14092
Szczegóły |
Tytuł |
14092 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14092 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14092 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14092 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
C. J. Cherryh
Petrele
Prze�o�y�a Ewa Witecka
Sucha trawa, ciernisty janowiec, pag�rki podobne do siebie jak dwie krople wody,
wyj�wszy
wynurzaj�ce si� niekiedy spod ziemi grupy wapiennych ska�, i ogromny, pusty
firmament: tak
oto wygl�da� �wiat dooko�a. Gerik jecha�, od czasu do czasu ogl�daj�c si� za
siebie albo biegn�c
wzrokiem ku dalekim wzg�rzom � Gerik z zamku Palten w Krainie Dolin. Lecz zamek
Palten
pad�, Psy z Alizonu zwyci�y�y i tam i wsz�dzie, i wojna rz�dzi�a �wiatem;
zach�ceni przez
Kolder Alizo�czycy przep�yn�li morze, �eby zaatakowa� High Hallack dla
odwr�cenia uwagi
Sulkarczyk�w, podczas gdy sami Kolderczycy napadali na Estcarp, i do Krainy
Dolin nie dotar�y
wie�ci o �adnych sukcesach Estcarpu. Nikt nie m�g� mie� pewno�ci, �e miejscowym
ludziom
gdziekolwiek wiedzie si� dobrze, ani �e rodzaj ludzki przetrwa te ci�kie czasy:
tak przynajmniej
wydawa�o si� Gerikowi. S�ysza� jednak, �e po�udnie High Hallacku jeszcze nie
uleg�o wrogom.
Mieszkali tam krewni jego matki i je�li pog�oski by�y prawdziwe, toczyli ci�kie
boje. Dlatego
pu�ci� swobodnie w�r�d wysokich wzg�rz swego starzej�cego si� gniadosza, zabra�
wszystko, co
posiada� � to znaczy torb�, rynsztunek bojowy i nowego gniadego konia, kt�rego
da� mu pan �
i wyruszy� w drog�, kieruj�c si� na wybrze�e, gdy� nier�wny teren i brak
ludzkich osad czyni�y
te strony mniej atrakcyjnymi dla naje�d�c�w, a zatem bezpieczniejszymi. Ufa�
te�, �e w drodze
na po�udnie wypatrzy najs�absze miejsce wroga i zdo�a przeze� si� przedosta�.
Nikle by�y szans�
na powodzenie tego planu, ale wiedzia�, i� zginie na pewno, je�li pozostanie tam
gdzie by� dot�d.
Dlatego opu�ci� g��bokie Doliny i przyby� w to miejsce, gdzie na tle
zachmurzonego nieba
widzia� bia�e skrzyd�a mew, kt�re obiecywa�y zmian� krajobrazu. Jest ich tylko
dw�ch, tylko on
i jego ko�; tak niewiele pozosta�o z jego rodzinnego domu.
Gniady ogier nazywa� si� Sunel, by� najwi�kszym z wyhodowanych w zamku Palten
wierzchowc�w, i jego pan, Fortal, je�dzi� na nim do samego ko�ca. Fortal z zamku
Palten ju� nie
�y�... Och, nie zgin�� w bitwie, lecz umar� spokojnie daleko st�d, w�r�d wzg�rz,
poniewa� by�
stary, chory i jego rany zacz�y gni�. �We� Sunela� � powiedzia� do swego
wasala. �I jed��.
�Dok�d, panie� � zapyta� Gerik przy ostatnim obozowym ognisku, kt�re rozpali�
dla wygody
Fortala. �Jed�� � szepn�� starzec po raz drugi: i to by�o wszystko, ostatni
p�ytki oddech, drgni�cie
cia�a i spokojny, bardzo spokojny sen, kt�ry Gerik ogl�da� za cz�sto podczas lat
walki, odwrotu,
ataku i ponownego odwrotu. Zamek Palten zamieni� si� w kup� popio��w, a
niewielki oddzia�
niedobitk�w kurczy� si� coraz bardziej, a� w ko�cu pozosta� tylko Fortal, m�ody
Neth, bli�niaki
i on sam; p�niej nieprzyjacielska strza�a przebi�a Nethowi p�uca, jeden z
bli�niak�w zgin�� pod
Petthys, drugi za� pod Greywold, gdzie Fortal odni�s� ostatni� ju� ran�.
�Jed�� � powiedzia� Fortal przed �mierci�. A to znaczy�o, �e wszystko jest
sko�czone.
Dolin� Palten zaj�li wrogowie. Wojna Fortala dobieg�a kresu. Gerik nie wiedzia�,
co dalej robi�.
Jak nale�a�o post�pi� w takim wypadku, je�li nie poszuka� krewnych? A czy� jego
jedynymi
krewnymi nie jest rodzina jego matki? Nie zna� ich wprawdzie, ale byli oni
lud�mi z tego �wiata
i gdy wszystko si� wali�o, czego bardziej potrzebowa�, jak nie ciep�ego ogniska
i ludzkiego g�osu,
przynajmniej dop�ki jeszcze to mo�liwe? Mia� trzydzie�ci osiem lat. Nie
wiedzia�, czy kto� m�g�
go szuka� poza Kolderczykami. ��al mi ciebie� � powiedzia� w chwili przytomno�ci
jego pan.
�Och, najbardziej �al mi ciebie�.
Wtedy nie rozumia� s��w starca. Nie poczu� samotno�ci, dop�ki Fortal nie umar�.
Teraz mia�
tylko janowiec ciernisty, such� traw� i wiatr wiej�cy w�r�d pag�rk�w. Opiekowa�
si� swoim
gniadoszem. Dzi�kowa� bogom za to, �e mia� za towarzysza jakie� �ywe, przyjazne
stworzenie,
do kt�rego m�g� przemawia� i kt�rego m�g� dotkn��. Jecha� najszybciej jak m�g� i
podr�owa�
noc� albo we dnie, w zale�no�ci od terenu. W ko�cu zobaczy� mewy, kt�re
zapuszcza�y si� do
wewn�trznych dolin High Hallacku tylko wtedy, gdy przygna�y je tam sztormowe
wichury.
� Aha, wy r�wnie� � powiedzia� do ptak�w, kt�rych bia�e skrzyd�a odcina�y si� na
tle
szarych chmur � zostali�cie wyparci a� do morza. � Ale nie m�wi� g�o�no. Tylko
do siebie
i Sunela.
Gniadosz nastawi� uszu i potrz�sn�� g�ow�. P�niej parskn�� w spos�b nie maj�cy
nic
wsp�lnego z mewami, napinaj�c mi�nie i tul�c uszy. Serce zamar�o w Geriku, a
nast�pnie zabi�o
szybciej. Poklepa� uspokajaj�co Sunela po szyi.
� Gdzie? � szepn��, �ci�gaj�c lekko wodze dotkni�ciem lekkim jak pi�rko, i ko�,
kt�ry ju�
zwalnia� biegu, zwolni� jeszcze bardziej, strzyg�c uszami i zwracaj�c je to w
t�, to w tamt�
stron�, i w�szy�, kr�c�c g�ow�. P�niej parskn�� cicho po raz drugi i ca�y
zesztywnia�. Je�dziec
w�o�y� na g�ow� he�m, zawieszony dot�d na sznurze na ramieniu, i podni�s� tarcz�
zawieszon�
przy siodle � a zrobi� to wszystko nie zsiadaj�c z konia i go nie zatrzymuj�c.
Zmienny wiatr raz wia� mu w plecy, prosto ze wzg�rz, raz w poprzek szlaku,
p�askiej,
trawiastej drogi wij�cej si� mi�dzy niskimi pag�rkami. By� �rodek dnia i ani
nieliczne wapienne
ska�y, ani krzaki janowca nie zapewnia�y dostatecznej os�ony. B��d, szepn�� mu
instynkt
z jasno�ci� sp�nionego refleksu: skupi� uwag� na mewach, a nie na chmurach, i
nie zauwa�y�
zmiany kierunku wiatru, kt�ra nast�pi�a przed chwil�. Teraz zmrozi� go strach i
pocz�� robi�
sobie wyrzuty. Jeste� g�upcem, pomy�la�. Ludzie gin�li z powodu chwilowej
nieuwagi, a on
zauwa�y� tylko wiatry wiej�ce w g�rze, nie za� ten, kt�ry na zmian� muska� to
jego policzek, to
plecy.
G�upiec, g�upiec, jeszcze raz g�upiec. �ci�gn�� wodze, kieruj�c Sunela w bok, i
spojrza�
z �alem na wygodny szlak wij�cy si� w�r�d ��k. By�oby jeszcze gorzej, gdyby
dotar� ��k� a� pod
wzg�rza, sk�d ka�dy m�g�by go na takim szlaku dostrzec. Dzienne �wiat�o i ani
jednej
kryj�wki... i tylko zdradziecki wiatr, kt�ry ni�s� zapachy w jedn� i w drug�
stron�: co� by�o
w pobli�u.
