13017
Szczegóły |
Tytuł |
13017 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13017 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13017 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13017 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Louis Stevenson
BAGA� NIE Z TEJ ZIEMI
Rozdzia� pierwszy
w kt�rym Morris podejrzewa
Co mo�e wiedzie� o trudach pisarza, o niebezpiecze�stwach, kt�re na niego
czyhaj�, mi�o�nik powie�ci rozparty w fotelu i z u�miechem na ustach przerzucaj�cy
stronice ksi��ki! Jak�e niewiele my�li on wtedy o d�ugich godzinach ci�kiej pracy, o
poradach zasi�ganych u wybitnych specjalist�w, o �mudnej korespondencji z
uczonymi � jednym s�owem o tym olbrzymim rusztowaniu, kt�re trzeba wpierw
wznie��, a potem rozebra�, tylko po to, by jemu, czytelnikowi, szybko min�a
godzinka w poci�gu. M�g�bym wi�c zacz�� t� opowie�� od biografii Tontiego �
miejsca jego urodzenia, rodziny, talent�w odziedziczonych bodaj' po matce, oznak
geniuszu ju� we wczesnej m�odo�ci przejawianych i tak dalej � wreszcie od
wyczerpuj�cej rozprawy o systemie, kt�remu przekaza� swe nazwisko. Mam pod r�k�
wszystkie materia�y, le�� uporz�dkowane i posegregowane, obce mi s� jednak
wszelkie przechwa�ki. Tonti nie �yje i nie zdarzy�o 'mi si� spotka� cz�owieka, kt�ry
nawet w przyst�pie ob�udy wyrazi�by �al z tego powodu. Je�li za� idzie o jego system,
dla potrzeb naszej' opowie�ci starczy jedno s�owo.
Kilku �wawych m�odzie�c�w (im wi�ksza ich liczba, tym zabawniej) wp�aca pewn�
sum� do wsp�lnej puli, kt�ra nast�pnie zostaje oddana w powiernictwo. Po up�ywie
mniej wi�cej stu lat pul� zgarnia, dos�ownie ju� na chwil�, ostatni pozosta�y przy �yciu
depozytariusz, w tym czasie osobnik zapewne g�uchy jak pie�, do kt�rego ledwie
dociera wie�� o sukcesie i kt�ry jest ju� tak bliski �mierci, �e w�a�ciwie sprawa nie ma
dla niego znaczenia. Oto w ca�ej krasie poezja i humor pomys�u, kt�ry nikomu
�adnych korzy�ci nie przynosi; szczeg�lnie jednak szlachetne i sportowe walory tej
zabawy upodobali sobie nasi dziadkowie.
J�zef Finsbury i jego brat Masterman byli jeszcze ch�opczykami w kr�tkich
spodenkach, kiedy ich ojciec, zamo�ny kupiec z Cheapside, zapisa� ich do nielicznej,
lecz obfitej tontiny licz�cej trzydziestu siedmiu udzia�owc�w. Wysoko�� udzia�u
wynosi�a tysi�c funt�w. Do dzi� pami�ta J�zef Finsbury wizyt� u adwokata, na kt�ra
stawili si� wszyscy partnerzy tontiny � dzieci, jak i on sam � i jak po kolei siadali w
du�ym fotelu i k�adli swe podpisy z pomoc� mi�ego, starszego pana w okularach i
kamaszkach. Pami�ta r�wnie�, �e bawi� si� potem z dzie�mi na trawniku za domem
adwokata, oraz wspania�� b�jk� z bratem - tonti�czykiern, kt�ry go kopn�� w kostk�.
Odg�osy bitewne sprowadzi�y adwokata, kt�ry w swym gabinecie podejmowa�
ciastkami i winem rodzic�w, walcz�ce strony rozdzielono, a starszy pan pociesza�
J�zefa (mniejszego z walcz�cych) zaklinaj�c si�, �e w jego wieku by� tak jak on ma�y.
J�zef w skryto�ci ducha zastanawia� si�, czy starszy pan nosi� w�wczas ma�e
kamaszki, czy mia� ma�� �ys� g��wk�, a przed za�ni�ciem puszcza� wodze wyobra�ni,
przebiera� si� w my�lach w str�j starszego pana i podejmowa� ch�opczyk�w i
dziewczynki ciastkami i winem.
W roku 1840 wszystkich trzydziestu siedmiu cz�onk�w tontiny jeszcze �y�o; w 1850
uby�o sze�ciu; w �atach 1856 i 57 sprawy si� o�ywi�y, bowiem Wojna Krymska i
rewolta w Indiach uszczupli�y liczb� udzia�owc�w o co najmniej siedmiu. W 1870
roku ju� tylko pi�ciu partner�w za�o�ycieli by�o przy �yciu, w chwili za� gdy moja
opowie�� si� zaczyna, pozosta�o zaledwie trzech, w tym dw�ch braci Finsbury.
Masterman liczy� pod�wczas lat siedemdziesi�t dwa; od dawna uskar�a� si� na
dolegliwo�ci podesz�ego wieku, dawno te� wycofa� si� z interes�w i
mieszka� w ca�kowitym odosobnieniu pod jednym dachem ze swym synem Micha�em,
w�a�cicielem znanej firmy prawniczej. J�zef natomiast trzyma� si� krzepko, a
jego niezbyt czcigodn� sylwetk� wci�� jeszcze widywano na ulicach, po kt�rych
lubi� kr��y�. Stan rzeczy tym bardziej godny po�a�owania, �e Masterman mia�
za sob� wzorowy (do najdrobniejszych szczeg��w) �ywot Brytyjczyka.
Pracowito��, systematyczno��, powaga i przezorna ostro�no�� w lokowaniu kapita��w
uchodz� powszechnie za fundamenty pogodnej staro�ci. Wszystkie te zalety posiada�
Masterman w stopniu celuj�cym, i oto by� w siedemdziesi�tym trzecim roku �ycia
ab agendo, podczas gdy m�odszy od niego zaledwie o dwa lata J�zef
przetrwa� w znakomitej kondycji fizycznej, mimo �e prowadzi� naganny tryb �ycia
pr�niaka i dziwaka. Zaj�� si� pocz�tkowo handlem sk�rami, szybko jednak
znudzi�y mu si� interesy, do kt�rych nie mia� podobno wi�kszych sk�onno�ci. Wkr�tce
nie opanowane w por� zami�owanie do gromadzenia wiadomo�ci w og�le zacz�o
poch�ania� jego energi�. Nie ma nami�tno�ci bardziej obezw�adniaj�cej umys�;
gro�niejsza jest by� mo�e tylko potrzeba przemawiania publicznego,
zazwyczaj towarzysz�ca tamtej pasji lub przez ni� zrodzona. W przypadku J�zefa
obie nami�tno�ci wyst�powa�y r�wnolegle, a w nied�ugim czasie podw�jna
choroba osi�gn�a ostry stan zapalny, kiedy to pacjent wyg�asza bezp�atne wyk�ady.
Nie min�o kilka lat i got�w by� przeby� trzydzie�ci mil, byleby przem�wi� do dzieci
w szkole. Nie by� erudyt�; wiedze sw� czerpa� z podr�cznik�w szkolnych i
gazet; jego ambicje nie si�ga�y nawet encyklopedii; �ycie, jak twierdzi�, jest krynic�
m�dro�ci. Wyja�nia�, �e wyk�ad�w nie przeznacza dla profesor�w, �e zwraca si�
bezpo�rednio do �serc ludu" i widocznie w sercach ludu wi�cej kryje si�
zrozumienia ni� w umys�ach, skoro dywagacje J�zefa przyjmowane by�y �yczliwie.
W�r�d bezrobotnych sensacj� wywo�a� wyk�ad o tym, �Jak zachowa� pogod� ducha
maj�c czterdzie�ci funt�w rocznego dochodu". Szacunek g�upc�w zyska� dzi�ki
prelekcji zatytu�owanej: �O�wiata: jej cele, zadania i potrzeba". S�ynny jego elaborat o
�Ubezpieczeniach na �ycie, rozwa�anych z punktu widzenia ich przydatno�ci dla
mas", wyg�oszony w Stowarzyszeniu Krzewienia Wiedzy na Wyspie Ps�w, przyj�ty
zosta� �dos�ownie owacj�" przez niezbyt rozgarni�tych s�uchaczy obojga p�ci i tak
olbrzymie wywar� wra�enie, �e w roku nast�pnym prelegenta wybrano prezesem tej
instytucji. Nie do�� jednak, �e by�a to godno�� honorowa, zwyczaj nakazywa�, by
piastuj�cy j� cz�owiek wp�aca� pewn� sum� za cele stowarzyszenia; niemniej J�zef by�
zadowolony, poniewa� stanowisko schlebia�o jego pr�no�ci.
