15219

Szczegóły
Tytuł 15219
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15219 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15219 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15219 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Micha� Bu�hakow Priklu�enja �i�ikowa PRZYGODY CZICZIKOWA poemat w dw�ch cz�ciach z prologiem i epilogiem (1922) � �Uwa�aj, uwa�aj, durniu! � wo�a� Cziczikow do Selifana. � Jak ci� zdziel� pa�aszem, to zobaczysz! � wo�a� p�dz�cy naprzeciw feldjeger z w�sami d�ugimi na arszyn. � Nie widzisz pa�stwowego pojazdu, do wszystkich diab��w?!� Gogol PROLOG �Jaki� dziwaczny sen. �ni mi si�, �e diabe� �artowni� otworzy� drzwi do pa�stwa cieni. A nad drzwiami migoce wieczna lampka z napisem: �martwe dusze�. I zacz�� si� ruch w krainie zmar�ych, i pope�z�y ze� cienie jeden za drugim, bez ko�ca. Mani�ow w nied�wiedzim futrze, Nozdriow w cudzym zaprz�gu, Dzer�ymorda na stra�ackiej pompie, Selifan, Pietruszka, Fietinja� A na ostatku ruszy� on sam, Pawe� Ianowicz Cziczikow. W swej s�ynnej bryczce. I poci�gn�a ca�a ta ha�astra na Radzieck� Ru�. I zdarzy�y si� na Rusi owej przedziwne zdarzenia. A jakie � zostanie wymienione szczeg�owo poni�ej� I Przesiad�szy si� w Moskwie z bryczki do samochodu, Cziczikow p�dzi� po moskiewskich wertepach. P�dzi� i przeklina� Gogola na czym �wiat stoi: � �eby mu, diablemu synowi, powyskakiwa�y pod oczami p�cherze! I to takie jak kopy siana! Splami�, zaszarga� mi reputacj�, tak �e nosa wysun�� nie mo�na. Przecie� je�li si� dowiedz�, �em Cziczikow, to wyrzuc� mnie w diab�y! I dobrze, jak tylko wyrzuc�, bo mog�, nie daj Bo�e, i na �ubiance posiedzie�. A wszystko przez tego Gogola, �eby mu tak, draniowi, z mamusi� i tatusiem� I snuj�c takie oto refleksje wjecha� w bram� tego samego hotelu, z kt�rego wyjecha� przed stu laty. Wszystko tu by�o jak dawniej. Ze szpar wyziera�y karaluchy i nawet bodaj ich przyby�o. Ale by�y te� zmiany. Na przyk�ad zamiast szyldu z napisem �hotel� wisia� plakat z napisem: �Pa�stwowy Dom Noclegowy nr�� A ju� brud i smr�d by� taki, �e sam Gogol by os�upia�. � Pok�j prosz�! � Skierowanie prosz�! Ale genialny Pawe� Iwanowicz nie zmiesza� si� ani na chwil�. � Kierownika! R�raz! � i ju� jest kierownik. A to stary znajomy. Nijaki �ysy Pimien, ten sam, kt�ry kiedy� w�ada� �Akulink��, a teraz otworzy� na Twerskiej rosyjsk� kawiarni� z niemieckimi atrakcjami, balsamami i, oczywi�cie, prostytutkami. Go�� i kierownik u�ciskali si�, cmokn�li, poszeptali i wszystko zosta�o za�atwione w mig, bez �adnego skierowania. Przegryz� wi�c Pawe� Iwanowicz co nieco i pop�dzi� za�atwia� sobie prac�. II By� wsz�dzie � i wsz�dzie gdzie by�, oczarowa� wszystkich sk�adaniem pe�nych gracji uk�on�w i cechuj�c� go zawsze nies�ychan� erudycj�. � Prosz� wype�ni� ankiet�. Dali mu p�acht� d�ugo�ci arszyna, w niej sto najbardziej podchwytliwych pyta�: sk�d, gdzie i po co?