14480
Szczegóły |
Tytuł |
14480 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14480 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14480 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14480 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DEAN R. KOONTZ
KLUCZ DO PӣNOCY
THE KEY TO MEDNIGHT
Prze�o�y�: Jan Kabat
Wydanie oryginalne: 1979
Wydanie polskie: 1995
Cz�� pierwsza
Joanna
Jaki� odg�os;
Ze stracha na wr�ble
opad�y szmaty.
BONCHO, 1670-1714
1
By�o ciemno. Joanna Rand podesz�a do okna. Sta�a tam przez d�u�sz� chwil�, naga, dr��ca - wpatrywa�a si� przez opuszczone �aluzje na u�pione Kioto.
Wiatr wiej�cy od strony dalekich wzg�rz uderza� swym ch�odnym podmuchem w obluzowan� szyb�, kt�ra pobrz�kiwa�a lekko.
O czwartej nad ranem, Kioto by�o ciche, nawet tu, w Gion, dzielnicy rozrywek, pe�nej nocnych klub�w i lokali z gejszami. Kioto, duchowe serce Japonii, by�o fascynuj�c� mieszanin� neon�w i starych �wi�ty�, plastikowej tandety i pi�knego, r�cznie ciosanego kamienia, najgorszych przyk�ad�w wsp�czesnej, b�yszcz�cej architektury wystrzelaj�cej w g�r� tu� obok pa�ac�w i bogato zdobionych sanktuari�w, pokrytych patyn� wiek�w. Ta metropolia, dzi�ki jakiemu� tajemniczemu po��czeniu tradycji i masowej kultury, pozwoli�a jej zn�w uwierzy� w trwa�o�� rodzaju ludzkiego i wzmacnia�a jej chwiejn� czasem wiar� w si�� indywidualizmu.
Ziemia obraca si� dooko�a S�o�ca; spo�ecze�stwo zmienia si� bezustannie; miasto rozrasta si�; ludzie tworz� nowe pokolenia; ja te� b�d� d��y� przed siebie.
Ta my�l zawsze przynosi�a jej ukojenie, gdy tak sta�a w ciemno�ci, samotna, niezdolna do snu, chorobliwie o�ywiona silnym lecz nieokre�lonym strachem, kt�ry nawiedza� j� ka�dej nocy.
Troch� spokojniejsza, ale wci�� podekscytowana, Joanna w�o�y�a czerwony, jedwabny szlafrok i ranne pantofle. Jej szczup�e d�onie wci�� dr�a�y, ale mog�a ju� nad nimi zapanowa�.
Czu�a si� skrzywdzona, wykorzystana i odtr�cona, jakby istota z jej koszmaru przybiera�a fizyczn� form� i raz za razem, brutalnie gwa�ci�a j� w czasie snu.
M�czyzna o stalowych palcach si�ga po strzykawk�...
Ten pojedynczy obraz by� wszystkim, co pozosta�o z jej snu. By� tak wyrazisty, �e mog�a w ka�dej chwili przywo�a� jego niepokoj�ce szczeg�y: dotyk owych metalowych palc�w, skrzyp przek�adni, kt�re nimi porusza�y, �wiat�o odbijaj�ce si� od mechanicznych k�ykci.
Zapali�a nocn� lampk� i rozejrza�a si� po znajomym pokoju. Wszystko by�o na swoim miejscu, a w powietrzu unosi� si� tylko jej w�asny zapach, ale zastanawia�a si�, czy naprawd� by�a tu sama przez ca�� noc.
Wstrz�sn�� ni� dreszcz.
2
Joanna zesz�a w�sk� klatk� schodow� do biura na parterze. By�a prawie pewna, �e spotka tu fantoma ze snu. Zapali�a �wiat�o, i rozejrza�a si� wok�, tak jak wcze�niej w pokoju na g�rze. Mosi�na lampa rzuca�a liliowy blask na p�ki z ksi��kami, rattanowe meble i obrazy malowane na papierze ry�owym. W pokoju panowa� p�mrok li�ci palm, rosn�cych w donicach. Wszystko w porz�dku.
Biurko by�o zawalone papierami, kt�re nale�a�o przejrze�, ale Joanna nie mia�a nastroju do pracy. Potrzebowa�a drinka.
Zewn�trzne drzwi biura prowadzi�y do koktajlbaru. W Ksi�ycowym Blasku panowa� p�mrok: nad matowymi niebieskimi lustrami za barem pali�y si� dwie nocne lampy. W ich blasku kraw�dzie szk�a l�ni�y niczym ostrza no�y. Przy ka�dym z czterech wyj�� p�on�y niesamowitym �wiat�em zielone �ar�wki. Przy barze sta�y sto�ki, dalej by�a g��wna sala, gdzie przed niedu��, podniesion� scen� ustawiono sze��dziesi�t stolik�w i dwie setki krzese�. By�o cicho i pusto.
Joanna wesz�a za kontuar i nala�a sobie szklank� sherry z lodem. Wys�czy�a troch�, westchn�a i wtedy dotar� do jej �wiadomo�ci jaki� ruch przy otwartych drzwiach biura.
Mariko Inamura, wiceszefowa klubu, te� zesz�a z g�ry. Mariko, zawsze skromna, mia�a na sobie bufiasty, br�zowy szlafrok k�pielowy, kt�ry wydawa� si� o dwa numery na ni� za du�y. W tym obszernym stroju przypomina�a raczej ma�� dziewczynk� ni� dojrza�� kobiet�. Jej czarne w�osy, zazwyczaj podtrzymywane dwiema szpilkami z ko�ci s�oniowej, opada�y na ramiona. Podesz�a do baru i usiad�a na jednym ze sto�k�w.
- Masz ochot� na drinka? - spyta�a Joanna.
- Napi�abym si� wody. - Mariko u�miechn�a si�.
- We� sobie co� mocniejszego.
- Nie. Tylko wod�.
- Chcesz, �ebym poczu�a si� jak pijaczka?
- Nie jeste� pijaczk�.
- Dzi�ki za zaufanie - powiedzia�a Joanna. - Ale tak czy inaczej wychodzi na to, �e ka�dego wieczoru, mniej wi�cej o tej samej porze, l�duj� przy barze. I nie po to, �eby napi� si� wody. - Odstawi�a szklank�.
Mariko podnios�a j� i obraca�a powoli w palcach, ale nie pi�a.
Joanna obserwowa�a j� z zachwytem. Mariko mia�a wrodzony wdzi�k, kt�ry przekszta�ca� jej najprostszy gest w ma�y teatr. Mia�a trzydzie�ci lat, dwa lata mniej ni� Joanna, du�e, czarne oczy i delikatne rysy. Zdawa�a si� by� nie�wiadoma swojej atrakcyjno�ci, a pokora dodawa�a jej wdzi�ku i urody.
Zjawi�a si� w Ksi�ycowym Blasku w tydzie� po wieczorze inauguracyjnym. Potrzebowa�a tej posady ze wzgl�du na mo�liwo�� podci�gni�cia si� przy Joannie w angielskim, potrzebowa�a te� pieni�dzy. Da�a do zrozumienia, �e zamierza popracowa� w klubie rok lub dwa, a potem zdoby� stanowisko sekretarki szefa w jednym z tych du�ych ameryka�skich przedsi�biorstw, kt�re mia�y swe filie w Tokio. Min�o sze�� lat i Mariko nie uwa�a�a ju� Tokio za co� poci�gaj�cego, przynajmniej nie w por�wnaniu z �yciem, jakie teraz prowadzi�a.
Ksi�ycowy Blask rzuci� sw�j urok tak�e na Mariko. By� najwa�niejszy w jej �yciu, zupe�nie tak samo jak w �yciu Joanny.
Zamkni�ty - oderwany od �wiata, od gwarnych ulic Gion - Ksi�ycowy Blask przywodzi� na my�l klasztor buddyjskich mnich�w, wznosz�cy si� gdzie� w zapomnianej prze��czy g�rskiej. Noc� lokal by� pe�en go�ci, jednak zewn�trzny �wiat nie mia� tu dost�pu. Kiedy zamykano klub i obs�uga sz�a do domu, miejsce nabiera�o jakiej� mistycznej, uniwersalnej tajemniczo�ci. Niebieskie �wiat�a, lustrzane �ciany, srebrno-szare zdobienia w stylu art-deco, wszystko to sprawia�o, �e Ksi�ycowy Blask m�g� by� wsz�dzie - w ka�dym miejscu, pocz�wszy od lat 30. naszego wieku. By� miejscem ze snu. Obie kobiety - Joanna i Mariko - potrzebowa�y tego niezwyk�ego sanktuarium.
