c napuszone i pretensjonalne artyku�y, kt�rych nikt inny nie mo�e zrozumie�, zamiast pracowa� dla o�wiecenia innych. Jak to teraz brzmi? - Du�o lepiej - powiedzia� Puchatek. - Sowa pos�u�y nam za ilustracj� Konfuzjonisty, Zasuszonego Naukowca - powiedzia�em. - Rozumiem - powiedzia� Puchatek. Wracamy wi�c do Sowy. Zobaczymy, jak Kr�lik pisze o Sowie. O, tutaj mamy w�a�ciwy fragment: ...trudno nie mie� szacunku dla kogo�, kto potrafi napisa� WTOREK, nawet je�li ten kto� nie pisze tego ca�kiem prawid�owo. Ale pisanie to jeszcze nie wszystko. S� dni, w kt�rych napisanie WTOREK wcale si� nie liczy - A przy okazji, jak ty piszesz wtorek? - Co pisz�? - zapyta� Puchatek. - Wtorek. No wiesz - poniedzia�ek, wtorek.. - M�j drogi Puchatku - powiedzia�a Sowa __ ka�dy wie, �e to si� pisze przez � zamkni�te. - Tak? - zapyta� Puchatek. - Oczywi�cie - powiedzia�a Sowa. - Przecie� to jest wt�ry dzie� tygodnia. - Ach, wi�c to tak dzia�a? - :apyta� Puchatek. - No dobrze, Sowo - powiedzia�em. - W takim razie co jest po wtorku? - Trzeciek - powiedzia�a Sowa. - Sowo, ty nam tu si� mylisz - powiedzia�em. -Dzisiaj jest dzie� po wtorku, a to nie jest trze... to znaczy czwartek. - W takim razie co to jest? - zapyta�a Sowa. - To jest w�a�nie ten dzie�! - pisn�� Prosiaczek. - M�j ulubiony dzie� - powiedzia� Puchatek. Nasz te�. Ciekawe, dlaczego naukowcy wcale o nim nie my�l�? Mo�e dlatego, �e wpadaj� w Konfuzj� my�l�c tyle o innych dniach. Jedn� z bardziej dra�ni�cych rzeczy u naukowc�w jest to, �e zawsze u�ywaj� Wielkich S��w, kt�rych niekt�rzy z nas nie mog� zrozumie�... - Widzisz - odpar�a Sowa - najcz�ciej praktykowane post�powanie w takich wypadkach jest nast�puj�ce... --- Ojej! przerwa� jej Puchatek. Co znaczy najcz�ciej polukrowane post�kiwanie? Jestem Misiem o Bardzo Ma�ym Rozumku i d�ugie s�owa sprawiaj� mi wielk� trudno��. _ To znaczy rzecz, kt�r� ma si� zrobi�. __ No, je�li to tylko to oznacza, to niech ju� b�dzie sZepn�� Mi� skruszony. ..i czasami ma si� wra�enie, �e te straszliwe s�owa s� tam tylko po to, �eby powstrzyma� nas od zrozumienia. W ten spos�b naukowcy mog� wygl�da� na Lepszych i nie b�d� podejrzewani o to, �e Czego� Nie Wiedz�. Przecie� z naukowego punktu widzenia nie wiedzie� wszystkiego to praktycznie zbrodnia. Ale czasami wiedza naukowca jest nieco trudna do zrozumienia, poniewa� nie wydaje si� odpowiada� naszemu w�asnemu do�wiadczeniu. Innymi s�owy, Wiedza i Do�wiadczenie niekoniecznie przemawiaj� tym samym j�zykiem. Ale czy wiedza pochodz�ca z do�wiadczenia nie jest cenniejsza ni� taka, kt�ra ze� nie pochodzi? Niekt�rym z nas wydaje si� zupe�nie oczywiste, �e wielu naukowc�w powinno wyj�� na dw�r i pobryka� sobie - przej�� si� po t rawie, porozmawia� ze zwierz�tami. Co� w tym stylu. - Wielu ludzi rozmawia ze zwierz�tami - powiedzia� Puchatek. - By� mo�e, ale... - Jednak