14092

Szczegóły
Tytuł 14092
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14092 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14092 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14092 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

C. J. Cherryh Petrele Prze�o�y�a Ewa Witecka Sucha trawa, ciernisty janowiec, pag�rki podobne do siebie jak dwie krople wody, wyj�wszy wynurzaj�ce si� niekiedy spod ziemi grupy wapiennych ska�, i ogromny, pusty firmament: tak oto wygl�da� �wiat dooko�a. Gerik jecha�, od czasu do czasu ogl�daj�c si� za siebie albo biegn�c wzrokiem ku dalekim wzg�rzom � Gerik z zamku Palten w Krainie Dolin. Lecz zamek Palten pad�, Psy z Alizonu zwyci�y�y i tam i wsz�dzie, i wojna rz�dzi�a �wiatem; zach�ceni przez Kolder Alizo�czycy przep�yn�li morze, �eby zaatakowa� High Hallack dla odwr�cenia uwagi Sulkarczyk�w, podczas gdy sami Kolderczycy napadali na Estcarp, i do Krainy Dolin nie dotar�y wie�ci o �adnych sukcesach Estcarpu. Nikt nie m�g� mie� pewno�ci, �e miejscowym ludziom gdziekolwiek wiedzie si� dobrze, ani �e rodzaj ludzki przetrwa te ci�kie czasy: tak przynajmniej wydawa�o si� Gerikowi. S�ysza� jednak, �e po�udnie High Hallacku jeszcze nie uleg�o wrogom. Mieszkali tam krewni jego matki i je�li pog�oski by�y prawdziwe, toczyli ci�kie boje. Dlatego pu�ci� swobodnie w�r�d wysokich wzg�rz swego starzej�cego si� gniadosza, zabra� wszystko, co posiada� � to znaczy torb�, rynsztunek bojowy i nowego gniadego konia, kt�rego da� mu pan � i wyruszy� w drog�, kieruj�c si� na wybrze�e, gdy� nier�wny teren i brak ludzkich osad czyni�y te strony mniej atrakcyjnymi dla naje�d�c�w, a zatem bezpieczniejszymi. Ufa� te�, �e w drodze na po�udnie wypatrzy najs�absze miejsce wroga i zdo�a przeze� si� przedosta�. Nikle by�y szans� na powodzenie tego planu, ale wiedzia�, i� zginie na pewno, je�li pozostanie tam gdzie by� dot�d. Dlatego opu�ci� g��bokie Doliny i przyby� w to miejsce, gdzie na tle zachmurzonego nieba widzia� bia�e skrzyd�a mew, kt�re obiecywa�y zmian� krajobrazu. Jest ich tylko dw�ch, tylko on i jego ko�; tak niewiele pozosta�o z jego rodzinnego domu. Gniady ogier nazywa� si� Sunel, by� najwi�kszym z wyhodowanych w zamku Palten wierzchowc�w, i jego pan, Fortal, je�dzi� na nim do samego ko�ca. Fortal z zamku Palten ju� nie �y�... Och, nie zgin�� w bitwie, lecz umar� spokojnie daleko st�d, w�r�d wzg�rz, poniewa� by� stary, chory i jego rany zacz�y gni�. �We� Sunela� � powiedzia� do swego wasala. �I jed��. �Dok�d, panie� � zapyta� Gerik przy ostatnim obozowym ognisku, kt�re rozpali� dla wygody Fortala. �Jed�� � szepn�� starzec po raz drugi: i to by�o wszystko, ostatni p�ytki oddech, drgni�cie cia�a i spokojny, bardzo spokojny sen, kt�ry Gerik ogl�da� za cz�sto podczas lat walki, odwrotu, ataku i ponownego odwrotu. Zamek Palten zamieni� si� w kup� popio��w, a niewielki oddzia� niedobitk�w kurczy� si� coraz bardziej, a� w ko�cu pozosta� tylko Fortal, m�ody Neth, bli�niaki i on sam; p�niej nieprzyjacielska strza�a przebi�a Nethowi p�uca, jeden z bli�niak�w zgin�� pod Petthys, drugi za� pod Greywold, gdzie Fortal odni�s� ostatni� ju� ran�. �Jed�� � powiedzia� Fortal przed �mierci�. A to znaczy�o, �e wszystko jest sko�czone. Dolin� Palten zaj�li wrogowie. Wojna Fortala dobieg�a kresu. Gerik nie wiedzia�, co dalej robi�. Jak nale�a�o post�pi� w takim wypadku, je�li nie poszuka� krewnych? A czy� jego jedynymi krewnymi nie jest rodzina jego matki? Nie zna� ich wprawdzie, ale byli oni lud�mi z tego �wiata i gdy wszystko si� wali�o, czego bardziej potrzebowa�, jak nie ciep�ego ogniska i ludzkiego g�osu, przynajmniej dop�ki jeszcze to mo�liwe? Mia� trzydzie�ci osiem lat. Nie wiedzia�, czy kto� m�g� go szuka� poza Kolderczykami. ��al mi ciebie� � powiedzia� w chwili przytomno�ci jego pan. �Och, najbardziej �al mi ciebie�. Wtedy nie rozumia� s��w starca. Nie poczu� samotno�ci, dop�ki Fortal nie umar�. Teraz mia� tylko janowiec ciernisty, such� traw� i wiatr wiej�cy w�r�d pag�rk�w. Opiekowa� si� swoim gniadoszem. Dzi�kowa� bogom za to, �e mia� za towarzysza jakie� �ywe, przyjazne stworzenie, do kt�rego m�g� przemawia� i kt�rego m�g� dotkn��. Jecha� najszybciej jak m�g� i podr�owa� noc� albo we dnie, w zale�no�ci od terenu. W ko�cu zobaczy� mewy, kt�re zapuszcza�y si� do wewn�trznych dolin High Hallacku tylko wtedy, gdy przygna�y je tam sztormowe wichury. � Aha, wy r�wnie� � powiedzia� do ptak�w, kt�rych bia�e skrzyd�a odcina�y si� na tle szarych chmur � zostali�cie wyparci a� do morza. � Ale nie m�wi� g�o�no. Tylko do siebie i Sunela. Gniadosz nastawi� uszu i potrz�sn�� g�ow�. P�niej parskn�� w spos�b nie maj�cy nic wsp�lnego z mewami, napinaj�c mi�nie i tul�c uszy. Serce zamar�o w Geriku, a nast�pnie zabi�o szybciej. Poklepa� uspokajaj�co Sunela po szyi. � Gdzie? � szepn��, �ci�gaj�c lekko wodze dotkni�ciem lekkim jak pi�rko, i ko�, kt�ry ju� zwalnia� biegu, zwolni� jeszcze bardziej, strzyg�c uszami i zwracaj�c je to w t�, to w tamt� stron�, i w�szy�, kr�c�c g�ow�. P�niej parskn�� cicho po raz drugi i ca�y zesztywnia�. Je�dziec w�o�y� na g�ow� he�m, zawieszony dot�d na sznurze na ramieniu, i podni�s� tarcz� zawieszon� przy siodle � a zrobi� to wszystko nie zsiadaj�c z konia i go nie zatrzymuj�c. Zmienny wiatr raz wia� mu w plecy, prosto ze wzg�rz, raz w poprzek szlaku, p�askiej, trawiastej drogi wij�cej si� mi�dzy niskimi pag�rkami. By� �rodek dnia i ani nieliczne wapienne ska�y, ani krzaki janowca nie zapewnia�y dostatecznej os�ony. B��d, szepn�� mu instynkt z jasno�ci� sp�nionego refleksu: skupi� uwag� na mewach, a nie na chmurach, i nie zauwa�y� zmiany kierunku wiatru, kt�ra nast�pi�a przed chwil�. Teraz zmrozi� go strach i pocz�� robi� sobie wyrzuty. Jeste� g�upcem, pomy�la�. Ludzie gin�li z powodu chwilowej nieuwagi, a on zauwa�y� tylko wiatry wiej�ce w g�rze, nie za� ten, kt�ry na zmian� muska� to jego policzek, to plecy. G�upiec, g�upiec, jeszcze raz g�upiec. �ci�gn�� wodze, kieruj�c Sunela w bok, i spojrza� z �alem na wygodny szlak wij�cy si� w�r�d ��k. By�oby jeszcze gorzej, gdyby