16485
Szczegóły |
Tytuł |
16485 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16485 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16485 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16485 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Chimamanda Ngozi ADICHIE
Fioletowy hibiskus
Przek�ad Jan Krasko
&
AMBER
Warszawa 2004
Tytu� orygina�u PURPLE HIBISCUS
Redaktor serii
MA�GORZATA CEBO-FONIOK
Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta
MA�GORZATA LAZUREK
MARIA RAWSKA
Ilustracja na ok�adce HONI WERNER
Opracowanie graficzne ok�adki
STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
Sk�ad
WYDAWNICTWO AMBER
Wydawnictwo Amber zaprasza na stron� Internetu
http://www.amber.sm.pl
http://www.wydawnictwoamber.pl
First published in the Unitet States under the title: PURPLE HIBISCUS. Copyright
�2003 by Chimamanda Ngozi Adichie. Published by arrangement with Workman
Publishing Company, New York. Ali rights reserved.
For the Polish edition
Copyright � 2004 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-241-1897-7
?02|??
Profesorowi Jamesowi Nwoye Adichie
i Grace Ifeomie Adichie,
moim Rodzicom, moim bohaterom, ndi o ga-adili mma
Upadek bog�w
Niedziela Palmowa
:* ' ,'
Wszystko zacz�o si� psu� od chwili, gdy m�j brat, Jaja, nie przyst�pi� do
komunii i Tata rzuci� w niego ci�kim msza�em, t�uk�c figurynki na eta�erce.
W�a�nie wr�cili�my z ko�cio�a. Mama po�o�y�a na stole �wie�e li�cie palmowe,
jeszcze mokre od �wi�conej wody, i posz�a na g�r� si� przebra�. Potem mia�a je
zwi�za� w kszta�t lu�nego krzy�a i powiesi� na �cianie obok oprawionego w z�ote
ramki zdj�cia naszej rodziny; wisia�yby tam a� do nast�pnej �rody popielcowej,
kiedy to spaliliby�my je na popi�. Tak jak inni oblaci, w ka�dy Popielec Tata
wk�ada� d�ug� szar� szat� i pomaga� ksi�dzu w ko�ciele. Jego kolejka przesuwa�a
si� najwolniej, bo mocno przyciskaj�c umazany popio�em kciuk do czo�a ka�dego
wiernego, starannie robi� znak krzy�a i powoli, z wielkim namaszczeniem
wypowiada� s�owa: �Pami�taj, �e z prochu powsta�e� i w proch si� obr�cisz".
Tata zawsze siedzia� na samym ko�cu pierwszego rz�du, tu� obok g��wnego
przej�cia, a obok niego siedzia�a Mama, Jaja i ja. I zawsze pierwszy
przyst�powa� do komunii. Przyjmuj�c komuni�, wi�kszo�� ludzi nie kl�ka�a przed
marmurowym o�tarzem z naturalnych rozmiar�w figur� jasnow�osej Maryi Dziewicy,
ale on kl�ka�. Kl�ka� i zamyka� oczy tak mocno, �e wykrzywia�a mu si� ca�a twarz,
a potem wystawia� j�zyk najdalej, jak tylko m�g�. Po komunii wraca� na miejsce i
patrzy�, jak do o�tarza podchodz� wierni z palmowymi li��mi, mocno �ci�ni�tymi i
u�o�onymi w kszta�t sko�nie trzymanego wachlarza - nauczy� ich tego ksi�dz
Benedykt. Chocia� ksi�dz Benedykt by� w �wi�tej Agnieszce ju� od siedmiu lat,
ludzie wci�� nazywali go �naszym nowym ksi�dzem". Mo�e by i w ko�cu przestali,
gdyby nie by� bia�y. I gdyby si� jako� zmieni�, ale on si� nie zmieni� i wci��
wygl�da� jak nowy. Jego twarz, bia�a jak skondensowane mleko czy rozci�ty
9
li�� flaszowca, ani troch� si� nie opali�a, chocia� wysmaga�o j� siedem ni-
geryjskich harmattan�w. A jego angielski nos by� ci�gle w�ski tak jak wtedy, gdy
widz�c go pierwszy raz, z niepokojem pomy�la�am, �e tu, w Enugu, nie mo�e nim
pewnie wci�ga� wystarczaj�cej ilo�ci powietrza. Ksi�dz Benedykt zmieni� u nas
du�o rzeczy, jak cho�by to, �e Wierz� w Boga i Litani� do Ducha �wi�tego
odmawiali�my teraz po �acinie; igbo by�o niedopuszczalne. I klaska� nie mogli�my
ju� tyle co dawniej, �eby nie zak��ca� powagi mszy �wi�tej. Za to podczas
ofertorium mogli�my �piewa� w naszym rodzinnym j�zyku; m�wi�, �e s� to �pie�ni
ludowe", a kiedy wypowiada� s�owo �ludowe", jego proste usta zakrzywia�y si� w
k�cikach do do�u. Podczas kazania zwykle wspomina� o papie�u, Tacie i Jezusie -w
tej kolejno�ci. Tat� ilustrowa� ewangeli�. Na przyk�ad tej Niedzieli Palmowej
powiedzia�:
- Otaczaj�ca cz�owieka �wiat�o�� jest odzwierciedleniem triumfalnego wjazdu
Chrystusa do Jerozolimy. Sp�jrzcie tylko na brata Eugene'a. M�g� wybra� inn�
drog� i by� jak inni dygnitarze w tym kraju. Po przewrocie m�g� siedzie� w domu
i nic nie robi�, �eby nowy rz�d nie zagrozi� jego interesom. Ale nie, w swojej
gazecie m�wi� prawd� nawet wtedy, gdy oznacza�o to utrat� dochod�w z og�osze�.
Odwa�nie domaga� si� wolno�ci. A ilu z nas wyst�pi�o w obronie prawdy? Ilu z nas
emanuje �wiat�o�ci�, wspomnieniem triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy?
�O tak", odpowiedzieli wierni. �Niechaj B�g go b�ogos�awi", dodali inni, a
jeszcze inni powiedzieli �Amen", ale nie za g�o�no, �eby nie by�o tak jak u
zielono�wi�tkowc�w. A potem wszyscy s�uchali, z uwag� i w ciszy. Nawet dzieci
przesta�y p�aka�, jakby i one s�ucha�y. W niekt�re niedziele ludzie s�uchali w
skupieniu nawet wtedy, gdy ksi�dz Benedykt m�wi� o rzeczach powszechnie znanych,
jak cho�by o tym, �e Tata da� najwi�cej na �wi�topietrze i z�o�y� najwy�szy
datek na ko�ci� St. Vincent de Paul. Albo o tym, �e zap�aci� za komunijne wino,
�e kupi� nowe piece dla klasztoru, �eby wielebne siostry mog�y wypieka� hosti�,
�e ufundowa� nowe skrzyd�o szpitala �wi�tej Agnieszki, gdzie ksi�dz Benedykt
udziela� ostatniego namaszczenia. Siedzia�am wtedy obok Jaja z mocno �ci�ni�tymi
kolanami, pr�buj�c zachowa� oboj�tny wyraz twarzy, �eby nikt nie widzia�, jak
bardzo jestem dumna; Tata zawsze powtarza�, �e skromno�� jest bardzo wa�na. On
te� mia� wtedy oboj�tn� twarz, tak jak na zdj�ciu w gazecie, kiedy Amnesty World
przyzna�a mu nagrod� za obron� praw cz�owieka. Tylko raz, w�a�nie wtedy,
pozwoli�, �eby publicznie' pokazano jego fotografi�. Nam�wi� go do tego Ade
Coker, redaktor naczelny jego gazety, twierdz�c,
10
�e Tata na to zas�u�y�, �e jest zbyt skromny. Powiedzia�a nam o tym Mama; Tata
nigdy o takich rzeczach nie wspomina�. Siedzia� z oboj�tn� twarz� a� do ko�ca
kazania, to znaczy do komunii. Przyj�wszy komuni�, wraca� na miejsce, �eby
popatrze� na podchodz�cych do o�tarza ludzi, a ilekro� stwierdzi�, �e kto� nie
przyst�pi� do komunii przez dwie niedziele z rz�du, po mszy szed� do ksi�dza
Benedykta, z trosk� mu o tym donosi� i namawia�, �eby ksi�dz do tego kogo�
poszed� i spr�bowa� odzyska� go dla owczarni; jedynie �miertelny grzech
powstrzyma�by kogo� od komunii przez dwie niedziele z rz�du.
Dlatego gdy tamtej Niedzieli Palmowej w kolejce do o�tarza Tata nie zobaczy�
mojego brata, po powrocie do domu hukn�� w st� oprawionym w sk�r� msza�em,
takim ze stercz�cymi na g�rze i dole czerwonymi i zielonymi wst��eczkami. St�
mia� szklany blat, ci�ki i gruby, mimo to zatrz�s� si� tak jak le��ce na nim
palmowe li�cie.
