15851
Szczegóły |
Tytuł |
15851 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15851 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15851 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15851 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack Gantos
JOEY PIGZA LOSES CONTROL
ISBN: 83-89642-30-1
Dla Ann i Mabel
1
WYBOJE
Jechali�my do domu taty i mama kurczowo trzyma�a kierownic� obydwiema r�kami,
zupe�nie jakby je zaciska�a na mojej szyi. Bawi�em si�, odpinaj�c i zapinaj�c
klamr� pasa bezpiecze�stwa, i wyprowadza�em j� z r�wnowagi bezustannym
zadawaniem pyta� w rodzaju �a co b�dzie, je�li tata". Wys�uchiwa�a ich ju� od
dw�ch tygodni i w ko�cu przesta�a na nie odpowiada�. Ale to mnie nie
powstrzyma�o. A je�li on nie b�dzie mi�y? A je�li jest taki zwariowany, jak
zawsze mi m�wi�a�? A je�li mnie nienawidzi? A je�li pije i jest niedobry? A co
b�dzie, je�li mi si� nie spodoba? A je�li babcia zn�w b�dzie mnie usi�owa�a
zamkn�� w lod�wce? Co b�dzie, je�li ka��, �eby Pablo spa� poza domem? A je�li
nie jadaj� pizzy? Czy mog� wynaj�� helikopter, je�li zechc� szybko wr�ci� do
domu?
- Tak - odpowiedzia�a na moje ostatnie pytanie, wcale go nie us�yszawszy.
Pokonywa-
7
la tras� do Pittsburgha, wybieraj�c miliony bocznych dr�g, kt�re wznosi�y si� i
opada�y na przemian, poniewa� ba�a si� jecha� zbyt szybko p�atn� autostrad�.
Kiedy pakowali�my baga�e do wypo�yczonego samochodu, powiedzia�a: - Moje prawo
jazdy jest lekko przeterminowane i nie mam ubezpieczenia, wi�c musisz si�
pogodzi� z jazd�bocznymi drogami.
- Co to znaczy lekko przeterminowane? Takie jak wczorajszy chleb? A co si�
stanie, je�li zatrzyma nas policja? A je�li nas aresztuj�? A co b�dzie, je�li
wi�zienie dla ch�opc�w z psami wygl�da jak wielka klatka dla ptak�w? - Nic mi
wtedy nie odpowiedzia�a i teraz tak�e zbywa�a moje pytania milczeniem, chocia�
wci�� je zadawa�em. Tylko jeszcze mocniej zaciska�a d�onie i pochyla�a si� do
przodu tak bardzo, �e jej broda nieomal dotyka�a kierownicy. Po chwili jej
milczenie st�amsi�o moj� gadatliwo��, wi�c zamkn��em buzi�, chocia� w m�zgu
rodzi�y mi si� coraz to nowe pytania.
Ale wtedy Pablo, m�j piesek rasy chihu-ahua, zacz�� ujada�. By� mo�e mama
wyobra�a�a sobie, �e teraz zaciska d�onie na jego szyi, bo on tak�e doprowadza�
j� do szale�stwa. Drogi mia�y zniszczon� nawierzchni� i poprosi�em mam�, �eby
omija�a dziury, bo Pablo ma delikatny brzuszek i �atwo dostaje choroby lo-
8
komocyjnej, ale ona wcale nie usi�owa�a wymija� dziur ani garb�w. Jej �okcie
podrygiwa�y i tak mocno zaciska�a szcz�ki, �e g�rnymi siekaczami przygryza�a
doln� warg�. Wiedzia�em, �e jest zdenerwowana na my�l o tym, �e spotka si� z
tat�, ale w tej chwili bardziej troszczy�em si� o Pabla.
- Omijaj dziury! - krzycza�em wci�� na nowo, g�aszcz�c koniuszkami palc�w
nabrzmia�y brzuszek Pabla, kt�ry le�a� na grzbiecie, unosz�c wszystkie cztery
�apki, jakby ju� by� martwy, tylko jego oczy nie przestawa�y si� porusza�.
- Kiedy si� prowadzi samoch�d, nie mo�na jecha� zygzakiem! - wrzasn�a. -
Sko�czy si� na tym, �e strac� panowanie nad kierownic� i wszyscy
przekozio�kujemy!
- Pablo za chwil� zwymiotuje - powiedzia�em ostrzegawczo.
- Wi�c zamknij mu pyszczek d�oni� - poradzi�a i �cisn�a kierownic� jeszcze
mocniej, gdy samoch�d podskoczy� na wyboju.
- Wtedy zacznie wymiotowa� uszami - odpar�em. - Albo si� odwr�ci i wystrzeli
sama-wiesz-z-czego.
Rzuci�a mi gniewne spojrzenie.
- W takim razie skieruj jego sam-wiesz-co w stron� okna - rozkaza�a. - Nie �ycz�
sobie nast�pnych obrzydliwych wypadk�w.
9
W�a�nie wtedy wjechali�my w g��bok� wyrw� i wyrzuci�o mnie w g�r�. Zobaczy�em,
�e zbli�amy si� do nast�pnej, wi�c wypu�ci�em pyszczek Pabla i chwyci�em
kierownic�, a mama strz�sn�a moj� r�k� dok�adnie w chwili, gdy opona trafi�a na
dziur�. Podrzuci�o mnie i uderzy�em g�ow� w uchylone okno, a Pabla poderwa�o tak,
�e uni�s� si� na tylnych �apkach, zupe�nie jakby wykonywa� ewolucj� na jednym
kole roweru, a nast�pnie rozwar� mordk� i zrobi� wprost na radio to, przed czym
przestrzega�em mam�.
- No to pi�knie! - warkn�a mama. - Pi�knie, pi�knie!
Wiedzia�em, �e to oznacza k�opoty. Ostatnim razem mama wypowiedzia�a tym tonem
s�owo �pi�knie", gdy otrzyma�a list od prawnika taty i by�o jasne, �e wcale jej
si� to nie podoba.
� Otw�rz schowek - powiedzia�a mama. � Mo�e s� tam papierowe r�czniki.
Przycisn��em zamek, drzwiczki opad�y i uderzy�y Pabla w zabanda�owane ucho, co
go musia�o zabole�. Wewn�trz by�o pude�ko chusteczek, wi�c je wyj��em, a
poniewa� nie wiedzia�em, co zrobi� z Pablem, wepchn��em go do schowka i
zatrzasn��em za nim drzwiczki. Pablo zn�w zacz�� ujada�, wi�c przycisn��em wargi
do w�skiej szpary wok� drzwiczek i wyszepta�em:
10
- Spij. Obudz� ci�, gdy dojedziemy na miejsce.
- Przez chwil� skomla�, a potem si� uspokoi�. Wyci�gn��em z pude�ka zwitek
chusteczek i zacz��em czy�ci� ma�e ga�ki i przyciski radia, co nie by�o �atwe,
poniewa� samoch�d podrygiwa� na wszystkie strony, wi�c da�em spok�j.
Pozwoli�em mamie odetchn�� przez jaki� kilometr lub dwa, a sam obgryza�em
paznokcie, ale mnie na tym przy�apa�a, wi�c odj��em d�o� od ust.
- Chcesz, �ebym poprowadzi�? - zapyta�em. -A co, zauwa�y�e�, �e jestem k��bkiem
nerw�w? Nie mog� przesta� my�le� o tacie.
Za to w�a�nie go polubi�em. Bezustannie rozmy�la�a o nim, o nim i o nim.
Zazwyczaj my�la�a o mnie, o mnie i o mnie, wi�c nie mog�em nic robi�, bo
wszystko od razu zauwa�a�a. Ale teraz �y�em w jego cieniu, sta�em si� kropl� w
oceanie i teraz on by� winien z�emu stanowi jej nerw�w.
- Wiesz, nie jestem pewna, czy to dobra mieszanka uczu� w zwi�zku z tym, �e ci
na to pozwalam - powiedzia�a. Stawa�a si� p�aczliwa, wi�c nadesz�a pora, �ebym
to ja j� uspokaja�.
-A je�li jest mi�y? - podsun��em.
- Lepiej, �eby by� - odpar�a.
11
- Mo�e naprawd� jest mi�y? Jak wtedy, gdy go pozna�a�.
- Nawet wtedy nie by� mi�y. By� zaledwie w porz�dku.
- Ca�owa�a� go w usta?
- A co my�la�e�?
Na sam� my�l o tym, �e si� ca�owali, zg�upia�em i zacz��em pod�piewywa�:
- Panna z kawalerem, pod si�dmym numerem, panna si� maluje, kawalera p-o-c-a--�-
u-j-e.
- Przesta�! - skarci�a mnie. - Znowu mnie wkurzasz!
Wzi��em g��boki oddech i zacz��em od nowa:
-A co ja takiego zrobi�em?
- Nic - odpar�a. - Po prostu jestem k��bkiem nerw�w.
- Wi�c dlaczego mnie wysy�asz do taty, skoro my�lisz, �e on jest taki niedobry?