dotar� ��k� a� pod wzg�rza, sk�d ka�dy m�g�by go na takim szlaku dostrzec. Dzienne �wiat�o i ani jednej kryj�wki... i tylko zdradziecki wiatr, kt�ry ni�s� zapachy w jedn� i w drug� stron�: co� by�o w pobli�u. Znalaz� grup� ska�, kt�ra os�oni�a go przed wiatrem, i zatrzyma� si� w pewnej odleg�o�ci od niej, mi�dzy dwoma pag�rkami, czekaj�c albo na zdecydowan� zmian� kierunku wiatru, albo na burz�. Alizo�czycy mogli by� nieostro�ni. Liczyli na strach, brutaln� si�� i koldersk� bro� tam, gdzie j� mieli, ale mieszka�cy Krainy Dolin wykorzystywali sw� znajomo�� terenu. To w jaki� spos�b wyr�wnywa�o szans�. Gerik czeka�, obserwuj�c pierwsze zimne krople deszczu, spadaj�ce na traw� i zostawiaj�ce jasne �lady w kurzu pokrywaj�cym jego rynsztunek. To sk�oni Psy do szukania schronienia, je�eli ju� nie rozbili obozu; bogowie wiedz�, �e ju� niejeden raz jecha� podczas burzy i �e szansa, i� nieprzyjaciel wyczuje jego zapach albo znajdzie jego �lady na trawie, znacznie si� zmniejszy�a, skoro zacz�o pada�. Burza, kt�ra o ma�o nie zdradzi�a go przed wrogami, ukry�a go i da�a mu mo�liwo�� ich wymini�cia. Je�eli potrwa do zmroku, a s�dz�c po ciemniej�cych chmurach, mog�o tak si� sta�. Sta�oby si�... Nagle Sunel parskn�� cicho i podni�s� g�ow�. Gerik wsta�, by uspokoi� konia i zobaczy�, co si� dzieje. Spostrzeg� ludzki patrol na tej samej drodze, kt�r� dot�d jecha�. Poklepa� ogiera po pysku i poci�gn�� mocno wodze w d�, jednocze�nie naciskaj�c kolanem na przedm� nog� wierzchowca � w d�, w d�, przyjacielu � albowiem kilku ostatnich dru�ynnik�w z Doliny Palten nauczy�o si� nowego stylu walki, a wierzchowce pozna�y inn� taktyk� je�d�c�w ni� zatrzymanie cia�em i wymachiwanie mieczem w walce wr�cz. Sunel st�kn�� i po�o�y� si� na boku, a Gerik zrobi� to samo pod niedostateczn� os�on� krzak�w janowca. La� ulewny deszcz. Cz�owiek desperacko trzyma� konia za szyj�. � Cicho � szepn�� do niego, bo chocia� Sunel by� m�dry, to us�yszawszy jaki� ha�as, podniesie g�ow� i pos�ucha instynktu. Ludzie ��dali od zwierz�t rzeczy sprzecznych z natur�, lecz tym razem pr�ba uspokojenia konia pomog�a. � Cicho, cicho, ch�opcze. � Obejmowa� teraz Sunala z ca�ej si�y, g�adz�c po �bie, gdy� je�d�cy byli ju� blisko. S�ysza� t�tent kopyt ich koni na szlaku w dole. O bogowie, �eby tylko nie zechcieli rozbi� tutaj obozu, pomy�la�, bo deszcz la� teraz jak z cebra i w pobli�u nie by�o lepszego schronienia poza t� k�p� krzak�w i dolink� mi�dzy pag�rkami. Psy z Alizonu znalaz�y si� w polu jego widzenia. By�o ich czterech, jechali na ciemnych gniadoszach... Nie, trzech. Posta� w �rodku nie by�a m�czyzn� w zbroi i ozdobionym pi�rami he�mie, ale smuk�� dziewczyn� odzian� w jasno��to-bia�e suknie. Mia�a zwi�zane z ty�u r�ce, i podwini�ta sp�dnica ods�ania�a go�e kolana, gdy� siedzia�a na koniu okrakiem. Pochyli�a g�ow� i Gerik nie widzia� jej twarzy, lecz wygl�da�a jak dziecko w tym otoczeniu m�czyzn w pociemnia�ych od deszczu zbrojach. Gerik zadr�a�, przygl�daj�c si� je�d�com spoza zas�ony krzew�w. Sunel spr�bowa� podnie�� g�ow�. � Bogowie � szepn�� dru�ynnik z ustami przy szyi ogiera. � O bogowie. Trzech Alizo�czyk�w. I dobrze uzbrojonych. Tch�rz, co� w nim szepn�o, rani�c jego dum� i kalecz�c wspomnienia, gdy jeszcze bardziej przytuli� si� do ziemi. Przekl�te ciemno�ci, pomy�la�, macaj�c r�k� w poszukiwaniu miecza i ca�ym cia�em przyciskaj�c Sunela, by nie podni�s� g�owy. Znalaz� tarcz� i wsun�� rami� w rzemienie uchwytu; w tak� pogod� nie b�dzie m�g� u�y� �uku, a poza tym zak�adniczka znajdowa�a si� dok�adnie pomi�dzy wrogami, a on sam nigdy za dobrze nie strzela�. Prze�o�y� wodze przez szyj� ogiera, wsun�� stop� w strzemi� i chwyci� r�k� ��ku siod�a, po czym sykn�� rozkazuj�co. Sunel podni�s� si� razem z nim, odwr�ci� zgodnie ze wskazaniami wodzy i pomkn�� w d� zbocza w stron� nieprzyjacielskiego oddzia�u. � Hiaii! � wrzasn��, jakby ca�a dru�yna zamku Palten szar�owa�a za nim, i wpad� pomi�dzy wrog�w, zanim zd��yli si� zorientowa�. Nie zaatakowa� najbli�szego �o�nierza, lecz min�� go i rzuci� si� na wojownika, kt�ry pr�bowa� schwyta� umykaj�c� zak�adniczk�. � Uciekaj! � rykn�� do dziewczyny i odwr�ci� si�, b�yskawicznie unosz�c tarcze, gdy� us�ysza� za sob� drugiego je�d�ca i zobaczy�, jak zbli�a si� trzeci. I w�a�nie wtedy zauwa�y� reszt� patrolu: dwudziestu piechur�w nadchodz�cych drog�. Zamachn�� si� mieczem, uderzy� lew� pi�t� w �ebra Sunela i odwr�ci� si�, ze szcz�kiem uderzaj�c tarcz� o tarcz� Alizo�czyka. Piechurzy byli �ucznikami. Dwudziestu �ucznik�w. Dziewczyn� poni�s� w bok od walcz�cych zdenerwowany ko�. Tarcza z namalowanym na niej wilkiem zbli�y�a si� do twarzy Gerika, zna� ten herb, ci �o�nierze to jego starzy wrogowie. � Palten! � zawo�a� przekornie, �eby tamtych dw�ch wiedzia�o, komu zawdzi�cza� ten atak, ci�� ze wszystkich si�, p�niej za� uderzy� rumaka obu pi�tami i umkn�� w bok, unikaj�c walki z trzecim je�d�cem. � Dziewczyno! � krzykn�� mijaj�c j� i p�azem miecza uderzy� jej konia po zadzie, po czym skierowa� si� w stron� wzg�rz. Jej wierzchowiec pobieg� za Sunelem, a Genkowi w�a�nie o to chodzi�o. Przyhamowa� nieco swego Sunela, wsun�� miecz do pochwy i spr�bowa� z�apa� zwisaj�ce luzem wodze konia zak�adniczki. W�a�nie wychyli� si� z siod�a, gdy us�ysza� �wiszcz�ce wok� strza�y, a �aden wsp�czesny mu mieszkaniec High Hallacku nie mia� nigdy zapomnie� tego d�wi�ku. Ko� dziewczyny potkn�� si� i zachwia� na nogach � strza�a trafi�a go w zad; Gerik widzia�, jak nadlatywa�a. �ci�gn�� mocno wodze, przesun�� si� w siodle, chwyci� gar�ci� za odzienie i w�osy dziewczyny i poci�gn�� ku sobie z ca�ej si�y. Pomy�la�, �e j� upu�ci, poniewa� jedn� r�k� nie zdo�a jej utrzyma�. Wychyli� si� wi�c silnie w przeciwna stron� i z wysi�kiem przerzuci� j� przez siod�o, tak �e znalaz�a si� w zasi�gu lewego ramienia, w kt�rym trzyma� tarcz�. By�a dla niego tylko brzemieniem, sze�cioma kamieniami [kamie� � dawna miara wagi ok. 7 kg] sp�dnic i w�os�w. Nawet nie mia� czasu na ni� spojrze�. Drog� zagrodzi�a mu �ciana tarcz z wilkiem w herbie, a piechurzy wraz z �ucznikami biegli