Narodzi�o si� mi�dzy nimi niespodziewane, siostrzane uczucie i wzajemna troska. �adna z nich nie nawi�zywa�a �atwo przyja�ni. Mariko by�a serdeczna i czaruj�ca, ale wci�� zadziwiaj�co nie�mia�a, jak na kobiet� pracuj�c� w nocnym lokalu w Gion. By�a wci�� spokojn�, pe�n� rezerwy, cich� i usuwaj�c� si� w cie� Japonk� z innej epoki. Joanna stanowi�a jej przeciwie�stwo pod wzgl�dem temperamentu - by�a pe�na �ycia i przebojowa, mia�a jednak problemy, by przekroczy� granic� blisko�ci, poza kt�r� znajomo�� przekszta�ca si� w przyja��. Dlatego robi�a co mog�a, by zatrzyma� przy sobie dziewczyn�. Z ka�dym rokiem dopuszcza�a j� do coraz wi�kszego udzia�u w zarz�dzaniu Ksi�ycowym Blaskiem i oferowa�a jej coraz wy�sz� pensj�, a Mariko odp�aca�a ci�k� prac�. Zdecydowa�y, nawet o tym nie m�wi�c, �e rozstanie nie jest ani po��dane, ani konieczne.
Teraz, po raz pierwszy Joanna zastanawia�a si� dlaczego w�a�nie Mariko?
Spo�r�d tych wszystkich, kt�rzy mogliby by� jej przyjaci�mi, dlaczego wybra�a Mariko? By�a taktowna i nigdy nie wypytywa�a o szczeg�y z przesz�o�ci Joanny, nigdy nie wci�ga�a jej w intymne zwierzenia, co tak wielu ludzi uwa�a za nieod��czny sk�adnik przyja�ni. Nie musi si� obawia�, �e Mariko kiedykolwiek stanie si� w�cibska. Nigdy nie b�dzie pr�bowa�a dowiedzie� si� o niej zbyt du�o.
Ta my�l zaskoczy�a Joann�. Nie rozumia�a samej siebie. Co mog�a odkry� Mariko? Co mia�a do ukrycia? Joanna nie mia�a sekret�w.
Trzymaj�c w r�ku szklank� z sherry, wysz�a zza baru i usiad�a na sto�ku.
- Zn�w przy�ni� ci si� ten koszmar - powiedzia�a Mariko.
- To tylko sen.
- Koszmar - upiera�a si� Mariko. - Ten, kt�ry prze�ladowa� ci� ju� tysi�c razy?
- Nie tysi�c - zaprotestowa�a. - Dwa tysi�ce... trzy.
- Obudzi�am ci�? By�o gorzej ni� zwykle?
- Nie. Tak jak zawsze.
- My�la�am, �e zostawi�am w��czony telewizor...
- By� gorszy ni� zwykle - zgodzi�a si� w ko�cu Joanna. - Przykro mi, �e ci� obudzi�am.
- Ach tak? Zdawa�o mi si�, �e wy�wietlaj� stary film o Godzilli.
Joanna u�miechn�a si�. - Masz na my�li te moje wrzaski?
- Tokio wal�ce si� w gruzy, t�umy uciekaj�ce w panice...
- Zgoda. To by� koszmar, nie �aden sen.
- Martwi� si� o ciebie.
- Nie ma powodu. Jestem tward� dziewczyn�.
- Zn�w go widzia�a�... m�czyzn� o metalowych palcach?
- Nigdy nie mog� zobaczy� jego twarzy. Tylko d�onie, te wstr�tne, stalowe palce... albo tylko tyle pami�tam. W tym �nie jest chyba co� jeszcze, ale znika, gdy si� budz�. - Drgn�a i napi�a si� troch� sherry.
Mariko po�o�y�a d�o� na jej ramieniu i �cisn�a je lekko.
- Mam wuja, kt�ry jest...
- Hipnotyzerem.
- Psychiatr� - u�ci�li�a Mariko. - Lekarzem. Stosuje hipnoz�...
- S�ysza�am ju� o nim mn�stwo razy - powiedzia�a Joanna. - Naprawd� nie jestem zainteresowana.
- Z jego pomoc� mog�aby� przypomnie� sobie ca�y sen. Mog�aby� zajrze� w przesz�o�� i znale�� przyczyn� koszmaru.
Joanna wpatrywa�a si� w swoje w�asne odbicie w niebieskim lustrze nad barem i wreszcie powiedzia�a:
- Nie s�dz�, bym kiedykolwiek chcia�a pozna� t� przyczyn�.
Przez chwil� milcza�y. W ko�cu Mariko powiedzia�a:
- Nie podoba�o ci si�, �e zrobiono z niego bohatera.
Joanna unios�a brwi.
- Z kogo?
- Z Godzilli. My�l� o tych p�niejszych filmach, tych, w kt�rych walczy� w obronie Japonii. To takie g�upie... Przecie� nasze potwory musz� by� naprawd� przera�aj�ce. Musz� nas naprawd� straszy�.
- Czy to zdanie z jakiej� tajemniczej Ksi�gi Wschodu? Filozofia zen?
- Czasem strach jest potrzebny - dzia�a oczyszczaj�ce.
- Biiip-biiip-biiip - Joanna zacz�a na�ladowa� sygna� zanurzenia �odzi podwodnej.
- P�yn� w niezg��bionym oceanie tajemniczej japo�skiej mentalno�ci - Joanna zni�y�a g�os do szeptu i wykona�a teatralny gest.
- Ale kiedy staniemy twarz� w twarz z demonami... - ci�gn�a nie zra�ona Mariko.
- Coraz g��biej, g��biej... - ironizowa�a Joanna.
- ...i pr�bujemy si� ich pozby�...
- G��biej, g��biej, g��biej...
- ...wtedy potrzebny jest strach...
- Ta nag�a iluminacja zmia�d�y mnie... jak robaka. - Joanna si� u�miechn�a.
- ...oczyszcza nas...
- ...stoj� na kraw�dzi objawienia...
- ...i dopiero wtedy jeste�my naprawd� wolni.
- ...no, nareszcie przejrza�am...
- Nie, ty jeste� �lepa, nie mo�esz przejrze�, za bardzo kochasz sw�j strach.
- Oto ja. Ofiara bezsensownych fobii. - Joanna dopi�a sherry.
- Ty wci�� nie rozumiesz Japo�czyk�w.
- Kto nie rozumie? - odezwa�a si� Joanna g�osem niewini�tka.
- Mam nadziej�, �e Godzilla zjawi si� jednak w Kioto.
- Po co? �eby promowa� nowy film.
- Je�li si� zjawi, to b�dzie to prawdziwy Godzilla, Godzilla Japo�czyk�w.
- Dobrze.
- Kiedy tylko ciebie zobaczy, ujrzy twoje blond w�osy - bez wahania ruszy w twoj� stron�.
- Chyba mylisz go z King Kongiem.
- Rozgniecie ci� na miazg� na najbardziej zat�oczonej ulicy Kioto, a wdzi�czni Japo�czycy b�d� wiwatowa� na jego cze��.
- B�dziesz za mn� t�skni�, Mariko?
- Ale� sk�d! Posprz�ta si� ulic�, a Ksi�ycowy Blask zn�w o�yje. I to b�dzie m�j lokal.
- A kto b�dzie �piewa�?
- Go�cie.
- Dobry Bo�e! To b�dzie karakao-bar!
- Potrzebuj� tylko starych nagra� Engelberta Humperdincka.
- Jeste� bardziej przera�aj�ca ni� sam Godzilla!
Popatrzy�y na siebie z u�miechem.
3
Alex Hunter pomy�la� z rozbawieniem, �e gdyby jego podw�adni w Stanach zobaczyli go dzisiejszego wieczoru przy kolacji w Ksi�ycowym Blasku, byliby zdumieni jego zachowaniem. Znali go jako wymagaj�cego szefa, kt�ry oczekuje od pracownik�w perfekcji i szybko pozbywa si� tych, kt�rzy nie mog� sprosta� jego oczekiwaniom, jako cz�owieka, kt�ry jest zawsze sprawiedliwy, ale nic ponad to, jako cz�owieka, kt�ry rzadko zdobywa si� na sk�p� pochwa��, cz�ciej na ostr� krytyk�. W Chicago znano go jako kogo� ma�om�wnego, zbyt ma�om�wnego, kogo�, kto bardzo rzadko si� u�miecha. Ludzie mu zazdro�cili i szanowali go, ale z pewno�ci� niezbyt lubili. Pracownicy jego biura i agenci terenowi byliby wi�c zdezorientowani, bo teraz gaw�dzi� przyjacielsko z kelnerami i bez przerwy si� u�miecha�.
Zdawa�o si�, �e nie jest zdolny do zab�jstwa, a jednak by�o inaczej - zdarzy�o si� to dwa razy. Kiedy� wpakowa� sze�� kul w pier� cz�owieka, kt�ry nazywa� si� Ross Baglio. Za drugim razem wbi� w gard�o jakiego� m�czyzny ostro zako�czony kawa�ek kija od miot�y. Lecz w obu przypadkach dzia�a� �ci�le w obronie w�asnej. Tutaj, w Gion, wygl�da� jak bardzo elegancki biznesmen na urlopie.
