Ziemiański Andrzej - Achaja - Zaginiony rozdział

Szczegóły
Tytuł Ziemiański Andrzej - Achaja - Zaginiony rozdział
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ziemiański Andrzej - Achaja - Zaginiony rozdział PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ziemiański Andrzej - Achaja - Zaginiony rozdział PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ziemiański Andrzej - Achaja - Zaginiony rozdział - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Andrzej Ziemiański ZAGINIONY ROZDZIAŁ Grubo ponad rok przygotowań, intryg i topienia pie- Ale Armia Domowa nie istnieje właściwie. Ktoś to bar- niędzy w róŜnych przedsięwzięciach zaczął nareszcie dzo sprytnie wymyślił... - KsiąŜę powstrzymał go znowu przynosić efekty. Wielki KsiąŜę Tau został związany ruchem ręki. - Kraj spustoszony zarazą, głównie jej eko- wojną na wschodzie - Symm zaatakowało, ale tym razem nomicznymi skutkami, rozsypka urzędów i instytucji wsparte siłami swojego niedawnego wroga, księstwa publicznych, a teraz jeszcze to. Mają nas w ręku. Linnoy. Armia Wschód została więc spacyfikowana. - Co się stało? - odwaŜył się zapytać Zaan. Wielki KsiąŜę Dahren zaniemógł nagle. Wydawałoby się, - Pomieszali nam szyki - westchnął ksiąŜę. - To nie Ŝe nie moŜna otruć Wielkiego Księcia, wszak wszystkie jest zwykła burda, którą moglibyśmy powstrzymać włas- jego potrawy były wielokrotnie próbowane przez wielu nymi siłami albo przekupując oddziały straŜników. Ktoś ludzi, zanim dotarły to tych najwaŜniejszych ust. Ale... bardzo władny pięknie tu namieszał. Czasem te mniej waŜne usta zamykają się nagle bez po- Zaan przygryzł wargi. Wiedział kto. wodu, a te waŜne otwierają bez potrzeby... Tytuł i wielko- - Co się stało? - powtórzył. ksiąŜęcą władzę odziedziczyła po ojcu kilkunastoletnia - Nową filozofia - odparł Orion enigmatycznie. - Po Nauzea (bez sprzeciwów zresztą, bo wsławiła się nie- wsiach jeŜdŜą oddziały, jacyś trybuni ludowi z nimi, czy ugiętą postawą podczas zarazy), a jej nadwornym dorad- co...? Prawią chłopom, Ŝe wszyscy ludzie są równi, Ŝe juŜ cą został Zyrion. Cholernie drogo to kosztowało, ale pal dość panoszenia się jaśniepaństwa, Ŝe juŜ nie trzeba pła- piorun. Po roku zaczęło się opłacać. cić podatków, Ŝe kaŜdy człowiek powinien utrzymywać Rada Królewska wierzgała jak nieudolnie podkuwa- się z pracy swoich rąk i spoŜywać samemu jej owoce. Ma ny ogier. Królewscy Donosiciele byli jednak spenetrowa- juŜ nie być tytułów szlacheckich, nie będzie panów ni przez Mikę na tyle głęboko, Ŝe Rada mogła sobie i chłopów. Będą tylko ludzie i kaŜdy ma mieć takie same wierzgać. Wiedziała mniej więcej tyle, ile powiedziało prawa. - KsiąŜę znowu westchnął cięŜko. - Przy tej jej jedyne źródło informacji, czyli nie więcej, niŜ Mika okropnej biedzie teraz... Znajdują posłuch. Chłopi wierzą zdołał wypocić w swoich lipnych raportach. w te brednie. Pojawiły się jakieś oddziały partyzanckie Zakon odzyskał swoich informatorów. Tyle tylko, Ŝe grabiące resztki naszego zaopatrzenia. Ale to nic. Chłopi dzięki Zaanowi Biuro Handlowe wiedziało, kto jest kim i ukrywają ziarno. Nie płacą. Nic nie robią. Nie moŜemy o czym donosi. Mika musiał stworzyć specjalny wydział zdobyć dostaw dla wojska. A Armia Domowa... eh... le- pisania donosów, który kształtował przesyłaną informac- piej nie mówić. ję, cyzelował, właściwie to nawet pieścił, przemieniał w Orion zszedł z mapy zasępiony i spojrzał na Zaana. poezję, wykuwał prawdziwą maestrię skurwysyństwa. - Załatwili nas - prawie szepnął. - Jak Ŝołnierze