16370
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 16370 |
Rozszerzenie: |
16370 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 16370 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16370 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
16370 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
LINDA PAPADOPOULOS
Lustereczko powiedz przecie
Przekład Małgorzata Cierpisz
Wydawnictwo Znak Kraków 2005
Tytuł oryginału
Mirror, Mirror. Dr Linda's Body Image Repolution
Copyright © 2004 by Dr Linda Papadopoulos
The right of Dr Linda Papadopoulos to be identified as the
Author of the Work has been asserted by her in accordance with
the Copyright, Designs and Patents Act 1988.
First published in Great Britain in the English language under the
title Mirror Mirror by Hodder and Stoughton, a division of Hodder
Headline.
Opracowanie graficzne Monika Klimowska
Opieka redakcyjna Magdalena Sanetra
Adiustacja Katarzyna Mach
Korekta
Barbara Gąsiorowska
Katarzyna Onderka
iDW
M9
Łamanie Ryszard Baster
Copyright © for the translation by Małgorzata Cierpisz ISBN 83-240-0538-2
Zamówienia: Dział Handlowy, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Bezpłatna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej księgarni internetowej: www.znak.com.pl
mlo*
Mojej rozkosznej małej Jessie
PODZIĘKOWANIA
Dziękuję Emmie, Helen i Rowenie - redaktorkom tej książki -za pomoc i
konstruktywne uwagi w chwilach, gdy z całą pewnością zasługiwałam na krytykę.
Dziękuję Jaine, jednej z najpiękniejszych kobiet, jakie znam (choć ona sama
twierdzi, że tego nie widzi). To Jaine zachęciła mnie do napisania tej książki,
a potem jak lew broniła moich interesów. Była przede wszystkim wspaniałą
przyjaciółką, a poza tym fantastyczną agentką.
Najszczersze podziękowania należą się też Amy za jej niezwykłe poczucie humoru i
ogromny talent pisarski. Sabinę i Carlowi dziękuję za ciężką pracę i badania,
które prowadzili nawet wówczas, gdy już serdecznie ich znudziły.
Wielkie dzięki dla Trudy i Andreasa - moich cudownych rodziców. Bez was nigdy
bym tego nie dokonała. Dziękuję, że gdy byłam w potrzebie, rzucaliście wszystko,
aby mi pomóc. Bezinteresownie daliście mi tak wiele. I dziękuję, że nauczyliście
mnie, jak odnosić się do własnego ciała. Jesteście dla mnie niesłychanie ważni.
PODZIĘKOWANIA 7
Dziękuję mojej kochanej małej Jessice za śmiech i odrywanie mnie od komputera.
Za niezaplanowane przerwy i pokazanie mi istoty prawdziwego piękna.
I wreszcie dziękuję Tedd/emu, mojemu mężowi, który dzieli ze mną wszystkie trudy
i radości życia. Razem zastanawialiśmy się nad przecinkami i podziałami na
akapity. Dziękuję za liściki na klawiaturze, które opromieniały mi dni. Wiem, że
gdy na mnie patrzy, widzi kobietę, którą zawsze chciałam być. W twoich oczach
czuję się najpiękniejsza. Masz niezwykły wpływ na to, co myślę o własnym ciele...
PROLOG
- Dlaczego to akurat pani ma pisać o postrzeganiu ciała? - zapytała redaktorka,
kiedy po raz pierwszy przedstawiłam w wydawnictwie pomysł książki.
Początkowo jej pytanie mnie zaskoczyło, ale zaraz potem przypomniałam sobie,
dlaczego zajęłam się tą sprawą. W 1985 roku moja kuzynka zachorowała na uitiligo,
czyli bielactwo nabyte, postępujące schorzenie skóry, w którym na całym ciele
pojawiają się białe plamy. Choć przypadek nie był szczególnie ciężki, a zmiany
skórne nie rzucały się w oczy, to jednak radosna i otwarta nastolatka niemal z
dnia na dzień zmieniła się w cichą i smutną introwertyczkę. Poczuła, że choroba
ją określa i sprawia, iż czuje się gorsza od innych. Na szczęście z czasem,
dzięki wsparciu rodziny i własnej niezwykłej sile ducha, kuzynka poradziła sobie
z problemem i teraz rzadko myśli o zmianach w wyglądzie. Jednak jej
doświadczenia z kilku pierwszych lat choroby zapadły mi głęboko w pamięć. Kiedy
więc zastanawiałam się nad tematem pracy doktorskiej, postanowiłam zająć się
przypadkiem mojej kuzynki.
PROLOG 9
Zaczęłam analizować, jak wygląd - a ściślej nasze przekonanie o własnym
wyglądzie - wpływa na zachowania. Chciałam też sprawdzić, czy uda mi się zmienić
negatywne postrzeganie ciała u osób ze schorzeniami skóry. Pracowałam z
pacjentami chorymi na bielactwo nabyte i odkryłam, że wielu z nich ma problemy z
poczuciem wstydu, niską samooceną, gorszą jakością życia i bardzo negatywnym
zdaniem o własnym ciele.
Aby zgłębić ten problem, opracowałam specjalną formułę psychoterapii i
zweryfikowałam jej skuteczność w pracy z wieloma pacjentami. Rezultaty były
zaskakujące. Ukazanie choroby i ciała w innym świetle prowadziło do ogromnej
poprawy stanu pacjentów. W trakcie terapii polepszało się postrzeganie ciała,
poprawiała jakość życia i wzrastała samoocena, ale to nie wszystko. Pacjenci
zaczynali angażować się w nowe formy aktywności i zachowywać inaczej niż przed
terapią. Pewien pięć-dziesięciosześcioletni mężczyzna tak bardzo nie znosił
znamion na rękach i nogach, że przez ponad czterdzieści lat ani razu nie włożył
koszulki z krótkim rękawem. Teraz nareszcie może nosić to, na co ma ochotę.
Jeszcze czasami, zazwyczaj późną jesienią, dostaję od niego listy. Pisze, że
choć za oknem robi się coraz chłodniej, on nadal nosi szorty i podkoszulki, bo
uwielbia swobodę wyboru i ubiera się w to, „na co ma, u licha, ochotę!".
Dwudziestodziewięcioletnia tancerka miała tak negatywny stosunek do własnego
ciała, że nie potrafiła stworzyć żadnego trwałego związku. Podczas terapii
uporała się z tym problemem. W zeszłym roku zaprosiła mnie na ślub, na którym z
dumą pokazywała gościom zaokrąglony brzuszek. Patrzyłam na nią z prawdziwą
radością.
Wyniki moich prac z osobami dotkniętymi bielactwem zostały opublikowane i
spotkały się z zainteresowaniem środowiska psychologów. Otworzyłam prywatną
praktykę, w której wykorzystuję zdobytą wiedzę w pracy z innymi pacjentami.
10 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE...
Wygląda na to, że opracowana przeze mnie metoda przynosi dobre efekty w terapii
pacjentów z poważnymi okaleczeniami i pomaga osobom, które po prostu nie lubią
swojego ciała. W ciągu minionych ośmiu lat korzystałam z omówionych tu technik w
pracy z setkami pacjentów, a nawet w pracy nad sobą, kiedy mam problem z
postrzeganiem własnego ciała.