- Wysy�am ci� do niego, poniewa� go lubi� � powiedzia�a. - Wysy�am ci�, poniewa�
t ? tak�e mo�esz go polubi�. Oraz dlatego, �e my�l�, ale nie czuj�, �e dobrze by
by�o, gdyby� pozna� swojego ojca. A teraz, kiedy, jak twierdzi, przesta� pi� i
ma prac�, i poszed� do s�du, gdzie dali mu kuratora, wysy�am ci� do niego, bo
uwa�am, �e tak trzeba. Ale nie pytaj mnie, jak si� z tym czuj�.
12
-A jak si� z tym czuuuuujesz? - spyta�em i pochyli�em si� i przycisn��em
u�miechni�t� twarz do jej barku.
- Nie zaczynaj - powiedzia�a. Nie chc� si� teraz zastanawia� nad tym, co czuj�.
- Panna si� maluje, kawalera p-o-c-a-�-u--j-e! - za�piewa�em jeszcze raz,
podrzucaj�c g�ow�, jakbym mia� spr�yn� zamiast szyi.
- Daj spok�j, Joeyu � powiedzia�a mama, odejmuj�c jedn� r�k� od kierownicy i
odpychaj�c mnie od siebie. - B�d��e powa�ny. Nie wyobra�aj sobie, �e ja i on
zn�w si� zejdziemy. To si� nie mo�e sta�, wi�c skup si� na twoich stosunkach z
ojcem. Sp�dzicie razem sze�� tygodni. Zanim do niego przyjedziemy, spr�buj sobie
zda� spraw�, czego oczekujesz od tego faceta. Zastan�w si� nad tym, bo mo�e si�
okaza�, �e jest z niego, no wiesz, taki sam nerwus jak ty, tylko wi�kszy.
Nie s�ucha�em tego, co mi mia�a do powiedzenia, bo bardziej podoba�o mi si� to,
co sam my�la�em na ten temat, ni� to co m�wi�a, wi�c zn�w zanuci�em pod nosem:
Panna si� maluje, kawalera...
Mama zn�w uchwyci�a kierownic� obydwiema r�kami i wydawa�o si�, jakby specjalnie
celowa�a w wyrwy. Przez jaki� czas jechali�my w milczeniu, a poniewa� mama w
og�le si� mn� nie interesowa�a, powiedzia�em:
13
- Wysy�asz mnie do niego z powodu moich k�opot�w z Pablem?
- Tylko po cz�ci dlatego - odpar�a. - Ale ostatnia przeprawa z Pablem obudzi�a
moj� czujno��. Nie mog� was przez ca�e lato trzyma� zamkni�tych w domu.
Przeprawa z Pablem, o kt�rej wspomnia�a mama, zburzy�a mi spok�j, poniewa�
wszystko sta�o si� z mojej winy, i jak zawsze, kiedy co� sknoci�em, mama czu�a
si� odpowiedzialna. Wi�c przygarbi�em si� zmartwiony. Za�o�y�em s�uchawki mojego
ma�ego magnetofonu i nastawi�em muzyk�. Herp Alpert i Tijuana Brass grali
�Lizaki i r�e", a ja, podryguj�c do rytmu, dokonywa�em przegl�du dobrych i
z�ych uczynk�w dzisiejszego dnia, co m�j nauczyciel z o�rodka edukacji
specjalnej zaleci� mi robi�, ilekro� b�dzie mi smutno.
Zanim trafi�em do o�rodka edukacji specjalnej i otrzyma�em nowe lekarstwo, nie
potrafi�em spokojnie usiedzie� w miejscu, robi�c taki rozrachunek. Nie mia�em
czasu na takie rzeczy. Nie mia�em czasu na nic, co trwa�o d�u�ej ni�
pstrykni�cie palcami. Ale kiedy dosta�em nowe lekarstwo, pod postaci� plastra,
kt�ry codziennie sobie przylepia�em, zacz��em si� uspokaja� i nauczy�em si�
zastanawia�. I to nie tylko nad z�ymi i dobrymi post�pkami, kt�re ju� si�
zdarzy�y. Zacz��em rozmy�la� o dobrych
14
rzeczach, kt�rych pragn��em. A najlepsze by�o to, �e teraz mog�em sprawi�, aby
te dobre rzeczy naprawd� si� wydarzy�y, i to, co sobie zamarzy�em, nie
prowadzi�o ju� do op�akanego ko�ca.
Wi�c gdy tak siedzia�em w samochodzie, g��boko oddychaj�c, zapytywa�em sam
siebie, czego bym chcia� od ojca. Pomimo �e rozmy�la�em nad tym od dawna, lista
by�a kr�tka. Tak naprawd�, pragn��em tylko jednego. Wi�c po chwili wyprostowa�em
si� i powiedzia�em mamie:
- Chcia�bym, �eby mnie pokocha� tak mocno, jak ja kocham jego.
Wys�ucha�a mnie, a potem �ci�gn�a wargi-
- Jestem pewna, �e tak b�dzie, skarbie -odpar�a takim tonem, jakby mia�a zamiar
powiedzie� co� wi�cej. Ale nie powiedzia�a.
2
PSffiUSZY
Sytuacja si� pogorszy�a, gdy nadesz�y wakacje i mama zostawia�a mnie na ca�y
dzie� samego w domu, bo musia�a i�� do pracy. Podarowa�a mi tr�bk� i ta�m� z
nagraniami Herba Alperta, �ebym si� nauczy� wszystkich piosenek, ale by�y dla
mnie zbyt trudne i nauczy�em si� zaledwie kilku nut. Wi�kszo�� czasu ja i Pablo
sp�dzali�my na ma�ym, ogrodzonym podw�rku za domem, kt�re pokryte by�o
wyschni�t� ziemi� kamieniami i suchymi k�pkami trawy, wygl�daj�cymi jak
ow�osione g�owy trolli. Wyrwa� je z korzeniami by�o r�wnie trudno jak wyci�gn��
z ziemi owe ma�e pomarszczone stworki. Pablo i ja kopali�my ziemi� nad�amanym
uchwytem kija baseballowego i wybierali�my dobre do rzucania kamyki. Kiedy
zebra�em ich ca�y kopczyk, oko�o dwudziestu pi�ciu zaokr�glonych otoczak�w,
zacz��em nimi miota� raz za razem jak jaki� wa-
16
riacki automat do wyrzucania pi�ek do tarczy, kt�r� wyrysowa�em na drewnianym
p�ocie. Ciska�em je, a� w s�siedztwie rozbrzmiewa�o echo. By�em w tym taki dobry,
�e prawie za ka�dym razem trafia�em w dziesi�tk�. Ale potem znudzi�o mi si�,
wi�c musia�em wymy�li� jakie� utrudnienia. Schyli�em si� i wycelowa�em jeden
kamie� spomi�dzy n�g. W ten spos�b nie sz�o mi ju� tak dobrze i kamie�
przelecia� ponad p�otem. Us�ysza�em, �e co� si� st�uk�o, wi�c przesta�em i
pobieg�em do domu. Po kilku minutach do naszych drzwi zastuka� jaki� pan, ale ja
si� ukry�em za kanap�, wi�c tylko zakl�� szpetnie i odszed�.
Wtedy przejrza�em dom w poszukiwaniu jakie� fajnego zaj�cia i znalaz�em na
strychu zestaw do rzutk�w. By�o tam mn�stwo rozmaitych gier, kt�re musia�y
nale�e� do mego taty, a poniewa� on ju� z nami nie mieszka�, przyw�aszczy�em je
sobie. Zszed�em do bawialni, narysowa�em na kartkach papieru r�ne zwierz�ta,
kt�rych g�owy mia�y mi s�u�y� za tarcze, i przymocowa�em je ta�m� do poduszek na
kanapie. Rozstawi�em poduszki po ca�ym pokoju i zacz��em �wiczy�. Obraca�em si�
wko�o kilka razy, nagle przystawa�em i rzuca�em strza�k�, celuj�c w najbli�sz�
tarcz�. By�em naprawd� dobry i podoba�o mi si�, �e rzucam do celu, kiedy kr�ci
mi si� w g�owie. Sz�o mi
17
nie�le, nawet kiedy pok�j wirowa� wok� mnie jak jaka� rozchybotana karuzela.
Wcelowa�em] we wszystkie tarcze. Wreszcie obraca�em si� tak d�ugo, a� wszystko
zrobi�o si� zamazane, jakbym spogl�da� przez denko butelki, wtedy zatrzyma�em
si�, rzuci�em strza�k� w kierun-j ku najbli�szego zwierz�cia i us�ysza�em sko-l
wyt Pabla, a kiedy odzyska�em r�wnowag� i mog�em skupi� wzrok, zobaczy�em go,
dygocz�cego w rogu kanapy, z uchem przebitym rzutkiem. Zawo�a�em go, ale nie
zareagowa�. Na pocz�tku siedzia� zdumiony i wpatrywa� si� we mnie swymi
wy�upiastymi oczami, jakby nie m�g� uwierzy�, �e go skrzywdzi�em, a potem
zupe�nie oszala� i zacz�� gania� po pokoju, szczekaj�c i podskakuj�c, i ci�gn�c
za sob� t� strza�k�. Kiedy go w ko�cu zap�dzi�em do k�ta, powiedzia�em mu, �e
wszystko b�dzie dobrze. I by�o, bo strza�ka po prostu przebi�a sk�r�, robi�c
czyst� dziurk�. Zupe�nie jakbym przebi� kawa�ek mi�kkiego zamszu. Wyciek�a
zaledwie jedna ma�a kropelka krwi, ale widok krwi przyprawia� Pabla o histeri�.
