15523
Szczegóły |
Tytuł |
15523 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15523 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15523 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15523 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Margit sandemo
Wied�ma
Saga o kr�lestwie �wiat�a 07
Z norweskiego prze�o�y�a
IWONA ZIMNICKA
POL-NORDICA
Otwock 1998
Griselda jest prawdziw� wied�m�. Za spraw� specjalnej ma�ci doprowadza m�czyzn
do szale�stwa
z po��dania, p�niej za� zakl�ciami zsy�a na nich zapomnienie. Wiele niewinnych
kobiet skazano
przez ni� na �mier� za uprawianie czar�w. Po przybyciu do Kr�lestwa �wiat�a
Griselda stwierdzi�a, �e
jeszcze nigdy nie spotka�a tylu przystojnych m�czyzn naraz. Postanowi�a
zarzuci� na nich sieci,
najpierw jednak musi usun�� z drogi stoj�ce jej na przeszkodzie m�ode kobiety...
RODZINA CZARNOKSIʯNIKA
LUDZIE LODU
INNI
Ram, Lemur, najwy�szy dow�dca Stra�nik�w
Rok, jego zast�pca
Talornin, pot�ny Obcy
Oriana, przyby�a niedawno ze �wiata na powierzchni Ziemi
Ponadto w Kr�lestwie �wiat�a mieszkaj� ludzie z rozmaitych epok, poniewa� dla
wszystkich czas zatrzymuje si� b�d� cofa do wieku trzydziestu, trzydziestu
pi�ciu lat i
umieraj� tylko ci, kt�rzy tego pragn�. Inni, kt�rzy zmarli nie zaznawszy w pe�ni
smaku
�ycia, otrzymuj� tu mo�liwo�� ponownej egzystencji. S� tu tak�e Obcy wraz ze
Stra�nikami,
Lemurowie, Madragowie, duchy M�riego, duchy przodk�w Ludzi Lodu, kt�re
zdecydowa�y
si� p�j�� za Markiem, elfy wraz z innymi duszkami przyrody, istoty zamieszkuj�ce
Star�
Twierdz� oraz wiele r�nych zwierz�t.
Poza tym w po�udniowej cz�ci Kr�lestwa �wiat�a �yje du�a grupa Atlantyd�w. Z
nimi
w�a�nie bohaterowie niedawno si� spotkali.
S� te� nieznane plemiona z Kr�lestwa Ciemno�ci oraz to, co kryje si� w G�rach
Czarnych: �r�d�o pe�nego skargi zawodzenia.
STRESZCZENIE
Kr�lestwo �wiat�a znajduje si� we wn�trzu Ziemi. O�wietla je �wi�te S�o�ce, lecz
za
jego granicami rozci�ga si� nieznana, przera�aj�ca Ciemno��.
Ludzie Lodu i rodzina czarnoksi�nika znajduj� si� teraz w Kr�lestwie �wiat�a.
G��wnymi bohaterami opowie�ci s� reprezentanci m�odszego pokolenia:
Jori, syn Taran, ch�opak o br�zowych, kr�conych w�osach, kt�ry odziedziczy� po
ojcu
�agodne spojrzenie, a po matce katastrofalny brak odpowiedzialno�ci. Wzrostem i
urod� nie
dor�wnuje przyjacio�om, lecz te braki kompensuje szale�stwem i �mia�o�ci�.
Jaskari, syn Villemanna, grupowy si�acz, d�ugow�osy blondyn o bardzo niebieskich
oczach i musku�ach, kt�re gro�� rozerwaniem koszuli i spodni. Kocha zwierz�ta i
Elen�.
Armas, w po�owie Obcy, wysoki, inteligentny, o jedwabistych w�osach i
przenikliwym
spojrzeniu. Obdarzony nadzwyczajnymi zdolno�ciami i wychowany znacznie surowiej
ni�
pozostali.
Elena, c�rka Danielle, o beznadziejnej, jak sama twierdzi, figurze. Spokojna i
sympatyczna, lecz wewn�trznie niepewna, za wszelk� cen� pragnie by� taka jak
wszyscy.
Ma d�ug� grzyw� drobno wij�cych si� loczk�w. Kocha Jaskariego, kt�ry nie wierzy
w jej
mi�o��.
Berengaria, c�rka Rafaela, o cztery lata m�odsza od pozosta�ych. Romantyczka o
smuk�ych cz�onkach, wij�cych si� w�osach i b�yszcz�cych ciemnych oczach. Jej
charakter to
wachlarz wszelkich ludzkich cn�t i s�abo�ci. Bystra, weso�a, sk�onna do u�miechu,
ma swoje
humory. Rodzice bardzo si� o ni� niepokoj�.
Oko Nocy, m�ody Indianin o d�ugich, g�adkich, granatowoczarnych w�osach,
szlachetnym
profilu i oczach ciemnych jak noc. O rok starszy od czworga opisanych na
pocz�tku.
Uwielbiany przez Berengari�.
Tsi-Tsungga, zwany Tsi, istota natury ze Starej Twierdzy. Niezwykle przystojny
m�odzieniec o szerokich ramionach, c�tkowanym zielonobrunatnym ciele, szybki i
zwinny,
wprost tchnie zmys�owo�ci�.
Siska, ma�a ksi�niczka zbieg�a z Kr�lestwa Ciemno�ci. Ma wielkie, sko�ne,
lodowato
szare oczy, pe�ne usta i bujne w�osy, czarne, g�adkie, l�ni�ce niczym jedwab.
Dystansuje si�
od m�odego Tsi i jego pupila Czika, olbrzymiej wiewi�rki
Indra, gnu�na i powolna, obdarzona wielkim poczuciem humoru, z przesad�
podkre�la
swoje wygodnictwo. Ma wspania�� cer� i elegancko wygi�te brwi. W tym samym wieku
co
czworo pierwszych.
Miranda, jej o dwa lata m�odsza siostra. Rudow�osa i piegowata. Wzi�a na swe
barki
odpowiedzialno�� za ca�y �wiat, postanowi�a go ulepszy�. Zagorza�a obro�czyni
�rodowiska,
o nieco ch�opi�cych ruchach. Nieugi�ta, je�li chodzi o niesienie pomocy
cierpi�cym ludziom
i zwierz�tom. Znalaz�a mi�o�� swego �ycia w osobie Gondagila.
Alice, zwana Sass�, najm�odsza, przyby�a do Kr�lestwa �wiat�a wraz z dziadkami.
Jako
dziecko uleg�a strasznym poparzeniom. Marco usun�� jej wszystkie blizny, lecz
dziewczynka
wci�� pozostaje nie�mia�a. Ma kota o imieniu Hubert Ambrozja.
Dolg, nazywany niekiedy Dolgo. Poniewa� dwie�cie pi��dziesi�t lat sp�dzi� w
kr�lestwie
elf�w, wci�� ma dwadzie�cia trzy lata, posiad� jednak niezwyk�� m�dro�� i
do�wiadczenie.
Nie jest stworzony do mi�o�ci fizycznej. Jego najlepszymi przyjaci�mi s� pies
Nero i
odrobin� natr�tna male�ka panienka z rodu elf�w, Fivrelde. Dolg wsp�pracuje z
Markiem.
Marco, ksi��� Czarnych Sal, niezwykle pot�ny i ba�niowo pi�kny, lecz on tak�e
nie
mo�e pozna� mi�o�ci. Ani on, ani Dolg nie nale�� do grupy m�odych przyjaci�, s�
jednak
dla nich ogromnie wa�ni. Marco, podobnie jak Indra, Miranda i Sassa, pochodzi z
Ludzi
Lodu.
Gondagil, Wareg z ludu Timona, zamieszkuj�cego Dolin� Mgie� w Kr�lestwie
Ciemno�ci. Wysoki, jasnow�osy i silny. Przebywa obecnie w Kr�lestwie �wiat�a,
t�skni
jednak za przyniesieniem �wiat�a ludziom ze swojego plemienia. Jego wielk�
mi�o�ci� jest
Miranda.
Om�wienie tomu �Ch�opiec z Po�udnia�
Indra otrzymuje zadanie sprowadzenia wybranego z nieznanej po�udniowej cz�ci
Kr�lestwa �wiat�a. Wraz z czworgiem towarzyszy udaje si� do regionu zwanego Now�
Atlantyd�. W krainie tej panuje terror, mieszka�cy nie s� szcz�liwi. Wybrany
okazuje si�
wyj�tkowo niemi�ym ch�opcem; z Indr� od razu zaczynaj� drze� koty.
W powrotnej drodze Indra ku swej rozpaczy u�wiadamia sobie, �e zakocha�a si� w
dow�dcy Stra�nik�w, Ramie z rodu Lemur�w. Mi�o�� istot tak r�nych jak cz�owiek
i
Lemur jest ca�kowicie nie do zaakceptowania. Ram z pocz�tku nie zdaje sobie
sprawy z
uczu� dziewczyny, lecz Indra w jaki� spos�b r�wnie� go poci�ga.