I tak dochodzimy do drugiego powodu, dla którego czuję się na tyle kompetentna,
aby móc pisać o postrzeganiu ciała. Jako młoda kobieta żyjąca w społeczeństwie,
w którym urodę ceni się nad wszystkie inne wartości, także borykałam się z
kompleksami. Nie mam wprawdzie nadwagi, ale nie oznacza to, że jestem na nie
odporna. Wiele osób żywi przekonanie, że warunkiem pozytywnego stosunku do
własnego ciała jest odpowiedni rozmiar garderoby, w rzeczywistości jednak
zadowolenie lub niezadowolenie z wyglądu przybiera najróżniejsze formy. Miewamy
kompleksy niezależnie od naszych wymiarów i kształtów. Podobnie jak niezliczone
rzesze kobiet i ja wydałam mnóstwo pieniędzy na produkty, które obiecywały
naprawić coś, co przeze mnie (lub przemysł kosmetyczny) zostało uznane za
konieczne do naprawy. Dlatego napisałam tę książkę.
Postrzeganie ciała jest niezwykle istotnym elementem oglądu siebie i poczucia
własnej wartości, lecz rzadko o nim mówimy. Nauczono nas, że rozwiązania
problemów z wyglądem powinniśmy szukać w świecie zewnętrznym, tymczasem
znajdziemy je jedynie w sobie - w myślach i uczuciach będących źródłem tych
problemów.
Gdy to zrozumiemy i zaczniemy pracować nad postrzeganiem ciała, uwolnimy się od
powinności i nakazów, które przeszkadzają w pełnym wykorzystaniu naszego
potencjału. Postrzeganie ciała może wpływać na wszystko - począwszy od samooceny
i wiary w siebie, a skończywszy na stosunku do otoczenia. Warto poświęcić mu
czas, przeanalizować je i spra-
PROLOG 11
wić, aby działało na naszą korzyść. Wówczas zaakceptujemy siebie i zaczniemy
cieszyć się życiem.
Mam nadzieję, że ta książka pokaże czytelnikom, iż myśli i przekonania związane
z własnym ciałem wpływają na odczuwane wobec niego emocje. Analizując źródła
tych myśli, przejmujemy kontrolę nad emocjami. Nie twierdzę, że możemy zupełnie
zrezygnować z makijażu i opychać się czekoladkami, bo wygląd nie ma znaczenia.
Wygląd jest jedynie częścią nas -sprowadzanie siebie do obwodu bioder bądź
koloru włosów śmieszy. Równie absurdalne byłoby stwierdzenie, że czyjaś
prawdziwa natura przejawia się w byciu złym akordeonistą. Postrzeganie ciała
jest niezwykle silnym elementem samopoczucia. Zmienić je można jedynie,
przyjmując inny model myślenia o własnym ciele - nie za pomocą nowego wyglądu.
Mam nadzieję, że ta książka spodoba się czytelnikom, a jej treść i zawarte w
niej ćwiczenia pomogą im wypracować pozytywny obraz własnego ciała.
1
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA
Budzę się cała w stresie. Nie mam co na siebie włożyć! Tyłek nadal wygląda grubo
w każdym ciuchu, mimo sześciu dni diety niskowęglo-wodanowej. Ubieram się w
czarną szeroką sukienkę. Jest szansa, że w takim namiocie wezmą mnie za
ekscentryczną przedstawicielkę bohemy, a nie za babę z piętnastoma kilogramami
nadwagi i obsesją na punkcie czekolady. Przed pracą wstępuję do Starbucks. Na
wystawie mają owoce, ale nie pamiętam, czy jabłka to węglowodany, więc zamiast
nich kupuję mufina z podwójną czekoladą. Połykam go łapczywie. Im szybciej
dotrze w głąb przełyku, tym bardziej prawdopodobne, że moje komórki tłuszczowe
go nie zauważą.
Wchodzę do metra i siadam. Z przerażeniem widzę, że lewe udo wystaje poza
granicę siedzenia i niebezpiecznie zbliża się do nogi wytatuowanego punka.
Ciekawe, czy ktoś zauważył mój niezdyscyplinowanie wielki zad (pewnie wszyscy
myślą, że z takimi udami powinnam zacząć biegać do pracy, a nie zajmować tyle
miejsca w wagonie -i po co jadłam tego cholernego mufina?!).
Wreszcie wchodzę do biura, gdzie trzy chude panienki (pewnie Trbciee, Tinniee i
Tilliee) omawiają plany wakacyjne na lato. Jedna
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 13
żartuje, a pozostałe się śmieją. Tak przynajmniej mi się wydaje, bo trudno
cokołwiek wyczytać z twarzy, z których botoks wyparł zdolność wyrażania
jakichkolwiek uczuć; pozostało tylko tępe spojrzenie znudzonej złotej rybki. A
jednak się śmieją - sugeruje to pionowy ruch żeber wyraźnie rysujących się pod
obcisłymi bluzeczkami.
Siadam za biurkiem i zaczynam się stresować perspektywą wakacji. Znowu zatęsknię
za modą na workowate kostiumy kąpielowe do kostek. Z zamyślenia wytrąca mnie
zabójczo przystojny James Błazen, kierownik działu rachunkowości. Pyta o fakturę
Strazzo. Ciekawe, jak wygląda w slipkach... To nie fair, że nigdy się mną nie
zainteresuje, bo nie jestem ani dość ładna, ani dość chuda. Robi mi się przykro,
że odrzuciłby mnie na podstawie czegoś tak powierzchownego jak wygląd, więc
odpowiadając, spoglądam na niego ze słusznym gniewem. Osłupiały odchodzi,
mrucząc coś pod nosem.
Nadchodzi pora łunchu, a ja postanawiam trzymać się ścisłej diety (choć
odpuściłam sobie już przy mufinie, kawie latte i naprawdę niewielkiej torebce
chipsów o smaku serowo-cebulowym). Idę do pobliskiego baru kanapkowego i
zamawiam sałatkę z tuńczykiem, bez pieczywa. Owłosiony Włoch flirtuje ze mną
(pewnie dlatego, że przypominam mu matkę). Nie pamiętam, kiedy miałam taką
depresję.
Wracam do biura i szukam w Internecie informacji, gdzie można sobie zrobić
łiposukcję. Zniechęca mnie szczegółowy opis procesu odsysania tłuszczu.
Specjalista zastrzega, że tłuszcz powróci, jeśłi nie będę pilnować diety i
ćwiczeń. Zamiast tego czytam przepis na ciasto czekoladowe. Czekam na piątą.
Doczłapuję do domu, po drodze kupuję butelkę lambrusco i mieszankę łakoci.
Resztę wieczoru spędzam przed telewizorem z butelką wina. Opycham się słodyczami
i marzę o sobie szczuplejszej i ładniejszej.
