15371

Szczegóły
Tytuł 15371
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15371 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15371 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15371 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jennyfer Greene S�odycz czekolady Prze�o�y�a: Wiktoria Mejer MIRA* Tytu� orygina�u: Blame It on Chocolate Pierwsze wydanie: HQN Romance, 2006 Redaktor serii: Gra�yna Ord�ga Korekta: Ewa Pop�awska � 2006 by Alison Hart � for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harle�uin Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2006 r. Wszystkie prawa zastrze�one, ��cznie z prawem reprodukcji cz�ci lub ca�o�ci dzie�a w jakiejkolwiek formie. Wydanie niniejsze zosta�o opublikowane w porozumieniu z Harle�uin Enterprises II B.V. Wszystkie postacie w tej ksi��ce s� fikcyjne. Jakiekolwiek podobie�stwo do os�b rzeczywistych - �ywych lub umar�ych - jest ca�kowicie przypadkowe. Znak firmowy MIRA jest zastrze�ony. Arlekin - Wydawnictwo Harle�uin Enterprises sp. z o.o. 00-975 Warszawa, ul. Rakowiecka 4 Sk�ad i �amanie: COMPTEXT�, Warszawa Druk: ABEDIK ISBN 83-238-3062-2 978-83-238-3062-7 Indeks 324531 MIRA 3 ROZDZIA� PIERWSZY Ledwie w poniedzia�ek rano zadzwoni� bu dzik, Lucy Fitzhenry wyskoczy�a z ��ka. Czeka �a na t� chwil� z ut�sknieniem, poniewa� szkoda jej by�o czasu na spanie, kiedy �ycie wydawa�o si� takie ekscytuj�ce! Od samego rana tryska�a energi� i by�a naprawd� gotowa zawojowa� ca�y �wiat. Zd��y�a zrobi� dwa kroki, gdy poczu�a gwa� towne nudno�ci. Na szcz�cie zdo�a�a dobiec do �azienki, nim zacz�a wymiotowa�. Po wszystkim ukl�k�a na zimnych p�ytkach pod�ogi i bezsilnie opar�a si� �okciem o brzeg muszli. Nie mia�a si�y wsta�, torsje prawie wywr�ci�y j� na nice. To ju� trzeci raz w ci�gu ostatnich dw�ch tygodni. Musia�a spojrze� prawdzie w oczy - dosta�a wrzod�w �o��dka. Zdrowa dwudziestoo�mioletnia kobieta, kt�rej przew�d pokarmowy nigdy nie 6 S�odycz czekolady Jennifer Greene 7 sprawia� najmniejszych problem�w, nie wymio tuje jak kociak, zupe�nie bez powodu. Nabawi�a si� choroby wrzodowej z powodu stresu. Nic dziwnego. Nieuleczalna perfekcjonistka, kt�ra przejmo wa�a si� ka�dym drobiazgiem, czu�a si� odpowie dzialna za wszystkich dooko�a i dok�ada�a stara�, by byli szcz�liwi, si�� rzeczy musia�a przej�� powa�ny kryzys, kiedy postanowi�a sta� si� ko biet� zepsut�. Na pocz�tku zupe�nie jej to nie wychodzi�o, gdy� by�o wbrew jej naturze, lecz mimo licznych niepowodze� przyk�ada�a si� do tego z ca�ych si�. Jednak ta kompletna przemiana osobowo�ci zosta�a okupiona ci�kim stresem. Podnios�a si� wreszcie, wesz�a do kabiny pry sznicowej, odkr�ci�a wod�. Za�o�one w poprzed nim tygodniu ca�kowicie przezroczyste drzwi kabiny oraz fakt, �e nauczy�a si� spa� nago, by�y dwiema wyra�nymi oznakami, �e zaczyna�a od nosi� pewne sukcesy na nowej drodze �ycia. Trzeci dow�d to nowiutka po�ciel z przepi�knej fio�kowej satyny. Chwilowo co prawda Lucy nie mia�a komu udowadnia�, jaka jest wyzwolona i zepsuta, ale powolutku, powolutku osi�gnie cel. Ju� i tak jej �o��dek zacz�� si� buntowa� przeciw tylu rewolucyjnym zmianom. Kiedy wychodzi�a spod prysznica, odzyska�a ju� zupe�nie wigor. Nie ubieraj�c si�, pobieg�a do kuchni, wrzuci�a pieczywo do tostera, potem pop�dzi�a do sypialni, b�yskawicznie przerzuci�a zawarto�� szafy. Poniewa� dziewi��dziesi�t pro cent ubra� konsekwentnie kupowa�a w sklepach swojej ukochanej marki, prawie wszystko paso wa�o do wszystkiego, co niezwykle u�atwia�o �y cie i pozwala�o zaoszcz�dzi� czas. Tego dnia zdecydowa�a si� na najprostszy zestaw - T-shirt, sportowa bluza i d�insy. Wsko czy�a w nie w mgnieniu oka, pobieg�a zn�w do �azienki, w�o�y�a szk�a kontaktowe, poci�gn�a wargi b�yszczykiem, szybko rozczesa�a blond w�osy. By�y delikatne i cienkie, wysycha�y wi�c b�yskawicznie, co przy jej trybie �ycia stanowi�o zalet�. Kuchnia, tost w z�by, energiczny sprint do drzwi wej�ciowych. Sprint po - uwaga! - bia�ym chodniku. Tak, bia�ym. Absolutnie niepraktycz nym. Cudownie grubym i mi�ciutkim. Wymarzo nym. I jeszcze niesp�aconym. Podobnie jak nie sp�acona by�a wisz�ca nad kominkiem reproduk cja obrazu przedstawiaj�cego or�a, kt�ry szybo wa� na szeroko rozpostartych skrzyd�ach nad srebrzystozielonymi wodami. Lucy zakocha�a si� w nim od pierwszego wejrzenia i koniecznie, ale to koniecznie musia�a go mie�. Zar�wno chodnik, jak i reprodukcja stanowi�y kolejne dowody na to, �e jej przemiana w zupe�nie 8 S�odycz czekolady Jennifer Greene 9 inn� osob� wkracza�a na w�a�ciwe tory. Powoli uczy�a si�, jak mie� kaprysy i dogadza� sobie. Tylko tak dalej! Wi�cej rzeczy w domu Lucy zosta�o kupio nych na kredyt, sam bli�niak te�, lecz i tak uczyni�a ogromny krok do przodu, poniewa� ju� nie musia�a gnie�dzi� si� w jakiej� wynajmowa nej klitce. Nareszcie by�a u siebie! Ta upragniona niezale�no�� kosztowa�a j� kilka lat wyt�onej pracy, lecz w wieku dwudziestu o�miu lat Lucy mog�a zacz�� korzysta� w �ycia i w�a�nie to robi�a, czerpi�c z niego pe�nymi gar�ciami! Pospiesznie �ci�gn�a z wieszaka kurtk�, kt�r� dosta�a na Gwiazdk� od rodzic�w - bia��, wi�c w jej pracy kompletnie niepraktyczn�, lecz cudow nie ciep��, co doprawdy potrafi�a doceni�. Pierw szego marca w Minnesocie wci�� le�a�a spora warstwa �niegu, a powietrze by�o tak mro�ne, �e a� oczy �zawi�y. Wyskoczy�a na dw�r, przekr�ci�a klucz w zam ku, jednocze�nie drug� r�k� naci�gaj�c na g�ow� ciep�� bia�� czapk� w ��te kwiatki. B�dzie mia�a przez ni� przez ca�y dzie� beznadziejnie przy klepane w�osy, lecz nie przejmowa�a si� tym zbytnio. I tak po godzinie pracy wygl�da�a jak ofiara katastrofy kolejowej, wi�c martwienie si� o fryzur� by�oby czyst� strat� czasu, a tego Lucy nie tolerowa�a. Wci�� trzymaj�c mi�dzy z�bami gor�cego tosta, usiad�a za kierownic� wys�u�onej czer wonej hondy, wsun�a kluczyk do stacyjki i nieco niewyra�nie wymamrota�a pro�b�, by w�z ze chcia� zapali�. Poskutkowa�o. Poranne mod�y do samochodu, zw�aszcza zim�, sta�y si� niemal drug� religi� Lucy. Na nowy samoch�d nie by�o jej sta�, a staruszka mia�a ju� sporo ponad trzysta tysi�cy kilometr�w przebiegu. Nale�a�o jej zatem dogadza� ze wszystkich si�, by nie postanowi�a umrze� i p�j�� do samochodowego nieba. Tote� Lucy cz�sto zmienia�a olej, sumiennie odkurza�a wn�trze dwa