16298

Szczegóły
Tytuł 16298
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16298 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16298 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16298 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALEKSANDER MINKOWSKI &�CIOTNI Z LATAJ�CEJ TAL�fcZA Siedmior�g Fotografia na ok�adce: Velvet Model � Copyright by Aleksander Minkowski ISBN 83-7162-256-2 Wydawnictwo Siedmior�g ul. �wi�tnicka 7, 52-018 Wroc�aw Wroc�aw 1997 r. Akc. 19 Rozdzia� pierwszy Nie to, �ebym si� przestraszy�. Po prostu os�upia�em... Talerz by� srebrzysty, z blador�ow� kopu��, �wieci� jak gdyby w�asnym �wiat�em, cho� m�g� to by� r�wnie� odblask s�o�ca. Spina�y" go z ziemi� cztery kotwice. Polana Wrzosowa, brzozy wok�, stromy brzeg, seledynowe wody jeziora z k�p� szuwar�w � znam to jak w�asne imi�. Sen?... Wykluczone. To by�a najprawdziwsza z prawdziwych rzeczywisto��. Czu�em uk�szenie komara w policzek, chropawo�� uchwytu w�dziska. Siwe wronisko zatoczy�o kr�g nad talerzem i czmychn�o w pop�ochu. Wiatr przelecia� po trzcinach, zaszele�ci� brzozowymi li��mi. By�bym mo�e podszed� bli�ej, bo ci�gn�o mnie w tamt� stron� co� nieobja�nionego, jak gdyby promieniowanie magnetyczne. W momencie gdy mia�em ju� zrobi� pierwszy krok, od talerza oddzieli�y si� trzy postacie. By�y b��kitnosk�re, �yse, pokryte l�ni�c� �usk�, z okr�g�ymi szklanymi oczami. Zsun�y si� po stromi�nie i zapad�y w jezioro. Plusk. To mnie wyrwa�o z letargu. Uciek�em. Wilga siedzia�a na �awce pod akacj� i udawa�a, �e czyta �Alicj� w krainie czar�w". Czu�em, �e mnie obserwuje. D�uba�em �rubokr�- . tern w zardzewia�ym ga�niku, bezpo�ytecznie, nadawa� si� do wyrzucenia. Ca�y motor by� chyba taki, inaczej nie trafi�by na z�om i nie odkupi�bym go od pana Bijaka za pi��dziesi�t z�otych. Ta rdza chyba nie popchnie ju� �odzi. 5 � w'0S�QWanie wyrabia mu^�y - us�ysza�em ironiczny g�os Wilgi. � A my�^nie m�zg � od^rukna.�em. Muskulatur� mam faktyczrfie w3t�aw�, ale zdarzy�o mi si� w �yciu dok�ada� kulturystom: nie si�a w 1?? decyduje, a sposoby i spryt. Jej Cze�kowi te^ do�o�y�bym ???^3. gdyby trzeba by�o. Ale nie trzeba. C� mnie or,' obchod2a-. letnicy z Warszawy? Z pocz�tku nawet si� ucieszy�em P babka wVnai�a Pok�i fajnej dziewczynie, ale szybko mi przesz�o- nos w gor� ' sPortowiec u boku, elegant w bia�ych spodniach pan rAiatUrZySta' Dwarazy widzia�em, jak Sj� ca�owali, wieczorem tu na po^worzu' p0d akacj�-Czesiek iest d�entelmen, odprowadza panienk� poc^ same drZWL W budce PrzV RVnku kupuje Wildze podw�jne lody zapras/3 na koktajl P�mara�czowy do kawiarni �Zorza", a kajak wynajmuje n'e na 9odzinV' {?|?? na ca�y dzie�. Ma fors�. No i niech sobie ma, oO mnie t0 obchodzi? Przetar�e� 9aznik szmat� umoczon� w benzynie, ot tak, �eby przynajmniej zat?�Vszcza�- � Wios0�ka' stary ~~ P�w|edzia�a Wilga, patrz�c na mnie sponad wielkich przeciws�onecznych okular�w. � A motor zakop w ogr�dku i podlewaj starann'e' mo�e ^osn� zdrowe silniczki. Za�mia�a sie' /fkby ?*??? siebie po�askota�a pod pach�. � Uwa�aj' ? Clebie nie zakopali � rzuci�em. � Pokrzywa wy- ros�aby. Alb<? ^?^??/? � Masz ty.� ? kl.- skrzywi�a si�. - Jelnicka kultura. � Jak ci sl? ?? _a kultura nie Podoba � powiedzia�em, nacieraj�c szmat� 0a sp�yn z Jelnik do swojej Warszawci. Nikt ci� nie trzyma. � ???\^ ? � Czeg^ � Wbuekasz? � w jej g�osie zabrzmia�y pojednawcze nutki � Dzi^y eble facet, Jarema. Na pocz�tku my�la�am, �e mnie lubisz, 1�? w'Vr7ro'ld0k0�cZy�a' Pikn�a nagle �miechem: - Ser by n& rnnie,wyr�s�? Dlaczego ser? � �eby py�� smiechu - wyja�ni�em. - Takiego jak teraz: he, he he a " Przesta�* SH�S^iaC' Usiadta d0 mnie ty�em i pochyli�a g�ow� nad ksi��k�. Mi<a. �?iXr�Ste W��Sy Z Pszenicznego z�ota, spada�y jej prawie do W ' ZTc \ W tym ?�???1??|?. Do diab�a z motorem. Obrzyd� mi ^otnm ?"0^^3 Pewn0 Zdarte- wa� P?kniety, t�oki do kitu. Dobrej 7�� �� �odzi nikt nie oddaje na z�om. Bijak to wiedzia� doskc/ _1 *??? T Sprzeda�by 9� za pi�� dych. � Jare/' UstyS2a�em g�os babki. � Jareeemaaa! 6 Podnios�em si� niech�tnie, wytar�em r�ce szmat� � zrobi�y si� od niej jeszcze brudniejsze � i podszed�em do kuchennego okna. Babka u�miecha�a si� przymilnie. � Mo�e po po�udniu � b�kn��em. � Teraz. � U�miech znik�. � Musz� mie� jajka do zacierek. We�miesz od Musia�owej cztery tuziny. Dziadek zap�aci po pierwszym. Nie chcia�o mi si� i�� na farm�, dobre trzy kilometry, a zw�aszcza wraca� z kruchym pakunkiem. Nie by�o jednak rady. Trzeba zna� babk�: �eby nie wiem co, zawsze postawi na swoim. � W porz�dku � westchn��em. � Zaraz polec�. � Nie zaraz, a ju�! � Pogrozi�a mi palcem. � I nie zgub si� po drodze, bo na drug� nie zd��� z obiadem. �Gdyby nie by�o tu Wilgi � pomy�la�em � zacierki bez jajek te� by si� zjad�o i nie musia�bym gna� na farm�". Ale rodzice prosili, �eby panienk� podtuczy�, bo wychudzona, biedula, na warszawskich delikatesach, wycie�czona po roku szkolnym. S�ysza�em, jak wyliczali: �mietana, mase�ko �wie�e, twaro�ek tylko t�usty, szyneczka, jajeczka... �mia� si� chcia�o. A Wilga sta�a skromniutko na boku, buzia w ciup, oczka spuszczone. I raptem mrugn�a do mnie, weso�o, po �obuzersku. �Nie jest �le � pomy�la�em � zdaje si�, �e r�wniacha, z w�a�ciwym dystansem". Pomyli�em si� jednak, mo�e i ma dystans, ale do innych, nie do siebie. Wyszed�em za furtk� i zag��bi�em si� w d�bowo-klonow� alej�. Za drzewami, na ��ce, kopali pi�k� Wojtek i Pawe�, bli�niacy, Wojtek pomacha� do mnie. � Ej! Zagrasz? Uda�em, �e nie s�ysz�. Skr�ci�em z alei na �cie�k�, kt�ra doprowadzi�a mnie do polnej drogi, zrytej koleinami. Spod trampek bi�y k��bki kurzu. Szed�em z r�kami w kieszeniach, pogwizdywa�em, wr�ble k��ci�y si� ze mn� bazarowym �wiergotem. My�la�em o tamtym. Z�udzenie? W naszych stronach nie bywa mira�y. A jednak musia� to by� mira�, jaka� cholerna fatamorgana, bo je�li nie, to co? A do farmy najbli�ej przez Wrzosow�... � Jarema! Zaczekaj! Wilga bieg�a za mn�, d�ugonoga, w bia�ej tenisowej sp�dniczce, wymachuj�c �Alicj�", jakby si� op�dza�a od much. Pszenicznoz�ote w�osy fruwa�y w powietrzu. � Czego? � spyta�em, zatrzymuj�c si�. 