15534
Szczegóły |
Tytuł |
15534 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15534 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15534 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15534 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
REXANNE BECNEL
Nieodparty i niezno�ny
Przek�ad
Maria W�jcikiewicz
Dla wspania�ych m�czyzn: Phila, Harveya, Bobby 'ego, Oscara, Gienna, Rene i Mo
Prolog
Boston, kwiecie� 1827
On �yje!
Marshall Byrde wpatrywa� si� w list, kt�ry trzyma� w d�oni. Kruchy kwadrat
pergaminu po��k� od czasu,
kiedy zosta� wys�any do jego matki. Miejscowo�� i data, Londyn 1798, oraz podpis,
Cameron Byrde, byty
wyra�ne.
A kr�tka wiadomo�� nie pozostawia�a w�tpliwo�ci - ca�e �ycie Marshalla by�o
naznaczone k�amstwem.
O�eni�em si�, przeczyta� na g�os Marshall i us�ysza� te s�owajak gdyby ojciec,
kt�rego nigdy nie pozna�, sam
je wypowiedzia�. W cichym salonie matki odczytywa� okrutne wyznanie, kt�re przed
dwudziestoma dzie-
wi�cioma laty Cameron Byrde przes�a� Maureen MacDougai Byrde. 7ym razem jestem
zwi�zany prawdziwym
ma��e�stwem, wi�c nie do��cz� do ciebie w Ameryce.
Reszty nie m�g� odczyta�; zbyt mocno dr�a�a mu r�ka. Ten cz�owiek �yje. Jego
ojciec, kt�rego nazwisko
zawsze nosi� z dum�, nie zmar� na statku do Ameryki, jak utrzymywa�a matka.
Marshall zgni�t� list w d�oni. Cameron Byrde �y� i mia� si� dobrze. Rok po
narodzinach swojego
pierworodnego syna zamieszka� wygodnie
z now� wybrank� w Londynie, podczas gdy jego prawdziwa �ona z dzieckiem z trudem
radzili sobie w obcym
kraju, na drugim kra�cu �wiata.
Zerwa� si� na r�wne nogi i zn�w usiad�, bo od tego, co przeczyta�, a� zakr�ci�o
mu si� w g�owie. Jak przez
tyle lat matka mog�a m�wi� o tym cz�owieku z tak� mi�o�ci�? Czci�? Jak mog�a
nadal go kocha�? M�czyzn�,
kt�ry j� porzuci�?
Czy ojciec kiedykolwiek kocha� matk�?
Wyg�adzi� zmi�t� kartk� i wpatrywa� si� w wyblak�e litery, pochylone w iewo
pismo, takjakjego w�asne.
Czy Byrde to ich prawdziwe nazwisko?
Krew zaszumia�a mu w uszach i poczu�, jak pulsowanie t�pego b�lu g�owy, kt�ry
przez ca�y dzie� leczy�,
zn�w narasta. Wczoraj pochowa� sw� ukochan� matk�. Przyjecha� z Waszyngtonu zbyt
p�no, by si� z ni�
po�egna�, wi�c ostatniej nocy cicho i rozpaczliwie si� upi�; opr�cz niej nie
mia� �adnej rodziny.
Dzi� dojrza� do tego, by przejrze� jej osobiste rzeczy. Wszystko to nale�a�o
teraz do niego, czy chcia� tego,
czy nie.
Uni�s� g�ow� i spojrza� na schludny salon z wytapetowanymi �cianami i starannie
ustawionymi meblami.
Ten dom zbudowa� dla matki zaledwie cztery lata temu, z zysk�w ze swego
ostatniego meczu bokserskiego.
Zas�ugiwa�a na ten dom i wszystko, co najlepsze. Lecz gdy chcia�, by przenios�a
si� do okazalszej siedziby,
gdzie obecnie mie�ci�o si� jego przedsi�biorstwo budowlane, odm�wi�a.
�Moim domem jest Boston", powiedzia�a. Pozosta�a tutaj, �yj�c jego odwiedzinami.
Ogarn�o go poczucie winy. Cztery dni temu matka oczekiwa�a jego wizyty, ale on
odk�ada� wyjazd, bo
mia� k�opoty z nowym budynkiem, kt�ry wznosi� dla towarzystwa handlowego. Gdy
wreszcie przyby� do
Bostonu, zobaczy� zawi�zan� na ko�atce u drzwi czarn� wst�g� i przyczepione pod
ni� zawiadomienie o
pogrzebie.
Jego ukochana matka zmar�a we �nie.
�Odesz�a do twojego ojca - ze �zami w oczach powiedzia�a mu jej przyjaci�ka,
pani Sternot. - Wreszcie razem,
niech B�g ma w opiece ich dusze".
Tylko �e Cameron Byrde nie zmar�, przynajmniej nie wtedy, kiedy matka
powiedzia�a, �e zmar�.
Wci�� zdenerwowany i roztrz�siony, Marshall zmusi� si� do przeszukania ma�ego
haftowanego puzderka
na listy i inne kobiece drobiazgi. Czy ten ma�y przedmiot kry� przed nim jeszcze
inne sekrety �ycia matki?
Znalaz� kilka gazetowych wycink�w o dokonaniach jej syna: o pierwszych meczach
bokserskich,
przecinaniu wst�g i innych wydarzeniach
zwi�zanych z jego przedsi�biorstwem budowlanym. Znalaz� r�wnie� swoj� podobizn�,
narysowan�, gdy by�
ma�ym ch�opcem. Rysunek podarowa� matce jeden z jej pracodawc�w. Znalaz� jeszcze
dwa inne listy od ojca
- i �adnego aktu ma��e�stwa.
Teraz widzia� dobrze, co wydarzy�o si� przed wieloma laty. Niewinna m�oda
kobieta zakochana w �ajdaku.
Gdy okaza�o si�, �e jest w b�ogos�awionym stanie, Cameron Byrde zgodzi� si� j�
po�lubi�. Lecz �obuz, za-
pewne szybko, po�a�owa� swej propozycji i wys�a�j�do Ameryki z obietnic�, �e
niebawem do niej do��czy.
Tyle �e nigdy tam nie dotar�. Sto funt�w w ameryka�skim banku i Cameron Byrde
pozby� si�
odpowiedzialno�ci za ni� i za ich dziecko.
Maureen zosta�a sama, ci�arna i bez rodziny lub przyjaci�, kt�rzy mogliby jej
pom�c.
Marshall dr��c� r�k� przegania� w�osy. Nic dziwnego, �e k�ama�a, i� jest wdow�.
Musia�a k�ama� jemu i
wszystkim dooko�a. Lepiej by� biedn�, lecz szanowan� wdow�, ni� nosi� pi�tno
kobiety niemoralnej. Praco-
wa�a ca�e �ycie, by wychowa� i wykszta�ci� swojego ukochanego syna. Sprz�ta�a,
gotowa�a, pilnowa�a
dzieci innych ludzi.
Nigdy nie wysz�a powt�rnie za m��.
Wpatrywa� si� t�pym wzrokiem w listy. Matka nie wysz�a powt�rnie za m��, cho�
Marshall podejrzewa�, �e
przynajmniej dwukrotnie proszono j� o r�k�. Czy odm�wi�a dlatego, �e wci�� czu�a
si� �ona Camerona Byrde'a?
Ta my�l doprowadzi�a Marshalla do w�ciek�o�ci. Tak, matka go ok�amywa�a, cho�
powinna dzieli�
tajemnice ze swym jedynym synem. Niech to diabli, przecie� ten cz�owiek
zniszczy� jej �ycie! Skrad� jej
m�odo�� i skaza� na do�ywotni� samotno��.
Marshall zerwa� si� z krzes�a, trz�s�c si� z gniewu i ochoty, by uderzy� kogo� w
twarz - kogokolwiek!
Ten samolubny �ajdak zniszczy� �ycie naj�agodniejszej, najbardziej uroczej
kobiety, jaka kiedykolwiek
chodzi�a po tej ziemi. I przez niemal trzydzie�ci lat uchodzi�o to draniowi na
sucho.
Lecz d�u�ej ju� nie b�dzie, poprzysi�g� w duchu Marshall.
Teraz, gdy ju� nie by�o matki, nie wiedzia�, co ze sob� pocz��. Zagubiony, nie
mia� poj�cia, jak urz�dzi
sobie �ycie bez niej. Lecz w g�owie pojawi� si� ju� plan. Dwadzie�cia dziewi��
lat temu jego ojciec �y� i teraz
Marshall mia� nadziej�, �e nadal �yje. Poniewa� mia� z tym cz�owiekiem rachunki
do wyr�wnania.
Zanim on sko�czy z Cameronem Byrde'em, tch�rzliwy dra� b�dzie �a�owa�, �e nie
zmar� przed wieloma
laty.
1
Mayfair, Londyn, maj 1827
Sara Palmer chcia�a umrze� i unikn�� nastaj�cego dnia. Pragn�a ukry� si� przed
niew�tpliwie zbli�aj�c� si�
awantur�, kt�r� urz�dzi jej w�asna rodzina.