razy w tygodniu, je�dzi�a do myjni, zamawiaj�c za ka�dym razem nie tylko mycie, ale i woskowanie. Mieszka�cy Rochester, gdzie si� urodzi�a i do rasta�a, doskonale wiedzieli, co to s� godziny szczytu i korki na drodze, lecz w Eagle Lake znano to jedynie ze s�yszenia. Miasteczko sprawi �o sobie, co prawda, sygnalizacj� �wietln�, lecz g��wnie chyba w tym celu, by nie uchodzi� za ostatni� dziur�. Dopiero kiedy Lucy dojecha�a do trasy szybkiego ruchu, pojawi�o si� w zasi�gu jej wzroku kilka samochod�w. Osiedli�a si� w Eagle Lake z dw�ch powod�w. Po pierwsze, mia�a w miar� blisko do rodzic�w, ale zarazem wystarczaj�co daleko. Po drugie, w okolicy przewa�ali m�odzi ludzie, cz�sto 10 S�odycz czekolady Jennifer Greene 11 single, wi�c czu�a si� w tym �rodowisku jak ryba w wodzie. Doko�czy�a tosta i w��czy�a radio, poszuka�a stacji, kt�ra nadawa�a najbardziej �ywio�ow� muzyk�, i jecha�a, wy�piewuj�c, co si� w gardle. Nagle odbi�o jej si� pot�nie, w jednej sekundzie zrobi�o jej si� niedobrze, obla� j� zimny pot. Ledwie zd��y�a zjecha� na pobocze, wcisn�� hamulec, dr��cymi r�kami otworzy� drzwiczki od strony pasa�era i przewiesi� si� przez fotel, wystawiaj�c g�ow� na zewn�trz. I nic. Tost zosta� w �o��dku. Chyba pom�g� mro�ny wiatr, kt�ry natychmiast owion�� jej policzki i troch� j� otrze�wi�. Wyprostowa�a si� ostro�nie, odchyli�a g�ow� na zag��wek, oddycha j�c ci�ko. Czu�a si� parszywie. Rozs�dek nakazy wa� jak najszybciej skontaktowa� si� z lekarzem. To niesprawiedliwe, �e zachorowa�a! Czym ona sobie na to zas�u�y�a? Owszem, usilnie stara�a si� przesta� by� porz�dna a� do b�lu, ale lista jej przewin by�a wci�� �miesznie ma�a. Raz w �yciu posz�a na wagary. My�la�a paskudne rzeczy o cioci Mirandzie - ale kto w ca�ej rodzinie tego nie robi�? Raz posz�a na prywatk� bez majtek. Za d�ugo pob�a�a�a Eugene'owi. Po�y czy�a sobie kaszmirowy sweter swojej siostry Ginger, zaplami�a go i nigdy si� nie przyzna�a. No i jeszcze zrobi�a jedn� rzecz. Na sw�j prywatny u�ytek nazwa�a j� Noc� Czekolady. Ledwie jednak pojawi�o si� to wspomnienie, natychmiast wepchn�a je do szufladki z napisem: ,,Nic podobnego nie mia�o miejsca" i zatrzasn�a j� na g�ucho. Je�li B�g istnia� - a Lucy wierzy�a, �e tak - nie m�g� jej tak srogo pokara� chorob� za t� jedn� jedyn� rzecz. Ju� i tak przysz�o jej to odcierpie�. W sumie dziewi��dziesi�t dziewi�� koma dziewi��dziesi�t dziewi�� procent �ycia sp�dzi�a absolutnie przyk�adnie, niemal jak �wi�ta. Wy ciera�a kurz pod lod�wk�, nigdy nie przyw�asz czy�a sobie ani centa, cho�by kto� si� pomyli� na jej korzy��, regularnie czy�ci�a z�by nitk� po ka�dym posi�ku. Jej rodzina pokpiwa�a sobie, �e sko�czy jako pedantyczna stara panna, a w dodat ku stanie si� ni� jeszcze przed trzydziestk� i jako� nikomu nie przychodzi�o do g�owy, jak bardzo podobne docinki rani� uczucia Lucy. Nieoczekiwana i, jak wida�, niezas�u�ona cho roba troch� komplikowa�a jej �ycie, jednak par� wizyt u lekarza z pewno�ci� za�atwi spraw� i wszystko wr�ci do normy. Ju� czu�a si� znacznie lepiej, wi�c powr�ci� te� optymizm. Przekr�ci�a kluczyk w stacyjce, wrzuci�a pierwszy bieg, ruszy�a, na pocz�tku do�� ostro�nie, potem pew niej. Tym razem nie w��cza�a ju� radia i nie 12 S�odycz czekolady Jennifer Greene 13 �piewa�a na ca�e gard�o, jak to mia�a w zwyczaju. Po co kusi� licho? Czasem by�a przes�dna i nie zamierza�a si� tego wstydzi�. Dwadzie�cia minut p�niej, gdy ujrza�a ogro dzenie tysi�cakrowej posiad�o�ci, czu�a si� ju� wy�mienicie. Skr�ci�a przy stylowym drogo wskazie, na kt�rym widnia�o tylko jedno s�owo: ,,Bernard's". Nawet nie trzeba by�o umieszcza� na nim pe�nej nazwy firmy, czyli ,,Bernard Chocolate", poniewa� ka�dy na czterech kontynen tach - a przynajmniej ka�dy, kto kocha� wy �mienit� czekolad� - doskonale rozpoznawa� mark�. Ogromne zak�ady by�y drugim domem Lucy, lecz codzienne dotarcie do pracy by�o niemal trudniejsze ni� dostanie si� do CIA. Najpierw nale�a�o w�o�y� kart� identyfikacyjn� do czyt nika w filarze g��wnej bramy. Zaraz za ni� droga rozwidla�a si�. Wst��ka asfaltu biegn�ca w prawo prowadzi�a do zak�ad�w produkcyjnych, �rod kowa wiod�a do rodzinnej rezydencji Bernard�w, Lucy za� jak zwykle skr�ci�a w lewo. Droga wi�a si� przez blisko kilometr po�r�d bujnych drzew starannie wypiel�gnowanego parku. Potem znaj dowa�o si� kolejne ogrodzenie pod napi�ciem, wysokie na pi�� metr�w. Brama by�a zamkni�ta, strze�ona przez stra�nika dwadzie�cia cztery go dziny na dob�. - Witam, panno Fitzhenry - rzek� Gordon, wychodz�c z budki stra�niczej. - Ju� mia�em dzwoni� na policj�, sp�ni�a si� pani ca�e siedem minut, ba�em si�, �e przydarzy�o si� pani co� z�ego. Psiako��! Czy by�a a� tak przewidywalna? - Na szcz�cie nic si� nie sta�o. Jak min�� weekend? - Dzi�kuj�, dobrze. Zabra�em moj� do kina, a w niedziel� mieli�my wnuki u siebie. Aha, obaj panowie Bernard s� w domu, prosili, �eby pani przysz�a do nich o dziesi�tej. - Dzi�kuj� za informacj�. Mi�ego dnia - rzek �a z sympati�, podkr�caj�c opuszczon� szyb�. Serce podskoczy�o jej gwa�townie - na szcz� cie serce, a nie �o��dek. Oczywi�cie nie by�o sensu si� denerwowa�, przecie� spodziewa�a si� od jakiego� czasu, �e Bernardowie wezw� j� na powa�n� rozmow�. Jej ostatnie eksperymenty zosta�y uwie�czone sukcesem, i to tak wielkim, �e mia�y szanse wp�yn�� na przysz�o�� ca�ej firmy. Spotkanie nie oznacza�o wi�c nic nie przyjemnego, przeciwnie. Zazwyczaj jednak omawia�a podobne sprawy z Orsonem Bernar dem, a nie z jego wnukiem. Wszystkie raporty sk�ada�a na pi�mie za�o�ycielowi firmy i �wietnie jej si� z nim pracowa�o. Uwielbia�a tego starszego pana, ale on mia� ju� ponad siedemdziesi�t lat 14 S�odycz czekolady Jennifer Greene 15 i chocia� wci�� jeszcze podejmowa� wiele decy zji, coraz bardziej przekazywa� stery wnukowi. Wszyscy wiedzieli, kto podpisuje listy p�ac. Problem nie le�a� w tym, �e Lucy nie lubi�a Raula Nicholasa Bernarda. Ale� lubi�a! Wszyscy go lubili, gdy� inaczej si� po prostu nie da�o. Dysponowa� ca�ym wachlarzem zalet, by� czaru j�cy, nie wspominaj�c ju� o tym, �e nieodparcie seksowny. Wprawia� j� w zak�opotanie. Wiedzia�a o tym. On niestety te�. Ba, pewnie ju� nawet wr�ble na dachu o tym �wierka�y. Lucy przy�apa�a si� na tym, �e zacz�a w zamy�leniu przygryza� kciuk, kt�rego to nawyku pozby�a si� wiele lat