Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie Fletcher Charlie - Nadzór (3) - Ostatni PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Strona 1
Strona 2
Strona 3
COPYRIGHT © 2017 BY Charlie Fletcher
COPYRIGHT © BY Fabryka Słów sp. z o.o., LUBLIN 2019
COPYRIGHT © FOR TRANSLATION BY Marek Najter, 2017
TYTUŁ ORYGINAŁU
The Remnant
WYDANIE I
ISBN 978-83-7964-390-5
PROJEKT I ADIUSTACJA AUTORSKA WYDANIA
Eryk Górski
Robert Łakuta
ILUSTRACJA NA OKŁADCE
Siergiej Szikin
ILUSTRACJE
black gear Paweł Zaręba
TYPOGRAFIA NA PODSTAWIE PROJEKTU
Dark Crayon
PROJEKT OKŁADKI
black gear Paweł Zaręba,
„Grafficon” Konrad Kućmiński
TŁUMACZENIE
Piotr Kucharski
REDAKCJA
Joanna Mika-Orządała
KOREKTA
Magdalena Byrska
SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ
[email protected]
SPRZEDAŻ INTERNETOWA
Strona 4
Zamówienia hurtowe
Firma Księgarska Olesiejuk sp. z o.o. sp.j.
05-850 Ożarów Mazowiecki, ul. Poznańska 91
tel./faks: 22 721 30 00
www.olesiejuk.pl, e-mail:
[email protected]
WYDAWNICTWO
Fabryka Słów sp. z o.o.
20-834 Lublin, ul. Irysowa 25a
tel.: 81 524 08 88, faks: 81 524 08 91
www.fabrykaslow.com.pl
e-mail:
[email protected]
www.facebook.com/fabryka
instagram.com/fabrykaslow/
Strona 5
Spis treści
Karta tytułowa
Śnieg na rzece
CZĘŚĆ PIERWSZA. Opowieści podróżnika
O niestabilnej mechanice lustrzanego świata oraz jego
potencjale iluzorycznym
I. Z odległego brzegu
II. Hern myśliwy
III. Krwawy powrót
IV. Biegnący pies
V. Ogień i lustra
VI. Pod grabem
VII. Pedel
VIII. Żądze Abchurcha Templebane’a
IX. Niespodziewany zwrot
X. Przydałby się dwunastocalowy pilnik
CZĘŚĆ DRUGA. Powrót
O wyjątkowości kruków
XI. Każdy powrót jest zdradą
XII. Na północ dzięki parze
XIII. Zjawy
XIV. Strażniczka
XV. Dom i nie dom
Strona 6
XVI. Armbruster i Magill
XVII. Nadciągająca burza
XVIII. Wyspa na wyspie
XIX. Przybycie
XX. Bezkrólewie w kantorze
XXI. Dom na końcu świata
XXII. Starzy przyjaciele
XXIII. Śmierć nadziei
XXIV. Pod ziemię
XXV. Ostrzegawcza deska
XXVI. Wyjątkowość kruków
CZĘŚĆ TRZECIA. Kradzież z włamaniem
O Amerykach
XXVII. Przebiegły człowiek zarzuca przynętę
XXVIII. Plany i decyzje
XXIX. Obserwacja
XXX. Myśliwy
XXXI. Cisza w Bedlam
XXXII. Krew woła
XXXIII. Nocni złodzieje
XXXIV. Skrót z Marblehead
XXXV. Scowle w blasku księżyca
XXXVI. Stary wróg i nowy rekrut
XXXVII. Gałązka i rów
XXXVIII. Pogwałcenie
Strona 7
XXXIX. Noc i mocny porter
XL. Monarcha wynajęty
XLI. Pies Kopacz
XLII. Martwy dzień później
CZĘŚĆ CZWARTA. Odpływ
O golemach
XLIII. Wymiana
XLIV. Po drugiej stronie szklanej szafy
XLV. Wymiana podarunków
XLVI. Nadciągający chłód
XLVII. Zabójczy strop
XLVIII. Nóż do otwarcia ostrygi
XLIX. Matki i córki
L. Ostateczne cięcie
LI. Twarz w oknie
LII. Najkrwawszy Chłopiec
LIII. Pożoga uwolniona
LIV. Ogień w ogniu
LV. Czas minął
Epilog
Dramatis Personae
Podziękowania
O autorze
Strona 8
Mroczne strony fantastyki
Karta redakcyjna
Okładka
Strona 9
Dla Jackmo i dziewczyny na A od psa na C
z całą miłością, na zawsze
Strona 10
Śnieg na rzece
Geradeso wie unsere Leben aus dem Nichts entstehen
und im Nichts enden,
so sind alle Reisen ein Kreis.
