Kylie Scott - Stage Dive - 2 Play-(Oficial)
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Kylie Scott - Stage Dive - 2 Play-(Oficial) |
Rozszerzenie: |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Kylie Scott - Stage Dive - 2 Play-(Oficial) PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Kylie Scott - Stage Dive - 2 Play-(Oficial) pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Kylie Scott - Stage Dive - 2 Play-(Oficial) Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Kylie Scott - Stage Dive - 2 Play-(Oficial) Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
Strona 2
Tytuł oryginału: Play (Stage Dive #2)
Tłumaczenie: Marcin Kuchciński
ISBN: 978-83-283-3224-9
Copyright © 2014 by Kylie Scott
All rights reserved.
Polish edition copyright © 2018 by Helion SA
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości
lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.
Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także
kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym
powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi
bądź towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte
w tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak
żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane
z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich.
Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej
odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania
informacji zawartych w książce.
Materiały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą
Shutterstock Images LLC.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: [email protected]
WWW: (księgarnia internetowa, katalog książek)
Poleć książkę na Facebook.com Księgarnia internetowa
Kup w wersji papierowej Lubię to! » Nasza społeczność
Oceń książkę
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 3
Opinie o serii Stage Dive
„Wszystko, z czego utkane s moje rockowe sny. Jazda bez trzy-
manki, w trakcie której czuÿam w ŅoÿÂdku kaŅdy zakrÖt. Prze-
jaŅdŅka, po której zakoāczeniu natychmiast chcÖ zawróciÄ i jÂ
powtórzyÄ. To ksiÂŅka dla kaŅdej dziewczyny, której zdarzyÿo siÖ
czuÄ miÖtÖ do gwiazdy muzyki rockowej.”
— blog ksiÂŅkowy Maryse
„Ta ksiÂŅka wstrzÂsnÖÿa moim Ęwiatem!! Lick to uzaleŅniajÂca
mieszanka pasji, dziÖki której cieplej robi siÖ w sercu, oraz lekkiej
rozrywki. Historia, w której naprawdÖ moŅna siÖ zatopiÄ. Idealny
rockowy romans!”
— blog ksiÂŅkowy Aestas
„WciÂgajÂca, seksowna i peÿna emocji.”
— Dear Author
„Przepyszne i smakowite. Zdecydowanie w mojej pierwszej dzie-
siÂtce najlepszych ksiÂŅek tego roku!”
— The Book Pushers
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 4
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 5
Dla Hugh.
Zawsze, kiedykolwiek i do koāca.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 6
Podziękowania
Wszystkie teksty piosenek dziÖki uprzejmoĘci Soviet X-Ray Record
Club. WiÖcej na temat tego zespoÿu moŅecie dowiedzieÄ siÖ na
stronie www.sovietxrayrecordclub.com.
Ogromne podziÖkowania naleŅÂ siÖ mojej wspaniaÿej agentce,
Amy Tannenbaum, cudownej redaktorce Rose Hilliard z St Martin’s
Press, Cate, Haylee, Danielle i wszystkim z Macmillan Australia
(rzÂdzicie!), wszystkim z Macmillan UK, oraz Joelowi, Markowi
i Tarze z Momentum. Chas i wszyscy z Rockstar PR oraz Literary
Services — Wam takŅe gorÂco dziÖkujÖ za Wasz ciÖŅk pracÖ.
Kolejne na liĘcie podziÖkowaā s moje krytyczki: Jo (nie jesteĘ
wcale taka zÿa, jak CiÖ malujÖ), Sali Benbow-Powers, Kendall Ryan
i Hang Le. Bardzo ceniÖ sobie czas, jaki mi poĘwiÖciÿyĘcie, i Wa-
sze szczere opinie.
DziÖkujÖ moim przyjacióÿkom: Joannie Wylde, Kim Karr, Katy
Evans, Kim Jones oraz Renee Carlino — za wsparcie i zdrowy roz-
sÂdek.
DziÖkujÖ wszystkim blogerom i czytelnikom, szczególnie zaĘ
Dear Author, Jen i Gitte z Totally Booked, Aestas, Natasha is a Book
Junkie, Maryse, The Rock Stars of Romance, Smut Book Club, Shh
Mom’s Reading, Up All Night Book Blog, Smexy Books, The Book
Pushers, Twinsie Talk, Book Chatter Cath, Katrina, Dawn, Under
the Covers, Kaetrin, Amber, Angie, Lori, a takŅe wszystkim moim
Groupie Girls. Na pewno zapomniaÿam wymieniÄ tu wielu osób,
które okazaÿy mi pomoc i wsparcie. Przyjmijcie moje przeprosiny
i szczere podziÖkowania. KaŅdej z Was chciaÿabym podarowaÄ
gwiazdÖ rocka pod choinkÖ.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 7
PLAY ¸ 7
ROZDZIAŁ PIERWSZY
CoĘ byÿo nie tak. Wyczuÿam to, gdy tylko przeszÿam przez próg. Rzuciÿam
torebkÖ na sofÖ, drug rÖk wÿÂczajÂc Ęwiatÿo. Po tonÂcym w póÿmroku
korytarzu nagÿy bÿysk byÿ oĘlepiajÂcy. Przed oczami zataāczyÿy mi ja-
skrawe punkciki. Gdy zniknÖÿy, zobaczyÿam wszystkie te miejsca…
miejsca, w których jeszcze tego ranka byÿy róŅne rzeczy.
Jak na przykÿad sofa.
Torebka upadÿa na podÿogÖ, rozsypujÂc wokóÿ caÿ swoj zawartoĘÄ:
tampony, monety, dÿugopisy i przybory do makijaŅu. Dezodorant w sztyf-
cie potoczyÿ siÖ w kÂt — pusty, odkÂd zabrano z niego szafkÖ i stojÂcy
na niej telewizor. Zostaÿ stóÿ i krzesÿa, które znalazÿam w sklepie ze sta-
rociami, a takŅe regaÿ na ksiÂŅki z uginajÂcymi siÖ pod ich ciÖŅarem póÿ-
kami. WiÖkszoĘÄ mebli jednak zniknÖÿa i pokój straszyÿ pustkÂ.
