15534

Szczegóły
Tytuł 15534
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15534 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15534 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15534 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

REXANNE BECNEL Nieodparty i niezno�ny Przek�ad Maria W�jcikiewicz Dla wspania�ych m�czyzn: Phila, Harveya, Bobby 'ego, Oscara, Gienna, Rene i Mo Prolog Boston, kwiecie� 1827 On �yje! Marshall Byrde wpatrywa� si� w list, kt�ry trzyma� w d�oni. Kruchy kwadrat pergaminu po��k� od czasu, kiedy zosta� wys�any do jego matki. Miejscowo�� i data, Londyn 1798, oraz podpis, Cameron Byrde, byty wyra�ne. A kr�tka wiadomo�� nie pozostawia�a w�tpliwo�ci - ca�e �ycie Marshalla by�o naznaczone k�amstwem. O�eni�em si�, przeczyta� na g�os Marshall i us�ysza� te s�owajak gdyby ojciec, kt�rego nigdy nie pozna�, sam je wypowiedzia�. W cichym salonie matki odczytywa� okrutne wyznanie, kt�re przed dwudziestoma dzie- wi�cioma laty Cameron Byrde przes�a� Maureen MacDougai Byrde. 7ym razem jestem zwi�zany prawdziwym ma��e�stwem, wi�c nie do��cz� do ciebie w Ameryce. Reszty nie m�g� odczyta�; zbyt mocno dr�a�a mu r�ka. Ten cz�owiek �yje. Jego ojciec, kt�rego nazwisko zawsze nosi� z dum�, nie zmar� na statku do Ameryki, jak utrzymywa�a matka. Marshall zgni�t� list w d�oni. Cameron Byrde �y� i mia� si� dobrze. Rok po narodzinach swojego pierworodnego syna zamieszka� wygodnie z now� wybrank� w Londynie, podczas gdy jego prawdziwa �ona z dzieckiem z trudem radzili sobie w obcym kraju, na drugim kra�cu �wiata. Zerwa� si� na r�wne nogi i zn�w usiad�, bo od tego, co przeczyta�, a� zakr�ci�o mu si� w g�owie. Jak przez tyle lat matka mog�a m�wi� o tym cz�owieku z tak� mi�o�ci�? Czci�? Jak mog�a nadal go kocha�? M�czyzn�, kt�ry j� porzuci�? Czy ojciec kiedykolwiek kocha� matk�? Wyg�adzi� zmi�t� kartk� i wpatrywa� si� w wyblak�e litery, pochylone w iewo pismo, takjakjego w�asne. Czy Byrde to ich prawdziwe nazwisko? Krew zaszumia�a mu w uszach i poczu�, jak pulsowanie t�pego b�lu g�owy, kt�ry przez ca�y dzie� leczy�, zn�w narasta. Wczoraj pochowa� sw� ukochan� matk�. Przyjecha� z Waszyngtonu zbyt p�no, by si� z ni� po�egna�, wi�c ostatniej nocy cicho i rozpaczliwie si� upi�; opr�cz niej nie mia� �adnej rodziny. Dzi� dojrza� do tego, by przejrze� jej osobiste rzeczy. Wszystko to nale�a�o teraz do niego, czy chcia� tego, czy nie. Uni�s� g�ow� i spojrza� na schludny salon z wytapetowanymi �cianami i starannie ustawionymi meblami. Ten dom zbudowa� dla matki zaledwie cztery lata temu, z zysk�w ze swego ostatniego meczu bokserskiego. Zas�ugiwa�a na ten dom i wszystko, co najlepsze. Lecz gdy chcia�, by przenios�a si� do okazalszej siedziby, gdzie obecnie mie�ci�o si� jego przedsi�biorstwo budowlane, odm�wi�a. �Moim domem jest Boston", powiedzia�a. Pozosta�a tutaj, �yj�c jego odwiedzinami. Ogarn�o go poczucie winy. Cztery dni temu matka oczekiwa�a jego wizyty, ale on odk�ada� wyjazd, bo mia� k�opoty z nowym budynkiem, kt�ry wznosi� dla towarzystwa handlowego. Gdy wreszcie przyby� do Bostonu, zobaczy� zawi�zan� na ko�atce u drzwi czarn� wst�g� i przyczepione pod ni� zawiadomienie o pogrzebie. Jego ukochana matka zmar�a we �nie. �Odesz�a do twojego ojca - ze �zami w oczach powiedzia�a mu jej przyjaci�ka, pani Sternot. - Wreszcie razem, niech B�g ma w opiece ich dusze". Tylko �e Cameron Byrde nie zmar�, przynajmniej nie wtedy, kiedy matka powiedzia�a, �e zmar�. Wci�� zdenerwowany i roztrz�siony, Marshall zmusi� si� do przeszukania ma�ego haftowanego puzderka na listy i inne kobiece drobiazgi. Czy ten ma�y przedmiot kry� przed nim jeszcze inne sekrety �ycia matki? Znalaz� kilka gazetowych wycink�w o dokonaniach jej syna: o pierwszych meczach bokserskich, przecinaniu wst�g i innych wydarzeniach zwi�zanych z jego przedsi�biorstwem budowlanym. Znalaz� r�wnie� swoj� podobizn�, narysowan�, gdy by� ma�ym ch�opcem. Rysunek podarowa� matce jeden z jej pracodawc�w. Znalaz� jeszcze dwa inne listy od ojca - i �adnego aktu ma��e�stwa. Teraz widzia� dobrze, co wydarzy�o si� przed wieloma laty. Niewinna m�oda kobieta zakochana w �ajdaku. Gdy okaza�o si�, �e jest w b�ogos�awionym stanie, Cameron Byrde zgodzi� si� j� po�lubi�. Lecz �obuz, za- pewne szybko, po�a�owa� swej propozycji i wys�a�j�do Ameryki z obietnic�, �e niebawem do niej do��czy. Tyle �e nigdy tam nie dotar�. Sto funt�w w ameryka�skim banku i Cameron Byrde pozby� si� odpowiedzialno�ci za ni� i za ich dziecko. Maureen zosta�a sama, ci�arna i bez rodziny lub przyjaci�, kt�rzy mogliby jej pom�c. Marshall dr��c� r�k� przegania� w�osy. Nic dziwnego, �e k�ama�a, i� jest wdow�. Musia�a k�ama� jemu i wszystkim dooko�a. Lepiej by� biedn�, lecz szanowan� wdow�, ni� nosi� pi�tno kobiety niemoralnej. Praco- wa�a ca�e �ycie, by wychowa� i wykszta�ci� swojego ukochanego syna. Sprz�ta�a, gotowa�a, pilnowa�a dzieci innych ludzi. Nigdy nie wysz�a powt�rnie za m��. Wpatrywa� si� t�pym wzrokiem w listy. Matka nie wysz�a powt�rnie za m��, cho� Marshall podejrzewa�, �e przynajmniej dwukrotnie proszono j� o r�k�. Czy odm�wi�a dlatego, �e wci�� czu�a si� �ona Camerona Byrde'a? Ta my�l doprowadzi�a Marshalla do w�ciek�o�ci. Tak, matka go ok�amywa�a, cho� powinna dzieli� tajemnice ze swym jedynym synem. Niech to diabli, przecie� ten cz�owiek zniszczy� jej �ycie! Skrad� jej m�odo�� i skaza� na do�ywotni� samotno��. Marshall zerwa� si� z krzes�a, trz�s�c si� z gniewu i ochoty, by uderzy� kogo� w twarz - kogokolwiek! Ten samolubny �ajdak zniszczy� �ycie naj�agodniejszej, najbardziej uroczej kobiety, jaka kiedykolwiek chodzi�a po tej ziemi. I przez niemal trzydzie�ci lat uchodzi�o to draniowi na sucho. Lecz d�u�ej ju� nie b�dzie, poprzysi�g� w duchu Marshall. Teraz, gdy ju� nie by�o matki, nie wiedzia�, co ze sob� pocz��. Zagubiony, nie mia� poj�cia, jak urz�dzi sobie �ycie bez niej. Lecz w g�owie pojawi� si� ju� plan. Dwadzie�cia dziewi�� lat temu jego ojciec �y� i teraz Marshall mia� nadziej�, �e nadal �yje. Poniewa� mia� z tym cz�owiekiem rachunki do wyr�wnania. Zanim on sko�czy z Cameronem Byrde'em, tch�rzliwy dra� b�dzie �a�owa�, �e nie zmar� przed wieloma laty. 1 Mayfair, Londyn, maj 1827 Sara Palmer chcia�a umrze� i unikn�� nastaj�cego dnia. Pragn�a ukry� si� przed niew�tpliwie zbli�aj�c� si� awantur�, kt�r� urz�dzi jej w�asna rodzina. Ale ucieczka nie wchodzi�a w gr�. Jej matka nigdy by na to nie pozwoli�a. Ani jej rozw�cieczony brat, James. To on zatrzyma� pow�z lorda Penleya i wyci�gn�� j�z niego. P�niej wyzwa� lorda na pojedynek. Na �mier� i �ycie, doda�. Na �mier� i �ycie, w imi� honoru najm�odszej siostry. Sara mocno zacisn�a powieki, by przypomnie� sobie okropn� scen� z ostatniej nocy. Po jej twarzy sp�yn�y dwie gor�ce �zy. James jeszcze raz uratowa� j� od nast�pstw nieprzemy�lanego zachowania, lecz nigdy przedtem nie posun�� si� tak daleko, by narazi� dla niej �ycie. Dzi�ki Bogu, ich ojczym, Justin St. Clare, hrabia Acton, by� na miejscu i powstrzyma� Jamesa przed spe�nieniem gro�by. Sara mia�a wielki d�ug wobec m�a matki. A wi�c tak odp�acasz im obu, jak dziecko chowaj�c g�ow� pod prze�cierad�ami? Ostro�nie i niepewnie Sara wyjrza�a spod at�asowej narzuty, po czym zsun�a j� z siebie i usiad�a z wysi�kiem. Jest doros�a i musi ponie�� konsekwencje swojego czynu. 11 Rzadko wstawa�a wcze�nie, tote� miejska rezydencja brata wyda�a jej si� o tej porze nieco obca, gdy schodzi�a frontowymi schodami. Nie wezwa�a pokoj�wki, by pomog�a jej si� ubra� i teraz, gdy dotar�a do holu, by�a z tego zadowolona. Dwie pokoj�wki, na kt�re si� natkn�a, otwarcie gapi�y si� na ni�, cho� gdy Sara spojrza�a na nie ze zmarszczonymi brwiami, szybko spu�ci�y g�owy. Czy wszyscy wiedzieli, co zrobi�a zesz�ej nocy? Czy wiedzieli r�wnie�, jak bliska by�a ca�kowitej zguby? Przed pokojem �niadaniowym Sara stan�a, poniewa� uderzy�aj�strasz-liwa my�l. Mo�e oni s�dz�, i� istotnie jest zgubiona? Wzburzona przycisn�a palce do skroni. Czy nie uwierzy�aby w to, gdyby us�ysza�a tak� sam� opowie�� o ka�dej innej m�odej kobiecie z towarzystwa? Czy w wirze przyj��, raut�w i �niada� nie opowiada�a, skryta za wachlarzem, takiej plotki wszystkim przyjaci�kom? Matka cz�sto powtarza�a, �e podejrzenie o niemoralno�� skazywa�o m�od� kobiet� r�wnie nieodwo�alnie, jak sam czyn. Teraz Sara to rozumia�a. Gdy wchodzi�a do pokoju �niadaniowego, d�wiga�a podw�jny ci�ar winy. Ju� wystarczaj�co ci��y�o jej bezmy�lne zachowanie, a jeszcze wstydzi�a si� ka�dej niepochlebnej plotki, jak� kiedykolwiek podzieli�a si� ze swoimi niem�drymi przyjaci�kami. Srogi wyraz twarzy Jamesa nie uspokoi� jej sumienia. Ani te� mina jej zwykle poczciwego ojczyma. Jednak najgorsza by�a obecno�� matki o tak wczesnej porze przy stole. Augusta Linden Byrde Palmer St. Clare nigdy nie wstawa�a tak wcze�nie. James na kr�tko zatrzyma� na siostrze spojrzenie, po czym szybko je odwr�ci�. - Usi�d�, Saro. Proponuj�, �eby� zjad�a solidne �niadanie, bo masz przed sob� d�ugi dzie�. Augusta odchrz�kn�a, przyci�gaj�c uwag� syna. -Ja si� tym zajm�, Jamesie. Ty i Justin zrobili�cie, codo was nale�a�o, zesz�ej nocy. Teraz moja kolej. Serce podesz�o Sarze do gard�a. Matka ruchem r�ki nakaza�a jej podej�� do kredensu i wy�o�onym na nim biszkoptom, szynce i lekko �ci�tym jajkom. Sara wzi�a talerz i pos�usznie nape�ni�a go jedzeniem, kt�re teraz wcale nie wydawa�o si� smaczne. Cokolwiek j� czeka�o, zas�u�y�a na to. Przyjmie ka�d� kar� z pokor�. Wszyscy troje rozsiedli si� po jednej stronie d�ugiego sto�u, wi�c gdy Sara usiad�a po drugiej, czu�a si� jak w s�dzie, gdzie za chwil� rozpocznie si� odczytanie aktu oskar�enia. Jej matka, najwyra�niej g��wny s�dzia, wspar�a podbr�dek na z��czonych d�oniach. 12 * Rozumiem, �e mamy dwie mo�liwo�ci do wyboru. * My? - Sara wzi�a to za dobry znak. * Mo�esz albo za specjalnym zezwoleniem po�lubi� lorda Penleya... - Po�lubi�?!! * Czy �askawie pozwolisz mi sko�czy�? Sara prze�kn�a �lin� i pochyli�a g�ow�. * Tak, matko. - Albo po�lubi� tego m�czyzn�, albo natychmiast wyjecha� z d�ug�, wizyt� do twojej siostry, do Szkocji. Sara wbi�a wzrok w sw�j talerz, w ciemnoczerwon� plam� d�emu malinowego. Istotnie, smutno by�o odkry�, �e m�czyzna, kt�rego ledwie wczoraj chcia�a po�lubi�, dzi� sta� si� dla niej odpychaj�cy. Przy pierwszej przeciwno�ci losu rozpu�ci� si� jak l�d przystawiony do p�omienia i ods�oni� tch�rzliw� natur�. Zarzuty Jamesa wobec niego by�y prawdziwe. Lord Penley by� �owc� posag�w - tak jak po�owa m�skiego towarzystwa. Prawie wszyscy mieli nadziej� na popraw� swego po�o�enia poprzez korzystne ma��e�stwo. Lecz lord Penley przez hazard doprowadzi� sw� rodzin� do ruiny. Jakby tego by�o ma�o, wymusza� pieni�dze od zam�nej kobiety, z kt�r� ��czy� go potajemny romans. W�a�nie to zrazi�o Sar� do niego najbardziej. Na my�l o swej w�asnej g�upocie, Sara zadr�a�a ze wstr�tu. Dlaczego nie potrafi�a dostrzec niczego poza jego przystojn� twarz� i czaruj�cymi manierami? Przecie� ona wcale go nie interesowa�a. Chodzi�o mu o jej poka�ny posag, kt�ry otrzyma�by po �lubie. To dlatego tak gor�co namawia� j�, by z nim uciek�a. A ona, ach, jaka g�upia, uwa�a�a to wszystko za romantyczn� przygod�. Dzi�kowa�a Bogu, �e jej brat w por� wybawi� j� z tej sytuacji. Sara westchn�a i podnios�a wzrok. - Wola�abym wyjecha� do Olivii, do Szkocji. Augusta u�miechn�a si�, lecz twarz Jamesa stawa�a si� coraz bardziej gniewna. * Jak szybko twoje zdanie o tym tch�rzliwym sukinsynie... * Jamesie! - Augusta zesztywnia�a. -Nie �ycz� sobie takiego j�zyka w mojej obecno�ci! * Wybacz, matko, ale czy ci si� to podoba, czy nie, Penley jest tch�rzliwym... - Zacisn�� szcz�ki z w�ciek�o�ci. - Penley jest tch�rzem - poprawi� si�, z trudem prze�ykaj�c przekle�stwo. * Przyznaj� to - wtr�ci�a Sara. * Tak. Teraz to przyznajesz! - wykrzykn�� James. - Ale czy chcia�a� s�ucha�, gdy pr�bowa�em ostrzec ci� przed nim? Nie. Oczywi�cie, �e nie. 13 Sara spu�ci�a g�ow� i pozwoli�a bratu si� wykrzycze�. Wszystko, co James m�wi�, by�o prawd�. * A teraz jeste� zgubiona. Je�li wie�� o tej nieudanej ucieczce si� rozejdzie, �aden godny szacunku m�czyzna nie b�dzie chcia� si� ubiega� o ciebie. * Ona nie jest zgubiona - zaprotestowa�a Augusta. -Nie tak zupe�nie. Mo�e jest skompromitowana, lecz