To spo�ecze�stwo, ta obca, niczym nie skr�powana kultura, tak r�na od ameryka�skiego stylu �ycia, mia�y znaczny wp�yw na jego doskona�e samopoczucie. Niesko�czenie mili i grzeczni Japo�czycy wywo�ywali na jego twarzy u�miech. Alex by� w tym kraju dopiero od dziesi�ciu dni, ale nie m�g� sobie przypomnie�, by kiedykolwiek czu� si� cho� w po�owie tak swobodnie i naturalnie jak teraz.
Jedzenie te� oczywi�cie mia�o swoje znaczenie. W Ksi�ycowym Blasku karmili znakomicie. Japo�ska kuchnia zmienia�a si� w zale�no�ci od pory roku, znacznie bardziej ni� jakakolwiek inna znana Alexowi. By�o wa�ne, by kolor ka�dej potrawy podkre�la� to, co by�o na s�siednim talerzu, a tak�e by wsp�gra� z barw� i wzorem porcelany, na kt�rej podawano te wszystkie wyszukane dania. Alex rozkoszowa� si� kolacj� pasuj�c� doskonale do zimnego, listopadowego wieczoru. Postawiono przed nim delikatn� drewnian� tac� z porcelanowym garnuszkiem, w kt�rym znajdowa�y si� grube plastry rzodkwi daikon, czerwonawe kawa�ki o�miornicy i wreszcie konnyaku - galaretowata potrawa, przyrz�dzona z diabelskiego j�zyka. ��obiona, zielona czarka zawiera�a aromatyczn�, gor�c� musztard�, kt�r� mo�na by�o nama�ci� z uwag� ka�dy specja�. Na szarym p�misku ustawiono dwie miseczki - czarn� i czerwon�, jedn� z zup� akadashi, w kt�rej p�ywa�y grzyby, drug� z ry�em, a na prostok�tnym talerzu podano surowego, morskiego leszcza, garnirunek w trzech rodzajach i fili�ank� drobno posiekanej daikon jako przypraw�. By� to idealny, zimowy posi�ek: jedzenie tre�ciwe i odpowiednio smutne w kolorze.
Po�ykaj�c ostatni kawa�ek leszcza, Alex Hunter przyzna� si� przed samym sob�, �e to nie japo�ska go�cinno��, ani te� doskona�o�� kuchni s� �r�d�em jego znakomitego samopoczucia. Ten dobry nastr�j wynika� z radosnego podniecenia, z jakim oczekiwa� pojawienia si� na ma�ej scenie Joanny Rand.
Punktualnie o �smej przygas�y �wiat�a, kurtyna rozsun�a si� i orkiestra zagra�a w nowej aran�acji "Sznur pere�". Zesp� nie m�g� dor�wna� �adnej ze s�ynnych orkiestr: Goodmana, Millera, czy Dorseya, ale by� zaskakuj�co dobry. W ko�cu wykonawcy urodzili si�, wychowali i �wiczyli oddaleni od �r�de� tej muzyki o tysi�ce mil i o kilkadziesi�t lat. Pod koniec piosenki, gdy publiczno�� zacz�a entuzjastycznie klaska�, orkiestra zacz�a gra� "Ksi�ycowy Blask", a na scen� wysz�a Joanna Rand.
Serce zacz�o bi� mu szybciej; czu� gwa�towne uderzenia pulsu.
Joanna by�a szczup�a i pe�na wdzi�ku, cho� nie podlega�a kanonom klasycznej urody - nos ani w�ski, ani dostatecznie szeroki. Jej policzki nie by�y do�� wysokie, by usatysfakcjonowa� arbitr�w z miesi�cznika Vogue, jej broda by�a kobieca, ale mocno zarysowana. Niebieskie oczy o kilka odcieni ciemniejsze ni� wyp�owia�y, zamglony b��kit, charakterystyczny dla modelek poszukiwanych na ok�adki czy do reklam�wek telewizyjnych. By�a po�yskuj�cym z�otem zjawiskiem o bursztynowej sk�rze i kaskadzie platynowych w�os�w. Joanna wygl�da�a na trzydzie�ci lat, a nie szesna�cie; ale w�a�nie dzi�ki temu jej uroda zyskiwa�a - nie by�a sztuczna; do�wiadczenie i charakter, widoczne na jej twarzy, podkre�la�y jej pi�kno.
Mia�a wspania�y g�os. �piewa�a czysto, z lekkim dr�eniem, kt�re przecina�o g�ste powietrze i zdawa�o si� wywo�ywa� wibracje. Cho� lokal by� pe�ny, a wszyscy pili, w czasie jej wyst�pu nie by�o s�ycha� �adnych rozm�w; publiczno�� by�a skupiona, uwa�na i zas�uchana.
Ju� kiedy� pozna� t� kobiet�, w innym miejscu, w innym czasie. Tylko �e nie m�g� sobie przypomnie�, gdzie i kiedy. Jej twarz by�a natr�tnie znajoma, zw�aszcza oczy. Tak naprawd� czu�, �e gdzi� i kiedy� zna� j� bardzo dobrze, nawet intymnie. Gdyby jednak spotkali si� wcze�niej, z pewno�ci� zapami�ta�by ka�dy szczeg� tego spotkania. Patrzy�. S�ucha�. Chcia� trzyma� j� w ramionach.
4
Gdy Joanna Rand sko�czy�a ostatni� piosenk� i brawa w ko�cu ucich�y, orkiestra zacz�a gra� numery taneczne. Na w�skim parkiecie st�oczy�y si� pary. Przy stolikach podj�to przerwane rozmowy; s�ycha� by�o od czasu do czasu wybuch �miechu, czy melodyjny brz�k sztu�c�w. Tak jak ka�dego wieczoru, Joanna przez chwil� przygl�da�a si� swemu kr�lestwu, stoj�c na brzegu sceny. By�a z siebie dumna. Prowadzi�a cholernie dobry lokal.
Joanna Rand by�a nie tylko restauratork�, by�a r�wnie� mistrzyni� w zawieraniu stosunk�w towarzyskich. Nie znika�a za kurtyn� po pierwszym wyst�pie, by czeka� w garderobie na nast�pny o dwudziestej drugiej. Schodzi�a ze sceny szeleszcz�c jedwabn�, plisowan� sukni� i przechodzi�a wolno mi�dzy stolikami, s�uchaj�c komplement�w, k�aniaj�c si� i przyjmuj�c uk�ony, zatrzymuj�c si� od czasu do czasu, by spyta�, czy kolacja by�a dobra, witaj�c nowe twarze i rozmawiaj�c chwil� ze sta�ymi bywalcami. Dobra kuchnia, romantyczna atmosfera i wysokiej klasy rozrywka wystarcza�y do stworzenia dochodowej restauracji, to trzeba jeszcze czego�, by lokal sta� si� legend�. Taki sukces by� jej potrzebny. Wiedzia�a, �e ludziom schlebia osobiste zainteresowanie w�a�ciciela lokalu, i �e te czterdzie�ci minut jakie sp�dza�a na sali mi�dzy wyst�pami s� warte niezliczonych jen�w zarobionych na interesach.
Przystojny Amerykanin ze starannie przystrzy�onymi w�sami by� tutaj po raz trzeci z rz�du. Podczas dw�ch poprzednich wieczor�w zamienili ze sob� nie wi�cej ni� kilka s��w, ale Joanna czu�a, �e ju� nied�ugo pozostan� nieznajomymi. Ka�dy jej wyst�p obserwowa� siedz�c przy ma�ym stoliku obok sceny i wpatrywa� si� w ni� tak intensywnie, �e zmusza�a si�, by nie patrze� w jego stron�. Ba�a si�, �e zapomni s��w piosenki. Po ka�dym wyst�pie, gdy kr��y�a w�r�d go�ci, wiedzia�a doskonale, nawet na niego nie patrz�c, �e obserwuje ka�dy jej ruch. Czu�a si�� jego spojrzenia. Cho� jego wzrok sprawia�, �e dostawa�a g�siej sk�rki, odczuwa�a jednak dziwn� przyjemno�� i by�a bardziej ni� zadowolona.
Gdy dotar�a do jego stolika, wsta� i u�miechn�� si� - wysoki, barczysty m�czyzna, kt�remu uda�o si� zachowa� europejsk� elegancj� wbrew nie sprzyjaj�cym warunkom fizycznym. By� ubrany w czarnoszary garnitur z kamizelk�, z Savile Row, r�cznie szyt� koszul� z irlandzkiego jedwabiu, ca�o�� uzupe�nia� per�owoszary krawat.
- Gdy �piewa pani "Te niem�dre rzeczy" albo "Zyska�a� przewag�" to... no c�, przypomina mi si� Helen Ward, z czas�w, kiedy wyst�powa�a z Bennym Goodmanem - odezwa� si� pierwszy.
- To by�o pi��dziesi�t lat temu - powiedzia�a Joanna. - Nie mo�e pan pami�ta� Helen Ward.