niewielu s�ucha - powiedzia�. - To jest w�a�nie problem - doda�. Innymi s�owy, mo�na by powiedzie�, �e w Wiedzy chodzi o co� wi�cej ni� po prostu o poprawno��. Jak pisa� mistyczny poeta Han-shan: Uczony imieniem Wang Wy�miewal moje wiersze. Akcenty s� z�e, Powiedzia�, Za du�o akcent�w; Metrum jest slabe, A s�ownictwo przypadkowe. Ja �miej� si� z jego wierszy, Tak jak on wy�miewa si� z moich. Czyta si� je, jak S�owa �lepca Opisujc�cego s�o�ce. Bardzo cz�sto zmaganie si�, niczym naukowiec, z wzgl�dnie niewa�nymi sprawami mo�e spowodowa�, �e wpadamy w coraz wi�ksz� Konfuzj�. Puchatek ca�kieIm dobrze opisa� stan umys�u Konfuzjonisty: W poniedzialek, w chmurny dzie�, Rozmy�lalem idc�c lasem: "Czemu tym jest zawsze ten, A �w owym - tylko czasem?" A we wtorek my�l� tak (By�o ciep�o i s�onecznie): "To na pewno, tak czy siak, Ale tamto - niekoniecznie". Zn�w we �rod� padal deszcz, Wi�c rozwa�am z niepokojem: " Wasi naszym mog� te�, Lecz nie mogc� twoi moim ". W czwartek zn�w by� mr�z i szron... Pomy�la�em: "Co� tu b�dzie... Bo cho� tutaj dzisiaj on, Ale oni zawsze wsz�dzie". W pig�tek... Tak, ale w og�le to co tu b�dzie? Dla Zasuszonego Naukowca nadawanie rzeczom nazw jest najwa�niejsz� dzia�alno�ci� na �wiecie. Drzewo. Kwiat. Pies. Ale nie masz co go Prosi�, �eby �ci�� drzewo, zasadzi� kwiat czy zaj�� si� psem, chyba �e lubisz Niemi�e Niespodzianki. �ywe, rosn�ce rzeczy s� poza nimi, jak si� zdaje. Naukowcy mog� by� bardzo u�yteczni i niezb�dni w typowo dla nich nudny i ma�o zabawny spos�b. Dostarczaj� oni wielu informacji. Chodzi jednak o to, �e jest Co� Wi�cej, i w�a�nie to Co� Wi�cej jest tym, o co naprawd� w �yciu chodzi. Uff. - Powiedz no, Puchatku, nie widzia�e� mojego drugiego o��wka? - Widzia�em, �e Sowa go mia�a jaki� czas temu powiedzia� Puchatek. - O, tu jest. A co to takiego? Aardwarki i ich aberracje. - Co prosz�? - zapyta� Puchatek. - Aardwarki i ich aberracje - o tym pisa�a Sowa. - O, doprawdy? - powiedzia� Puchatek. - Zobacz, ten o��wek jest ca�y pogryziony. Jeszcze jedna zabawna cecha W iedzy, tej naukowca czy kogokolwiek innego: ona zawsze chce gani� umys� Nieociosanego Kloca-czyli to, co ona nazywa Ignorancj�= za trudno�ci, kt�re sama powoduje, bezpo�rednio lub po�rednio, przez swoje w�asne ograniczenia, kr�tkowzroczno�� czy lekcewa�enie. Przyk�adowo: je�eli buduje si� sw�j dom w miejscu, gdzie wiatr mo�e go zniszczy�, a nast�pnie pozwala mu si� rozpa�� na kawa�ki, zastanawiaj�c si�, jak si� pisze Marmolada, to co si� wtedy dzieje? Wiadomo. Ka�dy to wie. Jednak kiedy dom Sowy si� rozlecia�, to co ona mia�a do powiedzenia? - Puchatku - powiedzia�a Sowa surowo twoja sprawka? - Nie - odpar� Puchatek pokornie - Wi�c czyja W takim razie? nie mo�a, My�l�, �e chyba wiatru -- poWiedzia� Prosiaczek, - I zdaje si�, �e tw�j dom zosta� zwiany na