7 � Masz jeszcze przynie�� ba�k� �mietany � rzuci�a, zadyszana od biegu. � Pani Gankowa przypomnia�a sobie. � A o worku kartofli babka nie m�wi�a? � Wzruszy�em ramionami. � Nie jestem d�wig. � Ud�wigniemy we dw�jk� � powiedzia�a Wilga. � Pomog� ci. � Na pro�b� babki? � spyta�em. Wilga za�mia�a si�, mru��c ogromne ciemnoniebieskie oczy. � Nie � odpar�a po pauzie. � A jakby� wola�? U�wiadomi�em sobie, �e by�oby mi przykro, gdyby sz�a ze mn� tylko na czyj�� pro�b�. I rozz�o�ci�em si� za to na siebie. � Wola�bym g� na �a�cuchu � mrukn��em. � Albo srebrny talerz. Ten srebrny talerz wymkn�� mi si� bezwiednie. Widocznie nawet rozmawiaj�c z Wilg� nie przestawa�em o nim my�le�. � Srebrny talerz? � brwi Wilgi pobieg�y w g�r�. � Jaki talerz? � Lataj�cy� wyja�ni�em z u�mieszkiem. � Pe�en b��kitnosk�rych. Brwi Wilgi wr�ci�y na miejsce. Patrzy�a na mnie z ukosa, jak gdyby ze wzgardliwym wsp�czuciem. � Zanadto si� wysilasz � powiedzia�a. � Koniecznie chcesz by� oryginalny. A� tak ci zale�y, �eby robi� wra�enie? Gdyby by�a ch�opakiem, trzasn��bym w ucho za tak� mow�. Splun��em tylko. Obcasem wtar�em �lin� w kurz. � Wracaj do domu, ptaszynko � rzuci�em przez z�by. � Jako� sam dotargam jajeczka i �mietank� dla ciebie. My, ptaszynko, dogadzamy letnikom. A ty wracaj, bo Czesio pewnie usycha z t�sknoty. By�em pewien, �e si� obrazi. Nic podobnego. Tylko niebieskie oczy pociemnia�y jej jakby, zw�zi�y si� nieco. � Musi ci na mnie bardzo zale�e� � powiedzia�a...� To jeste� arogancki, to dziwaczysz. Typowe objawy. � Racja � skin��em g�ow�. � Zdemaskowa�a� mnie, wszystko przepad�o. Uszanowanie. Skr�ci�em z drogi w pole, skierowa�em si� w stron� brzeziny. Szed�em ostro; musia�a podbiec, aby mnie dogoni�. Poczu�em na ramieniu dotkni�cie jej r�ki. � St�j, wariacie. Mam do ciebie interes. � Nie robi� interes�w � strz�sn��em r�k� z ramienia. � Wi�c pro�b�. Jarema, pos�uchaj... Powiedzia�a to g�osem tak pokornym, �e stan��em, odwr�ci�em si�, popatrzy�em na ni�. Mia�a zamy�lon�, prawie smutn� twarz. � O co chodzi? � spyta�em. 8 Wilga milcza�a. Obliza�a g�rn� warg� koniuszkiem j�zyka. � Ty znasz j� chyba � odezwa�a si� w ko�cu. � Tutejsza, taka czarnula, �adniutka. Ma na imi� Ma�gorzata... Wiedzia�em, o kim m�wi. Go�ka Kr�lak�wna � sympatia Cyryla, szefa paczki Wspania�ych. Raczej fajna dziewczyna, chocia� zadaje si� z Cyrylem. Niekt�rzy w szkole twierdz�, �e jej imponuje, inni � �e ze strachu, bo Cyrylowi stawia� si� nie jest bezpiecznie. � No i co? � spyta�em. Wilga zn�w zamilk�a na dobrych kilka chwil. Ko�cami palc�w wodzi�a po kredowej obwolucie ksi��ki. Potem podnios�a g�ow� i spojrza�a na mnie � tak jako� b�agalnie, nie�mia�o. � Mog� liczy� na ciebie? � spyta�a p�g�osem. � Zale�y � odpar�em. � Musz� przedtem wiedzie�. Zn�w pauza. Mechaniczne g�askanie ksi��ki. Oczy nieobecne, zagadkowe, na wargach raptem cie� dziwnego u�miechu. � Czesiek spotyka si� z Ma�gorzat� � us�ysza�em. � Wiem, dlaczego to robi, ale wszystko jedno. Popami�ta sobie... � Rozumiem � kiwn��em g�ow�, pe�en niezrozumia�ego rozczarowania. � Pomo�esz? � Wilga chwyci�a mnie za r�kaw koszuli. � Damy mu po nosie! Pomo�esz, Jarema? � Rozumiem � powt�rzy�em. � Chcesz, �ebym mu nak�ad�. Uwa�asz, �e dam rad�? � u�miechn��em si� �artobliwie, napi��em biceps. � Ale spr�bowa� mo�na. � Nic nie rozumiesz! � rzuci�a gniewnie, tarmosz�c mnie za koszul�. � Ja mu chc� da� prawdziw� nauczk�! � Je�li idzie o mokr� robot�, na mnie raczej nie licz � powiedzia�em z kpin�. � Co prawda odkry�a�, �e mi strasznie na tobie zale�y, ale nie a� tak, jak facetom na niekt�rych filmach. � Masz racj�, �e mi dokuczasz... � Pu�ci�a m�j r�kaw. � Czasem plot� takie bzdury... � No wi�c? � spyta�em. � Co mam robi�? Wilga usiad�a na trawie, przyci�gn�a kolana do podbr�dka, obj�a je ramionami. Po�o�y�em si� obok na brzuchu. � No wi�c? � powt�rzy�em. Zerwa�a trzy d�ugie �d�b�a i zacz�a je splata� w warkoczyk. Nie patrzy�a na mnie, by�a poch�oni�ta splataniem. Gdzie� niedaleko odezwa�a si� kuku�ka, naliczy�em szesna�cie kukni��. Ziewn��em demonstracyjnie. 9 � Gdyby� zechcia�... gdyby� si� zgodzi�... Mogliby�my chodzi� ze sob�. Wbi�em palce w traw�, wyrwa�em du�y k�ak wraz z korzeniami i ziemi�. Ostre �d�b�o rozci�o mi sk�r� na kciuku. � Trzeba gna� po te jaja � rzuci�em. � Babka si� w�cieknie. � Zgadzasz si�? � zapyta�a cicho Wilga. � To przecie� nie b�dzie na serio, tylko przy Czesku. �eby nie my�la� sobie... Wsta�em. Do�� d�ugo otrzepywa�em d�insy, tar�em zielony �lad na kolanie, nie chcia� pu�ci�. � Czemu nie � powiedzia�em wreszcie. � Lubi� numery. Wilga r�wnie� podnios�a si�, w�osy sp�yn�y fal� na twarz, odrzuci�a je do ty�u zgrabnym ruchem g�owy. Wpatrywa�a si� we mnie z uwag�, jak gdyby chcia�a odgadn��, co w tej chwili my�l�, co czuj�. Bardzo nie chcia�em, �eby odgad�a. � Nie jeste� na mnie z�y? � us�ysza�em. �adniejsza jest od Ma�go�ki, w og�le nie ma por�wnania. Inny typ: oczy z b��kitu, cie� na nich od d�ugich, ciemnych, wywini�tych w g�r� rz�s (podkr�ca? maluje?) usta pe�ne, bardzo czerwone, wilgotne troch�, i te w�osy, najbujniejsze, jakie widzia�em, najpo�yskliwsze, niesforne. � Co mam by� z�y? � Wzruszy�em ramionami. � Jako� to wyt�umacz� Marzenie, je�li jej donios�. Mo�emy si� bawi�. Weszli�my w brzezin� przeplecion� g�ogami, ostro�nie rozchyla�em k�uj�ce ga��zki. Do Wrzosowej by�o ju� blisko. Wyobrazi�em sobie min� Wilgi, kiedy zobaczy lataj�cy talerz... Dziwne: pomy�la�em o talerzu bez emocji, jakbym odkry� nagle, �e by� tylko z�udzeniem. Chyba by� jednak. Nie wiem, na czym to polega�o, ale nie mnie nabiera� na lataj�ce spodki i Marsjan. A mo�e Siedmiu Wspania�ych wr�ci�o ju� z rajdu? Cyryl miewa pomys�y, m�g� co� takiego zaaran�owa�, tylko dla kogo? Cyryl musi mie� publiczno��. Ponadto wiedzia�bym, gdyby wr�cili. � Kto to jest Marzena? � us�ysza�em. � Moja dziewczyna � odpar�em nie patrz�c na Wilg�. � Pojutrze wraca z Olsztyna od ciotki. Zatrzyma�em si� przed barier� tarniny, zaczeka�em na Wilg�, kt�ra zosta�a nieco z ty�u. Za krzewami tarniny zaczyna�a si� Wrzosowa. Popatrzy�em na Wilg� z tajemniczym u�mieszkiem. � Co ci jest? � zapyta�a. � Je�li miewasz pietra, wracaj do domu � powiedzia�em po pauzie. � Za tymi krzakami mo�esz zobaczy� co� dziwnego. 