Znalaz� grup� ska�, kt�ra os�oni�a go przed wiatrem, i zatrzyma� si� w pewnej
odleg�o�ci od
niej, mi�dzy dwoma pag�rkami, czekaj�c albo na zdecydowan� zmian� kierunku
wiatru, albo na
burz�. Alizo�czycy mogli by� nieostro�ni. Liczyli na strach, brutaln� si�� i
koldersk� bro� tam,
gdzie j� mieli, ale mieszka�cy Krainy Dolin wykorzystywali sw� znajomo�� terenu.
To w jaki�
spos�b wyr�wnywa�o szans�.
Gerik czeka�, obserwuj�c pierwsze zimne krople deszczu, spadaj�ce na traw� i
zostawiaj�ce
jasne �lady w kurzu pokrywaj�cym jego rynsztunek. To sk�oni Psy do szukania
schronienia,
je�eli ju� nie rozbili obozu; bogowie wiedz�, �e ju� niejeden raz jecha� podczas
burzy i �e szansa,
i� nieprzyjaciel wyczuje jego zapach albo znajdzie jego �lady na trawie,
znacznie si� zmniejszy�a,
skoro zacz�o pada�. Burza, kt�ra o ma�o nie zdradzi�a go przed wrogami, ukry�a
go i da�a mu
mo�liwo�� ich wymini�cia. Je�eli potrwa do zmroku, a s�dz�c po ciemniej�cych
chmurach,
mog�o tak si� sta�.
Sta�oby si�...
Nagle Sunel parskn�� cicho i podni�s� g�ow�. Gerik wsta�, by uspokoi� konia i
zobaczy�, co
si� dzieje.
Spostrzeg� ludzki patrol na tej samej drodze, kt�r� dot�d jecha�. Poklepa�
ogiera po pysku
i poci�gn�� mocno wodze w d�, jednocze�nie naciskaj�c kolanem na przedm� nog�
wierzchowca
� w d�, w d�, przyjacielu � albowiem kilku ostatnich dru�ynnik�w z Doliny
Palten nauczy�o si�
nowego stylu walki, a wierzchowce pozna�y inn� taktyk� je�d�c�w ni� zatrzymanie
cia�em
i wymachiwanie mieczem w walce wr�cz. Sunel st�kn�� i po�o�y� si� na boku, a
Gerik zrobi� to
samo pod niedostateczn� os�on� krzak�w janowca. La� ulewny deszcz. Cz�owiek
desperacko
trzyma� konia za szyj�.
� Cicho � szepn�� do niego, bo chocia� Sunel by� m�dry, to us�yszawszy jaki�
ha�as,
podniesie g�ow� i pos�ucha instynktu. Ludzie ��dali od zwierz�t rzeczy
sprzecznych z natur�,
lecz tym razem pr�ba uspokojenia konia pomog�a.
� Cicho, cicho, ch�opcze. � Obejmowa� teraz Sunala z ca�ej si�y, g�adz�c po
�bie, gdy�
je�d�cy byli ju� blisko. S�ysza� t�tent kopyt ich koni na szlaku w dole.
O bogowie, �eby tylko nie zechcieli rozbi� tutaj obozu, pomy�la�, bo deszcz la�
teraz jak
z cebra i w pobli�u nie by�o lepszego schronienia poza t� k�p� krzak�w i dolink�
mi�dzy
pag�rkami.
Psy z Alizonu znalaz�y si� w polu jego widzenia. By�o ich czterech, jechali na
ciemnych
gniadoszach...
Nie, trzech. Posta� w �rodku nie by�a m�czyzn� w zbroi i ozdobionym pi�rami
he�mie, ale
smuk�� dziewczyn� odzian� w jasno��to-bia�e suknie. Mia�a zwi�zane z ty�u r�ce,
i podwini�ta
sp�dnica ods�ania�a go�e kolana, gdy� siedzia�a na koniu okrakiem. Pochyli�a
g�ow� i Gerik nie
widzia� jej twarzy, lecz wygl�da�a jak dziecko w tym otoczeniu m�czyzn w
pociemnia�ych od
deszczu zbrojach. Gerik zadr�a�, przygl�daj�c si� je�d�com spoza zas�ony
krzew�w. Sunel
spr�bowa� podnie�� g�ow�.
� Bogowie � szepn�� dru�ynnik z ustami przy szyi ogiera. � O bogowie.
Trzech Alizo�czyk�w. I dobrze uzbrojonych.
Tch�rz, co� w nim szepn�o, rani�c jego dum� i kalecz�c wspomnienia, gdy jeszcze
bardziej
przytuli� si� do ziemi. Przekl�te ciemno�ci, pomy�la�, macaj�c r�k� w
poszukiwaniu miecza
i ca�ym cia�em przyciskaj�c Sunela, by nie podni�s� g�owy. Znalaz� tarcz� i
wsun�� rami�
w rzemienie uchwytu; w tak� pogod� nie b�dzie m�g� u�y� �uku, a poza tym
zak�adniczka
znajdowa�a si� dok�adnie pomi�dzy wrogami, a on sam nigdy za dobrze nie
strzela�.
Prze�o�y� wodze przez szyj� ogiera, wsun�� stop� w strzemi� i chwyci� r�k� ��ku
siod�a, po
czym sykn�� rozkazuj�co. Sunel podni�s� si� razem z nim, odwr�ci� zgodnie ze
wskazaniami
wodzy i pomkn�� w d� zbocza w stron� nieprzyjacielskiego oddzia�u.
� Hiaii! � wrzasn��, jakby ca�a dru�yna zamku Palten szar�owa�a za nim, i wpad�
pomi�dzy
wrog�w, zanim zd��yli si� zorientowa�. Nie zaatakowa� najbli�szego �o�nierza,
lecz min�� go
i rzuci� si� na wojownika, kt�ry pr�bowa� schwyta� umykaj�c� zak�adniczk�.
� Uciekaj! � rykn�� do dziewczyny i odwr�ci� si�, b�yskawicznie unosz�c tarcze,
gdy�
us�ysza� za sob� drugiego je�d�ca i zobaczy�, jak zbli�a si� trzeci.
I w�a�nie wtedy zauwa�y� reszt� patrolu: dwudziestu piechur�w nadchodz�cych
drog�.
Zamachn�� si� mieczem, uderzy� lew� pi�t� w �ebra Sunela i odwr�ci� si�, ze
szcz�kiem
uderzaj�c tarcz� o tarcz� Alizo�czyka. Piechurzy byli �ucznikami. Dwudziestu
�ucznik�w.
Dziewczyn� poni�s� w bok od walcz�cych zdenerwowany ko�. Tarcza z namalowanym na
niej
wilkiem zbli�y�a si� do twarzy Gerika, zna� ten herb, ci �o�nierze to jego
starzy wrogowie.
� Palten! � zawo�a� przekornie, �eby tamtych dw�ch wiedzia�o, komu zawdzi�cza�
ten atak,
ci�� ze wszystkich si�, p�niej za� uderzy� rumaka obu pi�tami i umkn�� w bok,
unikaj�c walki
z trzecim je�d�cem.
� Dziewczyno! � krzykn�� mijaj�c j� i p�azem miecza uderzy� jej konia po zadzie,
po czym
skierowa� si� w stron� wzg�rz. Jej wierzchowiec pobieg� za Sunelem, a Genkowi
w�a�nie o to
chodzi�o. Przyhamowa� nieco swego Sunela, wsun�� miecz do pochwy i spr�bowa�
z�apa�
zwisaj�ce luzem wodze konia zak�adniczki. W�a�nie wychyli� si� z siod�a, gdy
us�ysza�
�wiszcz�ce wok� strza�y, a �aden wsp�czesny mu mieszkaniec High Hallacku nie
mia� nigdy
zapomnie� tego d�wi�ku.
Ko� dziewczyny potkn�� si� i zachwia� na nogach � strza�a trafi�a go w zad;
Gerik widzia�,
jak nadlatywa�a. �ci�gn�� mocno wodze, przesun�� si� w siodle, chwyci� gar�ci�
za odzienie
i w�osy dziewczyny i poci�gn�� ku sobie z ca�ej si�y. Pomy�la�, �e j� upu�ci,
poniewa� jedn� r�k�
nie zdo�a jej utrzyma�.
Wychyli� si� wi�c silnie w przeciwna stron� i z wysi�kiem przerzuci� j� przez
siod�o, tak �e
znalaz�a si� w zasi�gu lewego ramienia, w kt�rym trzyma� tarcz�.
By�a dla niego tylko brzemieniem, sze�cioma kamieniami [kamie� � dawna miara
wagi ok. 7 kg]
sp�dnic i w�os�w. Nawet nie mia� czasu na ni� spojrze�. Drog� zagrodzi�a mu
�ciana tarcz
z wilkiem w herbie, a piechurzy wraz z �ucznikami biegli ju� po zboczu,
odcinaj�c mu odwr�t,
gdyby zawr�ci�. Wr�g najwyra�niej chcia�, �eby to zrobi�, Gerik uzna� wi�c, �e
to �le mu wr�y.
Dlatego pogalopowa� na wprost, os�aniaj�c tarcz� siebie i dziewczyn�; w prawej
d�oni �ciska�
obna�ony miecz.
