13394

Szczegóły
Tytuł 13394
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13394 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13394 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13394 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J. Foglar CH�OPCY ZNAD RZEKI BOBR�W JAROSLAV FOGLAR ????/?i? fi ? ? ???I? 5fg Ch�opcy znad Rzeki ?????? Przek�ad autoryzowany Rudolfa Janicka W Y D A W N I C T W O �S L � S' K" 1958 . ?? ? Do polskich ch�opc�w i dziewcz�t! Kiedy by�em ch�opcem lubi�em bardzo czyta� powie�ci przygodowe. Niestety, wszystkie one m�wi�y wy��cznie o przygodach odwa�nych ludzi w dalekich krajach i w dawnych czasach i mnie samemu nigdy nie.mog�y si� przytrafi�. Ale ja sam r�wnie� chcia�em prze�y� jak�� przygod�, ja, dziecko dzisiejszego trze�wego stulecia, mieszkaj�ce w stolicy cywilizowanego pa�stwa. Nie wystarczy�o mi czyta� jedynie o przygodach! Chcia�em je r�wnie� prze�ywa�! Daremnie jednak szuka�em ksi��ki, kt�ra by mnie potrati�a nauczy� poszukiwania przyg�d i wypr�bowania przy tym w�asnego charakteru. Chcia�em si� przekona�, czy jestem odwa�ny czy boja�liwy, przedsi�biorczy czy wygodny, zahartowany czy zniewie�cia�y! Im d�u�ej i bezskuteczniej szuka�em takiej ksi��ki z recept� na przygody i sprawdzenie w�asnego charakteru � tym mocniej dojrzewa�o we mnie postanowienie, �e pewnego dnia � gdy wyrosn� � sam tak� ksi��k� napisz�! To powzi�te w ch�opi�cych latach postanowienie � spe�ni�em. Napisa�em ksi��k� �Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w" i nie tylko napisa�em, ale r�wnie� powa�n� cz�� jej akcji w rzeczywisto�ci prze�y�em wraz z grup� m�odzie�y, kt�r� sam zorganizowa�em. Tak, Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w istnieli naprawd�, S�oneczna Zatoka rzeczywi�cie istnia�a, Zielone Straszyd�o naprawd� knu�o w niej swe intrygi � a Tropiciel rzeczywi�cie je wy�ledzi�. By�a tam i Pie�� Ksi�ycowej Nocy � i moczary z p�omykami na bagnach w g��bokim lesie � 5 i wszystko odegra�o si� w�a�nie tak, jak o tym na nast�pnych stronach przeczytacie. Od pierwszego wydania tej ksi��ki nie tylko j� przeczyta�o lecz tak�e wed�ug niej �y�o i �yje ju� kilka milion�w czeskich ch�opc�w i dziewcz�t, w�a�nie tak, jak to sobie wyobra�a�em, gdy przyst�pi�em do jej pisania. Wierz�, �e r�wnie� i Wy b�dziecie j� czyta� i ��owi�" wed�ug niej ,,boberki"! Jestem przekonany, �e r�wnie� u Was, w Polsce, ch�opcy i dziewcz�ta marz� o tym, by co� wielkiego, pi�knego i ciekawego prze�y�, dokona� � i wypr�bowa� sw�j charakter! Szcz�liwych �ow�w Wasz \twrM?^i�cdUkn^' Hej, Kolego, Chcesz wiedzie�, co w tobie drzemie? Chcesz przekona� si� czy jeste� przyk�adnym, godnym podziwu ch�opcem jakich ma�o, czy tylko zwyczajnym ch�opakiem, kt�ry niczego nie umie? Mo�esz si� przekona�! Zmierz sw� odwag�, spryt, wytrwa�o��, si�� i wszystkie te cechy, w og�lnej liczbie trzynastu, jakie posiada� powinien prawdziwy ch�opiec. Zmierzysz je, je�li postarasz si� je udowodni� tak, jak udowodnili je Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w w tej oto ksi��ce. A potem si� oka�e, czy jeste� ch�opcem takim jak oni, czy te� leniwym piecuchem i bojusem, l�kaj�cym si� p�j�� wieczorem na strych lub do piwnicy. Zabierz si� do dzie�a weso�o i odwa�nie! Nie namy�laj si� ani chwili! Nie zechcesz chyba by� tch�rzem, kt�ry potrafi przeczyta� tylko ksi��k�, ale kt�ry nie potrafi nic prze�y�. Skorzystaj z okazji! Musia�by� wstydzi� si� sam przed sob�, gdyby� nie spr�bowa� i nie dokaza� tego, co do-kazali Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w. 7 Moje nazwisko i imi�: M�j adres: Data rozpocz�cia lektury: Data jej uko�czenia: Ile liczy�em lat w chwili uko�czenia lektury: Kolega z kt�rym poluj� na ,boberki": Data upolowania pierwszego �boberka": Data upolowania trzynastu �boberk�w": Przyrzekam na moj� cze��, �e do�o�� wszelkich si�, �eby sta� si� takim samym ch�opcem, jakimi byli Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w po upolowaniu trzynastu �boberk�w". podpis 1. Pi�tek, dnia 13 marca A� do czwartku 12 marca Wilek i Jurek �yli takim samym, zwyczajnym �yciem, jakim �yjecie wy sami, a wraz z wami tysi�ce innych ch�opc�w na ca�ym �wiecie. Psioczyli na szko��, a w domu nie s�uchali rodzic�w. Wieczorem chodzili do sklepu po drobne sprawunki na dzie� nast�pny, w kt�rych nie mo�na si� by�o pomyli�, od czasu do czasu brali udzia� w jakiej� tam bijatyce � a przy tym wszystkim czas d�u�y� im si� okropnie. A� do owego czwartku wieczorem. A w pi�tek dnia 13 marca, si� zacz�o! W pi�tek dnia 13 marca sta�o si� co�, co zmieni�o ca�e ich dotychczasowe �ycie i przekszta�ci�o je w jeden nieprzerwany �a�cuch wzruszaj�cych, przedziwnych przyg�d. A przecie� �w donios�y, pami�tny dzie� zacz�� si� dla obu ch�opc�w zupe�nie tak samo, jak wszystkie inne dni. Nic nie wskazywa�o na to, �e przyniesie z sob� co� wa�nego. Mieszkali obaj w Starej Dzielnicy, w tym samym domu i jak zawsze poszli razem do szko�y. Po drodze rozmawiali o byle czym. A w szkole usiedli w �awkach i sp�dzili w nich pi�� godzin owego niezwyk�ego dnia, w kt�rym ci�gle jeszcze nie zdarzy�o si� nic nadzwyczajnego, nic z czego mogliby cho� troch� wnosi�, co ich spotka. Dopiero w drodze ze szko�y zacz�� si� powoli rozwija� �a�cuch wypadk�w. A by�o to tak: Jerzyk ni�s� pod pach� pi�k� no�n�, kt�r� nosi� ofiarnie do szko�y, ilekro� mieli gimnastyk�. Bawili si� ni� zawsze przez chwil� na szkolnym boisku. 