15672
Szczegóły |
Tytuł |
15672 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15672 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15672 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15672 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tom Clancy
Racja stanu
Tytu� orygina�u:
Games of State
T�umaczy�: KRZYSZTOF SOKO�OWSKI
1
* Czwartek, 09.47 - Garbsen, Niemcy
Dopiero kilka dni temu dwudziestojednoletnia Jodie Thompson dowiedzia�a si�, co to
wojna.
W 1991 roku zbyt zajmowali j� ch�opcy, telefony od przyjaci�ek i tr�dzik, by zwr�ci�a
uwag� na wojn� w Zatoce Perskiej. Z telewizji zapami�ta�a wy��cznie bia�e b�yski na
szafirowym nocnym niebie i komentarze na temat rakiet Scud, wystrzeliwanych na Izrael i
Arabi� Saudyjsk�. Nie uwa�a�a ignorancji za pow�d do dumy, ale przecie� czternastoletnie
dziewcz�ta maj� w�asne powa�ne problemy. Wietnam by� spraw� jej rodzic�w, a o Korei
wiedzia�a tyle, �e weteranom postawiono pomnik akurat wtedy, gdy zda�a do liceum. II wojna
�wiatowa by�a za� wojn� jej dziadk�w. Zdumiewaj�ce, ale t� w�a�nie wojn� mia�a pozna�
najlepiej.
Pi�� dni temu Jodie zostawi�a szlochaj�cych rodzic�w, zachwyconego m�odszego brata,
zaprzyja�nionego ch�opaka z s�siedztwa i bardzo smutn� rud� spanielk� imieniem Ruth, i z
Rockville Centre na Long Island przenios�a si� do Niemiec, by odby� praktyk� na planie
pe�nometra�owego filmu pod tytu�em �Tirpitz". Dopiero w samolocie, podczas lektury
scenariusza, dowiedzia�a si� czego� wi�cej o Adolfie Hitlerze, Trzeciej Rzeszy i Osi, cho� jej
babcia od czasu do czasu wypowiada�a si� z wielkim szacunkiem o prezydencie Roosevelcie,
a dziadek od czasu do czasu z wielkim szacunkiem wypowiada� si� o prezydencie Trumanie,
bo bomba atomowa, kt�r� kaza� zrzuci�, ocali�a go od �mierci w obozie dla je�c�w
wojennych w Birmie. Obozie, w kt�rym odgryz� ucho cz�owiekowi, kt�ry go torturowa�.
Kiedy Jodie zapyta�a dziadka, dlaczego mu odgryz� ucho, czy nie spowodowa�o to tylko
pogorszenia tortur, �agodny starszy pan stwierdzi� po prostu: �Czasami musisz zrobi� to, co
musisz zrobi�.
Je�li nie liczy� tej rozmowy z dziadkiem, Jodie trafia�a na II wojn� �wiatow� wy��cznie
przy okazji film�w dokumentalnych na kanale A&E i to zawsze przypadkiem, gdy szuka�a
MIV.
A potem przesz�a przy�pieszony kurs wiedzy o szale�stwie, kt�re najwyra�niej ogarn�o
w�wczas ca�y �wiat. Nienawidzi�a czytania, gubi�a si� nawet w po�owie wst�pniaka z
�TV Guide�, scenariusz jednak j� zafascynowa�. Spodziewa�a si�, �e b�d� w nim wy��cznie
okr�ty i dzia�a, a on opowiada� o ludziach. Dowiedzia�a si� z niego o setkach tysi�cy
marynarzy, walcz�cych w�r�d lodowatych fal P�nocnego Atlantyku i dziesi�tkach tysi�cy,
kt�re w nich uton�y. Dowiedzia�a si� z niego o siostrzanej jednostce �Tirpitza�, �Bismarcku�
- �postrachu ocean�w". Dowiedzia�a si� z niego o fabrykach w Albany, kt�re odegra�y
g��wn� rol� w produkcji samolot�w dla Aliant�w. Dowiedzia�a si� z niego, �e wi�kszo��
�o�nierzy by�a w wieku jej ch�opaka i �e bali si� tak, jak w takiej sytuacji ba�by si� Dennis.
Po przybyciu na plan Jodie obserwowa�a, jak wspania�y scenariusz nabiera �ycia.
Dzi� na przyk�ad widzia�a, jak wok� domku w Garbsen niedaleko Hanoweru kr�cono
scen� zbiorow�, podczas kt�rej skompromitowany by�y oficer SA �egna rodzin� i, by odkupi�
winy, zaci�ga si� do Kriegsmarine Widzia�a wspania�e efekty specjalne, przedstawiaj�ce atak
RAF-u, kt�ry zniszczy� �Tirpitza" w Tr�msofj�rd, w Norwegii, w 1944 roku, zabijaj�c tysi�c
cz�onk�w za�ogi. Tu, w przyczepie s�u��cej za rekwizytorni�, mia�a nawet szans� dotkn��
pami�tek wojennych.
Jodie nadal nie ca�kiem potrafi�a uwierzy�, �e takie szale�stwo rzeczywi�cie ogarn�o
kiedy� ludzi, cho� otacza�y j� jego dowody. Mia�a przed sob� bezprecedensowy zestaw
pami�tek: unikalne medale, ozdobne sznury do mundur�w galowych, ko�nierzyki, spinki do
mankiet�w, bro� i pami�tki wypo�yczone z prywatnych zbior�w Europy i Stan�w
Zjednoczonych. Na p�kach znajdowa�y si� troskliwie zachowane, oprawione w sk�r� mapy,
ksi��ki wojskowe i wieczne pi�ra pochodz�ce ze zbior�w feldmarsza�ka von Harbou,
wypo�yczone do filmu przez jego syna. W szafie, w bibliotecznej szufladzie znajdowa�y si�
zdj�cia �Tirpitza", zrobione przez samoloty zwiadowcze RAF-u i miniaturowe okr�ty
podwodne, natomiast w przeszklonej szafce przechowywano fragment jednej z prawie
sze�ciotonowych bomb Tallboy, kt�re uszkodzi�y okr�t. Pi�tnastocentymetrowy, zardzewia�y
od�amek mia� by� u�yty jako t�o dla napis�w ko�cowych.
T�uszcz m�g� zaplami� pami�tki, wi�c dziewczyna, szczup�a brunetka, wytar�a d�onie w
bluz� z emblematem Szko�y Sztuk Wizualnych, rum wzi�a w nie oryginalny sztylet
Sturmabteilung, po kt�ry j� tu przys�ano. Wielkie, ciemne oczy prze�lizgn�y si� z brunatnej,
wyko�czonej srebrem pochwy na br�zow� r�koje��, przy ko�cu kt�rej, w kr�gu, znajdowa�y
si� litery SA, pod nimi za� niemiecki orzec i swastyka. Ostrze i pochwa pasowa�y do siebie
tak �ci�le, �e z wysi�kiem uda�o si� jej wyj�� bro� o dwudziestocentymetrowej klindze.
Sztylet by� ci�ki... i wstr�tny. Patrz�c na� Jodie zastanawia�a si�, ilu ludzi zabi�. Ile �on
sta�o si� za jego spraw� wdowami? Ile przez niego p�aka�o matek?
Obr�ci�a go w r�ku. Odczyta�a wytrawione na czarno s�owa Alles f�r Deutschland. Kiedy
zobaczy�a go po raz pierwszy, wczoraj, podczas pr�b, jeden ze starszych niemieckich aktor�w
wyja�ni� jej, �e oznacza to �Wszystko dla Niemiec".
- Od ka�dego �yj�cego w�wczas w Niemczech - t�umaczy� - wymagano, by wszystko
odda� Hitlerowi. Zaw�d, �ycie, cz�owiecze�stwo. - Starszy pan pochyli� si�, spojrza� jej w
oczy. - Gdyby tw�j ch�opak powiedzia� co� niepochlebnego o Rzeszy, mia�a� go wyda�. Co
wi�cej, mia�a� te� by� dumna z tego, �e go wyda�a�.
- Thompson, sztylet!
Piskliwy g�os re�ysera, Larry'ego Lankforda, przerwa� jej rozmy�lania. Wcisn�a sztylet
do pochwy i skoczy�a w stron� drzwi przyczepy.
- Bardzo pana przepraszam! - krzykn�a. - Nie wiedzia�am, �e pan czeka!
Zeskoczy�a ze schodk�w, w po�piechu omin�a stra�nika i biegiem okr��y�a przyczep�.
- Nie wiedzia�a�?! - wrzeszcza� Lankford. - Ka�de op�nienie w kr�ceniu zdj�� jest warte
dwa tysi�ce dolar�w za minut�. - Szyja re�ysera wy�oni�a si� zza zas�ony czerwonej apaszki.
