16471
Szczegóły |
Tytuł |
16471 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16471 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16471 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16471 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Katarzyna Byzia
Tryb boga
KONIEC
35. Dwunasty lipca, dwa tysi�ce dwa. To, co powinnam teraz robi�, to le�e� na pla�y
w jednym z tych kraj�w, gdzie pogoda zawsze jest jak drut. Ju� to widz�: zabytki
pozaliczane, pami�tki poowijane w te sreberka... Ja, minus sze�� kilo dzi�ki melonowi i
sa�acie, uzbrojona w filtry zapobiegaj�ce fotostarzeniu i kostium Triumpha z ostatniej
kolekcji, �ykam sobie s�oneczko w bezpiecznych dawkach... totalna pla�a! Kto� co� do mnie
m�wi, ja na szcz�cie nie rozumiem... Odpowiadam wi�c byle co, nawet nie otwieraj�c oczu.
Albo te� nic nie odpowiadam. Taaak. Przez chwil� mog�abym nawet nic nie robi�.
Mog�abym. Ale le�� teraz zupe�nie gdzie indziej.
Bo tak si� sk�ada, �e nie �yj�.
Dzi� mija miesi�c od mojej �mierci.
Tak mi powiedzieli, a ja musz� im wierzy� na s�owo.
Nie, nie, to nie jest �aden dziennik. Nic podobnego, a nawet bro� bo�e! �adne tam
strukturalno-antykoncepcyjne gadki-szmatki z przewag� �yczeniowego my�lenia, spisywane
z dnia na dzie� przez �yj�ce, podkre�lam, �yj�ce working girls. �adne takie. No ale co to jest
w takim razie? Je�eli ju� mia�abym si� jako� okre�li�, mo�e nazwa�abym to pr�b�...
skanalizowania chaotycznego przep�ywu my�li? Albo z�o�enia w ca�o�� czego�, co dla
ka�dego �yj�cego i zdrowo my�l�cego cz�owieka jest nielogiczne z samego za�o�enia.
M�wi�c wprost - nie trzyma si� kupy. I nigdy nie b�dzie si� trzyma�o.
Zreszt� kto�, kto nie �yje i ma na to dowody (akt zgonu, w�asny gr�b z lastryko i
z�oconymi napisami, wystarczy?) raczej nie mo�e pisa� dziennika. Nie ma, �e tak powiem, za
du�ej mo�liwo�ci manewru. I, powiedzmy sobie szczerze - nie ma takiej potrzeby. Ju� i tak
jest po ptakach, jak si� m�wi u nas w Agencji.
U nas? W Agencji? Ci�gle nie mog� si� przyzwyczai� do my�li, �e ju� tam nie
pracuj�. Sama si� wypisa�am, przedterminowo. I bezterminowo, poniewa� to i owo wskazuje
na to, �e ju� tam nie wr�c�. Kiedy to sobie u�wiadamiam - �e nie �yj�, �e koniec, finito -
jestem za ka�dym razem tak samo zdziwiona. Czym? A na przyk�ad tym, �e to spotka�o
w�a�nie mnie. �e nie jestem nie do zdarcia, na co po cichu liczy�am. Prawd� m�wi�c by�am
�wi�cie przekonana, �e kogo jak kogo, ale mnie nigdy nie trafi szlag... A je�eli nawet, to na
pewno nie w tym stuleciu! Ale przede wszystkim jestem zaskoczona... zwrotem akcji.
Niespodziewanym. Ci�ciem nie w tym miejscu, a potem scen� inn�, ni� mia�a by�. Zupe�nie
od czapy, jak nie z tej bajki.
Jednym s�owem - tym, �e wszystko odby�o si� tak niespodziewanie. Bez ostrze�enia.
Bez �adnego timingu! To nie fair. Mam dopiero trzydzie�ci lat. Tyle pracy. Przetarg�w do
wygrania. Film�w do zrobienia.
To, do cholery, nie mo�e by� prawda!
Okej, okej. Spokojnie.
Spokojnie, bo zaraz przyjdzie jeden z tych anio��w str��w i da mi co� na
uspokojenie. A po tym g��wka ju� nie pracuje tak, jakby cz�owiek tego sobie �yczy�...
Zreszt�, co tu wymaga�. W tych warunkach! Kiedy �wi�ty spok�j zak��caj� cz�owiekowi
stada wyg�odzonych form organicznych, o kt�rych istnieniu nikt mnie nie uprzedza� na
lekcjach biologii. Niekt�re z tych zwierz�t mog� nawet zobaczy� go�ym okiem. Bia�e albo
r�owawe, pod�ugowate, z podejrzanym entuzjazmem skacz� na g��wk� do �wie�ego sosu z
enzym�w.
Tak, �e wszystko razem wygl�da jak koktajl z krewetek. A najgorsze, �e nie ma jak
si� broni� i jedyne, co mo�na zrobi�, to le�e� nieruchomo i udawa�, �e si� nic nie widzi.
Szkoda, �e nie uda�o mi si� przemyci� tu chocia� jednej puszki napoju izotonicznego,
tego, co go rozdaj� w mojej Agencji. No, tego... zapomnia�am nazwy... co daje takiego kopa...
boszszsze! No ten, co by� ostatnio na billboardach w ca�ym kraju! Packhshot plus �elazna
r�ka, zastygni�ta w ge�cie �fuck off� i headline �Wszyscy mog� ci naskoczy�. Tutaj by�by
jak znalaz�...
Tak czy siak, musz� korzysta� z tego, co mam do dyspozycji i to szybko, zanim do
reszty strac� form�. Poniewa� zamierzam w ko�cu ustali�, jak to by�o naprawd�. Poniewa�
zewsz�d dobiegaj� mnie r�ne g�osy, kt�re mog�abym potraktowa� jak g�osy z za�wiat�w, z
g�ry i niezobowi�zuj�co, czyli po prostu - ola�, gdyby tylko nie by�y one wyssane z palca, a
tak�e nadzwyczaj toksyczne i niebezpieczne. Gdyby przez to wszystko nie wp�ywa�y
negatywnie na image mojej Agencji.
Tak wi�c fakty. Daty i konkrety. Zaznaczam, �e zale�y mi na prawdzie i na
bezstronno�ci w tym, mo�na by powiedzie�, ostatecznym rozrachunku. Wi�c od razu na
samym wst�pie, z trzech nie�yciowych, wy�wiechtanych i mocno przereklamowanych prawd,
kt�re mam do dyspozycji jako punkt odniesienia, wybieram - �wi�t�. Dlaczego? Poniewa� ta
w�a�nie najbardziej pasuje do miejsca, w kt�rym jestem. No i ma spor� warto�� dodan�.
Jednak mimo nienajlepszego po�o�enia (nomen omen) w kt�rym si� znalaz�am oraz
powa�nie nadszarpni�tej kondycji psychicznej (obsesja, �e ze�r� mnie robaki) jasno zdaj�
sobie spraw� z tego, �e mog� powo�a� si� jedynie na moj� prawd�. Bo nikt ju� nie dorzuci
swoich trzech groszy, ani nawet jednego. Zosta�am z tym sama.
No i dobrze. W ko�cu zrobi� co� dla siebie. Tylko dla siebie, i zostanie to ze mn� na
wieki wiek�w w tym male�kim, drewnianym pokoiku (d�b), wy�cie�anym jakim�... zaraz...
at�asem chyba... bia�ym?
Taak... I nikt si� nie dowie. A je�eli nawet - to i tak nie uwierzy. Ja na pewno bym nie
uwierzy�a.
A poza tym, pomijaj�c ca�y efekt uboczny tej sytuacji, no bo w ko�cu nie �yj�,
do�wiadczam prawie metafizycznego uczucia, mo�na by powiedzie�... niedowierzania.
Uczucie to zlokalizowane jest w okolicach mostka, i odbieram je jako nieprzerwane
przyt�umione mrowienie, czyli �wi�d. Powoduje to we mnie nieustaj�cy niepok�j, jakby... co�
wa�nego mnie omin�o. Albo jakby kto� mnie zrobi� w konia. W ka�dym razie jako� tak.
Cokolwiek by to nie by�o, uczucie to na pewno nie jest mi�e. Ale ca�y czas jest,
przeszkadza, dopomina si� o swoje. Co, moim zdaniem, nie jest ani troch� uczciwe. Nie
napada si� bezbronnego, isn�t it? A ja chwilowo na nic nie mam wp�ywu i nie go wyt�umi�
lub zast�pi� du�o fajniejszym i nie tak sw�dz�cym uczuciem szcz�cia, poprzez, dajmy na to,
przeczytanie kilku brief�w lub ostatniego numeru �Media i marketing�.