Tak oto J�zef zdobywa� s�aw� w bardziej wykszta�conych kr�gach warstw nie
o�wieconych, gdy niespodziewanie na jego �yciu osobistym zaci��y�o poja-wienie si�
sierot. Po �mierci m�odszego brata Jakuba obarczony zosta� opiek� nad jego dwoma
synami, Morrisem i Johnem, i w tym samym jeszcze roku rodzina powi�kszy�a si� o
ma�� dziewczynk�, c�rk� pana Johna Henryka Hazeltine'a, d�entelmena posiadaj�cego
niewiele pieni�dzy i jeszcze mniej przyjaci�. Raz tylko w �yciu spotka� J�zefa
s�uchaj�c jego prelekcji w Holloway; by�o to jednak dla pana Hazeltine'a wydarzenie
prze�omowe: po powrocie do domu zmieni� testament, pozostawiaj�c c�rk� i jej
skromny maj�teczek prelegentowi. J�zef, cho� cz�owiek z natury uczynny, z pewnymi
oporami podj�� si� tego nowego obowi�zku, da� og�oszenie, �e poszukuje niani dla
dziecka, i kupi� u�ywany w�zek dziecinny. Bardziej ochoczo powita� Morrisa i Johna,
nie tyle ze wzgl�du na wi�zy pokrewie�stwa, ile maj�c na uwadze sw�j handel
sk�rami (w kt�ry po�piesznie zainwestowa� kapita� braci wynosz�cy trzydzie�ci
tysi�cy funt�w), ostatnio z niezrozumia�ych powod�w zdradzaj�cy objawy chylenia
si� ku upadkowi. Znaleziono m�odego, lecz zdolnego Szkota, kt�ry zaj�� si� firm�, i od
tej chwili J�zef Pinsbury .przesta� zaprz�ta� sobie g�ow� interesami. Pozostawiwszy
swych podopiecznych w r�kach przedsi�biorczego Szkota (i jego ma��onki) J�zef
rozpocz�� swe rozleg�e podr�e ' po Europie i Bliskim Wschodzie.
Z wieloj�zyczn� bibli� w jednej r�ce i rozm�wkami obcoj�zycznymi w drugiej kr��y�
mi�dzy lud�mi w�adaj�cymi jedenastoma j�zykami europejskimi. Pierwsza z tych
pomocy nie�atwo da si� wykorzysta� dla potrzeb podr�nika - filozofa, ale i druga
przeznaczona jest raczej dla turysty ni� dla eksperta -zg��biaj�cego tajemnice �ycia.
J�zef da� sobie jednak rad�, korzystaj�c z us�ug t�umaczy � gdy tylko udawa�o mu si�
ich zdoby� � d w ten czy inny spos�b zdo�a� zape�ni� wiele notes�w wynikami .
swych bada�.
Sp�dzi� wiele lat na tych w�dr�wkach i powr�ci� do Anglii dopiero wtedy, gdy wiek
podopiecznych wymaga�, by si� nimi zaj�� osobi�cie. Dwaj ch�opcy uko�czyli dobre i
niezbyt drogie szko�y, w kt�rych otrzymali przyzwoite wykszta�cenie handlowe, co
zreszt� by�o faktem troch� niewygodnym, bowiem handel sk�rami bynajmniej nie by�
w stanie, kt�ry zadowoli�by kontrol� ksi�g. W rzeczy samej, kiedy J�zef przejrza�
rachunki przed zwrotem powierzonych jego pieczy sum, stwierdzi� z przera�eniem, �e
fortuna jego brata bynajmniej nie powi�kszy�a si� pod jego opiek�. Nawet gdyby
odda� swym dw�m podopiecznym ostatni w�asny grosz, wci�� jeszcze pozosta�by
deficyt w wysoko�ci siedmiu tysi�cy o�miuset funt�w. Kiedy w obecno�ci adwokata
fakt ten zakomunikowano obu braciom, Morris Finsbury zagrozi� wujowi
wyci�gni�ciem wszystkich straszliwych konsekwencji prawnych i tylko porada
mecenasa powstrzyma�a go od podj�cia tak kra�cowych krok�w, � Krwi z kamienia
pan nie utoczy � stwierdzi� adwokat.
Morris zrozumia� my�l zawart� w sentencji i u�o�y� si� ze swoim wujern. J�zef
przekazywa� bratankowi ca�y sw�j maj�tek oraz udzia� w tontinie, ju� w�wczas niez�e
si� zapowiadaj�cy, Morris natomiast zgodzi� si� utrzymywa� wuja i pann� Hazeltine
(kt�ra, jak i pozostali podopieczni, znalaz�a si� w tarapatach) i wyp�aca� obojgu po
jednym funcie miesi�cznie kieszonkowego. Suma by�a a� nader wystarczaj�ca dla
starszego pana; trudno natomiast wyobrazi� sobie, jakim cudem panna Hazeltine
potrafi�a si� ubra� za te pieni�dze, faktem jednak jest, �e potrafi�a, i co wi�cej, nigdy
nie s�yszano od niej s�owa skargi. W rzeczy sarnej by�a szczerze przywi�zana do
swego nieudolnego opiekuna. Nigdy nie zachowa� si� wobec niej nieuprzejmie, jego
podesz�y wiek usprawiedliwia� wiele i co� wzruszaj�cego by�o w tym nami�tnym
poszukiwaniu wiedzy i niewinnej przyjemno�ci, jaka sprawia�a mu najmniejsza
oznaka podziwu. I chocia� adwokat przestrzega� Juli�, �e przypada jej rola koz�a
ofiarnego, wzbrania�a si� stanowczo przysparza� k�opot�w wujowi J�zefowi.
Ca�a czw�rka mieszka�a razem w du�ym, ponurym domu na John Street w dzielnicy
B�oomsbury. Z pozoru stanowili rodzin�, w rzeczywisto�ci byli sp�k� finansow�.
Naturalnie Julia i wuj J�zef byli niewolnikami; John, jako d�entelmen z zami�owaniem
do banjo, music hallu, knajpy oraz gazet sportowych, w ka�dej sytuacji by�by postaci�
drugoplanow�; na Morrisa spada�y wi�c wszystkie troski i rado�ci imperium.
Twierdzenie o przeplataniu si� rado�ci z troskami nale�y do repertuaru bana��w,
kt�rymi ka�dy przypochlebny eseista pociesza niezdolnych i zapoznanych, w
przypadku jednak Morrisa goryczy musia�o by� znacznie wi�cej ni� s�odyczy. Nie
�a�owa� sobie k�opot�w, nie oszcz�dza� ich innym; rano wzywa� do siebie s�u�b�,
w�asnor�cznie wydawa� wiktua�y, zaznacza� na butelce, ile zosta�o wina, liczy� nie
zjedzone biskwity. Tygodniowe rachunki wywo�ywa�y drastyczne sceny, kucharka raz
po raz by�a stawiana w stan oskar�enia, a w bawialni sklepikarze staczali z nim boje o
ka�de trzy grosze. Ludzie powierzchowni zbywali go okre�leniem �sk�piec", ale on
uwa�a� siebie po prostu za cz�owieka oszukanego. �wiat by� mu winien siedem tysi�cy
osiemset funt�w; postanowi�, �e �wiat mu te pieni�dze zwr�ci.
W ca�ej jednak okaza�o�ci cechy charakteru Morrisa wyst�powa�y w jego stosunkach z
J�zefem. Wuj by� czym� w rodzaju bardzo ryzykownych akcji, w kt�re zainwestowa�
du�o pieni�dzy, nic wi�c dziwnego, �e dba� 'troskliwie o te swoje papiery
warto�ciowe. Co miesi�c odwiedza� starca lekarz, nawet je�li J�zef na nic si� nie
uskar�a�. Jego od�ywianie, str�j, wycieczki do Brighton i Bournemouth cechowa�a
regularno�� i staranno�� diety dla niemowl�t. Gdy pogoda si� psu�a, musia� siedzie� w
domu. Przy dobrej pogodzie ju� o wp� do dziesi�tej mia� czeka� w hallu. Morris
sprawdza�, czy ma r�kawiczki i czy buciki s� ca�e, po czym panowie trzymaj�c si� pod
ramie wyruszali do firmy. Spacer by� zapewne nieweso�y, jako �e �adna ze stron
nawet nie stara�a si� udawa� �yczliwo�ci. Morris �wypomina� swemu opiekunowi
sprzeniewierzone pieni�dze i powtarza� nieustannie, �e panna Hazeltine jest dla niego
ci�arem, J�zef za�, chocia� by� z natury cz�owiekiem �agodnym, patrzy� na swego
bratanka z uczuciem bardzo bliskim nienawi�ci. Niczym jednak by�a droga do firmy w
por�wnaniu z powrotem do domu, sam bowiem widok siedziby interes�w, podobnie
jak i ka�dy szczeg� odbywaj�cych si� tam czynno�ci starczy�, by zatru� �ycie
ka�demu z Finsburych.