temu. Zakaza�a sobie dalej o tym my�le� i szybko po�o�y�a r�ce na kierownicy. We wstecznym lusterku podchwyci�a �ycz liwy u�miech Gordona i przyjazne skinienie d�oni. Nie mog�a nie u�miechn�� si� na ten widok. Stra�nik wygl�da� wypisz, wymaluj jak dobro duszny �wi�ty Miko�aj i nic nie zdradza�o, �e przez lata by� komandosem. Ca�y czas bawi�o j� i dziwi�o zarazem, �e pracuje w tak pilnie strze �onym miejscu. A jeszcze zabawniejsze i dziw niejsze wydawa�o si� to, �e nale�a�a do grona os�b, kt�rym ochroniarze podlegali. Ona, kt�ra nie potrafi�a zapanowa� nad w�asnymi w�osami, wypi� kieliszka szampana, by nie zacz�� g�upio chichota�, a do tego z najwi�kszym trudem osi�ga�a wag� pi��dziesi�ciu kilo. Wzi�a ostatni zakr�t i ujrza�a swoje miejsce pracy - du�y kompleks zabudowa�. Z przodu znajdowa� si� nowoczesny budynek biurowy, smuk�y, przeszklony, prosty i doskonale funk cjonalny. Za g��wn� przestrzeni� biurow� znaj dowa�o si� olbrzymie laboratorium, u�ywane przez wszystkich, dalej rozci�ga�a si� sie� po mniejszych laboratori�w, a na samym ko�cu sta�y, zupe�nie niewidoczne z drogi, szklarnie. Kr�lestwo Lucy. Jej dom. Jej dziecko. Zostawi�a samoch�d na parkingu i wbieg�a do g��wnego gmachu. Z samego rana wszyscy znaj dowali si� w swoich pokojach, zajmuj�c si� papierkow� robot� i dopiero gdy si� z ni� uporali, udawali si� do swoich w�a�ciwych zaj��. W pierw szym z brzegu siedzia�a Reiko, kt�ra zawo�a�a z serdeczn� trosk� do przechodz�cej Lucy: - Hej, czy co� si� sta�o? Lucy zatrzyma�a si� na moment, zamieni�a z kole�ank� dwa zdania, zapyta�a o jej synka, za kt�rego ch�tnie by wysz�a, gdyby nie mia� zaledwie czterech lat, i pop�dzi�a dalej. To zna czy, mia�a taki zamiar. Nast�pne pokoje zajmo wali Fritz i Fred, kt�rzy poprzedniego roku uko�czyli uniwersytet stanowy. Nigdy �aden z nich nie splami� si� uczesaniem w�os�w czy 16 S�odycz czekolady Jennifer Greene 17 wpuszczeniem koszuli w spodnie. Nawet przez przypadek. Umys�y mieli obaj ostre jak brzytwy, lecz w kontaktach mi�dzyludzkich ka�dy za chowywa� si� jak ostatni b�cwa�, w dodatku ich ma�o wyrafinowane poczucie humoru pozosta wia�o sporo do �yczenia. Pewnie �aden z nich w �yciu nie by� na randce, bo kt�ra dziewczyna chcia�aby si� z kim� takim um�wi�? A najdziw niejsze by�o to, �e Lucy przepada�a za nimi. Jednocze�nie pojawili si� w otwartych drzwiach swoich pokoj�w i zacz�li si� prze krzykiwa�: - Lucy, zachorowa�a�? Kto� umar�? �wiat si� nie zawali przez twoje sp�nienie? - Dajcie spok�j. Zachowujecie si�, jakbym nigdy w �yciu si� nie sp�ni�a. C�, faktycznie nigdy jeszcze jej si� to nie zdarzy�o, dot�d mo�na by�o wed�ug niej regulo wa� zegarki, ale to przecie� jeszcze nie pow�d, by uwa�a� j� za osob� �atw� do zaszufladkowania, kt�ra nigdy nie przekracza zakre�lonych przez siebie granic. Bo te� ich nie przekracza�a. Tylko ten jeden jedyny raz... Do licha, czemu tego dnia ci�gle jej si� to przypomina�o? Wesz�a do swojego biura, rzuci�a kurtk� na wieszak, w��czy�a komputer. Pokoik by� male�ki, lecz pomalowane na bladobrzoskwiniowo �ciany i zwisaj�ce wok� okna kilkumetrowe p�dy blusz czu czyni�y go optycznie nieco wi�kszym. Przy jednej ze �cian sta�y szafy na dokumenty, na przeciwnej wisia�y plakaty ze starymi reklamami czekolady i kakao, oczywi�cie wy��cznie amery ka�skimi. Jakakolwiek reklama francuska zosta �aby w zak�adach Bernarda uznana za taki akt blu�nierstwa jak s��w w ko�ciele. wykrzykiwanie wulgarnych Ulubiony plakat Lucy przedstawia� kobiet� ubran� w sukienk� z czekolady. Wystarczy�o na niego spojrze�, by cz�owiekowi zacz�a lecie� �linka... Lucy sprawdzi�a poczt�, odpisa�a na kilka e-maili, skoczy�a do kuchni, zrobi�a sobie herbat� i uda�a si� do swojego w�a�ciwego miejsca pracy. W g��wnym laboratorium panowa� jeszcze zupe�ny spok�j i cisza. Ca�a przestrze� by�a zalana �wiat�em pot�nych lamp, bia�a pod�oga l�ni�a czysto�ci�, spokojnie da�oby si� z niej je��, d�ugie nowoczesne blaty przypomina�y meble kuchenne zaprojektowane przez awangardowego designera - skojarzenie ca�kiem uprawnione, poniewa� laboratorium by�o w pewnym sensie wielk� kuchni�. Chocia� kadzie do konchowania i urz�dzenia do temperowania czekolady sta�y jeszcze bezczynnie, w powietrzu i tak unosi� si� 18 S�odycz czekolady Jennifer Greene 19 cudowny zapach miazgi i mas�a kakaowego, zdaniem Lucy znacznie bardziej zmys�owy ni� perfumy Chanel Nr 5. Zostawi�a za sob� g��wne laboratorium, potem pomniejsze, dotar�a do oran�erii, min�a te, gdzie wdra�ali swoje projekty Reiko i Fred, stan�a przed trzeci� z nich, swoim ukochanym kr�lest wem, cenniejszym w jej oczach od s�ynnego salonu Tiffany'ego ze wszystkimi zgromadzony mi w nim cackami. Wystuka�a numer kodu i wesz�a do �rodka. Natychmiast znalaz�a si� w zupe�nie innym �wiecie, w kt�rym z miejsca zapomina�a o up�ywie czasu. Laik zapewne nie ujrza�by �adnego porz�dku ani sensu w jej planie nasadze�, my�la�by, �e pomiesza�a wszystko ze wszystkim, podczas gdy w rzeczywisto�ci pozorny chaos stanowi� cz�� bardzo starannie przemy�lanego planu. Lucy spe cjalnie sadzi�a m�odsze kakaowce w�r�d star szych, staraj�c si� wytworzy� specyficzny mikro klimat, kt�rego potrzebowa�a dla swego ekspery mentu. Sprawdzi�a temperatur�, poziomy wilgotno�ci gleby i powietrza, czuj�c ca�ym swoim jestest wem, �e znajduje si� w raju. Kiedy w wieku siedemnastu lat sz�a do college'u, nie mia�a sprecyzowanej idei, kim chcia�aby zosta�. Kim kolwiek, byle nie lekarzem. Biologia wydawa�a si� wystarczaj�co odleg�a od medycyny, a wi�c i bezpieczna. Lucy jednak ani przez moment nie podejrzewa�a, dok�d j� to zaprowadzi. Kto by przypuszcza�, �e zakocha si� w drze wach, i to tak szczeg�lnych? O kakaowcach wiedzia�a dos�ownie wszystko. Protoplastka ist niej�cych obecnie odmian pojawi�a si� na Ziemi jakie� pi�tna�cie tysi�cy lat temu, naukowcy ochrzcili j� Theobroma cacao. Jej dalecy potom kowie r�nili si� mocno od swojej do�� prymity wnej mamy znad Amazonki, ale pewne rzeczy nie uleg�y zmianie w ci�gu tysi�cy lat ewolucji. Kakaowce ros�y i owocowa�y jedynie w lasach tropikalnych. Koniec, kropka. Wszelkie pr�by zaadaptowania ich do innego klimatu spe�z�y na niczym. W szklarni Lucy nie by�o ani gor�co, ani parno, ani wilgotno, ani cieni�cie. Gleba nie przypomi na�a �yznej, pr�chniczej ziemi z d�ungli, po chodzi�a z