d�. Ach, czy� tak? My�la�am, �e to sprawka puchatka. - Nie - powiedzia� Puchatek. Jako konkluzj� tego rozdzia�u o Wiedzy dla Wiedzy przypomnijmy sobie zdarzenie z Chatki Puchatha, K�apouchy zajmowa� si� straszeniem Prosiaczka za pomoc� czego�, co zrobi� z trzech patyk�w... - Cy wieszco znaczy A, male�ki Prosiaczku? ' - Nie, K�apouszku, nie wiem. -- Ot� A oznacza Nauk�, oznacza Wykszta�cnie, oznacza wszystkie te rzeczy, o kt�rych ani ty, ani Puchatek nie macie poj�cia. -. Oo... - rzek� zn�w Prosiaczek. - Chcia�em powiedzie�, czy tak? - Wyja�ni� szybko. - Wi�c s�uchaj, co ci powiem. Przychodz� tu rozmaici do tego Lasu i m�wi�: "To jest tylko K�apouchy i co si� nie liczy", Chodz� tu i tam i m�wi� "ha-ha , ale ci ludzie wiedz� cokolwiek ? Nic nie wiedz�. Dla nich to s� po prostu trzy patyki. Lecz dla Wykszta�conych, wi�c nie dla rozmaitych Puchatk�w i Prosiaczk�W, jest to wielkie i wspania�e A. Nie co� takiego, na co ka�dy mo�e wle�� i po�ama�. Wtedy nadszed� Kr�lik... - Ot� jest jedna sprawa, o kt�r� chcia�em ci� zapyta�, K�apouchy - powiedzia� Kr�lik. - Czy nie wiesz, co si� dzieje z Krzysiem w ostatnich dniach rzed po�udniem? - A co to jest, na co ja teraz patrz�? - spyta� K�apouchy, wci�� patrz�c na to. - Trzy patyki - odpar� szybko Kr�lik. - Widzisz? - powiedzia� K�apouchy do Prosiaczka, po czym zwr�ci� si� do Kr�lika: -Teraz odpowiem ci na twoje pytanie - rzek� uroczy�cie. - Dzi�kuj� ci - powiedzia� Kr�lik. - Chcesz wiedzie�, co robi Krzy� codziennie przed po�udniem? Uczy si�. Kszta�ci si�. Wyczerpuje - zdaje si�, �e to jest s�owo, kt�rego u�y� - wyczerpuje czy czerpie Wiedz�. Na m�j skromny spos�b, ja te�, je�li u�y�em w�a�ciwego wyrazu, robi� to, co on. To na przyk�ad jest... - A - powiedzia� Kr�lik - ale nie bardzo udane. Ale mniejsza o to. Musz� ju� wraca� i zawiadomi� wszystkich. K�apouchy spojrza� na swoje patyki, a potem na Prosiaczka... - Wiedzia�? My�lisz, �e jest to taka rzecz, o kt�rej wie Kr�lik? - Oho, K�apouszku, on jest m�dry, ten Kr�lik. - M�dry! - zawo�a� K�apouchy z pogard�, ci�ko k�ad�c kopyto na swoich trzech patykach. - Wykszta�cenie! - powyiedzia� z gorycz�, skacz�c na swych sze�ciu patykach. - Czym jest Wiedza? - zapyta� podrzucaj�c swe dwana�cie patyk�w w powietrze. - Rzecz�, kt�r� posiad� Kr�lik. Ha! No i dobrze! - A ja wiem co�, czego nie wie Kr�lik -- powiedzia� Prosiaczek. Tak? A co to takiego? --- zapyta�em. - Mmm, nie pami�tam, jak to si� nazywa, ale, - Ach tak, to jest to, co b�dzie teraz - powiedzia�em. - Ale jak to si� nazywa? - denerwowa� si� prosiaczek, przebieraj�c n�kami. � Zaraz zobaczymy... Entliczek Pentliczek Pami�tacie, jak Kanga i Male�stwo pojawili si� po raz pierwszy w Lesie? Kr�lik natychmiast uzna�, �e ich nie lubi, poniewa� s� Inni. Potem zacz�� zastanawia� si� nad sposobem zmuszenia ich do odej�cia. Na szcz�cie dla