Na drzwiach wci�� jeszcze figurowa�o imi� J�zefa. On te� nadal podpisywa� czeki; ale
by�a to tylko taktyka Morrisa, maj�ca na celu zgn�bienie pozosta�ych udzia�owc�w
tontiny. W rzeczywisto�ci interes nale�a� do niego bez reszty, a okaza� si�
dziedzictwem tragicznym. Morris pr�bowa� sprzeda� firm�, lecz oferty, jakie
otrzyma�, by�y wr�cz �mieszne. Pr�bowa� j� rozbudowa� � uda�o mu si� tylko
zwi�kszy� zad�u�enie; pr�bowa� j� ograniczy� i ograniczy� tylko zyski. Na tym
interesie jeszcze nikt nie zrobi� pieni�dzy, poza owym obrotnym Szkotem, kt�ry
wyni�s� si� (po zwolnieniu go ze stanowiska) w okolice Banff i ze zgarni�tych zysk�w
wybudowa� sobie zamek. Pami�� tego przewrotnego Kaledo�czyka l�y� Morris
codziennie siedz�c w swym gabinecie i przegl�daj�c poczt�. Obok, przy innym biurku,
urz�dowa� stary J�zef, z pos�pn� min� wyczekuj�c rozkaz�w lub w�ciek�ymi
poci�gni�ciami pi�ra k�ad�c sw�j podpis na papierach, kt�rych tre�ci nie rozurffia�. A
kiedy �wie�o^upieczony szkocki ziemianin przysy�a� zawiadomienie o swym drugim
ma��e�stwie (z Dawida, najstarsz� c�rk� wielebnego Aleksandra McCrawa), wszyscy
bali si� nie na �arty, �e Morrisa szlag trafi.
Godziny urz�dowania w firmie Finsburych by�y radykalnie ograniczone; nawet
poczucie obowi�zku, kt�rym szczyci� si� Morris, nie by�o na tyle silne, by m�g� d�ugo
wytrzyma� w tych murach, nad kt�rymi zawis�o widmo bankructwa. Wreszcie
nast�powa�a chwila, kiedy g��wny prokurent i urz�dnicy mogli odetchn�� z ulg� i
przyst�pi� do odk�adania spraw na dzie� nast�pny. Po�piech Niekorzystny jest bratem
przyrodnim Zw�oki; nie ulega jednak w�tpliwo�ci, �e Nawyki Handlowe s� jej
wujami. A tymczasem nasz handlowiec odprowadza� z powrotem na John Street sw�
�yw� inwestycj� jak szczeniaka na lince i po dostawieniu go do przystani hallu
wybiera� si� na po��w sygnet�w, jedynej jego nami�tno�ci. Pr�no�� J�zefa
przerasta�a miar� przeci�tno�ci, by�a to pr�no�� prelegenta. Przyznawa� si� do winy,
mimo i� wi�cej pope�niono grzech�w przeciw niemu (chocia�by �w obrotny Szkot)
ni� on ich sam pope�ni�; ale nawet maj�c r�ce ztarukane krwi�, nie zas�u�y�by sobie na
to, by m�ody cz�owiek wl�k� go za swym rydwanem,. by tkwi� jak niewolnik w
pomieszczeniach swej w�asnej firmy, by musia� wys�uchiwa� dotkliwych.
uwag na temat ca�ej jego drogi �yciowej, by sprawdzano jego str�j, kontrolowano, czy
ma r�kawiczki, czy ko�nierz jest postawiony, by wyprowadzano go na spacer i
przyprowadzano z powrotem do domu jak niemowl� w towarzystwie nia�ki. Kiedy
my�la� 0 tym, serce jego nape�nia�o si� gorycz�, po�piesznie odk�ada� kapelusz,
p�aszcz i znienawidzone szyde�kowe r�kawiczki i po�piesznie wymyka� si� na g�r� do
Julii i swych notes�w. Bawialnia by�a na szcz�cie terenem zakazanym dla Morrisa,
nale�a�a do starego pana i Julii; tutaj szy�a ona swe sukienki, tu on plami� atramentem
swe okulary spisuj�c fakty pozbawione zwi�zku i prowadz�c statystyki
pozbawione znaczenia.
Tu uskar�a� si� niekiedy na sw�j udzia� w tonti-nie.
- Gdyby nie ta nieszcz�sna tontina � �ali� si� pewnego popo�udnia � nie
zajmowa�by si� mn�. By�bym wolnym cz�owiekiem, Julio. A przecie� bez trudu
zarobi�bym na utrzymanie wyg�aszaj�c prelekcje.
- Oczywi�cie, wuju � odpowiedzia�a. � A to, �e pozbawi� wuja tej przyjemno�ci,
uwa�am za dow�d jego pod�ego charakteru. Przecie� ci mili ludzie z Wyspy
Kot�w, czy si� nie myl�? pisali do wuja 1 prosili uprzejmie o prelekcj�. Moim
zdaniem powinien by� wuja pu�ci� na t� Wysp� Kot�w.
- Ten cz�owiek pozbawiony jest krzty inteligencji � perorowa� J�zef. �
Wok� niego �ycie dos�ownie pulsuje, a jego nic to nie obchodzi, z r�wnym
powodzeniem m�g�by zamieszka� w trumnie. Pomy�l tylko, jakie wspania�e ma
mo�liwo�ci! Inny m�odzieniec oszala�by ze szcz�cia maj�c tak� okazj�. Te wszystkie
wiadomo�ci, kt�re m�g�bym mu przekaza�, gdyby tylko chcia� s�ucha�! Julio, wprost
brak mi s��w!
Wszystko jedno, wuju kochany, ale prosz� si� iie denerwowa�. Przecie� wuj wie, �e
natychmiast wezw� lekarza, je�li wuj b�dzie �le wygl�da�.
� Prawda, �wi�ta prawda � pokornie potwierdzi� starzec. � Zajm� si� nieco moimi
studiami i to mnie uspokoi. � Zacz�� wertowa� sw� kolekcj� notes�w, po czym
ci�gn�� dalej: � Tak sobie my�l�, tak sobie my�l�, masz przecie� r�ce zaj�te, �e by�
mo�e zaciekawi�oby ci�...
� Ale oczywi�cie! � zawo�a�a Julia. � Prosz� mi przeczyta� jedn� z tych
�licznych historyjek wuja, bardzo prosz�!
W mgnieniu oka �ci�gn�� z p�ki wolumen i z takim po�piechem wsadzi� okulary na
nos, jakby chcia� uprzedzi� mo�liwo�� jej rejterady.
� A wi�c mam zamiar przeczyta� ci � m�wi� przerzucaj�c kartki � notatki
z niezwykle donios�ej rozmowy z holenderskim kurierem nosz�cym nazwisko Dawid
Abbas, co po �acinie znaczy opat. Op�aci�y mi si� koszty tej rozmowy. Abbas
bowiem zdradza� pocz�tkowo pewn� niecierpliwo��, co sk�oni�o mnie do, jak to si�
dziwacznie mawia, postawienia mu winka. Jest tego tylko dwadzie�cia pi�� stron. O,
znalaz�em to miejsce. � Odchrz�kn�� i zacz�� czyta�.
Pan Finsbury (zgodnie z w�asn� jego relacj�) wni�s� do tej rozmowy czterysta
dziewi��dziesi�t dziewi�� i pi�� setnych wk�adu, a od Abbasa dowiedzia� si� tyle co
nic. Dla Julii, kt�ra s�ucha� nie musia�a, by�a to nuda, dla holenderskiego kuriera
musia� to by� koszmar. Wygl�da na to, �e pociesza� si� cz�sto poci�gaj�c z butelki; s�
nawet podstawy, by przypuszcza�, �e pod koniec przesta� polega� na oszcz�dnej
hojno�ci J�zefa i zam�wi� butelk� na w�asny rachunek. W ka�dym razie w notatkach
pojawi�a si� nuta �agodniejsza: Abbas niespodziewanie zacz�� s�ucha� z w�asnej i
nieprzymuszonej woli i nawet zdradzi� pewne tajemnice. Julia unios�a oczy znad
szycia, a na jej twarzy odmalowa�o si� co� w rodzaju u�miechu, gdy wtem Morris
wpad� do domu, wzywaj�c natarczywie swego wuja i wymachuj�c wieczorn� gazet�.