Minnesoty, jedynie zosta�a wzbogaco na o pewne sk�adniki. Dzieci Lucy ros�y w warun kach, w jakich nie mia�y prawa si� uda�. Oczywi�cie jej eksperymenty mog�y zako� czy� si� kompletnym fiaskiem. Kakaowce powin ny zmarnie�, a nawet je�li nie, to jako�� ich ziaren nie powinna pozwoli� na wytworzenie naprawd� dobrej czekolady. Czasem jednak to, co niemo�liwe, stawa�o si� 20 S�odycz czekolady Jennifer Greene 21 prawd�. Czasem kobieta musia�a wzi�� sprawy w swoje r�ce i zrobi� to, czego zrobi� si� nie da�o - cho�by po to, by przekona� si�, na co j� sta�. Zabrz�cza� interkom i rozleg� si� �agodny g�os Reiko: - Lucy, Wielki Dom ci� szuka. Nick i pan Bernard domy�lili si�, �e grzebiesz si� w ziemi i zapomnia�a� o ca�ym �wiecie, dobrze ci� wida� znaj�... Prosili, by ci przypomnie� o spotkaniu. Ju� po dziesi�tej. Niemo�liwe, przecie� dopiero co wesz�a do oran�erii! Spojrza�a na zegarek - i faktycznie! Dwana�cie po dziesi�tej! A ona przecie� nigdy si� nie sp�nia�a, nawet mimo swojej tendencji do zapami�tywania si� w pracy. Na szcz�cie jej �o��dek uspokoi� si� zupe�nie i nie sprawia� k�opot�w, gdy wybieg�a z g��wnego budynku i na z�amanie karku pop�dzi�a na prze�aj przez park, wiedz�c, �e tak dotrze na miejsce szybciej ni� samochodem. Siedem minut p�niej wpad�a jak bomba do rezydencji Bernard�w, jak zwykle u�ywaj�c tyl nego wej�cia. Ju� od roku nie korzysta�a z drzwi frontowych, mog�a swobodnie wchodzi� kuchen nymi, przy kt�rych nie musia�a czeka�, a� s�u�ba jej otworzy. Jej rodzice z ca�� pewno�ci� nie klepali biedy, lecz bogactwo Bernard�w przerasta�o wszystko, co Lucy kiedykolwiek widzia�a. Licz�cy sobie sto lat dom zbudowano na wz�r francuskiego zamku - mia� trzy pi�tra, niezliczone wie�yczki, bal koniki, kru�ganki, pokoje s�u��ce jako sypialnie, salony, gabinety, garderoby oraz pokoje, kt�rych w przeci�gu wieku nikt do niczego nie u�ywa�. Przez pierwsze p� roku Lucy gubi�a si� w tym labiryncie, ilekro� pr�bowa�a znale�� �azienk�, a potem drog� powrotn� do miejsca, z kt�rego wysz�a. Powiesi�a kurtk� na wieszaku, zrzuci�a za brudzone buty i wesz�a dalej. S�ysza�a, jak gos podyni pod�piewuje w pralni, a pokoj�wka od kurza w kt�rym� z pokoj�w na pi�trze, lecz nie potrzebowa�a ich pomocy, poniewa� doskonale zna�a obyczaje Bernard�w i wiedzia�a, gdzie ich szuka�. Ma�e spotkania w gronie zaledwie paru os�b nieodmiennie odbywa�y si� na oryginalnej oszklonej werandzie zbudowanej na planie sze�ciok�ta. Kamienne mury wznosi�y si� do wysoko �ci talii, wy�ej szklane p�yty nachyla�y si� pod k�tem i zbiega�y wysoko nad g�owami w jednym punkcie. Orson uwielbia� to miejsce, wi�c Lucy oczywi �cie zasta�a go przechadzaj�cego si� od jednej szklanej �ciany do drugiej i ciesz�cego oczy widokiem, kt�ry go nigdy nie nu�y�. Szef firmy by� wysoki, szczup�y, �ysy jak kolano, jego 22 S�odycz czekolady Jennifer Greene 23 poci�g��, prostok�tn� twarz pokrywa�a g�sta sie� zmarszczek. Mimo swoich siedemdziesi�ciu lat z ok�adem mia� w sobie wi�cej �ycia i pasji ni� dziesi�ciu m�czyzn w wieku Lucy. Rozpromieni� si� na jej widok, jak zwykle otoczy� j� ramieniem i u�cisn�� z ca�� serdeczno� ci�, w og�le nie przejmuj�c si� tym, czy szef firmy powinien w taki spos�b wita� si� z pracow nikiem. - Witaj, moja droga. Odwzajemni�a u�cisk. - Ogromnie przepraszam za sp�nienie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, bo wiedzia �am od Gordona, �e mam tu przyj�� o dziesi�tej. Po prostu zasiedzia�am si� w szklarni. - Chyba jej wybaczymy, prawda, Nick? Na stole jest kawa i herbata, nalej sobie, na co masz ochot� i zaczniemy narad� wojenn�. Wzi�a si� mocno w gar��, potem obr�ci�a si�, by przywita� si� z Nickiem. Na szcz�cie mia� na sobie garnitur, a kiedy by� ubrany formalnie i elegancko, Lucy troch� �atwiej radzi�a sobie ze swoj� reakcj� na jego widok, poniewa� r�nica mi�dzy jego nienagannym wy gl�dem a jej brudnymi od grzebania w ziemi r�kami natychmiast u�wiadamia�a jej, jaka prze pa�� ich dzieli. Gorzej, gdy chodzi� w T-shircie i d�insach, bo wtedy serce natychmiast zaczyna�o bi� jej mocno, zamiast siedzie� cicho i nie przeszkadza�. Wystarczy� jednak moment, by Lucy zorien towa�a si�, �e tego dnia nic jej nie uratuje - nawet jego �nie�nobia�a koszula i granatowy garnitur, kt�ry nosi� z nieco nonszalanckim wdzi�kiem m�odego Cary'ego Granta. Nick mia� podobnie jak dziadek poci�g�� twarz, mocno zarysowan� szcz�k�, wysokie ko�ci policzkowe oraz niewia rygodnie niebieskie oczy. Jego g�ste ciemne w�osy, nawet starannie uczesane, zawsze uk�ada �y si� w troch� zawadiacki spos�b, dodaj�c mu dodatkowego uroku. Jedno spojrzenie na niego, i wykres pulsu Lucy przypomina� trajektori� li�cia miotanego wiatrem. Nigdy nie przejmowa�a si� swoim wygl�dem. Praca w szklarni ani praca w laboratorium nie wymaga�y od niej znakomitej prezencji, wi�c nie zaprz�ta�a sobie tym g�owy. Nick by� jedyn� osob� na �wiecie, w obecno�ci kt�rej natychmiast u�wiadamia�a sobie z bolesn� oczywisto�ci�, �e jest p�aska jak deska i musi kupowa� d�insy w sklepach z odzie�� dzieci�c�, bo gdy kupi je w sklepie z odzie�� damsk�, to b�d� wisia�y jej na siedzeniu jak worek, a nogawki przyjdzie jej zawin�� dwa razy. Od razu przypomina�a te� sobie o swoich nieszcz�snych w�osach. Cho�by wmasowa�a w nie ton� od�ywek, i tak by�yby 24 S�odycz czekolady Jennifer Greene 25 delikatne jak puch. Do tego zawsze b�yskawicz nie zjada�a szmink�, jedyny kolorowy kosmetyk, jakiego u�ywa�a. Kr�tko m�wi�c - ostatnia siero ta. No i w porz�dku, nie ka�dy musi by� wytwor ny. I tylko przy jednym Nicku �a�owa�a, �e brak jej klasy. Marzy�a o nim przez ca�e �ycie. Owszem, spotka�a go dopiero wtedy, gdy zatrudniono j� w Bernard Chocolate, ale to nie zmienia�o faktu, �e od zawsze nawiedza� j� w snach, by� bohate rem jej romantycznych fantazji. Na sam jego widok robi�o jej si� gor�co i jako� tak dziwnie bole�nie. Gdy znajdowa� si� w zasi�gu wzroku, ka�da kom�rka jej cia�a og�asza�a stan alarmowy. Jeden jego u�miech wytwarza� w niej tak� t�sk not�, �e mog�aby ni� obdzieli� po�ow� ludzko�ci. Strasznie to by�o m�cz�ce. - Witaj. Jak ci si� zacz�� tydzie�? - spyta�a ciep�o. - Troch� wariacko. A tobie? - Mnie te�. Nala� jej herbaty, bez pytania wsypa� jedn� �y�eczk� cukru, poda� Lucy fili�ank�. Spotykali si� przecie� nie po raz pierwszy. I nie po raz