1666
Szczegóły |
Tytuł |
1666 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1666 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1666 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1666 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W. SWIER�OW
ORIENTACJA NIEWIDOMYCH W PRZESTRZENI
PORADNIK DLA NAUCZYCIELI I WYCHOWAWC�W W SZKO�ACH DLA NIEWIDOMYCH
WARSZAWA 1957 PA�STWOWE ZAK�ADY WYDAWNICTW SZKOLNYCH
Tytu� orygina�u :
B. C. CBEPJIOB
nPOCTPAHCTBEHHAfl OPHEHTHPOBKA C;iEI[blX MOCKBA 11151
T�umaczy�a z rosyjskiego : HAUNA TEMEHSON
Redaktor naukowy : IIK W�ODZIMIERZ DOLANSKI
(Ok�adk� projektowa�a: JANINA KURCZAK
Redaktor : HAUNA HANDELZALCOWA
Redaktor techniczny: BARBARA GARLICKA
Ksi��ka zatwierdzona pismem Ministerstwii O�wiaty
nr PO 8-1311/57 z dnia 6 czerwra 1957 r. do bibliotek
pedagogicznych oraz do bibliotek nauczycielskich
w szko�ach specjalnych
PA�STWOWE ZAK�ADY WYDAWNICTW SZKOLNYCH-.-\VAUS/,AWA 1957
Wydanie pierwsze
Oddano do sk�adania 9 VII 1957 r.
Nak�ad 500 + 180 egz.
Podpisano do druku 8 XI 1957 r.
Arkuszy druk. 11,75; wyd. 10,4
Druk uko�czono w listopadzie 1957 r.
Cena z� 6,30
Zam. nr 360/731 E-18
Papier druk. sat. 61 x H6
70 g, kl. V z fabryki w Skolwame
ZAK�ADY ClKAl-MC/NK I'ZWS \V K YIXI()SZC/Y, UL. -IAO! KLLOSrSKA i
W poradniku tym autor poddaje dok�adnej analizie spostrze�enia oparte na poszczeg�lnych rodzajach wra�e�: s�uchowych, dotykowych, w�chowych, temperatury, proprioceptywnych, pami�ci mi�niowej, wibracji. Wszystkie te spostrze�enia umo�liwiaj� niewidomym pokonywanie trudno�ci podczas orientowania si� w przestrzeni. W ten spos�b autor wskazuje �rodki prowadz�ce do rozstrzygni�cia najwa�niejszych zada� w nauczaniu szkolnym niewidomych - mo�liwie najlepszego przystosowania ich do realizacji wymaga� �ycia codziennego.
Terminem orientowanie si� lub orientacja okre�lamy umiej�tno�� rozeznania si� w �rodowisku, przede wszystkim w otaczaj�cej nas przestrzeni. Orientowa� si� w przestrzeni - to znaczy okre�li� jej wielko��, kszta�t oraz wielko�� i kszta�t wype�niaj�cych j� przedmiot�w, ich rozmieszczenie oraz w�asn� pozycj� w stosunku do ka�dego z nich.
Gdy m�wimy o orientacji niewidomych, mamy zwykle na my�li w�a�nie orientacj� w du�ej przestrzeni, w obr�bie du�ych przedmiot�w, np. ulic i budynk�w, w miejscu zaludnionym. Nie nale�y jednak zapomina� o tym, �e ka�dy z ludzi, a w naszym przypadku - niewidomy, powinien by� zorientowany r�wnie� w niewielkiej przestrzeni, np. w przestrzeni swego miejsca pracy, daj�cego si� wymierzy� decymetrami kwadratowymi, w�r�d drobnych przedmiot�w, a nawet w obr�bie takich przedmiot�w, kt�rych rozci�g�o�� przestrzenna jest minimalna.
Czy� mo�na jednak, m�wi�c o orientacji niewidomych, ogranicza� j� jedynie do orientacji przestrzennej, kt�ra obejmuje du�� lub ma�� przestrze�, wype�nion� "martwymi" przedmiotami? Przecie� wszystkie te przedmioty cz�owiek albo stworzy�, albo przekszta�ci� i przystosowa� do swych czynno�ci. Wreszcie sama przestrze�, w kt�rej nale�y si� orientowa�, jest terenem dzia�alno�ci ludzkiej. Dlatego te� m�wi� tylko o orientacji przestrzennej, to znaczy pomin�� najwa�niejszy czynnik okre�laj�cy jej warunki, jak i w og�le warunki ka�dej dzia�alno�ci, to znaczy zapomina� o cz�owieku.
Ka�dy cz�owiek, nie wy��czaj�c niewidomego, powinien umie� dobrze orientowa� si� nie tylko w otaczaj�cej go przestrzeni
z tym wszystkim, co j� wype�nia, ale r�wnie� w�r�d ludzi, kt�rzy go otaczaj�, w osobowo�ci i zachowaniu si� ka�dego z nich oraz w funkcjonowaniu ca�ego kolektywu, kt�rego jest cz�onkiem. Innymi s�owy: cz�owiek powinien by� dobrze zorientowany nie tylko w �rodowisku materialnym, ale tak�e w �rodowisku spo�ecznym. Poza obr�bem takiej orientacji w kolektywie i w spo�eczno�ci normalna dzia�alno�� ludzka jest niemo�liwa. O tym zawsze powinien pami�ta� pedagog, zaszczepiaj�c swym niewidomym wychowankom niezb�dne umiej�tno�ci i nawyki.
Zagadnienie orientacji spo�ecznej niewidomych to do�� obszerna, a jednocze�nie jeszcze bardzo s�abo opracowana dziedzina wiedzy. Obejmuje ona wszystkie aspekty dzia�alno�ci niewidomego jako cz�onka kolektywu i wymaga specjalnego rozpatrzenia. Dlatego te� zagadnieniu spo�ecznej orientacji niewidomych zostanie po�wi�cona osobna ksi��ka, w pracy niniejszej za� rozwa�ymy problemy zwi�zane wy ��cznie z orientacj� w przestrzeni.
Publikacja ta jest owocem d�ugoletnich obserwacji, eksperyment�w oraz osobistych do�wiadcze� autora. Zawiera ona: psychologiczn� analiz� aktu orientacji w zwi�zku ze specyficznymi cechami spowodowanymi �lepot�; charakterystyk� praktycznych sposob�w opracowanych w toku wieloletniego do�wiadczenia niewidomych (sposob�w wskazanych przez autora, opartych na konkretnych przyk�adach zaczerpni�tych z codziennego �ycia ludzi pozbawionych wzroku); opis technicznych sposob�w i udogodnie� u�atwiaj�cych -niewidomym orientacj� lub te� zwi�kszaj�cych gwarancj� bezpiecze�stwa podczas ich poruszania si�; om�wienie zasad metodyki kszta�cenia nawyk�w orientacji w przestrzeni u tych, kt�rzy stracili wzrok w r�nych okresach �ycia.
Bez uwzgl�dnienia tych zagadnie� ani rodzice dziecka^ niewidomego, ani nauczyciele i wychowawcy powo�ani do kszta�cenia przysz�ych pe�nowarto�ciowych cz�onk�w spo�ecze�stwa, ani lekarze i pracownicy Wszechrosyjskiego Stowarzyszenia Niewidomych �), ani �adna z os�b pracuj�cych w�r�d niewidomych albo te� w�r�d tych, kt�rzy trac� wzrok, nie b�d� w stanie wyja�ni� ca�kowicie wszystkich mo�liwo�ci, jakimi dysponuje niewidomy,
') Organizacja niewidomych w ZSRR, odpowiadaj�ca u nas w Polsce organizacji p. n. Polski Zwi�zek Niewidomych (przyp. t�um.).
ani wskaza� warunk�w, przy zachowaniu kt�rych mo�liwo�ci te mog� by� wykorzystane z dobrymi wynikami.
Id�c drog� wskazan� przez J. Sieczenowa oraz I. Paw�owa rozpatrujemy orientacj� jako akt psychofizjologiczny, oparty na skomplikowanym wsp�dzia�aniu organizmu ludzkiego jako ca�o�ci ze �rodowiskiem materialnym i spo�ecznym. Poddaj�c analizie r�ne aspekty orientacji b�dziemy rozpatrywa� dzia�anie poszczeg�lnych analizator�w, pami�taj�c zawsze o tym, �e to nie narz�dy, receptor czy analizator odczuwaj� wp�yw �rodowiska, ale cz�owiek, kt�rego kora m�zgowa jest najwy�szym regulatorem licznych narz�d�w zmys��w (receptor�w), zar�wno zewn�trznych, jak i wewn�trznych. "Organizm zwierz�cy - pisze I. Paw��w - przedstawia niezmiernie skomplikowany system, sk�adaj�cy si� z niesko�czonego szeregu cz�stek, zar�wno zespolonych ze sob�, jak i tworz�cych jednolit� ca�o�� z otaczaj�c� przyrod�" 1).
