16435

Szczegóły
Tytuł 16435
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

16435 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 16435 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16435 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

16435 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Jerzy Andrzejewski Niby gaj 1958 - Irenie Szyma�skiej Suchy kwiecie�, mokry maj, B�dzie �yto niby gaj. Przys�owie ludowe. Sta�em si� ostatnio szczeg�lnie wra�liwy na ha�asy. Dawniej wcale mi nie przeszkadza�y, mog�o za �cian� rycze� cudze radio, ulic� z jej w�ciek�ymi zgrzytami, piskiem i dudnieniem mog�em mie� w pokoju, �adnego to na mnie nie robi�o wra�enia, potrafi�em si� odci�� i s�ysz�c nie s�ysze�. Teraz si� to odmieni�o, wszystko mi przeszkadza, podejrzewam, �e nawet westchnienie myszy mo�e mnie dosi�gn��. Zastanawia�em si� niejednokrotnie, sk�d mi si� wzi�o to uczulenie na d�wi�ki z zewn�trz. Nigdy nie mia�em s�uchu absolutnego, ale dobry, a nawet wi�cej ni� dobry mia�em na pewno. Tymczasem w ostatnich czasach ten m�j wi�cej ni� dobry s�uch pocz�� si� wyra�nie pogarsza�. Oczywi�cie, daleko mi do g�uchoty, my�l�, �e g�uchota mi nie grozi, przynajmniej lekarz, kt�rego si� radzi�em, zapewni� mnie, �e �adnych powa�niejszych zmian w moich uszachnie ma i wcale si� na nie nie zanosi, jednak fakt, �e s�ysz� coraz gorzej, nie ulega w�tpliwo�ci. Czemu zatem przy wi�cej ni� dobrym s�uchu by�em na ha�asy uodporniony, a teraz, leciutko przyg�uchy, chorobliwie reaguj� na ka�dy d�wi�k? Nic z tego nie rozumiem. M�j lekarz tak�e tego objawu nie potrafi wyja�ni�. M�wi� o nadw�tleniu systemu nerwowego oraz wzmo�onej pobudliwo�ci. Powiedzmy, chocia� nie jestem tego pewien. Ju� cho�by to samo, �e wszyscy si� teraz uskar�aj� na nerwy, ka�e mi si� mie� na baczno�ci. Zreszt� ani nadw�tlony system nerwowy, ani tak zwana wzmo�ona pobudliwo�� nie wydaj� mi si� przekonywaj�cym wyja�nieniem podstawowego, jak ju� wspomnia�em, faktu, �e ha�asy pocz�y mnie dra�ni� w�wczas dopiero, gdy je zacz��em gorzej s�ysze�. Przez pewien czas s�dzi�em, �e by� mo�e irytuje mnie niepe�ne, przyt�umione i jakby zmatowia�e odbieranie g�os�w i d�wi�k�w. Mo�e w stan niepokoju wtr�ca mnie daremne pragnienie, aby dogoni� zanikaj�ce g�osy tego �wiata i us�ysze� je wszystkie razem oraz ka�dy z osobna w ich pe�nym, dobrze mi jeszcze pami�tnym brzmieniu? Mo�e zniekszta�cenie rozdra�nia mnie i przygn�bia? Takie to sobie zadawa�em pytania (ciesz�c si� nawet, �e sta� mnie na �yw� si�� pragnie�), wkr�tce jednak poj��em, �e dzieje si� ze mn� zupe�nie nie tak, bowiem po uwa�niejszym zastanowieniu musia�em doj�� do przekonania, �e nie za utracon� pe�ni� d�wi�k�w t�skni�, lecz za cisz�, ciszy potrzebowa�em bezpiecznej jak sen bez sn�w i trwa�ej jak kamie�. Snu�em wobec tego dociekania dalej: mo�e we mnie burzy�y si� dawniej ogromne ha�asy i one g�uszy�y wrzaw� �wiata, czyni�c j� oboj�tn� dla s�uchu wi�cej ni� dobrego, a teraz wszystko, co sprzeczne, gwa�towne, w�ciek�e i nami�tne, zdr�twia�o we mnie i chodz� ju� tylko z martw� cisz�, niemy i pusty jak wygaszony piec, cisz� nosz�c w brzuchu i dlatego ciszy doko�a spragniony? Tu jednak, przy tak drastycznie postawionym pytaniu, zatrzymywa�em si� wiedziony zdrowym i naturalnym odruchem sprzeciwu. Oszala�e�, cz�owieku! Wcale w twoim brzuchu nie jest pusto, przysi�gam, �e nie. Sprzeczne, gwa�towne, w�ciek�e i nami�tne ha�asy, one r�wnie�, jak dawniej, w tobie si� kot�uj�, tyle tylko, �e gorzej s�ysz�c � potrzebujesz skupienia, ciszy. Oczywi�cie, dawniej ciszy nie potrzebowa�em, a teraz potrzebuj�, to wszystko. A sk�d mi si� to wzi�o, nie wiem. I szczerze m�wi�c nie musz� wiedzie�, a w ka�dym razie nie musz� si� zmusza�, �eby wiedzie�. �ycie bez szczypty uleg�ej nie�wiadomo�ci smakuje jak rzemie�. Przy okazji chcia�bym wyja�ni�, �e stanowczo wypowiadam si� za niezale�no�ci� my�lenia i zarozumia�e poczucie tak zwanej pe�nej �wiadomo�ci nazywam urojeniem, jasne, �e w�wczas i rzemie� mo�e smakowa� jak chleb. Je�li o mnie chodzi � nie �ycz� sobie, abym rzemie� bra� za chleb. Mog� gorzej s�ysze�, mog� cierpie� z powodu mojego uczulenia, ale nie chcia�bym si� znale�� poni�ej zdrowego rozs�dku. Ka�dy cz�owiek powinien strzec swojego pi�ropusza. Z pocz�tkiem bie��cego roku otrzyma�em z puli Pana Premiera przydzia� na nowe mieszkanie. Do tej pory mieszka�em wi�cej ni� skromnie, w kawalerce bez kuchni i �azienki, i prawdopodobnie d�ugo bym jeszcze w tym przyjemnym sk�din�d pokoiku pozosta�, gdybym nie musia� si� podda� operacji wyci�cia woreczka ��ciowego, co z kolei spowodowa�o konieczno�� poddania si� przez d�u�szy czas rygorom do�� ostrej diety, a poniewa� ta by�aby niezwykle trudna, w�a�ciwie niemo�liwa w moich dotychczasowych warunkach mieszkaniowych bez kuchni i sta�ej pomocy domowej, wi�c te wzgl�dy, natury, �e tak powiem, ludzkie], zadecydowa�y, i� z wspomnianej puli Pana Premiera dosta�em w �wie�o wyko�czonym bloku przy ulicy Belwederskiej mieszkanie dwupokojowe z kuchni� i �azienk�. Oczywi�cie czeka�o mnie wiele drobnych i wi�kszych k�opot�w nieod��cznie zwi�zanych z wszelk� przeprowadzk�, jednak rado�� z nowego mieszkania oraz pewno��, �e higienicznemu trybowi �ycia (a bardzo sobie ceni� podobny tryb �ycia) nic ju� nie