11982

Szczegóły
Tytuł 11982
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11982 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11982 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11982 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Christian Jacq - Akacja Ozyrysa umierała. 4.buji*i...'..' Jeśli uschnie Drzewo Życia, mebędzie juz można' Ódpra^ wiać misteriów zmartwychwstania i upadnie wtedy cały Egipt. Tracąc najważniejszą ze swoich tajemnic, stanie się takim samym krajem jak inne, a dominować w nim będą osobiste ambicje, przekupstwo, bezprawie, kłamstwo i przemoc. Faraon Sezostris, trzeci tego imienia, do ostatka walczyć więc będzie o ocalenie drogocennego dziedzictwa przodków i przekazanie go swemu następcy. Ten pięćdziesięcioletni władca o przenikliwym spojrzeniu, olbrzym wysoki na dwa przeszło metry, stawał do ciężkich zmagań bez pewności, czy jego ogromny autorytet, odwaga i stanowczość wystarczą mu do zwycięstwa. Oczy miał głęboko osadzone, powieki ciężkie, policzki wystające, nos cienki i prosty, usta wygięte w łuk, a oblicze nieprzeniknione. Mówiono, że szerokie uszy pozwalają mu usłyszeć najsłabszy szept wychodzący z najodleglejszego zakątka jaskini. Podlał Drzewo Życia wodą, a Wielka Małżonka Królewska podlała je mlekiem. Nie mieli na sobie ani złotych bransolet, ani srebrnych naszyjników, gdyż reguia Abydos nie pozwalała wnosić na obszar Ozyrysa* żadnych metali. Abydos było duchową stolicą Egiptu, ziemią ciszy, księstwem prawości i wyspą Sprawiedliwych. Nad miastem uno- 1 Abydos leży 485 km na południe od Kairu i 160 km na pótnoc od Luk- soru. siły się dusze pod postacią ptaków, a czuwały nad nim niezniszczalne gwiazdy. Rządy sprawował tu Ozyrys, wciąż odradzający się bóg, zrodzony, nim nastało zrodzenie, stwórca nieba i ziemi. Zwyciężył śmierć i zmartwychwstał pod postacią wielkiej akacji sięgającej korzeniami aż do Nunu, wielkiego oceanu energii, z którego wychodziły wszystkie postaci życia. Świat ludzki był tylko malutką wysepką w bezmiarze świata i w każdej chwili mógł zapaść się pod wodę. Sezostris, mając świadomość powagi sytuacji, kazał zbudować świątynię i Siedzibę Wieczności, tak by wytworzyły one energię duchową potrzebną dla uratowania akacji. Proces jej usychania został wprawdzie wstrzymany, ale zieleniła się tylko jedna gałąź Drzewa Życia. Czynności podjęte dla wykrycia przyczyn i sprawcy tego nieszczęścia przyniosą wkrótce wyniki, gdyż faraon nie będzie już odwlekał potężnego uderzenia na namiestnika Chnum--Hotepa, podejrzewanego o sprawstwo tej zbrodni. Władca, trzymając w ręku złotą paletę symbolizującą jego władzę nad kapłanami z Abydos, głośno odczytał wypisane na palecie formuły poznania. Z tyłu za nim przebywało kilku kapłanów stałych. Wolno im było mieszkać w obrębie świętych murów, natomiast tymczasowi codziennie musieli przychodzić tu do pracy, a służby bezpieczeństwa starannie sprawdzały ich i pilnowały. Łysy, choć oficjalnie reprezentował króla, sam nie podejmował żadnych decyzji bez jego zgody. Był naczelnikiem archiwów Domu Życia, w Abydos przebywał od dzieciństwa i wcale nie tęsknił za innym krajobrazem. Gburowaty i całkowicie nie-znający się na dyplomacji, myślał tylko o tym, czy stali kapłani starannie wypełniają swoje obowiązki. Nie tolerował żadnego zaniedbania. Kto miał zaszczyt należeć do tego nielicznego kolegium, nie mógł pozwolić sobie ani na chwilę słabości. - Czy oddajecie cześć przodkom? - zapytał król. - Sługa ka wykonuje swoje obowiązki. Duchowa energia istot światłości wciąż do nas dochodzi, a więź z niewidzialnym nadal jest bardzo mocna. 10 - Czy na stołach ofiarnych niczego nie brakuje? - Ten, kto codziennie przynosi na nie wodę, zawsze wywiązywał się ze swoich obowiązków. - Czy grobowiec Ozyrysa wciąż jest nietknięty? - Ten, kto czuwa nad całością wielkiego ciała, sprawdził pieczęcie na bramie do jego Siedziby Wieczności. - Czy poznanie przekazujecie zgodnie z rytuałami? - Ten, kto działa w tajemnicy i widzi tajemnice, nie zaniedbuje swoich obowiązków. Niestety, jeden z tych czterech stałych kapłanów zupełnie już nie myślał o solidnym wykonywaniu swoich świętych obowiązków. Rozgoryczony, że pomimo długiej i wzorowej, jak mu się wydawało, pracy nie otrzymał stanowiska arcykapłana, uznał, że trzeba wzbogacić się w inny sposób. Skoro faraon nie docenił jego zasług, to on zemści się i na władcy, i na mieście Abydos. - Wrota nieba' znowu się zatrzasnęły - ze smutkiem powiedział Łysy. - Łódź Ozyrysa* nie pływa już wśród gwiezdnych przestrzeni. Powoli i ona niszczeje. Tych właśnie słów obawiał się faraon. Choroba Drzewa Życia pociągnie za sobą cały łańcuch nieszczęść, a na koniec spowoduje ruinę kraju. Zatykanie uszu i zasłanianie sobie oczu byłoby jednak działaniem haniebnym i tchórzliwym. - Wezwij siedem kapłanek bogini Hathor - rozkazał monarcha. - Niech przyjdą tu razem z królową. Te pochodzące z różnych środowisk kapłanki również mieszkały na stałe w Abydos i tak samo jak kapłani zobowiązane były do bezwzględnego zachowania tajemnicy. Łysy nie okazywał im więcej względów niż kapłanom i nie wybaczał najmniejszego zaniedbania. W świątyni żadne stanowisko nie było dożywotnie i każdy, kto nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, musiał się z nią rozstać. Łysy nie okaże więc kapłankom ani odrobiny wyrozumiałości. Najmłodsza z tej siódemki, wyniesiona niedawno przez królową do godności Obudzonej, była dziewczyną niezwykłej ' Neszemet. 