Przyroda nieustannie oddzia�uje na poszczeg�lne receptory - sk�adniki tej ca�o�ci. Wysy�aj� one odpowiednie bod�ce do najwy�szego odcinka o�rodkowego uk�adu nerwowego, kt�ry, wed�ug sformu�owania I. Paw�owa, "zawiaduje wszystkimi zjawiskami zachodz�cymi w organizmie". Rezultatem skomplikowanej pracy kory m�zgowej, dokonuj�cej si� na podstawie dostarczanych w ten spos�b wiadomo�ci o otaczaj�cym �wiecie, jest obraz - wyobra�enie otaczaj�cej przestrzeni - powsta�y w naszej �wiadomo�ci. Im bogatsze i bardziej konkretne s� te wyobra�enia, tym �ci�lejsze staj� si� poj�cia przestrzenne cz�owieka, tym dok�adniejsza jego orientacja w przestrzeni. �wiadomie bowiem i dok�adnie mo�e si� orientowa� w przestrzeni tylko ten, kto j� sobie wyobra�a dostatecznie prawid�owo.
Orientacja przestrzenna to praktyczne zastosowanie wyobra�e� przestrzennych. Orientacja ta mo�e i powinna by� kryterium naszych s�d�w o stopniu dok�adno�ci wyobra�e� przestrzennych u niewidomych.
Podstaw� orientacji przestrzennej cz�owieka widz�cego s� spostrze�enia wzrokowe, kt�re dominuj� nad wszystkimi innymi i t�umi� je. Natomiast u niewidomego orientacja przestrzenna
') H. HMBJIOB. IlojiHoe co6p<iHne TpyA<>B; t. 2; s. 452.
powstaje na podstawie innych spostrze�e�, kt�re dostarczaj� mu wiadomo�ci o tym, co go otacza. Mobilizuje on wszystkie rodzaje wra�e�, kt�rymi dysponuje a kt�re dzia�aj�c ��cznie mog� do pewnego stopnia kompensowa� brak wzroku. Uruchamia wi�c i wykorzystuje: resztki wzroku, s�uch, w�ch oraz wra�enia temperatury i wibracji, poza tym wiele innych r�norodnych wra�e�, zespolonych w z�o�one kompleksy tzw. zmys�u dotykowo-ruchowego i stawowo-mi�niowego.
Tak przedstawiaj� si� za�o�enia,, na kt�rych opiera si� nasze studium. Pewne zawarte w nim wnioski r�ni� si� od "prawd", kt�re ju� dawno sta�y si� w tyflopedagogice l) komuna�ami, dlatego te�, zanim przejdziemy do tematu zasadniczego <nale�y wspomnie� o niekt�rych z nich.
Dawna psychologia idealistyczna bada�a funkcje poszczeg�lnych narz�d�w zmys�owych analitycznie, rozpatruj�c je w spos�b izolowany, niezale�nie od ich wzajemnego -powi�zania.
Nie uwzgl�dniono przy tym znaczenia, jakie maj� dla spostrzegania indywidualne cechy organizmu ludzkiego, traktowanego jako ca�o��, chocia� w og�le omawiano ten problem. Korzystaj�c z uzyskanych w ten spos�b wynik�w tworzono zakrojone na szerok� skal� uog�lnienia psychologiczne, kt�re stanowi�y podstaw� odpowiednich dzia��w pracy w zakresie wychowania i nauczania dzieci, w naszym przypadku - niewidomych.
Badano wra�liwo�� zmys��w sk�rnych przy dotyku biernym. W toku tych bada� stwierdzono, �e minimalnym odchyleniem mi�dzy n�kami cyrkla, przy kt�rym na powierzchni palca odczuwa si� dwa dotkni�cia, jest odleg�o�� dw�ch milimetr�w. Wielko�� t�, charakteryzuj�c� wra�liwo�� sk�ry przy dotyku, uznano za.pr�g przestrzenny wra�liwo�ci dotykowej lub - wyra�aj�c to pro�ciej - za pr�g dotykowy. Jednocze�nie wiadomo, �e ustalony w ten spos�b pr�g dotykowy, praktycznie, w akcie dotykania ulega gwa�townym zmianom - obni�a si�. Wiadomo r�wnie�, �e linia przerywana, sk�adaj�ca si� z wypuk�ych punkt�w o �rednicy 0,25 mm i mniejszych z takimi samymi odst�pami, nigdy nie jest spostrzegana dotykiem jako linia ci�g�a, ale zawsze jako punktowana.
') W ksi��ce tej u�ywa si� termin�w tyflopedagogika i tyflopsycho-logia. Odpowiednikami w terminologii polskiej s�: pedagogika niewidomych i psychologia niewidomych (przyp. red.).
Podamy jeszcze jeden przyk�ad, bardzo znamienny dla tyflo-psycholog�w starej szko�y i wsp�czesnej praktyki.'
Przeprowadzaj�c badania nad spostrze�eniami s�uchowymi u niewidomych psychologowie ci wychodzili z og�lnie znanego w fizyce twierdzenia, �e d�wi�k nie posiada element�w przestrzennych.
W swoich eksperymentach, przewa�nie laboratoryjnych, badacze ci polecali lokalizowa� d�wi�k w przestrzeni, �ci�le m�wi�c - okre�li� jego kierunek. Jako �r�d�o d�wi�ku wykorzystywano zwykle przedmioty wydaj�ce tony muzyczne: tr�b�, gwizdek, dzwonek, kamer ton. Na podstawie uzyskanych w ten spos�b wynik�w, charakteryzuj�cych jedn� ze stron funkcji s�uchowej, poczyniono obszerne i daleko id�ce uog�lnienia", ca�kowicie b��dne. Wesz�y one jednak w sk�ad wielu obecnie stosowanych poradnik�w praktycznych.
Tak wi�c "ustalono", �e za pomoc� samego s�uchu nie podobna zlokalizowa� �r�d�a d�wi�ku w przestrzeni, �e mo�na jedynie z pewnym stopniem dok�adno�ci okre�li� jego kierunek. St�d ju� logicznie wynika�o, �e d�wi�k ma bardzo ograniczone znaczenie dla niewidomych, zar�wno przy kszta�ceniu ich orientacji, jak i w procesie kszta�towania si� wyobra�e� przestrzennych w og�le. W ten spos�b ustalono "prawd�" maj�c� wyj�tkowo du�e znaczenie, �e niewidomi okre�laj� odleg�o�� od �r�d�a d�wi�ku wed�ug stopnia jego intensywno�ci, �e os�abienie si�y d�wi�ku jest r�wnoznaczne dla nich z oddalaniem si� przedmiotu wydaj�cego d�wi�k, a nasilenie z jego przybli�aniem si�. Dlatego wyobra�enia niewidomych o przestrzeni dziel�cej ich od �r�d�a d�wi�ku pozbawione jest ca�kowicie tego konkretnego elementu przestrzenno�ci, tak charakterystycznego dla odpowiadaj�cych im wyobra�e� ludzi widz�cych.
Znane nam jest "klasyczne" twierdzenie wsp�czesnego ameryka�skiego tyflopedagoga i psychologa doktora Hayes'a, kt�ry uwa�a, �e za pomoc� samego s�uchu nie jeste�my w stanie odr�ni� odleg�ego huczenia samolotu od bzykania muchy na szybie.-
Oczywi�cie, spotykali�my r�wnie� bardziej spostrzegawczych i wnikliwszych psycholog�w, zwracaj�cych uwag� na jako�ciow� stron� zjawiska. Na przyk�ad rosyjski profesor A. Krogius pisa�: "Do zjawiska rozr�niania wed�ug intensywno�ci binaural-
nych bod�c�w d�wi�kowych do��cza si� rozr�nianie tych bod�c�w wed�ug ich w�a�ciwo�ci; w ten spos�b powstaje dodatkowy i prawdopodobnie najwa�niejszy czynnik lokalizacji" a).
W innym miejscu profesor Krogius pisze: .,Zdolno�� lokalizacji jest u niewidomych bardziej rozwini�ta ani�eli u widz�cych, innymi s�owy: niewidomi spostrzegaj� lepiej ni� widz�cy r�nic� dotycz�c� intensywno�ci i jako�ci d�wi�ku, na podstawie kt�rych odbywa si� lokalizacja" 2).