Ale ucieczka nie wchodzi�a w gr�.
Jej matka nigdy by na to nie pozwoli�a. Ani jej rozw�cieczony brat, James. To on
zatrzyma� pow�z lorda
Penleya i wyci�gn�� j�z niego. P�niej wyzwa� lorda na pojedynek. Na �mier� i
�ycie, doda�.
Na �mier� i �ycie, w imi� honoru najm�odszej siostry.
Sara mocno zacisn�a powieki, by przypomnie� sobie okropn� scen� z ostatniej
nocy. Po jej twarzy
sp�yn�y dwie gor�ce �zy. James jeszcze raz uratowa� j� od nast�pstw
nieprzemy�lanego zachowania, lecz
nigdy przedtem nie posun�� si� tak daleko, by narazi� dla niej �ycie.
Dzi�ki Bogu, ich ojczym, Justin St. Clare, hrabia Acton, by� na miejscu i
powstrzyma� Jamesa przed
spe�nieniem gro�by. Sara mia�a wielki d�ug wobec m�a matki.
A wi�c tak odp�acasz im obu, jak dziecko chowaj�c g�ow� pod prze�cierad�ami?
Ostro�nie i niepewnie Sara wyjrza�a spod at�asowej narzuty, po czym zsun�a j� z
siebie i usiad�a z
wysi�kiem. Jest doros�a i musi ponie�� konsekwencje swojego czynu.
11
Rzadko wstawa�a wcze�nie, tote� miejska rezydencja brata wyda�a jej si� o tej
porze nieco obca, gdy
schodzi�a frontowymi schodami. Nie wezwa�a pokoj�wki, by pomog�a jej si� ubra� i
teraz, gdy dotar�a do
holu, by�a z tego zadowolona. Dwie pokoj�wki, na kt�re si� natkn�a, otwarcie
gapi�y si� na ni�, cho� gdy Sara
spojrza�a na nie ze zmarszczonymi brwiami, szybko spu�ci�y g�owy.
Czy wszyscy wiedzieli, co zrobi�a zesz�ej nocy? Czy wiedzieli r�wnie�, jak
bliska by�a ca�kowitej zguby?
Przed pokojem �niadaniowym Sara stan�a, poniewa� uderzy�aj�strasz-liwa my�l.
Mo�e oni s�dz�, i�
istotnie jest zgubiona?
Wzburzona przycisn�a palce do skroni. Czy nie uwierzy�aby w to, gdyby us�ysza�a
tak� sam� opowie�� o
ka�dej innej m�odej kobiecie z towarzystwa? Czy w wirze przyj��, raut�w i
�niada� nie opowiada�a, skryta za
wachlarzem, takiej plotki wszystkim przyjaci�kom? Matka cz�sto powtarza�a, �e
podejrzenie o niemoralno��
skazywa�o m�od� kobiet� r�wnie nieodwo�alnie, jak sam czyn. Teraz Sara to
rozumia�a.
Gdy wchodzi�a do pokoju �niadaniowego, d�wiga�a podw�jny ci�ar winy. Ju�
wystarczaj�co ci��y�o jej
bezmy�lne zachowanie, a jeszcze wstydzi�a si� ka�dej niepochlebnej plotki, jak�
kiedykolwiek podzieli�a si�
ze swoimi niem�drymi przyjaci�kami.
Srogi wyraz twarzy Jamesa nie uspokoi� jej sumienia. Ani te� mina jej zwykle
poczciwego ojczyma. Jednak
najgorsza by�a obecno�� matki o tak wczesnej porze przy stole. Augusta Linden
Byrde Palmer St. Clare nigdy
nie wstawa�a tak wcze�nie.
James na kr�tko zatrzyma� na siostrze spojrzenie, po czym szybko je odwr�ci�.
- Usi�d�, Saro. Proponuj�, �eby� zjad�a solidne �niadanie, bo masz przed sob�
d�ugi dzie�.
Augusta odchrz�kn�a, przyci�gaj�c uwag� syna.
-Ja si� tym zajm�, Jamesie. Ty i Justin zrobili�cie, codo was nale�a�o, zesz�ej
nocy. Teraz moja kolej.
Serce podesz�o Sarze do gard�a. Matka ruchem r�ki nakaza�a jej podej�� do
kredensu i wy�o�onym na nim
biszkoptom, szynce i lekko �ci�tym jajkom. Sara wzi�a talerz i pos�usznie
nape�ni�a go jedzeniem, kt�re teraz
wcale nie wydawa�o si� smaczne. Cokolwiek j� czeka�o, zas�u�y�a na to. Przyjmie
ka�d� kar� z pokor�.
Wszyscy troje rozsiedli si� po jednej stronie d�ugiego sto�u, wi�c gdy Sara
usiad�a po drugiej, czu�a si� jak
w s�dzie, gdzie za chwil� rozpocznie si� odczytanie aktu oskar�enia. Jej matka,
najwyra�niej g��wny s�dzia,
wspar�a podbr�dek na z��czonych d�oniach.
12
* Rozumiem, �e mamy dwie mo�liwo�ci do wyboru.
* My? - Sara wzi�a to za dobry znak.
* Mo�esz albo za specjalnym zezwoleniem po�lubi� lorda Penleya... -
Po�lubi�?!!
* Czy �askawie pozwolisz mi sko�czy�? Sara prze�kn�a �lin� i pochyli�a
g�ow�.
* Tak, matko.
- Albo po�lubi� tego m�czyzn�, albo natychmiast wyjecha� z d�ug�,
wizyt� do twojej siostry, do Szkocji.
Sara wbi�a wzrok w sw�j talerz, w ciemnoczerwon� plam� d�emu malinowego.
Istotnie, smutno by�o
odkry�, �e m�czyzna, kt�rego ledwie wczoraj chcia�a po�lubi�, dzi� sta� si� dla
niej odpychaj�cy. Przy
pierwszej przeciwno�ci losu rozpu�ci� si� jak l�d przystawiony do p�omienia i
ods�oni� tch�rzliw� natur�.
Zarzuty Jamesa wobec niego by�y prawdziwe. Lord Penley by� �owc� posag�w - tak
jak po�owa m�skiego
towarzystwa. Prawie wszyscy mieli nadziej� na popraw� swego po�o�enia poprzez
korzystne ma��e�stwo. Lecz
lord Penley przez hazard doprowadzi� sw� rodzin� do ruiny. Jakby tego by�o ma�o,
wymusza� pieni�dze od
zam�nej kobiety, z kt�r� ��czy� go potajemny romans.
W�a�nie to zrazi�o Sar� do niego najbardziej. Na my�l o swej w�asnej g�upocie,
Sara zadr�a�a ze wstr�tu.
Dlaczego nie potrafi�a dostrzec niczego poza jego przystojn� twarz� i
czaruj�cymi manierami? Przecie� ona
wcale go nie interesowa�a. Chodzi�o mu o jej poka�ny posag, kt�ry otrzyma�by po
�lubie. To dlatego tak
gor�co namawia� j�, by z nim uciek�a. A ona, ach, jaka g�upia, uwa�a�a to
wszystko za romantyczn� przygod�.
Dzi�kowa�a Bogu, �e jej brat w por� wybawi� j� z tej sytuacji.
Sara westchn�a i podnios�a wzrok.
- Wola�abym wyjecha� do Olivii, do Szkocji.
Augusta u�miechn�a si�, lecz twarz Jamesa stawa�a si� coraz bardziej gniewna.
* Jak szybko twoje zdanie o tym tch�rzliwym sukinsynie...
* Jamesie! - Augusta zesztywnia�a. -Nie �ycz� sobie takiego j�zyka w mojej
obecno�ci!
* Wybacz, matko, ale czy ci si� to podoba, czy nie, Penley jest
tch�rzliwym... - Zacisn�� szcz�ki z
w�ciek�o�ci. - Penley jest tch�rzem - poprawi� si�, z trudem prze�ykaj�c
przekle�stwo.
* Przyznaj� to - wtr�ci�a Sara.
* Tak. Teraz to przyznajesz! - wykrzykn�� James. - Ale czy chcia�a� s�ucha�,
gdy pr�bowa�em ostrzec ci�
przed nim? Nie. Oczywi�cie, �e nie.
13
Sara spu�ci�a g�ow� i pozwoli�a bratu si� wykrzycze�. Wszystko, co James m�wi�,
by�o prawd�.
* A teraz jeste� zgubiona. Je�li wie�� o tej nieudanej ucieczce si�
rozejdzie, �aden godny szacunku
m�czyzna nie b�dzie chcia� si� ubiega� o ciebie.
* Ona nie jest zgubiona - zaprotestowa�a Augusta. -Nie tak zupe�nie. Mo�e
jest skompromitowana, lecz
s�dz�, �e mo�emy ocali� jej reputacj�. No, Jamesie, do�� tego. Sara wie, �e �le
post�pi�a.