pierwszy zachowywa� si� wobec niej tak mi�o. Nie musia� pami�ta�, co ona zazwyczaj pije, a pami�ta�. Niestety, nawet jego grzeczno�� dodatkowo podsyca�a jej po��danie i czyni�a j� jeszcze bardziej p�przytomn� w jego obecno�ci. Na pocz�tku troch� j� to wszystko bawi�o. Przez lata nikt jej si� nie spodoba� a� tak bardzo, a Nick by� niesamowicie seksownym facetem, nic wi�c dziwnego, �e wpad� Lucy w oko. Z czasem jednak nauczy�a si� dostrzega� w nim znacznie atrakcyjniejsze cechy ni� wygl�d, przez co za cz�a naprawd� si� rozprasza� w jego obecno�ci, co by�o wyj�tkowo nie na r�k�. Zale�a�o jej, by postrzegano j� jako osob� odpowiedzialn� i trak towano powa�nie. Nick tak j� w�a�nie traktowa�, nie chcia�aby tego utraci�. W�a�ciwie by�o jej g�upio, �e reaguje jak zadurzona nastolatka na kogo�, kto zachowywa� si� wobec niej jak m�dry starszy brat. Nick Bernard by� co prawda dopiero po trzydziestce, lecz gdy chodzi�o o do�wiad czenie, klas� i obycie, wydawa�o si�, �e dzieli ich dobre sto lat. Podobnie jak Orson usiad�a w fotelu, tym czasem Nick zaj�� miejsce na kanapie i zaprosi� gestem dziadka, by ten zacz�� rozmow�. - Lucy, jak wiesz, jako�� ziarna z tych ekspe rymentalnych ro�lin przekroczy�a wszelkie nasze oczekiwania. Na razie nie planujemy wykonywa� �adnych gwa�townych posuni�� w zwi�zku z tym faktem, poniewa� nie zamierzamy ryzykowa� przysz�o�ci firmy i stawia� wszystkiego na jedn� 26 S�odycz czekolady Jennifer Greene 27 kart�. Zaczniemy od wybudowania pi�ciu czy sze�ciu dodatkowych szklarni, by uzyska� wi�cej surowca. Je�li nasz nowy produkt odniesie suk ces, a mam nadziej�, �e tak, kupimy wi�cej ziemi i za�o�ymy plantacj� kakaowc�w, na razie jednak musimy dzia�a� dyskretnie i utrzyma� ca�� spra w� w �cis�ym sekrecie. - Oczywi�cie, prosz� pana. - M�wimy o milionowych zyskach, a mo�e miliardowych - doda�. - Na razie nic nie jest przes�dzone, chocia� potencjalnie odkryli�my co�, co wygl�da na �y�� z�ota. Produkt nie zosta� jednak jeszcze do ko�ca przetestowany. Odstawi�a fili�ank�, zbyt przej�ta, by cokol wiek prze�kn��. - Wiem. Zgadzam si� w zupe�no�ci ze wszyst kim, co pan m�wi. - To dobrze, bo ta nowa odmiana kakaowc�w to twoje dzie�o. - Raczej moje dziecko... Ale przecie� wszys cy troje dobrze wiemy, �e nie mog� sobie przypi sywa� takiej zas�ugi! To nie ja zacz�am ten eksperyment, ja go tylko kontynuuj�. - W�a�nie. Bez twojej pracy i twojego oddania nic by z niego nie wysz�o. To ty doprowadzi�a� ca�� spraw� do ko�ca. - Wy��cznie dzi�ki temu, �e mia�am tak wspania�ego nauczyciela jak Ludwig. Zawsze z najg��bsz� wdzi�czno�ci� wspomi na�a starego botanika, pracuj�cego przez kilka dekad u Bernarda. Najpierw bezlito�nie wy�mia� jej dyplom z biologii, a potem nie szcz�dzi� czasu, by przekaza� jej rzeteln� wiedz� praktyczn� i wprowadzi� w arkana zawodu. - Nie pora na skromno��, Lucy. Znam zas�ugi Ludwiga, ale jestem te� �wiadom wielko�ci two jego wk�adu przez ostatnich kilka lat. A jeszcze wa�niejsze jest to, �e mo�emy na tobie komplet nie polega�. Zgodzisz si� ze mn�, Nick, prawda? Zerkn�a na Nicka i spostrzeg�a, jak jego przystojna twarz przybiera ch�odny wygl�d. Co kolwiek Orson zamierza�, wnuk wyra�nie tego nie aprobowa�. - Tak. Ufamy ci, Lucy. Nie doda� �adnego ,,ale", mimo to ono i tak zawis�o w powietrzu, cho� niewypowiedziane. - Za kilka lat wypu�cimy na rynek powa�ne partie nowego produktu, lecz na razie musimy dalej nad nim pracowa�, nie zdradzaj�c si� z tym przed nikim - kontynuowa� Orson. - Trzeba zainwestowa� w badania zakrojone na szersz� skal�, jednocze�nie nie ryzykuj�c niepotrzebnych strat. - Opar� si� wygodniej, za�o�y� nog� na nog�. - Ile jeste� w stanie wzi�� na siebie, Lucy? - Ja? - Tak, ty. Chc�, �eby� poprowadzi�a ca�y 28 S�odycz czekolady Jennifer Greene 29 projekt. Znajdziesz odpowiednich ludzi do pracy w nowych szklarniach, zaplanujesz dla ka�dej projekt nasadze� kakaowc�w, postarasz si� o no we sadzonki i tak dalej. - Ja? - powt�rzy�a. - Nie zrozumiem, co ci� tak dziwi. Zdaniem ca�ego zespo�u umiesz nimi wszystkimi �wietnie kierowa�. - Ale przecie� jestem tylko jedn� z nich - zaoponowa�a. - Odk�d Ludwig odszed�, zesp� nie ma szefa, pracujemy na r�wnej stopie. Nigdy nie my�la�am o sobie jako o osobie, kt�ra nimi kieruje. Nie �mia�abym! Reiko jest ode mnie starsza, a Fritz i Fred s� tacy kochani, �e nie spos�b nimi komenderowa�. Ja naprawd� nie wydaj� nikomu polece�. Orson u�miechn�� si�. - Owszem, wydajesz, ale w spos�b, kt�ry inni potrafi� doceni�. Dlatego jestem zupe�nie spokoj ny, �e �wietnie si� sprawdzisz. Szczerze powie dziawszy, nie widz� w tej roli nikogo innego. Gdy wymieni� wysoko�� wynagrodzenia, jakie mia�aby otrzymywa� na nowym stanowisku, pra wie zlecia�a z fotela. Najch�tniej zerwa�aby si� na r�wne nogi i zacz�a skaka� po ca�ej werandzie, wrzeszcz�c ze szcz�cia, ale oczywi�cie nie mog �a sobie na to pozwoli�. - Panie Bernard, z najwi�ksz� przyjemno�ci� podejm� si� tego zadania. Uczyni� wszystko, by nie zawie�� pa�skiego zaufania. Ledwie mog�a usiedzie� na miejscu, rozpiera�a j� rado��. Kupi sobie nowy samoch�d! Prosz�, a ju� przypuszcza�a, �e skoro tydzie� zacz�� si� tak podle, b�dzie ju� tylko gorzej. Nie mog�a si� bardziej pomyli�. Przeciwnie - powinna by�a si� spodziewa�, �e lada dzie� sukces jej eksperymen tu zostanie doceniony przez pracodawc�w. Lata naprawd� ci�kiej pracy zaowocowa�y i nareszcie �ycie zaczyna�o uk�ada� jej si� tak, jak chcia�a. Zas�u�y�a na to. W tym momencie pope�ni�a b��d i zerkn�a na Nicka. Jennifer Greene 31 ROZDZIA� DRUGI Nick sta� przy szklanej �cianie sze�ciok�tnej werandy i patrzy� za biegn�c� przez trawnik Lucy. Oczywi�cie psy ju� jej dopad�y, dziwne by�o tylko to, �e jakim� cudem przeoczy�y jej przyj�cie. Baby by�a pi�knym dogiem niemiec kim czystej krwi, za� Bubu... Bubu to zupe�nie inna historia. Baby, chocia� pochodzi�a od znako mitego czempiona i sama r�wnie� zdobywa�a medale, mia�a tendencj� do wyszukiwania sobie partner�w na w�asn� �ap� - bez �adnej troski o zachowanie czysto�ci rasy. W rezultacie na �wiat przysz�a Bubu o sylwetce i umaszczeniu charakterystycznych dla doga niemieckiego, lecz do tego mia�a oklapni�te uszy, ogon nie taki, jak trzeba i zdecydowanie g�upi wyraz pyska. Ka�dy z ps�w by� tylko troch� mniejszy od Lucy, a ju� na pewno ka�dy