Jednak�e te uwagi, rzucone mimochodem i nie wyja�niaj�ce istoty zjawiska, nie mog�y zmieni� istniej�cego stanu rzeczy. Stare b��dy tak mocno zakorzeni�y si� w umys�ach tyflopedagog�w. �e nie s� od nich ca�kowicie wolne nawet najnowsze podr�czniki. Mamy tu na my�li poradnik metodyki geografii w szkole dla dzieci niewidomych D. Zoriczewa, kt�ry m�wi�c o orientacji niewidomych na podstawie s�uchu, opiera j� przede wszystkim na zmianach w intensywno�ci d�wi�ku. U tego� autora znajdujemy mi�dzy innymi nast�puj�cy wniosek: "Uczniowie zrozumieli, �e d�wi�k sam w sobie nie mo�e wyznacza� wielko�ci przestrzeni, �e wszystko zale�y od intensywno�ci sygna�u d�wi�kowego i od ��czno�ci, kt�ra powinna by� ustalona mi�dzy spostrze�eniem d�wi�kowym a dotykiem" 3).
W praktyce, zawsze zmierzaj�cej do okre�lonego celu, niewidomy nie obserwuje oderwanych d�wi�k�w. Faktycznie obserwuje on nie d�wi�ki, ale przedmioty lub zjawiska wydaj�ce r�norodne d�wi�ki, kt�re posiadaj� przy tym, niemal bez wyj�tku, charakter z�o�onych szmer�w. Szmery te zawsze w spos�b wyrazisty i charakterystyczny (dla okre�lonego �r�d�a d�wi�ku) zmieniaj� sw�j sk�ad, a w nast�pstwie tego - barw�, czyli tembr; dzieje si� to w �cis�ej zale�no�ci od zmiany po�o�enia w przestrzeni przedmiotu wydaj�cego d�wi�k. Przy tym niewidomy wykorzystuj�c d�wi�k dla cel�w orientacji nie jest jak�� niepoj�t� istot�, posiadaj�c� jedynie zmys� s�uchu. Obserwuje on zjawiska
1) A. Kpornyc. ncHxcviorHH cjieni>ix H ee 3Ha"ieHHe AJifl oSmeft ncHxojiornrf. 1926; s. 23.
. -) Tam�e; s. 26.
3) R. SopHiee. Oco�eHHOcTH ofiyieHHH (yienux aeTeft reorpaifwH. ymieflrn3. 1950; s. 102.
l
oraz dokonuje analizy d�wi�ku w zwi�zku ze swymi uprzednimi do�wiadczeniami.
Wobec tego d�wi�k jako zjawisko fizyczne nie posiada element�w przestrzennych, ale nabywa je w chwili, gdy staje si� bod�cem zewn�trznym, spostrze�onym przez cz�owieka.
D�wi�k w percepcji cz�owieka jest jednocze�nie zwiastunem przestrzeni i niezawodnym jej probierzem. Na podstawie jego wskaz�wek, jak si� p�niej przekonamy, niewidomy mo�e budowa� wystarczaj�co �ci�le i dok�adnie poj�cia o rozci�g�o�ci, kszta�tach i ruchach. Mo�na to zrozumie� jedynie wtedy, gdy rozpatruje si� zjawiska w �wietle teorii Sieczenowa oraz Paw�owa, kt�re, wed�ug s��w samego Paw�owa, "uzyska�y dla bada� fizjologicznych zamiast po�owicznego - niepodzielny organizm zwierz�cy. W tym w�a�nie tkwi - m�wi Paw��w - ca�kowita i bezsporna zas�uga nas, Rosjan, w nauce �wiatowej, w og�lnym dorobku my�li ludzkiej" l).
Ka�dy nauczyciel czy wychowawca rozpoczynaj�cy kszta�cenie niewidomego w orientacji przestrzennej powinien dok�adnie zda� sobie spraw� i pami�ta� o tym, �e ma przed sob� cz�owieka, kt�ry nie tylko w pewnym okresie s�ucha, w innym dotyka, w jeszcze innym wyczuwa zmiany temperatury, ale �e cz�owiek ten zdolny jest do czego� bez por�wnania wi�kszego.
W procesie orientacji cz�owiek nie poprzestaje jedynie na cho�by najbardziej skomplikowanym akcie r�norodnej i jednoczesnej recepcji. Taka orientacja w�a�ciwa jest zwierz�tom, kt�rych mo�liwo�ci, wed�ug okre�lenia Sieczenowa, zamykaj� si� w obr�bie my�lenia ,,zmys�owo-autematycznego". Cz�owiek dysponuje drugim uk�adem sygnalizacyjnym, opanowa� r�wnie� pot�ny �rodek w zakresie orientacji przestrzennej - my�lenie przestrzenne. Daje to szerokie mo�liwo�ci wykorzystania dotychczasowych do�wiadcze�, odtworzenia w wyobra�ni spostrze�e� zmys�owych z przesz�o�ci, skonfrontowania ich ze wsp�czesno�ci� oraz sprawdzenia adekwatno�ci wyobra�e� na podstawie licznych, najs�abszych nawet i niekompletnych sygna��w dochodz�cych z zewn�trz - albo opis�w s�ownych.
Nauczyciel powinien dok�adnie u�wiadomi� sobie i pami�ta�
') H. I;iB.'K)B. riojiHoe co6paHHe coMHHeHHfi; t. 1; s. 27.
�
10
o tym, �e jego niewidomy ucze� spostrzega otaczaj�c� przestrze� uraz wszystkie zjawiska, jakie w niej zachodz�, poprzez ca�or-kszta�t narz�d�w zmys��w, kt�rymi dysponuje, zar�wno zewn�trznych, jak i wewn�trznych; �e d��y on przy tym do zinterpretowania i oceny wszelkich sygna��w docieraj�cych do niego ze �wiata zewn�trznego. Nauczyciel powinien stara� si� o to, aby jego ucze� u�wiadomi� sobie istotn� tre�� jak najwi�kszej ilo�ci spostrze�e� (to w�a�nie b�dzie g��wnym celem kszta�cenia orientacji) oraz �eby interpretacja tych spostrze�e�, ich ocena by�a jak najbardziej prawid�owa i �cis�a. Jedynie na podstawie uzyskanych t� drog� i w�a�ciwie wyja�nianych wiadomo�ci o otaczaj�cej przestrzeni mo�e powsta� w �wiadomo�ci niewidomego jej obraz, w�a�ciwe o niej poj�cie.
Z tego, co powiedzieli�my, wida� jasno, �e post�py w zakresie orientacji przestrzennej niewidomych zale�� przede wszystkim od dok�adno�ci ich wyobra�e� przestrzennych. Jest to zasadniczy problem tyflopsychologii. Niestety, z ubolewaniem nale�y stwierdzi�, �e do dnia dzisiejszego nie jest on ostatecznie rozstrzygni�ty. Istota wyobra�e� przestrzennych jest r�nie rozumiana przez tyflopsycholog�w. Jest to widoczne nawet wtedy, gdy wypowiedzi na ten temat s� ze sob� zgodne.
Powy�sza okoliczno�� zmusza nas, aby, nie wdaj�c si� w rozwa�ania dotycz�ce poszczeg�lnych teorii, nakre�li� w og�lnych zarysach stan tego problemu. Od w�a�ciwego bowiem rozstrzygni�cia tego zagadnienia uzale�niona jest sprawa zorganizowania pracy w zakresie kszta�cenia niewidomych w orientacji przestrzennej oraz wyniki tej pracy.
Przez d�ugi okres panowa�o w psychologii prze�wiadczenie, �e tylko oko mo�e spostrzega� przestrze�. Na tej podstawie uwa�ano, �e niewidomy nie posiada absolutnie �adnych wyobra�e� przestrzennych.
Potem stwierdzono, �e nie tylko oko, ale r�wnie� i r�ka jest zdolna do spostrzegania przestrzeni. Jednak�e rozwa�aj�c ten problem z pozycji subiektywno-idealistycznych uwa�ano, �e je�eli nawet niewidomi posiadaj� poj�cia przestrzenne, to mi�dzy ich wyobra�eniami, a odpowiadaj�cymi im wyobra�eniami widz�cych istnieje tak g��boka i zasadnicza r�nica, �e nigdy nie b�d� mogli zrozumie� si� wzajemnie.
11
Na szcz�cie okres ten min��. Obecnie zdecydowana wi�kszo�� zgodna jest co do tego, �e w kwestii wyobra�e� przestrzennych istnieje mi�dzy niewidomymi a widz�cymi ca�kowite zrozumienie.