Zaiste wa�ne wiadomo�ci mia� do zakomunikowa ni�. Gazeta donosi�a o �mierci
genera�a porucznika sir Glasgowa Biggara, odznaczonego wieloma wysokimi
odznaczeniami. Od tej chwili los tontiny by� w r�kach J�zefa i Mastermana
Fihsburych. Nareszcie za�wita�a dla Morrisa nadzieja. Co prawda braci nigdy nie
��czy�y serdeczne stosunki. Gdy nadesz�a wiadomo�� o tym, �e J�zef pow�drowa� na
Bliski Wsch�d, Masterman da�^wyraz swej irytacji. �To jest ju� wr�cz nieprzyzwoite"
� o�wiadczy�. � �Zapami�tajcie sobie moje s�owa, nast�pna wiadomo�� o nim
b�dzie z bieguna p�nocnego". T� przyprawion� gorycz� uwag� powt�rzono
podr�nikowi po powrocie. Co gorsze, Masterman odm�wi� przybycia na prelekcj� o
�O�wiacie, jej celach, zadaniach i potrzebie", chocia� mia� zaj�� miejsce w prezydium.
Od tego czasu bracia przestali si� widywa�. Ale te� nigdy nie dosz�o mi�dzy nimi do
jawnego zerwania: J�zef (na rozkaz Morrisa) got�w by� zrezygnowa� z przywilej�w,
jakie mu dawa� m�odszy wiek, Masterman za� przez ca�e �ycie cieszy� si� s�aw�
cz�owieka prawego, kt�remu obca by�a chciwo��. Tak wi�c -zaistnia�y wszelkie
przes�anki dla kompromisu. Morris, przed kt�rym niespodzianie otworzy�a si�
perspektywa odzyskania siedmiu tysi�cy o�miuset funt�w i pozbycia si� niefortunnej
firmy sk�rzanej, po�pieszy� nast�pnego ranka do biura swego kuzyna Micha�a.
Micha� cieszy� si� nieco szczeg�ln� reputacj�. Zaj�� si� prawem w bardzo m�odym
wieku, a poniewa� nie mia� protekcji, wyspecjalizowa� si� w podejrzanych aferach.
Znany by� jako obro�ca w sprawach beznadziejnych; wiadomo by�o, �e potrafi
wydusi� zeznania z kamienia i zyski z kopalni z�ota; nic wiec dziwnego, �e biuro jego
oblegali ludzie, kt�rzy niewiele mieli do stracenia i znale�li si� na kraw�dzi przepa�ci,
�kt�rzy zawarli niepo��dane znajomo�ci, zgubili kompromituj�cy list albo byli
szanta�owani przez w�asnych lokaj�w. W �yciu prywatnym Micha� uchodzi� za
cz�owieka nie gardz�cego przyjemno�ciami, powszechnie jednak przypuszczano, �e
twarde do�wiad czenia zawodowe och�odzi�y jego temperament, i wiadomo by�o, �e
(je�li idzie o inwestowanie kapita��w) solidno�� stawia wy�ej ni� efektowne pozory.
Co wi�cej, a jest to dla nas sprawa istotna, przez ca�e �ycie drwi� uporczywie z tontiny.
Z niema�ymi wi�c obawami co do wynik�w swej misji stawi� si� Morris u swego
kuzyna i zacz�� mu gor�czkowo t�umaczy� sw�j plan. Przez kwadrans niemal adwokat
nie przeszkadza� mu w roztaczaniu wizji niew�tpliwych korzy�ci wyp�ywaj�cych z
tego planu, po czym .Micha� wsta� i dzwoni�c na swego kancelist� wypowiedzia�
jedno jedyne zdanie:
� Nic z tego, Morrisie.
Na pr�no w�a�ciciel handlu, sk�rami b�aga� i przekonywa�, wraca� dzie� po dniu, by
prosi� i przemawia� do rozs�dku. Na pr�no ofiarowa� premi� w wysoko�ci tysi�ca
funt�w, dw�ch tysi�cy, trzech tysi�cy. Na pr�no w imieniu J�zefa deklarowa�, �e
zadowoli si� tylko jedn� trzeci� sumy. Odpowied� brzmia�a niezmiennie:
�� Nic z tego.
� Nie pojmuj� ciebie � rzek� w ko�cu Morris. � Nie odpowiadasz na moje
argumenty, nie masz mi nic do zakomunikowania. Uwa�am, �e jest to czysta
z�o�liwo��.
� Jednego mo�esz by� pewny ��. prawnik u�miechn�� si� do niego
�askawie. � W �adnym, ale to absolutnie w �adnym wypadku nie zaspokoj� twojej
ciekawo�ci. Jak widzisz, dzi� jestem troch� bardziej rozmowny, poniewa� jest to nasza
ostatnia rozmowa na ten temat.
� Ostatnia! � zawo�a� Morris.
� Strzemienna, drogi kuzynie � odpowiedzia� Micha�. � Nie mog� sobie
pozwoli� na to, by mi przeszkadzano w godzinach pracy. A skoro ju� o tym mowa:
czy ty nie masz �adnych interes�w? Czy taki zast�j w handlu sk�rami?
� Uwa�am, �e jest to czysta z�o�liwo�� � powt�-
rzy� Morr�s.. � Zawsze mnie nienawidzi�e�, zawsze mn� gardzi�e�, od dzieci�stwa.
__ Ale� nie, o nienawi�ci mowy by� nie mo�e �
pociesza� go Micha�. � Nawet w jafei� spos�b ci� lun bi�; masz w sobie co�
zaskakuj�cego, z daleka wygl�dasz tak przystojnie i pos�pnie. Czy wiesz, �e kto�, kto
ci� nie zna, m�g�by nawet pomy�le�, �e jeste� postaci� romantyczn�, cz�owiekiem,
jaik to si� iri�wij, z przesz�o�ci�? W rzeczy samej-2 tego, co s�ysz�, wy-nika, �e w
handlu sk�rami ci�gle s� niespodziana ki.
� Tak � odrzek� Morris nie zwracaj�c uwagi na s�owa swego kuzyna. � Nie mam
po co tu przycho-dzi�. Zobacz� si� z twoim ojcem.
� Ach nie. To ci si� nie uda. Nikt nie zobaczy si�" z moim ojcem.
� Chcia�bym wiedzie� dlaczego.
� Nie robi� z tego tajemnicy � odpowiedzia� ad-< wokat. � Jest za bardzo chory.
� Je�li naprawd� jest tak chory, jak utrzymujesz, tym bardziej powiniene� przyj��
moj� propozycj�* Ale ja si� z nim zobacz�.
� Czy�by? � Micha� wsta� i zadzwoni� po kancelist�.
Nadesz�a pora, by zgodnie z zaleceniami �ir Fara-* daya Bonda, nobilitowanego
medyka, kt�rego nazwisko tak cz�sto pojawia si� w biuletynach o stanie zdrowia
mo�nych tego �wiata, J�zef zosta� przeniesiony w regiony czystszego powietrza w
Bournemoutli I oto rodzinka, otrz�saj�c kurz Bloomsbury ze swyc�i st�p, wyruszy�a w
ow� niezbadan� puszcz� willowych rezydencji. Julia zachwycona, bo czasami
zawiera�a jakie� znajomo�ci w BournemOuth; John zrozpaczony, bo stanowczo
przek�ada� pobyt w mie�cie nad wiejskie wywczasy; J�zef oboj�tny, bo by�o mu
wszystka' jedno, gdzie przebywa, byleby mia� do dyspozycji pi�ro, atrament i
dzienniki i byleby m�g� unikn�� tortur biurowych; sam za� Morris mo�e nawet i
troch� zadowola^^p^�^ii-ed.erwania si� od interes�w ~ Baga�, i ze spokoju, kt�ry
pozwoli mu snu� plany. Got�w by� na ka�de po�wi�cenie; pragn�� jedynie odzyska�
swe pieni�dze i uciec raz na zawsze od sk�r. Zaiste by�oby rzecz� dziwn�, bior�c pod
uwag� skromno�� jego wymaga� i to, �e pula wynosi�a ju� ponad sto szesna�cie
tysi�cy funt�w, gdyby nie uda�o mu si� przekona� Micha�a. ��ebym tylko wiedzia�,
czym si� kieruje" � powtarza�. Kiedy nocami przewraca� si� na ��ku, kiedy
spacerowa� po lasku Branksome, kiedy w czasie posi�k�w zapomina� o jedzeniu, a w
kabinie k�pielowej o tym, �e ma si� ubra�, dr�czy� go jeden tylko problem: dlaczego
Micha� odm�wi�?