Klasn�� w d�onie. - Trzydzie�ci trzy dolary - powiedzia� za pierwszym kla�ni�ciem. -
Sze��dziesi�t sze��! Dziewi��dziesi�t dziewi��...
- Id�! - sapn�a dziewczyna - Sto trzydzie�ci dwa dolary...
Jodie poczu�a si� g�upio. Uwierzy�a asystentowi re�ysera, Hollisowi Arlennie, kt�ry
twierdzi�, �e Lankford nie b�dzie kr�ci� jeszcze przez co najmniej dziesi�� minut. A przecie�
kierownik produkcji ostrzeg� j�, �e Arlenna to ma�y cz�owieczek z wielkim ego, �ywionym
poni�aniem innych.
Dysz�c ci�ko, znalaz�a si� wreszcie na miejscu. Arlenna zagrodzi� jej drog� do re�ysera,
odebra� sztylet i - nie patrz�c dziewczynie w oczy pok�usowa�, by wr�czy� go re�yserowi.
- Dzi�kuj� - powiedzia� grzecznie Lankford, odbieraj�c od niego rekwizyt.
Podczas gdy pokazywa� aktorowi, jak ma go wr�czy� swemu filmowemu synowi, m�ody
asystent wycofa� si�, ani razu nie spojrzawszy na Jodie i trzymaj�c si� od niej z daleka.
Ciekawe, ale wcale mnie to nie dziwi, pomy�la�a.
Mimo i� sp�dzi�a na planie niespe�na tydzie�, Jodie zd��y�a si� ju� zorientowa�, jak
dzia�a filmowy biznes. Z ka�dego ambitnego, m�drego cz�owieka starano si� zrobi�
niezdarnego g�upca, bo w ten spos�b nikomu nie zagra�a�. A je�li co� spieprzy�e�, ludzie
trzymali si� od ciebie z daleka. Prawdopodobnie zasady te obowi�zywa�y w ka�dym biznesie,
ludzie filmu wynie�li je jednak do rangi sztuki.
Wracaj�c do przyczepy Jodie rozmy�la�a o tym, jak bardzo brakuje jej systemu
wzajemnej pomocy i poparcia, tak doskonale funkcjonuj�cego w Hofstra. Co innego jednak
szko�a, a co innego rzeczywisty �wiat. Chcia�a by� re�yserem, ale tylko szcz�ciu
zawdzi�cza�a, �e dosta�a praktyk�. Zdecydowa�a, �e sko�czy j� silniejsza i m�drzejsza. I - jak
inni - b�dzie si� rozpycha�a �okciami, je�li oka�e si�, �e tak trzeba.
Wr�ci�a do przyczepy. Starszy stra�nik, Niemiec, pu�ci� do niej oko.
- Ci bohaterowie za nic w �wiecie nie o�miel� si� krzycze� na gwiazdy, wi�c krzycz� na
ciebie - powiedzia�. - Na twoim miejscu przesta�bym si� przejmowa�.
- Wcale si� nie przejmuj�, panie Buba - zapewni�a go Jodie nieszczerze, acz z
u�miechem. Zdj�a wisz�cy przy wej�ciu do przyczepy notatnik. Wypisana w nim by�a lista
uj�� przewidzianych na dzisiejszy dzie�, z dok�adnym wyszczeg�lnieniem potrzebnych do
ka�dego z nich rekwizyt�w.
- Je�li to najgorsze, co ma mnie spotka� podczas kr�cenia tego filmu, wytrzymam -
powiedzia�a jeszcze. Pan Buba u�miechn�� si�, a ona wesz�a do przyczepy.
Zabi�aby za papierosa, ale wewn�trz nie wolno by�o pali�, a nie bardzo mog�a obija� si�
na dworze. Musia�a przyzna� sama przed sob�, �e zabi�aby nie tylko za papierosa. Zabi�aby
cho�by za to, �eby Hollis si� od niej odczepi�.
Po�o�y�a d�o� na klamce i zatrzyma�a si� nagle.
- Panie Buba - powiedzia�a - chyba widzia�am kogo� tam, w lesie. Stra�nik podni�s�
g�ow� i rozejrza� si�.
- Gdzie?
- Jakie� p� kilometra st�d. Daleko od planu, ale wola�abym, �eby nie zepsuli �adnego z
uj�� pana Lankforda.
- S�usznie. - Buba wyj�� kr�tkofal�wk� z futera�u przy pasie. - Nie wiem, jakim cudem
kto� m�g�by dotrze� a� tu, ale sprawdzimy. Przekaza� informacj�, Jodie tymczasem wr�ci�a
do przyczepy. Pr�bowa�a zapomnie� o w�ciek�ym Lankfordzie, wkraczaj�c w mroczny �wiat,
w kt�rym tyrani dysponowali broni�, a nie scenopisem i atakowali narody raczej ni�
praktykantki.
2
* Czwartek. 09.50 - Hamburg, Niemcy
Wielki odrzutowiec opad� na pas startowy mi�dzynarodowego lotniska w Hamburgu.
Przebudzi�o to Paula Hooda z niespokojnego snu.
Z g�ow� na ogrzanej s�o�cem zas�onie, Paul nie otwiera� oczu. Wola� �ni�.
Jeszcze chwilk�, jedn� chwilk�...
Silniki rykn�y, zwalniaj�c samolot i jednocze�nie odganiaj�c resztki snu. Ju� w chwil�
p�niej Hood nie pami�ta� nawet, jaki to by� sen, wiedzia� tylko, �e bardzo satysfakcjonuj�cy.
Przekl�� w my�li, otworzy� oczy, przeci�gn�� si� rozprostowuj�c ko�ci i podda� si� naporowi
rzeczywisto�ci.
Szczup�y, czterdziestotrzyletni dyrektor Centrum by� zesztywnia�y i obola�y po o�miu
godzinach sp�dzonych w fotelu. W Centrum tego rodzaju loty nazywano �maluszkami�,
poniewa� nie spe�nia�y wymogu �trzynastu godzin w powietrzu", w kt�rych to przypadkach
urz�dnikom rz�dowym wolno by�o kupi� bilety przestronnej, wygodnej pierwszej klasy. Bob
Herbert by� �wi�cie przekonany, �e Stany Zjednoczone po�wi�caj� tyle uwagi Japonii i
krajom Bliskiego Wschodu, poniewa� negocjatorzy i dyplomaci uznaj� wy��cznie pierwsz�
klas�. Przepowiada�, �e kiedy limit powi�kszony zostanie do dwudziestu czterech godzin,
frontem handlowej i politycznej walki stanie si� Australia.
Paul Hood mia� wprawdzie skurcze, ale przynajmniej odpocz��. Herbert nie myli si�,
pomy�la�. Sekret spania w samolocie nie polega� na wygodzie. W ko�cu nie by�o mu
bynajmniej wygodnie, a jednak si� przespa�. Kluczem okaza�a si� cisza. Zatyczki do uszu
sprawi�y cud.
Hood usiad� wyprostowany. Zmarszczy� brwi. Przez g�ow� przelecia�o mu:
�Przyjechali�my do Niemiec na zaproszenie wiceministra spraw zagranicznych, przyjrze� si�
sprz�towi technicznemu warto�ci milion�w dolar�w, a tymczasem szcz�liwym cz�owiekiem
uczyni� mnie kawa�ek plastiku rodem z Brooklynu, kosztuj�cy ca�e pi��dziesi�t cent�w. jest
w tym jaki� mora�".
Wyj�� zatyczki i, wk�adaj�c je do ebonitowego pojemniczka, pr�bowa� przypomnie�
sobie, nie tyle to co w �nie sprawi�o mu przyjemno��, lecz przynajmniej zatrzyma� znikaj�ce
wra�enie przyjemno�ci. Nie uda�o mu si� to jednak. Podni�s� zas�on� i, mru��c oczy, wyjrza�
na �wiat�o s�oneczne.
Sny, m�odo��, mi�o��... - pomy�la�. To, czego po��da si� najbardziej, znika najszybciej. A
mo�e po��da si� czego� w�a�nie dlatego, �e znika?
W ka�dym razie - powiedzia� sobie - jaki mam pow�d, �eby narzeka� na �ycie? �ona i
dzieciaki s� zdrowe i szcz�liwe. Kocham je i moj� prac�. Mam powody do rado�ci, kt�rych
brakuje wielu ludziom.
Zirytowany na samego siebie, pochyli� si� ku Mattowi Stollowi. Korpulentny oficer
wsparcia operacyjnego siedzia� w fotelu przy przej�ciu, po jego prawej stronie. W�a�nie
zdejmowa� s�uchawki.
- Dzie� dobry - powiedzia� mu Hood.