Brzmi znajomo? Zapewne dlatego że niezależnie od powodu -kilogramów, wzrostu czy
łamliwych włosów - większość z nas całymi dniami zamartwia się wyglądem oraz
oczywiście pracą,
14 LUSTERECZKO. POWIEDZ PRZECIE...
związkami i wydarzeniami na świecie. Szczerze przyznaję, że chociaż przez wiele
lat prowadziłam badania nad postrzeganiem ciała, w gorsze dni łapię się na
myśleniu, że aby być szczęśliwą, muszę wyglądać w określony sposób. Nadal chcę
wierzyć, że cudowny lek na cellulit kryje się w plastikowej butelce, a
odpowiednia ilość kremu przeciwzmarszczkowego zapewni mi wygląd
dwudziestopięciolatki, gdy dobiję sześćdziesiątki. Stałam już w wielu kolejkach
po najnowszy krem do twarzy, zapisywałam się na siłownię w niezliczonych klubach,
do których nigdy potem nie zajrzałam, i nadal dziwnie czuję się w spódnicy, bo
nie lubię swoich nóg.
Z czasem jednak zrozumiałam, że kiedy mam dobry dzień, te wszystkie rzeczy nie
mają znaczenia. Lubię siebie taką, jaka jestem. Nawet się sobie podobam. Nie
wyglądam inaczej, po prostu spoglądam na świat z lepszej perspektywy. Raptem
nogi, włosy czy skóra przestają być pępkiem mojego wszechświata. Mogę się skupić
na sobie i polubić siebie jako osobę.
Często korzystam z tego spostrzeżenia w praktyce terapeutycznej. Gdy pracuję z
pacjentem z rozległymi bliznami po oparzeniach lub z kobietą, która nienawidzi
siebie, bo przytyła, przede wszystkim chcę im pomóc dostrzec, że od sposobu, w
jaki myślą o sobie, zależy ich samopoczucie. Zrobią postępy, kiedy zrozumieją,
że postrzeganie własnego ciał wpływa na ich uczucia wobec siebie i reakcje na
otaczający świat.
Żyjemy w świecie opętanym przymusem doskonałości i piękna, gdzie negatywny
wizerunek ciała zagraża poczuciu własnej tożsamości i wartości. To, kim jesteśmy,
zaczyna być nierozerwalnie związane z wyglądem - sprowadzamy swoją tożsamość, a
nawet wartość, do odbicia w lustrze. Oznacza to, że nasz ogląd siebie znacząco
wpływa na myśli, emocje, zachowania i ogólną jakość życia. Niezależnie od tego,
czy odrzucimy zaproszenie na kolację ze względu na niedawny przyrost ki-
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 15
logramów, czy spóźnimy się na film, gdyż nie potrafiłyśmy odpowiednio ułożyć
fryzury, postrzeganie własnego ciała stanowi sedno naszych relacji z innymi i -
co ważniejsze - ze sobą.
Koncepcje, z których korzystam w tej książce, wywodzą się z teorii
psychologicznych oraz empirycznych badań analizujących zachowania kobiet w
najróżniejszych sytuacjach. Poszczególne rozdziały są osnute na kanwie zabawnych
historii. Perypetie bohaterki stanowią połączenie przypadków, z którymi
spotykałam się przez wiele lat, a także doświadczeń moich i moich znajomych. W
przeżyciach bohaterki czytelniczki być może rozpoznają własne pragnienia i lęki.
Mam nadzieję, że jej przygody je rozbawią, a także skłonią do poważniejszej
refleksji. Dzięki temu zyskuję wgląd w uczucia i myśli dotyczące własnego ciała.
W dwóch pierwszych rozdziałach poznamy koncepcję obrazu własnego ciała i
odkryjemy przyczyny takiego, a nie innego oglądu siebie. Rozdział pierwszy
stanowi przegląd podstawowych pojęć oraz elementów składających się na
postrzeganie ciała i poczucie własnej wartości. W rozdziale drugim bardziej
konkretnie zajmiemy się rozwojem obrazu ciała w poszczególnych etapach życia, a
zwłaszcza tym, jak nań wpływają określone doświadczenia. W rozdziałach
środkowych odniesiemy tę koncepcję do poszczególnych dziedzin życia, takich jak:
związki, seks, praca, diety i zakupy. Rozdział ostatni podsumowuje myśli zawarte
w książce i podpowiada, jak utrzymać postępy poczynione podczas lektury.
Na końcu każdego rozdziału znajdują się zadania na wynos - ćwiczenia
psychologiczne, które pomogą wcielić w życie poznane tu podstawowe założenia.
Opracowano je na podstawie badań i dostosowano do najczęstszych problemów
dotyczących postrzegania ciała. Należy przeznaczyć na nie odpowiednią ilość
czasu i starannie je wykonać - dopiero wówczas wyniesione korzyści będą wymierne.
16 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE...
Nasze widzenie świata jest w dużej mierze uwarunkowane nastawieniem - jeśli
czujemy się pewnie i bezpiecznie, świat jest bardziej pozytywny, niż gdy czujemy
się ze sobą źle. Postrzeganie siebie i ciała pozostaje pod wpływem
najróżniejszych czynników - od nastroju po sytuację, w jakiej się aktualnie
znajdujemy. Jeżeli uda nam się zmienić podejście do siebie, to być może zmienią
się też te aspekty życia, które nam się nie podobają. Piękno podobno jest
wartością względną. Skoro tak - to możemy określać sposób, w jaki siebie
oceniamy i patrzymy na siebie... Pozostaje więc wygodnie rozsiąść się w fotelu i
rozkoszować podróżą do zdrowszego, silnego, pozytywnego wizerunku własnej osoby.
CZYM JEST OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA?
Kobieta poproszona o opinię na temat swojego wyglądu najczęściej wyrzuca z
siebie serię negatywnych określeń: „za gruba", „za chuda", „zbyt atletyczna",
„za niska". Opis niekoniecznie pasuje do niej - może nawet być zupełnie
nieprawdziwy -ale podsumowuje jej ogląd siebie. Wyobraźmy sobie, że pewnego dnia
budzimy się i z przerażeniem odkrywamy na nosie ogromny pryszcz. Czujemy jego
obecność przez cały czas; staje się odrębnym bytem, ohydnym małym potworem,
który przyczepił się nam do twarzy i nie odstępuje na krok. Topimy go w olejku z
drzewa herbacianego i tuszujemy korektorem, doskonale wiedząc, że za pięć minut
znowu zaznaczy swoją okropną obecność. A wszyscy inni? Inni go nawet nie
zauważyli. Wizerunek własnego ciała nie opiera się na faktach, nie jest niczym
namacalnym - powstaje na podstawie zbioru myśli i uczuć dotyczących nas samych.
Psychologowie definiują obraz własnego ciała jako „myśli, strzeżenia i emocje
dotyczące własnego ciała". Oznacza to,
F\L^ ?? OBRAZ
WŁASNEGO CIAŁA 17
13
że to, co widzimy w lustrze, nie jest odbiciem rzeczywistego wyglądu, lecz
raczej naszym subiektywnym osądem.
Obraz własnego ciała zaczyna się formować w osiemnastym miesiącu życia, gdy
uświadomimy sobie swoją odrębność. Wówczas dzieci rozpoznają się w lustrze, a
słowo „ja" wchodzi w zasób ich słownictwa. Ta nowa świadomość siebie będzie
stanowić fundament postrzegania ciała. Jest ono pojęciem abstrakcyjnym,
nazywanym przez psychologów „reprezentacją umysłową". Reprezentacje są niezwykle
istotne, gdyż pozwalają zrozumieć otaczający nas świat i dotyczą wszystkiego, co
widzimy i czego doświadczamy - od wyglądu psa po koncepcję miłości. Od tej
wiedzy zależą nasze interakcje ze światem.