10 � W duchy nie wierz� od do�� dawna. � Wzruszy�a ramionami. � C� takiego mog� tam zobaczy�? Spojrza�em na krzewy. Przes�ania�y widok na ��k�. Ws�ucha�em si�: tylko szelest brzozowych li�ci i �wierszczowe trzeszczenie. � Ja nie �artuj� � odezwa�em si� p�g�osem. � By�em tutaj dzi� rano, wraca�em z ryb. Zobaczy�em na w�asne oczy, jak ciebie teraz. � Co zobaczy�e�? � spyta�a. � Lataj�cy talerz � odpar�em, jak mog�em najspokojniej. � I niebieskich facet�w pokrytych �usk�. Daj� ci s�owo honoru. � K�amiesz. � S�owo honoru � powt�rzy�em. Pauza. Wilga wpatruje si� we mnie badawczo, pr�buje rozszyfrowa� podst�p, odgadn��, do czego zmierzam. �art? Nie wygl�dam na to w tej chwili. � Albo wyg�upiasz si�, albo mia�e� halucynacje � m�wi po chwili. � Chyba nie chcesz we mnie wm�wi�... � Nie chc� � przerywam jej. � Sam nie wierz� w lataj�ce spodki. Ale m�zg mam w porz�dku i oczy tam, gdzie trzeba. Zaraz przekonasz si� sama, �e nie bujam. Wyci�gam r�k�, znajduj� d�o� Wilgi, chc� poci�gn�� j� za sob�. Opiera si� troch�. � Nie zale�y mi... � mruczy. � O niczym nie chc� si� przekonywa�... '� Chod� � m�wi� stanowczo. � Popatrzymy zza krzak�w. Oni nam nic nie zrobi�. Chod�, Wilga. Sam ba�bym si� chyba, przy niej nie czuj� strachu. Zaciskam palce na jej d�oni i wci�gam Wilg� w g�szcz tarnin. Rozsun��em ostro�nie ga��zki. Wyjrza�em na ��k�. G�sta �wie�a trawa, wrzosy. To wszystko. Ani �ladu srebrnego talerza, ani �ladu niebieskosk�rych. Jak gdyby nikt tu nie by� od tygodni. Wilga wyszarpn�a r�k�. � Jeszcze jeden tw�j g�upi dowcip � rzuci�a. � I do tego s�owo honoru. Wyszli�my na Wrzosow�, prosto w potok s�onecznego �wiat�a. Wsadzi�em r�ce w kieszenie, spr�bowa�em zagwizda�. Czu�em si� paskudnie. 11 � My�l, co chcesz � powiedzia�em z desperacj�. � Rano by� tutaj lataj�cy talerz, srebrny, z r�ow� kopu��. I trzej b��kitnosk�rzy faceci. Mieli okr�g�e szklane �lepia, nosy jak tr�by. S�owo honoru, s�yszysz?! Ostatnie s�owa wykrzykn��em z pasj�. By�o mi cholernie wstyd. Poczu�em na ramieniu r�k� Wilgi. � W porz�dku, wierz� ci � us�ysza�em. � Co� tu widzia�e�. Bywaj� najdziwniejsze z�udzenia optyczne. � Nie! � zaprotestowa�em. � Je�li my�lisz, �e jestem wariat... jeszcze si� przekonasz! Pobieg�em na �rodek ��ki, tam gdzie sta� srebrny wehiku�. By�em pewien, �e trawa oka�e si� zgnieciona od tak wielkiego ci�aru. Ros�a prosto. Ukl�kn��em, zacz��em rozsuwa� �odygi, obmacywa� ziemi�, centymetr po centymetrze. Natrafi�em na jaki� do�ek, potem na drugi, trzeci. �lady po ko�kach namiotowych?... � Chod�my ju� � powiedzia�a Wilga. I wtedy dotkn��em palcami czego� twardego, g�adkiego. By�o to przezroczyste pude�ko, jakby ze �wiec�cego szk�a, lekko opalizuj�ce. Wewn�trz znajdowa�a si� kapsu�ka, te� przezroczysta, wype�niona kolorowymi ziarenkami � od bladoz�otych, poprzez seledyn, b��kit i r�, po fiolet, granat, purpur�. Na pude�ku by�y jakie� znaki. Uk�ada�y si� w napis CONTAC. Przynajmniej przypomina�y ziemskie pismo. Kapsu�ki z tak t�czow� zawarto�ci� nie widzia�em, jak �yj�. Poda�em Wildze pude�ko. Obejrza�a je z twarz� skupion�, chmurn�, zal�knion� nawet. Triumfowa�em. � Mo�e to jakie� lekarstwo... � odezwa�a si� szeptem. � Mo�e. � U�miechn��em si�. � Ale na lekarstwach podany jest sk�ad. A tutaj nie, opr�cz tych znak�w. Odebra�em Wildze pude�ko, schowa�em je do kieszeni. Niebiescy jednak zostawili po sobie jaki� �lad. Orkiestra usadowi�a si� na podwy�szeniu pod transparentem �Ta�cz ogni�cie � nie wywo�uj po�aru!" � By�a to nasza stra�acka orkiestra d�ta, kt�ra w sobie tylko wiadomy spos�b umia�a wydusi� z ci�kich tr�b subtelno�ci �Bolera" Ravela. Do podwy�szenia przylega�a ogrodzona barier� platforma, na kt�rej ta�czy�o ju� kilkana�cie par. Nad remiz� p�cznia� czerwonawy ksi�yc, chytrze nurkuj�c mi�- 12 dzy ob�okami. Wilga mia�a na sobie jasno��t� sukienk� z p�czkiem plastykowych wisienek przy dekolcie. Dobrze jej by�o w tej sukience, dobranej kolorem do barwy w�os�w. By�a to cholernie �adna dziewczyna i ka�dy si� za ni� ogl�da�. Stali�my obok budki, w kt�rej pan Skrzypczak sprzedawa� sernik i piwo, budk� otacza� t�umek klient�w, g��wnie wczasowicz�w z pensjonatu ��witezianka" � kolorowe koszule, frymu�ne bluzeczki, fryzury z ok�adek czasopism ilustrowanych. Wilga rozgl�da�a si� nieznacznie, a ja wiedzia�em, kogo wypatruje, i raptem po�a�owa�em, �e wda�em si� w to. Dlaczego, u licha? Przecie� nie po to, �eby mi koledzy zazdro�cili takiej dziewczyny, bo wcze�niej czy p�niej i tak wyjdzie na jaw, �e by�em tylko figurantem. Figurant, psia kostka, przyrz�d do zrobienia na z�o�� Czesiowi... A moja paczka udawa�a, �e nas nie widzi. Dyl opowiada� co� gestykuluj�c, stali tu� przy estradzie. � Dlaczego milczysz? � zapyta�a nagle Wilga i wzi�a mnie pod r�k�. � Nie musisz � mrukn��em, pr�buj�c uwolni� rami�. � Jeszcze ich nie ma. � Nie lubisz mnie, Jarema? � Jeszcze ich nie ma � powt�rzy�em. � S�. Zata�czymy? Zobaczy�em ich. Szli obok siebie. Go�ka z rozpuszczonymi �na rusa�k�" czarnymi z po�yskiem w�osami, zgrabna, u�miechni�ta wyzywaj�co. Czesiek w t�czowej koszuli, z papierosem. Odnios�em wra�enie, �e i on si� rozgl�da. � Ta�czymy! � us�ysza�em g�os Wilgi. Ruszy�em bez entuzjazmu w stron� estrady. Musia�em przej�� obok paki, Szpikulec mrugn��, Dyl z�o�y� g��boki uk�on. � �yczymy niebia�skich rozkoszy na parkiecie, szcz�cia w ta�cu i �yciu osobistym... Warkn��em co�, ukradkiem pogrozi�em mu pi�ci�. Chcia�em zap�aci� bileterowi za wst�p, lecz Wilga ubieg�a mnie, wetkn�a dwuz�ot�wk�, odebra�a ��ty kartonik. Orkiestra zacz�a gra� tango. Wsadzi�em r�k� do kieszeni, wyci�gn��em monet�. � We� � mrukn��em. � Bo nie b�d� ta�czy�. � Ale ma�ostkowy. � Wzi�a jednak. � Obejmij mnie mocno. Mocniej. Udawaj, �e mi co� szepczesz na ucho. Ta�czy�em sztywno, ani my�la�em wyg�upia� si� dla jej Czesia. Czo- 13 �o Wilgi dotkn�o mego policzka i pozosta�o przy nim, lew� r�k� obejmowa�a mnie za szyj�. Czesiek i Go�ka ta�czyli na drugim kra�cu estrady. � Steruj do nich... � us�ysza�em. Odepchn��em j�. Poczu�em, �e ogarnia mnie jaka� bezsilna w�ciek�o��. W�osy Wilgi pachnia�y macierzank�, podoba� mi