Und ganz egal, wie weit uns unsere Reise führt – wir
enden alle an unseren Anfängen.
Podobnie jak nasze życia wywodzą się z nicości
i kończą się nicością,
tak wszystkie podróże stanowią cykl.
I nieważne, jak daleko zaprowadzi nas droga, wszyscy
skończymy tam, gdzie zaczęliśmy.
Carl Fleischl von Marxow
P od koniec panowała cisza.
Sara znajdowała się w wodzie, lecz nie mogła
dostrzec miasta.
Nie było niczego oprócz bólu teraźniejszości. Żadnej
przeszłości, żadnej przyszłości.
I nie widziała niczego oprócz płomieni.
I porażki.
I swojej dłoni, wyciągniętej, próbującej chwytać się
nieba, łapać powietrze, powstrzymać ryczący nurt
przed pochłonięciem również jej.
Była ostatnią z Ostatniej Ręki.
Strona 11
Nie zastanawiała się, czy pojawi się następna.
Nie zastanawiała się, czy pewnego dnia Kowal wróci
i zbuduje wszystko od nowa.
Dziwiła się zamiast tego, dlaczego śnieg spadający
z nieba na płonącą rzekę pojawił się w tym roku tak
wcześnie.
I zastanawiała się, kiedy zacznie boleć.
A później uświadomiła sobie, że już boli.
Uświadomiła sobie, że zawsze bolało. Uświadomiła
sobie, że nigdy, przenigdy już nie przestanie boleć,
nawet jeśli jej samej uda się ujść z tego z życiem.
Ponieważ pozostałym się nie udało.
Ponieważ Sharpowi się nie udało.
Ostatnia Ręka zawiodła. Pożoga została uwolniona.
Koniec z nadzieją.
Koniec z bohaterami.
Koniec z nim.
Strona 12
Strona 13
O niestabilnej mechanice lustrzanego
świata oraz jego potencjale
iluzorycznym
Caelum non animum mutant qui trans mare currunt.
Niebo, a nie duszę zmieniają ci, co żeglują po morzach.
Horacy
D wa istnieją sposoby, na które wykorzystać można
precyzyjną geometrię lustrzanego świata, aby
wpłynąć na podróż pomiędzy mocno od siebie
oddalonymi miejscami. W pierwszym podróżnik,
wyposażony zarówno w odpowiednią zdolność, jak
i w dwa ustawione równolegle lustra, przechodzi
przez powierzchnię jednego z nich do nieskończonego
korytarza utworzonego przez wzajemne odbicia
zwierciadeł, następnie zaś wybiera drogę w tymże
przejściu oraz we wszelkich innych z nim się
przecinających. Nawigację w tym labiryncie ułatwia
zagadkowe urządzenie sporządzone z kul z kości
słoniowej, znane jako Kłębek z Coburga. Korzystanie
z tej pierwszej metody wiąże się ze zbyt wielkimi
niebezpieczeństwami, żeby poważnie brać ją pod
uwagę, chyba że w desperacji. Drugi sposób umożliwia
natychmiastowe przeniesienie podróżnika pomiędzy
Strona 14
dwoma lustrami, które pewną metodą zostały do
siebie dostrojone, podobnie jak dwoje dostrojonych
skrzypiec może wibrować jedną nutą. Wkracza się
wówczas w jedno z luster w – powiedzmy – Londynie
i wychodzi w bliźniaczym zwierciadle w – znów
powiedzmy – Lejdzie, a przejście wydaje się równie
proste jak przestąpienie zwykłego progu (...).