� Ruszaj! � rykn�� do Sunela, uderzy� pi�tami boki ogiera i gwa�townie skr�ci�,
pr�buj�c
omin�� �o�nierzy z tarczami. Piechurzy cofn�li si�; jednego przebi� mieczem,
tarcz� wychwyci�
mocny cios, poczu�, jak Sunel tratuje jakiego� cz�owieka i wreszcie wr�g
pozosta� w tyle.
Uciekali wi�c, wolni oboje, p�dzili w d� zbocza, p�niej za� drog� w ulewnym
deszczu,
kt�ry smaga� mu oczy i twarz i zmywa� krew z r�ki i brzeszczotu.
Dziewczyna szarpn�a si� i j�kn�a. �y�a wi�c. Sam dopiero teraz poczu� ostry
b�l w boku.
Kr�ci�o mu si� w g�owie. To nie mia�o nic wsp�lnego z oszala�ym sercem i
obola�ymi cz�onkami,
dygocz�cymi po bitewnym wysi�ku. Ranili go. Ba� si� sprawdzi�, jak powa�nie, a
kiedy jego
wierzchowiec przeszed� z galopu w k�us, p�niej za� potyka� si� co krok, Gerik
zrozumia�, �e
znalaz� si� w ci�szych opa�ach, przy kt�rych niczym jest rana w boku.
Podjecha� jeszcze kawa�ek. Pomy�la�, �e Sunel zdo�a dotrze� do miejsca, gdzie
coraz wi�ksza
stromizna wzg�rz wskazywa�a, i� wy�ej teren jest nier�wny i trudny do przebycia.
Huk piorun�w
i szum ulewy by�y przyjaznymi �ywio�ami: deszcz jak mokra zas�ona odgrodzi� go
od
nieprzyjaci�, kt�rzy, modli� si� o to w duchu, mo�e nie uwierz�, i�by
jakikolwiek mieszkaniec
Krainy Dolin by� tak szalony, by samotnie atakowa� patrol. Robiono tak w g��bi
High Hallacku �
nagadali niewielkimi si�ami na patrole i wci�gali je w zasadzk� � i w ten spos�b
niechc�cy sami
nauczyli Alizo�czyk�w podejrzliwo�ci wobec udaj�cych g�upc�w tubylc�w. A je�li
mia�o si� do
czynienia z lud�mi pana Cervina, to dobrze si� tego nauczyli w Dolinie Palten.
Tak oto alizo�ska podejrzliwo�� ocali�a wojownika, kt�ry okaza� si� prawdziwym
szale�cem, a moce Krainy Dolin � swego zab��kanego syna i osierocon� c�rk�.
� Z tob� wszystko w porz�dku? � zapyta� dziewczyn� po tym, jak rozci�� jej wi�zy
i schowa�
miecz. Uni�s� j� i pom�g� usi��� wygodnie, uwa�aj�c, by nie porani�a delikatnej
sk�ry
o wypuk�o�ci i sprz�czki jego rynsztunku. Odgarn�� wilgotne, jasne w�osy z jej
bladej, mokrej
twarzy.
� Rodak... � mrukn�a szcz�kaj�c z�bami. � Rodak.
� Gerik z zamku Palten � odpowiedzia�. Wygl�da�a na dwana�cie, najwy�ej
trzyna�cie lat.
Wstrz�sa�y ni� gwa�towne dreszcze. � Jeste� ranna? Czy zrobili ci co� z�ego? �
spyta�.
Zatrz�s�a si� ca�a i zacisn�a powieki.
G�upiec, skarci� si� w duchu i przytuli� j� mocno, tak �e opar�a skro� o jego
policzek. Deszcz
ch�osta� ich oboje. Kr�ci�o mu si� w g�owie z os�abienia wywo�anego utrat� krwi
i panicznego
strachu, kt�ry ogarnia� go na my�l o ich po�o�eniu.
� Nikt ci� nie skrzywdzi � powiedzia�. � Przysi�gam na Ksi�ycow� Pani� i Pana w
Rogowej
Koronie, �e ju� nikt wi�cej ci� nie skrzywdzi.
Wtedy przytuli�a si� do niego jak przera�one, zagubione dziecko, kt�rym przecie�
by�a.
Zatrzyma� Sunela, odsun�� si� do ty�u i usadowi� w siodle dziewczynk�, opieraj�c
jej d�onie na
��ku, sam za� zsiad� z konia.
Rana zak�u�a go jak cios no�a mi�dzy �ebra. Zachwia� si� i opar� ci�ko o bok
Sunela.
� Och, m�j ch�opcze � mrukn��, klepi�c go po �opatce. � �adnie nas urz�dzi�em.
Gniadosz zwiesi� g�ow� i przest�pi� z nogi na nog�. Wzd�u� boku i brzucha
zwierz�cia
ci�gn�o si� d�ugie ci�cie, czerwona smuga krwi na tle wilgotnego br�zu sier�ci.
� Tak, bardzo �adnie � doda� Gerik i poklepa� konia po szyi; rozpacz �cisn�a go
za gard�o,
kiedy podni�s� wzrok na dziewczynk�. Ogarni�ty panik� podni�s� wodze Sunela i
zacz�� go
prowadzi�.
Wok� panowa�a ogromna cisza, w kt�rej tym g�o�niej rozbrzmiewa� krok rannego
ogiera
i szum wiatru w suchej trawie. Szli wy��obionym przez potok w�wozem, by� jasny,
bezchmurny
dzie�. Je�eli prze�ladowcy s� w pobli�u, je�li poruszaj� si� tak samo cicho,
oboje stan� si� dla
nich �atwym �upem. Gerik zdawa� sobie z tego spraw�, ale wszystko ma swoje
granice: by� bliski
�mierci, jego ko� r�wnie�, umierali obaj i m�g�by pogodzi� si� z losem, gdyby
nie to, �e ocalona
dziewczynka mia�a gor�czk� i majaczy�a. Musia� przywi�za� j� do siod�a, czym
obudzi� jej
najgorsze wspomnienia, i teraz wci�� myli�a go z Alizo�czykami.
�Jed�� � powiedzia� Fortal. I tak si� to wszystko sko�czy: ranny m�czyzna,
ranny ko�
i biedna sierota, kt�ra pozostanie sama i bezbronna w�r�d wrog�w.
Pogrzeba� Fortala. Tyle m�g� dla niego zrobi�. Przyni�s� najci�sze g�azy, jakie
m�g�
ud�wign��, nadszarpn�� mi�nie i zakrwawi� d�onie, ale zabezpieczy� gr�b swego
pana przed
drapie�nikami � a podejrzewa� nawet, �e i przed Alizo�czykami, gdy� nie�atwo im
przyjdzie
rozwali� kamienny kopiec, kt�ry zbudowa�. Czyj� przelotny kaprys nie zak��ci
spoczynku
Fortala.
P�niej siedzia� tam w ciemno�ciach bez �adnych wskaz�wek, co robi� dalej. Dok�d
panie?
� pyta� w duchu. I nie otrzyma� �adnej odpowiedzi. Mo�e wyruszy� przeciw Psom z
Alizonu?
Zabra� Sunela, dokona� jednego wielkiego czynu i potem zgin��?
Taka by�aby odpowied� m�odzie�ca. M�g�by tak post�pi� przed laty, kiedy jeszcze
patrzy�
z nadziej� w przysz�o��. Podczas wojny widzia� jednak tuziny podobnych
samob�jczych
wyczyn�w. Wi�kszo�� z nich uzna� za szale�stwo: �aden z nich ani nie zatrzyma�
naje�d�c�w,
ani nie kupi� dostatecznie du�o czasu, kt�rego Fortal tak rozpaczliwie
potrzebowa�.
Nie, Fortal nie szanowa� bohater�w. �Jed�. Wybierz w�asn� drog�. �yj.� Czego
jeszcze pan
na zamku Palten m�g�by chcie� od swego ostatniego dru�ynnika? Tylko jednego:
�eby prze�y�.
Chcia�, �eby jego ukochany Sunel by� bezpieczny i �eby ocala� przynajmniej jeden
mieszkaniec
Doliny Palten, nie wielki �o�nierz, nie bohater � lecz ostatni z jego dru�yny,
kt�ry, jak wiedzia�,
go pogrzebie.
Ale wszystko to doprowadzi�o do obecnej sytuacji: skalistego brzegu potoku,
ciszy, kt�r�
m�ci� wiatr, i niepewne kroki rannego wierzchowca, i jego w�asnej krwi barwi�cej
czerwieni�
sk�rzany pancerz od piersi po kolana. Czasem, gdy si� potkn��, rana otwiera�a
si� ponownie
i jasna krew s�czy�a si� spod tamponu, kt�rym j� zatka�: a w�wczas wzg�rza i
niebo ko�ysa�y si�
i wirowa�y wok�, ska�y za� migota�y mu przed oczami.
Szed� tak, zatopiony w b�lu, od czasu do czasu przymykaj�c oczy i podnosz�c
g�ow� tylko
wtedy, gdy potkn�� si� o lu�ny kamie� albo gdy przerazi�o go nag�e zatrzymanie
si� Sunela.