ju� po zboczu, odcinaj�c mu odwr�t, gdyby zawr�ci�. Wr�g najwyra�niej chcia�, �eby to zrobi�, Gerik uzna� wi�c, �e to �le mu wr�y. Dlatego pogalopowa� na wprost, os�aniaj�c tarcz� siebie i dziewczyn�; w prawej d�oni �ciska� obna�ony miecz. � Ruszaj! � rykn�� do Sunela, uderzy� pi�tami boki ogiera i gwa�townie skr�ci�, pr�buj�c omin�� �o�nierzy z tarczami. Piechurzy cofn�li si�; jednego przebi� mieczem, tarcz� wychwyci� mocny cios, poczu�, jak Sunel tratuje jakiego� cz�owieka i wreszcie wr�g pozosta� w tyle. Uciekali wi�c, wolni oboje, p�dzili w d� zbocza, p�niej za� drog� w ulewnym deszczu, kt�ry smaga� mu oczy i twarz i zmywa� krew z r�ki i brzeszczotu. Dziewczyna szarpn�a si� i j�kn�a. �y�a wi�c. Sam dopiero teraz poczu� ostry b�l w boku. Kr�ci�o mu si� w g�owie. To nie mia�o nic wsp�lnego z oszala�ym sercem i obola�ymi cz�onkami, dygocz�cymi po bitewnym wysi�ku. Ranili go. Ba� si� sprawdzi�, jak powa�nie, a kiedy jego wierzchowiec przeszed� z galopu w k�us, p�niej za� potyka� si� co krok, Gerik zrozumia�, �e znalaz� si� w ci�szych opa�ach, przy kt�rych niczym jest rana w boku. Podjecha� jeszcze kawa�ek. Pomy�la�, �e Sunel zdo�a dotrze� do miejsca, gdzie coraz wi�ksza stromizna wzg�rz wskazywa�a, i� wy�ej teren jest nier�wny i trudny do przebycia. Huk piorun�w i szum ulewy by�y przyjaznymi �ywio�ami: deszcz jak mokra zas�ona odgrodzi� go od nieprzyjaci�, kt�rzy, modli� si� o to w duchu, mo�e nie uwierz�, i�by jakikolwiek mieszkaniec Krainy Dolin by� tak szalony, by samotnie atakowa� patrol. Robiono tak w g��bi High Hallacku � nagadali niewielkimi si�ami na patrole i wci�gali je w zasadzk� � i w ten spos�b niechc�cy sami nauczyli Alizo�czyk�w podejrzliwo�ci wobec udaj�cych g�upc�w tubylc�w. A je�li mia�o si� do czynienia z lud�mi pana Cervina, to dobrze si� tego nauczyli w Dolinie Palten. Tak oto alizo�ska podejrzliwo�� ocali�a wojownika, kt�ry okaza� si� prawdziwym szale�cem, a moce Krainy Dolin � swego zab��kanego syna i osierocon� c�rk�. � Z tob� wszystko w porz�dku? � zapyta� dziewczyn� po tym, jak rozci�� jej wi�zy i schowa� miecz. Uni�s� j� i pom�g� usi��� wygodnie, uwa�aj�c, by nie porani�a delikatnej sk�ry o wypuk�o�ci i sprz�czki jego rynsztunku. Odgarn�� wilgotne, jasne w�osy z jej bladej, mokrej twarzy. � Rodak... � mrukn�a szcz�kaj�c z�bami. � Rodak. � Gerik z zamku Palten � odpowiedzia�. Wygl�da�a na dwana�cie, najwy�ej trzyna�cie lat. Wstrz�sa�y ni� gwa�towne dreszcze. � Jeste� ranna? Czy zrobili ci co� z�ego? � spyta�. Zatrz�s�a si� ca�a i zacisn�a powieki. G�upiec, skarci� si� w duchu i przytuli� j� mocno, tak �e opar�a skro� o jego policzek. Deszcz ch�osta� ich oboje. Kr�ci�o mu si� w g�owie z os�abienia wywo�anego utrat� krwi i panicznego strachu, kt�ry ogarnia� go na my�l o ich po�o�eniu. � Nikt ci� nie skrzywdzi � powiedzia�. � Przysi�gam na Ksi�ycow� Pani� i Pana w Rogowej Koronie, �e ju� nikt wi�cej ci� nie skrzywdzi. Wtedy przytuli�a si� do niego jak przera�one, zagubione dziecko, kt�rym przecie� by�a. Zatrzyma� Sunela, odsun�� si� do ty�u i usadowi� w siodle dziewczynk�, opieraj�c jej d�onie na ��ku, sam za� zsiad� z konia. Rana zak�u�a go jak cios no�a mi�dzy �ebra. Zachwia� si� i opar� ci�ko o bok Sunela. � Och, m�j ch�opcze � mrukn��, klepi�c go po �opatce. � �adnie nas urz�dzi�em. Gniadosz zwiesi� g�ow� i przest�pi� z nogi na nog�. Wzd�u� boku i brzucha zwierz�cia ci�gn�o si� d�ugie ci�cie, czerwona smuga krwi na tle wilgotnego br�zu sier�ci. � Tak, bardzo �adnie � doda� Gerik i poklepa� konia po szyi; rozpacz �cisn�a go za gard�o, kiedy podni�s� wzrok na dziewczynk�. Ogarni�ty panik� podni�s� wodze Sunela i zacz�� go prowadzi�. Wok� panowa�a ogromna cisza, w kt�rej tym g�o�niej rozbrzmiewa� krok rannego ogiera i szum wiatru w suchej trawie. Szli wy��obionym przez potok w�wozem, by� jasny, bezchmurny dzie�. Je�eli prze�ladowcy s� w pobli�u, je�li poruszaj� si� tak samo cicho, oboje stan� si� dla nich �atwym �upem. Gerik zdawa� sobie z tego spraw�, ale wszystko ma swoje granice: by� bliski �mierci, jego ko� r�wnie�, umierali obaj i m�g�by pogodzi� si� z losem, gdyby nie to, �e ocalona dziewczynka mia�a gor�czk� i majaczy�a. Musia� przywi�za� j� do siod�a, czym obudzi� jej najgorsze wspomnienia, i teraz wci�� myli�a go z Alizo�czykami. �Jed�� � powiedzia� Fortal. I tak si� to wszystko sko�czy: ranny m�czyzna, ranny ko� i biedna sierota, kt�ra pozostanie sama i bezbronna w�r�d wrog�w. Pogrzeba� Fortala. Tyle m�g� dla niego zrobi�. Przyni�s� najci�sze g�azy, jakie m�g� ud�wign��, nadszarpn�� mi�nie i zakrwawi� d�onie, ale zabezpieczy� gr�b swego pana przed drapie�nikami � a podejrzewa� nawet, �e i przed Alizo�czykami, gdy� nie�atwo im przyjdzie rozwali� kamienny kopiec, kt�ry zbudowa�. Czyj� przelotny kaprys nie zak��ci spoczynku Fortala. P�niej siedzia� tam w ciemno�ciach bez �adnych wskaz�wek, co robi� dalej. Dok�d panie? � pyta� w duchu. I nie otrzyma� �adnej odpowiedzi. Mo�e wyruszy� przeciw Psom z Alizonu? Zabra� Sunela, dokona� jednego wielkiego czynu i potem zgin��? Taka by�aby odpowied� m�odzie�ca. M�g�by tak post�pi� przed laty, kiedy jeszcze patrzy� z nadziej� w przysz�o��. Podczas wojny widzia� jednak tuziny podobnych samob�jczych wyczyn�w. Wi�kszo�� z nich uzna� za szale�stwo: �aden z nich ani nie zatrzyma� naje�d�c�w, ani nie kupi� dostatecznie du�o czasu, kt�rego Fortal tak rozpaczliwie potrzebowa�. Nie, Fortal nie szanowa� bohater�w. �Jed�. Wybierz w�asn� drog�. �yj.