- Przyznaj�, �e nigdy jej nie widzia�em na koncercie. Mam dopiero czterdzie�ci lat, ale kolekcjonuj� jej p�yty i wydaje mi si�, �e jest pani od niej lepsza.
- Pan mi schlebia - powiedzia�a Joanna. - Czy jest pan mi�o�nikiem jazzu?
- Zw�aszcza swingu.
- W takim razie lubimy to samo.
- Na to wygl�da - stwierdzi�, rozgl�daj�c si� po sali - i Japo�czycy te�. To mnie zdumiewa, ale oni kochaj� t� muzyk�. Cho� wywodzi si� z czas�w, kt�re woleliby zapomnie�.
- Uwielbiani swing. - Zawaha� si�. - Zam�wi�bym dla pani butelk� koniaku, ale poniewa� pani jest tu w�a�cicielk�, nie s�dz�, by by�o to na miejscu.
- Ja panu kupi� koniak.
Podsun�� jej krzes�o, na kt�rym usiad�a. Do stolika podszed� kelner w bia�ej marynarce, k�aniaj�c si� obydwojgu.
- Yamada-san, burande wo ima onegai, shimasu. Remy Martin - Joanna zwr�ci�a si� do niego.
- Hai, hai - powiedzia� Yamada. - Sugu. - Ruszy� szybko w kierunku baru.
Alex Hunter nie spuszcza� z niej wzroku.
- Naprawd� ma pani wspania�y g�os. Lepszy ni� Martha Tilton, Margaret McCrae, Betty Van...
- Ella Fitzgerald?
Zastanawia� si� przez chwil�, po czym stwierdzi�:
- No c�, to nie jest piosenkarka, z kt�r� mo�na by pani� por�wnywa�.
- Ach tak? - Joanna roze�mia�a si�. - Wi�c nie jestem lepsza od Elli Fitzgerald.
- No nie - u�miechn�� si� Alex.
- Dobrze. Ciesz� si�, �e pan to powiedzia�. Ju� zacz�am podejrzewa�, �e nie stosuje pan �adnych kryteri�w.
- Stosuj� bardzo wysokie kryteria - powiedzia� cicho.
Spojrzenie jego ciemnych oczu dzia�a�o na ni� niby wy�adowanie elektryczne. Poczu�a pr�d przebiegaj�cy przez jej cia�o. Mia�a wra�enie, �e nie tylko obna�a j� wzrokiem - m�czy�ni robili to ka�dego wieczoru, ale �e obna�a co� wi�cej ni� tylko jej cia�o, �e odkrywa r�wnie� jej m�zg i ujawnia wszystko, co warto o niej wiedzie�, ka�dy najbardziej ukryty zak�tek cia�a i my�li. Nigdy jeszcze nie spotka�a takiego m�czyzny. Wydawa�o si�, �e wszystkie poza ni�, istoty ludzkie na ziemi przesta�y dla niego nagle istnie�. I zn�w poczu�a t� dziwn� mieszanin� niepokoju i przyjemno�ci.
Gdy przyniesiono dwa kieliszki Remy Martin, wykorzysta�a t� przerw� jako pretekst, by odwr�ci� od niego wzrok. Zacz�a s�czy� koniak i zamkn�a oczy. Gdy znalaz�a si� w tej dobrowolnej ciemno�ci, zrozumia�a, �e m�czyzna, patrz�c prosto w jej oczy, przekazuje jej w jaki� magiczny spos�b ow� intensywno��, zawart� w jego spojrzeniu. Do jej �wiadomo�ci przesta�y dociera� odg�osy lokalu: brz�k kieliszk�w, �miech i rozmowy, nawet muzyka... Teraz to wszystko powr�ci�o, jak cisza rozlewaj�ca si� z wolna po straszliwej eksplozji.
Otworzy�a w ko�cu oczy.
- Nie znam nawet pa�skiego nazwiska.
- Jest pani pewna? Mam wra�enie... �e ju� si� kiedy� spotkali�my.
- Nie przypominam sobie. - Zmarszczy�a brwi.
- Mo�e to dlatego, �e wydaje mi si� pani taka bliska... Nazywam si� Alex Hunter.
- Ze Stan�w Zjednoczonych.
- Z Chicago.
- Pracuje pan dla jakiej� ameryka�skiej firmy?
- Nie. Pracuj� sam dla siebie.
- W Japonii?
- Jestem na miesi�cznym urlopie. Wyl�dowa�em w Tokio osiem dni temu. My�la�em, �e sp�dz� tu dwa dni, ale i tak ju� jestem d�u�ej. Zosta�y mi jeszcze trzy tygodnie. Mo�e zostan� tutaj, w Kioto i dam sobie spok�j z innymi planami. Anata no machi wa hijo ni kyomi ga arimasu.
- Tak - powiedzia�a - to najbardziej interesuj�ce miasto w Japonii, je�li mog� wyrazi� w�asne zdanie. Ale ca�a Japonia jest fascynuj�ca, panie Hunter.
- Prosz� mi m�wi� Alex.
- Jest mn�stwo do ogl�dania tak�e na innych wyspach, Alex.
- Mo�e powinienem przyjecha� tu w przysz�ym roku, �eby zwiedzi� te miejsca. Ale w tej chwili wydaje mi si�, �e wszystko, co chcia�bym zobaczy� w Japonii, jest w�a�nie tutaj.
Wpatrywa�a si� w niego, wytrzymuj�c spojrzenie tych upartych ciemnych oczu. Nie mia�a poj�cia, co o nim my�le�. By� typowym samcem, kt�ry od razu ujawnia zamiary. Joanna by�a dumna ze swojej si�y i niezale�no�ci w interesach, ale r�wnie� w �yciu uczuciowym. Rzadko p�aka�a i nigdy nie traci�a panowania nad sob�. Ceni�a zimn� krew i by�a obsesyjnie niezale�na. Zawsze wola�a dominowa� w zwi�zkach z m�czyznami. Sama decydowa�a, kiedy i jak ma si� rozwin�� jej przyja�� z partnerem, i lubi�a, gdy tylko od niej zale�a�o, czy owa przyja�� przekszta�ci si� w co� wi�cej. Mia�a ustalone pogl�dy na temat w�a�ciwego i po��danego tempa, z jakim rozwija si� romans. W innej sytuacji nie przypad�by jej do gustu m�czyzna - tak bezpo�redni jak Alex Hunter. A jednak taki poci�gaj�cy...
Udawa�a, �e nie dostrzega niczego wi�cej jak tylko przypadkowe zainteresowanie jej osob�. Rozejrza�a si� po sali, udaj�c, �e kontroluje kelner�w i sprawdza, czy go�cie s� zadowoleni, po czym napi�a si� koniaku i stwierdzi�a:
- Bardzo dobrze m�wi pan po japo�sku.
Pochyli� g�ow�.
- Arigato.
- Do itashimashite.
- J�zyki to jedno z moich hobby - powiedzia�. - Podobnie jak swing. I dobre restauracje. A jak ju� m�wimy o restauracjach, bior�c pod uwag�, �e Ksi�ycowy Blask jest otwarty tylko wieczorem, to czy zna pani jaki� lokal w pobli�u, w kt�rym mo�na zje�� lunch?
- Jest takie miejsce przecznic� dalej. Cudowna restauracyjka urz�dzona wok� ogrodu z fontann�. Nazywa si� Mizutani.
- B�dzie znakomita. Zjemy jutro lunch w Mizutani?
By�a zaskoczona pytaniem, ale jeszcze bardziej w�asn� natychmiastow� odpowiedzi�.
- Tak. B�dzie mi bardzo mi�o.
- W po�udnie?
- Tak. W po�udnie.
Intuicyjnie wyczuwa�a, �e cokolwiek si� wydarzy mi�dzy ni� i tym m�czyzn�, dobrego czy z�ego, b�dzie zupe�nie inne ni� to, czego dot�d do�wiadczy�a.
5
M�czyzna o stalowych palcach si�ga po strzykawk�...
Joanna Rand usiad�a wyprostowana na ��ku, zlana potem, bez tchu, pr�buj�c przez chwil� chwyci� d�o�mi umykaj�c� ciemno��, zanim odzyska�a r�wnowag� i zapali�a lampk�.
By�a sama.
Odrzuci�a po�ciel i zerwa�a si� z ��ka z po�piechem wywo�anym przez strach, kt�rego nie potrafi�a poj��. Chwiej�c si� dotar�a na �rodek pokoju i zatrzyma�a si� dr��c ze strachu i niepewno�ci.
Powietrze w pokoju by�o ch�odne, �le. Wyczuwa�a mieszanin� mocnych �rodk�w antyseptycznych, kt�re nie pasowa�y przecie� do jej sypialni: amoniak, lizol, alkohol, gryz�ce substancje bakteriob�jcze. Wzi�a g��boki oddech, potem jeszcze jeden, ale gryz�ce opary gdzie� umkn�y, zanim zd��y�a zlokalizowa� ich �r�d�o.