- Jaja, nie przyst�pi�e� do komunii - powiedzia� cicho Tata; zabrzmia�o to
niemal jak pytanie.
- Po tym wafelku cuchnie mi z ust - odpar� Jaja, patrz�c na st�, jakby m�wi� do
le��cego tam msza�u.
Wytrzeszczy�am oczy. Czy�by postrada� rozum? Wafelek? Tata kaza� nam nazywa� go
hosti�, poniewa� s�owo to najdok�adniej oddawa�o istot� rzeczy, �wi�to��
Chrystusowego cia�a. �Wafelek" by�o okre�leniem za bardzo �wieckim, �wafelki"
robili w jednej z fabryk Taty, czekoladowe i bananowe, takie, kt�re ludzie
kupowali dzieciom, �eby sprawi� im frajd� i da� co� lepszego ni� zwyk�y
herbatnik.
- I kiedy ksi�dz dotyka moich ust, robi mi si� niedobrze - doda� Jaja. Wiedzia�,
�e na niego patrz�, �e zaszokowanymi oczami b�agam go, �eby si� zamkn��, ale
nawet na mnie nie spojrza�.
- To jest cia�o Pana naszego. - Tata m�wi� niskim, bardzo grubym g�osem. Chocia�
twarz mia� ju� nabrzmia�� - roi�o si� na niej od zaczopowa-nych rop� krostek -
po chwili zrobi�a si� jeszcze wi�ksza. - Nie mo�na przesta� go przyjmowa�. To
oznacza �mier�, dobrze o tym wiesz.
- W takim razie umr�. - Jaja podni�s� wzrok i spojrza� na niego, chocia� oczy
�ciemnia�y mu ze strachu i by�y teraz czarne jak smo�a. - W takim razie umr�.
Tata rozejrza� si� szybko po jadalni, jakby szuka� dowodu na to, �e co� spad�o z
sufitu, �e spad�o stamt�d co�, co przecie� nie mia�o prawa spa��. Potem chwyci�
msza� i rzuci� nim w mojego brata. Chybi� i trafi� w szklan� eta�erk�, kt�r�
Mama tak cz�sto odkurza�a i polerowa�a. Msza� roztrzaska�
11
g�rn� p�k�, zmi�t� z niej porcelanowe figurki powyginanych w r�ne pozy
baletnic i wraz z nimi wyl�dowa� na pod�odze. Wraz z nimi, a raczej z tym, co z
nich zosta�o. I znieruchomia� tam, wielka sk�rzana ksi�ga z czytaniami na
wszystkie trzy okresy roku ko�cielnego.
Jaja ani drgn��. Tata si� zachwia�. Sta�am w drzwiach i tylko na nich patrzy�am.
Pod sufitem powoli wirowa� wentylator i pobrz�kiwa�y zamontowane na nim �ar�wki.
Wtedy do jadalni wesz�a Mama, mlask-mlask, pomlaskuj�c na marmurowej pod�odze
gumowymi papuciami. Zdj�a ju� ozdobion� cekinami niedzieln� sp�dnic� i bluzk� z
bufiastymi r�kawami. Teraz mia�a na sobie bia�y podkoszulek, kt�ry nosi�a ma co
dzie�, i lu�n�, owini�t� wok� bioder batikow� sp�dnic�. Na podkoszulku -
zachowa�a go na pami�tk� z rekolekcji, na kt�re ucz�szcza�a z Tat� - dok�adnie
na jej obwis�ych piersiach by�y wypisane s�owa: B�g jest mi�o�ci�. Wesz�a,
popatrzy�a na rozbite figurynki, ukl�k�a i zacz�a zbiera� je go�ymi
r�kami.
Cisz� zak��ca�o jedynie mruczenie �opat wentylatora przecinaj�cych nieruchome
powietrze. Mimo �e nasza przestronna jadalnia ��czy�a si� z jeszcze wi�kszym
salonem, brakowa�o mi tchu. �ciany w kolorze z�amanej bieli zacz�y si� nagle
zw�a� i napiera� na mnie ze wszystkich stron. Ruszy� na mnie nawet szklany st�.
- Nne, ngwa. Id� si� przebra�. - Przestraszy�am si�, chocia� Mama powiedzia�a to
cicho i spokojnie. I na tym samym oddechu zwr�ci�a si� do Taty: - Herbata
wystygnie. - A potem do Jaja: - Pom� mi, biko.
Tata usiad� przy stole, si�gn�� po porcelanowy dzbanek w r�owe kwiatki na g�rze
i wla� sobie herbaty do porcelanowej fili�anki od kompletu. Czeka�am, a� poprosi
mnie i brata, �eby�my jak zwykle upili z niej ma�y �yk. Nazywa� to ��ykiem
mi�o�ci", poniewa� z ukochanymi trzeba dzieli� si� ka�dym, najmniejszym nawet
drobiazgiem. �Masz, wypij �yczek" - m�wi� i Jaja podchodzi� pierwszy. Potem
podchodzi�am ja: bra�am fili�ank� obiema r�kami i podnosi�am j� do ust. Jeden
�yk. Herbata zawsze by�a za gor�ca, zawsze parzy�a mnie w j�zyk i je�li na obiad
zjedli�my co� ostrego, pali�o mnie w buzi jak ogniem. Ale to by�o niewa�ne, bo
wiedzia�am, �e wraz z tym pal�cym b�lem Tata przelewa wa mnie swoj� mi�o��. Ale
nie, tym razem nie powiedzia�: �Wypij �yczek"; nie powiedzia� nic, tylko
przytkn�� fili�ank� do ust.
Jaja ukl�k� obok Mamy, z ko�cielnego biuletynu zrobi� �mietniczk� i zacz�� k�a��
na niej odpryski be�owej porcelany. - Ostro�nie, Mamo - powiedzia�. -
Pokaleczysz sobie palce.
12
Wsun�am r�k� pod czarn� ko�cieln� chustk� i poci�gn�am si� za warkoczyk, bo
my�la�am, �e �ni�. Dlaczego Mama i Jaja zachowywali si� tak, jakby nie wiedzieli,
co si� sta�o? I dlaczego Tata spokojnie pi� herbat�, jakby nie s�ysza�, �e Jaja
mu odszczekn��? Powoli odwr�ci�am si� i posz�am na g�r�, �eby zdj�� niedzieln�
sukienk�.
Przebra�am si� i usiad�am przy oknie; nasz nerkowiec r�s� tak blisko, �e gdyby
nie srebrzysta siatka przeciwko owadom, mog�abym zerwa� li��. ��te owoce w
kszta�cie dzwonu zwisa�y leniwie, wabi�c brz�cz�ce pszczo�y, kt�re coiraz to
wpada�y na siatk�. Potem us�ysza�am, jak Tata idzie do swojego pokoju na
popo�udniow� drzemk�. Zamkn�am oczy i znieruchomia�am, czekaj�c, a� zawo�a, a�
na schodach zabrzmi� kroki Jaja. Ale po kilku d�ugich, cichych minutach
otworzy�am je, przytkn�am czo�o do �aluzji i wyjrza�am na podw�rze. By�o tak
szerokie, �e stu ludzi mog�o ta�czy� na nim atilogu, i tak przestronne, �e ka�dy
tancerz m�g� zrobi� salto i wyl�dowa� na ramionach s�siada. A naje�one
elektrycznymi kablami mury by�y tak wysokie, �e nie widzia�am nawet
przeje�d�aj�cych ulic� samochod�w. By� pocz�tek pory deszczowej i rosn�ce przy
murze artretycznie powyginane uroczyny wype�nia�y podw�rze s�odko-md�awym
zapachem kwiat�w. Od podjazdu oddziela� je rz�d bugenwilli, g�adko przyci�tych i
prostych jak bufetowy st�. Bli�ej domu ros�y krzewy jaskrawych, karmazynowych
hibiskus�w, kt�re strzelaj�c w g�r�, dotyka�y si� wzajemnie, jakby chcia�y
wymieni� p�atki. Zaczyna�y ju� wypuszcza� p�czki, leniwie i nieco sennie, ale
wi�kszo�� kwiat�w by�a jeszcze czerwona. Kwit�y bardzo szybko, zwa�ywszy �e Mama
cz�sto �cina�a je na ko�cielny o�tarz i �e nasi go�cie cz�sto zrywali je w
drodze do samochodu.
