1257
Szczegóły |
Tytuł |
1257 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1257 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1257 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1257 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Lucyna S�up
J�zef Augustyn SJ
Jak zgadza� si�
na w�asne �ycie?
SPIS TRE�CI
WST�P
Cz. I - PRZEJAWY NIEZGODY
CZY LUBISZ SAMEGO SIEBIE? ...... L. S�up - J. Augustyn SJ
SK�D SI� TO BIERZE? ........... L. S�up
CZY MO�NA ZGODZI� SI� NA �YCIE? L. S�up - J. Augustyn SJ
Cz. II - KU PE�NEJ ZGODZIE NA �YCIE
PRZYJ�CIE MI�O�CI .............. L. S�up
DROGA .......................... L. S�up
"TRZECI POK�J" ................. L. S�up - J. Augustyn SJ
PRZYJ�� CA�E �YCIE ............. L. S�up - J. Augustyn SJ
ZGODA NA CIERPIENIE............. L. S�up
SPOTYKAJ�C DRUGIEGO .............L. S�up
Iƌ, CI�GLE Iƌ ................ L. S�up
OTWARCIE NA DUCHA �WIETEGO...... L. S�up
ZAMIAST ZAKO�CZENIA............. J. Augustyn SJ
WST�P
Jak zgadza� si� na w�asne �ycie?
Czy jest na to jaka� recepta? I czy na takie pytanie mo�e
odpowiedzie� ksi��ka? Chyba nie. Nie mo�na poda� przepisu,
spreparowa� recepty, kt�ra pomog�aby nam zgodzi� si� na �ycie -
zw�aszcza je�li to nasze �ycie jest trudne, pe�ne b�lu i
cierpienia.
Odpowiedzi na pytanie o zgod� na swoje �ycie szuka si�
zawsze w g��bi w�asnego serca, staj�c przed sob� samym i przed
Bogiem ze swoimi w�tpliwo�ciami, nadziejami, obawami,
pragnieniami... W tych poszukiwaniach mog� by� jednak pomocne
rozwa�ania innych, tych, kt�rzy szukali, znale�li ...i szukaj�
nadal. A wyrazem takich poszukiwa� jest w�a�nie ta ksi��eczka.
Inspiracj� dla napisania tej ksi��eczki by�y z jednej strony
skupienia rekolekcyjne pod has�em "Jak zgadza� si� na swoje
�ycie?" prowadzone przez Ks. J�zefa Augustyna, z drugiej za�
wieloletnia wsp�praca �rodkowiska miesi�cznika "List" oraz
Wydawnictwa "M" z Domem Rekolekcyjnym Ksi�y Jezuit�w w
Cz�stochowie.
Ksi��ka ta sk�ada si� z dwu cz�ci. Pierwsza ukazuje
przejawy niezgody na �ycie i �r�d�a tej postawy. Chocia� ksi��ka
nie ma charakteru pozycji z dziedziny psychologii, to jednak w
omawianiu tego zagadnienia odwo�anie do psychologii sta�o si�
konieczne. Cz�owiek jest jedno�ci� psychofizyczn� i trudno m�wi�
o jego egzystencjalnych poszukiwaniach bez pewnej podstawowej
znajomo�ci proces�w psycho
logicznych, kt�re si� w nim dokonuj�.
Druga cz�� ksi��ki przedstawia proces zgody na �ycie, kt�ry w
najg��bszej swej istocie jest zawsze zgod� na przyj�cie Bo�ej
mi�o�ci. Ta zgoda nie przychodzi �atwo i nie dokonuje si�
automatycznie, nie znaczy to jednak, �e nie jest mo�liwa.
Integraln� cz�ci� prezentowanych w tej ksi��eczce tre�ci
s� "Pytania do refleksji", wszystkie autorstwa Lucyny S�up. Ta
ksi��eczka bowiem w swojej istocie nie jest ksi��k� do czytania
(na temat akceptacji �ycia ukaza�y si� opracowania o wiele
wnikliwsze i celniejsze) ale do "prze�wiczenia". Gor�co zach�camy
do tego, aby odpowiedzie� sobie szczerze na zadane pytania. Nie
s�u�� one sprawdzaniu kogokolwiek, maj� tylko pobudzi� czytelnika
do refleksji nad w�asn� postaw�.
Podobny charakter maj� zawarte w drugiej cz�ci ,,�wiczenia
na czas modlitwy''. To tak�e pytania. Jeszcze wyra�niej ni� w
pierwszej cz�ci zach�camy jednak do tego, by stawia� je sobie
w obecno�ci Boga, by Jemu powierza� owoce w�asnych przemy�le� i
Jego prosi� o rad�. Jemu naprawd� na nas zale�y!
Redakcja
Cz. I
PRZEJAWY NIEZGODY
Lucyna S�up
J�zef Augustyn SJ
CZY LUBISZ SAMEGO SIEBIE?
,,Gdyby ludzie szczerze kochali siebie zamiast
nienawidzie�, gdyby nie gardzili swoj� s�abo�ci�,
a zechcieli pokocha� j� w swoim wn�trzu,
mieliby�my o po�ow� mniej pracy.''
Payne Whitneya
Pocz�tkiem zgody na swoje �ycie jest zgoda na siebie samego.
A zgoda na siebie p�ynie z poznania siebie i z uznania w�asnej,
niepowtarzalnej warto�ci, z prawdy o naszym �yciu. Potrzeba
szacunku dla siebie i docenienia swojej w�asnej osoby jest
podstawow� potrzeb� cz�owieka. Jest ona tak podstawowa i
zasadnicza, i� je�li ona zostanie zaspokojona, to reszta
(potrzeb) na pewno zharmonizuje si� w og�lne poczucie szcz�cia
(John Powell SJ).
Szcz�liwe �ycie cz�owieka, kt�ry uznaje swoj� warto�� nie
jest oczywi�cie r�wnoznaczne z egoistyczn� pogoni� za w�asn�
przyjemno�ci� i d��eniem do sukcesu. I chocia� taki w�a�nie model
egzystencji pozbawionej troski i wysi�ku przedstawia si� cz�sto
jako prawdziwe szcz�cie, to jednak nie o takie rozumienie
szcz�cia chodzi w poni�szych rozwa�aniach. �ycie szcz�liwe to
�ycie dla innych. Tylko... czy mo�na odda� si� Drugiemu, Bogu i
cz�owiekowi, "nie maj�c" swojego �ycia "we w�asnych r�kach"? Czy
mo�na kocha� �ycie innych, je�eli nie kocha si� w�asnego?
Gdy b�l z�ba bardzo nam dokucza, tylko z wielk� trudno�ci�
mo�emy skupi� si� na czym� innym. Je�eli kto� w tym w�a�nie
momencie prosi nas o pomoc, najcz�ciej usprawiedliwiamy
grzecznie nasz� odmow�, poniewa� zajmowanie si� jego sprawami
jest wtedy dla nas ponad si�y. Zupe�nie tak samo dzieje si�, gdy
ci�gle "boli nas" nasze �ycie. Nasza niezgoda na siebie odzia�uje
na innych, dotyka ich i mniej lub bardziej rani.
1. PRZEJAWY NIEZGODY
Ojciec John Powell SJ, ameryka�ski psycholog, autor wielu
publikacji po�wi�conych samoakceptacji, w ksi��ce "Jak kocha� i
by� kochanym" przedstawia histori�, jaka przydarzy�a si� dr
Williamowi Glasserowi - pracuj�cemu w szpitalu psychiatrycznym.
W. Glasser leczy� kiedy� pewnego cz�owieka, kt�ry od lat nie mia�
praktycznie �adnego kontaktu z rzeczywisto�ci�. �y� w swoim
urojonym �wiecie. Kt�rego� dnia podczas porannego obchodu
cz�owiek ten podni�s� g�ow� i najnormalniej w �wiecie oznajmi�,
�e zachorowa� na zapalenie p�uc. Przeprowadzone badania
potwierdzi�y t� chorob�. W trakcie leczenia znikn�y u niego
wszelkie objawy ob��du. Po ca�kowitym wyleczeniu z zapalenia p�uc
zacz�y stopniowo powraca� objawy choroby psychicznej. W dniu,
w kt�rym pacjent wyzdrowia� fizycznie z powrotem pogr��y� si� w
chorob� umys�ow�. Interpretuj�c t� histori� doktor Glasser
twierdzi, �e ob��d stanowi pewnego rodzaju "wyb�r", �e jest
"sposobem" u�mierzenia wewn�trznego b�lu p�yn�cego z poczucia
bezwarto�ciowo�ci w�asnej egzystencji.