Ale wracaj�c do tematu - trudno mnie zaskoczy�, naprawd�.
By� mo�e dlatego, �e w �yciu, to znaczy w pracy, kieruj� si� zasad�, �e dobra rzecz,
to rzecz odjechana. Im bardziej, tym lepiej. Czad - to jest pow�d, dla kt�rego robi� to, co
robi�. Czyli reklamy. Tak. Jestem art directorem w najlepszej agencji reklamowej w Polsce.
Oczywi�cie sieciowej i ATL, bo reszta to fusy. Generuj� pomys�y przez dwadzie�cia cztery
non stop. Wymy�lam historyjki do film�w, imiona bohater�w oraz ich �ycie, kt�re trwa
najwy�ej trzydzie�ci sekund. Troch� kr�tko, nie? Ale za to zawsze dobrze si� ko�czy. Kreuj�
ca�e �wiaty full kolor, gdzie wszyscy s� pi�kni, szcz�liwi i zawsze maj� bia�e z�by, makija�
nigdy im si� nie rozmazuje, a s�o�ce grzecznie �wieci dzie� i noc. Je�eli w takim �wiecie trafi
si� kto� smutny, to tylko dlatego, �e czego� mu brakuje... Bardzo szybko si� okazuje, czego,
bo mamy przecie� tak ma�o czasu - musi go jeszcze starczy� dla demo i logo! To szybko,
szybko, czego brak? Reklamowanego produktu, rzecz jasna! Pasty, proszku, serka, ciastek,
syropu na kaszel... Ale kiedy ten kto� w ko�cu go dostaje, natychmiast, na naszych oczach,
ro�nie mu krzywa zadowolenia i z u�miechem wychodzi na prost�... Historyjki s� r�ne, ale
rozwi�zanie jedno. Na imi� mu packhshot. Kolorowy i okaza�y, zawsze pojawia si� na samym
ko�cu reklamy jak happy end i ka�e si� zapami�ta�, �eby potem, przypadkiem nie pomyli� go
w sklepie z innym badziewiem na p�ce, kt�re nie wiadomo czemu stoi obok.
I ja to w�a�nie robi�, za pomoc� moich plastycznie uzdolnionych r�czek oraz r�nych
sprytnych narz�dzi na pr�d jak na przyk�ad komputer i skaner. Znam na pami�� symbole
wszystkich kolor�w z pantonu, jak r�wnie� Quarka, Photoshopa i Illustratora. Z zamkni�tymi
oczami, jak �lepy brajla. Projektuj� billboardy, obok kt�rych nikt nie przejdzie oboj�tnie. Na
przyk�ad takie zupki w proszku, w kt�rych a� roi si� od r�nych E. Okej, obrzydlistwo. Ale
przecie� nie o to chodzi! Zrobi�am je tak, �e ludzie drapali plakaty w sklepach, takie by�y
�liczne-apetyczne. A wszystko, rzecz jasna, w kolorach, kt�re wp�ywaj� odpowiednio na a)
pobudzenie kubk�w smakowych, b) podra�nienie receptor�w w�chu, c) orgazm estetyczny.
Czyli g��wnie czerwony, bo wzmaga apetyt i jest bardzo call to action. I nie ma zmi�uj,
musisz spr�bowa�.
S�owem - a raczej obrazem - wymy�lam to, co jeszcze zosta�o do wymy�lenia, opr�cz
kot�w m�wi�cych ludzkim g�osem, eksplozji bomb witaminowych i spadochron�w,
zrobionych z chips�w o smaku bekonu. To znaczy nie przedmioty, tylko triki, jak je sprzeda�.
Bardzo, bardzo r�ne. Bo inaczej sprzedaje si� przyrz�d do higienicznego wyci�gania glut�w
z nosa (bez dotykania), a inaczej, dajmy na to, nowy model jakiego� kabrio, kt�ry od
poprzedniego zasadniczo r�ni si� tym, �e ma jedn� klamk� wy�ej.
Obie rzeczy nie s� nikomu potrzebne do �ycia. I my, Agencja, to wiemy. Ale
um�wmy si� - nie o to przecie� chodzi. Naszym zadaniem jest sprawi�, �eby by�y one
potrzebne... do szcz�cia! W�a�nie tak. Ludzie maj� si� �lini� na ich widok, nie spa� po
nocach, stawa� na uszach, no i sk�ada� kas�. A� w ko�cu kupi�. Na kredyt czy whatever. I
wtedy s� szcz�liwi. Ale tylko przez chwil�, bo zaraz my, Agencja, wyci�gamy z kapelusza
inne zabawki. I ziemia dalej si� kr�ci.
A to wcale nie jest takie trudne. Spraw� za�atwia odpowiednie pozycjonowanie: �dla
ka�dego� lub �nie dla ka�dego�, �tylko dla or��w�, �nie tylko dla or��w�... zale�y, czy kto�
chce by� or�em, czy nie. Zawsze znajdzie si� jaki� haczyk, jak nie ten, to inny. Na ka�dego
jest spos�b. W ko�cu chodzi o to, �eby u najbardziej opornego klienta zmniejszy� dysonans
poznawczy do takiego minimum, �eby nie by�o w�tpliwo�ci - kupi�, czy nie. Jasne, �e tak!
Kupi� i by� �wi�cie przekonanym, �e zrobi�o si� interes �ycia i �e �koszt nabycia towaru jest
ni�szy od uzyskanego zadowolenia�... to chyba z jakiej� ksi��ki, tytu� powinien by� w
przypisach. Temu w�a�nie s�u�y zgrabny filmik z zaskakuj�c� point�, puszczany w czasie
najwi�kszej ogl�dalno�ci, �eby z�apa� max d�iarpis�w, zabawna radi�weczka, billboardzik...
Cel jest jasny - sprzedawa�. Licz� si� efekty. Ilo��, obr�t, zysk... Z tego spowiadaj� si� swoim
szefom r�ni brand managerowie, kt�rzy powierzaj� bud�ety mojej Agencji.
Wiemy, wiemy. Bierzemy pod uwag�, mamy na wzgl�dzie... Ale tak naprawd� my,
kreacja, mamy to gdzie�. Bo dla nas liczy si� fun. Zaskok, dowcip. Skojarzenie trafione w
dziesi�tk�. Wyobra�nia rozkr�cona na maksa. Na tym w�a�nie polega ta praca, kt�r�, jakby to
powiedzie� - kocham. Nad �ycie i na wieki wiek�w. Trudno to zreszt� nazwa� prac�... No bo
to w�a�ciwie jest sztuka.
Przez tych kilka lat w Agencji pozna�am, przemieli�am, wykorzysta�am i wyrzuci�am
tony skojarze�. Skr�t�w my�lowych. Metafor i obraz�w. I teraz, kiedy po raz enty skanuj�
m�zg w poszukiwaniu czego� brand new dochodz� do wniosku, �e wszystko ju� by�o.
Dlatego szanuj� i doceniam to, czego sama bym nie wymy�li�a. A na TO nigdy bym nie
wpad�a.
34. - Witaj, kochanie. Jak si� masz?
Ten g�os s�ysza�am pierwszy raz w �yciu. By� ciep�y, melodyjny i jak najbardziej
ludzki. Od dobrego cz�owieka, jak mleko od krowy. Ale wytr�ci� mnie ze snu i u�wiadomi�am
sobie, �e to, co si� dzieje, to ju� nie sen. Czego te� natychmiast po�a�owa�am.
- Jak si� czujesz, kochanie? - g�os nachyli� si� nade mn� i poczu�am lekki zapach
�rodk�w odka�aj�cych. Piel�gniarka.
Piel�gniarka? A� otworzy�am oczy.
- Jak si� czuj�? Dobre pytanie! Tylko... troch� nie na miejscu.
- Mo�liwe. Ale czekam na odpowied� - u�miechn�a si� zach�caj�co. Mia�a niezwykle
bia�e z�by, prawie fosforyzowa�y, kiedy tak pochyla�a si� nade mn�, przygl�daj�c si� uwa�nie
moim �renicom. Nie wiem, dlaczego, chyba ju� dawno temu przesta�y reagowa� na �wiat�o?
- Czuj� si� dziwnie. Co najmniej dziwnie. - Odpowiedzia�am g�adko, jakbym w�a�nie
poinformowa�a j� mimochodem, �e nazywam si� Bond. Co zreszt� przyj�a bardzo naturalnie.