Obraz samych siebie i opinie innych osób o nas może dzielić głęboka przepaść.
Nasz wizerunek nie zależy wyłącznie od odbicia w lustrze, gdyż oczy to zaledwie
jedno z narzędzi percepcji. Na to, co widzimy w lustrze, wpływa wiele czynników
-począwszy od nastroju w danej chwili, a skończywszy na słowach, które
słyszałyśmy od matki w dzieciństwie. Jeśli przed spojrzeniem w lustro na
przykład: a) przypomni nam się matka mówiąca, że mamy prześliczne brązowe oczy,
b) miniemy grupę mężczyzn (niepracujących na budowie), którzy spojrzeli na nas z
aprobatą, lub c) inna kobieta zapyta, do jakiego chodzimy fryzjera, zobaczymy
siebie inną, niż gdyby: a) przypomniała nam się matka mówiąca: „Kochanie, nie
czesz się tak więcej - w tej fryzurze masz oczy nawet mniejsze niż w
rzeczywistości", b) pracownicy budowlani zupełnie nas zignorowali lub c) starsza
kobieta z fioletowymi włosami poradziła nam, co zrobić z rozdwojonymi końcówkami.
Nie da się tak po prostu spojrzeć w lustro - opinie innych, choroby,
niepełnosprawność, wychowanie i rodzina współtworzą obraz, jaki w nim widzimy.
Warto pamiętać, że w różnych kulturach normy dotyczące wymiarów i kształtu, jaki
powinno mieć ciało, znacznie od sie-
18 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE.
bie odbiegają. Wystarczy pomyśleć o dużych pupach w Ameryce Łacińskiej i małych
stopkach w Chinach. W dawnych Chinach zapewne dręczyłby nas rozmiar stóp - na
tej samej zasadzie w Anglii dwudziestego pierwszego wieku martwimy się tym, że
wyglądamy grubo w jakichś spodniach. W kulturach mniej zamożnych chudość jest
oznaką ubóstwa, złego odżywiania lub choroby, natomiast puszystość sygnałem
dobrobytu i zdrowia. W kulturach bogatszych zdrowie i sukces kojarzymy ze
szczupłością, natomiast nadwagę z lenistwem i chorobą.
Ocena koloru skóry również jest uwarunkowana kulturowo. W niektórych regionach
Azji ideałem urody jest blada cera. Aby ją rozjaśnić, kobiety stosują
hydrochinon, szkodliwą substancję chemiczną. Natomiast na Zachodzie kobiety
wystawiają się na działanie rakotwórczych promieni słonecznych, aby uzyskać
odcień złocistego brązu - w naszej kulturze symbol piękna.
W niektórych społecznościach, zwłaszcza tam gdzie kobiety posiadają władzę
ekonomiczną, surowe normy dotyczące urody obowiązują mężczyzn. W nigeryjskim
plemieniu Woda-abe mężczyźni rywalizują między sobą w konkursach piękności,
codziennie poświęcając godziny na makijaż i wybór stroju, aby przypodobać się
kobietom.
Kultura odgrywa ogromną rolę w kształtowaniu wartości, którymi żyjemy,
niezależnie od tego, jak dziwaczne nam się wydają. Gdy następnym razem otworzymy
numer „National Geographic" i ze zdumieniem przeczytamy o plemionach, które
rozciągają dolną wargę lub wydłużają szyje obręczami, pomyślmy o naszych
kosmetykach do makijażu, wysokich obcasach, odsysaniu tłuszczu oraz silikonowych
implantach w piersiach i wyobraźmy sobie, co tamci ludzie pomyśleliby o nas! A
co nawet ważniejsze, odpowiedzmy sobie na pytanie, dlaczego te praktyki wydają
nam się tak naturalne.
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 19
Nie tylko kultura wpływa na nasz wizerunek - równie ważną rolę odgrywają takie
doświadczenia jak molestowanie seksualne czy dyskryminacja rasowa. W naszej
rzeczywistości rysy typowe dla jednej rasy ceni się bardziej od innych, tak więc
tożsamość kulturowa również wpływa na nasze życie i kształtuje postrzeganie
ciała. Czynnik ten jest szczególnie istotny, ponieważ wiele osób mieszka w
społecznościach, które różnią się od ich rodzimych. Wyobraźmy sobie, że
afroeuropejskie dziecko dorasta w okolicy zamieszkanej w przeważającej części
przez białych mieszkańców, gdzie wszyscy koledzy, sąsiedzi i zabawki wyglądają
inaczej niż ono. Musi to wpłynąć na jego ideały dotyczące wyglądu, a w
konsekwencji na postrzeganie ciała. Podobnie, jeśli w pracy nasze piersi cieszą
się równie dużym zainteresowaniem jak sporządzane przez nas raporty,
wykształcimy wizerunek ciała, w którym na pierwszym miejscu będzie wygląd biustu!
Widzimy zatem, że obraz ciała nie jest nam dany z chwilą przyjścia na świat, jak
kolor oczu czy skóry. Nabywamy go poprzez interakcje ze środowiskiem i innymi
ludźmi. Świadomie lub nie, powracamy do niego kilkanaście razy w ciągu dnia,
kiedy przeglądamy zdjęcia w kolorowych magazynach, wybałuszamy oczy na pupę
Jennifer Lopez czy wpadamy w depresję przed ogromnym lustrem, które przecież na
pewno nas okłamuje. Wizerunek ciała jest tłem dla wszystkich naszych myśli,
uczuć i zachowań.
POLUBIĆ SWOJE WNĘTRZE
Poczucie własnej wartości jest nieodłącznym aspektem postrzegania ciała. Jeśli
nie lubimy siebie jako osoby, to prawdopodobnie nie polubimy swojego ciała.
Można się zatem spodziewać, że jeśli nie lubimy ciała, to raczej nie będziemy
zachwycone osobą. Samoocena, podobnie jak postrzeganie ciała, jest
20 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE.
uwarunkowana tworzonymi i pielęgnowanymi opiniami o sobie. Natomiast w
przeciwieństwie do niego, nie dotyczy jedynie wyglądu. Jest pojęciem szerszym,
które obejmuje inteligencję, sprawność fizyczną, emocjonalność - wszystko, co
może sprawić, że czujemy się lepiej lub gorzej w określonej sytuacji.