Wi�c go przytrzyma�em i wyci�gn��em strza�k�, zakrywaj�c mu oczy. Wpad� w furi�,
a ja si� zaniepokoi�em, �e ranka mo�e si� zainfekowa� i trzeba mu b�dzie
amputowa� ucho i p�j�� z nim do o�rodka edukacji specjalnej dla okaleczonych
ps�w, wi�c go zawin��em i zanios�em do
salonu pi�kno�ci, by poradzi� si� mamy, czy powinni�my zabra� Pabla do
weterynarza, czy po prostu przylepi� mu m�j zu�yty plaster. Mama w�a�nie czesa�a
jak�� pani� kiedy wnios�em owini�tego papierowym r�cznikiem Pabla.
- Trafi�em w jego ucho przez przypadek � wyja�ni�em wstrz��ni�tej mamie. -
Celowa�em w �osia.
- No to pi�knie! - powiedzia�a. - Pi�knie,! pi�knie! A teraz poka�, co zrobi�e�
nieszcz�snemu Pablowi.
I opowiedzia�em, �e tylko �adnie�my si� bawili, a mama przeprosi�a klientk�,
m�wi�c, �e zaraz wr�ci, chwyci�a mnie za r�k� i poci�gn�a do pomieszczenia
pachn�cego rozmaitymi szamponami. Otworzy�a apteczk� pierwszej pomocy i
zajodynowa�a ucho Pabla, a potem przyklei�a mu plastry po obu stronach otworu.
Pies by� uratowany, ale mama kipia�a w�ciek�o�ci�.
- Nie mog� si� zaj�� prac�, bo ca�y dzie� niepokoj� si�, jakiego piwa nawarzysz
- powiedzia�a.
- Nic wi�cej nie zmaluj� - obieca�em. -Usi�d� i b�d� gra� na tr�bce. Ale czy
m�g�bym Pablowi za�o�y� jeden z twoich kolczyk�w? Nie pozwoli�a� mi przek�u�
ucha, ale skoro on i tak ma ju� dziurk�...
\8
19
- Ju� nie mog�. Mam tego pot�d. - I przy�o�y�a d�o� do czo�a. Ale do czubka
g�owy zosta�o jeszcze kilka centymetr�w, wi�c nie mia�a mnie kompletnie dosy�.
- To nie moja wina - powiedzia�em. - Chyba plaster si� zu�y�.
- Zu�y�a si� twoja wym�wka - odpali�a; mama. - Mo�na ci� ca�ego pooblepia�
plastra-mi, a ty i tak b�dziesz wyprawia� te g�upoty, i
Nie podno� g�osu - napomnia�em j�. -Wiesz, jak to denerwuje Pabla.
By�a taka w�ciek�a, �e omal nie stan�a w p�omieniach.
- W porz�dku - powiedzia�a do siebie,, wk�adaj�c r�ce do kieszeni. - We�
g��boki; wdech. Policz do dziesi�ciu. Mo�e trzeba b�dzie skorzysta� z opieki
dziennej.
-A mo�e powinienem przychodzi� z tob�do; pracy - podsun��em. - M�g�bym my�
klientkom w�osy.
Po tygodniu zostaliby�my bez pracy - odpar�a. -A g�owy tych staruszek
wy�ysia�yby jak to miejsce na twojej �epetynie, z kt�rego wyry-) wasz sobie
w�osy. - Pomaca�em si� po g�owie i spojrza�em na ni� ura�ony, poniewa� moja
�ysinka stanowi�a dra�liwy temat.
- Przepraszam - mrukn�a, a potem przytuli�a mnie i powiedzia�a, �e co�
wymy�limy. '
Mama wr�ci�a do swoich zaj��, a my z Pa-
20
blem pomaszerowali�my do domu. Pablo czu� si� dobrze i gdy tylko znale�li�my si�
na miejscu, podbieg�em do maminej szkatu�ki z bi�uteri� i wyj��em z niego du�y
okr�g�y kolczyk, poniewa� mi tego nie zabroni�a. Prze�o�y�em kolczyk przez
dziurk� w uchu Pabla i ochrzci�em go �Pirat Pablo". Nast�pnie przerobili�my
kanap� na piracki statek. Wzi��em prze�cierad�o i przymocowa�em je do stoj�cej
lampy, wsun��em sobie mi�dzy z�by n� do krojenia stek�w i zaj�li�my si�
atakowaniem innych statk�w. Kiedy mama wr�ci�a do domu, zasta�a mnie
wymachuj�cego szabl� z plastrem na oku i z okrwawionymi szmink� r�kami. Odes�a�a
mnie do pokoju, abym och�on��, a sobie przygotowa�a drinka.
- Naprawd� czujesz si� tak, jakby twoje lekarstwo przesta�o dzia�a�? - spyta�a,
wszed�szy do mego pokoju, by sprawdzi�, co robi�. Przy�apa�a mnie na chodzeniu
na r�kach.
- Wr�cimy do tego p�niej, dobrze? - odkrzykn��em i, przekozio�kowawszy, opad�em
na nogi.
- Nie pogrywaj sobie ze mn� - powiedzia�a, ukl�k�a przy mnie i si�gn�a mi pod
koszul�, �eby namaca� plaster. Potem po�askota�a mnie po brzuchu. - Za bardzo
ci� kocham, �eby� mi robi� takie numery.
21
Nast�pnego dnia przyszed� list od prawni-j ka taty i wtedy po raz ostatni, do
czasu naszej wyprawy samochodem, s�ysza�em, jak mama powtarza:
- No to pi�knie! Pi�knie, pi�knie!
Musia�em zasn��, poniewa� obudzi�em si�,! kiedy samoch�d stan��, a mama
poci�ga�a za kabelek od s�uchawki mego magnetofonu, jakby mnie wy�awia�a z wody.
- Jeste�my na miejscu? - spyta�em, przecieraj�c oczy.
- Prawie - odpar�a. - Dom twego taty stou na ko�cu ulicy. Zatrzyma�am si�,
poniewa� chc� om�wi� z tob� kilka spraw, zanim tam dojedziemy. Przede wszystkim
chc� si� z tob� po�egna� teraz, bo kiedy zobacz� twojego tat� i babci�, wszystko
zrobi si� takie dziwaczne i pogmatwane, �e ja tak�e mog� zacz�� siej dziwnie
zachowywa�, a nie chcia�abym, �eby� pomy�la�, �e skazuj� ci� na wygnanie alba
wyrzucam czy co� w tym rodzaju. - Poca�owa� �a mnie tak, jak ca�uje si� czyje�
zdj�cie w ramce, po czym doda�a: - S�uchaj swego taty. Bo td tw�j tata. Ale jak
co� ci si� wyda nie w porz�dn ku albo nie b�dzie ci pasowa�o, od razu do mnie
zadzwo�. � Przytrzyma�a mnie za brod� i sp�j-i r�a�a g��boko w oczy, a potem
poszuka�a torebki.
- To dla ciebie � powiedzia�a, wr�czaj�c mi z�o�on� na p� kopert�. - W �rodku
s� pieni�dze. Nie na rozrywki. Pieni�dze na wszelki wypadek. - Otworzy�em
kopert�. By� w niej banknot dwudziestodolarowy oraz kartka papieru w linie, do
kt�rej mama przylepi�a ta�m� �wier�dolar�wki.
- �wier�dolar�wki sana telefon -wyja�ni�a, widz�c moje zdziwienie.
- Mog� do ciebie zadzwoni� ju� teraz? Bo ca�a sprawa ju� mi si� wydaje jaka� nie
w porz�dku.
- Nie znasz swojego taty, wi�c wszystko wydaje ci si� dziwne - powiedzia�a mama
i w��czy�a motor, a ja wiedzia�em, �e stara si� by� dzielna, wi�c nie
powiedzia�em nic wi�cej. Ruszyli�my powoli i kiedy dojechali�my do ko�ca ulicy,
okaza�o si�, �e na ganku siedzi babcia i pali papierosa, a obok niej by� jaki�
chudy pan, ubrany w starannie wyprasowane ubranie. Zamiata� ganek, ale kiedy nas
spostrzeg�, opar� miot�� o �cian�.
Mama zatrzyma�a samoch�d i pomacha�a r�k� a potem otworzy�a drzwi. Wysiad�em, a
babcia i tata zbiegli po schodkach. Zanim odezwa� si� do mnie, usi�owa�
poca�owa� mam�, ale uchyli�a g�ow�, jakby wargi taty by�y pod pr�dem. Nast�pnie
rzuci�a mu lodowate spojrzenie i zwr�ci�a si� do mnie:
22
23
� Wyjmij rzeczy z baga�nika, Joeyu.