nie Mimo to sytuacja wcale nie była dobra. Zmontowa- będą mieli co jeść, to niedługo będziemy mieli swój nie większego spisku, który objąłby choćby trzy wielkie własny miecz wraŜony w swoją własną dupę! rody, nie udawało się i pozostawała jedynie opcja brutal- Zaan uśmiechnął się promiennie. na: frontalny atak na wszystkich, co równałoby się popeł- - Lepszego prezentu nie mogli nam zrobić wrogowie nieniu samobójstwa. Jeśli jednak nic się nie uda zrobić, -powiedział obserwując z satysfakcją, jak brwi księcia szansa na to, Ŝe Sirius przeŜyje kolejny rok, była Ŝadna. unoszą się do góry. Zaan zaaferowany, kaszlący jak zwykle, z czymś, co - Co ty mówisz, człowieku?! blokowało mu płuca i rzęziło w nich okrutnie, wszedł do - Problemy mamy trzy. Nie ma zaopatrzenia, raz. osobistej komnaty Wielkiego Księcia. Chłopi się buntują, dwa. Nie moŜemy ich spacyfikować, - Wielki Panie - pochylił się w ukłonie czując, jak bo nie ma Armii Domowej, trzy. Genialny plan naszych reumatyzm dosłownie rozrywa mu stawy. wrogów. Aaaaaa... Tyle, Ŝe sami podsunęli nam rozwią- - Zdejmij sandały - mruknął Orion. zanie wszystkich problemów - uśmiechnął się jeszcze Sam chodził boso po wielkiej mapie rozłoŜonej na szerzej. - Wszystkich trzech. podłodze. Była tak duŜa, Ŝe słudzy musieli jej krawędzie KsiąŜę starł niewidzialny pyłek z nosa. Miał okazję zawinąć na ściany. wcześniej poznać wartość Zaana. Ale i tak nie wierzył, Ŝe - Jesteśmy w kropce, człowieku w czarnym płaszczu. na całym świecie jest ktoś, kto w ciągu kilku chwil, stojąc - Wielki... boso na mapie, potrafi znaleźć rozwiązanie. Lecz w to, Ŝe - Czekaj - powstrzymał go ksiąŜę. - Armia Zachód rozwiązanie juŜ zostało znalezione, nie wątpił. nie moŜe uderzyć. TuŜ za pasem swojego działania ma - Mów. coś w rodzaju powstania. A nie moŜemy wysłać tam od- - Trzeba wydzielić lotne oddziały z Armii Zachód. działów pacyfikacyjnych, bo to zadanie Armii Domowej. Sama kadra. KaŜ im, Wielki Panie, zdjąć mundury i prze- Strona 2 brać się za chłopów. Mogą dostać uzupełnienia spośród torii wielka armia zamierzała wypełnić rolę, dla której ją kryminalistów, więzienia przecieŜ przepełnione. Takie stworzono: zadać komuś jeden miaŜdŜący cios. Pogru- oddziały muszą jeździć po wsiach i przekonywać chotać kości, zdeptać, spalić, zabić. Tym razem bez wszystkich, Ŝe ludzie są równi, Ŝe nie powinno być względu na ekonomiczne skutki całej akcji. jaśniepaństwa, Ŝe nie wolno płacić podatków, Ŝe kaŜdy Ledwie dotarł do pomieszczenia za pałacowym pro- człowiek powinien Ŝyć z owoców pracy własnych rąk... sektorium, gdzie czekali jego współpracownicy. Zyrion - Coooooooo??? i Mika podnieśli głowy znad mapy, którą studiowali. Zaan, - Tak. Trzeba wynająć jakiegoś młodego filozofa, opierając się na ramieniu matematyka, usiadł na wielkim Ŝeby napisał im instrukcję, jaką gadkę wstawiać chło- zydlu przy stole, starając się przy tym nie stęknąć. pom, i pomógł im wyuczyć się jej na pamięć. To muszą - Będę miał dla was zadanie, ale później - dłuŜszą być ładne słowa... A potem, jak juŜ wszystkich przekona chwilę usiłował złapać oddech. - Musimy sprawdzić, czy ją w danej wsi, taki oddział musi przecieŜ pobrać zaopa- ta nasza nowa zabawka działa prawidłowo. trzenie dla siebie. I dla innych „równych" ludzi, którzy - Jaka zabawka? - dał się zaskoczyć Zyrion. biedę klepią gdzie indziej. - To wszystko, co do tej pory udało się zorganizo- - ToŜ chłopi nie dadzą! wać. Armia Zachód, Biuro Handlowe, Naczelny WróŜbi- - I o to chodzi! - Zaan uśmiechnął się szeroko. - ta