� Spokojnie, id� spokojnie � szepn��, gdy ko� si� potkn��. Poklepa� go po szyi.
Pomy�la�, �e
powinien si� zatrzyma� i da� odpocz�� zwierz�ciu. Szed� jednak dalej, gdy�
zdawa� sobie
spraw�, �e nie ma na to czasu. Teraz, gdy burza ucich�a, wrogowie � Psy z
Alizonu � szybko
przyjd� do siebie i wy�l� zwiadowc�w. Kr�ci�o mu si� w g�owie i przez ten b�l w
boku nawet nie
m�g�by zdj�� dziewczynki z siod�a. Ale ko�... je�eli ko� zbyt os�abnie...
� St�j � powiedzia�, puszczaj�c luzem wodze, cofn�� si� i zatrzyma� Sunela
ramieniem,
g�aszcz�c go po opuszczonej szyi. � Prrr, ch�opcze, odpocznij troch�...
Ogier przest�pi� z nogi na nog�, nerwowo odepchn�� cz�owieka na bok i uszed�
jeszcze kilka
krok�w. Idzie tam, gdzie r�wny teren, pomy�la� Gerik, ale zauwa�y�, �e zwierz�
chwieje si�
i dr�y ca�e.
� Na Pani� Ksi�yca! � mrukn�� i pobieg� za koniem, by go zatrzyma�. Ten zrobi�
jeszcze
jeden krok, pr�bowa� i�� dalej, ale jego przednie nogi zachwia�y si� i ugi�y
pod nim.
Przywi�zana do siod�a dziewczynka stara�a si� utrzyma� w pionowej pozycji. Gerik
skoczy� ku
niej, kiedy wierzchowiec, wierzgaj�c, pad� na ziemi�. Wyci�gn�� n� i przeci��
wi�zy,
po�piesznie �ci�gaj�c j� z konia, gdy ten usi�owa� si� podnie��. Nagle wszystko
zala�o si� krwi�.
Na bolesny j�k zwierz�cia zostawi� dziewczynk� i odwr�ci� si� ku Sunelowi. Obj��
go
ramionami, pr�buj�c zamkn�� ran�. Sunel znieruchomia� i Gerik, kt�ry nie p�aka�,
grzebi�c
swoich towarzyszy czy swego pana, opar� teraz g�ow� o bark konia i powoli
g�aska� go po szyi,
czuj�c, �e serce mu p�ka. Nie z powodu tej jednej sprawy, lecz wszystkich
nieszcz��, jakie go
spotka�y, decyzji, jakie podj��, gdy� to one zabi�y ostatnie stworzenie, kt�re
kocha�.
Och, panie m�j, pomy�la�. Dalej ju� nie mog� i��.
P�niej jednak przysz�o mu do g�owy, �e opuszczaj�c Sunela, post�pi�by jak
g�upiec, �e
mo�e zdo�a zatamowa� krwotok z rany konia, a je�li b�dzie go piel�gnowa� i
prze�ladowcy go
nie znajd�...
Ogier spr�bowa� podnie�� g�ow�, nieprzytomnie uderzaj�c ni� o ska�y. Gerik
zakl��
i mocniej obj�� ko�sk� szyj�, modl�c si�, by le�a� spokojnie. Zacisn�� z b�lu
z�by, poniewa� od
szamotaniny rozbola�a go rana. W spokojnych chwilach przemawia� do Sunela,
klepa� go
i g�aska�, a kiedy w ko�cu musia� uzna�, �e zwierz� kona, odda� mu ostatni�
przys�ug�.
Siedzia� teraz bez ruchu, zbroczony krwi� swoj� i konia. Po chwili podni�s�
zakrwawion�
twarz ku przera�onej dziewczynce.
� Nie mia�em wyboru � wyszepta� i od�o�y� n�. � Nie mia�em wyboru.
Wyda�a jaki� zduszony d�wi�k, potrz�sn�a g�ow� i zacz�a si� cofa�.
� Chod� tutaj! � rozkaza�, wyci�gaj�c ku niej r�k�, i zakl��, gdy przeszy� go
ostry b�l. �
O bogowie! Chod��e tutaj! � Ukl�k�, podni�s� si� z trudem i schwyci� j� w
chwili, gdy niezdarnie
wsta�a i uderzy�a go. Przytuli� mocno do siebie i trzyma� tak, a� przesta�o go
bole� i zdo�a� z�apa�
oddech. Wtedy poklepa� j� po policzku brudn�, zakrwawion� r�k�.
� Dobrze, ju� dobrze. � I doda� nagl�co: � Wrogowie zbli�aj� si�, czy mnie
rozumiesz?
Zbli�aj� si�, b�dziesz musia�a i�� o w�asnych si�ach. Ja nie mog� ci� nie��.
Prze�kn�a �lin� i zacisn�a r�ce na r�kawach jego sk�rzanego kaftana. �zy
p�yn�y jej
z oczu. Wzi�� j� za rami� w obawie, �e mu ucieknie, i zacz�� schodzi� w d�
skalistym brzegiem
strumyka, staraj�c si� zachowa� r�wnowag�.
Z dala od miejsca, w kt�rym zostawi� Sunela, umy� r�ce i twarz, po czym zmoczy�
w strumieniu skraj sukienki, przetar� dziewczynie twarz, och�odzi� czo�o i
przyg�adzi�
zmierzwione w�osy. Zn�w zacz�� krwawi�, a kiedy przyjrza� si� ranie, zobaczy�,
�e opatrunek
ocieka krwi�. Strach zmrozi� mu krew w �y�ach.
Nie przyzna� si� ma�ej. Nie odezwa� si� te�, gdy obejrzawszy si�, zobaczy�
kr���ce nad drog�
czarne ptaki, nieomylny znak dla alizo�skich zwiadowc�w, i� mog� i�� ich tropem.
� Chod� � powiedzia�. Wsta�, rozstawiaj�c szeroko nogi, �eby nie straci�
r�wnowagi.
Wyci�gn�� r�k�, a dziewczynka chwyci�a si� jej kurczowo, �eby si� podnie��. I
ju� jej nie
pu�ci�a. Szli zataczaj�c si�, oddalaj�c si� od siebie i zbli�aj�c jak dwaj
pijani �o�nierze, on
w zbroi, ona za� w podartej sukience, od czasu do czasu mamrocz�ca co� w
gor�czce, to
wyprzedzaj�c go, to goni�c w rozerwanych bucikach.
Jeste� g�upcem, my�la� wtedy, na p� przytomny, podczas ca�ej tej d�ugiej
w�dr�wki � mia�
u pasa miecz, tarcza ko�ysa�a mu si� na plecach, lecz torb� i mena�k� pozostawi�
razem
z Sunelem. Wyruszy� mi�dzy nieprzyjaci� z gor�czkuj�cym dzieckiem pod opiek�,
ale bez
mena�ki, zapas�w i reszty ekwipunku � wiedzia� jednak, �e nie zdo�a�by
wszystkiego ud�wign��.
Miecz zwisa� mu u boku, bij�c go bezw�adnie po nogach, wszystkie pasy si�
poprzekrzywia�y,
a od he�mu rozbola�a go g�owa. Gdyby go zdj�� i zawiesi� razem z tarcz�, uzna�by
za jeszcze
jeden grzechocz�cy ci�ar � ale nie chcia�o mu si� porz�dkowa� rynsztunku,
niczego nie pragn��,
szarpa� nim to mniej, to bardziej ostry b�l, kroczy� z zamkni�tymi oczami, gdy�
razi�o go s�o�ce.
Osuwa� si� na kolana tylko tam, gdzie dostrzeg� g�az lub samotne ko�lawe drzewo,
o kt�re m�g�
si� oprze�, �eby zn�w stan�� na nogi.
Nie masz mena�ki. Trzymaj si� strumienia. Trzymaj si� wody.
Nie zatrzymuj si�.
Mi�dzy jednym a drugim przeb�yskiem przytomno�ci niebo pociemnia�o. Mi�dzy
nast�pnymi � za�wieci�y jasno gwiazdy. Upad�, podni�s� si� i szed�, potykaj�c
si� o ska�y. Upad�
po raz drugi i ponownie wsta� na nogi, a jego ma�a towarzyszka, p�acz�c,
ci�gn�a go za r�k�.
Poza tym czu� tylko przyt�umiony b�l i niejasno zdawa� sobie spraw�, �e schodzi
w d�.
Dziewczynka czasem si� go trzyma�a, czasem sz�a sama, w ko�cu za� uczepi�a si�
jego palc�w
jak malutkie dziecko i prowadzi�a za sob�, jakby to ona wiedzia�a, dok�d id�.
P�niej �wiat zaczai wirowa� wok� niego jak szalony i raz ockn�� si� pod
rozgwie�d�onym
niebem, a nast�pnie wl�k� si� skalistym zboczem w promieniach s�o�ca i mewy
kr��y�y wysoko
w g�rze.