� Nie min�o pi�� minut, a ju� Pawe� Iwanowicz wype�ni� ankiet�, jak d�uga i szeroka. Tylko kiedy j� podawa�, zadr�a�a mu r�ka. Ta�ak, pomy�la�, teraz przeczytaj�, jaki to ze mnie brylant, i� I nie sta�o si� absolutnie nic. Po pierwsze, ankiety nikt nie przeczyta�, a po drugie � trafi�a do panienki rejestratorki, kt�ra zrobi�a z ni� to co zwykle: zamiast do pism przychodz�cych, wpisa�a do wychodz�cych, a potem gdzie� wsadzi�a, tak �e ankieta przepad�a jak kamie� w wodzie. Cziczikow u�miechn�� si� pod w�sem i zacz�� pracowa�. III A potem wszystko sz�o, im dalej, tym lepiej. Cziczikow rozejrza� si� i stwierdzi�, �e wsz�dzie siedz� sami znajomi. Pobieg� do urz�du, w kt�rym wydawano przydzia�y, i us�ysza�: � Znam was, sk�pirad�a jedne! We�miecie kota, obedrzecie ze sk�ry i dacie na przydzia�! A ja chc�, �eby�cie mi dali baraniny z kasz�. A tych waszych przydzia�owych �ab i zgni�ych �ledzi do ust nie wezm�, cho�by�cie je cukrem posypali! Patrzy � a to Sobakiewicz. Ten, jak tylko przyjecha�, natychmiast za��da� deputatu. I dosta�, jeszcze jak! Wtedy siad�, zjad� i poprosi� o dok�adk�. Do�o�yli. Ma�o! Wtedy dali mu jeszcze jeden deputat, mia� zwyczajny, dosta� specjalny. Ma�o! Dali zastrze�ony. Ze�ar� i za��da� jeszcze. I awantur� zrobi�! Nawymy�la� wszystkim od faryzeuszy, nakrzycza�, �e oszust siedzi na oszu�cie i oszustem pogania i �e jest tylko jeden porz�dny cz�owiek � referent, a i ten, prawd� m�wi�c, �winia! Dosta� akademicki. Cziczikow zobaczy�, jak Sobakiewicz �ongluje deputatami, i momentalnie zacz�� dzia�a�. Zap�dzi� Sobakiewicza w kozi r�g. Dosta� deputat dla siebie, dla nie istniej�cej �ony z dzieckiem, dla Selifana i Pietruszki, dla faceta, o kt�rym opowiada� Betriszczewowi, i dla matki staruszki, kt�rej dawno nie by�o na �wiecie. I wszystkie � akademickie. Tak �e musiano mu wozi� jedzenie ci�ar�wk�. Uporawszy si� w ten spos�b z problemem zaopatrzenia, ruszy� do innych urz�d�w. P�dz�c kiedy� samochodem przez Ku�niecki Most, spotka� Nozdriowa. Ten oznajmi� z miejsca, �e sprzeda� ju� i dewizk� i zegarek. Rzeczywi�cie � nie mia� na sobie ani jednego, ani drugiego. Ale nie dawa� za wygran�. Opowiedzia�, �e poszcz�ci�o mu si� na loterii: wygra� p� funta oleju, szk�o do lampy naftowej i zel�wki do dziecinnych bucik�w, ale zaraz potem mu si� nie poszcz�ci�o i musia�, cholera, do�o�y� jeszcze w�asne sze��set milion�w. Opowiedzia�, jak zaproponowa� Wniesztorgowi, �e dostarczy dla zagranicy parti� prawdziwych kaukaskich kind�a��w. I dostarczy�. I zarobi�by na tym mas� pieni�dzy, gdyby nie �winie Anglicy, kt�rzy zauwa�yli na kind�a�ach napis: �mistrz Sawielij Sybiriakow�, i wszystko odrzucili. Zaci�gn�� Cziczikowa do swojego pokoju i napoi� wspania�ym koniakiem, pono� prosto z Francji, w kt�rym jednak czu�o si� samogon w ca�ej jego okaza�o�ci. Ostatecznie do�ga� si� a� do zapewnie�, �e dano mu w przydziale osiemset arszyn�w materia�u, b��kitne auto ze z�ot� tapicerk� i nakaz na mieszkanie w pa�acyku z kolumnami. Kiedy za� jego zi��, Mi�ujew, wyrazi� w�tpliwo��, Nozdriow nawymy�la� mu nie od Sofron�w, lecz zgo�a od parszywc�w. Jednym s�owem, znudzi� si� Cziczikowowi