Dzier��c sto�owy n� jak bro�, James zaatakowa� szynk� na swym talerzu.
- Tak. Ona wie, �e post�pi�a niew�a�ciwie. Ale wiedzia�a te�, �e post�
puje niew�a�ciwie, gdy w zesz�ym miesi�cu wymkn�a si�, by p�j�� do
Vauxhall z pani� Ingleside i reszt� tej hulaszczej zgrai. M�wi�em jej, by
tego nie robi�a. Wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie, gdy przed tygo
dniem wzi�a udzia� w balu maskowym z tym wysportowanym towarzy
stwem z Mayfair. I wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie, gdy wy�lizgn�
�a si� na ten nieszcz�sny mecz bokserski w Cheapside. Za ka�dym razem
wiedzia�a, �e post�puje niew�a�ciwie - a to s� eskapady, o kt�rych wie
my! Sara zawsze ulega�a chwilowej zachciance, zamiast chwil� zastano
wi� si� nad nast�pstwami swoich uczynk�w.
Wiedzia�a, �e James ma racj�, lecz mia�a ju� do�� jego tyrady.
* Podejrzewam, �e ty nigdy nie pope�ni�e� b��du - warkn�a.
* Zdarza�o mi si� pope�nia� b��dy, nie zaprzecz�. Ale przynajmniej czego�
mnie one nauczy�y - odpar�
James. Zwr�ci� si� do matki: - B�g wie, co ona zrobi w Szkocji. Powinna� j�
zmusi� do po�lubienia pierw-
szego m�czyzny, kt�ry si� jej o�wiadczy - doda� pod nosem.
Augusta u�miechn�a si� tylko i poklepa�a go po ramieniu.
- B�d� pewien, Jamesie, �e gdybym zmusza�a swoje dzieci do ma��e�
stwa, by�by� od dziesi�ciu lat o�eniony i mia� tyle� samo pociech. Nie
martw si�, Olivia dobrze si� zatroszczy o Sar�. Pomi�dzy Byrde Manor
i Woodford Court znajdzie swojej m�odszej siostrze tyle zaj��, by nie
zd��y�a wpa�� w k�opoty. Poza tym zapominasz, jaki gro�ny potrafi by�
Neville, gdy wymagaj� tego okoliczno�ci. Oboje z pewno�ci� utrzymaj�
Sar� w ryzach. - Po czym zwr�ci�a na c�rk� krystalicznie b��kitne spoj
rzenie, kt�re j�zawsze mrozi�o. - Wiesz, �e przebra�a� miar�, prawda?
Sara skin�a g�ow�. Teraz to rozumia�a. Wszyscy jej przyjaciele zawsze
podburzali j� przeciwko
Jamesowi. Nak�aniali j� do coraz wi�kszych g�upstw, a ona niefrasobliwie
przystawa�a na to, nie
dostrzegaj�c �adnego niebezpiecze�stwa. Zawsze irytowa�y j� ograniczenia,
narzuca-
14
ne przez uk�adne towarzystwo, wi�c za ka�dym sezonem w mie�cie sprawdza�a, jak
daleko mo�e si� posun��.
Do tej poryjednak nie zastanawia�a si� nad konsekwencjami takiego post�powania.
Nawet gdy pani
Ingle-side opowiada�a o nie�asce, w jak� popad�a biedna panna Tinsdale, Sara nie
przyj�a tego jako
ostrze�enia ani nie zauwa�y�a z�o�liwo�ci, kt�ra kry�a si� w zachowaniu tej
kobiety. Zbyt by�a poch�oni�ta
towarzystwem nowej, zabawnej przyjaci�ki.
Oni wszyscy byli tacy jak lord Penley: samolubni, pazerni, podli. Wstyd jej by�o
przyzna� si�, �e by�a taka
sama.
Dlaczego nie widzia�a tego wczoraj?
Teraz, w pe�ni sezonu, musi opu�ci� Londyn. �adnych przyj��, bal�w czy wieczor�w
w teatrze. 1
wszystkich tych pi�knych sukien, kt�re zam�wi�a, i nie zd��y�a w�o�y�...
Westchn�a.
Przynajmniej b�dzie ze sw� przyrodni� siostr� Olivia, zjej m�em Neville'em i
ich dzie�mi.
Pochyli�a si� do przodu.
- Widzisz przed sob� odmienion� kobiet�, matko. - Zignorowa�a niegrzeczne
prychni�cie Jamesa. - B�d�
jak anio� - przysi�g�a. - Olivia i Neville nie b�d� si� mieli na co skar�y�.
Przysi�gam.
Tylko dwa dni podr�y statkiem, ale gdy Sara zesz�a z pok�adu �Skrzyde� mewy" w
t�tni�cym �yciem
porcie Berwick-upon-Tweed, czu�a, �e zostawi�a Angli� daleko za sob�. Powietrze
by�o rze�kie, s�one i
ch�odne, wi�c w�o�y�a nowy szkar�atny p�aszczyk z szerok� pelerynk� i sobolowymi
mankietami i
ko�nierzem. Mog�a zosta� zes�ana w g��b Szkocji za kar�, lecz nie by�o powodu,
by nosi� w�osiennic� i
posypywa� g�ow� popio�em.
- Kapitan pos�a� po pow�z - powiedzia�a pokoj�wka Sary, gdy stan�y
przy relingu. Nie by�a to Betsy, jej ukochana s�u��ca. James zadecydo
wa�, �e Sara potrzebuje do towarzystwa w podr�y kogo� starszego i bar
dziej do�wiadczonego.
Skrywaj�c niech��, Sara zerkn�a na stra�niczk� o surowej twarzy.
- Tak, wiem. M�j drogi brat przygotowa� wszystko i dobrze zap�aci�
kapitanowi, by wykona� jego polecenia. I tobie tak�e, jak widz�. - Pro
tekcjonalnie spojrza�a na Agnes, cho� wiedzia�a, �e jest niesprawiedli
wa. Nic nie mog�a na to poradzi� - dwa dni w nieweso�ym towarzystwie
15
Agnes Miller pozbawi�y j� cierpliwo�ci. Bogu dzi�ki, �e ta kobieta nie zostanie
w Woodford Court, lecz
zamierza uda� si� do Carlisle, by odwiedzi� chor� matk�.
Agnes zmarszczy�a tylko brwi i ca�kowicie ignorowa�a z�y humor Sary. Chwil�
p�niej dwaj m�czy�ni
znie�li po trapie ich baga� i z�o�yli liczne torby w solidnym, lecz wys�u�onym
powozie. Och, przecie� nie b�-
dzie nikogo, kto by j� zobaczy� lub robi� uwagi, co do sposobu podr�owania,
pomy�la�a Sara, gdy kapitan
bezpiecznie ulokowa� j�w poje�dzie.
Wiele g��w odwraca�o si� za Sar�, gdy zesz�a ze statku na nabrze�e, lecz �adna
nie by�a godna uwagi.
Marynarze, robotnicy portowi, wo�nice. W pobli�u by� jeden czy dw�ch
d�entelmen�w, ubranych jak nale�y
w surduty i wysokie czapki bobrowe, lecz �adnej innej damy w zasi�gu jej wzroku.
Dla wszystkich wok�
Sara r�wnie dobrze mog�aby nosi� flanel�, barchan i chodaki.
Po czym przyzna�a przed sob�, �e takie rozumowanie jest ma�ostkowe i zawstydzona
opad�a na mocno
wytarte poduszki. Zaczyna�a si� niebezpiecznie upodabnia� do Caroline Barrett,
powszechnie uwa�anej za
najg�upsz� g� w Londynie. Caroline potrafi�a m�wi� wy��cznie o swoich strojach
i wielbicielach.
A Sara zachowywa�a si� tak samo g�upio!
Wychyli�a si� i wyjrza�a przez okno powozu.
- Dzi�kuj�, kapitanie Shenker! - zawo�a�a weso�o. - Bardzo si� pan
troszczy� o moj�wygod� i doceniam pa�sk� uprzejmo��.
Kapitan, zaskoczony nag�� zmian� jej nastroju, ukry� zdziwienie za szerokim
u�miechem.
- Ca�a przyjemno�� po mojej stronie, panienko. Doprawdy przyjem
no��. - Uchyli� przed ni� czapki. - Mam nadziej�, �e podr� do Kelso
b�dzie przyjemna i wygodna.
Marshall Byrde s�ucha� tej rozmowy zza ob�adowanej karety. Tylko �e teraz by�
Marshallem MacDougalem
- u�y� ponownie panie�skiego nazwiska matki, jak kiedy�, na turniejach
bokserskich.
Przechyli� g�ow� w bok. Jego ciekawo�� wzbudzi� melodyjny g�os tej kobiety i
fakt, �e kapitan wspomnia�
o Kelso. On tak�e tam zmierza�, poniewa� matka czasami wspomina�a o tym miejscu.