— Skye?
Brak odpowiedzi.
— Co jest, do cholery?
Gÿupie pytanie, odpowiedŃ byÿa bowiem oczywista. Drzwi do pokoju
mojej wspóÿlokatorki byÿy szeroko otwarte. CiemnoĘÄ i koty kurzu. Trud-
no nie zrozumieÄ, co tu siÖ staÿo.
Skye wyprowadziÿa siÖ.
Ramiona same opadÿy mi pod ciÖŅarem dwóch miesiÖcy zalegÿego
czynszu, rachunków, które teraz bÖdÖ musiaÿa sama opÿaciÄ, i kosztów
jedzenia. ėcisnÖÿo mnie w gardle. A wiÖc tak to jest, gdy opuĘci ciÖ
przyjacióÿka. CiÖŅko mi byÿo zÿapaÄ oddech.
— Anne, czy mogÖ poŅyczyÄ twój pÿaszcz z aksamitu? ObiecujÖ, Ņe…
Lauren, sÂsiadka z mieszkania obok, weszÿa do Ęrodka (pukanie nigdy
nie byÿo w jej stylu). Ale natychmiast — tak jak ja — stanÖÿa osÿupiona.
— Gdzie wasza sofa?
WziÖÿam gÿÖboki oddech, po czym powoli wypuĘciÿam powietrze.
Nie pomogÿo.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 8
8 « KYLIE SCOTT
— SÂdzÖ, Ņe Skye j wziÖÿa.
— Skye siÖ wyprowadziÿa?
Otworzyÿam usta, ale co jeszcze moŅna byÿo w tej sytuacji powiedzieÄ?
— Wyprowadziÿa siÖ i nie powiedziaÿa ci o tym?
Lauren pokrÖciÿa gÿowÂ, a jej dÿugie, ciemne wÿosy zakoÿysaÿy siÖ w tÖ
i z powrotem. Zawsze zazdroĘciÿam jej tych wÿosów. Moje miaÿy kolor
rudawego blondu i byÿy cienkie. Wystarczyÿo, Ņebym zapuĘciÿa je choÄ
trochÖ, a wyglÂdaÿyby, jakbym wsadziÿa gÿowÖ w wiadro smalcu. Dlatego
nie pozwalaÿam, by byÿy dÿuŅsze niŅ do szyi.
Nie, teraz moje wÿosy nie miaÿy Ņadnego znaczenia.
WaŅny byÿ czynsz.
Jedzenie.
A fryzura? Nie, to naprawdÖ siÖ nie liczyÿo.
Oczy paliÿy — zdrada byÿa jak bolesna zadra. Skye i ja od lat byÿyĘmy
przyjacióÿkami. Ufaÿam jej. GadaÿyĘmy o chÿopakach, dzieliÿyĘmy siÖ
róŅnymi sekretami, wypÿakiwaÿyĘmy siÖ sobie nawzajem w rÖkawy. To
nie mogÿo siÖ tak skoāczyÄ.
Ale tak siÖ skoāczyÿo.
Skoāczyÿo. JakŅe boleĘnie siÖ skoāczyÿo.
— Nie. — Mój gÿos brzmiaÿ dziwnie. PrzeÿknÖÿam ĘlinÖ i odchrzÂknÖ-
ÿam. — Nie. Nie wiedziaÿam, Ņe chce siÖ wynieĘÄ.
— Dziwne. PrzecieŅ zawsze wydawaÿyĘcie siÖ tak sobie bliskie.
— Taaa.
— Dlaczego niby miaÿaby to zrobiÄ? Tak nieoczekiwanie?
— Wisiaÿa mi kasÖ — przyznaÿam, klÖkajÂc, by zebraÄ z podÿogi
zawartoĘÄ torebki. Nie, nie miaÿam zamiaru siÖ modliÄ. Na Boga nie liczy-
ÿam juŅ od dawna.
Lauren gÿoĘno wciÂgnÖÿa powietrze.
— Jaja sobie robisz. Pieprzona dziwka!
— Skarbie, robi siÖ póŃno. — W drzwiach stanÂÿ Nate, chÿopak Lau-
ren. W jego oczach widaÄ byÿo zniecierpliwienie. Byÿ wysokim, dobrze
zbudowanym facetem z kilkoma zaletami. Normalnie zazdroĘciÿam go
Lauren, ale teraz nie zrobiÿ na mnie Ņadnego wraŅenia. Byÿam wĘciekÿa
na caÿy Ęwiat. — Co siÖ dzieje? — spytaÿ, rozglÂdajÂc siÖ po pokoju. —
CzeĘÄ, Anne.
— CzeĘÄ, Nate.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 9
PLAY ¸ 9
— Gdzie twoje graty?
— Skye je zabraÿa! — wykrzyknÖÿa Lauren, wyrzucajÂc rÖce w górÖ.
— Nie — poprawiÿam j automatycznie. — Skye wziÖÿa swoje graty.
Ale zabraÿa teŅ moje pieniÂdze.
— Ile? — Poczucie niesmaku sprawiÿo, Ņe gÿos Nate’a obniŅyÿ siÖ
o dobr oktawÖ.
— Sporo — przyznaÿam. — Utrzymywaÿam jÂ, odkÂd zostaÿa bez
pracy.
— O kurwa — wyrwaÿo siÖ Nate’owi.
— O tak.
Na serio. Tak.
Podniosÿam torebkÖ i otworzyÿam jÂ. SzeĘÄdziesiÂt piÖÄ dolarów i jedna
samotna, lĘniÂca ÄwierÄdolarówka. Jak mogÿam do tego dopuĘciÄ? Moja
wypÿata z ksiÖgarni byÿa juŅ tylko wspomnieniem, a na karcie kredytowej
dobiÿam do limitu. Wczoraj Lizzy potrzebowaÿa kasÖ na ksiÂŅki. Nie
mogÿam jej odmówiÄ. PrzecieŅ musi skoāczyÄ college — to byÿ dla mnie
priorytet.