Kiedy powietrze by�o ju� czyste, musia�a przyzna� z niech�ci�, jak zawsze, �e tak naprawd� ten obcy zapach wcale nie istnia�. By� pozosta�o�ci� jej snu, owocem jej wyobra�ni, albo - co bardziej prawdopodobne - fragmentem wspomnie�. Cho� nie pami�ta�a, by kiedykolwiek by�a chora czy ranna, to w jakim� stopniu wierzy�a, �e naprawd� le�a�a kiedy� w pokoju szpitalnym, w kt�rym unosi� si� ten charakterystyczny zapach. Tam, gdzie sta�o si� z ni� co� strasznego, co�, co by�o �r�d�em powracaj�cego wci�� koszmaru sennego.
Posz�a do bia�o-zielonej �azienki i nala�a sobie szklank� wody. Wr�ci�a do ��ka, usiad�a na jego brzegu, napi�a si�, w�lizn�a pod ko�dr� i po kr�tkim wahaniu zgasi�a �wiat�o.
Za oknem, w bezruchu poprzedzaj�cym �wit, rozleg� si� krzyk ptaka. Du�y ptak. Przera�liwy krzyk. Trzepot skrzyde�. Obok okna. Pi�ra otar�y si� z szelestem o szyb�. Potem po�eglowa� w noc, krzycz�c coraz s�abiej i ciszej.
6
Alex przypomnia� sobie, gdy siedzia� w ��ku czytaj�c, gdzie i kiedy po raz pierwszy zobaczy� t� kobiet�. Nie nazywa�a si� wtedy Joanna Rand.
Obudzi� si� w �rod�, o sz�stej trzydzie�ci, w swoim apartamencie w hotelu Kioto. Czy to na wakacjach, czy w pracy zawsze wstawa� wcze�nie, a k�ad� si� p�no. Nie musia� spa� wi�cej ni� pi�� godzin, by czu� si� od�wie�onym i gotowym do dzia�ania. By� wdzi�czny naturze za sw�j nietypowy metabolizm. Zyskiwa� przewag� nad tymi, kt�rzy byli wi�kszymi od niego niewolnikami materaca. Dla Alexa, kt�ry z wyboru i z natury lubi� zgarnia� najwy�sz� stawk�, sen by� szczeg�lnie obmierz�� form� niewolnictwa, a ka�da noc chwilow� �mierci�, kt�r� trzeba prze�y�, ale kt�r� nie mo�na si� rozkoszowa�. Czas po�wiecony na sen by� czasem straconym, zaniechanym, ukradzionym. Oszcz�dzaj�c trzy godziny ka�dej nocy, zyskiwa� dodatkowe tysi�c sto godzin w roku. Tysi�c sto godzin na czytanie ksi��ek, ogl�danie film�w i uprawianie mi�o�ci, ponad czterdzie�ci pi�� "wolnych" dni na obserwacj�, studiowanie, uczenie si�... i robienie pieni�dzy. Komuna�, �e czas to pieni�dz by� jednak prawd�. A pieni�dz, wed�ug filozofii Alexa, by� jedynym pewnym sposobem osi�gni�cia dw�ch najwa�niejszych rzeczy: niezale�no�ci i godno�ci, z kt�rych ka�da znaczy�a dla niego niesko�czenie wi�cej ni� mi�o��, seks, przyja��, uznanie czy cokolwiek innego. Urodzi� si� w biednej rodzinie. Dla jego rodzic�w, pary nieuleczalnych alkoholik�w, s�owo "godno��" by�o r�wnie pustym d�wi�kiem jak s�owo "odpowiedzialno��". Gdy by� dzieckiem, poprzysi�g� sobie, �e odkryje sekret bogactwa. I pozna� go, zanim przekroczy� dwudziestk�: czas. Ot� sekretem bogactwa by� czas. Zacz�� wi�c z zapa�em korzysta� ze swej wiedzy. W ci�gu dwudziestu lat rozs�dnego gospodarowania czasem jego maj�tek netto wzr�s� z tysi�ca dolar�w do ponad dwunastu milion�w. Jego zwyczaj p�nego chodzenia spa� i wczesnego wstawania, cho� tylko cz�ciowo zgodny z nie�mierteln� rad� Benjamina Franklina, odegra� znacz�c� rol� w tym fenomenalnym sukcesie.
W normalnych warunkach wzi��by prysznic, ogoli� si� i ubra� w ci�gu dwudziestu minut. Tego ranka pozwoli� sobie na ma�e ust�pstwo - wzi�� ksi��k� i zosta� w ��ku. W ko�cu by� na wakacjach. Teraz siedz�c podparty poduszkami, z ksi��k� na kolanach, u�wiadomi� sobie, kim by�a Joanna Rand. Gdy czyta�, jego pod�wiadomo��, niech�tna marnowaniu czasu, pracowa�a nad rozwi�zaniem zagadki Joanny.
- Lisa - wyszepta�.
Lisa. Dwana�cie lat starsza, inne uczesanie. Dzieci�ca pulchno�� dwudziestolatki znikn�a z jej twarzy. By�a teraz dojrza�� kobiet�, ale wci�� by�a Lisa.
Wsta� z ��ka, wyk�pa� si� i ogoli�. Patrzy� na odbicie swoich g�adkich policzk�w w lustrze, potem podni�s� wzrok i spojrza� sobie w oczy. Nie widzia� fotografii Lisy Chelgrin od przynajmniej 10 lat. Powoli, ch�opie. Mo�e podobie�stwo nie jest tak du�e, jak my�lisz. Jak b�dziesz mia� w r�ku zdj�cia, to by� mo�e si� oka�e, �e Joanna Rand ma tyle wsp�lnego z Lisa Chelgrin, co �yrafa z kucykiem szetlandzkim.
Ubra� si� i usiad� przy biurku w skromnie urz�dzonym salonie apartamentu. Stara� si� przekona� sam siebie, �e ka�dy mo�e mie� sobowt�ra, niespodziewanego bli�niaka.
Wpatrywa� si� przez d�u�sz� chwil� w telefon stoj�cy na �rodku biurka, po czym stwierdzi�: Tyle tylko, �e tak naprawd� nigdy nie wierzy�em w czysty przypadek.
Stworzy� jedn� z najwi�kszych agencji detektywistycznych w Stanach Zjednoczonych i do�wiadczenie nauczy�o go, �e ka�dy zbieg okoliczno�ci by� tylko pozorem, wierzcho�kiem g�ry lodowej, a o ile� wi�cej kry�o si� poni�ej linii wody. Nigdy nie mia� respektu dla zbieg�w okoliczno�ci i dlatego, �e odkrywa� logiczne zwi�zki w wydarzeniach, kt�rych zdawa�o si� nic ze sob� nie ��czy�. Przysun�� telefon i zam�wi� rozmow� do Stan�w. Wreszcie dodzwoni� si� do swojego biura o �smej trzydzie�ci rano czasu Kioto i o czwartej trzydzie�ci po po�udniu, czasu Chicago. Rozmawia� z Tedem Blakenshipem, najwy�ej postawionym cz�owiekiem w firmie.
- Ted, chcia�bym, �eby� osobi�cie poszed� do archiwum i wyci�gn�� wszystko, co dotyczy Lisy Chelgrin. Chc� mie� te materia�y tutaj w Kioto jak najszybciej. Nie wysy�aj tego poczt� kuriersk�. Daj jednemu z naszych m�odszych pracownik�w terenowych, a potem wy�lij go najbli�szym lotem we w�a�ciwym kierunku.
Blakenship dobiera� starannie s�owa. M�wi� powoli:
- Alex, czy to znaczy, �e sprawa zn�w jest... aktualna?
- Nie jestem pewien.
- Czy jest szansa, �e j� w ko�cu znalaz�e�?
- Najprawdopodobniej �cigam tylko cienie i nic z tego nie wyniknie. Wi�c nie rozmawiaj z nikim o tym, nawet z w�asn� �on�.
- Oczywi�cie.
- Sam p�jd� do archiwum. Nie wysy�aj tam sekretarki. Nie chc�, �eby zacz�y si� plotki.
- Rozumiem.
- A urz�dnik, kt�ry b�dzie to przewozi�, nie powinien wiedzie�, co wiezie.
- Nie b�d� go w nic wtajemnicza�. Ale s�uchaj, Alex... je�li j� znalaz�e�, to jest to naprawd� wiadomo��, co?
- Sensacyjna - zgodzi� si� Alex. - Zadzwo� do mnie, jak ju� wszystko poza�atwiasz i daj mi zna�, kiedy mam si� spodziewa� przesy�ki.
- Zadzwoni�.