9 Wtem Wilek krzykn�� gwa�townie do Jurka: � Trzymaj pi�k�! � trzymaj pi�k�! � Nowodziemi-cowcy... � wi�cej nie zd��y� powiedzie�. Kilku ch�opc�w zabieg�o ich od ty�u, jeden z nich wytr�ci� gwa�townie Jerzykowi pi�k� i pocz�� j� wykopywa� na �rodek ulicy. Wilek i Jurek poznali natychmiast po odznakach noszonych przez napastnik�w na p�aszczach, �e urwisy pochodz� z Nowej Dzielnicy. Ma�o� to b�jek mniejszych i wi�kszych stoczy�y ju� mi�dzy sob� ch�opi�ce pokolenia obu dzielnic, cz�sto z b�ahej zupe�nie przyczyny! A teraz zanosi�o si� najwidoczniej na now�. Jerzyk pu�ci� si� ze w�ciek�o�ci� za wykopuj�cym pi�k� ch�opcem. � Oducz si� tego! � krzycza�. � Pi�ki mo�esz sobie kra�� u was w Nowej Dzielnicy! � Coo? Kto kradnie pi�ki? � zwr�ci� si� ku niemu nieznajomy ch�opiec. � Spr�buj to powt�rzy�, spr�buj � doda� gro�nie, zapominaj�c na chwil� o pi�ce. Wilek wola� j� natychmiast podnie��. � Kto inny, jak nie ty, jeszcze si� pytaj � sapa� ze z�o�ci Jerzyk. Cios, kt�ry nieznajomy napastnik wymierzy� Jerzykowi w odpowiedzi na jego s�owa, przyszed� tak nagle, �e Jerzyk nie zd��y� si� nawet uchyli�. Zwini�ta pi�� spad�a mu na twarz, trafiaj�c w nos i usta. Jerzykowi pociemnia�o w oczach ze z�o�ci i b�lu. W tej chwili zapomnia�, �e jest na ulicy � prowadz�cej co prawda mi�dzy murami fabryk i s�abo ucz�szczanej, ale mog�cej za chwil� zgromadzi� mn�stwo ludzi. Zapomnia� o wszystkich nast�pstwach, kt�re taka rzecz mog�a za sob� poci�gn��. Przesta� by� grzecznym, dobrze wychowanym Jerzykiem i zmieni� si� w rozw�cieczonego ch�opca, pragn�cego odp�aci� uderzeniem za uderzenie. � Miejsce, miejsce, zr�bcie miejsce! � krzykn�� kt�ry� z ch�opc�w. Obaj ch�opcy rzucili si� na siebie jak dwa rw�ce, wezbrane potoki. Jerzyk zamachn�� si� gwa�townie i upad� na 10 jedno kolano, ale natychmiast poderwa� si� znowu i pot�nym ciosem wymierzonym w piersi nowodzielnicowca, usi�owa� uwolni� si� z jego �elaznych u�cisk�w. Ale przeciwnik nie popu�ci�. Praw� r�k� chwyci� Jurka za obojczyk i twardym, bolesnym chwytem rzuci� go na kolana, co ch�opcy z Nowej Dzielnicy przyj�li radosnym okrzykiem. Ale Jerzyk nie by� jeszcze pokonany. Wykorzysta� natychmiast sw� pozycj� i podstawiwszy przeciwnikowi nog�, zmusi� go do rozlu�nienia u�cisku. Nowodzielnicowiec skoczy� ca�ym ci�arem na Jurka i przez chwil� obaj tarzali si� po ziemi. O ile ch�opiec z Nowej Dzielnicy by� silniejszy, o tyle Jurek g�rowa� nad nim szybko�ci� i zwinno�ci�. Wkr�tce podni�s� si� z ziemi na kolana i bezzw�ocznie zada� nieprzyjacielowi cios pod �ebra, pozbawiaj�c go na chwil� oddechu. W nast�pnej chwili napastnik chwyci� Jurka za r�k�, rzuci� si� z nieoczekiwan� szybko�ci� na kolana, potem podni�s� si� � i oto prawa r�ka Jurka znalaz�a si� wykr�cona do ty�u. Jurek uwolni� si� z trudem, a niezgrabny nowodzielnicowiec zn�w ruszy� do gwa�townego ataku. Wok� walcz�cych zacz�li si� tymczasem gromadzi� ch�opcy ze Starej Dzielnicy. Niekt�rzy z nich znali Jurka i Wilka. Wilek rozgor�czkowany opowiada� im, jak dosz�o do b�jki. Teraz Jerzyk b�yskawicznie unikn�� gwa�townego ciosu, wymierzonego prosto w jego szcz�k�, przyskoczy� do przeciwnika z lewej strony i zada� mu cios w kark. Nowodzielnicowiec ugi�� si� troch� w kolanach, ale wyprostowa� si� i natychmiast ze zdwojon� energi� zn�w ruszy� do ataku. Dobrze wymierzony cios r�k� na odlew oszo�omi� na chwil� Jerzyka. Jurek zamachn�� si� na o�lep i rzuci� naprz�d z tak rozpaczliwym i dzikim impetem, �e powali� przeciwnika na ziemi� i wywin�� jeszcze przeze� kozio�ka. 11 Zasypa� ch�opca z Nowej Dzielnicy gradem uderze�, po czym powsta� z wysi�kiem. Nowodzielnicowiec r�wnie� si� podni�s�. Dysza� ci�ko i wida� by�o, �e nie ma ju� ch�ci do nowego ataku. � Odechce ci si� na przysz�o�� tych �arcik�w z cudz� pi�k� � wycedzi� Jerzyk przez z�by. � Dlatego, �e ty tak chcesz, ale dosta�e�, co? � wsiad� na� nowodzielnicowiec. Cz�stowali si� nawzajem niewybrednymi s�owami, ale wida� by�o, �e do nowej b�jki ju� nie dojdzie. By�y to ju� tylko b�yskawice po burzy. Nast�pnie ch�opcy z Nowej Dzielnicy wzi�li swego poturbowanego koleg� pomi�dzy siebie i opu�cili z po�piechem plac boju. Grunt zacz�� im si� pali� pod nogami. By�o tu ju� zbyt wielu ch�opc�w ze Starej Dzielnicy. � Od razu wiedzia�em, jaki b�dzie wynik � przechwala� si� d�ugi, blady ch�opiec z Hali Rybnej, mimo �e przed chwil� nie by�by da� za Jerzyka z�amanego grosza. � D�ugo b�dzie pami�ta� Star� Dzielnic� � zauwa�y� kto�, maj�c na my�li ch�opca z Nowej Dzielnicy. � Przez p� roku nawet tu si� nie poka�e. � Chyba z tatusiem, a i to trzyma� si� b�dzie za r�k�... Wida� by�o, �e ch�opcy bawi� si� doskonale kosztem ch�opc�w ze Starej Dzielnicy, ale Jerzyk nie s�ysza� i nie widzia� niemal nic z tego, co si� doko�a niego dzia�o. Wiedzia� tylko, �e jest ju� po b�jce i �e mo�e odej��, bez nara�enia si� na zarzut, �e ucieka. By� �miertelnie wyczerpany szybkim tempem walki, a cia�o bola�o go od unik�w i uderze�. Opiera� si� lekko o Wilka i pod��a� wraz- z reszt� ch�opc�w w kierunku portu. Tak wygl�da�o popo�udnie owego dziwnego dnia, kt�ry mia� odegra� w �yciu Jurka i Wilka tak wa�n� rol�. A uko�czona przed chwil� b�jka by�a wst�pem do tego Nieznanego, kt�remu szli naprzeciw, niczego nie przeczuwaj�c. 12 2. Dziwne spotkanie Obiad tymczasem wystyg� Jerzykowi i Wilkowi, a ich samych czeka�a w domu surowa bura za p�ny powr�t ze szko�y. Jerzyk oberwa� nawet od ojca po uszach za rozerwan� kiesze� i powalane ubranie. Ale o czwartej obaj ch�opcy ponownie spotkali si� przed domem, by pow��czy� si� bez celu po ulicach. W rozmowie znowu wr�cili do przygody z pi�k�. � My�la�em w pierwszej chwili, �e mnie porz�dnie spierze � zwierza� si� Jerzyk. � Ka�de jego uderzenie starczy�o za moje cztery. � To prawda � ale mia� na sobie za du�o sad�a � zauwa�y� fachowo Wilek � i to zadecydowa�o o jego pora�ce. Gdyby by� troch� szybszy, �le by si� dla. ciebie sko�czy�o. Obaj umilkli na chwil�, po czym Wilek rozpocz�� znowu. � No, ale awantura by�a porz�dna � rzek� z uznaniem. � Chwilami gubi�em was z oczu. Takie walki to rozumiem. Szkoda, �e� nie widzia� jak� min� mieli nowodzielnicowcy. Po�apali si� zaraz na kogo trafili. Jerzy chcia� w�a�nie co� odpowiedzie�, gdy us�ysza� za sob� s�owa: � Halo, kolego, gratuluj� ci zwyci�stwa. Szczerze podziwiam twoj� zr�czno��. Odwr�cili si� obaj i zauwa�yli przed sob� sympatycznego m�odego cz�owieka. U�miecha� si� przyja�nie, a s�owa jego odnosi�y si� widocznie do Jurka. Widz�c, �e Jurek patrzy na� pytaj�co, nieznajomy doda�: � M�wi� o tej dzisiejszej napa�ci, tam ko�o fabryki. Widzia�em wszystko od pocz�tku. Jak ci wytr�cili pi�k� z r�ki i jak pad�o pierwsze uderzenie. � Pan nas obserwowa�? � wyrwa�o si� przestraszonemu troch� Jerzykowi, bowiem taka b�jka mog�a za sob� poci�gn�� z�y stopie� ze sprawowania, gdyby si� o tym dowiedzieli w szkole. 