12373

Szczegóły
Tytuł 12373
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12373 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12373 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12373 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Bogdan Malach Rymowanki cacanki Tower Press 2001 Copyright by Bogdan Malach, Gdańsk 2001 Obiecywał złote góry kogut pewnej kurze, by za niego raz zapiała, choć to wbrew naturze... Takie proste "kukuryku", powtórzyć trzy razy, żeby rano, skoro świta zbudzić gospodarzy... Kura chętnie się zgodziła, no i wczesnym rankiem, pierś wypięła i stanęła na płocie przed gankiem... Otworzyła mały dziobek i przymknęła oko, ale zamiast "kukuryku", wyszło jej "ko- ko-ko"... Każda pliszka - jak wiadomo,swój ogonek chwali,że jest wielką chwalipiętąwszyscy się poznali... Choć nieładnie tak wychwalaćswoje pod niebiosa,pliszka tym się nie przejmujei zadziera nosa... Wtem pojawił się w ogrodzie,idąc własną drogą,paw przepiękny, wielobarwnyi rozłożył ogon... Wpadły w zachwyt wszystkie ptaki,bo to cud bez mała,tylko pliszka, zła wyraźnie,nawet nie spojrzała... Pudel z kundlem się posprzeczał, choć to śmiechu warte, kto z nich wygra, gdy w zawody obaj pójdą z chartem... Chart wiadomo, szybkobiegacz, równych nie ma sobie, wyruszyli więc we trójkę, by do mety dobiec... Ale co to? Chart pomyka, pudel za nim bieży, a gdzie kundel? Gdzie ten trzeci? Kundel zęby szczerzy... Jako pierwszy jest na mecie, czeka od minuty... Bo przechytrzył swych rywali i pobiegł na skróty... Na wiejskim podwórzu, pod obórki murem, w rozwalonej budzie mieszka smutny Burek... Psina zabiedzona, chuda, że o rety! Co noc mu się marzą pachnące kotlety... A tu pusta miska, nawet kropli wody... Jeśli więc zawitasz kiedyś do zagrody... Daj Burkowi kostkę, włóż do budy siana, będzie ci dziękować psina zapomniana... Spór wciąż wiodła z żółwiem żaba, kto z nich szybszy jest na drodze... Żaba mówi: "Ja, bo skaczę..." Żółw zaś twierdzi: "Ja, bo chodzę..." Choć to sprawa z gruntu błaha, nie potrafią dojść do zgody... Uradzili więc, że trzeba ani chybi pójść w zawody... Wyznaczono start i metę, zając sygnał dał - ruszyli... Żaba skacze, żółw powoli drepcze za nią... A po chwili... Żaba trzyma się za nóżkę oj , zwichnęła ją, niestety... Żółw zaś wolno, krok za krokiem, pewnie zdąża już do mety... Ślimak, ślimak wystaw rogi, dam ci sera na pierogi... Ślimak słucha i nie wierzy -dalej swoją ścieżką bieży... Ślimak, ślimak wystaw rogi, dam ci grosik, boś ubogi... Ślimak słucha, aż przystanął czy to sen tak wcześnie rano..? Ślimak, ślimak wystaw rogi, mogę chlebka ci podrobić... Ślimak słucha zadziwiony, aż pomylił świata strony... Zamiast iść na wschód - jak zmierzał, skręcił w stronę Sandomierza... tak wzruszony tym - uwierzcie, że ktoś doń przemówił wreszcie... Lis się zakradł do kurnika,chwilę przed świtaniem –pewny był, że chwyci kurę,w sam raz na śniadanie... Drzwi uchylił, wsunął pyszczek -och, jak zapachniało!Co tam jedna - dwie pochwycę,to i tak za mało... Nagle kichnął - psik! - o rety,zawrzało w kurnikukogut zaś z najwyższej grzędy,zapiał - kukuryku! Lis nie bacząc na głód wielki,czmychnął w mig z kurnika,aż się za nim zakurzyło...Do tej pory zmyka... Żyją jak pies z kotem – a to znaczy źle, tak mówi przysłowie, a ja mówię - nie... Bo mój piesek Kuba i mój kotek Ptyś, żyją bardzo zgodnie i to nie od dziś... Chodzą na spacerek niczym z