s�dz�, �e mo�emy ocali� jej reputacj�. No, Jamesie, do�� tego. Sara wie, �e �le post�pi�a. Dzier��c sto�owy n� jak bro�, James zaatakowa� szynk� na swym talerzu. - Tak. Ona wie, �e post�pi�a niew�a�ciwie. Ale wiedzia�a te�, �e post� puje niew�a�ciwie, gdy w zesz�ym miesi�cu wymkn�a si�, by p�j�� do Vauxhall z pani� Ingleside i reszt� tej hulaszczej zgrai. M�wi�em jej, by tego nie robi�a. Wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie, gdy przed tygo dniem wzi�a udzia� w balu maskowym z tym wysportowanym towarzy stwem z Mayfair. I wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie, gdy wy�lizgn� �a si� na ten nieszcz�sny mecz bokserski w Cheapside. Za ka�dym razem wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie - a to s� eskapady, o kt�rych wie my! Sara zawsze ulega�a chwilowej zachciance, zamiast chwil� zastano wi� si� nad nast�pstwami swoich uczynk�w. Wiedzia�a, �e James ma racj�, lecz mia�a ju� do�� jego tyrady. * Podejrzewam, �e ty nigdy nie pope�ni�e� b��du - warkn�a. * Zdarza�o mi si� pope�nia� b��dy, nie zaprzecz�. Ale przynajmniej czego� mnie one nauczy�y - odpar� James. Zwr�ci� si� do matki: - B�g wie, co ona zrobi w Szkocji. Powinna� j� zmusi� do po�lubienia pierw- szego m�czyzny, kt�ry si� jej o�wiadczy - doda� pod nosem. Augusta u�miechn�a si� tylko i poklepa�a go po ramieniu. - B�d� pewien, Jamesie, �e gdybym zmusza�a swoje dzieci do ma��e� stwa, by�by� od dziesi�ciu lat o�eniony i mia� tyle� samo pociech. Nie martw si�, Olivia dobrze si� zatroszczy o Sar�. Pomi�dzy Byrde Manor i Woodford Court znajdzie swojej m�odszej siostrze tyle zaj��, by nie zd��y�a wpa�� w k�opoty. Poza tym zapominasz, jaki gro�ny potrafi by� Neville, gdy wymagaj� tego okoliczno�ci. Oboje z pewno�ci� utrzymaj� Sar� w ryzach. - Po czym zwr�ci�a na c�rk� krystalicznie b��kitne spoj rzenie, kt�re j�zawsze mrozi�o. - Wiesz, �e przebra�a� miar�, prawda? Sara skin�a g�ow�. Teraz to rozumia�a. Wszyscy jej przyjaciele zawsze podburzali j� przeciwko Jamesowi. Nak�aniali j� do coraz wi�kszych g�upstw, a ona niefrasobliwie przystawa�a na to, nie dostrzegaj�c �adnego niebezpiecze�stwa. Zawsze irytowa�y j� ograniczenia, narzuca- 14 ne przez uk�adne towarzystwo, wi�c za ka�dym sezonem w mie�cie sprawdza�a, jak daleko mo�e si� posun��. Do tej poryjednak nie zastanawia�a si� nad konsekwencjami takiego post�powania. Nawet gdy pani Ingle-side opowiada�a o nie�asce, w jak� popad�a biedna panna Tinsdale, Sara nie przyj�a tego jako ostrze�enia ani nie zauwa�y�a z�o�liwo�ci, kt�ra kry�a si� w zachowaniu tej kobiety. Zbyt by�a poch�oni�ta towarzystwem nowej, zabawnej przyjaci�ki. Oni wszyscy byli tacy jak lord Penley: samolubni, pazerni, podli. Wstyd jej by�o przyzna� si�, �e by�a taka sama. Dlaczego nie widzia�a tego wczoraj? Teraz, w pe�ni sezonu, musi opu�ci� Londyn. �adnych przyj��, bal�w czy wieczor�w w teatrze. 1 wszystkich tych pi�knych sukien, kt�re zam�wi�a, i nie zd��y�a w�o�y�... Westchn�a. Przynajmniej b�dzie ze sw� przyrodni� siostr� Olivia, zjej m�em Neville'em i ich dzie�mi. Pochyli�a si� do przodu. - Widzisz przed sob� odmienion� kobiet�, matko. - Zignorowa�a niegrzeczne prychni�cie Jamesa. - B�d� jak anio� - przysi�g�a. - Olivia i Neville nie b�d� si� mieli na co skar�y�. Przysi�gam. Tylko dwa dni podr�y statkiem, ale gdy Sara zesz�a z pok�adu �Skrzyde� mewy" w t�tni�cym �yciem porcie Berwick-upon-Tweed, czu�a, �e zostawi�a Angli� daleko za sob�. Powietrze by�o rze�kie, s�one i ch�odne, wi�c w�o�y�a nowy szkar�atny p�aszczyk z szerok� pelerynk� i sobolowymi mankietami i ko�nierzem. Mog�a zosta� zes�ana w g��b Szkocji za kar�, lecz nie by�o powodu, by nosi� w�osiennic� i posypywa� g�ow� popio�em. - Kapitan pos�a� po pow�z - powiedzia�a pokoj�wka Sary, gdy stan�y przy relingu. Nie by�a to Betsy, jej ukochana s�u��ca. James zadecydo wa�, �e Sara potrzebuje do towarzystwa w podr�y kogo� starszego i bar dziej do�wiadczonego. Skrywaj�c niech��, Sara zerkn�a na stra�niczk� o surowej twarzy. - Tak, wiem. M�j drogi brat przygotowa� wszystko i dobrze zap�aci� kapitanowi, by wykona� jego polecenia. I tobie tak�e, jak widz�. - Pro tekcjonalnie spojrza�a na Agnes, cho� wiedzia�a, �e jest niesprawiedli wa. Nic nie mog�a na to poradzi� - dwa dni w nieweso�ym towarzystwie 15 Agnes Miller pozbawi�y j� cierpliwo�ci. Bogu dzi�ki, �e ta kobieta nie zostanie w Woodford Court, lecz zamierza uda� si� do Carlisle, by odwiedzi� chor� matk�. Agnes zmarszczy�a tylko brwi i ca�kowicie ignorowa�a z�y humor Sary. Chwil� p�niej dwaj m�czy�ni znie�li po trapie ich baga� i z�o�yli liczne torby w solidnym, lecz wys�u�onym powozie. Och, przecie� nie b�- dzie nikogo, kto by j� zobaczy� lub robi� uwagi, co do sposobu podr�owania, pomy�la�a Sara, gdy kapitan bezpiecznie ulokowa� j�w poje�dzie. Wiele g��w odwraca�o si� za Sar�, gdy zesz�a ze statku na nabrze�e, lecz �adna nie by�a godna uwagi. Marynarze, robotnicy portowi, wo�nice. W pobli�u by� jeden czy dw�ch d�entelmen�w, ubranych jak nale�y w surduty i wysokie czapki bobrowe, lecz �adnej innej damy w zasi�gu jej wzroku. Dla wszystkich wok� Sara r�wnie dobrze mog�aby nosi� flanel�, barchan i chodaki. Po czym przyzna�a przed sob�, �e takie rozumowanie jest ma�ostkowe i zawstydzona opad�a na mocno wytarte poduszki. Zaczyna�a si� niebezpiecznie upodabnia� do Caroline Barrett, powszechnie uwa�anej za najg�upsz� g� w Londynie. Caroline potrafi�a m�wi� wy��cznie o swoich strojach i wielbicielach. A Sara zachowywa�a si� tak samo g�upio! Wychyli�a si� i wyjrza�a przez okno powozu. - Dzi�kuj�, kapitanie Shenker! - zawo�a�a weso�o. - Bardzo si� pan troszczy� o moj�wygod� i doceniam pa�sk� uprzejmo��. Kapitan, zaskoczony nag�� zmian� jej nastroju, ukry� zdziwienie za szerokim u�miechem. - Ca�a przyjemno�� po mojej stronie, panienko. Doprawdy przyjem no��. - Uchyli� przed ni� czapki. - Mam nadziej�, �e podr� do Kelso b�dzie przyjemna i wygodna. Marshall Byrde s�ucha� tej rozmowy zza ob�adowanej karety. Tylko �e teraz by� Marshallem MacDougalem - u�y� ponownie panie�skiego nazwiska matki, jak kiedy�, na turniejach bokserskich. Przechyli� g�ow� w