Wyci�gn��em kluczyki ze stacyjki i obszed�em samoch�d, a w g�owie mia�em taki
m�tlik, �e nie mog�em skupi� my�li. Ale zastanawia�em si� nad czym� takim, czy
rodzice przestaliby si� na siebie gniewa� i zaj�li mn� gdybym si� na przyk�ad
zamkn�� w baga�niku.
Jednak szybko porzuci�em ten pomys�.] I kiedy nadszed�em, wlok�c moj� wojskow�
torb�, wszyscy milczeli, spogl�daj�c na siebie gniewnym wzrokiem i poruszaj�c
wargami jak wielkie z�ote rybki. Uzna�em wi�c, �e ze zdenerwowania straci�em
s�uch i zacz��em przetyka� uszy palcami, jakby by�y brudne.
� Nie martw si� - w ko�cu odezwa� si� tata. - B�d� si� nim opiekowa�. -
Us�ysza�em jego g�os czysto i wyra�nie. - B�d� mu je zmienia� tak jak sobie
plastry nikotynowe... - powiedzia�, odbieraj�c od mamy moje lekarstwo.
� R�b wszystko wed�ug przepisu - przerwa�a mu mama. � Joey ci powie.
� Nie martw si� - powt�rzy� tata.
� Ale ja si� martwi� � odpar�a mama. -! Mo�esz miesza� w mojej g�owie. Ale je�li
zamieszasz w g�owie tego dziecka... - Nie doko�czy�a tego zdania na g�os,
poniewa� ko�czy�a je w my�lach tyle razy, zawsze w z�o�ci, �e teraz ca�kiem si�
zagubi�a. Wi�c zn�w nadesz�a moja kolej, aby jej pom�c.
Wzi��em j� za r�k�, a kiedy na mnie spojrza�a, mrugn��em do niej porozumiewawczo,
co mia�o oznacza�, �e powinna och�on��. U�miechn�a si� do mnie, poprawi�a w�osy
na mojej zarastaj�cej �ysince i przytuli�a mnie.
- Telefonuj do mnie - szepn�a mi do ucha. - Dzwo� cz�sto, �ebym ci mog�a
powiedzie�, �e ci� kocham. � A potem si� odwr�ci�a i zdecydowanym krokiem
odmaszerowa�a do samochodu, wsiad�a, zatrzasn�a drzwi i odjecha�a.
24
.
? ?
w
KRAINA BAJEK
Mama znik�a mi z oczu, a tata kr�ci� si^ wok� mnie, krzy�uj�c i rozkrzy�owuj�c
ramio na, jakby ostrzy� no�e. By� narwany. Nie mia �em co do tego najmniejszych
w�tpliwo�ci. Sp�j gl�daj�c w lustro, widzia�em to we w�asnych oczach, a teraz
dostrzega�em to samo w oczach taty. By� taki nadpobudliwy, �e poczu�em
zdenerwowanie, mimo �e moje lekarstwo dobrze dzia�a�o. Teraz wiedzia�em, co mama
mia�a na my�li, m�wi�c, �e jest taki jak ja, tylko wiek szy. By� tak�e wy�szy
ode mnie. Mia� d�ugie r�d i szpiczaste �okcie, a z jego cia�a wydobywa�o si�
brz�czenie, jakby nap�dza� go elektryczny motor. Zrobi�em g��boki wdech i
chocia� wewn�trz nie dygota�em, postanowi�em sta� nieruchomo, jakbym by�
zardzewia�ym Blaszanym Drwalem z �Czarnoksi�nika z krainy Oz".
-A wi�c, Joeyu -powiedzia� tata, z u�miei chem, kt�ry pojawia� si� i znika�,
niczym ka
26
jak na wysokiej fali - mo�esz mi m�wi� Carter. - I poda� mi r�k�, abym j�
u�cisn��.
Wiedzia�em, �e nie b�d� go tak nazywa�. Ale zanim zd��y�em wypowiedzie� to jedno,
najwa�niejsze s�owo, z kt�rym czeka�em od tak dawna, wyst�pi�a babcia.
- Zawieszenie broni - warkn�a i wyci�gn�a do mnie swoj� pomarszczon� d�o�,
kt�ra wygl�da�a jak suszona ryba. - Skoro masz tu jaki� czas mieszka�, lepiej
si� pog�d�my.
Mia�a kr�tko ostrzy�one w�osy, sczesane na prz�d i posmarowane czym� l�ni�cym,
co wygl�da�o jak b�yskotki na choink�.
- Daj spok�j - nalega�a babcia i jeszcze raz wyci�gn�a do mnie r�k�. - Bo
pomy�l�, �e m�j widok nie sprawia ci rado�ci.
Zmru�y�em oczy, bo s�o�ce odbite od jej fryzury nieomal mnie o�lepi�o.
- Nie � zacz��em i mia�em zamiar powiedzie�, �e ciesz� si� na jej widok, bo
ostatni raz, kiedy j� widzia�em, odchodzi�a ulic� i my�la�em, �e zmy�o j� do
�cieku, na kratce kt�rego znalaz�em jej but i nic opr�cz niego, ale babcia
poderwa�a g�ow�, zanim zd��y�em jej to wszystko powiedzie�.
- Nie! - zaskrzecza�a jak ma�a papu�ka. -Powiedzia�e� �nie"? Widz�, �e
zapomnia�e� o dobrych manierach, kt�rych ci� nauczy�am, kiedy mieszka�e� ze mn�.
27
- Nie zapomnia�em dobrych manier - od par�em. - Mama mnie pilnuje. Zrobi�em coj
z�ego? Nie. Powiedzia�em co� z�o�liwego? Niej Jestem uprzejmy.
Nadal nie przesun��em si� ani o centymetr, tylko porusza�em wargami, kt�re teraz
by�y dobrze naoliwione, bo musia�em si� broni�.
Babcia zamkn�a usta i obejrza�a si�, b^ zerkn�� na Cartera.
- M�wi�am ci, jak ta osoba pozwala mu gra pierwsze skrzypce - poskar�y�a si� i
nabra�, powietrza. � W�z prowadzi konia!
Carter kr�ci� si� niespokojnie i w ko�cu z je} go ust wydoby� si� jaki� dziwny
d�wi�k, jakbl odg�os silnika, kt�ry nie chce zapali�. Nast�pi nie zamacha�
d�oni� przed w�asn� twarz�, jakby to by� jaki� magiczny spos�b i nagle prz szed�
od j�kania do po�piesznej gadaniny.
- To ju� przesz�o��! � krzykn�� i odepchn babci� nieco za mocno. - Zastanawia�em
si nad tym, co powinni�my dzisiaj robi� i mar doskona�y pomys�. - Nagle sta� si�
uszcz�li wiony i pe�en energii, u�miechn�� si� szeroko i o�wiadczy�, �e
p�jdziemy do Parku �aba Kraina Bajek. - Musisz to zobaczy�. - Tai w�a�nie moje
�ycie zupe�nie si� odmieni�o.
Nie wiedzia�em, co ma na my�li. Je�eli jej �ycie odmieni�o si�, kiedy by�
dzieckiem, znaczy, �e nast�pi�a zmiana na gorsze. Ale j
28
�li zmiana zasz�a, gdy by� doros�y, to znaczy, �e mu si� polepszy�o.
- Hej, ale� to ci�kie! -krzykn��, podnosz�c moj� torb�. - Co tam masz?
- Ubrania, buty, ksi��ki, tr�bk� - powiedzia�em, usi�uj�c przypomnie� sobie spis,
kt�ry zrobi�a dla mnie mama.
- Przywioz�e� r�kawic� bejsbolow�? - zapyta�, gdy pod��a�em za nim na ganek. -
Bo jestem trenerem dru�yny i przyda�by mi si� taki sportowiec jak ty.
- Nie � odpar�em. - Nie mam r�kawicy.
- Nie przejmuj si� -powiedzia�, przeciskaj�c moj� torb� przez drzwi. - W
przysz�ym tygodniu przynios� ci r�kawic�. Poka�, jaki masz rozmiar d�oni. -
Unios�em r�k� z rozczapierzonymi palcami i on zrobi� to samo. Kiedy nasze d�onie
si� zetkn�y, poczu�em wstrz�s, jakby tata mia� w r�ce brz�czyk.
Wsiedli�my do wielkiego starego samochodu taty i przez ca�� drog� do Krainy
Bajek, wyobra�a�em sobie, �e gram w bejsbol. By�em dobry w rzucaniu kamieniami,
wi�c wydawa�o mi si�, �e b�d� niez�y w miotaniu pi�k�. Stara�em si� powiedzie�
tacie, �e chcia�bym gra� w jego dru�ynie, ale nie mog�em doj�� do s�owa.