Znale�li si� na nadmorskiej wy�ynie. Poszli wzd�u� strumienia i ten zaprowadzi�
ich na skraj
ziemi, na koniec �wiata, na wybrze�e. Przedtem mia� nadziej�, �e id�c brzegiem
morza, dotrze na
po�udnie High Hallacku, do Jorby. Tak, tak w�a�nie musi zrobi�. Przespa� si� i
rozja�ni�o mu si�
w g�owie. Odetchn�� g��boko. Le�a� na szerokim trawiastym zboczu, a dziewczynka
skuli�a si�
u jego boku. Poruszy� si� i poklepa� j� po ramieniu.
� Obud� si�, obud� si�, kr�liczku. � Czy to jego g�os brzmia� tak s�abo? �
Musimy i�� dalej.
Unios�a g�ow�, otworzy�a szeroko oczy i usta i spojrza�a poni�ej. Potem wsta�a i
pow��cz�c
nogami, zacz�a schodzi�. Sama. Wydawa�o si�, �e �pi na stoj�co.
Dziecko jako� sobie radzi�o. Gorzej by�o z nim samym. Podnosi� si� z trudem,
stopniowo,
oszo�omiony b�lem, od kt�rego kr�ci�o mu si� w g�owie, i ruszy� za ni�, nie
zwa�aj�c, dok�d
idzie, dop�ki sobie tego nie przypomnia�. Wtedy uzna�, �e pod��aj� we w�a�ciwym
kierunku, ku
morzu. Id� za mewami, pomy�la�. Ptaki go zdradzi�y i ptaki go prowadzi�y. Czarne
i bia�e ptaki.
Id� brzegiem strumienia, id�, a� l�d zaprowadzi ci� do morza, do bladego
bezmiaru s�onych w�d
za wzg�rzami.
Chyba jeszcze raz upad�, ale ju� tego nie pami�ta�. Dziewczynka zn�w znalaz�a
si� obok
niego, ci�gn�a go za r�k�, a� w ko�cu stan�� na smaganej wiatrami prze��czy i
zobaczy� przed
sob� morze. W oddali dostrzeg� wyci�gni�t� na brzeg ��d� i sieci susz�ce si�
obok zwyk�ej chaty
ze zwietrza�ego drewna.
� Ludzie � mrukn�� do dziewczynki. � Ludzie z tego �wiata. Jaka� rybacka
rodzina.
To �wie�a woda ich po��czy�a, mieszka�c�w wybrze�a z g�upcem, kt�ry zgubi�
zapasy,
i m�drym dzieckiem, kt�re mimo gor�czki bezb��dnie posz�o brzegiem strumienia.
Woda
zaprowadzi�a ich oboje w bezpieczne miejsce, do schronienia, na kt�re straci�
ju� nadziej�, do
uczciwych ludzi, kt�rych potrzebowa�, za kt�rych pomoc m�g� odwdzi�czy� si�
przestrog�...
Z prawej us�ysza� odg�os krok�w, ze zbocza wzg�rza za swymi plecami, ci�kich,
szybkich
krok�w na poro�ni�tym traw� piasku. Odwr�ci� si� ze strachem, s�ysz�c krzyk
dziewczynki,
zobaczy� ciemnow�osego m�czyzn�, b�ysk brzeszczotu w s�o�cu, posta� wroga...
Wyci�gn�� sw�j miecz zbyt p�no, nieprzyjacielski brzeszczot ju� uderzy� go w
rami�
i w zraniony bok. Pies z Alizonu ukl�k� mu na brzuchu. I wtedy straci�
przytomno��. Wiedzia�, �e
mdleje, ale nawet za cen� swojego �ycia czy �ycia dziecka, kt�rym si�
zaopiekowa�, nie zdo�a�
odepchn�� r�ki zaciskaj�cej si� na gardle, ani gar�ci, kt�ra chwyci�a jego praw�
d�o� trzymaj�c�
miecz.
Nigdy nie spodziewa� si�, �e obudzi si� nagi, pod kocem i �e zobaczy niewyra�n�
posta�
siedz�c� na tle ogniska. Ogie� rozp�omienia� ciemne w�osy kobiety, o�wietla�
zarysy jej szat,
krzywizn� policzka, rami� i r�k�, kt�rej te szaty nie zas�ania�y � posta�
kobiety siedz�cej obok
zas�oni�tego sieciami rybackimi wieszad�a nad ciemniej�cym morzem, w�r�d szumu
fal.
Mo�e pope�ni� b��d, wpatruj�c si� w nieznajom� i w ten spos�b zdradzaj�c, �e si�
ockn��.
Ale nie m�g� ju� tego naprawi�. Blask p�omieni pad� na jego twarz. Zreszt� w
ostatnich dniach
pope�ni� tyle g�upstw, �e teraz nie ma co zamartwia� si� z powodu jeszcze
jednego. Powinien by�
umrze�. A jednak by� tutaj i b�l znikn��, pozostawiaj�c tylko lekki zawr�t g�owy
i s�abo�� cia�a,
kt�re nie reagowa�o na �adne rozkazy m�zgu.
Wtedy pomy�la� o dziecku, o ciemnow�osym m�czy�nie na szczycie wzg�rza i
ogarn�a go
panika.
� A wi�c si� obudzi�e� � stwierdzi�a kobieta.
Zamruga� w odpowiedzi. Zabrak�o mu si�, aby przem�wi�.
Jej szaty rzuci�y na niego cie�, kiedy nachyli�a si� i musn�a r�k� jego czo�o.
Mia�a zimne
palce i nie chcia�, �eby go dotyka�a, by� jednak zbyt os�abiony, �eby
protestowa�.
Run�� w mrok. Wydawa�o mu si�, �e nieznajoma co� do niego m�wi, ale nie by� tego
pewny.
Mo�e jednak umiera�.
Min�� jaki� czas. Ponownie us�ysza� szum morza i obudziwszy si�, zobaczy� nad
g�ow�
gwiazdy � by� pewien, �e si� obudzi� i �e bol� go wyci�gni�te nad g�ow� ramiona.
Tylko ten b�l
mu dokucza�, spr�bowa� wi�c go zmniejszy� i przekona� si�, �e ma zwi�zane r�ce i
nogi.
Nie uleg� jednak panice; postanowi� nic nie robi� bez zastanowienia, przecie�
zn�w mia�
jasny umys�. Przypomnia� sobie wszystko: Psy z Alizonu, dziewczynk�, Sunela,
atak,
przebudzenie i nieznajom� kobiet�. Wszystko. Dok�d poszed� Alizo�czyk? Czy co�
��czy�o go
z t� kobiet�? Gdzie jest dziewczynka?
Czy nieznajoma jest Alizonk�? Nieprzyjaci�k�? Czy Pies przyni�s� go tutaj �
�ywego?
A dziecko?
Albo...
Le�a� bardzo spokojnie i od czasu do czasu, opr�cz szumu morza, s�ysza� odg�osy
wydawane
przez konia stoj�cego zapewne w stajni po drugiej stronie chaty. Istnia�a wi�c
mo�liwo��
ucieczki. Zna� sposoby, dzi�ki kt�rym nawet ranny �o�nierz m�g� si� wymkn��
wrogom. Serce
zabi�o mu mocniej, oddech sta� si� szybszy. Ale co z dziewczynk�?
Przypomnia� sobie, �e by�a z nim do ko�ca. Przypomnia� sobie jej krzyk.
Przyprowadzi� j�
z powrotem do Alizo�czyk�w.
G�upiec.
Oczy mu si� zamgli�y. Zwolni� oddech, zamruga� oczami, ostro�nie rozejrza� si�
dooko�a,
rzucaj�c spojrzenia na morze, pla�� poza swymi stopami i chat�, kt�ra w
gwiezdnej po�wiacie
wydawa�a si� zbudowana ze srebrnych desek i cieni. Nie zobaczy� ani Alizo�czyka,
ani
nieznajomej kobiety, je�eli tych dwoje trzyma�o si� razem.
Mo�liwe, �e wr�g zagarn�� t� chat�. Niewykluczone nawet, i� w�a�nie st�d
rozsy�ano patrole.
I tylko bogowie wiedzieli, kim by�a kobieta, kt�r� zobaczy� w blasku ogniska �
ciemnow�osa,
odziana w szat� z kosztownej, cho� g�adkiej tkaniny. Zastanowi� go jej wygl�d.
Jak na wzi�t� do
niewoli rybaczk�, to zbyt by�a delikatnej budowy. Nie, nie pochodzi�a z tych
stron. Mo�liwe, �e
nawet nie z Krainy Dolin.
Na pewno spa�a w chacie, nie wiedzia�, w czyim towarzystwie, lecz si� domy�la� i
na tym
poprzesta�.
Nie w�tpi�, �e gospodarze poszli spa� i zwi�zali je�cowi r�ce i nogi, �eby m�c
odpocz�� bez
przeszk�d. Opatrzyli mu rany, tak �e b�l prawie usta�, z wyj�tkiem zdr�twia�ych
mi�ni plec�w
i ramion. Mog�o to znaczy� co� bardzo gro�nego: prawdopodobnie chcieli, �eby
�y�. �eby
ozdrowia� wystarczaj�co, by mogli go przes�uchiwa�.