Fataln� sytuacj� w Nowej Atlantydzie udaje si� naprawi�, w du�ym stopniu dzi�ki
�wi�tym kamieniom Dolga oraz duchom M�riego i Ludzi Lodu. Ku rado�ci wszystkich
wychodzi na jaw, �e wybranym, kt�ry ma by� g��wnym uczestnikiem wyprawy w G�ry
Czarne, nie jest wcale �w niesympatyczny ch�opczyk, lecz Indianin Oko Nocy.
Aby rozdzieli� Rama i Indr�, pot�ny Obcy, Talornin, postanawia, �e dziewczyna
zajmie
si� nieszcz�liwym m�odym cz�owiekiem Oliveirem da Silv�, b�d�cym dla wszystkich
zagadk�. Talornin ma nadziej�, �e Indra zakocha si� w sympatycznym samotniku, a
jednocze�nie wydob�dzie z niego dr�cz�c� go tajemnic�. Na razie �adne z �ycze�
Talornina
si� nie spe�ni�o.
Ram prosi Indr�, by odwiedzi�a da Silv�, nie przeczuwaj�c nawet, �e posy�a j�
prosto w
koszmar.
1
Bim, bom.
Echo uderzenia ko�cielnego dzwonu rozp�yn�o si� w ciszy.
Jedno jedyne uderzenie.
Dzwon �mierci.
Dzwon czarownic.
Cienka warstewka �niegu pokrywa�a zmro�on� ziemi� w po�o�onym kilka mil od
Bostonu ma�ym miasteczku na skraju lasu, kiedy Thomas Llewellyn spieszy� do domu
o
zmierzchu.
Jeszcze jedna, pomy�la� i ciarki przesz�y mu po plecach. S�dzia Swift zn�w
skaza� jak��
kobiet� za czary. Jak d�ugo jeszcze to potrwa? Kiedy wy�apiemy je wszystkie?
Przecie� to
zatacza coraz szersze kr�gi.
Kury i g�si z g�o�nym g�ganiem ucieka�y mu spod st�p, gdy szybkim krokiem szed�
g��wn� ulic� miasteczka. Przy studni sta�y dwie kobiety, ubrane w skromne czarne
suknie z
bia�ymi ko�nierzykami i mankietami, w nakrochmalonych czepkach z rondami tak
szerokimi,
�e ledwie da�o si� pod nimi dostrzec twarze. Czepki takie nazywano p�niej
�poca�uj-mnie-
je�li-potrafisz�. W tych matronach jednak nie by�o ani odrobiny zalotno�ci.
Popatrzy�y za
Thomasem, szepn�y co� do siebie, ale on nie chcia� nawet wiedzie� co.
Spotka� s�siada, d�wigaj�cego na plecach kosz upleciony z kory. Thomas pozdrowi�
go i
pospieszy� dalej.
M�ody Llewellyn zmierza� do ko�cio�a ze �piewnikami, kt�re w�a�nie nadesz�y. O
ich
przyniesienie prosi� go pastor.
Czy s�siad nie zerka� na niego koso?
Czy�by wiedzieli? Te kobiety i s�siad?
Czy�by wiedzieli, �e Thomas Llewellyn jest w pewnym sensie hipokryt�? Nale�a� do
protestanckiej, puryta�skiej parafii, poniewa� brakowa�o mu odwagi, by
post�powa� inaczej,
ale serce ci�gn�o go raczej w stron� kwakr�w. Nie m�g� si� do tego przyzna�,
nawet wobec
nich, ka�dy bowiem mia� prawo wybato�y� kwakra i wygna� go do wielkiego lasu,
kt�ry
ci�ko wzdycha� z ty�u za domami. Indianie i kwakrzy to zwierzyna, na kt�r�
polowanie
by�o dozwolone. Wszak to poganie i heretycy, zw�aszcza kwakrzy z t� ich
przewrotn� nauk�.
��dali pe�nej wolno�ci dla religii, odrzucali wszelkie autorytety, nie mieli
ksi�y, nie
uznawali chrztu ani komunii. Do wszystkich ludzi zwracali si� po imieniu i
nikomu si� nie
k�aniali. Owszem, czytali Bibli�, lecz wy�ej cenili �wewn�trzne �wiat�o� ani�eli
Pismo. I te
ich dziwaczne nabo�e�stwa � siedzieli w milczeniu, ka�dy skupiony na swojej
modlitwie.
Odezwa� si� mogli jedynie w�wczas, gdy czuli, i� natchn�� ich B�g. Poza tym na
ich
zgromadzeniach panowa�a kompletna cisza.
Oczywiste, �e taka herezja jest dzie�em szatana, niebezpiecznym dla ko�cio�a,
mimo to
jednak Thomas uwa�a�, �e kwakrzy w wielu kwestiach maj� s�uszno��.
G�o�no jednak o tym nie m�wi�.
W ko�ciele przy rz�dzie �awek kl�cza�a m�oda kobieta. Modli�a si� gor�co,
zrozpaczona,
a po policzkach ciek�y jej �zy. Thomas pozna� j�, to ta biedna g�upiutka Mary-
Lou, mi�a i
naiwna, pomiatana przez gospodyni�.
Thomas od�o�y� ksi��ki przy o�tarzu i ostro�nie przeszed� mi�dzy �awkami.
Ukl�kn��
przy dziewczynie.
� Co si� sta�o, Mary-Lou? Czy mog� ci w czym� pom�c? � spyta� szeptem, cho�
wygl�da�o na to, �e w ko�ciele s� raczej sami.
Dziewczyna podnios�a na niego przera�one oczy, twarz mia�a mokr� od �ez.
� Ach, panie Llewellyn, nie wiem, co robi�! Oskar�aj� mnie o kuszenie dzieci,
zwabianie
ich na s�u�b� diab�u. A przecie� nic takiego nie zrobi�am!
Thomas poczu�, jak zimna d�o� zaciska mu si� na sercu.
� Wiem o tym, Mary-Lou. Porozmawiam w twojej, sprawie z pastorem, on na pewno
zrozumie.
Wypowiadaj�c te s�owa, poczu� si� nieswojo. Poprzedni pastor by� �agodny, pe�en
wyrozumia�o�ci i troski dla swoich owieczek, nowy natomiast, m�ody i ma�ostkowy,
nie
uznawa� odst�pstw od surowego kodeksu moralnego, wsp�pracowa� ze srogim s�dzi�
Swiftem i innymi przedstawicielami w�adzy w Nowej Anglii. By�a to prawdziwa
teokracja,
forma rz�d�w, w kt�rej u w�adzy sta� Ko�ci�.
Thomas ze strachem my�la� o tym, co si� dzia�o w ich nowym kraju. Owo z�o,
okazywane sobie wzajemnie przez kobiety, nieodwo�alne wyroki s�du dla czarownic,
skazuj�cego nieszcz�sne niewiasty, kt�re pad�y ofiar� z�ych plotek, wychodz�cych
nie tylko
z ust kobiet.
Thomas nie �mia� ocenia�, ile prawdy kryje si� w oskar�eniach. Owszem, kilka
m�odych
dziewcz�t z chichotem przyzna�o, �e widzia�y Z�ego, na dodatek w towarzystwie
wielu
mieszka�c�w parafii, ale to by�o jeszcze za czas�w starego pastora, kt�ry zdo�a�
ukr�ci�
wszelkie gadanie, twierdz�c, �e to tylko wymys�y m�odych, ��dnych sensacji
panien. O
wiele gorsze by�o ukryte prze�ladowanie, to, kt�re rozwin�o si� p�niej i
zdawa�o si�
zatacza� coraz szersze kr�gi.
Wiedzia�, �e podobnie jest i w innych pobliskich miasteczkach. W Salem, na
przyk�ad,
naprawd� �le si� dzia�o. Pewien s�dzia chwali� si�, �e skaza� na powieszenie
trzydzie�ci
siedem czarownic w jednym tylko mie�cie. Inny odpowiedzia� mu z dum�, szczyc�c
si�
siedemdziesi�cioma dwiema skazanymi na �mier�. Egzekucja uczennic szatana by�a
uczynkiem na chwa�� Boga i z zagorza�ym uporem szukano coraz to nowych winnych.
Nie
by�o to wcale trudne, ludzie z ch�ci� wskazywali s�siad�w, kt�rym, ich zdaniem,
wiod�o si�
za dobrze, b�d� te� chcieli w ten spos�b pozby� si� os�b, z kt�rymi byli
sk��ceni.