- To zrozumia�e w twojej sytuacji. Ale nie trzeba si� martwi�. Jestem pewna, �e
wszystko b�dzie dobrze. - zn�w u�miechn�a si� jak kot z Chesire i delikatnie pog�aska�a
mnie po g�owie. By�oby to nawet mi�e, gdyby nie zadrapa�a mnie przy okazji w policzek
zielonkawym, krogulczo zagi�tym paznokciem. - A teraz zmierz� ci temperaturk�. -
Wyci�gn�a z kieszeni zwyk�y, szklany, rt�ciowy termometr, jakiego ju� nikt nie u�ywa i
poda�a mi go.
- Czemu mi si� tak przygl�dasz, moje dziecko? - zapyta�a najzwyczajniej w �wiecie,
jakby przykucn�a w�a�nie przy mnie podczas dy�uru w Szpitalu Praskim. Co mnie troch�
wkurzy�o, bo w ko�cu, b�d� co b�d�, by�o to Zupe�nie Inne Miejsce. A nie zwyk�a chirurgia z
kamieniami ��ciowymi, basenami i wyrostkami do wyci�cia.
- Wygl�da pani jak normalna kobieta. I piel�gniarka.
- Tak? - wyra�nie si� ucieszy�a, z�bki zamigota�y jak szalone - to cudownie!
Naprawd� sprawiam takie wra�enie? Co� podobnego! A dopiero wczoraj przydzielono mi t�
funkcj�! Przesz�am to ca�e szkolenie, dosta�am dyplom i now� twarz...
- Jakie szkolenie?
- Jak to jakie? Najlepsze! Ca�e Liceum piel�gniarskie w sze�� minut! Plus kurs
empatii, autoprezentacji i... tego, no... r�nych technik pozawerbalnych... czy co�. -
Rozp�dzi�a si�, ani na moment nie przerywaj�c swoich piel�gniarskich czynno�ci.
Sprawdza�a, mierzy�a, poklepywa�a. Prze�ciela�a. Nie wiem, po co, bo w pokoju panowa�
idealny porz�dek i wida� by�o, �e wcze�niej nikt niczego nie dotyka�.
- I nowe imi�! Celestyna. Ce-le-sty-na - powt�rzy�a wyra�nie i smakowicie. - Ju�
wcze�niej mia�am kilka �adnych imion, ale to jest chyba najpi�kniejsze... Celestyna! - By�a
wyra�nie wzruszona. Bardzo. Do tego stopnia, �e jej oczach ze dwa razy zal�ni�y �zy, a ja
zacz�am podejrzewa�, �e albo Celestyn� poddano przy okazji solidnemu praniu m�zgu w
psychodetergentach albo, co gorsza, jest ona zwyczajn� histeryczk�.
- Taak? A kim pani by�a wcze�niej? Przedwczoraj?
- Przedwczoraj by�am Stra�nikiem Wagi.
- Weight Watcher? - Troch� za p�no ugryz�am si� w j�zyk.
- Nie - u�miechn�a si� anielsko. - W�a�ciwej Wagi Uczynk�w.
Dobrych i z�ych. I ty mia�a� ze mn� do czynienia, kiedy tu trafi�a�. Kochanie.
- Nie pami�tam...
- Mo�e dlatego, �e by�am m�czyzn�. Nie przejmuj si�. - U�miech nie znika� jej z
twarzy, kiedy ods�ania�a zas�ony i otwiera�a okno. Zas�ony by�y ciemne, granatowe, w du�e
srebrne anio�y. Kupi�am takie same w IKEA rok temu.
- Brakuje nam tu personelu. - wyja�ni�a, widz�c moje zdziwione spojrzenie - Wi�c,
chc�c nie chc�c, musimy by� wielofunkcyjni... poniewa� bywaj� sytuacje - tu spojrza�a na
mnie znacz�co - kiedy musimy reagowa� b�yskawicznie. Tak wi�c, moja droga, b�d� teraz
twoj� opiekunk�. Do�o�� wszelkich stara�, �eby� poczu�a si� tu jak u siebie w domu.
Albo jak w niebie. - I za�mia�a si� z w�asnego dowcipu jak szalona.
Trzeba przyzna�, �e nad Celestyn� pracowali prawdziwi fachowcy. Od tworzenia
wizerunku i wywierania wp�ywu na ludzi. Celestyna wygl�da�a i zachowywa�a si� jak
najprawdziwsza kobieta. Wysoka, siwa, po pi��dziesi�tce, w bia�ym, pachn�cym i
wykrochmalonym na sztywno fartuchu bez jednej plamki. Wzbudza�a zaufanie, bez dw�ch
zda�. I jeszcze ta mi�a, okr�g�a twarz z do�eczkami w policzkach! Do�eczki nie znika�y, bo z
twarzy Celestyny nie znika� dobrotliwy u�miech. Tak w�a�nie, wyobra�a�am sobie, wygl�daj�
mamy nastolatek, kt�re bez fa�szywego wstydu informuj� swoje c�rki o pigu�kach trzeciej
generacji i nie ukrywaj�, z czym to si� je. Celestyna by�aby idealna jako mama w reklamie
�rodk�w antykoncepcyjnych. Musz� wzi�� jej namiary.
Tylko ten makija�... Zdecydowanie zbyt krzykliwy. Ale mo�e ja po prostu nie
przepadam za turkusem... By�o go troch� za du�o na jej twarzy, a w kilku miejscach,
zw�aszcza w okolicach oczu i ust, zbyt grubo na�o�ony podk�ad pop�ka� brzydko i
poodpryskiwa�, daj�c efekt plackowatego �ysienia, kt�re zgubi�o drog� do domu.
Celestyna krz�ta�a si� bezszelestnie po pokoju. Jej ruchy by�y celowe, precyzyjne i
szybkie, jak ruchy piel�gniarki z dwudziestoletnim sta�em. Je�eli rzeczywi�cie robi�a to od
wczoraj, musia�a sporo �wiczy�.
Mia�a nawet w�oski na przedramieniu. Jak cz�owiek.
- Teraz b�dzie �niadanko, a potem kto� ci� odwiedzi. - powiedzia�a z fosforyzuj�cym
u�miechem. Zamruga�a szybko d�ugimi rz�sami, posklejanymi w czarne wachlarzyki w
kszta�cie mi�orz�bu japo�skiego i potar�a odruchowo czubek nosa. Podk�ad zosta� jej na palcu
i zauwa�y�am, �e spodem jej twarz mia�a zupe�nie inny kolor. - On ci wszystko dok�adnie
wyja�ni, zada kilka pyta�... porozmawiacie... B�dzie mi�o! Tylko zjedz wszystko. Musisz
nabiera� si�. Do zobaczenia, moja droga.
- Celestyno?
- Tak? - odwr�ci�a si� z u�miechem.
- Jak� mam temperatur�?
- Oooo, nie masz �adnej temperatury, kochanie.
33. Post�pi�am bardzo nieetycznie. Nielojalnie. Niekole�e�sko. Po pierwsze - zmar�am
bardzo nie w por�. Na kilka godzin przed prezentacj�! To ju� by�o, trzeba przyzna�, niez�e
przegi�cie. Teraz pluj� sobie w brod�, bij� si� w piersi (szczerze i od serca, chocia� i tak nie
czuj� b�lu, co uwa�am za pewne niedopatrzenie) oraz mam za z�e. I nigdy sobie tego nie
wybacz�, nigdy. No bo przecie� liczyli na mnie! Moje projekty, pi�knie pokserowane i
do��czone do bookletu z ca�� prezentacj�, pojecha�y ju� do klienta. I nie ma si�y, na pewno nie
zd��yli ich wycofa�...
Nieetycznie i nieapetycznie. Jak mog�am dopu�ci� do tego, �eby post factum z ust
s�czy�a mi si� �lina? Ueee... zaraz puszcz� pawia. Teraz to co innego - owszem, s�cz� si� ze
mnie r�ne p�yny, i to bez �adnej kontroli, nad czym zreszt� ubolewam, ale przynajmniej nikt
mnie tu nie widzi.