Cesarstwa, nasze układy tutaj i tam... - wskazał na fan- O to, mniej więcej, chodzi. tastyczne wieŜe stolicy Troy widoczne za oknem. Wszys- -I co potem? Jak juŜ odmówią? cy domyślili się jednak, Ŝe nie chodzi mu o przepiękną, - Wtedy... wójta nabić na pal, spalić parę chałup, schyłkową architekturę stolicy królestwa, ale o Luan, le- zgwałcić trochę dziewczyn, myślę, Ŝe Ŝołnierze, a juŜ na Ŝące mniej więcej w tym kierunku. - Musimy sprawdzić, pewno kryminaliści nie będą mieli nic przeciwko i... No, czy nasz młyn wodny się nie zacina. zabrać ziarno siłą. - Młyn wodny? - uśmiechnął się Mika. - Raczej Orion wybuchnął śmiechem. młyn do mielenia kości... - Myślę, Ŝe chłopi szybko zrozumieją, do czego pro Zyrion tylko wzruszył ramionami. wadzi sprzyjanie tym specjalistom od równości wszyst- - Panowie - przerwał im matematyk. - Nie moŜemy kich ludzi. mówić tak wprost, określając dokładnie, o co nam cho- KsiąŜę uśmiechał się coraz szerzej. Zaan kontynu- dzi. A jak ktoś podsłucha? ował: - Słuszne słowa - zgodził się Mika. - Musimy zna - Zrabowane zaopatrzenie dostarczy się po cichu od- leźć jakieś... jakiś... - długo szukał słowa -jakiś krypto działom Armii Zachód. To raz. Spacyfikujemy chłopskie nim, który będziemy stosować mówiąc o tej operacji. bunty, nie mieszając się w to oficjalnie, to dwa. Nasze bo- Zaan nie zrozumiał. jówki, które mogłyby coś zeznać, a takŜe wrogie bojów - Znaleźć co? ki, które nam mieszają, zostaną rychło powywieszane - No, jakieś słowo, które nie będzie się kojarzyć przez chłopów na przydroŜnych drzewach albo zma- z naszą operacją. Skoro zamierzamy przeprowadzić na- sakrowane przy pomocy wideł, ewentualnie otrute... gły, szybki i niespodziewany atak, nazwijmy to operacją I wszystko wróci do normy. „Powolna obrona". - Zresztą, to prawdopodobnie nas poproszą o zapro- - Do niczego - mruknął matematyk. - W kronikach wadzenie porządku. - KsiąŜę rozmasował policzki. - napiszą, Ŝe poniesiemy do Luan wolność, nadzieję, Bardzo dobrze. MoŜesz zacząć przygotowania do tej sprzyjanie. Nazwijmy to „Wolność dla kaŜdego". akcji. Zyrion zachichotał. Zaan, odprawiony ruchem ręki, z najwyŜszym tru- - Zaniesiemy im pewną wiadomość... - przyznał po dem włoŜył buty, juŜ za drzwiami, na korytarzu. Dyszał chwili. - śe teraz mają być pod naszym butem. cięŜko po tym wysiłku wsłuchując się w coraz mocniej- - Taaaa...- westchnął Zaan. - Nie wiem, czy ta wia- sze rzęŜenie gdzieś wewnątrz własnych płuc. Nie mógł domość im się spodoba. się wyprostować. Ruszył więc zgięty, raz po raz opierając - No to niech będzie „dobry interes". - Zyrion odru- się o ścianę. Jego ciało składało się prawie wyłącznie chowo zatarł ręce wyobraŜając sobie zyski, jakie przy z organów, które nie działały poprawnie. Wszystko wy- niesie im Luan. siadało. Poza jedną, jedyną rzeczą. Umysłem. - Nazwijmy operację „Dobra wiadomość" - uciął Sam pałac nie przypominał juŜ tej oazy spokoju i do- Zaan. - Z niczym się nie będzie kojarzyć. brobytu, którą stanowił jeszcze nie tak dawno. Większość - Kurde, ludzie. - Mika tylko westchnął. - Tego nikt komnat na ksiąŜęcym piętrze zajmowali ludzie skupieni nie zrobił przez tysiące lat. Nikt nigdy nie zajął Luan. nad jakimiś papierami rozłoŜonymi na stołach, dyskutu- - Nikt nigdy nie powstrzymał teŜ śmiertelnej zarazy jący, dyktujący skrybom rozkazy. Pałac przypominał te- - wtrącił matematyk. - Nadchodzą inne czasy. Teraz raz sztab wielkiej armii. Czym zresztą był w istocie. Tyle „chcieć" znaczy „móc"! tylko, Ŝe teraz, być moŜe pierwszy raz w dziejach, wiel- - Chcieć