bok. Jego ciekawo�� wzbudzi� melodyjny g�os tej kobiety i fakt, �e kapitan wspomnia� o Kelso. On tak�e tam zmierza�, poniewa� matka czasami wspomina�a o tym miejscu. Po bezowocnych poszukiwaniach ojca w Londynie, doszed� do wniosku, �e je�li matka pochodzi�a z Kelso, ojciec tak�e m�g� tam mieszka�. Mo�e kobieta w powozie wiedzia�a co�, co b�dzie dla niego wa�ne? Co�, co przyspieszy�oby zniech�caj�co powolne poszukiwanie tego drania, Byrde'a? 16 Marshall sp�dzi� miesi�c na morzu, dziesi�� dni w Londynie i jeszcze kilka dni w drodze do Szkocji. Dowiedzia� si� tylko, �e cho� listy ojca zosta�y wys�ane z Londynu, cz�owiek ten nie urodzi� si� tam, nie o�eni� i nie zosta� pochowany. Ani, jak utrzymywali detektywi, kt�rych Marsh zatrudni�, nie mieszka� tam teraz. Matka, tak pow�ci�gliwa w opowie�ciach o swoim �yciu w rodzinnym kraju, niewiele powiedzia�a mu o ojcu. Marshall wiedzia� tylko, �e Maureen MacDougal kocha�a Camerona Byrde'a i �e on nie odwzajemnia� jej mi�o�ci. Marshall zdecydowa� si� wi�c rozpocz�� poszukiwania w rodzinie ze strony matki. Tylko �e tym razem zamierza� by� m�drzejszy. Chcia� przenikn�� do towarzystwa i obnosi� si� ze swym bogactwem. Dlatego przyby� do Ber- wick - by kupi� elegancki pow�z z okaza�ym zaprz�giem koni, a tak�e ognistego wierzchowca. Chcia� si� dosta� do socjery Kelso, podczas gdy jego nowy przyboczny mia� zaprzyja�ni� si� ze s�u�b�. Marsh by� pewien, �e od- powied� na jego pytanie kryje si� na Nizinie �rodkowoszkockiej. A teraz nadarza�a si� sposobno��, by czego� si� dowiedzie�. Tyle tylko, �e stangret strzeli� z bicza i ci�ko wy�adowany pojazd ruszy� z doku do miasta. Zawiedziony Marsh zmi�� w ustach przekle�stwo. - Jak d�ugo jeszcze? - ponagli� Duffa, swego nowego s�u��cego. - Mu simy rusza� w drog�. Chudy ch�opak spojrza� z wyrzutem. - Musz� wymieni� te zerwane lejce; zajmie to oko�o kwadransa, wiel mo�ny panie. Marsh skrzywi� si�, ale zaraz dostrzeg� m�czyzn�, patrz�cego za oddalaj�cym si� powozem i oczy mu si� zw�zi�y. Mo�e nie wszystko stracone. - Wybaczy pan - powiedzia�, i podszed� do m�czyzny, kt�ry sta� na szeroko rozstawionych nogach jak marynarz i nosi� czapk� kapitana. - Czy�bym us�ysza�, �e kto� wspomina Kelso? M�czyzna obrzuci� go spojrzeniem. - Jest pan Amerykaninem, prawda? Marsh odpowiedzia� szerokim przyjaznym u�miechem. - Przyznaj� si� do winy. Zapali pan? - Wyci�gn�� ozdobn� szkatu�k� starannie zwini�tych kr�tkich cygar. Gdy kapitan uni�s� z uznaniem krzaczaste brwi, Marsh t�umaczy�: - Jestem tutaj w interesach. Pierwszy raz w Szkocji, i jad� do Kelso. Dlatego zapyta�em. Kapitan wzi�� jedno cygaro i pow�cha� je. - Tyto� wirginijski czy kuba�ski? 2 - Nieodparty i niezno�ny 17 Marsh u�miechn�� si� lekko. - To specjalna mieszanka, zrobiona na zam�wienie. Po pi�tnastominutowej rozmowie zdoby� trzy wiadomo�ci. Cho� Mac-Dougaiowie s� szkockimi g�ralami, spotyka si� ich tak�e na nizinie; drog� do Kelso lepiej nie jecha� po zmroku; a m�oda kobieta w powozie to Angielka, ale zbyt pi�kna i za bardzo rozpieszczona, by wysz�o jej to na dobre. -Nadzwyczaj ujmuj�ca panna. Ale kosztowna. Marsh my�la� o tym, gdy pop�dza� par� gniadoszy do ci�g�ego biegu. Od �mierci matki nie mia� kobiety, a teraz przy�apa� si� na my�li o kobiecym ciele. Ma�o prawdopodobne, by wynios�a angielska panna da�a mu takie wytchnienie, jakiego potrzebowa�. Cmokn�� na konie. Wola� sam nimi powozi�, ni� powierzy� je Duffb-wi. Lecz my�lami wci�� by� przy kobiecie, kt�ra jecha�a do Kelso. Co m�oda Angielka robi w Szkocji, podr�uj�c tylko z pokoj�wk�? Nie bardzo go to obchodzi�o. Wiedzia� tylko, �e t�skni za tym, by jaka� m�oda kobieta u�miechn�a si� do niego. Przypomnia�oby mu to jego dawne �ycie w Bostonie i Waszyngtonie, zanim zmar�a jego matka. Lekko zaci�� konia batem. Niebawem dotrze do Kelso i zostanie tam, a� uzyska informacje. B�dzie pod��a� �ladem ojca, a� spotka go i si� zem�ci. 2 \Sara podnios�a ko�nierz swego p�aszczyka. By�a zmarzni�ta, mimo i� Agnes dok�ada�a do ognia w kominku w prywatnym pokoju jadalnym, kt�ry wynaj�y. Zatrzyma�y si� na po�udniowy posi�ek w nieciekawym miejscu. Lecz mi�so duszone z jarzynami pachnia�o n�c�co, a jej burcza�o w brzuchu. � Sk�pi Szkoci - mrukn�a Agnes, gdy w koszu na drewno nie znalaz�a nic, opr�cz podpa�ki. Sara u�miechn�a si�, od rana jej humor znacznie si� poprawi�. - Musisz uwa�a� na to, co m�wisz, Agnes. Moja siostra jest w po�owie Szkotk�, ze strony ojca, a m�j szwagier, lord Hawke, jest rodowitym Szko tem, tak jak niekt�rzy z rodziny twojej matki, z tego, co s�ysza�am. Sarze sprawia�o przyjemno�� dr�czenie tej pos�pnej kobiety. Jej dobry nastr�j bra� si� po cz�ci z niecierpliwego wyczekiwania na spotkanie 18 z Olivia i Neville'em. �ycie z nimi z pewno�ci� nie b�dzie tak pasjonuj�ce jak w Londynie podczas sezonu, a w Kelso nie by�o ciekawych m�czyzn, z kt�rymi mo�na by�o flirtowa�. Lecz by�y inne przyjemno�ci. Neville utrzymywa� najlepsze stajnie i mog�a z nich korzysta�. To oznacza�o, �e b�dzie mia�a dost�p do najszlachetniejszych koni i b�dzie mog�a galopowa� bez ogranicze�. Ponadto wolno jej b�dzie je�dzi� po m�sku, bez ci�g�ego narzekania matki. Sp�dzi te� troch� czasu z m�odziutk� Catherine i ma�ym Filipem. Sara zjad�a solidne drugie �niadanie, ignoruj�c mrukliwe narzekania Agnes. Prze�pi ca�e popo�udnie, a kiedy si� obudzi, b�d�ju� na miejscu. Jednak gdy wr�ci�y do karety, zobaczy�y stoj�cego obok zaprz�gu wo�nic�, kt�ry rozmawia� z dobrze ubranym d�entelmenem. Sara zna�a sw� rol� m�odej kobiety z dobrej rodziny. Nigdy nie zauwa�a� d�entelmena, kt�remu nie zosta�a stosownie przedstawiona � a wo�nic�w trudno by�o uwa�a� za osoby odpowiednie do takich prezentacji. Wiedzia�a to wszystko, a jednak, zbli�aj�c si� do karety, zwolni�a i patrzy�a na nieznajomego d�u�ej, ni� powinna. By�o w nim co� intryguj�cego; nie tylko mocna budowa, wysoki wzrost, szerokie ramiona i niemodnie d�ugie w�osy. By�o to co� innego, czego nie potrafi�a okre�li�. On na pewno nie by� angielskim d�entelmenem, do jakich przywyk�a. Ale przecie� nie by�a ju� w Anglii. B��dzi�a po nim wzrokiem, podziwiaj�c muskularne nogi