zagra�a, wynagrodzi�y mi wszystko, co w chwilach niedoceniania �yczliwo�ci losu sk�onny by�em uzna� za strat� czasu i materialny uszczerbek. Streszczaj�c si� powiem tyle tylko, i� zamieszka�em na Belwederskiej z pocz�tkiem marca, a i w tym czasie uda�o mi si� znale�� dzi�ki znajomym dochodz�c� gosposi�, wi�c ju� si�dmego marca � mam to zanotowane w moich Dziennikach � zabra�em si� do pracy z owym szczeg�lnym uczuciem rado�ci znanej ka�demu pisarzowi, kt�ry nie czeka na zwodnicze chwile natchnienia, lecz pracuje stale, uwa�aj�c � i s�usznie � za niepowrotnie stracony ka�dy dzie� niezdolny wylegitymowa� si� bodaj jedn� stronic�. Jakkolwiek budzi to nieraz niewybredne �arty moich koleg�w po pi�rze, nie ukrywam, �e dzi�ki wrodzonym sk�onno�ciom oraz silnej woli bardzo mi odpowiada unormowany tryb �ycia. Nie pal�, nie pij�, nie jestem rozrzutny w lekkomy�lny spos�b, lecz i nie sk�py, pracuj� regularnie osiem godzin na dob�, sen mam dobry i wcale si� nie wstydz�, �e nie zmieniam kochanek oraz pogl�d�w. Jestem sta�y w uczuciach, mo�na na mnie polega�, jest zatem rzecz� a� nadto zrozumia��, �e i ze swojej strony sk�aniam si� przede wszystkim ku takim ludziom oraz my�lom, kt�rym mo�na zaufa�. Zdaj� sobie spraw�, �e naszkicowany tutaj m�j autoportret nie jest pe�ny, nie on jednak w tym wypadku jest celem, licz� poza tym na domy�lno�� czytelnik�w w przekonaniu, �e gra ich wyobra�ni pod��y we w�a�ciwym kierunku, je�li bowiem �wiadomy jestem. pewnych luk w niniejszej relacji, to r�wnocze�nie �mia�o mog� wszystkich zainteresowanych moj� tw�rczo�ci� oraz osob� zapewni�, �e pozostawiaj�c puste miejsca niczego w nich nie przemilczam i nie zatajam. O moim obecnym uczuleniu na ha�asy powiedzia�em wszystko. Odradzam brzydki zwyczaj my szkowania pomi�dzy wierszami. Zawsze chcia�em by� pisarzem jednoznacznym i s�dz�, �e nigdy si� tej zasadzie nie sprzeniewierzy�em. O wydarzeniu, kt�re wynik�o na skutek mojego uczulenia, te� b�d� pisa� jednoznacznie. Nie odpowiadam za ludzi z�ej woli i chorej wyobra�ni. �wiat jest jednoznaczny, mo�e to jest przeciwko mnie, ale st� jest sto�em, ziemia � ziemi�, a tak�e i wszelki ha�as � �eby postawi� kropk� nad �i" � jest tylko i niestety tylko ha�asem, na kt�ry z niewiadomych dla mnie przyczyn jestem od pewnego czasu uczulony. Okna mojego nowego mieszkania wychodz� na teren jeszcze nie uporz�dkowany, lecz, jak mnie zapewniaj� w administracji blok�w, wertepy te, gdzieniegdzie poro�ni�te traw� oraz pe�ne �lad�w �wie�ej budowy, zostan� niebawem doprowadzone do porz�dku, przybieraj�c kszta�t nowoczesnego podw�rka-parku. W odleg�o�ci trzystu mniej wi�cej metr�w od mego bloku zaprojektowana jest budowa wzorowego przedszkola, na razie znajduje si� tam p�ytka glinianka. Mieszkam na parterze. Przed szerokim oknem mojego pokoju do pracy ro�nie chyba cudem ocala�y m�odziutki kasztan i kiedy spogl�dam na jego samotno�� jeszcze zimow� � ogarnia mnie wzruszenie, �e z pierwsz� wiosn� b�d� mia� tu� obok, prawie na wyci�gni�cie r�ki, ziele� m�odych, kleistych listeczk�w. Kocham pi�kno przyrody, lecz bez przesady. Kiedy po raz pierwszy ujrza�em ten kasztan, ucieszy�em si� nim i z innej jeszcze przyczyny. Nie ukrywam, �e najpowa�niejsz� trosk� towarzysz�c� mi przy zmianie mieszkania by� l�k, �e nowe mo�e si� okaza� ha�a�liwe. Ot� obecno�� m�odego drzewka tu� przy moim oknie wyda�a mi si� niejako r�kojmi�, �e cisza tutaj b�dzie doskona�a. I rzeczywi�cie z pocz�tku wszystko zdawa�o si� potwierdza� moje nie ca�kiem, co przyznaj�, na rozs�dku oparte nadzieje. Ha�asy z Belwederskiej dochodzi�y do oficyny bardzo przyt�umione i zapewne dzi�ki mojemu os�abionemu s�uchowi sprawia�y wra�enie raczej odleg�ego szumu morza ni� ulicznego jazgotu. R�wnie� i budowa bloku okaza�a si� dostatecznie solidna, aby �ycie najbli�szych s�siad�w nie siedzia�o mi w uszach. Po dw�ch miesi�cach sp�dzonych w lecznicy i po p�niejszym rozgardiaszu przeprowadzkowym szybko wraca�em do stanu skupienia, kt�ry jest mi nieodzowny przy pracy. Moich g�os�w wewn�trznych � �e odwo�am si� do ryzykownego patosu � nie m�ci� �aden natr�tny dysonans z zewn�trz, �y�em w ciszy, a one �y�y we mnie. Wed�ug zapisk�w z moich Dziennik�w dw�ch ch�opc�w zjawi�o si� po raz pierwszy na podw�rku dwudziestego sz�stego marca, po po�udniu, pomi�dzy czwart� a pi�t�, dobrze to pami�tam. Kr�tka poobiednia sjesta oraz kawa, kt�r� zwyk�em pija� tylko raz dziennie, u�yczaj� tym moim godzinom popo�udniowym szczeg�lnej �ywo�ci my�li, najlepiej mi si� o tej porze pracuje. Tak wi�c i tego dnia, z uczuciem pewno�ci, �e mi si� powiedzie, zabiera�em si� akurat do pokonania pewnej nieust�pliwej trudno�ci w sytuacji powie�ciowej, kt�ra mi si� jako� zasup�a�a, gdy naraz rzuci�o mn�, jakby tu� obok rozerwa�a si� bomba. To nie by� krzyk, to nie by�o wycie ani wrzask, tak�e i nie ryk, to by�o wszystko razem: i krzyk, i wycie, i wrzask, i ryk, wszystko razem zbite w ogromn� kup� ha�asu, i jeszcze wi�cej. Do tej pory nie jestem w stanie poj��, w jaki spos�b i jakimi �rodkami "dw�ch jedenastolatk�w kopi�cych pi�k� mog�o si� sta� przyczyn� tak niewiarygodnego zgie�ku. Dwaj jedenastoletni ch�opcy, podkre�lam, �e by�o ich tylko dw�ch, za�arcie i tu� pod moim oknem kopali pi�k�, tylko tyle, drobiazg, ma�a rzecz, sztubacka zabawa. Robili