to móc - powtórzył jak echo Zaan patrząc ka armia zamierzała podnieść się z leŜy i zerwać wiąŜące gdzieś za okno. - Chcieć to móc! ją pęta polityki. To juŜ nie miał być obłędny taniec „krok - No dobrze. Więc wprawiamy w ruch nasz młyn do w przód, dwa kroki w tył". Po raz pierwszy w swojej his- mielenia kości tylko po to, Ŝeby zobaczyć, czy działa? Strona 3 - Dokładnie. za kaŜdy bukłak wody dostarczonej Ŝołnierzowi w forcie. - I nic więcej - dodał matematyk. - Na razie tylko A oni będą płacić „tylko" pół srebrnego. Nie zorientują próba rozruchu. się, o co tu chodzi. - To co robimy? - Mika nachylił się nad mapą. - Od - Szlag! A o c o tu chodzi? bijamy po raz kolejny Yach? - Bogowie!!! - Zyrion zakrył twarz. - A skąd oni - Nie. - Zann usiłując nie charczeć równieŜ dotknął wezmą te pół srebrnego??? No skąd?! palcem mapy. Nadmiar alkoholu buzował mu w głowie, - Ze skarbca. ledwie mógł utrzymać oczy otwarte. - Porty nas w ogóle -I o t o właśnie chodzi. - Lichwiarz zaczął chicho- nie obchodzą. Nie są nam do niczego potrzebne. I chodzi tać. - O to właśnie chodzi - nie mógł opanować śmiechu. o to, Ŝeby straciły swoje znaczenie dokumentnie. - Oj, wywiad robić to nie to samo co pieniądzem obracać - Zaraz, zaraz - przerwał mu Zyrion. - Mamy swoje - zerknął na Mikę z miną świadczącą, Ŝe ma przed sobą interesy w Yach. Nie róbmy tak, Ŝebyśmy je stracili. wyjątkowo nierozgarniętego ucznia. - Polityka nie jest - Wojna nie rządzi się ekonomią - powiedział ma racjonalna. Nasze armie w Luan. Teoretycznie płacimy tematyk. na to więcej niŜ oni. Ale oni będą brać ze skarbca, my - Wszędzie mamy swoje interesy - poparł go Zaan. z zysków. Komu się prędzej skończy? Zobaczymy. Ale - Idzie o to, Ŝeby te waŜniejsze stały się jeszcze bardziej idźmy dalej. Nasze armie w Luan. Co oni zrobią? Pobu- waŜne, a te pomniejsze niech trafi szlag. dują nowe drogi, nowe forty, nowe umocnienia. Za co??? - To jest niezłe rozwiązanie. - Palec Miki błądził po Ze skarbca wezmą? Stworzą nowe armie. Za co? mapie. - Wielkim rodom odcinamy złotonośną arterię. - No zaraz. Nie dość, Ŝe będą mieli umocnienia, to Dwie najwaŜniejsze komandorie Zakonu zamiast przyno- jeszcze większą armię? Jaki w tym sens? sić zyski, zaczną przynosić straty i trzeba je będzie utrzy- - Zazbroimy ich na śmierć! - ryknął Zyrion. - Za- mywać... Dobre, Walniemy ich po sakiewkach! zbroimy ich na śmierć! Bogowie... My wydamy złotego - To rozumiem - uśmiechnął się Zyrion, pojąwszy na bukłak wody dla Ŝołnierza. Oni pół srebrnego. Prze nagle zamysł Zaana. - Nie noŜem po gardle, nie mieczem grywamy dzisiaj. Ale chwilę później oni pobudują drogi w brzuch. Sakiewkę wyczyścić do dna! I juŜ jeden z dru- i umocnienia, zwiększą armię. I wydadzą pięć złotych na gim będzie bardziej potulny - roześmiał się na cały głos. nasz jeden złoty. I koniec z Luan! Zazbroją się na śmierć, - To rozumiem! Dobrze wymyślone... Niech oni na jedną dupki, bo nie wiedzą, Ŝe my na razie dalej nie idziemy. naszą złotą monetę będą musieli połoŜyć pięć złotych Nam wystarczy tylko poczekać. Oni będą brali ze skarb monet. I wtedy juŜ wygrywamy, nic właściwie nie robiąc. ca, my z zysków. Na jak długo im starczy? - Dokładnie o to chodzi. - Zaan wziął rysik i zaczął - Z jakich zysków, kurwa?! kreślić linie na mapie. - Zajmujemy dwie główne drogi. - No przecieŜ odetniemy, tym razem, wszystkie por Tak głęboko, jak się da. Robimy wybrzuszenie na fron- ty! Koniec przemytu i pokątnych interesów! - Zyrion ki- cie, które będzie przydatne przy dalszych