Ka�dy cz�owiek pragnie potwierdzenia swojej w�asnej
warto�ci. Przekonanie o tym, �e tej warto�ci nie posiada rodzi
w nim ogromny wewn�trzny b�l, niech�� i nienawi�� do siebie.
Chc�c si� pozby� b�lu cz�owiek szuka r�nego rodzaju sposob�w
ucieczki od niego. Choroba psychiczna jest w�a�nie jednym z
takich sposob�w. Pojawia si� ona wtedy, gdy wszelkie poszukiwania
w�asnej warto�ci w �wiecie realnym zawodz�. Zrozpaczony cz�owiek
tworzy sobie w�wczas nierealny �wiat w�asnego wn�trza i chroni
si� w nim. Zachowuje si� wi�c tak jak dziecko, kt�re w chwilach
zawodu i rozczarowania ucieka w �wiat w�asnych marze�.
Innym o wiele cz�ciej stosowanym sposobem ucieczki od �ycia
jest - wed�ug doktora Glassera - choroba organiczna, w kt�rej b�l
psychiczny odzwierciedla si� w dolegliwo�ciach fizycznych.
Nieakceptacja siebie i swojego �ycia przejawia si� szczeg�lnie
w chorobach wrzodowych, nadci�nieniu, zawa�ach serca. Wp�ywa
nawet na zachorowania si� organizmu w chorobach wirusowych;
frustracja spowodowana niezadowoleniem z siebie sprawia, �e
odporno�� organizmu s�abnie. Pacjent doktora Glassera kt�ry
rozchorowa� si� na zapalenie p�uc, "przeszed�" z jednej formy
t�umienia b�lu wewn�trznego w drugi. Gdy jego organizm upora� si�
ju� ze stanem zapalnym, pacjent ten wr�ci� z powrotem do ob��du.
Innym powszechnie niemal stosowanym sposobem ucieczki od
cierpienia zwi�zanego z �yciem jest nerwica. Victor E. Frankl
okre�la j� jako przejaw nieodpowiedzialno�ci za �ycie. Cz�owiek
przyjmuj�cy nerwicowe rozwi�zanie pr�buje nie tylko uciec od
odpowiedzialno�ci, ale tak�e przerzuci� ci�ar �ycia na innych.
Przejawem takiej postawy bywaj� wszelkiego typu zachowania
agresywne lub depresyjne po��czone zwykle z "szukaniem" winnych
swojego w�asnego nieszcz�cia.
Carl G. Jung w swojej ksi��ce "Wspomnienia, sny, my�li"
opowiada o pewnej arystokratce, kt�ra leczy�a si� u niego z
nerwicy natr�ctw. Kobieta ta mia�a zwyczaj bicia po twarzy swych
oficjalist�w, w��cznie z lekarzami. "Zjawi�a si� u mnie" -
wspomina Jung. "Zach�li�my mi�� konwersacj�. Dobrze si� nam
rozmawia�o. Wreszcie nadszed� moment, gdy musia�em jej powiedzie�
co� wielce niemi�ego. Zerwa�a si� w�ciek�a gro��c, �e mnie
uderzy. Ale ja te� si� poderwa�em. �Dobrze� - powiedzia�em. �Pani
jest dam�, niech pani wali pierwsza. Potem moja kolej�. Zaraz
opad�a na krzes�o i jakby ok�ap�a. �Jeszcze nikt tak do mnie nie
m�wi�� - rzek�a tonem skargi. Od tej chwili terapia zach�a
przynosi� rezultaty."
Kiedy nie chcemy sobie u�wiadomi� naszej ucieczki w nerwice,
kiedy nie chcemy leczy� si� z niej i ponosi� jej konsekwencji,
to w�wczas stosujemy zwykle z jednej strony metod� "szukanie
winnych" naszego cierpienia, z drugiej za� szukania "ofiar", na
kt�re mogliby�my zrzuci� ci�ar �ycia.
Wszyscy do�wiadczyli�my totalitarnego systemu politycznego,
jakim by� komunizm. Ka�dy system totalitarny jest chorym -
powiedzieliby�my "nerwicowym" - rozwi�zaniem polityczno-
spo�ecznym. Obserwuj�c uwa�nie to, co dzia�o si� na naszych
oczach przez dziesi�tki lat w dziedzinie politycznej w wymiarze
"macro", stosunkowo �atwo mogliby�my dostrzec to samo w wymiarze
osobowym, indywidualnym "micro". Jest to ten sam system
"nerwicy". W komunizmie ca�y potencja� polityczny, ekonomiczny,
kulturalny by� nastawiony wy��cznie na obron� systemu oraz
sprawuj�cych w nim w�adz�. W razie jakiegokolwiek "problemu" (w
ka�dej dziedzinie �ycia), zasadniczym rozwi�zaniem by�o zawsze
znalezienie "winnych", os�dzenie ich i ukaranie. By� to system
niereformowalny. Mo�na go by�o jedynie odrzuci�. Nie da�o si� go
naprawi�. Podobnie jest z nerwic� w wymiarze osobistym. Ona jest
tak�e nieroformowalna. Mo�na j� tylko przekroczy� -
transcendowa�.
Bardzo wielu z nas zdarzaj� si� "reakcje nerwicowe":
irytacja, wybuch z�o�ci, odruchy zemsty, obra�anie si�, zamykanie
si� w sobie. Nierzadko s� to reakcje ca�kowicie nieproporcjonalne
do bod�c�w. W takich sytuacjach nasze niedojrza�e reagowanie
usprawiedliwiamy najcz�ciej szukaniem wy��cznie zewn�trznych
przyczyn: "On mnie zdenerwowa�, to jego wina, on zacz��
pierwszy". Drugi cz�owiek nie powoduje jednak mojego agresywnego
zachowania, ale wydobywa jedynie na �wiat�o dzienne "moj�
samoobronn� nerwicow� struktur�". Zr�d�em ka�dej agresji wobec
innych jest agresja wobec siebie samego, podobnie jak mi�o��
siebie staje si� �r�d�em mi�o�ci innych. Je�eli niech�� czy wr�cz
nienawi�� do siebie nie jest skierowana na zewn�trz, w�wczas
wyra�niej i szybciej obraca si� przeciwko sobie samemu.
Przechodzi w stan depresji.
Depresja zast�puje cierpienie lub te� jest jego "mniejsz�"
form�. Ratuje ona cz�owieka od agonii z b�lu, broni go przed
ca�kowitym rozsypaniem si�. Je�eli �ycie nadmiernie mi dokucza,
mog� si� z niego czasowo "wy��czy�". �ycie p�ynie w�wczas obok
mnie, a ja jestem zwolniony z wp�ywania na jego bieg, z
podejmowania decyzji, z odpowiedzialno�ci, z relacji z innymi.
Szczeg�lnym symptomem depresji jest wy��czenie si� z
jakiekokolwiek kontaktu z innymi, ca�kowita bierno�� z relacji,
traktowanie innych jak powietrza. Niekiedy okresy depresyjnego
ot�pienia i bierno�ci mog� oczywi�cie przeplata� si� z okresami
wzmo�onej aktywno�ci.
Nierzadko zar�wno w stanach agresji jak i depresji pomagamy
sobie r�wnie� r�nymi �rodkami "odurzaj�cymi", kt�rych za�ywanie
stopniowo staje si� nieraz na�ogiem: za�ywanie narkotyk�w,
nadu�ywanie alkoholu, �rodk�w audiowizualnych, nadu�ycia
sekusalne. Tak�e "przejadanie si�", "na��g pracy" s�u�� nieraz
do zabicia b�lu egzystencjalnego. U pod�o�a wielu sukces�w
odnoszonych w pracy zawodowej tkwi nieraz wielkie niezadowolenie
z siebie, ze swojego �ycia.
2. SAMOB�JSTWO
Do wszystkich tych sposob�w ucieczki od �ycia mo�na z
pewno�ci� doda� jeszcze jeden b�d�cy ich swoist� kulminacj�. Jest
nim samob�jstwo. Kiedy cz�owiek nie ma ju� si� zgadza� si� na
swoje �ycie podejmuje pr�by rozstania si� z �yciem. Samob�jstwo
jest rozwi�zaniem skrajnym, jest totalnym buntem przeciwko �yciu,
w kt�rym m�wimy "NIE" nie tylko jednemu przejawowi �ycia, ale
samemu faktowi istnienia.