wra�enie bli�niak�w. Obaj rozczochrani blondyni, ruchliwi jak p�omyki, podobnie ubrani: w granatowych welwetowych spodniach, w trampkach i swetrach, zdzia�ali w zakresie d�wi�kowych nieszcz�� wi�cej, ni� najbogatsza wyobra�nia potrafi ogarn��. Rozmiary mojej kl�ski by�y straszliwe. Ale spu��my na to zas�on�. Obcy mi jest ekshibicjonizm. Tylko, cholera, z tymi nerwami! Wczoraj, jak przysz�a Halinka, nie wysz�o dobrze. Powiedzia�em og�lnikowo, a w szczeg�ach odwo�uj�c si� do naszego wsp�lnego j�zyka, �e jestem przepracowany. Nie mog�em sobie przypomnie�, czy kwiatem agawy jest aloes, czy te� odwrotnie. Wstydzi�em si� pyta� w okoliczno�ciach niezupe�nie dla mnie korzystnych, ale chyba aloes to jest to, co kwitnie raz na sto lat i potem zostaje tylko suchy badyl. M�cz� mnie te� sny. Prawie co noc �ni� samego siebie, nie widz� siebie, ale wiem, �e jestem bardzo blisko, zamkni�ty w ma�ym ciemnym pokoju bez okna, id� w tamt� stron� tak�e po ciemku, jestem i tu, i tam, a� nagle, kiedy ju� stoj� przed niewidocznymi drzwiami, ogarnia mnie strach, chc� uciec, ale nie mog�, jestem wro�ni�ty w ciemno�ci, wi�c zaczynam si� szarpa� i zaczynam krzycze�, a wtedy ten drugi, przyczajony w pokoju obok, r�wnie� zaczyna krzycze�. Rozumiem, �e mo�na we �nie krzycze�, ale krzycze� za dw�ch? Rano jestem zm�czony. Nast�pnego dnia, te� pomi�dzy czwart� i pi�t�, przyszli i ci dwaj, i jeszcze dw�ch nowych, we czw�rk� kopali pi�k�, nie uda�o mi si�, oczywi�cie, rozwik�a� trudno�ci, kt�re zasup�a�y moj� sytuacj� powie�ciow�. Dwudziestego �smego marca ch�opak�w by�o sze�ciu. Kopali pi�k� a� do zmierzchu. Od ich krzyk�w w�os mi si� je�y�, koniuszki uszu piek�y jak oparzone, sytuacj� powie�ciow� widzia�em coraz fatalniej zagmatwan�, my�l�, �e w podobny spos�b musia�y wrzeszcze� owe wieprze ewangeliczne, kiedy wst�pi�y w nie diab�y. Za� dwudziestego dziewi�tego � te� mam t� dat� zanotowan� w moich Dziennikach � zjawi� si� ON. Wyda� mi si� cokolwiek starszy od pozosta�ych, co najmniej trzynastoletni, od razu zauwa�y�em, �e w przeciwie�stwie do koleg�w ciemne w�osy mia� starannie przystrzy�one na kr�tkiego je��, te� by� w trampkach, ale nie w spodniach welwetowych jak tamci, tylko w obcis�ych i w�ziutkich farmerkach i w kraciastej koszuli. Od razu, to te� zauwa�y�em, pocz�� ca�� sz�stk� ch�opc�w komenderowa�. Nie znam si� na pi�ce no�nej, odnios�em jednak wra�enie, �e gra tego dnia by�a na wy�szym ni� poprzednio poziomie. Z sze�ciu ch�opc�w nowy dobra� sobie tylko dw�ch, za to chyba najlepszych, musia� mie� dobre wyczucie, kto ile jest wart, poniewa� jego tr�jka natychmiast podj�a inicjatyw� i przez ca�y czas mia�a wyra�n� przewag� nad czw�rk� pozosta�ych graczy. Co do ha�asu... nie, nie chc� analizowa� swoich prze�y�, na temat mego uczulenia powiedzia�em mo�e nie wszystko, lecz z pewno�ci� tyle akurat, ile w granicach szczerej wstrzemi�liwo�ci powiedzie� nale�a�o. Sztuka wed�ug mnie polega na przezwyci�aniu siebie i swoich s�abo�ci, a nie na ich publicznym wybebeszaniu, dlatego wcale nie mam odstaj�cych uszu i nikt nie �mie puszcza� plotek, �e lubi� robi� miny przed lustrem. Miny robi Alfred, ja nie robi� min. S�usznie powiedzia�a Beatrycze, c�reczka Artura S., kiedy ten, nie wiadomo dlaczego, chcia� wyrwa� w �azienkach jaki� korze�, �nie wyrywaj korzeni, tatusiu � powiedzia�a � bo to s� n�ki drzewa". Te ch�opaki mia�y diabelsko silne nogi, owszem, wyrywa�em nogi muchom, ale kiedy by�em dzieckiem, teraz nie wyrywam, a poniewa� dnie z nadchodz�c� wiosn� si� przed�u�a�y, wi�c i mecze przeci�ga�y si� coraz bardziej, prawie zawsze a� do zmierzchu. Ten nowy mia� na imi� Micha�. Jestem obiektywny i musz� mu odda� sprawiedliwo��, �e by� bardzo dobrym zawodnikiem, �wietnie kopa� pi�k�, a zawsze gra� w ataku. Z mego punktu obserwacyjnego, to znaczy z fotela, kt�ry przysuwa�em pod okno, os�aniaj�c si� jednak ze zrozumia�ych wzgl�d�w zsuni�t� cokolwiek portier�, zauwa�y�em, �e Micha� cieszy si� w�r�d koleg�w du�ym autorytetem. Obj�� nad nimi w�adz� tak lekko, jakby le�a�a na ziemi. A ja nie tylko od�o�y�em do niewiadomych czas�w rozwik�anie zasup�anej sytuacji powie�ciowej, ale nawet telefony przesta�em odbiera�, nie dlatego, oczywi�cie, �ebym chcia� unika� ludzi, zrozumcie jednak, �e nawet na chwil� nie mog�em straci� z oczu meczu rozgrywaj�cego si� pod moim oknem. Nie lubi� dentysty, bo kiedy wierci, to nigdy nie wiem, w kt�rym momencie zaboli. Siedz�c przebieg gry, nauczy�em si� prawie nieomylnie przewidywa�, w jakim momencie wrzawa, zreszt� nieustanna, nagle si� nasili, z n�g odgadywa�em napi�cie nami�tno�ci. Dla w�asnego u�ytku nazwa�em t� metod� samoobrony stanem pogotowia. Utrzymywa�em si� w nim od momentu pojawienia si� na podw�rku pierwszego ch�opca a� po zej�cie z boiska ostatniego. Trudno mi stwierdzi�, w jakim stopniu dzi�ki tej metodzie zosta�y mojemu uczuleniu oszcz�dzone wstrz�sy nazbyt silne, natomiast pewnym jest, �e je�li w tym godnym po�a�owania nieszcz�ciu zosta�o mi cokolwiek oszcz�dzonym, to niepewno�� i zaskoczenie. �y�em cierpi�c, lecz �y�em �wiadomie (ceni� zdania wyra�aj�ce w niewielu s�owach istot� rzeczy). Pewnego dnia, ju� w kwietniu, przydarzy� si� incydent drobny wprawdzie, lecz bardzo charakterystyczny, poniewa� okaza�o si�, �e nie tylko