Wreszcie pewnej nocy wpad� do pokoju brata i zbudzi� go.
� Co si� sta�o? � zapyta� John.
� Julia wyje�d�a jutro � odpowiedzia� Morris. � Musi pojecha� do miasta,
przygotowa� dom na nasz powr�t i naj�� s�u�b�. W trzy dni p�niej pojedziemy za
ni�.
� Braaaawo! � zawo�a� John. � Ale dlaczego?
� Wiem ju� � odpowiedzia� czule braciszek.
� Wiesz? Co wiesz?
� Wiem, dlaczego Micha� nie chce si� zgodzi� na kompromis. Nie mo�e. Nie mo�e,
bo Masterman nie �yje, on za� stara si� to ukry�.
� Do diaska! � zakl�� �atwowierny John. � Ale po co to robi? Jaki mo�e mie� w
tym cel?
� Chce zagarn�� tontin�.
� Nie uda mu si�. Na to potrzeba za�wiadczenia od lekarza.
� Nie s�ysza�e� nigdy o przekupnych lekarzach?! � wrzasn�� Morris. �
Roi si� od nich jak od mr�wek. Kupisz takiego za trzy funty.
� Nie zgodzi�bym si� na mniej ni� pi��dziesi�t, gdybym by� konowa�em �
wtr�ci� John.
� A Micha� � ci�gn�� dalej Morris � tkwi w tym wszystkim po uszy. Wszyscy
jego klienci to ludzie w tarapatach. Ca�y jego interes �mierdzi. On jest jedyny do
takich rzeczy. I mo�esz mi wierzy�, przygo towa� sobie dok�adnie ca�y plan. I plan na
pewno iest dobry, bo spryciarz z niego piekielny. Ale ja te� � stem sprytny i nie mam
nic do stracenia. Straci�em siedem tysi�cy osiemset funt�w jako sierotka, jeszcze Nie
nud� � przerwa� mu John. � Straci�e� ju� znacznie wi�cej pr�buj�c te pieni�dze
odzyska�.
Rozdzia� drugi
w kt�rym Morris przyst�puje do dzia�ania
W kilka dni p�niej, zgodnie z zapowiedzi�, trzecH m�czyzn, cz�onk�w tej
ponurej rodzinki, odje�d�a�o z Dworca Wschodniego w Bournemouth. Pogoda nie
by�a sprzyjaj�ca i na domiar z�ego zmienna. Nic wi�c dziwnego, �e J�zef by�
oporz�dzony zgodnie z zaleceniami sir Faradaya Bonda, kt�rego przepisy odno�nie
stroju by�y nie mniej surowe od nakaz�w dietetycznych. Niewielu znajdzie si�
�agodnych cierpi�tnik�w, kt�rzy by nie �yli b�d� nie starali si� �y� zgodnie ze
wskazaniami tego pedantycznego lekarza. �Prosz� unika� herbaty � czytelnik
niew�tpliwie s�ysza� ju� tego rodzaju przestrogi � a wi�c prosz� unika� herbaty,
sma�onej w�tr�bki, wina zawieraj�cego antymon i �wie�ego chleba. Prosz� k�a�� si� o
10.45; �askawie nosi� tylko flanel� higieniczn�. A jako okrycie wierzchnie zalecane
jest futro kunie. Prosz� nie zapomina� o sprawieniu sobie pary obuwia ortopedycznego
firmy �Dall i Crumbie�". Po czym prawdopodobnie zawezwa� was z powrotem,
chocia� ui�cili�cie ju� honorarium, by tubalnym g�osem doda� z naciskiem:
�Zapomnia�em o jeszcze jednym ostrze�eniu: prosz� unika� jak z�ego ducha �ledzi
w�dzonych!" Nieszcz�sny J�zef do ostatniego guzika odziany by� zgodnie z nakazami
sir Faradaya. Mia� na sobie buciki ortopedyczne, ubranie by�o z prawdziwego
przewiewnego sukna, koszula z flaneli higienicznej, materia�u nieco obskurnego, no i
oczy i,vi'�cie niezb�dne futro kunie. Nawet baga�owi na Dworcu w Bournemouth
(ulubionego uzdrowiska pana doktora) poznawali w starym d�entelmenie tw�r sir
Faradaya. Jeden tylko �lad gust�w osobistych pana J�zefa by� widoczny: fura�erka z
daszkiem, z kt�r� �adna si�a nie mog�a go roz��czy� od chwili, gdy ucieka� przed
zdychaj�cym szakalem na r�wninach Efezu i prze�y� bor� nad Adriatykiem.
Ledwie trzej panowie Finsbury ulokowali si� w przedziale, a ju� zacz�li si� k��ci�.
Rzecz sama przez si� niezbyt przyzwoita, a wielce niepomy�lna dla Morrisa. Gdyby
chwil� d�u�ej posta� przy oknie, niniejsza opowie�� nigdy nie zosta�aby napisana.
M�g�by bowiem w�wczas zaobserwowa� (a nie omieszkali tego uczyni� baga�owi)
pojawienie si� drugiego pasa�era w uniformie sir Faradaya Bonda. Morris mia� jednak
g�ow� zaprz�tni�t� mnymi sprawami, kt�re (B�g jeden wie, jak b��dnie) uwa�a� za
wa�niejsze.
� W �yciu o niczym podobnym nie s�ysza�em! � zawo�a� wznawiaj�c sp�r, kt�ry
nie ustawa� ani na chwil� przez ca�e przedpo�udnie. � Czek nie nale�y do wuja; czek
nale�y do mnie.
� Jest wystawiony na moje nazwisko �� replikowa� stary pan z zaciek�ym uporem.
� Moja w�asno�� i zrobi� z ni�, co mi si� spodoba.
Czek na osiemset funt�w przedstawiono J�zefowi rano do podpisu, on jednak schowa�
go po prostu do kieszeni.
� Johnny, pos�uchaj tylko, co on m�wi! � krzycza� Morris. � Jego w�asno��!
Przecie� ubranie, kt�re ma na sobie, nale�y do mnie!
� Daj mu spok�j � perswadowa� John. � Mam was obu po uszy. �
� Jak ty m�wisz do swego wuja?! � zawo�a� J�zef. � Nie �cierpi� takiego
braku respektu. Jeste�cie obaj bezczelnymi, pe�nymi tupetu g�upimi smarkaczami, a
ja postanowi�em raz na zawsze z tym sko�czy�.
� Bzdury! � powiedzia� wytworny John. Ale Morris bynajmniej nie by� tak
spokojny. Ju� ten niezwyk�y akt niesubordynacji speszy� go, a teraz buntownicze
s�owa zabrzmia�y gro�nie. Patrza� zaniepokojony na starego pana. Pewnego razu przed
wielu laty, gdy J�zef wyg�asza� jedn� ze swych prelekcji, publiczno�� zbuntowa�a si�.
Doszed�szy do wniosku, �e rozrywka jest nieco nudna, s�uchacze postanowili sami
zorganizowa� sobie zabaw�.- I oto prelegent (wraz z nauczycielem, duchownym
baptyst�w i cz�onkiem prezydium, osobami stanowi�cymi jego ochron� osobist�)
zosta� w ko�cu przep�dzony z podium. Morris nie by� �wiadkiem tego drastycznego
zdarzenia; gdyby by�, rozpozna�by pewien wojowniczy b�ysk w oku wuja, pewien
prze�uwaj�cy ruch jego warg, jako dobrze znane symptomy. Ale nawet nie znaj�c ich,
wyczuwa�, �e szykuje si� co� niebezpiecznego.
� Dobrze, bardzo prosz� � powiedzia�. � Nie mam zamiaru niepokoi� wuja a� do
Londynu.
J�zef nie raczy� nawet spojrze� na niego. Dr��cymi r�kami wydoby� numer
�Brytyjskiego Mechanika" i ostentacyjnie skry� si� za roz�o�on� p�acht� gazety. Sk�d
te� wzi�a si� w nim taka k��tliwo��? � zastanawia� si� bratanek � to mi si� bardzo
nie podoba. � I pe�en w�tpliwo�ci podrapa� si� w nos.