operacjach. wał palcem, jakby rzeczywiście tłumaczył to wszystko Odcinamy porty od komunikacji z Luan. Portów nie zaj- wyjątkowo nierozgarniętemu uczniowi. - A skoro jest mujemy. Niech same stracą swoje znaczenie. Przemytu przemyt, to chyba jest i jakaś potrzeba posiadania czegoś, juŜ nie będzie. Nie będzie zysków. Operacja „Dobra co ma kto inny. Prawda? wiadomość" niech im się zda kompletnie bezsensowna. -I my to dostarczymy? Z zyskiem? - Ona jest tylko z pozoru bezsensowna. - Zyrion, - A czyje armie będą stały na pustyni? wreszcie naprawdę zainteresowany, zatarł ręce. - Zajęcie Dahmeryjskie? Czy nasze? dwu dróg prowadzących donikąd. Na pustynię... Za jeden - Przestańcie juŜ. - Zaan równieŜ się uśmiechnął. - bukłak wody dostarczony jednemu naszemu Ŝołnierzowi To co? Lecimy na pustynię, zająć kawał niepotrzebnego zapłacimy pewnie jeden złoty. Ale oni będą musieli wy- piasku? łoŜyć pięć, dla równowagi. - Jeśli o mnie chodzi - Zyrion po raz trzeci zatarł rę- - Nie rozumiem - spojrzał na niego pytająco Mika. - ce - rewelacja! Dlaczego? Matematyk teŜ się śmiał. - Bo my juŜ będziemy w Luan. - Dwie drogi prowadzące donikąd... I but połoŜony - No i? na gardle dwóch najwaŜniejszych komandorii Zakonu oraz - Polityka nie wynika z przesłanek racjonalnych, bo łapa wetknięta do skarbca Luan... Mnie się teŜ podoba. gdyby tak było, wszyscy ludzie Ŝyliby beztrosko i Mika wzruszył ramionami. dostatnio... - wyjaśnił lichwiarz. - Nie mieczem go i nie - To, Ŝe im się wyczyści sakiewki, rozumiem. Ale pałką. nie lepiej pozabijać ich wszystkich? PołóŜ łapsko na cudzych pieniądzach. I juŜ masz gnojka - Daj nam chwilę czasu, Mika - odparł Zyrion. - Daj na kolanach - uśmiechnął się radośnie. nam chwilę czasu... A poza tym... nie lepiej, Ŝeby oni się - Dalej nie rozumiem. sami pozarzynali? Na jaką zarazę brudzić ręce? Zyrion pokręcił głową. Najwyraźniej on jeden pojął, Matematyk przeciągnął się, patrząc na zachodzące na czym polega plan Zaana. słońce. Podszedł do okna i otworzył je na całą szerokość. - Bezsensowna „Dobra wiadomość" sprawi, Ŝe oni - Opracowałem nową grę strategiczną - mruknął. - się nie zorientują- wyjaśniał. - Ot, jakiś idiota zajął ka- Właśnie Sirius testuje na sali obok. wał pustyni. Ten dureń będzie teraz musiał płacić złotego Strona 4 - Tylko nie Sirius -jęknął Zaan. - Niech on się nie - Jest najkrótsza. Hej, ty! - wrzasnął do jednej miesza do decyzji strategicznych. z dziewczyn, które trzymały długie kije. - Ruszaj naszą - Jaką grę? - Mika miał chyba swój zły dzień. Nicze- armię na drogę numer 5. go nie rozumiał. SłuŜąca oderwana od swoich zwykłych obowiązków - Taką, która pozwala poruszać armiami na mapie - zaledwie kilka dni temu i pośpiesznie przeszkolona, po- wyjaśnił matematyk. - Ale tak, jakby to było naprawdę. jęła w mig straszliwą wagę swojej misji. Najpierw sta- Chcecie zobaczyć? nęła na baczność jak Ŝołnierz weteran, który słuŜył dwa- - Chętnie. - Mika wstał pierwszy. - Mam tylko dzieścia lat na pierwszej linii. Potem uchwyciła długi kij nadzieję, Ŝe to nie jakieś przekładanie karteczek z cyfer- jak lancę i ruszyła do boju z poświęceniem godnym sta- kami... roŜytnych bohaterów. Gdyby wszyscy Ŝołnierze mieli tyle - Chodźcie. - Zaan podniósł się z największym tru- woli walki co ona, nawet same drewniane figurki prze- dem. suwane przez nią po mapie zwycięŜyłyby cesarza Luan. Matematyk zaprowadził ich do wielkiej sali, zdawało - Minęły dwa dni - krzyknął Milte do jednego się wypełnionej tłumem dyskutujących i biegających na z rachmistrzów. wszystkie