ja jeden spo�r�d lokator�w bloku sta�em si� z moim uczuleniem ofiar� ch�opi�cych zabaw. W�a�nie m�odzi futboli�ci zebrali si� swoim zwyczajem pod moim oknem, ja ju� zaj��em miejsce w fotelu i mecz mia� si� za chwil� zacz��, gdy us�ysza�em, �e na pierwszym pi�trze otwiera kto� okno i zaraz potem rozleg� si� g�os kobiecy, bardzo spokojny, nawet z akcentem pro�by. �Ch�opcy � m�wi�a ta kobieta � czy nie mogliby�cie si� bawi� troch� dalej, m�j m�� jest niezdr�w i bardzo go m�cz� ha�asy." Dos�ownie przesta�em na moment oddycha� z wra�enia. I co teraz, co si� teraz stanie? Odejd� i wr�ci b�ogos�awiona cisza? Moja niepewno�� trwa�a nie d�u�ej ni� wstrzymanie oddechu. Ch�opcy, zupe�nie nie zainteresowani osob�, kt�ra si� do nich zwr�ci�a, spojrzeli po sobie troch� jakby zdziwieni, lecz nie nadmiernie, tak sobie, zwyczajnie, po czym Micha� g�osem tak�e zwyczajnym powiedzia�: �Podawaj, Andrzej!" Andrzej, rumiany blondynek z dru�yny czw�rkowej, kopn�� pi�k�, i ja ju� wiedzia�em, �e zaraz buchnie we mnie wrzask, krzyk, wycie, ryk, wszystko razem i jeszcze wi�cej. Tak si� te� sta�o. Wspominam o tym zdarzeniu tak�e i dlatego, i� dzi�ki niemu unikn��em przykro�ci, na jakie niechybnie mog�em si� narazi�, przyznaj� bowiem, �e do tego dnia niejednokrotnie nosi�em si� z zamiarem, aby przy pierwszej sprzyjaj�cej okazji porozmawia� przyjacielsko z ch�opcami, i by�em prawie pewien, �e zdo�am we w�a�ciwy spos�b trafi� do ich rozs�dku i dobrej woli. A poza tym... o, ju� od paru minut przeczuwa�em, �e wpadn� w dziur�, ilekro� ma si� tak sta�, �e nie b�d� wiedzia�, co zrobi� z zacz�t� my�l�, bo nagle, jakby no�em uci�o, i w g�owie pustka, w�a�ciwie nie pustka, tylko buczenie wszerz, to, �e to nast�pi, och, jak ja nienawidz�, nienawidz�, nienawidz�, batogami bym go�e ty�ki t�uk�, w�a�ciwie najwi�ksz� frajd� zrobi�by mi koniec �wiata, upij�, ur�n� si�, och, jak si� upij�, a potem na czworakach stan� przed lustrem i b�d� wy� � � � � � � � Ca�y plan obmy�li�em bardzo dok�adnie. Wyda� mi si� doskona�y, poniewa� nie nara�a� mnie na �adne ryzyko, niczego nie mog�em straci�, natomiast zysk w razie powodzenia m�g� by� ogromny. Zdarza�o si� niekiedy, jakkolwiek niecz�sto, �e Micha� przychodzi� pierwszy. Nudzi� si� w�wczas wyra�nie, spacerowa� pod moim oknem z r�koma wbitymi w kieszenie farmerek, z min� niby to oboj�tn�, ale wida� by�o, �e jest niezadowolony, i to jego niezadowolenie i zniecierpliwienie przejawia�y si� w ruchach coraz bardziej niedba�ych, a tak�e w oboj�tnym kopaniu kamyk�w, kt�rych pe�no by�o na nie uporz�dkowanym dziedzi�cu. Ot� podobn� okazj� postanowi�em przy pierwszej sposobno�ci wykorzysta� do moich zamierze�. Niestety, od momentu kiedy wspomniany plan ostatecznie si� we mnie skrystalizowa�, musia�em na t� okazj� czeka� do�� d�ugo. Je�li Micha� pojawia� si� na boisku pierwszy, to wcale nie dlatego, �e chcia� by� pierwszym. Przeciwnie, wiedziony zapewne instynktem wodza, unika� podobnej sytuacji i jego czekanie na koleg�w by�o tylko wynikiem zbiegu okoliczno�ci, �e akurat tamci o kilka minut si� sp�nili. Tak wi�c dopiero gdzie� w pierwszej po�owie maja mog�em podnie�� si� z mego fotela i bez po�piechu otworzy� okno. Micha� sta� obok z r�koma w farmerkach, doskonale oboj�tny, i chocia� musia� zauwa�y�, �e otworzy�em okno, wcale w moj� stron� nie spojrza�. � Dzie� dobry, Micha� � powiedzia�em. � Micha� ci na imi�, prawda? Owszem, teraz spojrza�, lecz bez po�piechu i cienia zainteresowania. Po raz pierwszy widz�c go z tak bliska, zauwa�y�em, �e ma lekkiego zeza, co � musz� przyzna� � jego ciemnym, raczej ma�ym, ale bardzo ciekawym oczom dodawa�o szczeg�lnego uroku. Usiad�em na parapecie, poniewa� nienaganny spok�j oraz napi�cie umys�u osi�gn��em kosztem przykrego dr�enia n�g, kolana mia�em jak z wi�r�w. � Mam do ciebie pro�b�, Micha� � powiedzia�em � zdaje si�, �e jeste� najstarszym w�r�d swoich koleg�w, dlatego do ciebie si� zwracam. Mnie, oczywi�cie, wasze mecze nic a nic nie przeszkadzaj�, lubi� pi�k� no�n�, sam uprawia�em dawniej ten sport, ty, na przyk�ad, moim zdaniem masz du�e zadatki na �wietnego zawodnika, ale czy nie mogliby�cie swoich mecz�w rozgrywa� troch� dalej od domu? Wci�� z r�koma w farmerkach, lew� nog� ugi�wszy nieco w kolanie, patrzy� na mnie wprawdzie bez �yczliwo�ci, lecz r�wnie� i bez �ladu wrogo�ci. � Na tamtym, na przyk�ad, ko�cu podw�rza te� jest dobry teren � powiedzia�em. Na to on kr�tko: � Nie, tu jest lepszy. Od razu zrozumia�em, �e dyskusj� na ten temat uwa�a za sko�czon�, z miejsca zatem, zgodnie z moim planem, podj��em atak. � Lubisz ptaki? S�dzi�em, �e go zaskocz�, ale nie. � Nie rozumiem � powiedzia�. � Jak to nie rozumiesz? Po prostu pytam, czy lubisz ptaki. Nie wiem, mo�e na skutek leciutkiego zeza, a mo�e i nie, ale wyra�nie dostrzeg�em w jego spojrzeniu odcie� pogardy. � Po co mam lubi�? U�miechn��em si� lekko, cho� wcale nie mia�em na to ochoty. � Czy ja wiem po co? Ot, tak sobie, jedne rzeczy si� lubi, a innych nie lubi. W pi�k� mo�na lubi� gra�, prawda? W tym sensie ci� spyta�em. Wi�c jak, lubisz ptaki? Ju� nie ulega�o dla mnie w�tpliwo�ci, �e w jego spojrzeniu by�a i pogarda, i tak�e troch� ironii. � Nie � powiedzia� � nie lubi�. Bra�em w moich planach pod uwag� r�ne odmiany sytuacji, lecz tej nie