pod bryczesami i mocny profil, ocieniony przez bobrowy cylinder. Dziwny dreszcz przebieg� jej przez plecy i zagnie�dzi� si� w s�siedztwie �o��dka. Je�li to by� reprezentant szkockich d�entelmen�w, to mo�e jej pobyt tutaj nie b�dzie tak nudny, jak s�dzi�a. Nieznajomy podni�s� wzrok i podchwyci� jej spojrzenie. Przez d�ug�, zawieszon� w czasie chwil�, Sara nie mog�a oderwa� od niego oczu. Jego �renice sta�y si� czarne jak d�ety, czarne, a mimo to b�yszcz�ce w s�o�cu. Agnes musia�a zauwa�y� ich zatopione w sobie spojrzenia, gdy� niezbyt subtelnym szturchni�ciem Sary w bok przerwa�a t� przyd�ug� scen�. W istocie oderwanie od niego oczu przynios�o Sarze ulg�, ale mia�a za z�e pokoj�wce, �e si� wtr�ci�a. - Za du�o sobie pozwalasz - sykn�a, sztywno zwracaj�c si� ku drzwiom powozu. Lecz Agnes tylko za�o�y�a r�ce i bez skruchy spojrza�a na swoj� podopieczn�. Zdusiwszy przekle�stwo, kt�rego nie powstydzi�by si� jej brat, Sara si�gn�a do drzwi, by je otworzy�. Lecz inna r�ka znalaz�a si� tam szybciej. - Czy wolno pom�c, panienko? 19 Sara odwr�ci�a si� szybko, zdziwiona niskim, m�skim g�osem. Rzuci�a na Agnes spojrzenie m�wi�ce �no i prosz�" i zn�w skupi�a uwag� na m�czy�nie, trzymaj�cym drzwi karety jedn� r�k�, podczas gdy druga by�a wyci�gni�ta w jej stron�. Doprawdy, co za zuchwa�o��. W kapeluszu na g�owie, bez r�kawiczek. Ka�dy londy�ski d�entelmen zachowa�by si� lepiej. Ale te� londy�scy d�entelmeni dowiedli, �e s� oszustami i �ajdakami. Sara u�miechn�a si� lekko i przez d�ug� chwil� taksowa�a go wzrokiem. D�onie w r�kawiczkach stosownie splot�a przy talii. -Nie s�dz�, by�my zostali sobie przedstawieni, panie. M�czyzna u�miechn�� si� szerzej, po czym zdj�� kapelusz i sk�oni� si� lekko. * Jestem Marshall MacDougal, do us�ug pani, panno... panno... K�ciki jej ust jeszcze odrobin� unios�y si� w u�miechu. * Pan nie jest Brytyjczykiem, nieprawda�, panie MacDougal? * Jestem Amerykaninem - przyzna�. - Czy to akcent mnie zdradza? Sara skromnie �ci�gn�a usta. -Nie. Pa�skie maniery. -Przybra�a zgorszony wyraz twarzy, lecz wiedzia�a, �e na tym m�czy�nie nie zrobi to wra�enia. - U nas d�entelmen sam nie przedstawia si� damie. - Ooo? - Zn�w w�o�y� kapelusz na g�ow�. - Zatem jak kobiety i m� czy�ni zawieraj� znajomo��? Sara czu�a pot�piaj�ce spojrzenie Agnes i sp�oszony wzrok wo�nicy. Lecz to j� tylko rozzuchwali�o. - Poznaj�si� odpowiednimi drogami, oczywi�cie. Przez rodzin�, przyjaci�. M�czyzna pokr�ci� g�ow�. - Wielka szkoda. Obawiam si�, �e b�d� osamotniony, poniewa� jestem tutaj pierwszy raz, po kr�tkiej wyprawie do Londynu. Niestety, nie mam w Szkocji ani rodziny, ani przyjaci�, kt�rzy mogliby mnie przedstawia� w towarzystwie. Jeszcze chwil� przywierali do siebie spojrzeniami i Sara wyra�nie czu�a napi�cie mi�dzy nimi. By�o straszne i rozkoszne, a ona wiedzia�a jedno: to nie by� m�czyzna, kt�remu kiedykolwiek brakowa�oby towarzystwa, szczeg�lnie damskiego. By�o co� w jego oczach, jaka� iskra, kt�rej nie rozpali�o wy��cznie wiosenne s�o�ce. Za ka�dym razem, gdy spogl�da� na ni�, czu�a przebiegaj�cy po sk�rze dreszcz. Nie, to nie by� tylko dreszcz. Czu�a lekkie drganie serca, gdy Harlan Brannwell patrzy� na ni�. To samo, gdy Ralph Lierett ujmowa� jej r�k�. 1 lord Penley, ten �ajdak. 20 Jednak�e to, co czu�a teraz, by�o ca�kiem inne od owych drga� serca. To by�o gor�ce, z dr�eniem przebieg�o przez jej cia�o, sprawia�o, �e serce bi�o szybko, a �o��dek si� zaciska�. Na szcz�cie, w sam� por� podnios�a g�ow�. W przesz�o�ci to impulsywne poddawanie si� uczuciom, ten lekkomy�lny poci�g do wszystkiego, czego powinna unika�, wp�dza�o j� w k�opoty. Teraz wyczuwa�a instynktownie, �e ten m�czyzna to kto�, kogo sta- nowczo powinna unika�.' Sara przybra�a wi�c wyraz powagi i przegna�a z g�osu wszelki zalotny ton. - S�dz�, �e sobie pan poradzi, panie MacDougai. �egnam. -1 bez dalszych gest�w uprzejmo�ci wesz�a do wytwornej karety. Agnes posz�a jej �ladem, zatrzaskuj�c za nimi drzwi. W jednej chwili ruszy�y z podw�rza zajazdu. Gdy kareta toczy�a si� po zakurzonej drodze, Sara gratulowa�a sobie, �e zachowa�a si� w�a�nie tak, jak powinna: grzecznie, lecz nie przyja�nie. Z pewno�ci� go nie zach�ca�a, przynajmniej pod koniec ich rozmowy. Lecz gdy zdj�a kapelusz i r�kawiczki i umie�ci�a za plecami ma�� poduszk�, pozwoli�a sobie na luksus wyobra�ania sobie, kim jest ten Amerykanin i dlaczego przeby� ca�� drog� przez ocean do Szkocji. Jego na- zwisko brzmia�o Marshall MacDougai, bardzo szkockie nazwisko jak na Amerykanina. Mia� ciemnobr�zowe w�osy, kt�re w s�o�cu po�yskiwa�y czerwieni�; czarne oczy, kt�re po�yskiwa�y niebiesko. Zn�w poczu�a to zdradzieckie dr�enie w brzuchu i westchn�a z irytacj� na swoj� przewrotno��. Je�li g�adki i czaruj�cy lord Penley by� dla niej nieodpowiedni, to prostolinijny Amerykanin, taki jak pan MacDougai, by�by nieszcz�ciem. Przekona�a si� ju� na w�asnej sk�rze, �e nie zna si� na m�czyznach. Teraz musi trzyma� ich na dystans. Lecz b�dzie to trudne, przyzna�a, zamykaj�c oczy. B�dzie to bardzo trudne. Marshall pod��y� kilometr za tocz�c� si� karet�. Incydent z �adn� m�od� kobiet� w zaje�dzie pocztowym by� pouczaj�cy. Je�eli po mniej ni� dwustu latach bosto�skie towarzystwo sp�tane by�o misternymi regu�ami, to angielskie spo�ecze�stwo tym bardziej. Marshall wkupi� si� do bo-sto�skiej elity. Ostatecznie, w Ameryce pieni�dz by� pierwszym arbitrem 21 przynale�no�ci do klasy. Lecz brytyjskie spo�ecze�stwo by�o bardziej z�o�one, o czym szybko pouczy� go Duff. - Le�y pan jak d�ugi, co? -powiedzia� gadatliwy ch�opak, gdy Angiel ka odjecha�a powozem, pozostawiaj�c Marshalla na pokrytym kurzem dziedzi�cu. Marsh spiorunowa� go wzrokiem, lecz Duff, niewzruszony, ci�gn��: * Problem w tym, wielmo�ny panie, �e tu nie Ameryka. Tu s� kobiety i damy. Musi si� pan zdecydowa�, kt�rymi jest pan zainteresowany. * A co ze s�u��cymi? Czy oni te� s� tutaj inni i odzywaj�si�, kiedy nikt ich nie pyta o zdanie? Nie przejmuj�c si� gniewem swego nowego pracodawcy, Duff spojrza� na niego spod przymru�onych powiek. * Wygl�da pan na takiego, co to poradzi sobie w b�jce, inaczej nie przyj��bym