strony osób. Centralne miejsce zajmowały dwa - Jak to: dwa dni? - zaperzył się Sirius. ogromne stoły z plastycznymi mapami terenu, oddzielo- - Tu jest sztab, a tu twoja armia - strateg pokazywał ne od siebie szczelną kotarą, tak by „wrogie" dowództwo mniejszą mapę - dwóch dni potrzebują gońcy, Ŝeby do nie widziało ruchów „obcych" wojsk. Oba stoły obser- trzeć do wszystkich dowódców. wowało trzech arbitrów, którzy przekazywali oponentom - No to przysuńmy sztab do armii! tylko to, co w rzeczywistości mogliby zobaczyć na włas- - Dobrze - mruknął Milte i dodał głośniej - zwijamy ne oczy z odpowiedniej odległości. Przy samych mapach sztab. Koniec moŜliwości wydawania rozkazów dla całej kręciło się kilka dziewczyn, zabranych chwilowo z pała- armii naraz. cowej słuŜby, wyraźnie zaaferowanych wagą swojej no- - Jak to: koniec? wej roli. KaŜda z nich miała długi kij, którym z wielkim - Sztab w ruchu. Zaraz zobaczysz, ksiąŜę. zaangaŜowaniem przesuwała na mapie małe statuetki - Minął trzeci dzień - ryczał herold przy kołowrotku. z oznaczeniami poszczególnych jednostek. Wokół, przy - Jak to: trzeci??? - wył Sirius. - Ledwie się coś ru- niniejszych stolikach, siedzieli inni ludzie rzucający szyło na mapie. kośćmi do gry i zapisujący coś na małych karteczkach, - Źle zrozumiany rozkaz! - krzyknął jeden z hazar- które gońcy zabierali natychmiast i biegiem zanosili do dzistów rzucający kośćmi na bocznym stoliku. innych stolików. Mieli na podłodze namalowane farbą Dziewczyna w krótkiej sukience przy stole przesu- róŜnokolorowe pasy, Ŝeby nie zmylić drogi. nęła kijem parę tysięcy ludzi na bok. Z dala od drogi. Centralną pozycję na podwyŜszeniu zajmował jed- - No gdzie ten oddział lezie??? - ryczał Sirius. - nak Sirius, wyraźnie podniecony zabawą i perorujący do Cofnij go, krowo! stratega Milte'a. - Teraz na odwołanie rozkazu potrzebujemy dwóch - No to zaczynamy! Całe wojsko naprzód! dni - powiedział Milte. - Jak to: naprzód? - Milte otworzył oczy ze zdumie- - Cofnij go! Rozkazuję! nia. - ToŜ kampania jeszcze nie przygotowana. - Rozkaz został wysłany. Za dwa dni dojdzie. - Milte - Jak to: nie przygotowana? Wszystko przecieŜ pchnął podręcznego. mamy. - Jej kazałem cofnąć! - gorączkował się Sirius wska- - Brakuje choćby dwudziestu tysięcy podogoni dla zując na dziewczynę z kijem. - Nie tobie. mułów - wtrącił się jeden z rachmistrzów. - Nie moŜna. Inaczej gra straci sens. - Co??? Na jasną zarazę nam podogonia? I to jeszcze - Minął czwarty dzień - krzyczał herold przy ko- dwadzieścia tysięcy? łowrocie. - Jak konie czy muły nasrają na drogę - wyjaśniał - Jak to: czwarty? Wróć. Zakazuję! rzeczowo rachmistrz - to Ŝołnierze zaczną przekraczać - Dni raczej nie cofniemy - uśmiechnął się Milte. kupy nawozu i zmylą marszowy krok. Szybkość dnio- Najwyraźniej bawił się w najlepsze. On juŜ poruszał krokowa spadnie do siedemdziesięciu od sta. armią. I to naprawdę. W rzeczywistości. On znał opór - Nie. Nie... Nie wmówicie mi takich bzdur. materii, te setki dowódców, z których kaŜdy myślał ina- - Na postojach zabraknie wody - kontynuował nie- czej i miał własne koncepcje. Teraz obserwował, jak zraŜony rachmistrz - bo Ŝołnierze będą myć nogi i sandały. amator porusza armią, choćby i palcem po mapie. I juŜ - Zaniknij się! - wrzasnął Sirius. - Całe wojsko na wiedział, jak to się skończy. przód!!! Marsz! - No to ściąć tego głupiego stratega, który nie rozu- - Którędy? - jęknął Milte. mie rozkazów. - O, tędy. - KsiąŜę nachylił się nad mniejszą mapą - Dobrze. - Milte był teraz wzorem