przewidzia�em, nie wiem dlaczego. Stan��em przed konieczno�ci� improwizowania. � Szkoda � powiedzia�em. Wtedy on: � Dlaczego? � Bo my�la�em, �e lubisz ptaki. � Nie lubi�. Musz� lubi�? � Nie, oczywi�cie, �e nie. Rozumiem, �e mo�esz nie lubi� ptak�w, ale my�la�em, �e jak lubisz, to ci� na pewno zainteresuje jeden taki, kt�ry jest nie tylko bardzo pi�kny, ale i nies�ychanie rzadki. Podczas gdy m�wi�em, on, zezuj�c troch� w bok, pogwizdywa� przez z�by: �Que sera, sera..." To mi nawet dogadza�o. � S�ysza�e� kiedy o rajskim ptaku? �Je�eli odpowiesz, to ci� mam, �obuzie" � pomy�la�em. Odpowiedzia�: � Nie, co za jeden? � Bardzo pi�kny i rzadki ptak. �yje na Nowej Gwinei. � Wyspie? � W�a�nie. Tylko na Nowej Gwinei �yj� rajskie ptaki, a gdzie indziej, na przyk�ad w Europie, mo�na je widzie� jedynie w ogrodach zoologicznych, i to nie wsz�dzie. Znowu zacz�� pogwizdywa�. � G�upio si� nazywa. � Dlaczego? Przecie� to �adnie brzmi: rajski ptak. Nie podoba ci si�? � �mieszne. A jak wygl�da? � Rajski ptak? � No! � Wielko�� wr�bla. Poczekaj, jest malutki, ale za to ogon ma wspania�y, taki wachlarz bardzo kolorowych pi�r, jeszcze pi�kniejszych ni� pawie. A samte� jest nies�ychanie barwny, g��wk� ma czarno-bia�o-z�ot�, a tu��w szarob��kitny. M�wi�em spokojnie, rzeczowo, troch� nawet tonem bagatelizuj�cym, nareszcie, och, nareszcie;, prawie ju� mia�em tego ch�opaka w r�ku, uda�o mi si� wykrzesa� z jego dra�skich oczu b�ysk, iskierk� zainteresowania. � Widzia� go pan? Nim zd��y�em odpowiedzie�, tr�jka sp�nionych ch�opc�w zjawi�a si� na podw�rzu. Z t� mo�liwo�ci� liczy�em si� w moich planach, przewidywa�em rozliczne zwi�zane z tym trudno�ci, ale teraz mog�em sobie powinszowa�, �e przybyli dopiero w�wczas, kiedy dra� po�kn�� haczyk. Zawo�a� do kole�k�w: � Zaczekajcie, zaraz przyjd�. I natychmiast, cho� bez po�piechu, do mnie: � Widzia� go pan? � Widzia�em. � W Zoo? � Nie. Cieplej, cieplej, coraz cieplej, prawie gor�co. � By� pan na Nowej Gwinei? � Ja nie by�em, ale przed paroma laty by� tam jeden m�j przyjaciel. Wiedzia�, �e lubi� ptaki, i przywi�z� mi w podarunku rajskiego ptaka. � Zdech�? Ja na to lekko i pogodnie: � Ale sk�d? Jest u mnie, �wietnie si� chowa. Rajskie ptaki bez wi�kszych trudno�ci przyzwyczajaj� si� do naszego klimatu. Oczywi�cie musz� mie� ciep�o. Pochyli�em si� w stron� biurka, aby si�gn�� po giewonty zawczasu przygotowane na ten w�a�nie moment, wyj��em jednego i nie �piesz�c si� zapali�em. Doskonale zdawa�em sobie spraw�, �e je�li ten bydlak nie zdo�a zapanowa� nad zdumieniem, to na pewno b�dzie wola�, abym ja tego nie widzia�. Tote� do tej pory nie wiem, jak� on mia� w tym momencie min�. Pal�c papierosa m�wi�em: � Widzisz, teraz ci wyja�ni�, dlaczego ci� spyta�em, czy lubisz ptaki. My�la�em, �e jak je lubisz, to ten m�j ma�y kolorowy przyjaciel z Nowej Gwinei na pewno ci� zainteresuje i zyska twoj� sympati�. Chodzi, widzisz, m�j drogi, o to, �e rajskie ptaki doskonale przystosowuj� si� do �ycia w klatce, nie ma trudno�ci z wy�ywieniem ich, �atwo przyzwyczajaj� si� do ludzi, ale jedna rzecz bardzo jest im potrzebna do dobrego samopoczucia, a wiesz co? Cisza. Poj�cia nie masz, jak te ptaszki okropnie si� denerwuj�, kiedy jest ha�as, g�o�ne krzyki, fatalnie te rzeczy znosz�. Rozumiesz teraz, dlaczego ci� prosi�em, aby�cie swoje mecze rozgrywali nie pod samym moim oknem, ale troch� dalej. �wietnie rozumiem, �e nie spos�b gra� w pi�k� no�n� z zamkni�tymi ustami, mnie wasze krzyki nic a nic nie przeszkadzaj�, lubi� na was patrze�, ale z rajskimi ptakami to zupe�nie co innego. Dopiero teraz pozwoli�em sobie spojrze� na �obuza. �Och, ty draniu � pomy�la�em � wzi�o ci�." Sta� wpatrzony we mnie i w�tpi�, czy zdawa� sobie z tego spraw�, ale wyda� mi si� w tej chwili kim� zupe�nie innym, twarz mia� rozja�nion�, jakby wymyt�, oczy z tym swoim nieznacznym zezem te� rozja�nione, bardzo czyste i pe�ne ciep�ego blasku. Bardzo tego szczeniaka nienawidzi�em, mord� bym mu sku� z ca�� satysfakcj�, ale nie mog�em nie przyzna�, �e by� w tym momencie prawie pi�kny. � Gdzie on jest? � spyta� p�g�osem. Wskaza�em r�k� w g��b mieszkania. � W tamtym pokoju. Ch�tnie bym ci pokaza�, ale pewnie �pi. Zawsze przed waszym przyj�ciem przykrywam klatk� czym� czarnym, �eby zasn��. Niestety, cz�sto si� budzi. Ale teraz �pi, na pewno �pi, bo go nie s�ysz�. � Klatka jest du�a? � Spora, taka mniej wi�cej. � To du�a. � Jak na klatk�, to dosy� du�a. Za to on jest malutki, tylko ogon ma w stosunku do swoich rozmiar�w ogromny. Wyj�� �apy z kieszeni. � Taki? � Micha�! � krzykn�� spod kasztana jeden z ch�opc�w � co jest, gramy? Ten odwr�ci� si� z gestem zniecierpliwienia. � Nie drzyj mordy, zaraz przyjd�. I zn�w roz�o�y� d�onie. � Taki? � Co? � Ogon. Zastanowi�em si�. � Mniej wi�cej, mo�e nawet troch� wi�kszy. � Jak wachlarz? � Zupe�nie jak wachlarz. Dawniej, jeszcze przed pierwsz� wojn�, pi�rami rajskich ptak�w przystrajano damskie kapelusze. To si� nazywa�o rajery. � A je�eli w dzie� �pi, to w nocy te�? � Nie bardzo. Rajskie ptaki nie potrzebuj� du�o snu. Na Nowej Gwinei, jak w ka�dym kraju podzwrotnikowym, noce s� kr�tkie. � A �piewa? � Teraz prawie wcale. � Dawniej �piewa�? � O tak, dawniej �piewa�. � Jak? � Wiesz, to trudno opowiedzie�, trzeba us�ysze�. � Jak kanarek? � Ale sk�d, o