pana. * Ty przyj��e� mnie? * Zgadza si�. Co� pan szykuje, nawet je�li nie jest pan got�w mi powiedzie�, co. Ale ja jestem z tych, co lubi� przygody. Nie uwa�am pana za go�cia, co to potrzebuje kogo� do sk�adania ubra� i d�wigania toreb. My�l� sobie, �e mia� pan inne powody, �eby mnie naj��. Na razie najlepiej b�dzie, jak pan zrozumie, �e my, Szkoci, mamy swoje przyzwyczajenia. Je�li pan chce, �eby dobrze tu panu sz�o, to lepiej, �eby pan je pozna�. A ja panu w tym pomog�. Cho� Marshowi bardzo si� nie podoba�y przenikliwe uwagi s�u��cego, to jednak mia� szacunek dla tych, kt�rzy tak jak on, potrafili prze�y� dzi�ki sprytowi. Wypatruj�c teraz przed sob� powozu, rozwa�a� s�owa Duffa. Mo�e przyda�aby mu si� jaka� pomoc. W ko�cu tamten wo�nica nie by� szczeg�lnie rozmowny, a pi�kno�� w czerwonej pelerynie potraktowa�a go z kr�lewsk� wynios�o�ci�. Czy to brak og�ady Maureen MacDougal sprawi�, �e ojciec przesta� si� n i� interesowa�? Czy ona wesz�a w sfer� zakazan�? Cameron Byrde mu- 22 Marsh potar� wierzchem d�oni kark. Niech to diabli, to ona by�a opanowan� m�od� pann�. Wygl�da�a apetycznie, jak soczysta czerwona wi�nia, kt�r� chcia� zje��. Te b��kitne, b�yszcz�ce oczy. Na pocz�tku nie mia�a nic przeciwko ich flirtowi. Lecz potem musia� zrobi� co�, po czym ona pozna�a, i� brak mu towarzyskiej og�ady. Wtedy jej zainteresowanie znikn�o. sia� by� cz�owiekiem do�� zamo�nym, je�li sp�aci� j� stoma funtami. Lecz Maureen MacDougal, mimo swych dobrych manier i spokojnej urody, by�a prost� dziewczyn� z pospolitej rodziny. Przez ca�e �ycie pracowa�a jako s�u��ca w domach innych ludzi. Prawdopodobnie tak pozna�a nieczu�ego Camerona Byrde'a. Marsh zmru�y� oczy, wpatruj�c si� w luksusow� karet� daleko przed sob�. Je�li jego ojciec pochodzi� z okolic Kelso, to ta �adna ma�a snobka w tym olbrzymim powozie z pewno�ci�go zna. W ko�cu swoi ci�gn� do swoich i zamykaj� drzwi przed nosem wszystkim, kt�rzy nie nale�� do ich sfery. Marsh nauczy� si� obraca� w tych kr�gach w Bostonie i Waszyngtonie. Mia� do�� pieni�dzy i towarzyskich talent�w, by si� znale�� w tej grupie. Lecz tutaj by� mniej pewny siebie. Cho� posiada� teraz obowi�zkowe rekwizyty - s�u��cego, pow�z, stroje, konie i wiele pieni�dzy-rozumia� ju�, �e to jeszcze za ma�o. Mo�e DutYErskine ma racj�, mo�e m�g�by mu pom�c, je�li chodzi o zasady towarzyskich kontakt�w. Potem da�by ju� sobie rad�. Dokona� tego w Bostonie, mo�e dokona� i tutaj. By� zdecydowany w tej kwestii tak�e kilka godzin p�niej, gdy przemierzali w�ski kamienny most i wje�d�ali do Kelso. By�a to miejscowo�� sprawiaj�ca wra�enie bogatej, skupiona wok� miejskiego placu. Marsh rozgl�da� si� wok� siebie, patrz�c na st�oczone domki, pomalowane wystawy sklepowe i pracowitych mieszka�c�w. Czy jego matka chodzi�a kiedy� po tych brukowanych ulicach? D�onie zacz�y mu si� poci�. Czyjego ojciec nadal po nich chodzi? Zatrzyma� si� pod szyldem gospody Pod Kogutem i �ukiem i przekaza� zm�czonego konia stajennemu. * Pok�j dla mnie i dla mojego cz�owieka - powiedzia� do ober�ysty w fartuchu, kt�ry ochoczo wybieg�, �eby si� przedstawi�. * Tak, panie. A jak d�ugo si� pan zatrzyma? Wystarczaj�co d�ugo, by zniszczy� mojego ojca i ka�dego, kto przyczyni� si� do cierpie� mojej matki. Lecz biedakowi z b�yszcz�c� �ysin� odpowiedzia� tylko: * Tydzie�. Mo�e d�u�ej. * Bardzo dobrze, panie. Bardzo dobrze. - Ober�ysta poprowadzi� go do rejestru. * Jakie nazwisko mam tutaj wpisa�, panie? * Marsh.... Marshall MacDougal. - MacDougal. - M�czyzna zastanawia� si� przez chwil�. - MacDougal. Marsh przymru�y� oczy. Czy ten cz�owiek zna� to nazwisko? Czy zna� t� rodzin�? 23 - Pisze si� to z �ou" czy z �uo"? Marsh skry� pod oboj�tnym wyrazem twarzy rozczarowanie. - Z �ou" i tylko jednym �1". - Wzi�� klucz, kt�ry wr�czy� mu ober�y sta. - Prosz� mi powiedzie�, panie Halbreeht, czy s� w tej okolicy jakie� godne obejrzenia miejsca albo jakie� szczeg�lne zebrania towarzyskie, kt�re powinienem uwzgl�dni�? Ober�ysta obrzuci� go szybkim spojrzeniem, po czy zerkn�� na Duffa, kt�ry wy�adowywa� rzeczy z powozu. Widocznie zadowolony, �e jego go�� jest d�entelmenem i trzyma s�u��cego, powiedzia�: * Mamy w�asn� sal�, gdzie co pi�tek odbywaj� si� ta�ce. Jeszcze nie ma sezonu polowa�, ale doskonale w�dkuje si� w Tweed. Oczywi�cie, je�li chce pan zapu�ci� si� za most, b�dzie si� pan musia� zwr�ci� do zarz�dc�w w wielkich domach. Przewa�nie swobodnie rozporz�dzaj� prawem �owienia lyb wzd�u� ich brzegu. W Woodford Court s� wyczuleni, tylko je�li chodzi o odcinek przy ich domu. * A w innych posiad�o�ciach? * Blisko st�d jest tylko jedna, Oko�o p�tora kilometra w g�r� rzeki. Byrde Manor. Chocia� mniej wspania�a ni� Woodford.... Byrde Manor! S�owa te odbija�y si� echem w g�owie Marsha, zag�uszaj�c reszt� uwag ober�ysty. Istnieje wi�c posiad�o�� nazywana Byrde Manor. Czy a� tak �atwo znalaz� siedzib� rodziny swego ojca? Cho� z pod- ekscytowania serce wali�o Marshowi jak m�ot, zmusi� si� do zachowania spokoju. - Wi�c sugeruje pan, �ebym zwr�ci� si� do tego domu o pozwolenie �owienia ryb w ich cz�ci rzeki? Ober�ysta wzruszy� ramionami. - W�a�ciwie nie jest to konieczne. Jestem jednak pewien, �e to doceni�. Nie. Marsh nie s�dzi�, by to docenili, gdy jego prawdziwa to�samo�� zostanie ujawniona. Tymczasem b�dzie zabiega� o aprobat� i akceptacj� rodziny Byrde'ow. Podzi�kowa� ober�y�cie i skierowa� si� do schod�w, poklepuj�c kiesze� p�aszcza podr�nego, kryj�c� trzy Hsty, kt�re Cameron Byrde wys�a� do Maureen MacDougal. Czas w Londynie by� stracony, lecz w Kelso ju� po dziesi�ciu minutach by� mo�e znalaz� kryj�wk� ojca, a przynajmniej by� ju� na jej tropie. Lecz czy ten cz�owiek przebywa w Byrde Manor? U podn�y schod�w Marsh zawaha� si�. Ober�ysta z pewno�ci� b�dzie wiedzia�. Lecz czy m�drze by�oby tak wcze�nie ods�ania� karty? W takim mie�cie plotki o obcych na pewno szybko si� rozchodz�. 