uprzejmości. - na stojaku. - O! Królewską Drogą numer 5. Wprost na Za dwa dni zetniemy, a paroma tysiącami ludzi będzie aleję Syrinx wyjdziemy. dowodził przypadkowy taktyk. śyczę mu wszystkiego - Bogowie... - Milte tylko potrząsnął głową. - Całe najlepszego. To będzie zgroza... wojsko jedną drogą? Jedną??? - To co, nie ścinać? Strona 5 - Lepszy nawet głupi strateg, który jednak juŜ to -Zator na drodze! kiedyś robił, niŜ przypadkowy taktyk, który teraz dopiero - Armia za dwa dni zrobi postój. się dowie, Ŝe całe godziny wykładów o obsłudze młotka, - Bunt w zaopatrzeniu. Chłopi rabują nasze wozy. są niczym wobec faktu, Ŝe się tym młotkiem uderzy - Drugi rzut robi postój. Wydzielanie oddziałów pa- z całej siły we własny palec. cyfikacyjnych. Stan na drodze siedemdziesiąt od sta. - Piąty dzień. - Wrzenie. Przysłać gwardię. - Czemu to się tak wydłuŜa? - Sirius wskazał na fi- - Gwardia przebije się za trzy dni. gurki rozciągnięte na drodze na jakiejś nieprawdopodob- - Zaopatrzenie robi postój. nej długości. - PraŜące słońce. Brak wody. - Wojsko rozciągnęło się na trzy dni marszu. Szyb - Ja teŜ mam problemy z wodą. kość tyłów trzydzieści od sta - zaraportował rachmistrz. Meldunki padały juŜ od kaŜdego stolika. - Psuje się pogoda! Deszcz! - krzyknął jeden z - Gwardia robi postój. hazardzistów. - Brak jedzenia, wody. Bunt, trzydzieści od sta. - Jaki deszcz? Na pustyni? - Zaopatrzenie rozkradane. Głód. - Nie jesteśmy jeszcze na pustyni. Nie opuściliśmy - Walka pomiędzy wojskiem a ludnością. Troy. - Elitarne jednostki robią postój. Walki pomiędzy - Szósty dzień. Armia rozciągnięta na trzy dni elitą a zwykłym wojskiem. marszu. - Samozwańczy taktyk obejmuje dowództwo z przo- - Bogowie! Co to znaczy? Zaraz - Sirius potrząsnął du po obwieszeniu strategów. Czoło kolumny robi zwrot, głową - to kaŜmy tym z tyłu iść szybciej. Ŝeby dostać się na tereny, gdzie jest jedzenie. Spichrze - Którędy? ToŜ oni nie ze złośliwości idą wolniej. strategiczne rabowane przez nasze własne oddziały. Nie stratują kolegów z przodu. - Zaraz - wtrącił się Sirius. - Tu przecieŜ jest most. - No to niech ci z przodu idą wolniej. O! - KsiąŜę aŜ Niech ktoś pośle im tędy zaopatrzenie! strzelił palcami, zadowolony z własnej przenikliwości. - Wysłać zaopatrzenie. - Za trzy dni dowiedzą się, Ŝe mają zwolnić. - Rozkradane. Walki o Ŝywność. - Nie łŜyj! Goniec porusza się szybciej niŜ pieszy! - Wysłać gwardię! - ryknął ksiąŜę. - Ale nie ma którędy. Droga zatarasowana wojskiem. - Gwardia przedziera się do mostu. Przepustowość Będzie niewiele szybszy niŜ piechór. mostu nieznana. - A ptaki pocztowe??? - Gwardia ochrania wozy. - Ptaki to oddziały czołowe mogą wysłać nam. Plus - Wysłać zwiad! dzień na dostarczenie meldunków przez gońców z siedzi - Zwiad nie odpowiada. by. My im nie moŜemy niczego wysłać. Ptaszek nie - Wszystkie wozy na most!!! - Sirius nie mógł się zrozumie rozkazu, dokąd ma lecieć. juŜ opanować. - Pogoda: praŜące słońce! - krzyknął któryś z ha- - Wszystkie wozy na most. zardzistów. - Przepustowość nieznana. Czy kontynuować? - Siódmy dzień - oznajmił wszem wobec herold. - Kontynuować. - Porcje Ŝywieniowe wzdłuŜ drogi nie nadają się juŜ - Jaka jest przepustowość mostu? Jaka jest jego wy- do jedzenia. trzymałość? Czy grunt wokół ubity? Bo właśnie wpusz- - śołnierze grabią okoliczne wsie. czam tam wozy. - Szybkość armii siedem od sta. Nagle meldunki się urwały. Wszystkie oczy zwróciły - Ósmy dzień. się na głównego rachmistrza, który otworzył zalakowaną - Bunty ludności. Chłopi uciekają