DziĘ rano powiedziaÿam Skye, Ņe musimy pogadaÄ. Caÿy dzieā czuÿam
siÖ z tym nieswojo, aŅ Ęciskaÿo mnie w ŅoÿÂdku. Prawda byÿa brutalna:
biorÂc pod uwagÖ ÿÂczn kwotÖ dÿugu, jaki miaÿa wobec mnie, musia-
ÿam jej powiedzieÄ, Ņe nie ma innego wyjĘcia, jak poprosiÄ o pomoc
rodziców lub namówiÄ swojego nowego, ekstrawaganckiego chÿopaka
o poŅyczkÖ, by móc mnie spÿaciÄ. Nie mogÿam juŅ dÿuŅej utrzymywaÄ
nas obu — pokrywaÄ koszty mieszkania i jedzenia — podczas gdy ona
szukaÿa nowej pracy. Dlatego teŅ musiaÿa pogadaÄ z rodzicami lub
chÿopakiem takŅe o jakimĘ kÂcie dla siebie. Tak, wyrzucaÿam j na bruk.
Poczucie winy ciÂŅyÿo mi jak kamieā.
Co za ironia.
Czy byÿy jakieĘ szanse na to, Ņe zjedz j wyrzuty sumienia za to,
jaki numer mi wywinÖÿa? Maÿo prawdopodobne.
Skoāczyÿam grzebaÄ w torebce i energicznie zaciÂgnÖÿam zamek.
— Aaa, Lauren, pÿaszcz jest w szafie. Przynajmniej mam tak nadziejÖ.
WeŃ go sobie.
Zostaÿo osiem dni do terminu zapÿaty czynszu. MoŅe bÖdÖ w stanie
dokonaÄ jakiegoĘ cudu? Musz gdzieĘ przecieŅ istnieÄ dwudziestotrzylatki
z kieszeniami peÿnymi gotówki. Przynajmniej jedna z nich powinna
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 10
10 « KYLIE SCOTT
chyba poszukiwaÄ lokum. Przedtem jakoĘ sobie radziÿam, choÄ zawsze
ja lub moja siostra potrzebowaÿyĘmy czegoĘ wiÖcej niŅ przyszÿej stabilno-
Ęci finansowej. KsiÂŅki, ciuchy, wieczorny wypad na miasto — wszyst-
kie te drobne przyjemnoĘci, które dawaÿy radoĘÄ w Ņyciu. JuŅ doĘÄ po-
ĘwiÖciÿyĘmy. A teraz jestem spÿukana.
CóŅ, chyba powinnam byÿa lepiej ustalaÄ priorytety. Jak to mówiÂ,
z perspektywy czasu wszystko wydaje siÖ inne.
Dobra, rozwaŅmy najczarniejszy scenariusz. Prawdopodobnie mogÿa-
bym waletowaÄ u Lizzy w akademiku, gdybyĘmy tylko byÿy wystarczajÂco
przebiegÿe. Nasza matka nie miaÿa pieniÖdzy i nie mogÿyĘmy poprosiÄ
jej o pomoc. Gdybym sprzedaÿa perÿy po ciotecznej babce, zapewne wy-
starczyÿoby na kaucjÖ za mniejsze mieszkanie, takie, na które mogÿabym
sobie pozwoliÄ bez koniecznoĘci znalezienia wspóÿlokatorki.
JakoĘ to wszystko rozwiÂŅÖ. OczywiĘcie, Ņe tak. RozwiÂzywanie takich
problemów byÿo moj specjalnoĘciÂ.
A jeĘli kiedyĘ natknÖ siÖ na Skye, zabijÖ sukÖ.
— Co teraz zrobisz? — spytaÿ Nate, opierajÂc siÖ o framugÖ drzwi.
Podniosÿam siÖ z klÖczek i otrzepaÿam kolana.
— CoĘ wymyĘlÖ.
Nate spojrzaÿ na mnie badawczo, a ja odpowiedziaÿam najspokojniej-
szym spojrzeniem, na jakie byÿo mnie wtedy staÄ. Lepiej, Ņeby z jego ust
nie padÿo juŅ Ņadne sÿowo wspóÿczucia czy wsparcia. Ten dzieā i tak byÿ
dla mnie juŅ wystarczajÂco trudny. Zebraÿam siÖ w sobie i uĘmiechnÖÿam
siÖ do Nate’a.
— A wy gdzie siÖ wybieracie?
— Imprezka u Davida i Ev — pospieszyÿa z wyjaĘnieniami Lauren.
— PowinnaĘ pójĘÄ z nami.
Ev, siostra Nate’a i byÿa wspóÿlokatorka Lauren, zaledwie kilka miesiÖ-
cy temu wyszÿa za Davida Ferrisa, mÿodego boga rocka, gitarzysty prowa-
dzÂcego w zespole Stage Dive. To dÿuga historia. Szczerze powiedziawszy,
wciÂŅ nie do koāca to ogarniaÿam. Jednego dnia Ev byÿa miÿÂ blondynkÂ
zza Ęciany, która chodziÿa do tego samego college’u co Lizzy i parzyÿa za-
jebist kawÖ w Ruby’s Café, nastÖpnego caÿa nasza kamienica byÿa oto-
czona wianuszkiem paparazzich, a Skye udzielaÿa wywiadów, stojÂc
przed gÿównym wejĘciem, choÄ sama miaÿa niewielkie pojÖcie, co siÖ
tak naprawdÖ dzieje. Ja trzymaÿam siÖ dyskretnie z boku.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 11
PLAY ¸ 11
CóŅ, moje relacje z Ev sprowadzaÿy siÖ w zasadzie do krótkiego
„czeĘÄ”, gdy mijaÿyĘmy siÖ na schodach, i moich porannych wizyt
w Ruby’s Café, gdzie codziennie w drodze do pracy zamawiaÿam duŅÂ
kawÖ na wynos. Zawsze odnosiÿyĘmy siÖ do siebie przyjaŃnie, choÄ nigdy
nie byÿyĘmy przyjacióÿkami. Znacznie lepiej znaÿam Lauren, która
uwielbiaÿa poŅyczaÄ moje ciuchy.