Alex od�o�y� s�uchawk� i podszed� do okna, z kt�rego obserwowa� samochody na zat�oczonych ulicach. Sta� i patrzy� w d�. Wszyscy zdawali si� docenia� znaczenie czasu; wszyscy gdzie� spieszyli. Gdy tak patrzy�, jeden z rowerzyst�w zrobi� b��d w ocenie odleg�o�ci, gdy pr�bowa� przejecha� miedzy dwoma samochodami. Uderzy�a go bia�a honda. Cz�owiek i rower zmienili si� nagle w �lizgaj�c� si�, przewalaj�c�, podskakuj�c� pl�tanin� n�g i poskr�canych k�, rur i kierownicy. Rozleg� si� pisk hamulc�w, wstrzymano ruch, a w kierunku rannego pospieszyli ludzie. Alex, kt�ry nie by� przecie� zabobonny, odni�s� dziwne wra�enie, �e oto niebiosa zsy�aj� mu z�y znak, a on sam p�dzi na z�amanie karku ku nieuniknionej katastrofie.
7
W po�udnie spotka� si� z Joann� w Mizutani. Gdy j� zobaczy� u�wiadomi� sobie, �e obraz jaki przechowa� w pami�ci mia� tyle z ni� wsp�lnego, co zdj�cie Niagary z prawdziwym pi�knem dzikiego wodospadu. By�a ol�niewaj�ca - mieni�a si� z�otem, ruchem, �yciem, a b��kit jej oczu by� o wiele g��bszy ni� zdo�a� to zapami�ta�, cho� min�a zaledwie jedna noc odk�d widzia� j� po raz ostatni. Uj�� jej d�o� i poca�owa�, nie dlatego �e by� przyzwyczajony do europejskich obyczaj�w, ale dlatego �e pragn�� dotkn�� ustami jej sk�ry.
Mizutani by�a restauracj� typu o-zashiki, co znaczy�o, �e sala by�a podzielona przegr�dkami z ry�owego papieru na ma�e, prywatne pokoiki, gdzie serwowano japo�skie potrawy. Sufit nie by� zbyt wysoki, wznosi� si� nie wi�cej ni� osiemna�cie cali nad g�ow� Alexa, a pod�og� pokrywa�o starannie wypolerowane drewno sosnowe, kt�re wydawa�o si� przezroczyste i g��bokie jak morze. Gdy Alex i Joanna znale�li si� w westybulu, zmienili buty na mi�kkie pantofle. Pod��yli za drobn�, m�od� hostess� do ma�ego pokoiku, gdzie usiedli obok siebie na pod�odze, na cienkich ale wygodnych poduszkach, u�o�onych przed niskim stolikiem. Mieli przed sob� okno, za kt�rym rozci�ga� si� widok na otoczony murem ogr�d. O tej porze roku nie by�o tu kwiat�w, ale wida� by�o kilka odmian doskonale utrzymanych, wiecznie zielonych ro�lin i dywan mchu, kt�ry nie zd��y� jeszcze zbr�zowie� przed zim�. Na �rodku ogrodu wznosi�a si� wysoka na siedem st�p skalna piramida, z kt�rej tryska�a woda, sp�ywaj�ca w�skimi strumykami do p�ytkiego, dr��cego jeziorka.
Jedli mizutaki, bia�e mi�so kurczaka uduszone w glinianym garnku i przyprawione cebulkami, rzodkiewkami i zio�ami. Dostali jeszcze kilka male�kich fili�anek paruj�cej sake, kt�ra jest wy�mienita, gdy pije si� j� gor�c�, ale kt�ra przypomina w smaku skwa�nia�e francuskie wino, gdy jest zimna.
Ca�y czas rozmawiali o muzyce, japo�skich obyczajach i sztuce, o filmach, ksi��kach i sprawach osobistych. Alexa kusi�o, �eby wym�wi� to magiczne imi� - Osa Chelgrin. Chwilami wydawa�o mu si�, �e posiada jak�� psychiczn� zdolno�� wyczytywania z zachowania podejrzanego oznak winy czy niewinno�ci, z tego przelotnego wyrazu twarzy, kt�ry pojawia si� w chwili oskar�enia, z dr�enia g�osu. Jednak Alex nie mia� ochoty rozmawia� z Joann� o znikni�ciu Lisy Chelgrin, dop�ki nie us�yszy, gdzie si� urodzi�a i wychowa�a, gdzie nauczy�a si� �piewa�, dlaczego przyjecha�a do Japonii. Biografia Joanny Rand mog�a by� tak doskonale prawdopodobna, �e przekona�aby go, i� ta kobieta naprawd� jest t�, za kt�r� si� podaje, i jej podobie�stwo do dawno zaginionej Lisy Chelgrin to tylko przypadek. W takiej sytuacji poruszanie ca�ej tej sprawy nie mia�oby sensu. By�o zatem wa�ne, by uda�o mu si� nak�oni� j� do m�wienia o sobie. Ale si� opiera�a, nie z jakiego� tajemniczego powodu, ale po prostu dlatego, �e by�a skromna. Alex rozumia� jej opory, czu� za�enowanie, gdy musia� m�wi� o sobie, nawet w rozmowach z bliskimi przyjaci�mi; lecz, o dziwo, w jej towarzystwie jego zahamowania znika�y. W ko�cu, pr�buj�c bez powodzenia wnikn�� w przesz�o�� Joanny, opowiedzia� jej prawie ca�� histori� swojego �ycia.
- Naprawd� jeste� prywatnym detektywem? - spyta�a.
- Tak.
- Trudno uwierzy�. A gdzie tw�j prochowiec?
- W pralni. Pr�buj� usun�� z niego te paskudne krwawe plamy.
- I nie nosisz kabury na szelkach.
- Pij� mnie w rami�.
- Nie nosisz w og�le broni?
- W lewej dziurce nosa mam miniaturowy pistolecik.
- Daj spok�j. M�wi� powa�nie.
- Nie jestem tu w interesach, a w�adze japo�skie nie lubi� ameryka�skich turyst�w, kt�rzy nosz� przy sobie bro�.
- Zawsze sadzi�am, �e prywatny detektyw musi by� troch�... no, niechlujny...
- Och, dzi�kuj� ci bardzo!
- ...i skryty, zawsze patrzy przez rami�, zezuje, jest uzbrojony po z�by, sentymentalny, zimny, cyniczny.
- Sam Spade grany przez Humpreya Bogarta. Ten biznes ju� tak nie wygl�da - powiedzia� Alex. - Je�li kiedykolwiek tak wygl�da�. Wykonujemy g��wnie codzienn� robot�, rzadko trafia si� co� niebezpiecznego. Sprawy rozwodowe, tropienie d�u�nik�w, zbieranie materia�u dowodowego dla obro�c�w w procesach kryminalnych. Ci�gle zapewniamy ochron� bogatym i s�awnym, no i ochraniamy domy towarowe. Nie jest to nawet w po�owie tak romantyczne i fascynuj�ce jak w wydaniu Bogarta, obawiam si�.
- C�... mo�e i tak - powiedzia�a Joanna. - Ale to wci�� jest o wiele bardziej romantyczne ni� praca ksi�gowego.
Przerwa�a i podnios�a do ust kawa�ek kurczaka. Jad�a tak delikatnie jak Japo�czycy, ale ze zdrowym, nie skrywanym i zdecydowanie erotycznym apetytem.
Alex obserwowa� j� ukradkiem, gdy prze�yka�a k�s kurczaka i s�czy�a swoj� sake; si�� szcz�ki, p�ynny ruch mi�ni jej szyi i cudown� lini� warg.
Odstawi�a fili�ank�:
- Jak dosz�o do tego, �e zacz��e� pracowa� w tak nietypowym zawodzie?
- Do�� wcze�nie postanowi�em, �e nie b�d� biedny, tak jak moi rodzice i s�dzi�em, �e wystarczy by� prawnikiem, by sta� si� kim� nieprawdopodobnie bogatym. Wi�c korzystaj�c z kilku stypendi�w i utrzymuj�c si� z kilku nocnych zaj��, zdo�a�em uko�czy� college, a p�niej prawo.
- Z wynikiem summa cum laude? - spyta�a.
- Sk�d wiesz? - By� zaskoczony.
- Jeste� obsesyjny, porywczy.
- Naprawd�? Powinna� by� prywatnym detektywem.
- Samantha Spade. Co wydarzy�o si� p�niej?
- Sp�dzi�em rok w du�ej firmie w Chicago, kt�ra specjalizowa�a si� w obs�udze prawnej du�ych korporacji. Nienawidzi�em tego zaj�cia.
- Ale to przecie� niez�y spos�b zarabiania pieni�dzy?
- Przeci�tna p�aca wynosi obecnie osiemdziesi�t tysi�cy dolar�w rocznie, a wtedy by�a jeszcze ni�sza, zw�aszcza dla kogo�, kto dopiero zaczyna�. Kiedy by�em m�ody wydawa�o mi si�, �e to mn�stwo pieni�dzy, ale szybko si� przekona�em, �e trzeba jeszcze zap�aci� podatek. To, co mi zostawa�o, nigdy nie pozwoli�oby mi zasi��� za kierownic� rolls-royce'a.
- I tego w�a�nie pragn��e�, takiego stylu �ycia?