Mo�e jednak los si� u�miechnie i trafi na jak�kolwiek bro�? Alizo�czycy mogli
by�
nieostro�ni. Nieznajoma niewiasta mog�a pozosta� z nim sama, gdyby �o�nierze
udali si�
z meldunkiem do swoich towarzyszy. W tym przede wszystkim pok�ada� nadziej�.
Je�eli by�a
jego rodaczk�, mo�e oka�e si� odwa�na i mu pomo�e, a je�li nie, mo�e pope�ni
b��d, kt�rego nie
zrobiliby m�czy�ni. Z lito�ci mog�a te� zaj�� si� dziewczynk�, chroni� j� przed
�o�nierzami...
Je�eli jego podopieczna w og�le tu jest, je�li ma jak�� szans� ocalenia...
O bogowie!
Najlepiej zrobi, je�eli w ka�dym wypadku zachowa si� potulnie i spokojnie.
Nietrudno jest
udawa� strach. A udawa� g�upca � no c�, mia� pod tym wzgl�dem pewne
do�wiadczenie,
�wiadczy�o o tym jego tu przybycie. Rozmawia� z nimi cicho i spr�bowa� ucieczki
przy
pierwszej nadarzaj�cej si� okazji, tak, tak� taktyk� powinien zastosowa�.
Dlatego le�a� spokojnie i czeka�, a� przeminie noc, mierz�c up�yw czasu obrotami
gwiazd
mi�dzy kr�tkimi drzemkami i d�u�szymi okresami bezsenno�ci, a� gwiazdy zblad�y,
s�o�ce
zar�owi�o horyzont nad morzem, a w chacie zacz�� si� ruch.
Najpierw w p�mroku zobaczy� Alizo�czyka. Wysok�, barczyst� posta�, kt�ra
pochyli�a si�
nad nim bez s�owa, zwr�ci�a jego twarz ku �wiat�u i uderzy�a w policzek.
Gerik drgn�� i zach�ysn�� si� powietrzem. Pies sprawdzi� wi�zy na jego r�kach.
Uwalnia
mnie, pomy�la� jeniec w przyp�ywie nadziei, a potem przypomnia� sobie, �e bez
wzgl�du na to,
co si� wydarzy, nie zaryzykuje ucieczki ze zdr�twia�ymi ko�czynami, kt�re nie
utrzymaj� jego
ci�aru.
Czeka�, czeka� i jeszcze raz czeka�. Cokolwiek b�d� z nim robi�. Musi odzyska�
si�y.
Czeka� na najlepsz� okazj� i mie� pewno��, �e ta okazja rzeczywi�cie jest
najlepsza.
� Hassall dopilnuje, �eby by�o ci wygodnie � us�ysza� z mroku g�os kobiety.
Zwr�ci� ku niej
g�ow�, kiedy wysz�a z chaty, otulaj�c si� szat�. � On nie mo�e m�wi� � ci�gn�a.
� Nie obawiaj
si�, nie zrobi ci nic z�ego.
� Dziecko, kt�re by�o ze mn�... dziewczynka... � Urwa�. Niebezpiecznie by�o o
niej
wspomina�. Mo�e jej zaszkodzi�, je�li przekonaj� si�, �e mu na niej zale�y.
� Leisja � odpar�a kobieta. To by�o imi�. Dziewczynka nie powiedzia�a mu, jak
si� nazywa.
Zmartwi�o go to, tak samo jak oboj�tny ton g�osu nieznajomej, kt�ra ci�gn�a: �
�pi. Powtarzam,
�e nie masz si� czego obawia�.
Wi�zy opad�y. R�ce Gerika osun�y si� jak martwe, podczas gdy Alizo�czyk zbli�y�
si� do
jego n�g i zacz�� je rozwi�zywa�. Gerik musia� patrze� na rozm�wczyni� z do�u,
pr�buj�c unie��
bezw�adne r�ce. Przypomnia� sobie te�, �e nie mia� na sobie nic poza u�yczonym
kocem. Zreszt�
zobaczyli ju� przedtem, co chcieli. Wspar� si� na �okciu i przewr�ci� na brzuch,
chc�c sprawdzi�,
jak bardzo go zaboli, i brak b�lu oszo�omi� go tak samo jak b�l.
Nie by� ranny. Podci�gn�� wzd�u� �eber odr�twia�� r�k�, zsun�� koc w d� i na
miejscu rany
zobaczy� �wie�� blizn�.
Wtedy zrozumia�, kim by�o jedno z tej dw�jki. Podni�s� przera�ony wzrok na
kobiet�, gdy�
poj��, �e bynajmniej nie by�a s�absz� po�ow� tej pary.
� Nazywam si� Jevane � powiedzia�a kobieta, ale Gerik ani na chwil� nie wierzy�,
jakoby to
by�o jej prawdziwe imi�.
� Ja mam na imi� Eslen � odpar�, poniewa� Eslen z zamku Palten od dawna nie �y�
i ju� nie
mo�na mu by�o zaszkodzi�. Poczu�, �e ma wolne stopy i poruszy� si�, chc�c ul�y�
mi�niom
ramienia, kt�re dr�a�o z wysi�ku pod jego ci�arem. K�tem oka dostrzeg�, �e
Alizo�czyk wsta�.
Kiedy Gerik le�a� tak bezsilny, obudzi�a si� w nim obca mu dot�d przebieg�o��.
� Powinienem nie �y� � powiedzia� g�ucho, jakby oszo�omiony. � Powinienem nie
�y�, ale
wy mnie znale�li�cie i zawdzi�czam wam �ycie. � Tu spojrza� na Jevane z czci�,
jakby patrzy� na
swego suzerena. � Zawdzi�czam ci �ycie, pani.
� Tak � potwierdzi�a spokojnie. � Z jakiego jeste� zamku?
� Z Palten � odrzek�. Pochyli� si� i po omacku si�gn�� po koc, czuj�c po b�lu,
i� odr�twienie
w prawej r�ce ust�puje. I wtedy odczu� przymus natury, sam w sobie bolesny, a
md�o�ci tylko
powi�ksza�y jego cierpienia. � O bogowie � mrukn��, nie pr�buj�c dalej udawa�.
Wyci�gn�� r�k�
do Alizo�czyka, gdy� chc�c zachowa� przyzwoito��, nie m�g� do nikogo innego si�
zwr�ci�. �
pom� mi...
� Hassalu � powiedzia�a nieznajoma i wr�ci�a do chaty. Alizo�czyk poci�gn�� go
za sob�,
nagiego, ledwie trzymaj�cego si� na nogach, i zaprowadzi� poza chat�, za
piaszczysty pag�rek.
Sta� potem ze skrzy�owanymi ramionami, kiedy jeniec si� wypr�nia�. Nie bi� go
ani nie
zaoferowa� pomocy, czeka� tylko cierpliwie, gdy Gerik pad� na p� przytomny na
piasek. Po
jakim� czasie tr�ci� go nog� i wyda� gard�owy d�wi�k.
Jeniec wsta�, kilkoma gar�ciami piasku oczy�ci� si�, i usiad� jeszcze na chwil�,
z�o�ywszy
g�ow� na kolanach. Pies zn�w go tr�ci�. Nie jestem ranny, pomy�la�, wpatruj�c
si� w przes�oni�te
lekk� mgie�k� morze i niebo. Nie jestem ranny. Nie by�o rany tam, gdzie � jak
sadzi� � brzeszczot
Alizo�czyka rozp�ata� mu rami� i bok, tylko czerwonawa, goj�ca si� blizna
pozosta�a po ranie,
kt�ra zada� mu inny miecz. Krwawi�, o bogowie, bardzo krwawi� � jaka� M�dra
Kobieta z High
Hallacku mog�aby przywr�ci� go do �ycia i wyleczy� �mierteln� ran�?
Nieznajoma by�a kim� wi�cej ni� M�dr� Kobiet�. By�a czarownic�. Czarownic� z
Estcarpu.
I mia�a Alizo�czyka za towarzysza? Estcarpianka i Alizo�czyk? Nie potrafi� sobie
wyobrazi�
takiej pary.
Chyba �e Kolderczycy...
Hassall z�apa� go za w�osy i szarpn�� g�ow�. Drug� r�k� chwyci� go za rami� i
wykr�caj�c je
do ty�u, postawi� Gerika za nogi. Jeniec zacz�� i��. Nie stawia� oporu, wi�c
Pies go nie popycha�,
tylko trzymaj�c za �okie�, zaprowadzi� z powrotem do chaty.
Czarownica czeka�a przed drzwiami, spogl�daj�c zimno na nagiego m�czyzn�,
oboj�tna
wobec jego zawstydzenia. Gerik zacisn�� z�by i pomy�la�, �e powinien
odpowiedzie� twardym
spojrzeniem na jej wzrok, ale nie, to nie pasowa�o do gry, jak� prowadzi�.