przewy�sza� j� mas� i m�g�by z �atwo�ci� powali� na ziemi�. Im szybciej bieg�a, tym zajadlej wydawa�y si� j� �ciga�, co stanowi�o element zabawy, gdy� w rze czywisto�ci szala�y dooko�a niej w dzikich pod skokach, uradowane. Uwielbia�y j�. Kiedy Bubu chwyta�a j� dla zabawy za r�k�, nigdy nie zostawia�a �ladu z�b�w. Kiedy liza�y Lucy po twarzy, nie przejmowa�y si� jej piskami i krzykami, wiedz�c, �e ona wcale si� nie gniewa. Macha�y ogonami jeszcze mocniej i liza�y bar dziej zapami�tale. Nick a� pokr�ci� g�ow�. Ich genialny botanik, dzi�ki kt�remu firma Bernard�w mog�a osi�gn�� krociowe zyski, mia� czerwony od mrozu nos, oblizan� przez psy twarz, d�insy z dziur� na kolanie i idiotyczny kapelusz w kwiatki, kt�ry w�a�nie wyl�dowa� w �niegu. - Jest za m�oda - powiedzia� do dziadka. Orson stan�� za jego plecami. - Rzeczywi�cie wygl�da bardzo m�odo, ale przecie� niewiele jej brakuje do trzydziestki. W jej wieku zarz�dza�e� ju� ca�� produkcj�. - Poniewa� nie mia�em wyj�cia. Rodzice nie �yli, ty zachorowa�e�, a Clint nie umie odr�ni� bilansu od bilardu. - Tw�j brat jest r�wnie bystry jak ty i gdyby si� przy�o�y�, a do tego mia� odrobin� ambicji, 32 S�odycz czekolady Jennifer Greene 33 poradzi�by sobie. Gdyby nie tamta dziewczyna i ta nieszcz�sna ci��a, wszystko potoczy�oby si� inaczej. Wyszed�by na ludzi. No tak, stara �piewka. Dziadek by�by got�w wybaczy� wnukom najr�niejsze przewiny i g�up stwa - rozbicie samochodu, utrat� paru milio n�w dolar�w, burdy po pijanemu, ba, pewnie nawet narkotyki i napad na bank, ale gdy w gr� wchodzi�o dobro kobiety, wyznawa� staromodne zasady i nie zamierza� od nich odst�pi� cho�by na p� kroku. Gdy kobieta zachodzi�a w ci���, m�czyzna nie mia� prawa jej zostawi�. Koniec, kropka. Niestety, Clint w�a�nie tak uczyni�, czego Orson nigdy mu nie wybaczy�, chocia� m�odszy wnuk niejednokrotnie podejmowa� si� mediacji mi�dzy zwa�nionymi stronami. Ko�czy�o si� to zawsze tak, �e tamci dwaj mieli pretensje do Nicka. - Nie rozmawiamy o Clincie, tylko o Lucy. Nie mo�esz jej por�wnywa� ze mn�. To nie to samo. - Fakt. Ale przecie� nie zlecamy jej prze prowadzania �adnych powa�nych operacji o za si�gu mi�dzynarodowym. Dziadek by� uparty, a do tego uwielbia� si� spiera�, udowadnia� swoje racje i stawia� na swoim. Nick cz�sto mu ust�powa� i w ka�dej innej sytuacji uzna�by, �e w ko�cu to Orson uczyni� z Bernard Chocolate pr�n� i znan� firm�, wi�c je�li chce utopi� troch� pieni�dzy w jakim� zwariowanym eksperymencie, to jego sprawa. Tym razem jednak zachodzi�y pewne dodatkowe czynniki. - Ona doskonale rozumie, �e ta nowa odmiana kakaowca mo�e przynie�� nam prawdziw� for tun�. Odpowiedzialno�� za powodzenie projektu jest wi�c ogromna, a co za tym idzie, stres r�wnie�. Lucy nie wie, co to znaczy stresuj�ca praca, nikt jej nigdy nie uczy�, jak sobie radzi� z podobnymi zadaniami i dlatego sk�adanie takie go ci�aru na jej barki jest nie do ko�ca w porz�d ku - oznajmi�, nie odrywaj�c wzroku od od dalaj�cej si� postaci. Nied�ugo Lucy dotrze do zagajnika i zniknie pomi�dzy ga��mi b��kitnych �wierk�w, kt�re zas�ania�y dom od strony biur i oran�erii. Mokry od �niegu kapelusz nios�a w r�ku, jej w�osy w �wietle zimowego s�o�ca wydawa�y si� prawie srebrne. Fruwa�y dooko�a twarzy nawet przy najmniejszym ruchu g�owy. Trudno by�o pami�ta�, �e ma si� do czynienia z doros�� kobiet�, gdy widzia�o si� kogo�, kto mia� najwy�ej metr sze��dziesi�t, a do tego w�osy puszyste i mi�ciutkie jak ma�a dziew czynka. Nigdy nie widzia� jej umalowanej. Mo�e robi�a si� na b�stwo, kiedy wychodzi�a na miasto, ale malowanie si� do pracy w jej przypadku 34 �rS�odycz czekolady Jennifer Greene 35 faktycznie nie mia�o najmniejszego sensu. Po godzinie sp�dzonej w szklarni wszystko by sp�y n�o. Zreszt� po co zakrywa� tak� �adn� sk�r�? Ale najwspanialsze mia�a oczy - w odcieniu orzech�w laskowych, z�ociste, tajemnicze i ku sz�ce. M�czyzna m�g� si� w nie zapatrze�, zab��ka� si� w nich jak w lesie i ju� nigdy nie znale�� drogi powrotnej. Kiedy Nick z ni� roz mawia�, to patrzy� w te oczy i patrzy�, a� zapomi na�, jak bardzo s� r�ni i jak wiele ich dzieli. - Ona naprawd� nie ma wystarczaj�cego przygotowania do tak odpowiedzialnych zada� - rzek� zdecydowanie. - Nie? - spyta� z ironi� Orson. - A niby czego jej brakuje? Pchn�a eksperymenty, kt�re zapo cz�tkowa� Ludwig, na zupe�nie nowe tory. Jest niezwykle tw�rcza, ma wyj�tkow� intuicj�, a do tego pracuje za trzech. A je�li chodzi o poczucie odpowiedzialno�ci, to nie znalaz�bym nikogo, kto by j� przebi� pod tym wzgl�dem. Nick �achn�� si� lekko. - Wiem o tym wszystkim nie od dzisiaj. Orson, nie zwracaj�c uwagi na s�owa wnuka, dalej wyg�asza� pochwa�� Lucy: - Wszyscy j� uwielbiaj�. Widz�, �e jest uro dzonym liderem, chocia� ona sama tak siebie nie postrzega, gdy� jest na to zbyt skromna. Potrafi wszystkich zorganizowa� bez antagonizowania, natchn�� ludzi entuzjazmem, zarazi� ich swoj� pasj� do pracy. Czego chcesz jeszcze? - Dziadku, ca�kowicie si� zgadzam z tym, co m�wisz. Ja te� j� lubi�. Ale... - Rzadko mu si� zdarza�o, by nie wiedzia�, jak ubra� swoje my�li w s�owa, lecz tym razem w�a�nie tak by�o. Nie umia� precyzyjnie sformu�owa�, czemu ten pomys� budzi� jego obiekcje. I co z tego, �e wszyscy lubili Lucy? To by�o r�wnie oczywiste jak to, �e niebo jest niebieskie. Wnosi�a ze sob� energi� i pogod�, dzia�aj�c na ludzi jak promie� s�o�ca, jak powiew �wie�ego powietrza. Umia�a m�wi� m�drze i w spos�b podnosz�cy na duchu. Umia�a te� s�ucha�. Bo�e, jak ona umia�a s�ucha�! Tymczasem Orson zastanawia� si� nie nad sam� Lucy, tylko nad ca�ym projektem. - Oczywi�cie niekt�re decyzje pozostan� w naszej gestii - zauwa�y�. - Kwestia bez piecze�stwa jest absolutnie kluczowa. Mimo roz budowy i zatrudnienia nowych ludzi nic nie mo�e przedosta� si� na zewn�trz. Rozumiem, �e za jmiesz si� tym i b�dziesz nadzorowa� dzia�ania Lucy? - Twoim zdaniem jeszcze mam za ma�o do roboty? - burkn�� Nick. Dziadek popatrzy� na niego spokojnie. - Znajdziesz na to czas, poniewa� tak samo jak ja ca�� dusz� popierasz ten projekt. 