- A dlaczego nie? W dzieci�stwie do�wiadczy�em czego� wr�cz przeciwnego. Nie ma nic uszlachetniaj�cego w biedzie. Ale po paru miesi�cach pisania raport�w i grzebania si� w materia�ach poj��em, �e naprawd� du�e pieni�dze zarabiaj� tylko stare wygi z du�ych firm. Zanim dotar�bym na szczyt, mia�bym na karku pi��dziesi�tk�.
Gdy uko�czy� dwadzie�cia pi�� lat, Alex Hunter zorientowa� si�, �e prywatna ochrona mienia b�dzie dziedzin� intensywnego rozwoju przez kilka nast�pnych dziesi�cioleci. Opu�ci� wi�c firm� prawnicz�, by zwi�za� si� z licz�c� pi��dziesi�ciu pracownik�w Agencj� Bonnera, gdzie zamierza� pozna� interes od podszewki. Gdy mia� zaledwie trzydzie�ci lat, m�g� sobie pozwoli� na wzi�cie po�yczki z banku, �eby odkupi� od Bonnera agencj�. Pod jego kierownictwem firma wkroczy�a agresywnie we wszystkie dziedziny ochroniarskiego biznesu, nie wy��czaj�c sprzeda�y, instalacji i konserwacji elektronicznych system�w ochrony. Teraz agencja Bonner-Hunter mia�a dwa tysi�ce pracownik�w i biura w jedenastu miastach.
- Masz swojego rolls-royce'a? - spyta�a Joanna.
- Dwa.
- Czy �ycie jest lepsze z rolls-royce'em?
- To jest pytanie z filozofii zen.
- A ty si� wymigujesz.
- Pieni�dze nie s� ani brudne ani szlachetne, s� neutralne. To po prostu nieod��czny sk�adnik ka�dej cywilizacji. Ale tw�j talent to dar od Boga.
Przygl�da�a mu si� w milczeniu przez d�u�sz� chwil�, a on zdawa� sobie spraw�, �e w�a�nie go os�dza. Od�o�y�a swoje pa�eczki i przy�o�y�a do ust chusteczk�.
- Wi�kszo�� m�czyzn, kt�rzy zaczynali od niczego i zgromadzili ogromn� fortun� przed czterdziestk�, by�aby niezno�nymi egomaniakami.
- Wcale nie. Nie ma we mnie nic wyj�tkowego. Znam mn�stwo bogatych ludzi, a wi�kszo�� z nich jest w ka�dym calu tak skromna jak urz�dnik biurowy. Ale ju� do�� o mnie. Chcia�bym us�ysze� co� o tobie. Jak si� znalaz�a� w Japonii, w Ksi�ycowym Blasku?
- Nic ciekawego. Moje �ycie jest bardzo nudne.
Albo chcia�a ukry� sw� przesz�o��, albo by�a w oczywisty spos�b onie�mielona. Nie by� pewien, o kt�r� z tych mo�liwo�ci chodzi. Wci�� jednak zach�ca� j� do zwierze�. Wreszcie zacz�a m�wi�.
Kelnerka, mi�a kobieta o okr�g�ej twarzy, ubrana w bia�e yukata i kr�tk�, kasztanow� kurtk�, przynios�a deser: kawa�ki mandarynki z drobniutko pokrojonymi migda�ami i kokosem.
- Urodzi�am si� w Nowym Jorku Ale nie pami�tam wiele. M�j ojciec zarz�dza� jednym z tych ogromnych przedsi�biorstw. Kiedy sko�czy�am dziesi�� lat awansowa� na kierownicze stanowisko w zarz�dzie jednej z brytyjskich filii. Dorasta�am w Londynie i tam studiowa�am.
- Co studiowa�a�?
- Przez jaki� czas muzyk�... potem j�zyki orientalne. Zainteresowa�am si� Wschodem, bo zakocha�am si� w japo�skim studencie. Mieszkali�my razem przez rok. Nasz romans si� sko�czy�, ale moje zainteresowanie Wschodem pozosta�o.
- Kiedy przyjecha�a� do Japonii?
- Prawie dwana�cie lat temu - odpowiedzia�a.
Akurat wtedy, gdy znikn�a Lisa Chelgrin - pomy�la�.
Podnios�a za pomoc� pa�eczek kolejny plasterek mandarynki i zjad�a z widocznym zadowoleniem. Zliza�a cieniutk� nitk� kokosa, kt�ry przylgn�� do k�cika jej ust. Przypomina�a p�owego kota; gi�tkiego, przepe�nionego energi� kinetyczn�.
Jakby czyta�a jego my�li, podnios�a g�ow� z koci� gracj� i pos�a�a mu g��bokie spojrzenie. Jej oczy kry�y w sobie kocie harmonijne s�siedztwo przeciwie�stw: senno�� po��czon� z ca�kowit� trze�wo�ci�, czujno�� zmieszan� z zimn� oboj�tno�ci�, dumne wyobcowanie obok pragnienia czu�o�ci.
- Moi rodzice zgin�li w wypadku samochodowym w czasie wakacji w Brighton. Nie mia�am krewnych w Stanach, nie chcia�am tam wraca�. A Wielka Brytania wyda�a mi si� nagle okropnie ponura, pe�na z�ych wspomnie�. Kiedy wyp�acono mi polis� ojca i za�atwiono formalno�ci spadkowe, wzi�am pieni�dze i wyjecha�am do Japonii.
- W poszukiwaniu tego studenta?
- Och nie. Wtedy to ju� by�o sko�czone. Wyjecha�am, poniewa� wydawa�o mi si�, �e polubi� ten kraj. I polubi�am. Sp�dzi�am tu kilka miesi�cy jako turystka, a potem wzi�am si� do pracy i zacz�am �piewa� muzyk� pop w nocnym klubie w Jokohamie. Zawsze mia�am niez�y g�os, ale �adnego do�wiadczenia scenicznego. Na pocz�tku sz�o mi beznadziejnie, ale si� uczy�am.
- Jak znalaz�a� si� w Kioto?
- Po drodze by�o jeszcze Tokio. I lepsza praca ni� ta w Jokohamie. Du�y lokal nazywany Ongaku, Ongaku.
- Muzyka, Muzyka - przet�umaczy� Alex. - Znam to miejsce. By�em tam zaledwie pi�� dni temu!
- W�wczas ten klub mia� ca�kiem niez��, w�asn� orkiestr�. Muzycy byli gotowi postawi� wszystko na jedn� kart�. Niekt�rzy z nich mieli poj�cie o jazzie, a ja nauczy�am ich wszystkiego, co sama umia�am. Szefowie byli z pocz�tku nastawieni sceptycznie, ale go�cie od razu zachwyceni. - Ten pierwszy triumf by� mi�ym wspomnieniem dla Joanny. U�miechn�a si� i wpatrywa�a w ogr�d nie widz�cymi oczyma, jakby wraca�a do przesz�o�ci.
- To by�o wtedy szalone miejsce, dzikie i ekscytuj�ce. By�am g��wn� atrakcj� przez dwa lata. Gdybym chcia�a zosta�, to prawdopodobnie wci�� bym tam �piewa�a. Ale w ko�cu poj�am, �e zrobi� lepiej, je�li zaczn� pracowa� dla samej siebie, we w�asnym klubie.
- Ongaku, Ongaku nie jest ju� takie, jak je opisa�a� - powiedzia� Alex. - Ju� nie. Zbyt wiele utraci�o wraz z twoim odej�ciem. Ju� nie dr�y w posadach. Nawet si� nie poruszy.
Joanna wybuchn�a �miechem i odrzuci�a g�ow� do ty�u, by odsun�� sprzed twarzy d�ugi kosmyk w�os�w. Ten gest upodobni� j� do uczennicy-m�odziutkiej, delikatnej, niewinnej siedemnastolatki. I wtedy, przez t� kr�tk� chwil� by�a nie tylko podobna do Lisy Chelgrin. By�a Lisa.
- Przyjecha�am do Kioto ponad sze�� lat temu, w lipcu. By�o to w czasie dorocznego Gion Matsuri.
- Matsuri... festiwalu.
- Tak. To najwspanialsza uroczysto�� w mie�cie. Przyj�cia, wystawy, imprezy artystyczne. Udost�pniono publiczno�ci stare domy na Muromachi, w kt�rych mo�na by�o obejrze� rodzinne skarby i cenne pami�tki. By�a parada najwi�kszych i najpi�kniej udekorowanych platform - wszystkie wspania�e. Zosta�am tydzie� d�u�ej, zakocha�am si� w Kioto, nawet w tym powszednim, codziennym. Po�wi�ci�am wi�ksz� cz�� moich oszcz�dno�ci na wykupienie budynku, kt�ry teraz jest znany jako Ksi�ycowy Blask. Niezbyt fascynuj�ca historia Joanny Rand, dziewczyny-przedsi�biorcy. Ostrzega�am ci�, �e b�dzie nudna w por�wnaniu z twoj�. W ca�ej opowie�ci nie ma ani jednego morderstwa i ani jednego rolls-royce'a.