Thomas jednak przypuszcza�, �e gdzie� w jego niewielkim miasteczku na skraju
lasu
kryje si� rzeczywiste �r�d�o plotek. Wygl�da�o bowiem na to, �e wszystkie plotki
wychodz�
z jednych i tych samych ust. Kt� taki wymy�la te diabelskie historie, w kt�re
wpl�tuje
niewinne mieszkanki miasta? Chyba tylko on, Thomas Llewellyn, zastanawia� si�
nad tym,
co si� dzieje, wszyscy inni zdawali si� z lubo�ci� ch�on�� opowie�ci o sabatach
czarownic, o
wied�mach rzucaj�cych urok na ludzi i byd�o, o czarnoksi�skich napitkach
warzonych gdzie�
w ukryciu.
Ofiarami plotek, stawianymi natychmiast pod s�d i skazywanymi, by�y najcz�ciej
m�ode
pi�kne dziewcz�ta i kobiety.
A teraz Mary-Lou.
Nie, to niemo�liwe. Nie ma wszak w ca�ej parafii czystszej od niej duszy.
Bim, bom...
Bicie ko�cielnego dzwonu zabrzmia�o w �wi�tyni dziwnie g�ucho.
To znaczy, �e dzwonnik jest na wie�y. Czy Thomas powinien i�� na g�r� i spyta�
go, co
tym razem obwieszcza uderzenie dzwonu? Nie, nie chcia� tego wiedzie�. By� pewien,
�e
mieszka�cy miasteczka zebrali si� przy szubienicy ustawionej na rynku i chciwie
napawaj�
si� widokiem kolejnej powieszonej. Mia� w uszach odg�os ich przekle�stw,
podnieconych
g�os�w ��daj�cych jeszcze surowszej kary. Wiedzia�, �e ludzie t�ocz� si� wok�
miejsca
ka�ni tak blisko, jak tylko da�o si� podej��. Mia� wra�enie, �e s�yszy okrzyki
rado�ci i
udawane przera�enie, gdy otwierano zapadni�. U�cisn�� Mary-Lou za r�k� mocno, a�
dziewczyna j�kn�a. Nie by�a jednak na tyle g�upia, by nie zrozumie�, co tak
strasznie
wzburzy�o m�odego, przystojnego pana Thomasa Llewellyna.
Zrozpaczony Thomas pr�bowa� znale�� jakie� pocieszenie w wierze. Zacni panowie,
s�dzia, szeryf i pastor, nie mogli wszak a� tak si� myli�. Te kobiety musia�y
by� winne, bo
czy� pastor nie g�osi�, �e B�g uraduje si�, gdy ca�e to paskudztwo zostanie
wyplenione z
Nowej Anglii? Thomas usi�owa� przekonywa� samego siebie, �e takie post�powanie
jest
s�uszne, bo z�o nale�y wyrwa� z korzeniami. Siedz�c w ko�cielnej �awce, odm�wi�
gor�c�
modlitw� i podzi�kowa� Bogu, �e kolejna grzesznica otrzyma�a kar�, ale s�owa,
kt�re
szepta�, g�ucho rozbrzmiewa�y w jego g�owie, podni�s� si� wi�c czym pr�dzej.
� Chod�, Mary-Lou, odprowadz� ci� do domu.
W domu s�dziego urz�dzono przyj�cie, na kt�re zaproszono r�wnie� Thomasa jako
jednego z uczonych mieszka�c�w miasteczka. Thomas studiowa� kiedy� filozofi� i
histori�
Ko�cio�a, rodzice bowiem pragn�li, by zosta� ksi�dzem. Uda�o mu si� od tego
wykr�ci�,
poniewa� nie czu� powo�ania do sprawowania tej funkcji, i zaj�� si� nauczaniem
dzieci
zamo�nych obywateli.
Kr���c w�r�d obitych wi�niowym pluszem mebli po salonie z wysokimi eleganckimi
oknami, wita� si� z go��mi i przygl�da� przesuwaj�cym si� obok niego twarzom.
Oto s�dzia
Swift i jego opryskliwa �ona, ubrana w szary jedwab, dalej pastor �yj�cy w
celibacie, a tak�e
sam gubernator i jego sympatyczna ma��onka, dzwonnik, r�wnie� licz�ca si� osoba,
cho�
mniejszej rangi, lecz maj�ca prawo obraca� si� w�r�d najprzedniejszych. Mo�e
dlatego, �e
ma tak� m�od� i pi�kn� �on�? W�r�d zaproszonych znalaz� si� tak�e lekarz z
najstarsz�
c�rk�. By� wdowcem, lecz c�rka o przyjemnej buzi �mia�o mog�a mu towarzyszy�
przy
takich okazjach. Thomas wiedzia�, �e dziewczyna ma na niego oko, i przywita� si�
z ni�,
staraj�c si� zachowa� dystans. Nie chcia�, by jej ojcu zacz�y kr��y� po g�owie
dziwne
pomys�y.
W�r�d go�ci by� te� kupiec z rodzin� i inni powa�ani obywatele miasteczka.
Zaliczali si�
do nich przede wszystkim potomkowie tych, kt�rzy przybyli z Anglii na pok�adzie
�Mayflower�, pierwszego statku, kt�ry w roku 1620 przywi�z� tu emigrant�w, tak
zwanych
ojc�w pielgrzym�w. Statkiem tym przyp�yn�li r�wnie� rodzice ojca Thomasa i
chocia� byli
jedynie prostymi lud�mi z Walii, podr� przyda�a im nowego powa�ania. Thomas
ucz�szcza�
do szko�y w Bostonie, p�niej za�, gdy rodzice zmarli i zostawili mu dom, wr�ci�
tutaj.
Mia� teraz dwadzie�cia sze�� lat i by� znakomit� parti�, z czego doskonale
zdawa� sobie
spraw�. Na razie jednak nie wypatrzy� �adnej kandydatki na �on�.
Griselda przygl�da�a mu si� ukradkiem. On jest m�j, pomy�la�a po raz kolejny.
Wszystkie kobiety traktuje jednakowo, ale ja b�d� go mia�a. Zdob�d� go, gdy
tylko zechc�, a
je�li spr�buje si� opiera�, mam �rodki...
Nagle wzrok jej pociemnia�. Odprowadzi� wczoraj do domu t� g�upi� g�, Mary-Lou!
A
dzi� tak �adnie wyra�a� si� o niej do pastora. Do pastora, kt�ry ju� us�ysza�
moje plotki o
Mary-Lou, naturalnie nie bezpo�rednio ode mnie, ale drobne s��wko rzucone tu i
�wdzie
spe�ni�o swoje zadanie. �Moja droga Abby, s�ysza�am niedawno, �e ta Mary-Lou,
wiesz...
Tak, w�a�nie ona. Podobno ostatnio wci�gn�a jakie� ma�e dzieci w orgie ku czci
szatana. No
w�a�nie, czeg� to ludzie nie wymy�l�, w dodatku o Mary-Lou, tej biednej
dziewczynie, ona
przecie� nie ma do�� rozumu, by anga�owa� si� w podobne historie!�
Abby jako wierna parafianka utrzymywa�a bliskie kontakty � pastorem i zawsze
sycza�a
ura�ona, gdy w jej obecno�ci wspomina�o si� o czarownicach.
W�a�nie wyra�enie: �S�ysza�am ostatnio co� bardzo niem�drego�, by�o przepisem
Griseldy na tworzenie plotek. Gdyby kto� j� spyta�, gdzie us�ysza�a ow�
niesamowit�
histori�, odpowiada�a, rzecz jasna, �e nie nale�y do os�b zdradzaj�cych swoich
informator�w. Niekiedy stwierdza�a po prostu: �Wszyscy tak m�wi��. Na og�
jednak nikt
nie pyta� o jej �r�d�a informacji, ludzie z oczami rozja�nionymi przeczuciem
ewentualnego
skandalu przekazywali dalej zas�yszane rewelacje.
Griselda s�yn�a ze swej pobo�no�ci i troskliwo�ci o innych. Chodzi�a do
ko�cio�a na
ka�de nabo�e�stwo, pomaga�a ubogim i by�a przyk�adn� parafiank�. Tylko kiedy
zostawa�a
sama w domu, p�nym wieczorem wyci�ga�a swoje sprz�ty i rozpoczyna�a nocn� prac�.
Je�li
kto� zbyt ciekawy stara� si� dotrze� do �r�d�a posiadanych przez ni� informacji,
Griselda
w�asnor�cznie ekspediowa�a go na lepszy ze �wiat�w. �Tak blado wygl�dasz,
przyjacielu,
wk�adasz zbyt wiele wysi�ku w swoje dobre uczynki, przyrz�dz� ci ros� z
kurczaka,
naprawd� ch�tnie to zrobi�!�
I tak �egna�a si� z przyjaci�k� lub z przyjacielem, bo w�a�nie m�czy�ni
niekiedy
okazywali si� bardzo podejrzliwi. Pragn�li dotrze� do j�dra z�a i usun�� je wraz
z
korzeniami.
Griselda w przeciwie�stwie do wszystkich nieszcz�snych zwyk�ych kobiet, kt�re
powieszono za jej grzechy, by�a prawdziw� czarownic�. Tak�, kt�rych w stuleciu
rodzi si�
najwy�ej dziesi��. Matk� jej wygnano z Anglii, gdy� oskar�ona zosta�a o
uprawianie czar�w.