Po drugie - zesz�am tam, gdzie nie trzeba. Teraz ju� bym tego nie zrobi�a. Nie ma
g�upich! Teraz wiem, �e umierania w miejscu pracy nale�y unika� jak ognia, bo nara�a si�
zak�ad pracy na k�opoty, po�lizgi czasowe, ty�y finansowe oraz straty w ludziach. Co z kolei
nadszarpuje reputacj� jak cholera, co si� ostatecznie w og�le nie kalkuluje. I zgadzam si� - s�
to wystarczaj�ce powody, �eby na pami�� o �p. osobie pad� ponury cie�. Przestaje si�
wspomina� j� dobrze, zgodnie z odwieczn� zasad�, �e o zmar�ych nigdy �le. Prawd� m�wi�c,
w og�le si� jej nie wspomina. Jakby jej nigdy nie by�o. Jakby tu nigdy nie pracowa�a. A
ka�dy zapytany najpierw si� p�oszy i rozgl�da, a potem ze zdziwieniem unosi brwi, du�o za
wysoko, �e nie wie, nie s�ysza�, mia� wtedy otwarte z�amanie, kaca albo p�pasiec... W takiej
sytuacji nie ma si� co dziwi� trudno�ciom, na jakie napotka�a moja rodzina, pragn�c odebra�
kilka osobistych drobiazg�w: dwa o��wki, podk�adk� pod mysz oraz kubek z jamnikiem, nie
m�wi�c o pracach, ostatnich i jeszcze gor�cych, zdj�tych prosto z drukarki na wieczn�
pami�tk�.
Ale w tym wszystkim wcale nie to jest dla mnie najgorsze.
Owszem - �ycie, �mier�... to bardzo istotne sprawy. Nie przecz�. Takie, mo�na
powiedzie�, ostateczne. Nie jestem w tym specjalnie oryginalna, bo tak w�a�nie my�li
znakomita wi�kszo��. Ale daje to nam tak zwany spo�eczny dow�d s�uszno�ci, kt�ry polega
na tym, �e o tym, �e co� jest dobre, wa�ne i prawdziwe decyduje opinia wi�kszo�ci. Co
zreszt� bardzo fajnie sprawdza si� w reklamie, kiedy pytamy �przypadkowego przechodnia�
na przyk�ad o to, czy smakuj� mu czekoladki X, a on oczywi�cie odpowiada, �e tak. I wtedy u
widza, w tej cz�ci m�zgu, kt�ra odpowiada za logiczne my�lenie rodzi si� przekonanie, �e te
czekoladki musz� by� naprawd� dobre! Skoro smakuj� r�nym anonimowym,
przypadkowym przechodniom, wyra�aj�cym spontanicznie i bezinteresownie swoje zdanie...
Zreszt� - wcale nie musz� powo�ywa� si� na wi�kszo��. Sama widz�, �e �mier� to
du�a zmiana - nowe warunki �yciowe, nowe do�wiadczenia, nowe znajomo�ci. Nowe
wyzwania. Okej, okej. Ale um�wmy si� - czasami, w wyj�tkowych przypadkach, inne rzeczy
s� wa�niejsze. Na przyk�ad praca.
I w tej sytuacji najgorsze jest to, �e nie doko�czy�am mojego projektu. A pracowa�am
nad nim dziesi�� dni non stop, nie wystawiaj�c nosa z Agencji. Nie jedz�c, nie �pi�c, myj�c
si� rzadko, pobie�nie i fragmentarycznie. Za to pij�c. Ca�y czas na sztucznym nap�dzie -
kawa i energy drinki, na zmian�. Ca�y czas w tych samych ciuchach. Skarpetki trzy dni te
same, potem na bosaka. Plus antyperspirant na podeszwy, kiedy sytuacja sta�a si� nie do
zniesienia. Cholera, przepad�o nam tyle fajnych pomys��w! A wszystko wskazywa�o na to, �e
tym razem si� uda! Edyta �mia�a si�, �e startujemy w przetargu naszego �ycia...W moim
przypadku to by si� nawet zgadza�o, boja tutaj raczej na �adne przetargi nie licz�...
A wystarczy�o tylko pozamienia� kolory w wydrukach na bardziej pastelowe! Prosta
robota - w sam raz dla jakiego� ambitnego misia z DTP. �eby to zrobi� i nacisn�� klawisz
�print�, wystarczy jeden byle jaki palec. Wszystko poza tym by�o ju� klepni�te przez Szefa -
ca�a idea kampanii, headliny, teksty do film�w, radi�wki, uk�ad graficzny, wszystko! Zosta�y
tylko te kolory...
A ja zostawi�am moj� Agencj� na pi�� minut przed wielk� pr�b�. Jak ostatnia �winia.
By� mo�e, a� boj� si� o tym my�le�, to przeze mnie przegrali ten przetarg... Bo zrejterowa�am
w bardzo brzydki spos�b. Po prostu da�am nog� z pola walki przed decyduj�cym bum. A tak
si� nie robi. Komu� takiemu nie poda�abym r�ki, o nie. I uwa�am, �e w pe�ni zas�u�y�am na
to, co mnie spotka�o. Dobrze mi tak! A teraz mam kaca moralnego i czuj� si� winna wobec
mojej Agencji. Jest mi bardzo g�upio.
Po pierwsze, po drugie, po trzecie... Po trzecie - to �ledztwo! Po co, pytam - po
choler�?! Jak komukolwiek, kto ma cho� troch� oleju w g�owie mog�o przyj�� do g�owy, �e
kto� z mojej Agencji pom�g� mi przenie�� si� na tamten �wiat?! Powiem kr�tko - niemo�liwe.
Owszem, zdarza�y si� r�ne historie, jak dosypanie laxigenu do kawy, �eby kto� nie
m�g� p�j�� na prezentacj� i kto� inny m�g� go zast�pi�, zgarniaj�c par� nieprzeznaczonych
dla siebie pochwa�. Ale to przecie� tylko zabawa!
Albo to, co Robal zrobi� Oli: skasowa� jej ca�y plik z poprawkami dla Sbanku. A by�o
tego ze 300 mega! Przez to Ola zawali�a terminy u klienta i mia�a przer�bane w Agencji. Szef
nawrzeszcza� na ni� przy ludziach, nawyzywa� od je�op�w, rzuci� krzes�em, (kt�re si� na
szcz�cie nie po�ama�o, bo by�o metalowe, troch� tylko nadgryz�o Oli nog�, na szcz�cie
wystarczy�y cztery szwy) i o ma�o nie wyrzuci� na pysk. Sbank by� nowym, wa�nym
klientem, kt�rego Ola wygra�a w przetargu, odsy�aj�c na krzak kilka team�w z innych
agencji. By�a z tego bardzo dumna i zale�a�o jej na dobrym wej�ciu. Bo mia� to by� pocz�tek
d�ugiej i owocnej wsp�pracy. Ola chcia�a, �eby to by�a jeszcze fascynuj�ca, intelektualno-
estetyczna przygoda... Pami�tam, jak wtedy Robal dwoi� si� i troi�, �eby jej pom�c. I, nie
powiem, zaproponowa� co� naprawd� fajnego. W kilku wersjach. Klientowi bardzo si� to
podoba�o i Robal dosta� od Sbanku brief na ca�� kampani�. Tylko �e p�niej, kiedy sytuacja
zosta�a ju� opanowana, okaza�o si�, �e to Robal skasowa� prac� Oli i �e mia� ju� dawno
przygotowane w�asne projekty. W kilku wersjach. Ale by�o to jeden film i dwie radi�wki
p�niej i Sbank, jakby przez zasiedzenie, zosta� ju� w r�kach Robala.
Ola wpad�a w depresj�, posz�a do psychoanalityka i dosta�a recept� na prozak. Ale
chyba go nie wykupi�a, bo par� razy s�ysza�am, jak rycza�a w kiblu. Do chwili, kiedy Szef
przy ludziach nazwa� j� histeryczk� i ofiar� estrogen�w.
W odpowiedzi Ola rozp�yn�a si� we mgle, formatuj�c wcze�niej sw�j twardy dysk i
wysy�aj�c w kosmos dwa lata pracy. I w ten oto spos�b wszystko rozesz�o si� po ko�ciach.
No c�. Jakby tego nie rozpatrywa�, dla mojej Agencji bilans i tak jest korzystny... Tak,
poniewa� Sbank zostawia u nas niez�� kas�, wi�c naszym obowi�zkiem jest go dopieszcza�.
No i w ko�cu czy to nie wszystko jedno, kto go obs�uguje? U nas przecie� wszyscy s�
najlepsi! Niekt�rzy tylko maj� wi�cej szcz�cia.
Taak. W mojej Agencji zdarzaj� si� r�ne historie, ale bez przesady! Nie tym razem.
W tym przypadku chodzi�o przecie� o czyje� �ycie. A �e opinia publiczna domaga�a si�:
prawdy, krwi, sprawiedliwo�ci i ukarania winnych - czyli, um�wmy si� - sensacji - wi�c ta
sprawa nie umar�a �mierci� naturaln�, jak powinna, tylko zosta�a rzucona na po�arcie.
