12445
Szczegóły |
Tytuł |
12445 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12445 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12445 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12445 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ryszard Tober
Autobus
Poznałem ją jakieś dwa lata temu, za sprawą znajomych. Umówiliśmy się
w nowym klubie na śródmieściu, to znaczy klub był już stary, tylko my
jeszcze nigdy tam nie byliśmy. Poznałem ją właśnie przez koleżankę, która
chodziła razem z nią kiedyś do szkoły. Najważniejsze u mnie w ocenie
człowieka jest pierwsze wrażenie, jakie u mnie wywoła jego wygląd,
zachowanie. Właśnie to mnie u niej zauroczyło. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy
bardzo długo. O wszystkim. Chciałem ją poznać jak najlepiej. Poniekąd mi się
to udało, chociaż muszę przyznać, że była kobietą o bardzo skomplikowanej
osobowości i co najważniejsze niezwykle inteligentną i oczytaną. Bardzo
dobrze z nią mi się rozmawiało, a i jej ze mną chyba również. Poruszaliśmy
różne tematy: religii, polityki, literatury, sztuki....
Na koniec imprezy, którą spędziliśmy właściwie tylko w swoim
towarzystwie, nie zwracając uwagi na innych, umówiłem się z nią w swojej
ulubionej kawiarni. Znała ją i podobno bywała tam dość często, chociaż sam
osobiście nigdy jej nie widziałem. Wracając do domu moje myśli krążyły
wokół jaj tajemniczej osoby. Pomimo tego, że nasza rozmowa schodziła na
różne tory nie dowiedziałem się o niej niczego. Wytwarzała wokół siebie
fantastyczną aurę tajemniczości. Nie wiedziałem jak ma na imię, gdzie
mieszka, nic. Co gorsze nie potrafiłem przywołać w pamięci jej obrazu, tak
jakby był dla mnie nie uchwytny. Zwykle pamiętam jak wygląda człowiek,
którego poznałem. Potrafię określić jego kolor oczu, włosów, rysy twarzy.
Teraz nic. Kompletna pustka w głowie.
Następnego dnia zjawiłem się o określonej godzinie w kawiarni. Dokładnie
przyszedłem jakieś dwadzieścia minut wcześniej. Według mnie, aby być na
czas należy byś wcześniej przed określoną godziną. Pozwala to na
zapoznanie się z okolicą, a przede wszystkim z ludźmi, wśród których będzie
się przebywać.
Punktualnie zjawiła się Ona. Z okna widziałem jak szła ulicą, zamyślona, z
tym swoim wyrazem spokoju na twarzy. Weszła do kawiarni i usiadła przy
moim stoliku. Znowu ten niesamowity nastrój tajemniczości. Zamówiłem dla
niej kawę i ciasteczka. Przy naszym stoliku panował półmrok. Na każdym
stoliku paliła się tylko świeczka mdłym, migoczącym światłem. Na zewnątrz
było już szaro, w końcu jesień ma to do siebie, że coraz szybciej robi się
ciemno. Właśnie, dlatego uwielbiam tę porę roku. Wszystko wydaje się być
takie szare pozbawione koloru, a jednak pełne życia..
Znowu zaczęliśmy rozmawiać. Znowu rozmawialiśmy o wszystkim:
filozofii, muzyce.... Jedyne, czego się dowiedziałem o niej to, to, że jest
pisarką. Teraz już wiem skąd ta aura tajemniczości. Każdy pisarz, który
bardzo szanuje swoją prywatność nie pozwala wniknąć do swojego życia,
pewnym określonym rzeczom. Żyje w świecie, do którego dostępu nie mają
inni, chyba, że zechce kogoś wpuścić do tego świata, ale i tak pozostawia
sobie pewien obszar intymności. Czasami lubi być sam, lubi myśleć o sobie i
swoim życiu. Nade wszystko jednak szanuje swoją prywatność oraz
prywatność innych.
Dowiedziałem się też, że lubi muzykę, która czasem wypełnia jej świat.