tak, �e ten nie wiedzia�, jak od niego uciec. Ale Nozdriowowskie opowie�ci nasun�y mu my�l, �e i sam m�g�by si� zaj�� handlem zagranicznym. IV Tak te� zrobi�. Znowu wype�ni� ankiet�, zacz�� dzia�a� i zademonstrowa� ca�� skal� swoich mo�liwo�ci. Przep�dza� przez granic� stada baran�w w podw�jnych futrach, mi�dzy kt�rymi utyka� brabanckie koronki, a brylanty przewozi� w ko�ach, dyszlach, uszach i diabli wiedz� jakich jeszcze miejscach. I w kr�tkim czasie zgromadzi� prawie pi��set miliard�w. Nie da� jednak za wygran�. Wystosowa� do kogo nale�y podanie o wydzier�awienie mu pewnej firmy i nie szcz�dz�c t�czowych barw przedstawi� wielkie korzy�ci, jakie to przyniesie pa�stwu. W urz�dzie rozdziawiono usta od ucha do ucha � istotnie, korzy�ci zapowiada�y si� fantastyczne. Poprosili o wskazanie przedsi�biorstwa. Ale� oczywi�cie! Mie�ci�o si� na Twerskim bulwarze, akurat naprzeciw klasztoru M�ki Pa�skiej, i nosi�o nazw�: �Pampusz na Twerbulu�*. Zwr�cono si� gdzie nale�y z zapytaniem, czy co� takiego rzeczywi�cie istnieje. Odpowied� brzmia�a: owszem, ca�a Moskwa o tym wie. Znakomicie. � Prosz� sporz�dzi� kosztorys. Cziczikow mia� ju� kosztorys za pazuch�. Wydzier�awiono. Cziczikow nie trac�c czasu pop�dzi� gdzie trzeba. � Prosz� o zaliczk�. � Prosz� sporz�dzi� wykaz. W trzech egzemplarzach z odpowiednimi podpisami i piecz�tkami. Nie min�y dwie godziny, jak wykaz ju� by�. Wed�ug wszelkich regu�. Piecz�ci � jak gwiazd na niebie. I podpisy jak si� patrzy. � Za dyrektora � Nieuwa�aj�koryto, za sekretarza � Kuwszynnoje Ry�o, za przewodnicz�cego komisji cen i op�at � Jelizawieta Worobiej. � Zgadza si�. Oto zlecenie wyp�aty. Kasjer ujrzawszy sum�, a� j�kn��. Cziczikow z�o�y� podpis i wywi�z� pieni�dze trzema doro�kami. A potem pomkn�� do nast�pnego urz�du. � Prosz� o po�yczk�. � Prosz� pokaza� towary. � B�d�cie uprzejmi wys�a� przedstawiciela. � Dawa� przedstawiciela! Zgi�, przepadnij, znowu znajomy: Jemielian Rotoziej. Cziczikow zabra� go ze sob�. Zawi�z� do pierwszego lepszego magazynu i pokazuje. Patrzy Jemielian i widzi: towar�w bez liku. � Ta�ak� I to wszystko pana? � Wszystko. � Je�li tak � powiada Jemielian � to prosz� przyj�� moje gratulacje. Z pana to ju� nie milioner, tylko trylioner. A Nozdriow, kt�ry te� si� do nich przyczepi�, zacz�� dolewa� oliwy do ognia: � Widzisz t� ci�ar�wk� z butami? T�, co wje�d�a do bramy? To jego buty. Potem, ogarni�ty zapa�em, wyci�gn�� Jemieliana na ulic� i zacz�� pokazywa�: � Widzisz te sklepy? Wszystko jego. Ca�a tamta strona ulicy. Ta te�. Widzisz tramwaj? Jego. A latarnie? Te� jego. Widzisz? Widzisz? I kr�ci nim we wszystkie strony, a� Jemielian zacz�� b�aga�: � Wierz�! Widz�!