� Czego jeszcze pan na zamku Palten m�g�by chcie� od swego ostatniego dru�ynnika? Tylko jednego: �eby prze�y�. Chcia�, �eby jego ukochany Sunel by� bezpieczny i �eby ocala� przynajmniej jeden mieszkaniec Doliny Palten, nie wielki �o�nierz, nie bohater � lecz ostatni z jego dru�yny, kt�ry, jak wiedzia�, go pogrzebie. Ale wszystko to doprowadzi�o do obecnej sytuacji: skalistego brzegu potoku, ciszy, kt�r� m�ci� wiatr, i niepewne kroki rannego wierzchowca, i jego w�asnej krwi barwi�cej czerwieni� sk�rzany pancerz od piersi po kolana. Czasem, gdy si� potkn��, rana otwiera�a si� ponownie i jasna krew s�czy�a si� spod tamponu, kt�rym j� zatka�: a w�wczas wzg�rza i niebo ko�ysa�y si� i wirowa�y wok�, ska�y za� migota�y mu przed oczami. Szed� tak, zatopiony w b�lu, od czasu do czasu przymykaj�c oczy i podnosz�c g�ow� tylko wtedy, gdy potkn�� si� o lu�ny kamie� albo gdy przerazi�o go nag�e zatrzymanie si� Sunela. � Spokojnie, id� spokojnie � szepn��, gdy ko� si� potkn��. Poklepa� go po szyi. Pomy�la�, �e powinien si� zatrzyma� i da� odpocz�� zwierz�ciu. Szed� jednak dalej, gdy� zdawa� sobie spraw�, �e nie ma na to czasu. Teraz, gdy burza ucich�a, wrogowie � Psy z Alizonu � szybko przyjd� do siebie i wy�l� zwiadowc�w. Kr�ci�o mu si� w g�owie i przez ten b�l w boku nawet nie m�g�by zdj�� dziewczynki z siod�a. Ale ko�... je�eli ko� zbyt os�abnie... � St�j � powiedzia�, puszczaj�c luzem wodze, cofn�� si� i zatrzyma� Sunela ramieniem, g�aszcz�c go po opuszczonej szyi. � Prrr, ch�opcze, odpocznij troch�... Ogier przest�pi� z nogi na nog�, nerwowo odepchn�� cz�owieka na bok i uszed� jeszcze kilka krok�w. Idzie tam, gdzie r�wny teren, pomy�la� Gerik, ale zauwa�y�, �e zwierz� chwieje si� i dr�y ca�e. � Na Pani� Ksi�yca! � mrukn�� i pobieg� za koniem, by go zatrzyma�. Ten zrobi� jeszcze jeden krok, pr�bowa� i�� dalej, ale jego przednie nogi zachwia�y si� i ugi�y pod nim. Przywi�zana do siod�a dziewczynka stara�a si� utrzyma� w pionowej pozycji. Gerik skoczy� ku niej, kiedy wierzchowiec, wierzgaj�c, pad� na ziemi�. Wyci�gn�� n� i przeci�� wi�zy, po�piesznie �ci�gaj�c j� z konia, gdy ten usi�owa� si� podnie��. Nagle wszystko zala�o si� krwi�. Na bolesny j�k zwierz�cia zostawi� dziewczynk� i odwr�ci� si� ku Sunelowi. Obj�� go ramionami, pr�buj�c zamkn�� ran�. Sunel znieruchomia� i Gerik, kt�ry nie p�aka�, grzebi�c swoich towarzyszy czy swego pana, opar� teraz g�ow� o bark konia i powoli g�aska� go po szyi, czuj�c, �e serce mu p�ka. Nie z powodu tej jednej sprawy, lecz wszystkich nieszcz��, jakie go spotka�y, decyzji, jakie podj��, gdy� to one zabi�y ostatnie stworzenie, kt�re kocha�. Och, panie m�j, pomy�la�. Dalej ju� nie mog� i��. P�niej jednak przysz�o mu do g�owy, �e opuszczaj�c Sunela, post�pi�by jak g�upiec, �e mo�e zdo�a zatamowa� krwotok z rany konia, a je�li b�dzie go piel�gnowa� i prze�ladowcy go nie znajd�... Ogier spr�bowa� podnie�� g�ow�, nieprzytomnie uderzaj�c ni� o ska�y. Gerik zakl�� i mocniej obj�� ko�sk� szyj�, modl�c si�, by le�a� spokojnie. Zacisn�� z b�lu z�by, poniewa� od szamotaniny rozbola�a go rana. W spokojnych chwilach przemawia� do Sunela, klepa� go i g�aska�, a kiedy w ko�cu musia� uzna�, �e zwierz� kona, odda� mu ostatni� przys�ug�. Siedzia� teraz bez ruchu, zbroczony krwi� swoj� i konia. Po chwili podni�s� zakrwawion� twarz ku przera�onej dziewczynce. � Nie mia�em wyboru � wyszepta� i od�o�y� n�. � Nie mia�em wyboru. Wyda�a jaki� zduszony d�wi�k, potrz�sn�a g�ow� i zacz�a si� cofa�. � Chod� tutaj! � rozkaza�, wyci�gaj�c ku niej r�k�, i zakl��, gdy przeszy� go ostry b�l. � O bogowie! Chod��e tutaj! � Ukl�k�, podni�s� si� z trudem i schwyci� j� w chwili, gdy niezdarnie wsta�a i uderzy�a go. Przytuli� mocno do siebie i trzyma� tak, a� przesta�o go bole� i zdo�a� z�apa� oddech. Wtedy poklepa� j� po policzku brudn�, zakrwawion� r�k�. � Dobrze, ju� dobrze. � I doda� nagl�co: � Wrogowie zbli�aj� si�, czy mnie rozumiesz? Zbli�aj� si�, b�dziesz musia�a i�� o w�asnych si�ach. Ja nie mog� ci� nie��. Prze�kn�a �lin� i zacisn�a r�ce na r�kawach jego sk�rzanego kaftana. �zy p�yn�y jej z oczu. Wzi�� j� za rami� w obawie, �e mu ucieknie, i zacz�� schodzi� w d� skalistym brzegiem strumyka, staraj�c si� zachowa� r�wnowag�. Z dala od miejsca, w kt�rym zostawi� Sunela, umy� r�ce i twarz, po czym zmoczy� w strumieniu skraj sukienki, przetar� dziewczynie twarz, och�odzi� czo�o i przyg�adzi� zmierzwione w�osy. Zn�w zacz�� krwawi�, a kiedy przyjrza� si� ranie, zobaczy�, �e opatrunek ocieka krwi�. Strach zmrozi� mu krew w �y�ach. Nie przyzna� si� ma�ej. Nie odezwa� si� te�, gdy obejrzawszy si�, zobaczy� kr���ce nad drog� czarne ptaki, nieomylny znak dla alizo�skich zwiadowc�w, i� mog� i�� ich tropem. � Chod� � powiedzia�. Wsta�, rozstawiaj�c szeroko nogi, �eby nie straci� r�wnowagi. Wyci�gn�� r�k�, a dziewczynka chwyci�a si� jej kurczowo, �eby si� podnie��. I ju� jej nie pu�ci�a. Szli zataczaj�c si�, oddalaj�c si� od siebie i zbli�aj�c jak dwaj pijani �o�nierze, on w zbroi, ona za� w podartej sukience, od czasu do czasu mamrocz�ca co� w gor�czce, to wyprzedzaj�c go, to goni�c w rozerwanych bucikach. Jeste� g�upcem, my�la� wtedy, na p� przytomny, podczas ca�ej tej d�ugiej w�dr�wki � mia� u pasa miecz, tarcza ko�ysa�a mu si� na plecach, lecz torb� i mena�k� pozostawi� razem z Sunelem. Wyruszy� mi�dzy nieprzyjaci� z gor�czkuj�cym dzieckiem pod opiek�, ale bez mena�ki, zapas�w i reszty ekwipunku � wiedzia� jednak, �e nie zdo�a�by wszystkiego ud�wign��. Miecz zwisa� mu u boku, bij�c go bezw�adnie po nogach, wszystkie pasy si� poprzekrzywia�y, a od he�mu rozbola�a go g�owa. Gdyby go zdj�� i zawiesi� razem z tarcz�, uzna�by za jeszcze jeden grzechocz�cy ci�ar � ale nie chcia�o mu si� porz�dkowa� rynsztunku, niczego nie pragn��, szarpa� nim to mniej, to bardziej ostry b�l, kroczy� z zamkni�tymi oczami, gdy� razi�o go s�o�ce. Osuwa� si� na kolana tylko tam, gdzie dostrzeg� g�az lub samotne ko�lawe drzewo, o kt�re m�g� si� oprze�, �eby zn�w stan�� na nogi. Nie masz mena�ki. Trzymaj si� strumienia. Trzymaj si� wody. Nie zatrzymuj si�. Mi�dzy jednym a drugim przeb�yskiem przytomno�ci niebo pociemnia�o. Mi�dzy nast�pnymi � za�wieci�y jasno gwiazdy. Upad�, podni�s� si� i szed�, potykaj�c si� o ska�y. Upad� po raz drugi i ponownie wsta� na nogi, a jego ma�a towarzyszka, p�acz�c, ci�gn�a go za r�k�. Poza tym czu� tylko przyt�umiony b�l i niejasno zdawa� sobie spraw�, �e schodzi w d�. Dziewczynka czasem si� go trzyma�a, czasem sz�a sama, w ko�cu za� uczepi�a si� jego palc�w jak malutkie dziecko i prowadzi�a za sob�, jakby to ona wiedzia�a, dok�d id�. P�niej �wiat zaczai wirowa� wok� niego jak szalony i raz ockn�� si� pod rozgwie�d�onym niebem, a nast�pnie