wszystkich jego plan zawi�d�, jak to si� zwykle dzieje z Inteligentnymi Planami wcze�niej czy p�niej. Inteligencja ma wszak swoje ograniczenia. Jej mechaniczne decyzje i b�yskotliwe uwagi okazuj� si� cz�sto chybione wraz z up�ywem czasu, przede wszystkim dlatego, �e nie stara si� doj�� do sedna spraw. Tak jak w przypadku Kr�lika, musi p�niej zmienia� swe opinie ze wzgl�du na to, czego nie zauwa�a�a formu�uj�c je. To, co czyni kogo� naprawd� innym - w�a�ciwie niepowtarzalnym - jest czym�, czego Inteligencja nie potrafi w �aden spos�b zrozumie�. W dalszych rozwa�aniach b�dziemy to szczeg�lne Co� nazywali Wewn�trzn� Natur�. Poniewa� intelekt nie potrafi jej zmierzy� czy zrozumie�, poprosimy Puchatka o Wyja�nienie tego poj�cia, co te� uczyni za pomoc� 7asady Entliczka Pentliczka. - Eee... (odkaszlni�cie)... A-hm. Bardzo przepraszam - jedna chwila. - A Wi�c, Puchatku? - Ja mam to wyja�ni�? - spyta� Puchatek spoza swej �apki. - No, c�... pomy�la�em, �e by�oby to mi�e. - A dlaczego ty nie wyt�umaczysz? - zapyta� Puchatek. - No wiesz, my�la�em, �e by�oby jako� lepiej, gdyby� ty to zrobi�. - Nie s�dz�, �eby to by� bardzo dobry pomys� - rzek� Puchatek. - Dlaczego nie? - Poniewa� kiedy ja wyja�niam r�ne sprawy, to one wchodz� w z�e miejsca - powiedzia�. -- Oto dlaczego. - Ju� dobrze. Ja to wyja�ni�. Ale m�g�by� mi pom�c od czasu do czasu. Co ty na to? - To ju� brzmi znacznie lepiej - zgodzi� si� Puchatek. Zobaczmy. Zasada Entliczka Pentliczka opiera si� na mruczance, kt�r� Puchatek �piewa� w Kubusiu Puchatku. Hmmm... - Wiesz co, Puchatku? Mo�e by� j� teraz za�piewa�, bo mo�e kto� nie pami�ta? - Oczywi�cie - powiedzia� Puchatek. - Zaraz, jak to by�o... (e-hem). Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak, Mucha nie kica, a fruwa ptak. Daj mi zagadk�, a ja powiem tak: Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak. Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak, Ryba nie gwi�d�e, ja nie wiem jak. Daj mi zagadk�, a ja powiem tak: Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak. Entliczek Pentliczek, Entliczek Pak, Dlaczego kurczak, tego nie wiem wszak. j~aj mi zagadk�, a ja powiem tak: Entliczek Pentliczek, Entliczek Pah. - No to zacznijmy - ojej! Ach, tak. - To by�o naprawd� �adne, Puchatku. - Nie ma o czym m�wi�. Zacznijmy od pierwszej zwrotki: "Mucha nie kica, a fruwa ptak". Bardzo proste. Zgodzimy si� chyba, �e jest to oczywiste? A jednak zdziwiliby�cie si�, ilu ludzi �amie t� prost� zasad� ka�dego dnia swego �ycia, usi�uj�c pogodzi� wod� z ogniem. Zdaj� si� oni nie dostrzega� oczywistej prawdy, �e Rzeczy S� Takie Jakie S�. Zilustru jemy to fragmentem z pism Chuang-tse: Hui-tse powiedzia� do Chuang-tse: - Mam du�e drzewo, kt�rego �aden cie�la nie potrafi poci�� na deski. Jego ga��zie i pie� s� powyginane i twarde, pokryte zgrubieniami i