36 S�odycz czekolady Jennifer Greene 37 - Mo�e i popieram... - przyzna� niech�tnie. - A my�la�e�, �e to tylko mrzonki starego cz�owieka! �e wyrzucam pieni�dze w b�oto, kontynuuj�c eksperymenty. �e zupe�nie nic z nich nie b�dzie. Tymczasem uzyskali�my cze kolad�, kt�rej walory przewy�szaj� wszystko, co dotychczas zosta�o wyprodukowane. - Dobra, nie mia�em racji, ale nie musisz mi o tym w k�ko przypomina�. - Lucy nie tylko s�usznie dosta�a awans i wy� sze wynagrodzenie za jej dokonania, lecz r�wnie� znakomicie nadaje si� do tej roli. Przede wszyst kim ufam jej w zupe�no�ci, a mog� to powiedzie� zaledwie o kilku osobach. Ta dziewczyna jest bezwzgl�dnie prawym cz�owiekiem. Nie potrafi �aby sobie przyw�aszczy� nawet jednego centa. - W�a�nie dlatego uwa�am, �e jest za m�oda. Wci�� nie wyros�a z naiwnego idealizmu. - Je te� nie - zauwa�y� �agodnie Orson. Nick na moment oderwa� wzrok od okna, by z u�miechem zerkn�� na dziadka. - Tak, ale ty jeste� moim dziadkiem i ciebie mog� chroni� przed skutkami twojego idealizmu, czy ci si� to podoba, czy nie. Orson u�miechn�� si� r�wnie�, lecz po chwili spowa�nia� i przyjrza� si� wnukowi z g��bokim namys�em. - Czy tw�j protest przeciw powierzaniu Lucy projektu, jak r�wnie� przeciw waszej wsp�pracy nie wynika z jakich� powod�w osobistych? - Sk�d! Oczywi�cie, �e nie - zaprzeczy� zde cydowanie, chocia� faktycznie mia� pewien oso bisty pow�d, dla kt�rego wola�by nie wsp� pracowa� z Lucy. Podoba� jej si�. Mo�e nawet podkochiwa�a si� w nim. W jego obecno�ci natychmiast si� peszy�a, traci�a rezon, a co gorsza, osoby postronne od razu to zauwa�a�y. Dla swego w�asnego dobra powinna widywa� go jak najrzadziej. Nie zamie rza� jednak m�wi� tego dziadkowi, bo to mog�oby postawi� Lucy w k�opotliwej sytuacji. Jego same go zreszt� te�. - Je�li naprawd� widzisz j� w tej roli, to w porz�dku - ci�gn��. - Ale ja nie mog� jej nadzorowa�, bo nie dam rady si� rozerwa�. Mam bardzo napi�te plany w ci�gu najbli�szych kilku miesi�cy, w dodatku b�d� cz�sto lata� do Europy. Poszukam ci kogo�, kto mnie zast�pi przy nad zorowaniu nowego projektu. - Obaj doskonale wiemy, �e to jest co�, co mo�e zrewolucjonizowa� ca�y przemys� wyrobu czeko lady. I ty chcesz powierzy� to komu� obcemu? - Rozumiem twoje obiekcje, ale nie widz� innej mo�liwo�ci. Znajd� odpowiedni� osob�. - Sprawdzi� godzin�. - Musz� i��. Rozumiem, �e Madris zawiezie ci� dzi� po po�udniu do lekarza? 38 S�odycz czekolady Jennifer Greene 39 - Wyko�czycie mnie obaj! Jeste�cie jak psy pasterskie, a ja jak owca, kt�r� zaganiacie z miejs ca na miejsce. Mam ju� tego serdecznie dosy�! Nick dopiero w tym momencie odwr�ci� si� do dziadka, koncentruj�c na nim ca�� uwag�. Chwil� wcze�niej Lucy znik�a w zagajniku. Kiedy wr�ci�a do domu w ten pami�tny ponie dzia�ek, kt�ry zacz�� si� fatalnie, a jeszcze przed po �udniem sta� si� absolutnie cudowny, �ci�gn�a kurt k� i... po raz pierwszy w �yciu rzuci�a j� na pod�og�. Potem �ci�gn�a buty, cisn�a je do k�ta. A na koniec - pod wp�ywem nag�ego impulsu, �ci�gn�a wszystko, zostaj�c jedynie w majteczkach. W podskokach pobieg�a do pokoju, w��czy�a telewizor, znalaz�a ulubion� stacj� muzyczn�, nastawi�a g�o�niej i ta�cz�c jakie� szalone boogie-woogie, pod��y�a do kuchni, gdzie nala�a sobie p� kieliszka wina. Wypi�a je, nie przerywaj�c ta�ca. Awans! Co za pi�kne s�owo! Co za cudowne s�owo! S�owo mieni�ce si� kolorami t�czy. S�owo mieni�ce si� zerami na dolarowych banknotach. Oznaczaj�ce nowy samoch�d. Oznaczaj�ce sp�a t� rzeczy kupionych na kredyt - bia�ego chod nika, reprodukcji obrazu z or�em, kanapy, fio� kowej satynowej po�cieli. Lucy b�dzie wreszcie... no, mo�e nie bogata, ale przynajmniej wyp�acalna. Co wa�niejsze, odegra rol� w historii. W histo rii czekolady. C�, nie wynajdzie lekarstwa na raka ani nie przyczyni si� do zaprowadzenia pokoju na �wiecie, ale czy nie wystarczy, �e dokona rewolucji w produkcji czekolady? Kakao wce, kt�re nie musz� rosn�� w lasach tropikal nych... Czekolada o niebia�skim smaku, najlep sza na �wiecie... Jej dziecko. W pl�sach dotar�a do biurka, wysun�a szufla d�. Nale�a�a jej si� jedna trufla, tego dnia wszyst kie jej zasady posz�y do k�ta. Och, gdyby mogli j� teraz widzie� ci, co mieli j� za obsesyjn� pedantk� i perfekcjonistk�! Oto delektowa�a si� czekolado w� trufl� przed obiadem, popijaj�c wino, biega�a po domu p�naga, ubrania rzuci�a na pod�og�, nie robi�a nic po�ytecznego, cieszy�a si� �yciem. Ha! Jeszcze nie znaj� Lucy Fitzhenry! Ledwie prze�kn�a ostatni �yk wina, natarczy wie odezwa� si� dzwonek u drzwi. Zamar�a na moment, potem obr�ci�a si� gwa�townie, niechc� cy kopi�c przy tym krzes�o, sykn�a, skrzywi�a si�, pospieszy�a do sypialni, skacz�c na jednej nodze. - Chwileczk�! - krzykn�a, co si� w p�ucach. Z�apa�a pierwsze rzeczy, kt�re nawin�y jej si� pod r�k� - bluz� od dresu i spodnie do �wiczenia jogi. Wci�gn�a je na siebie, poku�tyka�a ku wej�ciu, zerkn�a przez wizjer i szcz�ka jej opad�a. Czym pr�dzej otworzy�a drzwi. 40 S�odycz czekolady Jennifer Greene 41 - Tato, co ty tu robisz?! W�a�ciwie nie musia� odpowiada�, gdy� i tak widzia�a, �e przydarzy�a si� jaka� katastrofa. Sta� bezradnie, trzymaj�c w r�ku walizk�, kt�rej wie ko przytrzasn�o trzy skarpetki - jedn� bia�� i dwie czarne. - Tato? - powt�rzy�a nieco �agodniej Lucy i wci�gn�a go do �rodka, bo inaczej chyba sta�by tak do ko�ca �wiata. - Twoja matka wyrzuci�a mnie z domu. I za broni�a mi pokazywa� jej si� na oczy. Sta�o si� wi�c to, czego tak bardzo si� obawia �a. To w�a�nie z tego powodu tak d�ugo zostawa�a w domu przy rodzicach, zamiast usamodzielni� si� i rozpocz�� w�asne �ycie, cho� ogromnie tego pragn�a. Ba�a si� jednak, �e rodzice sk��c� si� na amen, gdy jej zabraknie i nie b�dzie mia� kto �agodzi� spor�w. - Zdejmij p�aszcz, powiesz� go - poprosi�a Lucy. Ojciec sta� w korytarzu, p�przytomnie patrz�c na c�rk�. By� kardiochirurgiem, jednym z najlep szych, ale w tym momencie wygl�da� nie jak znakomity lekarz, lecz jak zagubiony szczeniak. To po nim Lucy odziedziczy�a niski wzrost i drobn� budow� cia�a. Luther Fitzhenry nie mia� nawet metra siedemdziesi�ciu, chudy by� jak szczapa, za to serce mia� ogromne, co od razu dawa�o si� odgadn�� po �agodnych rysach i nie bieskich oczach o ujmuj�cym wejrzeniu. - M�wi, �e nigdy mnie nie ma w domu, �e dla mnie liczy si� tylko praca, �e stali�my si� sobie obcy, wi�c r�wnie dobrze mog� ju� w og�le nie wraca�. - Dobrze, zaraz porozmawiamy, ale najpierw rozbierz si�, usi�d� i dojd� do siebie. - Nie mam si� gdzie podzia�, Lucy. Czy m�g�bym tu