- Dzie� dobry. - Matt w�o�y� s�uchawki do schowka w siedzeniu przed nim. Zerkn�� na
zegarek, po czym obr�ci� ku przyjacielowi wielk�, rumian� twarz, przypominaj�c� swoim
wyrazem oblicze weso�ej laleczki Kewpie. - Przylecieli�my dwadzie�cia pi�� minut przed
czasem - oznajmi� wysokim, ostrym g�osem pedanta. - A tak chcia�em wys�ucha�
�Rocking' 68" po raz dziewi�ty!
- Co? Przez osiem godzin s�ucha�e� muzyki?
- No, przecie�! W trzydziestej �smej minucie najpierw jest Cream, potem Cowsills a
potem Steppenwolf. To jak cudowna brzydota Quasimodo - �Indian Lake" mi�dzy �Sunshine
of Your Love" i �Born to be Wild".
Paul Hood tylko si� u�miechn��. Nie mia� zamiaru przyznawa� si� do tego, �e kiedy
dorasta�, lubi� Cowsills.
- W ka�dym razie te zatyczki od Boba wyp�yn�y mi po prostu z uszu. Zapominasz, �e
my, ludzie s�usznej postury, pocimy si� bardziej ni� chudzielce.
Hood spojrza� za Stolla. Siedz�cy po przeciwnej stronie przej�cia siwow�osy oficer
wywiadu nadal spa�.
- Mo�e ja te� powinienem s�ucha� muzyki? - stwierdzi�. - Wiesz, mia�em sen i...
- Zapomnia�e�? Hood skin�� g�ow�.
- Znam to uczucie. To jak przerwa w dostawie pr�du, przez kt�r� gin� dane w pami�ci
komputera. Wiesz, co robi�, kiedy zdarzy mi si� co� takiego?
- S�uchasz muzyki, co?
Stoll spojrza� na niego, zdziwiony.
- Pewnie w�a�nie dlatego ty jeste� szefem, a nie ja - powiedzia�. Jasne, s�ucham muzyki.
Czego�, co kojarzy mi si� z czym� przyjemnym. Cz�owiekowi od razu robi si� l�ej na duszy.
Z drugiej strony przej�cia rozleg� si� nagle g�os z wyra�nym po�udniowym akcentem.
- A ja polegam wy��cznie na zatyczkach. Zapewniaj� mi spok�j. Jak ci si� spodoba�y,
szefie?
- S� wspania�e. Zasn��em, nim min�li�my Halifax.
- A nie m�wi�em? Powinien pan wypr�bowa� je w biurze. Nast�pnym razem, kiedy
genera� Rodgers dostanie jednego z tych swoich napad�w albo Martha zacznie si� m�drzy�
jak zwykle, niech pan je za�o�y i udaje, �e s�ucha.
- Nie wydaje mi si�, �eby to mia�o zadzia�a� - wtr�ci� Stoll. - Mike m�wi wi�cej milcz�c
ni� gadaj�c, a Martha rozsy�a po ca�ym mie�cie swoje diatryby poczt� elektroniczn�.
- Panowie, dajcie spok�j Marcie - ostrzeg� ich Hood. - Jest dobra w tym, co robi...
- Jasne - przytakn�� Herbert. - A gdyby�my jej tego nie przyznali, oskar�y�a by nas
wszystkich o rasizm i napastowanie seksualne...
Paul Hood nie pofatygowa� si�, aby zaprzeczy�. Pierwsze, czego nauczy� si� jako
burmistrz Los Angeles to to, �e nie zmienia si� przekona� ludzi dyskusj� na ich temat. Lepiej
zamkn�� dzi�b. Stawia to dyskutant�w w pozycji gorszych, a cz�owieka otacza aur� godno�ci.
Na ten wy�szy poziom dyskutant mo�e si� dosta� tylko po�wi�caj�c co� z ni�szego poziomu,
a to ju� kompromis. Pr�dzej czy p�niej wszyscy zmuszeni zostan� do zawarcia kompromisu.
Nawet Bob, cho� jemu zajmie to wi�cej czasu ni� innym.
Odrzutowiec zako�czy� kotowanie. R�kaw ruszy� powoli w jego kierunku. - Niech to
diabli, oto nowy wspania�y �wiat - kontynuowa� Herbert. - Mam wra�enie, �e teraz
najbardziej potrzebujemy elektronicznych zatyczek do uszu. Nie s�ysz�c tego, czego nie
chcemy s�ysze�, nie ryzykujemy politycznej niepoprawno�ci.
- Infostrada ma podobno otwiera� umys�y, a nie zamyka� je - zauwa�y� Stoll.
- No, dobra, ale ja jestem z Filadelfii w Missisipi. Za moich czas�w nie by�o tam
infostrad, tylko gruntowe drogi, kt�re wiosn� zalewa�a pow�d�, wi�c zbierali�my si�
wszyscy, �eby je oczy�ci�.
Zgas� napis ZAPI�� PASY. Ludzie zacz�li wstawa�... wszyscy opr�cz Herberta. Zbierali
podr�czny baga� z p�ek, a on siedzia�, wpatrzony w zapalone �wiate�ko do czytania.
Pi�tna�cie lat temu, w zamachu na ambasad� ameryka�sk� w Bejrucie straci� w�adz� w
nogach; Hood zdawa� sobie spraw�, �e parali� nadal mu dokucza i cho� pracownicy Centrum
nic sobie nie robili z jego kalectwa, Herbert nie lubi� nawi�zywa� kontaktu wzrokowego z
obcymi. Nienawidzi� wielu rzeczy, a wsp�czucie znajdowa�o si� na samym czele tej listy.
- Wiecie - powiedzia� z namys�em - tam, w domu, wszyscy zaczynali�my z jednego
miejsca na drodze i pracowali�my razem. Kiedy pojawia�y si� r�nice zda� co do tego, co
powinni�my zrobi� i jak, rozwi�zywano je pr�buj�c najpierw tak, a jak si� nie uda�o, to
inaczej, i w ko�cu odwalali�my robot�. Teraz, kiedy si� z kim� nie zgodzisz, to zaraz
oskar�aj� ci� o nienawi�� do tej grupy mniejszo�ciowej, do kt�rej ten kto� akurat
przypadkiem nale�y.
- Bo tak jest naj�atwiej - przyzna� Stoll. - Robi� to, co naj�atwiej zrobi�, oto nowe
ameryka�skie marzenie.
- Tylko niekt�rych - zaprotestowa� Hood. - Tylko niekt�rych.
Po otwarciu drzwi samolot zacz�� si� przeludnia�, a kiedy w przej�ciu nie by�o ju�
nikogo, pojawi�a si� stewardesa z w�zkiem inwalidzkim linii lotniczej. W�zek Herberta, z
wbudowanym telefonem kom�rkowym i laptopem, przylecia� do Niemiec jako baga�.
Dziewczyna ustawi�a sk�adany w�zek obok siedzenia, po czym wyci�gn�a ku Bobowi
pomocn� d�o�.
- Nie trzeba - burkn�� kaleka. - Robi� to od czasu, gdy pani nosi�a jeszcze koszul� w
z�bach. - Pot�nie umi�nione ramiona unios�y go ponad por�czami, bez k�opot�w znalaz� si�
na sk�rzanym siedzeniu. Ruszy�, sam obracaj�c ko�a, a Hood i Stoll poszli za nim, d�wigaj�c
r�czny baga�.
Upa� hamburskiego lata przedosta� si� do r�kawa, ale by� niczym w por�wnaniu z tym, co
pozostawili za sob�, w Waszyngtonie. Wkr�tce znale�li si� w ruchliwym, klimatyzowanym
terminalu. Stewardesa wskaza�a im urz�dnika ambasady, kt�rego przys�a� im na spotkanie
fang i kt�ry mia� im pom�c w za�atwianiu formalno�ci paszportowych i celnych. Potem
po�egna�a si� z nimi, ale nim odesz�a, Herbert z�apa� j� za nadgarstek
- Przepraszam za nieuprzejme s�owa - powiedzia� - ale to... - poklepa� oparcia w�zka - ...i
ja jeste�my starymi przyjaci�mi.
- Rozumiem i przykro mi, je�li pana urazi�am. - Ale� nie, sk�d�e znowu!
Dziewczyna odesz�a z u�miechem, a tymczasem urz�dnik ju� si� przy nich znalaz�.
Poinformowa�, �e gdy tylko dope�ni� formalno�ci limuzyna zawiezie ich nad jezioro, do
hotelu �Alster Hof�. Potem wskaza� im drog�, a kiedy Herbert rozp�dzi� w�zek, zosta� z ty�u i
ruszy� za nimi. Przez wielkie okna wida� by�o ruchliwy Paul Baumer Platz.
- Cholera - powiedzia� nagle Bob. - Co za ironia! - Ironia? - zdziwi� si� Hood.