Profesor A. Krogius pisze: "Widz�cy nie jest w stanie bezpo�rednio prze�y� i konkretnie odtworzy� tych wyobra�e� przestrzennych, kt�re s� udzia�em niewidomego. Mo�e je tylko zrozumie� przez sztuczne odtworzenie drog� analizy i syntezy psychologicznej" l).
Prof. Krogius jest przy tym zdania, �e podstaw� do takiego uj�cia kwestii jest obecno�� w spostrze�eniach wzrokowych i dotykowych jednorodnych (ilo�ciowych) element�w formalnych. Jako�ciowo za� spostrze�enia przestrzenne niewidomych i widz�cych, a wobec tego tak�e ich wyobra�enia przestrzenne, s� zupe�nie odmienne.
Prof. Krogius w cytowanej pracy ujawnia pewn� nies�ychanie wa�n� rozbie�no�� w pogl�dach psycholog�w na specjalne cechy wyobra�e� przestrzennych u niewidomych.
Wed�ug niemieckich tyflopedagog�w najwszechstronniej i najbardziej konsekwentnie jest opracowana teoria prof. Steinberga, kt�ry stoi na kra�cowo reakcyjnych pozycjach. Wed�ug niego "symultanicznie" (jednocze�nie) mo�na sobie wyobrazi� tylko to, co zosta�o "symultanicznie" spostrze�one. St�d jednoczesnemu, ca�o�ciowemu wyobra�eniu niewidomego dost�pna jest tylko przestrze� spostrze�ona jednocze�nie, tj. taka, kt�r� mo�na obj�� powierzchni� obu r�k, powierzchni� d�oni i palc�w, tzw. "w�ska przestrze� dotykowa". Je�li natomiast przedmiot wykracza poza ramy takiej "w�skiej przestrzeni"; w�wczas badanie odbywa si� kolejno, cz�ciami i wyobra�enia powstaj� r�wnie� kolejno, cz�ciowo. Niewidomy, dostrzegaj�c w nich cz�ci pewnej ca�o�ci, nie w��cza ich w "symultaniczny obraz og�lnej przestrzeni". Stein-berg za kres najwi�kszych mo�liwo�ci niewidomego uwa�a to. �e jednocze�nie mo�e on wyobrazi� sobie nawet bardzo du�y co do rozmiar�w przedmiot, jednak�e niezbyt skomplikowany. Przedmiot nie mo�e przy tym przekroczy� granicy tzw. "szerokiej
') A. Kporwyc. rh-nxojiorHH c.neni>ix n ee 3Ha<ieHHe A/fH o�mei� ncnxojiornn. 1926; s. 89. '
12
przestrzeni dotykowej" i powinien by� zupe�nie podobny do przedmiotu mieszcz�cego si� w "w�skiej przestrzeni dotykowej".
Terminem "szeroka przestrze� dotykowa" okre�lamy przejrze�, kt�ra jest dost�pna uchwytowi obu ramion przy nierucho-'mym tu�owiu.
Natomiast przestrzeni, kt�ra wykracza poza granice szer-�./ego dotyku, w og�le nie mo�na dotykowo wyczu� i dlatego przestaje ona by� obiektem poznania pogl�dowego.
Prof. Krogius nie zgadza si� z podstawow� tez� Steinberga d "symultaniczno�ci" spostrze�e� i uwa�a, �e r�nice mi�dzy niewidomymi a widz�cymi, "kt�re tak precyzyjnie ustali� Steinberg", maj� jedynie znaczenie wzgl�dne. Przypuszcza, �e mo�emy jednocze�nie wyobrazi� sobie pewien okres czasu i szereg nast�puj�cych po nim moment�w oraz szereg wykonanych ruch�w. Jednak�e jest zdania, �e "takie symultaniczne wyobra�enie nie mo�e by� uwa�ane za rzeczywiste odtworzenie zmys�owych spostrze�e�. Jest ono raczej znanym rodzajem wiedzy niepogl�dowej, jednak zupe�nie okre�lonej i symultanicznej. Sk�onni jeste�my przypu�ci�, �e nie tylko w�ska i szeroka przestrze� dotykowa, ale przestrze� w og�le staje si� dla niewidomego przedmiotem takiej symultanicznej, niepogl�dowej wiedzy" J).
"Do zasobu tej wiedzy, nie sprawdzonej naocznie - m�wi prof. Krogius - w��czaj� si�, w wi�kszym lub mniejszym stopniu, elementy wra�e� zmys�owych; maj� one jednak przypadkowy i uzupe�niaj�cy charakter". I dalej: "W�a�nie ta niepogl�dowa wiedza posiada,decyduj�ce znaczenie dla zrozumienia przez niewidomych stosunk�w przestrzennych" 2).
Owa symultaniczna wiedza o przestrzeni i poznanie jej stanowi zwykle og�lne t�o dla spostrze�e� dotycz�cych poszczeg�lnych form przestrzennych.
Przytoczone tu s�dy prof. Krogiusa o wyobra�eniach przestrzennych niewidomych s� bez w�tpienia b��dne. Po pierwsze dlatego, �e prof. Krogius w danym przypadku rozpatruje niewidomego jako istot� pos�uguj�c� si� wy��cznie dotykiem, ignoruje
') A. Kpornyc. IlcnxojiorMH cjienbix H ee 3Ha>ieHHe 1926; s. 97.
*) Tam�e.
ncHxojiorHH.
13
za� inne spostrze�enia, kt�re sk�adaj� si� na materia� wyobra�eniowy o danej przestrzeni albo sprzyjaj� tworzeniu si� wyobra�e�. Po drugie, pogl�dy te s� b��dne dlatego, �e prof. Krogius lekcewa�y r�wnie� poprzednie do�wiadczenie niewidomego, na podstawie kt�rego tworz� si� wyobra�enia wywo�ane dowolnym bod�cem, mi�dzy innymi bod�cem s�ownym.
Po trzecie, pogl�dy te s� nies�uszne ze wzgl�du na to, �e prof. Krogius pojmuje wyobra�enie w spos�b prymitywny, niby jakie� zwierciadlane odbicie tego, co zosta�o bezpo�rednio spostrze�one, zapominaj�c, �e wyobra�nia jest zdolna do odtworzenia nie tylko obraz�w przesz�o�ci, ale r�wnie� tych obraz�w, kt�re nie by�y dane w spostrze�eniu.
W ten spos�b w �wiadomo�ci konstruktora powstaje wyobra�enie o maszynie, jakiej w rzeczywisto�ci jeszcze nie by�o, albo w �wiadomo�ci artysty - obraz, kt�rego w og�le nie obserwowa�, nie bada�, a nawet nie m�g� go ogl�da�. Podobnie niewidomy, na podstawie uprzedniego do�wiadczenia, mo�e wyobrazi� sobie przestrze�, kt�rej bezpo�rednio nie zbada�, pos�uguj�c si� np. tylko opisem. Przy zachowaniu okre�lonych warunk�w wyobra�enie takie mo�e by� zupe�nie konkretne i adekwatne w stosunku do realnej przestrzeni.
Wreszcie przytoczone wy�ej s�dy prof. Krogiusa s� b��dne dlatego, �e m�wi�c o poznaniu ignoruje logiczne my�lenie oraz jego rol� w procesie poznania.
Poj�cie "niepogl�dowej wiedzy", zdecydowanie oderwane, pozbawione podstaw zmys�owych, przeciwstawia Krogius wyobra�eniu i wra�eniom zmys�owym, kt�re, wed�ug jego s��w, "maj� charakter przypadkowy i pomocniczy". Nie wyobra�enie, lecz zrozumienie, i nie obraz, lecz idea.
Nie mo�emy jednak logicznego my�lenia przeciwstawi� zmys�owemu spostrzeganiu; powinni�my rozpatrywa� je jako jednolity proces poznawczy, kt�rego prawdziwo�� potwierdza praktyka. Tego w�a�nie uczy� Lenin: "Od �ywego ogl�du - do my�lenia abstrakcyjnego - i od niego do praktyki - taka jest dialektyczna droga poznania prawdy, poznania realno�ci obiektywnej" x).
*) W. Lenin Zeszyty filozoficzne. "Ksi��ka i Wiedza". Warszawa 1956; s. 145.
14
m
' ^
Nic dziwnego, �e na podstawie swojej teorii prof. Krogius ujmuje orientacj� niewidomych w przestrzeni jako proces nadmiernie d�ugotrwa�y i skomplikowany.