Po bezowocnych poszukiwaniach ojca w Londynie, doszed� do wniosku, �e je�li
matka pochodzi�a z Kelso,
ojciec tak�e m�g� tam mieszka�. Mo�e kobieta w powozie wiedzia�a co�, co b�dzie
dla niego wa�ne? Co�, co
przyspieszy�oby zniech�caj�co powolne poszukiwanie tego drania, Byrde'a?
16
Marshall sp�dzi� miesi�c na morzu, dziesi�� dni w Londynie i jeszcze kilka dni w
drodze do Szkocji.
Dowiedzia� si� tylko, �e cho� listy ojca zosta�y wys�ane z Londynu, cz�owiek ten
nie urodzi� si� tam, nie
o�eni� i nie zosta� pochowany. Ani, jak utrzymywali detektywi, kt�rych Marsh
zatrudni�, nie mieszka� tam
teraz.
Matka, tak pow�ci�gliwa w opowie�ciach o swoim �yciu w rodzinnym kraju, niewiele
powiedzia�a mu o ojcu.
Marshall wiedzia� tylko, �e Maureen MacDougal kocha�a Camerona Byrde'a i �e on
nie odwzajemnia� jej
mi�o�ci.
Marshall zdecydowa� si� wi�c rozpocz�� poszukiwania w rodzinie ze strony matki.
Tylko �e tym razem zamierza�
by� m�drzejszy. Chcia� przenikn�� do towarzystwa i obnosi� si� ze swym bogactwem.
Dlatego przyby� do Ber-
wick - by kupi� elegancki pow�z z okaza�ym zaprz�giem koni, a tak�e ognistego
wierzchowca. Chcia� si� dosta�
do socjery Kelso, podczas gdy jego nowy przyboczny mia� zaprzyja�ni� si� ze
s�u�b�. Marsh by� pewien, �e od-
powied� na jego pytanie kryje si� na Nizinie �rodkowoszkockiej.
A teraz nadarza�a si� sposobno��, by czego� si� dowiedzie�.
Tyle tylko, �e stangret strzeli� z bicza i ci�ko wy�adowany pojazd ruszy� z
doku do miasta. Zawiedziony
Marsh zmi�� w ustach przekle�stwo.
- Jak d�ugo jeszcze? - ponagli� Duffa, swego nowego s�u��cego. - Mu
simy rusza� w drog�.
Chudy ch�opak spojrza� z wyrzutem.
- Musz� wymieni� te zerwane lejce; zajmie to oko�o kwadransa, wiel
mo�ny panie.
Marsh skrzywi� si�, ale zaraz dostrzeg� m�czyzn�, patrz�cego za oddalaj�cym si�
powozem i oczy mu si�
zw�zi�y. Mo�e nie wszystko stracone.
- Wybaczy pan - powiedzia�, i podszed� do m�czyzny, kt�ry sta� na
szeroko rozstawionych nogach jak marynarz i nosi� czapk� kapitana. -
Czy�bym us�ysza�, �e kto� wspomina Kelso?
M�czyzna obrzuci� go spojrzeniem.
- Jest pan Amerykaninem, prawda?
Marsh odpowiedzia� szerokim przyjaznym u�miechem.
- Przyznaj� si� do winy. Zapali pan? - Wyci�gn�� ozdobn� szkatu�k�
starannie zwini�tych kr�tkich cygar.
Gdy kapitan uni�s� z uznaniem krzaczaste brwi, Marsh t�umaczy�:
- Jestem tutaj w interesach. Pierwszy raz w Szkocji, i jad� do Kelso.
Dlatego zapyta�em.
Kapitan wzi�� jedno cygaro i pow�cha� je.
- Tyto� wirginijski czy kuba�ski?
2 - Nieodparty i niezno�ny
17
Marsh u�miechn�� si� lekko.
- To specjalna mieszanka, zrobiona na zam�wienie.
Po pi�tnastominutowej rozmowie zdoby� trzy wiadomo�ci. Cho� Mac-Dougaiowie s�
szkockimi g�ralami,
spotyka si� ich tak�e na nizinie; drog� do Kelso lepiej nie jecha� po zmroku; a
m�oda kobieta w powozie to
Angielka, ale zbyt pi�kna i za bardzo rozpieszczona, by wysz�o jej to na dobre.
-Nadzwyczaj ujmuj�ca panna. Ale kosztowna.
Marsh my�la� o tym, gdy pop�dza� par� gniadoszy do ci�g�ego biegu. Od �mierci
matki nie mia� kobiety, a
teraz przy�apa� si� na my�li o kobiecym ciele. Ma�o prawdopodobne, by wynios�a
angielska panna da�a mu
takie wytchnienie, jakiego potrzebowa�.
Cmokn�� na konie. Wola� sam nimi powozi�, ni� powierzy� je Duffb-wi. Lecz
my�lami wci�� by� przy
kobiecie, kt�ra jecha�a do Kelso. Co m�oda Angielka robi w Szkocji, podr�uj�c
tylko z pokoj�wk�?
Nie bardzo go to obchodzi�o. Wiedzia� tylko, �e t�skni za tym, by jaka� m�oda
kobieta u�miechn�a si� do
niego. Przypomnia�oby mu to jego dawne �ycie w Bostonie i Waszyngtonie, zanim
zmar�a jego matka.
Lekko zaci�� konia batem. Niebawem dotrze do Kelso i zostanie tam, a� uzyska
informacje. B�dzie pod��a�
�ladem ojca, a� spotka go i si� zem�ci.
2
\Sara podnios�a ko�nierz swego p�aszczyka. By�a zmarzni�ta, mimo i� Agnes
dok�ada�a do ognia w kominku
w prywatnym pokoju jadalnym, kt�ry wynaj�y. Zatrzyma�y si� na po�udniowy
posi�ek w nieciekawym
miejscu. Lecz mi�so duszone z jarzynami pachnia�o n�c�co, a jej burcza�o w
brzuchu.
� Sk�pi Szkoci - mrukn�a Agnes, gdy w koszu na drewno nie znalaz�a
nic, opr�cz podpa�ki.
Sara u�miechn�a si�, od rana jej humor znacznie si� poprawi�.
- Musisz uwa�a� na to, co m�wisz, Agnes. Moja siostra jest w po�owie
Szkotk�, ze strony ojca, a m�j szwagier, lord Hawke, jest rodowitym Szko
tem, tak jak niekt�rzy z rodziny twojej matki, z tego, co s�ysza�am.
Sarze sprawia�o przyjemno�� dr�czenie tej pos�pnej kobiety. Jej dobry nastr�j
bra� si� po cz�ci z
niecierpliwego wyczekiwania na spotkanie
18
z Olivia i Neville'em. �ycie z nimi z pewno�ci� nie b�dzie tak pasjonuj�ce jak w
Londynie podczas sezonu, a
w Kelso nie by�o ciekawych m�czyzn, z kt�rymi mo�na by�o flirtowa�.
Lecz by�y inne przyjemno�ci. Neville utrzymywa� najlepsze stajnie i mog�a z nich
korzysta�. To oznacza�o, �e
b�dzie mia�a dost�p do najszlachetniejszych koni i b�dzie mog�a galopowa� bez
ogranicze�. Ponadto wolno
jej b�dzie je�dzi� po m�sku, bez ci�g�ego narzekania matki. Sp�dzi te� troch�
czasu z m�odziutk� Catherine i
ma�ym Filipem.
Sara zjad�a solidne drugie �niadanie, ignoruj�c mrukliwe narzekania Agnes.
Prze�pi ca�e popo�udnie, a
kiedy si� obudzi, b�d�ju� na miejscu.
Jednak gdy wr�ci�y do karety, zobaczy�y stoj�cego obok zaprz�gu wo�nic�, kt�ry
rozmawia� z dobrze
ubranym d�entelmenem. Sara zna�a sw� rol� m�odej kobiety z dobrej rodziny. Nigdy
nie zauwa�a�
d�entelmena, kt�remu nie zosta�a stosownie przedstawiona � a wo�nic�w trudno
by�o uwa�a� za osoby
odpowiednie do takich prezentacji.
Wiedzia�a to wszystko, a jednak, zbli�aj�c si� do karety, zwolni�a i patrzy�a na
nieznajomego d�u�ej, ni�
powinna. By�o w nim co� intryguj�cego; nie tylko mocna budowa, wysoki wzrost,
szerokie ramiona i
niemodnie d�ugie w�osy. By�o to co� innego, czego nie potrafi�a okre�li�.
On na pewno nie by� angielskim d�entelmenem, do jakich przywyk�a.
Ale przecie� nie by�a ju� w Anglii.
B��dzi�a po nim wzrokiem, podziwiaj�c muskularne nogi pod bryczesami i mocny
profil, ocieniony przez
bobrowy cylinder. Dziwny dreszcz przebieg� jej przez plecy i zagnie�dzi� si� w
s�siedztwie �o��dka. Je�li to
by� reprezentant szkockich d�entelmen�w, to mo�e jej pobyt tutaj nie b�dzie tak
nudny, jak s�dzi�a.