11 I urody. Z jej twarzy o niezrównanie delikatnych rysach bilo światło, skórę miała doskonale gładką, oczy cudownie zielone, biodra wąskie, a jej pełne szlachetności i wdzięku ruchy nawet najbardziej zblazowanych wprawiłyby w zachwyt. Wtajemniczenie przeszła już jako mała dziewczynka, otaczający ją świat wcale jej nie interesował, uczyła się hierogli-fów i otwierały się przed nią coraz to nowe drzwi świątyni. Jako uczestniczka obrzędów była już w wielu prowincjach, zawsze jednak z radością wracała do Abydos. Jej ozdobiona gwiazdami suknia wyglądała jak skóra leo-parda, a sama kapłanka przedstawiała boginię Seszat, władczynię Domu Życia i patronkę świętych znaków utworzonych ze słów potęgi. Tylko one mogły pokonać niewidzialnych wrogów. Młoda kapłanka miała więc drogę wytyczoną i życie płynęłoby jej całkiem spokojnie, gdyby nie wstrząsnęły nim pewne wydarzenia. Najpierw zachorowało Drzewo Życia i choroba ta wywołała trwogę w miejscu, gdzie powinien panować niezmącony spokój. Potem przepowiedziano kapłance, że nie będzie tak jak jej koleżanki zwykłą Służebnicą Boga, ale ma do spełnienia bardzo ważną i nad wyraz niebezpieczną misję. W końcu pojawił się młody pisarz Iker i kapłanka nie potrafiła wymazać go z pamięci, choć wspomnienia o nim coraz bardziej przeszkadzały jej w rozmyślaniach. - Niech siedem kapłanek bogini Hathor ustawi się w krąg dookoła Drzewa Życia - rozkazała królowa. Kapłanki stanęły wokół akacji, a królowa okręciła jej pień czerwoną taśmą mającą uwięzić złe moce. Faraon wiedział, że takie zabezpieczenie nie wystarczy. Dla uratowania akacji należało jeszcze zwołać Złoty Krąg z Abydos. Rytualiści z wyjątkiem Łysego wyszli. Królewska para i Łysy czekali w skupieniu na przybycie członków Złotego Kręgu. Przypłynęli wykopanym na polecenie Sezostrisa kanałem. Wzdłuż jego brzegów rozstawiono trzysta sześćdziesiąt pięć stołów na pamiątkę boskiej uczty trwającej cały rok. Z lekkiej łódki wysiedli generałowie Sępi i Nesmontu, wielki podskarbi Senanch oraz strażnik pieczęci królewskiej Se- 12 hotep. Spośród wtajemniczonych brakowało tylko jednego, ale wykonywał właśnie specjalne zadanie. Wierni nieśli relikwiarz osłaniany przez dwie zwrócone do siebie tyłem pary lwów. Z otworu w środku wystawało drzewce owinięte od góry zasłoną. Symbolizowało ono stworzony wraz z początkiem czasu czcigodny słup, stos pacierzowy, wokół którego tworzył się cały kraj. Czterej mężczyźni złożyli to arcydzieło w pobliżu akacji. Lwy, niezmordowani strażnicy z wciąż otwartymi oczyma, odstraszą każdego napastnika i nie pozwolą mu podejść do Drzewa Życia. Król i królowa wetknęli po jednym strusim piórze w zasłonę. Pióra te były atrybutami bogini Maat i symbolizowały sprawiedliwość, prawość i harmonię, czyli to wszystko, na czym opierał się Egipt. Maat, jako emanacja boskiego światła, była istotą ofiary, którą żywił się kraj faraonów. Zerwał się chłodny wiatr. - Spójrzcie no tam! - zawołał generał Nesmontu. Na skraju pustyni, na wierzchołku spalonego słońcem pagórka, stał szakal. Czarnymi ślepiami z pomarańczową obwódką wpatrywał się w rytualistów. - Geniuszowi z Abydos podobają się nasze działania - odezwała się królowa. - Ten, kto przewodzi Mieszkańcom Zachodu*, pojawia się nam osobiście i zachęca do kontynuowania wysiłków. Ten znak z zaświatów umocnił Sezostrisa w przekonaniu, że otoczenie świętego miejsca wymaga zmiany. - Z każdej strony świata posadźcie po jednej akacji - nakazał. Członkowie Złotego Kręgu spełnili wolę monarchy. Drzewo Życia znajdzie się dzięki temu pod opieką czterech synów Horusa i od tej pory to oni czuwać będą nad dziedzictwem Ozyrysa. Jako świadkowie zmartwychwstania staną się znakomitym talizmanem i skutecznie przeciwdziałać będą zniszczeniom. * Chenti-Imentiu. Chodzi o zmartych, których uznano za Sprawiedliwych. 13 Faraon poświęcił świeżo zasadzone drzewa, po czym udał się do nowego osiedla zwanego Trwałe-Są-Siedziby*. Mieszkali tam budowniczowie jego świątyni i grobowca. W osiedlu panował nastrój przygnębienia, nikt jednak nie uchylał się od pracy. Na ziemi Ozyrysa, gdzie rozstrzygały się losy Egiptu, monarcha nie tolerował żadnego rozprzężenia. Ukończywszy przegląd, udał się do jednej z kaplic i wezwał do siebie młodą kapłankę. - Dzięki wskazówkom, które znalazłaś w starych pismach -powiedział - podjąłem pewne działania mogące przedłużyć życie tej akacji. Są to jednak tylko doraźne środki. - Będę nadal szukała, Wasza Królewska Mość. - Nie ustawaj w wysiłkach. Nieszczęście, które spadło na Abydos, na pewno nie jest dziełem przypadku i ma prawdopodobnie wiele przyczyn. Któraś z nich może znajdować się tutaj. - Jak mam to rozumieć? - Rytualiści z Abydos powinni być ludźmi nieposzlakowanymi, bo w przeciwnym razie w osłaniającym Ozyrysa magicznym murze powstaje szczerba. Zachowaj więc, proszę, czujność i zwracaj uwagę na każdy drobiazg. - Stanie się zgodnie z wolą Waszej Królewskiej Mości i o wszystkim natychmiast dam znać Łysemu. - Zawiadamiać masz mnie, i tylko mnie. Wolno ci będzie chodzić wszędzie, gdzie tylko zechcesz, i z pewnością niejeden raz wypadnie ci wyjść poza Abydos. Nie był to lekki obowiązek, ale kapłanka tylko skłoniła się nisko królowi. Jej życie miało sens tutaj, i wyłącznie tutaj. Lubiła ten ponadczasowy krajobraz, to skupienie emanujące z każdego kamienia wielkiej świątyni, te codzienne obrzędy. Odczuwała to samo co inni wtajemniczeni, którzy od początku istnienia miasta Ozyrysa brali udział w misteriach na cześć boga. Od faraona zależało jednak samo istnienie Abydos, nie można więc było nie podporządkować się rozkazowi monarchy. Sekari miał kwadratową twarz i gęste brwi, a brzuch mu się zaokrąglał. Pracę w ogrodzie wykonywał roztropnie, czyli powoli. Od koromysła z zawieszonymi na nim dzbanami pełnymi wody mógł rozboleć grzbiet, mogły porobić się wrzody na szyi, Sekari miarkował więc swój wysiłek i starał się nie przemęczać. Jeżeli pory wyrosną szybciej, to nie z powodu jego pośpiechu. Wyrwał z ziemi kilka co większych porów i wrzucił je do torby zawieszonej na grzbiecie Wiatru Północy. To olbrzymie oślisko o wielkich piwnych oczach miało siły niespożyte, a słuchało tylko swojego pana, który dwukrotnie już ocalił mu życie. Raz, gdy miało zginąć z rąk