Tata bez przerwy gada� i gada�, o tym, jakie sp�dzimy wspania�e lato, o tym, �e
ma ty-
29
si�ce plan�w i �e wkr�tce dopasujemy si�, jald przysta�o na ojca i syna, i ca�a
z�a przesz�o�� p�jdzie w niepami��, i �e czeka nas wy��cznie przyjemne
�eglowanie w przysz�o��. A najwi�cej m�wi� o Krainie Bajek.
- Musisz, musisz, musisz to zobaczy�!
Obok taty siedzia�a babcia, spowita w sza-j re k��by tytoniowego dymu, jakby z�y
humor roznieci� ogie� w jej w�osach. W ko�cu gdy tata po raz setny powiedzia�:
�Musisz to zobaczy�"] wrzasn�a na niego:
- Dobra, Carter! Przecie� tam jedziemy, na mi�o�� bosk�. Daj wreszcie odpocz��
tej twojej nakr�conej jadaczce! - Chcia�a powiedzie� co� wi�cej, ale dosta�a
ataku kaszlu.
Tata nie milk� ani na chwil�, i kiedy bral oddech, usi�owa�em mu powiedzie�, �e
chcia�bym gra� w jego dru�ynie, ale nie da� mi doj�l do g�osu, wi�c nie
pozostawa�o mi nic innego, jak go s�ucha� i nawet nie mia�em nic przeciwko temu,
bo wyra�nie sprawia�o mu to przyj jemno��. Obiecywa�em sobie, �e powiem mu o tym
p�niej, kiedy uda mi si� wtr�ci� s�owo, Na razie wystarcza�o mi, �e jeste�my
razem, nawet je�li namawia� mnie na odwiedzenie miejsca, na kt�re by�em za stary.
Tata usi�o? wa� mnie pozna� i to by�o fajne. Musieli�my od czego� zacz��, a mo�e
on wci�� mia� mnie za malucha.
Kiedy wysiedli�my z samochodu, babcia o�wiadczy�a, �e zostawi mnie i tat� samych
i p�jdzie pogra� w miniaturowego golfa.
- Musz� po�wiczy� zagrywk� - wysapa�a i schyli�a si�, wspieraj�c d�onie na
kolanach. W ko�cu wzi�a si� w gar��, wyprostowa�a plecy i stwierdzi�a: -
Powinnam by�a zabra� m�j zbiornik z tlenem. W powietrzu wisi smog.
- Do zobaczenia -powiedzia�em najgrzecz-niej, jak umia�em, poniewa� gdy si�
w�ciek�a, potrafi�a by� bardzo k�opotliwa. Ja i tata ruszyli�my w d� w�sk�
�cie�k� u�o�on� z kamieni. Po obu jej stronach ros�y kwiaty i wznosi� si� bia�y
p�otek, przez kt�ry przeskakiwa�y rude wiewi�rki. Obok nas przesz�a grupka
nastolatk�w, przebranych za bohater�w ksi��ek dla dzieci. Machali nam, a gdy si�
u�miechn�li, ich pomalowane twarze zmieni�y si� w pomarszczone maski. My tak�e
im pomachali�my. Wilk z Czerwonego Kapturka zawy� i jakie� tch�rzliwe dziecko
rozp�aka�o si� i uczepi�o spodni mamy. Tata szturchn�� mnie �okciem i powiedzia�:
- Twoja babcia zjad�aby tego wilka �ywcem!
- Te� tak uwa�am - odpar�em. - Ale dlaczego potrzebuje tlenu?
- Ma rozedm� p�uc. Od palenia. Nie mo�e zrobi� pe�nego wdechu i musi z sob�
zabiera� niewielki zbiornik z tlenem, ale czasami wpra-
30
31
wia jato w zak�opotanie. Mam nadziej�, �e uda jej si� rozegra� partyjk� golfa.
- Ja tak�e - powiedzia�em, wyobra�aj�d sobie, �e babcia przewraca si� na
miniaturowy m�yn albo wpada do ma�ej studni �ycze�. To by wcale nie by�o zabawne.
Pierwszym eksponatem, do kt�rego podeszli�my, by� smutnooki Humpty Dumpty.
S�uchaj�c taty, wyobrazi�em sobie co� bardzo niezwyk�ego, a zobaczy�em
pomalowane p�kni�te jajko z betonu, oparte o �cian� z pustak�w. Wszystkie
otaczaj�ce go konie, a tak�e je�d�c�w wyrze�biono w drewnie i wetkni�to w ziemi�.
Postacie sta�y krzywo i by�y umazane b�otem.
- To si� zdarzy�o w�a�nie tutaj - wyszeptaj tata, schylaj�c si� i czyszcz�c
rze�by chusteczk� do nosa. - Dok�adnie w tym miejscu. - Narysowa� palcem krzy�yk
na ziemi. - Tutaj odmieni�o si� moje �ycie. Pewnej nocy wypiwszy zbyt wiele
zaw�drowa�em tu. Rankiem ujrza�em dziewczynk�, przebran� za Ma�� Pann� Muffet z
butem w d�oni. Obudzi�a mnie, ma wi�c, �ebym wsta�, bo inaczej zawo�a glinia rzy.
Wsta�em, zapatrzy�em si� na starego Humpty'ego Dumpty'ego i pomy�la�em �e jej
stem tak samo do niczego jak on. Jestem �a�osnym pot�uczonym jajkiem. Wychodz�c
z parku, pomy�la�em sobie: ch�opie, wynie� jak��
nauk� ze spotkania z tym nieuda�ot� Hump-tym Dumptym. Wi�c nast�pnego dnia zn�w
tu przyszed�em i po prostu patrzy�em na niego, i im d�u�ej patrzy�em, tym mniej
lubi�em siebie. Nie chcia�em by� �a�osnym pot�uczonym jajkiem, kt�re ka�dy
usi�uje podeprze� i posk�ada� do kupy. Uzna�em, �e Humpty Dumpty nigdy nie
we�mie si� w gar��. Nie ma do�� si�y woli, by przesta� pochlipywa�, pozbiera�
si� i ruszy� w�asn� drog�. Zaraz potem poszed�em do kliniki i wytrze�wia�em, i
teraz, przy ka�dej okazji przychodz� tu pog�aska� i wyczy�ci� g�ow� Humpty'ego.
Uwierz mi, odwiedzi�em wszystkie kliniki w Pittsburghu, ale z �adnej z nich nie
wynios�em takiej cennej nauki jak ta, kt�r� otrzyma�em tutaj, w Krainie Bajek.
Rozumiesz, co mam na my�li? - zapyta�. Zwr�ci� si� w moj� stron� i czeka�, �ebym
co� odpowiedzia�.
- Chyba tak - odpar�em, ale nie by�em pewien, czy w zesz�ym roku wys�ano mnie do
o�rodka edukacji specjalnej, bo sta�em si� Humptym Dumptym, kt�ry powinien si�
na powr�t poskleja�. Nie zrobi�em tego sam. Mia�em do pomocy mn�stwo ludzi.
- Wiesz - zacz�� tata, wymachuj�c r�kami, podczas gdy szli�my �cie�k� ku Trzem
Ma�ym �winkom - to wcale nie jest park dla ma�ych
32
33
dzieci. Chodzi mi o to, �e wszystko, co tu wi-dz�, daje mi do my�lenia.
- Tato, czy m�g�bym co� powiedzie�? - spy ta�em.
- Nikt ci nie zabrania - odpar�. - Dwojd ludzi mo�e przecie� m�wi� jednocze�nie.
To tak, jak m�wi� i ogl�da� telewizj�. Nic trudnego. I
- Tak, ale dla mnie to nie jest �atwe. Chc^j s�ucha� ciebie, a potem chc�, �eby�
ty mnie s�ucha� i tak na zmian�, jak ludzie, kt�rzy chc� si� nawzajem pozna�.
- Jasne, mo�emy tak zrobi�. - No to m�w a tymczasem podejdziemy do Jasia Fasoli,
Ch�opie, to jest miejsce, przy kt�rym du�o rozmy�la�em o tobie.
�odyga fasoli zrobiona by�a ze s�upa telei fonicznego, pomalowanego na zielono,
z szerokimi metalowymi li��mi po dw�ch jego stronach.
Popatrz � powiedzia� i b�yskawicznie wspi�� si� na s�up, jakby to robi� setki
razy. Na szczycie by� balkon wielkoluda. Tata stan�� na nim, zas�oni� oczy
r�kami i krzykn��:
Hu, hu! Ho, ho! Hu, ha! Czuj� krew malucha! - Roze�mia�em si� i tak�e
przys�oni�em oczy.
- Hu, hu! Ho, ho! Ha, ha! - rykn��em. I Czuj� krew wielgacha!
� Joeyu - powiedzia� tata, robi�c smutn�;
34
min� Humpty'ego Dumpty'ego - nie ma na �wiecie cz�owieka, kt�ry nie czu�by si�
winny, porzuciwszy w�asne dziecko. Ale ja to nadrobi�- Wymy�l� jakie� sposoby,
by ci wynagrodzi� wszelkie z�o, jakie ci wyrz�dzi�em. Byli�my bardzo d�ugo
rozdzieleni, ale przysi�gam, �e od dzi� b�d� blisko ciebie. A je�li znikniesz,
zw�sz� ci� tak jak ten wielkolud i wytropi�.