Nieznajomy podni�s� wzrok i podchwyci� jej spojrzenie. Przez d�ug�, zawieszon� w
czasie chwil�, Sara nie
mog�a oderwa� od niego oczu. Jego �renice sta�y si� czarne jak d�ety, czarne, a
mimo to b�yszcz�ce w s�o�cu.
Agnes musia�a zauwa�y� ich zatopione w sobie spojrzenia, gdy� niezbyt subtelnym
szturchni�ciem Sary w
bok przerwa�a t� przyd�ug� scen�. W istocie oderwanie od niego oczu przynios�o
Sarze ulg�, ale mia�a za z�e
pokoj�wce, �e si� wtr�ci�a.
- Za du�o sobie pozwalasz - sykn�a, sztywno zwracaj�c si� ku drzwiom
powozu. Lecz Agnes tylko za�o�y�a r�ce i bez skruchy spojrza�a na swoj�
podopieczn�.
Zdusiwszy przekle�stwo, kt�rego nie powstydzi�by si� jej brat, Sara si�gn�a do
drzwi, by je otworzy�. Lecz
inna r�ka znalaz�a si� tam szybciej.
- Czy wolno pom�c, panienko?
19
Sara odwr�ci�a si� szybko, zdziwiona niskim, m�skim g�osem. Rzuci�a na Agnes
spojrzenie m�wi�ce �no i
prosz�" i zn�w skupi�a uwag� na m�czy�nie, trzymaj�cym drzwi karety jedn� r�k�,
podczas gdy druga by�a
wyci�gni�ta w jej stron�.
Doprawdy, co za zuchwa�o��. W kapeluszu na g�owie, bez r�kawiczek. Ka�dy
londy�ski d�entelmen
zachowa�by si� lepiej. Ale te� londy�scy d�entelmeni dowiedli, �e s� oszustami i
�ajdakami. Sara
u�miechn�a si� lekko i przez d�ug� chwil� taksowa�a go wzrokiem. D�onie w
r�kawiczkach stosownie
splot�a przy talii.
-Nie s�dz�, by�my zostali sobie przedstawieni, panie.
M�czyzna u�miechn�� si� szerzej, po czym zdj�� kapelusz i sk�oni� si� lekko.
* Jestem Marshall MacDougal, do us�ug pani, panno... panno... K�ciki jej ust
jeszcze odrobin�
unios�y si� w u�miechu.
* Pan nie jest Brytyjczykiem, nieprawda�, panie MacDougal?
* Jestem Amerykaninem - przyzna�. - Czy to akcent mnie zdradza? Sara
skromnie �ci�gn�a usta.
-Nie. Pa�skie maniery. -Przybra�a zgorszony wyraz twarzy, lecz wiedzia�a, �e na
tym m�czy�nie nie zrobi
to wra�enia. - U nas d�entelmen sam nie przedstawia si� damie.
- Ooo? - Zn�w w�o�y� kapelusz na g�ow�. - Zatem jak kobiety i m�
czy�ni zawieraj� znajomo��?
Sara czu�a pot�piaj�ce spojrzenie Agnes i sp�oszony wzrok wo�nicy. Lecz to j�
tylko rozzuchwali�o.
- Poznaj�si� odpowiednimi drogami, oczywi�cie. Przez rodzin�, przyjaci�.
M�czyzna pokr�ci� g�ow�.
- Wielka szkoda. Obawiam si�, �e b�d� osamotniony, poniewa� jestem
tutaj pierwszy raz, po kr�tkiej wyprawie do Londynu. Niestety, nie mam
w Szkocji ani rodziny, ani przyjaci�, kt�rzy mogliby mnie przedstawia�
w towarzystwie.
Jeszcze chwil� przywierali do siebie spojrzeniami i Sara wyra�nie czu�a napi�cie
mi�dzy nimi. By�o
straszne i rozkoszne, a ona wiedzia�a jedno: to nie by� m�czyzna, kt�remu
kiedykolwiek brakowa�oby
towarzystwa, szczeg�lnie damskiego. By�o co� w jego oczach, jaka� iskra, kt�rej
nie rozpali�o wy��cznie
wiosenne s�o�ce. Za ka�dym razem, gdy spogl�da� na ni�, czu�a przebiegaj�cy po
sk�rze dreszcz.
Nie, to nie by� tylko dreszcz. Czu�a lekkie drganie serca, gdy Harlan Brannwell
patrzy� na ni�. To samo,
gdy Ralph Lierett ujmowa� jej r�k�. 1 lord Penley, ten �ajdak.
20
Jednak�e to, co czu�a teraz, by�o ca�kiem inne od owych drga� serca. To by�o
gor�ce, z dr�eniem przebieg�o
przez jej cia�o, sprawia�o, �e serce bi�o szybko, a �o��dek si� zaciska�.
Na szcz�cie, w sam� por� podnios�a g�ow�.
W przesz�o�ci to impulsywne poddawanie si� uczuciom, ten lekkomy�lny poci�g do
wszystkiego, czego
powinna unika�, wp�dza�o j� w k�opoty. Teraz wyczuwa�a instynktownie, �e ten
m�czyzna to kto�, kogo sta-
nowczo powinna unika�.'
Sara przybra�a wi�c wyraz powagi i przegna�a z g�osu wszelki zalotny ton.
- S�dz�, �e sobie pan poradzi, panie MacDougai. �egnam. -1 bez dalszych gest�w
uprzejmo�ci wesz�a do
wytwornej karety.
Agnes posz�a jej �ladem, zatrzaskuj�c za nimi drzwi. W jednej chwili ruszy�y z
podw�rza zajazdu. Gdy
kareta toczy�a si� po zakurzonej drodze, Sara gratulowa�a sobie, �e zachowa�a
si� w�a�nie tak, jak powinna:
grzecznie, lecz nie przyja�nie. Z pewno�ci� go nie zach�ca�a, przynajmniej pod
koniec ich rozmowy.
Lecz gdy zdj�a kapelusz i r�kawiczki i umie�ci�a za plecami ma�� poduszk�,
pozwoli�a sobie na luksus
wyobra�ania sobie, kim jest ten Amerykanin i dlaczego przeby� ca�� drog� przez
ocean do Szkocji. Jego na-
zwisko brzmia�o Marshall MacDougai, bardzo szkockie nazwisko jak na Amerykanina.
Mia� ciemnobr�zowe
w�osy, kt�re w s�o�cu po�yskiwa�y czerwieni�; czarne oczy, kt�re po�yskiwa�y
niebiesko.
Zn�w poczu�a to zdradzieckie dr�enie w brzuchu i westchn�a z irytacj� na swoj�
przewrotno��. Je�li g�adki
i czaruj�cy lord Penley by� dla niej nieodpowiedni, to prostolinijny Amerykanin,
taki jak pan MacDougai,
by�by nieszcz�ciem.
Przekona�a si� ju� na w�asnej sk�rze, �e nie zna si� na m�czyznach. Teraz musi
trzyma� ich na dystans.
Lecz b�dzie to trudne, przyzna�a, zamykaj�c oczy. B�dzie to bardzo trudne.
Marshall pod��y� kilometr za tocz�c� si� karet�. Incydent z �adn� m�od� kobiet�
w zaje�dzie pocztowym
by� pouczaj�cy. Je�eli po mniej ni� dwustu latach bosto�skie towarzystwo sp�tane
by�o misternymi regu�ami,
to angielskie spo�ecze�stwo tym bardziej. Marshall wkupi� si� do bo-sto�skiej
elity. Ostatecznie, w Ameryce
pieni�dz by� pierwszym arbitrem
21
przynale�no�ci do klasy. Lecz brytyjskie spo�ecze�stwo by�o bardziej z�o�one, o
czym szybko pouczy� go
Duff.
- Le�y pan jak d�ugi, co? -powiedzia� gadatliwy ch�opak, gdy Angiel
ka odjecha�a powozem, pozostawiaj�c Marshalla na pokrytym kurzem
dziedzi�cu.
Marsh spiorunowa� go wzrokiem, lecz Duff, niewzruszony, ci�gn��:
* Problem w tym, wielmo�ny panie, �e tu nie Ameryka. Tu s� kobiety i damy.
Musi si� pan zdecydowa�,
kt�rymi jest pan zainteresowany.
* A co ze s�u��cymi? Czy oni te� s� tutaj inni i odzywaj�si�, kiedy nikt ich
nie pyta o zdanie?
Nie przejmuj�c si� gniewem swego nowego pracodawcy, Duff spojrza� na niego spod
przymru�onych
powiek.
* Wygl�da pan na takiego, co to poradzi sobie w b�jce, inaczej nie
przyj��bym pana.
* Ty przyj��e� mnie?
* Zgadza si�. Co� pan szykuje, nawet je�li nie jest pan got�w mi powiedzie�,
co. Ale ja jestem z tych, co
lubi� przygody. Nie uwa�am pana za go�cia, co to potrzebuje kogo� do sk�adania
ubra� i d�wigania toreb.