przestępców, a drugi raz, gdy było przeznaczone na ofiarę. Iker pozwalał ostu przebywać z Sekarim, toteż Wiatr Północy towarzyszył ogrodnikowi w jego żmudnej i ciężkiej pracy. Zgodnie ze zwyczajem Sekari w porze upałów podlewał rośliny pod koniec dnia. Nocą woda parowała znacznie wolniej, rośliny miały czas ją wchłonąć i potem mogły się opierać gorącym promieniom słońca. Sekari, chcąc poszerzyć grządkę z cebulą, przyklęknął i zaczął wyrywać chwasty. To jednak, co zobaczył, odebrało mu chęć do dalszej pracy. Myśl, że faraona Sezostrisa trzeba usunąć, obojętnie, w jaki sposób, wciąż nie opuszczała Ikera. Ten okrutny władca sprawił mu tyle cierpień, że Iker nie miał już innego wyjścia. Stał się jednym z najlepszych pisarzy w Kahun w prowincji Fajum*, powinien więc się cieszyć ze swojej wysokiej pozycji. Nie potrafił jednak zapomnieć o przeszłości, kiedy to wielokrotnie ocierał się o śmierć, a odkąd skradziono mu jego ma- km na południowy zachód od Memfisu (Kairu). Uah-sut. 15 14 giczny amulet z kości słoniowej, bez przerwy pojawiały mu się w snach te same obrazy. Znowu widział się, jak stoi przywiązany do masztu Jastrzębia i przeznaczony na ofiarę dla wzburzonego morza, a potem jako jedyny ratuje się z niespodziewanej katastrofy. Ten okręt płynął do legendarnej krainy Punt, musiał więc należeć do faraona. Tenże monarcha kazał rzekomemu policjantowi rozprawić się z Ikerem, tak aby prawda nie wyszła na jaw i nie wywołała skandalu mogącego wstrząsnąć tronem władcy. Ten zbrodniarz deptał prawa bogini Maat i uciskał ukochany przez bogów Egipt. Iker miał więc przed sobą wyraźny cel - nie dopuścić, by ten ciemięzca i morderca mógł nadal czynić zło. Na odpowiedź czekało wiele innych pytań. Dlaczego porwali go piraci? Dlaczego we śnie na wyspie ka olbrzymi wąż zapytał go, czy gotów jest ocalić świat. Dlaczego kapitan mówił, że to porwanie jest tajemnicą państwową? Dlaczego wychowawca Ikera, stary pisarz z miasteczka Medamud, przekazał mu słowa: „Nie zważaj na trudności i nigdy nie trać nadziei. Ja zawsze będę przy tobie i pomogę ci w spełnieniu przeznaczenia, którego jeszcze nie znasz"? Trudności miał już za sobą Iker bardzo wiele, ale tajemnica wciąż pozostawała tajemnicą. Zabijając Sezostrisa, zrobi przynajmniej coś pożytecznego. W służbowym mieszkaniu nie brakowało niczego, powinien więc myśleć tylko o wielkiej karierze i o coraz wyższych stanowiskach. Niewielkie sklepione pomieszczenie przeznaczone na kult przodków, skromny pokój przyjęć, sypialnia, łazienki, kuchnia, piwnica, taras... sprzęty proste, ale mocne... O czym więcej można było marzyć? Iker miał jednak przed sobą tylko jeden cel, bardzo trudny do osiągnięcia, więc tego materialnego dostatku prawie nie zauważał. Często myślał o młodej kapłance. Był w niej zakochany i^ rdzo Pragnąl znów ją zobaczyć. To dla niej czynił tak szyb-t k h°S ^Py i Z my^ą ^ n'ei chciał zostać doskonałym pisarzem, Z me.sPrawić Jej zawodu, jeśli kiedyś znów się spotkają ie miai sposobność powiedzieć jej o swoim uczuciu. Nie 16 bardzo wierzył w ten cud, ale teraz nabrał przekonania, że kapłanka nie jest czarownym i niedostępnym marzeniem. Porykiwania osła wyrwały Ikera z tych ponurych rozmyślań. - Już jestem - powiedział Sekari. - Nakarm swojego kłapo- ucha, a ja nastawię zupę. - Zbiory dobre? - U mnie wszystko się dobrze rodzi. W skład zupy będącej specjalnością Sekariego wchodziły nie tylko warzywa. Wrzucił do garnka również kawałki mięsa i ryb, wdrobił nieco chleba, dodał kminku i soli. Takie danie na długi czas zapełniało żołądek i wystarczało na całą noc aż do śniadania. Kiedyś, w czasach gdy Sekari i Iker pracowali razem w kopalniach turkusów na Synaju, udało się im wymknąć śmierci, teraz ich drogi skrzyżowały się w Kahun. Sekari został służącym Ikera, płacił mu zarząd miasta. To skromne wynagrodzenie uzupełniał sobie uprawianiem ogrodu i sprzedażą plonów pisarzom. Iker odprowadził osła do stajni i ciężkim krokiem wrócił do mieszkania. - Jakoś niewesoło wyglądasz - zauważył Sekari. - Dlaczego nie bierzesz życia z dobrej strony? Noś odzież z cienkiego lnu, przechadzaj się po pięknych ogrodach, bywaj na wystawnych przyjęciach, wdychaj zapach kwiatów, pij wino i świętuj. Życie jest krótkie i przemija jak sen. Jeśli chcesz, poznam cię z pewną bardzo miłą dziewczyną. Włosy zwija sobie w pętlę i łapie na nią chłopaków. Pierścieniem naznacza ich jak rozpalonym żelazem. Paluszki ma jak lilijki, usta jak pączek lotosu, a piersiątka jak mandragory. Ale zanim dasz się uwieść, zjedz coś. Iker spróbował brzeżkami warg arcydzieła Sekariego. - Zamartwiając się, nie odzyskasz dobrego samopoczucia. Chcesz coś innego? - Nie, twoja zupa jest wyśmienita, ale jakoś nie mam apetytu. - Co cię tak dręczy, Ikerze? - Mogę nie rozumieć, dlaczego faraon chciał mnie u^tir 17 z tego świata, ale wiem, że muszę działać, choć jestem tylko skromnym i nic nieznaczącym pisarzem. - Działać, działać... Co to ma znaczyć? - Kto widzi korzenie zła, powinien chyba je -wVcia.ć. - Wy, pisarze, wszystko potraficie usprawiedliwić. Ja jestem człowiekiem prostym i radziłbym ci nie komplikować sobie życia. Masz dom, zawód, zapewnioną przyszłość. Po co miałbyś się pchać w tarapaty? - Najważniejsze jest to, co dyktuje mi sumienie. - Zaczynasz używać wielkich słów, więc głupiej §? Muszę ci jednak powiedzieć, że... Sekari był wyraźnie zatroskany. - Smutne odkrycie - przyznał - ale może nie masz ochoty wiedzieć. - Wprost przeciwnie! - Czy ma to jakiś związek z tym magicznym amuletem z kości słoniowej, chroniącym cię w czasie snu? - Czyżbyś go znalazł? - I tak, i nie. Złodziej rozbił go na kawałki i rzucił w chwasty. Był to pewnie ten typ, który napadł na ciebie i którego zwłoki znaleziono w kanale. Amuletu nie da się złożyć. Moim zdaniem nie jest to dobry znak. Bez względu na to. jakie masz plany, powinieneś z nich zrezygnować. - Mam jeszcze te amuleciki od ciebie - przypomniał Iker. -Myślę, że sokoły boga niebios Horusa oraz pawiany boga To-ta, patrona pisarzy, to całkiem dobra opieka. - Te amuleciki są naprawdę małe. Na twoim miejscu nie bardzo bym na nich polegał. Sekari dojadł zupę, Iker nawet nie spojrzał najedzenie. - Następnym razem dodam trochę przypraw. A może byśmy poszli spać? Jutro od rana mamy robotę. Iker przyznał mu rację. Sekari rozłożył sobie na progu matę najlepszego gatunku. Od dnia, kiedy próbowano zabić Ikera i tylko cudem wywinął się od śmierci, Sekari czuwał nad jego bezpieczeństwem. 