- Za diab�a nie potrafi� znale�� wsp�lnego j�zyka z rodakami, za to tu, na lotnisku
zbombardowanym przez Aliant�w wraz z potow� tego cholernego Hamburga, przepraszam za
ostre s�owa m�od� niemieck� stewardes�. I jestem got�w wsp�pracowa� bez ogranicze� z
lud�mi, kt�rzy postrzelili mojego tat� w Ardenach. Trzeba troch� czasu, �eby do tego
przywykn��.
- Sam powiedzia�e�, �e to nowy �wiat.
- A pewnie. Rzuca mi wyzwanie, musz� dotrzyma� mu kroku. I dotrzymam, Paul. B�g mi
�wiadkiem, �e dotrzymam.
Z tym s�owami mocno pchn�� kota. Jecha� wymijaj�c Amerykan�w, Europejczyk�w i
Japo�czyk�w... Hood by� pewien, �e ka�dy z nich na sw�j spos�b te� stara� si� wygra�
wy�cig z uciekaj�cym mu �wiatem.
3
* Czwartek, 09.59 - Garbsen, Niemcy
Gdy, okr��ywszy wzg�rze, Werner Dagover zobaczy� siedz�c� pod drzewem kobiet�,
skrzywi� si� z niesmakiem.
Ci na drodze odwalili dobr�, naprawd� doskona�� robot�, pomy�la�. Przepu�cili t� bab�.
Pami�ta� czasy, kiedy w Niemczech podobna niedba�o�� ko�czy�a wszelkie marzenia o
karierze.
Podchodz�c do kobiety, ten pot�ny, sze��dziesi�ciodwuletni m�czyzna wspomina�, jak,
kiedy mia� siedem lat, zamieszka� z nim wuj Fritz. Fritz Dagover by� naczelnym siodlarzem w
wojskowej szkole je�dziectwa i najstarszym stopniem �o�nierzem na s�u�bie, kiedy pijany
instruktor jazdy konnej ukrad� o p�nocy konia Generalmajora, zabra� go na pr�bny galop i
z�ama� mu nog�. Cho� wuj Fritz nie mia� z tym nic wsp�lnego i nawet nie wiedzia� o
kradzie�y, wraz z instruktorem postawiony zosta� przed s�dem polowym i karnie zwolniony
ze s�u�by. I mimo �e podczas wojny brakowa�o cywilnych robotnik�w, a on by�
do�wiadczonym kaletnikiem, nie m�g� znale�� pracy. W siedem miesi�cy p�niej odebra�
sobie �ycie, wypijaj�c kufel nasyconego arszenikiem piwa.
To prawda, my�la� Werner, �e podczas dwunastu lat istnienia III Rzeszy pope�niono wiele
z�a. Ale te� wielki nacisk k�adziono w�wczas na odpowiedzialno�� osobist�. Odcinaj�c si� od
przesz�o�ci, odrzucili�my r�wnie� dyscyplin�, etyk� pracy i wiele innych cn�t.
Dzi� niewielu stra�nik�w decydowa�o si� ryzykowa� �yciem za dzienn� stawk�. Je�li
sama ich obecno�� na planie filmowym albo w sklepie nie odstraszy�a przest�pcy, tym gorzej
dla pracodawcy. Dla wi�kszo�ci z nich nic nie znaczy� fakt, �e wykonuj� akurat taki a nie
inny zaw�d.
Dla Wernera Dagovera z Sichem GmbH fakt ten znaczy� jednak bardzo wiele. Sama
nazwa jego hamburskiej firmy znaczy�a przecie� �bezpiecze�stwo". Niezale�nie od tego, czy
mia� do czynienia z kobiet� przypadkowo przerywaj�c� zdj�cia, czy z uzbrojonym gangiem
celebruj�cym urodziny Hitlera w trakcie Dni Naporu, Werner got�w by� wype�ni� powierzone
mu zadanie.
Po poinformowaniu szefa zmiany o obecno�ci w lesie nieznanej kobiety wy��czy�
kr�tkofal�wk�. Nast�pnie wyprostowa� si�, sprawdzi�, czy oznaka firmy nie przekrzywi�a si� i
zgarn�� rozwichrzone w�osy pod czapk�. Trzydzie�ci lat pracy w hamburskiej policji nauczy�o
go �e, by wzbudzi� szacunek, nale�y co najmniej sprawia� wra�enie cz�owieka godnego
szacunku.
Jako dow�dca ochrony firmy Sichern na t� operacj�, Werner obj�� stanowisko w
przyczepie stoj�cej na g��wnej ulicy ma�ego miasteczka. Gdy otrzyma� telefon od Bernarda
Buby, wsiad� na rower, przejecha� nim na plan, niespe�na p� kilometra, i zostawi� go przy
przyczepie z rekwizytami. Potem, staraj�c si� nie wzbudzi� zainteresowania cz�onk�w ekipy,
ruszy� wok� wzg�rza, by wreszcie znale�� si� w dziesi�ciohektarowym lesie. Po przeciwnej
stronie lasu bieg�a druga droga, na kt�rej powinien znajdowa� si� posterunek pilnuj�cy ludzi,
maj�cych ochot� urz�dzi� sobie w lesie piknik, obserwowa� ptaki czy robi� to co tu robi�a ta
kobieta.
Zbli�aj�c si� do drzewa, czuj�c na plecach ciep�e promienie s�o�ca, Werner nadepn�� na
�upin� orzecha. Szczup�a m�oda kobieta poderwa�a si� zaniepokojona i obr�ci�a w jego
kierunku. By�a wysoka, twarz mia�a arystokratyczn�, o wystaj�cych ko�ciach policzkowych,
ostry nos i oczy sprawiaj�ce wra�enie p�ynnego, mieni�cego si� w s�o�cu z�ota. Ubrana by�a
w lu�n� bia�� bluzk�, d�insy i czarne mocne buty.
- Dzie� dobry - powiedzia�a lekko zdyszanym g�osem.
- Dzie� dobry - odpar� spokojnie Werner, zatrzymuj�c si� o dwa kroki od niej. Uchyli�
czapki. - Prosz� pani, tam, za tym wzg�rzem, kr�cony jest film i, niestety, nikomu nie wolno
tu przebywa�. - Machn�� r�k�, wskazuj�c za siebie. - Prosz� ze mn�, odprowadz� pani� do
g��wnej drogi.
- Ale� oczywi�cie. Przepraszam. Tak si� zastanawia�am, co te� robi� na drodze ci
m�czy�ni. My�la�am, �e zdarzy� si� jaki� wypadek.
- Gdyby to by� wypadek, us�ysza�aby pani sygna� karetek - zauwa�y� Werner.
- No tak, ma pan racj�. - Dziewczyna si�gn�a za drzewo. - Pan pozwoli, �e wezm�
plecak.
Stra�nik po��czy� si� przez kr�tkofal�wk� z szefem zmiany, informuj�c go, �e
odprowadzi nieproszonego go�cia na drog�.
- Powiedzia� pan, film? - Dziewczyna zarzuci�a plecak na rami�. Mo�e gra w nim kto�
s�awny?
Werner mia� w�a�nie wyja�ni� jej, �e niewiele wie o filmie i s�ynnych aktorach, kiedy nad
g�ow� us�ysza� szum li�ci. Spojrza� w g�r� w sam czas, by dostrzec zeskakuj�cych z
najni�szej ga��zi dw�ch ubranych na zielono m�czyzn w kominiarkach na twarzach. Ni�szy
z nich wyl�dowa� przed nim. W d�oni trzyma� Walthera P38. Wy�szego, kt�ry znalaz� si� za
jego plecami, nawet nie mia� okazji zobaczy�.
- Nic nie m�w - powiedzia� m�czyzna z pistoletem. - Potrzebujemy tylko twojego
munduru.
Werner spojrza� na dziewczyn�, wyjmuj�c� w�a�nie z plecaka Uzi ze sk�adan� kolb�.
Twarz mia�a nieruchom�, spokojn�; w �aden spos�b nie zareagowa�a na pogardliwe
spojrzenie, kt�rym j� obrzuci�. Podesz�a do ni�szego m�czyzny, kolanem usun�a go na bok i
przycisn�a luf� Uzi do brody Wernera. Spojrza�a na wisz�c� mu na piersi plakietk� z
nazwiskiem.
- Niech pan mnie dobrze zrozumie, panie Dagover - powiedzia�a. My zabijamy
bohater�w. Ma pan zdj�� mundur... natychmiast.
Werner jednak waha� si� przez chwil� nim rozpi�� i zdj�� pas. Nacisn�� kr�tkofal�wk�
upewniaj�c si�, �e nie wypadnie, po czym po�o�y� go na ziemi. Zacz�� odpina� wielkie
mosi�ne guziki bluzy, a tymczasem kobieta przykl�k�a i podnios�a pas. Wyj�a
kr�tkofal�wk�, obr�ci�a j� i oczy si� jej zw�zi�y.