My�l� sobie, �e mia� pan inne powody, �eby mnie naj��. Na razie najlepiej b�dzie,
jak pan zrozumie, �e my,
Szkoci, mamy swoje przyzwyczajenia. Je�li pan chce, �eby dobrze tu panu sz�o, to
lepiej, �eby pan je pozna�. A
ja panu w tym pomog�.
Cho� Marshowi bardzo si� nie podoba�y przenikliwe uwagi s�u��cego, to jednak
mia� szacunek dla tych,
kt�rzy tak jak on, potrafili prze�y� dzi�ki sprytowi. Wypatruj�c teraz przed
sob� powozu, rozwa�a� s�owa
Duffa. Mo�e przyda�aby mu si� jaka� pomoc. W ko�cu tamten wo�nica nie by�
szczeg�lnie rozmowny, a
pi�kno�� w czerwonej pelerynie potraktowa�a go z kr�lewsk� wynios�o�ci�.
Czy to brak og�ady Maureen MacDougal sprawi�, �e ojciec przesta� si� n i�
interesowa�? Czy ona wesz�a w
sfer� zakazan�? Cameron Byrde mu-
22
Marsh potar� wierzchem d�oni kark. Niech to diabli, to ona by�a opanowan� m�od�
pann�. Wygl�da�a
apetycznie, jak soczysta czerwona wi�nia, kt�r� chcia� zje��. Te b��kitne,
b�yszcz�ce oczy. Na pocz�tku nie
mia�a nic przeciwko ich flirtowi. Lecz potem musia� zrobi� co�, po czym ona
pozna�a, i� brak mu towarzyskiej
og�ady. Wtedy jej zainteresowanie znikn�o.
sia� by� cz�owiekiem do�� zamo�nym, je�li sp�aci� j� stoma funtami. Lecz Maureen
MacDougal, mimo swych
dobrych manier i spokojnej urody, by�a prost� dziewczyn� z pospolitej rodziny.
Przez ca�e �ycie pracowa�a
jako s�u��ca w domach innych ludzi. Prawdopodobnie tak pozna�a nieczu�ego
Camerona Byrde'a.
Marsh zmru�y� oczy, wpatruj�c si� w luksusow� karet� daleko przed sob�. Je�li
jego ojciec pochodzi� z
okolic Kelso, to ta �adna ma�a snobka w tym olbrzymim powozie z pewno�ci�go zna.
W ko�cu swoi ci�gn�
do swoich i zamykaj� drzwi przed nosem wszystkim, kt�rzy nie nale�� do ich sfery.
Marsh nauczy� si�
obraca� w tych kr�gach w Bostonie i Waszyngtonie. Mia� do�� pieni�dzy i
towarzyskich talent�w, by si�
znale�� w tej grupie. Lecz tutaj by� mniej pewny siebie. Cho� posiada� teraz
obowi�zkowe rekwizyty -
s�u��cego, pow�z, stroje, konie i wiele pieni�dzy-rozumia� ju�, �e to jeszcze za
ma�o. Mo�e DutYErskine ma
racj�, mo�e m�g�by mu pom�c, je�li chodzi o zasady towarzyskich kontakt�w. Potem
da�by ju� sobie rad�.
Dokona� tego w Bostonie, mo�e dokona� i tutaj.
By� zdecydowany w tej kwestii tak�e kilka godzin p�niej, gdy przemierzali w�ski
kamienny most i
wje�d�ali do Kelso. By�a to miejscowo�� sprawiaj�ca wra�enie bogatej, skupiona
wok� miejskiego placu.
Marsh rozgl�da� si� wok� siebie, patrz�c na st�oczone domki, pomalowane wystawy
sklepowe i
pracowitych mieszka�c�w. Czy jego matka chodzi�a kiedy� po tych brukowanych
ulicach?
D�onie zacz�y mu si� poci�. Czyjego ojciec nadal po nich chodzi?
Zatrzyma� si� pod szyldem gospody Pod Kogutem i �ukiem i przekaza� zm�czonego
konia stajennemu.
* Pok�j dla mnie i dla mojego cz�owieka - powiedzia� do ober�ysty w fartuchu,
kt�ry ochoczo wybieg�,
�eby si� przedstawi�.
* Tak, panie. A jak d�ugo si� pan zatrzyma?
Wystarczaj�co d�ugo, by zniszczy� mojego ojca i ka�dego, kto przyczyni� si� do
cierpie� mojej matki.
Lecz biedakowi z b�yszcz�c� �ysin� odpowiedzia� tylko:
* Tydzie�. Mo�e d�u�ej.
* Bardzo dobrze, panie. Bardzo dobrze. - Ober�ysta poprowadzi� go do
rejestru.
* Jakie nazwisko mam tutaj wpisa�, panie?
* Marsh.... Marshall MacDougal.
- MacDougal. - M�czyzna zastanawia� si� przez chwil�. - MacDougal.
Marsh przymru�y� oczy. Czy ten cz�owiek zna� to nazwisko? Czy zna�
t� rodzin�?
23
- Pisze si� to z �ou" czy z �uo"?
Marsh skry� pod oboj�tnym wyrazem twarzy rozczarowanie.
- Z �ou" i tylko jednym �1". - Wzi�� klucz, kt�ry wr�czy� mu ober�y
sta. - Prosz� mi powiedzie�, panie Halbreeht, czy s� w tej okolicy jakie�
godne obejrzenia miejsca albo jakie� szczeg�lne zebrania towarzyskie,
kt�re powinienem uwzgl�dni�?
Ober�ysta obrzuci� go szybkim spojrzeniem, po czy zerkn�� na Duffa, kt�ry
wy�adowywa� rzeczy z
powozu. Widocznie zadowolony, �e jego go�� jest d�entelmenem i trzyma s�u��cego,
powiedzia�:
* Mamy w�asn� sal�, gdzie co pi�tek odbywaj� si� ta�ce. Jeszcze nie ma
sezonu polowa�, ale doskonale
w�dkuje si� w Tweed. Oczywi�cie, je�li chce pan zapu�ci� si� za most, b�dzie si�
pan musia� zwr�ci� do
zarz�dc�w w wielkich domach. Przewa�nie swobodnie rozporz�dzaj� prawem �owienia
lyb wzd�u� ich
brzegu. W Woodford Court s� wyczuleni, tylko je�li chodzi o odcinek przy ich
domu.
* A w innych posiad�o�ciach?
* Blisko st�d jest tylko jedna, Oko�o p�tora kilometra w g�r� rzeki. Byrde
Manor. Chocia� mniej
wspania�a ni� Woodford....
Byrde Manor! S�owa te odbija�y si� echem w g�owie Marsha, zag�uszaj�c reszt�
uwag ober�ysty. Istnieje
wi�c posiad�o�� nazywana Byrde Manor. Czy a� tak �atwo znalaz� siedzib� rodziny
swego ojca? Cho� z pod-
ekscytowania serce wali�o Marshowi jak m�ot, zmusi� si� do zachowania spokoju.
- Wi�c sugeruje pan, �ebym zwr�ci� si� do tego domu o pozwolenie
�owienia ryb w ich cz�ci rzeki?
Ober�ysta wzruszy� ramionami.
- W�a�ciwie nie jest to konieczne. Jestem jednak pewien, �e to doceni�.
Nie. Marsh nie s�dzi�, by to docenili, gdy jego prawdziwa to�samo��
zostanie ujawniona. Tymczasem b�dzie zabiega� o aprobat� i akceptacj� rodziny
Byrde'ow.
Podzi�kowa� ober�y�cie i skierowa� si� do schod�w, poklepuj�c kiesze� p�aszcza
podr�nego, kryj�c� trzy
Hsty, kt�re Cameron Byrde wys�a� do Maureen MacDougal. Czas w Londynie by�
stracony, lecz w Kelso ju� po
dziesi�ciu minutach by� mo�e znalaz� kryj�wk� ojca, a przynajmniej by� ju� na
jej tropie.
Lecz czy ten cz�owiek przebywa w Byrde Manor?
U podn�y schod�w Marsh zawaha� si�. Ober�ysta z pewno�ci� b�dzie wiedzia�. Lecz
czy m�drze by�oby
tak wcze�nie ods�ania� karty? W takim mie�cie plotki o obcych na pewno szybko
si� rozchodz�.
24
Na szcz�cie, kiedy Marsh si� obejrza�, ober�ysta inaczej odczyta� jego
zachowanie.
- Je�ii nie ma pan w�asnego sprz�tu do w�dkowania, to ja mam wszystko, co
potrzeba, panie MacDougal.
Trafi� pan we w�a�ciwe miejsce. -U�miechn�� si� us�u�nie. - Prosz� mi tylko da�
zna�, je�li b�d� m�g� by� w
czym� pomocny.