przenocowa�? Dzi� i jutro? Ogarn�a j� lekka panika. A je�li to potrwa d�u�ej? - Nie b�d� dla ciebie ci�arem, obiecuj�. - Wiem, �e nie b�dziesz. - Nie wiem, gdzie indziej m�g�bym p�j��. Zaprowadzi�a go do pokoju dziennego. Usiad� na sofie i rozejrza� si� takim wzrokiem, jakby nie wiedzia�, gdzie jest. Jego g�ste jasne w�osy, nieco ju� siwiej�ce, stercza�y dziwacznie we wszyst kich kierunkach. - Kocham twoj� matk�, Lucy. - Mo�e co� mocniej szego dobrze by ci zrobi�o? - Przecie� wiesz, �e nie pij�... Chocia� mo�e tym razem... Dasz mi szkockiej z lodem? - Tato, nie sta� mnie na kupowanie whisky. Mo�esz dosta� wino albo piwo. - A gdybym ci da� pieni�dze, skoczy�aby� po szkock�? Nie, co ja wygaduj�? Zapomnij, �e to 42 S�odycz czekolady Jennifer Greene 43 powiedzia�em. Nie chc� ci robi� k�opotu. Nie chc� by� dla nikogo ci�arem. Ja... - Ju� dobrze, tato. Zaraz p�jd� po t� whisky. �aden problem. - Kocham twoj� matk�, Lucy. - Wiem, tato. Ju� to m�wi�e�. - Podobno nie doceniam, co ona robi. Niczego nie zauwa�am. My�l� tylko o swoich sprawach. Nigdy o niej. Nie wiem, co j� nasz�o... - Mo�e znowu zapomnia�e� o jej urodzinach? - Nie. Kupi�em jej ten zegarek, kt�ry tak jej si� podoba�. - To by�o w zesz�ym roku. - Nie, nie chodzi�o o urodziny, to co� innego... Mo�e zmieni�a krzes�a albo obicie kanapy, czy ja wiem? Wr�ci�em do domu, a ona robi�a si� coraz bardziej nerwowa... - Spojrza� na ni� wzrokiem zbitego psa. - Ale nie wyjdziesz tylko ze wzgl�du na mnie, prawda? Lucy st�umi�a westchnienie, ubra�a si� i posz�a kupi� ojcu whisky. Kiedy wr�ci�a, spa� w butach na jej nowiutkiej sofie. �ci�gn�a mu buty, przy kry�a go kocem i pobieg�a do pokoju, w kt�rym sta�y dwa ��ka i inne meble, kt�rymi uszcz� liwili j� rodzice, gdy si� wyprowadza�a. Ponie wa� nikt nie sk�ada� jej d�u�szych wizyt, Lucy przechowywa�a w tym pokoju rower, narty, kijki, zimowe ubrania i tego typu rzeczy. Musia�a je teraz wszystkie wynie�� do gara�u, by tata m�g� si� rozgo�ci�. W�a�nie obraca�a trzeci raz, gdy �o��dek podjecha� jej do gard�a. Och, nie! Nie teraz! Dopiero w tym momencie u�wiadomi�a sobie dwie rzeczy - nie um�wi�a si� do lekarza i nie zjad�a �adnego obiadu, tylko jedn� trufl� czekoladow�. Niestety, czekolada chyba co� ostatnio jej nie s�u�y�a. Ta my�l by�a tak straszna, �e momentalnie wyrzuci�a j� do kosza i mocno zatrzasn�a wieko. Cichutko przemkn�a do kuchni, zrobi�a sobie bu�k� z ��tym serem, potem po�cieli�a tacie w dodatkowym pokoju, a wreszcie swoim zwy czajem wykona�a dwa wieczorne telefony -jeden do swojej siostry Ginger i jeden do swojej najlepszej przyjaci�ki Merry. Ledwie sko�czy�a rozmawia�, zadzwoni� Russell, jej kuzyn, by uprzedzi�, �e nied�ugo wpadnie. Co� wydarzy�o si� w jego �yciu, nie chcia� jednak powiedzie� nic bli�szego. Na koniec zadzwoni�a mama. - Jest u ciebie? - Tak. Da� ci go? - Nie. Nie b�d� z nim rozmawia�. I nie powtarzaj mu, �e dzwoni�am. Potrzebowa�am si� tylko upewni�, czy mu si� nic nie sta�o. Eva westchn�a do s�uchawki, a Lucy od razu ujrza�a j� oczami wyobra�ni - pi�kn� blon dynk� o zawsze starannie u�o�onych w�osach 44 S�odycz czekolady Jennifer Greene 45 i z nienagannym makija�em, eleganck� w ka�dej sytuacji. - Wyrzu� go. - Mamo, nie mog�! - Owszem, mo�esz. Pewnie ci� nam�wi�, �e by� go dzi� przenocowa�a, wi�c pozw�l mu zosta� do jutra, ale potem wykop go za drzwi, inaczej zadr�czy ci� swoim gadaniem. Wyssie z ciebie ca�� energi�, zobaczysz. Ale wcale nie musisz go s�ucha� ani nia�czy�, jest doros�y. Wyrzu� go i nie czuj �adnych wyrzut�w sumienia. Po zako�czeniu rozmowy Lucy spojrza�a na zegarek. Prawie p�noc. U�wiadomi�a sobie, �e nie powiedzia�a nikomu o swoim awansie - po prostu nie mia�a szansy! Machn�a na to r�k� i posz�a si� po�o�y�, a czu�a si� tak zm�czona, �e po raz pierwszy w �yciu nie wyczy�ci�a z�b�w nitk�. W�a�nie zasypia�a, gdy do jej pokoju zajrza� ojciec. - �pisz? - Prawie. - Usiad�a na ��ku. - Co� nie tak? - Masz mo�e co� do jedzenia? Oczywi�cie nie chc� ci sprawia� k�opotu, po prostu powiedz, gdzie co jest i id� spa�. - Zajrzyj do lod�wki - poradzi�a. - Obok niej na blacie znajdziesz czekolad�, ciastka i banany. - A nie masz mo�e lod�w pistacjowych? - Nie. - Twoja matka zawsze trzyma lody pistac jowe w lod�wce. - Tato, je�li my�lisz, �e p�jd� w �rodku nocy szuka� dla ciebie lod�w pistacjowych... - Nie, c�reczko, nawet mi to do g�owy nie przysz�o! Nigdy bym nie �mia� prosi� ci� o co� podobnego! - To dobrze, bo rano musz� wsta� do pracy. Jutro jest bardzo wa�ny dzie�. Potrzebuj� si� wyspa�. - Ja te�. Ale chyba przez par� dni nie p�jd� do pracy. Jeszcze nigdy mi si� to nie zdarzy�o, w tej sytuacji jednak... Nie powi nienem operowa�, czuj� si� taki rozbity. Pewnie dlatego nie mog� przesta� my�le� o lodach pistacjowych. To g�upie, wiem. Naprawd� wiem... Lucy nie dziwi�a si�. Tata rzeczywi�cie mia� za sob� ci�kie przej�cia, ba� si�, �e Eva tym razem m�wi�a serio i zacz�� panikowa�. Prawdopodob nie nie prze�y�by, gdyby si� rozwiedli. Nie, nawet nie z rozpaczy. Genialny na sali operacyjnej, by� absolutnie bezradny w codziennym �yciu. Wsta�a wi�c i posz�a poszuka� dla niego tych lod�w. Kiedy o drugiej w nocy run�a na ��ko, zd��y�a jeszcze zdumie� si� tym zwariowanym dniem. Tyle rzeczy si� wydarzy�o - i wspania�ych, 46 S�odycz czekolady i m�cz�cych. A� prawie nie mia�a czasu my�le� o Nicku Bernardzie. To post�p, pomy�la�a. Prawdziwy post�p. Przez to jednak, �e po�wi�ci�a mu t� jedn�, ostatni� my�l, �ni�a o nim przez calutk� noc. To znaczy, przez t� jej cz��, kt�r� zdo�a�a przespa�. ROZDZIA� TRZECI Nick ch�tnie przeszed�by si� do laboratori�w, lecz w po�udnie mia� samolot i nie chcia� wsi��� do niego w ob�linionym i oblepionym psi� sier� ci� garniturze, wsiad� wi�c do swojego lotusa, przejecha� ten kawa�ek, lecz niewiele mu to pomog�o, gdy� obie suki pop�dzi�y za samo chodem jak szalone. - A ja my�la�em, �e was przechytrz�. G�upio my�la�em, co? - spyta� z rezygnacj�, kiedy ot worzy� drzwi, a dwie szalej�ce z rado�ci wariatki rzuci�y si� na swego pana, by okaza� mu uczucie. Baby skoczy�a mu mokrymi �apami na spodnie i liza�a go po r�kach, Bubu, wcielona diablica, pr�bowa�a wepchn�� si� do wozu, gdzie niechyb nie podrapa�aby pazurami sk�rzane siedzenia. Gdy jej si� to nie uda�o, te� przejecha�a mu 48 S�odycz czekolady Jennifer Greene