si� ich zapach i przez to gniew nar�s� jeszcze bardziej. Wiesiek mrugn�� do mnie od balustrady, wywr�ci� oczy omdlewaj�co. Pokaza�em mu j�zyk. � Odbijany! � krzykn�� chor��y Jemio�ka, odrywaj�c tr�b� od warg. W�saty wczasowicz klasn�� mi ko�o ucha. Poczu�em, �e Wilga znacz�co �ciska moj� r�k�, ale zlekcewa�y�em to, ust�pi�em w�sa-czowi. Chcia�em zej�� z estrady, raptem strzeli�a mi my�l, a� si� u�miechn��em. � Odbijany! � hukn��em do ucha Cze�kowi. � My si� w to nie bawimy � mrukn��, nie wypuszczaj�c Go�ki. � Wszyscy si� bawi�. � Uj��em go za �okie�. � Taki zwyczaj. Chcia�em, �eby wybuch�a draka. Wilga obserwowa�a nas z niepokojem zza ramienia w�sacza. Liczy�em, �e Czesiek uderzy, ale nie uderzy�. � Niech ci b�dzie, ma�y � rzuci� z drwi�cym u�mieszkiem. Odst�pi� od Go�ki, robi�c mi miejsce. Szkoda. A za �ma�ego" ma u mnie krzy�yk do rozliczenia, jeszcze odszczeka to kiedy�. Zacz��em ta�czy�, Czesiek zszed� z estrady. � Czy� ty oszala�? � warkn�a mi w ucho Go�ka. � Szkodzi�o ci, �e z nim ta�cz�? � Wara obcym od naszych dziewcz�t! � U�miechn��em si� do Gosi. � Musz� broni� interes�w lokalnych. Cyryl mnie za to pob�ogos�awi. � Nie obchodzi mnie Cyryl � rzuci�a Go�ka. � A mo�e dbasz o interes waszej letniczki? � Zgad�a� � przytakn��em. � Wliczone w koszt pobytu. I przesta� go rwa�, bo nam psujesz. � Ja Cze�ka podrywam?! � oburzy�a si� Ma�gorzata. � Zaprasza na koktajl albo na dyskotek�, no to id�, chyba nic w tym z�ego. On, zreszt�, zawsze chce i�� tam, gdzie liczy, �e spotka wasz� letniczk�. Kocha si� w niej. � A ja w tobie! � Zrobi�em ni to rozanielon�, ni b�aze�sk� min�. � Mam szanse, Gosiu? Za�mia�a si�; z boku rzeczywi�cie musieli�my wygl�da� jak za- 14 kochana para. Zauwa�y�em, �e Czesiek poobserwowa� nas zza balustrady, a potem oddali� si� w stron� ��witezianki". Go�ka te� to spostrzeg�a. � Sp�awi�e� ch�opaka � powiedzia�a. � Teraz baw si� ze mn� przez ca�y wiecz�r. � Ch�tnie � odpar�em z galanteri�. � Moja przyjemno��. � A letniczka? � Za to op�aty nie bierzemy � u�miechn��em si� krzywo. W�sacz okr�ca� Wilg�, goni� j� po deskach. Mia� wi�cej tupetu ni� tanecznego kunsztu. Przeszed�em z Go�k� na figurowy, zrobi� si� luz ko�o nas � Go�ka by�a w Jelnikach najlepsz� tancerk�. Widzia�em, �e Wilga nas obserwuje. Zdaje si�, �e by�a w�ciek�a, nie mia�em nic przeciwko temu. Ona ma swoj� gr�, ja te� mog� mie� swoj�. Nie jestem figurantem. Czesiek poszed� do domu, dobrze jej tak: sznureczki si� zapl�ta�y, kukie�ki nie chc� s�ucha�... Przerwa. Zeszli�my z estrady. � Cudowny wiecz�r � powiedzia�a Go�ka. � Nadzwyczajny ksi�yc. � Jak ser z papryk� � przytakn��em. � Jak co? � spojrza�a zaskoczona. � Wy, ch�opaki, nic nie czujecie. Roze�mia�em si�, cmokn��em Go�k� w policzek. Wilga akurat patrzy�a na nas, chyba nie s�ucha�a tokuj�cego w�sacza. Pomacha�em jej r�k� i poprowadzi�em Go�k� w g��b alei, mi�dzy klony i d�by. Spacerowa�o tu troch� przytulonych par, s�ycha� by�o czu�e poszeptywania. � Przepraszam za ser z papryk� � powiedzia�em. � Ja czuj�, chocia� jestem ch�opak. Czuj� miodowy aromat zi� i powiew zefiru, upojny sen nocy letniej. Za�piewa� ci serenad�? � Za�piewaj. � Uda�a, �e bierze to na serio. Nie zd��y�em. Mo�e bym co� za�piewa�, ale z ty�u buchn�� �miech. Paczka otoczy�a nas, kto� wepchn�� Go�ce p�atek gumy do �ucia, Szpikulec pocz�stowa� mnie gar�ci� pestek s�onecznikowych. � Mo�e przewieziesz nas motor�wk�? � zaproponowa� Wiesiek z jadowitym u�mieszkiem. � Dajcie spok�j � mrukn��em. � Wycofuj� obietnic�. Nie mog�em wiedzie�, �e Bijak sprzeda mi z�om. � A czego si� spodziewa�e� w centrali z�omu? � za�mia� si� Wojtek. � Bijak zrobi� dobry interes. Wr�cili�my pod estrad�. Zobaczy�em, �e Szpikulec patrzy na Go�- 15 k�, jakby j� chcia� poprosi� do ta�ca, lecz nie odwa�y� si�; ubieg� go w tym Dyl, bezceremonialnie uprowadzaj�c moj� partnerk� na dechy. Nawet nie zapyta�, czy nie mam nic przeciw temu. By�em wolny, mog�em podej�� do Wilgi, widzia�em, �e czeka na to: raz po raz zerka�a w moj� stron�, nie zwracaj�c uwagi na paplanin� w�sacza. Nie podszed�em. Zbli�y�em si� do Szpikulca, kt�ry sta� ze spuszczon� g�ow�, po�o�y�em mu r�k� na ramieniu. � No, jak tam? � zapyta�em p�g�osem. � Bez zmian � odpar� cicho. � Dzisiaj znowu j� przes�uchiwali. W k�ko to samo. � Wszystko si� u�o�y � powiedzia�em bez przekonania. � Oliwa sprawiedliwa, zobaczysz. Gdyby mieli pewno��, aresztowaliby j�. Sprawa by�a niedobra. Matka Szpikulca, kierowniczka sklepu jubilerskiego w Jelnikach, sama zameldowa�a policji o kradzie�y dziesi�ciu z�otych zegark�w. Rzecz jednak w tym, �e nie znaleziono �adnych �lad�w w�amania do sklepu, a druga ekspedientka by�a wtedy w wojew�dzkim szpitalu i nie mog�a mie� nic wsp�lnego z kradzie��. Matka Szpikulca zezna�a, �e przed zamkni�ciem sklepu sama schowa�a do sejfu zegarki, a rano otworzy�a sejf i zegark�w nie by�o. Klucze do sklepu i sejfu mia�a tylko ona, za� policyjni eksperci nie wykryli �adnych zadrapa� ani odcisk�w � w�amywacz musia�by zostawi� jakie� �lady, a tu otworzono sklep i szaf� pancern� bez �adnych uszkodze�, wi�c w�a�ciwymi kluczami. Z�odziej mia� klucze. Oryginalne klucze, to nie ulega�o kwestii. Sk�d? Nic dziwnego, �e jedyn� podejrzan� zdawa�a si� by� pani Krucz-kowa. Na m�j rozum co� tu jednak nie pasowa�o. Pomijaj�c ju� fakt, �e zna�em matk� Szpikulca i sam by�em �wiadkiem, jak la�a go za wypraw� na jab�ka � czy to przest�pstwo zw�dzi� z sadu par� jab�ek? � wszyscy j� znali w Jelnikach od lat, mia�a opini� nieskaziteln�. Pomi�my to. Za��my, �e pani Kruczkowa ukrad�a zegarki. Ka�dy z�odziej ma dosy� oleju w g�owie, aby przynajmniej stara� si� odsun�� od siebie podejrzenie. Wystarczy�oby uszkodzi� zewn�trzny zamek, narobi� ba�aganu w sklepie, zadrapa� farb� na szafie pancernej. Dziecko by na to wpad�o. Jako siedmiolatek, pami�tam, zakrad�em si� do spi�arni i wypi�em s�oik �mietanki. Pusty s��j rzuci�em w�wczas na pod�og� i zamkn��em w spi�arce kota. Wyliza� resztki, a mama policzy�a mu za ca�y s�oik... Wi�c pani Kruczkowa z pewno�ci� postara�aby si� przynajmniej 16 w cz�ci upozorowa� w�amanie. A w�amywacz? Ten � je�li sta� go by�o � tak kombinowa�, �eby