Samob�jstwo wynika zawsze z jakiej� rozpaczy, kt�ra jest nie
tylko wielk� chorob� "emocjonaln�", ale przede wszystkim chorob�
duchow�. Rozpacz jest pr�b� ucieczki od �ycia. Kiedy nie mamy ju�
si� udawa� zgody na �ycia, w�wczas wpadamy w rozpacz. Rozpacz i
samozniszczenie z niej wynikaj�ce jest zazwyczaj nie tyle
�wiadomym i bezpo�rednim wyborem cz�owieka (cho� w pewnych
wypadkach tego do ko�ca nie mo�na wykluczy�), ile raczej
kompulsywn� ucieczk� przed cierpieniem. W rozpacz jeste�my zwykle
wpychani przez wydarzenia, konflikty wewn�trzne, nastroje
depresyjne, poczucie winy.
Rozpacz i samob�jstwo nie jest rozwi�zaniem stosowanym
cz�sto. Otwarty autodestrukcyjny bunt jest przeciwny ludzkiej
naturze. Pragnienie �ycia jest g��boko wpisane w natur�
cz�owieka. Samob�jstwo jako forma rozwi�zania problemu niezgody
na �ycie jest powszechnie pot�piane. Nawet w obozach
koncentracyjnych, gdzie systematycznie mordowano ludzi,
spo�eczno�� obozowa przyjmowa�a samob�jcz� �mier� z dezaprobat�,
a kaci obozowi nierzadko wykorzystywali j� przeciwko wi�niom,
np. dla upokorzenia wi�ni�w tej samej narodowo�ci.
W cz�owieku istnieje jakie� g��bokie wewn�trzne przekonanie,
i� nic nie mo�e usprawiedliwi� samob�jczej ucieczki od �ycia.
�ycie jest darem. Otrzymali�my je w darze i sam Dawca mo�e nam
je zabra�. Ale przecie� w krytycznych momentach naszego �ycia
wielu z nas przychodz� my�li i odczucia, i� lepiej by�oby "w tej
chwili" nie istnie�, lepiej by�oby "zapa�� si� pod ziemi�". Kiedy
dochodzimy do kresu wytrzyma�o�ci ludzkiej, do granic naszych
mo�liwo�ci takie odczucia wydaj� si� by� naturalne, cho� �atwo
mog� powodowa� w nas poczucie winy. Takich "my�li" nie trzeba si�
jednak obawia�. W sytuacjach granicznych wyostrza si� widzenie
cz�owieka. Kiedy dochodzimy do jednego brzegu rzeki, dostrzegamy
si� "drugi brzeg". Osi�gni�cie "drugiego brzegu" jest wpisane w
nasz� ludzk� natur� - w nasze ziemskie �ycie.
3. POZORNA ZGODA I PRZYSTOSOWANIE
Niezgoda na siebie a w konsekwencji i na w�asne �ycie mo�e
tak�e przybra� inn�, bardziej zawoalowan� posta�. Nie podejmujemy
w�wczas pr�b samob�jczych, nie upijamy si�, nie za�ywamy
narkotyk�w, nie l�dujemy w szpitalu psychiatrycznym. �yjemy
normalnie: prowadzimy dom, chodzimy do pracy, posiadamy
przyjaci�, rodzin�, ale mimo wszystko gdzie� w na dnie serca
nosimy w sobie g��bokie niezadowolenie z �ycia. Niekiedy dopada
nas jakie� dziwne odczucie, i� to �ycie jest jakie�
"nieprawdziwe".
Zgadzamy si� na siebie, lecz jest to zgoda pozorna. Nie
chcemy zgodzi� si� jednak na nasze �ycie do ko�ca, poniewa�
przeczuwamy, i� to domaga�oby si� od nas uznanie naszych brak�w
i ogranicze�. A poniewa� nienawidzimy swoich s�abo�ci, nie
chcemy, aby one si� ujawni�y. Obawiamy si�, i� odkrycie naszych
s�abo�ci i ogranicze� spowoduje odrzucenie nas przez innych.
Dlatego te�, trac�c ca�e mn�stwo energii, pr�bujemy ukry� sami
przed sob� a tak�e przez innymi bolesne przeczucie, i� tak
naprawd� nie zas�ugujemy na mi�o��. W tej bolesnej dla nas
sytuacji nie szukamy prawdy o nas samych, uzdrowienia
wewn�trznego, prawdy o otaczaj�cej nas rzeczywisto�ci, ale
usi�ujemy przystosowa� si� do naszego pojmowania rzeczywisto�ci.
Precyzyjnie cho� nie�wiadomie konstruujemy r�nego rodzaju
"mechanizmy obronne" chroni�ce nasze nerwicowe, a wi�c sprzeczne
mniemania o sobie. Raz bowiem wydaje nam si�, i� "wszystko si�
nam nale�y", innym razem natomiast jeste�my wewn�trznie
przekonania, i� "wszyscy maj� prawo nas odrzuci� i przekre�li�".
Takich "przystosowawczych" opartych na nerwicowych
mechanizmach obronnych zachowa� jest bardzo wiele. Przejawiaj�
si� one z r�n� intensywno�ci�: od form najbardziej skrajnych a�
do najbardziej �agodnych. Nie wyst�puj� w stanie czystym, ale s�
wymieszane. Zasadniczo mo�na je podzieli� na dwie grupy. Jedne
zmierzaj� do zaskarbienia sobie cudzej mi�o�ci i szacunku, drugie
do zminimalizowania b�lu p�yn�cego z przekonania o w�asnej
bezwarto�ciowo�ci. Przyjrzyjmy si� niekt�rym z nich:
a. Boja�liwo��. Przejawia si� ona w niech�ci do podejmowania
jakiegokolwiek ryzyka, przedsi�wzi��, plan�w. Przewiduj�c w
ka�dej sytuacji zagro�enia i niepowodzenia �yciowe, cz�owiek
boja�liwy rezygnuje z g�ry z jakiejkolwiek pr�by znacz�cych
dokona�. Poniewa� obawia si�, i� m�g�by si� pomyli�, dozna�
pora�ki, nie podejmuje decyzji, ale czeka. W takiej sytuacji
"samo �ycie" si�� up�ywaj�cego czasu "podejmuje decyzje". A
poniewa� brak w nich osobowego zaanga�owania i wolno�ci
cz�owieka, s� one zwykle fatalne dla jego �ycia.
b. Che�pliwo�� i przechwa�ki. Che�pliwo�� to schlebianie
samemu sobie po to, by zyska� na warto�ci we w�asnych i cudzych
oczach. Che�pliwy nieustannie "reklamuje" swoje, przez siebie
wykreowane, zalety, cnoty, osi�gni�cia, aby by� przez innych
zauwa�onym, docenionym, uznanym. Ale nawet najbardziej prymitywny
"chwalipi�ta" posiada pewn� intuicj�, st�d te� stosunkowo �atwo
wyczuwa sztuczno�� w swoich postawach i zachowaniach.
c. Nie�mia�o��. Cz�owiek nie�mia�y �yje w ci�g�ym l�ku przed
lud�mi. Z jednej strony nieustannie obawia si� odepchni�cia ze
strony innych, z drugiej za� swoim zachowaniem sam prowokuj to
odrzucenie. Jest przekonany, �e inni akceptuj� go tylko pod
pewnymi warunkami, kt�re zwykle sam na nich projektuje.
d. Gniew. Osoba dotkni�ta poczuciem niskiej warto�ci i
pogardy do siebie na pocz�tku nienawidzi tylko w�asnej
nieudolno�ci. Z czasem zaczyna nienawidzie� ca�e swoje �ycie.
Szybko w�wczas staje si� przygn�biony, smutny. Sw�j gniew,
zgorzknienie wy�adowuje naprzeniennie: raz na sobie, innym razem
na bli�nich. Jednym z wa�nych przejaw�w gniewu na siebie i innych
jest krytykanctwo. Krytykant przenosi zwykle swoje negatywne
odczucia na innych. Oskar�aj�c czy wr�cz oczerniaj�c innych,
zawsze poni�a najpierw samego siebie, cho� nie zdaje sobie z tego
sprawy.
e. Maski. Noszenie masek, granie r�l, przywdziewanie si� w
"wa�ne funkcje" jest zwi�zane z odczuciem swojej niskiej warto�ci
i braku poczucia godno�ci. Maski, funkcje, role pozwalaj� ukry�
nie tylko przed innymi, ale tak�e przed sob� samym nisk� ocen�
czy wr�cz pogard� do siebie samego. Graj�c "przedstawienie o
sobie" w razie potrzeby zawsze mo�na zmieni� rol�, mask� i
dostosowa� si� do zmieniaj�cych si� ci�gle ludzkich oczekiwa�
oraz w�asnych l�k�w.