Z wielkim trudem zdo�a�a zakra�� si� na pok�ad statku p�yn�cego do Ameryki i
przyby�a do
Salem, gdzie wysz�a za m�� i urodzi�a Griseld�. Kiedy i tam matce ziemia zacz�a
pali� si�
pod nogami, odda�a nowo narodzon� c�reczk� na wychowanie, zostawiaj�c jej
wszystkie
swoje �rodki i magiczne specja�y. Wkr�tce zako�czy�a �ywot na szubienicy.
W�a�ciwie
jednak matka i c�rka by�y jedn� i t� sam� dusz�.
Griselda naturalnie nie zrezygnowa�a z uprawiania swej jak�e przyjemnej profesji.
Wkr�tce sta�a si� powszechnie szanowan� i powa�an� osob� w miasteczku Thomasa
Llewellyna. Na niego w�a�nie postanowi�a zarzuci� sieci. �aden z mieszka�c�w
miasteczka
nie by� tak przystojny jak Thomas, na jego widok krew wrza�a jej w �y�ach i
ogarnia�o
op�tanie. Musi go mie�!
Griselda ukradkiem wymkn�a si� z przyj�cia i w po�piechu pisa�a list. Planowa�a
zostawi� go na biurku s�dziego, a s�owa, kt�re umy�lnie mia�y wygl�da� na bardzo
nieporadne, brzmia�y nast�puj�co: �Panie s�dzio �askawy, czy pan wie, �e ta
Mary-Lou
urodzi�a dzieciaka szatana? Od razu go zabi�a, ona jest z�ym cz�owiekiem�.
W ten spos�b za�atwi�a spraw� Mary-Lou.
Mia�a jednak jeszcze gro�niejszego wroga, i to tu, w domu s�dziego, dzi�
wieczorem.
Dyskretnie wr�ci�a do salonu, nikt nie zauwa�y� ani jej wyj�cia, ani powrotu.
Kiedy siada�a skromnie z boku, twarz jej skamienia�a. Thomas Llewellyn sta�
zaj�ty
rozmow�, w dodatku z kobiet�! I to z kobiet�, kt�rej Griselda dotychczas nie
bra�a pod
uwag�.
By�a ni� pi�kna �ona dzwonnika. No c�, pi�kna, pomy�la�a Griselda, krzywi�c si�
brzydko. Owszem, byli tacy, kt�rzy tak twierdzili, ale ona nie mog�a si�
dopatrzy� urody w
bezmy�lnej lalkowatej twarzy.
Powiadano jednak, �e �ona dzwonnika spodziewa si� dziecka, nie powinna wi�c
raczej
stanowi� zagro�enia. Mimo to sta�a tam, kr�c�c zalotnie biodrami i wdzi�cz�c si�
do jej
Thomasa. Co za suka, flirtuje z tym ch�opcem tak, �e a� si� zaczerwieni�. Nie
wygl�da to
dobrze. Zam�na czy nie, ci�arna czy nie, Thomas przecie� mo�e si� zakocha� w
tej
bezwstydnej babie.
Upewniwszy si�, �e nikt nie patrzy w jej stron�, Griselda zn�w wymkn�a si� z
salonu
tymi samymi drzwiami. Musi dotrze� do biurka s�dziego, czym pr�dzej!
Dopisa�a na papierze jeszcze jedno zdanie. �Czy wie pan, �e dziecko, kt�rego
spodziewa
si� �ona dzwonnika, to r�wnie� szata�ski pomiot? Doprawdy straszne grzechy
pope�niane s�
w naszym miasteczku!�
Tym razem potajemny powr�t okaza� si� trudniejszy, musia�a czeka�, a� s�u��cy
min� j�
w drodze do jadalni, wreszcie jednak mog�a przekra�� si� i skromnie zasi��� na
swoim
miejscu z boczku.
Nie spuszcza�a wzroku z najgro�niejszej rywalki: niezam�nej c�rki doktora. Tej,
kt�ra
ca�y czas nie przestawa�a depta� Thomasowi po pi�tach. C� ona pocznie z t�
pann�? Lekarz
to bystry cz�owiek, bardzo inteligentny, pilnie te� strzeg� swej c�rki
Oczernianie jej mog�o nie by� korzystne dla samej Griseldy, lepiej znale��
jakie� inne
rozwi�zanie.
U�miechn�a si� do siebie. Zawsze mia�a kogo�, na kogo mog�a liczy�. Niezawodna
pomoc.
Co tam rywalki, poradzi sobie z nimi sama. Chyba ju� najwy�szy czas uciec si� do
szczeg�lnych zabieg�w.
W�r�d �rodk�w, kt�re Griselda otrzyma�a w spadku po matce, znajdowa�o si� co�
zupe�nie wyj�tkowego. Dotkn�a lekko d�oni� biodra, pod sp�dnic� wyczu�a
niewielki
sk�rzany woreczek. Mia�a sporo podobnych sakiewek, s�u��cych jej do bardzo
r�nych
cel�w. Ta jednak...! Niewiele czarownic na �wiecie zna�o t� tajemnic�. A jeszcze
mniej
zwyk�ych �miertelnik�w o niej wiedzia�o. Kiedy Griselda natar�a si� zawarto�ci�
woreczka
w okre�lonych miejscach, potrafi�a wywo�a� u m�czyzny stan, przypominaj�cy
i�cie
zwierz�c� chu�. Cz�owiek, jako wydelikacone, zdegenerowane zwierz�, utraci�
zdolno��
wydzielania woni informuj�cych o swoich pop�dach, Griselda natomiast posiada�a
ten
zapach, na dodatek w skondensowanej formie. Kiedy mia�a ochot� na m�skie
towarzystwo,
stara�a si� zosta� sam na sam z jakim� panem i zaraz smarowa�a si� w
odpowiednich
miejscach star� zszarza�� ma�ci�. Zabieg ten zawsze skutkowa�. M�czyzna,
kt�rego sobie
upatrzy�a, stawa� si� niczym zwierz�, wida� by�o wr�cz, jak unosz�c g�rn� warg�
w�szy. Z
pocz�tku Griselda stosowa�a zbyt du�e dawki ma�ci, co niekiedy doprowadza�o do
sytuacji
raczej nieprzyjemnych, m�czy�ni usi�owali obw�chiwa� j� od ty�u i bra� te� w
tej samej
pozycji. Po pewnym czasie jednak nauczy�a si� odmierza� stosown� dawk�, tak�,
kt�ra
wywo�ywa�a bardziej wyrafinowane zaloty.
Bardzo si� tak�e ba�a, by w pobli�u nie znalaz�o si� wi�cej m�czyzn. Prze�y�a
raz
podobn� sytuacj�, sta�o si� to r�wnie� na pocz�tku jej eksperyment�w z ma�ci�,
musia�a co
si� w nogach ucieka� do domu i zamkn�� drzwi na wszystkie spusty, a m�czy�ni
walczyli
pod domem jak w�ciek�e psy. Walka sko�czy�a si� dopiero w�wczas, gdy Griselda
zmy�a z
siebie wszystkie, najmniejsze nawet drobiny specyfiku. Czterej m�czy�ni
potulnie wr�cili
do w�asnych domostw, nie rozumiej�c ani troch�, co za diabe� w nich wst�pi�.
Griselda zorientowa�a si�, �e w kwestii Thomasa Llewellyna powinna si� spieszy�,
inaczej bowiem m�g� znale�� si� poza jej zasi�giem. Lekarz zapewne zaakceptuje
go jako
zi�cia, a i �ona dzwonnika b�dzie pr�bowa�a uwodzi� go na osobno�ci. C� za
bezwstydna
osoba!
Thomasie, ach, Thomasie, popatrz na mnie! Jaki� on pi�kny, jaki ma szlachetny
profil,
m�ski, a zarazem taki romantyczny, b�dzie zaiste cudownym kochankiem, mo�na si�
tego
domy�li� po budowie jego cia�a. Te w�skie biodra idealnie si� wpasuj� mi�dzy...
Ach, musz�
czym pr�dzej u�y� swojej ma�ci, gdy tylko nadarzy si� okazja, inaczej po�ar
strawi moje
cia�o. Thomasie, gwi�d� na t� g�upi� dziewczyn�, sp�jrz na mnie!
Thomas Llewellyn czu�, �e kto� mu si� przygl�da. Owszem, c�rka lekarza nie
skrywa�a
swego spojrzenia w trakcie rozmowy z nim, to jednak by�o co� innego. Mia�
wra�enie,
jakby... kto� atakowa� go od ty�u.
M�odszy m�czyzna, aptekarz, min�� go w towarzystwie swej �ony.