Poczucie własnej wartości jest wielkością zmienną i wielowymiarową. Dzielimy je
na kategorie - to pozwala nam mieć pozytywny stosunek do niektórych aspektów
życia. Myślimy na przykład: „nie szkodzi, że jestem brzydka i za gruba, żeby
kogoś mieć - przynajmniej jestem najlepszą księgową, jaka kiedykolwiek pracowała
w tej cholernej firmie!". Od razu widać, gdzie leży problem, prawda? Podkreślamy
i wzmacniamy cechy, które wiążą się z poczuciem niskiej wartości. Tymczasem, aby
wartość wzrosła, musimy pracować nad nią w całości. Nie wolno rezygnować z
wybranych aspektów. To prawda -w niektórych dziedzinach i sytuacjach czujemy się
mniej lub bardziej pewnie. Ale ogólne poczucie własnej wartości jest mniej
stabilne niż poszczególne jego aspekty. Nawet przekonanie o wyjątkowym talencie
w dziedzinie księgowości nie pozwoli nam wypracować wysokiej samooceny, jeśli
nie zajmiemy się koncepcją własnej osoby jako całości.
Samoocena to zasadniczo wiara w siebie i własne zdolności oraz przekonanie, że
jesteśmy warci szczęścia. Nieodłącznie wiąże się z tym, na co naszym zdaniem
zasługujemy. To istotne, ponieważ wiele osób uważa, że zaspokajanie własnych
potrzeb winno być podporządkowane zaspokajaniu potrzeb innych osób. W gruncie
rzeczy poczucie własnej wartości nie zmieni się dopóty, dopóki nie uwierzymy, że
warto poświęcić czas, zaryzykować i postarać się o nas.
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 21
ZWIĄZEK MIEDZY POSTRZEGANIEM CIAŁA A POCZUCIEM WŁASNEJ WARTOŚCI
Jak to się dzieje, że postrzeganie ciała i samoocena są w stanie nas przekonać,
że z powodu czterech dodatkowych kilogramów po świętach życie straciło sens i
jedyny pełnowartościowy związek stworzymy z wyrobem czekoladopodobnym?
Do samooceny, podobnie jak do postrzegania ciała, można zastosować zasadę, że
zawsze widzimy to, co spodziewamy się zobaczyć. Jeśli na przykład wchodzimy do
butiku i oczekujemy, że ekspedientka niegrzecznie nas potraktuje, ponieważ nie
czujemy się dość atrakcyjne, aby tam przebywać, to skupimy się wyłącznie na
zachowaniach, które uważamy za niegrzeczne. Co więcej, wszelkie zachowania
dwuznaczne uznamy za niegrzeczne, gdyż tak każą nam oczekiwania.
Samoocena wpływa na ogólny ogląd życia i siebie. Jeżeli już mamy poczucie
niskiej wartości i konsekwentnie negatywny obraz ciała, to musimy pokonać złe
nastawienie, aby samoocena rosła. Proces ten działa też odwrotnie - osoby z
wyższą samooceną mają bardziej pozytywne oczekiwania wobec interakcji z innymi
ludźmi, a wobec tego lepszą samoocenę i postrzeganie ciała.
Mówiąc wprost, negatywny obraz ciała może obniżyć samoocenę. Niektórzy
psychologowie sugerują, że bezpośrednio warunkuje on aż jedną trzecią poczucia
własnej wartości. To oznacza, że w dużej mierze poczucie owo zależy od tego, jak
naszym zdaniem wyglądamy. I jeśli jeden z tych aspektów jest negatywny, to drugi
prawdopodobnie też. I odwrotnie - zdrowy obraz ciała zazwyczaj oznacza wysoką
samoocenę. Czym się od siebie różnią? Obraz ciała dotyczy tego, jak widzimy
siebie. Samoocena - jak już wspomniałam - to opinia o sobie sformułowana na
podstawie wielu czynników. Jednym z nich jest postrzeganie ciała. Dlatego
postrzeganie ciała i samoocena wzajemnie na siebie wpływają.
22 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE
Teraz już powinno być jasne, że myśli odgrywają niezwykle istotną rolę w
formowaniu obrazu ciała. Osoby z podejściem negatywnym poświęcają tyle czasu i
uwagi na nienawiść do swojego ciała, że w końcu oddzielają je od własnej
tożsamości. Taki pogląd może się wydawać absurdalny, ale - kiedy się nad nim
zastanowić - ma sens. Doświadczenie głębokiego odrzucenia z powodu wyglądu
sprawia, że odczuwaną nienawiść kierujemy na wybraną część ciała. Takie
rozwiązanie jest lepsze, gdyż w przeciwnym razie musiałybyśmy znienawidzić całą
siebie. Taki rodzaj depersonalizacji często występuje w kompleksach na punkcie
nadwagi. Wolimy utożsamiać się z twarzą raczej niż z całym ciałem. Myślimy:
„Nienawidzę go, ale twarz może być". W ten sposób jednak wzmacniamy negatywny
stosunek do siebie, ponieważ odrzucamy własne ciało. Zamartwianie się
dodatkowymi kilogramami lub niedoskonałością wyglądu staje się zasłoną dymną,
skrywającą nienawiść, jaką do siebie czujemy.
Naszymi zachowaniami kierują interpretacje przeżyć i odczuć. Jeśli mamy
kompleksy na punkcie ciała bądź całości naszej osoby, to często szukamy wsparcia
i potwierdzenia naszej wartości u innych. Wykazujemy gotowość do
najdziwniejszych diet i bolesnych zabiegów, aby zwrócić na siebie uwagę i zdobyć
sympatię. Osoba, która czuje się samotna, może winą za to uczucie obarczyć swoją
„tuszę". Zakłada, że sposobem na znalezienie miłości jest utrata zbędnych
kilogramów. Jeżeli nienawidzimy swojego nosa, to możemy go winić za wszystkie
problemy. W rezultacie dochodzimy do wniosku, że jedynie operacja plastyczna
zmieni nasze życie. Bezustannie wyciągamy podobne wnioski i miewamy skojarzenia
- skupiamy się przy tym na wybranym wycinku ciała i zrzucamy nań winę za
wszystkie napotkane trudności. Czasami zakładamy, że gdy tylko uda nam się
zapanować nad wagą, skórą czy rozmiarem piersi, wówczas wszystko samo się ułoży,
a my przejmiemy kontrolę nad całym
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 23
życiem. Wielu psychologów uważa, że zaburzenia odżywiania występują wtedy, kiedy
próbujemy zwiększyć własną atrakcyjność albo przejąć kontrolę nad sobą i
posuwamy się w tym za daleko.
Można uznać, że osoba z dobrą samooceną, która ma dość szacunku i wiary w siebie,
aby bronić swoich przekonań i interesów, osiągnęła stan „autonomii", czyli „żyje
według własnych zasad". Z negatywnym postrzeganiem ciała i zaburzeniami
odżywiania wiąże się brak autonomii, czyli życie zgodnie z oczekiwaniami i
życzeniami innych. Coraz częściej psychologowie zdają sobie sprawę, że zdrowy
obraz ciała jest niezbędny do uzyskania autonomii. Dawniej myślano, że to
bogactwo, władza i sława są nieodzowne do szczęścia, lecz istnieją mocne dowody
na to, że jest inaczej. Obecnie uważamy, że do szczęścia potrzeba nam
asertywności, poczucia kontroli nad własnym losem, kompetencji i - przede
wszystkim - silnego poczucia własnej wartości.
Teraz już powinno być jasne, że nasz ogląd rzeczy wpływa na to, co do nich
czujemy. A zatem spojrzenie w lustro ukazuje nie tylko wygląd, lecz również
samopoczucie.