Patrzy�em na niego. Wydawa� si� ogromny, jakby m�g� dojrze� ca�y �wiat i
wytropi� mnie, cho�bym by� B�g wie gdzie. Cz�� mnie by�a z tego zadowolona, bo
tata m�wi�, �e nigdy si� nie rozstaniemy. Ale druga cz�� by�a troch�
wystraszona, bo gdybym chcia� od niego odej��, on by mi na to nie pozwoli�. Nie
m�g�bym przed nim uciec ani si� ukry�, ani znikn��. Zawsze by mnie odnalaz�.
- Czy pojmujesz, co do ciebie m�wi�, synu? To miejsce sk�ania mnie do rozmy�la�.
- Zrobi� zeza i uderzy� si� r�k� w czo�o � Miewam tu my�li, jakich nie miewa�em
nigdy przedtem.
- Tato? - odezwa�em si�, spogl�daj�c na niego. - Mo�emy si� teraz troch� pobawi�?
- Jasne. Sko�czmy z tym ca�ym rozmy�laniem - odpar�. Zszed� z �odygi fasoli i
obr�ci� mnie dooko�a. � Jasne. Chod�, zrobimy sobie zdj�cia, �eby�my zawsze
pami�tali ten dzie�. A potem poje�dzimy na elektrycznych samochodzikach.
35
Zeszli�my �cie�k� w d�, a tata wci�� nie-j przerwanie m�wi�.
- Sp�jrz tutaj - powiedzia� i wskaza� Z�o] tow�os�i Trzy Nied�wiedzie w ich
ma�ym domi ku. - Tutaj mo�emy si� tak wiele nauczy� o sol bie nawzajem. Jak�
jadasz owsiank�, gor�ca czy letni�?
- Owsiank�? - spyta�em. - Nie jadani owsianki.
- Widzisz! - wykrzykn��. - Widzisz. Teraz wiem o tobie co� nowego.
I zanim zd��y�em zapyta�, jak� on lubj owsiank�, powiedzia�:
- Dobra. Kto jest sprytniejszy? Ja� czi Ma�gosia?
- Ja� - odpar�em. - Oszuka� czarownic� za pomoc� kostki kurcz�cia. A ty...
- Och, popatrz - powiedzia�. - To Stara Dama, Kt�ra Mieszka w Bucie. Mia�a tak
wiej le wpadek, �e ju� sama nie wie, co robi�. A tuj taj ten zwariowany Georgie
Porgie. Amatoj poca�unk�w. Dobrze wiem, jak si� czuje.
Wiedzia�em ju�, co czuje tata. Ale tata nie mia� poj�cia, co czuj� ja. Przez
ca�� drog� dj fotografa pokazywa� mi bohater�w z r�nycl bajek i o ka�dym z nich
mia� co� wa�nego dj powiedzenia, ale po pewnym czasie zacz��enj to wszystko
puszcza� mimo uszu, bo i tak nil wiedzia�, czy go s�ucham, czy nie.
_ To tutaj - powiedzia� i wskaza� palcem budk� fotografa. Podszed�em do
dekoracji i usiad�em na kolanach ogromnej Mateczki G�si, a tata przystawi� twarz
do odci�tej g�owy Jacka Mordercy. Fotograf zrobi� dwa zdj�cia. Jedno dla mnie,
drugie dla taty.
- Zr�bmy jeszcze trzecie dla mamy - zaproponowa�. - Z�by wiedzia�a, �e ci� nie
powiesi�em w piwnicy za nogi.
Uzna�em, �e to dobry pomys�, wi�c gdy fotograf powiedzia�: �U�miech", pomy�la�em
o mamie i u�miechn��em si� od ucha do ucha.
- �wietnie - powiedzia� tata, wsuwaj�c zdj�cia do kieszeni. � Pospieszmy si�, bo
chc� jeszcze spojrze� na kilka wa�nych miejsc zwi�zanych z bajkami.
-A co z elektrycznymi samochodzikami? -spyta�em.
- Jeszcze chwilk�. To dla mnie bardzo wa�ne.
Podeszli�my do Przekrzywionego Domku i tata natychmiast przekrzywi� si� na jedn�
stron� i zacz�� si� zachowywa�, jakby ca�y by� pokrzywiony.
- Taki by�em przedtem - powiedzia� �ami�cym si� g�osem. - Ca�y pokrzywiony. - A
potem wyprostowa� si� jak �o�nierz na baczno��. � A teraz jestem taki.
Przyswajasz? �Pewnego razu by� przekrzywiony cz�owiek, kt�ry miesz-
37
ka� w przekrzywionym domu. Mia� krzywegJ psa...
Kiedy powiedzia� �psa", zach�ysn��em sie z przera�enia.
- O m�j Bo�e! - krzykn��em i zrobi�enj wdech. - Zostawi�em Pabla w schowku na
r�j kawiczki!
- Kto to jest Pablo? - zapyta� tata.
- M�j piesek chihuahua! - wrzasn��em, przeskakuj�c z nogi na nog�. -Musz�
zadzwoj ni� do mamy. Gdzie jest telefon? - Rozejrza� �em si� wko�o, jakby w
krzywym domu m�d si� znajdowa� krzywy telefon.
- Ale dlaczego on jest w schowku na r�kaj wiczki?
- Poniewa� zwymiotowa� na radio - odpar* �em i ruszy�em biegiem w d� �cie�ki,
bo na ja ko�cu spostrzeg�em drewnian� budk� z toala tami i z automatem
telefonicznym.
Kiedy tata zr�wna� si� ze mn�, zd��y�en} ju� wyj�� z kieszeni kopert� z
pieni�dzmi i pr�dko zrywa�em ta�m� z �wier�dolar�wel i wpycha�em je do otworu na
monety. Nie wia dzia�em, ile monet b�dzie mi potrzebnych, wiej uzna�em, �e
najlepiej b�dzie wrzuci� je wszysi kie.
- Prawdopodobnie jeszcze nie dojecha�a do domu - powiedzia� tata, wyjmuj�c mi
s�uchavl k� z r�ki. Kiedy j� odwiesi�, wszystkie monet!
wypad�y, d�wi�cz�c i rozsypuj�c si� po pod�odze.
- Musz� jecha� do domu! � powiedzia�em, zbieraj�c �wier�dolar�wki. - Co b�dzie,
je�li mama odda samoch�d z Pablem uwi�zionym w schowku? On umrze, jak dzieci
zamkni�te w baga�nikach.
- Joeyu - powiedzia� tata. - Nie zmieniaj si� w Humpty'ego Dumpty'ego. Przemy�l
to sobie spokojnie, ch�opie. Wszystko b�dzie dobrze. Twoja mama na pewno
znalaz�a Pabla, zawr�ci�a z drogi i odwioz�a go do Pittsburgha. Za�o�� si�, �e
po powrocie zastaniemy go, czekaj�cego na ganku.
- Chod�my sprawdzi� - powiedzia�em zdenerwowany. � Natychmiast.
Tata wzi�� mnie za r�k� i pobiegli�my w stron� miniaturowego pola do golfa.
Babcia siedzia�a na ma�ym br�zowym grzybie w bia�e kropki i trzyma�a na kolanach
kij golfowy.
- Pozwoli�am sobie na kr�tkie wytchnienie - wyszepta�a ochryple.
- Musimy wraca� do domu - powiedzia� tata i uj�� babci� pod �okie�, �eby pom�c
jej wsta�. - Joey zgubi� swego chihuahua.
- Jakiego chihuahua? - spyta�a babcia. -Nikt mi nie m�wi�, �e cz�ci� tej umowy
jest jaki� szczurzy niedopiesek.
38
Tata nie odpowiedzia�. Po prostu wzi�� jJ na r�ce. Szed�em do samochodu, �a�uj�c,
�e nie mam kluczyk�w, bo m�g�bym od razu wyru* szy� na poszukiwanie mamy i Pabla.
Przez ca�� drog� powrotn� babcia wygady^ wa�a r�ne z�o�liwo�ci na temat mojego
�fiku* �nego szczuropsa rodem z Meksyku".
- Pablo jest miesza�cem chihuahua z jarn| nikiem - wyja�ni�em.
- Chcia�e� powiedzie� mieszaniec szczura z serdelkiem? � parskn�a babcia.
W ko�cu mia�em tego do�� i powiedzia�em!
- Cicho b�d�.
- Nie. To ty b�d� cicho - babcia na to.
- Nie! Ty b�d� cicho - powiedzia�em jeszl cze raz.
- Nie. Ty b�d� cicho - wysapa�a. Powtarzali�my to do chwili, gdy samoch�d
znalaz� si� na podje�dzie. Wyskoczy�em i Pa blo by� na ganku, ca�y dr��cy,
przywi�zany smycz� do klamki. Na ma�ej szybce w drzwiach mama napisa�a szmink�:
�Ju� za tob�t�skni�!" Chwyci�em Pabla na r�ce i uca�owa�em w szpiczasty pyszczek,
a on uca�owa� mnie, zion�c tym okropnym rzygowinowym oddechem, ali ja si� nie
przejmowa�em. Kocha�em go, a on kocha� mnie i nic poza tym si� nie liczy�o.