wiele �adniej ni� kanarek. Chwil� milcza�. � Rano chyba nie �pi? � Nie, rano nie �pi. � Naprawd�? � Oczywi�cie. Rano jest tu cicho i wtedy najlepiej si� czuje. Zauwa�y�em, �e jego spojrzenie umkn�o cokolwiek w bok. � Gdybym chcia� � powiedzia� oboj�tnie i jakby nie do mnie � to m�g�bym nie i�� jutro da szko�y. Szybko si� zmobilizowa�em. � M�g�by�? � No! � Do kt�rej chodzisz klasy? � Sz�stej. � To trudna zdaje si� klasa, nie? � Taka sobie. Nudna. � Nudzisz si� w szkole? � No! By�em niegdy� prymusem, lecz powiedzia�em: � Ja te� si� nudzi�em, to si� cz�sto zdarza. Wiesz, je�eli rzeczywi�cie chcesz zobaczy� rajskiego ptaka, to ch�tnie bym ci go pokaza�. � Jutro? � Niestety, jutro musz� wyj��, um�wi�em si� z dyrektorem Zoo, �eby odda� rajskiego ptaka, wol� si� z nim rozsta�, ni� �eby mia� tu zmarnie�. Wsta�em z parapetu. � No, Micha�, bardzo przyjemnie si� z tob� rozmawia, ale musz� wraca� do roboty, mam jeszcze sporo pracy, a i na ciebie koledzy czekaj�, na pewno si� niecierpliwi�. To powiedziawszy zamkn��em okno i cofn��em si� w g��b pokoju. Nogi w kolanach wci�� mia�em jak z wi�r�w i w og�le czu�em si� okropnie, piek�y mnie uszy, a koniuszki palc�w u obu r�k mia�em zupe�nie zdr�twia�e. Ten bydlak stercza� jeszcze chwil� pod moim oknem, sta� zamy�lony, bydlak, ale kr�tko, zaraz si� wyprostowa�, �apy wpakowa� w farmerki i niespiesznym krokiem ruszy� ku kole�kom. Zrobi�em wszystko, co do mnie nale�a�o, by�em pusty, wyja�owiony, mog�em tylko sta�, patrze� i czeka�, kole�kowie otoczyli tego bydlaka, co� m�wili wszyscy razem, gestykuluj�c, a on spokojny, doskona�y w swojej wy�szo�ci nad nimi (och, co za bydlak!) sta� pomi�dzy nimi z r�koma w kieszeniach, a gdy umilkli, skin�� g�ow� i ruszy� przez wertepy podw�rka, a oni poszli za nim. Ca�kiem wypaproszony od wewn�trz podszed�em do okna. C� za cisza by�a! Szli podw�rzem ca�� gromad�, skupieni doko�a bydlaka, wygl�da�o na to, �e teraz on m�wi, oni s�uchaj�, a� doszli do samego ko�ca, gdzie je&t ta glinianka, dosy� d�ugo stali rozmawiaj�c, a potem nagle si� rozbiegli, czterech w jedn� stron�, trzech w drug�, i zacz�li gra� w pi�k�, grali a� do zmierzchu, ja siedzia�em w swoim fotelu przy oknie, widzia�em ich sylwetki, ale �adne odg�osy towarzysz�ce meczowi do mnie nie dociera�y, zm�czony by�em, okropnie zm�czony, i to wszystko, a przynajmniej prawie wszystko. Teraz te� podle si� czuj�, te� jestem bardzo zm�czony. Wszyscy s� zm�czeni. Cisza � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � � Nazajutrz tak�e zjawi� si� przed kolegami i zapuka� do mego okna. Przewiduj�c, �e to nast�pi, zawczasu zsun��em zas�ony, .a sam wycofa�em si� w g��b pokoju. Stuka� kilkakrotnie, bezczelny, nachalny bydlak. Widzia�em jego twarz przyklejon� do szyby, ale on mnie widzie� nie m�g�, mimo to czyni�em sobie wyrzuty, �e nie schroni�em si� do przedpokoju, teraz wola�em si� ju� nie rusza� i w tej niezbyt wygodnej pozycji, podpieraj�c �cian� w k�cie pokoju, dotrwa�em a� do chwili, kiedy si� wreszcie zabra�. Poszed� podw�rzem na prze�aj, kole�kowie ju� si� zebrali tam na drugim ko�cu, zn�w przesiedzia�em ca�e popo�udnie a� do zmierzchu w fotelu, oni, jak zwykle, grali, by�a cisza, by�em �miertelnie zm�czony, w�a�ciwie nie chce mi si� dalej pisa�, ale spr�buj�. Pewien m�j przygodny znajomy z czas�w wojny, mydlarz Bieniek, tak zwyk� m�wi�, kiedy wisia�o w powietrzu niebezpiecze�stwo: �Trzeba wyj�� � m�wi� � i zobaczy�, czy jest sytuacja, czy jej nie ma; jak jest sytuacja, to najlepiej wyj�� naprzeciw." Tak te� i ja uczyni�em nast�pnego dnia. Wiedz�c, �e przekl�ty zn�w si� zjawi, otworzy�em o godzinie p� do czwartej okno, zasiad�em przy biurku, przed sob� po�o�y�em stronic�, na kt�rej zasup�a�a mi si� w swoim czasie sytuacja powie�ciowa, i wieczne pi�ro wzi�wszy do r�ki pocz��em udawa�, �e pracuj�. Bardzo czu�em si� zm�czony, wszystkie my�li w przykry spos�b skupi�y mi si� w tyle g�owy, ale mimo to wytrwale udawa�em cz�owieka pogr��onego w pracy i tak dobrze przez d�u�szy czas udawa�em, �e kiedy w oknie pojawi� si� bydlak, to podni�s�szy g�ow� sponad pustej kartki spojrza�em na niego nieobecnymi oczami. Upewni�a mnie w tym speszona cokolwiek mina bydlaka. � Dzie� dobry � powiedzia� prawie nie�mia�o. Na to ja, jakby mnie zbudzono: � A, to ty! Dzie� dobry. Co powiesz? Widzia�em, �e si� lekko zarumieni�, ale wcale mi to nie sprawi�o przyjemno�ci, pewnie by�em zanadto zm�czony. � Jest? � spyta�. � Kto? � No ten? � Ten, jaki ten? A, rajski ptak! Oczywi�cie, �e jest. Widzisz, zapomnia�em nawet podzi�kowa� i tobie, i twoim kolegom, �e przenie�li�cie si� z pi�k� gdzie indziej, to bardzo �adnie z waszej strony. �wietne z was ch�opaki. � Nie odda go pan? � Gdzie? � Do Zoo? � Nie, po co? Jak ma cisz�, to mu tutaj najlepiej. Wszystko jest w porz�dku. Jeszcze raz dzi�kuj� ci. Ale teraz zmykaj, Micha�, jestem bardzo zaj�ty. Cze��! Tym razem uda�o mi si� go sp�awi�. Chocia� z pewnym oci�ganiem, ale poszed�, potem grali w pi�k�, a ja, zamkn�wszy okno, patrzy�em na nich, ju� nie chc� powtarza�, _ �e by�em zm�czony, ale by�em. M�j plan, jak to wspomnia�em, opracowany zosta� bardzo drobiazgowo, przeprowadzi�em go precyzyjnie i z pomy�lnym wynikiem, wszystko, jak mi si� zdawa�o, przemy�la�em i przewidzia�em, i oto teraz, gdy ca�e