1339

Szczegóły
Tytuł 1339
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1339 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1339 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1339 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Marian Brandy s ^\r* �y Oficer najwi�kszych nadziei Iskry Warszawa 1986 Opracowanie graficzne Janusz Wysocki Redaktor Zofia Skorupi�ska Redaktor technics.^l.�l�bieta Kozak KorekfafflSMR^oidok ISBN 83-207-0848-6 l Copyright by Marian Brandys, Warszawa 1964 M�j adiutant Sulkowski, przeprowa- dzaj�c rankiem l Brumaire'a (22 pa�- dziernika 1798 r.) rozpoznanie ruch�w nieprzyjacielskich w okolicy Kairu, zo- sta� w drodze powrotnej napadni�ty przez ca�� ludno�� przedmie�cia. Po po�li�ni�- ciu si� konia Su�kowski poni�s� okrutn� �mier�... By� to oficer najwi�kszych na- dziei. Z raportu genera�a Bonapartego do Dyrektoriatu Sfinksy ryd�y�skie Do Rydzyny pojecha�em g��wnie po to, aby o�ywi� nieco moj� erudycj� historyczn� o J�zefie Su�kowskim. To male�kie miasteczko pod Lesznem Wiel- . kopolskim by�o niegdy� �ci�le zwi�zane z karier� romantycznego bohatera ^ ; dw�ch polskich dramat�w, kilku powie�ci i jednej nie doko�czonej opery. ,fW Rydzynie � na dworze mo�nych kuzyn�w � sp�dzi� lata wczesnej m�odo- �ci; tam rozwija� swe wszechstronne talenty, kt�rymi do tego stopnia zafascy- \ nowa� Bonapartego, �e cesarz wspomina� je jeszcze na Wyspie �wi�tej Heleny; �tam wreszcie � w m�ynie rydzy�skich konflikt�w � dojrzewa�y w nim radyka- lizm spo�eczny p�niejszego arcyjakobina i zawzi�ta nienawi�� do feudalne- ;-igo �wiata. Wycieczk� do Rydzyny polecam gor�co wszystkim amatorom nieprzetar-- ,*tych szlak�w turystycznych. Szlak jest naprawd� nie przetarty. Z dworca ko- lejowego do miasteczka trzeba w�drowa� pieszo dobre pi�� kilometr�w; - wprawdzie us�u�ny funkcjonariusz pobliskiego Punktu Skupu-Zbo�a pro- .; 'ponuje telefoniczne wezwanie z miasta taks�wki, lecz osi�gni�cie tego jest .r�wnie trudne, jak wygrana w totolotka, poniewa� jedyny taks�wkarz ry- dzy�ski, pan Felu�, przewa�nie bywa �na wyjazdach". ' ,' Ale po przej�ciu tych pi�ciu kilometr�w doznaje si� pe�nej satysfakcji. p' Miasteczko jest wyj�tkowo urocze i niepokalane w swoim osiemnastowiecz- . ;-'nym kszta�cie. Prze�liczny stylowy ryneczek, graj�cy wszystkimi kolorami t�czy, wygl�da tak samo, jak za czas�w pierwszych ordynat�w rydzy�skich. W �rodku miasteczka dziwaczny pomnik upami�tnia wielko�� ksi���cego rodu Su�kowskich, Zza przes�ony drzew parkowych prze�wituje pot�ny ma- syw zamku, pokrytego po wojnie nowym dachem z czerwonej blachy. W�a�nie w tym zamku wychowywa� si� legendarny adiutant Bonapartego. Obecnie zabytkowy gmach stoi pusty i bezpa�ski. Odbudowuje si� ju� wprawdzie si�dmy rok, ale nie mo�e jako� znale�� odpowiedniego u�ytkownika. O jego minionej �wietno�ci �wiadcz� dwa kamienne sfinksy, strzeg�ce niegdy� wr�t zamkowych. Wydobyte po wojnie z fosy, do kt�rej str�cili je niemieccy �o�- nierze, stoj� teraz na placu podzamcza jak dwaj niepotrzebni, pozbawieni funkcji emeryci. Poza szkieletem zamku i osiemnastowiecznymi sfinksami nic ju� w Ry- dzynie nie przypomina J�zefa Su�kowskiego. Nie mapo nim �adnych pami�tek, nie ma ani �ladu ustnej tradycji. Na pr�no w��czy�em si� przez kilka godzin po uliczkach malowniczego miasteczka, na pr�no odwiedza�em po kolei wszystkie instytucje kulturalne i urz�dowe, na pr�no zasypywa�em pytaniami starych ludzi, kt�rzy zazwyczaj z takim pietyzmem kolekcjonuj� wspomnienia i legendy dotycz�ce historii stron rodzinnych. Nie dowiedzia�em si� o Su�kowskim niczego. S�awny bo- hater romantyczny � bliski tysi�com polskich czytelnik�w i bywalc�w teatralnych �w miejscowo�ci nieod��cznie zwi�zanej z jego nazwiskiem okaza� si� postaci� zupe�nie zapomnian�. Zm�czony i zniech�cony daremn� bieganin� po mie�cie, powr�ci�em do parku zamkowego. Mi�dzy drzewami snu� si� ju� zmierzch, na pustym placu podzamcza szarza�y dwa osiemnastowieczne sfinksy. Zajrza�em w ich puste kamienne oczy � i w tym momencie z niezwyk�� wyrazisto�ci� wyobrazi�em sobie genialnego ch�opca, kt�ry przed dwustu laty �y� w Rydzynie, a p�niej poleg� jako m�odzieniec w Egipcie, w pobli�u prawdziwego Sfinksa. Opad�y mnie znowu wszystkie nie wyja�nione tajemnice tej pi�knej bio- grafii. C� my w�a�ciwie wiemy o Su�kowskim poza romantyczn� legend�, dowolnie kszta�towan� przez dramaturg�w i powie�ciopisarzy? Odczu�em nagle nieprzepart� ch�� skonfrontowania tej legendy z surow� prawd� doku- ment�w, przekazan� nam przez historyk�w. I oto � sprowokowany przez sfinksy rydzy�skie � ruszam do ataku na cztery zasadnicze zagadki �ycia J�zefa Su�kowskiego. Syn dw�ch ojc�w i trzech matek Rodow�d J�zefa Su�kowskiego stanowi splot tajemnic, kt�rego historycy nie potrafili rozwik�a� do dnia dzisiejszego. Wysuwa si� w tej sprawie przy- puszczenia, ca�kowicie ze sob� sprzeczne � a za ka�dym z nich stoi autorytet innego wybitnego historyka. Dla wyja�nienia, w czym le�y sedno spor�w, trzeba powiedzie� kilka s��w o osobliwej strukturze rodu Su�kowskich. Osiemnastowieczna plotka g�osi, �e wielko�� tej magnackiej familii naro- dzi�a si� zupe�nie nagle w... sypialni kr�la Augusta II Sasa. Jurny monarcha w przedziwny spos�b umia� godzi� temperament niepoprawnego cudzo�o�nika z i�cie saskim zmys�em rodzinnym. By� szczodrym ojcem nie tylko dla po- tomstwa prawego, lecz r�wnie� dla dzieci naturalnych. W wyniku tych dw�ch cech kr�lewskich pierworodny syn skromnego burgrabiego Stanis�awa Su�- kowskiego � Aleksander J�zef � doszed� w saskiej Polsce do najwy�szych dostoje�stw, a na staro�� sta� si� za�o�ycielem ksi���cej linii Su�kow- skich. i W chwili pojawienia si� na scenie dziejowej naszego bohatera ksi��� Aleksander J�zef ju� nie �y�, �yli natomiast jego czterej synowie. Poniewa� ka�dy z nich wywar� jaki� wp�yw na �ycie m�odego J�zefa, spr�buj� ich po- kr�tce scharakteryzowa�. Najstarszy � ksi��� August, ten� kt�ry by� p�niej opiekunem J�zefa � s�yn�� z g��bokiej uczono�ci i szalonej pychy nuworysza. Jedno i drugie nie przysparza�o mu popularno�ci u szlachty i dawa�o pow�d do wielu z�o�liwych dowcip�w. Jednak�e ten