f. Dewocja. Postawa to rodzi si� najcz�ciej jako pr�ba
wykorzystania praktyk religijnych dla lepszego w�asnego
samopoczucia emocjonalnego przez poprawienie swojego obrazu
siebie w swoich w�asnych i cudzych oczach. Osoba uprawiaj�ca
dewocj� nie wchodzi w rzeczywiste do�wiadczenie duchowe, ale
pr�buje budowa� swoj� "wielko�� i �wi�to��" poprzez zewn�trzne
tylko wykonywanie licznych praktyk. W dewocji �ycie codziennie,
w szczeg�lno�ci za� relacje z bli�nimi, s� w jawnej sprzeczno�ci
z wykonywanymi praktykami. W dewocji nie ma rzeczywistego d��enia
do Boga i Jego chwa�y. Jest to bowiem pr�ba manipulowania religi�
dla swoich w�asnych ludzkich cel�w.
g. "Mie� bardziej ni� by�". Ta postawa p�ynie z przekonania,
�e to, co posiadamy i to, co zrobimy, jest decyduj�ce o naszej
warto�ci i godno�ci. Kusi nas wi�c ��dza wspania�ych czyn�w,
wielkiego bogactwa, kt�re maj� przyci�gn�� ku nam podziw i mi�o��
innych. Wspania�e osi�gni�cia, wielkie pieni�dze s�u�� nam
najpierw dla obrony przed poczuciem w�asnej bezsilno�ci,
bezradno�ci czy te� lekcewa�eniem innych.
h. Na�ladownictwo. Cz�owiek, kt�ry nie zna siebie, nie ceni
swojej osoby, ma sk�onno�� do ca�kowitego uto�samiania si� z
kim�, kogo podziwia i adoruje. Jest to pewna forma "ma�powania"
innych, kt�ra polega na odrzuceniu swojego �ycia, aby m�c sta�
si� "jak drugi". Osoby takie cz�sto marz�, aby "by� na miejscu"
osoby podziwianej. Zewn�trzne uto�samianie si� z innym
cz�owiekiem, "materialne" na�ladowania jego zachowa�, gest�w,
czyn�w jest zawsze szkodliwe niezale�enie od tego czy dotyczy to
jakiego� "�wieckiego" gwiazdora, czy te� "wybranego �wi�tego",
zawsze bowiem ��czy si� z rezygnacj� z odpowiedzialno�ci za
w�asne �ycie i z bycia sob�.
i. �lepe pos�usze�stwo. Cz�owiek niepewny siebie, zagubiony
mo�e szuka� pewno�ci i oparcia dla swego �ycia w drobiazgowym i
zewn�trznym przestrzeganiu zasad, praw, przepis�w. Dostosowanie
si� do litery b�dzie zasadnicz� cech� jego post�powania. Poniewa�
jednak cz�owiek �lepo pos�uszny nie posiada w sobie ducha
przepis�w i zasad, w�wczas "prawo" stanowi dla niego pewn�
"protez�", kt�ra pozwala mu jako� �y�. Wszelkie konflikty
mi�dzyludzkie bywaj� w�wczas rozwi�zywane przy pomocy "prawa".
Materialna i zewn�trzna uleg�o�� prawu sprawia, i� staje si� ono
tak�e broni� przeciwko innym.
j. Perfekcjonizm. �ycie perfekcjonisty jest nieustannym
egzaminem, jaki sam sobie robi. Jest te� ci�g�ym szukaniem
uspokojenia chorego poczucia winy poprzez "doskona�e"
realizowanie stworzonych przez siebie i dla siebie idea��w.
Perfekcjonista wszystko robi z drobiazgow� dok�adno�ci�, cho�
cz�sto jego dzia�anie nikomu i niczemu nie s�u�y, ale nie jest
on w stanie przyzna� si� do tego. Swoj� warto�� uzale�nia bowiem
od realizacji "w�asnych idea��w" i spe�niania cudzych oczekiwa�.
Jest to r�wnie� forma nieustannego kupowania mi�o�ci do siebie
u siebie samego i u innych.
k. Ucieczka w samotno��. Cz�owiek z wielkimi kompleksami
ni�szo�ci i jednoczesnym l�kiem przed lud�mi obawia si� zwykle
spotka� z innymi, poniewa� one mog�yby zakwestionowa�
dotychczasowy jego spos�b oceny i dzia�ania. Aby nie dozna� b�lu
odrzucenia "samotnik" zwykle sam ucieka od innych. Nie zawsze
musi to by� samotno�� w dos�ownym znaczeniu tego s�owa. Czasami
"samotnicy" posiadaj� nawet wiele zewn�trznych kontakt�w.
Wszystkie one s� jednak zwykle nacechowane tak� nieufno�ci� i
zamkni�ciem, i� ludzie ci pomimo wielu spotka� z innymi pozostaj�
wewn�trznie g��boko osamotnieni.
l. Racjonalizacja. Cz�owiek, kt�ry nie akceptuje i nie kocha
siebie, boi si� dostrzec prawd� o sobie i swoim �yciu. Wszystkie
swoje negatywne odczucia, wyobra�enia, my�li, kt�re w jaki�
spos�b ods�aniaj� prawd� o nim samym, d�awi lub "wyja�nia
racjonalnie" - racjonalizuje. Najgorsze wady, s�abo�ci i b��dy
potrafi "przemalowa�" na pi�kne cnoty i zwyci�stwa. I tak
kompleksy ni�szo�ci mog� by� nazywane - pokor�, przepychanie si�
�okciami - wol� walki, l�kowe zachowania perfekcjonisty -
doskona�o�ci i �wi�to�ci� itp. Dla cz�owieka pos�uguj�cego si�
racjonalizacj� przyznanie si� do b��du i pomy�ki by�oby
r�wnoznaczne z przekre�leniem siebie i utraty warto�ci we
w�asnych i w cudzych oczach.
S� to jedynie pewne przyk�ady postaw przystosowawczych i
obronnych. Mogliby�my wymienia� jeszcze inne. Podane tutaj maj�
jedynie s�u�y� jako pewna pomoc, dzi�ki kt�rej �atwiej b�dzie nam
wykry� nasze osobiste mechanizmy obronne. Je�eli szuka� jakich�
wsp�lnych cech wszystkich przedstawionych powy�ej sposob�w
"ucieczki" i "przystosowania", to b�d� nimi: "odwr�t od
rzeczywisto�ci", l�k przed pe�n� odpowiedzialno�ci� za �ycie,
koncentracja na sobie, interesowno��, agresja lub te�
przynajmniej oboj�tno�� na bli�nich. Wszystkie sposoby
przystosowania s� zawsze "jako�" nieprawdziwe, s� pewn� namiastk�
�ycia, iluzj� �yciow�. Iluzje, namiastki �ycia wcze�niej czy
p�niej zawsze obracaj� si� przeciwko cz�owiekowi. I chocia� na
kr�tko uspokajaj� cz�owieka, to jednak w ko�cu rodz� cierpienie.
Jest to bowiem w sumie rozwi�zania nerwicowe. I cho� "jako�"
pozwalaj� one �y� cz�owiekowi, to jednak s� one zbyt kosztowne.
Niemal wszystkie si�y tracimy w�wczas na udawadnianie sobie i
innym, i� nasze �ycie ma warto�� i sens.
Zgoda na �ycie wymaga wielkiej �wiadomo�ci siebie, wymaga
uczciwo�ci, wymaga prawdy, wymaga ofiary. Jak ka�de leczenie
choroby jest zwykle bolesne, tak samo leczenie z naszych bunt�w
wobec �ycia jest tak�e procesem bolesnym, wymagaj�cym wyrzecze�.
Zgoda na �ycie domaga si� najpierw wyrzeczenia si�
oszukiwania siebie, domaga si� zdemaskowania fa�szu. Wyra�enie
zgody na w�asne �ycie domaga si� prawdy o naszym �yciu. Cz�owiek
winien dobrze wiedzie�, na co ma si� zgodzi�. Ka�demu z nas grozi
nie tyle jaki� totalny autodestrukcyjny bunt wobec �ycia, ile
raczej �ycie w iluzji, bunt zamaskowany, bunt ukryty za pozorami
�ycia.
Pytania do refleksji
1. Czy kiedykolwiek nawiedza�y Ci� my�li samob�jcze (,,lepiej
by�oby nie �y�'', ,,ja si� na �wiat nie prosi�em'', ,,nienawidz�
�ycia'', ,,sko�cz� ze sob�'')? Co by�o ich przyczyn�?
2. Przypomnij sobie ( konkretnie, z uwzgl�dnieniem miejsca i
czasu) najtrudniejsze momenty z historii Twojego �ycia. Jakie
uczucia Ci w nich towarzyszy�y - l�k, smutek, depresja,
zniech�cenie? Spr�buj odczyta� rodzaj niezgody, kt�ra kry�a si�
za tymi uczuciami. Na kogo, na co si� nie zgadza�e�? Czy
przeczuwasz, �e Twoj� podstawow� niezgod� jest niezgoda na Twoje
�ycie?