� Ach, tak? A wi�c i ty zosta�e� zaproszony, Thomasie � odezwa� si�
s�odkokwa�nym
tonem. � Tak, tak, m�ody atrakcyjny kawaler wsz�dzie jest mile widziany, nawet
je�li jest
tylko synem prostego g�rnika z Walii.
Thomasa ogarn�� gniew. Po pierwsze, dumny by� ze swego walijskiego pochodzenia,
a
po drugie, �ywi� wielki szacunek dla tamtejszych g�rnik�w. Po trzecie za�, jego
dziad wcale
nie by� g�rnikiem, lecz ubogim nauczycielem, podobnie jak obecnie Thomas.
Dziadek
jednak z takim sentymentem opowiada� o przepi�knej Walii i o ci�kiej pracy w
kopalniach,
�e Thomas w pe�ni solidaryzowa� si� ze swymi ziomkami w starym kraju.
Przys�uchuj�c si� jednym uchem nie ko�cz�cemu si� strumieniowi s��w, kt�ry
p�yn�� z
ust c�rki doktora, pr�bowa� leciutko odwr�ci� g�ow�. K�tem oka zobaczy� s�dziego
i
pastora, omawiaj�cych wczorajsze egzekucje. Po chwili do��czy� do nich r�wnie�
szeryf.
� Tak, tak, ta ostatnia to by�a prawdziwa furia � powiedzia�. � Opiera�a si� a�
do ko�ca,
ca�y czas krzycza�a, �e jest niewinna. Nie potrafi�a okaza� najmniejszego
szacunku dla
prawa!
� To �wiadczy tylko o tym, jak bardzo by�a zatwardzia�a w grzechu � westchn��
pastor. �
Pami�tam jedn� w zesz�ym tygodniu, kt�ra nie chcia�a nawet pomodli� si� wraz ze
mn� do
Boga, twierdzi�a bowiem, �e Pan j� zawi�d�, ca�kiem zaprzeda�a dusz�. Doprawdy,
to, co
robimy, mo�na nazwa� b�ogos�awionym uczynkiem.
� Nasze miasto stanie si� czyste, b�dzie godnym miejscem dla Pana � kiwn�� g�ow�
s�dzia. � To szlachetne, kiedy sprawiedliwo�ci stanie si� zado��.
Panowie przeszli dalej, ods�aniaj�c Thomasowi pole widzenia. Ukradkiem odwr�ci�
g�ow�.
Nie, nikogo tam nie by�o. Jedynie kupiec, kt�ry pocz�stowa� si� kolejnym
kieliszkiem
portwajnu z tacy, i stara pani Witherspoon, paplaj�ca mu co� nudnego prosto do
ucha. W
k�cie pokoju siedzia�a pobo�na wdowa po bogatym handlarzu jedwabiem, kt�ry przed
kilkoma laty zgin�� tragiczn� �mierci� w tutejszym stawie. To dziwna historia,
powiadano,
�e chodzi� we �nie, podszed� wprost do brzegu sadzawki i wpad� do wody. Nie
umia� p�ywa�,
a ci, kt�rzy rzucili mu si� na ratunek, m�wili, �e poszed� na dno jak kamie�.
Nieszcz�liwa kobieta siedzia�a teraz ze skromnie spuszczonym wzrokiem. Ubra�a
si�
bardzo spokojnie, w ciemne szaro�ci i biel, ani stara, ani m�oda, ani �adna, ani
brzydka. Jej
pospolit� twarz otacza�y niesforne w�osy, kt�re kiedy� mia�y kolor marchewki,
teraz jednak
nie�adnie posiwia�y. Oczy, niekiedy spogl�daj�ce bardzo bystro, skierowane by�y
teraz na
z�o�one d�onie, kobieta przedstawia�a sob� prawdziwe uosobienie samotno�ci.
Nie, nikt na niego nie patrzy�, to jakie� przywidzenie.
Szkoda mu si� jednak zrobi�o samotnej niewiasty w k�cie. Pobo�na Griselda jest
wszak
wszystkim tak �yczliwa. Gdyby tylko zdo�a� oderwa� si� od c�rki lekarza,
podszed�by do
niej zamieni� kilka s��w. Kto� musi si� przecie� zaj�� tymi, kt�rzy stoj� z boku.
Jego m�odziutka wielbicielka jednak zag��bi�a si� w d�ug� opowie�� o tym, jak to
nabawi�a si� przezi�bienia, akurat w dniu, kiedy mia�a koncert � gra�a w zespole
na
cymba�ach � w wielkiej sali ratusza. Musia�a wi�c w�o�y� sobie wat� do nosa, by
z niego nie
ciek�o. Wygl�da�a naprawd� strasznie, ale co zrobi�...
Sporo czasu up�yn�o, zanim Thomas zdo�a� si� jej wyrwa�. W�wczas jednak
nadesz�a
ju� pora, by si� po�egna�. Thomas, b�d�c dobrze wychowanym m�odym cz�owiekiem,
zaproponowa� Griseldzie, �e odprowadzi j� do domu, zapad� ju� bowiem zmrok i
kobieta nie
powinna chodzi� sama w tych czasach, gdy dooko�a grasuj� czarownice.
Griselda podzi�kowa�a mu uradowana. Co za� pomy�la�a c�rka doktora, nie wiadomo.
Do domu towarzyszy� jej ojciec, mia�a wi�c bezpieczn� eskort�.
2
Griselda wsun�a Thomasowi d�o� pod rami� z nadziej�, �e nie usz�o to uwagi
�adnej z
obecnych pa�, i razem opu�cili elegancki dom s�dziego. Dostojnik mieszka� w tak
ma�ym
miasteczku dlatego, �e tutejszy klimat by� lepszy dla zdrowia jego �ony, no i
przecie� do
Bostonu i kwitn�cego tam �ycia towarzyskiego nie by�o daleko.
� S�dzia Swift to mi�y cz�owiek � westchn�a Griselda. � S�ysza�am, �e wybiera
si� do
Andover. To podobno niezwykle grzeszna miejscowo��.
� Ja tak�e o tym s�ysza�em � odpar� Thomas zak�opotany. � Chcia�bym, aby te
procesy
czarownic wkr�tce ju� si� sko�czy�y. Obserwowanie ich egzekucji to wielki
wstrz�s dla
ludzkiej psychiki, cho� ja osobi�cie nigdy w nich nie uczestniczy�em.
� To prawda � pokiwa�a g�ow� Griselda.
Mam go ju�, nareszcie go mam, �piewa�o jej w duszy. Czy zrobi� to ju� dzi�
wieczorem?
Nie, mo�e za wcze�nie, m�czyzna taki jak on nie rzuca si� na kobiet� od razu, w
dodatku
nie zd��� si� przygotowa�, a nie mog� ryzykowa�, �e si� wycofa. On musi dojrze�.
� S�ysza�am, �e odprowadzi�e� wczoraj Mary-Lou ! z ko�cio�a do domu �
zainteresowa�a
si�. � Czy by� jaki� szczeg�lny pow�d?
Thomas zrelacjonowa� jej oskar�enie o czary.
� �ywi� dla tej dziewczyny ciep�e uczucia i dlatego b�d� si� wstawia� za ni� u
w�adz.
�Ciep�e uczucia dla tej dziewczyny? Ciep�e uczucia?� Takie to szcz�cie, �e
napisa�am
ten list, pomy�la�a Griselda, czuj�c, jak gotuje si� w niej z zazdro�ci. No c�,
nie ma
niebezpiecze�stwa, s�d jest silniejszy od ciebie, m�j drogi Thomasie, najmilszy
ch�opcze o
szerokich ramionach i rozmarzonych oczach.
� To bardzo szlachetne z twojej strony, m�j drogi � powiedzia�a � Uwa�aj tylko,
�eby�
sam nie dosta� si� pod m�ot na czarownice.
� Zdaj� sobie spraw� z zagro�enia, ale przecie� ona jest jeszcze dzieckiem,
zar�wno
wiekiem, jak i usposobieniem. Ile ma lat? Pi�tna�cie?
� Mniej wi�cej � odpar�a Griselda beztrosko, chocia� doskonale wiedzia�a, �e
Mary-Lou
jest ju� siedemnastoletni� pann�. Dobrze, �e Thomas nie zdaje sobie z tego
sprawy. Mo�e ta
dziewczyna nie jest mimo wszystko a� tak gro�na? No c�, ale z ka�dym dniem robi
si�
coraz starsza i na pewno ju� wodzi za nim oczyma, lepiej wi�c b�dzie usun�� j� z
drogi.
Dobrze te�, �e uda�o si� do��czy� dopisek o rozwydrzonej �onie dzwonnika,
niechaj i ona
zniknie z tego �wiata.
Pozostawa�a jedynie c�rka doktora, ale co tam, i na ni� znajdzie si� jaki�
spos�b. A poza
tym Griselda i tak j� uprzedzi. Z�apie Thomasa w swoje sieci.
Dotarli do drzwi jej domu.