— Powinna z nami iĘÄ, prawda, Nate?
Nate wymruczaÿ coĘ, co zabrzmiaÿo jak potwierdzenie. Albo obojÖt-
noĘÄ. Trudno byÿo wyczuÄ.
— Nie, naprawdÖ, w porzÂdku — wybÂkaÿam. W miejscach, w których
staÿy sofa i szafa, widaÄ byÿo warstwÖ Ęmieci: to wszystko, co pozostaÿo po
Skye. — Mam now ksiÂŅkÖ do czytania, ale i tak raczej powinnam za-
czÂÄ od sprzÂtania. Zdaje siÖ, Ņe pod meblami dawno nie odkurzaÿyĘmy.
Przynajmniej nie bÖdÖ miaÿa wiele rzeczy do przewiezienia, gdy przyjdzie
mi siÖ wyprowadziÄ.
— ChodŃ z nami — nalegaÿa Lauren.
— Ale ja nie jestem przecieŅ nawet zaproszona — wzbraniaÿam siÖ
jeszcze.
— My teŅ w poÿowie przypadków nie mamy zaproszenia — zauwaŅyÿ
trzeŃwo Nate.
— PrzecieŅ oni nas kochajÂ! Na pewno chcÂ, ŅebyĘmy siÖ tam pojawili.
— Lauren wyszÿa z mojego pokoju i rzuciÿa swojemu chÿopakowi karcÂce
spojrzenie.
W mojej czarnej, klasycznej kurtce wyglÂdaÿa o niebo lepiej niŅ ja,
ale wspaniaÿomyĘlnie postanowiÿam jej za to nie znienawidziÄ. JeĘli to
nie doda mi kilku punktów tam w niebie, to nie wiem, co innego prze-
mówi na moj korzyĘÄ. MoŅe dam jej tÖ kurtkÖ jako poŅegnalny prezent?
— No, Anne, chodŃ. Ev na pewno nie bÖdzie miaÿa nic przeciwko.
— Lauren nie przestawaÿa kusiÄ.
— MoŅemy juŅ iĘÄ? — Nate niecierpliwie bawiÿ siÖ kluczykami od
samochodu.
Pÿawienie siÖ w blasku gwiazd rocka jakoĘ nie wydawaÿo mi siÖ naj-
wÿaĘciwsz reakcj na wiadomoĘÄ, Ņe wkrótce znajdÖ siÖ na ulicy. MoŅe
gdybym byÿa w formie, mogÿabym spokojnie wparowaÄ na tak imprezÖ
i powiedzieÄ „czeĘÄ”. Ale to z caÿ pewnoĘci nie byÿ ten dzieā. Byÿam
zmÖczona i przegrana. PoniewaŅ jednak czuÿam siÖ tak, odkÂd skoāczyÿam
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 12
12 « KYLIE SCOTT
piÖtnaĘcie lat, nie byÿo to najlepsz wymówkÂ. Lauren nie musiaÿa jednak
o tym wiedzieÄ.
— DziÖki, ale dopiero wróciÿam do domu — usprawiedliwiÿam siÖ.
— Ech, skarbie, twój dom teraz trochÖ jest nie bardzo — zauwaŅyÿa
Lauren, obrzucajÂc spojrzeniem pust przestrzeā i porozrzucane po pod-
ÿodze waÿeczki kurzu. — A zreszt jest piÂtek. Kto siedzi w domu w piÂt-
kowy wieczór? Idziesz w tym stroju z pracy, czy wskakujesz w dŅinsy?
Ja sugerowaÿabym dŅinsy.
— Lauren…
— Nie przyjmujÖ odmowy.
— Ale…
— Nie. — Lauren chwyciÿa mnie za ramiona i spojrzaÿa mi gÿÖboko
w oczy. — Zawiodÿa ciÖ przyjacióÿka. Nie mogÖ znaleŃÄ sÿów na okreĘle-
nie tego, co ci zrobiÿa. Jestem na ni wĘciekÿa. Idziesz z nami. MoŅesz
siÖ przez caÿy wieczór chowaÄ w kÂcie, jeĘli chcesz. Ale nie bÖdziesz sie-
dziaÿa tu sama i rozmyĘlaÿa o tej zÿodziejskiej maÿpie. Sama wiesz, Ņe
nigdy jej nie lubiÿam.
Ale ja tak. Jaka byÿam gÿupia…
— Czy nie mówiÿam ci tego, Nate? — zwróciÿa siÖ do swojego chÿopa-
ka, który tylko wzruszyÿ ramionami i niecierpliwie zabrzÖczaÿ kluczami.
— No dalej, zbieraj siÖ. — Lauren pchnÖÿa mnie w stronÖ sypialni.
W mojej bieŅÂcej sytuacji moŅe to byÄ moja jedyna szansa na spotka-
nie Davida Ferrisa. Ev co jakiĘ czas wpadaÿa do nas, ale jego nigdy nie
udaÿo mi siÖ zobaczyÄ, choÄ przecieŅ nieco bardziej krÖciÿam siÖ wtedy
przy schodach, tak na wszelki wypadek. Chciaÿam go poznaÄ, choÄ to nie
on byÿ moim faworytem spoĘród czwórki muzyków Stage Dive. Ten ho-
nor spadaÿ na perkusistÖ, Mala Ericsona. Kilka lat temu byÿam w nim za-
kochana po uszy. Ale mimo wszystko poznaÄ tego Davida Ferrisa…
MoŅliwoĘÄ spotkania choÄby jednego czÿonka zespoÿu byÿa wystarczajÂ-
ca, by mnie przekonaÄ. Musiaÿam tam pójĘÄ. Przed laty uwielbiaÿam
przecieŅ Stage Dive. I nie, nie daÿam siÖ zÿapaÄ na caÿÂ tÖ otoczkÖ i nie
traktowaÿam ich jak bogów. Chodziÿo tylko i wyÿÂcznie o ich muzykÖ.