Poci�g przemierza� przestrze� unosz�c jak zwykle �adunek anonimowych pasa�er�w, a
wraz z nimi wuja J�zefa, kt�ry udawa�, �e jest zag��biony w lekturze, Johna
drzemi�cego nad brukowym romansem i Morrisa rozwa�aj�cego w my�lach dziesi�tki
pretensji, podejrze� i strach�w. Poci�g min�� nadmorskie miejscowo�ci, �asy sosnowe,
wij�c� si� rzek�. By� nieco sp�niony, ale zd��y� na po�udniowo-zachodni kurier,
kt�ry ju� czeka� w �rodku Nowego Lasu, na stacji, kt�rej prawdziw� nazw� (na
wypadek, gdyby kolej �elazna chcia�a zg�osi� jakie� prawne pretensje) ukryj� pod
pseudonimem Browndean.
Wielu pasa�er�w wychyli�o si� przez okna, a by� mi�dzy nimi pewien starszy pan, na
kt�rym tym ch�tniej teraz si� zatrzymam, �e ju� w tej chwili niemal ca�kiem przesta�
mnie interesowa�. Nazwisko jego nie ma znaczenia, wa�ne natomiast s� jego nawyki.
Sp�dzi� swe �ycie podr�uj�c w tweedowym ubraniu po Europie, a kiedy wreszcie po
latach lektury �GalignanTs Messenger" zepsu� mu si� wzrok, przypomnia� sobie
niespodzianie brzegi ojczyste i przyby� do Londynu, by zasi�gn�� rady okulisty. Od
okulisty do dentysty, od jednego do drugiego lekarza i gdy w ko�cu wpad� w r�ce sir
Faradaya Bonda, zosta� odziany w przewiewne ubranie i wys�any do Bournernouth.
Teraz w�a�nie wraca� do swego utytu�owanego lekarza (jedynego przyjaciela w kraju
rodzinnym), by podda� si� ogl�dzinom. Osobliwe s� losy tych przybranych w tweedy
podr�nik�w. Widzieli�my ich, jak zasiadaj� przy tab�e-d'h�te (w Spezzii, Graetzu lub
Wenecji) otoczeni lekka aur� melancholii, z minami ludzi, kt�rzy byli w Indiach, lecz
kt�rym si� nie powiod�o. W recepcjach setek hoteli znani s� z nazwiska, a mimo to,
gdyby nagle ca�a ta podr�uj�ca kohorta mia�a jutro znikn�� z powierzchni ziemi, nikt
nie zauwa�y�by ich nieobecno�ci. Tym bardziej, gdyby mia� znikn�� tylko jeden �
powiedzmy ten w�a�nie w przewiewnym ubraniu. Zap�aci� rachunki hotelowe w
Bournernouth; wszystkie jego doczesne po�ytki znajdowa�y si� w dw�ch walizkach,
kt�re po w�a�ciwym czasie zostan� sprzedane �ydowi; lokaj sir Faradaya b�dzie na
koniec roku ubo�szy o dwa szylingi, a mniej wi�cej w tym samym czasie hotelarze
europejscy ze smutkiem stwierdz� ma�e, lecz zauwa�alne zmniejszenie si� zysk�w. I
na tym koniec. By� mo�e podobne my�li przychodzi�y do g�owy staremu panu, bo
mia� min� do�� melancholijn�, kiedy sw� siw� g�ow� cofa� do przedzia�u, a poci�g
wyrzucaj�c pod mostem k��by dymu i nabieraj�c szybko�ci mkn�� przez wrzosowiska
i bory Nowego Lasu.
Kilkaset jard�w za Browndean ku zdenerwowaniu wszystkich podr�nik�w
zazgrzyta�y nagle hamulce. Poci�g zatrzyma� si� brutalnie. Do �wiadomo�ci Morrisa
dotar�y jakie� podniesione g�osy; skoczy� do okna. Kobiety krzycza�y, m�czy�ni
wyskakiwali z okien wagon�w na tory, s�u�ba kolejowa wo�a�a, �eby pozostawa� na
miejscu, i r�wnocze�nie poci�g .wolno zaczai cofa� si� ku Browndean. W chwil�
p�niej wszystkie te odg�osy zag�uszy� apokaliptyczny gwizd i �oskot p�dz�cego
ekspresu.
Zderzenia Morris nie s�ysza�. By� mo�e zemdla�. Przy�ni� mu si� koszmarny sen, w
kt�rym wagon zgi�� si� we dwoje i rozsypa� jak domek z kart. !W rzeczywisto�ci,
kiedy odzyska� przytomno��, le�a� na go�ej ziemi pod otwartym niebem. G�owa bola�a
go straszliwie, uni�s� d�o� do czo�a i bynajmniej nie by� zaskoczony, kiedy zobaczy�,
�e ca�a r�ka jest we krwi. Powietrze rozdziera� straszliwy pulsuj�cy ryk. Morris
my�la�, �e ryk ten ustanie wraz z nawrotem �wiadomo�ci, miast tego zdawa�o mu si�,
�e przybiera na sile, jeszcze okrutniej wierc�c mu w uszach. By� to w�ciek�y �oskot jak
w ku�ni parowej.
Zacz�a si� w Morrisie budzi� ciekawo��. Usiad� i rozejrza� si� wok�. Tory w tym
miejscu bieg�y p�koli�cie po zalesionym pag�rku; stok pag�rka po strpnie Morrisa
zasypany by� szcz�tkami poci�gu z Bournemouth; szcz�tki ekspresu w znacznej
mierze kry� las, a tu� za zakr�tem, pod ob�okami buchaj�cej pary i kopcami �arz�cego
si� w�gla, le�a�y resztki dw�ch parowoz�w. Po pasie wrzosowiska obok tor�w biegali
tam i z powrotem krzycz�cy ludzie, wielu innych le�a�o bez ruchu jak w��cz�dzy
pogr��eni we �nie...
Morris nagle zrozumia�, co oznacza widok roztaczaj�cy si� przed jego oczami.
Katastrofa! � pomy�la� uradowany sw� przenikliwo�ci�. Niemal w tej samej chwili
oko jego spocz�o na Johnie, kt�ry le�a� obok, bia�y jak papier. Biedny, kochany John!
� pomy�la� i z dziecinn� czu�o�ci� uj�� r�k� brata. By� mo�e to dotkni�cie
przebudzi�o Johna, w ka�dym razie otworzy� oczy, usiad� i po kilku chwilach
poruszania wargami bez skutku wydoby� wreszcie z siebie jaki� d�wi�k.
� Co to za awantura? � zapyta� g�osem upiora. Ha�as piekielnej ku�ni nie ustawa�.
� Uciekajmy! � krzykn�� Morris wskazuj�c na ob�oki pary wci�� jeszcze
wydobywaj�ce si� z rozbitych lokomotyw. Jeden drugiemu pom�g� wsta�, po czym
chwiej�c si� na nogach obejrzeli roztaczaj�cy si� przed nimi obraz zag�ady.
W tej w�a�nie chwili podesz�a do nich grupa m�czyzn, kt�rzy przyst�pili do
udzielania pierwszej pomocy.
�� Czy panowie s� ranni? � zainteresowa� si� m�ody cz�ewiek, kt�remu pot sp�ywa�
na blad� twarz, i kt�ry, jak mo�na by�o wywnioskowa� ze sposobu, w jaki si� do niego
zwracano, by� lekarzem.
Morris pokr�ci� g�ow�, a m�odzieniec z ponur� min� poda� mu butelk� jakiego�
alkoholu.
� Prosz� si� napi� � powiedzia�. � Z miny pa�skiego przyjaciela wida�, �e bardzo
mu si� to przyda. Potrzebujemy ludzi do pomocy � doda�. � Czeka nas straszliwa
robota i nikt nie powinien si� wymigiwa�. Pom�cie przynajmniej z noszami, je�li na
nic wi�cej was nie sta�.
Ledwie lekarz si� oddali�, gdy Morris o�ywiony �ykiem w�dki odzyska� zmys�y.
� O Bo�e! � krzykn��. � Wuj J�zef!
� W�a�nie � powiedzia� John. � Gdzie� on m�g� si� podzia�? Mam nadziej�, �e
staruszek nie-zosta� uszkodzony.
� Pom� mi go szuka�. � U Morrisa pojawi�a si� gro�na stanowczo�� w niczym nie
przypominaj�ca jego normalnej postawy. Przez chwil� nie panowa� nad sob�. � Je�li
on nie �yje! � pi�ci� zacz�� wygra�a� niebu.
Bracia rzucili si� po�piesznie ogl�da� twarze rannych, przewracali zmar�ych na plecy.
Obejrzeli ju� chyba ze czterdzie�ci os�b i wci�� jeszcze ani �ladu wuja J�zefa.