Pali�o si� ma�e, czerwone �wiate�ko nadawania. Stra�nik poczu�, jak w gardle robi mu si�
nagle sucho. Zdawa� sobie spraw� z tego, �e w��czenie nadawania - umo�liwienie szefowi
pods�uchania ich rozmowy to ryzyko, ale w jego pracy ryzyko by�o czasami konieczne. Nie
�a�owa� tego, co zrobi�.
Dziewczyna przycisn�a przycisk LOCK, przerywaj�c transmisj�. Nad ramieniem
Wernera spojrza�a na stoj�cego za nim m�czyzn�. Skin�a g�ow�. Werner Dagover sapn��,
gdy na jego szyi zacisn�o si� p� metra cienkiego, miedzianego drutu. Ostatni� rzecz�, jak�
poczu� w �yciu, by� przera�liwy b�l rozchodz�cy si� od szyi w d� kr�gos�upa.
Niewysoki, pot�nie zbudowany Rolf Mumau z Drezna, znajduj�cego si� niegdy� w
Niemieckiej Republice Demokratycznej, sta� obok wielkiego d�bu. Ten dziewi�tnastolatek,
uzbrojony, uwa�ny, obserwowa� wzg�rze oddzielaj�ce go od planu filmowego. W r�ku
trzyma� Walthera P38, ale nie by�a to jedyna bro�, kt�r� dysponowa�. Zatkni�ta za pas
kominiarka nabita by�a o�owianymi kr��kami, kt�re czyni�y z niej w walce gro�n� pa�k�.
Wyostrzona szpilka do kapelusza �wietnie nadawa�a si� do przebijania garde�, wystarczy�o
tylko przy�o�y� jej ostrze do sk�ry i pchn��. Szkie�ko zegarka przynosi�o zdumiewaj�co
dobre efekty, przeci�gni�te po oczach przeciwnika. Natomiast bransoletka z prawej r�ki,
zsuni�ta na d�o�, �wietnie sprawdza�a si� jako kastet przy b�jce na pi�ci.
Od czasu do czasu odwraca� si�, by sprawdzi�, czy nikt nie zbli�a si� od strony drogi.
Oczywi�cie nikt si� nie zbli�y�. Zgodnie z planem, wraz z dwoma innymi cz�onkami Feuer
zaparkowali samochody z boku drogi i przeszli j�, kiedy stra�nicy zrobili sobie przerw� na
kaw�. Tak si� przy tym zagadali, �e nie zauwa�yliby nawet s�onia.
Ciemne oczy Rolfa otwarte by�y czujnie, blade usta za� mocno zaci�ni�te. To tak�e
skutek treningu. Ci�ko pracowa�, by kontrolowa� mruganie. Wojownik czeka, kiedy
przeciwnik mrugnie i wtedy atakuje. �wiczy� te� zawsze z zamkni�tymi ustami. Zwyk�e
chrz�kni�cie mo�e poinformowa� przeciwnika, �e zada� dobry cios albo �e masz jakie�
k�opoty. I wystarczy odrobin� wysun�� j�zyk, by odgry�� go sobie po uderzeniu w
podbr�dek.
S�uchaj�c dziwek, peda��w i bogaczy, roj�cych si� za wzg�rzem, na planie filmowym,
czu� si� silny i dumny. Oni wszyscy zgin� w p�omieniu Feuer. Niekt�rzy dzi�, wi�kszo��
p�niej, ale w ko�cu, dzi�ki ludziom takim jak Karin i s�ynny Herr Richter, �wiatowa wizja
Fuhrera zostanie zrealizowana.
G�ow� ch�opaka pokrywa�y kr�tkie, ciemne w�osy, zaledwie os�aniaj�ce wyci�t� na
sk�rze g�owy, ognistoczerwon� swastyk�. Pod nie zdejmowan� od p� godziny mask�
zgromadzi� si� pot, nadaj�c kr�tkim w�osom ch�opi�cy po�ysk. Pot �cieka� mu tak�e do oczu,
ale Rolf ani drgn��. Karin zwraca�a wielk� uwag� na dyscyplin� i nigdy nie dopu�ci�aby,
gdyby kt�ry� z jej ludzi wytar� czo�o lub si� podrapa�. To wolno by�o wy��cznie Manfredowi,
a i on rzadko korzysta� z przywileju. Dyscyplina wcale jednak nie przeszkadza�a Rolfowi
Murauowi. Karin twierdzi�a, �e bez niej s� jak �ogniwa, kt�re nie tworz� �a�cucha".
Oczywi�cie, mia�a racj�. Przedtem, wraz z czterema, pi�cioma przyjaci�mi atakowa� przecie�
indywidualnych wrog�w, nigdy jednak nie O�mieli� si� wyst�pi� przeciw sile. Nigdy nie
o�mieli�by si� wyst�pi� przeciw policji albo oddzia�owi antyterrorystycznemu. I on, i
przyjaciele, nie wiedzieli, jak da� Uj�cie gniewowi i pasji. Karin w�a�nie mia�a to zmieni�.
Po prawej, za d�bem, dziewczyna sko�czy�a zdziera� mundur ze stra�nika. Wk�ada� go
pot�ny Manfred Piper. Gdy cia�o rozebrane zosta�o do bielizny, dwudziestoo�mioletnia
dziewczyna poci�gn�a je po mi�kkiej trawie w stron� g�azu. Rolf nie zaproponowa� jej
pomocy. Kiedy wreszcie ustalili rozmiar munduru, odes�a�a go, �eby sta� na warcie. A wi�c
musia� sta� na warcie.
K�tem oka obserwowa� wbijaj�cego si� w mundur Manfreda. Plan zak�ada�, �e Karin i
jeden z nich dostan� si� w pobli�e planu zdj�ciowego, a wi�c dziewczynie musia�
towarzyszy� kto� w mundurze stra�nika Sichern. Poniewa� stra�nik by� pot�nie zbudowany,
jego mundur na Rolfie wygl�da�by po prostu �miesznie, wi�c, cho� r�kawy okaza�y si� dla
niego za kr�tkie, a ko�nierzyk za ciasny, t� robot� dosta� Manfred.
- Ju� t�skni� za lu�n� wiatr�wk� - m�wi� w�a�nie, z trudem dopinaj�c kurtk�. -
Obserwowali�cie pana Dagovera, kiedy do nas podchodzi�?
Rolf zdawa� sobie spraw�, �e pytanie nie jest skierowane do niego, wi�c nawet si� nie
odezwa�. Karin pr�bowa�a ukry� zw�oki w wysokiej trawie za g�azem. Nie odpowiedzia�a.
- Widzieli�cie, jak poprawi� sobie znaczek i czapk�? - m�wi� dalej Manfred. - By� dumny
z munduru. Szed� wyprostowany. Od razu wida�, �e wychowa�a go III Rzesza. Bardzo
mo�liwe, �e nale�a� do Hitlerjugend. S�dz�, �e w sercu by� jednym z nas. - Wsp�za�o�yciel
Feuer pokr�ci� wielk�, �ys� g�ow�. Sko�czy� zapina� guziki i spr�bowa� troch� naci�gn��
r�kawy. - Niedobrze, �e ludzie jego kalibru zmi�kli od wyg�d. Gdyby tylko nie zabrak�o mu
ambicji i wyobra�ni... m�g� bardzo przys�u�y� si� sprawie.
Karin wsta�a. W milczeniu podesz�a do drzewa i zdj�ta wisz�ce na ga��zi plecak i bro�.
Nie by�a gadu�� jak Manfred.
A jednak, pomy�la� Rolf, on ma racj�. Werner Dagover prawdopodobnie bardzo ich
przypomina�. I kiedy wreszcie nadejdzie burza, znajd� sojusznik�w w�r�d ludzi takich jak on.
Nie zabraknie kobiet i m�czyzn gotowych bez strachu oczy�ci� ziemi� z podludzi: kalekich
fizycznie i psychicznie, kolorowych, niepo��danych ze wzgl�du na pochodzenie lub religi�.
Lecz... stra�nik pr�bowa� skontaktowa� si� z dow�dc�, a Karin nie nale�y do ludzi,
okazuj�cych mi�osierdzie przeciwnikom. Gdyby si� sprzeciwi�, zabi�aby nawet jego... i
mia�aby racj�. Kiedy rzuci� szko��, �eby zosta� �o�nierzem powiedzia�a mu przecie�, �e je�li
kto� sprzeciwi ci si� raz, prawdopodobnie sprzeciwi si� znowu. A tego - powiedzia�a - nie
mo�e ryzykowa� �aden dow�dca.