Marsh skin�� g�ow�. Nie mo�e by� taki niecierpliwy. Poza tym niebawem pozna
prawd�. Bardzo mo�liwe,
�e jutro o tej porze b�dzie sta� twarz� w twarz z ojcem. Do tego czasu musi
wiedzie�, co powie temu cz�o-
wiekowi i jak si� zachowa.
W jego piersi obudzi� si� gniew tak silny i d�awi�cy jak wtedy, kiedy pozna�
prawd� o rodzicach. Zbli�a�o
si� starcie i Marsh musi by� na nie gotowy.
A potem niech B�g pomo�e Cameronowi Byrde'owi, gdy� jego niechciany syn
zamierza� si� z nim
rozprawi�.
Sara nie wiedzia�a, czy rozp�aka� si� z rozczarowania, czy krzykn�� z rado�ci.
- Wszyscy pojechali do Glasgow - powiedzia�a jej pani Tillotson, och
mistrzyni w Woodtord Court. - Wyjechali zaledwie wczoraj rano. Pani
Olivia napisa�a matce o ich nag�ej podr�y. Mia�am ten list nada� poczt�,
kiedy nast�pnym razem b�d� w mie�cie.
Sara przygryz�a warg�.
* Wszyscy wyjechali, nawet dzieci?
* Tak, panienko. Pan musi dopilnowa� interes�w. To znaczy na targach
ko�skich w Glasgow. A pani siostra
zdecydowa�a, i� mi�o b�dzie wyprawi� si� na p�noc, szczeg�lnie teraz, kiedy si�
ociepla.
Sara skrzywi�a si�, wcale nie odczuwa�a ocieplenia. Lecz p�nocny ch��d by�
najmniejszym z jej zmartwie�.
Olivia i Neville wyjechali, pozostawiaj�c j� sam� w Woodford. Gdy tylko matka
otrzyma list od Olivii,
natychmiast wezwie Sar� do powrotu do domu. A James pewnie b�dzie nalega�, by
wyprawiono j�do konwentu
lub wjakie� inne, r�wnie nieprzyjemne miejsce.
Przyjmuj�c, oczywi�cie, �e matka otrzyma list Olivii.
Sara skrzywi�a si� w duchu na w�asn� przebieg�o��. Jednak my�l ta, gdy raz si�
pojawi�a, nie chcia�a ju�
odej��. Je�li matka nie zosta�aby powiadomiona o miejscu pobytu Olivii,
przyj�aby, �e Sarajest bezpieczna
25
wjej towarzystwie. 1 rzeczywi�cie ju� by�a bezpieczna pod dachem siostry. To, �e
Olivia i Neville nie
przebywali tutaj chwilowo, nie umniejsza�o ich wp�ywu na jej bezpiecze�stwo.
Poza tym Agnes jak ponury
cie� depta�a jej po pi�tach.
Cho� z pocz�tku Sara nie chcia�a przyjecha� do Szkocji, alternatywa by�a o wiele
gorsza. Jednak�e teraz,
skoro ju� tutaj by�a, chcia�a zosta�. Poza tym nieobecno�� Olivii stwarza�a jej
doskona�� okazj�, by dowie��,
�e jest rozs�dna, praktyczna i �e nauczy�a si� panowa� nad sw� impulsywn� natur�.
Musia�a tylko przej�� list Olivii.
-Nic pani nie jest, panienko? - zapyta�a pani Tillotson, sprowadzaj�c Sar� do
rzeczywisto�ci.
Sara zamruga�a, po czym z premedytacj� obdarzy�a dobroduszn� kobietk� swym
najpromienniejszym,
najszczerszym u�miechem.
* Och, nic. Nic, C�, jestem zawiedziona, oczywi�cie. Tak bardzo chcia�am
zobaczy� ich wszystkich. Kiedy
wr�c�?
* C�, zamierzaj� pozosta� w Glasgow dobry miesi�c, nawet d�u�ej. Pewnie
chcia�aby pani do��czy� do
nich?
Przez chwil� Sar� niezmiernie kusi�o, by w�a�nie to zrobi�. Miasto -jakiekolwiek
miasto - z pewno�ci�
by�o bardziej interesuj�ce ni� spokojna wie�. Lecz gdyby przyby�a do Glasgow,
Olivia chcia�aby wiedzie�,
dlaczego odes�anoj�z Londynu, po czym zacz�abyjej rozkazywa�, jakby Sara nadal
mia�a dwana�cie lat.
Poza tym, zdecydowa�a w�a�nie teraz, podniety miejskiego �ycia nie by�y jej
potrzebne.
* Nie, nie - odpowiedzia�a ma�ej kobietce. - S�dz�, �e najlepiej b�dzie,
je�li pojad� dalej, do Byrde
Manor.
* O, tak. Na pewno chcia�aby panienka sp�dzi� jaki� czas z Bertie, chc�
powiedzie�, z pani� Hamilton.
Sara u�miechn�a si�, tym razem szczerze. Kilka lat temu ukochana wieloletnia
ochmistrzyni i towarzyszka
jej matki wysz�a powt�rnie za m�� i wr�ci�a do rodzinnej Szkocji. Mieszka�a
teraz ze swym zrz�dliwym
m�em w Byrde Manor, posiad�o�ci Olivii.
Podczas gdy ojciec Sary pozostawi� jej liczne inwestycje, przynosz�ce doch�d
nieruchomo�ci oraz
olbrzymi� kwartaln� kwot� na bie��ce wydatki, ojciec Olivii zostawi� swemu
jedynemu dziecku tylko t�
skromn� posiad�o��, z pastwiskami dla owiec, farm� i wygodnym, lecz wiejskim
domem. Mimo to Sara
Zawsze lubi�a przyje�d�a� do maj�tku Olivii. Zatrzymanie si� u Hamilton�w b�dzie
jak wizyta u dziadk�w.
26
- Tak - powiedzia�a Sara. - Chyba mia�abym na to ochot�. I je�li pani
chce - doda�a - nadam poczt� list siostry do matki razem z moim w�as
nym. Chc� j� powiadomi�, �e bezpiecznie dojecha�am.
Pani Tillotson pokiwa�a g�ow�.
* Bardzo dobrze, panienko. Ale prosz� pozwoli�, �e przynios� pani fili�ank�
herbaty, zanim odjedzie pani
do Byrde Manor. Oj, ale� Bertie si� ucieszy.
* Zatem wszystko ustalone - g�o�no powiedzia�a Sara, gdy pani Tillotson
posz�a po herbat� i list. Pociesza�a
si�, �e je�li nawet oszuka�a ochmistrzyni�, to nie by� to wielki grzech. Napisze
do matki i powiadomi j� o
swym przyje�dzie. Lecz matka nie musi wiedzie� o nieobecno�ci Oli-vii. A siostra
nie musi ju� teraz
dowiadywa� si� o nieprzyjemnych okoliczno�ciach sk�aniaj�cych Sar� do
opuszczenia Londynu.
Przynajmniej przez nast�pny miesi�c b�dzie mog�a cieszy� si� beztroskim �yciem.
3
w
Byrde Manor Sara wcze�nie po�o�y�a si� do ��ka. Spa�a jak kamie� i wsta�a, gdy
tylko s�o�ce pojawi�o
si� nad wschodnim horyzontem. Agnes ju� nie spa�a, tak samo jak pani Hamilton.
By�o jasne, �e starzej�ca si�
ochmistrzyni i sztywna londy�ska pokoj�wka nie b�d� �y�y w zgodzie.
* Moja Sara to dobra dziewczyna. - G�os pani Hamilton dobiega� Sar� z pokoju
jadalnego, gdy schodzi�a
po schodach. Sara u�miechn�a si�. Pani Hamilton zawsze b�dzie jej broni�a. - A
nawet je�li ma porywcz�
natur�, to co z tego? Jej matka by�a taka sama, a poka� mi dam� tak mi�� i
kochan�jak Augusta St. Clare.
* Hm - dobieg�a odpowied� i u�miech Sary zgas�. W�a�nie wyobrazi�a sobie
zaci�t� min� Agnes. - Lady
Augusta istotnie jest mi�� dam�- odpar�a pokoj�wka. - Mi�� i do�� m�dr�, �eby
wiedzie�, �e panna Sara na
ka�dym kroku szuka k�opot�w.
Sara wybra�a t� w�a�nie chwil�, by pogodnie wej�� do pokoju. Pani Hamilton ju�
szykowa�a si� do
wyg�oszenia tyrady, jednak Agnes wydawa�a si� nieporuszona. Nawet nie mia�a na
tyle przyzwoito�ci, by
�a�owa�, �e jej niepochlebne uwagi zosta�y us�yszane.
27
Sara postanowi�a zignorowa� t� sytuacj�. No, mo�e nie ca�kiem zignorowa�. By�y
sposoby, by poradzi�
sobie z niemi�ymi s�u��cymi, nawet z takimi, kt�re otrzyma�y od rozgniewanego
brata specjalne
upowa�nienie, by wzi�y krn�brn� siostr� ostro w gar��.