Poszukiwania sprowadzi�y ich wreszcie blisko miejsca, w kt�rym nast�pi�o zderzenie,
gdzie kot�y wci�� jeszcze wyrzuca�y z siebie par� z og�uszaj�cym hukiem. By�a to
cz�� pola, do kt�rej nie dotarli jeszcze ratownicy. Teren na skraju lasu pe�en by�
nier�wno�ci � tu d�, tu zn�w wzg�rek z krzakiem ja�owca na szczycie. W tym
miejscu mog�o by� wiele cia� ukrytych; szukali wi�c dok�adnie jak teriery na tropie
zwierzyny. Nagle Morris, kt�ry dowodzi� ekspedycj�, stan�� i tragicznym gestem
wyci�gn�� przed siebie palec wskazuj�cy. John popatrza� w kierunku wskazanym
przez brata.
Na dnie piaszczystego do�u le�a�o co�, co niegdy� by�o kszta�tem ludzkim: twarzy
uszkodzonej nikt by nie rozpozna�. �nie�nobia�e w�osy, p�aszcz podbity kunami,
przewiewne sukno, higieniczna flanela � wszystko, po buty zdrowotne z firmy �Dali i
Crum-bie", wskazywa�o na to, �e maj� przed sob� zw�oki wuja J�zefa. Tylko
fura�erka musia�a si� gdzie� zawieruszy� w ba�aganie, zmar�y bowiem, nie mia�
przykrycia g�owy.
� Biedny staruszek � odezwa� si� John, zdradzaj�c cie� ludzkich uczu�. �
Da�bym teraz dziesi�� funt�w za to, by odrobi� te wszystkie przykro�ci, na kt�re
narazili�my go w poci�gu.
�adnych jednak uczu� nie zdradza�a twarz Morrisa, gdy wpatrywa� si� w
nieboszczyka. Obgryzaj�c paznokcie, z zamy�lonym wzrokiem, z min� tragicznego
oburzenia i tragicznego wysi�ku umys�owego, sta� w milczeniu. Oto ostatnia krzywda.
Zosta� ograbiony jako sierotka w szkole, przykuty do chyl�cego si� ku upadkowi
interesu, obarczono go pann� Hazeltine, jego kuzyn odbiera� mu podst�pem tontin�, a
on wszystko to znosi�, mo�na by wr�cz powiedzie�, z godno�ci� i jeszcze teraz zabili
mu wuja!
� Ruszaj! � odezwa� si� nagle. �� Bierz go za nogi, musimy go zanie�� do lasu.
Nie pozwol�, by go znaleziono.
� Bzdura! � odrzek� John. � I na co to wszystko?
� R�b. jak ka�� � warkn�� Morris chwytaj�c nieboszczyka za barki. �� Sam go
mam zanie��?
Byli blisko skraju lasu. Od kryj�wki dzieli�o ich dziesi�� lub dwana�cie krok�w.
Weszli troch� g��biej i na piaszczystej polance z�o�yli sw�j ci�ar, po czym stan�li i
spojrzeli na trupa z odraz�.
- l co dalej? � zapyta� szeptem John.
� Pochowamy go rzecz jasna! � odpowiedzia� Morris i zacz�� gor�czkowo
d�uba� w ziemi scyzorykiem.
� Tym nie dasz rady � sprzeciwi� si� John.
- Je�li nie masz zamiaru mi pom�c, ty przekl�ty tch�rzu � wrzasn�� Morris � to
mo�esz sobie i�� do diab�a!
� Ob��dna bzdura � zareplikowa� John � ale nie pozwol�, by rnnie nazywano
tch�rzem � i niech�tnie zacz�� pomaga� bratu.
Grunt by� piaszczysty i sypki, ale poprzerastany korzeniami pobliskich sosen. Ja�owiec
rani� im r�ce, a piasek, kt�ry wydobywali d�o�mi z do�u, plami�a krew. Min�a
godzina nat�onego wysi�ku Morrisa, niezbyt gorliwej pomocy Johna, a d� wci��
jeszcze mia� nie wi�cej ni� trzy cale g��boko�ci. Mimo to wrzucili cia�o brutalnie i
zasypali piaskiem, ale chocia� ob�o�yli mogi�� ga��zkami ja�owca, w jednym miejscu
nadal wystawa�y ko�ce n�g w wyczyszczonych, b�yszcz�cych bucikach. Obu braciom
nerwy przesta�y dopisywa�. Nawet Morris mia� ju� do�� tej ponurej zabawy; jak
zwierz�ta skryli si� w najwi�kszej g�stwinie pobliskiego zagajnika.
� Wi�cej ju� nic nie da si� zrobi� � powiedzia� Morris siadaj�c na ziemi.
� A mo�e � zapyta� John � zechcesz mi teraz uprzejmie powiedzie�, o co ci
w�a�ciwie chodzi?
� Niech mnie kule bij�! � zawo�a� Morris. � Je�li sani nie poj��e�, to nie wierz�,
�ebym umia� ci to wyt�umaczy�.
� Z pewno�ci� znowu jaka� bzdura zwi�zana z tontin�. Ale� to czysty
nonsens. Przegrali�my, i na tym koniec.
� Powtarzam ci, wuj Masterman nie �yje. Jestem tego pewny. Jaki� g�os mi to m�wi.
�� No dobrze, ale wuj J�zef te� nie �yje.
� Nie umrze, p�ki ja tak nie postanowi� � oznajmi� Morris.
� A je�li ju� o to idzie � odpowiedzia� John � je�li ty masz racj� i wuj Masterman
od tak" dawna nie �yje, to wystarczy, je�li powiemy prawd� i zdemaskujemy Micha�a.
� Wygl�da mi na to, �e ty uwa�asz Micha�a za g�upca � zadrwi� Morris. � Czy ty
nie rozumiesz, �e on ju� od lat przygotowuje to oszustwo? Wszystko ju� przygotowa�:
piel�gniark�, lekarza, przedsi�biorc� pogrzebowgeo. Wszystkich przekupi�.
�wiadectwo zgonu le�y gotowe, trzeba tylko wstawi� dat�! Niechby tylko zwietrzy�
spraw�, a wuj Masterman umrze za dwa dni i za tydzie� b�dzie pochowany. Zrozum
jednak, Johnny, na co sta� Micha�a, sta� i mnie. Je�li on bluffuje, to i ja potrafi�
bluffowa�. Je�li jego ojciec ma �y� wiecznie, to na Boga, �y� wiecznie b�dzie m�j
wujek.
� Ale to chyba jest nielegalne? � zapyta� John.
� Cz�owiek musi umie� zdoby� si� na odrobin� odwagi moralnej � odpowiedzia�
Morris z godno�ci�.
� A je�li si� oka�e, �e by�e� w b��dzie: �e wuj Masterman �yje i 'czuje si�
znakomicie.
� I w takim wypadku ii'asza sytuacja si�.nie pogorszy � wyja�ni� spiskowiec. �
Przeciwnie, polepszy si�. W ko�cu wuj Masterman musi kiedy� umrze�; jak
d�ugo �y� wuj J�zef, m�g� umrze� w ka�dej chwili, ale teraz nic ju� nie stoi na
przeszkodzie. Gra, kt�r� zamierzam prowadzi�, mo�e si� toczy� do ko�ca �wiata.
� Chcia�bym wiedzie�, jak ty si� do tego we�-
� westchn�� John. � Wiesz przecie�, �e partaczysz wszystko, czego si� tylko
dotkniesz.
� Co ja takiego spartaczy�em? � krzykn�� Morris. �� Mam najlepsz� kolekcj�
sygnet�w w Londynie.
�. Jest jeszcze firma sk�rzana � podsun�� brat. � Ludzie uwa�aj�, �e ba�agan
panuje tam nielichy.
Morris dowi�d� szczeg�lnego opanowania nie wybuchaj�c i nie replikuj�c i nawet nie
okazuj�c niezadowolenia.
� Wracaj�c jednak do sprawy, kt�r� mamy teraz za�atwi� �� powiedzia� � je�li
tylko uda nam si� przewie�� go do Bloomsbury, wszystko b�dzie w porz�dku.
Pochowamy go w piwnicy; nasza piwnica jest jakby do tego stworzona, a potem b�d�
tylko musia� znale�� przekupnego lekarza.
�� Dlaczego nie mo�emy go tu zostawi�? � spyta� John.
� Bo nie znamy okolicy. A mo�e ten lasek jest ulubionym miejscem schadzek
zakochanych par? My�l teraz o prawdziwych trudno�ciach. Jak przewie�� go do
Bloomsbury?