W�a�nie podnios�a Uzi, wsun�a go do plecaka i podesz�a do Manfreda. Ten
trzydziestoczteroletni m�czyzna nie mia� zapa�u i oczytania m�odszego towarzysza broni, by�
za to ca�kowicie jej oddany. W ci�gu dw�ch lat sp�dzonych w Feuer Rolf nie widzia�, �eby
kiedykolwiek rozdzielili si� na d�u�ej. Nie wiedzia�, czy to mi�o��, czy chc� si� tylko broni�
nawzajem, czy te� mo�e jedno i drugie, ale zazdro�ci� im tej wi�zi.
Karin by�a gotowa. Zamar�a na chwil�, wczuwaj�c si� w rol� naiwnej zagubionej
dziewczyny, kt�r� zagra�a dla stra�nika, a potem spojrza�a na wzg�rze.
- Idziemy - powiedzia�a niecierpliwie.
Manfred uj�� jej rami� sw� wielk� d�oni� i poprowadzi� j� w stron� planu. Kiedy znikli
mu z oczu, Rolf obr�ci� si� i truchtem pobieg� w stron� drogi. Tam na nich zaczeka.
4
* Czwartek, 03.04 - Waszyngton, Dystrykt Columbia
Przygl�daj�c si� niewielkiej kupce le��cych na jego ��ku komiks�w, genera� Mike
Rodgers zadawa� sobie pytanie, gdzie, do cholery, podzia�a si� niewinno��.
Odpowied� na to pytanie oczywi�cie zna�. Umar�a. Wszyscy i wszystko musi kiedy�
umrze�.
Czterdziestopi�cioletni zast�pca dyrektora Centrum obudzi� si� o drugiej nad ranem i nie
m�g� ju� zasn��. Od dnia �mierci podpu�kownika W. Charlesa Squiresa, dowodz�cego w
misji oddzia�em Iglica, Rodgers nie przestawa� wspomina� owej rozprawy z Rosjanami. Si�y
powietrzne zachwycone by�y dziewiczym lotem zbudowanego w technologii stealth
helikoptera Mosquito, pilotom za� przyznano, �e robili wszystko, by wydoby� Squiresa z
p�on�cego poci�gu.
Rodgers przes�u�y� dwie tury w Wietnamie, dowodzi� brygad� zmechanizowan� w Zatoce
Perskiej i mia� doktorat z historii wsp�czesnej. A� za dobrze rozumia� s�owa Lorda
Macaulaya: �istot� wojny jest gwa�t". Wiedzia�, �e w walce gin� ludzie... czasami tysi�ce
ludzi. Liczba ofiar nie u�atwia jednak pogodzenia si� z jedn� �mierci�, zw�aszcza je�li zabity
�o�nierz pozostawi� po sobie �on� i ma�ego synka.
Zamiast le�e� w ��ku i p�aka�, Rodgers wyjecha� ze swego skromnego domu w wiejskim
stylu do najbli�szego 7-Eleven. Rano mia� si� zobaczy� z Billem Squiresem; nie chcia�
przyj�� na spotkanie z pustymi r�kami. Melissa Squires nie przepada�a za prezentami typu
s�odycze czy gry wideo, komiksy wyda�y mu si� jednak dobrym pomys�em. Ma�y kocha�
superbohater�w.
Jasnobr�zowymi oczami Rodgers wpatrywa� si� w przestrze�, zn�w wspominaj�c
swojego superbohatera. Charlie by� m�czyzn� kochaj�cym �ycie, a jednak nie zawaha� si�
po�wi�ci� go, by ocali� rannego nieprzyjaciela. To co zrobi� uszlachetni�o ich wszystkich -
nie tylko tak blisko ze sob� zwi�zanych cz�onk�w Iglicy i siedemdziesi�ciu o�miu
pracownik�w Centrum - ale wszystkich razem i ka�dego z osobna obywatela kraju, kt�ry
Charlie kocha�.
W oczach Rodgersa pojawi�y si� �zy. Nie chcia� o tym my�le�, wi�c wr�ci� do
wertowania komiks�w.
Najpierw zszokowa�o go, �e s� dwunastokrotnie dro�sze ni� w czasach, kiedy on je
czyta�; kosztuj� nie dwana�cie cent�w, lecz dolar pi��dziesi�t sztuka. Wyszed� z domu maj�c
w kieszeni zaledwie par� dolar�w drobnymi i musia� zap�aci� za to cholerstwo kart�
kredytow�. Bardziej niepokoj�ce wyda�o mu si� jednak, �e nie potrafi odr�ni� z�ych facet�w
od dobrych facet�w. Superman mia� d�ugie w�osy i piekielny charakterek, Batman by�
w�a�ciwie psychopat�, Robin nie przypomina� ju� grzecznego ch�opca z przedmie�cia, lecz
�obuza z ulicznego gangu, a odpalaj�ca papierosa od papierosa, kompletnie zwariowana baba
imieniem Wolverine najwi�ksz� przyjemno�� czerpa�a z rozszarpywania ludzi szponami na
kawa�ki.
Je�li Melissa nie mo�e si� pogodzi� z batonikami, to tego z pewno�ci� nie prze�knie,
pomy�la�. Zrzuci� komiksy z ��ka na pod�og�. Nie, czego� takiego nie mo�e da� dzieciakowi.
Mo�e powinienem poczeka� troch� i kupi� mu �Hardy Boys" - pomy�la� jeszcze, ale nie
by� ca�kiem pewien, czy chce pozna� dalsze losy Franka i Joe'ego. Bracia mieli
najprawdopodobniej kolczyki w nosie, tasaki i temperament w�ciek�ych ps�w. A ich ojciec,
Fenton, przedwcze�nie posiwia� i spotyka� si� wy��cznie z kobietami powa�nie my�l�cymi o
ma��e�stwie. Jak ja, stwierdzi� genera�.
Niech to diabli, podjad� do sklepu z zabawkami i kupi� mu jak�� figurk�. Figurk� i mo�e
dobr� dokumentaln� kaset� wideo albo szachy. Co� dla r�k i co� dla g�owy.
Rodgers machinalnie pog�adzi� si� po garbatym nosie, a potem si�gn�� po pilota. Usiad�,
podpar� si� poduszk�, w��czy� telewizor i sprawdzi�, co nadaj� na r�nych kana�ach.
Kolorowe, puste wsp�czesne filmy i blade stare komedyjki. Zdecydowa� si� wreszcie na
kana� starych film�w, na kt�rym nadawano co� z Lonem Chaneyem, Jr., wilko�akiem. Chaney
b�aga� w�a�nie m�odego m�czyzn� w bia�ym fartuchu o skr�cenie cierpie�.
- Wiem, co czujesz - pocieszy� go.
Na og� Channey mia� jednak szcz�cie - jego cierpienia skraca�a srebrna kula. On sam
jednak, jak to si� zdarza tym wszystkim, kt�rzy prze�yli wojn�, byli ofiarami przest�pstwa
lub ludob�jstwa, czu� b�l, nie tak gwa�towny jak kiedy�, lecz nadal obecny. B�l, rani�cy
najdotkliwiej w sytuacji takiej jak dzi�, wcze�nie rano, kiedy cz�owiek jest ze sob� sam na
sam, a rzeczywisto�� dociera do niego wy��cznie w postaci monotonnego szumu telewizora i
b�ysk�w �wiate� przeje�d�aj�cych pod oknem samochod�w. Sir Fulke Greville napisa� w
jednej z elegii: �Cisza wzmacnia �al".
Wy��czy� telewizor, pogasi� �wiat�a, uklepa� poduszki i po�o�y� si� na brzuchu. Zdawa�
sobie spraw�, �e nie jest w stanie zmieni� tego, co czuje. Wiedzia� tak�e, �e nie powinien
poddawa� si� smutkowi. Musia� my�le� o wdowie i jej synu, czeka� go tak�e gorzki
obowi�zek wyboru kolejnego dow�dcy Iglicy, a poza tym musia� dowodzi� Centrum do
ko�ca tygodnia, do przyjazdu Paula Hooda z Europy. A dzi� czeka� go jeden z gorszych dni w
pracy. Jak to s�usznie powiedzia� prawnik Centrum, Lowell Coffey II, �w kurniku pojawi si�
lisica".
W �rodku nocy, w�r�d panuj�cej wok� ciszy, szczeg�lnie �atwo by�o uzna�, �e tego si�
nie da zrobi�, �e to za du�o. Nagle Rodgers pomy�la� jednak o ludziach, kt�rym nie dane by�o
�y� wystarczaj�co d�ugo, by przygni�t� ich ci�ar �ycia i nagle ci�ar ten przesta� wydawa�
si� a� tak przygniataj�cy.
Zasn�� my�l�c, �e mo�e nie powinien dziwi� si� lekkim napadom szale�stwa Batmana w
�rednim wieku.