JAK WIDZĘ SIEBIE
„Spokojnie - dasz radę..." Weź głęboki oddech i myśl o czymś przyjemnym. No
dobrze -jestem w damskiej przymierzalni. Wokół mnie trzy ogromne lustra, nad
głową sześć świetlówek. Jaki chory umysł wpadł na to, żeby w przymierzalniach
instalować świetlówki? Jeśli zobaczę każdą krostę na twarzy, to nie zniosę myśli
o widoku tylka! Chcą nam sprzedać ciuchy czy wzbudzić w nas dziką chęć ucieczki
i podłączenia się do przemysłowego odsysacza tłuszczu!? W dodatku ta głupia
szmata, która ma robić za drzwi, jest stanowczo za wąska. Sprzedawczyni o
wyglądzie elfa ciągle się tu gapi. Wyprowadza mnie
24 LUSTERECZKO. POWIEDZ PRZECIE...
z równowagi. Pewnie ma ochotę podejść tu po raz trzeci i zapytać, czy jednak
chcę przymierzyć większy rozmiar.
Dobra. Zrobię to. Jeśli ja nie jestem w stanie spojrzeć na siebie w bikini, to
na pewno nie uda się to innym. Skupię się na twarzy, kiedy będę ściągać
spodnie... Jezus, Maria -jakież ja mam wągry na nosie! (Pamiętaj: kupić morelowy
peeling do twarzy). Spodnie ściągnięte, wkładam majtki od kostiumu i teraz
patrzę na stopy... Niezłe, choć na drugim palcu prawej widać resztki różowego
lakieru z zeszłego miesiąca. (Pamiętaj: kupić zmywacz do paznokci). Podnoszę
wzrok na kostki - raczej pulchne, ale nadal kształtne... I znacznie bardziej
włochate niż dzisiaj rano pod prysznicem. (Pamiętaj: kupić wosk do depilacji).
No dobrze! Kolana. Robi mi się coraz słabiej, cellulit dotarł już do kolan! Mam
nogi jak dwa blade serdelki. (Pamiętaj: kupić wszystkie balsamy przeciwko
cellulitowi dostępne na rynku i porozmawiać z lekarzem o lekach na depresję).
Cóż, w każdym razie nie może już być gorzej - później będzie lżej (w moim
przypadku o jakieś kilkanaście kilogramów). Spojrzę na pupę. O MOJ BOŻE! W
zeszłym roku nie było aż TAK źle. Teraz pośladki wypływają z bikini jak
roztopiony ser na suflecie mamy. Czy coś poza drożdżami może tak szybko rosnąć?
Spokojnie. Bez paniki. Przyniosłam do przymierzalni sarong bo wiedziałam, że tak
będzie. Do niczego. Wygłądam, jakbym coś ukrywała - owinęłam suflet grubą
warstwą ciasta francuskiego. (Pamiętaj: już nigdy w życiu nie jeść sera).
Straciłam nie tylko ochotę na zakupy, ale i ochotę do życia, a jednak
masochistyczny głos kusi, żebym przymierzyła stanik. Wkładam stanik i otwieram
oczy. Kiedy próbuję wciągnąć obwisły brzuch, z rozpaczą zdaję sobie sprawę, że
jeśli mam zamiar oddychać, to będzie on nadal dość znacznie wystawać. Podnoszę
ramiona, żeby piersi jędrniej wyglądały. W miejscu tricepsów zwisają bezwładne
kawałki mięsa.
W pośpiechu wkładam ubranie i wychodzę z przymierzalni. Czuję się przygnębiona i
pokonana. Oddaję wstrętne bikini dwunastoletniemu elfowi i na odchodnym słyszę
jego słowa...
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 25
- W przyszłym tygodniu spodziewamy się dostawy jednoczęściowych kostiumów w
dużych rozmiarach. Proszę do nas zaglądnąć! (Pamiętaj: Wziąć głęboki oddech, nie
przywalić elfowi).
Gdyby poproszono nas o autoportret, jego poszczególne elementy znacznie
odbiegałyby od rzeczywistości - biodra byłyby prawdopodobnie troszkę szersze, na
twarzy byłoby więcej pryszczy lub zmarszczek. Im bliżej mu do rzeczywistości
(przyjmując, że nie wszyscy mamy talent van Gogha), tym lepiej. Wizerunek w
lustrze nie jest jedynie odbiciem wyglądu zewnętrznego, lecz kombinacją wyglądu,
myśli i emocji. W dobry dzień potargane włosy są seksowne, w gorszy - źle
ułożone. Chodzi o to, aby „widzieć" i „akceptować" siebie takimi, jakie jesteśmy,
a do tego są nam potrzebne dwie umiejętności. Po pierwsze - trzeba umieć
spojrzeć na siebie obiektywnie, a po drugie - nauczyć się oddzielać od wyglądu
negatywne emocje odczuwane w związku z innymi sferami życia. Wówczas polubimy
swój wygląd i pozytywnie się do niego nastawimy. A co ważniejsze, nauczymy się
kwestionować własną niechęć do wybranych jego aspektów i oceniać, czy wywodzi
się ona z subiektywnych przekonań, czy też znajduje oparcie w rzeczywistości.
Im lepszy mamy stosunek do siebie, tym częściej zachowujemy się pewnie i
pozytywniej reagujemy na otoczenie. Prawidłowość ta działa na zasadzie
samospełniającej się przepowiedni - spodziewamy się, że ludzie przychylnie na
nas zareagują, więc tak właśnie reagują. Pozytywne postrzeganie ciała przenika
do większości sfer życia, dowodzi głębokiej wiary w siebie i stabilności
emocjonalnej, a te cechy z kolei stanowią fundament lepszej samooceny. Wszystko
- od pójścia na plażę po rozmowy o pracę - staje się łatwiejsze, po prostu
dlatego, że lubimy siebie takimi, jacy jesteśmy.
26 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE...
DAWNIEJ I TERAZ
Jeśli się sobie nie podobamy, to zapewne nie stało się to z dnia na dzień, lecz
utrwalało się przez wiele lat i jest zakorzenione w dzieciństwie. Być może
zdałyśmy sobie sprawę, że księżniczki w bajkach są zawsze piękne, a ulubione
piosenkarki śliczne i szczuplutkie. W każdym razie już w dzieciństwie
stwierdziłyśmy, że aby żyć szczęśliwie, musimy w określony sposób wyglądać. Nasz
obraz samej siebie współtworzą najróżniejsze doświadczenia i czynniki w ciągu
wielu lat. Na przetwarzanie informacji o własnym wyglądzie oddziałują przede
wszystkim dwa elementy - dawne doświadczenia oraz wnioski wyciągane z aktualnych
wydarzeń. Zacznijmy od przeszłości. Na przetwarzanie informacji ma wpływ wiedza,
którą już mamy. To ona pozwala nam porządkować i rozumieć gromadzone dane. A
zatem opinia na temat dowolnej kwestii wypływa z myśli, które już wcześniej
uporządkowaliśmy. Każdego aktu samooceny dokonujemy jedynie w ramach już
ustalonej koncepcji swojej osoby. Wystarczy sobie przypomnieć, jak to jest, gdy
poznajemy kogoś, o kim wiele słyszałyśmy.