14 � Nie by�o w tym nic trudnego � roze�mia� si� nieznajomy. � Przechodzi�em przypadkiem obok fabryki i zobaczy�em przed sob� na ulicy zbiegowisko ch�opc�w, kt�rzy si� czemu� przygl�dali. Nie moja wina, �e jestem ciekawy. Podszed�em popatrze�, co si� sta�o i zobaczy�em jak bijesz si� z ch�opcem z Nowej Dzielnicy. Ale mo�esz by� spokojny, nie powiem o tym w szkole... � i nieznajomy u�miechn�� si� znowu. � Takie rzeczy nie nale�� do rzadko�ci � wyja�ni� jakby na usprawiedliwienie Jerzyk. � Ci z Nowej Dzielnicy ci�gle zaczynaj�. Ale niedawno na wa�ach by�o z nami gorzej, prawda Wilek ... M�ody cz�owiek pokr�ci� ze zdziwieniem g�ow�. � Wierzcie mi, �e szkoda was do takich niesmacznych urwisowskich bijatyk. Mogliby�cie przecie� mierzy� swoj� odwag� i si�� w innym miejscu i w inny spos�b. Czy naprawd� nie macie nic lepszego i przyjemniejszego do roboty tylko w��czy� si� po ulicach i rozbija� sobie nosy? � A co mamy robi�? � spyta� zmieszany Wilek, z kt�rym nikt jeszcze w ten spos�b nie m�wi�. � Ach, je�li tak, to co innego u�miechn�� si� troch� pogardliwie nieznajomy. � Jeste�cie tacy sami, jak wi�kszo�� tutejszych ch�opc�w. Potraficie czyta� ksi��ki pe�ne niewiarygodnych wydarze�, umiecie ogl�da� przygody na ekranie, ale sami? Potraficie tylko t�uc si� mi�dzy sob� i nie prze�yjecie nic, poniewa� nigdy nie wydostaniecie si� poza sw� ulic�. Przybra� tajemniczy wyraz twarzy i ci�gn�� dalej: � Wiem o wiele pi�knych przygodach, ciekawszych ni� te wasze wieczne b�jki i latanie po kinach. Przygody, w kt�rych musieliby�cie pokaza� sw� odwag�, roztropno�� i wytrwa�o��. Naprawd�, pi�knych przygodach... ale na to jeste�cie zbyt wygodni i za ma�o wysportowani. Wilek si� oburzy�. � A to niby dlaczego? Dlaczego jeste�my wygodni i nie wysportowani? My�li pan, �e jeste�my g�upcami, kt�rzy ni- 15 czego nie potrafi�? Ale jakim prawem? Jeszcze si� pan o tym wcale nie przekona�. Jurek spojrza� �mia�o na m�odego cz�owieka czekaj�c co powie na zuchwa�e s�owa Wilka, ale ten u�miechn�� si� nieznacznie i rzek� tajemniczo: � Przyjdzie czas, kiedy si� o tym przekonamy. A ten czas przyjdzie szybko. Bardzo szybko. Powiedziawszy to obr�ci� si� na pi�cie i odszed�. By� ju� daleko, kiedy Wilek zauwa�y� ze zdziwieniem: � Co to mia�o znaczy�: przekonamy si�. Mo�e chcia�by si� z nami jeszcze spotka�. � Dziwny cz�owiek � rzek� Jurek w zamy�leniu zamiast odpowiedzie� na pytanie. � Nazwa� nas wprawdzie niemal�e g�upcami, ale w�a�ciwie ma racj�. Sam powiedz: ile przeczytali�my ju� ksi��ek o ch�opcach w naszym wieku � i co z tego? Czy prze�yli�my kiedy� sami co� z tego, o czym w nich pisz�? Opr�cz jednej czy drugiej b�jki nic, zupe�nie nic. � No, czekaj � oponowa� Wilek, patrz�c przy tym na rozdart� marynark� Jurka � w ksi��kach da si� o niejednym napisa�, ale ojciec m�wi�, �e to przewa�nie nieprawda. � Ale mog�aby to by� prawda, Wilek � powiedzia� Jurek uroczy�cie. � Tylko musieliby�my chcie�! Nie s�ysza�e� co m�wi� ten cz�owiek, �e wie o wielu przygodach? Na pewno co� w tym jest... W zamy�leniu wracali z portu do domu rozgor�czkowani tym nowym pomys�em: zamiast czyta� niewiarygodne przygody lub ogl�da� je na ekranie, prze�y� co� samemu. Pocz�o si� �ciemnia�, a po niebie snu�y si� czerwone chmury. Zwr�cone ku zachodowi szyby p�on�y. Odbija�a si� w nich zorza wieczorna. Wie�e ko�cio��w, strzelaj�cych w niebo z w�skich uliczek Starej Dzielnicy, wygl�da�y jak z czerwonego z�ota. Dzwony bi�y uroczy�cie na Anio� Pa�ski. Na ulicach, w wieczornym zmierzchu zab�ys�o tu i �wdzie gazowe, zielonkawe �wiat�o i gas�o na wietrze. By� to dziwny, tajemniczy wiecz�r, nios�cy z sob� zapo- 16 wied� nadchodz�cej wiosny � a obu ch�opcom wyda�o si� nagle, �e gdzie� daleko, tam dok�d p�yn� te kolorowe chmury, czeka na nich co� pi�knego i wo�a ich ku sobie . .. 3. Rikitan zjawia si� po raz drugi Od tego dnia robi�o si� coraz cieplej. �nieg topnia� szybko r�wnie� poza miastem a nad krajem wia�y po�udniowe wiatry. Ch�opcy ze Starej Dzielnicy zamieniali po�piesznie ciep�e zimowe ubrania i czapki na sam sweter, beret i kr�tkie spodnie. Na ulicach pojawi�y si� ich nagie kolana. Tak � wiosna ju� nadesz�a. I gdyby nawet nie da�a zna� o sobie w inny spos�b, wystarczy�o popatrze� na ch�opc�w. A jak pi�kna i czaruj�ca by�a wiosna w tym roku! Jask�ki przylecia�y prawie o dwa tygodnie wcze�niej ni� zazwyczaj i zabra�y si� do naprawy i budowy swych gniazd na poddaszu. Powietrze by�o ci�kie, wonne i przesycone jakim� dziwnym czarem. Z sad�w i ogrod�w dolatywa� zapach �wie�ej ziemi. Wszystko iskrzy�o si� i radowa�o w wiosennym s�o�cu, a� oczy bola�y. Ludzie si� u�miechali. Lasy i pog�rki dymi�y za miastem w b��kitnawej dali. To parowa�a z nich wilgo�. Na rzece ruszy�y lody, a mewy kr�ci�y si� nad nimi i krzycza�y. Wr�ble �wirka�y jak op�tane. Dziwne podniecenie ogarn�o wszystko co �yje. A Wilek z Jurkiem chodzili w tym wiosennym powietrzu jak pijani. Czego� im brakowa�o, ale nie wiedzieli czego. Szukali przyg�d, szukali tego, o czym czytali w ksi��kach, lecz nadaremnie. We wtorek przysz�o Jerzykowi do g�owy, �eby wyci�� z czarnego materia�u maski, w�o�y� czarne r�kawiczki i wyj�� w tym przebraniu na uliczki Starej Dzielnicy. Ale mama Jerzyka jeszcze tego samego dnia odkry�a ich Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w � 2 17 zamiary, maski spali�a i by�o po zabawie. Na drugi dzie� obaj ch�opcy zorganizowali w klasie zawody w pluciu na odleg�o��. Wilek, kt�ry swej sztuki by� niezwykle pewny, ufundowa� nawet dla zwyci�zcy pierwsz� nagrod� � now� seri� znaczk�w lotniczych. M�g� sobie na to pozwoli�. By� pewny zwyci�stwa. Kto si� m�g� spodziewa�, �e ten dr�gal Kulis z ostatniej �awki potrafi tak plu�! Nikt nigdy nie widzia� go pluj�cego. Mo�na by�o my�le�, �e nigdy w �yciu nie splun��. A dzi� przyszed�, popatrzy� fachowym okiem na wyniki innych ch�opc�w, w�o�y� r�ce do kieszeni swych kratkowanych spodni i plun�� prawie o p� metra dalej, ni� dotychczasowy rekordzista Wilek, nie zdradzaj�c przy tym specjalnego wysi�ku. A potem powt�rzy� to jeszcze raz i drugi, �eby podkre�li�, �e to nie przypadek. Trzykrotnie wygra� ofiarowan� przez Wilka nagrod�. Wzi�� z r�k nieszcz�liwego Wilka znaczki i by�o po zawodach. Ale wszystko to nie mog�o obu ch�opc�w zadowoli�. Czuli, �e istnieje jeszcze co� wi�cej, co� o wiele wa�niejszego, ale nie wiedzieli co. A jednak to wa�ne i nieznane przysz�o samo! Przysz�o pewnego pi�knego wiosennego popo�udnia. By�o pochmurno, ale ciep�o i po �niegu nie by�o ju� ani �ladu. Powietrze pachnia�o jeszcze bardziej