Mechanika tego sposobu nie jest mi znana, lecz podróż
przez zwierciadła zawsze stanowi igranie z losem,
niczemu bowiem ufać nie można w lustrzanym
świecie. To jednocześnie pułapka i iluzja. Gdyby to
wszystko nie wystarczyło, żeby zniechęcić
ewentualnego wędrowca, istnieją również lustrzane
zjawy, które rzekomo nawiedzają świat za szkłem.
Ponadto gdy człowiek przemierza odludzie kryjące się
pod powierzchnią świata, czas nie zawsze podróżuje
z nim w tym samym tempie, co także stanowi swoiste
zagrożenie...
Wyjątek z Wielkiej i tajemnej historii świata autorstwa
rabina doktora Hayyima Samuela Falka (znanego
również jako Ba'al Shem z Londynu)
Strona 15
ROZDZIAŁ I
Z odległego brzegu
P achnie inaczej – zauważyła Lucy Harker, spoglądając
na tętniące życiem nabrzeże z wysokości szczytu trapu
biegnącego z pokładu Panny Nantasket, która niedawno
przycumowała do Kei Belchera w bostońskim porcie.
– Co takiego? – spytała Caitlin Sean ná Gaolaire, która
dotarła już do stóp pomostu.
– Ameryka – wyjaśniła Lucy. – Jakby... czyściej.
– Czyściej niż rozległy, smagany wichrami Atlantyk?
Żartujesz sobie, prawda?
– Czyściej niż Londyn.
Caitlin nabrała powietrza w nozdrza i skupiła się na
mieszance aromatów, jakby wąchała ją po raz pierwszy.
– Mniej gówna, więcej sosny – stwierdziła po chwili
zastanowienia, krzywiąc się.
Lucy westchnęła. Podróż przez Ocean Atlantycki okazała
się niełatwa dla nich obydwu. Pannę Nantasket wciąż
Strona 16
nękały wiatry z różnych stron, a następnie coś hałaśliwego
przydarzyło się kołu sterowemu, wymuszając pospieszną
reperację, która jeszcze bardziej wydłużyła i tak
nieprzyjemną przeprawę. Co więcej, stosunki między nią
a Cait uległy wyraźnej zmianie. Lucy nie była pewna, co się
stało, ale miała wrażenie, jakby ich wymuszona bliskość
w ciasnocie żaglowca skłoniła Caitlin do pożałowania
podjętej w ostatniej chwili wspaniałomyślnej decyzji, żeby
zabrać dziewczynę ze sobą i służyć jej za mentorkę. Nie
podobało jej się, że Cait wpłynęła na kapitana i użyła swych
silnych mocy, żeby go zauroczyć. Z drugiej strony
wystarczająco znała samą siebie, by wiedzieć, że owa
dezaprobata wywodzi się nie z pobudek moralnych, lecz
raczej z urazy i zazdrości.
– Tak jest po prostu łatwiej – stwierdziła Cait, gdy Lucy
zdradziła się ze swymi uczuciami nadmiernie jadowitym
pytaniem, czy jej hipotetycznej nauczycielce podobała się
niedawna wizyta na mostku. – Pochlebia mu moja uwaga,
ale jest przyzwoitym człowiekiem i kocha swoją żonę. Lubi
mnie, ale to tylko środek pozwalający osiągnąć nasz cel. Nie
podoba mi się natomiast, że marudzisz z miną jak u zbitej
oślicy, bo flirtuję sobie nieszkodliwie ze starszym
mężczyzną. Odbyłyśmy już rozmowę na ten temat i nie
powtórzymy jej. A tak poza tym, czy uprałaś moje rzeczy?
Pranie ubrań Cait stanowiło jeden z obowiązków Lucy.