dziurami. �aden budowniczy nie spojrza�by nawet na nie. Twoje nauki s� takie same - bezu�yteczne, pozbawione warto�ci. A zatem nikt nie zwraca na nie uwagi. - Jak wiesz - odpar� Chuang-tse - kot jest bardzo zwinny w �apaniu swej ofiary. Skradaj�c si� przy ziemi mo�e skoczy� w dowolnym kierunku za tym, co chce z�apa�. Ale kiedy jego uwaga skupiona jest na tym, bardzo �atwo z�apa� go w siatk�. Z drugiej strony, nie jest �atwo z�apa� czy pokona� wielkiego bawo�a. Stoi on twardo niczym kamie� albo chmura na niebie. Ale mimo ca�ej swej si�y nie potrafi z�apa� myszy. - Narzekasz - ci�gn�� dalej - �e twoje drzewo nie przedstawia warto�ci jako budulec. Ale mo�esz wykorzysta� cie�, kt�ry ono daje, odpocz�� pod jego ga��zi�, przespacerowa� si� wok� niego, podziwiaj�c jego charakter i wygl�d. Poniewa� nie musi obawi siekiery, c� mog�oby zagrozi� jego istnieniu. Jest on dla ciebie bezu�yteczne tylko dlatego, �e chcia�by zamieni� je w co� innego, a nie wykorzysta� je we w�a�ciwy jego naturze spos�b. Innyrru s�owy, wszystko ma swoje miejsce i funkcj� odnosi si� to te� do ludzi, cho� wydaje si�, �e niewielu sobie to u�wiadamia, pozostaj�c w niew�a�ciwej pracy, niew�a�ciwym ma��e�stwie czy niew�a�ciwym domu. Kiedy poznasz i nabierzesz szacunku dla swej prawdziwej Wen�trznej Natury - b�dziesz wiedzia�, gdzie jest twoje miejsce. B�dziesz te� wiedzia�, gdzie nie jest twoje miejsce. Co jest dobre dla jednego cz�owieka - mo�e innemu szkodzi�, a co jest dla niekt�rych wspania�e i ekscytuj�ce - dla innych mo�e okaza� si� niebezpieczn� pu�apk�. prZypa_ dek z �ycia Chuang-tse mo�e pos�u�y� nam za przyk�ad: Chuang-tse siedzia� nad brzegiem rzeki P'u, kiedy podeszli do niego dwaj wys�annicy ksi�cia Ch'u, kt�ry chcia� zaoferowa� mu posad� na swym dworze. Chuang-tse wpatrywa� si� w przep�ywaj�c� wod�, jakby nic nie us�ysza�. W ko�cu powiedzia�: - M�wiono mi, �e ksi��� ma �wi�tego ��wia, kt�ry ma ponad dwa tysi�ce lat, i trzyma go w pude�ku owini�tym w jedwab i brokat. - To prawda - odparli wys�annicy. - Gdyby ��wiowi dano do wyboru -- kontynuowa� Chuang-tse - �y� w b�ocie lub by� martwym w pa�acu, to, jak my�licie, co by wola�? - �y� w b�ocie, oczywi�cie - odpowiedzieli. - Ja r�wnie� wol� b�oto - poWiedzia� Chuang-tse. - �egnajcie. - I ja lubi� b�oto - poWiedzia� Puchatek. - Tak... no c�... - W gor�cy, letni dzie�? Nie ma nic lepszego doda�. _ Ale chodzi o to, �e... - Znakomicie ch�odzi. - Ale to nie jest tu wa�ne, Puchatku - wyja�ni�em? - Spyta� zaszokowany. - To znaczy, s� inne sprawy, kt�re trzeba... - A sk�d ty wiesz? - zapyta� Puchatek. - Czy kiedykolwiek pr�bowa�e�? - Nie, ale... - To jest najlepsza rzecz na gor�cy, letni dzie� ci�gn�� dalej, odchylaj�c si� do ty�u i zamykaj�c oczy. - Le�e� nad rzek�, w rzadkim b�ocie... - Pos�uchaj, Puchatku... - B�oto jest milutkie - powiedzia� Prosiaczek, podchodz�c