podejrzenie pad�o na kierowniczk� sklepu. I by�o go sta�, bo posiada� klucze. Tylko sk�d? Kluczy do sklepu i sejfu nie mia� nikt opr�cz Kruczko-wej... Dziwna historia. Zrozumia�e, �e policja magluje kierowniczk�. �ledczy mo�e my�le�, �e Kruczkowa jest podw�jnie chytra: nie upozorowa�a w�amania, bo logika nakazywa�aby upozorowa�. Teoretycznie ca�kiem prawdopodobne, zwa�ywszy �e matka Szpikulca jest inteligentn� osob�. Ale ona nie ukrad�a tych zegark�w. � Policja zabroni�a matce wyje�d�a� z Jelnik � powiedzia� Szpikulec. � Tak, jakby by�a aresztowana. Za�ama�a si�, ca�ymi dniami milczy, oczy ma zapuchni�te. Wczoraj znowu by�a rewizja, rozmontowali mi magnetofon. Zmontowali z powrotem, ale nie gra. � Naprawimy � pocieszy�em go. � Pewnie jaki� styk nie kontaktuje. Wpadn� do ciebie jutro. W tym momencie dwa reflektory wynurzy�y si� zza remizy, sp�uka�y nas ostrym �wiat�em i przygas�y. Na skraju drogi zatrzyma� si� olbrzymi samoch�d. Takiego wozu, jak �yj�, nie widzia�em, tylko w prospektach, kt�re przywozi ojciec. Kszta�tem przypomina� rakiet�, mia� wi�cej szk�a ni� metalu � smuk�y, l�ni�cy, niemal przezroczysty. Orkiestra zrobi�a pauz�, nadszed� Dyl z Go�k�, a� zamar� na widok auta. � Ale gablota!... � j�kn��. � Marsja�ski wehiku�!... Z wozu wysiad�o dw�ch ch�opc�w i dziewczyna, wszyscy Inianow-�osi, w jednakowych d�insach i bawe�nianych koszulkach z angielskimi napisami. Wysocy, d�ugonodzy, troch� podobni do bocian�w. Podeszli do balustrady, oparli si�, zacz�li obserwowa� orkiestr� czyszcz�c� instrumenty. � Ej, kolego � zwr�ci� si� Dyl do stoj�cego najbli�ej nas blondyna. � Co to za w�zek? Blondyn u�miechn�� si�, nie odpowiedzia�. � Wa�niak � mrukn�� Dyl. � Z powodu pud�a si� stawia. � Sp�jrz na rejestracj� � powiedzia� Wiesiek � USA. � Zaraz si� sprawdzi. � Dyl znowu dotkn�� �okcia stoj�cego najbli�ej ch�opaka. � Dou you speak English? � Yes, I do! � ucieszy� si� ch�opak, uspokoi� go Dyl. � Ty tak, a ja nie. Po polsku ani s�owa? ^radnie roz�o�y� r�ce, u�miechn�� si� przepraszaj�co. 17 � P��re�urak�traw� � powiedzia� dobitnie Dyl. Chcia� widocznie sprawdzi�, czy ch�opak zna francuski. Jednak francuskim Dyl r�wnie� nie w�ada�, a to, co powiedzia�, znaczy�o: pan-�re-�ur-a-ko�-traw�. Ch�opak znowu wykona� gest, �e nie pojmuje. � Bill nie zna polskiego � wtr�ci�a si� Inianow�osa dziewczyna. � Tylko Martin i ja m�wimy po polsku. Anna � wyci�gn�a r�k� do Dyla. Przedstawili�my si�, po kolei �ciskaj�c d�onie Anny, Billa i Martina. � Jeste�my z New York � powiedzia� Martin. � Z wizyt� u rodziny w Olsztynie. Robimy wycieczki. Tutaj du�o jezior. Lubimy nurkowa�. � Ale samoch�d macie bombowy � sapn�� z podziwem Szpikulec. � Mo�na obejrze�? � Prosz� bardzo � odpar�a Anna i otworzy�a wszystkie drzwiczki, wepchn�li�my si� do �rodka, podziwiaj�c g��bokie, odchylone w ty� siedzenia, tablic� rozdzielcz� z mn�stwem przyrz�d�w, tajemnicze pokr�t�a, guziczki, d�wignie. � Chcecie troch� pojecha�? � zapyta�a Anna. Czy chcieli�my! Rodze�stwo usiad�o z przodu, my wszyscy pomie�cili�my si� swobodnie na tylnym siedzeniu. Anna w��czy�a silnik. Samoch�d nie toczy� si�, lecz pop�yn�� po wyboistej drodze, ko�ysz�c tylko �agodnie na co g��bszych wykrotach. Za poci�ni�ciem guziczka wszystkie szyby zjecha�y w d�, inny przycisk wysun�� anten�. Z niewidzialnych g�o�nik�w, r�wnocze�nie ze wszystkich stron, zaatakowa�a nas g�o�na muzyka. By�em ciekaw, czy Wilga widzia�a, jak wsiadali�my do samochodu. Powinna by�a widzie�, bo sta�a niedaleko. W�z wyp�yn�� z drogi na szersze koryto szosy olszty�skiej, poderwa� si�, poszybowa�, a� nas wbi�o w oparcia. � Ale rwie!... � szepn�a Go�ka, � Tylko dziewi��dziesi�t � zauwa�y� Szpikulec, spojrzawszy przez rami� Anny na szybko�ciomierz. � Chyba �le pokazuje. � To s� mile, frajerze � u�miechn�� si� Dyl. � Czyli oko�o stu pi��dziesi�ciu. Anna wyhamowa�a. Zakr�ci�a, pomkn�li�my z powrotem. Reflektory wsysa�y �ar�ocznie przydro�ne drzewa. Zn�w skr�cili�my w boczn� drog� i ko�ysz�c si� mi�kko podp�yn�li�my pod remiz�. Podzi�kowali�my. � Wpadnijcie do nas � zaproponowa�em. � Poka�emy wam w okolicy ciekawe miejsca. 18 � Przyjedziemy � obieca� Martin, zatrzaskuj�c drzwiczki. Pontiac oddali� si�, mrugaj�c rubinowymi �wiat�ami. Orkiestra d�ta gra�a rzewnie �Oczy czornyje", rozejrza�em si� po estradzie, lecz nie dostrzeg�em Wilgi. Zobaczy�em j� u wylotu alei, jak �egna�a si� z w�saczem. Pewnie j� chcia� odprowadzi�, bo stanowczo poruszy�a g�ow� i samotnie odesz�a w g��b. � Przepraszam �- powiedzia�em do Go�ki. Wiecz�r by� czarowny, ale musz� lecie�. � Wliczone w rachunek? � zapyta�a z u�mieszkiem. � Niestety � westchn��em. Ksi�yc nie m�g� si� przedrze� przez g�stwin� li�ci, nieco blasku jednak przes�cza�. Pobieg�em, wypatruj�c przed sob� ��tej plamy. Omal nie wpad�em na Wilg�. � Och! � krzykn�a i rozz�oszczona, �e okaza�a przestrach, mrukn�a opryskliwie: � Czego chcesz? Nie prosi�am o towarzystwo. � Przypadek � powiedzia�em pogodnie. � Mieszkamy w tym samym domu. Chc� spa�. Szli�my obok siebie w milczeniu, d�ugim marszowym krokiem. Wilga narzuca�a tempo, ledwo potrafi�em nad��y�. Drzewa zacz�y si� przerzedza�, ksi�yc uderzy� silniejszym blaskiem. � Chyba jeste� ze mnie zadowolona � odezwa�em si� oboj�tnie. � Zrobili�my Cze�ka na per�owo. � Dzi�kuj� � mrukn�a. � To jeszcze lepsze, ni� planowali�my � powiedzia�em. � Nie uwa�asz? � I nie wymaga�o od ciebie nadmiernego po�wi�cenia. � Sp�dzi� wiecz�r z Go�k� to nie po�wi�cenie? � uda�em oburzonego. Wilga stan�a raptem. Zagrodzi�a mi drog�. Tu� przed sob� mia�em jej rozw�cieczon� twarz, bia�ofioletow� w ksi�ycowym srebrze. � Ty k�amco! � warkn�a. � Ty m�czenniku b�aze�ski! � Czego wrzeszczysz? � Zaskoczy� mnie jej atak, zg�upia�em na moment. � Najpierw prosisz o wyrolowanie Cze�ka. Ja go za�atwiam, wtedy wpadasz w sza�. Co� mi si� widzi, �e rozumiem. � U�miechn��em si� drwi�co. � Mi�o�� silniejsza od nienawi�ci. Wilga odst�pi�a o krok. Chcia�em zas�oni� oczy, bo mia�em wra�enie, �e spr�buje mi je wydrapa�. Ale co� w niej przygas�o, opanowa�a si� i nagle jej twarz przybra�a wyraz nie�mia�ego zawstydzenia. � Masz racj� � powiedzia�a cicho. � Czesiek jest