24 Na szcz�cie, kiedy Marsh si� obejrza�, ober�ysta inaczej odczyta� jego zachowanie. - Je�ii nie ma pan w�asnego sprz�tu do w�dkowania, to ja mam wszystko, co potrzeba, panie MacDougal. Trafi� pan we w�a�ciwe miejsce. -U�miechn�� si� us�u�nie. - Prosz� mi tylko da� zna�, je�li b�d� m�g� by� w czym� pomocny. Marsh skin�� g�ow�. Nie mo�e by� taki niecierpliwy. Poza tym niebawem pozna prawd�. Bardzo mo�liwe, �e jutro o tej porze b�dzie sta� twarz� w twarz z ojcem. Do tego czasu musi wiedzie�, co powie temu cz�o- wiekowi i jak si� zachowa. W jego piersi obudzi� si� gniew tak silny i d�awi�cy jak wtedy, kiedy pozna� prawd� o rodzicach. Zbli�a�o si� starcie i Marsh musi by� na nie gotowy. A potem niech B�g pomo�e Cameronowi Byrde'owi, gdy� jego niechciany syn zamierza� si� z nim rozprawi�. Sara nie wiedzia�a, czy rozp�aka� si� z rozczarowania, czy krzykn�� z rado�ci. - Wszyscy pojechali do Glasgow - powiedzia�a jej pani Tillotson, och mistrzyni w Woodtord Court. - Wyjechali zaledwie wczoraj rano. Pani Olivia napisa�a matce o ich nag�ej podr�y. Mia�am ten list nada� poczt�, kiedy nast�pnym razem b�d� w mie�cie. Sara przygryz�a warg�. * Wszyscy wyjechali, nawet dzieci? * Tak, panienko. Pan musi dopilnowa� interes�w. To znaczy na targach ko�skich w Glasgow. A pani siostra zdecydowa�a, i� mi�o b�dzie wyprawi� si� na p�noc, szczeg�lnie teraz, kiedy si� ociepla. Sara skrzywi�a si�, wcale nie odczuwa�a ocieplenia. Lecz p�nocny ch��d by� najmniejszym z jej zmartwie�. Olivia i Neville wyjechali, pozostawiaj�c j� sam� w Woodford. Gdy tylko matka otrzyma list od Olivii, natychmiast wezwie Sar� do powrotu do domu. A James pewnie b�dzie nalega�, by wyprawiono j�do konwentu lub wjakie� inne, r�wnie nieprzyjemne miejsce. Przyjmuj�c, oczywi�cie, �e matka otrzyma list Olivii. Sara skrzywi�a si� w duchu na w�asn� przebieg�o��. Jednak my�l ta, gdy raz si� pojawi�a, nie chcia�a ju� odej��. Je�li matka nie zosta�aby powiadomiona o miejscu pobytu Olivii, przyj�aby, �e Sarajest bezpieczna 25 wjej towarzystwie. 1 rzeczywi�cie ju� by�a bezpieczna pod dachem siostry. To, �e Olivia i Neville nie przebywali tutaj chwilowo, nie umniejsza�o ich wp�ywu na jej bezpiecze�stwo. Poza tym Agnes jak ponury cie� depta�a jej po pi�tach. Cho� z pocz�tku Sara nie chcia�a przyjecha� do Szkocji, alternatywa by�a o wiele gorsza. Jednak�e teraz, skoro ju� tutaj by�a, chcia�a zosta�. Poza tym nieobecno�� Olivii stwarza�a jej doskona�� okazj�, by dowie��, �e jest rozs�dna, praktyczna i �e nauczy�a si� panowa� nad sw� impulsywn� natur�. Musia�a tylko przej�� list Olivii. -Nic pani nie jest, panienko? - zapyta�a pani Tillotson, sprowadzaj�c Sar� do rzeczywisto�ci. Sara zamruga�a, po czym z premedytacj� obdarzy�a dobroduszn� kobietk� swym najpromienniejszym, najszczerszym u�miechem. * Och, nic. Nic, C�, jestem zawiedziona, oczywi�cie. Tak bardzo chcia�am zobaczy� ich wszystkich. Kiedy wr�c�? * C�, zamierzaj� pozosta� w Glasgow dobry miesi�c, nawet d�u�ej. Pewnie chcia�aby pani do��czy� do nich? Przez chwil� Sar� niezmiernie kusi�o, by w�a�nie to zrobi�. Miasto -jakiekolwiek miasto - z pewno�ci� by�o bardziej interesuj�ce ni� spokojna wie�. Lecz gdyby przyby�a do Glasgow, Olivia chcia�aby wiedzie�, dlaczego odes�anoj�z Londynu, po czym zacz�abyjej rozkazywa�, jakby Sara nadal mia�a dwana�cie lat. Poza tym, zdecydowa�a w�a�nie teraz, podniety miejskiego �ycia nie by�y jej potrzebne. * Nie, nie - odpowiedzia�a ma�ej kobietce. - S�dz�, �e najlepiej b�dzie, je�li pojad� dalej, do Byrde Manor. * O, tak. Na pewno chcia�aby panienka sp�dzi� jaki� czas z Bertie, chc� powiedzie�, z pani� Hamilton. Sara u�miechn�a si�, tym razem szczerze. Kilka lat temu ukochana wieloletnia ochmistrzyni i towarzyszka jej matki wysz�a powt�rnie za m�� i wr�ci�a do rodzinnej Szkocji. Mieszka�a teraz ze swym zrz�dliwym m�em w Byrde Manor, posiad�o�ci Olivii. Podczas gdy ojciec Sary pozostawi� jej liczne inwestycje, przynosz�ce doch�d nieruchomo�ci oraz olbrzymi� kwartaln� kwot� na bie��ce wydatki, ojciec Olivii zostawi� swemu jedynemu dziecku tylko t� skromn� posiad�o��, z pastwiskami dla owiec, farm� i wygodnym, lecz wiejskim domem. Mimo to Sara Zawsze lubi�a przyje�d�a� do maj�tku Olivii. Zatrzymanie si� u Hamilton�w b�dzie jak wizyta u dziadk�w. 26 - Tak - powiedzia�a Sara. - Chyba mia�abym na to ochot�. I je�li pani chce - doda�a - nadam poczt� list siostry do matki razem z moim w�as nym. Chc� j� powiadomi�, �e bezpiecznie dojecha�am. Pani Tillotson pokiwa�a g�ow�. * Bardzo dobrze, panienko. Ale prosz� pozwoli�, �e przynios� pani fili�ank� herbaty, zanim odjedzie pani do Byrde Manor. Oj, ale� Bertie si� ucieszy. * Zatem wszystko ustalone - g�o�no powiedzia�a Sara, gdy pani Tillotson posz�a po herbat� i list. Pociesza�a si�, �e je�li nawet oszuka�a ochmistrzyni�, to nie by� to wielki grzech. Napisze do matki i powiadomi j� o swym przyje�dzie. Lecz matka nie musi wiedzie� o nieobecno�ci Oli-vii. A siostra nie musi ju� teraz dowiadywa� si� o nieprzyjemnych okoliczno�ciach sk�aniaj�cych Sar� do opuszczenia Londynu. Przynajmniej przez nast�pny miesi�c b�dzie mog�a cieszy� si� beztroskim �yciem. 3 w Byrde Manor Sara wcze�nie po�o�y�a si� do ��ka. Spa�a jak kamie� i wsta�a, gdy tylko s�o�ce pojawi�o si� nad wschodnim horyzontem. Agnes ju� nie spa�a, tak samo jak pani Hamilton. By�o jasne, �e starzej�ca si� ochmistrzyni i sztywna londy�ska pokoj�wka nie b�d� �y�y w zgodzie. * Moja Sara to dobra dziewczyna. - G�os pani Hamilton dobiega� Sar� z pokoju jadalnego, gdy schodzi�a po schodach. Sara u�miechn�a si�. Pani Hamilton zawsze b�dzie jej broni�a. - A nawet je�li ma porywcz� natur�, to co z tego? Jej matka by�a taka sama, a poka� mi dam� tak mi�� i kochan�jak Augusta St. Clare. * Hm - dobieg�a odpowied� i u�miech Sary zgas�. W�a�nie wyobrazi�a sobie zaci�t� min� Agnes. - Lady Augusta istotnie jest mi�� dam�- odpar�a pokoj�wka. - Mi�� i do�� m�dr�, �eby wiedzie�, �e panna Sara na ka�dym kroku szuka k�opot�w. Sara wybra�a t� w�a�nie chwil�, by pogodnie wej�� do pokoju. Pani Hamilton ju� szykowa�a si� do wyg�oszenia tyrady, jednak Agnes wydawa�a si� nieporuszona. Nawet nie mia�a na tyle przyzwoito�ci, by �a�owa�, �e jej niepochlebne uwagi zosta�y us�yszane. 