do biurka i spogl�daj�c na nas w g�r�. Dodaje koloru sk�rze. - Nie powiem, by mnie kiedykolwiek poci�ga�o -zauwa�y�a Sowa, podlatuj�c i siadaj�c na lampie. - Przyczepia si� do pi�r. Raczej za nim nie przepadam. - No widzisz? - powiedzia�em. - Ka�dy jest inny. O tym w�a�nie m�wili�my. - My�la�em, �e m�wili�my o b�ocie - zdziwi� si� Prosiaczek. - Ja te� - powiedzia� Puchatek. - C�, musz� wraca� do mojej encyklopedii doda�a Sowa. A teraz, je�eli mo�na, przejd�my do drugiej cz�ci zasady: "Ryba nie gwi�d�e, ja nie wiem jak". Sformu�owane przez m�dry umys� takie stwierdzenie brzmia�oby: ~,Mam pewne ograniczenia i wiem, na czym polegaj�". Taki umys� post�powa�by te� zgodnie z tym stwierdzeniem. Nie ma nic z�ego w tym, �e nie umie si� gwizda�, szczeg�lnie je�li jest si� ryb�. Ale mo�e by� wiele z�ego W bezmy�lnym pr�bowaniu robienia rzeczy, do kt�rych si nie nadajemy. Ryby nie �yj� na drzewach, a ptaki nie sp�dzaj� zbyt wiele czasu pod wod�, je�eli tylko mog� Niestety, niekt�rzy ludzie - tacy, co to zawsze my�l�, �e s� inteligentniejsi od ryb i ptak�w - nie s� tacy rn�drzy co ko�czy si� wieloma k�opotami dla nich i dla innych. Nie oznacza to, �e nie mamy stara� si� zmienia� i udoskonala� samych siebie. Oznacza to jedynie, �e musimy zawsze rozpoznawa�, Co Jest Grane. Je�eli uznasz fakt, powiedzmy, �e masz s�abe mi�nie, to mo�esz co� z tym zrobi� i w ko�cu staniesz si� silny. Ale je�eli nie wiesz, Co Jest Grane i pr�bujesz wyci�ga� samoch�d z rowu, to w jakim stanie b�dziesz za chwil�? A nawet je�eli masz silniejsze mi�nie ni� ktokolwiek na �wiecie, to i tak nie mo�esz przepycha� si� z poci�giem towarowym. M�dry zna swoje ograniczenia, a g�upiec nie. Aby pokaza�, co przez to rozumiemy, najlepszy b�dzie przyk�ad Tygrysa, kt�ry nie zna swoich ogranicze�. O, przepraszam. On m�wi, �e teraz ju� je zna. No dobrze, w ka�dym razie przypomnijmy sobie, jak zosta� zmuszony do poznania jednego z nich. Male�stwo i Tygrys szli sobie pewnego ranka przez Las i Tygrys opowiada� o wszystkich rzeczach, jakie Tygrysy potrafi� robi�... - A czy one potrafi� fruwa�? - spyta�o Male�stwo. - O, tak - rzek� Tygrys - to s� bardzo dobrzy fruwacze. Tygrysy to s� okropnie dobrzy, strasznie dobrzy fruwacze. - Oo... - powiedzia�o Male�stwo. - A czy one umiej� tak dobrze fruwa� jak Sowa? - Tak - odpar� Tygrys - tylko �e one nie chc�. Takie rozmowy trwa�y przez jaki� czas, a� doszli do Sze�ciu Sosen. - ja umiem p�ywa� - rzek�o Male�stwo. - Raz wpad�em do wody . P�ywa�em. Czy Tygrysy umiej� p�ywa�? - pewno, �e umiej�. Tygrysy wszystko umiej�. - A czy one �a�� po drzewach lepiej od Puchatka? - Spyta�o Male�stwo, zatrzymuj�c si� pod najwy�sz� Sosn� i spogl�daj�c w g�r�. - O, �a�enie po drzewach to jest co�, co Tygrysy najlepiej potrafi� - powiedzia� Tygrys - i jeszcze du�o lepiej ni� Misie. Nied�ugo