delikatny, nie 19 ma sposobu na brutalno��. Sama sobie si� dziwi�, ale mu wsp�czu�am. Kiedy go zaatakowa�e�, chcia�am skoczy� na ciebie z pazurami. Zamurowa�o mnie. Ale osio�! S�dzi�em, �e jest z�a przez Go�k�, a ona w�cieka�a si�, �e dopiek�em jej Czesiowi. Mo�e liczy�a p�niej, �e po utracie Go�ki podejdzie Czesiek do niej, ale nie podszed�, wi�c jest w�ciek�a i ja teraz za to p�ac�. Dobrze mi tak. Na drugi raz b�d� skromniejszy. I nie b�d� w�azi� mi�dzy zakochanych, nawet na pro�b� jednej ze stron. Osio� ze mnie. Dobrze mi tak. � Bardzo ci� przepraszam � burkn��em. � Wypad�em z roli. Mia�em odstawia� zadurzonego w tobie, a tymczasem odebra�em Cze�kowi twoj� konkurentk�. Figurant popl�ta� scenariusz i prosi o wybaczenie. Wilga bez s�owa ruszy�a przed siebie. Szed�em obok niej, pogwizduj�c fa�szywie, wilgotna trawa �askota�a w stopy poprzez plecionk� sanda�ow�. Ksi�yc nad�� si� jak bania, �ypa� kaprawym okiem. Mia�em ochot� go kopn��. W liliowym mroku pyskowa�y �wierszcze. Chcia�em ju� znale�� si� w domu. Nienawidzi�em Wilgi. � Obrotny jeste� � us�ysza�em � Zostawisz Marzen� dla Go�ki? � My, brutale, lubimy urozmaicenie � odpar�em. � Mam na oku trzeci�, dziewczyn� z Ameryki, pewnie j� widzia�a�. Zajechali pontiakiem, wzi�a mnie nawet na przeja�d�k�. � Nie widzia�am � rzuci�a oschle Wilga. � By�am zaj�ta. Mietek studiuje prawo w Poznaniu, bardzo dowcipny go��. Sp�dzi�am z nim fantastycznie v. ;ecz�r. � To� i ty obrotna � powiedzia�em. � Z czego nale�y wnioskowa�, �e nasz spisek przeciwko Cze�kowi ulega anulowaniu. Wilga zwleka�a z odpowiedzi�. Jak gdyby zaniepokoi�a si�. Kilka razy zerkn�a na mnie z ukosa, s�dz�c, �e tego nie dostrzegam. � Wcale nie � odezwa�a si� wreszcie. � To ty przerobi�e� Cze�ka. Ja jestem mu jeszcze d�u�na. Nie mo�esz si� wycofa�, Jarema. � Czy warto? � Ziewn��em zas�aniaj�c d�oni� usta. � Mnie, szczerze m�wi�c, ta ca�a historia ju� nie bawi. Nudne... � Dla mnie warto � rzuci�a Wilga. � Przyrzek�e�. Ziewn��em jeszcze raz. Mi�dzy drzewami wida� ju� by�o �wiat�a naszego domu. W�osy Wilgi by�y ze srebra. _ pakt � zgodzi�em si�. � Ale mo�esz uregulowa� ten d�ug z pomoc� pana Mi�cia, ja nie jestem ju� potrzebny. W�s mi nie ro�nie, w�osy mam kr�tkie. O w�sacza Czesiek b�dzie du�o bardziej zazdrosny. 20 Wilga zagrodzi�a mi drog�. Nawet w s�abn�cym ksi�ycowym blasku mog�em zobaczy�, �e jej twarz jest wykrzywiona gniewem. � Przyrzek�e� � powt�rzy�a cicho, g�osem dygoc�cym pasj�. � Ja wiem lepiej, o kogo on b�dzie zazdrosny. Chc�, �eby by� o ciebie, rozumiesz? Nie o jakiego� przystojniaka, tylko w�a�nie o ciebie. Pochyli�em g�ow�. Nie mia�em ochoty patrze� w rozjarzone oczy Wilgi. Chcia�em znale�� si� w domu, pod moim kraciastym pledem, w ciep�ym kr�gu ma�ej nocnej lampki, sam. � Rozumiem � powiedzia�em. � Nie jestem Marlon Brando. I nie zale�y mi. Chcesz upokorzy� Cze�ka, dlatego wybra�a� mnie, pomys� jest doskona�y. Pytanie tylko, czy on uwierzy, �e chodzisz ze mn�. A� taki g�upi chyba nie jest. � Zobaczymy � mrukn�a Wilga. Nie takiej chcia�em odpowiedzi. Wymin��em Wilg� i ruszy�em wolno w stron� domu. Spr�bowa�em zagwizda� co�, ale nie wysz�o, wszystkie melodie spl�ta�y si� w supe�. Poczu�em, jak r�ka Wilgi wciska mi si� pod rami�. � Boj� si� troch� � szepn�a. � Tak tutaj ciemno. Niewidzialna chmura zliza�a z nieba ksi�yc. Od jeziora dmuchn�o wilgotnym ch�odem. � Noc dla niebieskich � powiedzia�em. � Pewnie znowu s� nad jeziorem. P�jdziemy zobaczy�? � Nie p�jdziemy � odpar�a i raptem stan�a, obj�a mnie mocno za szyj�: � Gniewasz si�, Jarema? �agodnie uwolni�em si� od u�cisku. Musia�em stoczy� ze sob� b�yskawiczny pojedynek, aby si� na to zdoby�, bo usta Wilgi znalaz�y si� tu� przy moich. W por� przypomnia�em sobie, jak ca�owa�a si� z Cze�kiem na naszym podw�rzu pod akacj�. � Nie musimy trenowa� � powiedzia�em. � I tak przy Czesiu damy sobie rad�. �pi�cy jestem. � Je�li chcesz, mo�emy p�j�� nad jezioro � odezwa�a si� cicho Wilga. � �pi�cy jestem � powt�rzy�em. Sta�a do mnie plecami, twarz� zwr�cona w stron� ��tych �wiate�ek naszego domu. Ksi�yc wysup�a� si� z chmury i odnios�em wra�enie, �e ramiona Wilgi dr��. Pewnie sprawi�o to falowanie cieni w ksi�ycowej po�wiacie. � Jeszcze si� nie zdarzy�o, �eby ch�opak nie chcia� mnie poca�owa� � us�ysza�em. � Jeste� szczeniak. Smarkacz... 21 Odpowiedzia�bym ostro, gdyby nie dziwne dygotanie jej g�osu. Wsadzi�em r�ce do kieszeni, �eby nie zrobi� g�upstwa, bo Wilga sta�a bardzo blisko mnie. � Chyba jestem � przytakn��em po pauzie. � Przepraszam ci�. Nikt nie lubi by� �mieszny. Czu� si� �mieszny. Wiem, �e Czesiek przyjecha� tutaj dla ciebie, um�wili�cie si� na wakacje w Jelnikach, to tw�j ch�opak. Co� nie zagra�o i on ci robi numer z Ma�go�k�. Ty chcesz si� odegra�. W porz�dku. Ale dlaczego ma to by� gra cudzym kosztem? Go�ka wierzy, �e si� podoba Cze�kowi, facet ma gadk�, wstawia jej kawa�ki o szkole aktorskiej. Potem wr�ci do ciebie, a Go�ka b�dzie gry�� palce. __jy nie b�dziesz � powiedzia�a cicho Wilga, wci�� odwr�cona do mnie plecami. Wyj��em r�ce z kieszeni i przejecha�em d�o�mi po w�osach starganych podmuchem wiatru. Pomy�la�em, �e pakuj� si� w absurd, a mam przecie� okazj�, �eby z tego wyskoczy�. __W porz�dku � rzuci�em. � Nie cofam obietnic. � Je�li ci zale�y, mo�emy bawi� si� dalej, ale pami�taj, �e to twoja zabawa. � Ona przyje�d�a pojutrze? __Kto? � nie zrozumia�em. � Twoja Marzenka. � Tak. I przy niej nie b�d� si� wyg�upia�. Masz dwa dni. � Jaka ona jest? __Nic nadzwyczajnego � powiedzia�em. � Mo�na przej�� obok i nie zauwa�y�. Szatynka, ciemne oczy, wysportowana, ubiera si� byle jak. Ma lekkiego zeza. Dopiero jak si� dobrze przypatrzy�... � nie doko�czy�em. � Ch�opakom si� podoba. Musia�em nak�a�� kilku �ebkom, �eby jej dali spok�j. � Wi�c jeste� zakochany � stwierdzi�a Wilga z nag�� oboj�tno�ci�. � W takim razie zwalniam ci�. Za�atwi� Cze�ka sama. Ruszy�a szybko w stron� domu, niemal pobieg�a. Musia�em zdrowo wyci�ga� nogi, aby za ni� nad��y�. � Niekoniecznie � rzuci�em, wyprzedzaj�c Wilg� w tym ostrym marszu. � Ja s�owa nie cofam, mo�emy to rozegra�, je�li chcesz. __Nie b�d� nadu�ywa� twojej uprzejmo�ci. __Nie nadu�ywasz. To nawet zabawne. Stan�a. Popatrzy�a na mnie, nie odezwa�a si� jednak ani s�owem. Znajdowali�my si� przy furtce, pchn��em j�, puszczaj�c Wilg� przodem. 