bratem brat, w czułej komitywie już od kilku lat... Niech was to nie dziwi, tak powinno być, że i piesek z kotkiem mogą w zgodzie żyć... Lis i zając spory wiedli, choć to absurd oczywisty czyj ogonek jest ładniejszy... Mój jest długi i puszysty... Lis przechwala się zawzięcie – zając spojrzał nie bez złości... Mój jest krótki, ale za to każdy jeż mi go zazdrości! W moim włos jest jedwabisty – lis nie dawał za wygraną... Zając skrzywił się z niesmakiem – Musisz czesać go co rano... Wtem spostrzegli wilka obaj, fajkę sobie ćmił przy sośnie, i w mig ogonki podwinęli i uciekli, gdzie pieprz rośnie... "Żeby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała..." Lecz skakała i złamała małą nóżkę - kózka mała... Więc zawiozła małą kózkę mama koza do lekarza, a pan doktor spojrzał tylko – i przysłowie to powtarza... "Żeby kózka..." i tak dalej, potem zbadał małą kózkę, gips założył i niestety, odjechała kózka wózkiem... Jaki morał w naszej bajce – chętnie wam podpowiem zanim zaczniesz podskakiwać, wspomnij to przysłowie... Po zielonej łące bocian wolno kroczy, pora na śniadanie – małą żabkę zoczył... Żabka ani myśli być łakomym kąskiem, hyc - skoczyła żwawo, w bagno, raczej grząskie... Bocian w krąg spoziera – gdzieżeś żabko miła? Jeszcze chwilę temu, przed mym dziobem byłaś... Żabka siedząc w bagnie, śmieje się – „Mój stary, chyba czas najwyższy kupić okulary...” Do biedronki przyszedł żuk... Tak się wiersz zaczyna – dzwoni, puka - cisza, nic, już mu zrzedła mina... Umówiony był na dziś w bardzo ważnej sprawie, pewnie z ważką siedzi gdzieś, przy ciastkach i kawie... Dzwoni, puka jeszcze raz A może jest chora? Lepiej pójdę - myśli żuk i wezwę doktora... Nagle otworzyła drzwi, oczka jej się świecą "Wybacz żuczku, ale dziś, zaspałam co nieco..." Gonił kotek myszkę –w dziurce się schowała,chętnie by wszedł za nią,lecz dziurka za mała... Siadł przy dziurce - prosi,wyjdźże moja myszko,choćby na chwileczkę.oddam tobie wszystko... Wyjdę - lecz daj słowo,że mnie nie tkniesz wcale...Obiecuję - wyszła...Teraz próżne żale... Schrupał kotek myszkę,niecny łakomczuszeka teraz, niestety,rozbolał go brzuszek... Odwiedziła jeża myszka - grzecznie prosi: „Uszyj mi kubraczek – dzisiaj każdy nosi...” Potem przyszła żabka – „Miły panie jeżu, chcę mieć ładne palto, z broszką przy kołnierzu...” Chwilę po niej zając rozsiadł się wygodnie -„Uszyj mi koszulę i szerokie spodnie...” Jeż pokręcił głową, żalu nie ukryje – choć ma setki igieł, to nic nie uszyje... Na wysokim słupie bocian uwił gniazdo, by mógł w noc bezchmurną przyglądać się gwiazdom... W gnieździe dwa bocianki, klekoczą cichutko, by im tata bocian przyniósł żabie udko... Kiedy zaczną latać, wzbiją się wysoko, by z bliska się przyjrzeć pierzastym obłokom... Zadzierają głowy dorośli i dzieci, myślą - gdzie też bocian na zimę odleci... Kto jest królem zwierząt? Kłócą się szympansy, żubr jest zbyt powolny, wielbłąd nie ma szansy... Hipopotam gruby, antylopa chuda, goryl jest leniwy, więc mu się nie uda... Niedźwiedź zawsze śpiący, słoń wciąż szuka zwady, tygrys nie ma czasu, bizon nie da rady... Zatem lew pozostał, ryczy nastroszony -on jest królem zwierząt, choć nie ma korony... Po podwórku indor stąpa,dumny, w pełnej gali,przecież żaden z ptaków nie matak pięknych korali... Bacznie wokół się rozgląda,czy go wszyscy widzą,szare gęsi, skromne kurki,wyraźnie się wstydzą... Tylko kogut się panoszy,kaczkom