Najwi�cej hibiskus�w zrywa�y kole�anki Mamy, te z k�ka r�a�cowego; raz
widzia�am z okna, jak jedna z nich zatkn�a sobie kwiat za ucho. Ale odchodz�c,
zerwali je nawet rz�dowi tajniacy, dwaj ubrani na czarno m�czy�ni, kt�rzy
odwiedzili nas jaki� czas temu. Przyjechali pikapem z federalnymi tablicami
rejestracyjnymi i zaparkowali tu� przy hibiskusach. Nie zabawili d�ugo. P�niej
Jaja powiedzia�, �e chcieli Tat� przekupi�, �e s�ysza�, jak m�wili, �e ich pikap
jest po brzegi wype�niony dolarami. Nie wiem, czy czego� nie przekr�ci�. Ale
potem cz�sto o tym my�la�am. Wyobra�a�am sobie sterty i sterty zagranicznych
banknot�w i zastanawia�am si�, czy w�o�yli je do wielu, czy do jednego wielkiego
pud�a, takiego, w jakim przyjecha�a nasza lod�wka.
Wci�� siedzia�am przy oknie, gdy do pokoju wesz�a Mama. W ka�d� niedziel� przed
obiadem, kiedy Tata szed� spa�, ona zaplata�a mi warkocze,
13
w przerwach ka��c Sisi doda� troch� wi�cej oleju palmowego do zupy czy mniej
curry do kokosowego ry�u. Siada�a w fotelu przy drzwiach do kuchni, a ja na
pod�odze, z g�ow� mi�dzy jej udami. Chocia� kuchnia by�a przewiewna, bo nigdy
nie zamykano tam okien, w�osy zawsze przesi�ka�y mi zapachem przypraw - potem,
przytykaj�c do nosa koniuszek warkocza, czu�am wo� egusi, utazi i curry. Ale tym
razem Mama nie przysz�a do mnie z torb� pe�n� grzebieni i buteleczek z oliwk� do
w�os�w, i zamiast poprosi� mnie na d�, rzuci�a:
- Obiad na stole, nne.
Chcia�am powiedzie�, �e przykro mi, i� Tata zbi� figurynki, ale zamiast tego
szepn�am:
- Przykro mi, �e figurki si� st�uk�y.
Mama szybko kiwn�a g�ow�, a potem pokr�ci�a ni�, jakby nic ju� dla niej nie
znaczy�y. A znaczy�y. Przed laty, zanim wszystko zrozumia�am, zastanawia�am si�
cz�sto, dlaczego czys'ci je i odkurza zaraz po tym, gdy z ich pokoju dochodzi�
dziwny trzask, jakby cos' gwa�townie uderza�o w drzwi. Po schodach schodzi�a w
gumowych papuciach, niemal bezszelestnie, ale wiedzia�am, �e jest na dole, kiedy
otwiera�a drzwi do jadalni. Wtedy te� schodzi�am i wiele razy widzia�am, jak
stoi przy eta�erce z kuchennym r�cznikiem nas�czonym mydlinami. Ka�dej figurce
po�wi�ca�a co najmniej kwadrans. Nigdy przy tym nie p�aka�a. Ostatnim razem, nie
dalej jak przed dwoma tygodniami, gdy jej podpuchni�te oko wci�� mia�o kolor
przejrza�ego, czarno-sinego awokado, wyczys'ci�a je i poprzestawia�a.
- W�osy zaplot� ci po obiedzie - powiedzia�a, ruszaj�c do drzwi. Wysz�am za ni�
na schody. Lekko utyka�a, jakby jedn� nog� mia�a kr�tsz�
i sz�a tak, jakby by�a ni�sza ni� jest. Schody zakrzywia�y si� elegancko w
kszta�t litery S i w po�owie drogi zobaczy�am stoj�cego w holu brata. Przed
obiadem szed� zwykle poczyta�, ale tego dnia zosta� na dole; ca�y czas siedzia�
w kuchni z Mam�* i Sisi.
- Ke kwanu? - rzuci�am, chocia� nie musia�am pyta�, jak si� czuje. Wystarczy�o
na niego spojrze�. Na jego siedemnastoletniej twarzy wykwit�y zmarszczki;
zygzakiem przecina�y mu czo�o, a z ka�dej z nich bi�o mroczne napi�cie.
�cisn�am go lekko za r�k� i weszlis'my do jadalni. Rodzice ju� siedzieli, a
Tata my� r�ce w misce, kt�r� trzyma�a Sisi. Zaczeka�, a� usi�dziemy naprzeciwko
niego, i rozpocz�� modlitw�. Najpierw przez dwadzie�cia minut prosi� Boga, �eby
raczy� pob�ogos�awi� nasze jedzenie, potem zwr�ci� si� z wezwaniem do
B�ogos�awionej Dziewicy, a my�my odpowia-
14
dali mu: �M�dl si� za nami". Nazywa� Maryj� wieloma imionami, ale jego ulubionym
by�o Naj�wi�tsza Panienka, Tarcza Nigeryjskiego Ludu. Sam je wymy�li�. Mawia�,
�e gdyby wszyscy codziennie go u�ywali, Nigeria nie zatacza�aby si� i nie
chwia�a jak wielki cz�owiek o rachitycznych nogach dziecka.
Na obiad jed�i�my/?/? i onugbu. Fufu by�o g�adkie i puszyste. Sisi dobrze je
przyrz�dza�a; wlewa�a do mo�dzierza kilka kropel wody i t�uk�a jam tak
energicznie, �e z ka�dym �up-�up-�up t�uczka kurczy�y jej si� policzki. Zupa
by�a g�sta, z du�ymi kawa�kami gotowanej wo�owiny, suszonej ryby i ciemnymi
li��mi onugbu. Jedli�my w milczeniu. Robi�am z fufu ma�e kulki, macza�am je w
zupie, tak �eby zgarn�� przy okazji kawa�ek ryby, i wk�ada�am sobie do ust. Zupa
by�a na pewno dobra, ale nie czu�am jej smaku, po prostu nie czu�am. J�zyk
mia�am jak z papieru.
- Poprosz� o s�l - powiedzia� Tata.
Si�gn�li�my po ni� jednocze�nie, Jaja i ja. Dotkn�li�my kryszta�owej sol-niczki,
musn�am palcami jego palce i brat zabra� r�k�. Poda�am solniczk� Tacie. Cisza
si� przed�u�a�a.
- Przywie�li sok z nerkowca - powiedzia�a w ko�cu Mama. - Nawet smaczny. Na
pewno dobrze si� sprzeda.
- Ka� jej go przynie�� - odrzek� Tata.
Mama wcisn�a guzik, nad sto�em zadzwoni� wisz�cy na przezroczystym kablu
dzwonek i wesz�a Sisi.
- Tak, prosz� pani?
- Przynie� dwie butelki tego napoju, kt�ry przywie�li dzisiaj z wytw�rni.
- Dobrze, prosz� pani.
Pragn�am, �eby Sisi spyta�a: �Jakie butelki?" albo �Gdzie stoj�?", �eby
wszcz�a jak�kolwiek rozmow� i odci�gn�a uwag� Taty od Jaja, kt�ry nerwowo
robi� kulki z fufu. Ale Sisi szybko wr�ci�a i postawi�a butelki obok talerza
Taty. Mia�y prawie identyczne, lekko wyp�owia�e naklejki, tak jak wszystkie
produkty z fabryk Taty, jak wafle, �mietankowe herbatniki, butelkowany sok czy
bananowe chipsy. Tata rozla� sok. Szybko wzi�am szklank� i spr�bowa�am. By�
wodnisty. Chcia�am uda�, �e mi smakuje; mo�e gdybym powiedzia�a, �e jest dobry,
Tata zapomnia�by, �e jeszcze nie ukara� Jaja.
- Bardzo dobry - pochwali�am.
Tata nad�� policzki i sok zachlupota� mu w ustach.
- Tak. Tak.
- Smakuje jak �wie�e nerkowce - wtr�ci�a Mama.
15
Powiedz co�, pomy�la�am, zerkaj�c na brata. Musia� co� teraz powiedzie�, wnie��
co� do rozmowy, pochwali� nowy produkt Taty. Robili�my tak, ilekro� jego
pracownicy przywozili nam co� do spr�bowania.
- Albo jak bia�e wino - doda�a Mama. By�a zdenerwowana, wyra�nie to widzia�am,
nie tylko dlatego, �e sok wcale nie smakowa� jak bia�e wino, ale i dlatego, �e
m�wi�a ciszej ni� zwykle. - Jak bia�e wino - powt�rzy�a, zamykaj�c oczy, �eby
lepiej poczu� smak. - Owocowe.
- Tak - szepn�am. Kulka fufii wpad�a mi do zupy. Tata popatrzy� znacz�co na
mojego brata.
- Jaja, nie napijesz si� z nami, gbol Zabrak�o ci s��w? - Powiedzia� to wszystko
w igbo. Z�y znak. Rzadko kiedy m�wi� w igbo i chocia� Mama, ja i brat u�ywali�my
tego j�zyka w domu, Tata nie lubi�, kiedy m�wili�my w igbo publicznie.
Wyst�puj�c publicznie, musieli�my zachowywa� si� jak cywilizowani ludzie i m�wi�
po angielsku, stanowczo tego wymaga�. Ciocia Ifeoma, jego siostra, powiedzia�a
kiedy�, �e Tata za bardzo przypomina kolonialny produkt. Powiedzia�a to �agodnie,
z wyrozumia�o�ci�, jakby to nie by�a jego wina, jakby m�wi�a o kim�, kto
wykrzykuje co�, majacz�c w malarycznej gor�czce.