Poczu�, �e si�
czerwieni, i spu�ci� g�ow�, gdy Jevane wskaza�a mu wiadro z wod� do mycia, koc
do wytarcia si�
i jego w�asne ubrania zawieszone na por�czy nad jego butami.
Ukl�k� i zrobi�, co mu kazano, pod bacznym okiem Alizo�czyka. Kiedy podni�s�
ubranie,
przekona� si�, �e by�o czyste i suche, cho� poranna mg�a zwil�y�a koce.
Ten nieoczekiwany dar sprawi�, �e zaciekawiony podni�s� wzrok na kobiet�. Ale w
drzwiach
nie by�o nikogo. W Alizo�czyku za� dostrzeg� jedynie obce rysy twarzy i
pogardliwe spojrzenie,
takie samo, jakim Hassall obrzuci� go za piaszczystym pag�rkiem. Uciekaj,
m�wi�o, drwi�o
z jego nago�ci, zimno, z wyrachowaniem zach�ca�o do samob�jczego czynu.
Dlatego Gerik pochyli� g�ow� i spokojnie w�o�y� br�zowe spodnie i koszul�; na
ubraniu
pozosta�y liczne, sprane plamy krwi; Czarownica, chocia� zasklepi�a jego ran�,
nie zdo�a�a
wykona� takiej prostej domowej pracy, nie by�a zatem wszechpot�na. W jaki�
spos�b podnios�o
go to na duchu. A ubranie by�o suche tylko dlatego, �e przez ca�� noc suszy�o
si� w chacie nad
ogniskiem. Gest Czarownicy nic nie znaczy�. Pies z Alizonu by� prawdziwym panem
sytuacji
i tylko g�upiec uporczywie doszukiwa�by si� dobra w czynach naje�d�cy.
Zbli�y� si� do chaty, udaj�c, �e chwieje si� na nogach z os�abienia, dotar� do
drzwi, chc�c
zajrze� do �rodka, by jednym szybkim spojrzeniem odnale�� dziewczynk�, ale
twarda gar��
Alizo�czyka zacisn�a si� na jego ramieniu i odwr�ci�a plecami do �ciany.
Nie stawia� oporu. Nie opiera� si� nawet wtedy, gdy Hassall odci�gn�� go od
chaty,
poprowadzi� obok por�czy, obwieszonych zbutwia�ymi sieciami, w stron� morza.
Serce wali�o
mu jak m�otem. Nie dzisiaj, g�upcze, nie teraz, kiedy jeste� s�aby, dr�ysz z
wyczerpania, nie ma
dla ciebie nadziei, nie ma nadziei, nie ma �adnej nadziei. ��d� rybacka sta�a na
koz�ach
z pniak�w i desek. W�a�ciwie szkielet kad�uba, tak wielu bowiem brakowa�o
klepek. Obok
znajdowa�y si� wieszad�a do sieci i le�a� zw�j liny. Alizo�czyk popchn�� go w
stron� s�upa
podtrzymuj�cego wieszad�a i mocnym chwytem zmusi� Gerika, by ten usiad� przy
nim; wtedy
przywi�za� go kawa�kiem sieci i liny.
Sam za� podszed� do �odzi i schyli� si� po top�r ciesielski. Na ten widok Gerika
ogarn�a
rozpacz. Alizo�czyk opar� polano o podp�rk� �odzi i zacz�� je zr�cznie
ociosywa�, rozrzucaj�c
wok� jasne wi�ry.
Alizo�czyk � cie�la! O bogowie. �wiat zwariowa�. Wojownik z Krainy Dolin siedzi
przywi�zany do wieszad�a na sieci, a Pies z Alizonu pracuje jak rybak,
naprawiaj�c uszkodzon�
��d�. Tymczasem s�o�ce wzesz�o i dotar�o do zenitu.
Wtedy Hassall przyni�s� wody z chaty i da� si� Gerikowi napi�. Wieczorem za�
wreszcie go
rozwi�za� i zaprowadzi� do domostwa, sk�d p�yn�y zapachy gotuj�cej si� strawy i
z kt�rego
wysz�a wreszcie dziewczynka. Jej podarta ��ta sukienka by�a czysta, w�osy mia�a
uczesane.
Znieruchomia�a przera�ona w drzwiach i sta�a tak, dop�ki nie pojawi�a si� za ni�
Czarownica,
kt�ra po�o�y�a jej d�o� na ramieniu i powiedzia�a co�, czego Gerik nie us�ysza�.
Ruszy� ku niej, nie czuj�c ucisku r�ki Alizo�czyka, a dziewczynka zmniejszy�a o
po�ow�
dziel�c� ich odleg�o��, biegn�c w jego stron�. Obj�a go ramionami i przytuli�a
si� ze wszystkich
si�.
Ten dow�d przywi�zania wstrz�sn�� Gerikiem do g��bi. Spojrza� na kobiet� w
pi�knych
szatach, po czym uj�� w d�onie twarzyczk� dziecka.
� Leisja? � zapyta�, gdy� to imi� poda�a mu Czarownica. Dziewczynka zamruga�a i
spojrza�a
na niego, nie zaprzeczaj�c. � Wszystko w porz�dku? � doda�.
� A u ciebie, panie? � Jej usta zadr�a�y. Oczami wskaza�a na Alizo�czyka. Nie
mia�a ju�
gor�czki. Sta�a przed nim m�dra trzynastoletnia panienka z Krainy Dolin,
trzyma�a za r�ce
i zadawa�a wzrokiem pytania.
� Oczywi�cie � odpar�. I nie spojrza� ponad ni� na estcarpia�sk� dam�. � Jak na
Alizo�czyk�w s� bardzo grzeczni.
� Leisjo � odezwa�a si� tamta.
I nagle oczy dziewczynki jakby spojrza�y poprzez niego, na co� odleg�ego i
niewyra�nego.
� Chod�, Leisjo.
� Leisjo � powiedzia� g�o�no, gdy� wysun�a r�czki z jego d�oni i odwr�ci�a si�
w stron�
drzwi. � Leisjo! � krzykn��, zapominaj�c o swoich planach, ale dziewczynka go
nie s�ysza�a.
Alizo�czyk chwyci� go za rami�, wi�c Gerik podni�s� d�o�, chc�c si� uwolni�.
W�wczas tamten chwyci� go drug� r�k� i wykr�ci� mu rami� i Gerik poczu� w boku
ostry
b�l. Przypomnia� sobie swoje plany i got�w by� ju� pa�� na kolana, gdy� Hassall
najwyra�niej do
tego zmierza�. Jednak�e Czarownica zatrzyma�a si� w drzwiach i na jej nakazuj�cy
gest
Alizo�czyk pu�ci� Gerika.
� Dla jej bezpiecze�stwa nie r�b nic nierozwa�nego. Twoja kolacja czeka.
By�a noc, taka sama jak poprzednia, ale sp�dzi� j�, w nieco odmiennej pozycji.
Alizo�czyk
pozwoli� mu si� po�o�y� na pos�aniu i okr�ci� kocem, po czym dopiero wtedy
zwi�za� mu r�ce
i nogi. Gerik gryz� wargi, gdy� bola�y go ramiona i plecy, wci�� zesztywnia�e po
ostatnim
wypoczynku.
Mimo wszystko nabiera� si�y. Odlicza� godziny nocy, le��c nieruchomo, czuj�c
ostry b�l
przy najmniejszym ruchu cia�a. Mia� jednak jasny umys�, jego mi�nie by�y
sprawniejsze,
bolesne uk�ucia w boku zdarza�y si� rzadziej ni� przedtem. Nadzieja ros�a.
Tylko ta twarz dziewczynki... Apatia i pustka w jej oczach, taka jak wtedy, gdy
mia�a
gor�czk�...
Jak wtedy, gdy nieprzytomna sz�a przed siebie i dosz�a a� tutaj... do tego
miejsca... do
Czarownicy...
Odegna� t� my�l, lecz powraca�a uparcie. M�wiono, i� Kolderczycy mieli w�adz�
nad
ludzkimi umys�ami. Kolderczycy zamienili Alizo�czyk�w w... w to, czym si� stali,
w pozbawione ludzkich cech Psy. Je�eli w �y�ach Escarpian p�yn�a czarodziejska
krew... Czy�
Kolderczycy nie byli ich s�siadami? Czy�by nigdy nie niewolili Czarownic,
kt�rych potomstwo �
�e�skie � mog�o r�wnie� by� Czarownicami?
Czy Alizo�czycy byliby w stanie sami kierowa� atakiem na Krain� Dolin? Czy
Kolderczycy
nie mieli pomocnik�w z tej strony morza?
Oby Gunnora je ocali�a. Dzieci. Dzieci pojmane przez Kolderczyk�w i przez Psy z
Alizonu.
Niewinne dzieci, kt�re nie umia�y walczy�.
Kiedy spotka� Leisj�, by�a wi�niem Alizo�czyk�w, a on zaprowadzi� j� prosto do
o�rodka
ich mocy. Czy oszcz�dzali go a� do powrotu ich patroli, a mo�e po to, by
uspokoi� dziewczynk�?