18 Iker, pewien, że jego służący mocno już śpi, wyszedł z domu przez taras, sprawdził, czy nikt go nie śledzi, przemknął się bardzo ładnie utrzymaną uliczką, a potem dłuższą chwilę czekał. Kahun nie było takim zwyczajnym miastem. Zbudowano je zgodnie z zasadami boskiej proporcji i składało się z dwóch dzielnic. Wschodnia obejmowała około dwustu średniej wielkości domów, w zachodniej natomiast było dużo willi - niektóre z nich miały ponad siedemdziesiąt izb. W części północ-no-wschodniej na wysokim wzgórzu wznosiła się rezydencja burmistrza. Iker nie wiedział, co ma myśleć o tej wysoko postawionej osobistości. Z jednej strony burmistrz przyjął go do pracy i wspierał, z drugiej jednak z pewnością był wiernym sługą faraona. Iker zastanawiał się, czy nie jest przypadkiem pionkiem w grze prowadzonej według nieznanych mu zasad. Ciszy nie zakłócał żaden odgłos, więc Iker ruszył na miejsce spotkania. Ani burmistrz, ani jego bezpośredni zwierzchnik Heremsaf nie wiedzieli, że Iker utrzymuje kontakty z Bi-ną, młodą Azjatką, służącą, która nie umiała ani pisać, ani czytać, ale tak jak Iker walczyła z tyranią Sezostrisa. Dziewczyna czekała w opuszczonym domu. Gdy tylko wszedł do środka, zamknęła drzwi i wciągnęła go do pomieszczenia, gdzie trzymano dzbany i gdzie nikt nie mógł ich podsłuchiwać. Bina była uroczą, pełną życia czarnulką. - Czy zachowałeś należytą ostrożność, Ikerze? - Myślisz, że jestem nieodpowiedzialny? - Nie, wcale tak nie myślę. Ale boję się, bardzo się boję. Chyba powinieneś mnie uspokoić. Przytuliła się do chłopaka, ale nie zareagował. Ilekroć usiłowała go uwieść, stawała mu przed oczyma twarz młodej kapłanki i zaloty wspólniczki przestawały na niego działać. - Nie mamy wiele czasu, Bino. - Przyjdzie dzień, kiedy to miasto będzie nasze i wtedy nie będziemy już musieli się ukrywać. Ale do tego jeszcze daleko, Ikerze. A cel osiągniemy właśnie dzięki tobie. 19 - Nie jestem tego pewien. - Czyżbyś miał jeszcze wątpliwości? - Nie jestem mordercą. - Zabicie Sezostrisa będzie tylko wymierzeniem sprawiedliwości. - Musiałbym mieć niezbite dowody jego winy. - A czegóż ci jeszcze potrzeba? - Chciałbym poszukać w archiwach. - Długo to potrwa? - Tego nie wiem. Moje obecne stanowisko nie daje mi takich uprawnień. Żeby uzyskać dostęp do archiwów bez zwrócenia uwagi burmistrza i Heremsafa, musiałbym wspiąć się znacznie wyżej. - Myślisz, Ikerze, że coś znajdziesz? Przecież już wiesz, że jedynym sprawcą nieszczęść, jakie spadły i na ciebie, i na twój kraj, jest faraon. Wiesz, jak poważna jest sytuacja, więc nie możesz się cofnąć. - Czy wyobrażasz sobie, że mógłbym człowiekowi wbić w serce sztylet? - Jestem pewna, że wystarczy ci na to odwagi. Iker wstał i zaczął się przechadzać po pomieszczeniu. Nadepnął na jakąś skorupę i pękła mu pod stopą - oby zabicie potwora okazało się równie łatwe! - Sezostris wciąż tępi moich rodaków - powiedziała z lekkim wzburzeniem dziewczyna. - Jutro będzie prześladował twoich, bo już zapowiada wojnę domową. Niedaleko stąd namiestnik Chnum-Hotep zbiera wojska do walki z ciemięzcą, ale jak długo będzie mógł się opierać? - Skąd masz te wiadomości? - Od naszych sprzymierzeńców i mam nadzieję, że wkrótce zjawią się w Kahun. Ich obecność doda nam sił. - Jakim sposobem wejdą do miasta? - Tego nie wiem, Ikerze, ale na pewno wejdą. Zobaczysz, że bardzo nam pomogą. - Przecież to szaleństwo, Bino! - Zaręczam ci, że nie. Nie ma żadnego innego sposobu, aby wyswobodzić się z tego ucisku, a ty będziesz zbrojnym ramie- 20 niem przynoszącym nam wolność. Czyż istnieje jakieś szczyt-niejsze zadanie? Sezostris, chcąc cię zniszczyć, wyzwolił siłę, która zniszczy jego samego. Ostatnie słowa Biny przekonały Ikera, że kroczy właściwą drogą. Niestety, cel był bardzo odległy, a widoki na sukces wydawały się niewielkie. - Podzielam twoje wątpliwości i twój niepokój, Ikerze, ale jeszcze trochę, a nie będziemy już sami. Iker leżał na tarasie. Przez całą noc nie zmrużył oka. Tym razem jego plan całkowicie już dojrzał i Iker czuł, że potrafi go zrealizować. Nic nie napełniało go takim wstrętem jak bezprawie, bez względu na to, czy dopuszczał się go król, czy biedak. Nie cofnie się więc, nawet gdyby w tym buncie miał być osamotniony. Z rozmyślań wyrwał go dochodzący z dołu krzyk bólu. - Na mózg się wam rzuciło czy jak?! - wydzierał się Seka-ri. - Kto to widział, żeby budzić człowieka kopniakami w tyłek! Iker zszedł na dół. Przy wejściu ujrzał dwóch policjantów. Mieli pałki i nie wyglądali sympatycznie. Sekari stał na pół przytomny i rozcierał sobie zadek. - Co to za jeden?