22 Zawaha�a si� na moment, potem wesz�a w podw�rze. �wiat�o pali�o si� tylko w pokoju dziadka, reszt� okien powleka�a srebrzysta czer�. Na �awce pod akacj� co� si� poruszy�o. Dostrzeg�em czerwonawy b�ysk. Wilga te� musia�a go dostrzec, bo przywar�a gwa�townie do mego ramienia. � Kto tam? � rzuci�em p�g�osem, przypominaj�c sobie r�wnocze�nie, �e nad ��kiem dziadka wisi dubelt�wka, a dziadek jeszcze nie �pi. Czerwony ognik pow�drowa� w g�r�, potem opad� i zgas�. Kto� d�wign�� si� z �awki i ruszy�. � Kto tam? � Nie b�j si� � us�ysza�em g�os Cze�ka. � Wilga, dwa s�owa do ciebie. � Czego chcesz? � sykn�a. � Porozmawia� bez �wiadk�w. � Stali�my w smudze blasku p�yn�cego od dziadkowego okna i Czesiek musia� widzie�, �e obejmuj� Wilg�. � Mo�esz zostawi� nas samych? � zwr�ci� si� do mnie tonem kpi�co ugrzecznionym. � B�dziemy nadzwyczaj wdzi�czni. Wilga, chwil� temu jeszcze zal�kniona, teraz, wykorzystuj�c okazj�, rozpocz�a gr�, jak gdyby bior�c odwet za moment l�ku. � Po pierwsze, m�w we w�asnym imieniu. Po drugie, nie mam przed Jarem� tajemnic. Po trzecie, nie chce mi si� z tob� rozmawia�. � Wiluniu. Prosz� ci�. �Wiluniu" � zabrzmia�o pieszczotliwie, niemal �zawo. Za� �prosz� ci�" powiedziane zosta�o dramatycznym szeptem. � To ja ci� prosz� � rzuci�a sucho Wilga. � Uprzejmie ci� prosz�, aby� zostawi� nas w spokoju. � Mam st�d wyjecha�? � zapyta� Czesiek. � Mog� to zrobi� jutro z samego rana... � Dobra my�l � wtr�ci�a Wilga. � ... ale przedtem musimy porozmawia�. By� mo�e uznamy, �e to g�upie nieporozumienie... Zmusi�em si�, aby nie s�ucha�. Potrafi� wy��czy� si� ca�kowicie, je�li mi na tym zale�y � maksymalna koncentracja na jakiej� innej sprawie. Lataj�cy talerz z blador�ow� kopu��, b��kitne istoty znikaj�ce pod tafl� jeziora, b�belki na powierzchni, rt�ciowy blask. � Nie widzisz, �e chcemy zosta� sami? Og�uch�e�? Niezgrabnie cofn��em rami�, �wiadom owej niezgrabno�ci, zg�upia�y i w�ciek�y na siebie. 23 _ jasne � powiedzia�em. � Przepraszam. Dobranoc. Nie spojrza�em na Wilg�. Na Cze�ka r�wnie� nie spojrza�em, m�j wzrok przesun�� si� nad ich g�owami i ju� pcha�em ci�kie drzwi, wbiega�em po skrzypi�cych schodach na m�j stryszek. Z dziadkowego pokoju dobiega�a mieszanka ludzkich g�os�w, szelest�w i pisk�w. Jak zwykle o tej porze, s�ucha� radia, przemierzaj�c skal� i ch�on�c wieloj�zyczny eterowy harmider. Nie rozumia� �adnego z tych j�zyk�w, zapewne jednak wyobra�a� sobie odleg�e miasta i kraje, kt�re o zmierzchu nawiedza�y jego pok�j � wo�a�a do niego Casablanca, szepta� co� Neapol, Kair krzy�owa� si� z Kadyksem. Pasja dziadka by�a w domu sekretem, nie nale�a�o o niej m�wi�. S�uchanie �wiata uprawia� w samotno�ci, przy zamkni�tych drzwiach, na starym tele-funkenie, nabytym czterdzie�ci lat temu. Raz tylko babka skomentowa�a jego nami�tno��. Chcia� zosta� marynarzem, powiedzia�a do mnie, ale komisja go odrzuci�a, bo mia� s�aby wzrok; osiad� w Jelnikach i nigdy si� st�d nie ruszy�, przez ca�e czterdzie�ci lat, odk�d kupi� to radio. Telewizji nie uznawa�. Wszed�em na sw�j stryszek, zaryglowa�em drzwi. Chcia�em podej�� do okna i wyjrze� na podw�rze, ale si� powstrzyma�em. Zapali�em lampk� przy otomanie. W s�omkowym sztucznym �wietle m�j pok�j prezentowa� si� naj�adniej, by� ciep�y, przytulny. �wiat�o dzienne, porcjowane sk�po przez ma�e okienko, szarza�o i wi�d�o w k�tach. Teraz, le��c na otomanie z �okciem pod g�ow�, mog�em syci� si� swoim bogactwem: star� busol� na tr�jnogu, mosi�nie l�ni�cym sekstansem, czarnymi figurami afryka�skich bo�k�w, kt�rych rz�dek sta� na d�ugiej p�ce pod rozpi�tymi na �cianie mapami ocean�w i m�rz. Na tych mapach ju� wykre�li�em kursy, kt�rymi pop�yn� kiedy� swoim jachtem. Nie tak jak dziadek � w marzeniach, ani jak m�j ojciec � frachtowcem, do miejsc wyznaczonych przez armatora � lecz z w�asnej woli i z w�asnego wyboru, samodzielnie, jak s�ynny kapitan �Poloneza". Nadejdzie dzie�, w kt�rym przekonam si�, co jestem wart, sam na sam z wielkim �ywio�em. Ludzie sprawdzaj� si� na r�ne sposoby, ja chcia�bym w taki w�a�nie: samotnie, na �aglowcu, przez tajfuny i sztormy. Przodkowie dziadka byli rybakami. M�j ojciec jest marynarzem. Tradycja rodzinna. Ja b�d� chirurgiem, operacje m�zgu, eksperymenty, to ju� dawno postanowione, ale kt�rego� dnia wezm� d�ugi urlop i op�yn� �wiat. To jest r�wnie� nieodwo�alna decyzja. Ciche pukanie do drzwi. Nie poruszy�em si�, wiedzia�em, �e to Wilga. Jest na wakacjach, mieszka w naszym domu, to wszystko. Ona ma" 24 swoje �ycie, a ja swoje. Inny �wiatek, jaki� tam warszawski; przyjecha�a z ch�opakiem i z nim odjedzie. G�upi daje si� wci�ga�. M�dry idzie w�asn� �cie�k� i nie zawraca sobie g�owy bzdurami. Znowu pukanie. Uparte, prosz�ce jakby. � Jarema. Wiem, �e jeszcze nie �pisz. Otw�rz na chwil�. Nigdy nie by�a w moim pokoiku. Jej pok�j znajdowa� si� na pi�trze, niebieski, z wielkim s�onecznym oknem patrz�cym w stron� jeziora i ��k. Kiedy� nale�a� do mnie, ale dobrowolnie z niego zrezygnowa�em na rzecz poddasza ze sko�nym sufitem i aromatem �ywicy. Wola�em w�asny strych ni� przenoszenie si� co lato do pokoju babki, bo na lato s�oneczny pok�j zawsze wynajmowano. � Jarema, otw�rz, prosz� ci�. Wsta�em niech�tnie, podszed�em do drzwi i odsun��em rygiel. By�em z�y na siebie, poniewa� wiedzia�em, �e w�ciek�bym si�, gdyby przesta�a puka� i odesz�a. Uchyli�em drzwi i Wilga wesz�a do pokoju. Wyda�a mi si� blada, mo�e z winy s�omkowego �wiat�a. � Spa�e�? � zapyta�a, przystaj�c niepewnie krok za progiem. � Co� w tym rodzaju � mrukn��em. Rozejrza�a si� po strychu, najpierw oboj�tnie, potem z zaciekawieniem. Rega� z ksi��kami przeskoczy�a, odwr�ci�a twarz w stron� busoli z sekstansem, bo�k�w i map. � �adnie tu masz � powiedzia�a. � Niezwykle. Chcia�abym mie� tak urz�dzony pok�j. � Strychu nie wynajmujemy � rzuci�em oschle i spojrza�em znacz�co na skrzynk� z morskim chronometrem. � Ju� po dziesi�tej. O pi�tej rano um�wi�em si� z ch�opakami na ryby. � Wyrzucasz mnie? � zapyta�a cichutko, pochylaj�c