wl�k� si� skalistym zboczem w promieniach s�o�ca i mewy kr��y�y wysoko w g�rze. Znale�li si� na nadmorskiej wy�ynie. Poszli wzd�u� strumienia i ten zaprowadzi� ich na skraj ziemi, na koniec �wiata, na wybrze�e. Przedtem mia� nadziej�, �e id�c brzegiem morza, dotrze na po�udnie High Hallacku, do Jorby. Tak, tak w�a�nie musi zrobi�. Przespa� si� i rozja�ni�o mu si� w g�owie. Odetchn�� g��boko. Le�a� na szerokim trawiastym zboczu, a dziewczynka skuli�a si� u jego boku. Poruszy� si� i poklepa� j� po ramieniu. � Obud� si�, obud� si�, kr�liczku. � Czy to jego g�os brzmia� tak s�abo? � Musimy i�� dalej. Unios�a g�ow�, otworzy�a szeroko oczy i usta i spojrza�a poni�ej. Potem wsta�a i pow��cz�c nogami, zacz�a schodzi�. Sama. Wydawa�o si�, �e �pi na stoj�co. Dziecko jako� sobie radzi�o. Gorzej by�o z nim samym. Podnosi� si� z trudem, stopniowo, oszo�omiony b�lem, od kt�rego kr�ci�o mu si� w g�owie, i ruszy� za ni�, nie zwa�aj�c, dok�d idzie, dop�ki sobie tego nie przypomnia�. Wtedy uzna�, �e pod��aj� we w�a�ciwym kierunku, ku morzu. Id� za mewami, pomy�la�. Ptaki go zdradzi�y i ptaki go prowadzi�y. Czarne i bia�e ptaki. Id� brzegiem strumienia, id�, a� l�d zaprowadzi ci� do morza, do bladego bezmiaru s�onych w�d za wzg�rzami. Chyba jeszcze raz upad�, ale ju� tego nie pami�ta�. Dziewczynka zn�w znalaz�a si� obok niego, ci�gn�a go za r�k�, a� w ko�cu stan�� na smaganej wiatrami prze��czy i zobaczy� przed sob� morze. W oddali dostrzeg� wyci�gni�t� na brzeg ��d� i sieci susz�ce si� obok zwyk�ej chaty ze zwietrza�ego drewna. � Ludzie � mrukn�� do dziewczynki. � Ludzie z tego �wiata. Jaka� rybacka rodzina. To �wie�a woda ich po��czy�a, mieszka�c�w wybrze�a z g�upcem, kt�ry zgubi� zapasy, i m�drym dzieckiem, kt�re mimo gor�czki bezb��dnie posz�o brzegiem strumienia. Woda zaprowadzi�a ich oboje w bezpieczne miejsce, do schronienia, na kt�re straci� ju� nadziej�, do uczciwych ludzi, kt�rych potrzebowa�, za kt�rych pomoc m�g� odwdzi�czy� si� przestrog�... Z prawej us�ysza� odg�os krok�w, ze zbocza wzg�rza za swymi plecami, ci�kich, szybkich krok�w na poro�ni�tym traw� piasku. Odwr�ci� si� ze strachem, s�ysz�c krzyk dziewczynki, zobaczy� ciemnow�osego m�czyzn�, b�ysk brzeszczotu w s�o�cu, posta� wroga... Wyci�gn�� sw�j miecz zbyt p�no, nieprzyjacielski brzeszczot ju� uderzy� go w rami� i w zraniony bok. Pies z Alizonu ukl�k� mu na brzuchu. I wtedy straci� przytomno��. Wiedzia�, �e mdleje, ale nawet za cen� swojego �ycia czy �ycia dziecka, kt�rym si� zaopiekowa�, nie zdo�a� odepchn�� r�ki zaciskaj�cej si� na gardle, ani gar�ci, kt�ra chwyci�a jego praw� d�o� trzymaj�c� miecz. Nigdy nie spodziewa� si�, �e obudzi si� nagi, pod kocem i �e zobaczy niewyra�n� posta� siedz�c� na tle ogniska. Ogie� rozp�omienia� ciemne w�osy kobiety, o�wietla� zarysy jej szat, krzywizn� policzka, rami� i r�k�, kt�rej te szaty nie zas�ania�y � posta� kobiety siedz�cej obok zas�oni�tego sieciami rybackimi wieszad�a nad ciemniej�cym morzem, w�r�d szumu fal. Mo�e pope�ni� b��d, wpatruj�c si� w nieznajom� i w ten spos�b zdradzaj�c, �e si� ockn��. Ale nie m�g� ju� tego naprawi�. Blask p�omieni pad� na jego twarz. Zreszt� w ostatnich dniach pope�ni� tyle g�upstw, �e teraz nie ma co zamartwia� si� z powodu jeszcze jednego. Powinien by� umrze�. A jednak by� tutaj i b�l znikn��, pozostawiaj�c tylko lekki zawr�t g�owy i s�abo�� cia�a, kt�re nie reagowa�o na �adne rozkazy m�zgu. Wtedy pomy�la� o dziecku, o ciemnow�osym m�czy�nie na szczycie wzg�rza i ogarn�a go panika. � A wi�c si� obudzi�e� � stwierdzi�a kobieta. Zamruga� w odpowiedzi. Zabrak�o mu si�, aby przem�wi�. Jej szaty rzuci�y na niego cie�, kiedy nachyli�a si� i musn�a r�k� jego czo�o. Mia�a zimne palce i nie chcia�, �eby go dotyka�a, by� jednak zbyt os�abiony, �eby protestowa�. Run�� w mrok. Wydawa�o mu si�, �e nieznajoma co� do niego m�wi, ale nie by� tego pewny. Mo�e jednak umiera�. Min�� jaki� czas. Ponownie us�ysza� szum morza i obudziwszy si�, zobaczy� nad g�ow� gwiazdy � by� pewien, �e si� obudzi� i �e bol� go wyci�gni�te nad g�ow� ramiona. Tylko ten b�l mu dokucza�, spr�bowa� wi�c go zmniejszy� i przekona� si�, �e ma zwi�zane r�ce i nogi. Nie uleg� jednak panice; postanowi� nic nie robi� bez zastanowienia, przecie� zn�w mia� jasny umys�. Przypomnia� sobie wszystko: Psy z Alizonu, dziewczynk�, Sunela, atak, przebudzenie i nieznajom� kobiet�. Wszystko. Dok�d poszed� Alizo�czyk? Czy co� ��czy�o go z t� kobiet�? Gdzie jest dziewczynka? Czy nieznajoma jest Alizonk�? Nieprzyjaci�k�? Czy Pies przyni�s� go tutaj � �ywego? A dziecko? Albo... Le�a� bardzo spokojnie i od czasu do czasu, opr�cz szumu morza, s�ysza� odg�osy wydawane przez konia stoj�cego zapewne w stajni po drugiej stronie chaty. Istnia�a wi�c mo�liwo�� ucieczki. Zna� sposoby, dzi�ki kt�rym nawet ranny �o�nierz m�g� si� wymkn�� wrogom. Serce zabi�o mu mocniej, oddech sta� si� szybszy. Ale co z dziewczynk�? Przypomnia� sobie, �e by�a z nim do ko�ca. Przypomnia� sobie jej krzyk. Przyprowadzi� j� z powrotem do Alizo�czyk�w. G�upiec. Oczy mu si� zamgli�y. Zwolni� oddech, zamruga� oczami, ostro�nie rozejrza� si� dooko�a, rzucaj�c spojrzenia na morze, pla�� poza swymi stopami i chat�, kt�ra w gwiezdnej po�wiacie wydawa�a si� zbudowana ze srebrnych desek i cieni. Nie zobaczy� ani Alizo�czyka, ani nieznajomej kobiety, je�eli tych dwoje trzyma�o si� razem. Mo�liwe, �e wr�g zagarn�� t� chat�. Niewykluczone nawet, i� w�a�nie st�d rozsy�ano patrole. I tylko bogowie wiedzieli, kim by�a kobieta, kt�r� zobaczy� w blasku ogniska � ciemnow�osa, odziana w szat� z kosztownej, cho� g�adkiej tkaniny. Zastanowi� go jej wygl�d. Jak na wzi�t� do niewoli rybaczk�, to zbyt by�a delikatnej budowy. Nie, nie pochodzi�a z tych stron. Mo�liwe, �e nawet nie z Krainy Dolin. Na pewno spa�a w chacie, nie wiedzia�, w czyim towarzystwie, lecz si� domy�la� i na tym poprzesta�. Nie w�tpi�, �e gospodarze poszli spa� i zwi�zali je�cowi r�ce i nogi, �eby m�c odpocz�� bez przeszk�d. Opatrzyli mu rany, tak �e b�l prawie usta�, z wyj�tkiem zdr�twia�ych mi�ni plec�w i ramion. Mog�o to znaczy� co� bardzo