Gdy ta spytała, co przepierka ma wspólnego ze szkoleniem
na venatrix, Irlandka odparła ostro, że nie ma nic
wspólnego z umiejętnościami niezbędnymi do przetrwania
jako ponadnaturalna łowczyni, za to wszystko wspólne
z posłuszeństwem, posłuszeństwo zaś stanowi warunek
konieczny do nauki.
– Jeśli nie potrafisz się ugiąć do wykonania prostej rzeczy
Strona 17
bez pretensji, to nikomu się na nic nie zdasz jako
uczennica. A już na pewno nie mnie. Nie próbuję złamać
twojej woli, jest ona bowiem silna i pewnego dnia ci się
przysłuży, ale sprawdzam, czy jesteś zdolna odsunąć ją na
bok, jeśli zajdzie taka konieczność.
I być może właśnie to stanowiło największy problem: jej
wola. Terminowanie u Cait wydawało się dobrym
sposobem na to, żeby Lucy mogła zostać przy rudowłosej
kobiecie, ale powodem, dla którego się na to zdecydowała,
było wielkie cierpienie, jakie czuła, spoglądając na swą
mentorkę. Irlandka szczerze i otwarcie, wręcz boleśnie
otwarcie, rozpoznała zauroczenie, jakie stało się udziałem
Lucy, i wyjaśniła jej, że to przeminie, a nawet jeśli nie, to
nie zamierza go odwzajemniać. Z perspektywy czasu
można było uznać, że żadna z nich nie wzięła pod uwagę,
że Lucy może nie być w stanie pogodzić się z tym faktem.
Dziewczyna wiedziała, że jest w tym kiepska. Przez
większość życia była zmuszona polegać wyłącznie na sobie
i ta niezależność wykształciła w niej zaradność oraz
nieustępliwość. Cieszyło ją nietypowe towarzystwo
Nadzoru, ponieważ wbrew sobie polubiła pozostałych
członków Ostatniej Ręki, jednak w jej naturze leżała
również nieufność do wygód, stanowiących pułapkę i ułudę
służącą osłabieniu czujności. Zatem gdy tylko zdała sobie
z tego wszystkiego sprawę, postanowiła odejść i decyzję tę
tylko po części wyjaśniało pragnienie, żeby znaleźć się
u boku Cait.
Realia układu, który zawarły na londyńskim nabrzeżu,
okazały się mniej przyjemne, niż Lucy sobie wyobrażała.
Uświadomiła sobie, że zamiast zbliżyć się do starszej
kobiety, oddaliła się od niej. Po pierwszym uciążliwym
tygodniu podróży, kiedy to obydwie cierpiały z powodu
Strona 18
choroby morskiej, Lucy wróciły apetyt i wigor, jednak Cait
nie odzyskała zwyczajowego dobrego humoru. Pomijając
chwile, gdy zdobywała się na pogodną minę i uśmiech dla
kapitana, pozostawała ponura, jakby oceaniczny rejs
wysysał z niej całą wesołość.
Młodsza z kobiet czuła ulgę na myśl, że oto może
porzucić ciasnotę statku i wejść na trap prowadzący ku
nowym swobodom szerokiego świata, tak kusząco
majaczącym na końcu pomostu.
Znów odetchnęła głęboko i rozejrzała się po ruchliwej
okolicy. Dojrzała potencjał, dojrzała różnorodność, dojrzała
widoki, które były jej znane, i takie, które wydawały się
mieć wyraźnie obcy charakter.
Nie zauważyła jednak pary obserwujących ją oczu,
ukrytych w cieniu sporego magazynu z cegły i kamienia,
który stał po drugiej stronie kei.
W zwykłe dni Prudence Tittensor radziła sobie ze swoim
mężem za pomocą tego, co uważała za naturalne zdolności
przeciętnie sprytnej żony, i nie musiała uciekać się do nieco
mniej naturalnych talentów. W dowolny zwykły dzień
mogłaby polegać wyłącznie na tych pierwszych, wybierając
sposób, w jaki powita na brzegu małżonka po długiej,
uciążliwej wyprawie do Bostonu, po walce z wichrem na
szarych bałwanach Atlantyku.