-zwrócił się do Ikera starszy z dwóch policjantów. . - Sekari, mój służący. - Czy zawsze śpi w progu? - To ze względu na bezpieczeństwo. - Ja, mając na służbie fagasa, którego tak trudno obudzić, raczej nie czułbym się bezpieczny. Dobra, nie przyszliśmy tu po niego. Pisarz Heremsaf natychmiast chce się z tobą widzieć. Policjanci wyszli, a Iker stał jak skamieniały. Przynajmniej nie założyli mi kajdanków i nie ciągną przez miasto jak pospolitego opryszka - pomyślał. Niestety, byio to tylko odwleczenie sprawy. Skoro Heremsaf w taki właśnie sposób go wzywa, to z pewnością zna jego 21 zamiary. Ikera czeka areszt i więzienie. Jedyny ratunek Sezostris, nazywając zbudowane obok Abydos osiedle „Trwale-Są-Siedziby", nawiązywał do pierwszej z dwóch podstawowych wartości monarchii faraonów, a mianowicie wytrwałości. Druga wartość, czyli czujność, a ściślej - przebudzenie Ozyrysa w chwili zmartwychwstania, nadawała osiedlu nadprzyrodzony wymiar, dzięki czemu jego mieszkańcy mogli wznosić wiecznotrwałe budowle. Faraon osobiście przejrzał rozkład zajęć kapłanów tymczasowych. Tworzyli oni pięć pracujących na zmianę zespołów. Kierownik, który przygotował ten rozkład, niski i nerwowy człowieczek, stanąwszy przed obliczem olbrzymiego monarchy, cały dygotał. - Skoro działałeś tak, jak ci poleciłem, i wszystko starannie wykonałeś, to czego się boisz? - Przywilej ujrzenia Waszej Królewskiej Mości to... - Nie mamy żadnych przywilejów, ani ty, ani ja, bo obaj jesteśmy sługami Ozyrysa. - Tak właśnie to rozumiałem, Wasza Królewska Mość, i... - Jak pracują te twoje zespoły? - Zgodnie z tradycją. Pracujący dzielą się na kilka specjalności i wykonują ściśle określone zadania. Nikt nikomu nie wchodzi w drogę i każda czynność wykonana jest we właściwej porze. Kierownik przystąpił do szczegółowych objaśnień. Mówił o obmywaniu posągów, myciu naczyń liturgicznych, przygotowywaniu oliwy do bezdymnego oświetlenia, doborze pokarmów składanych na ofiarne stoły i kontroli nad późniejszym ich rozdziałem. Poda! monarsze imiona i stopnie służbowe strażników, majstrów prowadzących warsztaty, malarzy, ogrodników, pieka- 22 rzy, piwowarów, rzeźników, rybaków, ludzi wyrabiających pach-nidła... Nie zapomniał nawet o posługaczach donoszących ofiary. - Każdy pracuje pod nadzorem służb porządkowych. Służby te zapisują dzień i porę przybycia i wyjścia, a także przyczyny nieobecności lub spóźnień. - Ilu do tej pory wydalono tymczasowych za poważne przewinienia? -:: - Ani jednego - odparł dumnie kierownik. ?: - Jest to dowód, że nie nadajesz się na kierownika. - Wasza Królewska Mość, przecież... - Jak możesz choćby przez chwilę dopuszczać do siebie myśl, że wszystko jest w całkowitym porządku? Albo próbujesz mnie oszukać, a tego błędu nie można wybaczyć, albo całkowicie ufasz uspokajającym sprawozdaniom swoich podwładnych, a to jeszcze trudniej wybaczyć. Wyznaczę kogoś na twoje miejsce i natychmiast wyniesiesz się z Abydos. Sezostris obejrzał warsztaty, magazyny, rzeźnie i browary, stwierdził, że w wielu miejscach naruszono zasady bezpieczeństwa i Sobek-Obrońca wydał stosowne zarządzenia. Potem król przyjął kierownika robót, na którego twarzy widać było zmęczenie. - Macie jakieś nowe kłopoty? - Nic poważnego, Wasza Królewska Mość. Dzięki wsparciu ze strony kapłanek bogini Hathor narzędzia już się nie łamią, a kamieniarze już nie chorują. Z radością mogę ci, Panie, zameldować o zakończeniu robót. Malarze skończyli dziś malować ostatnią postać, była to bogini Izyda. Zarówno twoja świątynia, jak i twoja Siedziba Wieczności dostarczają tyle ka, ile trzeba. Kiedy, Panie, chciałbyś ożywić skarbiec? - Już jutro. W Tebach uroczystości łączyły się z wielką zabawą ludową, ale w Abydos nawet piwowarów zaprzężono w służbę Ozyry-sowi. Zresztą w aktualnej sytuacji wszelkie manifestacje radości byłyby niestosowne. W obecności kapłanek i stałych kapłanów Sezostris wmu- 23 rował w fundamenty swojej świątyni dwadzieścia cztery sztabki różnych metali oraz kilkanaście szlachetnych kamieni. Złoto, srebro, lapis-lazuli, turkusy, jaspisy, krwawnik... wszystkie te wydobyte w górach materiały wchodziły w skład oka Horusa, tego najpotężniejszego z talizmanów. Potem ofiarnicy, zarówno mężczyźni jak i kobiety, uformowali pochód. Nieśli do świątyni potrzebne jej sprzęty. Misy do obrzędów oczyszczania, puchary, wazy, skrzynie, ołtarze, tkaniny, łodzie... wszystko to złożono w świątynnym skarbcu, gdzie sufit był ze złota i lapis-lazuli, posadzka ze srebra, a drzwi z miedzi. - Dzisiaj poprowadzę wszystkie trzy obrzędy, poranny, południowy i wieczorny - zapowiedział faraon - tak aby nadprzyrodzone moce wsparły ducha opiekuńczego tej świątyni, która jest domem bogów, a nie ludzi. To on właśnie rozprowadza energię. Młoda kapłanka widziała, jak spełniają się odszyfrowane w Domu Życia w Abydos słowa tekstów mówiących o ważności króla Egiptu jako pierwszego rytualisty. To on z bezładu czynił ład, kłamstwo zastępował prawdą, a błąd poprawnością. Niebiańska harmonia mogła istnieć i na ziemi, byleby obrzędy te odprawiano w przepisanej porze, a faraon właściwie nimi kierował. - Niech światło spłynie na ołtarze! - rozkazał Sezostris. Z kadzielnic rozchodziły się delikatne zapachy. Na dioryto-wych, granitowych i alabastrowych stołach ofiarnych złożono kwiaty, mięsa, pęki warzyw, wonne substancje, naczynia z wodą, piwem i winem, chleby najrozmaitszych kształtów i wielkości. Wszystkie te zasoby przeznaczone były dla bogów, by spróbowawszy ich emanacji, przyswoili je jako pokarm. Składane ofiary umacniały więzi między widzialnym i niewidzialnym. Dzięki nim dzieło tworzenia wciąż mogło się odnawiać. Sezostris wszedł do wewnętrznej części świątyni, dokąd wpuszczano tylko niektórych występujących w jego imieniu rytualistów. W tym zamkniętym dla zwykłych ludzi pomieszczeniu mieli dbać o całość wielkiego boskiego ciała i odpędzać siły chaosu pragnące zniszczyć przestrzeń bogini Maat. 24 W głębi świątyni wznosiło się prawzgórze - strop obniżał się tu ku niemu, a posadzka wznosiła. Prawzgórze to wyłoniło się z wód praoceanu rankiem pierwszego dnia stworzenia, a teraz było cokołem, na którym Stwórca wciąż budował swoje dzieło. W półmroku Świętego Świętych objawiała się kraina światła*, a bramy do niej otwierał faraon. W samym środku niebiańskiego królestwa potęg władca odnawiał początek. - Dopóki świat wspierać się będzie na czterech słupach -odezwał się monarcha do Obecności - dopóki wylewy przychodzić będą w swoim czasie, dwa światła władać dniem i nocą, gwiazdy