3. Przypomnij sobie jak�� szczeg�lnie trudn� sytuacj� z
ostatniego tygodnia. Jak j� prze�ywa�e�? Jakie uczucia
towarzyszy�y Ci w tej sytuacji? Jak wp�yn�y na Twoje zachowanie?
4. Zastan�w si� jaki jest Tw�j zwyk�y spos�b reagowania w
kontaktach z innymi lud�mi? Jak zachowujesz si� w momentach
zagro�enia?
5.Czy potrafi�by� nazwa� swoje mechanizmy obronne? Kt�ry z
przedstawionych powy�ej sposob�w zachowania, �ycia �yciem
pozornym jest Ci najbli�szy?
6. Czy spostrzegasz, �e swoim zachowaniem chcesz ,,zas�u�y�'' na
mi�o�� innych? W
jaki spos�b?
7. Czy przeczuwasz, �e �yjesz ,,�yciem pozornym''? Co to dla
Ciebie znaczy?
8. Jakie s� powody Twojego buntu przeciw �yciu?
Lucyna S�up
SK�D SI� TO BIERZE?
"Wszystko ma swoj� przyczyn�" - brzmi konkluzja znanej
rysunkowej historyjki, w kt�rej szef krzyczy w pracy na m�a, m��
po powrocie do domu na �on�, �ona na dziecko, a dziecko bije psa,
kt�ry z kolei "w odwecie" gryzie kota. Nasz brak mi�o�ci do
siebie posiada swoje okre�lone �r�d�o. Najog�lniej m�wi�c, je�li
nie lubimy i nie szanujemy siebie, to dzieje si� tak dlatego, �e
nie byli�my kochani i szanowani. Mi�o�ci do siebie mo�na nauczy�
si� tylko przyjmuj�c mi�o�� innych.
"All you need is love" - "Wszystkim czego potrzebujesz jest
mi�o��" - �piewali kiedy� Beatlesi. I chocia� z poj�ciem mi�o�ci
proponowanym przez ten zesp� mo�na dyskutowa�, nie zmienia to
jednak faktu, �e s�owa tej piosenki wyra�aj� najg��bsz� i
najbardziej podstawow� potrzeb� ludzkiego serca: potrzeb�
bezwarunkowej mi�o�ci. Wszystkim, czego potrzebujemy, jest
mi�o��.
Nadu�ywaj�c alkoholu, za�ywaj�c narkotyki, uprawiaj�c "zimny
seks", szukaj�c s�awy, pieni�dzy, ludzkiego uznania - tak
naprawd� szukamy zawsze mi�o�ci. Nawet "pijak w rowie szuka
mi�o�ci" - powiedzia� kiedy� Clive S. Lewis. Mi�o�� jest jedynym
celem, ku kt�remu cz�owiek zmierza. Jej wszystko po�wi�ca. Bez
mi�o�ci wszystko w �yciu ludzkim traci sens. Pi�knie wyra�a t�
prawd� hymn �w. Paw�a o mi�o�ci (1 Kor 13 nn).
S�owo "mi�o��" w j�zykach nowo�ytnych jest poj�ciem
wieloznacznym, nieprecyzyjnym. Wyra�a si� nim zar�wno najwi�ksze
do�wiadczenia duchowe mistyk�w jak r�wnie� nadu�ycia seksualne.
Nam chodzi o "mi�o��-agape", mi�o�� bezwarunkow�, kt�ra przyjmuje
nas nie ze wzgl�du na to, co mamy lub co robimy, ale ze wzgl�du
na samo nasze istnienie. Chodzi nam o mi�o��, kt�ra akceptuje nas
wraz z naszymi brakami i s�abo�ciami. Kiedy jeste�my kochani w
ten spos�b, w�wczas czujemy si� szcz�liwi, bezpieczni i nie mamy
ochoty udawa� kogo�, kim w istocie nie jeste�my.
Mi�o�� sprawia, i� nasze maski same spadaj� z naszych
twarzy. Nie musimy bowiem przed lud�mi zabezpiecza� si�, broni�,
udawa�. Mo�emy pozwoli� sobie na bycie sob�. Rezygnujemy z
ukrywania naszych wad, z zabiegania o ludzk� sympati�, uznanie,
pochwa�y, poniewa� w mi�o�ci bezinteresownej wszystko posiadamy.
Czujemy si� kochani niezale�nie od tego jacy jeste�my. Czuj�c si�
za� kochani w ten spos�b odkrywamy w�asn� niepowtarzaln� warto��.
To mi�o�� daje nam tak�e poczucie naszej godno�ci.
Taka bezwarunkowa mi�o�� w�r�d ludzi jest jednak bardziej
marzeniem ni� rzeczywisto�ci�. Wszyscy nosili�my lub te� nosimy
gdzie� g��boko ukryte w nas rozczarowanie do tej mi�o�ci, kt�rej
do�wiadczyli�my. Mieli�my lub mamy jeszcze uraz spowodowany
mi�o�ci� ograniczon� i warunkow�; nieraz bardzo ograniczon� i
bardzo uwarunkowan�. Mi�o�� uwarunkowana jest zawsze
do�wiadczeniem bolesnym. Poczucie bycia przez innych odrzuconym
czy "�le kochanym" k�adzie si� nieraz cieniem na ca�e nasze
doros�e �ycie. Rzutuje ona na p�niejsze ma��e�stwo, przyja�nie,
prac�, �ycie religijne. Pr�buj�c odkry� przyczyny niezgody na
siebie nie mo�na lekcewa�y� atmosfery w�asnego domu rodzinnego,
naszych wi�zi z ojcem, z matk�.
U pocz�tk�w �ycia, w niemowl�ctwie ca�� wiedz� o sobie i
warto�ci swojego �ycia cz�owiek czerpie przede wszystkim od
rodzic�w, szczeg�lnie za� od swojej matki. Ju� w jej �onie
dziecko mocno reaguje na wszystkie jej prze�ycia zar�wno
pozytywne jak i negatywne. Ju� wtedy czuje si� chciane, kochane,
przyj�te czy te� przeciwnie: odrzucone, niechciane, niekochane.
John Powell pisze, i� niemowl� jeszcze nie wie kim ono jest.
Wkracza w �wiat niczym �ywe pytanie poszukuj�ce odpowiedzi: Kim
jestem? Co jestem wart? Na czym polega �ycie? T� odpowied�
przyjmuje od swoich rodzic�w, g��wnie od matki. Dobrze jest,
je�eli odpowied� ta jest pe�na mi�o�ci: Jak dobrze, �e jeste� z
nami! Kochamy ci�! Taka odpowied� - niekoniecznie wyra�ona
werbalnie, bardziej za pomoc� czu�ych gest�w, pieszczot i
poca�unk�w - zasiewa w jego sercu przekonanie: Jestem kochany.
Jestem cenny, nipowtarzalny. Jestem godzien mi�o�ci.
Z czasem do informacji przekazywanych przez kontakt
niewerbalny do��czaj� si� tak�e s�owa. A one mog� nie�� wiar� w
wielk� warto�� ma�ego cz�owieka albo uzale�nienie tej warto�ci
od okre�lonych, spe�nianych przez niego warunk�w. W pierwszym
przypadku dziecko "dowiaduje si�", i� jest kochane za to, kim
jest, w drugim "otrzymuje informacje", �e na mi�o�� rodzic�w musi
sobie zas�u�y�: dobrym zachowaniem, sukcesami, wygl�dem,
uleg�o�ci�, pos�usze�stwem. "Dowiaduje si�" wi�c, �e jest
kochane, poniewa� jest grzeczne, ciche, pos�uszne, itp. Na ca�e
jego nieszcz�cie, w miar� up�ywu czasu rodzice koduj� w nim
coraz to nowe warunki rodzicielskiej mi�o�ci: "Je�eli mi
pomo�esz, je�eli mnie nie urazisz, je�eli b�dziesz si� mia� dobre
oceny w szkole, je�eli nie b�dziesz przynosi� mi wstydu" - to
"b�dziesz kochany". Jednak jednym z bardziej okrutnych warunk�w
rodzicielskiej mi�o�ci jest ca�kowieta rezygnacja dziecka w
jakiejkolwiek wolno�ci i podporz�dkowanie si� ich woli. Rodzice
na og� nie zdaj� sobie sprawy z tego, �e stawiaj�c takie
wymagania i uzale�niaj�c od spe�nienia tych wymaga� przyj�cie lub
odrzucenie dziecka, w istocie odmawiaj� mu akceptacji.