Wszystkim.
I ka�dy si� na niej po�ywi�.
Jako pierwsi do boju ruszyli policjanci w swoich firmowych mundurach. Ka�dy z
dwudniowym zarostem i oczami dooko�a g�owy. Przez jaki� czas pojawiali si� codziennie, o
najdziwniejszych porach i wida� by�o, �e niech�tne zaskoczenie na twarzach kreacji i
account�w sprawia im du�� przyjemno��, kej, mo�e byli na cudzym terenie, ale teraz oni tu
rz�dzili. Snuli si� po Agencji, nie licz�c czasu i niespiesznie badali ka�dy k�t. I pytali,
s�uchali, notowali. Oraz wyci�gali na �wiat�o dzienne, haha. (Znaczy si� - zabierali ludziom
czas, niepotrzebnie zawracaj�c d...). I ani razu nie przysz�o im do g�owy, �e nikt w tym nie
macza� palc�w, nie mia� �adnego interesu, �e po prostu sta�o si�, samo i ju�... Sko�czy�o si�
na tym, �e zmarnowali tylko kup� naszego czasu i wyci�gn�li par� pochopnych wniosk�w.
Wed�ug nich moja Agencja to jakie� miejsce z piek�a rodem.
Bo nie do��, �e ich zdaniem, zmusza si� w niej ludzi do samob�jczej pracy bez snu,
odpoczynku i p�acenia za nadgodziny, to jeszcze rozbudza si� w pracownikach chore
instynkty nieetycznej rywalizacji. Co z kolei skutecznie usypia instynkt samozachowawczy i
z regu�y �le si� ko�czy. Jak w tym przypadku. Co� takiego zapisali w protokole, czy jakim�
innym dokumencie, chocia� mo�e nie w tej kolejno�ci. No ja nie wiem, kto pracuje w tej
policji, chyba jaki� domoros�y psycholog na p� gwizdka! �ykn�� par� poradnik�w i twierdzi.
Ha! I jeszcze stwierdzili, mi�dzy innymi na przyk�adzie �nieartyku�owanych
odg�os�w�, podobno wyj�tkowo obrzydliwych, �e ludzie u nas dziwnie si� zachowuj�. Nie
wiem, o co im chodzi�o. Odg�osy by�y ca�kiem zwyczajne, a dzie� jak co dzie�. Troch�
standardowego wycia, wrzask�w i rzucania czym popadnie... Chyba makietami baton�w i
zupek w proszku, o ile dobrze us�ysza�am. A tego dnia w powietrzu lata�y ��te, plastikowe
bule, kt�re wcze�niej w reklamie udawa�y �wie�e bu�eczki z sezamem. Akurat wida� by�y pod
r�k�. A �e jedna trafi�a w �eb przedstawiciela prawa, no to ja przepraszam. Ale sam sobie
winien. Nale�a�o siedzie� na komendzie i robi� inwentaryzacj� oraz wypisywa� lewe
mandaty, a nie zapuszcza� si� na cudzy teren. No i co niby dziwne ma by�!
Nikt nikogo za r�k� nie z�apa� ale ja my�l�, �e wtedy rzuca� Cyjan, bo to on
przewa�nie rzuca. A ju� najbardziej lubi rzuca� w ludzi kawa�kami zeschni�tej pizzy z
Dominos. Wtedy jest naprawd� szcz�liwy. Takie kawa�ki s� twarde jak diabli i daleko lec�. I
daj� niez�y ods�uch, takie g�uche �pac�, jak si� w kogo� trafi. Wi�c to pewnie rzuca� Cyjan. I
mo�e jeszcze Kajzer, jego art. Kajzer te� pewnie wydawa� te �odg�osy�, bo on akurat umie
beka� na zawo�anie. Bardzo sugestywnie, przekonuj�co, i powiedzia�abym nawet,
wzruszaj�co. Kiedy� nawet sprz�taczka, kt�r� Kajzer zmusi� do wys�uchania takiego
koncertu, nie wytrzyma�a i zas�aniaj�c sobie usta szmat� pogalopowa�a do �azienki... kt�r�
zreszt� potem mog�a od razu posprz�ta�. Tak j� to poruszy�o, do �ywego.
A z kolei taki Sekszop bardzo celnie strzela z procy, co mu zosta�o ze szko�y �redniej,
kt�r� by�o liceum optyczne.
Gdyby jednak policja poby�a u nas troch� d�u�ej, przekona�aby si�, �e nic w tym
dziwnego. Naprawd�. Przeciwnie - dziwne by�oby, gdyby na naszym pi�trze by�o z a
spokojnie. Bo wtedy dopiero mo�naby si� spodziewa� najgorszego. Kreacja od czasu do
czasu musi odreagowa�, bo inaczej wysz�aby na ulic� z ka�achem albo innym gunem. Albo
sta�oby si� co� jeszcze gorszego, jak na przyk�ad z Maup�.
Maupa zwariowa�, wycinaj�c z tektury dwudziesty sz�sty stojak na okulary marki
Glassby. Prostok�tne lusterko o wymiarach dwadzie�cia na dziesi�� mia�o znajdowa� si� na
okre�lonej co do mikrometra wysoko�ci. Nie wiadomo dlaczego, a by�o to nad ranem, Maupa
zacz�� wycina� wzorki w kszta�cie okular�w na swoim przedramieniu, �piewaj�c na ca�y g�os
kol�d� �przybie�eli...� Podobno wydawa�o mu si�, �e atakuje go gigantyczna mucha
robacznica, z zielonym odw�okiem i w okularach przeciws�onecznych.
Rzeczywi�cie, wszystko to wygl�da�o troch� dziwnie, wi�c po Maup� przyjecha� bia�y
samoch�d z dwoma zimnokrwistymi panami, strzykawk� nape�nion� na full i stosownym
ubrankiem. No i ten... Maupa ju� u nas nie pracuje. Przebywa teraz w jednym sanatorium,
gdzie ma zapewniony spok�j i fachow� pomoc oraz szacunek wsp�towarzyszy, kt�rzy z racji
wyj�tkowych zdolno�ci manualnych nazwali go Wielkim Krawcem.
Takie ci�nienie, taki stres. To ju� chyba lepiej, �eby czasem w powietrzu lata�y k... a
czasem mokapy?
Jednak policja postanowi�a zwr�ci� uwag� na takich jak my. Bo nie wiadomo, do
czego mo�emy by� zdolni. By� mo�e nawet do wszystkiego!
No bo przecie� codziennie masami palimy traw� (u kilku os�b podczas rutynowej
kontroli stwierdzono zw�one �renice, u reszty - rozszerzone). Uprawiamy te� seks w miejscu
pracy (no bo po co nam te wszystkie kanapy), w dodatku grupowy (kanapy s� rozk�adane), za
to bez zabezpiecze� (zu�ytych prezerwatyw nie znaleziono).
Nie �ycz� sobie, �eby pod pretekstem mojej �mierci wycierano sobie g�by moj�
Agencj�.
32. Kto to? Nie s�ysza�am krok�w. Nikogo te� nie widzia�am, ale wyra�nie czu�am
czyj�� obecno��. Bardzo blisko, chyba nawet za bardzo. Kto� bez pytania naruszy� moj� stref�
osobist�, przekraczaj�c te magiczne czterdzie�ci centymetr�w. Moj� integraln� stref�
emocjonaln� te� diabli wzi�li. Kiedy na policzkach poczu�am delikatne, ch�odne powiewy,
zmrozi� mnie dziki strach. Bo to chyba by� w�a�nie ten moment, kiedy nale�a�oby pu�ci� par�
reklam, dla och�oni�cia, albo chocia� co� nie z tej ziemi. Na przyk�ad... ducha? Mo�e lepiej
nie.
- Kto tu jest?
- Witaj. - Odezwa� si� ten, kto jednak by�, i to odezwa� si� ca�kiem mi�ym, m�skim
g�osem, co jednak nie przeszkodzi�o tabunom dreszczy przegalopowa� po moich plecach.