wiosn�, a dziwna jaka� t�sknota wyp�dza�a ch�opc�w z ulic a� hen poza wa�y ku tym niebieskim pag�rkom w oddali, widocznym w pogodne dni. Jurek i Wilek stali nad rzek� i patrzyli pochmurnie na p�yn�ce kry; nie wiedzieli co robi� z nud�w. Nie zauwa�yli nawet, �e ulic� zmierza do nich kto� znajomy. By� to �w m�ody cz�owiek, kt�ry rozmawia� z nimi w�wczas o b�jce i �mia� si�, �e nigdy niczego nie prze�yj�. U�miechn�� si� do nich i rzek�: � No, c�, wzi�li�cie sobie moje rady do serca, czy ci�gle si� jeszcze bijecie? A widz�c, �e obaj ch�opcy u�miechaj� si� tylko z zak�opotaniem, nie wiedz�c co odpowiedzie�, pyta� dalej: 18 � No � c�, koledzy, ju� mnie nie poznajecie? A mo�e si� na mnie gniewacie? Jak ci si� spa�o po b�jce, ty s�awny zapa�niku? � Nie spa�em prawie ca�� noc � przyzna� si� Jerzyk. I znowu zacz�li m�wi� o walce. M�ody cz�owiek twierdzi�, �e niekt�re uderzenia Jurka by�y bardzo niebezpieczne i radzi�, �eby ich ju� nigdy wi�cej nie u�ywa�. Ale nie o tym chcieli m�wi� z dziwnym nieznajomym. Chcieli us�ysze� co� innego i wa�niejszego, co� o czym wspomnia� przy pierwszym spotkaniu i co ich tak porwa�o. � Ostatni raz m�wi� pan, �e wie pan o wielu przygodach. Co chcia� pan przez to powiedzie�? � wykrztusi� Jerzyk. � W��czymy si� ca�ymi dniami po ulicach i na nic nie mo�emy natrafi� � pomaga� przyjacielowi Wilek. � Raz tylko spra� nas sklepikarz z naszej ulicy, my�l�c, �e rozkr�cili�my mu hamulce u wozu ... No a to si� przecie� nie liczy � zauwa�y� Jurek, a Wilek doda� z �alem: � A my�my nawet tych hamulc�w nie rozkr�cili.. . Nieznajomy u�miechn�� si� nieznacznie. � O moich przygodach d�ugo by trzeba m�wi�, a z samego opowiadania w�tpi�, �eby si� wam kt�ra� spodoba�a. Ale zaproponuj� wam na razie co� innego � chcia�bym, �eby�my byli ze sob� na ty. � No -wi�c . . . wi�c dobrze � powiedzia� z zak�opotaniem �mielszy Jerzyk, po czym zaczerwieni� si�, ale spyta� odwa�nie: � A jak mamy do ciebie m�wi�, jak si� nazywasz? � Nazywaj� mnie Rikitan � rzek� m�ody cz�owiek. � Troch� dziwne imi�, ale my�l�, �e si� przyzwyczaicie... A potem jakby sobie co� nagle przypomnia�, zwr�ci� si� do ch�opc�w: � Ale nie b�dziemy tu przecie� sta� jak s�upy soli. Nie jest to odpowiednie zaj�cie dla m�odych, zdrowych ch�opc�w, kt�rzy chc� co� prze�y�. Chod�my si� troch� rozgrza�. Rozwin�� paczuszk�, kt�r� mia� przy sobie i spyta�: � Widzieli�cie ju� kiedy� taki sznur? 19 � Ma si� rozumie� � rzek� pewny swego Jurek. � U nas na strychu . . . � Z takim ma�ym �elaznym k�kiem na ko�cu? U was na strychu macie chyba troch� inny. Ale ten, kt�ry tu widzicie to lasso, kt�rego u�ywaj� kowboje. Ciekawo�� obu ch�opc�w dosi�g�a zenitu. � Poczekajcie tu chwil�, zaraz wam co� poka��. Oddali� si� na jakie� dziesi�� krok�w, rozkr�ci� p�tl� lassa w wielkie �wiszcz�ce ko�o i w chwil� p�niej schwytany w ni� Wilek o ma�y w�os nie znalaz� si� na ziemi. � Ojej, Wilek � ale ci� z�apali jak konia na prerii � �mia� si� Jurek, ale Wilkowi bardzo si� to podoba�o, a kiedy Rikitan r�wnie� przy dalszym rzucaniu ani razu nie chybi� celu, entuzjazm obu ch�opc�w nie mia� granic. Rozumie si� samo przez si�, �e r�wnie� oni chcieli nauczy� si� takich sztuczek z lassem i wygl�da� jak starzy traperzy z Arizony. Ale mimo, �e pr�bowali na wszelkie sposoby, nigdy nie uda�o im si� rozkr�ci� p�tli w �wiszcz�ce ko�o. Gdy ju� r�ce porz�dnie ich bola�y, Rikitan odebra� im lasso i rzek�: � A teraz zobaczymy jak umiecie skaka�. Uj�li z Wilkiem lasso za oba ko�ce, rozkr�cili je, a Jurek skaka� przez wiruj�cy sznur ilekro� by� on najbli�ej ziemi. Przeskoczy� lasso trzykrotnie, ale zaraz potem zacz�y mu si� w nie pl�ta� op�nione nogi. Nielepiej powiod�o si� r�wnie� Wilkowi, skakali b�d� za szybko albo te� za p�no. � No, �adni z was skoczkowie �� dziwi� si� Rikitan. � Je�li tak � to ja musz� skoczy� przynajmniej ze sto razy. Teraz obaj ch�opcy kr�cili, a Rikitan skaka� z niezwyk�� szybko�ci�, pop�dzaj�c ich bezustannie a� wreszcie stracili rachub�, ile razy przeskoczy�. � Ja ju� nie mog� d�u�ej � zwija� si� ze �miechu Jurek. � Ach tak � m�odzi panowie s� ju� zm�czeni. Spr�bujemy w takim razie co� innego � �mia� si� pomys�owy Rikitan. � Wyobra�cie sobie, �e przysz�o by wam zwi�za� jakiego� opryszka, poszukiwanego ju� od trzech tygodni przez milicj�. Jakby�cie go zwi�zali, �eby wam nie uciek�? 20 Wyci�gn�� r�ce, �eby go zwi�zali. Kilkakrotnie d�ugo motali w�z�y, ale za ka�dym razem Rikitan w mig si� z tych �wi�z�w" uwalnia�. Kiepscy by z was byli milicjanci � pokr�ci� nosem Rikitan, i z kolei sam zwi�za� ich plecami ku �obie z takim mistrzostwem, �e nie mogli si� nawet poruszy�. Sympatia obu ch�opc�w do Rikitana ros�a z ka�d� chwil�, z ka�dym jego nowym pomys�em. Jeszcze nie zd��yli si� napatrze� jego marynarskim p�tlom z lassa a ju� zaproponowa� im, �eby go �apali na ma�ym ograniczonym skrawku ziemi, kt�rego nie wolno mu by�o przekroczy�. Ch�opcy w pogoni za nim zderzali si� wprawdzie co chwila, ale Rikitan wymyka� si� im za ka�dym razem jak w�gorz. Nie spostrzegli nawet, �e �wiat�o dnia ga�nie, a na ulicach k�ad� si� wieczorne cienie. Wolnym krokiem wracali do domu. Przystan�li przed domem, w kt�rym obaj ch�opcy mieszkali. Podali sobie z Rikitanem r�ce, a Wilek powiedzia�: � Nigdy jeszcze nie bawili�my si� tak pi�knie jak dzisiaj. Spotkamy si� znowu? Obieca�, �e przyjdzie. A kiedy byli ju� w sieni, zawr�ci� jeszcze raz i zawo�a�: � Halo, koledzy, a czy macie ju� odrobione lekcje? Przyznali si�, �e jeszcze nie. � Wi�c pami�tajcie, �e naprz�d obowi�zek, a potem dopiero zabawa � pogrozi� im �artobliwie i oddali� si�, pogwizduj�c cicho weso�� piosenk� o zb��kanych marynarzach. 