� Tylko mnie ju� pu��. Wtedy wr�cili do urz�du. Tam pytaj� Jemieliana: � No i co? Ten tylko r�k� machn��. � Nie da si� tego opisa�! � No, skoro si� nie da, to wyda� mu n +1 miliard�w. V Dalsza kariera Cziczikowa przebiega�a w zawrotnym tempie. W g�owie si� nie mie�ci, co wyrabia�. Stworzy� Zjednoczenie do Wyrobu �elaza z Drewnianych Wi�r�w i, oczywi�cie, dosta� natychmiast po�yczk�. Zosta� udzia�owcem ogromnej sp�dzielni i nakarmi� ca�� Moskw� kie�bas� z padliny. Kiedy dziedziczka Koroboczka, us�yszawszy, �e w Moswie �wszystko da si� za�atwi�, przyjecha�a naby� nieruchomo��, Cziczikow skuma� si� z Zamuchryszkinem i Utieszytielnym i sprzeda� jej Mane�, naprzeciw Uniwersytetu. Zawar� umow� na elektryfikacj� miasta po�o�onego tam, gdzie diabe� m�wi dobranoc, po czym wszed�szy w kontakt z by�ym horodniczym, postawi� p�ot i powbija� tyczki, �eby to pachnia�o jakim� planem, a potem o�wiadczy�, �e pieni�dze zrabowa�y mu bandy kapitana Kopiejkina. Jednym s�owem, wyprawia� istne cuda. I po Moskwie posz�y s�uchy, �e Cziczikow jest trylionerem. R�ne instytucje zacz�y go sobie wyrywa� jako eksperta. Ju� wynaj�� za pi�� miliard�w pi�ciopokojowe mieszkanie, ju� jada� obiady i kolacje w �Empire�� VI A� nast�pi� krach. Wszystko by�o jak w Gogolowskiej przepowiedni: zgubi� Cziczikowa Nozdriow, a wyko�czy�a Koroboczka. Bez z�ych zamiar�w, po prostu po pijanemu, Nozdriow wygada� si� na wy�cigach i o drewnianych wi�rach i o wydzier�awieniu nie istniej�cego przedsi�biorstwa, a podsumowa� to wszystko stwierdzeniem, �e Cziczikow jest kanciarzem i �e nale�a�oby go rozstrzela�. S�uchacze si� przej�li i wiadomo�� pobieg�a jak iskra. W dodatku g�upia Koroboczka przysz�a do urz�du z zapytaniem, kiedy wolno jej b�dzie otworzy� w Mane�u piekarni�. Daremnie przekonywano j�, �e to budynek pa�stwowy i �e nie mo�na ani go kupi�, ani niczego w nim otwiera�. Babina nie rozumia�a. Tymczasem m�wiono o Cziczikowie coraz gorzej. Zacz�to zachodzi� w g�ow�, co to za typ i sk�d si� wzi��. Rozesz�y si� plotki, jedna gorsza i dziwniejsza od drugiej. Do serc wkrad� si� niepok�j. Rozdzwoni�y si� telefony, zacz�y narady� Komisja budowlana naradza�a si� z komisj� kontroln�, komisja kontrolna z �y�otdie�em, �y�otdie� z Narkomzdrawem, Narkomzdraw z G�awkustpromem, G�awkustprom z Narkomprosem, Narkomprost z Proletkultem � itd., itd., itp. Zabrano si� za Nozdriowa. Oczywi�cie by� to b��d. Wszyscy wiedzieli, �e to �garz i �e nie mo�na wierzy� �adnemu jego s�owu. A jednak go wezwano. I odpowiedzia� na wszystkie pytania. Stwierdzi�, �e Cziczikow rzeczywi�cie wzi�� w dzier�aw� nie istniej�ce przedsi�biorstwo i �e on, Nozdriow, nie widzi powodu, dla kt�rego mia�by nie wzi��, skoro bior� wszyscy. Na pytanie, czy �w Cziczikow nie jest przypadkiem bia�ogwardyjskim szpiegiem, odpowiedzia�, �e jest i �e niedawno chciano go nawet rozstrzela�, ale z jakich� tam powod�w nie rozstrzelano. Na pytanie, czy ten�e Cziczikow nie fa�szuje przypadkiem pieni�dzy, odpowiedzia�, �e owszem, i opowiedzia� nawet o jego niezwyk�ej przebieg�o�ci. Ot� dowiedziawszy si�, �e rz�d ma zamiar pu�ci� w obieg nowe banknoty, Cziczikow wynaj�� pod Moskw� mieszkanie i wydrukowa� tam fa�szywe banknoty na sum� 18 miliard�w rubli, w dodatku na dwa dni przed emisj� prawdziwych. A kiedy milicja wpad�a i opiecz�towa�a mieszkanie � w ci�gu jednej nocy pomiesza� fa�szywe