brzydki, pyszny garbus by� osobisto�ci� naprawd� wybitn�, znan� i cenion� w ca�ej �wczesnej Europie. Serdeczny przyjaciel kr�la Stanis�awa Augusta i wielu innych monarch�w, marsza�ek Rady Nie- ustaj�cej, jeden z najczynniejszych, cho� nie najuczciwszych, dzia�aczy Komi- 9 sji Edukacyjnej *, ^wojewoda pozna�ski i pierwszy ordynat na Rydzynie � : wi�ksz� cz�� �ycia sp�dza� na zagranicznych woja�ach, zbieraj�c po obcych dworach najwy�sze ordery i zwi�zane z nimi tytu�y. Mi�dzy innymi by� parem Anglii, grandem Hiszpanii oraz �wielkim komturem i dziedzicznym koman- dorem" Zakonu Malta�skiego. Poza tym by� cz�owiekiem bardzo bogatym, co nie przeszkadza�o mu pobiera� wysokich subwencji od ambasador�w pa�stw zaborczych. Drugi z kolei brat � ksi��� Aleksander � stale chorowa� i wskutek tego by� znacznie skromniejszy. Zadowala� si� godno�ci� cesarskiego feldmar- sza�ka, wi�ksz� cz�� �ycia sp�dza� w swoim pa�acu wiede�skim i do Polski przyje�d�a� nader rzadko. Trzeci ksi��� Su�kowski, o dziwnym imieniu Franciszek de Paula, by� przys�owiowym enfant terrible rodziny. On jeden z braci odziedziczy� po kr�- lewskim przodku �ywio�owy temperament i dawa� mu uj�cie przy ka�dej okazji. Opowiadano, �e by� ojcem wielu dzieci, zrodzonych z r�nych �on � niekoniecznie w�asnych. Mia� opini� niepoprawnego awanturnika i marno- trawcy, cz�sto procesowa� si� z bra�mi i przez pewien czas by� ubezw�asnowol- niony z wyroku s�du. Przebieg jego kariery wojskowej, nawet jak na owe czasy, zadziwia� r�norodno�ci�. Ksi��� Franciszek de Paula Su�kowski by� kolejno: pu�kownikiem austriackim, majorem rosyjskim, konfederatem bar- skim, generalnym inspektorem i genera�em-lejtnantem polskich wojsk koronnych, a na koniec austriackim feldmarsza�kiem. Kres jego burzliwym swawolom po�o�y�a wreszcie energiczna aktorka Judyta Maria Wysocka, kt�ra zaci�gn�a rozbrykanego arystokrat� przed o�tarz i zmusi�a go do upraw- nienia urodzonych przed �lubem dzieci. Ksi��� Franciszek de Paula pozostawi� po sobie dwa wiekopomne dzie�a. W maj�tku swoim W�oszakowice zbudowa� zamek w kszta�cie tr�jk�tnego kapelusza i pod gro�b� obicia kijami zabroni� do niego wst�pu ludziom w ka- . peluszach,okr�g�ych. Poza tym opublikowa� Pami�tnik �o�nierski dla o�wiecenia m�odych oficer�w, kt�ry okaza� si� ordynarn� kompilacj� zaczerpni�t� z francuskich i niemieckich autor�w. Najm�odszy i ostatni z braci � ksi��� Antoni � zapisa� si� czarno w'dzie- jach Polski jako kanclerz z ramienia Konfederacji Targowickiej. U swoich wsp�czesnych mia� opini� cz�owieka nikczemnego, pozbawionego wszelkich skrupu��w. M�ody J�zef Su�kowski do�wiadczy� tego p�niej na w�asnej sk�rze. Tacy byli czterej przedstawiciel; linii ksi���cej rodu. Ale poza lini� ksi���c� * Jak ustalono, ks. August Su�kowski ukrad� z fundusz�w Komisji Edukacji Narodowej 270 ty�; �wczesnych z�otych. . . 10 roi�o si� jeszcze od Su�kowskich ubo�szych i nie utytu�owanych, kt�rzy wywo- dzili si� od m�odszych syn�w burgrabiego Stanis�awa, sprowadzonych na �wiat ju� bez pomocy kr�lewskiej. Su�kowscy minorum gentium wisieli przewa�nie u klamek mo�nych krew- nych i korzystaj�c z ich protekcji, dobijali si� stopniowo niewielkich maj�tk�w ziemskich oraz stopni genera��w i pu�kownik�w w wojsku polskim lub austria- ckim. Na staro�� osiadali przewa�nie w charakterze rezydent�w na dworach ksi���cych kuzyn�w. Z tych biednych Su�kowskich wywodzi� si� pierwszy z rzekomych ojc�w naszego bohatera: Teodor Su�kowski, austriacki pu�kownik, stacjonuj�cy w w�gierskim mie�cie Raab i u�ywaj�cy (niezupe�nie prawnie) tytu�u �grafa". �w graf Teodor Su�kowski pozostawi� po sobie przesz�o dwie�cie list�w, pisanych przewa�nie do bogatych krewnych w Polsce. Z korespondencji tej � zanalizowanej dok�adnie przez wybitnego historyka Adama Ska�kowskiego � wy�ania si� wizerunek cz�owieka nieszcz�snego i wykolejonego, prawdziwego pasierba losu. Dziewi�tnastoletni m�odzieniec, dzi�ki protekcji pot�nych kuzyn�w, star- tuje do�� obiecuj�co jako rotmistrz kirasjer�w cesarskich w ma�ym garni- zonie w�gierskim. Ale przez nast�pne trzydzie�ci lat pozostaje w tym samym pu�ku i awansuje zaledwie o dwa stopnie. Przyczyny tak powolnej kariery �atwo wyczyta� mi�dzy wierszami jego korespondencji. Niewielkie zdolno- �ci, s�aby charakter, kartograjstwo, poci�g do kobietek i stale rosn�ce d�ugi. W swoich listach do ksi���cych kuzyn�w z Rydzyny i� Wiednia nieszcz�sny Teodor �ali si� na swe beznadziejne �ycie i stale o co� prosi. O protekcj� do w�adz wojskowych, o pieni�dze na nowy mundur, o sp�at� d�ug�w, o wyswata- nie mu posa�nej panny. Listy,, pisane po polsku lub kulaw� francuszczyzn�, s� b�agalne, uni�one, pe�ne pochlebstw. Bliskich b�d� co b�d� kuzyn�w tytu�uje �ksi���cymi wysoko�ciami", siebie nazywa' pauvre diable, co dos�ownie znaczy �biedny diabe�", a w przeno�ni �ho�ysz". W listach polskich z upodobaniem u�ywa zwrotu: �biedny sirota, do kog� mam si� ucieka�". Marzeniem �ycia tego pauvre diable jest o�enek � du�ym posagiem. W je- dnym z list�w pisze do ksi�cia Augusta: �...chodzi o niejak� hrabiank� Niary. Na W�grzech powszechnie wiadomo, �e ma mn�stwo pieni�dzy i jest nie- brzydka. Nie jest wprawdzie specjalnie wykszta�cona, ate ma sto tysi�cy..." Bogaty o�enek, pomimo po�rednictwa ksi�cia Augusta, nie dochodzi jednak do skutku. W par� lat p�niej �biedny sirota", przyci�ni�ty do muru nie znanymi bli�ej okoliczno�ciami, po�lubia W�gierk�, pann� Quelisc, niewia- domego imienia i pochodzenia, wychowanic� proboszcza z Raab. Od chwili tego ma��e�stwa korespondencja z Rydzyn� i z Wiedniem staje si� rzadsza. Widocznie proboszcz opiekun sp�aci� najpilniejsze d�ugi m�odego m�a lub te� ksi���ca rodzina nie zaaprobowa�a ma�o reprezentacyjnej �ony. Ale w roku 1773 pani Quelisc-Su�kowska umiera. I oto zostaje wys�any do Rydzyny list � niezwykle wa�ny dla biografii J�zefa Su�kowskiego. 