- Nie masz nic do powiedzenia, gbot - spyta� ponownie Tata.
- Mba, nie mam - odpar� Jaja.
- Co takiego? - W oczach Taty pojawi� si� cie�, taki sam, jaki widzia�am
przedtem w oczach brata. Cie� strachu. Opu�ci� oczy Jaja i przeszed� do oczu
Taty.
- Nie mam nic do powiedzenia.
- Sok jest dobry... - zacz�a Mama. Jaja odepchn�� si� z krzes�em od sto�u.
- Dzi�kuj� ci, Panie. Dzi�kuj�, Tato. Dzi�kuj�, Mamo.
Zerkn�am na niego. Przynajmniej podzi�kowa�, jak trzeba, tak jak zawsze
dzi�kowali�my po posi�ku. Ale zrobi� te� co�, czego nigdy dot�d nie robili�my:
wsta� od sto�u, zanim Tata podzi�kowa� Bogu za jedzenie.
- Jaja! - Cie� w oczach Taty by� coraz wi�kszy, przes�ania� ju� bia�ka. Brat
wychodzi� z jadalni z talerzem w r�ku. Tata chcia� wsta�, ale osun�� si� na
krzes�o. Opad�y mu policzki jak u buldoga.
Wzi�am szklank� i popatrzy�am na sok, wodnisto��ty jak mocz. Wla�am go sobie
do gard�a i wypi�am jednym haustem. Nie wiedzia�am, co jeszcze mo�na zrobi�. To
si� nigdy dot�d nie zdarzy�o, nigdy, nie za mojej pami�ci. By�am pewna, �e zaraz
run� mury wok� naszego domu, �e run� i przygniot� uroczyny. �e zapadnie si�
niebo. �e skurcz� si� perskie dywany na l�ni�-
16
cej marmurowej pod�odze. �e co� si� stanie. Ale sta�o si� tylko to, �e si�
zakrztusi�am. Moim cia�em wstrz�sn�� gwa�towny kaszel. Podbiegli do mnie Mama i
Tata. Mama zacz�a masowa� mi ramiona, a Tata uderzy� mnie pi�ci� w plecy i
powiedzia�:
- O zugo. Przesta� kaszle�.
Tego wieczoru zosta�am w ��ku i nie zesz�am na kolacj�. Kaszla�am tak bardzo,
�e kiedy dotyka�am policzk�w, piek�y mnie r�ce. Tysi�ce potwor�w gra�o w mojej
g�owie w dwa ognie, tyle �e zamiast pi�k�, rzuca�y oprawionym w br�zow� sk�r�
msza�em. Przyszed� Tata i materac ugi�� si� pod jego ci�arem, gdy usiad�,
pog�aska� mnie po policzkach i spyta�, czy czego� nie chc�; Mama robi�a ju� dla
mnie ofe nsala. Powiedzia�am, �e nie i zamilkli�my na d�ugo, trzymaj�c si� za
r�ce. Tata zawsze oddycha� g�o�no, ale wtedy dysza�, jakby brakowa�o mu tchu i
zastanawia�am si�, o czym my�li, czy przypadkiem nie biegnie, tak w my�lach, czy
od czego� nie ucieka. Nie patrzy�am na niego, bo nie chcia�am widzie� tych krost,
wysypki tak g�stej i tak r�wnomiernie rozrzuconej, �e jego twarz wygl�da�a jak
rozd�ta.
Troch� p�niej Mama przynios�a mi ofe nsala, ale od aromatycznego zapachu zupy
tylko mnie zemdli�o. Zwymiotowa�am w �azience i spyta�am, gdzie jest Jaja. Nie
odwiedzi� mnie od obiadu.
- W swoim pokoju. Nie zszed� na kolacj�. - Mama g�aska�a mnie po warkoczykach;
lubi�a to robi�, sun�� palcami po w�osach, sprawdza�, jak si� ze sob� splataj�.
Czesanie postanowi�a od�o�y� do przysz�ego tygodnia. Mia�am za g�ste w�osy;
ilekro� przeci�ga�a po nich grzebieniem, zawsze zaciska�y si� w gruby p�k. Gdyby
zacz�a mnie teraz czesa�, rozw�cieczy�aby tylko potwory w mojej g�owie.
- Kupisz nowe figurki? - spyta�am. Czu�am zapach kredowego dezodorantu spod jej
pach. Jej br�zowa twarz, zupe�nie g�adka, je�li nie liczy� �wie�ej,
wystrz�pionej blizny na czole, by�a oboj�tna, bez wyrazu.
- Kpa - odrzek�a. - Nie kupi�.
Mo�e uzna�a, �e nie b�d� ju� potrzebne, �e kiedy Tata rzuci� w brata msza�em,
nie tylko one roztrzaska�y si� na pod�odze, �e wraz z nimi run�o dos�ownie
wszystko. Dopiero teraz zaczyna�am zdawa� sobie z tego spraw�, dopiero teraz
dopu�ci�am do siebie t� my�l.
Po wyj�ciu Mamy le�a�am, wspominaj�c przesz�o��, lata, kiedy Jaja, Mama i ja
rozmawiali�my cz�ciej dusz� ni� j�zykiem. By�o tak a� do Nsukka. Tam si�
wszystko zacz�o; przydomowy ogr�dek cioci Ifeomy przerwa� nas^mifcI^^yBunt Jaja
by� teraz jak eksperymentalny hibiskus cioci:
2 JIg>letdwy hibiskus ? 1
' '
I CS < "� N I
l-o \ J 31
*
wyj�tkowy i pachn�cy nutk� wolno�ci innej ni� ta, kt�rej domaga� si� t�um ludzi
wymachuj�cych zielonymi li��mi na placu Rz�dowym po zamachu stanu. Wolno�ci
czynu i bycia sob�.
Ale moje wspomnienia si�ga�y dalej ni� do Nsukka. Si�ga�y do czas�w, gdy
wszystkie hibiskusy na naszym podw�rzu by�y jaskrawoczerwone.
Rozmowa dusz
Przed Niedziel� Palmow�
Siedzia�am przy biurku, gdy do pokoju wesz�a Mama ze stert� szkolnych mundurk�w
na zgi�ciu �okcia. Po�o�y�a je na ��ku. Powiesi�am je rano na podw�rzu, �eby
wysch�y. Mundurki pralis'my sami, Jaja i ja, a Sisi pra�a ca�� reszt�. Zawsze
najpierw zanurzali�my male�ki skrawek ubrania w mydlinach, �eby sprawdzi�, czy
farba nie pu�ci, chocia� wiedzieli�my, �e nie. Chcieli�my po prostu wykorzysta�
ka�d� minut� z trzydziestu, jakie wyznaczy� nam Tata na pranie mundurk�w.
- Dzi�kuj�, Mamo, w�a�nie mia�am po nie p�j�� - powiedzia�am, wstaj�c, �eby je
posk�ada�. Wielce niew�a�ciwe by�o pozwoli�, �eby starsza osoba wykonywa�a
obowi�zki m�odszej, chocia� Mama nie mia�a nic przeciwko temu; nie mia�a nic
przeciwko wielu rzeczom.
- Zaraz zacznie pada�. Nie chcia�am, �eby przemok�y. - Przesun�a r�k� po
mundurku, szarej sp�dniczce z ciemniejszym paskiem, takiej za �ydk�. -Nne,
b�dziesz mia�a brata albo siostr�.
Wytrzeszczy�am oczy. Siedzia�am ze z��czonymi kolanami na ��ku.
- B�dziesz mia�a dziecko?
- Tak. - Mama u�miechn�a si�, nie przestaj�c g�aska� mojej sp�dniczki.
- Kiedy?
- W pa�dzierniku. Wczoraj by�am w Park Lane u lekarza.
- Bogu niech b�d� dzi�ki. - Brat i ja m�wili�my tak, ilekro� zdarzy�o si� co�
dobrego; Tata zawsze tego od nas oczekiwa�.
- W�a�nie. - Mama cofn�a r�k�; zrobi�a to niemal niech�tnie. - B�g nie opu�ci
nas w potrzebie. Wiesz, kiedy si� urodzi�a� i mia�am te wszystkie poronienia, we
wsi zacz�li szepta�. Cz�onkowie naszej umunna wys�ali nawet delegacj� do ojca,
�eby nam�wi� go do sp�odzenia dziecka z inn�. Tylu
21
ludzi mia�o ch�tne c�rki, wiele z nich sko�czy�o nawet uniwersytet. Mog�y
urodzi� mu syn�w, przej�� nasz dom i wyp�dzi� nas, jak druga �ona pana Ezendu.
Ale ojciec zosta� ze mn�, zosta� z nami. - Rzadko kiedy m�wi�a tyle naraz.