banknoty z prawdziwymi, tak �e potem sam diabe� nie m�g�by rozpozna�, kt�re s� kt�re. Na pytanie, czy to prawda, �e Cziczikow wymieni� swoje miliardy na brylanty, �eby uciec z nimi za granic� odpowiedzia�, �e tak i �e on sam zgodzi� si� pomaga� i uczestniczy� w tej sprawie, bo bez niego nic by nie wysz�o. Po wys�uchaniu Nozdriowa wszyscy zmarkotnieli. Najwyra�niej nie mo�na by�o stwierdzi�, kim jest Cziczikow. I nie wiadomo, czym by si� to sko�czy�o, gdyby nie pewien cz�owiek, kt�ry wprawdzie � jak i inni � nigdy nie mia� w r�ku Gogola, mia� natomiast szczypt� zdrowego rozs�dku. I w pewnym momencie zawo�a�: � A wiecie, kim jest ten Cziczikow? A kiedy wszyscy ch�rem krzykn�li: �No?�, rzek� grobowym g�osem: � Kanciarzem. VII Dopiero wtedy wszystkich ol�ni�o. Zacz�li szuka� ankiety. Nie ma. W rejestrze pism przychodz�cych. Nie ma. W szafie. Nie ma. Pytaj� rejestratorki. �A ja sk�d mam wiedzie�? U Iwana Grigorycza!� Pobiegli do Iwana Grigorycza: � Gdzie jest? � Nie moja rzecz. Spytajcie sekretarza � itd., itp. A� tu raptem w koszu z niepotrzebnymi papierami � jest! Zacz�li czyta� i os�upieli. Imi�? Pawe�. Imi� ojca? Iwan. Nazwisko? Cziczikow. Zaw�d? Posta� z Gogola. Co robi� przed rewolucj�? Skupowa� martwe dusze. Stosunek do s�u�by wojskowej? Ni to, ni owo, diabli wiedz� co. Przynale�no�� partyjna. Sympatyk (a czyj � nie wiadomo). Czy by� s�dzony? Dziarski zygzak. Adres? Z bramy w podw�rko, drugie pi�tro, na prawo; spyta� w biurze adresowym sztabsoficerow� Podtoczyn� � ju� ona b�dzie wiedzia�a. W�asnor�czny podpis? Umoczy� pi�ro. Przeczytali i skamienieli. Wezwali instruktora Bobczy�skiego. � Wal na Twerski, do tej wydzier�awionej firmy. I zajrzyj na to podw�rko, gdzie s� jego towary. Mo�e co� si� wyja�ni. Bobczy�ski wraca. Oczy ma okr�g�e jak spodki. � Nies�ychana historia! � No?! � Ani �ladu firmy. Da� adres pomnika Puszkina, a towary nie s� jego, tylko �Ary�. Tu wszyscy zawrzeszczeli wniebog�osy: � Matko przenaj�wi�tsza! A to ci dopiero! A my mu dali�my miliardy! Trzeba go �apa� p�ki czas! I zacz�li �apa�. VIII Palec na guzik: � Wezwa� go�ca! Drzwi si� otwar�y i stan�� w nich Pietruszka. Dawno ju� odszed� od Cziczikowa i pracowa� w urz�dzie jako goniec. � Prosz� wzi�� t� kopert� i natychmiast rusza�. � TA jest � powiedzia� Pietruszka. Natychmiast wzi��, natychmiast wyruszy� i natychmiast wszystko zgubi�. Dzwonek � do gara�u, do Selifana! � Natychmiast auto. � Sie robi. Selifan drgn��, okry� motor ciep�ymi spodniami, w�o�y� kurtk�, wskoczy� na siedzenie, gwizdn��, zatr�bi� i pomkn��. Kt�ry� Rosjanin nie lubi szybkiej jazdy? Selifan te� j� lubi�, tote� przy wje�dzie w �ubiank� musia� wybiera� mi�dzy tramwajem a oszklon� sklepow� witryn�. W ci�gu u�amka sekundy Selifan wybra� to drugie, omin�� tramwaj i z okrzykiem: �Ratunku!