23 marca 1773 roku graf Teodor zawiadamia ksi�cia Augusta o �mierci �ony i pierworodnego syna. Jednocze�nie poleca �askawej opiece �Jego Ksi���cej Wysoko�ci" dwoje m�odszych dzieci: dwumiesi�cznego syna J�- zefa i starsz� od niego o dwa lata c�rk� Teodor�. Co odpowiedzia� ksi��� August na ten list � nie wiadomo. Wiadomo natomiast, �e pauvre diable wkr�tce po �mierci �ony zlikwidowa� osierocone gospodarstwo w Raab i wywi�z� dzieci do Wiednia na dw�r drugiego kuzyna, ksi�cia Aleksandra. Tam pozosta�y pod opiek� francuskiej guwernantki, Ma�gorzaty Zofii de Fleville. W cztery lata p�niej ksi��� August wracaj�c z W�och zatrzymuje si� w Wiedniu. Zachwycony urod� i wdzi�kiem J�zefa, zabiera dzieci do Polski. J�zefa zatrzymuje przy sobie w Rydzynie, a Teodor� umieszcza na pensji w Warszawie. Przywiezienie z zagranicy nieznanego �dziecinka" z rodu Su�kowskich musia�o wywo�a� w Rydzynie niema�o plotek. Ksi��� August uwa�a wi�c za wskazane potwierdzi� oficjalnie jego pochodzenie. W roku 1783 � przeka- zuj�c J�zefa nowemu guwernerowi � przygotowuje osobliwy dokument fran- cuski pod d�ugim i skomplikowanym tytu�em: Wiemy portret hrabiego J�zefa Su�kowskiego, spisany dla jego w�asnej poprawy oraz koniecznej informacji jego guwernera. Na pocz�tku Wiernego portretu ordynat-wojewoda pisze w�asno- r�cznie, �e �hrabia J�zef Su�kowski, urodzony w w�gierskim mie�cie Raab 18 stycznia 1773 roku, jest �lubnym synem pu�kownika hr. Teodora Su�kowskiego i jego �ony panny Quelisc, W�gierki, kt�ra zmar�a przy jego urodzeniu". Kiedy ksi��� August w spos�b tak niew�tpliwy po�wiadcza rodow�d dziesi�cioletniego J�zefa, jego ojciec � dymisjonowany pu�kownik cesarski, graf Teodor � mieszka ju� stale w Polsce. Znu�ony daremn� walk� o awanse wojskowe, osiad� jako rezydent na zamku bielskim ksi�cia Franciszka de Paula. Towarzyszy mu druga �ona, dawna guwernantka dzieci, wspomniana ju� Ma�gorzata Zofia de Fleville. Pamre diable chwali sobie to nowe ma��e�stwo, bo lekkomy�lna Francuzka zawierzy�a mu wszystkie swoje oszcz�dno�ci, zadowalaj�c si� zabezpieczeniem ich na posagu zmar�ej Quelisc-Su�kowskiej. Graf Teodor procesuje si� wi�c o ten problematyczny posag z proboszczem z Raab, kt�ry tymczasem zosta� biskupem, co znacznie utrudnia wygranie z nim sprawy. Niezale�nie od k�opot�w procesowych czu�y ojciec koresponduje z synem J�zefem, przebywaj�cym w Rydzynie, i z c�rk� Teodora, wychowank�: pensji warszawskiej. Od czasu do czasu pisuje tak�e listy do ksi�cia Augusta, dzi�kuj�c mu w s�owach uni�onych i pochlebczych za opiek� nad dzie�mi. Dziesi�cioletni pobyt pu�kownika-rezydenta w Bielsku ma przebieg wzgl�- dnie spokojny. Tylko raz zak��ca go tragiczna wiadomo��. W wyniku jakiej�, warszawskiej epidemii umiera w i-oku 1788 siedemnastoletnia Teodora Su�ko- wska. List, w kt�rym zbola�y ojciec donosi o tej stracie ksi�ciu Antoniemu- (ksi���t Augusta i Aleksandra nie by�o ju� wtedy w�r�d �yj�cych), brzmi jak skarga Hioba: �Le temps pass�, mes annees decoulent, et moi pauvre, je suis plonge dans les plus grandes malheurs du monde" *. W trzy lata po tym ciosie pauvre diable rozstaje si� ze swym nieudanym: �yciem. W testamencie z dnia 14 pa�dziernika 1791 roku zapisuje �ukocha- nemu synowi hrabiemu J�zefowi Su�kowskiemu" dwie pu�kownikowskie sza-' ble, kilka ksi��ek i sto dukat�w got�wk�. Wed�ug wszelkiego prawdopodo- bie�stwa J�zef nigdy tych stu dukat�w nie dosta�. Niemniej zdoby� jeszcze jedno pisemne potwierdzenie swego legalnego pochodzenia. Ale nie na wiele to si� zda�o. Z bogato udokumentowan� tez� prof. Ska�ko- wskiego o legalnym pochodzeniu J�zefa Su�kowskiego nie zgadza si� inny wybitny historyk tego okresu � prof. Szymon Askenazy. Opieraj�c si� na osiemnastowiecznych plotkach, uparcie powtarzanych przez �wczesnych pami�tnikarzy, oraz na analizie r�nych zapisk�w archiwal- nych, Askenazy twierdzi, �e wszystkie dokumenty, na kt�re powo�uje si� Ska�kowski, zosta�y specjalnie sfabrykowane przez ksi���t Su�kowskich celem ukrycia prawdziwego pochodzenia J�zefa. Zdaniem autora dzie�a Napoleon a Polska J�zef Su�kowski by� synem naturalnym �ojca wielu dzieci", awantur- nika, marnotrawcy i dziwkarza � ksi�cia Franciszka de Paula Su�kowskiego. Dat� urodzenia J�zefa Askenazy oblicza mniej wi�cej na rok 1770, a wi�c na trzy lata wcze�niej, ni� to wynika z korespondencji rodzinnej Su�kowskich. Kontrowersja mi�dzy dwoma uczonymi jest ju� dzi� niemo�liwa do rozstrzy- gni�cia, gdy� Ska�kowski broni swej tezy trudnymi do obalenia pisemnymi dokumentami, Askenazy za� przeciwstawia im liczne i wiarygodne �wiadectwa wsp�czesnych pami�tnikarzy oraz ustn� tradycj� rodzinn�, podtrzymywan� do ostatnich czas�w w rodach Su�kowskich i Potockich. Zreszt� w�tpliwo�ci co do osoby ojca tej czy innej postaci historycznej zdarza�y si� do�� cz�sto. Za�o�yciel linii ksi���cej Su�kowskich, ksi��� Aleksan- der J�zef, tak�e mia� przecie� dw�ch ojc�w: oficjalnego � burgrabiego Stanis�awa Su�kowskiego, i sekretnego � kr�la Augusta II. ' * Czas mija, lata biegn�, a ja jestem pogr��ony w najstraszliwszych nieszcz�ciach. 13 Natomiast nader rzadko spierano si� w historii o osob� matki dziecka- Ju� pradawna zasada rzymskiego prawa cywilnego: mater semper certa e^f, stwier- dza�a wyra�nie, �e wyw�d macierzy�stwa nie powinien nastr�cza� �adnych w�tpliwo�ci. Ale w wypadku J�zefa Su�kowskiego takie w�tpliwo�ci istnia�y. O matk� jego spierano si� jeszcze gor�cej ni� o ojca. Istniej� w tej sprawie a� trzy hipotezy naukowe. Konsekwentny Ska�kowski, zgodnie z dokumentami, uwa�a za �lubn� matk� J�zefa W�gierk�, pani� Quelisc, podopieczn� proboszcza z Raab. Askenazy jest odmiennego zdania i z osiemnastowiecznej plotki wypro- wadza sensacyjn� fabu��, nader wdzi�cznie przyjmowan� przez literackich biograf�w Su�kowskiego. Wed�ug Askenazego swawolny ksi��� Franciszek de Paula w okresie Konfe- deracji Barskiej nawi�za� romans z emigrantk� francusk� niskiego pocho- dzenia, kt�r� wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa by�a owa Ma�gorzata Zofia de Fleville, p�niejsza �ona grata Teodora. Ze stosunku tego oko�o 1770 r. mia� si� narodzi� J�zef Su�kowskt. W trzy lata po narodzinach nie�lubnego syna w �ycie ksi�cia Franciszka de Paula wkroczy�a wspomniana ju� Judyta Maria Wysocka. Ambitna aktorka, zamierzaj�ca w przysz�o�ci zosta� ksi�n� na Bielsku, nie tolerowa�a w zasi�gu swej w�adzy rywalek � nawet zwyci�onych. Wzi�ty pod