Zwykle m�wi�a tak, jak ptaszek je, po trochu.
- Tak. - Tato zas�ugiwa� na pochwal� za to, �e nie chcia� mie� syn�w z inn�
kobiet�, �e nie wzi�� sobie drugiej �ony, to oczywiste. Ale Tato by� inny. I
wola�abym, �eby Mama nie por�wnywa�a go z panem Ezendu ani w og�le z nikim. To
go poni�a�o, bruka�o.
- M�wili nawet, �e kto� przewi�za� mi �ono ogwu. - Mama pokr�ci�a g�ow� i
u�miechn�a si� tym pob�a�liwym u�miechem, kt�ry go�ci� na jej twarzy, kiedy
m�wi�a o ludziach wierz�cych w wyroczni� albo gdy krewne sugerowa�y, �eby posz�a
do lekarza, albo kiedy opowiada�y, �e na ich podw�rzu wykopano k�ak sier�ci i
zwierz�ce ko�ci zawini�te w szmat�, kt�re mia�y uniemo�liwi� zaj�cie w ci���. -
Nie wiedz�, �e niezbadane s� wyroki Pana naszego.
- Tak - odrzek�am. Trzyma�am mundurki bardzo ostro�nie, pilnuj�c, �eby wszystkie
kraw�dzie by�y r�wno u�o�one. - Niezbadane s� wyroki Pana naszego. - Nie
wiedzia�am, �e pr�bowa�a zaj�� w ci��� prawie od sze�ciu lat, kiedy to mia�a
ostatnie poronienie. Nie mog�am nawet my�le� o nich razem w ��ku, takim du�ym,
robionym na zam�wienie, szerszym ni� zwyk�e podw�jne ��ko. Kiedy my�la�am o
��cz�cej ich mi�o�ci, kojarzy�a mi si� ona tylko ze znakiem pokoju, kt�ry
przekazywali sobie podczas mszy, z tym, �e Tata czule j� potem obejmowa�.
- W szkole wszystko dobrze? - spyta�a, wstaj�c. Zada�a mi to pytanie ju� drugi
raz.
-Tak.
- Gotuj� z Sisi moi-moi dla si�str, nied�ug� b�d�. - Mama zesz�a na d�. Zesz�am
za ni� i po�o�y�am mundurki na stole w holu, sk�d Sisi mia�a zabra� je do
prasowania.
Siostry, cz�onkinie k�ka r�a�cowego Naszej Pani od Cudownego Medalika,
niebawem przysz�y i ich piosenki, w takt kt�rych g�o�no klaska�y, rozbrzmiewa�y
echem a� na g�rze. Wiedzia�am, �e b�d� modli� si� i �piewa� przez p�l godziny,
potem Mama im przerwie i cichym g�osem, kt�ry tu, w moim pokoju, ledwo us�ysz�
nawet przy otwartych drzwiach, powie, �e przygotowa�a dla nich �ma�� przek�sk�".
Gdy Sisi zacznie wnosi� p�miski z moi-moi, ry�em i ze sma�onymi kurczakami,
kobiety b�d� �artobliwie j� strofowa�: �Siostro Beatrice, co to jest? Po co to
robisz? Czy� nie wystarczy
22
nam anara, kt�r� dostajemy w domach innych si�str? Naprawd� nie powinna�". A
potem piskliwy g�osik zakrzyknie: �Chwa�a Panu naszemu!", maksymalnie
przeci�gaj�c pierwsze s�owo. Pozosta�e kobiety mu odpowiedz� i �Alleluja!"
odbije si� echem od �cian mojego pokoju i od szklanych mebli w salonie. Jeszcze
potem b�d� si� modli�, prosz�c Boga o nagrod� za hojno�� siostry Beatrice, o
kolejne b�ogos�awie�stwo do kolekcji wielu, jakimi zosta�a ju� obdarzona. A po
modlitwie, brzd�k-brzd�k-brzd�k, zabrz�cz� widelce i �y�ki, zachrobocz� o
talerze. Bez wzgl�du na liczb� go�ci, Mama nigdy nie u�ywa�a plastikowych
sztu�c�w.
W�a�nie rozpocz�y modlitw� przed jedzeniem, gdy na schody wbieg� Jaja.
Wiedzia�am, �e najpierw zajrzy do mnie, bo Taty nie by�o w domu. Gdyby by�, Jaja
poszed�by do swego pokoju si� przebra�.
- Ke kwanu? - spyta�am, gdy wszed�. By� w szkolnym mundurku, w niebieskich
spodenkach i bia�ej koszuli z herbem �wi�tego Micha�a na lewej piersi, jeszcze
zaprasowanej z przodu i z ty�u. Przed rokiem wybrano go najporz�dniej ubranym
ch�opcem z trzecich klas i Tata wy�ciska� go tak mocno, �e omal nie z�ama� mu
kr�gos�upa.
- W porz�dku. - Stan�� przy biurku i przerzuci� kilka kartek Wst�pu do
technologii, kt�r� w�a�nie otworzy�am. - Co jad�a�?
Garri.
Szkoda, �e nie jemy ju� razem, odrzek� oczami Jaja.
- Te� �a�uj� - powiedzia�am na g�os.
Przedtem nasz szofer, Kevin, przyje�d�a� po mnie do szko�y Si�str Niepokalanego
Serca, jechali�my po brata do �wi�tego Micha�a i wracali�my do domu na obiad.
Ale teraz Jaja by� na kursie dla wyj�tkowo uzdolnionych i mia� po lekcjach
dodatkowe zaj�cia. Tata zmieni� mu harmonogram dnia i nie mog�am si� ju�
doczeka�, kiedy znowu b�dziemy jadali razem. Zanim wraca� do domu, ja by�am ju�
po obiedzie i sje�cie, i odrabia�am ju� lekcje.
Mimo to wiedzia�, co jad�am na obiad. Na �cianie w kuchni wisia� jad�ospis,
kt�ry Mama zmienia�a dwa razy w miesi�cu. Wiedzia�, ale i tak zawsze mnie pyta�.
Cz�sto tak robili�my: zadawali�my sobie pytania, na kt�re odpowied� dobrze
znali�my. Mo�e po to, �eby nie zadawa� takich, na kt�rych odpowiedzi nie
chcieli�my zna�.
- Mam trzy zadania do zrobienia- mrukn�� Jaja, odwracaj�c si� w stron� drzwi.
- Mama jest w ci��y.
23
Jaja usiad� na brzegu ��ka.
- Powiedzia�a ci?
- Tak. Urodzi w pa�dzierniku.
Jaja zamkn�� oczy i po chwili je otworzy�.
- Zaopiekujemy si� nim. Ochronimy go.
Wiedzia�am, �e chodzi mu o tat�, ale tego nie skomentowa�am.
- Sk�d wiesz, �e to b�dzie on?
- Mam takie przeczucie. A ty? Jak my�lisz?
- Nie wiem.
Jaja posiedzia� na ��ku jeszcze troch�, a potem poszed� na obiad; odsun�am
ksi��k�, podnios�am g�ow� i popatrzy�am na plan dnia na �cianie. Na g�rze bia�ej
kartki wielkimi literami by�o napisane moje imi�: Kambili; na kartce w pokoju
brata wisia�a identyczna kartka z jego imieniem w nag��wku. Zastanawia�am si�,
kiedy Tata u�o�y plan dnia dla dziecka, mojego drugiego brata, czy zrobi to
zaraz po narodzinach, czy zaczeka, a� maluch podros'nie. Tata lubi� porz�dek.
Wida� to by�o nawet po samych kartkach, po starannie wykre�lonych czarnym
atramentem liniach znacz�cych poszczeg�lne dni, po kreskach oddzielaj�cych czas
nauki od czasu na sjest�, czas sjesty od czasu dla rodziny, czas dla rodziny od
czasu na jedzenie, czas na jedzenie od czasu na modlitw�, czas modlitwy od czasu
na sen. Tata cz�sto nasz plan modyfikowa�. Kiedy chodzili�my do szko�y, mieli�my
mniej czasu na sjest�, wi�cej na nauk�, nawet w weekendy. Gdy zaczyna�y si�
wakacje, wi�cej czasu musieli�my po�wi�ca� rodzinie, na czytanie gazet, gr� w
szachy czy monopol i na s�uchanie radia.
Do zamachu stanu dosz�o podczas zaj�� rodzinnych nazajutrz, w sobot�. Tata da�
w�a�nie mata mojemu bratu, gdy wtem z radia pop�yn�a muzyka wojskowa, tak
powa�na i uroczysta, �e wszyscy znieruchomieli�my. Zaraz potem zabrzmia� g�os
jakiego� genera�a, m�wi�cego z silnym akcentem hau-sa, kt�ry oznajmi�, �e by�
przewr�t i �e mamy nowy rz�d. Wkr�tce mieli nas zawiadomi�, kto jest teraz now�
g�ow� pa�stwa.