27 Sara postanowi�a zignorowa� t� sytuacj�. No, mo�e nie ca�kiem zignorowa�. By�y sposoby, by poradzi� sobie z niemi�ymi s�u��cymi, nawet z takimi, kt�re otrzyma�y od rozgniewanego brata specjalne upowa�nienie, by wzi�y krn�brn� siostr� ostro w gar��. - Agnes - zacz�a. - Zauwa�y�am, �e m�j kostium podr�ny ma zapla- miony obr�bek, a jeden z guzik�w si� obluzowa�. Czy by�aby� taka dobra i zadba�a o to, zanim nas opu�cisz? Wyje�d�asz jutrzejszym dyli�ansem, mam racj�? - U�miechn�a si�. - A kiedy ju� z tym sko�czysz, mo�esz przejrze� reszt� mojej garderoby z kufra i wyprasowa� wszystkie za�am- ki. I szczeg�lnie zatroszczy� si� o m�j szkar�atny p�aszcz. Agnes �ci�gn�a usta, lecz us�u�nie skin�a g�ow�. Otrzyma�a polecenie, by mie� Sar� na oku, lecz to nie oznacza�o, �e mog�a uchyla� si� od innych obowi�zk�w. Gdy Agnes wymaszerowa�a z pokoju, pani Hamilton sapn�a z irytacji. * Co za g�upia kobieta. Dlaczego twoja matka wys�a�a j� z tob�? * Prosz� si� nie martwi�, ona tutaj nie zostanie. Matka pozwoli�a jej sp�dzi� miesi�c z rodzin�w Carlisle. Prawdopodobnie dlatego, �eby samej nie mie� z ni� do czynienia - doda�a Sara ze �miechem. - Agnes od dawna nale�y do s�u�by mojego ojczyma, wi�c nie mo�na jej wyrzuci�. Pani Hamilton nala�a Sarze fili�ank� herbaty i wskaza�a jej st�. * On ma zbyt mi�kkie serce, to pewne. Ale chod��e. Usi�d�, zjedz i opowiedz mi wszystkie nowiny. * Tylko je�li pani tak�e usi�dzie - powiedzia�a Sara. Pogr��one by�y w ploteczkach � cho� nie by�o mowy o zagmatwanej sytuacji Sary - gdy inna s�u��ca zbli�y�a si� do pani Hamilton. * Jaki� d�entelmen stoi przy drzwiach. Przyszed� prosi� o pozwolenie �owienia ryb w rzece. * D�entelmen? - zapyta�a pani Hamilton. * Tak, prosz� pani. Przystojny d�entelmen. Pan Marshall MacDougal. Takie poda� nazwisko. Sara zesztywnia�a. Marshall MacDougal o szerokich ramionach i bezczelnym spojrzeniu. W pe�nym zadowolenia u�miechu unios�a k�ciki ust. Czy ten zuchwalec j� �ledzi�? Na szcz�cie uwaga pani Hamilton skupiona by�a na pokoj�wce. -Jaki on jest? Pokoj�wka pozwoli�a sobie na frywolny u�miech, po czym, zerkn�wszy na Sar�, pow�ci�gn�a go. - Na oko wysportowany. Dobrze wychowany, �wietnie ubrany ima konia, kt�ry spodoba�by si� panu Hamiltonowi. 28 - Dobrze - powiedzia�a ochmistrzyni. - Pozw�l mu �owi� na naszym odcinku rzeki. Jestem pewna, �e pan Hamilton nie mia�by nic przeciwko temu. A wi�c - ci�gn�a, zn�w zwracaj�c si� do Sary - wolisz zosta� tutaj ze starymi, zamiast pojecha� do siostry do Glasgow. Dobry Bo�e, dziecko! Musisz mie� gor�czk�. Nigdy nie widzia�am, �eby� wola�a wie� od miasta, przynajmniej odk�d wesz�a� w �wiat. Pow�ci�gaj�c ciekawo�� co do pana MacDougala, Sara wzi�a fili�ank� i obracaj�c ni�, wprawi�a herbat� w powolne wirowanie. * Od czasu do czasu ka�demu potrzebna jest zmiana otoczenia. Przysi�gam, wszystkie te przyj�cia, rauty i bale... Te chichocz�ce nerwowo dziewcz�ta i upozowane matki. Ci�gle ci sami m�czy�ni, prowadz�cy takie same niezobowi�zuj�ce rozmowy. * S�dz�c z list�w twojej matki, nigdy bym tego nie pomy�la�a, ale zaczynasz m�wi� jak twoja siostra. A wiesz, co jej si� przydarzy�o? Pani Hamilton przekrzywi�a g�ow�. - Kiedy przesta�a szuka� m�czyzny, znalaz�a go. I mog�abym doda�, �e niezwykle dobrego. Sara roze�mia�a si�. * Gdybym znalaz�a m�czyzn� cho� w po�owie tak wspania�ego jak Neville, natychmiast bym go z�apa�a. * C�. Jeste� teraz w Szkocji, a my jeste�my krajem krzepkich m�czyzn. Nie tak wyrafinowanych, �eby byli nudni, zauwa�! Ale nie tak szorstkich, �eby byli prostaccy. * Takich jak pan Donnie?- Sara roze�mia�a si�, gdy pani Hamilton zaczerwieni�a si� lekko. - Mo�e powinnam, tak jak pani, poczeka� z za-m��p�j�ciem, a� mi posiwiej� w�osy? * Co te� ty, dziewczyno! Nie wa� si� pope�ni� tego samego b��du, co ja. Mog�am wyj�� za m�� za Donniego, kiedy mia�am dwadzie�cia trzy lata. Ale by�am zbyt dumna i zbyt uparta. Ca�e szcz�cie, �e B�g da� mi drug� szans�. A skoro mowa o moim m�u, to b�dzie chcia� si� napi� herbaty i zobaczy� ci�. Mo�e p�jdziesz ze mn� do stajni i powiesz mu dzie� dobry? * Tak, chemie. Mo�e osiod�a dla mnie konia, bo mam ochot� na przeja�d�k�. Czy on nadal trzyma t� �adn� kasztank�? Nieca�� godzin� p�niej Sara siedzia�a na koniu i k�usowa�a do nadrzecznej drogi. Zauwa�y�a, �e kamienne ogrodzenia by�y w dobrym stanie, a jab�onie zielone i zdrowe. Cho� Olivia mieszka�a z Neville'em w Woodford Court, za rzek� Tweed, to utrzymywa�a Byrde Manor, poniewa� dw�r by� jej domem rodzinnym 29 i wszystkim, co odziedziczy�a po ojcu, Cameronie Byrdzie. Posiad�o�� g��wnie s�u�y�a go�ciom podczas sezonu polowa� na kuropatwy, gdy� by� to zwyk�y dw�r, znacznie mniejszy od Woodford Court. Sara mia�a zwi�zane z nim mi�e wspomnienia ze swego dzieci�stwa. Za� pola i lasy wok� niego by�y szczeg�lnie malownicze. Prowadz�c klacz przez drog� i przez k�p� drzew nad rzek�, wci�ga�a g��boko rze�kie ranne powietrze. By�a bardzo zadowolona, �e jest tutaj. Ca�y �wiat pachnia� dzi� bujn� zieleni�. Olchy, brzozy i sykomory, pe�ne �wiergotu ptak�w, ko�ysa�y si� w porze kwitnienia. Sara zatrzyma�a si� na d�ugiej, pochy�ej ��ce, odetchn�a g��boko i rozejrza�a si� wok� siebie. By�o tutaj pi�knie i dziko - inaczej ni� w Londynie. Dlaczego, na mi�o�� bosk� tak bardzo wzbrania�a si� przed t� pod- r�? W tej chwili nie chcia�aby by� w �adnym innym miejscu na ziemi. Jej spokojn� medytacj� przerwa� krzyk i dudnienie kopyt. Klacz podrzuci�a �eb, a Sara odwr�ci�a si� szybko. Drog� galopowa� ko�. M�ody cz�owiek, pochylony nad szyj�zwierz�cia, pop�dza� je szpicrut�. Za nim dwaj m�odzie�cy gnali na swych wierzchowcach, wykrzykuj�c przekle�stwa i zmuszaj�c ci�ko pracuj�ce konie do szybszego biegu. Po chwili znikn�li, pozostawiaj�c tylko kurz i echo krzyk�w. Ci ch�opcy wkr�tce wyrosn� na krzepkich Szkot�w, z kt�rych taka dumna by�a pani Hamilton. Sara zazdro�ci�a ch�opcom ca�kowitej swobody, mimo to my�la�a o nich z lekk� nagan�. Mia�a nadziej�, �e po takim szalonym biegu przyprowadz� konie. Pragn�a tak samo pogalopowa�, lecz jej my�li b��dzi�y gdzie indziej. Kim jest ten Marshall MacDougal, ten Amerykanin, kt�ry wygl�da jak d�entelmen, lecz ma w sobie co� przera�aj�cego? I dlaczego znalaz� si� tutaj, w Kelso - �owi�c ryby w rzece