pantofel ksi���-kochanek musia� usun�� z dworu bielskiego pann� de Fleville z synem i na razie odes�a� ich do starszego brata Aleksandra do Wiednia. P�niej za podszeptem swej nowej pani Franciszek de Paula w poro- zumieniu ze starszymi bra�mi: Augustem i Aleksandrem, uknu� mistern� intry- g�, maj�c� mu zapewni� spok�j w domu i uchroni� go od k�opotliwych roszcze� spadkowych. Wykorzystano �szcz�liwy" zbieg okoliczno�ci, �e ubogiemu krewnemu w dalekiej mie�cinie w�gierskiej Raab zmarli w�a�nie �ona i ma�y synek. Moment na podrzucenie dziecka by� wprost idealny i wszystko odby�o si� leg� artis, co nie powinno nikogo dziwi�, jako �e podrzucanie nieprawych dzieci nale�a�o ju� do rodowych tradycji ksi���t Su�kowskich, a ton�cy w d�u- gach pawre diable by� cz�owiekiem �atwym do kupienia (prof. Askenazy zwraca uwag� na pojawiaj�c� si� w listach z tego czasu tajemnicz� zapomog� w wyso- ko�ci dwudziestu pi�ciu dukat�w, kt�r� �biedny sirota" z Raab zaczyna re- gularnie " pobiera� od rydzy�skiego seniora rodu). Zdaniem znakomitego znawcy epoki w wyniku tej zmowy rodzinnej dosz�o w roku 1773 do czaro- dziejskiej metamorfozy: trzyletni Pepi Suikowski, nieprawy syn ksi�cia Franciszka de Paula i panny de Fleville, zmieni� si� w dwumiesi�cznego legalnego syna grafa Teodora i jego zmar�ej ma��onki, pani Quelisc. 14 W kilka lat po tym fakcie ksi��� Franciszek de Paula � uwolniony od skutk�w francuskiego romansu � zawiera potajemnie ma��e�stwo z Judyt� Wysocka i uprawnia dw�ch syn�w, kt�rych zd��y� sp�odzi� z ni� przed �lubem. Ten mezalians brata doprowadza do furii ksi�cia Augusta. Bezdzietny senior rodu mawszelkie powody do obaw, �e po jego �mierci oraz po �mierci chorowi- tego i r�wnie� bezdzietnego ksi�cia Aleksandra � cala olbrzymia ordynacja rydzy�ska mo�e przej�� w drodze spadku na syn�w znienawidzonej �aktorzy- cy". Pot�ny ordynat, b�d�cy jednocze�nie jednym z najwy�szych dygnitarzy pa�stwowych, postanawia temu zapobiec. Intryga, uknuta przez ksi�cia Franciszka de Paula na szkod� syna nieprawego, zostaje nagle obr�cona przeciwko jego synom uznanym. Ksi��� August � dowiedziawszy si� o �lubie brata � natychmiast jedzie do Wiednia, przejmuje opiek� nad ma�ym J�zefem t zabiera go z sob� do Rydzyny z wyra�nym zamiarem zrobienia go, na z�o�� bratu, swoim spadkobierc�. W tym samym mniej wi�cej czasie trzej ksi���ta Su�kowscy: August, Aleksander i Antoni wszczynaj� proces o ubezw�asnowol- nienie ksi�cia Franciszka de Paula. Post�powanie s�dowe przebiega po ich my�li. Franciszek de Paula wraz z �on� i synami musi opu�ci� Bielsko. Zarz�d ksi�stwa bielskiego przechodzi w r�ce ksi�cia Augusta. Wtedy w�a�nie osiedla si� w pustym zamku bielskim dymisjonowany pu�kownik austriacki Teodor Su�kowski ze swoj� drug� �on� z domu de Fleville. Kiedy w kilka lat p�niej ksi��� Franciszek de Paula powr�ci do odzyskanych w�o�ci � jego pierwszym posuni�ciem b�dzie wyrzucenie z zamku tych dwojga rezydent�w. Trzeci� z kolei, odmienn� hipotez� w sprawie matki J�zefa Su�kowskiego wysun�� prof. W�adys�aw Konopczy�ski � autor Dziej�w Polski Nowo�ytnej i Konfederacji Barskiej. Konopczy�ski podziela pogl�d Askenazego, �e J�zef Su�kowski by� synem naturalnym ksi�cia Franciszka de Paula, urodzonym oko�o roku 1770, ale za matk� jego nie uwa�a Francuzki panny de Fleville. Wytrawnemu znawcy dziej�w Konfederacji Barskiej uda�o si� wyszpera�, �e ksi��� Franciszek de Paula Su�kowski w swoim okresie konfederackim mia� jeszcze jeden powa�ny romans. Bohaterk� tej przygody mi�osnej by�a jedna z najg�o�niejszych dam polskich owego okresu, �ona Radziwi��a �Panie Kochan- ku", zwana powszechnie �ksi�p� Miecznikow�", ta sama, kt�ra s�u�y�a za natchnienie s�awnemu pisarzowi francuskiemu Bernardin de Saint-Pierre przy pisaniu powie�ci Pawe� i Wirginia. ' : Konopczy�ski twierdzi, �e ksi�na Miecznikow� podczas romansu z ksi�- ciem Franciszkiem de Paula odby�a oko�o 1770 roku sekretny por�d w Wie- dniu. Dzieckiem, kt�re si� urodzi�o, mia� by� w�a�nie J�zef Su�kowski. Sp�r trzech uczonych o matk� J�zefa jest tak samo trudny do stanow- 15 czego rozstrzygni�cia, jak sp�r o jego ojca. Biografowie Su�kowskiego najch�t- niej zawierzaj� romantycznej hipotezie Askenazego. Wzmianki o matce Francuzce �gminnego pochodzenia" (panna de Fleville by�a c�rk� adwokata z Nancy) odnajdujemy prawie we wszystkich utworach literackich, poczynaj�c od tragedii Sutkowski �eromskiego, a ko�cz�c na dramacie Brandstaettera Znaki wolno�ci. Przyjmuj� t� hipotez�- tak�e r�ni historycy polscy i obcy, np. autor naj�wie�szej powojennej pracy o Su�kowskim � historyk fran- cuski Marcel Reinhard. Najzabawniejsze, �e najwi�cej materia�u dokumentarnego na poparcie przypuszcze� Askenazego dostarczy� jego-g��wny oponent w tej sprawie � Adam Ska�kowski, autor pracy pt. Rodow�d J�zefa Su�kowskiego. Listy oraz inne dokumenty opublikowane w tej ksi��ce rzucaj� ciekawe �wiat�o na stosunki mi�dzy naszym bohaterem a Ma�gorzat� Zofi� de Fleyille- -Su�kowsk�. Za �ycia grafa Teodora kontakty J�zefa z Bielskiem nie by�y specjalnie o�ywione. Teodor chwali� si� wprawdzie w listach do ksi�cia Augusta, �e �syn o nim nie zapomina i cz�sto pisuje z podr�y" � niemniej jedyny zachowany list J�zefa do legalnego ojca nosi p�n� dat� 28 lipca 1786 roku i pochodzi z czas�w, kiedy miody Su�kowski by� ju� porucznikiem pu�ku Dzia�y�skich w Warszawie. W li�cie tym nie ma ani �ladu synowskich czu�o�ci czy sentyment�w. Ca�y � od pocz�tku do ko�ca � po�wi�cony jest szczeg�owemu opisowi �wicze� kawaleryjskich, kt�re J�zef ogl�da� pod Czumowem w okolicy Lwowa. W zako�czeniu listu, po podpisie: �wierny i pos�uszny syn J�zef Su�kowski porucznik", nast�puje ceremonialne postscriptum, przeznaczone dla �ony ojca: �Madame Fleville, je vous fait mes compliments et vous prie de me conserver Votre amitie". Ch�odno, grzecznie, poprawnie. W ostatnich dniach 1791 roku stary graf Teodor umiera. �wie�o miano- wany kapitan J�zef Su�kowski jedzie do Bielska na pogrzeb ojca i po odbi�r zapisanych w testamencie szabel. W Bielsku zastaje macoch� w stanie nader �a�osnym. Wyp�dzeni z zamku przez ksi�cia Franciszka de Paula, ma��onkowie