5
* Czwartek, 10.04 - Garbsen, Niemcy
Jodie wesz�a do przyczepy. Zerkn�a na list� rekwizyt�w i skrzywi�a si�.
- �wietnie - burkn�a pod nosem. - Po prostu �wietnie!
Udawana pogoda, kt�r� zademonstrowa�a w rozmowie z panem Bub�, zmieni�a si� w
prawdziwy niepok�j. To, czego potrzebowa�a, znajdowa�o si� w ma�ej �azience przyczepy.
Omini�cie zagradzaj�cych jej drog� sto��w i kufr�w samo w sobie mia�o by� zadaniem
trudnym. Bior�c pod uwag� jak dopisywa�o jej dzi� szcz�cie, Lankford nakr�ci robion�
w�a�nie scen� bez dubli, ode�le film do wywo�ania i przejdzie do nast�pnej, nim ona zdo�a si�
st�d wydosta�.
Od�o�y�a ci�ki notes i dok�adniej przyjrza�a si� torowi przeszk�d. Najszybciej by�oby po
prostu przeczo�ga� si� pod sto�ami, by�a jednak pewna, �e gdyby spr�bowa�a, kto� by j�
zauwa�y�. Kiedy dosta�a dyplom i profesor Ruiz oznajmi� jej, �e przyznano jej praktyk�,
powiedzia� jeszcze, �e Hollywood mo�e pr�bowa� okra�� j� z jej pomys��w, z jej tw�rczych
zdolno�ci i entuzjazmu, ale obieca�, �e rany szybko si� zabli�ni�. Ostrzeg� j� jednak, by nigdy,
nigdy nie po�wi�ca�a swej godno�ci, bo raz po�wi�cona, godno�� nie wr�ci nigdy. Wi�c Jodie
godnie ruszy�a pomi�dzy sto�y, zr�cznie i pracowicie pokonuj�c labirynt.
Zgodnie z list� rekwizyt�w potrzebowa�a dwustronnego zimowego munduru, kt�ry nosi�
jeden z marynarzy �Tirpitza". Mundur wisia� w �azience, poniewa� w szafie znajdowa�a si�
stara, muzealna bro�. Miejscowe w�adze rozkaza�y trzyma� j� w zamkni�ciu, a na klucz
zamyka�y si� wy��cznie drzwi szafy.
Wreszcie dotar�a do �azienki. Drzwi, zastawione ci�kim sto�em i jeszcze ci�szym
kufrem, otwiera�y si� tylko cz�ciowo. Uda�o si� jej jako� wcisn�� do �rodka; zatrzasn�y si� i
Jodie natychmiast dosta�a ataku kaszlu. Zapach kamfory wr�cz dusi�, silniejszy nawet ni� w
mieszkaniu jej babci w Brooklynie. Oddychaj�c przez usta, zacz�a grzeba� w�r�d mniej
wi�cej czterdziestu plastikowych work�w z ubraniami, szukaj�c przymocowanych do nich
nalepek. Bardzo pragn�a otworzy� okno, ale wstawiono w nie krat� - ochron� przed
z�odziejami - wi�c si�gni�cie do klamki graniczy�oby z cudem.
Zakl�a w duchu. To ju� szczyt wszystkiego, pomy�la�a. Nic gorszego nie mo�e mi si�
przydarzy�: napisy na nalepkach z opisem zawarto�ci work�w by�y w j�zyku niemieckim.
W notatniku powinna znajdowa� si� kartka z t�umaczeniem, wi�c, kln�c jeszcze raz,
wydosta�a si� jako� z �azienki i ruszy�a z powrotem, coraz bardziej zaniepokojona. Mniej
wi�cej w po�owie drogi us�ysza�a dobiegaj�ce z dworu, zbli�aj�ce si� g�osy.
Do diab�a z entuzjazmem i zdolno�ciami tw�rczymi, profesorze Ruiz, pomy�la�a. By�a
pewna, �e jej kariera w �wiecie filmu sko�czy si� za jakie� dwadzie�cia sekund.
Pokusa, by zacz�� si� czo�ga�, by�a przemo�na, lecz Jodie oparta si� jej z wysi�kiem.
Kiedy znalaz�a si� ju� wystarczaj�co blisko, pochyli�a si� jak najdalej, zahaczy�a palcem o
k�ko i przyci�gn�a notatnik ku sobie. Zrozpaczona, zacz�ta co� nuci� pod nosem, udaj�c
przed sam� sob�, �e ta�czy jak nie ta�czy�a nigdy od czasu balu zapoznawczego
pierwszoroczniak�w. Pomog�o, wkr�tce zn�w by�a w �azience. Przymkn�a drzwi, po�o�y�a
notatnik na umywalce i jak najszybciej potrafi�a, zacz�a odczytywa� naklejki, por�wnuj�c je
z kartk� wydruku komputerowego.
6
* Czwartek, 10.07-Garbsen, Niemcy
Buba us�ysza� dobiegaj�ce zza przyczepy g�osy.
- ...nale�� do tych ludzi, kt�rzy po prostu nie maj� szcz�cia - m�wi�a kobieta szybkim,
zdyszanym g�osem. - Kiedy wchodz� do sklepu, to w chwil� potem, jak wysz�a z niego
gwiazda filmowa. Kiedy id� do restauracji, to w dzie� po przyj�ciu zorganizowanym przez
s�ynnych ludzi. Na lotnisku mijam si� z nimi dos�ownie o minuty.
Buba tylko pokr�ci� g�ow�. M�j Bo�e, babka ma gadane, pomy�la�. Biedny Werner.
- No i tak - dwie postaci wy�oni�y si� zza przyczepy - zupe�nie przypadkowo trafi�am na
plan filmowy, od gwiazd dziel� mnie zaledwie metry, a pan nie pozwala mi zobaczy� nawet
jednej.
Patrzy� na nich, kiedy si� do niego zbli�ali. Kobieta zas�ania�a mu Wernera, kt�ry nasun��
czapk� nisko na oczy. Szerokie ramiona wysuni�te mia� do przodu. Babka ta�czy�a prawie,
wymachuj�c r�kami. Buba chcia� jej powiedzie�, �e gwiazdy filmowe wcale nie s� takie zn�w
wspania�e. Niczym nie r�ni� si� od normalnych ludzi, tyle �e normalni ludzie nie wymagaj�
ci�g�ej opieki i nie w�ciekaj� si� tak �atwo. Mimo wszystko �al mu by�o dziewczyny. Werner
wyj�tkowo �ci�le przestrzega� polece�, ale mo�e da�oby si� nagi�� je na tyle, �eby zobaczy�a
jak�� gwiazd� filmow�.
- S�uchaj - powiedzia� - skoro pani i tak jest naszym go�ciem, czemu nie mia�aby...
Nie dane mu by�o sko�czy� zdania. Manfred wyszed� zza domagaj�cej si� spotkania z
gwiazd� kobiety i uderzy� go pa�k� Wernera. Pierwszy cios trafi� stra�nika wprost w usta;
Buba upad� na przyczep�, krztusz�c si� krwi� i wybitymi z�bami. Drugi cios w praw� skro�
odrzuci� mu g�ow� na lewe rami�. Ochryp�y kaszel ucich� niemal natychmiast. Cia�o Buby
opad�o na ziemi�; siedzia� teraz oparty o przyczep�, a po brodzie i ramieniu �cieka�a mu krew.
Manfred otworzy� drzwi do przyczepy, wrzuci� do niej pa�k� i sam wskoczy� do �rodka.
W tej samej chwili kto� z ekipy filmowej krzykn��: - Jodie! Karin obr�ci�a si�, po�o�y�a
plecak i wyj�ta z niego Uzi.
Niewysoki m�czyzna pokr�ci� z dezaprobat� g�ow� i ruszy� w ich kierunku.
- Jodie, co ty do cholery tam wyrabiasz, ty nasza by�a praktykantko?
Karin wyprostowa�a si� i odwr�ci�a. Asystent re�ysera zatrzyma� si� jak wro�ni�ty w
ziemi�. Sta� jakie� pi��dziesi�t metr�w od niej.
- Hej! - krzykn��, mru��c oczy. Oskar�ycielskim gestem wymierzy� palec w kierunku
przyczepy - Kim pani jest? I czy to jeden z naszych rekwizyt�w? Nie wolno pani...
Szybkie paf-paf-paf Uzi przerwa�o przemow� Hollisa Arlenny. Upad� na wznak, nie
widz�cymi oczami wpatruj�c si� w niebo, a gdy pada�, ludzie rozbiegli si� na wszystkie
strony, wrzeszcz�c przera�liwie. Ponaglony przez �liczn� gwiazdk�, m�ody aktor pr�bowa�
dotrze� do le��cego na ziemi asystenta re�ysera. Czo�ga� si� w jego kierunku, gdy druga
kr�tka seria pozbawi�a go czubka g�owy. Skuli� si�, jakby zapad� si� w sobie. Gwiazdka,
ukryta za kamer�, rozkrzycza�a si� i nie mog�a przesta�.