ku uciesze,no bo grzebień ma czerwony,choć się nim nie czesze... Nagle wszyscy się rozpierzchli –pustka na podwórku,a to lisek rzezimieszek,mignął nam zza murku... Czy słyszycie jak żyrafa wciąż się wokół chwali, że ze wszystkich zwierząt ma najdłuższy szalik... Rzeczywiście - wszakże szyję długą ma - o dziwo, hipopotam tylko wątpi, czy aby prawdziwą... Przeto wszyscy podziwiają szyję u żyrafy, ta zaś szalik swój schowała do dębowej szafy... Do żyrafy mam pytanie, Najprostsze pod słońcem: Po co jej ten ciepły szalik w Afryce gorącej..? Niedźwiedź zapadł w sen zimowy,jak co roku o tej porze,będzie spał tak aż do wiosny,no bo dłużej spać nie może... Suseł zwinął się w swej norce,skromnie przykrył się ogonkiem,zasnął błogo, lecz się zbudziwczesną wiosną, z pierwszym słonkiem... Borsuk też nie został w tyle,mchem wymościł swoje spanko,śpi jak suseł, ale wstanie,nim zapachnie macierzanką... Ja bym też chciał przespać zimę,wiosną zbudzić się wesoły,lecz mnie mama budzi rano,no bo muszę iść do szkoły... Proszę słonia, proszę słonia – grzecznie prosi pan Antoni -Niech słoń przejdzie się kawałek, bo słoń widok mi zasłonił... Proszę wilka, proszę wilka -woła Krzysio - a wilk milczy... Proszę wilka - chcę powiedzieć, że ja mam apetyt wilczy... Proszę mrówki, proszę mrówki od wołania głos już tracę... Chcę ci zdradzić, że mój tata wykonuje mrówczą pracę... Proszę misia, proszę misia chcę powiedzieć coś ważnego... Ja mam też futerko ciepłe, ale z misia jest sztucznego... Chodźmy dziś na grzyby, wabi las brzozowy, pełno tam kozaków, a koło d dąbrowy... Tam na tej polance, gdy zejdziemy z górki, będą ros ły rydze i żółciutkie kurki... A w sosnowym lesie, koło zagajnika, przy pniu starej sosny, znajdziesz borowika... Pewnie długo stoisz panie borowiku, wierz mi, że wygodniej będzie ci w koszyku... Najpierw rośnie w lesie, potem drwal ją ścina, wiozą ją do miasta – i tak się zaczyna... Tatuś ją kupuje, zbiera się rodzina, trzeba ją ustroić – i tak się zaczyna... Kolorowe lampki trzeba porozpinać, bo właśnie od lampek stroić się zaczyna... Potem barwne bombki, innych ozdób wiele, już choinka błyszczy -zaraz nam weselej... Posprzeczała się z marchewkąrzodkiew - bardziej krewka,która z nich czerwieńsza – zatemmarchew czy rzodkiewka? Ja czerwieńsza - marchew rzecze,uwierz mi - poza tym,jeśli wciąż masz wątpliwości,zapytaj sałaty... Guzik prawda - ja czerwieńsza,rzodkiew trwa przy swoim,bez wahania to poświadczą przyjaciele moi... Tak sprzeczały się od rana,wygrażały sobie,wtem na grządce przysiadł zająci w mig schrupał obie... Zaręczyła się w sobotęgruba dynia z rabarbarem...Zaśmiewały się warzywa,widząc taką śmieszną parę... Ona pulchna, wręcz pękata,a on chudy jak patyczek...Lecz nie zrażał się rabarbar -„Będę grubszy, gdy poćwiczę...”.Na siłownię chodził co dzień,potem biegał, skakał, pływał -po tygodniu spojrzał w lustro,a tu ciała nie przybywa... Widać taką mam naturę -westchnął tylko i po chwili...razem z dynią w czułej zgodzie,na ślub bryczką popędzili... Na kredensie, w wazoniku, stoi róża i gerbera, wokół zapach się roznosi, różę duma aż rozpiera... Ja tak pachnę - twierdzi róża, każdy przyzna bez wahania... Tu gerbera się skrzywiła : Jestem odmiennego zdania... Mój aromat tak urzeka, dla zapachu mnie kupują... Guzik prawda - rzecze róża - Mnie z daleka już wyczują... Tak to róża i gerbera dogryzały co dzień sobie... Ledwo dni minęło kilka, w