"Warto sobie wyobrazi�, ile olbrzymiego wysi�ku musi niewidomy w�o�y� w to, aby zorientowa� si� w jakimkolwiek pomieszczeniu. Wzgl�dne po�o�enie dw�ch przedmiot�w okre�la si� przede wszystkim na podstawie ustalenia najbli�szej odleg�o�ci miedzy nimi. Trzeba wymierzy� t� odleg�o�� krokami, nie wolno przy tym zboczy� z raz obranego w�a�ciwego kierunku. Poza tym jakie� trudne okre�lenia nale�y sformu�owa�, aby na podstawie ustosunkowania si� do dw�ch przedmiot�w wyznaczy� po�o�enie Irzeciego. Trzeba zapami�ta� dok�adnie odleg�o�� przedmiotu trzeciego od pierwszego i drugiego albo od jakiegokolwiek punktu po�redniego na linii najkr�tszej odleg�o�ci. Trzeba zapami�ta� kierunek linii ��cz�cej np. pierwszy przedmiot z trzecim, w stosunku do linii ��cz�cej pierwszy przedmiot z drugim. �eby pozna� rozlokowanie wszystkich przedmiot�w w pokoju, nale�y t� lini� poprowadzi� we wszystkich kierunkach. Trzeba przy tym zapami�ta� zasadniczy kierunek, stosunek i odleg�o�ci innych kierunk�w od niego. W przypadku gdy zaistnieje na drodze nieoczekiwana przeszkoda - uwaga niewidomego - oczywi�cie, skierowuje^ si� przede wszystkim na ni�. Nale�y przy tym koniecznie uwzgl�dni� rozmiary i kierunek ruch�w ju� wykonanych" l).
Nikt. oczywi�cie, nie b�dzie zaprzecza� temu, �e przed niewidomym w procesie orientacji pi�trz� si� trudno�ci. Wynikaj� one jednak wcale nie dlatego, �e nie jest on zdolny do wyobra�enia sobie danej przestrzeni, �e powinien zapami�ta� kierunek i rozmiary wykonanych ruch�w, jak to stara si� wykaza� Krogius w przytoczonym urywku, tylko st�d, �e niewidomy albo nie rozporz�dza takimi �rodkami, kt�re pozwoli�yby mu opanowa� przestrze�, albo - i w tym tkwi sedno sprawy - nie opanowa� umiej�tno�ci i nawyk�w orientacji przestrzennej, kt�re powinny by�y mu wpoi� dom rodzinny i szko�a.
Koncepcj� prof. Krogiusa o wyobra�eniach przestrzennych niewidomych, a tym bardziej koncepcj� Steinberga powinni�my uwa�a� za miniony etap w tyflopsychologii. Jednak pogl�dy wy-
>) A. Krogius, op. cii; s. 100.
l.�
mienionych autor�w, aczkolwiek nie odpowiadaj� naszemu �wiatopogl�dowi, znalaz�y pewne odbicie r�wnie� we wsp�czesnej literaturze z zakresu tyflopedagogiki. Mam na my�li ksi��k� D. Zoriczewa, na kt�r� ju� powo�ywa�em si�. Wspominaj�c o modelach geomorfologicznych, kt�re s�u�� do rozwoju wyobra�ni przestrzennej niewidomych, Zoriczew pisze: "Przede wszystkim model rozmiarami swymi powinien odpowiada� prawu (podkre�lenie moje - W. S.) symultaniczno�ci spostrze�e� dotykowych, tzn. wielko�� jego nie powinna wykracza� poza dotykowe granice d�oni. Daje to mo�no�� jednoczesnego spostrzegania dotykiem modelu - jako ca�o�ci" 1). .
T� sam� my�l rozwija autor i w innych miejscach swego poradnika. W rezultacie w najnowszym podr�czniku radzieckim podci�ga si� do rangi prawa twierdzenie dawno obalone przez teori� materialistyczn� oraz codzienn� praktyk� niewidomych.
Inny z pedagog�w radzieckich, prof. B. Kowalenko, w podr�czniku swoim pt. Zasady metodyk przedmiotowych w pracy z dzie�mi niewidomymi pisze: ,,W wyobra�eniach przestrzennych niewidomych wa�n� rol� odgrywa zmys� mi�ni�wo-musku-larny (prawdopodobnie mowa o zmy�le mi�niowo-ruchowym - przyp. W. S.). Oparte na tej podstawie somografowanie jest zgodne co do swego charakteru z wyobra�eniami niewidomych. Cia�o, a szczeg�lnie r�ka, jest dla niewidomego najbardziej konkretn� przestrzeni�. Dlatego te� odtwarzanie przez somografowanie, wykorzystuj�ce zmys� mi�niowo-muskularny, chocia� znacznie uproszczone, jest w wystarczaj�cym stopniu konkretne" 2). "Odtwarzanie kszta�t�w przez somografowanie - wed�ug s��w Kowa-lenki - jest to takie odtwarzanie, przy kt�rym uczniowie pos�uguj� si� w�asnym cia�em jako tworzywem" 3).
W cytowanej wypowiedzi prof. Kowalenki wa�ne s� dla nas dwa twierdzenia: po pierwsze, zmys� mi�niowo-ruchowy "odgrywa wa�n� rol�" w�a�nie w wyobra�eniach przestrzennych niewidomych, a nie przy ich powstawaniu. I takie uj�cie kwestii jest s�uszne.
J) R. 3opnneB. Ooo6eHHOCTH o�yMBHHH cjienbix AeTeii reorp;i(pHH. 1950; s. 34.
2) B. KoBajie.HK.o. OcHOBbT npeAMeTHbK MemnnK. yra�urHS. 1936; s. 78.
3) Tam�e; s. 75.
Oparte na tej zasadzie somografowanie "ma zgodne w�a�ci-
'O�ci z wyobra�eniem samych niewidomych" (podkre�lenie moje
W. S.). Tak wi�c, wed�ug prof. Kowalenki, wyobra�enia prze-
'1'Senne niewidomych odzwierciedlaj� nie obiektywny �wiat, ale
>i se�ycia subiektywne, stan narz�d�w zmys��w, w tym przypadku
zmys�u mi�niowo-ruchowego.
Po drugie, prof. Kowalenko podkre�la dwukrotnie, �e pos�u-iwanie si� zmys�em mi�niowo-ruchowym przy zdobywaniu yobra�e� przestrzennych jest w�a�ciwe tylko niewidomym i przeciwstawia je odpowiadaj�cym im wyobra�eniom przestrzennym widz�cych.
Rzeczywi�cie, obraz przestrzenny, i niewidomego, i widz�cego, regu�y jest wolny od element�w mi�niowo-ruchowych. Nato-niiast spostrze�enia mi�niowo-ruchowe odgrywaj� istotn�, a na-\vct decyduj�c� rol� w kszta�towaniu si� wyobra�e� przestrzennych, zar�wno u niewidomego, jak i widz�cego.
Bogate do�wiadczenie niewidomych wskazuje, �e przy badaniu du�ego, skomplikowanego przedmiotu za pomoc� dotyku, niewidomy w og�le nie wyobra�a sobie poszczeg�lnych cz�ci tego przedmiotu jako ,,oddzielnych element�w, kt�rych nie w��cza do symultanicznego obrazu og�lnej przestrzeni" - jak przypuszcza Steinberg i jego kontynuatorzy - ale ju� w samym procesie obserwacji w �wiadomo�ci niewidomego powstaje i utrwala si� ca�o�ciowy obraz tego, co spostrzega cz�ciami, jak wskazuje ,1. Sieczenow, podkre�laj�c przy tym znaczenie pami�ci.
Do�wiadczenie niewidomych przekonuje nas o tym, �e ten ca�o�ciowy obraz jest wolny od jakichkolwiek towarzysz�cych mu wyobra�e� odzwierciedlaj�cych stan narz�du zmys�owego, spostrze�e� mi�niowo-ruchowych, stawowo-mi�niowych i innych. Oczywi�cie, niewidomy mo�e odtworzy� te spostrze�enia, mo�e je wywo�a� w �wiadomo�ci, podobnie jak widz�cy mo�e wywo�a� w swojej �wiadomo�ci spostrze�enia mi�niowo-ruchowe, przedstawiaj�ce prac� mi�ni oka przy obserwacji wzrokowej.
Sam jednak obraz wzrokowy wolny jest od tego rodzaju spostrze�e�.
Do�wiadczenia niewidomycj; no�� nauki Sieczenowa
mi�niowo-ruchowy w ks
2 - Orientacja nirwidumyrh \v j�r:
potwierdzi�y s�usz-odgrywa zmys� przestrzennych
17
u ka�dego cz�owieka, bez wzgl�du na to, czy jest to niewidomy! czy te� widz�cy. Sieczenow po�wi�ci� temu zagadnieniu wiele miejsca w swojej pracy pt. Zarys fizjologii.