- Nie mo�esz mnie zobaczy�, ale nie przejmuj si� tym. To nie twoja wina, zreszt� nikt
mnie tu nie widzi. To chyba jaka� usterka techniczna... Poza tym to nie b�dzie konieczne. Ja
jestem twoim... psychoterapeut�. Tak to nazywacie, prawda? - Taak. G�os by� m�ski i g��boki,
troch� przypomina� brzmieniem g�os Santorskiego. S�ysza�am go raz z jednego, raz z
drugiego k�ta pokoju, jak jakie� cholerne, rozregulowane stereo. Temu komu� zdecydowanie
brakowa�o cia�a - przeszkadza�o mi, �e nie mam na czym zawiesi� oka. Poniewczasie dosz�am
te� do wniosku, �e jednak boj� si� duch�w i postanowi�am wi�cej go nie zaprasza�. A
zw�aszcza w okoliczno�ciach, w kt�rych mog�am by� jedynie stron� biern�... Dobrze, �e ca�y
czas le�a�am w ��ku, przykryta pod sam nos i nie by�o wida�, jak bardzo trz�s� mi si� nogi.
Zdemaskowa�y by mnie jak nic.
- Jak masz na imi�? - Mimo wszystko pr�bowa�am by� mi�a i zaatakowa�am pierwsza.
- Nie mam imienia. Jeszcze. - Odpowiedzia� dopiero po d�u�szej chwili z widoczn�
niech�ci�. Aha. Wi�c brak imienia to nie jest co�, czym ten kto� lubi si� chwali�.
- To jak mam si� do ciebie zwraca�?
Chwil� milcza� zak�opotany. Milcza� i milcza�, zak�opotanie g�stnia�o w pokoju i w
ko�cu zrobi�o mi si� go �al.
- Mo�e b�d� m�wi� do ciebie...Voice Over? - zaproponowa�am, staraj�c si� nie
szcz�ka� z�bami ze strachu.
- Co takiego?!
- Voice Over. Bo ci� nie wida� i gadasz z offu.
- Nie wiem, o czym m�wisz... nie ty tu nadajesz imiona, i nie ty decydujesz o moim
istnieniu. Na szcz�cie... Ale zgoda. - Zgodzi� si� nieoczekiwanie, chyba nawet dla siebie
samego. - Tymczasem mo�esz si� tak do mnie zwraca�. Mo�e b�dzie ci �atwiej. Ale pami�taj:
nie za cz�sto. Voice Over? - prawie zobaczy�am, jak kr�ci g�ow� z niedowierzaniem. - To po
jakiemu?
- Po angielsku, ale pasuje do ciebie.
Odetchn�� g��boko, ju� jako �wie�o ochrzczony Voice Over. Przez chwil� oswaja� si�
z tym imieniem, jak z nowym ubraniem.
- Czy chcia�aby� mnie o co� zapyta�? - powia� w moj� stron�. - Kobiety maj�
pierwsze�stwo.
Chcia�am. Cholera, jeszcze jak chcia�am!
- Jedno pytanie: dlaczego? Dlaczego tu jestem?! Dlaczego akurat ja?!Dlaczego nikt
mnie wcze�niej nie uprzedzi�?
- To trzy pytania. - Sprecyzowa�. - Dlaczego? Wiesz dobrze, �e co roku o tej porze w
twojej rodzinie zawsze kto� umiera. Taki sezon... Wi�c nie powinno ci� to tak dziwi�. -
Wyja�ni� rzeczowo. Co jednak wcale nie by�o takie oczywiste. A w ka�dym razie bardzo
trudne do przyj�cia.
- Jak to?! Owszem, to by�o dziwne, ale za ka�dym razem ca�a rodzina my�la�a, �e to
jednak przypadek!
- Napraw�? - zainteresowa� si� uprzejmie. - Za ka�dym razem? No, no! W takim razie
musieli�cie bardzo przekonywa� samych siebie... i chyba stosowa� jakie� afirmacje? I
autosugesti�? - Us�ysza�am, jak wydmuchuje nos, chocia�, musz� przyzna�, stara� si� robi� to
bardzo dyskretnie.
- To nie przypadek... ta cholerna regularno��, prawda? Zamierzona?
- Oczywi�cie. My nie dzia�amy bez planu.
- My? Czyli kto?
- Jednak, skoro to wasza, hmm... rodzinna tradycja, chyba powinna� bra� to pod
uwag�... - Voice Over zr�cznie skr�ci� w bok.
- Je�eli nawet, to nie spodziewa�am si�, �e jeszcze si� za�api�! W ko�cu wzi�li�cie ju�
ciotk� Lucyn� i wujka Henia...
- Co do wujka... Nie by�o go w planach na ten rok. Mieli�my go zahaczy� w
dwutysi�cznym si�dmym... Ale na zarz�dzie zdecydowali�my si� uwzgl�dni� podanie
Lucyny i p�j�� jej na r�k�. Zawsze zwraca�a si� do nas z pro�b�, �eby mog�a by� druga,
prawda?
Tak. Tak by�o, ale sk�d on to wiedzia�?
- Mamy to na ta�mie. - Odpowiedzia� na niezadane pytanie.
- Tak, prawda... Zawsze chcia�a by� druga.
- Wiesz, jaki by� wujek Henio - zn�w wydmucha� nos i w��czy� �agodn� perswazj� -
nie ca�kiem samodzielny... w�a�ciwie zupe�nie niesamodzielny. Nie poradzi�by sobie ani z
Lucyn�, kt�rej ju�, sama widzia�a�, niewiele zosta�o... ani ze sob� samym...
- Wi�c co?! Zafundowali�cie mu ma�y, skuteczny zawalik?
- Mo�na to i tak nazwa�. Ale przyznasz, �e rozwi�zali�my ten problem najlepiej, jak
by�o mo�na. Dla Lucyny i dla was wszystkich. Czysto, higienicznie, od r�ki...
Mo�e takie podej�cie do sprawy by�o do�� okrutne i nie�yciowe, ale na pewno nie
mo�na by�o odm�wi� mu logiki. Poniewa�, kiedy ciotka zachorowa�a, ca�a rodzina zachodzi�a
w g�ow�, co b�dzie, kiedy jej zabraknie, s�usznie przeczuwaj�c najgorsze. Co b�dzie z
wujkiem, kt�remu trzeba by�o w��cza� telewizor zawsze, kiedy lecia� �Klan�, �Jaka to
melodia� oraz wszystkie brazyliana, bo inaczej odmawia� jedzenia, leczenia i zmiany skarpet?
Jak si� podzieli� tymi obowi�zkami? A tu prosz�! Deus ex machina i po problemie... - A co u
nich s�ycha�?
- Zaadaptowali si� ju� - odpowiedzia� Voice Over - ale na pocz�tku nie by�o �atwo...
musieli odby� terapi� dla Wyj�tkowo Skonfliktowanych Par, �eby m�c znowu ze sob�
zamieszka�...
- To nie dali�cie im osobnych pokoi?! - zakwaterowa� razem ciotk� Lucyn� i wujka
Henia, to jak zamkn�� kota w budzie psa i potem wpu�ci� tego psa do budy. G�odnego.
- S� przecie� ma��e�stwem, ca�y czas... - wyja�ni�, jakby by�o to takie proste -
...sprawdzili�my ich papiery. Naprawd� wszyscy ci�ko pracujemy, �eby tutaj by�o im lepiej,
ni� tam. A je�eli nie lepiej, to chocia� inaczej. Ciekawiej. Zreszt� sama zobaczysz. Ju�
nied�ugo. Wiesz co... - znowu si�kn�� nosem, najwyra�niej sko�czy�y mu si� chusteczki. - Ja
to chyba mam uczulenie.
- Uczulenie? Na co?
- Na ciebie.
Chyba wyszed�, bo ju� go nie s�ysza�am.
31. �ledztwo, prowadzone z u�yciem wszystkich policyjnych armat dalekiego zasi�gu,
takich jak zdejmowanie i identyfikowanie odcisk�w, spisywanie protoko��w, krzy�owe ognie
pyta�, konsultacje i konfrontacje wykaza�o, �e �adna z os�b, pracuj�cych tamtego dnia w
Agencji, nie jest winna. Ponadto stwierdzono, �e tamtej nocy na terenie Agencji nie
przebywa�a �adna obca osoba. Opr�cz ochroniarza, oczywi�cie. Ale ochroniarz przysi�ga�, �e
nie widzia� mnie na oczy i, co wa�niejsze, mia� naprawd� mocne alibi. Potrafi� opowiedzie�
scena po scenie film z Seagalem �Na zab�jczej ziemi�, kt�ry ogl�da� mi�dzy pierwsz�
czterdzie�ci pi�� a trzeci� dwadzie�cia, czyli mniej wi�cej w czasie mojej �mierci.