potem byli uwi�zieni na szczycie najwy�szej Sosny. No, no. Nic dobrego. Ale zaraz nadeszli Puchatek z Prosiaczkiem i oczywi�cie Puchatek od razu zorientowa� si� w sytuacji. No, mo�e nie tak zupe�nie od razu... - To jest Jagular - powiedzia�. - A co robi� Jagulary? - spyta� Prosiaczek z iskierk� nadziei, �e nic. - One zaczajaj� si� w ga��ziach drzew i spadaj� na tego, kto przechodzi pod spodem - rzek� Puchatek. Krzy� mi o tym powiedzia�. - Mo�e my lepiej nie b�dziemy przechodzi� pod sPodem, Puchatku? �eby on tylko przypadkiem nie zlecia� i czego� sobie nie zrobi�... - One sobie nigdy niczego nie robi� - rzek� pu_ chatek - bo to s� �wietni Zlatywacze. Prosiaczek czu� w dalszym ci�gu, �e by�oby rzecz� nierozs�dn� znale�� si� pod Swietnym Zlatywaczem, i w�a�nie mia� ju� zamiar pr�dziutko p�j�� z powrotem po co�, czego zapomnia�, gdy Jagular zawo�a� do nich z g�ry: - Pomocy! Pomocy! - Jagulary zawsze tak robi� - rzek� Puchatek mocno zaciekawiony. - Wo�aj� "Pomocy! Pomocy", a kiedy patrzy si� w g�r�, zlatuj� na d� na tego, kto patrzy. Ale w ko�cu nadeszli Krzy� z K�apouchym i rozpi�li Ratunkow� Kurteczk�. Potem Male�stwo skoczy�o i zosta�o Uratowane, i Tygrys skoczy� (w pewnym sensie)... ...i zosta� Uratowany (w pewnym sensie). Co� gruchn�o, co� trzasn�o, co� p�k�o i wszyscy zwalili si� na ziemi�. Krzy�, Puchatek i Prosiaczek podnie�li si� pierwsi, potem wygramoli� si� Tygrys, a na samym spodzie le�a� K�apouchy. - W ca�kiem niez�e k�opoty wszystkich wpakowa�e�, prawda, Tygrysku? - Ale nauczy�em si� przez do�wiadczenie - odpar� nieco wykr�tnie. - Ach, naprawd�? - Oczywi�cie. Nie zobaczysz mnie ju�, jak robi� co� takiego - odpowiedzia� z pewno�ci� w g�osie. - To bardzo dobrze - powiedzia�em. - Czy wybierasz si� gdzie� teraz? - Tak - odpar�. - Male�stwo i ja idziemy Pop�ywa�. - Aha. C�, nie zapomnij zabra� liny. - Liny? A po co lina? - zapyta� Tygrys. - Z.ak na wszelki wypadek, gdyby� widzia�, jak kto� wpada do wody. _ No tak, ale dlaczego ja o tym nie pomy�la�em? - zdziwi� si� Tygrys. W tym miejscu w�a�ciwe b�dzie przypomnienie maksymy chi�skiej medycyny: "Jedna choroba -- d�ugie �ycie; brak choroby - kr�tkie �yie" Innymi s�owy, ci, kt�rzy wiedz�, na co niedomagaj� i odpowiednio troszcz� si� o swoje zdrowie, b�d� �yli znacznie d�u�ej ni� ci, kt�rzy uwa�aj�, �e s� bardzo zdrowi i nie zauwa�aj� swych niedomaga�. Tak wi�c, przynaj, mniej w tym sensie, jakie� Niedomaganie mo�e wy�wiadczy� ci sporo dobrego, je�eli tylko przyznasz si� do niego, Tak samo jest z ograniczeniami, bez wzgl�du na to, czy Tygrys wie o tym, czy nie - a Tygrysy zwykle nie wiedz�, To jest w�a�nie problem z Tygrysami: one potrafi� robi� wszystko. To bardzo niezdrowe. Kiedy ju� staniesz twarz� w twarz ze swymi ograniczeniami i zrozumiesz je, mo�esz z nimi wsp�dzia�a�, aby one nie dzia�a�y przeciwko