przedsi�wzi�cie pocz�o owocowa� � jeden malutki w nim s�aby punkt nie dostrze�ony w por�, a nawet w og�le pod uwag� nie wzi�ty, poczyna� rosn��, panoszy� si�, rz�dzi�, gotowy po�re� ca�e dzie�o. Z�e my�li k�sa�y mnie nocami. Le�a�em z nimi w ciszy, a one mnie ci�y. O, niechby pod cokolwiek, pod tramwaj, trolejbus, auto, ci�ar�wk�, motocykl czy cokolwiek b�d� wpad� ten �obuz, niechby mu si� chocia� te d�ugie kulasy w farmerach po�ama�y, a najlepiej niechby w og�le przepad�, zgin��, na zawsze zszed� mi z oczu, po co taki bydlak ma �y�, i tak z podobnego dra�stwa tylko jeszcze wi�ksze dra�stwo musi wyrosn��, czego ja si� mam przez takiego �obuza m�czy� i cierpie�, do�� mam trosk na plecach, ju� i tak garb mi ro�nie, s�ysz�, jak ro�nie, mo�e inni swoich garb�w nie s�ysz�, ja mego nie s�ysze� nie potrafi�, wszystko we mnie jak krew z rany sp�ywa w pokr�cone korzenie tego przekl�tego garbu, wi�c niech�e przynajmniej ten bydlak przestanie mnie nachodzi�, niech mi si� pod oknem nie p�ta, nie stuka i nie czeka. By�em od tych my�li i m�ciwycn roje� obola�y jak bez sk�ry. Ju� dobrze nie pami�tam, bo jestem zm�czony, ale zdaje mi si�, �e w tym okresie nawet na moje uczulenie s�uchowe sta�em si� mniej wra�liwy, pocz�tek tej ca�ej historii wydawa� mi si� tak nieprawdopodobnie odleg�y, jakby by� mitem zagubionym w niezmierzonych przestrzeniach czasu. To tak zwykle bywa. Najpierw o co� chodzi, ale jak si� to co� bierze w obroty, �eby co� wynik�o, to potem zostaj� tylko obroty, a tamto, co by�o na pocz�tku, gdzie� si� podziewa, �amie, kruszy, blednie, chudnie, kszta�ty traci, gubi si� i zanika jak oddech. Tylko obroty si� licz�, one sprawiaj�, �e nie zawsze o tym wiedz�c znajdujecie si� nagle w pozycji cz�owieka stoj�cego na g�owie. Coraz cz�ciej takimi was widz�, niby to idziecie ulic�, rozmawiacie, r�ne role usi�ujecie odgrywa�, parzycie si� i po klozetach st�kacie, �wiat i cz�owieka chcecie zbawi� (niechaj wieczysty, wieczysty pok�j sp�ynie na nasze um�czone dusze!), a w istocie to tylko pozory, z�udzenia �lepych oczu, na g�owach w istocie stoicie i ja doko�a siebie widz� tylko nogi, nogi i tylko nogi, pary bezsilnych n�g niemowl�ce kurcz�cych si� i rozkurczanych. Wpl�ta�em si� w rajskiego ptaka, ten bydlak � o szczeniaku, oczywi�cie, m�wi� � ta�czy� wok� mnie jak przed kochank�, ka�dego dnia nachodzi� mnie i nagabywa�, te� si�, bydlak, wpl�ta� w rajskiego ptaka, w to pokraczne pokurcze z ob��kanym ogonem, wymy�lone przeze mnie w godzinie zw�tpienia i rozpaczy. Co mog�em? Niestety, mniej ni� ma�o. Zrazu niebezpiecze�stwo zagra�a�o mi tylko w godzinach popo�udniowych, regularnie zjawia� si� na podw�rku przed czwart�, stuka�, czeka� i znowu stuka�, ale niebawem pocz�� si� do mnie dobija� i w�wczas, gdy z kole�kami schodzi� o zmierzchu z boiska, nie mog�em zapala� �wiat�a, tkwi�em w ciemno�ciach, nieraz do p�nego wieczora. Par� razy ze wzgl�d�w taktycznych da�em si� przy�apa�. Ju� nie by� nie�mia�y ani speszony, sta� si� niecierpliwy, gwa�towny i bezwstydnie rozebrany z pozor�w, nie wiem, co w nim silniej gra�o: up�r, ambicja czy nami�tno�� ciekawo�ci. Pewnie wszystkie furie razem nim miota�y. Ale jakimi sposobami, a przede wszystkim jakim kosztem zdo�a�em ten piekielny nap�r powstrzyma� i moment sprezentowania rajskiego ptaka odk�ada� z dnia na dzie� � zamilcz�. Potem nast�pi�a katastrofa. W�a�nie pewnego dnia w godzinach porannych krz�ta�em si� po mieszkaniu, wycieraj�c kurze, poniewa� moja dochodz�ca niedostatecznie dba�a o czysto��, ja za� przywi�zuj� do niej du�e znaczenie, ot� poprawia�em akurat niedba�e porz�dki mojej s�ugi, okno w moim gabinecie maj�c otwarte, gdy naraz na podw�rku zjawi� si� ON. Szed� wprost ku mnie, z teczk� pod pach�, w starych farmerach, ale za to w nowej ��tej koszuli, kt�rej nie zna�em, i tym swoim lekkim, paskudnym krokiem bandyty zbli�a� si� ku mnie skamienia�emu z wra�enia po�rodku pokoju. Ale to trwa�o u�amek sekundy, poniewa� ju� u pocz�tku nast�pnego u�amka odruch instynktu samozachowawczego zdmuchn�� mnie z pola widzenia. Uciek�em do �azienki. �Uciekaj, cz�owieku � my�la�em sobie przysiad�szy na kraw�dzi wanny � ratuj si�, wyjed� na jaki� czas gdziekolwiek, zamknij to mieszkanie jak gr�b, nie wydawaj siebie na zgub�, nie pozw�l powodowa� sob� g�wniarzowi, wyskocz z osaczenia." Tak my�la�em i jeszcze inaczej. Woda z kranu umywalki kapa�a, wi�c przykr�ci�em kran, ale kapa�a dalej. R�ce mi si� spoci�y, chcia�em je umy�, to wtedy okaza�o si�, �e tak mocno' kran przekr�ci�em, �e go teraz odkr�ci� nie mog�. Da�em spok�j i zn�w przysiad�em na wannie. A� naraz sta�o si� tak, �e po raz pierwszy moje uczulenie s�uchowe okaza�o mi si� przydatnym. W mieszkaniu kto� by�. Kto�! Od razu wiedzia�em, kto. Cicho myszkowa� po moim mieszkaniu ten. wszarz, ale przecie� s�ysza�em go, o, jak jeszcze s�ysza�em. Przez okno wlaz�, �winia. I w�wczas co� si� takiego we mnie przekr�ci�o, �e wyszed�em naprzeciw sytuacji. Wcale moim nag�ym zjawieniem nie wyda� si� zaskoczony. Nawet nie drgn��, cienia zmieszania nie dojrza�em na jego twarzy, za to jakim spojrzeniem mnie obdarzy�! Nie �eby by� w nim gniew albo zaw�d, nic z tego, tylko spokojny ch��d i obco��. Z miejsca zacz��em ostro i z wysoka: � Co ty tu robisz? Kto ci pozwoli� wej��? � Gdzie