11492
Szczegóły |
Tytuł |
11492 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11492 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11492 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11492 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jose Rizal
NOLI ME TANGERE
1. PRZYJ�CIE
Pod koniec pa�dziernika don Santiago de los Santos, powszechnie znany jako kapitan Tiago,
wydawa� proszony obiad, kt�ry � mimo i� wbrew zwyczajom gospodarza zapowiedziany by�
dopiero tego popo�udnia � sta� si� tematem rozm�w towarzyskich w Binondo i na innych
przedmie�ciach Manili, a nawet w Intramuros. Kapitan Tiago uchodzi� w owym czasie za
cz�owieka wielkiego duchem i wszyscy wiedzieli, �e jego domostwo, podobnie jak i jego kraj,
przed nikim nie zamyka�o swych podwoi, a zw�aszcza nie broni�o wst�pu nowym i �mia�ym
ideom. Wiadomo�� niby elektryczna iskra przenikn�a w �w �wiat paso�yt�w, nudziarzy i
pijak�w, kt�rych B�g stworzy� w swej niesko�czonej dobroci i kt�rych liczb� tak mi�o�ciwie
mno�y w Manili. Jedni szukali pasty, aby wyczy�ci� buty, inni guzik�w i krawat�w,
wszystkich za� poch�ania�a troska o to, by w jak najgodniejszy spos�b powita� pana domu,
zapewni� go o swej starej przyja�ni lub te�, je�li okoliczno�ci b�d� tego wymaga�y,
wyt�umaczy�, czemu nie z�o�yli mu wizyty wcze�niej.
Przyj�cie urz�dzono w domu przy ulicy Anloague. Nie pami�tamy ju� numeru, jednak�e dom
postaramy si� opisa� tak, by go mo�na by�o rozpozna� dzi� jeszcze, o ile nie pad� ofiar�
trz�sie� ziemi. Nie wydaje nam si�, aby w�a�ciciel kaza� go zburzy� � t� prac� wykonuje
zwykle. B�g lub natura, kt�r� i nasz rz�d anga�uje do wielu podobnych zada�. Jest to do��
du�y budynek, w stylu podobny do wielu innych,w tym kraju, po�o�ony w tej cz�ci miasta,
kt�ra przylega do odnogi Pasigu, zwanego przez niekt�rych rzek� Binondo. Rzeka ta,
podobnie jak wszystkie rzeki Manili, spe�nia wielorak� rol�: k�pieliska, �cieku, pralni; �owi
si� w niej ryby, przewozi na jej wodach ludzi i towary, a poza tym daje ona wod� do picia �
o ile kolorowy woziwoda uzna j� za odpowiedni�. Nale�y doda�, �e owa pot�na arteria
przedmie�cia, kt�ra ponadto na przestrzeni mniej wi�cej kilometra wre i og�usza gwarem
przekupni�w, posiada zaledwie jeden drewniany most; most ten przez sze�� miesi�cy jest �
u jednego brzegu � w stanie rozk�adu, a przez pozosta�e p� roku � u drugiego � w og�le
nie do przebycia. Dlatego te� w czasie suszy konie, korzystaj�c z tego stanu rzeczy, skacz�
wprost do wody, ku ogromnemu zdumieniu roztargnionego �miertelnika, kt�ry we wn�trzu
powozu odprawia drzemk� lub oddaje si� filozoficznym rozwa�aniom na temat wynalazk�w
naszej epoki.
Dom, o kt�rym wspomnieli�my, jest cokolwiek niski, o kszta�cie niezbyt poprawnym: czy to
rezultat nieudolno�ci architekta, czy te� skutek trz�sie� ziemi i huragan�w � tego nikt nie
mo�e powiedzie� na pewno. Szerokie schody z zielon� balustrad�, gdzieniegdzie wy�o�one
dywanami, prowadz� z przedsionka o majolikowej posadzce na pi�tro; po bokach zdobi� je
wazony i donice z kwiatami stoj�ce na postumentach z chi�skich p�yt, wymalowanych
wszystkimi kolorami t�czy w fantastyczne wzory.
Poniewa� nie ma tu ani portier�w, ani lokaj�w, kt�rzy mogliby ��da� okazania zaprosze� �
wejd�my wi�c, czytelniku, przyjacielu czy te� nieprzyjacielu, je�li naprawd� przyci�gaj� ci�
d�wi�ki orkiestry, blask �wiate� lub wiele m�wi�cy brz�k talerzy i je�li pragniesz zobaczy�,
jak wygl�daj� towarzyskie zebrania tu, w Perle Wschodu. O wiele milej i wygodniej dla mnie
by�oby oszcz�dzi� ci opisu domostwa, ale ma on ogromn� wag�, bowiem my, �miertelnicy,
jeste�my jak ��wie: s�dz� nas i klasyfikuj� po naszych skorupach; pod tym wzgl�dem i z
powodu innych jeszcze cech mieszka�cy Filipin r�wnie� przypominaj� ��wie.