Rozmaite pomys�y snuto i odrzucano. Stacja kolejowa w Browndean oczywi�cie nie
wchodzi�a w rachub�, b�dzie ona bowiem teraz o�rodkiem zainteresowania i plotek i
nie mog�o by� mowy o wys�aniu stamt�d zw�ok bez zwr�cenia uwagi. John nie�mia�o
zaproponowa�, by zdoby� beczk� po piwie i wys�a� w niej zw�oki, ale tak wiele
przemawia�o przeciw pomys�owi, �e Morris nie raczy� nawet odpowiedzie�. R�wnie
beznadziejnie przedstawia�a si� mo�liwo�� kupienia skrzyni, po c� bowiem mia�oby
dw�ch d�entelmen�w bez baga�u kupowa� skrzyni�? Bardziej naturalne by�oby,
gdyby kupowali �wie�� bielizn�.
� Idziemy po fa�szywym tropie � zawo�a� wreszcie Morris. � Zastan�wmy si�
uwa�nie nad ca�� sytuacj� � ci�gn�� podniecony wyrzucaj�c z siebie urywane
s�owa, jakby my�la� g�o�no �� przypu��my, �e" wynajmiemy na miesi�c jaki�
domek. W�a�ciciel domku mo�e kupi� skrzyni�, nie zwracaj�c niczyjej uwagi.
Za��my, �e dzi� jeszcze znajdziemy odpowiedni obiekt, wieczorem kupimy skrzyni�,
a jutro wynajmiemy pow�z albo jeszcze lepiej zwyczajna w�z, kt�rym sami mo�emy
powozi�, i zabierzemy skrzyni� wzgl�dnie to, co dostaniemy, do Rmgwood lub
Lyndhurst albo jeszcze gdzie indziej; na skrzyni mo�na napisa�: �Pr�bki bez
warto�ci", rozumiesz? Johnny, zdaje mi si�, �e wreszcie wpad�em na dobry pomys�!
� To brzmi ca�kiem realnie � przyzna� John.
� Oczywi�cie musimy wyst�powa� pod fa�szywymi nazwiskami � ci�gn�� Morris.
� Bez sensu by�oby wyst�powa� pod w�asnymi. Jak ci si� podoba nazwisko
�Masterman"? Brzmi spokojnie i czcigodnie.
� W �adnym wypadku nie b�d� wyst�powa� pod nazwiskiem Masterman; mo�esz
je sobie zatrzyma�, je�li ci si� podoba. Ja nazw� siebie Vance'em, Wielkim
Vance'em. To ma sw�j wyd�wi�k.
� Vance! � zawo�a� Morris. � C� ty sobie wyobra�asz, �e to zabawa i �e
wyst�pujemy w komedii muzycznej? Nie zdarzy�o mi si� jeszcze spotka� cz�owieka o
tym nazwisku, kt�ry by si� okaza� komediantem z mus�c-hallu.
� O to w�a�nie chodzi � o�wiadczy� John. � Z miejsca zdobywa si�
pewien autorytet. Mo�esz do ko�ca �ycia nosi� takie imi� jak Fortescue i nic to nikogo
nie obchodzi; ale Vance dodaje cz�owiekowi wrodzonej szlachetno�ci.
� Ale� s� jeszcze inne teatralne nazwiska: Ley-bourne, Irying, Brough, Toole...
� Bo diab�a, nie wezm� �adnego z tych nazwisk! � o�wiadczy� John. � Ja
te� chce si� troch� zabawi�.
� Prosz� ci� bardzo � Morris zrozumia�, �e w tej, sprawie John mu nie ust�pi. �
Wobec tego ja b�d� Robert Yance.
� A ja George Yance � zawo�a� John � jedyny prawdziwy George Yance! Wszyscy
pod sztandary prawdziwego Vance'a!
Doprowadziwszy swoje ubrania do wzgl�dnie przyzwoitego stanu bracia Finsbury
powr�cili okr�n� drog� do Browndean w poszukiwaniu posi�ku i odpowiadaj�cego
ich celom domku. Nie�atwa to sprawa znale�� umeblowane pomieszczenie w
miejscowo�ci le��cej na ustroniu, z dala od g��wnych szlak�w, ale los zaprowadzi�
naszych poszukiwaczy przyg�d do g�uchego stolarza, dysponuj�cego wi�ksz� ilo�ci�"
domk�w, takich w�a�nie, jakie im by�y potrzebne, kt�ry zdradza� niek�aman� ochot�
zaspokojenia ich potrzeb. Druga z kolei posesja, kt�r� ogl�dali, by�a oddalona o
p�torej mili od najbli�szego s�siedztwa. Powitali j� wymieniaj�c spojrzenia pe�ne
nadziei. Przy bli�szej inspekcji okaza�o si�, �e ma ona pewne przygn�biaj�ce braki.
Domek sta� w bagnistym ��ku wrzosowiska; wysokie drzewa przes�ania�y widok, z
okien, strzecha gni�a na krokwiach, a �ciany pokryte by�y nieprzyjemnymi zielonymi
plamami. Pokoje ma�e, sufity niskie, umeblowanie prawie �adne. W kuchni panowa�
jaki� dziwny ch��d i n-iezbyt zach�caj�ca wilgo�, a w sypialni sta�o tylko jedno ��ko.
Morris zwr�ci� uwag� na te wszystkie defekty, maj�c nadziej�, �e w ten spos�b uda
mu si� obni�y� cen�.
� No c� � odpowiedzia� stolarz. � Je�li nie mo�ecie spa� we dw�jk� w jednym
��ku, to poszukajcie sobie willi.
� A poza tym � doda� Morris � nie ma tu wody. Sk�d si� bierze wod�?
� Ze �r�d�a � odrzek� gospodarz i wskazuj�c na du�� beczk� przy drzwiach doda�:
� Nape�nia si� j� wod� ze �r�d�a, kt�re nie jest wcale tak bardzo daleko; wod� mo�na
bez trudu przynie�� wiadrem, a tu oto jest wiadro.
Ogl�daj�c zbiornik na wod� Morris porozumiewaw czo tr�ci� brata �okciem. Beczka
by�a nowa, solidna, bardzo mocna. To przewa�y�o szal�. Wszelkie inne wzgl�dy nie
mia�y znaczenia. Z miejsca ubito interes. Czynsz za miesi�c z g�ry zosta� wyp�acony
natychmiast i po godzinie mo�na by�o zobaczy� braci Fins-bury, kt�rzy wracali do
zmursza�ego domku z kluczem, symbolem ich dzier�awy, oraz lampk� spirytusow�, na
kt�rej mieli rzetelny zamiar gotowa� sobie posi�ki. Zaopatrzyli si� ponadto w pier�g
wieprzowy odpowiednich rozmiar�w i litrow� butl� najgorszej whisky w ca�ym
Hampshire. Dokonali jednak wi�cej: utrzymuj�c, �e trudni� si� malowaniem pejza�y,
wynaj�li dwuk�k�, kt�r� miano im dostawi� nast�pnego dnia o �wicie, kiedy wi�c
weszli do domu w nowych swych postaciach, mogli sobie powiedzie�, �e sprawa jest
na dobrej drodze.
John zabra� si� do parzenia herbaty, Morris natomiast buszuj�c po domu odnalaz� ku
swej rado�ci na p�ce w kuchni pokryw� beczki. Mieli wiec doskona�e opakowanie dla
swej przesy�ki. Poniewa� nie by�o nigdzie pod r�k� s�omy, postanowi�, �e trupa
zawinie w ko�dry, kt�re znakomicie si� do tego nadawa�y, gdy� on � przynajmniej �
� do �adnego innego celu nie mia� zamiaru ich u�ywa�. W miar� jak ust�powa�y
trudno�ci, poprawia� si� humor Morrisa, przechodz�c niemal w stan uniesienia.
Pozostawa� jednak jeszcze k�opot, od kt�rego zale�a�o powodzenie ca�ego
przedsi�wzi�cia. Czy John zgodzi si� pozosta� sam w domku? Nie �mia� go o to
zapyta�.
W znakomitym wi�c usposobieniu zasiedli bracia do sto�u i zabrali si� do
pa�aszowania pieroga. Morris oznajmi� o znalezieniu pokrywy, a Wielki Vance
wyra�a� swe zadowolenie uderzaj�c widelcem o st�, jak przysta�o na najbardziej
autentycznego aktora music--hallu.
�� W�a�nie � oznajmi� g�o�no John. � Zawsze m�wi�em, �e do naszych cel�w
najlepiej nadaje si� beczka!
� Oczywi�cie � podchwyci� Morris, orientuj�c si� w mig, �e jest to
najodpowiedniejsza chwila, by przygotowa� brata. � Oczywi�cie musisz tu pozosta�
do chwili, gdy dam znak. B�d� rozpowiada�, �e wuj przebywa na wakacjach w
Nowym Lesie. Nie mo�emy obaj z