urz�dzili si� w zwyk�ym domu czynszowym w mie�cie. Teraz wdowa mieszka tam sama, pozba- wiona opieki i �rodk�w do �ycia. Marnotrawny graf Teodor przeszasta� wszystkie powierzone mu pieni�dze, a �onie pozostawi� jedynie nie doko�- czony proces z biskupem z Raab oraz kilka w�tpliwych hipotek na maj�tkach ziemskich swych braci: Ignacego i Kazimierza Su�kowskich. Sytuacja biednej Francuzki jest nie do pozazdroszczenia. Pani de Fleville- -Su�kowska ma ju� sze��dziesi�t lat i cierpi na ci�k� dolegliwo�� oczu. 16 Czuje si� w Bielsku obca, samotna i bezradna. Nie potrafi sama wyegzekwo- wa� swych hipotek, a � zamku � na kt�rym rz�dzi despotyczna ksi�na ' Judyta z Wysockich � nie mo�e oczekiwa� �adnej pomocy. Do kog� ma si� wi�c uciec �biedna sirota"? Jedyn� jej nadziej� i ostoj� jest m�ody kapitan warszawski, kt�ry niegdy� by� jej wychowankiem. Mi�dzy macoch� a pasierbem tocz� si� w Bielsku d�ugie rozrrfowy. Ale tre�ci tych rozm�w -nie zna, niestety, nikt � nawet prof. Ska�kowski. W ka�dym razie po tym spotkaniu bielskim stosunek J�zefa do maco- chy zupe�nie si� zmieni�. Z jego p�niejszej korespondencji wynika, �e oto- czy� on wdow� po ojcu prawdziwie synowsk� opiek�. Przez ca�y rok 1792 pisuje do niej listy i energicznie domaga si� od stryj�w zwrotu jej nale�no�ci. -W listach nazywa j� odt�d �drog� matk�", a podpisuje si� jako �pokorny i pos�uszny syn". Natomiast sama tre�� korespondencji dotyczy wy��cznie spraw maj�tkowych, kt�rych za�atwianie napotyka ogromne trudno�ci. Nawet po opuszczeniu kraju J�zef nie zapomina o macosze. Dwa listy do Ma�gorzaty Zofii de Fleville wysy�a z Wiednia, gdzie za�atwia swoje ostatnie sprawy przed wyjazdem do Pary�a. W jednym z tych list�w �pos�usz- ny syn" donosi �drogiej matce", �e chocia� jego w�asne sprawy nie przed- stawiaj� si� najlepiej, �uzna� za- sw�j obowi�zek zatroszczy� si� o jej utrzy- manie w najbli�szych latach". Przekaza� w tym celu administratorowi Su�kowskich, Koerberowi, sum� 600 floren�w, zobowi�zuj�c go do wyp�aca- nia �drogiej matce" corocznie 200 floren�w. Stosunki mi�dzy J�zefem a pani� de Fleville-Su�kowsk� nie sko�czy�y si� na listach wiede�skich. Zaskakuj�ca pointa tej historii rozegra�a si� o wiele p�niej � prawie w dziesi�� lat po �mierci Su�kowskiego. Wiosn� 1807 roku wracali �z ziemi w�oskiej do Polski" zdemobilizowani legioni�ci, �piesz�c do nowej armii, formuj�cej si� w kraju. Mi�dzy innymi wraca� tak�e genera� brygady Aleksander Ro�niecki, obrotny sztabowiec, doskonale wprowadzony w ko�a generalicji francuskiej. W drodze do Warszawy Ro�niecki zatrzyma� si� na kr�tko, w Bielsku dla przeprz�enia koni. Poniewa� p�niejszy szef policji Kr�lestwa Kongre- sowego by� cz�owiekiem z natury ciekawym, zacz�� rozpytywa� si� na po- stoju o godniejszych obywateli miasteczka. Wskazano mu mi�dzy inny- mi dom starej hrabiny Su�kowskiej. Zaintrygowany znajomym nazwiskiem, wst�pi� do ubogiego mieszkania, gdzie zasta� osiemdziesi�cioletni� prawie ju� �lep� staruszk�. Zapyta� j�, czy jest mo�e krewn� s�awnego adiutanta, kt�rego widywa� cz�sto u boku Bonapartego. Stara hrabina odpowiedzia�a bez wahania, �e jest jego matk�, i pocz�a si� �ali� przed gen�ra�em na swoje ci�kie warunki materialne. - Oficer najwi�kszych nadziei 17 Bystry sztabowiec zorientowa�'si� w lot, �e za�atwienie u �'Francuz�w renty dla tej �matki bohatera" b�dzie nie tylko dobrym uczynkiem; lecz tak�e znakomitym posuni�ciem z punktu widzenia propagandy powstaj�- cego w�a�nie Ksi�stwa Warszawskiego. Natychmiast po przyje�dzie do War- szawy przedstawi� sw�j projekt marsza�kowi Davout, kt�ry zajmowa� si� organizacj� nowego pa�stewka. Marsza�ek zgodzi� si� z genera�em, �e spra- wa jest bardzo na czasie � szczeg�lnie wobec plotek rozg�aszanych przez. wrog�w cesarza na temat �mierci Su�kowskiego. Uszcz�liwienie Ma�gorzaty Zofii de Fleville-Su�kowkiej zosta�o prze- prowadzone w trybie przy�pieszonym, ponad g�owami instancji biurokra- tycznych. Marsza�ek Davout przy pierwszej okazji podsun�� Napoleonowi do podpisu gotowy dekret, przyznaj�ca matce bohatera spod piramid do�y- wotni� rent� w wysoko�ci 6000 frank�w rocznie. Cesarz podpisa� natych- miast. Pami�ta� jeszcze doskonale swego polskiego adiutanta, �kt�ry w�ada� wszystkimi j�zykami Europy i dla kt�rego nie istnia�y �adne przeszkody". Zadowolony genera� Ro�niecki przekaza� dobr� wiadomo�� do Bielska, po czym zaj�� si� w�asnymi sprawami. Bielsko prze�y�o wielk� sensacj�; a p�lepa Francuzka sta�a si� nagle kim� w rodzaju bohaterki narodowej. Ale kiedy wszystko wydawa�o si� ju� za�atwione, naraz pojawi�y si� prze- . szkody i trudno�ci. Do g�osu doszli pomini�ci buchalterzy ministerialni, kt�rych we wszystkich krajach i we wszystkich epokach cechuje taka sama -ostro�no�� i podejrzliwo��. Cesarskie ministerstwo finans�w wstrzyma�o nagle wyp�at� renty do czasu przedstawienia urz�dowych dowod�w, stwier- dzaj�cych, �e hrabina Ma�gorzata Zofia Su�kowska jest rzeczywi�cie rodzon� matk� poleg�ego kapitana Su�kowskiego. Jaki by� pow�d tego biurokratycz- nego ��dania � nie wiadomo. Mo�e wp�yn�� jaki� donosik z Bielska, a mo�e po prostu zajrzano do akt J�zefa, gdzie jako matka figurowa�a zapewne po dawnemu W�gierka, pani Quelisc. W Bielsku wybuch� pop�och. Biedna Ma�gorzata Zofia i grono jej przy- jaci� � kt�re od chwili przyznania renty uleg�o znakomitemu zwi�kszeniu � nie wiedz�, co czyni�. Genera� Ro�niecki, zaj�ty w stolicy sprawami pa�stwo- wymi, jest nieuchwytny, a do zamku bielskiego nie ma co si� zwraca� o po^ moc. Po d�ugich namys�ach staruszka decyduje si� napisa� do zamieszka�ej w Warszawie ksi�nej Karoliny Su�kowskiej � wdowy po ksi�ciu Antonim, �ostatnim kanclerzu Rzeczypospolitej". Znana z dobroczynno�ci ksi�na Karolina, �ywo zainteresowana spra- w� ubogiej powinowatej, zaprasza j� do siebie w go�cin�. �Matka bohatera" zapo�ycza si� wi�c u znajomych i rusza w drog� do Warszawy. Ale pomimo energicznych zabieg�w ksi�nej formalno�ci urz�dowe ci�- gn�y si� do�� d�ugo. Okaza�o si� bowiem, �e papiery starej hrabiny r�wnie� nie by�y w zupe�nym porz�dku. Panie�skie nazwisko tej c�rki mieszcza�- skiego adwokata z Nancy brzmia�o po prostu Guiot. Dopiero po przyje�dzie do Polski na posad� guwernantki w jednym z dom�w magnackich Ma�go- rzata Zofia dla wi�kszego szyku zacz�a u�ywa� szlacheckiego nazwiska swej matki �de Fleville". Teraz trzeba to by�o prostowa�, co tak�e zabra�o sporo czasu. , Po za�atwieniu wst�pnych formalno�ci � 29 listopada 1808 roku w war- szawskim pa�acu Su�kowskich przy ulicy -Rymarskiej zebra�o si� grono ludzi dobrej woli celem sporz�dzenia aktu rejentalnego, wymaganego przez fran- cuskie Ministerium Finans�w. . - Dwaj �wiadkowie: Hiacynt Bentkowski, bliski, powinowaty ksi�nej Ka- roliny, oraz dr Karol Heffele, jej lekarz'nadworny; zeznali przed Walentym Skoroch�d-Majewskim, notariuszem publicznym, i� .