� Jak mi�o z twojej strony, Thomasie, �e odprowadzi�e� samotn� kobiet� �
powiedzia�a,
staraj�c si� wygl�da� jednocze�nie skromnie i zalotnie. � Czy... czy mog� si�
jako�
odwdzi�czy� za twoj� �yczliwo��? Mo�e przyszed�by� do mnie kt�rego� dnia,
pocz�stowa�abym ci� ciastem melasowym. Niech�e to b�dzie kt�re� popo�udnie, bo
przecie�
d�entelmen nie mo�e odwiedza� damy wieczorem. Dlaczego by nie jutro? Powiedzmy o
trzeciej?
Wi�kszo�� mieszka�c�w miasteczka zasiada�a o tej porze do obiadu, nikt wi�c nie
zwr�ci uwagi na t� wizyt�, a zanim wydana przez ni� herbatka dobiegnie ko�ca,
zapadnie
romantyczny zmierzch. Ona za� b�dzie ju� przygotowana. Dom jej po�o�ony jest
daleko, nikt
wi�c niczego nie zauwa�y.
Thomas gor�czkowo szuka� powod�w, kt�rymi m�g�by si� wym�wi�, lecz niestety,
�adnego nie wymy�li�. Przed chwil� w�a�nie wyjawi�, �e z powodu choroby uczni�w
ca�y
jutrzejszy dzie� ma wolny. Niem�drze, �e w og�le o tym wspomina�.
� Dzi�... dzi�kuj� � wyj�ka� onie�mielony. � Bardzo mi mi�o.
Ach, nie wiesz, jak mi�o b�dzie naprawd�, pomy�la�a zadowolona Griselda.
Tego wieczoru w niedu�ym jak z piernika domku Griseldy d�ugo pali�o si� �wiat�o.
Ogr�d latem zawsze by� pe�en kwiat�w, w�r�d kt�rych ukrywa�y si� zio�a, na
przemian
uzdrawiaj�ce i truj�ce, tych ostatnich ros�o tu zdecydowanie wi�cej. Teraz, pod
koniec roku,
wi�kszo�� zosta�a ju� zebrana i umieszczona na przechowanie w tajemnym
pomieszczeniu
na ty�ach domu. Znajdowa�o si� tam wszystko, czego potrzebuje czarownica,
zajmuj�ca si�
przygotowywaniem magicznych mikstur.
Lecz Griselda zajmowa�a si� nie tylko tym, by�a prawdziw� wied�m� i posiada�a
umiej�tno�ci, kt�rych inni ludzie nawet si� nie domy�lali. Nie wszystkie
czarownice
potrafi�y doprowadzi� cz�owieka do �mierci w sadzawce sam� tylko si�� swej woli,
pozbawiaj�c go jakiejkolwiek mo�liwo�ci sprzeciwu. Umia�a te� zniekszta�ci�
wzrok
cz�owieka, a tego, czego nie wiedzia�a o zaklinaniu i czarach, po prostu nie
warto by�o
wiedzie�.
Pobo�na dzia�alno�� w parafii by�a tarcz� chroni�c� j� przed �wiatem, zapewnia�a
jej
nietykalno��, kt�rej zdobycie trwa�o wiele lat, i umo�liwia�a na przyk�ad wst�p
do kaplicy, w
kt�rej sk�adano cia�a zmar�ych noworodk�w. Mog�a swobodnie wchodzi� i pobiera�
ich
t�uszcz potrzebny jej do wyruszania w �podr�'. Potrafi�a zsy�a� na ludzi
zapomnienie � t�
umiej�tno�ci� pos�u�y�a si� w�a�nie wtedy, gdy kilku m�czyzn po��dliwie si� na
ni�
rzuci�o. Mia�a te� inne tajemnice, do niekt�rych ba�a si� przyzna� nawet sama
przed sob�.
Chocia�by do nocnych wypraw. Wprawdzie do�wiadczy�a ich kilkakrotnie, ale
stara�a si�
zachowa� ostro�no��. Dba�a te� o to, by nie rozbiera� si� przy obcych, jeszcze
by zauwa�yli
znami� czarownicy. Otrzyma�a je w�a�nie podczas jednej ze swych wypraw �
poca�unek
samego Z�ego na po�ladku. W dodatku... nie zawsze by�a sama w swoim domu, kiedy
by�a
sama.
Tajemnic� t� skrywa�a g��boko, g��boko w swojej czarnej duszy.
Nazajutrz Griselda starannie si� przygotowa�a na wizyt� onie�mielonego Thomasa.
Id�c
do domu wdowy, Llewellyn us�ysza� od miasteczkowych plotkarzy kolejne
wstrz�saj�ce
nowiny. Powiadano, �e tak samo jak m�odziutka Mary-Lou, do s�dziego wezwana
zosta�a
r�wnie� pi�kna �ona dzwonnika. Thomas nie posiada� si� z oburzenia. Musi czym
pr�dzej
pom�wi� z s�dzi� albo z pastorem, wszyscy wiedzieli wszak, jakim niewinnym
stworzeniem
jest Mary-Lou Jak w og�le co� podobnego mog�o komu� przyj�� do g�owy?
Griselda, jego zdaniem, wygl�da�a naprawd� m�odo, kiedy sta�a w drzwiach z
szerokim
u�miechem na ustach. Ubrana by�a oczywi�cie w czarn� sukni�, jak przysta�o
wdowie, z
szerokimi sp�dnicami � i bez niczego pod spodem, lecz on o tym nie wiedzia�. Nie
nosi�a
czepka, wi�c w�osy, czyste i pachn�ce, sp�ywa�y jej falami po plecach. Na twarzy
nie mia�a
jeszcze zmarszczek, na policzkach wykwit�y rumie�ce (szminka � oto ca�a
tajemnica), a
oczy p�on�y jej w odpychaj�cy i fascynuj�cy zarazem spos�b.
Dziwna kobieta z tej Griseldy, niby anielsko dobra, lecz jak�e trudno
jednoznacznie j�
oceni�.
Kiedy wchodzi� do �rodka, na g��wnej ulicy panowa� spok�j. Droga skr�ca�a tu�
przed
domem Griseldy, zauwa�a�o si� wi�c go dopiero, gdy sta�o si� tu� przed nim. Obok
zaczyna�
si� las. Griselda przeprowadzi�a si� tutaj po �mierci m�a, wcze�niej mieszka�a
w
elegantszym domu, lecz tu by�a mniej skr�powana.
Z ci�kiego mroku �wierk�w dobieg�o ponure pohukiwanie puszczyka, zaskrzecza�y
wrony, wr�ce nieszcz�cie krakanie brzmia�o naprawd� przejmuj�co. Thomas
odczu� ulg�,
gdy drzwi wreszcie si� za nim zamkn�y.
C� to za dziwny zapach unosi si� w �rodku? Osza�amiaj�co silna wo� korzeni,
mirry i
kadzid�a. Powietrze by�o ni� przesycone i Thomasowi zakr�ci�o si� w g�owie.
Griselda
poprosi�a, by zaj�� miejsce przy nakrytym stole, zapali�a �wiece i zaci�gn�a
zas�ony.
� O zmierzchu zawsze ogarnia mnie smutek � rzek�a, udaj�c, �e ukrywa sw�j
sentymentalizm za �miechem. � Lepiej si� od niego odgrodzi�.
Thomas chcia� zaprotestowa�, powiedzie�, �e do zmierzchu jeszcze daleko, nie za
dobrze
bowiem czu� si� w tej intymnej atmosferze, jaka nagle si� wytworzy�a. Lecz jako
dobrze
wychowany m�ody cz�owiek milcza�.
Ciasto okaza�o si� smaczne, herbata r�wnie�, Griselda za� prowadzi�a swobodn�
rozmow� na oboj�tne tematy, o tym jaka zima si� zapowiada, czy zebrane plony
wystarcz� �
Thomas odpar�, �e jego zdaniem tak � o chrzcie, maj�cym si� odby� w nast�pn�
niedziel�.
Nie porusza�a kwestii proces�w czarownic, za co bardzo by� jej wdzi�czny, my�l�
jednak
stale kr��y� wok� m�odziutkiej Mary-Lou, kt�ra zapewne ca�kiem sama siedzia�a
teraz w
areszcie. Niecierpliwi� si�, liczy� bowiem, �e zd��y jeszcze zajrze� do domu
s�dziego.
Kiedy Griselda zrobi�a pauz�, �eby nabra� oddechu, wsta� wymawiaj�c si�
konieczno�ci�
przygotowania jutrzejszych lekcji. Ona r�wnie� natychmiast si� zerwa�a i
powiedzia�a
pr�dko:
� Oczywi�cie, rozumiem. Z wielk� przyjemno�ci� go�ci�am ci� u siebie. Chcia�abym
ci�
tylko jeszcze o co� prosi�. Ot� mam pewn� ksi��k�, czy m�g�by� do niej zajrze�?