wazoniku zwiędły obie... Przygadywał wciąż kapuście kalafior złośliwy, że kapusta taka tłusta, a on urodziwy... Przysłuchiwał się rozmowie burak - mądra głowa, zirytował się okropnie, słysząc takie słowa... Wybacz, miły kalafiorku, wtrącić się ośmielę, lecz z kapusty można zrobić potraw bardzo wiele... Znana jest na całym świecie i w każdej chałupie, ty zaś możesz być przystawką albo skończyć w zupie... Hen, za wioską, nad potokiem, wierzba szara płacze, nie o takim śniła losie, miało być inaczej... Gdzieś w ogrodzie botanicznym, rosnąć miała sobie, wśród cyprysów i magnolii, czyli ku ozdobie... Mieli ją podziwiać wszyscy, wdychać zapach liści, mieli pod nią robić zdjęcia ciekawscy turyści... A tymczasem szara wierzba rośnie nad potokiem, i nikt nie chce się zachwycać dzisiaj jej urokiem... Zapachniało wiosną w lesie, z leszczyn spłoszył. świt zająca, ciche granie szło od przesiek, bez początku i bez końca... Na polanie w krąg obszytej, rzędem świerków i sosenek, trzy wiewiórki wczesnym świtem, zatańczyły - jak na scenie... Jaki spokój, jaka cisza, słodki zapach pierwszej trawy, na modrzewiu wietrzyk przysiadł, i rozgląda się ciekawy... Zapachniało wiosną w lesie, wszystko budzi się, co śpiące, a co nowy dzień przyniesie, gdy wiosenny zabrzmi koncert... Wśród przeróżnych naczyń, których jest bez liku, warto czasem wspomnieć o prostym czajniku... Zwykle jest pękaty, z dzióbkiem i uchwytem, a wśród innych naczyń wyróżnia się sprytem... Bo czajnik na dzióbku gwizdek ma nieduży, no i pewnie wiecie, do czego on służy... Gdy się zagotuje woda na herbatę, to czajnik zagwiżdże i obudzi tatę... Roztańczyły się nutki,skocznie - w rytmie oberka,aż kapelmistrz z przejęciemw partyturę wciąż zerka... Flet zapiszczał wysoko,a kontrabas niziutko,fagot westchnął ciężkawo,jakby zatkał się nutką... Zaterkotał tamburyn,zakwiliły wioliny,a suzafon głos wydałniczym niedźwiedź z buczyny... Tylko puzon wciąż milczał,choć od gry się nie wzbraniał,lecz niestety, w tym tańcunie miał nic do zagrania... Dziś każdy ma nad głową maleńki skrawek nieba, a na nim jedną gwiazdkę, bo więcej nie potrzeba... Ta jedna mała gwiazdka, kruszynka we wszechświecie, oświetla zawsze drogę, choć ta się dziwnie plecie... Gdy podróż ci pisana, a nie wiesz jak daleka, to na ty, skrawku nieba ta twoja gwiazdka czeka... Gdy niebo zachmurzone od Brzeska aż po Szczecin, to możesz być spokojny – bo twoja gwiazdka świeci... Cóż to za figurant na podwórku stoi? Azor nań ujada, a on się nie boi... Przecież to bałwanek, czemu taki biały? No bo jest ze śniegu ulepiony cały... Nosek ma z marchewki, a z węgielków oczy, choć się nie uśmiecha, to i tak uroczy... Zelżał mróz, a słońce spoza chmur wyjrzało, żalże się roztopi bałwankowe ciało... "Komu w drogę, temu czas" Tak mówi przysłowie, ale by daleko zajść, coś jeszcze dopowiem... Dobre buty trzeba mieć, gdy droga daleka, więc do szewca proszę, idź i długo nie zwlekaj... A gdy już te buty masz, miękkie i wygodne, zabierz w podróż jeszcze coś, co jest zawsze modne... Weź parasol - co tu kryć, to żadna przesada, dobrze jest parasol mieć, kiedy zacznie padać... Niech was to nie dziwi, że pod drzewem siadam – nie mam parasola, a zaczyna padać... Coraz więcej kropli, prawie, że ulewa, ale ciągle sucho wokół mego drzewa... Nagle kropla deszczu siadła mi na nosie, potem druga, trzecia, sto trzydzieści osiem... Już przemokłem cały, widać niebios wola... Żalże