Nierzadkim warunkiem mi�o�ci do dziecka jest zaspokajanie
nadmiernych potrzeb uczuciowych (nie zrealizowanych w zwi�zku
ma��e�skim) jednego z rodzic�w (cz�ciej matki). Dziecko jest
w�wczas obdarzane nadmiarem czu�o�ci, prezent�w, ale za cen�
ca�kowitego zwi�zanie emocjonalnego, czy wr�cz uczuciowego
zniewolenia. Zach�anna matka bywa w�wczas zazdrosna o relacje
emocjonalne z p�ci� przeciwn�.
Oczywi�cie warunkowa mi�o�� rodzic�w - jako przeciwie�stwo
mi�o�ci bezwarunkowej, mo�e wyra�a� si� w bardzo subtelny spos�b.
��dania pod adresem dziecka nie musz� by� werbalnie formu�owane,
ale wyra�a� si� w pewnych postawach i gestach. Dziecko zachowanie
rodzic�w odbiera jako kar� lub nagrod� i np. mo�e chcie� swoimi
sukcesami, kt�rych nikt od niego s�owami nie wymaga, zas�u�y� na
czu�o��, troskliwo��, uwag� rodzic�w.
Dziecko kt�re jest kochane mi�o�ci� warunkow�, ,,za co�'',
stopniowo nabiera przekonania, �e jest niewiele warte. Poniewa�
rodzice nie dostrzegaj� w nim warto�ci i ono nie mo�e jej
dostrzec. Zaczyna siebie nie lubi�. Dochodzi do wniosku, �e nie
mo�e by� przyjmowane dla warto�ci, kt�r� jest samo w sobie ale
�e jego warto�� tkwi w istocie poza nim: w rzeczach, kt�re
zdobywa , w wymaganiach, kt�re spe�nia. Utwierdza si� w
przekonaniu, �e mo�na je kocha� jedynie ,,za co�''- za
pos�usze�stwo, sukcesy, w nauce, urod�, przynoszenie dumy
rodzicom itd. A poniewa� na tym, �eby by� kochanym zale�y mu
najbardziej - rozwija w sobie postaw� ,,zas�ugiwania na mi�o��".
Ta w�a�nie postawa sprowokuje go w przysz�o�ci do szukania za
wszelk� cen� potwierdzenia swojej warto�ci a gdy to si� nie
powiedzie i �ycie oka�e si� zbyt bolesne - do ucieczki od niego.
Ta prawid�owo�� z wielk� si�� przejawi�a si� w �yciu Marylin
Monroe, s�ynnej ameryka�skiej gwiazdy filmowej. S�awa, liczne
ma��e�stwa i niemniej liczni kochankowie nie zdo�ali zaspokoi�
jej pragnienia akceptacji. Nie do�wiadczy�a jej w domu rodzinnym,
kt�rego nie mia�a - nie zna�a swojego ojca a matka wi�kszo��
czasu sp�dza�a w szpitalach psychiatrycznych. Marylin b�d�c
dzieckiem b��ka�a si� wi�c po przytu�kach i rodzinach
zast�pczych. Nie do�wiadczywszy �ycia rodzinnego nie potrafi�a
go zbudowa�. W jednym ze swych ostatnich film�w ,,Sk��ceni z
�yciem'' gra�a jakby sam� siebie - nieszcz�liw�, nie pogodzon�
z �yciem, uciekaj�c� od niego...Nie trzeba by�o d�ugo czeka� aby
uciek�a ostatecznie - w lipcu 1963 roku Monroe za�y�a �mierteln�
dawk� �rodk�w usypiaj�cych. Kreowana jako ,,symbol seksu''
pozosta�a w pami�ci wielu jako tragiczna ofiara show - bussinesu
a przede wszystkim wielkiego, niezaspokojonego pragnienia
mi�o�ci.
Historia Marylin - to historia odrzucenia, przekre�lenia
siebie b�d�cego odpowiedzi� na odrzucenie.,,By�am pomy�k�. Moja
matka nigdy mnie nie chcia�a'' - wyzna�a aktorka w jednym z
wywiad�w b�d�c u szczytu swej kariery. Je�eli nieakceptacja
siebie jest problemem tylu ludzi wywodz�cych si� z tzw.
,,porz�dnych rodzin'', to w znacznie wi�kszym stopniu dotyczy
dzieci wychowuj�cych si� w rodzinach rozbitych, dzieci
niechcianych, porzuconych, nadmiernie uzale�nionych od rodzic�w,
bitych, przeklinanych, zniewa�onych, gwa�conych. Przeci�tna
,,warunkowa'' mi�o�� rodzicielska podwa�a w dziecku poczucie jego
w�asnej warto�ci, ale mi�o�� wypaczona czy jej zupe�ny brak
ca�kowicie rujnuje w dziecku poczucie w�asnej warto�ci.
Poniewieranym na r�ne sposoby dzieciom ju� jako ludziom doros�ym
wyj�tkowo trudno jest zgodzi� si� na siebie i i na swoje �ycie.
Przeszkadza im w tym wielkie poczucie winy. Dziecko chce widzie�
w swoim ojcu czy matce kogo� idealnego. Tylko takiej osobie mo�e
zaufa� a zaufanie i poczucie bezpiecze�stwa jest konieczne dla
jego rozwoju. Je�eli spotyka si� z ich strony ze z�em, z krzywd�
- pod�wiadomie d��y do usprawiedliwienia rodzic�w a obwinienia
siebie. Dzieje si� tak nawet wtedy, gdy doro�nie. Chc�c zadowoli�
ojca, czy matk� ju� jako cz�owiek doros�y posuwa si� do czyn�w
absurdalnych.
Susan Forward, ameryka�ska psychoterapeutka, kt�ra zetkn�a
si� z wieloma przypadkami zachowa� rodzic�w okre�lanych przez ni�
jako ,,toksyczne''opisuje przypadek czterdziestodwuletniego
oficera policji imieniem Jason, kt�ry w czasie wykonywania swej
pracy konsekwentnie stawia� si� w sytuacjach zagra�aj�cych
�yciu.(6). Chocia� jego czyny mog�y wydawa� si� heroiczne ( np.
samotne usi�owanie rozbicia gangu) by�y w istocie lekkomy�lne.
Policyjny psycholog doszed� do wniosku, �e cz�owiek ten jest
potencjalnym samob�jc� i nalega� na jego hospitalizacj�.
W czasie sesji psychoterapeutycznych okaza�o si�, �e matka
Jasona, osoba o bardzo gwa�townym usposobieniu w dzieci�stwie
wielokrotnie powtarza�a mu z nienawi�ci� : ,,a�uj�, �e si� w
og�le urodzi�e�.Chcia�abym aby� ju� nie �y�, tak samo jak
chcia�abym aby tw�j ojciec nie �y�.'' Ojciec Jasona opu�ci�
rodzin�, czym jakby popar� tez�, �e �ycie jego syna nie
przedstawia dla ka�dego z rodzic�w �adnej warto�ci. B�d�c ju�
cz�owiekiem doros�ym i podejmuj�c niebezpieczne akcje policyjne,
Jason pod�wiadomie usi�owa� nadal by� pos�usznym synem. Chcia�
w spos�b zawoalowany pope�ni� samob�jstwo aby tym samym spe�ni�
�yczenie matki i sprawi� jej przyjemno��...
Chocia� mi�o�� warunkowa przejawia�a si� w naszym �yciu z
r�n� intensywno�ci�, to jednak tak naprawd� do�wiadczy� jej
ka�dy. Nasi rodzice nie mogli nam zapewni� pe�nej, bezwarunkowej
mi�o�ci, chocia� by� mo�e bardzo si� o to starali. aden cz�owiek
nie mo�e kocha� mi�o�ci� pe�n�, bezwarunkow�. Kocha� tak�
mi�o�ci� m�g�by tylko kto�, kogo nigdy nie skrzywdzono a to
przecie� jest niemo�liwe.
Rodzice nawet najbardziej kochaj�cy swoje dziecko mog� tylko
bardziej lub mniej zbli�a� si� do idea�u mi�o�ci bezwarunkowej.
Na pewno czym�, co sprzyja takiemu zbli�eniu jest ich harmonijna
ma��e�ska wi� - nieporozumienia mi�dzy rodzicami dziecko zawsze
odbiera jako brak mi�o�ci. Ta wi� rodzi si� oczywi�cie z
uporania si� - przynajmniej w podstawowym stopniu - z w�asnymi
wewn�trznymi problemami. Trudno oczekiwa�, �eby rodzic
wewn�trznie rozbity, nie akceptuj�cy siebie, uciekaj�cy od �ycia
i staraj�cy si� przypodoba� innym m�g� rozwin�� w swoim dziecku
poczucie w�asnej warto�ci i przekaza� mu jasn� i sp�jn� wizj�
rzeczywisto�ci. W spos�b naturalny, nawet si� o to specjalnie nie
staraj�c przeka�e mu w�asne l�ki, frustracje i uzale�nienia.