�hrabina Su�kowska, z domu Ma�gorzata Zofia de Guiot, dzi� istotnie w pa�acu wy�ej rzeczonym przy J. O. ks. Karolinie Su�kowskiej zamieszka�a, niniejszym aktowi przy- tomna i ten�e przyjmuj�ca, jest istotnie rodzon� matk� J. W. J�zefa h'r. Su�- kowskiego, adiutanta obozowego Najja�niejszego Cesarza Francuz�w i Kr�- la W�oskiego, kt�ry przed kilku laty w Egipcie umar�". < Po przed�o�eniu w�adzom francuskim tak przekonywaj�cego dowodu macierzy�stwa zakwestionowan� rent� natychmiast odblokowano. Hrabina Ma�gorzata Zofia Guiot de Fleville-Su�kowska pobiera�a j� odt�d regular- nie a� do upadku cesarstwa napoleo�skiego. . ^ . Zacytowany akt rejentalny � w zestawieniu z poprzednimi listami � zdaje si� w pe�ni potwierdza� hipotez� Askenazego. Jest rzecz� bardzo prawdopodobn�, �e ju� podczas spotkania w Bielsku dosz�o mi�dzy maco- ch� a pasierbem do jakich� dramatycznych zwierze�, wyja�niaj�cych tajem- nic� pochodzenia J�zefa. Bo je�eli stara Francuzka rzeczywi�cie by�a jego matk�, to � po �mierci m�a i odseparowaniu si� od ksi���t bielskich � mog�a to ju� synowi spokojnie wyjawi�. A takie wyznanie t�umaczy�oby ca�y p�niejszy stosunek J�zefa do niej. Ale Ska�kowski � kt�ry sam odkry� i opublikowa� wszystkie wspo- mniane dokumenty � bynajmniej me zrezygnowa� ze swojej koncepcji legal- nego pochodzenia Su�kowskiego. Zdaniem uczonego warszawskie i wiede�skie listy J�zefa nie mog� s�u- �y� jako dow�d macierzy�stwa pani de Fleville. �wiadcz� one. jedynie o wra�liwym sercu pasierba i o ci�kiej sytuacji materialnej macochy. Nato- miast akt rejentalny zosta� wed�ug Wszelkiego prawdopodobie�stwa �zorga- nizowany" przez ksi�n� Karolin� i jej domownik�w. Wszyscy oni zapewne 19 litowali si� nad star� hrabin� i nie widzieli �adnych powod�w do oszcz�dza- nia kieszeni francuskich okupant�w.. Nad uwagami Ska�kowskiego trudno przej�� do porz�dku dziennego. By� to najskrupulatniejszy biograf. Su�kowskiego, przez dwadzie�cia lat �ledzi�' jego tropy i z pewno�ci� najlepiej zna� jego �ycie. Wobec tego sp�r naukowy o rodow�d J�zefa nale�y uzna� za nie rozstrzygni�ty. Bohater dw�ch dra- mat�w, jednej opery i wielu powie�ci pozostaje-do dnia dzisiejszego synem dw�ch ojc�w i trzech matek. Niekt�rym czytelnikom mo�e wyda� si� dziwne, �e w szkicowej opowie�ci biograficznej po�wi�cam a� tyle miejsca zawi�ym kwestiom genealogicznym. Trzeba jednak pami�ta�, �e te spory wsp�czesnych historyk�w s� jedynie s�abym odbiciem osiemnasiowiecznej aury otaczaj�cej osob� J�zefa Su�- kowskiego za jego' �ycia. Dzi� te wszystkie niejasno�ci w rodowodzie wywo�uj� jedynie zaciekawienie b�d� pob�a�liwe u�miechy. W�wczas by�y przyczyn� codziennych udr�cze� m�odego, wra�liwego ch�opca, stwarzaj�c wok� niego atmosfer� trudnej do zniesienia dwuznaczno�ci. Syn dw�ch ojc�w i trzech matek musia� w ko�cu sta� si� synem niczyim. Przynale�ny do dw�ch grup spo�ecznych, musia� w ko�cu znienawidzi� t� grup�, w kt�rej na ka�dym kroku dawano mu odczu� jego ni�szo�� i obco��. A to ju� s� spra- wy bardzo wa�ne dla ka�dego, kogo interesuje geneza radykalizmu spo- �ecznego J�zefa Su�kowskiego. Odej�cie od ksi^�^t Drug� kontrowersyjn� spraw� w �yciorysie J�zefa s� przyczyny jego zerwania z magnackim domem ksi���t Su�kowskich. Inaczej to wygl�da w legendzie literackiej, a inaczej w o�wietleniu zbadanych przez historyk�w dokument�w. � �Pa�stwo" rydzy�skie � dok�d p�n� jesieni� 1777 roku przywieziono niespe�na pi�cioletniego (wg dokument�w) czy te� siedmioletniego (jak chce Askenazy) J�zefa Su�kowskiego � by�o �wiatkiem do�� osobliwym, .w. kt�- rym a� wrza�o od sprzeczno�ci i konflikt�w. Specyficzny charakter ordynacji rydzy�skiej wi�za� si� �ci�le z charakte- rem i upodobaniami ksi�cia ordynata. August Su�kowski nale�a� do typowych magnat�w epoki O�wiecenia. Kosmopolityzm � tak charakterystyczny dla �wczesnej arystokracji � przejawia� si� u ksi�cia Augusta nie tylko w zami- �owaniu do zagranicznych podr�y i obcych tytu��w, lecz tak�e w popie- raniu cudzoziemc�w na terenie,swoich w�o�ci. ., Poniatowscy, Potoccy czy Czartoryscy najch�tniej widywali na swoich dworach Francuz�w i W�och�w, Su�kowscy natomiast faworyzowali Niem- c�w. Ksi��� August � syn saskiego ministra i brat austriackich feldmarsza�- k�w � doprowadzi� w kr�tkim czasie do takiego zniemczenia Leszna i Rydzyny, �e kiedy w roku 1774 chciano tam za�o�y� szko�� polsk�, przez wiele miesi�cy nie mo�na by�o jej uruchomi�, poniewa� w ca�ej okolicy nie znaleziono wystarczaj�cej liczby dzieci m�wi�cych po polsku. Sam ksi��� ordynat r�wnie� najch�tniej pos�ugiwa� si� j�zykiem niemie- ckim w mowie i pi�mie, a na swoim dworze zatrudnia� wy��cznie Niemc�w, poczynaj�c od muzyk�w dworskiej kapeli, a ko�cz�c na golibrodach. Ali�ci � obok protestanckich Niemc�w � drugim faworyzowanym przez 21 ksi�cia elementem byli katoliccy ksi�a pijarzy, kt�rych wp�ywy po likwidacji zakonu jezuit�w wzros�y niepomiernie na terenie ca�ego kraju. Ksi��� popiera� pijar�w jako eksponowany cz�onek Komisji Edukacji - Narodowej i dzia�acz o�wiatowy z zami�owania. Ludzie z�o�liwi twierdzili jednak, i� g��wn� przyczyn� ksi���cej sympatii dla modnego zakonu by�y ogromne pieni�dze, jakie Su�kbwscy zarobili przy Upa�stwowieniu- d�br pojezuickich. Tak czy inaczej: w Rydzynie powsta�a jedna z pierwszych w Polsce szk� pijarskich, a wkr�tce potem ksi�a zakonu obj�li tak�e probostwo rydzy�- skie. Od tej chwili posiad�o�ci ksi�cia ordynata