- Widzisz - powiedzia� tata. - Mia�em ??? cj�, prawda?
40
Mia� racj�. Postawi�em Pabla i rzuci�em si� tacie na szyj� i u�ciska�em go z
wszystkich si�, bo mia� racj� i nie zmieni� si� w p�aczliwego Humpty'ego
Dumpty'ego, kiedy ja by�em na najlepszej drodze ku temu.
- Sk�d wiedzia�e�, �e tutaj b�dzie? - spyta�em.
-A po co s� tatusiowie? � odpowiedzia� rado�nie i zarzuci� mnie sobie na rami�,
jakbym by� workiem z m�k� i weszli�my do domu, podczas gdy babcia i Pablo
wzajemnie na siebie warczeli. Pomy�la�em sobie, �e czekaj� ich nie�atwe chwile,
bo �adne z nich nigdy nie ust�powa�o przed nikim ani przed niczym.
- Hej, tato - powiedzia�em, bo wreszcie nadarzy�a si� okazja. - Chc� gra� w
bejsbol.
- Nieodrodny syn swego ojca - ucieszy� si� tata. - Niedaleko pada jab�ko od
jab�oni. -A potem m�wi� i m�wi�, ale ja przesta�em go s�ucha�.
4
NIEUDANA PARTIA 0OLFA
Rankiem tata wszed� do mojego pokoju.; Ucieszy�em si� na jego widok, bo przez
wi�kszo�� nocy nie spa�em z powodu babcinych ata-1 k�w kaszlu. Chwilami spluwa�a
i charcza�a, jakby z g��bi siebie dobywa�a k��b w�os�w. Nast�pnie odchrz�kiwa�a
i robi�o si� cichoi A potem, w�a�nie kiedy zaczyna�em zasypia�, zaczyna�a sw�j
koncert od nowa. W ko�cu wsta�em i w��czy�em magnetofon, ale baterie by�y
wy�adowane i nie mia�em gdzie uciec przed okropnymi d�wi�kami, wi�c zaj��em si�
obgryzaniem paznokci a� do sk�ry, kt�ra mia�a smak m�odziutkiej marchewki.
- Jak tam tw�j plaster? - zapyta� tat� i z pude�kiem plastr�w w d�oni przysiad�
na skraju mego ��ka. - Masz go zmieni�, zanim p�jd� do pracy?
- Tak - odpar�em i odwr�ci�em moj�ksi��-i k�, le��c� na stoliku nocnym, stron�
tytu�ow�
42
do do�u. - I lepiej zostaw mi jeden na wszelki wypadek. - Pomy�la�em, �e
sp�dzaj�c ca�y dzie� sam na sam z babci� mog� potrzebowa� dodatkowej pomocy.
- Na pude�ku jest napisane, �eby je zmienia� raz na dob�. - zauwa�y�. Wyj��
jeden plaster z kieszeni koszuli i poda� mi go. � I jeszcze co� - doda�. - Musz�
odrysowa� twoj� stop�, �eby ci dobra� odpowiedni rozmiar kolc�w do bejsbola.
Po�o�y� na pod�odze kartk� papieru, a ja postawi�em na niej stop�.
- A przy okazji - zacz��, spogl�daj�c na mnie znad papieru. � Rzucasz praw� czy
lew� r�k�?
- Lew�- odpar�em. � Praw� �api�.
- Doskonale - powiedzia� z u�miechem. -Przyda nam si� lewor�czny miotacz.
Wsta� i z�o�y� kartk�.
- Powiedzia�em babci, �eby ci przygotowa�a owsiank�. Nie za gor�c�. - U�miechn��
si� do mnie, a ja do niego, i ju� go nie by�o, ale ja wci�� si� u�miecha�em.
Po wyj�ciu taty zdj��em z ��ka po�ciel w poszukiwaniu Pabla. Mia� brzydki
zwyczaj wygryzania dziury w prze�cieradle i wykopywania jamy w materacu. My�l�,
�e cz�ciowo by� r�wnie� psem stepowym. Odnalaz�szy go, wzi��em na r�ce i
zata�czyli�my w k�ko. -
43
Jestem niegrzeczny! Jestem szalony! I tak by� musi, bo jestem ska�ony wariactwem
taty i mol jej mamusi! - za�piewa�em. To by�a moja uluj biona piosenka. Pablo
tak�e j� lubi�. Ale nij mog�em go obraca� zbyt d�ugo, �eby nie zwy-j miotowa�.
Ubra�em si�, a kiedy spojrza�em w lustro, �eby uczesa� w�osy, stwierdzi�em, �e
wci�� mam na twarzy u�miech. Jak dot�d jest zuJ pe�nie nie�le, pomy�la�em. Tata
jest zadowoJ lony i ja jestem szcz�liwy. A potem przypoJ mnia�em sobie, �e mam
sp�dzi� ca�y dzie� z babci�.
Zdecydowa�em, �e b�d� dla niej mi�y. Uzna�em, �e wszystko zale�y ode mnie.
Babcia zawsze b�dzie podw�jna: jedna mi�a i zabawna i druga z�o�liwa i
przera�aj�ca. Nigdy si� nil zmieni, poniewa� nie czuje, �e to, co robi, bywa z�e.
Dlatego to ja powinienem si� zmieni�, bo ja zdaj� sobie spraw�, �e przez
wi�kszo�� czai su bywam niedobry. A wi�c zaczn� jak najlepiej, a je�li ona
b�dzie z�o�liwa, zostan� mi�y, jak d�ugo wytrzymam, a potem si� przed ni� ukryj�.
Po�o�y�em d�o� na klamce, wzi��em g��bo^ ki wdech i otworzy�em drzwi. Kiedy
Pablo i ja weszli�my do kuchni, babcia, no�ykiem do mas�a, wyjmowa�a z tostera
grzank�, kt�ra si� zaklinowa�a.
- Jak si� spa�o? - spyta�a ochryp�ym g�osem.
- Powinna� wy��czy� toster, zanim w�o�ysz do niego n� - powiedzia�em, staraj�c
si� by� pomocnym. - Kiedy� zrobi�em to samo, co ty teraz, i pr�d mnie kopn��.
- C�, i tak jestem na p� martwa, wi�c ma�y wstrz�s doda mi animuszu.
- Dla animuszu za�ywam witaminy. Babcia zmarszczy�a czo�o.
- Ile zjesz grzanek? I ile je ten pies?
- Musimy mu kupi� karm� dla ps�w - odpar�em. � A tata powiedzia�, �e zrobisz mi
owsiank�. Jak dla Trzech Nied�wiedzi.
- Tata za du�o m�wi � mrukn�a babcia. -Musisz przywykn�� do jego gadulstwa, bo
inaczej doprowadzi ci� do szale�stwa.
- Mog� zadzwoni� do mamy?
- Lepiej napisz do niej list - powiedzia�a babcia. - Znaczek jest du�o ta�szy
ni� po��czenie.
- Mama da�a mi pieni�dze na telefon - odpar�em.
- Co chcesz jej powiedzie�? � spyta�a babcia.
- Ze Pablo jest zdrowy i �e go znalaz�em na ganku. - U�ciska�em go lekko, a on
pisn��, wydaj�c odg�os podobny do d�wi�ku potartego balona
44
4?
- My�lisz, �e kto� chcia�by ukra�� tego kun-j dla? - spyta�a, wskazuj�c Pabla
no�em.
- Przesta� go przezywa�. � To jest miesza-j nie�. A zreszt� mama powiedzia�a...
- Nie jestem ciekawa, co twoja mama m�-j wi�a na ten temat. Zadzwo� do niej i
sko�czj my z tym - powiedzia�a i odgryz�a kawa�ek przypalonej grzanki. Ale by�a
tak bardzo zasj dyszana od z�o�liwego i szybkiego gadania, �el musia�a si�
odwr�ci� i splun�� do zlewu, �eby m�c zaczerpn�� tlenu przez w��, kt�ry przyj
czepi�a do ma�ego zielonego zbiornika, stoj�cego na kredensie.
Telefon wisia� na �cianie w kuchni. KiedyJ zdj��em s�uchawk�, babcia zacz�a
pogwizdywa�, jakby nie chcia�a s�ysze�, co b�d� m�wi�, ale wiedzia�em, �e
us�yszy ka�dziutkie s�owo.
O tej porze mama ju� by�a w pracy, wi�c] wybra�em tamtejszy numer.
- Salon Pi�kno�ci Pi�kna i Bestia - odezwa�a si� recepcjonistka Tiffany.
- M�wi Joey - wyszepta�em z d�oni� przy] ustach. � Jest mama?
- Sekundk�, kochanie - odpowiedzia�a,1 a potem us�ysza�em, jak krzyczy: - Fra�,
tw�j dzieciak! M�wi tak, jakby zosta� porwany.