Stała w cieniu kolumnady magazynu przy Kei Belchera,
starannie układając treść wiadomości, którą następnie
w pośpiechu zapisała, oraz obserwując kapitana
krzątającego się po pokładzie Panny Nantasket,
doglądającego załogi wykonującej wielokrotnie
Strona 19
przećwiczone procedury cumowania i otwierania ładowni
w przygotowaniu na nadciągającą inwazję sztauerów,
czekających już na brzegu. Wiedziała, że za chwilę,
w zasadzie gdy tylko mu się pokaże, kapitan przypomni
sobie, że jego pierwszy oficer zna się na tym wszystkim
równie dobrze jak on, a na dodatek jest kawalerem.
Wówczas Tittensor jak zwykle przekaże mu
odpowiedzialność za statek i ładunek, po czym,
przynajmniej na kilka następnych godzin, stanie się
zwykłym mężem lądowym. W dowolny zwykły dzień
Prudence Tittensor nie tylko dopilnowałaby, żeby został
bardzo zadowolonym oraz zaspokojonym cieleśnie mężem
lądowym, ale i sama szczerze uradowałaby się namiętnym
ciepłem kolejnego spotkania po tymczasowej rozłące.
Jednak widok dwóch młodych kobiet, które pojawiły się
na trapie, kazał jej szybko cofnąć się z powrotem pod
osłonę kolumnady magazynu i ponownie przemyśleć plany.
Dzień już od początku nie zapowiadał się na zwykły.
Prudence była zmuszona wyjaśnić mężowi, że dziecko,
które zaadoptowali i przywieźli z Londynu, zniknęło,
a jednocześnie przyszykować go na informację, że powód
zniknięcia malca jest zgoła radosny: natura zesłała kobiecie
cud, którego oboje od dawna pragnęli i który nosiła dumnie
przed sobą w coraz większym brzuchu. Powtórzyła
argumenty stojące za przekazaniem przysposobionego
dziecka parze, która bardziej na to zasługiwała, i była
przekonana, że zdoła odpowiednio wpłynąć na małżonka,
by zareagował w sposób pożądany.
Nie przygotowała się jednak na cudzoziemki stojące
teraz na trapie. Od razu wiedziała, kim są i jakie problemy
ze sobą przywiozły. Wycofała się w cień i zaprzęgła umysł
do szybkiej pracy, po czym wyciągnęła z torebki mały
Strona 20
notatnik oraz cienki ołówek i zapisała trzy lapidarne
zdania.
Suka u jej boku uderzyła ją ogonem i wydała z siebie
niski, błagalny warkot, ledwo powstrzymując
podekscytowanie.
– Nie, Shay – powiedziała Prudence. – Nie. Zobaczysz się
z nim później.
Ściągnęła rękawiczkę z lewej dłoni, wsunęła do środka
wiadomość i zwinęła całość, formując improwizowaną
kopertę, po czym podała psu, który delikatnie ujął pakunek
w pysk.
– To dla Pedla – oznajmiła. – Pospiesz się, dziewczyno.
Następie pogładziła dłonią nabrzmiały brzuch i wyszła
z cienia, machając do męża z pogodnym uśmiechem, który
w najmniejszym nawet stopniu nie zdradzał targającego
nią niepokoju. Starannie ignorowała młode cudzoziemki,
po których przyjeździe dzień bez dwóch zdań stał się
niezwykły.
Lucy podeszła do Cait u stóp trapu i odkryła, że oprócz
swojej torby powinna nieść również bagaż mentorki.
– Chodźmy już – stwierdziła krótko Irlandka. – Mamy
kilka spraw do załatwienia, zanim zajmiemy się zasadniczą
kwestią.
– Czy myślisz, że to jest pani...? – zaczęła Lucy,
obserwując zbliżającą się postać Prudence Tittensor, która
wpatrywała się w rozpromienioną twarz męża,
wychylającego się przez reling rufowy i machającego do
niej entuzjastycznie.
Wolną dłonią Cait złapała dziewczynę za rękę i mocno