Sta�y si� widowni� za�artej wojny religijnej. . - Pijarzy �jako wykonawcy wielkiej reformy szkolnej owego czasu � byli pod wieloma wzgl�dami bardziej post�powi od jezuit�w, ale do innowierc�w mieli stosunek nieprzejednany. Ci�g�e zatargi mi�dzy proboszczami i rekto- rami szk� a ewangelick� ludno�ci� zburzy�y na wiele lat spok�j Rydzyny. �Spierano si� 'o wszystko: o budow� zboru ewangelickiego, o programy szkol- ne, o zawieranie ma��e�stw mieszanych, o chrzest dzieci-p�chodz�cych z takich ma��e�stw. By�y tak�e inne konflikty. Rozw�j szko�y pijar�w napotyka� pocz�tkowo powa�ne trudno�ci. Szlachta wzbrania�a si� posy�a� syn�w do nowej szko�y, powtarzaj�c za propagand� jezuick�, �e �z tera�niejszymi naukami wiara zginie" albo �e �ta odmiana nauk znaczy sko�czenie �wiata". Odstraszaj�co dzia�a�a tak�e musztra wojskowa, wprowadzona do nowego programu na- uczania. Starsi uczniowie i m�odsi nauczyciele obawiali si�, �e pod pozorem nauki chc� ich zwerbowa� na �o�nierzy. Najbardziej jednak szkodzi� nowej szkole' brak w Rydzynie stancji i pensjonat�w dla uczni�w zamiejscowych, tym bardziej �e dawne szko�y jezuickie przyzwyczai�y m�odzie� szlacheck� do pobierania nauki cum victu, to znaczy z mieszkaniem i utrzymaniem. ' Ksi��� August dla usuni�cia tej przeszkody wystara� si� o odpowiednie :subsydia z Komisji Edukacji Narodowej i uruchomi� w Rydzynie internaty szkolne, nazywane w�wczas konwiktami. - W ci�gu kilku nast�pnych lat powsta�y dwa takie konwikty: dla �ichmo�ci pan�w kawaler�w", wzorowany na kr�lewskiej Szkole Rycerskiej w Warsza- wie, oraz �fundowany" dla syn�w niezamo�nej szlachty. Pensjonariusze kon- wiktu uprzywilejowanego rekrutowali si� z rodzin arystokratycznych, przewa�nie spokrewnionych lub spowinowaconych z Su�kowskimi, i koszty ich utrzymania pokrywali zamo�ni rodzice. Za konwiktor�w z internatu �fundowanego" p�aci�a Komisja Edukacyjna. R�nice mi�dzy dwoma kon- wiktami by�y bardzo istotne. �Ichmo�ci panowie kawalerowie" mieli zapew- 22 nione p wiele lepsze stancje i jedzenie oraz staranniejsze wychowanie. Natomiast konwiktorzy �fundowani", op�acani z fundusz�w Komisji Eduka- cyjnej � kt�re po przej�ciu przez r�ne instancje administracji rydzy�skiej zastraszaj�co mala�y � stale chorowali wskutek wilgoci w pomieszczeniach i niezdrowego wy�ywienia, a je�li zdarzy�o im si� zedrze� przywiezione z domu ubrania, to ca�e dnie musieli sp�dza� w ��kach, gdy� nie mieli w czym cho- dzi�. Nauczyciele i wychowawcy � kt�rych op�acano w�wczas �od �ebka" � r�wnie� uzale�niali sw�j stosunek do wychowank�w.od ich sytuacji materialnej. Kr�tko m�wi�c: po wprowadzeniu konwikt�w �ycie szkolne w Rydzynie uleg�o jaskrawemu zr�nicowaniu-spo�ecznemu, co przyczyni�o si� do po- wstania nowych zadra�nie�. ;i Do tego dochodzi�y jeszcze nieporozumienia w �onie cia�a pedagogicznego. Do konwikt�w sprowadzono cywilnych �metr�w" r�nych specjalno�ci, przewa�nie Niemc�w, czego nie mogli �cierpie� rektorzy i profesorowie pi- jarzy, czuwaj�cy nad szkolnictwem rydzy�skim. Mi�dzy ksi�mi-profesorami a metrami dochodzi�o do drastycznych rywalizacji i intryg. Jedni i drudzy .bez przerwy pisywali na siebie donosy i anonimy do ksi�cia ordynata, oskar- �aj�c si� wzajemnie o najstraszniejsze rzeczy. Pod koniec dosz�o nawet do gorsz�cego procesu s�dowego. Z zachowanych dokument�w parafii rydzy�- skiej � zbadanych przez prof. Stefana Truchima � mo�na odtworzy� tre�� niekt�rych oskar�e�. �wieckiemu metrowi nazwiskiem Graefe zarzucano na przyk�ad, �e �mieszka z na�o�nic�, kt�ra b�d�c katoliczk� nie zna, co ko- �ci� albo spowied� wielkanocna". Inni anonimowi donosiciele oskar�ali si� wzajemnie o �zbyteczne bawienie si� trunkami i pija�stwem, administracji sakrament�w �wi�tych zniewa�anie, nieostro�ne os�b p�ci bia�og�owskiej do konwiktu wprowadzanie". . Pijarom zarzucano najcz�ciej nadu�ywanie kar cielesnych. Jedno takie pami�tne �lanie" pijarskie odby�o si� ju� w czasie pobytu J�zefa. Ofiar� jego pad� pi�tnastoletni �fundatysta", kt�ry pope�ni� jakie� drobne przewinienie. Silny wyrostek wiejski nie chcia� si� podda� karze i d�ugo opiera� si� ca�ej gromadzie ksi�y i s�u��cych. Na koniec go jednak obezw�adniono i zbito bezlito�nie. Ambitny ucze� tak sobie to wzi�� do serca, �e nazajutrz rano spako- wa� manatki i chy�kiem wyni�s� si� z Rydzyny. Pot�ny ksi��� ordynat i najwy�szy protektor szkolnictwa rydzy�skiego m�g� oczywi�cie � przy odrobinie dobrej woli � wszystkie te konflikty swego miniaturowego pa�stewka skutecznie �agodzi�. Ale post�powanie jego przy- czynia�o si� raczej do pogarszania atmosfery ni� do jej polepszania. Ksi�ciu Augustowi na poz�r bardzo zale�a�o na szko�ach rydzy�skich. Obok podr�y zagranicznych i zwi�zanych -i .nimi order�w dzia�alno�� o�wiatowa stanowi�a r V � 2S . jego drug� wielk� pasj� �yciow�. Ale by�a to pasja egoistyczna i powierzcho- wna � dzi� uznaliby�my j� raczej za zwyk�e hobby. Garbaty ordynat wykorzystywa� ka�d� sposobno�� do popisywania si� swymi osi�gni�ciami o�wiatowymi przed �wielkim �wiatem" stolicy. Po kilka razy na rok zaprasza� do Rydzyny grono dostojnych senator�w, patronuj�cych reformie szkolnej. Odbywa�y si� wtedy wizytacje szk� i po- mieszcze� internatowych, egzaminy i popisy uczni�w. Na zako�czenie uro- czysto�ci promieniej�cy magnat � obwieszony jak choinka wszystkimi zagranicznymi odznaczeniami � 'przyjmowa� w gronie go�ci defilad� �ichmo�ci pan�w kawaler�w" i �fundatyst�w". Uczniowie zreszt� chwalili sobie te wizytacje, gdy� jedzenie bywa�o wtedy "lepsze, a wilgotne, niechluj- ne stancje od�wie�ano i osuszano. Ale z osiemnastowiecznych dokument�w parafii rydzy�skiej poznajemy tak�e �robocze" kulisy od�wi�tnej dzia�alno�ci o�wiatowej ksi�cia ordynata. Senior rodu Su�kowskich � cz�owiek ogromnie bogaty i nie sk�pi�cy pieni�dzy na reprezentacj� � w �yciu codziennym mia� przys�owiowego �w�a w kieszeni". Wida� to z korespondencji prowadzonej podczas podr�y zagranicznych z rektorami szk� i internat�w rydzy�skich. Ksi��� nie wywi�- zuje si� z �adnych zobowi�za�, nie dotrzymuje przyrzeczonych termin�w, pozostaje g�uchy na ci�g�e pro�by w�adz szkolnych o remonty i