Rozleg�y si� szybkie kroki.
- Cze�� - powiedzia�a mama. - Wszystko w porz�dku?
- Tak. Z Pablem te�. Nie mog� uwierzy�, 2e o nim zapomnia�em.
- Przejecha�am ze dwa kilometry, kiedy zacz�� rozrabia� w schowku, wi�c
zawr�ci�am bez wielkiej straty.
- Byli�my w Krainie Bajek - powiedzia�em. A potem mama zacz�a zadawa� mi
mn�stwo pyta� na temat taty i babci, a ja odpowiada�em �tak" i "nie" albo �nie"
i "tak", jakbym gra� w ping-ponga.
- �ycz� ci przyjemnego dnia � powiedzia�a. - Nie mamy dzi� ruchu, wi�c maluj�
sobie w�osy na rudo i robi� pedicure. Pomaluje paznokcie na ten sam kolor co
w�osy i kupi� �adne letnie sanda�ki. Nie poznasz mnie, kiedy wr�cisz.
- Pablo ci� wytropi - odpar�em.
- Musz� ko�czy� - przerwa�a. - Farba �cieka mi do oczu i strasznie �mierdzi
spalenizn�.
- Jeszcze tylko jedno - powiedzia�em, podnosz�c g�os tak bardzo, �e babcia
us�ysza�aby mnie nawet, gdyby by�a g�ucha. - Tata jest naprawd� mi�y. Dobrze si�
bawimy i we�mie mnie do swojej dru�yny bejsbolowej. Kupi mi r�kawic� i buty z
kolcami.
- �wietnie - powiedzia�a mama. - Bardzo si� ciesz�. Zadzwo� p�niej. Kocham ci�.
-I od�o�y�a s�uchawk�.
Kiedy si� odwr�ci�em, babcia sta�a oparta
46
47
plecami o kredens. Spogl�da�a na mnie, wdyl chaj�c tlen ze zbiornika.
- Ciesz� si�, �e sp�dzimy kilka godzin tyl-ko we dw�jk� � powiedzia�a bardzo
rzeczowyni tonem. - Chcia�abym ci wyja�ni� kilka spraw] �eby� mia� jasny obraz
sytuacji. Nie wszystka wygl�da tak, jak powiedzia� Carter.
- Na przyk�ad co? - spyta�em i schyli�em si�, �eby da� Pablowi kawa�ek grzanki.
- Carter dosta� sta�� prac�, ale wci�� zdarza mu si� wypi� to tu, to tam.
Znalaz� sobie dziewczyn�, kt�ra nie zdaje sobie sprawy, jaki z niego nicpo� i
nieudacznik. I chocia� nie jesl takim idealnym, za jakiego si� ma, dosta� bzil
ka na punkcie czysto�ci. � Babcia wskaza�a pokruszon� grzank�. - Dostanie sza�u,
je�li znajdzie okruchy na pod�odze - ostrzeg�a mniej
- Starasz si� mnie przestraszy�? - spyta�em, kucaj�c i zbieraj�c kawa�eczki
grzanki. 1
- Nie. Po prostu chc�, �eby� wiedzia�, na: czym stoisz. Codzienne �ycie z
Carterem to nil sielanka. I my�l�, �e powinnam by�a zostaa z tob� i z twoj� mam�
w Lancaster.
- My�la�em, �e wpad�a� do kana�u - powiedzia�em. - Znalaz�em tw�j but przy
kratce �ciel ku.
- Zgubi�am go, wskakuj�c do autobusu. Ale� szuka�am tego buta! - Roze�mia�a sia
a kiedy �miech zmieni� si� w atak kaszlu, zgi�i
}a si� wp�. Gdy si� wyprostowa�a, wymierzy�a we mnie palec wskazuj�cy. -
Pos�uchaj mojej rady. - Je�li chcesz sp�dzi� z tat� troch� czasu, nie paplaj
mamie o wszystkim, co si� tutaj dzieje. Bo gdy si� dowie, jakie pomys�y ma tata,
zabierze ci� st�d w mgnieniu oka i nie zobaczysz go nigdy wi�cej.
- Chyba musz� zmieni� plaster - powiedzia�em. Zabra�em Pabla i szybko wr�ci�em
do mego pokoju. Mo�e tata zrobi� co� z�ego w przesz�o�ci, my�la�em, rozpinaj�c
koszul� i si�gaj�c do plec�w, aby odlepi� plaster. Ale tak samo jak ja
zas�ugiwa� na drug� szans� i chcia�em sobie o nim wyrobi� w�asne zdanie.
Nast�pnie przylepi�em nowy plaster w innym miejscu i przez minut� masowa�em je,
aby si� rozgrza�o.
- Nie mo�esz si� chowa� przez ca�y dzie�! -zawo�a�a babcia, stukaj�c do drzwi. -
Mam wielkie plany.
- Jakie? - wrzasn��em. Nie wiedzia�em, gdzie schowa� stary plaster, wi�c go
w�o�y�em mi�dzy kartki ksi��ki, kt�r� czyta�em.
- Golfa! - odkrzykn�a. - Nie marud�. Otworzy�em drzwi i spojrza�em na babci�.
Mia�a przewieszon� przez rami� niebiesk� torb�, do kt�rej w�o�y�a zbiornik z
tlenem. Pod bluzk� ukry�a przezroczysty plastikowy przew�d, kt�ry wystawa� z
ko�nierza i rozdziela� si�
4S
49
na dwie rurki, biegn�ce ponad uszami, by na st�pnie po��czy� si� przy nosie,
gdzie by�y przyl mocowane do przegrody pomi�dzy nozdrzami. Wszystko razem
wygl�da�o jak kostium z fil mu science fiction.
- Tylko si� nie �miej - ostrzeg�a mnie. - Bo ci przy�o��.
Nie by�o si� z czego �mia�. Gdyby kto| zwi�kszy� wyp�yw tlenu, nad�aby si� i
p�k�a jak balon.
- Mo�esz mi nie wierzy�, ale czeka�am na tw�j przyjazd. Tw�j tata na�miewa si�
ze mnie, kiedy zak�adam t� aparatur�. M�wi, �e wygl�dam jak jeden z tych
pacjent�w, sztucznie utrzymywanych przy �yciu. Wi�c najcz�ciej zostawiam to w
domu i dysz� jak zgoniony pies my�liwski.
- Co masz zamiar robi�?
- Je�eli jeste� cho� troch� taki jak dawniej, musisz si� troch� wybiega�, wi�c
zaplanowa�am co�, co spodoba si� nam obydwojgu. We� zbiornik z tlenem. P�jdziemy
do parku i rzuc� ci kilka pi�ek
- Dobrze - powiedzia�em, bo nie wiedzia� �em, czy mog� odm�wi�.
Poszed�em za babci� na ganek.
- Pom� mi wsi��� do mojej dryndy - po^ wiedzia�a, wskazuj�c stoj�cy na chodniku
w�l zek z hipermarketu, kt�rego dno wy�cielone
??
by�o star� poduszk� z kanapy. Musia�em mie� bardzo g�upi� min�, bo kopn�a ma��
rozk�adan� drabink� ze stopniami zamiast szczebli {rzek�a: � We� to. Mia�am ma�y
r�czny w�zek na zbiornik z tlenem, ale Carter stwierdzi�, �e wypo�yczanie go
zbyt wiele kosztuje, wi�c teraz po prostu przynosi mi zbiornik w torbie, a
poniewa� jest bardzo ci�ki, nie mog� si� ruszy� daleko od domu.
Przystawi�em schodki do w�zka na zakupy i przytrzyma�em je jedn� r�k� drug�
poda�em babci, �eby mog�a wsi���. Nast�pnie postawi�em zbiornik z tlenem na jej
kolanach. Pomi�dzy jej stopami umie�ci�em blaszan� puszk� ze starymi pi�kami do
golfa.
- Nie zapomnij z�o�y� drabinki i wsun�� jej pod w�zek -r poinstruowa�a mnie
babcia � bo nigdy z niego nie wysi�d�.
Wreszcie podnios�em Pabla, w�o�y�em go do przegr�dki na dziecko i ruszy�em
chodnikiem, popychaj�c w�zek, podczas gdy babcia zaj�a si� ustawianiem swojej
ma�ej parasolki.
- Wiesz, Joeyu - powiedzia�a - zawsze poznaj�, co sobie w danej chwili my�lisz.
Wystarczy, �e spojrz� w te twoje rozbiegane oczy i od razu wiem, co si� dzieje w
tej �epetynie.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - powiedzia�em, ale spostrzeg�em, �e r�ce mi dr��
i zorientowa�em si�, �e jestem lekko zdenerwowany.
51
- Wiem, co ci si� wydaje. Wyobra�asz sobie, �e mo�esz sprawi�, by mama i tata
znowij si� zeszli. Nie m�w mi, �e si� myl�, poniewal nie ma na �wiecie dziecka,
kt�re by nie my�la� �o, �e uda mu si� po��czy� rodzic�w, kt�rzy sil ro