� wlecia� jak wicher przez wystaw� do sklepu. Wtedy nawet Tientietnikow, zarz�dzaj�cy wszystkimi Selifanami i Pietruszkami, straci� cierpliwo��: � Wyrzuci� obu na zbity pysk! Wyrzucili. Skierowali na gie�d� pracy. Stamt�d na miejsce Pietruszki, skierowano Pluszkinowskiego Proszk�, a na miejsce Selifana � Grigorija Doje�d�aj�nie� Dojedziesz. A tymczasem sprawa nabiera�a rozmachu. � Gdzie podanie o zaliczk�? � Oto ono. � Wezwa� tu Nieuwa�aja�koryto. Okaza�o si�, �e wezwa� nie spos�b. Przed dwoma miesi�cami Nieuwa�aja usuni�to z partii. A z Moskwy usun�� si� sam, bo nie mia� w niej absolutnie nic do roboty. � A Kuwszynnoje Ry�o? Wyjecha� w sin� dal instruowa� instancje gubernialne. Wtedy wzi�to si� za Jelizawiet� Worobiej. BA, kiedy takiej osoby nie ma! Jest wprawdzie maszynistka Jelizawieta, ale nie Worobiej. Jest asystent zast�pcy m�odszego referenta, zamzawpodotdie� Worobiej, ale nie Jelizawieta. Uczepiono si� maszynistki. � Wi�c to pani? � Nic podobnego! Dlaczego w�a�nie ja? Tam jest Jelizawieta, a ja jestem El�bieta. Zupe�nie inaczej� I buch w p�acz. Zostawiono j� w spokoju. A tymczasem, p�ki zajmowano si� Jelizawiet� Worobiej, prawnik Samoswistow powiadomi� cichaczem Cziczikowa, �e jego sprawy �mierdz�, i Cziczikow, rzecz jasna, przepad� bez �ladu. Pr�no posy�ano auto pod podany adres; na drugim pi�trze z prawej nie by�o �adnego biura, tylko zaniedbana i zrujnowana sto��wka. Do przyjezdnych wysz�a sprz�taczka Fietinja i powiedzia�a: � Nima nikogo. Co prawda obok tyle �e nie z prawej, lecz z lewej strony, by�o biuro adresowe, ale nie siedzia�a w nim �adna sztabsoficerowa, tylko jaka� Podstioga Sidorowna. I nie zna�a nie tylko adresu Cziczikowa, ale nawet w�asnego. IX Wtedy wszyscy popadli w rozpacz. Sprawa tak si� zagmatwa�a, �e sam diabe� by si� w niej nie rozezna�. Wi�ry pomiesza�y si� z pseudodzier�aw�, brabanckie koronki z elektryfikacj�, a transakcja Koroboczki � z brylantami. Nozdriow okaza� si� wsp�lnikiem; zamieszany by� te� sympatyk Jemielian Rotoziej i bezpartyjny z�odziej Antoszka, a poza tym wybuch� nagle skandal wok� deputat�w Sobakiewicza. I sypn�o si� ze wszystkich stron! Samoswistow urabia� sobie r�ce po �okcie; doczepi� jeszcze do tej sprawy jakie� grzebanie po kufrach i jakie� podrobione delegacje s�u�bowe (tylko w to jedno wmieszanych by�o ko�o pi��dziesi�ciu tysi�cy os�b) � i tak dalej, i temu podobne. Jednym s�owem, zacz�o si� diabli wiedz� co. Ci, kt�rym miliardy sprz�tni�to sprzed nosa, i ci, kt�rzy mieli je znale��, miotali si� w panice zdaj�c sobie spraw� z jednego tylko, bezspornego faktu: � Miliardy by�y i miliard�w nie ma. Wreszcie wsta� jaki� ch�opek�roztropek i powiedzia�: � Przyjdzie nam wida� powo�a� komisj� �ledcz�. Inaczej nie da rady. X I w tym momencie (we �nie wszystko si� zdarza), niby deus ex machina, zjawi�em si� ja i powiedzia�em: � Zle�cie t� spraw� mnie. Zdumienie. � A pan� ee� da rad�? A ja na to: � B�d�cie spokojni. Wahanie. Potem � postanowienie. Czerwonym atramentem: � Zleci�. Wtedy zacz��em dzia�a� (w �yciu nie mia�em przyjemniejszego snu!). Ze wszystkich stron zjecha�o si� do mnie trzydzie�ci pi�� tysi�cy motocyklist�w: � Mo�e czego� potrzeba? A ja im na to: � Nie potrzeba niczego. Zajmujcie