zabierając do- kopertę przewidzianą do symulacji. Szybko przebiegł bytek. wzrokiem kilkanaście liter. - Dowódcy liniowi wydzielają oddziały do pacyfi- - Zawalił się. kacji buntów. Liczebność oddziałów pierwszoliniowych Ludzie przy stolikach odpręŜyli się wyraźnie. No to spadła do osiemdziesięciu od sta. juŜ koniec uciąŜliwych obliczeń wykonywanych zbyt - Podeślijcie im trochę zaopatrzenia! - krzyknął zno- szybko i ze zbyt duŜym obciąŜeniem, Ŝeby nadąŜyć za wu Sirius. prowadzącym grę. JuŜ koniec na dziś. MoŜna odpocząć. - Którędy? - spytał po raz kolejny Milte. - Droga za Jedynie dziewczyny z kijami przy mapie wydawały się pchana wojskiem na trzy dni drogi. Wozy potrzebują zawiedzione, choć teŜ ukradkiem ocierały pot z czoła. sześciu dni. - Co to znaczy? - spytał Sirius w kompletnej ciszy, - Niech jadą gdzieś obok. która zapanowała w pomieszczeniu. - Wozy mają jechać o b o k drogi? Po wertepach? - Nie mamy juŜ armii - wyjaśnił Milte. - A nawet - Dziewiąty dzień. nie spotkaliśmy czołówek przeciwnika. - Bunt w wojsku - krzyknął kolejny hazardzista. - - Dlaczego? Dwie setki zajęły strategiczny spichlerz. - Po prostu... - Strateg usiłował nie patrzeć księciu - Oddziały pierwszoliniowe robią postój - powie- w oczy. - Poszliśmy chyba o jeden most za daleko... - dział najbliŜej siedzący rachmistrz. zaŜartował. Strona 6 Wieczorem Zaan siedział w swojej komnacie. Kasz- lał tak, Ŝe nie mógł nawet marzyć o pójściu spać. Patrzył przez okno na jakiś niewielki oddział wojska, masze- rujący nie na mapie, lecz w rzeczywistości. Wyobraził sobie wszystkie drewniane figurki, które widział podczas gry strategicznej, zamienione w prawdziwe oddziały Armii Zachód Oriona. Wyobraził sobie macki Biura Handlowego Miki sięgające wszędzie, podsłuchujące, mamiące, puszczające dym w oczy polityków. Wyobraził sobie imperium finansowe, które stworzył Zyrion. Tę machinę ładu ostatecznego, którą pałacowy matematyk składał w jedną całość... - Potęga — wyszeptał Zaan opierając łokcie na para- pecie. - Potęga. Moc... Oczy łzawiły mu z bólu, reumatyzm rwał kości jak kowalskimi cęgami, kaszel prawie uniemoŜliwiał nor- malne mówienie. Strach dławił równie mocno, jak rzę- Ŝenie w płucach. Cały dygotał. - Potęga... Wziął pióro, inkaust i zaczął pisać krótkie listy. „Zyrion, co takiego do ciebie ma Mika? Bo to, co mi pokazał... Wiesz, jeśli to prawda, powinienem cię... wiesz co. Jeśli to prawda. Jeśli..." Drugi list. „Mika, co takiego do ciebie ma Zyrion? Bo to, co mi pokazał... Wiesz, jeśli to prawda, powinienem cię... wiesz co. Jeśli to prawda. Jeśli..." Trzeci list. „Czemu Orion twierdzi, Ŝe trzeba usunąć pałaco- wego matematyka? Co on ma do ciebie? Wybroniłem cię ostatkiem sił. Ale Mika i Zyrion teŜ cię nie lubią. Dla- czego? Jest coś na rzeczy?" Wezwał gońców i kazał dostarczyć wszystkie trzy pisma do adresatów. Nie był w stanie połoŜyć się do łóŜka. Ale wiedział teŜ, Ŝe cała trójka jego zauszników lada moment teŜ nie będzie potrafiła. - Moc. Potęga - szeptał. Oczami wyobraźni widział swoich trzech najbliŜ- szych wspólników. Jak nimi trzęsie. Jak spiŜowe pazury strachu wpijają im się w gardło. Jak chodzą od ściany do ściany, piją wino na umór, zagryzają wargi, nie znajdując w niczym ukojenia. Jak roztrzęsieni knują teraz jeden przeciwko drugiemu. Moc i potęga. Zaan owinął się w pled, połoŜył poduszkę na para- pecie i oparł na niej głowę. Był spokojniejszy, sądził, Ŝe uda mu się zasnąć. Przez chwilę tylko zastanawiał się, czy moŜe komuś jeszcze Ŝyczyć dobrej nocy... Andrzej Ziemiański