- Widzisz, literatura i muzyka nawzajem się uzupełniają – powiedziała –
To, czego nie możesz wyrazić za pomocą słowa, możesz wyrazić za pomocą
muzyki i na odwrót. Nie wyobrażam sobie, aby mogły istnieć te dwie rzeczy,
wzajemnie się nie uzupełniając. Niektórzy ludzie jednak zbyt upowszechniają
je. Przykładem mogą być kasiążki8, które nie wnoszą do literatury niczego
nowego i muzyka, która jest tylko pustym „brzęczeniem”.
Tak, więc rozmawialiśmy sobie poruszając się jak gdyby w magicznym
świecie, nie zwracając uwagi na to gdzie się znajdujemy i jak szybko płynie
czas. Opuszczając kawiarnie dała mi karteczkę ze swoim adresem i
powiedziała, żebym przyjechał do niej za kilka dni.
* * * * * *
Jechałem właśnie autobusem, kiedy mignęła mi na chodniku. Wtedy
przypomniałem sobie o karteczce. Wyciągnąłem ją z kieszeni płaszcza, aby
sprawdzić gdzie mieszka. ul. Ciemna 13.Postanowiłem, że pojadę do niej
jutro.
Następnego dnia pogoda była deszczowa. Ciemne chmury przysłaniały
niebo. Późnym popołudniem wsiadłem do autobusu, który miał dowieźć mnie
na Ciemną. Ciekawe, ale nigdy tam jeszcze nie byłem. Był to ostatni
przystanek, dalej autobus już nie jechał. Wysiadłem.
Okolica, tak jak moja nowa znajoma, również była tajemnicza. Wszędzie
stały, co najmniej stuletnie domy z zapuszczonymi ogrodami. Gdzie niegdzie
paliło się światło, a od czasu do czasu ulicą przemykała skulona przed
wiatrem i deszczem postać. Szukałem numeru 13. Szedłem wzdłuż ulicy,
oglądając zaniedbane budowle, zapomniane przez ludzi i trochę nadgryzione
zębem czasu. W końcu znalazłem jej dom. Cały był porośnięty bluszczem, a
gdzie niegdzie widoczne były okna. Przed domem stała mała, drewniana
weranda ozdobiona rzeźbami nietoperzy, pająków i kotów. Otworzyłem
żelazną furtkę i podszedłem do drzwi. Zapukałem. Po chwili otworzyła mi
drzwi.
- O, cześć. Myślałam, że o mnie zapomniałeś.
- Przecież obiecałem, że przyjadę
- Wejdź.
Mieszkanie było naprawdę wielkie. Większe niż wskazywałyby na to
zewnętrzne rozmiary domu. Wrażenie zrobił na mnie ogromny holl, z którego
po bokach na parterze wchodziło się do pokoi, a na środku ogromne schody
prowadziły na piętro. Zdjąłem płaszcz i buty i przeszliśmy do pokoju na
piętrze. Po drodze oglądałem wiszące na ścianach portrety.
- To twoi przodkowie? – Spytałem.
- Poniekąd.
Pokój był również ogromny. Wszędzie pod ścianami ustawione były półki z
książkami. W głębi stało ogromne, dębowe biurko, a przy nim stał równie
ogromny fotel ze skóry. Przy biurku stała kanapa, która mogłaby być w wieku
moich dziadków, co najmniej.
Nie jest istotne jak przebiegało moja wizyta u niej. Piliśmy herbatę i
wreszcie opowiedziała mi trochę o sobie. Jej rodzice zginęli w dość
niewyjaśnionych okolicznościach. Wychowywała się, więc pod opieką wujka,
brata jej ojca. Był on dość ekscentryczny. Czasami znikał na kilka tygodni, a
potem pojawiał się nie wiadomo, kiedy i nie wiadomo skąd. Dom, w którym
mieszka zbudował kiedyś jej dziadek, ponad sto lat temu. Był architektem.
Obecnie jej wuj ponownie zniknął i nie wiedziała, co się z nim dzieje.