Znalaz�am tam co�, czego nie rozumiem, a ty przecie� jeste� taki oczytany.
Zaczekaj chwil�,
zaraz j� przynios�!
Thomas, chocia� ogromnie pragn�� ju� wyj��, nie m�g� odm�wi� gospodyni. Nie
ruszaj�c si� z miejsca, patrzy�, jak wdowa znika za jakimi� niepozornymi
drzwiczkami.
Griselda przebieg�a przez pok�j, dr��cymi palcami otworzy�a drzwi do swojej
tajemnej
izdebki i wsun�a si� do �rodka. Postawi�a �wiecznik na komodzie i przejrza�a
si� w
nier�wnym lustrze. O, tak, pi�knie wygl�da. Na policzkach mia�a rumie�ce,
zar�wno
sztuczne, jak i prawdziwe, oczy jej b�yszcza�y, w mroku pokoju wygl�da�a bardzo
m�odo.
Trz�s�cymi si� r�koma wyj�a ma��, nabra�a odrobin� na czubki palc�w i
podci�gn�a
sp�dnic�. Przygl�daj�c si� swemu odbiciu natar�a si� w pachwinach, przypadkiem
musn�a
najwra�liwsz� cz�� swego cia�a i a� drgn�a. Dopiero wtedy zorientowa�a si�,
jak bardzo
sama jest podniecona. Niepotrzebna jej �adna ma��, lecz Thomas jest nie�mia�ym
m�odym
cz�owiekiem, a przecie� szkoda czasu na tracenie dni, a by� mo�e tygodni, na
jego
ewentualne zaloty. Wa�ne przecie�, by wyprzedzi� wszystkie kobiety, kt�re maj�
na niego
oko.
Nie wiedzia�a, czy posmarowa� odrobin� ma�ci r�wnie� piersi, obawia�a si� jednak,
�e
dawka b�dzie zbyt du�a. Takiego nowicjusza jak Thomas m�g� ogarn�� zbytni zapa�,
a ona
nie pragn�a �adnego zwierz�cego aktu. Obci�gn�a sp�dnic�, czuj�c, jak bardzo
jest
rozpalona, i odetchn�a g��boko. Nareszcie zdob�dzie wyt�sknionego, od tak dawna
po��danego Thomasa!
O ma�y w�os, a zapomnia�aby o ksi��ce, z�apa�a j� w ostatniej chwili i pr�dko
pobieg�a
przez pokoje. Zatrzyma�a si� przed drzwiami bawialni, w kt�rej na ni� czeka�,
jeszcze raz
g��boko odetchn�a i wesz�a.
Thomas natychmiast co� wyczu�, nie m�g� tylko poj��, co to takiego. Kiedy
Griselda
stan�a w drzwiach i odstawi�a �wiecznik, przyjrza� si� jej pe�nej nadziei
twarzy.
Przerazi�a go w�asna reakcja. Bo�e, byle tylko ona w niczym si� nie zorientowa�a!
Wszak
ta kobieta jest godna po��dania, wr�cz kusz�ca, sk�d bierze si� to uczucie, moje
cia�o...
�ci�gn�� mocniej po�y surduta. Byle tylko niczego nie zauwa�y�a, bo ja... ja...
Och, nie,
dok�d kieruj� swoje kroki, jej cudowna posta� mnie przyci�ga, nie mog� si� jej
oprze�,
musz� jej dotkn��, ona mi tego nigdy nie wybaczy!
Ale Griselda zaskoczy�a go. Z b�ogim u�miechem, podszytym wyrazem diabelsko�ci
na
twarzy, i ze spojrzeniem wbitym w jego przes�oni�te biodra, zacz�a delikatnie
podnosi�
sp�dnice. Jeszcze troch� i jeszcze...
Thomas nie m�g� oderwa� od niej wzroku, oddycha� ci�ko, gwa�townie, mia�
wra�enie,
�e przyrodzenie zaraz mu eksploduje. Spod sp�dnicy wy�oni�y si� krzywe, pokryte
wypuk�ymi �y�ami uda, ale jemu wydawa�o si�, �e nigdy nie widzia� nic
pi�kniejszego na
�wiecie. Musia� przytrzyma� si� sto�u, bo kolana si� pod nim ugi�y.
Griselda uradowana wpatrywa�a si� w nabrzmia�e spodnie, jednym ruchem
podci�gn�a
sukni� a� do pasa. Oczy Thomasa robi�y si� coraz wi�ksze i wi�ksze, nie m�g�
oderwa� od
niej wzroku, nie m�g� napatrze� si� do syta na cudowno�ci, jakie przed nim
obna�y�a, nie
widzia� wa�k�w t�uszczu na brzuchu ani obwis�ych piersi. A raczej widzia� to
wszystko, lecz
odbiera� jako cudowne.
Griselda dostrzeg�a jego reakcj�. Wprawnym ruchem rozpi�a mu pasek i �ci�gn�a
spodnie. Pom�g� jej w tym, nagle bowiem bardzo zacz�o mu si� spieszy�. Twarz
pragn�a
dotrze� do �r�d�a owego uwodzicielskiego zapachu, lecz kobieta odsun�a go i
uj�a w d�o�
to, na czym tak bardzo jej zale�a�o. Nagle oboje znale�li si� na sofie, on ze
spodniami wok�
kostek mia� wra�enie, �e nie zd��y. Zacz�� krzycze� i zaraz doczeka� si� pomocy,
kobieta
swobodnie si� pod niego wsun�a.
W oszo�omieniu us�ysza� jej j�k. �Nareszcie, nareszcie zwyci�y�am. On jest m�j,
tamte
mog� sobie robi� co chc��. Lecz te s�owa nie mia�y dla niego �adnego znaczenia,
krew w
�y�ach wrza�a mu niczym lawa na dnie wulkanu. Odni�s� niejasne wra�enie, �e
towarzyszy
im kto� jeszcze, jaka� istota siad�a mu na plecach, �miej�c si� perli�cie
zsun�a si� w d� i
wdar�a we� od ty�u. Thomas jednak skoncentrowany by� wy��cznie na owej cudownej
kobiecie, spoczywaj�cej w jego obj�ciach, kt�ra krzycz�c z rozkoszy odpowiada�a
na jego
ruchy tym samym rytmem.
A potem Griseldzie przydarzy� si� drobny wypadek. Rozkosz, jakiej dozna�a, by�a
tak
silna, �e odebra�a jej przytomno��.
Thomas z pocz�tku tego nie zauwa�y�, kiedy jednak wycie�czony usi�owa� zacz��
my�le�, nie bardzo mog�c nad sob� zapanowa�, zorientowa� si�, �e kobieta pod nim
zwiotcza�a.
Griselda nie zdo�a�a wi�c zes�a� na niego zapomnienia, jak powinna by�a zrobi�.
To sta�o
si� przyczyn� jej katastrofy.
Thomas wsta�, p�e� Griseldy wci�� pachnia�a zwierz�c� chuci�, teraz jednak ten
zapach
przyprawi� go o md�o�ci. Obudzi� si� w nim szczery gniew. Widzia�, �e kobieta
oddycha, a
wi�c jej nie zabi�, jak przypuszcza� z pocz�tku, ale c� on zrobi�? Co w niego
wst�pi�o,
niczego nie m�g� poj��.
Na wp� przytomny zachwia� si� na nogach, zapl�ta� w spodnie i pr�dko je
naci�gn��.
Musi si� st�d wydosta�, brakowa�o mu powietrza, musi si� wyspowiada� przed
pastorem,
zha�bi� kobiet�, ale nie, przecie� ona by�a ch�tna, to ona zacz�a, ale mimo
wszystko...
Zamroczony pomyli� drzwi i znalaz� si� w jakim� innym pomieszczeniu, znalaz�
�wiecznik i kolejne drzwi. Tu musi by� wyj�cie.
M�ody Thomas czu� si� tak �le, a mia�o by� jeszcze gorzej!
Przera�ony patrzy� na pokoik, w kt�rym si� teraz znalaz�. C�, w imi� niebios,
to mo�e
by�?
Tajemnicze wywary, suszone cz�ci cia�a zwierz�t, ksi�ga z zakl�ciami,
pojemniczki,
sk�rzane woreczki, zapach przyprawiaj�cy o md�o�ci. Na �cianie jaka� lista,
podni�s� �wiec�
do g�ry, nazwiska...
Z wolna �wiadomo�� stanu rzeczy dociera�a do niego spowijaj�c lodowatym ch�odem
ca�e cia�o. Cia�o i dusz�.
Nazwiska wykre�lano jedno po drugim. Pozna� je. By�y to nazwiska tak zwanych
czarownic, kt�re zosta�y powieszone; w Nowym �wiecie bowiem czarownice nie
gin�y na
stosie, czeka�a je szubienica. Przy jednym czy dw�ch dostrzeg� przy nazwisku
s�owo �hura�,
wypisane jeszcze mocniej przyciskanym pi�rem, a przy innym ca�y komentarz: �Z t�
naprawd� �wietnie si� upora�am�.