Rykn�� pot�ny silnik ci�ar�wki. Manfred przycisn�� gaz, zag�uszaj�c wrzaski ekipy.
- Jedziemy! - krzykn�� do Karin, zatrzaskuj�c drzwi przyczepy. Dziewczyna przez chwil�
sz�a ty�em, celuj�c z Uzi w potencjalnych przeciwnik�w. Twarz mia�a kamienn�. Kiedy
ci�ar�wka nabra�a pr�dko�ci, wskoczy�a do �rodka, podci�gn�a sk�adane schodki i
zamkn�a drzwi.
Manfred ruszy� drog� przez las. Cia�o martwego Buby bezw�adnie opad�o na ziemi�.
7
* Czwartek, 10.12 - Hamburg, Niemcy
Jean-Michel nie mia� w�tpliwo�ci, �e jego spotkanie z przyw�dc�, z nowym Fuhrerem z
w�asnego nadania, powinno nast�pi� w St. Pauli w Hamburgu.
W 1682 roku tu, na zboczu wzg�rza nad �ab�, wzniesiono ko�ci� pod wezwaniem
�wi�tego Paw�a. W 1814 roku Francuzi zniszczyli spokojn� wiosk�. Po ich ataku nic ju� nie
by�o takie jak przedtem. Wybudowano hoteliki, tancbudy i burdele, maj�ce s�u�y� za�ogom
rzecznych parowc�w i w po�owie XIX wieku St. Pauli sta�o si� znane jako dzielnica rozpusty.
Dzi�, po zmroku, nadal ni� by�o. Jaskrawe neony i prowokacyjne wystawy reklamowa�y
wszystko, pocz�wszy od jazzu a sko�czywszy na kr�gielniach, pocz�wszy od seksualnych
spektakli a sko�czywszy na tatua�ach, pocz�wszy od gabinet�w figur woskowych a
sko�czywszy na grach hazardowych. Niewinnie brzmi�ce pytania: �Ma pan chwilk� czasu?",
,jest pan sam?" kojarzy�y go�ci z prostytutkami, narkotyki za� oferowano nazywaj�c je bez
os�onek, tyle �e �ciszonym g�osem.
Doprawdy bardzo dobrze si� z�o�y�o, �e przedstawiciel Nowych Jakobin�w w�a�nie tu
spotka si� z Felixem Richterem. Francuska inwazja jeszcze raz mia�a zmieni� Niemcy, ale
tym razem przy wsp�udziale samych Niemc�w. I na lepsze.
Francuz zostawi� obu swych towarzyszy �pi�cych w hotelu na An der Alster. Przed
wej�ciem z�apa� taks�wk�. Pi�tnastominutowa droga do St. Psuli zako�czy�a si� na Grosse
Freiheit, w samym sercu dzielnicy zmys�owych rozrywek, pustej teraz, je�li nie liczy�
turyst�w, kt�rzy mieli ochot� po prostu j� sobie obejrze�, nie kosztuj�c zakazanego owocu.
Jean-Michel odgarn�� z czo�a g�ste, ciemne w�osy i zapi�� ciemnozielony sweter. Wysoki,
nieco przyci�ki, czterdziestotrzyletni wiceprezes Demain z przyjemno�ci� oczekiwa�
spotkania z Richterem. Ci, kt�rzy go znali (a by�o ich niewielu) i ci, kt�rzy znali go dobrze
(tych by�o zaledwie kilku) zgadzali si� w dw�ch sprawach. Po pierwsze, Richter by� oddany
sprawie. Doskonale! Pan Dominique wraz z reszt� swego francuskiego zespo�u to te� ludzie
oddani sprawie. Co wi�cej, pan Dominique nienawidzi� pertraktowa� z lud�mi oboj�tnymi.
Po drugie, zgodnie z panuj�c� powszechnie opini�, Richter by� cz�owiekiem
nieobliczalnym, zdolnym powita� kogo� jak przyjaciela, a w nast�pnej chwili wyda� rozkaz
jego zamordowania, je�li tylko taki mia� kaprys. I pod tym wzgl�dem wydawa� si� duchowym
bratem tajemniczego mocodawcy Jean-Michela. Pan Dominique albo kocha� ludzi, albo ich
nienawidzi�, by� wielkoduszny lub bezwzgl�dny, w zale�no�ci od wymaga� chwili. Podobnie
zachowywali si� na przyk�ad Napoleon lub Hitler.
Co� takiego po prostu tkwi w przyw�dcach, pomy�la� Jean-Michel. Nie potrafi� by� letni.
Dum� napawa�o go, �e zna pana Dominique'a. Mia� nadziej�, i� poznanie Richtera tak�e
b�dzie powodem do dumy.
Podszed� do czarnych metalowych drzwi prowadz�cych do jego klubu, �Auswechseln".
Nie znalaz� w nich niczego szczeg�lnego: jak ka�de drzwi, wyposa�one by�y w judasza i
dzwonek. Po lewej, na framudze, widnia�a marmurowa kozia g�owa.
Francuz nacisn�� przycisk dzwonka i czeka�.
�Auswechseln" - czyli �Substytut" - nale�a� do najbardziej nies�awnych, dekadenckich i
ciesz�cych si� najwi�kszym powodzeniem nocnych klub�w St. Pauli. Wpuszczano do�
wy��cznie pary. Ka�da dostawa�a przy wej�ciu naszyjniki, jeden r�owy, a jeden niebieski, z
r�nymi numerami. Nowe pary - na jeden wiecz�r - dobiera�y si� tymi w�a�nie numerami. Do
uczestnictwa w owym misterium dopuszczano wy��cznie dobrze ubranych, przystojnych
ludzi.
Z otwartego pyska koziej g�owy rozleg� si� ostry g�os: - Kto tam?
- Jean-Michel Horne - odpowiedzia� Francuz. Ju� mia� zamiar doda� po niemiecku:
�Jestem um�wiony z Herr Richterem, ale w ostatniej chwili zrezygnowa�. Je�li pomocnicy
Richtera nie wiedz�, z kim si� on spotyka, to jego operacja prowadzona jest po dyletancku.
Od takiej operacji Jean-Michel i jego ludzie powinni si� trzyma� z daleka.
Drzwi otworzy�y si� niemal natychmiast. Przesz�o dwumetrowy kulturysta uprzejmie
zaprosi� go do �rodka, zamkn�� i zaryglowa� drzwi, a potem po�o�y� mu na ramieniu �ap�
wielk� jak bochen chleba. Przesun�� Francuza pod �cian� obok kasy, bardzo dok�adnie
obszuka� i kaza� mu poczeka�.
Jean-Michel zauwa�y� zainstalowan� w �cianie kamer� wideo. Kulturysta mia� w uchu
s�uchawk�. Napewno kto� por�wnywa� teraz twarz Francuza ze zdj�ciem, przys�anym faksem
z biura pana Dominique'a w Demain. Po kr�tkiej chwili wielkolud powiedzia�: - Chwileczk� -
i znik� w mroku.
Skuteczne, pomy�la� Jean-Michel, s�uchaj�c dudni�cych po parkiecie ci�kich krok�w
wielkiego ochroniarza. Ostro�no�� nale�a�o tylko pochwali�. Pan Dominique te� nie dotar�
tam, gdzie dotar�, dzi�ki lekkomy�lno�ci.
Rozejrza� si�. Jedyne w tym pomieszczeniu �wiat�o pada�o z czterech czerwonych
neonowych lamp w kszta�cie ko�a, �wiec�cych nad barem, po jego prawej r�ce. Widzia� wi�c
niewiele i trudno by�o mu powiedzie� nie tylko, jak wygl�da klub, lecz tak�e czy wielki
ochroniarz w og�le wyszed� z sali. Jedyne, co m�g� stwierdzi� na pewno to, �e mimo szumu
ci�ko pracuj�cych wentylator�w we wn�trzu czu� by�o lekki, mdl�cy zapach dymu
papierosowego, alkoholu i po��dania.
Po minucie, mo�e dw�ch, us�ysza� powracaj�ce kroki, bardzo r�ni�ce si� od
poprzednich: lekkie cho� zdecydowane; id�cy cz�owiek niew�tpliwie nie pow��czy� nogami.
W chwil� p�niej w kr�g padaj�cego znad baru czerwonego �wiat�a wst�pi� Felix Richter.
Francuz rozpozna� tego eleganckiego trzydziestodwulatka ze zdj��, kt�re pokazano mu