Tata odsun�� szachownic�, przeprosi� nas i poszed� do gabinetu zatelefonowa�.
Jaja, Mama i ja czekali�my na niego w milczeniu. Wiedzieli�my, �e dzwoni do
naczelnego gazety, Ade'a Cokera, mo�e po to, �eby powiedzie� mu, jak ma opisa� i
skomentowa� ten zamach. Gdy wr�ci�, Sisi poda�a nam sok mango w wysokich
szklankach i Tata zacz�� m�wi�. By� smutny; mia� prostok�tne usta, kt�re teraz
jakby obwis�y. Zamach rodzi zamach, powiedzia�, wspominaj�c krwawe przewroty z
lat sze��dziesi�tych, kt�re doprowadzi�y do wojny domowej zaraz po tym, jak
wyjecha� z Nigerii na studia
24
do Anglii. Ka�dy zamach, m�wi�, to pocz�tek b��dnego ko�a. Wojskowi zawsze b�d�
si� wzajemnie wyrzyna�, bo po prostu mog�, bo maj� si�� i �akn� w�adzy.
Tak, oczywi�cie, m�wi�, politycy s� skorumpowani i �Standard" zamie�ci� wiele
artyku��w o r�nych ministrach, kt�rzy wyprowadzali pieni�dze z kraju i lokowali
je na zagranicznych kontach, pieni�dze przeznaczone na pensje dla nauczycieli i
na budow� dr�g. Tymczasem my, Nigeryjczycy, potrzebowali�my nie wojskowych,
kt�rzy by nami rz�dzili, tylko nowej demokracji. Nowa demokracja. Brzmia�o to
bardzo powa�nie, ale prawie wszystko, co m�wi�, brzmia�o powa�nie. Odchyla� si�
do ty�u i patrzy� w g�r�, jakby szuka� czego� w powietrzu. Skupia�am wtedy wzrok
na jego ustach, na ruchu warg, i czasami zapomina�am o sobie, czasami chcia�am
pozosta� tak na zawsze, s�ucha� jego g�osu i tych wszystkich wa�nych rzeczy, o
kt�rych rozprawia�. Czu�am si� tak samo, gdy si� u�miecha�, gdy jego twarz
p�ka�a w u�miechu jak kokos z jaskrawobia�ym mi��szem w �rodku.
Dzie� po zamachu, przed wyj�ciem na b�ogos�awie�stwo do �wi�tej Agnieszki,
siedzieli�my w salonie i czytali�my pras�; na polecenie Taty nasz dostawca
codziennie przynosi� nam wszystkie najwa�niejsze gazety w kraju, po cztery
sztuki ka�dej. Zacz�li�my od �Standardu". Tylko �Standard" zamie�ci� krytyczny
wst�pniak wzywaj�cy nowy rz�d do szybkiego wcielenia w �ycie planu powrotu do
demokracji. Potem Tata przeczyta� nam na g�os komentarz z �Nigeria Today",
kt�rego autor twierdzi�, �e nadesz�a pora na wojskowego prezydenta, gdy�
politycy wyrwali si� spod kontroli i nasza gospodarka jest w stanie rozk�adu.
- �Standard" nigdy nie zamie�ci�by takich bzdur - powiedzia� Tata, odk�adaj�c
gazet�. -1 nie nazwa�by go prezydentem.
- Okre�lenie �prezydent" sugeruje, �e zosta� wybrany - zauwa�y� Jaja. -Lepsze
by�oby �g�owa pa�stwa".
Tata u�miechn�� si� i po�a�owa�am, �e to nie ja to powiedzia�am.
- Bardzo dobry wst�pniak - doda�a Mama.
- Ade jest znakomity - odrzek� z dum� Tata, przegl�daj�c kolejn� gazet�. -
Zmiana warty. C� to za nag��wek? Wszyscy si� boj�. Pisz� o skorumpowanych
rz�dach cywilnych, jakby my�leli, �e wojskowi nie dadz� si� skorumpowa�. Ten
kraj coraz bardziej si� stacza.
- B�g nas wybawi - powiedzia�am, wiedz�c, �e Tacie si� to spodoba.
- Tak. - Kiwn�� g�ow�. - Tak. - Potem wzi�� mnie za r�k� i poczu�am si� tak,
jakby w ustach rozpu�ci�a mi si� gar�� cukru.
25
Zbiegiem czasu ton artyku��w w gazetach, kt�re czytalis'my razem w jadalni,
uleg� zmianie i sta� si� bardziej przygaszony. Ton tych w �Standardzie" te� by�
inny, bardziej krytyczny i polemiczny ni� przedtem. Nawet do szko�y je�dzi�o si�
inaczej. Tydzie� po zamachu Kevin zacz�� zrywa� z drzew zielone ga��zki i
zatyka� je co rano za tablice rejestracyjne samochodu, �eby demonstranci na
placu Rz�dowym pozwolili nam przejecha�. Zielone ga��zki oznacza�y solidarno��.
Ale nasze nigdy nie wygl�da�y tak s'wie�o jak te demonstrant�w i czasem, kiedy
ko�o nich przeje�d�ali�my, zastanawia�am si�, jak by to by�o, gdybym si� do nich
przy��czy�a, gdybym stan�a na s'rodku jezdni i jak oni zacz�a skandowa�:
�Wolno�ci! Wolno�ci!"
Kilka tygodni p�niej, kiedy Kevin wjecha� w Ogui Road, zobaczyli�my �o�nierzy
przed blokad� ko�o rynku. Chodzili tam, pieszcz�c swoje d�ugie karabiny,
zatrzymuj�c i przeszukuj�c samochody. Raz widzia�am m�czyzn�, kt�ry kl�cza� z
podniesionymi r�kami przy swoim peugeocie 504.
Ale w domu nic si� nie zmieni�o. Brat i ja wci�� trzymali�my si� planu zaj��,
wci�� zadawali�my sobie pytania, na kt�re odpowied� dobrze znali�my. Zmieni� si�
jedynie brzuch Mamy: zacz�� puchn��, lekko i subtelnie. Pocz�tkowo wygl�da� jak
sflacza�a pi�ka, ale ju� na Zielone �wi�tki wypycha� jej czerwon�, haftowan�
z�otymi ni�mi sp�dnic� na tyle, �e trudno by�o pomy�le�, i� jest to tylko
warstwa dodatkowego ubrania albo w�ze� na ko�cu sp�dnicy. O�tarz by� ozdobiony
czerwieni�, takim samym odcieniem jak jej sp�dnica. Na Zes�anie Ducha �wi�tego
wszystko w ko�ciele by�o czerwone. Odwiedzaj�cy nasz� parafi� ksi�dz odprawia�
msz� w czerwonej szacie, troch� na niego za kr�tkiej. By� m�ody i gdy czyta�
ewangeli�, cz�sto podnosi� wzrok i przeszywa� wiernych spojrzeniem br�zowych
oczu. Sko�czywszy, powoli poca�owa� Bibli�. Gdyby zrobi� to kto� inny, gest
wygl�da�oby do�� teatralnie, ale w jego wykonaniu poca�unek by� czym� zupe�nie
naturalnym. Prawdziwym. Powiedzia�, �e niedawno go wy�wi�cono, �e czeka na
przydzia� do parafii. On i ksi�dz Benedykt mieli wsp�lnego bliskiego przyjaciela
i bardzo si� ucieszy�, kiedy ksi�dz Benedykt poprosi� go o odprawienie mszy. Ale
nie pochwali� naszego pi�knego o�tarza, kt�rego stopnie b�yszcza�y jak
wypolerowane tafle lodu. Nie powiedzia�, �e to najwspanialszy o�tarz w Enugu,
mo�e nawet w ca�ej Nigerii. I w przeciwie�stwie do innych ksi�y, kt�rzy nas
odwiedzali, nie doda�, �e w �wi�tej Agnieszce czu� obecno�� Boga, �e �wietliste
postacie �wi�tych z witra�y w wielkich, si�gaj�cych sufitu oknach zatrzymuj� Go
w �rodku. A w po�owie kazania zaintonowa� pie�� w j�zyku igbo: Bunie ya enu...
26
Wierni g�o�no wci�gn�li powietrze, niekt�rzy westchn�li, usta innych u�o�y�y si�
w kszta�t litery O. Przywykli do oszcz�dnych kaza� ksi�dza Benedykta, do jego
wyg�aszanych przez nos monotonnych monolog�w. Ale powoli si� do niego
przy��czyli. Popatrzy�am na zaci�ni�te usta Taty. Zerkn�� w bok, �eby sprawdzi�,
czy Jaja i ja te� �piewany, i z aprobat� kiwn�� g�ow�, widz�c, �e nie.
Po mszy stan�li�my przed wej�ciem do ko�cio�a, bo Tata wita� t�ocz�cych si�
wok� niego ludzi.