gro�nego: prawdopodobnie chcieli, �eby �y�. �eby ozdrowia� wystarczaj�co, by mogli go przes�uchiwa�. Mo�e jednak los si� u�miechnie i trafi na jak�kolwiek bro�? Alizo�czycy mogli by� nieostro�ni. Nieznajoma niewiasta mog�a pozosta� z nim sama, gdyby �o�nierze udali si� z meldunkiem do swoich towarzyszy. W tym przede wszystkim pok�ada� nadziej�. Je�eli by�a jego rodaczk�, mo�e oka�e si� odwa�na i mu pomo�e, a je�li nie, mo�e pope�ni b��d, kt�rego nie zrobiliby m�czy�ni. Z lito�ci mog�a te� zaj�� si� dziewczynk�, chroni� j� przed �o�nierzami... Je�eli jego podopieczna w og�le tu jest, je�li ma jak�� szans� ocalenia... O bogowie! Najlepiej zrobi, je�eli w ka�dym wypadku zachowa si� potulnie i spokojnie. Nietrudno jest udawa� strach. A udawa� g�upca � no c�, mia� pod tym wzgl�dem pewne do�wiadczenie, �wiadczy�o o tym jego tu przybycie. Rozmawia� z nimi cicho i spr�bowa� ucieczki przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji, tak, tak� taktyk� powinien zastosowa�. Dlatego le�a� spokojnie i czeka�, a� przeminie noc, mierz�c up�yw czasu obrotami gwiazd mi�dzy kr�tkimi drzemkami i d�u�szymi okresami bezsenno�ci, a� gwiazdy zblad�y, s�o�ce zar�owi�o horyzont nad morzem, a w chacie zacz�� si� ruch. Najpierw w p�mroku zobaczy� Alizo�czyka. Wysok�, barczyst� posta�, kt�ra pochyli�a si� nad nim bez s�owa, zwr�ci�a jego twarz ku �wiat�u i uderzy�a w policzek. Gerik drgn�� i zach�ysn�� si� powietrzem. Pies sprawdzi� wi�zy na jego r�kach. Uwalnia mnie, pomy�la� jeniec w przyp�ywie nadziei, a potem przypomnia� sobie, �e bez wzgl�du na to, co si� wydarzy, nie zaryzykuje ucieczki ze zdr�twia�ymi ko�czynami, kt�re nie utrzymaj� jego ci�aru. Czeka�, czeka� i jeszcze raz czeka�. Cokolwiek b�d� z nim robi�. Musi odzyska� si�y. Czeka� na najlepsz� okazj� i mie� pewno��, �e ta okazja rzeczywi�cie jest najlepsza. � Hassall dopilnuje, �eby by�o ci wygodnie � us�ysza� z mroku g�os kobiety. Zwr�ci� ku niej g�ow�, kiedy wysz�a z chaty, otulaj�c si� szat�. � On nie mo�e m�wi� � ci�gn�a. � Nie obawiaj si�, nie zrobi ci nic z�ego. � Dziecko, kt�re by�o ze mn�... dziewczynka... � Urwa�. Niebezpiecznie by�o o niej wspomina�. Mo�e jej zaszkodzi�, je�li przekonaj� si�, �e mu na niej zale�y. � Leisja � odpar�a kobieta. To by�o imi�. Dziewczynka nie powiedzia�a mu, jak si� nazywa. Zmartwi�o go to, tak samo jak oboj�tny ton g�osu nieznajomej, kt�ra ci�gn�a: � �pi. Powtarzam, �e nie masz si� czego obawia�. Wi�zy opad�y. R�ce Gerika osun�y si� jak martwe, podczas gdy Alizo�czyk zbli�y� si� do jego n�g i zacz�� je rozwi�zywa�. Gerik musia� patrze� na rozm�wczyni� z do�u, pr�buj�c unie�� bezw�adne r�ce. Przypomnia� sobie te�, �e nie mia� na sobie nic poza u�yczonym kocem. Zreszt� zobaczyli ju� przedtem, co chcieli. Wspar� si� na �okciu i przewr�ci� na brzuch, chc�c sprawdzi�, jak bardzo go zaboli, i brak b�lu oszo�omi� go tak samo jak b�l. Nie by� ranny. Podci�gn�� wzd�u� �eber odr�twia�� r�k�, zsun�� koc w d� i na miejscu rany zobaczy� �wie�� blizn�. Wtedy zrozumia�, kim by�o jedno z tej dw�jki. Podni�s� przera�ony wzrok na kobiet�, gdy� poj��, �e bynajmniej nie by�a s�absz� po�ow� tej pary. � Nazywam si� Jevane � powiedzia�a kobieta, ale Gerik ani na chwil� nie wierzy�, jakoby to by�o jej prawdziwe imi�. � Ja mam na imi� Eslen � odpar�, poniewa� Eslen z zamku Palten od dawna nie �y� i ju� nie mo�na mu by�o zaszkodzi�. Poczu�, �e ma wolne stopy i poruszy� si�, chc�c ul�y� mi�niom ramienia, kt�re dr�a�o z wysi�ku pod jego ci�arem. K�tem oka dostrzeg�, �e Alizo�czyk wsta�. Kiedy Gerik le�a� tak bezsilny, obudzi�a si� w nim obca mu dot�d przebieg�o��. � Powinienem nie �y� � powiedzia� g�ucho, jakby oszo�omiony. � Powinienem nie �y�, ale wy mnie znale�li�cie i zawdzi�czam wam �ycie. � Tu spojrza� na Jevane z czci�, jakby patrzy� na swego suzerena. � Zawdzi�czam ci �ycie, pani. � Tak � potwierdzi�a spokojnie. � Z jakiego jeste� zamku? � Z Palten � odrzek�. Pochyli� si� i po omacku si�gn�� po koc, czuj�c po b�lu, i� odr�twienie w prawej r�ce ust�puje. I wtedy odczu� przymus natury, sam w sobie bolesny, a md�o�ci tylko powi�ksza�y jego cierpienia. � O bogowie � mrukn��, nie pr�buj�c dalej udawa�. Wyci�gn�� r�k� do Alizo�czyka, gdy� chc�c zachowa� przyzwoito��, nie m�g� do nikogo innego si� zwr�ci�. � pom� mi... � Hassalu � powiedzia�a nieznajoma i wr�ci�a do chaty. Alizo�czyk poci�gn�� go za sob�, nagiego, ledwie trzymaj�cego si� na nogach, i zaprowadzi� poza chat�, za piaszczysty pag�rek. Sta� potem ze skrzy�owanymi ramionami, kiedy jeniec si� wypr�nia�. Nie bi� go ani nie zaoferowa� pomocy, czeka� tylko cierpliwie, gdy Gerik pad� na p� przytomny na piasek. Po jakim� czasie tr�ci� go nog� i wyda� gard�owy d�wi�k. Jeniec wsta�, kilkoma gar�ciami piasku oczy�ci� si�, i usiad� jeszcze na chwil�, z�o�ywszy g�ow� na kolanach. Pies zn�w go tr�ci�. Nie jestem ranny, pomy�la�, wpatruj�c si� w przes�oni�te lekk� mgie�k� morze i niebo. Nie jestem ranny. Nie by�o rany tam, gdzie � jak sadzi� � brzeszczot Alizo�czyka rozp�ata� mu rami� i bok, tylko czerwonawa, goj�ca si� blizna pozosta�a po ranie, kt�ra zada� mu inny miecz. Krwawi�, o bogowie, bardzo krwawi� � jaka� M�dra Kobieta z High Hallacku mog�aby przywr�ci� go do �ycia i wyleczy� �mierteln� ran�? Nieznajoma by�a kim� wi�cej ni� M�dr� Kobiet�. By�a czarownic�. Czarownic� z Estcarpu. I mia�a Alizo�czyka za towarzysza? Estcarpianka i Alizo�czyk? Nie potrafi� sobie wyobrazi� takiej pary. Chyba �e Kolderczycy... Hassall z�apa� go za w�osy i szarpn�� g�ow�. Drug� r�k� chwyci� go za rami� i wykr�caj�c je do ty�u, postawi� Gerika za nogi. Jeniec zacz�� i��. Nie stawia� oporu, wi�c Pies go nie popycha�, tylko trzymaj�c za �okie�, zaprowadzi� z powrotem do chaty. Czarownica czeka�a przed drzwiami, spogl�daj�c zimno na nagiego m�czyzn�, oboj�tna wobec jego zawstydzenia. Gerik zacisn�� z�by i pomy�la�, �e powinien odpowiedzie� twardym spojrzeniem na jej wzrok, ale nie, to nie pasowa�o do gry, jak� prowadzi�. Poczu�, �e si� czerwieni, i spu�ci� g�ow�, gdy Jevane wskaza�a mu wiadro z wod� do mycia, koc do wytarcia