Jeśli powiedziano nam, że dana osoba irytuje otoczenie, za dużo mówi i jest na
bakier z higieną, to na podstawie tych informacji tworzymy sobie jej obraz.
Kiedy ją poznajemy, jest nam trudno sformułować opinię niezależną od
wcześniejszych wyobrażeń. W zasadzie spodziewamy się, że jej nie polubimy.
Możemy też uznać, że na pewno nas odrzuci, więc odrzucamy ją pierwsze. Podobnie
jest z postrzeganiem ciała - bezustannie utwierdzamy w sobie obraz negatywny,
gdyż trudno nam się oderwać od dawnego sposobu myślenia. Wizerunek w lustrze nie
musi być zły. Jeżeli mamy o nim negatywne, wcześniej sformułowane przekonanie,
to na pewno nam się nie spodoba, niezależnie od rzeczywistości.
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 27
Wprawdzie dawne przeżycia mogą nas źle nastawić do własnego ciała, ale to nie
znaczy, że jesteśmy skazane na taką niechęć do końca życia. Jedyną rzeczą
ważniejszą od interpretacji dawnych doświadczeń są wnioski wyciągane z przeżyć
aktualnych. W zależności od tego, jak rozumiemy obecne zdarzenia, utrwalamy
negatywny obraz ciała i czujemy się ze sobą gorzej albo zaczynamy odrzucać
negatywne myśli, wypracowujemy lepszy obraz ciała i czujemy się lepiej.
To niesamowite, że byle uwaga może nas uszczęśliwić lub pogrążyć w rozpaczy. Ale
- jak przyzna każdy terapeuta po-znawczo-behawioralny - to interpretacja zdarzeń,
które pojawiają się w naszym życiu, warunkuje uczucia i reakcje. Najpierw
oceniamy sytuację, a następnie reagujemy na nią emocjonalnie. Wyobraźmy sobie
kolację z chłopakiem. Zaczynamy pałaszować podwójną porcję lodów śmietankowych z
bitą śmietaną. Ukochany nachyla się nad stołem i pyta: „Chcesz zjeść to sama?".
Jego pytanie możemy zinterpretować dwojako:
a) Te lody są tak pyszne, że mam ochotę na resztę twojej porcji. Czy mogę
wylizać talerzyk i scałować ten okruszek czekolady z twoich ust, maleńka?
Albo:
b) Ty gruba świnio! Miałaś być na diecie, a zamiast tego nawaliłaś sobie na
talerz taką kupę lodów, że nie widać zza niej twojego trzeciego podbródka. A
przy tym zachowujesz się, jakbyś przyszła z chlewu - masz całe usta wypaprane
czekoladą. Słabo mi się robi na twój widok!
I co? Widać różnicę? Słyszymy to, co spodziewamy się usłyszeć. Należy o tym
pamiętać. W przeciwnym razie nasza reakcja na usłyszane słowa może być bardzo
nieodpowiednia.
28 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE
Aby bardziej realistycznie spojrzeć na świat i zyskać ogląd niezmącony
negatywnymi przekonaniami i oczekiwaniami zakorzenionymi w przeszłości, musimy
nabyć umiejętność rozpoznawania negatywnych myśli. Kiedy odkrywamy irracjonalne
lub negatywne wzorce myślenia, zaczynamy lepiej rozumieć wszystkie przeżycia, a
zwłaszcza te związane z postrzeganiem ciała. Spróbujmy odkryć u siebie
najczęstsze błędy w myśleniu. Od czasu do czasu popełnia je większość z nas.
BŁĘDNE WZORCE MYŚLENIA
Wszystko albo nic: myślenie w kategoriach skrajności - albo: „noszę rozmiar 34",
albo: „obrzydliwy ze mnie balon - nie mieszczę się w żaden przyzwoity rozmiar".
(Myśląc w taki sposób, patrzymy na świat w kategoriach czerni i bieli. A
przecież wszyscy wiemy, że otaczają nas różne odcienie szarości! W przeciwnym
razie nic, co mówimy, robimy lub w co się ubieramy, nie byłoby dość dobre).
Wyolbrzymianie aspektów negatywnych - skupianie się wyłącznie na negatywnych
aspektach doświadczenia. Wygląd staje się cechą definiującą osobę. „Co z tego,
że skóra wygląda lepiej, mam lepszą kondycję i wygrałam szczęśliwy los na
loterii... Zycie nadal jest do niczego, bo mam niezgrabne kostki".
(W ten sposób skupiamy się wyłącznie na rzeczach, których w sobie nie lubimy.
Cechy, które potencjalnie mogłyby poprawić nam samopoczucie, pozostają
niezauważone).
Odnoszenie wszystkiego do siebie - jest to błędne rozumowanie, w wyniku którego
przejmujemy się rzeczami niema-jącymi z nami nic wspólnego. Wszystko wokół
odnosimy do
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 29
siebie: „Nie usiadł koło mnie w autobusie, bo mam taką okropną skórę".
(Biorąc wszystko do siebie, nie zauważamy innych - często istotnych - aspektów
otaczającego nas świata, które pozwoliłyby nam racjonalnie ocenić zdarzenia i
odpowiednio na nie zareagować).
Wyciąganie pochopnych wniosków na podstawie niewystarczających lub niedokładnych
informacji: „Niby śmieją się z dowcipu, ale tak naprawdę śmieją się z mojej
spódniczki".
(Prawdopodobnie nie potrafimy czytać w cudzych myślach, więc pochopne wnioski
tylko nas zdenerwują i zadziała zasada samospełniającej się przepowiedni. Oparte
na lękach zachowanie wywołuje negatywne reakcje, jakich się obawiamy).
Czarnowidztwo - przewidywanie wyłącznie najgorszych scenariuszy i wyolbrzymianie
potencjalnych konsekwencji: „Kupuję ubrania o dwa rozmiary większe niż przed
rokiem. Pas w samolocie pewnie się nie dopnie i będę zmuszona poprosić
stewardesę o pomoc. Może będą musieli przesadzić innych pasażerów, żeby
równomiernie obciążyć samolot...? Przeze mnie! To takie upokarzające! Wyśmieją
mnie. Nie ma mowy. Nie lecę!".
(Takie myśli mogą sprawić, że odmówimy sobie niektórych przyjemności. Na domiar
złego zbytnio przejmujemy się rzeczami, które powinny nam być stosunkowo
obojętne).
Uogólnienie negatywnych aspektów - błąd w rozumowaniu, który sprawia, że
wyolbrzymiamy skutki negatywnych doświadczeń i rozszerzamy je na inne sfery
życia, nawet zupełnie z nimi niezwiązane: „Mojemu byłemu chłopakowi nie podobały
się blondynki. Pewnie większość facetów tak naprawdę myśli. Czyli nigdy nie
znajdę chłopaka".
30 LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE...
(Pozwalamy negatywnym lub irracjonalnym myślom dotyczącym jednej sfery naszego
życia zakłócić inne. W ten sposób zwiększamy liczbę negatywnych doświadczeń).
Myśli (świadome lub nie) wpływają na uczucia, a w konsekwencji na zachowanie.