- Dzie� dobry, Bogu niech b�dzie chwa�a - m�wi�, �ciskaj�c r�ce m�czyznom,
obejmuj�c kobiety, poklepuj�c ma�e dzieci i szczypi�c w policzek niemowlaki.
Niekt�rzy m�czy�ni co� do niego szeptali, Tata odszeptywa�, a oni dzi�kowali mu,
�ciskali d�o� obiema r�kami i odchodzili. Gdy wreszcie sko�czy�, wyszli�my na
szeroki ko�cielny dziedziniec, prawie ju� pusty, bo wi�kszo�� samochod�w, kt�re
t�oczy�y si� tam jak z�by w buzi, zd��y�a odjecha�.
- Ten m�ody ksi�dz �piewa� podczas kazania jak bezbo�ny zielono�wi�tkowiec z
jednego z tych ko�cio��w, kt�re wyrastaj� wsz�dzie jak grzyby po deszczu. Przez
takich jak on Ko�ci� mo�e mie� k�opoty. Musimy si� za niego pomodli�. - Tata
otworzy� drzwiczki mercedesa, po�o�y� na siedzeniu msza� i biuletyn i ruszy� w
stron� plebanii. Po mszy zawsze szli�my na chwil� do ksi�dza Benedykta.
- Pozw�l, �e zostan� i zaczekam, biko - powiedzia�a Mama, opieraj�c si� o
samoch�d. - Ci�gnie mnie na wymioty.
Tata odwr�ci� si� i spojrza� na ni�. Wstrzyma�am oddech. Wydawa�o si�, �e patrzy
bardzo d�ugo, ale mo�e trwa�o to tylko kilka sekund.
- Na pewno chcesz zosta�? - spyta�.
Mama spu�ci�a oczy. R�ce mia�a na brzuchu; mo�e przytrzymywa�a sp�dnic�, �eby
si� nie rozwi�za�a, a mo�e nie chcia�a zwymiotowa� chleba i herbaty, kt�r�
wypi�a na �niadanie.
- Z�e si� czuj� - wymamrota�a.
- Pyta�em, czy na pewno chcesz zosta�. Mama podnios�a g�ow�.
- P�jd�. Ju� mi lepiej.
Tata mia� twarz jak z kamienia. Zaczeka�, a� Mama do niego podejdzie, i ruszy� w
stron� plebanii. Poszli�my za nimi. Obserwowa�am Mam�. I dopiero wtedy
zauwa�y�am, jak bardzo zmizernia�a. Jej sk�ra, zwykle g�adka i br�zowa jak pasta
orzechowa, wygl�da�a teraz tak, jakby co� wyssa�o z niej wszystkie p�yny. Mia�a
barw� popio�u, barw� suchej, sp�kanej od gor�cych
27
wiatr�w ziemi. A je�li zwymiotuje? - spyta� mnie wzrokiem Jaja. Wtedy nadstawi�
skraj sp�dnicy, �eby nie nabrudzi�u ksi�dza.
Architekt, kt�ry zaprojektowa� plebani�, za p�no si� zorientowa�, �e ma to by�
zwyk�y dom mieszkalny, a nie ko�ci�. �ukowate wej�cie do jadalni do z�udzenia
przypomina�o wej�cie na o�tarz; nisza z kremowym telefonem wygl�da�a tak, jakby
tylko czeka�a na Naj�wi�tszy Sakrament; male�ki gabinet za jadalni� m�g�by by�
zakrysti� pe�n� �wi�tych ksi�g, szat liturgicznych i zapasowych kielich�w.
- Brat Eugene! - zawo�a� ksi�dz Benedykt. Na widok Taty na jego bladej twarzy
zago�ci� szeroki u�miech. W�a�nie jad�. Na stole le�a�y plastry gotowanego jamu,
jakby jad� obiad, lecz sta� tam te� talerz jajecznicy, jakby jad� �niadanie.
Chcia� nas pocz�stowa�, ale Tata odm�wi� w naszym imieniu, po czym podszed�
bli�ej, �eby z nim cicho porozmawia�.
- Jak si� miewasz, Beatrice? - spyta� ksi�dz, podnosz�c g�os, �eby Mama go
us�ysza�a. - �le pani wygl�da.
- Nic mi nie jest, prosz� ksi�dza, to tylko alergia. Wszystko przez t� pogod�,
przez wiatr i por� deszczow�.
- Kambili, Jaja, podoba�a wam si� msza?
- Tak, prosz� ksi�dza - odrzekli�my ch�rem.
Zaraz potem wyszli�my, troch� wcze�niej ni� zwykle. W samochodzie Tata milcza�,
poruszaj�c tylko szcz�kami, jakby ca�y czas zaciska� z�by. My te� milczeli�my i
s�uchali�my Ave Maria z kasety. Gdy przyjechali�my do domu, Sisi przynios�a
herbat� w porcelanowym dzbanku, tym z male�kim zdobionym uchem. Tata po�o�y� na
stole msza� i biuletyn i usiad�. Mama stan�a obok.
- Nalej� ci - zaproponowa�a, chocia� nigdy mu nie us�ugiwa�a.
Tata zignorowa� j�, nala� sobie herbaty i kaza� nam podej�� bli�ej. Pierwszy
podszed� Jaja. Wypi� �yk i postawi� fili�ank� na spodku. Wtedy Tata poda� j�
mnie. Uj�am fili�ank� obiema r�kami, poci�gn�am ma�y �yk s�odkiego liptona z
mlekiem i te� postawi�am fili�ank� na spodku.
- Dzi�kuj�, Tatusiu - powiedzia�am, czuj�c, jak mi�o�� pali mnie w j�zyk. Potem
poszli�my si� przebra�, Jaja, Mama i ja. Nasze kroki na schodach
by�y r�wne, starannie odmierzone i ciche jak wszystkie niedziele. Bo w niedziel�
w domu panowa�a cisza. W ciszy czekali�my, a� Tata sko�czy sjest�, �eby�my mogli
zasi��� do obiadu. W ciszy medytowali�my nad fragmentem Pisma �wi�tego, kt�ry
przydzieli� nam do lektury, albo nad fragmentem jednej z ksi�g spisanych przez
ojc�w Ko�cio�a. W ciszy odmawiali�my wie-
28
czorny r�aniec. W ciszy jechali�my do ko�cio�a na b�ogos�awie�stwo. Nawet czas
po�wi�cony rodzinie sp�dzali�my w ciszy, bez gry w szachy, bez dyskusji na temat
przeczytanych w gazecie artyku��w, jak przysta�o na dzie� odpoczynku.
- Mo�e Sisi ugotuje dzisiaj obiad sama? - zasugerowa� Jaja, kiedy doszli�my do
ko�ca schod�w. - Powinna� odpocz��.
Mama chcia�a co� powiedzie�, ale nagle znieruchomia�a, gwa�townym ruchem
zas�oni�a sobie usta i wbieg�a do swego pokoju. Zanim wesz�am do swego,
us�ysza�am jeszcze jej g�o�ny, gard�owy j�k i odg�osy wymiotowania.
Na obiad by� ry� z olejem, ngwo-ngwo i wielkie jak pi�� kawa�ki azu, takiego
d�ugo sma�onego, z chrupkimi ko��mi. Wi�kszo�� ngwo-ngwo zjad� Tata; jego �y�ka
rozgarnia�a pikantny ros� w szklanej miseczce, podnosi�a si� i opada�a. Cisza
wisia�a nad sto�em jak niebiesko-czarne chmury w po�owie pory deszczowej. Burzy�
j� tylko �wiergot ochiri za oknem. Co roku przylatywa�y wraz z pierwszymi
deszczami i wi�y sobie gniazda na drzewie awokado za oknem pokoju Jaja. Gniazda
czasem spada�y i znajdowali�my je na ziemi: by�y uplecione z ga��zek, �d�be�
suchej trawy i kawa�k�w w��czki, kt�rej Mama u�ywa�a do zaplatania moich w�os�w,
ptaszki wybiera�y je z kosza na �mieci na podw�rzu.
Sko�czy�am je�� pierwsza.
- Dzi�kuj�, Panie Bo�e. Dzi�kuj�, Tato. Dzi�kuj�, Mamo. - Z�o�y�am r�ce;
czeka�am na pozosta�ych, �eby si� pomodli�. Nie patrzy�am na nich. Patrzy�am na
zdj�cie dziadka na przeciwleg�ej �cianie.
Kiedy Tata rozpocz�� modlitw�, g�os dr�a� mu bardziej ni� zwykle. Najpierw
podzi�kowa� Panu za jedzenie, potem prosi� Go o przebaczenie dla tych, kt�rzy
sprzeciwiali si� Jego woli i przedk�adaj�c samolubne pragnienia nad obowi�zek,
nie chcieli odwiedza� po mszy Jego s�ugi. Mama powiedzia�a: �Amen!" i jej g�os
rozbrzmia� echem po ca�ym pokoju.