- Agnes - zacz�a. - Zauwa�y�am, �e m�j kostium podr�ny ma zapla-
miony obr�bek, a jeden z guzik�w si� obluzowa�. Czy by�aby� taka dobra
i zadba�a o to, zanim nas opu�cisz? Wyje�d�asz jutrzejszym dyli�ansem,
mam racj�? - U�miechn�a si�. - A kiedy ju� z tym sko�czysz, mo�esz
przejrze� reszt� mojej garderoby z kufra i wyprasowa� wszystkie za�am-
ki. I szczeg�lnie zatroszczy� si� o m�j szkar�atny p�aszcz.
Agnes �ci�gn�a usta, lecz us�u�nie skin�a g�ow�. Otrzyma�a polecenie, by mie�
Sar� na oku, lecz to nie
oznacza�o, �e mog�a uchyla� si� od innych obowi�zk�w.
Gdy Agnes wymaszerowa�a z pokoju, pani Hamilton sapn�a z irytacji.
* Co za g�upia kobieta. Dlaczego twoja matka wys�a�a j� z tob�?
* Prosz� si� nie martwi�, ona tutaj nie zostanie. Matka pozwoli�a jej
sp�dzi� miesi�c z rodzin�w Carlisle.
Prawdopodobnie dlatego, �eby samej nie mie� z ni� do czynienia - doda�a Sara ze
�miechem. - Agnes od
dawna nale�y do s�u�by mojego ojczyma, wi�c nie mo�na jej wyrzuci�.
Pani Hamilton nala�a Sarze fili�ank� herbaty i wskaza�a jej st�.
* On ma zbyt mi�kkie serce, to pewne. Ale chod��e. Usi�d�, zjedz i opowiedz
mi wszystkie nowiny.
* Tylko je�li pani tak�e usi�dzie - powiedzia�a Sara.
Pogr��one by�y w ploteczkach � cho� nie by�o mowy o zagmatwanej sytuacji Sary -
gdy inna s�u��ca
zbli�y�a si� do pani Hamilton.
* Jaki� d�entelmen stoi przy drzwiach. Przyszed� prosi� o pozwolenie
�owienia ryb w rzece.
* D�entelmen? - zapyta�a pani Hamilton.
* Tak, prosz� pani. Przystojny d�entelmen. Pan Marshall MacDougal. Takie
poda� nazwisko.
Sara zesztywnia�a.
Marshall MacDougal o szerokich ramionach i bezczelnym spojrzeniu. W pe�nym
zadowolenia u�miechu
unios�a k�ciki ust.
Czy ten zuchwalec j� �ledzi�?
Na szcz�cie uwaga pani Hamilton skupiona by�a na pokoj�wce.
-Jaki on jest?
Pokoj�wka pozwoli�a sobie na frywolny u�miech, po czym, zerkn�wszy na Sar�,
pow�ci�gn�a go.
- Na oko wysportowany. Dobrze wychowany, �wietnie ubrany ima
konia, kt�ry spodoba�by si� panu Hamiltonowi.
28
- Dobrze - powiedzia�a ochmistrzyni. - Pozw�l mu �owi� na naszym
odcinku rzeki. Jestem pewna, �e pan Hamilton nie mia�by nic przeciwko
temu. A wi�c - ci�gn�a, zn�w zwracaj�c si� do Sary - wolisz zosta�
tutaj ze starymi, zamiast pojecha� do siostry do Glasgow. Dobry Bo�e,
dziecko! Musisz mie� gor�czk�. Nigdy nie widzia�am, �eby� wola�a wie�
od miasta, przynajmniej odk�d wesz�a� w �wiat.
Pow�ci�gaj�c ciekawo�� co do pana MacDougala, Sara wzi�a fili�ank� i obracaj�c
ni�, wprawi�a herbat�
w powolne wirowanie.
* Od czasu do czasu ka�demu potrzebna jest zmiana otoczenia. Przysi�gam,
wszystkie te przyj�cia, rauty i
bale... Te chichocz�ce nerwowo dziewcz�ta i upozowane matki. Ci�gle ci sami
m�czy�ni, prowadz�cy takie
same niezobowi�zuj�ce rozmowy.
* S�dz�c z list�w twojej matki, nigdy bym tego nie pomy�la�a, ale zaczynasz
m�wi� jak twoja siostra. A
wiesz, co jej si� przydarzy�o?
Pani Hamilton przekrzywi�a g�ow�.
- Kiedy przesta�a szuka� m�czyzny, znalaz�a go. I mog�abym doda�,
�e niezwykle dobrego.
Sara roze�mia�a si�.
* Gdybym znalaz�a m�czyzn� cho� w po�owie tak wspania�ego jak Neville,
natychmiast bym go z�apa�a.
* C�. Jeste� teraz w Szkocji, a my jeste�my krajem krzepkich m�czyzn. Nie
tak wyrafinowanych, �eby
byli nudni, zauwa�! Ale nie tak szorstkich, �eby byli prostaccy.
* Takich jak pan Donnie?- Sara roze�mia�a si�, gdy pani Hamilton
zaczerwieni�a si� lekko. - Mo�e
powinnam, tak jak pani, poczeka� z za-m��p�j�ciem, a� mi posiwiej� w�osy?
* Co te� ty, dziewczyno! Nie wa� si� pope�ni� tego samego b��du, co ja.
Mog�am wyj�� za m�� za
Donniego, kiedy mia�am dwadzie�cia trzy lata. Ale by�am zbyt dumna i zbyt uparta.
Ca�e szcz�cie, �e B�g
da� mi drug� szans�. A skoro mowa o moim m�u, to b�dzie chcia� si� napi�
herbaty i zobaczy� ci�. Mo�e
p�jdziesz ze mn� do stajni i powiesz mu dzie� dobry?
* Tak, chemie. Mo�e osiod�a dla mnie konia, bo mam ochot� na przeja�d�k�.
Czy on nadal trzyma t� �adn�
kasztank�?
Nieca�� godzin� p�niej Sara siedzia�a na koniu i k�usowa�a do nadrzecznej drogi.
Zauwa�y�a, �e kamienne
ogrodzenia by�y w dobrym stanie, a jab�onie zielone i zdrowe.
Cho� Olivia mieszka�a z Neville'em w Woodford Court, za rzek� Tweed, to
utrzymywa�a Byrde Manor,
poniewa� dw�r by� jej domem rodzinnym
29
i wszystkim, co odziedziczy�a po ojcu, Cameronie Byrdzie. Posiad�o�� g��wnie
s�u�y�a go�ciom podczas
sezonu polowa� na kuropatwy, gdy� by� to zwyk�y dw�r, znacznie mniejszy od
Woodford Court. Sara mia�a
zwi�zane z nim mi�e wspomnienia ze swego dzieci�stwa. Za� pola i lasy wok�
niego by�y szczeg�lnie
malownicze.
Prowadz�c klacz przez drog� i przez k�p� drzew nad rzek�, wci�ga�a g��boko
rze�kie ranne powietrze. By�a
bardzo zadowolona, �e jest tutaj. Ca�y �wiat pachnia� dzi� bujn� zieleni�. Olchy,
brzozy i sykomory, pe�ne
�wiergotu ptak�w, ko�ysa�y si� w porze kwitnienia.
Sara zatrzyma�a si� na d�ugiej, pochy�ej ��ce, odetchn�a g��boko i rozejrza�a
si� wok� siebie. By�o tutaj
pi�knie i dziko - inaczej ni� w Londynie. Dlaczego, na mi�o�� bosk� tak bardzo
wzbrania�a si� przed t� pod-
r�? W tej chwili nie chcia�aby by� w �adnym innym miejscu na ziemi.
Jej spokojn� medytacj� przerwa� krzyk i dudnienie kopyt. Klacz podrzuci�a �eb, a
Sara odwr�ci�a si�
szybko. Drog� galopowa� ko�. M�ody cz�owiek, pochylony nad szyj�zwierz�cia,
pop�dza� je szpicrut�. Za
nim dwaj m�odzie�cy gnali na swych wierzchowcach, wykrzykuj�c przekle�stwa i
zmuszaj�c ci�ko
pracuj�ce konie do szybszego biegu.
Po chwili znikn�li, pozostawiaj�c tylko kurz i echo krzyk�w. Ci ch�opcy wkr�tce
wyrosn� na krzepkich
Szkot�w, z kt�rych taka dumna by�a pani Hamilton.
Sara zazdro�ci�a ch�opcom ca�kowitej swobody, mimo to my�la�a o nich z lekk�
nagan�. Mia�a nadziej�, �e po
takim szalonym biegu przyprowadz� konie. Pragn�a tak samo pogalopowa�, lecz jej
my�li b��dzi�y gdzie indziej.
Kim jest ten Marshall MacDougal, ten Amerykanin, kt�ry wygl�da jak d�entelmen,
lecz ma w sobie co�
przera�aj�cego? I dlaczego znalaz� si� tutaj, w Kelso - �owi�c ryby w rzece