Czas ten do�� precyzyjnie okre�li� doktor Kie�bik, lekarz medycyny s�dowej, podczas
mojego nied�ugiego, lecz pe�nego wra�e� pobytu na Oczki. W tym klimatycznym miejscu
doktor obja�nia� i demonstrowa� grupie p� na p� - przera�onych i znudzonych student�w to,
co wydoby� ze mnie za pomoc� r�nych narz�dzi, podczas gdy ja milcza�am uprzejmie,
pozwalaj�c mu dotyka� mojego wn�trza.
A je�li ju� wchodzimy g��biej...W �ladowych ilo�ciach tre�ci pokarmowej r�wnie� nie
znaleziono niczego podejrzanego. �adnych toksycznych substancji, lek�w ani czegokolwiek
innego. A ju� na pewno nic w takim st�eniu, �e mog�oby to spowodowa� niekontrolowane
ruchy jelit, a co dopiero zgon. W tych mi�ych okoliczno�ciach, delikatnie i uwa�nie badaj�c
organ za organem, doktor Kie�bik dopatrzy� si� pewnych nieprawid�owo�ci w okolicach serca,
czym te� niezw�ocznie podzieli� si� ze swoimi studentami.
Nie wnika�am ju�, o co dok�adnie chodzi�o, bo doktor Kie�bik, jak pepesza, zacz��
wyrzuca� z siebie r�ne �aci�skie nazwy i szybko straci�am w�tek. Zreszt� nie mog�am si�
skupi�, kiedy studenci pochylali si� nade mn� z niezdrow� ciekawo�ci�, a jeden z nich palcem
w gumowej r�kawiczce dotkn�� nawet mojej �y�y wrotnej.
Z tego, co m�wi� lekarz wynika�o, �e przyczyn� mojej �mierci by�o nag�e zatrzymanie
akcji serca, czego absolutnie nie podwa�am, na skutek przem�czenia prac�, co podwa�am
absolutnie!
Nie mog�am jednak zaprotestowa� w �aden widoczny spos�b, wi�c ten wyssany
(pewnie z laboratoryjnej pipety) wniosek doktora Kie�bika pomin�am milczeniem. Kt�re
akurat w tym wypadku nie oznacza�o zgody.
Tak wi�c policja sama w ko�cu dosz�a do wniosku, �e �aden z moich koleg�w, kt�rzy
byli wtedy na miejscu, nie zawini�. To znaczy nie pom�g� mi, �e tak powiem, zej��. Z tych
czy innych powod�w.
A co brali pod uwag�? Chor� ambicj�, na przyk�ad. No i kaw�. To im od pocz�tku
idealnie pasowa�o. Przez chwil� byli prawie pewni, �e kto� z innego teamu, kt�ry bra� udzia�
w przetargu, na przyk�ad Cyjan albo Kajzer, pr�bowa� zrobi� mi kuku podaj�c o wiele za
mocn� kaw�. Nie, nie, bez morderczych zamiar�w! �adnych takich! Kawa, wed�ug nich,
mia�a mnie najwy�ej zatrzyma� na d�u�sz� chwil�... w toalecie, umo�liwiaj�c kolegom wgl�d
w moje projekty, a nie od razu powodowa� nag�e zatrzymanie pracy serca oko�o godziny
trzeciej dwunastego czerwca dwa tysi�ce drugiego roku. Ona mog�a to zrobi� niechc�cy,
mimochodem. I trzeba przyzna�, troch� byli rozczarowani, kiedy si� okaza�o, �e to jednak nie
to... No bo przecie� to ja zrobi�am sobie t� kaw�! I nawet nie zd��y�am jej wypi�...
Tak czy siak, z braku jakichkolwiek dowod�w mog�cych obci��y� osoby trzecie,
moj� �mier� uznano w ko�cu za wypadek przy pracy. Ale sprawa na tym si� nie sko�czy�a.
Ona si� wtedy dopiero zacz�a.
Z jednej strony dobrze �e tak si� sta�o, a z drugiej nie. Dobrze, bo oczyszczono z
zarzut�w moich koleg�w. I zn�w �wiecili jasnym �wiat�em kreatywno�ci, intelektu oraz
kole�e�skich uczu�. I mogli spokojnie wr�ci� do pracy.
Niedobrze, bo teraz ca�e to krzywdz�ce odium spad�o na moj� Agencj�. Jako na
instytucj�. Instytucj� totalnego przymusu i chorego wyzysku. Bezdusznego i bezwzgl�dnego
traktowania pracownik�w - jak p�niej, z nieukrywan� przyjemno�ci�, donios�a prasa. No bo
ja przecie� nie u�ywam takich s��w. Zreszt� po�owy nie rozumiem.
A zreszt�... jakiego przymusu? Ja na przyk�ad uwielbiam przychodzi� do mojej
Agencji! Kocham to po prostu! A zw�aszcza w weekendy, bo wtedy jest troch� mniej ludzi i
mo�na spokojnie popracowa�.
Prawd� m�wi�c, ka�dy z moich koleg�w m�g� si� znale�� na moim miejscu. Czyli tu,
gdzie teraz jestem. Ka�dy to wiedzia� i cieszy� si�, �e tym razem nie na niego pad�o. Taka
robota! Chcesz co� osi�gn�� i nie by� szarym pionkiem, to nie ma zmi�uj! Dlatego ka�dy
zasuwa jak dziki osio�, nat�a si� i p�odzi. Pomys�y, pomys�y. G��wka pracuje! Na
najwy�szych obrotach. Nawet we �nie. Nawet na kacu. Owszem, to jest m�cz�ce, przyznaj�,
czasem nawet bardzo.
Ale co to za uczucie zobaczy� potem sw�j film w tivi! Cho�by nawet animowany.
Cho�by i o �arciu dla papug.
Dlatego, moim zdaniem, na wszystko inne szkoda czasu.
30. Zmar�am na pewno nie w por�, za to dosy� efektownie. Znale�li mnie koledzy,
Cyjan i Herman, kt�rzy pierwsi przyszli do Agencji. O �smej. Podobno wcale nie byli
zaskoczeni moim widokiem, bo, jak potem powiedzieli policji, cz�sto mi si� to zdarza�o. �e
zostawa�am do rana. Zdziwi�o ich natomiast, �e �pi�. To, jak m�wili, nie zdarzy�o si� nigdy
wcze�niej... Podobno siedzia�am oparta czo�em o monitor mojego komputera, z r�kami na
klawiaturze, a obok sta� kubek pe�en zimnej, szklistej kawy. Pomy�leli, �e zdrzemn�am si�
po ca�onocnym maratonie i postanowili mi nie przeszkadza�. Nie wpadli wi�c z wrzaskiem
�ihaha!� i nadmuchiwan� owc� 1:1 do mojego pokoju jak co rano, tylko poszli od razu do
siebie. Na paluszkach. �ebym mog�a dalej spokojnie sobie siedzie�. Wi�c siedzia�am.
Do Agencji przychodzi�o coraz wi�cej os�b. Accounci rozsiadali si� na parterze,
reszta sz�a na g�r� i schody, prowadz�ce na nasze pi�tro, skrzypia�y i dudni�y od
po�piesznego stukania. Stuk, stuk, stuk... ciszej, g�o�niej, ciszej, g�o�niej... w zale�no�ci od
tego, kto akurat szed�, ile wa�y� i jak bardzo si� spieszy�. Prawie ka�dy, mijaj�c m�j pok�j
rzuca� �cze�� w otwarte drzwi i bieg� natychmiast do swoich zada�, nie czekaj�c na
odpowied�.
Dzwoni�y pierwsze telefony, szele�ci�y papiery, piszcza�y w��czane po�piesznie
komputery, ciurka�a nalewana do kubk�w kawa... Ka�de miejsce, ka�dy pok�j i kawa�ek
korytarza szybko nabiera� �ycia i praca w Agencji rozkr�ca�a si� na ca�ego. I czas p�yn��
jakby nigdy nic. Jak co dzie�.
Dopiero kiedy w�ciek�y Szef z pian� na ustach wtargn�� do mojego pokoju potrz�saj�c
wydrukami Gumy the Best a ja nie stan�am na baczno��, ba - w og�le nie ruszy�am si� z
miejsca, zorientowali si�, �e co� jest nie tak. I nagle, nie wiadomo sk�d, w moim pokoju
znalaz�o si� p� Agencji. Przysz�a nawet pani Basia z ksi�gowo�ci dwa pi�tra ni�ej. D�ugo
stali w milczeniu. Chyba bali si� podej�� i dotkn�� mnie, poniewa� wszyscy od razu
wiedzieli, co si� sta�o. Staliby tak pewnie jeszcze d�u�ej, gdyby Szef nie trzasn�� w ko�cu
wydrukami o pod�og� i wrzasn��, �e on wszystko rozumie, ale z tego powodu prezentacji na
pewno nie odwo�amy.