si� swoimi sprawami. Poradz� sobie sam. Sam jeden. Nabra�em powietrza w p�uca i rykn��em, a� szyby zabrz�cza�y: � Dawa� mi tu Liapkina�Tiapkina! Natychmiast. Telefonicznie. � Telefonicznie nie da rady� Telefon zepsuty. � Ach, tak? Zepsuty? Kabel si� urwa�, co? W takim razie, �eby nie dynda� bez potrzeby � powiesi� na nim tego, kto to powiedzia�!!! Rany boskie, co si� wtedy zacz�o! � Ale� towarzyszu! Lito�ci� Co te� wy� Ju�, ju�! Jedn� chwileczk�! Hej, tam, dawa� tu monter�w! I przew�d!! Zaraz b�dzie zrobione� Raz, dwa � naprawili i po��czyli. A ja nabra�em rozp�du: � Tiapkin? Ty �ajdaku! Liapkin? Bra� tego drania! Dawa� mi list�! �e co? Nie gotowa? Ma by� gotowa za pi�� minut, bo inaczej wy b�dziecie na li�cie zmar�ych! A to kto? Rejestratorka? �ona Mani�owa? Na zbity pysk! Maszynistka Ulinka Betriszczewa? Na zbity pysk! Sobakiewicz? Bra� go! Ten �ajdak Murofiejkin pracuje u was? A szuler Utieszytielny? Bra� go! I tego, co go przyj��! �apa�! I tego te�! I tamtego! I owego! Fietinj� � precz! Poet� Triapiczkina, Selifana i Pietruszk� � do rejestracji! Nozdriowa do lochu� W tej chwili! W tej sekundzie! Kto podpisa� wykaz? Dawa� tu t� kanali�! Wyci�gn�� z morskiego dna! Strach pad� na ca�e piek�o� � Ale� to diabe�! Sk�d takiego wzi�li? A ja na to: � Cziczikowa do mnie! � Nnn� nie mo�na znale��. U� ukrywa si� � Ach, tak? Ukrywa si�? �wietnie! P�jdziecie siedzie� zamiast niego! � Lito� � Milcze�! � Chwileczk�! Sekundk�! Ju�, ju�! Prosz� zaczeka�, szukaj�� I po kr�tkiej chwili � znale�li! Daremnie Cziczikow pada� mi do n�g, daremnie rwa� na sobie marynark� i wyrywa� w�osy; daremnie zaklina� si�, �e ma matk� inwalidk�. � Matk�?! � rycza�em. � Matk�?� A gdzie miliardy? Gdzie spo�eczne pieni�dze? Ty z�odzieju! Rozci�� temu �ajdakowi brzuch! W brzuchu ma brylanty! Rozci�li. Rzeczywi�cie � s�. � To wszystko? � Wszystko. � Kamie� na szyj� � i do przer�bli! Zrobi�o si� spokojnie i przyzwoicie. M�wi� przez telefon: � W porz�dku. S�ysz� w odpowiedzi: � Dzi�ki. Ka�da pa�ska pro�ba b�dzie spe�niona. A� podskoczy�em przy telefonie. I o ma�o nie wyrzuci�em z siebie wszystkiego, co mnie ju� od dawna gn�bi�o: �Spodnie� Funt cukru� �ar�wka dwadzie�cia pi�� wat�� Ale wtedy przypomnia�em sobie, �e porz�dny pisarz winien by� bezinteresowny. Och�on��em i wymamrota�em w s�uchawk�: � Tylko dzie�a Gogola w twardej oprawie. Bo w�a�nie te dzie�a sprzeda�em niedawno na tandecie� I� ryms! I ju� le�y na moim stole l�ni�cy poz�otk� Gogol. Strasznie si� ucieszy�em na widok Miko�aja Wasiliewicza, kt�ry nieraz dodawa� mi otuchy w ponure, bezsenne noce. Tak bardzo, �e a� wrzasn��em: � Hurra!!! I� EPILOG �oczywi�cie, obudzi�em si�. A tu pustka: ani Cziczikowa, ani Nozdriowa, ani, co najwa�niejsze, Gogola� He, he, he, pomy�la�em sobie i zacz��em si� ubiera�, i znowu �ycie roztoczy�o przede mn� swe powszednie wdzi�ki. Prze�o�y� Andrzej Drawicz * Popularny w tych czasach skr�t oznaczaj�cy �Pami�tnik Puszkina na Twerskom bulwarze: (pomnik Puszkina na bulwarze Twerskim) � przyp. t�um,