Analizuj�c problem spostrzegania przestrzeni okiem i r�k� Sieczenow podkre�la, �e nie ma zasadniczej r�nicy w przebiegu tego procesu w jednym i drugim przypadku. Bez uczestnictwa wra�e� mi�niowo-ruchowych, wywo�anych ruchami oczu i g�owy w chwili ogl�dania, spostrze�enie przestrzeni by�oby niemo�liwe. Bez ruch�w mi�ni ocznych i g�owy odbicie przedmiot�w na, siatk�wce by�oby p�askie. Zmys� mi�niowo-ruchowy warunkuje* spostrze�enia przestrzenne dokonywane za pomoc� wzroku.
J. Sieczenow przyr�wnuje ruchliw� we wszystkich kierunkach* r�k�, wraz z dotykow� powierzchni� jej d�oni, do r�wnie ruchli-J wego oka o wra�liwej na �wiat�o siatk�wce. Wed�ug jego s��w, mi�nie r�ki przy dotyku przestrzennym odgrywaj� tak� sam� rol�, jak mi�nie ga�ki ocznej skierowuj�ce osi wzrokowe.
"Czy b�dzie mowa o zarysach i wielko�ci, czy te� o odleg�o�ci i odpowiednim rozmieszczeniu przedmiot�w, ruchowe reakcje oka przy patrzeniu i r�k przy palpacji maj� zupe�nie jednakowy sens" - m�wi J. Sieczenow l), wskazuj�c w ten spos�b jasno na jednolit� zasad� spostrze�e� przestrzennych u niewidomych i widz�cych.
Bogate do�wiadczenia w zakresie organizacji pracy dla ociemnia�ych w ZSRR, w tej liczbie r�wnie� niewidomych od urodzenia oraz tych, kt�rzy stracili wzrok we wczesnym dzieci�stwie, do�wiadczenia przodownik�w zak�ad�w przemys�owych, racjonalizator�w i wynalazc�w daj� obfity i r�norodny materia�, potwierdzaj�cy pe�nowarto�ciowo�� wyobra�e� przestrzennych niewidomych, oczywi�cie w�wczas, gdy rodzina i szko�a zapewni�y im normalne warunki rozwoju.
Nie b�dziemy tu g��biej analizowa� tego materia�u, ograniczymy si� jedynie do podania kilku uwag ludzi, kt�rzy po�wi�cili wiele trudu i czasu na opracowanie problem�w nauczania i organizacji pracy niewidomych.
W ksi��ce po�wi�conej orientacji przestrzennej niewidomych M. Ziemcowa pisze: "Trudno powiedzie�, w jaki spos�b tworz� si�
') H. Ce'ienoB. <J>n:jH<>.i<)rn'iecKne o>iepKH. 1923; cz. 2; s. 269. 18
n U1 widomego obrazy przestrzenne i wyobra�enia, ale jest zu-plnio zrozumia�e, �e niezale�nie od tego, jakim narz�dem zmy-luwym spostrzega si� przedmioty w przestrzeni - spostrze�enia s� zawsze w mniejszym lub wi�kszym stopniu ca�o�ciowe i sy-lultaniczne". A dalej: "Zar�wno wzrokowe, jak dotykowo-ruchowe jpostrze�enia przestrzenne posiadaj� wsp�lne cechy charakterystyczne, a mianowicie: ca�o�ciowe spostrzeganie przedmiotu, iifidanie mu kszta�tu, wzajemny zwi�zek mi�dzy cz�ciami a ca-In-ici�".
Autorka wyja�nia to za pomoc� poznawczej czynno�ci p�kul m�zgowych i pisze: "Procesy percepcji s� rozliczne, ale wyobra-
� 'iiia i poj�cia o stosunkach przestrzennych s� jednakowe u nie-
�. idomych i widz�cych" 1).
A oto, w jaki spos�b charakteryzuje G. Roganow procesy opanowywania przez niewidomych czynno�ci przy wiertarce. ,,W znacznym stopniu rozwini�te my�lenie przestrzenne pozwala niewidomym zbada� skomplikowane warsztaty mechaniczne oraz grozumie� prac� sk�adowych cz�ci ich mechanizmu. Jest to niezb�dny warunek poprawnego i zapewniaj�cego bezpiecze�stwo kierowania maszyn� przy wykonywaniu zada� produkcyjnych. My�lenie przestrzenne rozwi�zuje zagadnienie orientowania si� niewidomych w otaczaj�cych ich urz�dzeniach produkcyjnych, przy warsztacie pracy i w oddziale fabrycznym. Ono pozwala im przechodzi� od jednego stanowiska pracy do drugiego, pokrewnego <�<) do typu, oraz szybko je opanowa�" 2).
Ktokolwiek obserwowa� niewidomych w ich codziennym /yciu i czynno�ciach, wie o tym, �e umiej�tno�� orientowania si� nie u ka�dego z nich jest rozwini�ta w r�wnym stopniu. Jedni poru-
szaj� si� swobodnie i bez wysi�ku, rzadko zwracaj� si� o pomoc do innych, w towarzystwie zachowuj� si� w spos�b naturalny nie r�ni�c si� niczym, ani swym wygl�dem zewn�trznym, ani zachowaniem si�, od otaczaj�cych ich ludzi widz�cych. Inni, na odwr�t, odcinaj� si� w spos�b jaskrawy od swego otoczenia, co
') M. 3eMii,(>B;]. O npocTpaHcTBeHHeft opHeirnipoBKe cjienux. "Boccra-rpyaocnocofiHocTH H npHcnoco&ieHHe K Tpyay HHB:i,THaoBOTeiiecTBeHHoii UH3THH. 1946; s. 57-58.
2) T. FloraHOB. MerrojiHKa o6y<?eHHH (vienbix p M flor� na MeT;wuiope>KyiiiMX > raHKax; UH3THH; 1941; s. 52.
19
�atwo dostrzec od pierwszego wejrzenia. Postawa ich jest nienaturalna, u niekt�rych mo�na zaobserwowa� bezmy�lne stereotypowe ruchy. Jedni orientuj� si� doskonale na ulicy, w ruchliwych punktach miasta, chocia� zachowali pewne w�a�ciwo�ci postawy i ruchy nietypowe dla widz�cego, inni natomiast chodz� wolno, ujawniaj�c charakterystyczne skr�powanie we wszystkich ruchach, zupe�n� bezradno�� i ca�kowit� zale�no�� od otoczenia.
Wszystkie te objawy maj� r�ne przyczyny natury biologicznej i spo�ecznej.
Z tego, co powiedzieli�my, nale�y wyci�gn�� nast�puj�ce wnioski. Po pierwsze, wszelkie, niekiedy daleko id�ce uog�lnienia, kt�re sk�onni s� wypowiada� widz�cy na temat niewidomych, s�, zupe�nie niew�a�ciwe.
Po drugie, ten, kto pracuje z niewidomymi, a przede wszystkim! ten, kto ich wychowuje i organizuje im prac�, powinien bardzo' uwa�nie zbada� indywidualne mo�liwo�ci ka�dego z niewidomych, z kt�rym obcuje, wyja�ni� przyczyny hamuj�ce ich orientacj� i albo obmy�li� �rodki usuwaj�ce te przyczyny, albo, je�li nie mo�na ich usun��, u�atwi� warunki orientacji. :
Po trzecie, normalnie rozwini�ci niewidomi opanowuj� w wysokim stopniu umiej�tno�� orientowania si�; nale�y wi�c d��y� do tego, aby w�r�d nich by�o jak najwi�cej takich, kt�rzy zdobyli. t� orientacj�, �eby wszyscy niewidomi byli w�a�nie tacy, z. wy-� j�tkiem tych, kt�rym staj� na przeszkodzie nieodwracalne zaburzenia stanu zdrowia. W tym kierunku powinny zmierza� wysi�ki wychowawc�w, nauczycieli, lekarzy, pracownik�w Wszechrosyj- j skiej Organizacji Niewidomych i w og�le wszystkich tych, kt�rzy j pozostaj� w bliskich stosunkach z niewidomymi w rodzinie,] w szkole, w spo�ecze�stwie i maj� mo�no�� pewnego wp�ywu na �� ich sytuacj�.
Pracuj�c wydatnie w tej dziedzinie nie powinni�my nigdy za-' pomin��, �e w zakresie orientacji przestrzennej, w szerszym znaczeniu tego poj�cia, przy wysokim stopniu rozwoju uzdolnie� i umiej�tno�ci niewidomego, mo�liwo�ci jego b�d� zawsze ograniczone, a cz�sto niewsp�mierne do mo�liwo�ci widz�cego. Przy orientacji przestrzennej trzeba oceni� wielko�� przestrzeni, -wiel- i ko�� pojedynczych przedmiot�w, poszczeg�lne cz�ci tych przedmiot�w, ich kszta�t, kolor, pozycj� i rozmieszczenie w przestrzeni
oraz odleg�o�� mi�dzy nimi. Cz�owiek, kt�ry widzi, dokonuje tego wy��cznie za pomoc� wzroku.