I niech to kto�, do cholery, poprawi. I to ju�!
Ja wiem, �e to wszystko moja wina. Chyba ju� nigdy nie pozb�d� si� tego paskudnego
uczucia, uciskaj�cego �o��dek i okolice dwunastnicy, �e nie stan�am na wysoko�ci zadania.
Nawet tutaj nie mog� przesta� o tym my�le�. Na pewno za kar�.
Tylko �e z mojej strony wszystko wygl�da�o troch� inaczej. Nie przysz�oby mi do
g�owy zostawia� niedoko�czony projekt, teraz ani nigdy. Naprawd�! Nie mam tego w
zwyczaju. Nie pozwala mi na to m�j etos pracy. A wtedy, przy Gumie, doskonale wiedzia�am,
o jak� stawk� gramy... Wi�c tym bardziej nie zamierza�am nigdzie wychodzi�! Nigdy
przenigdy!
Ja po prostu zosta�am uprowadzona.
Pracowa�am sobie t� cholern� dziesi�t� dob�, ju� spokojnie, bez po�piechu i nerw�w.
Storyboardy by�y opisane, makiety posklejane, booklety podziurkowane i u�o�one w stosiki i
wszystko zmierza�o do szcz�liwego happy endu. Zetka s�czy�a jak�� muzyczk� i za ka�dym
razem, kiedy podawali godzin�, dziwi�y�my si� z Edyt�, jak ten czas leci.
Wy�u�y�my ju� ze smaku wszystkie gumy i wypsika�y�my dwa opakowania
od�wie�aczy do toalet maj�c nadziej�, �e pani Wiesia nie zauwa�y jutro ich braku
(policzone!). Jeden by� sosnowy, drugi lawendowy. Otwarte na ca�� szeroko�� okno
wpuszcza�o do pokoju nocny ch��d a mimo to wsz�dzie unosi� si� jaki� dziwny zapach. Taki
uporczywy, nie do wywietrzenia. Zapach by� troch� zgni�y, troch� metaliczny... Troch� jak
zapach ple�ni, a troch� nie. Troch� smutny - nie do pomylenia z �adnym innym. Troch�
kojarzy� si� z duszoszczypatielnymi rosyjskimi dobranockami, z Kiwaczkiem i krokodylem
Gien�. I mo�e z muzyk� Czajkowskiego. Tak, mo�e troch�... Teraz tak my�l�, bo wtedy
zwyczajnie nam �mierdzia�o jak�� zgnilizn�. A to by� zapach �miertelnego znu�enia. Teraz to
wiem.
Wi�c kiedy do zrobienia zosta�y tylko kolory, po wp� do trzeciej powiedzia�am
Edycie, �eby ju� sobie posz�a. Spojrza�a na mnie z niedowierzaniem. Mia�a podpuchni�te i
zaczerwienione oczy. Nie wiedzia�am, czy to ze zm�czenia, czy od rozmazanego tuszu do
rz�s, kt�ry na jej dolnych powiekach odcisn�� dwa wyra�ne, czarne wachlarzyki. Tak, �e
Edyta wygl�da�a wtedy jak bardzo smutny klaun. Pogratulowa�am sobie w duchu, �e jaki�
czas temu przesta�am si� malowa�. W�a�nie dlatego. Przekona�am si�, �e ka�dy tusz, nawet
ten najbardziej markowy i waterproof, wysiada ju� po dwudziestu czterech godzinach w
Agencji. Czyli bardzo szybko. Ledwo patrz�c na oczy i myl�c si� bez przerwy, Edyta za
kt�rym� razem wystuka�a numer taks�wki i pi�� minut p�niej ju� jej nie by�o. A ja
zamierza�am zrobi� to, co zosta�o jeszcze do zrobienia.
Ale wypadki potoczy�y si� same i w dodatku zupe�nie innym torem, ni� mia�y.
Zaraz po wyj�ciu Edyty zrobi�o mi si� zimno, jako� tak sennie i troch� strasznie. I
chocia� radio gada�o co� do siebie po cichutku, komputer mrucza� profesjonalnie, a za oknem
s�ycha� by�o szum jakiego� zap�nionego auta, nie wiadomo czemu mia�am wra�enie, �e
zosta�am sama na ca�ym �wiecie. By� mo�e tak w�a�nie czu�a si� dziewczynka z zapa�kami
pod koniec bajki - pomy�la�am - ale nie mog� sko�czy� jak ona, bo mam tu jeszcze co nieco
do zrobienia. Postanowi�am wi�c strzeli� sobie kawk� i rozprostowa� ko�ci.
Zej�cie z fotela zaj�o mi ca�e cztery minuty i by�o do�� bolesne, bo wszystko mia�am
potwornie zesztywnia�e. Nic dziwnego - po tylu godzinach stukania w klawisze... Musia�am
usi��� na pod�odze z wyci�gni�tymi nogami i poczeka� a� krew, p�yn�ca w �y�ach do teraz
powykrzywianych i poza�amywanych pod dziwnymi k�tami dotrze wreszcie do miejsc, w
kt�rych nie by�a ze trzysta lat. Nie pierwszy i nie ostatni raz, pomy�la�am, czuj�c znajome i
znienawidzone mrowienie w nogach.
Na takie okazje mam przygotowany ma�y, autorski zestawik �wicze�. Na kark,
kr�gos�up i mi�nie r�k. Taki... emergency, kt�ry w podbramkowych sytuacjach zawsze si�
sprawdza. Mo�e zadzia�a�by i tym razem, gdybym mia�a si�� na te wygibasy... A tak troch�
tylko porusza�am palcami zastanawiaj�c si�, jak utrzymam w nich kubek z kaw�. Wsta�am z
trudem i noga za nog� wycz�apa�am z pokoju.
Na korytarzu, zalanym jaskrawym do za�zawienia �wiat�em jarzeni�wek, nie by�o
nikogo. W ciemnej kuchni te�. Zapali�am lampk� i z szafki pod zlewem wyj�am m�j kubek z
jamnikiem. Pomy�la�am, �e albo wszyscy ju� wyszli albo zaszyci w swoich pokojach po
cichu robi� ostatnie poprawki. Tylko na samym dole, w recepcji, cicho szumia� telewizor,
dotrzymuj�c towarzystwa zaspanemu ochroniarzowi.
Po skasowaniu telefon�w na 0-700 tylko to biedakowi zosta�o...
Troch� trz�s�y mi si� r�ce. Kawa leniwie s�czy�a si� z termosu, wype�niaj�c kuchni�
ciep�ym aromatem, ale nie trafia�a do kubka jak nale�y, tylko robi�a co chwila brunatne
kleksy na wyszorowanym do bia�o�ci blacie. Nie chcia�o mi si� ich wyciera�, wi�c na
najwi�kszej plamie postawi�am termos, a na reszcie roz�o�y�am jakie� serwetki. Do tego, co
uda�o mi si� z�apa� do kubka chcia�am dola� mleka p� na p� ale jedyne pude�ko �wie�ego,
jakie sta�o na widoku by�o puste, a nie mia�am si�y szuka� nowego. Zreszt�, jak wiadomo,
czarna kawa jest du�o bardziej skuteczna. I o�ywia umys� raz dwa.
Wychodz�c z kuchni odruchowo zerkn�am w lusterko, wisz�ce przy drzwiach nad
szafk� z przyprawami. Niepotrzebnie, bo potkn�am si� i obla�am kaw� moj� ukochan�
firmow� koszulk� z logiem Agencji.
To, co zobaczy�am, przerazi�o mnie. Oczy mia�am jeszcze gorsze ni� Edyta. Du�o
gorsze. Zapuchni�te, za�zawione, przekrwione. Bez rz�s. Powieki by�y nadmuchane do granic
mo�liwo�ci i nie chcia�y si� ani zamkn��, ani szerzej otworzy�. Te nieruchome oczy patrzy�y
na mnie jako� dziwnie, obco, z wyrzutem. Ja nie wiem, czyje to by�y oczy, ale na pewno nie
moje. Mia�am tylko nadziej�, �e jako� je przechytrz�, �eby mi nie wysiad�y, zanim sko�cz� t�
prezentacj�. Potem najwy�ej jakie� krople albo co�... Reszta twarzy by�a nie lepsza. Pasowa�a
do oczu -