tkwić na swoich miejscach, a dekany** wywiązywać się ze swych zadań, dopóki Orion ukazywać będzie Ozyrysa, dopóty świątynia ta stać będzie nieporuszenie jak niebo. Ożywiona świątynia spowolni obumieranie akacji Ozyrysa. Otoczy ją dobroczynnymi falami, wzniesie magiczny mur osłaniający Drzewo Życia przed nowymi atakami, choć przyczyny choroby nie usunie. Zbliżał się czas na innego rodzaju działania. Król przed podjęciem ostatecznej decyzji zwołał zebranie Złotego Kręgu z Abydos. - Opiera się już tylko jeden z namiestników, Chnum-Ho-tep - przypomniał znany z szorstkości generał Nesmontu. -Musimy uderzyć na niego wszystkimi siłami, bo ten bunt trzeba zdławić do końca. Egipt będzie wreszcie zjednoczony i akacja znów się zazieleni. Stary, ale wciąż pełen energii generał nie potrafił dobierać słów. Cale życie poświęcił wielkości Obydwu Krajów. A któż * Achet, stówo zbudowane na rdzeniu ach - być świetlistym, użytecznym. ** Trzydziesta szósta część sfery niebieskiej, czyli trzecia część każdego ze znaków zodiaku. Konstelacje, których pojawienie się nad horyzontem, trwające 10 dni, stużyto do określenia godzin nocy. Egipcjanie zestawiali tablice tych gwiazdozbiorów (przyp. J. Karkowski). 25 był wcieleniem tej wielkości, jeśli nie faraon Sezostris? Za niego Nesmontu gotów był oddać nawet życie. - Zgadzam się z generałem Nesmontu - oświadczył generał Sępi. - To starcie wydaje mi się nieuniknione, choć po obu stronach będzie wiele ofiar w ludziach. Sępi, wysoki, szczupły i władczy, był prawą ręką Dżehutie-go, pojednanego już z Sezostrisem namiestnika prowincji Zająca. W ramach misji specjalnej, zleconej mu przez Złoty Krąg, powoli skłonił Dżehutiego do niewchodzenia w ten tak katastrofalny w skutkach konflikt. Kierował jedną z najlepszych w kraju szkół pisarzy, nigdy nie dawał się ponieść emocjom, wszystko starannie obmyślał i obliczał i nie znosił awantur-nictwa. - Mam wstręt do przemocy - przyznał Sehotep, strażnik pieczęci królewskiej, trzydziestolatek, wielki elegant o oczach tryskających inteligencją - ale całkowicie podzielam zdanie generałów Nesmontu i Sępiego, gdyż Chnum-Hotep na pewno się nie podda. Myślę, że rozmowy z nim nic nie dadzą. Jest osamotniony w swoim uporze, ale i tak nie przyzna się do błędu i dla ratowania własnych przywilejów gotów jest wywołać krwawą wojnę. Łysy nie zabrał głosu, tylko kiwnął potakująco głową. Jako arcykapłan Abydos niespecjalnie interesował się wstrząsami otaczającego świata, uderzyło go jednak, że ludzie tak różniący się między sobą jak Nesmontu, Sępi i Sehotep są tym razem całkowicie zgodni. - Zanosi się na straszliwą rzeź - zauważył wielki podskarbi Senanch, czerstwy czterdziestolatek, znany smakosz i bardzo sumienny zarządca. - Chnum-Hotep to bogacz, a jego milicja jest groźna. Opierać się będzie nie na żarty. Tylko zadufek mógłby z góry być pewny zwycięstwa. - Niczego innego się nie spodziewam - wtrącił generał Nesmontu - ale to nie powód, żeby się wahać i nie kończyć dzieła faraona. - Generale, czy jesteś pewny, że Chnum-Hotep rozporządza siłą Seta i ściąga chorobę na akację Ozyrysa? - zapytała królowa. 26 - Tu nie może być wątpliwości - odparł Nesmontu - gdyż wszyscy pozostali namiestnicy okazali się niewinni. Mania wielkości każe mu panować nad Południem. Nasz monarcha krzyżuje mu plany, więc Chnum-Hotep mści się i uderza w żywotne siły Egiptu. - A może ma wspólników? - zapytał Sehotep. - Tego nie możemy wykluczać - z żalem stwierdził generał Sępi. - Chnum-Hotep przez długi czas kontrolował szlaki handlowe łączące go z Azją. Mógł znaleźć poza Egiptem sojuszników, którym zależy na osłabieniu instytucji faraona. - To tylko domysł - zauważył Senanch. - Ale łatwy do sprawdzenia - odparł Nesmontu. - Rozbijemy milicję Chnum-Hotepa, złapiemy go i weźmiemy na spytki. Zaręczam wam, że wyśpiewa prawdę. - Czy Jego Królewska Mość zna zdanie tego z nas, który wyjechał w tajnej misji i jako jedyny jest tu nieobecny? - Nie będę za niego mówił. - Ja dobrze go znam - dodał Sępi - i sądzę, że wypowiedziałby się za uderzeniem. - Miałeś zastrzeżenia - zwrócił się król do Senancha. -Czy znaczy to, że jesteś przeciw? - Bynajmniej, Wasza Królewska Mość, ale z przerażeniem myślę o wojnie domowej i o wszystkich tych, którzy w niej zginą. Mam jednak świadomość, że nie da się jej uniknąć, i zrobię wszystko, by gospodarka kraju jak najmniej na tym ucierpiała. - Złoty Krąg jest jednomyślny - zamknął obrady Sezostris. - Szykujemy się więc do ataku na Chnum-Hotepa i odebrania mu prowincji Oryksa. Królowa i wielki podskarbi wrócą do Memfisu i załatwiać będą sprawy bieżące. Jeśli zginę w walce, rządy obejmie Wielka Małżonka Królewska, a potem w porozumieniu z ocalałymi członkami Złotego Kręgu i Domu Królewskiego rozstrzygnie o sukcesji. Starcie było bliskie i Egipt mógł wkrótce spłynąć krwią, chwilowo jednak Sezostris rozkoszował się spokojem i ciszą 27 miasta Abydos. Nastrój mąciła oczywiście choroba akacji, ale żyły tu jeszcze echa złotego wieku, kiedy to wtajemniczeni dzięki obchodom misteriów Ozyrysa zwyciężali śmierć. Właśnie dla ratowania tych podstawowych wartości faraon musiał zdusić bunt Chnum-Hotepa, zmusić go do uległości i do wyznania winy. Jeśli zdoła zniszczyć ten bastion Seta i przywrócić jedność Obydwu Krajom, rozporządzać będzie siłą, której dotychczas bardzo mu brakowało. Na nabrzeżu, przed wymalowanym na dziobie królewskiego okrętu okiem Horusa, stała młoda kapłanka i wypowiadała formułki mające chronić króla w czasie podróży. Sobek--Obrońca osobiście sprawdził tożsamość wszystkich marynarzy, a tuż przed odpłynięciem okrętu trzykrotnie przeszukał kajutę monarchy. - Kiedy Wasza Królewska Mość spodziewa się wrócić? -zapytała młoda kapłanka. - Nie mam pojęcia. - Czy to prawda, że będziemy mieli wkrótce wojnę? - Pierwszym faraonem egipskim był Ozyrys. Rządził krajem spójnym, w