Jakkolwiek skomplikowane by�oby �rodowisko, w kt�rym i rzeba si� koniecznie zorientowa� og�lnie (nie mamy tu na my�li badania sytuacji), widz�cy czyni to bez �adnego trudu, od pierwszego wejrzenia. Zachowanie si� jego przy tym reguluje si� w zasadzie automatycznie, bez wyra�nego udzia�u �wiadomo�ci. Na przyk�ad na drodze znalaz�a si� nieskomplikowana przeszkoda: ka�u�a lub wyboje na chodniku. Cz�owiek widz�cy obchodzi prze-/.kod� albo przekracza j�, nie zwracaj�c na ni� uwagi, nie my�l�c niej, i najcz�ciej zapomina o przeszkodzie, skoro tylko j� minie.
Widz�cy jad�c autobusem, np. po pracy, nie potrzebuje co chwila zwraca� uwagi na to, dok�d jedzie. Poch�oni�ty jest my-�lami i w og�le nie dostrzega tego, co go otacza. W pewnej chwili 'ockn�� si� i - rzuciwszy przelotne spojrzenie w okno pojazdu - natychmiast okre�la, w jakim miejscu si� znajduje, oczywi�cie, ic�li teren, przez kt�ry przeje�d�a, jest mu znany. Autobus zatrzymuje si� w oznaczonym miejscu na trasie. Widz�cy wysiada niego i nie my�l�c o tym, co robi, idzie w kierunku bramy na prawo lub na lewo od przystanku.
Zupe�nie inaczej zachowuje si� niewidomy.
Nieoczekiwane pojawienie si� przeszkody na drodze grozi mu powa�nymi konsekwencjami. Dlatego te� nie mo�e jej omin�� mc zwr�ciwszy na ni� uwagi, tak jak to czyni widz�cy. Prze-i iwnie, musi zmobilizowa� swoj� uwag� i pami��, aby okre�li� miejsce, w kt�rym znajduje si� przeszkoda. Zbli�aj�c si� ku niej ostro�nie musi przeprowadzi� w�a�ciwe badania w ma�ym zakre-hic, aby przekona� si� o obecno�ci przeszkody, znale�� najdogodniejszy punkt do jej pokonania i obej�� j�, kontroluj�c przy tym l>r/ustannie z ca�� �wiadomo�ci� swoje czynno�ci.
Nawi�zuj�c do przyk�adu jazdy autobusem, analogicznie do wy�ej opisanego przypadku, nale�y podkre�li�, �e niewidomy pan/er chc�c wiedzie�, przez jakie miejscowo�ci przeje�d�a, musi wielkim nat�eniem pami�ci, uwagi i wyobra�ni, bez przerwy, liiwlczas ca�ej drogi, od chwili wyruszenia a� do w�a�ciwego przy-lanku, �ledzi� bieg pojazdu, jego skr�ty, przystanki na skrzy�owaniach ulic itp. Konieczna jest przy tym absolutna znajomo��
21
marszruty. Niezale�nie jednak od znajomo�ci trasy i ci�g�ej jej kontroli niewidomy nie ma �adnej pewno�ci co do tego, czy nie pope�ni� omy�ek w swoich obliczeniach. Wystarczy bowiem, �e kierowca nieznacznie tylko zmieni� tras� albo niewidomy pasa�er pomin�� jaki� jeden szczeg�, aby wszystkie jego obserwacje obr�ci�y si� wniwecz, o ile w dalszej drodze nie ma jakiego� szczeg�lnie wyr�niaj�cego si� znaku, np. przejazdu przez most albo przez tory kolejowe, dok�adnie zaznaczonego wzniesienia lub pochy�o�ci. Oto koniec trasy. Niewidomy straciwszy w drodze orientacj� nie wie, z kt�rej strony podjecha� do znanego mu dobrze budynku: z boku czy od frontu, oraz w jakim kierunku znajduj� si� drzwi, przez kt�re nale�y wej��. Powinien zatrzyma� si� na pewien czas. stan�� i s�ucha�. Jedynie na podstawie znanych sobie d�wi�kowych sygna��w orientacyjnych mo�e oceni� sytuacj�, w kt�rej si� znajduje, i wyznaczy� kierunek, w kt�rym powinien i��. Sygna�em orientacyjnym w danym przypadku mo�e by� d�wi�k wydawany przez drzwi przy otwieraniu i zamykaniu, kt�ry zawsze posiada indywidualne cechy charakterystyczne, w�a�ciwe poszczeg�lnym drzwiom, mimo �e s� one tak bardzo podobne jedne do drugich. Por�wnuj�c metody orientacji przestrzennej stosowane przez widz�cych i niewidomych �atwo ustali�, �e w orientacji widz�cych decyduj�c� rol� odgrywa wzrok, a pozosta�e narz�dy zmys��w nie mog� si� z nim por�wna�. Wprawdzie zdarzaj� si� takie sytuacje, w kt�rych tak�e widz�cy zmuszeni s� orientowa� si� na podstawie d�wi�k�w, nale�� one jednak do wyj�tk�w i spotykamy je wtedy, gdy widz�cy nie jest w stanie zorientowa� si� za pomoc� wzroku. Na przyk�ad w czasie g�stej mg�y sternik wprowadza sw�j statek do przystani, orientuj�c si� wed�ug d�wi�k�w syreny lub dzwonu. Cz�owiek id�c przez g�sty las niekiedy tak�e orientuje si� za pomoc� dochodz�cych do jego uszu d�wi�k�w. Najcz�ciej jednak d�wi�k tylko pomaga orientowa� si� widz�cym, dzia�aj�c jako sygna� pobudzaj�cy ich uwag�. Widz�cy obrzuca wejrzeniem otaczaj�c� go przestrze�, natychmiast ocenia sytuacj�, a skomplikowane procesy reguluj�ce jego ruchy dokonuj� si� w nim automatycznie, bez wyra�nego uczestnictwa �wiadomo�ci. Zupe�nie inaczej przebiega proces orientacji przestrzennej u niewidomego. Decyduj�ca jest w tym przypadku rola s�uchu. Sygna�y d�wi�kowe staj� si� kieruj�cymi, podczas gdy wszystkie inne, oddzia�uj�c na w�ch,
22
dotyk (w szerszym tego s�owa znaczeniu) oraz zmys� temperatury, odgrywaj� rol� podrz�dn�, pomocnicz� - dop�ki trwa orientacja w du�ej przestrzeni.
Jednocze�nie owe drugorz�dne sygna�y orientacyjne, bez w/gl�du na ich pomocniczy charakter, nie trac� swojej donios�o�ci, a czasami staj� si� nieod��czn� cz�ci� sk�adow� sygna�u <1/wiekowego.
W orientacji niewidomych b�yskawiczno�� reakcji i automatyzacja odsuwaj� si� na dalszy plan. Miejsce ich zajmuj� obserwa-< je, niekiedy do�� d�ugie, por�wnania i wnioski. Marszruta, kt�ra widz�cemu nie sprawia najmniejszych trudno�ci, od niewidomego wymaga zmobilizowania i napi�cia wszystkich si� witalnych, co (i-st. po��czone z ogromn� strat� czasu i energii psychicznej. Aczkolwiek nie bierze si� w rachub� tej utraty energii w ka�dym pojedynczym przypadku, to jednak w sumie na przestrzeni d�u�nego okresu dzia�alno�ci niewidomego sprawa ta nabiera znaczenia i mo�e sta� si� czynnikiem okre�laj�cym tryb �ycia niewidomi'go oraz ca�� jego sytuacj�.
Przytocz� tu pewien przyk�ad, aby. lepiej uwypukli� istotn�
in/nic� w orientacji widz�cego i niewidomego. Wskazuje on na
in. �e w �yciu niewidomego trafiaj� si� takie sytuacje, kiedy
nic/ale�nie od jego uzdolnie�, du�ej umiej�tno�ci orientowania
H.-, niezale�nie nawet od wk�adu energii i czasu, mo�e on
r ule�� si� w po�o�eniu bez wyj�cia, z kt�rego nie b�dzie m�g�
H- wydosta� samodzielnie, bez nara�enia si� na przykre dla siebie
i "n.sekwencje. Na przyk�ad id�c znan� tras� w du�ym mie�cie nie-
nlomy trafia na odcinek, na kt�rym przebudowuje si� ulic�.
