12712
Szczegóły |
Tytuł |
12712 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12712 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12712 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12712 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Grzegorz Grysiński
Wykład eksperymentalnego futurologa Sybil Theta
W owych głęboko w przyszłości tkwiących stuleciach, szczególna postać
przybrała symbioza dwóch rozumów: białkowego i maszynowego.
Nigdy nie budowano maszynowych analogów umysłu człowieka, bo i po co.
Wystarczał człowiek; tam, gdzie nie mógł pracować, mogły pracować
sterowane przezeń maszyny. Jeśli warunki byłyby niebezpieczne dla maszyn,
byłyby też niebezpieczne dla sztucznych istot rozumnych. Powtarzanie
historii dyskryminacji i wyzwalania się dyskryminowanych byłoby bezcelowe.
Nie budowano też automatów intelektualnie dystansujących człowieka.
Zrazu nie potrafiono tego i osiągnięcia były wykorzystywane do budowy
cybernetycznych, wielko-molekularnych wzmacniaczy zdolności umysłowych
człowieka.
Zaś później, gdy nawet powstała taka możliwość, istniał też wszak
człowiek o spotęgowanym intelekcie i, w myśl przytoczonej zasady, nie
podejmowano budowy jego czysto maszynowego rywala. Byłoby to też
trudniejsze od dalszego zwiększenia siły umysłu człowieka przy
zastosowaniu opanowanych metod.
Z czasem wzmacniacze stały się w pewien sposób o wiele mądrzejsze od
człowieka, ten jednak pozostawał funkcjonalnym "zwornikiem" każdego z
nich. Bez udziału człowieka wzmacniacze nie działały, tak jak nie może żyć
organizm zwierzęcia bez pompy przetłaczającej krew.
W zasadzie nie był to skutek intencji konstruktorów, lecz efekt
przyjętej przez nich strategii, w której sensem ewolucji wzmacniaczy było
udoskonalanie człowieka. Obiektywne skutki tej postawy niewątpliwie dałoby
się określić - w szeroko pojętym znaczeniu mianem humanitarnych. W istocie
bowiem, któż dał ludziom jeśli nie prawo, to wiedzę zdolną do powoływania
istot innych niż oni, istot rozumnych, co do których jest prawdopodobne,
że ich istnienie zachodziłoby w próżni społecznej proporcjonalnie do
stopnia, w którym nie byłyby Ludźmi.
Umysłowość człowieka, w miarę rozwoju wzmacniaczy intelektu, stanowiła
coraz mniejszą część układu człowiek-wzmacniacz.
Zawsze jednak człowiek wprowadzał do tego układu ośrodek woli i emocji.
W bardziej zaawansowanym stadium był to już raczej tylko związek, niejako
ośrodek krystalizacji tych funkcji psychiki, wobec proporcjonalnie
większych -możliwości wzmacniaczy.
Ludzie, potężnie rozrastając się duchowo we współdziałaniu ze
wzmacniaczami, coraz rzadziej rozłączali się z nimi. Nikt jednak nie
chciał zrezygnować z używania swej sprawnej (efekt osiągnięć medycyny)
cielesnej powłoki, z satysfakcji, którą to przynosi. Wskutek rozrostu
wzmacniaczy, zdalne 1ączenie się ludzi z nimi stało się niemożliwe, czego
zresztą nie praktykowano i wcześniej.
Wyjście było może makabryczne, ale jedyne: człowiek, pragnąc rozwijać
mózg, a nie chcąc zrezygnować z ciała, podzielił się na mózg i ciało.
Mózg, oddzielony od organizmu, na stale osadzono we wzmacniaczach. Z
biegiem czasu jego rola stała się analogiczna do tej, jaka w nim pełnia
jego twory starsze ewolucyjnie niż kora; jest to rola absolutnie
niezbędna, lecz nie określająca specyfiki tego, komu służy; specyfika
człowieka są szare komórki.
Odmóżdżone ciota były nie tylko zespołem zdalnych receptorów i
efektorów. Ich czaszki pomieściły w sobie organiczne przekaźniki, które
utrzymywały łączność bezprzewodową z właściwym mózgiem. Człowiek nic nie
stracił z odczuć piękna przyrody, ze sportu, oglądał łudzi tym samym
narządem wzroku co dawniej. Tak samo Odczuwał uścisk ludzkiej ręki. Mowa
ludzka nie potrafiłaby już przekazać bogactwa pojęć, jakie wymieniały ze
sobą supermózgi, którymi stały się zespolone układy: mózg
ludzki-wzmacniacz intelektu. Lecz i dźwięk głosu był doznaniem pozytywnym.