— No dobrze. Dajcie mi dziesiÖÄ minut.
To byÿo absolutne minimum, jakiego potrzebowaÿam, aby siÖ przy-
gotowaÄ — choÄby tylko psychicznie, jeĘli juŅ nie fizycznie — na spotka-
nie z ludŃmi cieszÂcymi siÖ sÿaw i bogactwem. Na caÿe szczÖĘcie prze-
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 13
PLAY ¸ 13
staÿam siÖ przejmowaÄ czymkolwiek — poziom przejmowania siÖ
zbliŅyÿ siÖ u mnie niebezpiecznie do poziomu „pieprzyÄ to wszystko”.
To chyba najlepszy moment, by poznaÄ Davida Ferrisa. MoŅe nawet uda
mi siÖ utrzymaÄ emocje na wodzy.
— PiÖÄ minut — rzuciÿ Nate. — SpóŃnimy siÖ.
— MógÿbyĘ trochÖ wyluzowaÄ? — poprosiÿa Lauren.
— Nie — warknÂÿ i kÿapnÂÿ zÖbami.
Lauren zachichotaÿa.
Nie obejrzaÿam siÖ. Nie musiaÿam widzieÄ, co dzieje siÖ za moimi
plecami. ėciany w naszym domu byÿy nieprzyzwoicie cienkie, wiÖc nocne
zwyczaje Lauren i Nate’a niestety nie byÿy dla mnie tajemnicÂ. Na szczÖ-
Ęcie za dnia byÿam zazwyczaj w pracy. I nie chciaÿam wiedzieÄ, co siÖ
wtedy dziaÿo.
No dobrze, czasem siÖ nad tym zastanawiaÿam. Pewnie dlatego, Ņe
byÿam sama od dÿuŅszego czasu. I chyba tkwiÿy we mnie jakieĘ stÿumione
skÿonnoĘci do podglÂdactwa, które chyba czas zaczÂÄ leczyÄ.
Czy naprawdÖ miaÿam ochotÖ oglÂdaÄ miziajÂcych siÖ ludzi?
Mogÿam zadzwoniÄ do Reece’a, chociaŅ mówiÿ mi, Ņe wybiera siÖ
dziĘ na randkÖ. No tak, on co wieczór byÿ na jakiejĘ randce. Reece byÿby
idealny pod wieloma wzglÖdami, gdyby nie ta jego sÿaboĘÄ do kobiet.
Mój najlepszy przyjaciel szafowaÿ swoimi uczuciami na lewo i prawo.
Czasem moŅna byÿo odnieĘÄ wraŅenie, Ņe zna z imienia caÿÂ ÿadniejszÂ
czÖĘÄ Ņeāskiej populacji Portland w wieku od osiemnastu do czterdziestu
dziewiÖciu lat. Randkowaÿ chyba juŅ ze wszystkimi, oczywiĘcie tylko
oprócz mnie.
Nie miaÿam mu tego za zÿe.
Wystarczyÿo, Ņe byliĘmy zwykÿymi przyjacióÿmi — nie byÿo w tym nic
zÿego. ChoÄ kiedyĘ naprawdÖ wydawaÿo mi siÖ, Ņe bÖdziemy Ęwietn parÂ.
Byÿ taki bezpoĘredni i tak swobodnie czuÿam siÖ w jego towarzystwie.
MieliĘmy ze sob wiele wspólnego i nasz zwiÂzek miaÿby perspektywy.
Na razie jednak mogÿam poczekaÄ i zajmowaÄ siÖ swoimi sprawami.
Nie, Ņeby ostatnio byÿo ich jakoĘ szczególnie duŅo albo Ņebym miaÿa
na oku kogoĘ innego, ale na pewno rozumiecie, o co mi chodzi.
Reece wysÿuchaÿby moich skarg na Skye. Zapewne odwoÿaÿby nawet
swoj randkÖ, przyszedÿ do mnie i dotrzymaÿ mi towarzystwa. Niestety,
z caÿ pewnoĘci powiedziaÿby takŅe: „Mówiÿem ci, Ņe tak bÖdzie”. Gdy
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 14
14 « KYLIE SCOTT
dowiedziaÿ siÖ, Ņe utrzymujÖ swoj wspóÿlokatorkÖ, wĘciekÿ siÖ i oskar-
Ņyÿ j o to, Ņe mnie wykorzystuje. Co okazaÿo siÖ stuprocentow prawdÂ.
Moja rana byÿa zbyt ĘwieŅa i bolesna, by teraz w niej grzebaÄ. Nie,
Reece nie byÿ dobrym pomysÿem. Lizzy zapewne takŅe nie byÿaby po-
mocna. Ona równieŅ nie byÿa wielk fank planu Skye. Okej, klamka
zapadÿa. PójdÖ na tÖ imprezÖ i zabawiÖ siÖ po raz ostatni, zanim mój Ęwiat
rozsypie siÖ na kawaÿki.
Wspaniale. Tak wÿaĘnie zrobiÖ.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 15
PLAY ¸ 15
ROZDZIAŁ DRUGI
Nie, nie mogÿam tego zrobiÄ.
David i Ev mieszkali w luksusowym apartamencie w snobistycznym
Pearl District. Mieszkanie zajmowaÿo poÿowÖ najwyŅszego piÖtra piÖknej
starej kamienicy z brÂzowej cegÿy. Dla Ev to musiaÿo byÄ naprawdÖ
surrealistyczne — przejĘÄ z ciasnej klitki w zaniedbanym domu o Ęcia-
nach cienkich jak papier do takich luksusów. Wspaniaÿe doĘwiadczenie.
Nasz stary apartamentowiec znajdowaÿ siÖ na obrzeŅach centrum, blisko
uniwersytetu, a Ev i David mieszkali w samym Ęrodku drogiego i modne-
go Pearl District.