Negatywne bądź irracjonalne myśli skłaniają nas do postępowania, które
prawdopodobnie wywoła nieprzychylną reakcję otoczenia i źle wpłynie na
samopoczucie. Z tym problemem można sobie poradzić w jeden sposób. Trzeba
rozpoznać błędne wzorce myślenia i zastąpić je bardziej konstruktywnymi,
racjonalnymi. Kiedy zatem następnym razem wpadniemy w spiralę negatywnych myśli
o własnym ciele, warto się zatrzymać i zastanowić, czy znajdują one uzasadnienie
w rzeczywistości. Może istnieje bardziej racjonalne i pozytywne stanowisko.
OPINIE I SĄDY
Obraz ciała często powstaje na podstawie opinii i sądów, które formułujemy w
odniesieniu do siebie. Opinie takie mogą być aprobujące: „Uwielbiam swoje włosy",
„W tej spódnicy nogi świetnie wyglądają", lub krytyczne: „Mam za dużo piegów",
„Mam za duży nos". Dotyczą bezpośrednio naszego poczucia kompetencji i wartości.
Jeśli czujemy się fatalnie, to wyglądamy fatalnie. Jeżeli uważamy się za osobę
nie na miejscu w jakiejś sytuacji, to możemy też czuć, że źle wyglądamy. Czy
często wątpimy lub krytykujemy swój wygląd, kiedy czujemy się niepewne i
zagrożone? Bezustannie.
Niezależnie od obrazu ciała, jaki skonstruowałyśmy w umyśle, jedna rzecz
oddziałuje na nasze oceny z siłą młota pneumatycznego, a mianowicie opinie
innych osób. Doskonale znamy to uczucie. Wreszcie kupiłyśmy ubranie, co do
które-
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 31
go na początku miałyśmy wątpliwości. Nogi były za krótkie albo piersi za małe.
Wreszcie oswoiłyśmy się z tą myślą; przekonałyśmy siebie, że nikt tego nie
zauważy. Bierzemy głęboki oddech i wychodzimy na ulicę - pewne siebie i
atrakcyjne. Czujemy się świetnie, nie tylko dlatego że świetnie wyglądamy, ale
też dlatego że udało nam się pokonać lęk. Wystarczy jedno pogardliwe spojrzenie
lub niemiły komentarz - natychmiast chcemy biec do domu i spalić tę szmatę.
Dlaczego? Bo często patrzymy na siebie oczyma innych.
A zatem jeszcze gorsze od spojrzenia w lustro jest spojrzenie w lustro, które
trzyma inna osoba. Opinie innych stają się równie ważne, jeśli nie ważniejsze,
niż własny osąd. A jednak często błędnie je odczytujemy. Jakiś czas temu
przeprowadzono badania na grupie osób, które zapytano o opinie znajomych na ich
temat. Okazało się, że większość badanych przecenia jednorodność opinii.
Zakładamy, że wszyscy znajomi mają o nas takie samo zdanie - i mylimy się. O ile
zazwyczaj potrafimy przewidzieć ocenę ogólną, o tyle mamy problem z określeniem
różnic między poszczególnymi sądami. W rzeczywistości rzekome opinie innych są
projekcją obrazu własnego ciała. Cóż to oznacza? Otóż wydaje nam się, że inni
widzą nas tak, jak my widzimy siebie.
KRYTERIA SPOŁECZNYCH PORÓWNAŃ
Po nieudanej wyprawie na zakupy i wynikłej z tego depresji (z której wyszłam
dzięki terapii czekoladowej) bohatersko postanowiłam skupić uwagę na czymś'
innym. Okazja nadarzyła się natychmiast - na biurku znalazłam kartkę, na której
wielkimi czarnymi literami ktoś napisał: „Pora na doroczny bal wiosenny!".
Poczułam ulgę. Bawiąc się zaproszeniem, zaczęłam się zastanawiać, czy iść na bal.
Wadą imprezy jest to - pomyślałam - że wszyscy na niej będą, a najpierw wy-
li LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE...
skoczą ze skóry, żeby wygłądać wystrzałowo. Natomiast niewątpliwą zaletą będzie
darmowe wino (dzięki czemu i tak po trzech godzinach wszystkie będziemy wyglądać
jak Pamela Anderson). Spodziewałam się ulgi. Tymczasem każda myśl o balu
przyprawiała mnie o dreszcze. Byłam zestresowana, co na siebie włożyć. Martwiłam
się, jak będę wygłądać, zwłaszcza w porównaniu z innymi kobietami. Nawet Marta
(dawniej Marcus) - dziewczyna od ksero - w zeszłym roku wyglądała lepiej ode
mnie.
Po sześciu telefonach do przyjaciółek i trzech kieliszkach wina postanawiam iść.
Umawiam się z koleżanką przed wejściem do hotelu i - manewrując między balonami,
które najwyraźniej próbują odlecieć - wchodzimy do sali balowej. Rozglądam się.
Zauważam dużą dziewczynę w różowej brokatowej sukni i błagam niebiosa (naprawdę
się modlę), żeby nie wyglądać tak grubo. Łapię Trudy za ramię. Krzyczy z bólu,
więc natychmiast ją puszczam i przepraszam. Każę jej przysiąc, że powie mi
prawdę - jestem grubsza od tej panny w różowym, czy nie? Trudy niestety chodzi
na wieczorowy kurs psychologii. Zamiast powiedzieć coś w stylu: „Oczywiście, że
nie, jesteś od niej połowę chudsza, kotku", jak przystało na prawdziwą
przyjaciółkę, mówi:
- Co za idiotyzm... nie mam zamiaru wdawać się w takie dyskusje.
W tym momencie mam ochotę: a) przywalić Trudy lub b) przypomnieć jej, że nie
jest moją terapeutką. Ale zemsta musi poczekać. Zauważam, że dziewczyna w
różowym brokacie tańczy z Jamesem Blazenem (najprzystojniejszym facetem w firmie,
w którym kocham się na zabój od wielu miesięcy). Nie wierzę własnym oczom.
Rozpromieniona różowa landrynka wiruje na parkiecie, kryguje się, pulchnymi
rączkami poprawia włosy i wtóruje wokaliście, a James dyskretnie przygładza
fryzurę i chyba udaje Michaela Jacksona. W dodatku (jakbym bez tego nie była
bliska omdlenia) Trudy nachyla się w moją stronę i mówi:
OBRAZ WŁASNEGO CIAŁA 33
- Ależ ona seksownie dziś' wygląda. Ciekawe, gdzie kupiła tę sukienkę...
Kiwam głową, wymuszam uśmiech i idę do baru w nadziei, że alkohol rozjaśni mi w
głowie.
Pijąc tanie wino z taniego kieliszka, słyszę szczehiotliwe pytanie:
- Czy to miejsce jest wolne?
Za mną stoi potężna dziewczyna w różowym, spocona jak mysz i zaróżowiona z
wysiłku. Mamroczę, że tak, więc siada koło mnie, jeden po drugim wychyla dwa
kieliszki wina i zaczyna wytwornie sączyć trzeci.
- Cześć, jestem Suzy! Rozchmurz się - mówi. - Przecież takie
impr