mimo wszystko, nie mam parasola... Jestem wygodniejszy – fotel krzesłu rzecze, racja przyjacielu, temu nie zaprzeczę.... Mam piękne obicie i miękkie oparcie -racja przyjacielu, przyznam to otwarcie... Mam szerokie plecy, wyściełane boki racja przyjacielu, to są twe uroki... Krzesło stoi w kocie, a fotel się chwali, krzesło ciągle stoi, a fotel sprzedali... W Wojtusiowym piórniku awantura nielicha, bo niebieski długopis wciąż się tylko rozpycha... Ołówkowi przygadał, że jest głupi i kłamie, i że grubo rysuje, i że często się łamie... Gumce łatkę przypina, że nie wszystko zmazuje, a linijce, że krzywa, i że tu nie pasuje... Pewnie długo by jeszcze chciał długopis być górą, ale Wojtuś go właśnie dziś zamienił na pióro... Różne są nakrycia głowy -czapki, kapelusze... A Indianin wręcz się szczyci swoim pióropuszem... Kowboj ma kapelusz z rondem, co przed słońcem chroni, ale gdy mu wiatr go zerwie, już go nie dogoni... Meksykanin ma sombrero z rondem rozłożystym, no i każdy mu zazdrości – to fakt oczywisty... Góral ma kapelusz mały, ale za to z piórkiem, chętnie bym się z nim zamienił na mój płaszcz z kapturkiem... Ile gwiazdek jest na niebie?Chciał policzyć Janek...Więc gdy zapadł zmierzch za oknem,odchylił firanę... Liczy gwiazdki - jedna, druga,trzecia, czwarta, piąta,ósma, szósta, jedenasta – chyba coś poplątał... Więc od nowa zaczął liczyć,lecz po krótkiej chwili...Siódma, piąta, jedenasta - znowu się pomylił... Znów zaczyna - liczy, liczy,wkrótce gwiazdki zgasną...Chyba ich nie zdąży zliczyći nie zdążył...zasnął! Zasypało na biało,wszystko w śnieżnej pościeli,nawet zegar na wieży,mróz dokładnie pobielił... A śnieg sypie od rana,w krąg puchowa pierzynka,zasypało już ratuszi cukiernię "Paulinka"... Białych gwiazdek miliony,wciąż wirują nad miastem,śnieg do butów się klei,tak skutecznie jak plaster... Całe miasto pod wieczórw białym puchu się skryło,takiej zimy już dawnow naszym mieście nie było... Za oknami pociągu, który pędzi w nieznane, przemykają obrazki... Pola zbożem obsiane... A to zboże złociste, wszystkich wita ukłonem, razem z nim się kłaniają w zbożu maki czerwone... Dalej wioska z kościółkiem, a tam zegar na wieży, chyba nikt nie wyliczy, ile godzin odmierzył... A za wioską miasteczko no i dobrze się składa, bo to koniec podróży – zatem pora wysiadać... Wybraliśmy się wczoraj na wycieczkę za miasto, mama prowiant zabrała są kanapki, jest ciasto... Dziesięć jajek na twardo, pomidory, papryka, puszka szprotek w oleju, duże udko indyka... Cała siatka słodyczy, czekoladki, batony, dropsy, guma do żucia no i arbuz czerwony... Są napoje, owoce, a w termosie herbata, a to wszystko na plecach dźwiga biedny nasz tata... Bal maskowy -ale frajda!Kogo tu poznamy?Oto rycerz w pełnej zbroiu boku swej damy... Jest też Zorro w czarnej masce,z czarną peleryną,obok pirat - zbójnik morski,z bardzo srogą miną... Są trefnisie i pajace,wróżki i książęta,jest też tu królewna Śnieżka,pięknie uśmiechnięta... Ja przebiorę się za ducha,wiecie co to znaczy...Kiedy znajdę się na sali,nikt mnie nie zobaczy... W Pacanowie kozy kują,a gdzieś w Płowcach - owce,bardzo chętnie tam pojadę,ale gdzie są Płowce? Więc na mapie palcem szukam...Może przy Ostrowcu?Chyba wezmę okulary,bo nie widzi Płowców... Może gdzieś koło Warszawyalbo koło Zgierza?Nigdzie nie ma – zatem szukaćdłużej nie zamierzam Bo Pacanów wiem gdzie leży,ale gdzie są Płowce?Dużo łatwiej