dalsz� budow� pomieszcze� konwiktowych, ucieka si� do tysi�cznych wybieg�w, byle odwlec wyp�at� subwencji nadsy�anych z Komisji Edukacji Narodowej, ��da od re- ktor�w wystawiania kwit�w na sumy wy�sze od otrzymanych itd... itd... itd!... W tych warunkach biedni pijarzy, aby doprowadzi� do ko�ca budow� szk�, musieli okrawa� porcje �ywno�ciowe wychowank�w i oszcz�dza� na ich ubraniu. Protesty i skargi nie pomaga�y. Dumny magnat nie dopuszcza� najl�ejszej nawet krytyki swojego post�powania. Energiczny i uczciwy su- perior, ksi�dz Andrzej Ziem�cki, kt�ry pr�bowa� si� sprzeciwia� niekt�rym posuni�ciom ksi�cia Augusta, zosta� na jego ��danie odwo�any ze stanowiska przez w�adze zakonne. Na jego miejsce przyjecha� nowy superior, ksi�dz Kon- stanty K�opocki, cz�owiek gi�tki, bez w�asnego zdania, wys�uchuj�cy pos�usz- nie wszelkich polece� ordynata. Dziedzic rydzy�ski w podobny spos�b usuwa� 3S. swojej drogi wszystkie inne indywidualno�ci zdolne mu si� przeciwstawi�. � Taka by�a Rydzyna, w kt�rej m�ody J�zef Su�kowski sp�dzi� osiem lat, czyli prawie trzeci� cz�� swego kr�tkiego �ycia. �Don Pepi" � jak go z hisz- pa�ska nazywa� ksi��� August � nale�a� do najbardziej uprzywilejowanych uczni�w rydzy�skich. Nie znaczy�o to wcale, �e kt�rakolwiek z anomalii tego' sk��conego �wiatka mog�a uj�� jego uwagi. �Ichmo�ci panowie kawalerowie", podobnie jak �fundaty�ci", pracowali w swoich konwiktach tylko w godzinach popo�udniowych i wieczornych. Przed po�udniem natomiast ucz�szczali do wsp�lnej szko�y, gdzie spotykali si� z uczniami miejscowymi, a wi�c synami niemieckich urz�dnik�w �regencji", ekonom�w, mieszczan i najbiedniejszej szlachty okolicznej, niewiele r�ni�cej si� od' ch�op�w. Poniewa� za� przy szkole �redniej istnia�a tak�e szk�ka parafialna, wi�c i dzieci ch�opskie znaj- dowa�y si� w zasi�gu ich obserwacji. Te codzienne spotkania szkolne zmusza�y do obcowania z sob� przedsta- wicieli r�nych warstw spo�ecznych i umo�liwia�y wzajemn� wymian� ich pogl�d�w. Przypuszczam, �e J�zef Su�kowski wiele na tym skorzysta�. �atwo mo�na sobie wyobrazi�, ile ma�y don Pepi musia� wycierpie� od swoich towarzyszy konwiktowych, w�r�d kt�rych by�o sporo legalnych kre- wnych ordynata, jak: Su�kowscy z P�ockiego, �ubowie czy Szembekowie. �Ichmo�ci kawalerowie" � zazdroszcz�cy m�odszemu koledze wybitnych zdol- no�ci oraz uprzywilejowanego stanowiska w domu_ksi���cym � z pewno�ci� nie pomijali �adnej okazji do wypomnienia �podrzutkowi" jego niejasnego pochodzenia. Nic wi�c dziwnego, �e J�zef Su�kowski najch�tniej garn�� si� do ubogich �fundatyst�w" i do najbardziej upo�ledzonych przez los koleg�w szkolnych. Z nimi zawiera� przyja�nie, od nich dowiadywa� si� o twardych rz�dach ksi�cia ordynata � kt�ry na sejmach wyst�powa� z wnioskami o zniesienie podda�stwa w�o�cian, lecz w domu wyciska� z ch�opstwa, co si� da�o � o okrucie�stwie i zach�anno�ci niemieckiej �regencji", o szwindlach i wyzysku �ydowskich arendarzy i lichwiarzy. Te opowie�ci szkolne wyrabia�y w J�zefie pierwsze � nieraz naiwnie uproszczone � u�wiadomienie spo�eczne i zapisywa�y si� trwale w jego pami�ci. Jeszcze w wiele lat p�niej � podczas kampanii w�oskich � b�dzie przed- stawia� Bonapartemu Polsk� jako kraj nieszcz�snego ch�opstwa, wyzyski- wanego przez szlacht� i �yd�w. Zachowa te� do ko�ca �ycia nieprzezwyci�on�" niech�� do Niemc�w i do ksi�y. Zr�nicowanie spo�eczne Szko�y rydzy�skiej nasun�o m�odziutkiemu ch�opcu zadziwiaj�ce, jak na jego wiek, refleksje. Kiedy� po powrocie �e szko�y zapisa� w swoim uczniowskim pami�tniku: �Zaledwie �y� pocz�wszy, c� uczyni�em,dobrego bli�nim moim? Jakie� s� moje prawa do wy�szo�ci i-wy- r�niania si� w spo�ecze�swie? Czy raczej nie trzeba by czeka�, a� sam "sobie na nie zas�u��?..." ' Ksi�ciu ordynatowi musia�y si� bardzo nie podoba�-te gminne ci�goty wychowanka, gdy� ostrzega� przed nimi jego nowego guwernera, ksi�dza Zawadzkiego. We wspomnianym ju� Wiernym portrecie z roku 1783 ksi��� August stwierdza� cierpko: �Tych dwoje dzieci (tzn. J�zef i Teodora Su�ko- . 25 wscy) wychowywa�o si� w�r�d nieokrzesanych s�u��cych, czego skutki wida� u hrabiego J�zefa jeszcze do teraz..." ; . : Stosunki mi�dzy opiekunem a wychowankiem w ci�gu tych o�miu lat nie zawsze uk�ada�y si� najlepiej. . . Prawdopodobnie racj� mia� Askenazy twierdz�c, �e ksi��� August przy- garn�� J�zefa g��wnie po to, �eby na z�o�� bratu Franciszkowi de Paula wychowa� sobie nowego spadkobierc�. Ale jednocze�nie zdaje si� nie ulega� . w�tpliwo�ci, �e przy wyborze ksi�cia rol� decyduj�c� odegra�y osobiste wa- lory ch�opca. Bo przecie� �gorszych" m�odych Su�kowskich poza J�zefem by�o ca�e mn�stwo i rodzice ka�dego z nich zgodziliby si� z poca�owaniem r�ki odda� syna w opiek� mo�nemu seniorowi rodu. Jednego z takich kandydat�w mia� nawet ksi��� August tu� pod bokiem. Jeszcze przed przyjazdem J�zefa do Rydzyny w tamtejszej szkole pobiera� nauki niejaki Sebastian Su�kowski, r�wnie� krewny ordynat Wystarczy jednak zapozna� si� z walorami inte- lektualnymi owego Sebastiana � kt�re po�wiadcza zachowana cenzurka szkolna � aby zrozumie�, �e takiego Su�kowskiego nie m�g� ksi��� wybra� sobie na spadkobierc�, nawet w najwi�kszym zacietrzewieniu przeciwko lekkomy�lnemu bratu. Na rok przed przyjazdem J�zefa siedemnastoletni Sebastian Su�kowski uzyska� w szkole nast�puj�ce oceny: �Obyczaje � dobre, atencja � �adna, refleksja � �adna, korzy�� z nauk � �adna". Natomiast don Pepi by� ch�opcem genialnym. Stwierdzaj� to zgodnie wszyscy osiemnastowieczni �w.spominkarze", kt�rzy stykali si� z nim w jego latach rydzy�skich. ,,, r: Genera� Micha� Sokolnicki, kt�ry po �mierci Su�kowskiego wyg�osi� v w Pary�u kilka odczyt�w na jego temat, m�wi�: ^ �Ten m�ody cz�owiek by� jednym z owych ol�niewaj�cych fenomen�w natury, tak trudnych do odtworzenia i przemijaj�cych tak szybko, �e rzadko udaje nam si� zg��bi� ich wszystkie mo�liwo�ci... Pozna�em go, kiedy roz- pocz�� dziewi�ty rok �ycia. By� s�awny jako cudowne dziecko, nazywano go; �ma�ym uczonym"... Jego pami�� wch�on�a wszystkie skarby historii po--- Wszechnej, geografii i mitologii. Orientowa� si� �wietnie w literaturze �aci�-'s ski