W�a�nie w skrzywdzeniu, w odrzuceniu tkwi �r�d�o wielu naszych
s�abo�ci, tak�e s�abo�ci moralnych. Zauwa�my, �e w dziedzinie
moralnej niezgoda na siebie wyra�a si� przede wszystkim w tzw.
,,chorym poczuciu winy''. Chore poczucie winy polega na tym, �e
cz�owiek bierze na siebie ca�� odpowiedzialno�� za pope�nione z�o
podczas gdy jego odpowiedzialno�� jest tylko cz�stkowa.
Krzywdzenie drugich jest wt�rne, pierwsze jest zawsze bycie
krzywdzonym. Niezgoda na w�asn� histori� �ycia, w kt�rej by�o si�
krzywdzonym zawsze owocuje niezgod� na w�asne s�abo�ci moralne.
Nie pogodzony ze swoj� histori� �ycia cz�owiek usi�uje zbawia�
siebie o w�asnych si�ach ale te pr�by (przybieraj�ce np. kszta�t
mocnych postanowie� ,,nigdy wi�cej'' rodz� coraz g��bsz� niezgod�
na siebie, coraz wi�ksz� nieakceptacj� w�asnych s�abo�ci. I chc�c
pokona� te s�abo�ci, trzeba je po pierwsze dostrzec i nazwa� a
po drugie, zaakceptowa�, uleczy� histori� �ycia b�d�c� �r�d�em
tych s�abo�ci.
Podsumowuj�c: uznanie swojej warto�ci i zgoda na siebie
rodzi si� w dzieci�stwie. Ich �r�d�em jest mi�o�� naszych
rodzic�w. Istotne s� tak�e p�niejsze do�wiadczenia bycia
odtr�conym, niekochanym.
Wi�kszy lub mniejszy brak mi�o�ci, odrzucenie, kt�rego
do�wiadczyli�my w domu rodzinnym i nie tylko sprawia, �e nie
umiemy kocha� prawdziwie samych siebie i buntujemy si� przeciw
swojemu �yciu. On te� rozwija w nas r�ne formy egoizmu b�d�cego
wynaturzon� mi�o�ci� w�asn�. Je�eli egoizm jest tak powszechnym
problemem, je�eli wszyscy jeste�my egoistami w mniejszym lub
wi�kszym stopniu to tylko dlatego, �e wszyscy byli�my kochani w
mniej lub bardziej niew�a�ciwy spos�b. Nie do�wiadczywszy
prawdziwej mi�o�ci nie umiemy przekaza� jej innym.
Pytania do refleksji
1.Jak wspominasz Tw�j rodzinny dom? (Odpowiadaj�c na to pytanie
przypomnij sobie zachowanie Twojego ojca, Twojej matki, atmosfer�
domu rodzinnego, relacje z rodze�stwem). Jakie uczucia budz� si�
w Tobie pod wp�ywem tych wspomnie�? Czy rozmawia�e� z kim� na
temat Twojego domu rodzinnego? Czy by�by� w stanie porozmawia�
na ten temat z w�asnymi rodzicami?
2. W jaki spos�b Twoja niezgoda na �ycie odbija si� na Twoich
najbli�szych - na �onie, m�u, dzieciach, te�ciowej, synowej,
prze�o�onym, podw�adnym? Kiedy ��da�e� rzeczy, kt�rych ten drugi
cz�owiek nie by� Ci w stanie da�? Czy dostrzegasz fakt, �e Twoja
niezgoda na �ycie promieniowa�a wi�ksz� lub mniejsz� nienawi�ci�,
kierowan� ku drugiemu cz�owiekowi? W jaki spos�b?
3. Przypomnij sobie jak�� konkretn� krzywd�, kt�r� wyrz�dzi�e�
drugiemu cz�owiekowi w ci�gu ostatniego dnia, tygodnia, miesi�ca,
roku...Jak s�dzisz, jakie Twoje skrzywdzenia by�y jej przyczyn�?
4. W jaki spos�b Twoja nieakceptacja siebie przejawia si� w
nieakceptacji drugich? Spr�buj dostrzec konkretne sytuacje.
Lucyna S�up - J�zef Augustyn SJ
CZY MO�NA ZGODZI� SI� NA �YCIE?
"Do kobiety kt�ra skar�y�a si� na swe
przeznaczenie Mistrz powiedzia�:
- Przecie� ty sama wykuwasz sw�j los!
- Ale z pewno�ci� nie ja jestem winna, �e
urodzi�am si� kobiet�, czy� nie tak?
- Narodzi� si� kobiet� to nie przeznaczenie. To
los. Przeznaczenie polega na tym, w jaki spos�b
przyjmiesz sw� kobieco�� i co z ni� zrobisz."
(Anthony de Mello SJ).
1. Jeste�my odpowiedzialni za swoje �ycie, za swoje
"przeznaczenie". Poznaj�c jednak nasz� ludzk� s�abo��, g��bi�
naszych �yciowych zranie� (szczeg�lnie za� zranie� w mi�o�ci)
oraz wynikaj�ce z nich zagubienie �yciowe, wydaje si� nam nieraz
ma�o prawdopodobne, aby�my mogli sprosta� temu �yciowemu zadaniu.
Parafrazuj�c s�owa A. de Mello mo�emy powiedzie�: "To, i� nie
by�em kochany tak, jak tego potrzebowa�em i pragn��em, to nie
jest moje przeznaczenie. To m�j los. A moje przeznaczenie polega
na tym, �e przyjm� swoj� przesz�o��, aby na niej zbudowa� moj�
przysz�o�ci.
Nie jeste�my odpowiedzialni za nasze zranienia w mi�o�ci z
najm�odszych lat oraz za jakiekolwiek skrzywdzenia, kt�rych
doznali�my od innych. Jeste�my jednak odpowiedzialni za nasze
obecne doros�e �ycie. I cho� nasza przesz�o�� wywiera na nas
pewien wp�yw, to jednak ona nas nie determinuje. Mo�emy nauczy�
si� kocha� siebie i kocha� innych z nasz� przesz�o�ci�. Mo�emy
w pe�ni pogodzi� si� ze swoim �yciem. Mo�emy prze�y� je w spos�b
tw�rczy.
Zranienia w mi�o�ci, szczeg�lnie te wyniesione z wczesnego
okresu naszego �ycia, staj� nam nieraz jako pewna przeszkoda na
drodze do pe�nej akceptacji naszego �ycia, ale tylko w pierwszym
jej etapie. Przezwyci�one i uleczone zranienia staj� si�
miejscem wra�liwo�ci wewn�trznej, tw�rczo�ci, pe�niejszego
zrozumienia innych.
Zranienie w ludzkiej mi�o�ci, to tylko jedno z wielu
mo�liwych zranie�. �ycie niesie z sob� tak�e inne "skrzywdzenia,
zranienia, niesprawiedliwo�ci, s�abo�ci i ludzkie u�omno�ci.
Staj� si� one dla nas �yciowym zadaniem wymagaj�cym od nas trudu
i ofiary. Nie wykluczaj� one jednak bynajmiej pi�kna, szcz�cia
ludzkiego �ycia. Mo�na nawet powiedzie�, �e dobro i pi�kno
ludzkiego �ycia przychodzi zawsze przez trud i cierpienie. Dobro
musi by� zawsze w jaki� spos�b okupione ofiar�.
Wyrazistym tego przyk�adem s� postacie Joni Eareckson czy
Denise Legrix. Pierwsza, Szwedka, kt�ra w wieku kilkunastu lat
zosta�a sparali�owana na skutek wypadku, po ci�kiej depresji
odzyska�a rado�� �ycia: zosta�a cenion� malark� (nauczy�a si�
malowa� trzymaj�� p�dzel w ustach), pokocha�a cz�owieka za
kt�rego wysz�a za m��. Druga, Francuzka, urodzi�a si� bez r�k i
n�g. Wygra�a walk� z bezsensem swojego �ycia. Mimo swego kalectwa
zaanga�owa�a si� w obron� �ycia dzieci pocz�tych oraz w pomoc
dzieciom upo�ledzonym i ich rodzicom. W swojej ksi��ce "Tak
urodzona", kt�ra sta�a si� bestsellerem, daje pi�kne �wiadectwo
zmagania si� z w�asn� u�omno�ci� nie tylko fizyczn�, ale tak�e
z rodz�cym si� buntem przeciwko �yciu.