znaleźć drogę,Gdy się jest rajdowcem... Wiatr nad sadem sil roztańczył, ptactwo zwiał z podwórza, poszarzało, pociemniało -pewnie będzie burza.... Azor w budzie uszy stulił, już nie widać stróża, kotek schował się w komórce pewnie będzie burza... Postulały płatki bratki, drży z obawy róża, irys ukrył się przy płocie pewnie będzie burza... Pan Gospodarz wyszedł z domu bardzo pewnym krokiem, a zza chmurki zerka słońce burza przeszła bokiem... Hen, gdzie górskie hale, juhas owce pasie, gdy go spytasz - "Jak ci..." to odpowie - "Stasiek..." Pasie Stasiek owce, skrzypce ma pod ręką, by się rozweselać góralska piosenką... Psów ma Stasiek parę, co pilnują stada, groźne są i czujne, że aż szkoda gadać... Hen, gdzie górskie hale, Stasiek pasie owce, jak mi kto nie wierzy, to niech wierzy kto chce... Spójrz - koło komina, pan kominiarz stoi Ależ to wysoko, czy pan się nie boi? Z góry widać lepiej, z góry widać więcej, a poza tym praca, której się poświęcę... Temu kto się boi, wchodzić tu odradzam, bo go wnet usmali ta z komina sadza... Panie kominiarzu, niechaj pan uważa, bo ja bardzo lubię pana kominiarza... Syn twojego dziadka? To przecież twój tata -jeśli mi nie wierzysz, to zapytaj brata... Mama twojej mamy? To babcia kochana – zawsze chętnie siadasz babci na kolanach... Żona twego wujka? To urocza ciocia, nigdy nie zapomni o słodkich łakociach... Córka twojej cioci?To kuzynka bliska,choć daleko mieszka -często wraca w listach... Zwykle pod wieczór każdy dzień, raczej zmęczony czuje się... Nadchodzi pora, by iść spać, poza tym wietrzyk przestał wiać... Robi się cicho, prawie tak, jakby ktoś nagle zasiał mak, milkną słowiki, cichnie kos, skowronek też zawiesił głos... Dzięcioł do dziupli skrył się już, przeczekał w niej niejedną z burz, przez leśną ścieżkę przemknął jeż, i on do spania zmierza też... Za chwilę księżyc spoza chmur, wychyli głowę w czapce z piór, powie - dobranoc - jestem tu, żeby wam nikt nie zmącił snu... Pędzi, pędzi na sygnale dzielna straż pożarna las się pali, a nad lasem dymu chmura czarna... Znów turyści zaprószyli ogień w suchym lesie, pędzi, pędzi straż pożarna, szybko pomoc niesie... Rozwinęli węże z wodą, odważni strażacy -nikt im chyba nie zazdrości niebezpiecznej pracy... Ugasili ogień wreszcie, wracają do domu -Pędzi, pędzi straż pożarna, by znów komuś pomóc... Kiedy nagle coś w drzewo zastuka, coś zaćwierka, zatirli, zakuka, coś zahuczy, zabuczy, zawyje, to już wszystkim wiadomo - las żyje... Kiedy nagle szmer jakiś usłyszysz, cichy pisk, hej - a kysz, polnej myszy, coś zaszumi w modrzewiach i chwastach, to wiadomo - las żyje i basta... Kiedy nagle zatrzeszczy w leszczynie, beknie łoś, chrząknie dzik gdzieś w olszynie, zaterkocze coś słodko w przesiece, to wiadomo - las żyje, już wiecie... Że ten hałas - to leśna muzyka, takich nutek nie zrobi fabryka, tylko tutaj usłyszysz te dźwięki, najpiękniejszej, niezwykłej piosenki... Dobra rada zawsze w cenie, więc posłuchaj mamy -i uważaj, pijąc soczek, by nie zrobić plamy... Gdy na dworze zawierucha, biały śnieżek prószy, ubierz szalik, czapkę ciepłą, by nie zmarzły uszy... Gdy przechodzisz razem z mamą, na ulicy drugą stronę, to popatrzcie, czy na pewno, światło jest zielone... Myj owoce przed jedzeniem, a ja powiem więcej -nie wystarczy umyć jabłko, przedtem umyj ręce... Kiedy deszcz bez przerwy pada, a dzień smutny jest i szary, żeby świat pokolorować -włóż różowe