4. Pod wieczorn� zorz� Od tej chwili przychodzi� Rikitan coraz cz�ciej i odbywa� z nimi dalekie popo�udniowe wycieczki do po�o�onego za fortyfikacjami miejskimi parowu, w kt�rym nigdy dot�d nie byli. 22 Zaprzyja�nili si� z nim jeszcze bardziej. Umia� opowiada� r�wnie dobrze przejmuj�ce groz� historie, od kt�rych a� mr�z szed� po ko�ciach, jak i weso�e przygody. Dowiedzieli si�, �e studiuje medycyn�. Dawniej r�wnie� mieszka� w Starej Dzielnicy. Umia� gwizda� przez z�by i na palcach, na�ladowa� kuku�k� i pia� jak kogut. Podoba�o mu si� to samo co i im. Za miastem biega� z nimi na wy�cigi, skaka� i �mia� si� jak oni. Interesowa� si� ich szkolnymi k�opotami i pomaga� im ilekro� nie mogli sobie da� rady. Tylko w niedziel� nigdy nie mogli nam�wi� go do odwiedzin. � Nie mog� � ca�y dzie� poszukuj� przyg�d � u�miecha� si� tylko tajemniczo i nic wi�cej nie mogli z niego wydoby�. A� nadszed� dzie�, gdy ich przyja�� z Rikitanem nabra�a nowych cech, sta�a si� jeszcze mocniejsza i bardziej ciekawa. Zapada� wiecz�r i wszyscy trzej siedzieli na trawniku, na wa�ach i spogl�dali w g�r� (rzeki na dalekie pag�rki i ska�y. By� w�a�nie taki sam pi�kny wiecz�r jak w�wczas, gdy Rikitan zjawi� si� u nich po raz pierwszy w Starej Dzielnicy. Okolica zalana by�a blaskiem zorzy wieczornej. Niebo p�on�o ogniem. Wszystko pe�ne by�o czerwonych blask�w, dachy dom�w, ulica i trawa na wa�ach. A oczy ch�opc�w b�yszcza�y znowu pragnieniem poznania tej dalekiej czerwonej krainy za pag�rkami, spowitymi w r�owej mgle i prze�ycia tam czego� wielkiego, pi�knego, czego nie prze�y� jeszcze nikt. � Rikitan, chod� � rzek� cicho Wilek � chod�, p�jdziemy w niedziel� � zaraz rano � tam daleko � i wskaza� r�k� na o�wietlone pag�rki, na kt�rych k�a�� si� ju� pocz�y cienie. � Gdzie� tam, daleko, o wiele dalej, ni� chodzimy po po�udniu, a wr�cimy dopiero p�no wieczorem, gdy 23 s�o�ce dawno zapadnie � chod� � zobaczysz, jak b�dzie pi�knie ... Rikitan milcza�, Wilek r�wnie� sko�czy� m�wi�, czekaj�c z niecierpliwo�ci� na odpowied� przyjaciela. W�wczas Rikitan spojrza� powa�nie na obu ch�opc�w, tak jako� inaczej ni� zazwyczaj i rzek� zwolna: � Dobrze, ch�opcy. Ale b�dzie to d�uga wycieczka i nie p�jdziemy na ni� sami. Przyprowad�cie jeszcze kilku swoich najlepszych koleg�w, kt�rzy chcieliby p�j�� z nami. Wybierzemy si� w nast�pn� niedziel� na pe�n� przyg�d wypraw� w okolic�, gdzie�cie jeszcze nigdy nie byli. � Wspaniale � zapiszcza� z rado�ci Wilek. � Wi�c nareszcie! Ale Rikitan ci�gn�� ju� dalej: � Nie b�dziemy naturalnie strzela� do tygrys�w, ani zabija� Indian, ale przyrzekam wam z g�ry, �e czeka was wiele nowych prze�y� i �e b�dzie si� wam na wycieczce na pewno podoba�. Nast�pnie Jurek z Wilkiem zacz�li si� zastanawia�, kt�rych ch�opc�w mo�na by wzi�� z sob�. � Nie mo�e to by� nikt z naszej klasy � zastrzega� si� Wilek. -r- Ani z naszej ulicy � doda� czupurnie Jerzyk. � Mogliby�my wzi�� Kalousa z Hali Rybnej, albo te� Mirka z ulicy Koszarowej, kt�ry nam wtedy pom�g�, kiedy nas napadli na Wa�ach. Zgodzili si� na pi�ciu czy sze�ciu znajomych ch�opc�w o kt�rych wiedzieli, �e zechc� p�j�� z nimi i nie zepsuj� im zabawy. � Spotkamy si� w niedziel� o sz�stej rano na ulicy Pod Szesnastu Pomocnikami � doda� nast�pnie Rikitan. Blaski zorzy zgas�y tymczasem i zapad� zmierzch. Tego wieczoru Jerzyk i Wilek k�adli si� spa� bardziej podnieceni i uradowani ni� zazwyczaj. To by� dopiero po- 24 cz�tek! A przecie� czeka�o ich co� jeszcze pi�kniejszego i bardziej porywaj�cego, ni� �w pocz�tek m�g� wr�y�. Sie� wydarze� splata�a si� wok� nich cicho i tajemniczo, a oni znajdowali si� dopiero na jej skraju. 5. Ca�odzienna wycieczka Jerzyk z Wilkiem umieli dobrze opowiada� o Rikitanie i planowanej wycieczce, a poza tym ca�a sprawa by�a tak pon�tna, �e w niedziel� na ulicy pod Szesnastu Pomocnikami spotka�o si� nie sze�ciu ale dwunastu ch�opc�w, podnieconych wiosn� i pragn�cych wzi�� udzia� w tej osobliwej wycieczce i prze�y� co� nowego. Niekt�rzy nawet si� nie znali. Przyprowadzili ich koledzy zaproszeni przez Jerizyka 1 Wilka, inni znali si� z widzenia, ale nigdy nie zamienili dot�d ze sob� s�owa. Rikitan przyszed� przed sz�st� i zdumia� si� ujrzawszy tylu ch�opc�w. U�miechn�� si� i poda� im r�k�. Niekt�rzy wymieniali swe imi� i czerwienili si� z zak�opotania. A Wilek z Jurkiem zerkali ukradkiem to na Rikitana, co te� sobie my�li o ch�opcach, to na przyprowadzonych ch�opc�w � jakie zrobi� na nich Rikitan wra�enie. By�o bardzo ch�odno. Domy by�y jeszcze zamkni�te, a na ulicach nie by�o �ywej duszy. Ch�opcy wraz z Rikitanem wydostali si� z labiryntu uliczek Starej Dzielnicy i weszli w nowe dzielnice miasta. Szli uparcie na wsch�d, d�ug�, r�wn� ulic�, ja�niej�c� w promieniach wschodz�cego s�o�ca. By�a tak d�uga, �e domy jej gin�y na horyzoncie. Za t� ulic� hen daleko by�y ��ki, lasy, strumyki i pag�rki. A ch�opcy szli ci�gle naprz�d, m�wili jeden przez drugiego, �miali si� i maszerowali przed siebie, a� za ow� linie, gdzie ko�cz�ca si� ulica dotyka�a nieba, ku wschodz�cemu s�o�cu", na spotkanie nieznanych przyg�d. 25 Po d�u�szym marszu wyszli z miasta i znale�li si� na bia�ym go�ci�cu. Ch�opcy chcieli i�� nim dalej, ale Rikitan si� nie zgodzi�. � Przecie� nie p�jdziemy po go�ci�cu, jak procesja. �adna by to by�a wycieczka. I poprowadzi� ich w�skimi, ledwo widocznymi �cie�kami a� do stromych pag�rk�w. � Tu wygl�da naprawd� jak na Dzikim Zachodzie � zauwa�y� z uznaniem Jurek. � No, tylko uwa�aj, �eby nie rzuci� si� na ciebie jaki� Indianin � �mia� si� Wilek. � Albo stado sp�oszonego byd�a z jakiego� rancho. � Przygl�dajcie si� raczej dobrze wszystkiemu � wzywa� Rikitan. I rzeczywi�cie nikt nie by� tak spostrzegawczy jak on. Ju� z daleka pokaza� im na przeciwleg�ym zboczu sus�a, jak wy�azi i znowu chowa si� do nory. Na skale pod kamieniem znalaz� przylepione tam gniazdko pasikonika z czterema jajeczkami, kawa�ek dalej na ��ce mn�stwo pierwiosnk�w, niebieskich podlaszczek, a pod miedz� dzikie, ��te bratki. Pokaza� im zwi�d�y wrzos z zesz�orocznymi kwiatkami i usch�y bia�y dziewi��si�. Zdumiewa� ch�opc�w swymi wiadomo�ciami. Smuk�y, gibki ch�opiec, kt�ry stale szed� kilka krok�w naprz�d, skacz�c z kamienia na kamie� i poprzez rowy ze zwinno�ci� kozicy, znalaz� doskonale zachowany szkielet wrony. Inny ch�opak o bystrych oczach nadbieg� nagle i zameldowa�, �e wy�ledzi� ogromne mysie gniazdo z licznymi korytarzami. Obserwowali z daleka jak myszki przebiega�y po nich od czasu do czasu z b�yskawiczn� szybko�ci�, jak w labiryncie. Pag�rki przesz�y nagle w r�wnin� i stan�li oto na brzegu lasu. Na skraju, na r�wnej polance wycieczka zatrzyma�a si� na odpoczynek. Ch�opiec, kt�ry pierwszy odkry� mysie gniazdo i kt�rego wszyscy zacz�li nazywa� �Tropicielem", obszed� polank�, zbada� ka�dy krzaczek, kwiatek i dziur� w ziemi, po czym wr�ci� z powa�n� min� i oznajmi�: 26 t � Na razie nic nam nie grozi. Szczep Chipawaj�w opu�ci� krain� swoich �ow�w i nie powr�ci wcze�niej jak po zachodzie s�o�ca. Osadnicy, mo�ecie by� spokojni! Roz�mieszy� tym wszystkich; r�wnie� Rikitan by� wes�. Okaza�o si�, �e Tropiciel zna wszystkie tytu�y i numery zeszyt�w �Biblioteczki India�skiej" i pami�ta nawet napisy pod ilustracjami na ok�adkach. 