Na szczÖĘcie Ev zdawaÿa siÖ byÄ zadowolona, Ņe mnie widzi. Jeden
potencjalnie niezrÖczny moment za nami. Jej mÂŅ — gwiazda rocka,
David Ferris — skinÂÿ mi na powitanie gÿowÂ. Próbowaÿam siÖ na niego
nie gapiÄ, choÄ aŅ mnie korciÿo, Ņeby go poprosiÄ o autograf. Na czym-
kolwiek, choÄby na moim czole.
— Czuj siÖ jak u siebie — powiedziaÿa Ev. — W kuchni s napoje
i wkrótce powinna byÄ pizza.
— DziÖki.
— Mieszkasz obok Lauren i Nate’a? — spytaÿ David, odzywajÂc siÖ
do mnie po raz pierwszy. Dobry BoŅe, jego ciemne wÿosy i piÖkne rysy
twarzy zapieraÿy dech w piersi. Ludzie nie powinni byÄ tak hojnie obda-
rzeni. Czy nie wystarczy, Ņe jest tak niesamowicie utalentowany?
— Zgadza siÖ — powiedziaÿam. — Byÿam sÂsiadk Ev i jestem staÿÂ
bywalczyni Ruby’s Café.
— KaŅdego ranka, niezawodnie — potwierdziÿa Ev, puszczajÂc mi
oko. — Podwójna odtÿuszczona latte z nut karmelu. JuŅ podajÖ.
David pokiwaÿ gÿow i odniosÿam wraŅenie, Ņe siÖ nieco wyluzowaÿ.
ObjÂÿ swoj ŅonÖ w talii, a ona obdarowaÿa go uĘmiechem. MiÿoĘÄ ewi-
dentnie jej sÿuŅyÿa. Miaÿam nadziejÖ, Ņe przynajmniej ich zwiÂzek okaŅe
siÖ trwaÿy.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 16
16 « KYLIE SCOTT
Ja w swoim Ņyciu dotychczas kochaÿam tak naprawdÖ czterech face-
tów. OczywiĘcie nie we wszystkich przypadkach byÿa to wielka, roman-
tyczna miÿoĘÄ. Ale wszystkim zaufaÿam i oddaÿam serce. Trzech z nich
zawiodÿo mnie, co oznaczaÿo, Ņe moje szanse na sukces wynosz dwadzie-
Ęcia piÖÄ procent.
Gdy David i Ev zaczÖli siÖ namiÖtnie caÿowaÄ, potraktowaÿam to jako
znak, Ņe pora siÖ oddaliÄ i zbadaÄ teren.
Z kuchni (supernowoczesnej i supermodnej) wziÖÿam piwo i skiero-
waÿam siÖ do duŅego salonu. Znów wróciÿy mi siÿy i determinacja. Byÿam
w stanie to zrobiÄ — byÄ prawdziw dusz towarzystwa i poznawaÄ
nowych ludzi. W jednym miejscu zgromadziÿo siÖ kilkanaĘcie osób. Oto-
czyÿy ogromny telewizor, na którym wyĘwietlana byÿa jakaĘ gra. Nate
siedziaÿ w samym Ęrodku, wpatrzony w ekran jak zaczarowany. Rozpo-
znaÿam kilka twarzy, wiÖkszoĘÄ to osoby, do których nigdy nie oĘmieli-
ÿabym siÖ podejĘÄ. WziÖÿam ÿyk piwa, by nawilŅyÄ wyschniÖte gardÿo.
Bycie outsiderem na imprezie jest specyficzn form tortury. Brakowaÿo
mi odwagi, by zagaiÄ do kogokolwiek, szczególnie po trudnych przej-
Ęciach dnia. Z moim szczÖĘciem do wyszukiwania osób, którym nie
powinnam byÿa ufaÄ, prawdopodobnie zaczepiÿabym jedynego w tym
pokoju mordercÖ.
Lauren machnÖÿa rÖkÂ, bym siÖ do niej przyÿÂczyÿa, ale wÿaĘnie
w tylnej kieszeni moich dŅinsów zaczÖÿa dzwoniÄ komórka. Mój tyÿek
zaczÂÿ wibrowaÄ. Odmachaÿam do Lauren, wyciÂgnÖÿam telefon i wy-
szÿam z nim szybko na taras, z dala od zgieÿku i zamieszania. Na ekranie
mignÖÿo imiÖ Reece. ZamknÖÿam za sob drzwi i odebraÿam.
— CzeĘÄ — powiedziaÿam, uĘmiechajÂc siÖ.
— Randka odwoÿana.
— Szkoda.
— A ty jakie masz plany?
Wiatr szarpaÿ moje wÿosy i przenikaÿ mnie do szpiku koĘci. Typowa
pogoda dla tej pory roku w Portland — paŃdziernik potrafiÿ naprawdÖ
daÄ siÖ we znaki. Byÿo zimno, mokro, ciemno i nieprzyjemnie. Skurczy-
ÿam siÖ w sobie i mocniej otuliÿam niebieskim, weÿnianym pÿaszczem.
— Jestem na imprezie. BÖdziesz musiaÿ sam siÖ jakoĘ rozerwaÄ. Sorry.
— Imprezie? Jakiej imprezie? — Zainteresowanie w jego gÿosie byÿo
wyraŃnie sÿyszalne.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 17
PLAY ¸ 17
— CóŅ, taka, na któr sama nie zostaÿam zaproszona, wiÖc nie mogÖ
zaprosiÄ jeszcze ciebie.
— Cholera — ziewnÂÿ ostentacyjnie. — Trudno. MoŅe za to wczeĘniej
siÖ dziĘ poÿoŅÖ.
— Dobry pomysÿ.
Podeszÿam do barierki. Ulic pode mn przejeŅdŅaÿy samochody.