okulary... W mig rozjaśnisz świat ponury, dzieci będą uśmiechnięte, wiatr rozgoni ciemne chmury, i zapachnie wokół świętem... Rozćwierkają się wróbelki, a w kominie ockną świerszcze, pan listonosz się uśmiechnie, i zagadnie śmiesznym wierszem... Więc pamiętaj o mej radzie, gdy nadejdą dni deszczowe, zamiast smucić się i martwić, okulary włóż różowe... Gdy nadchodzi Jesień, w szarym płaszczu pani -deszczu nam nie szczędzi, choć on nam tu na nic... A deszcz bywa różny – ledwo co pokropi, albo też ulewa, chętna wszystko topić... Jest i drobna mżawka, kapuśniaczkiem zwana, co potrafi siąpić, od nocy do rana... A skoro już pada, to bardzo was proszę – by nie zmoczyć nóżek, załóżcie kalosze... Dzisiaj w każdym domu –ważne niesłychanie,jest - przyznacie chybawielkie odkurzanie...Nieraz o tym myślęi przyznaję szczerze,że pojęcia nie mamskąd ten kurz się bierze... Szmatką mało wskórasz –poleciłbym raczejszybką i skutecznąakcję odkurzaczem... Zakurzone meble,szafki i komody –ciekaw jestem kiedyten kurz wyjdzie z mody... W zdrowym ciele, zdrowy duchtak powie sportowiec...Jak to zrobić możesz ty,szybko ci podpowiem... Gimnastyka - to jest to!Rano i wieczorem,Chłód czy upał - zawsze ćwiczi nie patrz na porę... Skłon i przysiad, wyprost, skłon to najprostsze ruchy...Gdy w pokoju ćwiczysz samokno lekko uchyl... Kilka wdechów - nie szczędź płuc,to jest gimnastyka jeśli chcesz być zdrowy to,ćwiczeń nie unikaj... Co by to było, gdyby tak zamiast kundelka szczekał szpak, a "kukuryku" gromko piał kudłaty niedźwiedź - gdyby wstał... Co by to było, gdyby tak na żółto zakwitł w polu mak gruszki na wierzbach rosły w krąg, na grochu dynia, a nie strąk... Co by to było, gdyby tak przy drodze stanął inny znak prawo - to lewo, prosto - w bok, to dla kierowców byłby szok... Co by to było, gdyby tak spać na stojąco, nie na wznak, nocą do szkoły iść, nie w dzień, i gdyby pracę podjął leń... Ten cudowny fotel, już od wieków znany, różni się od innych tym, że jest bujany... Każdy chce w nim usiąść, choć na krótką chwilę, by przez moment poczuć, że się jest motylem... I jak motyl z gracją bujać się wśród mięty... Ech, pomarzyć tylko, bo fotel zajęty... Rano i wieczorem i gdy jestem w szkole, buja się w fotelu nasz dziadunio Bolek... Gdy na dworze smutno, szaro, tylko tutaj kwitnie tęcza -nie przyglądaj się zegarom, szkoda czasu - ja zaręczam... Już za chwilę świat bajkowy odkryjemy na tej scenie, tysiąc przygód całkiem nowych, gdy się zacznie przedstawienie... Hej dzwoneczki czarodziejskie, zawołajcie wszystkie dzieci, niech zajmują swoje miejsca, póki jeszcze światło świeci... Bo za chwilę tęcza błyśnie, będą cuda na tej scenie, bajki, jakich nie ma we śnie -zaczynamy przedstawienie... Ile kropli wodymoże być w wiaderku?Ile w dużej skrzynizmieści się cukierków? Ile jeż ma kolcówdużych i malutkich ?Ilu winowajcówprzewidziało skutki ? Ile świerk ma igieł,a olszyna liści ?Ilu marzycielomsen się wreszcie ziścił? Ile jeszcze pytańjest bez odpowiedzi?Nie jeden uczonydziś się nad tym biedzi... Hokus-pokus - to zaklęcie w ustach czarodzieja, może sprawić, że z ulewy zrobi się zawieja... Hokus-pokus - innym razem sprawi, że po chwili z podartego dywanika będzie piękny kilim... Hokus-pokus - no i patrzcie, na tym pustym placu, wyrósł wielki dom z ogrodem, coś na kształt pałacu... Hokus-pokus – po raz wtóry, pałac nagle znika... Hokus-pokus, hokus-pokus i koniec wierszyka...