Kt� m�g� to wiedzie� poza Kolderczykami i Alizo�czykami? Z jakiego� powodu nie
zrobili mu
krzywdy i z tego samego powodu Hassall dobrze si� z nim obchodzi�.
Za ile dni alizo�ski patrol zm�czy si� polowaniem w�r�d wzg�rz i wr�ci tutaj,
�eby si�
zem�ci�?
A potem...
Dotrwa� tak do rana. Do chwili, gdy Alizo�czyk przyszed�, by zn�w go zaprowadzi�
za
piaszczysty pag�rek. Gerik kula� id�c i szczerze j�kn��, kiedy tamten schwyci�
go za rami�.
� To boli � powiedzia� zm�czonym g�osem. � Oby bogowie ci� przekl�li, to boli.
Zostaw
mnie. Pozw�l mi i�� samemu. Czy nigdy nie sp�dzi�e� nocy ze zwi�zanymi r�kami?
Tamten wyda� jaki� d�wi�k. Ale to nie by�o ludzkie s�owo. Pies z Alizonu.
Hassall. Przez
ca�y czas towarzyszy� mu jak cie� i, oby bogowie go przekl�li, nigdy nie
os�abia� czujno�ci.
Gerik po�lizgn�� si� na piaszczystym zboczu wydmy i z j�kiem osun�� na kolano.
Hassall
z�apa� go za �okie� i postawi� na nogi. Gerik otrzepa� si� z piasku i pow��cz�c
nogami dotar� do
chaty, gdzie przed drzwiami czeka�o na niego �niadanie. Kosmaty gniady kucyk
jad� w�asny
posi�ek w zagrodzie, a bosa Leisja sta�a na dolnym dr�gu ogrodzenia, usi�uj�c
poklepa� go po
zakurzonym grzbiecie.
Ca�kiem zwyczajny obrazek. Mog�aby to by� c�rka wie�niaka z kucykiem. Kiedy
Gerik
pomy�la�, jakie to stwarza mo�liwo�ci, serce zabi�o mu jak m�otem.
Kulej�c skr�ci� do zagrody pod czujnym okiem Alizo�czyka. Zobaczy� tam stos
przyniesionego przez wod� drzewa. Zachwia� si�, opar� o drwa i wymaca�
odpowiedni patyk.
Odwr�ci� si� b�yskawicznie w stron� Hassalla i uderzy� go w bok g�owy. Patyk
p�k� na
dwoje.
Nie bez zdumienia wpatrzy� si� w Alizo�czyka, gdy ten upad� � po prostu upad�
jak zwyk�y
wr�g, bez wzgl�du na czarodziejskie moce jego towarzyszki. Gerik przykucn�� i go
obszuka�,
maj�c nadziej�, �e Pies jest uzbrojony. Nie znalaz� jednak �adnej broni i wtedy
skoczy�, by
z�apa� Leisj� za r�k�, kiedy wstrz��ni�ta tym wszystkim zesz�a z ogrodzenia.
Otworzy�a usta do
krzyku. Zacisn�� r�k� na jej twarzy.
� Cicho � szepn��. � Pos�uchaj, chod� ze mn�. Szybko!
Nachyli� si� nisko i przeci�gn�� j� przez ogrodzenie z ko�lawych dr�g�w.
Przestraszony
kosmaty konik odst�pi� na bok. Gerik rozejrza� si� w poszukiwaniu uprz�y, ale
znalaz� tylko
lin�. Podni�s� j�, z�apa� kucyka za grzyw� i okr�ci� mu lin� wok� szyi.
� Wsta� � sykn��.
Obj�� dziewczynk� ramieniem i posadzi� na konia, czuj�c ostry b�l w boku. Poda�
jej ko�ce
liny zamiast wodzy i po�piesznie otworzy� znajduj�c� si� na przeciwleg�ym kra�cu
ma�ej
zagrody bram�. Potem niezdarnie wgramoli� si� na zad kucyka, wyprostowa� z
wysi�kiem,
kt�rego nie zna� od dzieci�stwa, chwytaj�c po�piesznie grzyw� niepozornego
wierzchowca,
kiedy ten zaprotestowa� przeciw tak niezwyk�emu traktowaniu. Drug� r�k� uj��
zaimprowizowane wodze i zwr�ci� kucyka w stron� bramy.
Uderzy� go mocno pi�tami w �ebra, a nast�pnie w zad. Konik skoczy� do przodu,
zaczepi�
o bram�, otwieraj�c j� na o�cie�, a gdy Gerik kopn�� go po raz trzeci,
pogalopowa� po zboczu
wydmy i po rozci�gaj�cym si� za ni� p�askim terenie. To by� pewnie st�paj�cy
kosmaty kuc, na
jakich je�dzili alizo�scy kawalerzy�ci. Dru�ynnik Fortala usiad� wygodniej i
u�y� pi�ty w spos�b,
kt�ry dobrze zna�y wierzchowce �o�nierzy High Hallacku. Kucyk ch�tniej jej si�
podporz�dkowa� ni� wodzom, skr�ci� w stron� wzg�rz, omijaj�c strumie�, kt�ry
wsi�ka�
w piaszczystym bagnie i znika� w piasku pla�y. Byli wolni! Gerik zobaczy� przed
sob� wzg�rza,
c� z tego, �e roi�y si� od wrog�w. Jechali na kucu, droga na po�udnie sta�a
przed nimi otworem
i dotr� do Jorby ze wszystkimi zdobytymi wie�ciami.
Nagle konik przysiad� na zadzie, napi�� mi�nie wyginaj�c grzbiet i zatrzyma�
si� w pe�nym
cwale. �wir i piasek rozbi�y si� spod kopyt, a �wiat zawirowa� jak szalony wok�
je�d�c�w.
Gerik pr�bowa� utrzyma� Leisj� na jego grzbiecie, o sekund� d�u�ej od
dziewczynki �ciskaj�c
w r�ku grzyw� kuca. Upad� ci�ko na skalisty grunt, zerwa� si� na nogi i szybko
odwr�ci�, gdy
kosmata bestia zaatakowa�a go, uderzaj�c we� barkiem. Wrzasn�� na konia,
krzykn�� do Leisji,
kt�ra z trudem si� podnios�a i przygl�da�a si� w oszo�omieniu. Podbieg� do kuca,
wymachuj�c
r�kami, by go od niej odp�dzi�, lecz cofn�� si� chwiejnym krokiem, gdy zobaczy�,
�e zwierz�
odwraca si� i gro�nie szczerzy z�by. Nie, alizo�ski wierzchowiec nie zachowywa�
si� jak
normalny ko�. Ten uciek�by przed krzykiem i gwa�townymi ruchami cz�owieka. Gerik
uchyli� si�
przed otwartym pyskiem, potkn�� si� i potoczy� po kamieniach. Poczu�, jak ostre
przednie kopyta
depcz� mu po nodze.
Rozleg� si� ostry gwizd. Kuc cofn�� si� i zatrz�s� gwa�townie. Gerik uni�s�
g�ow� i zobaczy�
na szczycie wzg�rza zbli�aj�c� si� ludzk� posta�. By� to Hassall, �ywy, i
porusza� si� stanowczo
za szybko. Zdyszany jeniec, ubrudzony piaskiem, ci�ko �api�c oddech, przekl��
siebie w my�li
za to, �e nie rozwali� Alizo�czykowi g�owy.
Ale to nie Hassall ich zatrzyma� i doprowadzi� konia do sza�u. To nie on
powstrzymywa�
teraz stoj�ce nad Gerikiem zwierz�, kt�re niespokojnie sapa�o i tupa�o gniewnie.
To Czarownica
go pokona�a! Alizo�czyk za� o zakrwawionej twarzy, kt�ry w�a�nie podszed� do
niego
i piorunowa� go spojrzeniem, by� tylko jej s�ug�.
Gerik kl�kn��, a potem podni�s� si� z trudem, rozstawiwszy szeroko stopy dla
lepszej
obrony. Ledwo zdo�a� utrzyma� r�wnowag�, tak zraniona noga dr�a�a pod jego
ci�arem.
� Ja to zrobi�em � powiedzia�, zas�aniaj�c sob� oszo�omione dziecko.
Hassall wszak�e zatrzyma� si� w niewielkiej odleg�o�ci od niego, wskaza� w
stron� chaty i to
by�o wszystko. Gerik spojrza� na ponur�, zakrwawion� twarz i przesta� �a�owa�
swej skopanej
nogi i op�akanego stanu.
� Leisjo � odezwa� si�, skinieniem r�ki wskazuj�c domostwo Czarownicy.
Dziewczynka
otrz�sn�a si�, jakby obudzona z transu, i podesz�a do niego. � Nie �
powiedzia�, str�caj�c jej
d�o� ze swego ramienia. Odwr�ci� si� i znalaz� w sobie do�� si�, �eby i��, cho�
powoli, pomimo
sypkiego piasku i dotkliwego b�lu nogi. Szed� tak, a Alizo�czyk wsiad� na kucyka
i jecha� za
nim, p�dz�c do domu m�czyzn� i dziecko jak zab��kane zwierz�ta.
Na widok chaty Gerik bezsilnie osun