Pearl District to zagÿÖbie barów, kawiarni i wszelkiej rozrywki. Mnóstwo
osób zdecydowaÿo siÖ gdzieĘ dzisiaj wyjĘÄ pomimo pogody. CiemnoĘÄ
rozjaĘniaÿy Ęwiatÿa miasta. Pomimo dokuczliwego zimna i wyjÂcego
wiatru byÿo ÿadnie, w ten egzystencjalny, nastrojowy sposób. Kochaÿam
Portland bez wzglÖdu na pogodÖ. Tak bardzo róŅniÿo siÖ od sÿonecznej
Kalifornii, w której siÖ wychowywaÿam, i to wÿaĘnie tÖ odmiennoĘÄ
ceniÿam sobie najbardziej. Tu domy byÿy solidne, zbudowane z myĘlÂ
o Ęniegu i mrozie, a nie nadmiarze sÿoāca. Inni byli teŅ ludzie, bardziej
wyrozumiali i pobÿaŅliwi. A moŅe po prostu miaÿam kÿopot z przypo-
mnieniem sobie czegoĘ dobrego o moim mieĘcie. MieĘcie, z którego
uciekÿam. MoŅe chodziÿo tylko o to.
— No dobra, Reece, powinnam wracaÄ i siÖ nieco posocjalizowaÄ.
— JakoĘ dziwnie brzmisz. Co siÖ dzieje?
JÖknÖÿam.
— Pogadamy o tym jutro w pracy.
— A czemu nie teraz?
— PóŃniej, Reece. MuszÖ przybraÄ sympatyczn minÖ i nie zawieĘÄ
Lauren.
— Anne, weŃ przestaā. Mów, co siÖ dzieje.
Skrzywiÿam siÖ i wziÖÿam kolejny ÿyk piwa. PracowaliĘmy razem juŅ
niemal od dwóch lat. NajwyraŃniej tyle mu wystarczyÿo, aby przejrzeÄ
mnie na wylot.
— Skye siÖ wyprowadziÿa.
— ėwietnie. NajwyŅszy czas. Oddaÿa ci kasÖ?
Pozwoliÿam, by milczenie odpowiedziaÿo na to pytanie.
— Cholera. Anne. PowaŅna sprawa.
— Wiem.
— I co ci mówiÿem? — warknÂÿ. — Powiedziaÿem ci przecieŅ…
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 18
18 « KYLIE SCOTT
— Reece, proszÖ, nie przypominaj mi o tym. SÂdziÿam, Ņe robiÖ to,
co powinnam zrobiÄ. Byÿa moj przyjacióÿk i potrzebowaÿa pomocy.
Nie mogÿam tak po prostu…
— WÿaĘnie, Ņe mogÿaĘ. Ona ciÖ wykorzystywaÿa, do jasnej cholery!
ZaczerpnÖÿam gÿÖboki oddech i powoli wypuĘciÿam powietrze.
— Tak. Skye mnie wykorzystywaÿa. Jak jasna cholera. Ty miaÿeĘ racjÖ,
ja siÖ myliÿam.
Poczekaÿam cierpliwie, aŅ wyrzuci z siebie dÿugi potok przekleāstw,
którego siÖ spodziewaÿam, dlatego nie miaÿam ochoty na tÖ rozmowÖ.
Nie ma dobrego sposobu, by przekazaÄ tak informacjÖ. NarastajÂca we
mnie frustracja grzaÿa mnie od Ęrodka, broniÂc przed portlandzkim
chÿodem.
— Ile ci potrzeba? — spytaÿ w koācu zrezygnowanym gÿosem.
— Co? Nie. Nie zamierzam poŅyczaÄ od ciebie pieniÖdzy, Reece.
BrniÖcie dalej w dÿugi nie jest Ņadnym rozwiÂzaniem.
Poza tym nie byÿam pewna, czy on sam moŅe sobie na to pozwoliÄ.
ChoÄ firma naleŅaÿa do niego, to z oszczÖdzaniem pieniÖdzy wcale nie
szÿo mu lepiej niŅ mnie. Wystarczyÿo popatrzeÄ na ciuchy, jakie nosiÿ do
pracy. NajwyraŃniej status portlandzkiego casanovy wymagaÿ sporych
inwestycji w garderobÖ. ChoÄ trzeba przyznaÄ, Ņe wszystko leŅaÿo na nim
wyĘmienicie.
WestchnÂÿ.
— Wiesz, Ņe jak na osobÖ, która zawsze pomaga innym, jesteĘ fatalna
w przyjmowaniu pomocy.
— JakoĘ sobie poradzÖ.
Kolejne ciÖŅkie westchniÖcie. Przechyliÿam siÖ przez barierkÖ i zwiesi-
ÿam gÿowÖ, pozwalajÂc, by chÿodne, wilgotne powietrze owiewaÿo mi
twarz. To byÿo przyjemne odczucie, ÿagodzÂce ryzyko bólu gÿowy, który
juŅ gdzieĘ tam czaiÿ siÖ z tyÿu czaszki.
— MuszÖ koāczyÄ, Reece. Maj tu piwo i pizzÖ. Jestem pewna, Ņe
jeĘli siÖ postaram, to uda mi siÖ znaleŃÄ jakieĘ fajne miejsce.
— Stracisz swoje obecne mieszkanie, prawda?
— RzeczywiĘcie niewykluczone, Ņe bÖdÖ musiaÿa siÖ gdzieĘ przepro-
wadziÄ.
— MoŅesz zatrzymaÄ siÖ u mnie. Mam wygodn sofÖ.
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 19
PLAY ¸ 19
— To bardzo miÿe z twojej strony. — Próbowaÿam siÖ rozeĘmiaÄ, ale
dŃwiÖk, który wydobyÿ siÖ z mojego gardÿa, przypominaÿ bardziej zduszo-
ny kaszel. W mojej sytuacji naprawdÖ nie byÿo mi do Ęmiechu. Miaÿabym
spaÄ na sofie Reece’a, podczas gdy on pukaÿby w swojej sypialni jakÂĘ
panienkÖ? Nie. Nie ma mowy. JuŅ teraz czuÿam siÖ maÿa i gÿupia, Ņe po-
zwoliÿam Skye zagraÄ mi na nosie. Miaÿam teraz byÄ Ęwiadkiem jakŅe
aktywnego Ņycia seksualnego Reece’a? Nie, to byÿoby juŅ za wiele. —
DziÖki, Reece. Ale jestem pewna, Ņe na tej sofie wyczyniaÿeĘ wiele, wiele
róŅnych rzeczy, których nawet nie da siÖ opisaÄ. WÂtpiÖ, by ktokolwiek
mógÿ tam spaÄ.