Niekt�rych nazwisk jeszcze nie skre�lono: Mary-Lou, �ony dzwonnika, a przed nimi
c�rki lekarza. Dalej wypisano kolejne dwa.
Thomas mia� wra�enie, �e za plecami s�yszy jaki� d�wi�k, ohydny chichot.
Odwr�ci� si�
przera�ony, czy to Griselda?
Nie, nie ona.
Pokoik w przewa�aj�cej cz�ci pogr��ony by� w mroku, migotliwy blask �wiecy
podkre�la� jeszcze gr� cieni w k�tach, sprawia�, �e wydawa�y si� mroczniejsze,
straszniejsze.
Ale czy na komodzie nie siedzi jaka� niedu�a posta�? Ohydna istota o szata�sko
b�yszcz�cych oczach i d�ugim, cienkim podniesionym cz�onku? Jak nazywano takie
demony? Czy to inkub?
Thomas przypomnia� sobie, co wydarzy�o si� na sofie. Na wp� przytomny z
przera�enia
i obrzydzenia zerwa� list� ze �ciany i pobieg� z ni� przez pokoje. Przez moment
dostrzeg�
bia�� obwis�� sk�r� le��cej na sofie Griseldy i zobaczy�, �e poruszy�a si�, nie
otwieraj�c
oczu. Wreszcie wydosta� si� na �wie�e listopadowe powietrze.
Bieg� g��wn� ulic� miasteczka, jakby sam diabe� depta� mu po pi�tach.
Niewiele, trzeba przyzna�, si� myli�.
3
S�dzia Swift z niedowierzaniem podni�s� wzrok znad pogniecionej listy, kt�r�
trzyma� w
d�oni.
� Ani troch� w to nie wierz� � rzek� powoli. Twarz poczerwienia�a mu z gniewu,
ledwie
nad sob� panowa�. � Griselda? Jaki masz pow�d, by wyrz�dza� naszej drogiej
Griseldzie
tak� krzywd�? Ona przecie� tyle �o�y na parafi� i nigdy o nikim �le nie m�wi!
K�amiesz,
m�ody cz�owieku!
� Przysi�gam � j�ka� si� zrozpaczony Thomas. � Przysi�gam na zbawienie w�asnej
duszy!
S�dzia zadzwoni� na s�u��cego i nakaza� mu wezwa� pastora, a dla pewno�ci
r�wnie�
szeryfa.
� Ale� trzeba si� spieszy� � j�kn�� Thomas, wci�� zdyszany po biegu. � Zanim ona
wszystko uprz�tnie.
Po raz kolejny napotka� niedowierzaj�ce, niemal rozz�oszczone spojrzenie
s�dziego.
Dlaczego on mi nie wierzy, przerazi� si�. G�o�no za� pocz�� t�umaczy�:
� Ze wzgl�du na Mary-Lou i wszystkie nast�pne ofiary, prosz� uwierzy� w to, co
m�wi�!
� To nonsens! Twoje wymys�y zas�uguj� na pot�pienie.
� Uwa�a pan, �e wymy�li�bym co� tak okropnego? W dodatku przyznaj�c si� do
w�asnego nieprzyzwoitego zachowania?
� A jak s�dzisz, dlaczego wezwa�em pastora i szeryfa? � szorstko spyta� s�dzia.
� Prosz�
trzyma� stra� pod drzwiami i dopilnowa�, aby ten m�odzieniec si� st�d nie
wydosta�! �
nakaza� swemu cz�owiekowi.
Thomas nie wierzy� w�asnym uszom. Usi�owa� protestowa�, lecz nie potrafi�
znale��
odpowiednich s��w. W tym momencie zrozumia�, jak musia�y si� czu� oskar�one
kobiety.
Bez wzgl�du na to, co m�wi�y, i tak w�adze uznawa�y ich s�owa za blu�nierstwo.
Pastor i szeryf przybyli pr�dko, niemal jednocze�nie. Thomas, nie bacz�c na
drwi�cy
wyraz twarzy s�dziego, musia� powt�rzy� ca�� sw� niesamowit� histori�. Wprawdzie
opu�ci�
najbardziej przykre momenty, lecz i tak dostatecznie si� zblamowa�.
� To niemo�liwe! � g�o�no zawo�a� pastor. � Nasza droga Griselda zosta�a tak
strasznie
zha�biona!
� Niemo�liwe � powt�rzy� szeryf kategorycznym tonem. � Chcesz oczerni� kobiet� o
najgor�tszym sercu w miasteczku? Mieliby�my skaza� i zg�adzi� wszystkie te
niewiasty
wy��cznie za spraw� jej humor�w, jak twierdzisz? To ci dopiero!
Thomas podsun�� im list� pod nos.
� Popatrzcie sobie na to i zastan�wcie si�!
� Pani Jones � cierpko przeczyta� s�dzia. � A c� takiego Griselda mog�a mie�
przeciwko
swojej mi�ej s�siadce?
� A czy pani Jones nie dosta�a tego kawa�ka dodatkowej ziemi, na kt�rym Griselda
chcia�a zasadzi� rzep�? Nast�pna Evelyn Smith. Czy nie wygra�a konkursu na
najlepsze
ciasto, w kt�rym Griselda zaj�a drugie miejsce? Dalej Milly, prze�liczna
dziewczyna, a z
cudz� urod�, uwierzcie mi, Griselda nie potrafi si� pogodzi�.
� Zastan�w si�, to przecie� b�ahostki! Musz� przyzna�, m�ody cz�owieku, �e nie
spodziewa�em si� po tobie takiego zachowania. Czy wiesz, �e we Francji na stosie
gin� tak�e
czarnoksi�nicy? M�skie odpowiedniki wied�m. Zastan�w si� nad tym!
W s�owach tych kry�a si� bezpo�rednia gro�ba. Thomas czu� si� przyparty do muru,
lecz
my�l o m�odziutkiej Mary-Lou, osadzonej w areszcie i niczego nie rozumiej�cej,
sk�oni�a go,
by obstawa� przy swoim. A na wspomnienie Griseldy ciarki przechodzi�y mu po
plecach.
� Powtarzam, �e ona ma tajemn� komnatk�. Jeszcze za pokojem, kt�ry jest za
bawialni�.
By�em tam, nie mo�ecie mi uwierzy�?
Oni jednak nie chcieli s�ucha�.
� Siedem kobiet powieszono, poniewa� nale�a�y do sekty czcicieli diab�a, w�r�d
nich
by�y pani Jones i Milly. Chcesz, aby taka ohyda wci�� si� panoszy�a w naszym
miasteczku?
Chcesz, by�my powiesili najczystsz� z nich wszystkich? J�, Griseld�, kt�ra z
w�asnej
kieszeni �o�y�a na utrzymanie moich ludzi, na materia�y do budowy szubienicy, na
now�
chrzcielnic� w ko�ciele...
� M�wi� tylko, co widzia�em � j�kn�� Thomas zm�czony i zrezygnowany. �
Opowiedzia�em wam, co znajduje si� w sekretnej izdebce, tyle ile zd��y�em
zauwa�y�, ale
nie wspomnia�em o najgorszym. W tym pokoju znajdowa�a si� jeszcze inna niedu�a
istota.
Prawdziwy... inkub?
� Czy� ty ca�kiem postrada� zmys�y, ch�opcze? � wrzasn�� s�dzia.
Pastor zachowa� milczenie. Wspomnia� nieprzyjemne uczucie, kt�re zawsze wydawa�o
mu si� cieniem sennego koszmaru. Sen rozgrywa� si� w zakrystii i by� niezwykle
blu�nierczy, pastor nienawidzi� nawet wspomnienia o nim. Uczestniczy�a w nim
r�wnie�
Griselda i pastor zawsze przy spotkaniu z ni� odczuwa� wstyd. A je�li ona
wiedzia�a?
Pami�ta� jedynie niewyra�ne szczeg�y, cienkie siwo��te w�osy Griseldy przy
swojej
twarzy, zapasowe kandelabry, kt�re si� wywraca�y, i zapach, ten osza�amiaj�cy,
budz�cy
po��danie zapach.
Nic wi�cej, lecz to i tak by�o ju� dostatecznie ohydne.
Opowiadanie Thomasa pasowa�o do wspomnie� pastora. Ogarn�y go md�o�ci. By�o to
wtedy, gdy zosta� z Griselda sam w ko�ciele, pomaga�a mu w przygotowaniach do
jutrzni,
kt�ra mia�a zosta� odprawiona nast�pnego dnia, weszli do zakrystii...
I tam w�a�nie wydarzy�o si� co� dziwnego, tak, w�a�nie wtedy, teraz ju� sobie
przypomina�. Nagle zn�w znalaz� si� w ko�ciele, Griselda znikn�a, a on nie m�g�
poj