6. Jak ch�opcy przekonali si�, kto z nich jest najszybszy Zaledwie ch�opcy troch� si� posilili, Rikitan zapyta�: � Jak my�licie ch�opcy, kto z was jest najszybszy? Spojrzeli jeden na drugiego, a Mirek, ten bystry, zwinny ch�opiec, kt�ry przez ca�� drog� szed� ci�gle na przodzie, odpowiedzia�: � To �atwo sprawdzi�. Ustawimy si� w jednym szeregu, a ten kto pierwszy dobiegnie tam do tego drzewa, b�dzie z nas najszybszy. � Zgoda � przytakn�� Rikitan � ale w ten spos�b sprawdzimy tylko szybko�� n�g. A ja chc� przekona� si� o szybko�ci ca�ego waszego cia�a. Wi�c tak�e szybko�ci r�k, schylania si�, obracania i wszelkich innych ruch�w. � Tego ju� nie wiem � przyzna� si� z zak�opotaniem Mirek. � W takim razie zrobimy tak� pr�b� � zadecydowa� Rikitan � Przynie�cie mi siedem niewielkich zaokr�glonych kamieni. Kilku ch�opc�w rozbieg�o si� na poszukiwania. Tymczasem Rikitan opr�ni� sw�j tornister i po�o�y� go otwarty na ziemi. Otrzymawszy nast�pnie siedem kamieni, u�o�y� je w jednym rz�dzie w odleg�o�ci dw�ch krok�w jeden od drugiego. 27 � A teraz uwaga � powiedzia�. � Ch�opiec, kt�rego szybko�� b�dziemy mierzyli, stanie tu obok tornistra. Na s�owo �hop" chwyci tornister, pobiegnie jak najszybciej potrafi i pozbiera do niego w biegu wszystkie u�o�one w rz�dzie kamienie. Po podniesieniu ostatniego �- odrzuci tornister i przeskoczy przez trzy ma�e krzaki, rosn�ce w pobli�u ostatniego kamienia. Ale uwaga: krzaki rosn� niedaleko od siebie, tak �e skacz�c przez drugi i trzeci nie b�dziecie si� mogli rozp�dzi�. A mimo to nie wolno krzak�w nawet dotkn��. Kiedy przeskoczycie przez ostatni, pobiegniecie na czworakach, tam do tej sosny. Dobieg�szy do niej, odwr�cicie si� i pobiegniecie ty�em w kierunku zr�bu na prawo. Dopiero od zr�bu pobiegniecie normalnie, jak najszybciej potraficie, do tego samego miejsca, z kt�rego�cie wybiegli. Ka�dy z was biegnie osobno. Kto przebiegnie ca�� tras� w najkr�tszym czasie i wszystko przy tym prawid�owo wykona, b�dzie najszybszym ch�opcem naszej wycieczki. To by�o co� dla ch�opc�w! Nigdy jeszcze nie brali udzia�u w tak dziwnych, a przy tym tak ciekawych zawodach. Ka�dy z nich chcia� biec jako pierwszy. Rikitan wybra� Wilka, a ten w�r�d og�lnej ciszy stan�� z niepewnym u�miechem obok tornistra, twarz� ku rz�dowi kamieni i czeka�. .. Na dany znak rzuci� si� naprz�d jak strza�a. Przyskoczy� do kamieni i zacz�� je szybko zbiera�. Niemal co drugi wypada� mu z r�ki, zanim zd��y� go w�o�y� do tornistra. Rikitan wyja�ni�, �e przez ka�de takie opuszczenie lub zbyteczny ruch traci przynajmniej p� sekundy. Nast�pnie przysz�a kolej na skoki przez krzaki, bieg na czworakach i bieg ty�em, a gdy wreszcie Wilek stan�� zdyszany przed ch�opcami, Rikitan oznajmi� wynik: 83 sekundy. Nast�pnie startowali inni ch�opcy i rzadko kt�ry osi�ga� czas poni�ej 80 sekund. Najmniejszy z ch�opc�w, kt�rego Wilek z Jurkiem przezwali Okruszkiem z uwagi na jego niski wzrost, mia� pecha, 28 zapomnia� bowiem podnie�� jeden z siedmiu kamieni, a nast�pnie od sosny do zr�bu bieg� prosto zamiast ty�em, w wyniku czego bieg nie zosta� mu zaliczony. Kiedy mu to Rikitan powiedzia�, ma�o si� nie rozp�aka�. Jurek osi�gn�� czas osiemdziesi�t sekund i by� z niego dumny. Ale oto na- mecie stan�� Mirek. Cia�o mia� gi�tkie i gibkie jak kot. Bose nogi w kr�tkich spodniach do kolan przest�pywa�y niecierpliwie na miejscu, gra� na nich ka�dy musku�. Wiedziano o nim, �e w czasie zawod�w szkolnych zaj�� pierwsze miejsce spo�r�d dziewi��dziesi�ciu czterech zawodnik�w swojej kategorii i �e na gimnastyce zawsze s�u�y za wz�r. Je�li inni przebiegli tras� zawod�w szybko, to Mirek przelecia� j� jak b�yskawica. Cia�o jego napi�te jak struna kurczy�o si� i rozci�ga�o przy schyleniu si� po kamienie i skokach przez krzaki. Kamienie znika�y jeden za drugim w�r�d pochwalnych okrzyk�w wszystkich ch�opc�w, a Mirek wiedzia�, �e r�wnie� Rikitan patrzy na� z podziwem, s�ysza� jak wo�a wraz z innymi: Hurra, hurra, hip, hip, hip! / Trzeci kamie� . .. czwarty .. . pi�ty upu�ci�, ale' b�yskawicznie podni�s� go znowu, sz�sty, si�dmy, a teraz ju� tylko hop i hop i hop � spr�y�cie i pewnie przeskakuje przez krzaki, wysoko nad nimi. Nie wykona� ani jednego zbytecznego ruchu. Da� ze siebie wszystko, ca�� gibko�� swego m�odego cia�a. Ch�opc�w ogarn�� entuzjazm. Ich okrzyki: Hip, hip � hurra � hip! � hucza�y mu w uszach, a grupa ch�opc�w wraz z Rikitanem, rozmazana i niewyra�na miga�a mu w oczach. Pochwalne okrzyki wzmagaj� si� coraz bardziej. Mirek leci i leci � z wiatrem w zawody, nogami prawie ziemi nie tyka i nagle, gdy zatrzymuje si� przed ch�opcami u celu, wo�a Rikitan: � Pi��dziesi�t osiem sekund! Wszyscy jak oczarowani przygl�dali si� jego biegowi, a teraz gdy Rikitan og�osi� czas, entuzjazm ich nie mia� granic. 30 A Mirek u�miechn�� si� tylko, zaczerwieniony od biegu, a bardziej jeszcze z dumy. Nikt go nie zwyci�y�. 7. Pr�ba spostrzegawczo�ci Zaledwie odci�gn�li tornister, Rikitan przywl�k� sk�d� kamienny dzban i rzek�, usprawiedliwiaj�c si� weso�o: � Nie wiem do kogo nale�y, ale mam nadziej�, �e w�a�ciciel nie b�dzie ��da� za niego zap�aty. Dzban by� mianowicie bez dna i porzucony tu zosta� praw-dopobnie przez amator�w bor�wek jeszcze w zesz�ym roku. Postawi� dzban na pniu a ch�opcy celowali do niego z: wyznaczonej odleg�o�ci. Mimo, �e stali do�� blisko, nie mogli we� trafi�. � No, �adni z was nimrodzi � �mia� si� Rikitan. �� We� wi�c sw�j muszkiet i poka� nam t� sztuk� - � rzek� weso�o Jurek. Rikitan wzi�� dwa kamienie. Rzuci� pierwszym i chybi� o w�os. Drugi kamie� trafi� w pie� i z brz�kiem odbi� si� tylko o dzban. Teraz Rikitan rozsierdzi� si� na poz�r, si�gn�� po trzeci kamie� i � b�c � dzbanek rozlecia� si� na kawa�ki. Mo�na by�o oszale�: wszystko umia� i potrafi� lepiej ni� oni! Ch�opcy �miali si� i bili brawo, a Rikitan k�ania� si� weso�o jak primadonna w teatrze. Ale za chwil� spowa�nia� i rzek�: � A teraz przekonamy si�, kto