którym każda prowincja zachowywała swoją odmienność, ale wszystkie razem tworzyły całość. Ja muszę kontynuować jego dzieło. Wykonuj i ty swoje obowiązki, bez względu na to, czy wrócę, czy nie wrócę. Statek był już daleko od nabrzeża, ale Sezostris, patrząc na przepiękny widok miasta Abydos, ukształtowanego przez wieczność Ozyrysa, nie mógł oderwać oczu od brzegu. Co trzy miesiące wymieniano wszystkich wartowników pełniących służbę przy wejściach do miasta Kahun. Stojący przy wszystkich czterech narożnikach żołnierze wpuszczali do środka tylko osoby bardzo znane i mające specjalne zezwolenia na przebywanie w mieście. Iker, pewny, że czeka go aresztowanie, nawet nie próbował się wymknąć i z dumnie pod- 28 niesionym czołem ruszył prosto do domu swojego bezpośredniego zwierzchnika, Heremsafa. Znajdzie się w więzieniu, skażą go na prace przymusowe, może nawet będzie stracony, ale powie Heremsafowi wszystko, co myśli. Z pewnością na nic to się nie zda, gdyż ten wysoki dostojnik jest wiernym sługą Sezostrisa. Jednakże prawda o ciemięzcy dotrze do świadomości ludzi i czyjeś zbrojne ramię odsunie władcę od tronu. Ruszając na spotkanie ze swoim sędzią, Iker zabrał wspaniały sprzęt pisarski, otrzymany kiedyś od generała Sępiego, byłego nauczyciela Ikera. Odda oskarżycielowi paletki, pędzelki, drapaki, gumki i garnuszki z tuszem. W ten sposób ostatecznie przekreśli swoją przeszłość. Heremsaf jadł właśnie zapiekankę z porów, pociętych na cienkie paski, przedzielone plasterkami świeżego sera z kawałeczkami czosnku. Ulubione danie tak bardzo przyciągało jego uwagę, że na widok wchodzącego Ikera nawet nie podniósł głowy. Heremsaf miał kwadratową twarz i starannie przycięte wąsiki. Był jedną z ważniejszych osobistości miasta Kahun. Jako zarządca piramidy Sezostrisa Drugiego i świątyni Anubisa codziennie nadzorował dostawy mięsa, chleba, piwa, tłuszczów i pachnideł, przeglądał księgi rachunkowe, sprawdzał godziny nadliczbowe i czuwał nad prawidłowym rozdziałem żywności. Wstawał wcześnie, spać chodził późno i nawet nie myślał o wypoczynku. Iker zawdzięczał mu pierwsze swoje stanowisko oraz późniejsze awanse wraz z radą: „Nic nie powinno ujść twojej uwagi". I oto w trakcie wykonywania jednej ze zleconych mu przez zwierzchnika prac Iker natknął się na rękojeść noża z wyciętym na nim słowem Jastrząb. Tak właśnie nazywał się statek wiozący kiedyś Ikera na śmierć. Czy był to zwykły przypadek, czy może Heremsaf coś knuł? Nie pozwolił Ikerowi zajrzeć do archiwów, dowodząc tym, że jest w konszachtach ze ślepo oddanym Sezostrisowi burmistrzem. Ponieważ Iker nie wiedział, o co właściwie im chodzi, nie mógł postawić zwierzchnikowi żadnego konkretnego zarzutu. 29 Dzisiaj Heremsaf ukazał swoje prawdziwe oblicze. Zastawił pułapkę na Ikera, licząc, że chłopak popełni jakieś głupstwo, a teraz, mając potwierdzenia, będzie mógł go wykończyć. - Musimy porozmawiać, Ikerze. - Jestem do usług, dostojny panie. - Wyglądasz na zdenerwowanego, mój chłopcze. Coś cię trapi? - To ty tak mówisz, panie. - Boisz się, że nie podobają mi się wyniki twojej pracy? No to omówmy je po kolei. Rozwiązałeś delikatną sprawę spichlerzy, odszczurzyłeś miasto, doprowadziłeś do porządku stare składy i w niewiarygodnie krótkim czasie zreorganizowałeś bibliotekę świątyni Anubisa. Czy twoim zdaniem wymieniłem wszystko? - Nie mam nic do dodania. - Wspaniałe osiągnięcia, co? - Sam to osądź, panie. - Jeśli nawet zamierzałeś być nieuprzejmy, to i tak nie wpłynie to ani na moje zdanie, ani na decyzję. - Nie miałem takiego zamiaru, panie. A oto mój sprzęt pisarski. Heremsaf podniósł wreszcie głowę. - Dlaczego chcesz się z nim rozstać? Iker milczał. - Wiedz, mój chłopcze, że nie przyjmuję żadnych podarków. Powinieneś wytłumaczyć mi się z tego głupiego kroku, ale to nie w twoich zwyczajach. No już, zapomnijmy o tym. Gdybym tobie, najinteligentniejszemu młodemu pisarzowi z miasta Ka-hun, postawił jakikolwiek zarzut, burmistrz natychmiast by mnie zganił. A właśnie burmistrz daje ci coś, czego nie bardzo rozumiem, ale muszę ustąpić. Byleby tylko nie przewróciło ci się w głowie. Zazdrośników nie brakuje i wystarczy najmniejszy błąd z twojej strony, a od razu się na ciebie rzucą. Musisz być nadzwyczaj ostrożny i nie chwalić się nabytkiem. - Nabytkiem? Co masz, panie, na myśli? - Przeprowadzisz się. Burmistrz przydziela ci nowy dom, wielki i lepiej położony. Na własność. 30 - Skąd taka szczodrość? i. - Należysz od tej pory do grona najlepszych pisarzy naszego miasta, mój chłopcze, i masz prawo wstępu do wszystkich urzędów w mieście. - Czy nadal mam się zajmować biblioteką świątyni Anubisa? - Oczywiście, tym bardziej że w tym tygodniu znajdą się tam nowe rękopisy. Ty najlepiej potrafisz je uporządkować. Moim zdaniem zarząd miasta powoła cię wkrótce na stanowisko doradcy. Przestanę wtedy być twoim zwierzchnikiem i sam będziesz musiał sobie radzić z zasiedziałymi od lat urzędnikami. Strzeż się ich, bo nie lubią młodych, mogących wejść na ich miejsce. Czy jesteś zadowolony ze swojego służącego? - Sekariego traktuję jak przyjaciela, który część swojej pracy wykonuje u mnie. - Przydzielam ci go. Od tej pory będzie pracował tylko u ciebie. Powinien być zawsze porządnie ubrany, chodzi tu o twoją reputację. Miłego dnia, pisarzu Ikerze. Obaj mamy dużo pracy. - Aż trudno uwierzyć - powiedział Sekari do Ikera. - Śniło mi się, że jem ośle mięso. Poszedłem do tłumacza snów, powiedział, że to bardzo dobrze. Awans dla mnie i dla kogoś bardzo mi bliskiego. - Dobrze ci się wyśniło. Burmistrz przydzielił mi właśnie duży dom. Sekari aż gwizdnął z podziwu. - No, no... naprawdę wyrastasz na ważną osobę w mieście. Gdy pomyślę, że najcięższe chwile mamy już za sobą, dziękuję losowi. Kiedy przeprowadzka? - Natychmiast. - No to pakujemy twoje rzeczy. - Tym zajmują się już robotnicy z zarządu miasta. Iker, Sekari i Wiatr Północy udali się na wskazane przez Heremsafa miejsce. Dom znajdował się w lepszej dzielnicy miasta, przy czyściutkiej uliczce, nieopodal ogromnej willi burmistrza. 