- Nie ziewn��em ani razu. Jestem zafascynowany - powiedzia� Alex.
- Pr�buj�, by Ksi�ycowy Blask wygl�da� jak knajpa Ricka, Cafe Americain, z Casablanki. Ale ta fascynuj�ca, niebezpieczna i romantyczna historia, kt�ra przytrafi�a si� Bogartowi, mnie jako� nie chce si� przytrafi� i nigdy si� nie przytrafi. Jestem jak piorunochron, kt�ry przyci�ga tylko zwyk�e zdarzenia. Ostatni wi�kszy kryzys, to uszkodzenie zmywarki...
Alex nie mia� pewno�ci, czy wszystko, co powiedzia�a Joanna Rand by�o prawd�, ale by� zadowolony. Jej kr�tka biografia wydawa�a si� przekonuj�ca - zar�wno pod wzgl�dem sposobu przedstawienia, jak i szczeg��w. Cho� mia�a opory, by m�wi� du�o o sobie, nie wyczuwa�o si� w jej g�osie wahania i fa�szu. Kiedy ju� zacz�a, �adnego �ladu niepokoju k�amcy. Jej historia, jako piosenkarki w nocnym klubie w Jokohamie i Tokio by�a niew�tpliwie prawdziwa. Gdyby k�ama�a, wymy�li�aby co� innego, nie histori�, kt�r� tak �atwo mo�na sprawdzi� i zweryfikowa�. Natomiast cz�� dotycz�ca Wielkiej Brytanii i rodzic�w, kt�rzy zgin�li podczas wakacji w Brighton... prawd� powiedziawszy, nie wiedzia�, co o tym sadzi�. Jako co�, co mia�o okry� tajemnic� ca�e jej �ycie poprzedzaj�ce wyjazd do Japonii by�o skuteczne, ale zbyt g�adkie. Ponadto, by�o kilka drobnych punkt�w, w kt�rych jej biografia styka�a si� z biografi� Lisy Chelgrin, co wydawa�o si� Alexowi podejrzanym nagromadzeniem zbieg�w okoliczno�ci.
Joanna przekr�ci�a si� na swojej poduszce i usiad�a na wprost niego. Jej kolana dotkn�y jego n�g, sprawiaj�c, �e odczuwa� przyjemny, wewn�trzny dreszcz.
- Masz jakie� plany na reszt� popo�udnia? - spyta�a. - Gdyby� mia� ochot� na zwiedzanie, to ch�tnie b�d� przez par� godzin twoim przewodnikiem.
- To mi�e z twojej strony, �e chcesz po�wi�ci� mi sw�j czas. Ale wiem, �e musisz pilnowa� interesu.
Przerwa�a mu ruchem r�ki.
- Mariko mo�e zaj�� si� klubem a� do otwarcia. Nie musz� si� tam pokazywa� przynajmniej do sz�stej.
- Mariko? - spyta�.
- Mariko Inamura. Wiceszefowa w Ksi�ycowym Blasku. Spotkanie z ni� to najlepsza rzecz, jaka mi si� przytrafi�a w Japonii. Jest inteligentna, godna zaufania i pracowita jak demon.
Alex po cichu powt�rzy� to imi� par� razy, a� si� upewni�, �e je zapami�ta�. Postanowi� przeprowadzi� d�ug� i wyczerpuj�c� rozmow� z Mariko. Z pewno�ci� wiedzia�a o przesz�o�ci Joanny Rand wi�cej, ni� ona sama by�a sk�onna mu zdradzi�.
- No c� - powiedzia� - je�li jeste� pewna, �e masz czas, to ch�tnie skorzystam.
Alex mia� nadziej�, �e ju� podczas lunchu zdo�a ustali� prawdziw� to�samo�� Joanny. Ale wci�� niczego nie by� pewny.
Jej niespotykanie ciemne oczy zdawa�y si� ciemnie� jeszcze bardziej. Wpatrywa� si� w nie zauroczony.
Joanna Rand czy Lisa Chelgrin?
Nie m�g� si� zdecydowa�, kt�ra z nich.
8
Na pro�b� Joanny hostessa z Mizutani zatelefonowa�a do przedsi�biorstwa taks�wkowego Sogo, i po nieca�ych pi�ciu minutach zjawi� si� samoch�d - czarny w�z z czerwonym napisem. Joanna by�a zachwycona kierowc�. Nikt nie pasowa�by lepiej do ich kr�tkiej przeja�d�ki. By� pomarszczonym, siwow�osym starym cz�owiekiem o ujmuj�cym u�miechu, kt�ry ujawnia� brak jednego z�ba. Wyczu� romans zawi�zuj�cy si� mi�dzy Joann� i Alexem i przerywa� im tylko wtedy, gdy chcia� si� upewni�, �e nie przeoczyli czego� interesuj�cego. Korzysta� z wstecznego lusterka, by zerka� na nich, zawsze z aprobat� widoczn� w jasnych oczach.
Przez ponad godzin� kr��yli na chybi� trafi� po pe�nym zabytk�w mie�cie, zdaj�c si� na wyb�r kierowcy. Joanna zwraca�a uwag� Alexa na stare domy, �wi�tynie, nie przerywaj�c swojej opowie�ci o historii i architekturze Japonii. U�miecha� si� i zadawa� wci�� nowe pytania. Patrzy� na ni� r�wnie cz�sto, jak na miasto, a ona zn�w czu�a t� zniewalaj�c� si�� jego osobowo�ci.
Stali na �wiat�ach obok Muzeum Narodowego, kiedy stwierdzi�:
- Intryguje mnie tw�j akcent.
- Jaki akcent?
- To nie Nowy Jork, prawda?
- Nie wiedzia�am, �e mam w og�le jaki� akcent.
- Nie, to nie Nowy Jork. Boston?
- Nigdy nie by�am w Bostonie.
- Ale to i tak nie Boston. Bardzo trudno si� zorientowa�. Mo�e brytyjska angielszczyzna. Mo�e to w�a�nie to.
- Mam nadzieje, �e nie - powiedzia�a Joanna. - Nigdy nie lubi�am Amerykan�w, kt�rzy przejmuj� brytyjski akcent po sp�dzeniu kilku lat w Anglii. To mi si� wydaje sztuczne.
- To nie angielski akcent.
Przygl�da� jej si�, rozwa�aj�c ten problem, i gdy taks�wka ruszy�a ponownie wykrzykn��:
- Ju� wiem, co to jest! Chicago!
- To ty pochodzisz z Chicago - zauwa�y�a Joanna - a ja przecie� nie m�wi� tak jak ty.
- Ale� tak. Odrobin�.
- Sk�d. Poza tym nie by�am w Chicago.
- Musia�a� mieszka� gdzie� w Illinois - nie rezygnowa� Alex.
Przez chwil� mia�a wra�enie, �e jego u�miech jest nieszczery i wymuszony.
- Nie - powiedzia�a - nigdy nie by�am w Illinois.
Wzruszy� ramionami.
- No c�, w takim razie myli�em si�. - Wskaza� na budynek, widniej�cy przed nimi, po lewej strome. - Dziwne miejsce. Co to jest?
Zn�w podj�a si� roli przewodnika, ale dr�czy�a j� my�l, �e pytania dotycz�ce jej akcentu nie by�y przypadkowe. Ten nag�y zwr�t w rozmowie mia� jaki� sens, kt�ry jej umyka�.
Przebieg�y j� ciarki, jak echo dreszczy, kt�re nawiedza�y j� ka�dej nocy, gdy budzi� j� koszmar senny.
9
Gdy dotarli do zamku Nijo, zap�acili za taks�wk� i dalej szli pieszo. Odwr�cili si� od ma�ego samochodu, kt�ry w��czy� si� do ruchu, i pod��yli w �lad za trzema innymi turystami w kierunku ogromnej, pokrytej �elazem Wschodniej Bramy. Joanna zerkn�a na Alexa i zobaczy�a, �e jest pod wra�eniem.
- Tak w�a�nie wyobra�am sobie zamek! - Ale po chwili potrz�sn�� g�ow�. - Tyle �e k��ci si� z japo�skim stylem.
- Jestem bardzo zadowolona, �e to m�wisz - westchn�a Joanna. - Gdyby zamek Nijo podoba� ci si� za bardzo, to jak ty sam m�g�by� mi si� podoba�?
- Chodzi ci o to, �e powinienem powiedzie� to, co us�ysza�a�?
- Tak widzi go wi�kszo�� wra�liwych ludzi, je�li rozumiej� japo�ski styl.
- My�la�em, �e to bardzo wa�na budowla.
- Tak, historycznie. Ale jest to atrakcja dla turyst�w, nie dla Japo�czyk�w.
Weszli przez g��wn� bram�, potem min�li jeszcze jedn� - Karamon, bogato zdobion� ornamentami metalowymi i wyszukanymi drewnianymi rze�bami. Przed nimi rozci�ga� si� szeroki podw�rzec, a za nim