z was celuje w bystro�ci i spostrzegawczo�ci. � Znowu pewnie jakie� emocjonuj�ce zawody � cieszy� si� Wilek. � Masz racj� � przytakn�� Rikitan � ale musicie troch� poczeka� a� je przygotuj�. ?i � To zawody nie odb�d� si� tutaj? � dziwili si� ch�opcy. � Sk�d�e znowu. Zawody urz�dzimy troch� dalej w g��bi lasu a ich przygotowanie potrwa mniej wi�cej kwadrans �� wyja�ni� Rikitan. Nast�pnie wzi�� ze sob� tornister i zostawi� ch�opc�w samych. Ch�opcy nie umieli dok�adnie oznaczy�, jak d�ugo go nie by�o, ale czekanie wyda�o im si� wieczno�ci�. Gdy wreszcie powr�ci�, wyczytali z jego twarzy, �e czekaj� ich pasjonuj�ce zawody. � W odleg�o�ci mniej wi�cej stu krok�w w kierunku sk�d przyszed�em, znajdziecie �cie�k�. Pobiegniecie po niej przed siebie, a po drodze postaracie si� zauwa�y� wszystko, co na niej samej albo w najbli�szej okolicy wyda wam si� dziwne i niezwyk�e. W miejscu, w kt�rym zobaczycie na �cie�ce dwie wyryte linie, odwr�cicie si� i pobiegniecie z powrotem, uwa�aj�c znowu, �eby jeszcze co� zauwa�y�. Ka�dy w was musi mie� przy sobie notesik i o��wek, �eby spostrze�one osobliwo�ci zapisa�. Ale uwaga: nie b�dziecie biec wszyscy razem, ale ka�dy z osobna. Dopiero gdy jeden wr�ci, mo�e wystartowa� nast�pny. Pami�tajcie przy tym, �e droga tam i z powrotem nie mo�e trwa� d�u�ej ni� trzy minuty. Ch�opcy zacz�li natychmiast szuka� po kieszeniach, wyci�gaj�c o��wki i kawa�ki papieru do pisania. Tym, kt�rzy nic nie znale�li, po�yczy� jedno i drugie Rikitan. Pr�b� spostrzegawczo�ci mia� rozpocz�� Jurek. Na komend� Rikitana � wystartowa�. Nie bardzo co prawda rozumia�, co nadzwyczajnego mo�na znale�� na zwyk�ej le�nej �cie�ce, ale zaledwie do niej dotar� i pobieg� dalej, zrozumia�, o co chodzi. Na samym skraju �cie�ki, w trawie stercza� scyzoryk. Rikitana. Wiwat, jedna osobliwo�� ju� by by�a, ale Jurek biegnie ju� dalej. A c� to za dziwny niebieski kwiat tam na krzaku? To tylko przyczepiony przez Rikitana papier. Teraz zn�w, w p�dzie, mign�a Jurkowi w oczach pi�kna 32 �wierkowa zesz�oroczna szyszka, wisz�ca na ga��zce modrzewia. Osobliwy kaprys natury? Sk�d�e! to tylko wymy�lona przez Rikitana pr�ba spostrzegawczo�ci. Pie� sosny okr�cony jest br�zow� tasiemk�. A tu zn�w obok �cie�ki �d�b�a trawy, zwi�zane w kilka supe�k�w. Jurek ju� prawie nie notuje, co spostrzega w biegu. Droga nie mo�e trwa� d�u�ej ni� trzy minuty. Szkicuje tylko szybko na papierze swe odkrycia. A oto i dwie rysy. Odwraca si� szybko i leci z powrotem. W drodze powrotnej znalaz� jeszcze dwie osobliwo�ci. � Przybieg�e� na czas � rzek� Rikitan � nie sp�ni�e� si�. Daj mi swoje notatki, sta� gdzie� z boku i nie m�w ch�opcom, co widzia�e� po drodze. Ch�opcy wbiegali na tras� jeden po drugim. Kiedy wszyscy ju� uko�czyli bieg, Rikitan zacz�� oblicza� spostrze�enia poszczeg�lnych ch�opc�w. Tylko jeden z ch�opc�w przezwany �Tropicielem" znalaz� wszystkie przygotowane przez Rikitana znaki. Wi�kszo�� ch�opc�w nie zauwa�y�a supe�k�w w trawie. Okruszek przybieg� o kilka sekund za p�no. Nast�pnie wszyscy udali si� razem na �cie�k�, �eby obejrze� wszystko, czego przedtem nie zauwa�yli. Niejeden z nich zdziwi� si�, gdzie mia� wtedy oczy... Potem przysz�a kolej na nowe zabawy, a ka�da by�a tak nieznana i ciekawa, �e ch�opcy nie wychodzili z podziwu i zachwytu. By�o ju� dobrze po po�udniu, gdy Rikitan powiedzia� do ch�opc�w: � Proponuj�, �eby�my poszli jeszcze dalej w g��b lasu im zwiady. Ch�opcy zgodzili si� z rado�ci�. W jednej chwili wszystko zosta�o sprz�tni�te, ani jeden papierek nie pozosta� w trawie, i ca�a wyprawa pogr��y�a si� w le�nym p�mroku. Okruszek wr�ci� jeszcze na chwil� po zapomniany scyzoryk, ale znalaz� go bez trudno�ci i wkr�tce dogoni� towarzyszy. Ch�opcy znad Rzeki Bobr�w � 3 33 8. Odkrycie parowu � Pr�dzej! � chod�cie tutaj! � zawo�a� naraz Mirek � dzikus, ten szybkonogi zuch, kt�ry zawsze by� pierwszy. �~ Odkry�em co�. Wysoki i niezbyt g�sty, mimo �e naturalny las, przechodzi� powoli w coraz bardziej niedost�pne zaro�la. Z trudem przedzierali si� przez kolczaste krzaki. � Stoj� na brzegu jakiej� ska�y, a w d� prowadzi stronie zej�cie � informowa� Mirek, prawie niewidzialny w g�szcz�,, pierwszych ch�opc�w, kt�rzy si� ku niemu przedarli. � Ale nie wida� go do ko�ca, po drodze zas�aniaj� go zn�w jakie� krzaki. Wygl�da to jak tunel i prowadzi do jakiego� w�wozu. � Musimy to zbada� � zawo�ali ch�opcy, kt�rzy w mi�dzyczasie nadbiegli z Rikitanem. � Spu�cimy si� na d�. Rikitan wyci�gn�� tymczasem swoje d�ugie lasso i zawi�za� na jego ko�cu dziwn� p�tl�, kt�ra si� nie zaciska�a. Nast�pnie za�o�y� j� Mirkowi pod pachy, reszta ch�opc�w chwyci�a pozosta�� cz�� lassa i Mirek w�r�d weso�ych uwag spuszczony zosta� w zielon� przepa��. � Gdyby kto� chcia� ci� nabi�, to zagwizdaj � dodawa� mu odwagi Jurek. � Zagwi�d��, zagwi�d�� � s�ycha� by�o jeszcze g�os Mirka. � A gdyby� znalaz� tam jaki� domek z piernika, to pami�taj, �e tu na g�rze poci si� cz�owiek, kt�ry przed chwil� podzieli� si� z tob� ostatnim kawa�kiem placka � �mia� si� najwi�kszy z ch�opc�w. Mirka szybko poch�on�a g�stwina. Ch�opcy umilkli i ostro�nie spuszczali obci��one lasso. Naraz napi�cie sznura zel�a�o. By� ju� najwy�szy czas, poniewa� u g�ry kilku ch�opc�w wraz z Rikitanem trzyma�o ju� sam koniec sznura. � Wiwat � jestem na dole! � krzykn�� gdzie� z g��bi rozpromieniony Mirek, mimo �e ch�opcy nie mogli go wi- 34 dzie�. W krzakach co� zaszele�ci�o a echo ponios�o si� w�r�d ska�. Mirek przel�k� si� w�asnego g�osu. Brzmia�o to jak zniewa�enie tego miejsca. St�umi� g�os tak, �e ledwie go s�yszeli i meldowa� w g�r�: � Stoj� po pas w trawie. Z�a�cie na d�, prawdopodobnie odkryli�my now� planet�. -� Nie gada�by� tyle � zby� go z g�ry Jurek � bo zaczn� jeszcze wierzy� w strachy i zaprenumeruj� sobie Biblioteczk� Bajek dla grzecznych dzieci. .. Tymczasem opuszcza� si� ju� w, d� Tropiciel, a Rikitan wo�a� z g�ry: � Zosta�cie wszyscy na dole, nie rozbiegajcie si� nigdzie. Kiedy ju� kilku ch�opc�w znalaz�o si� na dole, wpad� Rikitan na inny pomys�: przywi�za� lasso jak�� dziwn� p�tl� do drzewa, a ch�opcy spuszczali si� teraz na r�kach bez niczyjej pomocy. Ostatni ze�lizn�� si� Rikitan, a lasso zawieszone u g�ry by�o przygotowane do drogi powrotnej. Nast�pnie wyruszyli na