g�ow�. � Czemu? � Wskaza�em na polerowany sosnowy pie�. � Mo�esz usi���. Usiad�a. Pszeniczne w�osy opad�y prawie do pod�ogi, ��cz�c si� w jedn� ca�o�� ze z�ocist� sukienk�. Tylko wisienki purpurowia�y lakierowanym kontrastem. Wygl�da�a jak metalowy pos��ek. � To by�o w ramach gry � odezwa�a si� po pauzie. � Chc� ci wyja�ni�. * � Nie ma nic do wyja�niania � uci��em. � Pos�uchaj, Jarema... � Spojrza�a na mnie b�agalnie, a ja nie mog�em si� oprze� jej b��kitnemu spojrzeniu z wilgotn� cienk� mgie�k�, skin��em g�ow� przyzwalaj�co. � Da�am mu si� wygada�. A kiedy ju� 25 my�la�, �e wszystko znowu gra mi�dzy nami, ja go wy�mia�am i odesz�am. Rozumiesz, Jarema? � Nie rozumiem � odpar�em. � W og�le nie wiem, o co wam chodzi. Bo przecie� nie o Go�k�. � Nie o ni� � zgodzi�a si� Wilga i uciek�a spojrzeniem w bok, jakby czego� si� zl�k�a. � Ale on powinien my�le�, �e o Go�k�. Rozumiesz, Jarema? � Nic a nic � powiedzia�em. � Jestem za g�upi. Czego ty w�a�ciwie chcesz? � Czego�, co teraz jest niemo�liwe � odpowiedzia�a Wilga jakim� dziwnym, zdesperowanym tonem, przymykaj�c oczy i opieraj�c brod� na z�o�onych d�oniach. � Mo�e ci to wyja�ni�... kiedy�. Dzisiaj nie mog�. Prosz� ci� tylko, �eby� mi dalej pomaga�. Przysiad�em na otomanie, za�o�y�em nog� na nog�. Czu�em, �e Wilga nie zgrywa si�, �e co� w tej ca�ej historii rzeczywi�cie jest, i �e ona nie mo�e mi tego powiedzie�. � Je�li chcesz, Czesiek st�d jutro wyjedzie � odezwa�em si� po pauzie. � To si� da zorganizowa�. � Nie! � A� si� unios�a na pie�ku. � To by�by koniec!... � Koniec czego? � zapyta�em z jadowitym u�mieszkiem. � Waszej mi�o�ci, Wiluniu? Je�li tak ci na nim zale�y, przesta� si� wyg�upia�. Ch�opcy szybko si� zniech�caj�, powinna� wiedzie� o tym. Tw�j przystojniak znajdzie sobie inn� dziewczyn� i cze�� pie�ni, Wiluniu. � Nie nazywaj mnie tak � szepn�a. � Nie znosz� tego zdrobnienia. Bo widzisz... � urwa�a, �cisn�a palcami skronie.�Jemu powinno na mnie zale�e�. To jest wa�ne. I �eby my�la�, �e ja... To znaczy, �eby nie wyjecha�... bo wtedy... Zapl�ta�a si�, umilk�a. By�o mi jej �al, cho� jeszcze mniej rozumia�em ni� przedtem. � Kochasz si� w Czesku? � spyta�em. � Nie � odpar�a. � Ale zale�y ci na nim � powiedzia�em. � Tak � skin�a g�ow� i pszeniczna fala poruszy�a si� na jej ramionach. � Dlaczego? � zapyta�em. � � Tego nie mog� ci wyja�ni� � szepn�a prawie bezd�wi�cznie. Przymkn��em powieki, opar�em si� plecami o �cian�. �Nie znam jej � pomy�la�em � nie wiem, jaka jest, co w niej naprawd� siedzi. Sprawa mo�e by� krety�sko banalna, cho�by odbicie ch�opaka przy- 26 jaci�ce albo ch�� zaimponowania komu�, albo dokuczenia, zrobienia na z�o��. Dziewczyny miewaj� takie zagrywki. Ja wyobra�am sobie nie wiadomo co, wsp�czuj�, jestem got�w pomoc, cho�bym mia� z siebie zrobi� durnia, a dla niej mo�e to by� zwyczajna zabawa. Je�li mi nie chce wyja�ni�, o co chodzi, to tylko dlatego, bo wie, �e si� z miejsca wycofam". � Jak sobie �yczysz � powiedzia�em. � Albo mi powiesz, w czym rzecz, albo mnie nie ma. � Nie mog� � us�ysza�em. � Nie wolno mi. To... to jest co� powa�nego... Nie k�ama�a. Albo musia�aby by� nielich� artystk�. Wsta�em, podszed�em do Wilgi i po�o�y�em jej r�k� na ramieniu. � Mo�esz na mnie liczy� � powiedzia�em. � Nie dbam, co sobie o mnie pomy�li tw�j Czesio. Najwy�ej b�dziecie mieli ubaw, mnie od tego r�ka nie uschnie. W co gramy? Oczy Wilgi nape�ni�y si� blaskiem. Patrzy�a na mnie z do�u w g�r�, u�miechaj�c si� ni to z wdzi�czno�ci�, ni z ulg�. � Lecisz na mnie � powiedzia�a. � Jeste� zakochany. Reszt� zostaw mnie. Podnios�a si� z pie�ka, przerzuci�a w�osy za ramiona. Zawaha�a si� przezmoment, potem szybko poca�owa�a mnie w policzek i wybieg�a z pokoju. Poranek by� mglisty, czerwonawe promienie s�oneczne przeciska�y si� z trudem przez faluj�ce nad wod� opary. Spa� mi si� chcia�o jak licho, �u�em bez apetytu chleb z serem, schodz�c powoli mi�dzy g�ogami ku trzcinom. W tych w�a�nie trzcinach z�owi�em tydzie� temu dwukilowego suma, a nie w�tpi�em, �e s� tam i wi�ksze sztuki. Dyl i Szpikulec ju� byli na dole, stoj�c w wodzie po kolana i nieruchomo wpatruj�c si� w p�awiki. Nawet nie us�yszeli, jak nadszed�em. Nadzia�em na haczyk po��wk� d�d�ownicy, zdj��em sanda�y i unosz�c w�dk� nad g�ow� wkroczy�em w przybrze�ny mu�. Dopiero wtedy odwr�cili si� obaj. � Kto p�no wstaje, temu si� ryba nie daje � powiedzia� Dyl. � My tu sterczymy ju� od godziny. � No i co? � spyta�em, znaj�c z g�ry odpowied�, bo na brzegu widzia�em dwa puste wiaderka. 27 � Powiedz nam lepiej, od kogo kupi�e� suma � mrukn�� Dyl, znowu gapi�c si� w sp�awik. � Szpikulec twierdzi, �e od rybak�w, a ja my�l�, �e w Centrali Rybnej. � Przy�ni� mi si� � powiedzia�em. � Wy�owi�em go ze snu. Dlatego by� �ni�ty, kiedy go wam pokaza�em. � Mo�e by� nas zaprosi� do swoich sn�w? � zaproponowa�, nie odwracaj�c si�, Szpikulec. � Bo tutaj sumom ani si� �ni bra�. Zarzuci�em w�dk� mi�dzy dwie przywi�d�e k�py trzcin, dok�adnie w to samo miejsce, gdzie tydzie� temu. Sp�awik znikn�� pod wod�, potem wyskoczy� na powierzchni�, zako�ysa� si� i stan�� nieruchomo. Kwadrans min�� w zupe�nej ciszy. Sp�awiki nawet nie chwia�y si�, bo �ciana sitowia za�amywa�a fale. S�o�ce poja�nia�o, przypu�ci�o atak na mg��, kt�ra z wolna zacz�a si� strz�pi�, dzieli� na srebrno-szare, dymiaste k�aczki. Niewysoko nad nami przelecia�o z krzykiem stado dzikich kaczek. � Lepsza by�aby strzelba � mrukn�� Szpikulec. S� takie dni, kiedy ryba nie bierze. Nie wiadomo dlaczego. Miejsce jest dobre, pora w�a�ciwa, na haczyku rybi smako�yk. I nic. Jeszcze jedna zagadka Natury. � Zdaje si�, �e trzeba b�dzie... � Dyl nie doko�czy�. Jego sp�awik zamruga�, szarpn�� si� dwa razy ostro i uciek� pod wod�. Dyl podci��. Orzechowe w�dzisko wygi�o si� w pa��k, powierzchnia zakot�owa�a i po sekundzie nad k�dzierzaw� g�ow� Dyla przefrun�� w stron� brzegu srebrzysty roztrzepotany karp. By� to wspania�y okaz, c�4 najmniej kilogramowy. Kucn�li�my wok�, Dyl zdj�� ryb� z haczyka i potrzymawszy chwil� w powietrzu, aby�my mogli si� przyjrze�, wrzuci� do wiaderka z wod�. � �adna sztuka � pochwali� Szpikulec. � Starczy na obiad dla ca�ej ro