si� i jego w�asne ubrania zawieszone na por�czy nad jego butami. Ukl�k� i zrobi�, co mu kazano, pod bacznym okiem Alizo�czyka. Kiedy podni�s� ubranie, przekona� si�, �e by�o czyste i suche, cho� poranna mg�a zwil�y�a koce. Ten nieoczekiwany dar sprawi�, �e zaciekawiony podni�s� wzrok na kobiet�. Ale w drzwiach nie by�o nikogo. W Alizo�czyku za� dostrzeg� jedynie obce rysy twarzy i pogardliwe spojrzenie, takie samo, jakim Hassall obrzuci� go za piaszczystym pag�rkiem. Uciekaj, m�wi�o, drwi�o z jego nago�ci, zimno, z wyrachowaniem zach�ca�o do samob�jczego czynu. Dlatego Gerik pochyli� g�ow� i spokojnie w�o�y� br�zowe spodnie i koszul�; na ubraniu pozosta�y liczne, sprane plamy krwi; Czarownica, chocia� zasklepi�a jego ran�, nie zdo�a�a wykona� takiej prostej domowej pracy, nie by�a zatem wszechpot�na. W jaki� spos�b podnios�o go to na duchu. A ubranie by�o suche tylko dlatego, �e przez ca�� noc suszy�o si� w chacie nad ogniskiem. Gest Czarownicy nic nie znaczy�. Pies z Alizonu by� prawdziwym panem sytuacji i tylko g�upiec uporczywie doszukiwa�by si� dobra w czynach naje�d�cy. Zbli�y� si� do chaty, udaj�c, �e chwieje si� na nogach z os�abienia, dotar� do drzwi, chc�c zajrze� do �rodka, by jednym szybkim spojrzeniem odnale�� dziewczynk�, ale twarda gar�� Alizo�czyka zacisn�a si� na jego ramieniu i odwr�ci�a plecami do �ciany. Nie stawia� oporu. Nie opiera� si� nawet wtedy, gdy Hassall odci�gn�� go od chaty, poprowadzi� obok por�czy, obwieszonych zbutwia�ymi sieciami, w stron� morza. Serce wali�o mu jak m�otem. Nie dzisiaj, g�upcze, nie teraz, kiedy jeste� s�aby, dr�ysz z wyczerpania, nie ma dla ciebie nadziei, nie ma nadziei, nie ma �adnej nadziei. ��d� rybacka sta�a na koz�ach z pniak�w i desek. W�a�ciwie szkielet kad�uba, tak wielu bowiem brakowa�o klepek. Obok znajdowa�y si� wieszad�a do sieci i le�a� zw�j liny. Alizo�czyk popchn�� go w stron� s�upa podtrzymuj�cego wieszad�a i mocnym chwytem zmusi� Gerika, by ten usiad� przy nim; wtedy przywi�za� go kawa�kiem sieci i liny. Sam za� podszed� do �odzi i schyli� si� po top�r ciesielski. Na ten widok Gerika ogarn�a rozpacz. Alizo�czyk opar� polano o podp�rk� �odzi i zacz�� je zr�cznie ociosywa�, rozrzucaj�c wok� jasne wi�ry. Alizo�czyk � cie�la! O bogowie. �wiat zwariowa�. Wojownik z Krainy Dolin siedzi przywi�zany do wieszad�a na sieci, a Pies z Alizonu pracuje jak rybak, naprawiaj�c uszkodzon� ��d�. Tymczasem s�o�ce wzesz�o i dotar�o do zenitu. Wtedy Hassall przyni�s� wody z chaty i da� si� Gerikowi napi�. Wieczorem za� wreszcie go rozwi�za� i zaprowadzi� do domostwa, sk�d p�yn�y zapachy gotuj�cej si� strawy i z kt�rego wysz�a wreszcie dziewczynka. Jej podarta ��ta sukienka by�a czysta, w�osy mia�a uczesane. Znieruchomia�a przera�ona w drzwiach i sta�a tak, dop�ki nie pojawi�a si� za ni� Czarownica, kt�ra po�o�y�a jej d�o� na ramieniu i powiedzia�a co�, czego Gerik nie us�ysza�. Ruszy� ku niej, nie czuj�c ucisku r�ki Alizo�czyka, a dziewczynka zmniejszy�a o po�ow� dziel�c� ich odleg�o��, biegn�c w jego stron�. Obj�a go ramionami i przytuli�a si� ze wszystkich si�. Ten dow�d przywi�zania wstrz�sn�� Gerikiem do g��bi. Spojrza� na kobiet� w pi�knych szatach, po czym uj�� w d�onie twarzyczk� dziecka. � Leisja? � zapyta�, gdy� to imi� poda�a mu Czarownica. Dziewczynka zamruga�a i spojrza�a na niego, nie zaprzeczaj�c. � Wszystko w porz�dku? � doda�. � A u ciebie, panie? � Jej usta zadr�a�y. Oczami wskaza�a na Alizo�czyka. Nie mia�a ju� gor�czki. Sta�a przed nim m�dra trzynastoletnia panienka z Krainy Dolin, trzyma�a za r�ce i zadawa�a wzrokiem pytania. � Oczywi�cie � odpar�. I nie spojrza� ponad ni� na estcarpia�sk� dam�. � Jak na Alizo�czyk�w s� bardzo grzeczni. � Leisjo � odezwa�a si� tamta. I nagle oczy dziewczynki jakby spojrza�y poprzez niego, na co� odleg�ego i niewyra�nego. � Chod�, Leisjo. � Leisjo � powiedzia� g�o�no, gdy� wysun�a r�czki z jego d�oni i odwr�ci�a si� w stron� drzwi. � Leisjo! � krzykn��, zapominaj�c o swoich planach, ale dziewczynka go nie s�ysza�a. Alizo�czyk chwyci� go za rami�, wi�c Gerik podni�s� d�o�, chc�c si� uwolni�. W�wczas tamten chwyci� go drug� r�k� i wykr�ci� mu rami� i Gerik poczu� w boku ostry b�l. Przypomnia� sobie swoje plany i got�w by� ju� pa�� na kolana, gdy� Hassall najwyra�niej do tego zmierza�. Jednak�e Czarownica zatrzyma�a si� w drzwiach i na jej nakazuj�cy gest Alizo�czyk pu�ci� Gerika. � Dla jej bezpiecze�stwa nie r�b nic nierozwa�nego. Twoja kolacja czeka. By�a noc, taka sama jak poprzednia, ale sp�dzi� j�, w nieco odmiennej pozycji. Alizo�czyk pozwoli� mu si� po�o�y� na pos�aniu i okr�ci� kocem, po czym dopiero wtedy zwi�za� mu r�ce i nogi. Gerik gryz� wargi, gdy� bola�y go ramiona i plecy, wci�� zesztywnia�e po ostatnim wypoczynku. Mimo wszystko nabiera� si�y. Odlicza� godziny nocy, le��c nieruchomo, czuj�c ostry b�l przy najmniejszym ruchu cia�a. Mia� jednak jasny umys�, jego mi�nie by�y sprawniejsze, bolesne uk�ucia w boku zdarza�y si� rzadziej ni� przedtem. Nadzieja ros�a. Tylko ta twarz dziewczynki... Apatia i pustka w jej oczach, taka jak wtedy, gdy mia�a gor�czk�... Jak wtedy, gdy nieprzytomna sz�a przed siebie i dosz�a a� tutaj... do tego miejsca... do Czarownicy... Odegna� t� my�l, lecz powraca�a uparcie. M�wiono, i� Kolderczycy mieli w�adz� nad ludzkimi umys�ami. Kolderczycy zamienili Alizo�czyk�w w... w to, czym si� stali, w pozbawione ludzkich cech Psy. Je�eli w �y�ach Escarpian p�yn�a czarodziejska krew... Czy� Kolderczycy nie byli ich s�siadami? Czy�by nigdy nie niewolili Czarownic, kt�rych potomstwo � �e�skie � mog�o r�wnie� by� Czarownicami? Czy Alizo�czycy byliby w stanie sami kierowa� atakiem na Krain� Dolin? Czy Kolderczycy nie mieli pomocnik�w z tej strony morza? Oby Gunnora je ocali�a. Dzieci. Dzieci pojmane przez Kolderczyk�w i przez Psy z Alizonu. Niewinne dzieci, kt�re nie umia�y walczy�. Kiedy spotka� Leisj�, by�a wi�niem Alizo�czyk�w, a on zaprowadzi� j� prosto do o�rodka ich mocy. Czy oszcz�dzali go a� do powrotu ich patroli, a mo�e po to, by uspokoi� dziewczynk�? Kt� m�g� to wiedzie� poza