- Pamiętasz może, jak jechałeś autobusem? – Spytała.
- Jasne.
- Próbowałeś może wsłuchać się w myśli pasażerów?
- Jak to wsłuchać się w myśli?
- Normalnie. Chodź pokażę ci.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Czekaliśmy na przystanku około
piętnastu minut. W końcu przyjechał autobus. Wsiedliśmy. Skasowałem
bilety i usiedliśmy z tyłu.
- A teraz skup się na całym autobusie. Wyczuj go. Liczy się sam autobus.
Poza nim nie ma nic innego. W środku wyczujesz poszczególne istnienia,
poszczególne umysły. Skup się a będziesz mógł usłyszeć ich myśli.
Wytężyłem umysł. Zacząłem sobie wyobrażać autobus. Po chwili w głowie
miałem jego pełen obraz i wyczuwałem poszczególne myśli ludzi jadących w
nim. Spojrzałem na nią. Chyba zauważyła, że mi się udało. Skupiałem się
coraz to na innych pasażerach. Słyszałem ich myśli.
„......Co ja teraz zrobię? Rodzice zabiją mnie, kiedy dowiedzą się, że nie
zdam. Może porozmawiać z wychowawcą. Może on mi pomoże. Porozmawia z
kobietą od matematyki..............”
„.....Niezła jest ta książka. Czemu wcześniej nie wpadłem na tego
autora?........”
„.....ale idiotka. Chyba a karę muszę z nią jechać autobusem. Jeszcze
trochę i zanudzi mnie na śmierć..........”
- Rzeczywiście, słyszę ich myśli. Jak to możliwe?
- Każdy człowiek to potrafi. Trzeba tylko trochę poćwiczyć, albo pokazać
jak się to robi. Tylko, że ludzie nie doceniają własnej wartości, wartości
swojego umysłu.
- A ty skąd to umiesz?
- Pokazał mi mój wujek, ten, u którego mieszkam.
- A nie boisz się, że ktoś ciebie będzie podsłuchiwał? Co z twoim
poczuciem prywatności?
- Nie, nie boję się. Jeżeli nie chcesz, żeby ktoś słyszał twoje myśli, nie
usłyszy ich. A co do podsłuchiwania innych nie robię tego nałogowo, tylko
wtedy, kiedy nie mogę pisać, bo nic nie przychodzi mi do głowy. To tak, jak
bym poznała w kawiarni kogoś nowego i zacząłby mi opowiadać o swoim
życiu. Tyle tylko, że sprawdza się tylko w autobusach. Nigdzie poza nim
nikogo nie usłyszysz. Przynajmniej mi się to nie udało. Poznawanie historii
innych ludzi stanowi najlepszą inspirację dla pisarza.
Wysiedliśmy. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o jej wujku. Potem musiała
już iść. Odprowadziłem ją kawałek i obiecałem, że jeszcze do niej wpadnę.
Nic nie mówiła.
* * * * *
Przez kilka dni, kiedy jeździłem autobusami wsłuchiwałem się w myśli
ludzi. Teraz już wiem, czemu szanowała tak swoją prywatność. Ludzie
pomimo tego, że wyglądali na „porządnych”, w gruncie rzeczy byli zepsuci do
szpiku kości. Niektórych było aż strach słuchać. To, co rodziło się w ich
głowach..............
Postanowiłem ją ponownie odwiedzić. Pojechałem na Ciemną. Bardzo
długo szukałem jej domu, ale nie znalazłem. Spytałem przypadkowego
przechodnia gdzie znajdę numer trzynasty. Zdziwiony odpowiedział mi, że
takiego domu nigdy tu nie było. Tłumaczyłem, że przecież tam byłem i
mieszka tam taka dziewczyna......., nie potrafiłem jej opisać. Przechodzień
powiedział mi, że chyba żartuję i oddalił się pospiesznie.
Od tej pory, kiedy jadę autobusem wsłuchuję się w myśli ludzi, którzy nim
jadą. Jej jednak nigdy, jak dotąd nie spotkałem.