Ludzie bytowali w warunkach Nowej Arkadii, zaś obak ich zewnętrznych
postaci znalazły miejsce i wraz z nimi żyły, pracowały, odpoczywały ich
gigantyczne mózgi. Byt to kres ewolucji biologicznej. Stopniowo również
ciało człowieka stawało się dla jego właściciela - supermózgu - analogiem
tworów podkorowych: zawsze miało być niezbędne, lecz w istocie coraz
bardziej drugorzędne. Supermózgom przybywało bowiem sztucznych,
niezależnych od ciała, narządów zmysłów. Nie zastępowały one naturalnych
zmysłów człowieka, a uzupełniały ich zestaw.
Jednocześnie, z uwagi na całą sprawność włókien nerwowych w
przewodzeniu impulsów niosących informację, dotychczasowe biologiczne
mózgi ludzi zastąpiono ich równoważnikami, odtworzonymi w tym samym
materiale, z którego budowano wzmacniane. Mózg człowieka przestał być
tworem genetycznie obcym we wzmacniaczach, stał się z nimi jednością i
również zaczął podlegać przyspieszonemu doskonaleniu autoewolucyjnemu.
Supermózgi zaś były odtąd układami jednorodnymi i w pełni zintegrowanymi.
Twórcy cywilizacji nabyli charakteru organicznej całości z
cywilizacyjnym instrumentarium. Musiałoby być ono uwzględniane dla
określenia ich jako gatunku, bowiem, jako gatunek, bez uzupełnienia
technologią, nie mogliby już istnieć. Supermózgi w szerokim zakresie
łączono - za pośrednictwem przetworników informacji - z zautomatyzowanymi
technicznymi instalacjami cywilizacji. Te nadal intensywnie rozwijano.
Samo myślenie, a raczej jego wysoka pochodna, odznaczało się przy tym
dużą energochłonnością. Supermózgi, rozwijając się, były w coraz większym
stopniu układami dynamicznymi. Mianowicie, w zjawisku myślenia zmniejszało
się znaczenie struktur o statycznym Charakterze, a wzrastał udział
procesów. Konfiguracje ich nie rozpadały się, jeżeli były "zmuszone" do
stabilności znacznym wydatkiem energii.
Wymagania duchowe supermózgów dawno przekroczyły poziom właściwy
"biologicznym" umysłom ludzi. Do odbioru treści stwarzanych przez nową
kulturę na ogól nie angażowano narządów zmysłowych ciał ludzi - często
było to niemożliwe.
Bardziej spoista niż w białkowej społeczności stała się więź między
supermózgami. Z biegiem czasu zostały połączone ze sobą na stałe,
jakkolwiek początkowo każdy z nich przez większość czasu tylko nieznaczną
częścią świadomości kontynuował z pozostałymi, niejako spostrzegając ich
duchową obecność. Stała i ścisła była zwłaszcza więź między pojedynczymi
osobnikami przeciwnej płci, więź o intensywności posiadającej charakter
monogamicznego związku, bo była najściślejsza w hierarchii kontaktów
wewnątrz tworzącego się z wolna superumysłu cybernetycznego.
Zakończeniem tego etapu rozwoju było powstanie gigantycznego homeostatu
planetarnego, o jednej świadomości, lecz będącej własnością wszystkich
indywiduów, które się nań złożyły - nadal będąc przede wszystkim sobą, a
dopiero potem owym zespolonym tworem. To występowanie cech wewnętrznego
zindywidualizowania - miało głównie sens przetrwania jednostkowych
ośrodków emocjonalnych. One właśnie były identyfikowane jako szczątkowe
"ja". Homeostat planetarny nie miał osobowości.
Należy dodać, że daleko idące przekształcenia członków cywilizacji
Ziemi nie doprowadziły do wstrzymania ich pozaziemskiej aktywności.
Również w epoce tworzenia homeostatu planetarnego bezpośredni udziob
rozumu w badaniach i pracach prowadzonych Poza Ziemią był niezbędny; w tym
celu globalna świadomość "wydzielała" z siebie poszczególne indywidua,
faktycznie stwarzając je.
W środowisku układu samoorganizującego się zawsze występują
oddziaływania zakłócające, a głównym sposobem przeciwdziałania im jest
twórcza ekspansja. Nie mogło zatem dojść i nie doszło - do cybernetycznego
otorbienia się planetarnego homeostatu.
powrót