2. Dlaczego trzeba nam d��y� do zgody na nasze �ycie?
M�wi�c prosto, poniewa� innego wyj�cia nie mamy. Albo
zgodzimy si� na �ycie i odkryjemy jego sens, smak i rado�� (tak�e
po�r�d trudu �ycia), albo b�dziemy trwa� w t�pym buncie
przeklinacj�c nasze �ycie. Buntem tym b�dziemy krzywdzi� nie
tylko siebie, ale tak�e naszych najbli�szych. Trzeciego wyj�cia
nie ma.
Podstawowe oszustwo, jakiemu cz�sto podlegamy, to szukanie
jakiej� "trzeciego wyj�cia, trzeciej drogi". Pan Jezus m�wi
bardzo wyra�nie: "Wasza mowa niech b�dzie: tak - tak, nie - nie".
Nie m�wi: raz - tak, raz - nie. Zgoda na �ycie domaga si� "tak"
we wszystkich wymiarach. Je�eli na pewn� form� �ycia m�wimy -
tak, a na inn� - nie, to rodzi si� niesp�jno��, kt�ra jest
�r�d�em nerwicowego rozbijania si�.
M�wi�c potocznie, zgoda na �ycie bardzo si� "op�aca".
Dopiero bowiem pe�na akceptacja �ycia ods�ania nam, jak niezwyk�e
istniej� w nas energie emocjonalne, intelektualne, duchowe,
dzi�ki kt�rym mo�emy nasze �ycie uczyni� tw�rczym i ciekawym.
Buntuj�c si� za� przeciwko �yciu tracimy wiele si� na budowanie
pozor�w �ycia, na �yciowe iluzje.
Dlaczego mo�na zgodzi� si� na �ycie?
Poniewa� intuicyjnie czujemy, �e jeste�my do tego zdolni.
Owszem, bywaj� w naszym �yciu chwile zw�tpienia, rozpaczy,
zamkni�cia w sobie, ale s� to tylko "chwilowe za�mienia s�o�ca".
Pragnienie �ycia, pe�nia �ycia jest g��bokim pragnieniem ka�dego
z nas. Nosimy w nas nie�wiadome nieraz, ale g��bokie przekonanie,
i� nasze �ycie - cho� bywa trudne i bolesne - jest ono sensowne
i celowe. W�a�nie z tego przekonania rodzi si� �wiadomo��, i�
mo�emy przyj�� nasze �ycie takim, jakim ono jest. Zagubienia,
zranienia �yciowe i s�abo�ci nie mog� sta� si� powodem do
odrzucenia, ale winny by� przyj�te jako miejsca naszej �yciowej
odpowiedzialno�ci.
Akceptacja siebie i swojego �ycia jest konieczna tak�e ze
wzgl�du na naszych bliskich, przez kt�rych czujemy si� kochani
i kt�rych chcemy kocha�. Niezgoda na w�asne �ycie niezale�nie od
tego, jak� form� przybiera, jest skierowana nie tylko przeciwko
w�asnemu �yciu, ale tak�e przeciwko �yciu innym. Nikt z nas nie
jest samotn� wysp�. Ludzkie �ycie mogliby�my por�wna� do wsp�lnej
wspinaczki alpejskiej, w czasie kt�rej jeste�my wszyscy powi�zani
linami. Z niekt�rymi osobami bywamy powi�zani grubymi linami, z
innymi za� cienkimi sznurkami. Je�li kto� odrywa si� od ska�y i
spada w przepa�� rozpaczy, agresji, na�og�w, samob�jstwa, poci�ga
tym samym za sob� innych.
W psychologii znane jest poj�cie choroby koalkoholizmu. W
rodzinie pije tylko jedna osoba, ale emocjonalne objawy "choroby
alkoholowej" posiadaj� w mniejszym czy wi�kszym stopniu wszyscy
inni cz�onkowie rodziny. Maj� oni te same kompleksy ni�szo�ci,
poczucie winy, wstyd, nizgod� na siebie. Wszyscy oni oddychaj�
i zatruwaj� si� chor� "atmosfer� emocjonaln�", kt�r� alkoholik
wytwarza wok� siebie. Cz�owiek nie pogodzony z sob� i ze swoim
�yciem zawsze b�dzie krzywdzi� innych.
=
3. Czego domaga si� od nas zgoda na �ycie?
a) Po pierwsze szukania celu i sensu �ycia. Jest to
podstawowy warunek pe�nej akceptacji �ycia. Nie mo�na przecie�
zgodzi� si� na �ycie "byle jakie", pozbawione sensu, celu.
Szukaj�c zgody na �ycie zmuszenie jeste�my pyta�, na jakie �ycie
mam si� zgodzi�?
Zauwa�my jednak, i� ostatecznym celem i sensem naszego �ycia
nie mo�e sta� si� tylko rozwijanie jeden z licznych przejaw�w
ludzkiego �ycia: biologiczny, emocjonalny, intelektualny,
seksualny.
Najwy�szym przejawem �ycia jest �ycie duchowe, kt�re integruje
wszystkie formy ludzkiego �ycia. Rozbicie �yciowe polega w�a�nie
na braku p�aszczyzny scalaj�cej te wszystkie przejawy �ycia. Nie
mo�na cz�ciowo zgadza� si� na �ycie. Niezgoda na jedn� z tych
p�aszczyzn �ycia jest automatyczn� niezgod� na wszystkie
pozosta�e. Ta najg��bsza niezgoda przejawia si� w bardziej
powierzchownej. Nie zaprzeczmy tutaj donios�o�ci poszczeg�lnych
przejaw�w ludzkiego �ycia. Jest jednak rzecz� wa�n�, aby
dostrzec, �e istota �ycia nie jest mieszank� poszczeg�lnych
przejaw�w �ycia. Nie otrzyma si� recepty na �ycie rozdzielaj�c
nasze energi� �yciow� dla poszczeg�lnych p�aszczyzn �ycia: np.
20% na sfer� biologiczn�, 30% - na sfer� psychiczn�, 30% - na
estetyczn�, itd.
Aby zgodzi� si� na �ycie trzeba odkry� jego istot�, obecn�
we wszystkich sferach: �ycie duchowe. Istota �ycia nie wchodzi
w konflikt z �adnym z przejaw�w �ycia, ale jednocze�nie wszystkie
je przekracza i wszystkie je scala.
b) Zgoda na �ycie domaga si� tak�e nieraz niezwyk�ej
determinacji emocjonalnej i duchowej. Wyra�a sie ono poprzez
odwag�, wytrwa�o��, wierno��. Na swoje �ycie mo�e zgodzi� si�
tylko cz�owiek, kt�remu na tym naprawd� zale�y, cz�owiek, kt�ry
nie boi zerwa� maski "�ycia pozornego". Poniewa� tej odwagi i
determinacji nam nieraz brak, st�d te� winni�my cz�sto prosi�
Dawc� �ycia, aby�my mogli jej do�wiadczy� i j� odczu�.
c) Zgoda na �ycie domaga si� tw�rczej postawy wobec �ycia.
Chodzi zar�wno o tw�rczo�� duchow�, emcjonaln�, intelektualn�.
W prawdziwej zgodzie na �ycie nie ma rezygnacji, ucieczki,
wycofywania si� z �ycia. Takie postawy s� zawsze przejawem buntu
wobec �ycia. �ycie ka�dego z nas posiada niepowtarzalny
charakter, st�d te� nie mo�e by� ono jedynie powielaniem cudzych
wzor�w. Chocia� w szukaniu zgody na �ycie mo�emy zach�cia� si�
do ofiarno�ci i wysi�ku poprzez "przygl�danie si�" czy wr�cz
kontemplowaniem �ycia �wi�tych, to jednak, to jednak zgoda na
�ycie nie mo�e by� nigdy odtwarzaniem "cudzego" �ycia w moim
�yciu, ale jest szukaniem sposobu realizacji MOJEGO �ycia.
Odpowiedzi na to pytanie nie mo�emy znale�� poza sob�, na
zewn�trz naszego �ycia: w m�drych ksi��kach, w poradach "wielkich
mistrz�w". Aby j� odnale��, trzeba nawi�za� dialog z w�asnym
�yciem, z histori� swego �ycia. B�g dzia�a bowiem w naszym sercu
w ci�gu ca�ej historii naszego �ycia.
d) Zgoda na �ycie domaga si� transcendencji siebie,
przekraczania swoich ogranicze�. Mo�na powiedzie�, �e jest
zwi�zana z umieraniem. Umieranie zawsze jest trudne. Nie mo�e nas
w jaki� spos�b nie dotyka� fakt przemijania naszego �ycie. O ile
do�wiadczanie dorastania, wchodzenie w �ycie jest radosn