Kolderczykami i Alizo�czykami? Z jakiego� powodu nie zrobili mu krzywdy i z tego samego powodu Hassall dobrze si� z nim obchodzi�. Za ile dni alizo�ski patrol zm�czy si� polowaniem w�r�d wzg�rz i wr�ci tutaj, �eby si� zem�ci�? A potem... Dotrwa� tak do rana. Do chwili, gdy Alizo�czyk przyszed�, by zn�w go zaprowadzi� za piaszczysty pag�rek. Gerik kula� id�c i szczerze j�kn��, kiedy tamten schwyci� go za rami�. � To boli � powiedzia� zm�czonym g�osem. � Oby bogowie ci� przekl�li, to boli. Zostaw mnie. Pozw�l mi i�� samemu. Czy nigdy nie sp�dzi�e� nocy ze zwi�zanymi r�kami? Tamten wyda� jaki� d�wi�k. Ale to nie by�o ludzkie s�owo. Pies z Alizonu. Hassall. Przez ca�y czas towarzyszy� mu jak cie� i, oby bogowie go przekl�li, nigdy nie os�abia� czujno�ci. Gerik po�lizgn�� si� na piaszczystym zboczu wydmy i z j�kiem osun�� na kolano. Hassall z�apa� go za �okie� i postawi� na nogi. Gerik otrzepa� si� z piasku i pow��cz�c nogami dotar� do chaty, gdzie przed drzwiami czeka�o na niego �niadanie. Kosmaty gniady kucyk jad� w�asny posi�ek w zagrodzie, a bosa Leisja sta�a na dolnym dr�gu ogrodzenia, usi�uj�c poklepa� go po zakurzonym grzbiecie. Ca�kiem zwyczajny obrazek. Mog�aby to by� c�rka wie�niaka z kucykiem. Kiedy Gerik pomy�la�, jakie to stwarza mo�liwo�ci, serce zabi�o mu jak m�otem. Kulej�c skr�ci� do zagrody pod czujnym okiem Alizo�czyka. Zobaczy� tam stos przyniesionego przez wod� drzewa. Zachwia� si�, opar� o drwa i wymaca� odpowiedni patyk. Odwr�ci� si� b�yskawicznie w stron� Hassalla i uderzy� go w bok g�owy. Patyk p�k� na dwoje. Nie bez zdumienia wpatrzy� si� w Alizo�czyka, gdy ten upad� � po prostu upad� jak zwyk�y wr�g, bez wzgl�du na czarodziejskie moce jego towarzyszki. Gerik przykucn�� i go obszuka�, maj�c nadziej�, �e Pies jest uzbrojony. Nie znalaz� jednak �adnej broni i wtedy skoczy�, by z�apa� Leisj� za r�k�, kiedy wstrz��ni�ta tym wszystkim zesz�a z ogrodzenia. Otworzy�a usta do krzyku. Zacisn�� r�k� na jej twarzy. � Cicho � szepn��. � Pos�uchaj, chod� ze mn�. Szybko! Nachyli� si� nisko i przeci�gn�� j� przez ogrodzenie z ko�lawych dr�g�w. Przestraszony kosmaty konik odst�pi� na bok. Gerik rozejrza� si� w poszukiwaniu uprz�y, ale znalaz� tylko lin�. Podni�s� j�, z�apa� kucyka za grzyw� i okr�ci� mu lin� wok� szyi. � Wsta� � sykn��. Obj�� dziewczynk� ramieniem i posadzi� na konia, czuj�c ostry b�l w boku. Poda� jej ko�ce liny zamiast wodzy i po�piesznie otworzy� znajduj�c� si� na przeciwleg�ym kra�cu ma�ej zagrody bram�. Potem niezdarnie wgramoli� si� na zad kucyka, wyprostowa� z wysi�kiem, kt�rego nie zna� od dzieci�stwa, chwytaj�c po�piesznie grzyw� niepozornego wierzchowca, kiedy ten zaprotestowa� przeciw tak niezwyk�emu traktowaniu. Drug� r�k� uj�� zaimprowizowane wodze i zwr�ci� kucyka w stron� bramy. Uderzy� go mocno pi�tami w �ebra, a nast�pnie w zad. Konik skoczy� do przodu, zaczepi� o bram�, otwieraj�c j� na o�cie�, a gdy Gerik kopn�� go po raz trzeci, pogalopowa� po zboczu wydmy i po rozci�gaj�cym si� za ni� p�askim terenie. To by� pewnie st�paj�cy kosmaty kuc, na jakich je�dzili alizo�scy kawalerzy�ci. Dru�ynnik Fortala usiad� wygodniej i u�y� pi�ty w spos�b, kt�ry dobrze zna�y wierzchowce �o�nierzy High Hallacku. Kucyk ch�tniej jej si� podporz�dkowa� ni� wodzom, skr�ci� w stron� wzg�rz, omijaj�c strumie�, kt�ry wsi�ka� w piaszczystym bagnie i znika� w piasku pla�y. Byli wolni! Gerik zobaczy� przed sob� wzg�rza, c� z tego, �e roi�y si� od wrog�w. Jechali na kucu, droga na po�udnie sta�a przed nimi otworem i dotr� do Jorby ze wszystkimi zdobytymi wie�ciami. Nagle konik przysiad� na zadzie, napi�� mi�nie wyginaj�c grzbiet i zatrzyma� si� w pe�nym cwale. �wir i piasek rozbi�y si� spod kopyt, a �wiat zawirowa� jak szalony wok� je�d�c�w. Gerik pr�bowa� utrzyma� Leisj� na jego grzbiecie, o sekund� d�u�ej od dziewczynki �ciskaj�c w r�ku grzyw� kuca. Upad� ci�ko na skalisty grunt, zerwa� si� na nogi i szybko odwr�ci�, gdy kosmata bestia zaatakowa�a go, uderzaj�c we� barkiem. Wrzasn�� na konia, krzykn�� do Leisji, kt�ra z trudem si� podnios�a i przygl�da�a si� w oszo�omieniu. Podbieg� do kuca, wymachuj�c r�kami, by go od niej odp�dzi�, lecz cofn�� si� chwiejnym krokiem, gdy zobaczy�, �e zwierz� odwraca si� i gro�nie szczerzy z�by. Nie, alizo�ski wierzchowiec nie zachowywa� si� jak normalny ko�. Ten uciek�by przed krzykiem i gwa�townymi ruchami cz�owieka. Gerik uchyli� si� przed otwartym pyskiem, potkn�� si� i potoczy� po kamieniach. Poczu�, jak ostre przednie kopyta depcz� mu po nodze. Rozleg� si� ostry gwizd. Kuc cofn�� si� i zatrz�s� gwa�townie. Gerik uni�s� g�ow� i zobaczy� na szczycie wzg�rza zbli�aj�c� si� ludzk� posta�. By� to Hassall, �ywy, i porusza� si� stanowczo za szybko. Zdyszany jeniec, ubrudzony piaskiem, ci�ko �api�c oddech, przekl�� siebie w my�li za to, �e nie rozwali� Alizo�czykowi g�owy. Ale to nie Hassall ich zatrzyma� i doprowadzi� konia do sza�u. To nie on powstrzymywa� teraz stoj�ce nad Gerikiem zwierz�, kt�re niespokojnie sapa�o i tupa�o gniewnie. To Czarownica go pokona�a! Alizo�czyk za� o zakrwawionej twarzy, kt�ry w�a�nie podszed� do niego i piorunowa� go spojrzeniem, by� tylko jej s�ug�. Gerik kl�kn��, a potem podni�s� si� z trudem, rozstawiwszy szeroko stopy dla lepszej obrony. Ledwo zdo�a� utrzyma� r�wnowag�, tak zraniona noga dr�a�a pod jego ci�arem. � Ja to zrobi�em � powiedzia�, zas�aniaj�c sob� oszo�omione dziecko. Hassall wszak�e zatrzyma� si� w niewielkiej odleg�o�ci od niego, wskaza� w stron� chaty i to by�o wszystko. Gerik spojrza� na ponur�, zakrwawion� twarz i przesta� �a�owa� swej skopanej nogi i op�akanego stanu. � Leisjo � odezwa� si�, skinieniem r�ki wskazuj�c domostwo Czarownicy. Dziewczynka otrz�sn�a si�, jakby obudzona z transu, i podesz�a do niego. � Nie � powiedzia�, str�caj�c jej d�o� ze swego ramienia. Odwr�ci� si� i znalaz� w sobie do�� si�, �eby i��, cho� powoli, pomimo sypkiego piasku i dotkliwego b�lu nogi. Szed� tak, a Alizo�czyk wsiad� na kucyka i jecha� za nim, p�dz�c do domu m�czyzn� i dziecko jak zab��kane zwierz�ta. Na widok chaty Gerik bezsilnie osun