wypraw� zwiadowcz� tajemniczym milcz�cym parowem. �aden z nich nie przem�wi� s�owa. Ogarn�o ich jakie� przygn�bienie. Z lasu nie dochodzi�y tu �adne odg�osy. Po obu stronach zbocza pi�y si� kolczaste zaro�la, tak g�ste, �e nie mo�na by�o si� przez nie przedrze�. Wysoka trawa t�umi�a ich kroki. � Za�o�� si�, �e noga ludzka tu nie stan�a od wielu lat � rzek� Rikitan. � A mo�e w og�le nie by�o tu jeszcze cz�owieka? Nagle widocznie co� ujrza�, bo zboczy� z drogi, zatrzyma� si� pod zboczem, a z piersi wydar� mu si� okrzyk zdziwienia. � Wi�c jednak oczy ludzkie ogl�da�y ten par�w przed nami! Le�a�a tam �elazna, zardzewia�a pu�apka na lisy, a w niej biela�y spopiela�e ko�ci. � Nie do wiary! Nie chce si� wprost wierzy�, �eby cz�owiek, kt�ry zastawi� pu�apk�, nie przyszed� popatrze� na ni� ca�e lata. 36 W grobowej ciszy w�wozu, w kt�rym mo�e przez ca�e dziesi�ciolecia nie stan�a noga ludzka, odkrycie to budzi�o dreszcz zgrozy. � Mam my�l � powiedzia� cicho niski, powa�ny ch�opiec. � Mo�e powiesz, �e pu�apk� t� zastawi�a twoja babcia? � przygada� mu ch�opak, kt�ry � jak ju� ch�opcy zauwa�yli � by� wiecznie niezadowolony. � Nie � pomys� m�j nie ma nic wsp�lnego z pu�apk� � nie da� si� wyprowadzi� z r�wnowagi pierwszy. � W takim razie m�w ... � Nazwijmy jako� ten tajemniczy par�w. � �wietna my�l! � popar� jego pomys� Rikitan. � Nazwiemy go w takim razie Parowem Grobowego Milczenia. Nazwa by�a odpowiednia, wszystkim si� podoba�a i zosta�a jednomy�lnie przyj�ta. Innych �lad�w obecno�ci cz�owieka ju� nie znale�li, mimo �e przeszukali ca�y par�w a� do grubego uschni�tego drzewa pod wysok� ska��, gdzie jar si� ko�czy�. 9- Utworzenie bractwa W drodze powrotnej zatrzymali si� wszyscy u podn�a ska�y nad ma�ym �r�de�kiem, a�eby wypocz��. Ju� im si� to prawd� m�wi�c nale�a�o; tam na g�rze, na skraju lasu zbytnio nie wypocz�li. Niekt�rzy pili chciwie, inni zabrali si� do jedzenia; wszyscy rozmawiali p�g�osem. � Trzeba przyzna� � zacz�� rozwa�nie Wilek � �e by� to naprawd� wspania�y dzie�. Mnie najlepiej podoba�y si� zawody w zbieraniu kamieni � wspomina� Okruszek, mimo �e jemu samemu si� nie poszcz�ci�o. 37 � A ten par�w � to nic? � przerwa� mu powa�nie ten sam ch�opiec, kt�ry zaproponowa� nadanie mu nazwy. � Jak d�ugo �yj�, nie widzia�em czego� tak dziwnego! Ch�opcy zacz�li rozmawia� o ca�ej dzisiejszej wycieczce. Rikitan milcza�, ale z twarzy wida� by�o, �e si� cieszy, �e wycieczka si� ch�opcom podoba�a. A potem zacz�� opowiada� o tylu pi�knych rzeczach, �e zapar�o im oddech w piersi. � Z waszych s��w, ch�opcy, przekona�em si� � zacz�� � �e dzisiejsza wycieczka si� wam podoba�a. Nie musi ona by� wcale pierwsz� i ostatni�. Mogliby�my urz�dza� ich wi�cej i wymy�li� wiele innych rzeczy, kt�re na pewno r�wnie� by si� wam podoba�y. � Mo�emy utworzy� jakie� stowarzyszenie i wst�pi� do niego na zawsze � zaproponowa� najwi�kszy z ch�opc�w. � To by�oby wspania�e! Jeste�my ju� wszyscy takimi kolegami, jakby�my si� znali ju� od paru lat. Na pewno b�dziemy si� dobrze rozumie�. A potem ju� nawet mniej �miali ch�opcy zacz�li m�wi� z zapa�em na ten temat. � I mogliby�my nosi� wszyscy jednakowe koszule �� proponowa� Wilek. � I kr�tkie spodnie i po�czochy zwini�te a� po kostki � wykrzykn�� Mirek, ten silny, zahartowany ch�opak. Ch�opcy spojrzeli na Rikitana ciekawi, co powie. � Zgoda, rozumiem was � skin�� g�ow�. � Chcecie utworzy� co� w rodzaju bractwa i na znak swego cz�onkostwa nosi� jednakowe ubranie, a nawet mundur. � Tak � co� takiego mieli�my na my�li � odpowiedzia� z wahaniem za wszystkich �w najwi�kszy ch�opak. (Ch�opcy, kt�rzy go przyprowadzili, nazywali go P�dziwiatr). � Wi�c dobrze � zgadzam si�, ale by�oby to bractwo, wymagaj�ce wsp�pracy was wszystkich, z kt�rego nikt nie �mia�by wyst�pi�. W takim bractwie mogliby�my robi� jeszcze pi�kniejsze wycieczki, urz�dza� zabawy, o kt�rych si� wam nie �ni�o i robi� wiele innych rzeczy, o kt�rych wam w tej chwili nie powiem. 38 Rikitan umilk�, spojrza� po ch�opcach a nast�pnie spyta�: � Kto z was jest wi�c za utworzeniem takiego stowarzyszenia z�o�onego z samych dzielnych ch�opc�w? Namy�lcie si� dobrze! Dwana�cie d�oni wylecia�o jak na komend� w g�r� na ???? zgody, a �w ma�y powa�ny ch�opiec rzek� powoli: � Po co mieliby�my si� d�ugo namy�la�? S�dz�, �e b�dzie to najpi�kniejsza rzecz, jak� mo�emy sobie wyobrazi�! � I mia� zupe�n� racj�. �� Niech �yje nasze nowe stowarzyszenie! � zawo�a� Wiiek, a za nim reszta ch�opc�w. � I niech �yje nasz dow�dca Rikitan! � wykrzykn�� P�dziwiatr a ch�opcy zawt�rowali mu jeszcze rado�niej. Wida� by�o, �e zapa� ch�opc�w sprawia Rikitanowi rado��. Gdy okrzyki umilk�y, zwr�ci� si� do ch�opc�w: � Obiecajmy sobie jednak, �e pozostaniemy sobie i ca�emu stowarzyszeniu wierni, �e b�dziemy zawsze dobrymi kolegami i �e b�dziemy post�powa� zawsze jak dzielni, uczciwi ch�opcy. Ch�opcy �lubowali jeden przez drugiego, a niekt�rzy podawali Rikitanowi r�k�. Ale i tego by�o mu za ma�o. � Sporz�dzimy sobie akt �lubowania i wszyscy si� na nim podpiszemy � powiedzia�. Wyj�� z tekturowej teczki du�y arkusz papieru i napisa� na nim co nast�puje: �My, dwunastu podpisanych ni�ej ch�opc�w z Rikitanem aa czele utworzyli�my stowarzyszenie. �lubujemy w nim sobie wierno��, przyja�� i kole�e�stwo na zawsze. Nie b�dzie w�r�d nas zdrajc�w ani odszczepie�c�w. B�dziemy m�ni, wytrwali i uczciwi. Umow� t� stwierdzamy swoimi podpisami." Nast�pnie ch�opcy jeden za drugim z�o�yli na akcie swe podpisy, po czym Rikitan w�r�d g��bokiej ciszy raz jeszcze powoli go odczyta�, dopisa� dat� a nast�pnie w�o�y� do blaszanego pude�ka, to z kolei do jeszcze wi�kszego i rzek�: � Zakopiemy go pod tym uschni�tym drzewem na ko�cu 39 jaru. Badzie tu le�a� w ziemi na dow�d naszego �lubowania tak d�ugo, dop�ki kt�ry� z was swego �lubowania nie cofnie. Wszyscy udali si� w kierunku uschni�tego drzewa, pod kt�rym �w t�gi, barczysty ch�opiec wy��obi� ostrym kamieniem w mi�kkiej ziemi jam�, a Rikitan w�o�y� do niej pude�ko ze �lubowaniem. � I jeszcze co� � rzek� Rikitan. Ten par�w b�dziemy nazywali inaczej, nie tak jak pierwotnie postanowili�my. Nazwiemy go Parowem Przymierza. B�dziemy tu zachodzi� jedynie w wyj�tkowych wypadkach, kt�re b�d� mia�y dla naszego stowarzyszenia donios�e znaczenie. I za ka�dym razem zrobimy n