31 I - To ten? - zdziwił się Sekari. - Tak, to ten. - Niemożliwe! Jaki ładny! Pobielony wapnem, ma piętro. Zobacz, jaki wielki taras. Czy w ogóle zechcesz jeszcze ze mną rozmawiać? - Oczywiście, przecież będziesz u mnie mieszkał jako rządca. - No, no... Poczekaj, to nie jest dom dla dzikusów. Zaraz pójdę po niezbędne rzeczy. Oddali! się, ale szybko wrócił. Niósł miseczkę z pachnącą wodą i postawił ją przy progu. - Kto wchodzi do takiego pałacu, musi obmyć ręce i nogi. Jesteś właścicielem, więc zaczynaj. W pomieszczeniu przeznaczonym na kult przodków Sekari wciągnął powietrze w nozdrza. - Te ściany porządnie zlano piwem z dodatkiem zmielonego na proszek czosnku - powiedział. - Spokoju nie zakłócą nam ani węże, ani skorpiony, ani duchy. Pokój przyjęć, trzy pokoje mieszkalne, nowe łazienki, obszerna kuchnia, piwnica co się zowie... Sekari był zachwycony i wielokrotnie wszystko obszedł. - A... sprzęty? - Myślę, że zaraz będą. Robotnicy z zarządu miasta przynieśli ogromną ilość wszelkiego dobra. Pod czujnym okiem Wiatru Północy Sekari kazał im najpierw obmyć ręce i nogi, a dopiero potem pozwolił wejść i wskazał, gdzie mają ustawić wszystkie te cenne przedmioty. Kosze i szafki na żywność, ubiory, sandały, wyposażenie łazienek - wszystko było najwyższej jakości. Kosze i skrzynki - prostokątne, podłużne, owalne i okrągłe - wykonane były bądź z drewna, bądź z sitowia powiązanego paskami z liści palmowych i miały dopasowane wieka, zawiązywane na sznureczki. Maty - w najlepszym gatunku. Leżeć będą na podłodze albo zawisną w oknach, chroniąc mieszkanie przed słońcem. Niskie stoliki oraz trójnogie stołeczki były i eleganckie, 32 i mocne, ale Sekariemu najbardziej spodobały się słomiane krzesła z nogami mającymi przekrój kwadratu i lekko wygiętym, dostosowanym do kształtu pleców oparciem. Krzesła te, dzięki ramom łączonym na czopy wciśnięte w krzyżujące się prostopadle rzędy gniazd, przetrwają wieki. A cóż dopiero powiedzieć o wspaniałych lampach! Miały podstawę z wapienia i drewnianą kolumienkę podobną kształtem do łodygi lotosu. Na kolumience stał zbiorniczek z brązu na oliwę. Sekari z zapartym tchem siadł na jednym z krzeseł. - Czyżbyś dostał nominację na pomocnika burmistrza? To, co najwspanialsze, miało jednak dopiero nadejść. Były to trzy łóżka, po jednym do każdego pokoju. Miały tapicerkę, jakiej Sekari nigdy w życiu nie widział. Delikatnie dotykał palcami konopnych pasów przymocowanych do drewnianej ramy ozdobionej figurkami boga Besa i bogini Teoeris. Bóstwa trzymały w jednej ręce nóż, drugą wymachiwały wężami i czuwały nad spokojem śpiącego. Sekari przyłożył głowę do wypchanej wełną poduszeczki i gładząc cieniutką lnianą tkaninę, wpadł w zachwyt. - Wyobrażasz sobie, Ikerze, spanie na czymś takim, zwłaszcza gdyby to skropić czymś pachnącym? Temu nie oprze się żadna dziewczyna. Już widzę, jak tu... Cudowne wizje Sekariego przerwał nagle ryk Wiatru Północy. Po zachodniej stronie domu osioł dostrzegł ogródek i niewielką stajenkę z dachem z liści palmowych. Wygodny barłóg, żłób pełen ziarna, jarzyn i oślego przysmaku, czyli ostów. Wiatrowi Północy wyraźnie spodobało się nowe mieszkanie. W drzwiach willi stanęło trzech barczystych drabów. - Piwnica? - zapytał pierwszy. Podbiegł Sekari. - O co chodzi? - Burmistrz przysyła dzbany z piwem. Sekari patrzył, jak wnoszą szczelne naczynia z wąską szyjką, wypalone na całą grubość i mające z obu stron uchwyty. Korki z mułu zapewniały trunkowi świeżość. - No dobrze... Chodźcie za mną. 33 Ledwie złożono dzbany, a natychmiast zjawił się następny dostawca. Przynosił przepaski z surowego lnu, zszyte z dwóch symetrycznych kawałków. - To najnowsza moda - oznajmił. - Taka przepaska sięga w dół aż do kolan, a w górę aż do piersi. Te dwa dłuższe rogi trójkąta obwiązujemy wokół pasa, a ten najkrótszy trzeba przeciągnąć z tylu między udami i przywiązać na brzuchu do tamtych dwóch. Przy odrobinie wprawy tkanina dwa razy obwinie ciało. Iker natychmiast spróbował i był zadowolony z wyniku. - A to dla służącego. Sekari otrzymał wspaniałą miotłę z zebranych w pęczki włókien palmowych, sześciokrotnie w obie strony okręconych i przywiązanych do twardego trzonka. Podczas gdy Sekari wypróbowywał swoje nowe narzędzie pracy, Iker przyglądał się dziwnemu przedmiotowi, który właściwie nie był mu w łazience potrzebny. Była to łyżeczka do nabierania maści. Miała kształt nagiej pływaczki, która wysoko unosiła głowę i trzymała w rękach owalne naczynie w kształcie kaczki. To ona! Bogini Nut, czyli Niebo. I bóg Geb, czyli Ziemia. Od tych dwojga zależało krążenie powietrza i światła, bez czego życie na ziemi byłoby niemożliwe. Ona! Ten mały przedmiot przybliżył nagle Ikerowi młodą kapłankę, tak odległą i tak niedostępną. Zwykła pomyłka czy raczej znak losu? - Co zamierzasz z tym zrobić? - z rozbawieniem zapytał Sekari. - Podarujesz tę łyżeczkę którejś ze swoich ślicznotek. - Nigdy nie ujrzysz tej dziewczyny, a ciągle jeszcze o niej myślisz. Poznam cię z dziesięcioma innymi. Wszystkie ładne i usłużne. Mając taki dom jak ten, będziesz jedną z najlepszych partii w Kahun. Iker pomyślał o tym wyjątkowym kamieniu, jakim był wydobyty z wnętrza góry król turkusów. To dzięki niemu mógł niegdyś wpatrywać się w przecudne oblicze ukochanej dziewczyny. 34 - Niepotrzebnie się trapisz - ciągnął Sekari - i tylko marnujesz swoje szansę. Taki dom, a do tego stanowisko wysoko kwalifikowanego pisarza... czy zdajesz sobie z tego sprawę? - Wspominałeś mi kiedyś o Złotym Kręgu z Abydos. Sekari zmarszczył brwi. - Nie przypominam sobie, ale mniejsza z tym. Tę nazwę zna każdy, oznacza ona ludzi wtajemniczonych w misteria w Abydos. My nie należymy do teg