— MyĘlisz, Ņe moja kanapa jest nawiedzana przez duchy mojej ero-
tycznej przeszÿoĘci?
— Wcale by mnie to nie zdziwiÿo.
ParsknÂÿ.
— W kaŅdym razie moja obrzydliwa sofa czeka na ciebie, jeĘli tylko
bÖdziesz jej potrzebowaÿa, okej?
— DziÖkujÖ. NaprawdÖ to doceniam.
— Zadzwoā, jeĘli bÖdziesz czegoĘ potrzebowaÿa.
— Pa, Reece.
— Aaa, poczekaj jeszcze!
— Tak?
— MogÿabyĘ przyjĘÄ do pracy w niedzielÖ? Tarze coĘ wypadÿo. JuŅ
jej powiedziaÿem, Ņe moŅesz wziÂÄ za ni godziny.
— Niedziele spÖdzam z Lizzy — powiedziaÿam powoli. — PrzecieŅ
wiesz.
Jedyn odpowiedzi Reece’a byÿo milczenie.
Czuÿam, jak oblewa mnie fala wstydu.
— Nie mogÿabym wziÂÄ za ni tych godzin kiedy indziej? Nie moŅe
tego jakoĘ przesunÂÄ?
— Okej, nie ma sprawy. JakoĘ to ogarnÖ.
— Przepraszam.
— W porzÂdku. Do usÿyszenia póŃniej — powiedziaÿ i siÖ rozÿÂczyÿ.
Schowaÿam komórkÖ, pociÂgnÖÿam kolejny ÿyk piwa i zajÖÿam siÖ po-
dziwianiem panoramy miasta. Czarne chmury dryfowaÿy, przysÿaniajÂc
zÿoty sierp ksiÖŅyca. Miaÿam wraŅenie, Ņe zrobiÿo siÖ sporo chÿodniej.
AŅ poczuÿam ból w koĘciach, jakbym byÿa star kobietÂ. Potrzebowaÿam
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3
Strona 20
20 « KYLIE SCOTT
wiÖcej alkoholu. Tak, to rozwiÂŅe wszystkie moje problemy, przynajmniej
na dzisiejszy wieczór. Moje piwo jednak juŅ siÖ koāczyÿo, a mnie jakoĘ
nie chciaÿo siÖ wracaÄ do Ęrodka.
Ech.
No dobra, juŅ doĘÄ tego.
Ostatni ÿyk piwa bÖdzie koācem mojej samotnej sesji uŅalania siÖ nad
sobÂ. PrzestanÖ kryÄ siÖ po kÂtach, wypnÖ pierĘ do przodu i wrócÖ do
Ęrodka. Ta impreza to okazja, której nie moŅna zmarnowaÄ. PrzecieŅ tyle
razy marzyÿam o tym, by spotkaÄ kogoĘ ze Stage Dive. Poznaÿam juŅ
Davida Ferrisa, co dowodzi, Ņe marzenia czasem siÖ speÿniajÂ. Powinnam
byÿa zaŅyczyÄ sobie wiÖkszych cycków, mniejszej dupy i wiÖkszej ostroŅ-
noĘci w doborze przyjacióÿ.
I oczywiĘcie tyle pieniÖdzy, bym mogÿa opÿaciÄ szkoÿÖ siostrze, a sobie
zapewniÄ jakiĘ dach nad gÿowÂ.
— Masz ochotÖ na jeszcze jedno? — Za moim plecami rozlegÿ siÖ
gÿÖboki gÿos.
Oczy rozszerzyÿy mi siÖ z zaskoczenia. MyĘlaÿam, Ņe jestem na tarasie
sama, ale nie, w kÂcie siedziaÿ jakiĘ facet. W zasadzie widaÄ byÿo jedynie
jego falowane, dÿugie do ramion blond wÿosy, reszta kryÿa siÖ cieniu.
þaÿ.
Nie. To nie mógÿ byÄ on.
To znaczy oczywiĘcie, Ņe to mógÿ byÄ on. Ale nie mogÿam w to
uwierzyÄ.
Bez wzglÖdu na to, kim byÿ, musiaÿ sÿyszeÄ moj rozmowÖ telefo-
nicznÂ. To z pewnoĘci wystarczyÿo, aby go przekonaÄ, Ņe jestem najwiÖk-
sz idiotk naszych czasów. BrzÖk metalu, ciche pss otwieranej butelki
i z ciemnoĘci wysunÖÿa siÖ rÖka z piwem. Na mokrej powierzchni szkÿa
zataāczyÿy refleksy Ęwiatÿa padajÂcego z wnÖtrza.
— DziÖkujÖ. — Zrobiÿam krok w jego stronÖ i znalazÿam siÖ na tyle
blisko, Ņe nawet w sÿabym Ęwietle byÿam w stanie go rozpoznaÄ.
Jasna cholera. To byÿ on. Malcolm Ericson.
Oto kulminacyjny moment mojego Ņycia. Owszem, gdy byÿam nasto-
latkÂ, moŅe i miaÿam jedno lub dwa zdjÖcia Stage Dive na Ęcianie swojego
pokoju. Dobra, moŅe byÿy tam trzy takie zdjÖcia. Albo dwanaĘcie. Nie-
waŅne. Chodzi o to, Ņe byÿ tam tylko jeden plakat z caÿym zespoÿem.
Na pierwszym planie byÿ Jimmy krzyczÂcy do mikrofonu. Na prawo
ebookpoint kopia dla: Magdalena Migacz [email protected]
3606a707e222223a7819311999eee8d5
3