Po obiedzie czyta�am u siebie pi�ty rozdzia� Biblii Kr�la Jakuba, bo mia�am
zaraz m�wi� o biblijnych korzeniach namaszczania chorych, gdy wtem znowu
us�ysza�am ten odg�os. Szybkie, ci�kie uderzenia w r�cznie rze�bione drzwi do
sypialni rodzic�w. Wyobrazi�am sobie, �e si� zaci�y, �e Tata pr�buje je
otworzy�, bo kiedy wyt�a�am wyobra�ni�, wyobra�enia stawa�y si� rzeczywisto�ci�.
Usiad�am, zamkn�am oczy i zacz�am liczy�. Ilekro� liczy�am, trwa�o to jakby
kr�cej, by�o troch� �agodniejsze. Czasami
29
ko�czy�o si�, zanim doliczy�am do dwudziestu. Tym razem odg�osy ucich�y, gdy
dosz�am do dziewi�tnastu. Us�ysza�am, jak otwieraj� si� drzwi i na schodach
zabrzmia�y kroki Taty. By�y ci�sze ni� zwykle, bardziej niezdarne.
Wyjrza�am na korytarz i w tej samej chwili ze swego pokoju wyjrza� Jaja.
Stali�my tak i patrzyli�my, jak Tata schodzi na d�. Mama zwisa�a mu z ra-
niienia jak worek ry�u, kt�ry jego pracownicy kupowali hurtem w Seme Border.
Otworzy� drzwi do jadalni. Potem us�yszeli�my, jak otwiera frontowe i m�wi co�
do Adamu, naszego od�wiernego.
- Na pod�odze jest krew - powiedzia� Jaja. - Przynios� szczotk� z �azienki.
Zmyli�my stru�k� krwi, kt�ra ci�gn�a si� a� do st�p schod�w, jakby kto� ni�s�
tamt�dy przeciekaj�cy s��j z czerwon� akwarel�. Jaja szorowa�, ja wyciera�am.
Tego wieczoru Mama nie wr�ci�a do domu i zjedli�my sami, brat i ja. Nie
rozmawiali�my o niej. Rozmawiali�my o trzech m�czyznach, kt�rych publicznie
stracono przed dwoma dniami za przemyt narkotyk�w. Jaja s�ysza�, jak jego
koledzy rozmawiali �* tym w szkole. Pokazywali to w telewizji. M�czyzn
przywi�zano do s�up�w, a ich cia�a drga�y nawet po tym, gdy �o�nierze przestali
strzela�. Powiedzia�am mu to, co powiedzia�a mi kole�anka z klasy: �e jej mama
wy��czy�a wtedy telewizor i spyta�a, dlaczego ka�� nam ogl�da� �mier� cz�owieka,
co op�ta�o tych wszystkich ludzi, kt�rzy przyszli ogl�da� egzekucj�.
Po obiedzie Jaja odm�wi� modlitw� dzi�kczynn� i kr�tk� modlitw� za Mam�. Tato
wr�ci�, kiedy byli�my ju� u siebie i odrabiali�my lekcje, zgodnie z planem. Gdy
do mnie przyszed�, rysowa�am w�a�nie ci�arne patyczki na skrzyde�kach ok�adki
Wst�pu do rolnictwa dla szk� �rednich. Mia� czerwone, podpuchni�te oczy i mo�e
w�a�nie dlatego wygl�da� m�odziej, bardziej bezbronnie.
- Mama wr�ci jutro, po szkole - powiedzia�. - Nic jej nie b�dzie.
- Tak, Tato. - Uciek�am wzrokiem w bok i spojrza�am na ksi��k�. Dotkn�� moich
ramion i zacz�� je delikatnie masowa� okr�nymi ruchami
r�k.
- Wsta�.
Gdy wsta�am, obj�� mnie i przytuli� tak mocno, �e poczu�am bicie serca w jego
mi�kkiej piersi.
30
Mama wr�ci�a nazajutrz po po�udniu. Kevin przywi�z� j� peugeotem 505 ze znakiem
firmowym fabryki na drzwiczkach od strony pasa�era, tym samym samochodem, kt�rym
odwozi� i przywozi� nas ze szko�y. Stali�my przed drzwiami, blisko siebie,
dotykaj�c si� ramionami, i zanim zd��y�a wysi���, otworzyli�my drzwiczki.
- Umu m - szepn�a i obj�a nas. - Moje dzieci. - By�a w tym samym bia�ym
podkoszulku z napisem B�g jest mi�o�ci� na piersiach. Jej zielona sp�dnica
zwisa�a ni�ej ni� zwykle i by�a niestarannie zawi�zana. Oczy mia�a puste, jak
oczy szale�c�w kr���cych wok� ulicznych kosz�w na �mieci z brudnymi, porwanymi
p��ciennymi torbami, w kt�rych przechowywali okruchy swego �ycia.
- Mia�am wypadek - powiedzia�a. - Dziecka nie b�dzie. Odsun�am si� lekko i
popatrzy�am na jej brzuch. Wci�� by� du�y, wci��
�agodnym �ukiem wypycha� sp�dnic�. Czy aby na pewno Mama poroni�a? Gapi�am si�
na jej brzuch, gdy wesz�a Sisi. Ko�ci policzkowe mia�a tak mocno wystaj�ce, �e
na jej twarzy zawsze go�ci� wyraz makabrycznego rozbawienia, jakby wiecznie z
kogo� szydzi�a, jakby si� z kogo� na�miewa�a, a my nie wiedzieli�my ani z kogo,
ani dlaczego.
- Dobry wiecz�r, madame, nno - powiedzia�a. - B�dzie pani jad�a teraz czy po
k�pieli?
- H�? - Mama wygl�da�a przez chwil� tak, jakby jej nie zrozumia�a. -Nie, nie
teraz, Sisi, nie teraz. Przynie� mi troch� wody i r�cznik.
Obejmuj�c si� wp�, sta�a przed eta�erk� obok szklanego sto�u w jadalni, dop�ki
Sisi nie przynios�a plastikowej miski i kuchennego r�cznika. Eta�erka mia�a trzy
p�ki z delikatnego szk�a, a na ka�dej sta�y be�owe figurki. Mama zacz�a od
najni�szej, myj�c i wycieraj�c i p�k�, i figurki. Usiad�am na sk�rzanej sofie
jak najbli�ej niej, tak blisko, �e mog�am wyci�gn�� r�k� i poprawi� jej sp�dnic�.
- Nne, masz si� teraz uczy� - powiedzia�a. - Id� na g�r�.
- Chc� zosta� tutaj.
Mama powoli przesun�a r�cznikiem po figurynce baletnicy z cienk� jak zapa�ka,
zadart� do g�ry nog�.
- Nne, id� - powt�rzy�a.
Wr�ci�am do siebie, usiad�am i wbi�am wzrok w ksi��k�. Czarne litery zacz�y si�
zamazywa�, zlewa� ze sob�, a potem zmieni�y si� w jaskrawoczerwone, jak �wie�a
krew. Krew by�a wodnista. Ciek�a z Mamy, ciek�a mi oczu.
Potem, ju� przy obiedzie, Tata powiedzia�, �e musimy odm�wi� szesna�cie nowenn.
�eby B�g wybaczy� Mamie. W niedziel�, zaraz po adwencie,
3!
zostali�my po mszy. Ksi�dz Benedykt pokropi� nas �wi�con� wod�. Kilka kropel
spad�o mi na usta i gdy zacz�li�my si� modli�, poczu�am st�ch�y, s�onawy smak.
Tata chyba wyczu�, �e przy trzynastej recytacji b�agania do �wi�tego Judy
zacz�li�my si� dekoncentrowa�, bo zaproponowa�, �eby zacz�� wszystko od pocz�tku.
Musieli�my zrobi� to jak nale�y. A ja nie pomy�la�am - nie pomy�la�am nawet,
�eby o tym pomy�le� - za co B�g mia�by Mamie przebacza�.
S�owa w ksi��kach zmienia�y si� w krew, ilekro� je czyta�am. Nawet tu� przed
egzaminami po pierwszym semestrze, nawet kiedy zacz�li�my powtarza� materia�,
wci�� nie mog�y nabra� �adnego sensu.
Kilka dni przed pierwszym egaaminem uczy�am si� w swoim pokoju, pr�buj�c skupi�
si� na jednym s�owie naraz, gdy zadzwoni� dzwonek u drzwi. Przysz�a Yewande
Coker, �ona naczelnego redaktora Taty. P�aka�a. S�ysza�am, bo m�j pok�j jest
dok�adnie nad salonem, poza tym nigdy dot�d nikt tak g�o�no u nas nie p�aka�.
- Zabrali go! Zabrali! - lamentowa�a, gard�owo szlochaj�c.
- Yewande, Yewande... - zacz�� Tata znacznie ciszej ni� ona.
- Co ja teraz zrobi�? Mam troje dzieci! Jedno