� ijelo asfalt i ca�� nawierzchni�. Za ka�dym krokiem nogi poty-
'!�'! si� o zwa�y �wiru i innych materia��w budowlanych. Laska
krywa le��ce na powierzchni rury, szyny, brzegi row�w kana-
icyjnych oraz r�ne podziemne instalacje ods�oni�te na skutek
i r remontowych.
Niewidomy nie jest w stanie i�� d�ugo tak� ulic�. Nawet nie v,e przej�� przez ni� sam bez obawy wpadni�cia do b�otnistego
�u lub z�amania r�ki. Przytoczyli�my tu do�� jaskrawy przy-I; �atwiejsze sytuacje napotyka niewidomy na drodze w r�-
� h miejscach i w r�nym czasie. S� one dla niego do�� skompli-lliiwune i nieprzyjemne, tym bardziej �e odkrywa je cz�sto dopiero
23
wtedy, gdy bezpo�rednio zetknie si� z nieoczekiwan� przeszkod�, nie my�li w�wczas o tym, jak jej unikn��, ale raczej, jak wyj�� z tej sytuacji obronn� r�k�.
Z tego, co powiedzieli�my, nie nale�y oczywi�cie wyci�ga� wniosku, �e niewidomi dzia�aj�c w ma�ej lub du�ej przestrzeni nieustannie my�l� o tym, w jakiej znajduj� si� sytuacji, co powinni robi�, aby ich ruchy by�y prawid�owe i celowe. Nie nale�y r�wnie� s�dzi�, �e niewidomi w procesie orientacji musz�, przy nies�abn�cej uwadze, obmy�la� i wylicza� ka�dy sw�j ruch, ka�dy krok. Przy orientacji, zar�wno niewidomych, jak i widz�cych, jest pewna liczba czynno�ci, kt�rych regulacje sensomotoryczne (czuciowo-ruchowe), na skutek cz�stego powtarzania, staj� si� nawykowymi i przebiegaj� w spos�b automatyczny, bez widocznego udzia�u �wiadomo�ci. Przy wykonywaniu tych czynno�ci, zar�wno niewidomy, jak i widz�cy, nie my�l� o nich, ale o czym� dowolnym, nie maj�cym zwi�zku z dan� czynno�ci�. Na przyk�ad robotnik, kt�ry podk�ada pod sztanc� automatycznej prasy jednakowe cz�ci czy te� wykonuje inne stereotypowe ruchy robocze, albo cz�owiek, kt�ry spokojnie porusza si� w dobrze znanej sobie miejscowo�ci - mog� prowadzi� rozmow� ze swym wsp�towarzyszem na najpowa�niejsze tematy lub roztrz�sa� skomplikowane problemy wymagaj�ce skupienia uwagi i wyt�onej pracy umys�owej.
Inna grupa czynno�ci, dotycz�ca zar�wno orientacji w warsztacie pracy, jak i przy poruszaniu si� w du�ej przestrzeni, wymaga od niewidomego i od widz�cego przemy�lenia i uwagi dowolnej.
Wtedy cz�owiek przerywa zacz�t� rozmow�, ucinaj�c j� niekiedy w p� s�owa, otrz�sa si� z zamy�lenia, zaczyna obserwowa� i wyci�ga wnioski.
Zrozumia�e jest, �e nie mo�na dok�adnie okre�li� zakresu tych dwu rodzaj�w czynno�ci, podobnie jak nie mo�na wyznaczy� granicy przej�cia od pod�wiadomo�ci do �wiadomo�ci. Mo�na jednak twierdzi�, �e ilo�ciowy stosunek czynno�ci jednej i drugiej grupy, u widz�cych i u niewidomych, cz�stotliwo�� ich wyst�powania w praktyce u jednych i u drugich s� niewsp�mierne! Wystarczy na stanowisku pracy niewidomego albo w codziennynl jego �yciu w minimalny spos�b naruszy� ustalony porz�dek rzeczy, kt�ry z kolei zak��ci prawid�owo�� zautomatyzowanych na-
24
k�w ruchowych, aby wywo�a� u niewidomego przej�cie od mimowolnych, spontanicznych czynno�ci orientacyjnych do obserwo-^ mia i wnioskowania. Natomiast widz�cy w og�le nie dostrzega podobnego zak��cenia porz�dku.
R�nica ta uwydatnia si� jeszcze bardziej przy orientacji
� du�ej przestrzeni. Drobny py� z budowy na czystym asfalcie i "K l worz� fabrycznego �wiadczy o zmianach w normalnej sytuacji '1.1 drodze, powtarzanie si� jednego rodzaju znak�w orientacyjnych albo ca�kowity ich brak na trudnym odcinku, powstawanie i lx wiek�w sygnalizuj�cych o skomplikowaniu si� sytuacji - n zatem wszystko to, co pozostaje poza zasi�giem uwagi widz�cego zmusza niewidomego do �wiadomego zmobilizowania uwagi, pami�ci, wyobra�ni, przerzucaj�c jego orientacj� ze sfery pod-wiadomo�ci w �wiadomie kontrolowan� sfer� obserwacji i wnio-.k�w.
Aby to, co powiedzieli�my, by�o bardziej zrozumia�e i wyra-'i8te, przytocz� tu opis konkretnej marszruty - na podstawie ��w jednego z niewidomych.
Wracaj�c z miejsca pracy do domu musi on przej�� przez
iH�wn� dzielnic� wzd�u� gwarnej ulicy, brukowanej diabazem,
i n'xeci�� j�, przej�� jeszcze jedn� d�ug� dzielnic� wzd�u� szero-
i i K j asfaltowej ulicy, na kt�rej panuje o�ywiony ruch. Zasadnicza
niinica w ruchliwo�ci obu ulic polega�a na tym, �e wzd�u� drugiej
-ikn�� sznur pojazd�w pasa�erskich (samochody osobowe i trolejbusy), podczas gdy pierwsza by�a w zasadzie przeznaczona dia literowych �rodk�w transportowych. Na tym odcinku niewi-lilnmy musi przej�� przez ulic� i skr�ci� w trzeci�, po kt�rej (kursuje tramwaj, podej�� do przystanku, poczeka� i wsi��� do w�a�ciwego tramwaju.
"Wychodz�c z bramy przecinam uko�nie do�� szeroki chod-tiik, ws�uchuj�c si� w kroki przechodni�w, aby unikn�� zderzenia, idy obok przeje�d�aj� ci�ar�wki, co w�a�ciwie wyst�puje prawie , musz� nat�y� uwag�, poniewa� poprzez �oskot pojazd�w krok�w mo�na uchwyci� jedynie z bardzo niewielkiej Jlt�g�o�ci. Dotar�szy do brzegu chodnika, co ustalam za pomoc� tki, id� wzd�u� niego spokojnie, rozwijaj�c znaczn� szybko��, iiewa� chodnik asfaltowany jest g�adki i na znacznym odcinku |i zupe�nie wolny. Zdarza si� wprawdzie, �e na kraw�dzi
25
chodnika zatrzyma si� z niewiadomych powod�w jaki� przechodzie�, wtedy nast�puje zderzenie. Rzecz polega na tym, �e za pomoc� zdolno�ci wyczuwania przeszk�d mo�na wykry� obecno��] cz�owieka tylko wtedy, gdy spodziewamy si� tego, albo gdy si� idzie niezbyt szybko w spokojnym otoczeniu i w ciszy. W danym przypadku prawie nigdy nie ma takich warunk�w".
Z tego, co powiedzieli�my, wynika, �e zasadniczym czynnikiem orientacji w du�ej przestrzeni jest wzrok, a gdy brak wzroku, zast�puje go s�uch. Rozpatrujemy jednak orientacj� ni tylko w warunkach du�ej przestrzeni, ale r�wnie� w przestrze�} o wymiarach dowolnych, byleby przestrze� ta by�a dost�pna dl orientacji przebiegaj�cej bez kontroli wzroku oraz umo�liwia� niewidomym analiz�. Wytwarzaj� si� przy tym warunki, w k rych znaczenie s�uchu stopniowo maleje, a miejsce jego zajmuj dotyk. Resztki wzroku, s�uch i dotyk w okre�lonym �rodowisk dzia�aj�'wsp�lnie z w�chem, a nawet smakiem; zmys�y te prz wa�nie s� analizatorami pomocniczymi i jedynie w rzadkich przy; padkach odgrywaj� kierownicz� rol�.
Gdy rozpatrujemy przestrze� z punktu widzenia uczes nictwa w jej poznawaniu poszczeg�lnych zmys��w i ich kompleks powinni�my podzieli� j� na szereg kategorii. W bardzo du�ej prz strzeni dzia�a tylko s�uch. Przy pe