tobie i nie wchodzi�y ci w drog�, a to w�a�nie robi�, kiedy je zignorujesz, bez wzgl�du na to, czy u�wiadamiasz to sobie, czy nie. I w�wczas oka�e si�, �e w wielu przypadkach twoje s�abo�ci mog� by� twoj� si��. Na przyk�ad, kiedy dom Sowy zawali� si�, komu uda�o si� wydosta�, chocia� ci�ki konar zablokowa� drzwi, a jedyna droga wiod�a przez otw�r w skrzynce na listy? Prosiaczkowi, temu Bardzo Ma�emu Zwierz�tku. No i wreszcie ostatnia cz�� zasady: - Dlaczego kurczak, tego nie wiem wszak". Dlaczego kurczak robi to, co robi? Nie wiesz? My te� nie wiemy. Nikt inny te� tego nie wie. Nauka lubi przechadza� si� majestatycznie, napuszona jak paw, Udawa� Inteligencj� i nalepia� na wszystko swoje etykietki, ale kiedy przypatrzymy si� im dok�adniej - zobaczymy, �e one niewiele wyja�niaj�. Geny? DNA? To tylko skrobanie powierzchni. Instynkt? Wiadomo, co to znaczy: CIEKAWSKI: Dlaczego ptaki odlatuj� zim� na po�udnie? NAUKA: Instynkt. To znaczy: "Nie wiemy". Wa�ne jest jednak to, �e my wcale nie musimy wiedzie�. Nie musimy imitowa� Kr�tkowzrocznej Nauki, kt�ra spogl�da na �wiat przez mikroskop elektronowy, szukaj�c odpowiedzi, kt�rych nigdy nie znajdzie, a w zamian znajduj�c jeszcze wi�cej pyta�. Nie musimy bawi� si� w Abstrakcyjnego Filozofa, zadawa� niepotrzebnych pyta� i udziela� bezsensownych odpowiedzi. To, co musimy zrobi�, to pozna� nasz� Wewn�trzn� Natur� i widzie� Rzeczy Jakimi S�. Je�li tego nie zrobimy, wpadniemy w k�opoty. Puchatek i Prosiaczek odkryli to, kiedy pr�bowali z�apa� Hohonia. Nie wiedz�c dok�adnie, co jedz� Hohonie, Prosiaczek za�o�y�, �e mo�na je zwabi� �o��dziami, a Puchatek uwa�a� -- ale najpierw, czy pami�tacie, co to jest Hoho�? Pewnego dnia, gdy Krzy� z Puchatkiem i Prosiaczkiem gaw�dzili sobie pospo�u, Krzy�, ko�cz�c kawa�ek chleba z mas�em kt�ry w�a�nie zajada�, powiedzia� z ca�ym spokojem ~ - Widzia�em dzi� Hohonia, Prosiaczku. '' - A co on robi�? - Wygrzewa� si� na s�o�cu - odpowiedzia� Krzy�_ - Ale zdaje si�, �e on mnie nie widzia�. - I ja te� widzia�em kiedy� Hohonia - rzek� Prosiaczek - tylko nie wiem, czy to by� Hoho�. i - I ja te� widzia�em--powiedzia� Puchatek, medytuj�c, jak te� mo�e wygl�da� Hoho�. - Niecz�sto spotyka si� Hohonie - rzek� Krzy� tonem doros�ego cz�owieka. - W ka�dym razie nie teraz - wtr�ci� Prosiaczek. - Nie o tej porze roku - doda� Puchatek. i Taki w�a�nie jest Hoho�. A wi�c Puchatek i Prosiaczek postanowili go z�apa�. Plan mia� dobry pocz�tek... Pierwsz� my�l� Puchatka by�o wykopa� Strasznie G��boki D� i wtedy Hoho�, id�c tamt�dy, wpadnie do tego Do�u i wtedy... - Dlaczego? - zapyta� Prosiaczek. - Co dlaczego? - powiedzia� Puchatek. - Dlaczego mia�by tam wpa��? Puchatek podrapa� si� w nos �apk� i wyt�umaczy� Prosiaczkowi, �e Hoho� mo�e sobie spacerowa� nuc�c piosenk� i, patrz�c w niebo, zastanawia� si�, czy nie b�dzie