on jest? � spyta�. Ja tym samym tonem: � Wstyd� si�, �eby taki du�y ch�opak w�azi� oknem do cudzego mieszkania. Jak to mo�na? Zabieraj si� natychmiast, ju�! Ale �adnego to na nim nie zrobi�o wra�enia. � Pan buja� � powiedzia� lekko schrypni�tym g�osem. � Nie ma pan rajskiego ptaka, wszystko bujda. � Wyno� si�, s�yszysz? � Powiedzia�em moim kumplom, co pan m�wi�, oni uwierzyli. Teraz powiem, �e pan buja� i to wszystko lipa. Zrozumia�em, �e na si��, krzykiem i pustymi gro�bami, niczego nie osi�gn�. Wi�c spokojnie: � Poczekaj, Micha�, porozmawiajmy na serio, jeste� przecie� rozs�dnym ch�opcem. � Buja� pan. � Nie buja�em, tylko... � Nigdy pan nie mia� rajskiego ptaka? � Nie. � I nie widzia� go pan? � Na ilustracji. � To prawda, �e ma �ebek czarno-bia�o-z�oty? � Nie pami�tam, mo�e. Pos�uchaj... � A �e ogon ma du�y i jak wachlarz, to te� �mo�e"? � Nie, to naprawd�. � Sk�d pan wie? � M�wi�em ci, �e widzia�em na ilustracji. � Ciszy te� potrzebuje? � Pos�uchaj, Micha�, musz� ci wszystko wyja�ni�. A on na to: � Dobra, dobra, pan b�dzie spokojny, ja wyja�ni�, powiem kumplom, �e pan buja�. Przyrzek�em im, �e zobacz� rajskiego ptaka, powiem, �e go nie ma i pan wszystko zbuja�. Wielki Bo�e, z jak� rozkosz� sku�bym temu g�wniarzowi mord�! Wszystko si� we mnie rwa�o i wy�o, �eby go zbi�, st�uc, ale to tak, �eby si� wi�, j�cza�, skamla�, �eby si� ze strachu i z b�lu w portki zesra�, a ja �ebym tylko bi�, bi� i bi�. Jestem wysokim, do�� silnym m�czyzn� i �atwo da�bym takiemu szczeniakowi rad�, cho�by nie wiem co robi�, gryz� i kopa�. Na szcz�cie w por� si� zreflektowa�em. Jeszcze teraz zimny dreszcz mnie przenika na my�l, co by si� mog�o sta�. Narobi�by, bydlak, wrzasku, ludzie by si� zbiegli, wol� o tym nie my�le�. Wi�c jak si� zreflektowa�em, to lekko rzek�em: � Powiedz. � Powiem. To boisko, co na nim teraz gramy, jest do kitu. Ch�opcy b�d� ci�ci na pana. Pan nie lubi ha�as�w? � Nie lubi�. � W�a�nie. Ch�opcy b�d� ci�ci. W og�le mo�e by� draka. Ju� zdo�a�em opanowa� sytuacj�. Po�o�y�em na stole �ciereczk� od kurz�w, bo wci�� j� trzyma�em w r�ku przez zapomnienie, � Draka, powiadasz? C� robi�, jako� to prze�yj�. Gdyby� by� jednak rozs�dny... � To co, rajskiego ptaka mam sobie zafundowa�? Wzruszy�em ramionami. � Widz�, �e szkoda z tob� rozmawia�. � Dlaczego? Niech pan m�wi. � Po co? Zabieraj si�, mo�esz powiedzie� kolegom, �e nie mam rajskiego ptaka. Szoruj, nic ju� sobie nie mamy do powiedzenia. � A co pan chcia� powiedzie�? � Nic. Przymru�y� oczy. � Nic? � Teraz ju� nic. Spojrzenie jego sta�o si� nagle czujne, ale tylko przez moment dojrza�em w nim b�ysk charakterystyczny dla przyczajonych zwierz�t, natychmiast umkn�� oczyma w d�, ku w�asnym trampkom. � Dobra � powiedzia� � w takim razie p�jd�. My�l�, �e koledzy nie zechc� wi�cej gra� na tamtym ko�cu. Ja na to przysiad�szy na brzegu sto�u: � Mo�liwe. Nie interesuje mnie, co zechc�, a czego nie zechc� twoi koledzy. Gdyby� jednak by� rozs�dnym ch�opcem... � To co? � Toby� trzyma� j�zyk za z�bami. Ci�gle sta� z pochylon� g�ow�, przygl�daj�c si� trampkom. � Chce pan, �ebym te� buja�? � Niczego nie chc�. To ty musisz chcie�. Przez chwil� by�a cisza. Nagle podni�s� g�ow� i spojrza� mi wprost w oczy. � Ile pan daje? A� mnie zemdli�o, bo brzydz� si� chamstwem. I zn�w zawy�o we mnie, �eby st�uc, zbi� to bezczelne ry�o. � Zdaje si�, �e �le mnie zrozumia�e� � powiedzia�em �agodnie. � By� mo�e spotka�o ci� pewne rozczarowanie. Je�li tak, to ch�tnie bym ci sprawi� jak�� drobn� przyjemno��. Zbierasz znaczki pocztowe? � Nie. � Szkoda, mam sporo list�w z zagranicznymi znaczkami. Ale czekolad� na pewno lubisz? � Nie. � Nie lubisz? To dziwne, ch�opcy w twoim wieku zwykle bardzo lubi� czekolad�. � Ja nie. � Wi�c co lubisz? � Co to pana obchodzi? Mdli�o mnie coraz gorzej. � W�a�ciwie, prawd� m�wi�c, nic mnie to nie obchodzi... � To na co ta mowa? � Ale je�eli mam ci sprawi� drobn� przyjemno��... Przerwa� mi w po�owie zdania: � Daje pan pi�� st�wek? Jakby piorun we mnie strzeli�. Och, bi�, bi�, wali�, t�uc, ile wlezie i wi�cej jeszcze. � Ile? � Pi��. � Na mi�o�� bosk�, na co ch�opcu w twoim wieku tyle pieni�dzy? Zastan�w si�. � Daje pan? � Wykluczone � powiedzia�em. Gdyby si� zaci�� i odszed�, prawdopodobnie i ja bym si� zaci�� i nie uleg�. Ale on sta� na wprost mnie i z wyrazu jego spokojnej, dra�skiej twarzy zrozumia�em, �e ulec musz�. Odwr�ci�em si� bez s�owa, podszed�em do szafy, otworzy�em j�, si�gn��em po portfel, kt�ry by� w marynarce, i wyj��em pi�� setek � tyle akurat by�o � po czym portfel schowa�em, szaf� zamkn��em i z pieni�dzmi podszed�em do przekl�tego. � Masz � powiedzia�em. Wzi��, przeliczy� i niedbale wsun�� do tylnej kieszeni farmerek. � Nie zgub � powiedzia�em machinalnie. A po chwili: � Powiesz? Wzruszy� ramionami. � Co pan chce. Pasuje? � Id� � powiedzia�em. � Mog� oknem? � Wszystko jedno � powiedzia�em. � Mo�esz oknem. Odwr�ci� si�, teczk� poprawi� pod pach�, wskoczy� mi�kkim ruchem na okienny parapet, przez moment ujrza�em na tle pustego podw�rka jego ch�opi�c� sylwetk�, po czym bezszelestnie zeskoczy� i nigdy go wi�ce] nie widzia�em. Ani on, ani jego koledzy nie zjawili si� ju� na podw�rzu, inne zapewne znale�li boisko. Zamkn��em okno, cisza.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!