Je�li wi�c wejdziemy, znajdziemy si� zaraz w du�ej komnacie, zwanej tu nie wiem czemu
caida, kt�ra tego wieczoru s�u�y za jadalni� i sal� ta�ca. Po�rodku d�ugi st�, zastawiony
obficie i z przepychem, zdaje si� mruga� na pijak�w, obiecuj�c najs�odsze rozkosze, i grozi�
nie�mia�ej m�odzie�y, skromnej dalaga, dwoma �miertelnie nudnymi godzinami w
towarzystwie dziwak�w, kt�rych j�zyk i rozmowy miewaj� charakter ca�kiem szczeg�lny.
Przeciwie�stwem tych przyziemnych przygotowa� do uczty s� wisz�ce na �cianach
r�nokolorowe obrazy, po�wi�cone tematyce religijnej, a wi�c: �Czy�ciec", �Piek�o", �S�d
Ostateczny", ��mier� sprawiedliwego", ��mier� grzesznika"; w g��bi za�, uwi�zione we
wspania�ych renesansowych ramach, ogromnych rozmiar�w p��tno, na kt�rym wymalowano
dwie stare kobiety... Podpis g�osi: �Naj�wi�tsza Panienka, Or�downiczka Pokoju i Opiekunka
Podr�nych, kt�r� czcz� w Antipolo, w obecno�ci �ebraczki odwiedza z�o�on� chorob�
s�ynn� ze swej pobo�no�ci Ines". Malowid�o, nie zdradzaj�ce wielkich warto�ci
artystycznych, mo�e si� za to poszczyci� ogromnym realizmem: chora wydaje si� by� ju�
trupem w sta-nie rozk�adu � ��te i niebieskie plamy znacz� jej twarz; naczynia i inne
przedmioty, ca�y �w arsena� �rodk�w towarzysz�cych d�ugim chorobom, s� odtworzone z tak
drobiazgow� dok�adno�ci�, �e wida� nawet ich zawarto��. Patrz�c na te obrazy, wzbudzaj�ce
apetyt i na-
suwaj�ce my�li o ob�arstwie, mo�na by s�dzi�, �e roztropny gospodarz tego domu doskonale
zna charakter wi�kszo�ci os�b, kt�re maj� za-
si��� przy stole, i aby nieco odwr�ci� uwag� go�ci, pozawiesza� u sufitu
cenne chi�skie lampy, klatki bez ptak�w, kryszta�owe kule barwione
na czerwono, zielono i niebiesko, pn�ce ro�liny, wypchane ryby zwane botetes i tym podobne
przedmioty. Ca�o�� zamykaj� od strony rzeki
kapry�nie wygi�te drewniane �uki na p� egzotyczne, na p� euro-
pejskie, na tarasie za� otwiera si� widok na altany, sk�po o�wietlone
lampionami z kolorowego papieru. W sali jadalnej, po�r�d olbrzymich luster i �wiec�cych
�yrandoli, zebrali si� go�cie zaproszeni na obiad; na sosnowej estradzie stoi okaza�y fortepian,
niezwykle cenny, a tego
wieczoru tym cenniejszy, �e nikt na nim nie gra. Jest te� w owej sali
wielki portret olejny przedstawiaj�cy jakiego� poczciwca we fraku: figura ta, sztywna, prosta
i symetryczna � jak laska w jej wyprostowanych, upier�cienionych palcach � zdaje si�
m�wi�: �Ha, popatrzcie, co nosz� na sobie i jakim jest dostojny".
Meble s� eleganckie, cho� mo�e niewygodne i niezdrowe: pan domu nie pomy�la� o zdrowiu
wsp�biesiadnik�w, lecz tylko o luksusie. �Choroba to rzecz straszna, zapewne, ale za to
siedzicie, pa�stwo, na euro-
pejskich krzes�ach, a to nie zdarza si� co dzie�" � powie go�ciom,
W sali ju� prawie pe�no. M�czy�ni osobno, kobiety osobno � jak
w ko�cio�ach i w synagogach. Nieliczne kobiety to m�ode Hiszpanki
i mieszkanki Filipin: otwieraj� usta i przys�aniaj�c je wachlarzem
powstrzymuj� ziewni�cie, od czasu do czasu b�kn� kilka s��w; ka�da rozmowa kona w�r�d
monosylab i odg�os�w podobnych szmerom, jakie daj� si� s�ysze� noc� w domu.
Jedyn� starsz� osob� by�a dama o �yczliwej twarzy, kt�ra zabawia�a panie, bardzo �le
m�wi�ca po hiszpa�sku kuzynka kapitana Tiago. Jej dyplomacja i wytworno�� przejawia�y
si� w ten spos�b, �e Hisz-
pankom podsuwa�a tace z cygarami i betelem, a Filipinkom pozwala�a si�, niczym ksi�dz,
ca�owa� po r�kach. W ko�cu zbrzyd�o to bie-
daczce, tote�, korzystaj�c z rumoru wywo�anego st�uczeniem jakiego�
talerza, spiesznie opu�ci�a sal�, szepcz�c:
� O Jezu! Czekajcie�, niegodni!
I wi�cej ju� si� nie pokaza�a.
Je�li idzie o m�czyzn � ci robili o wiele wi�cej ha�asu. M�odzi, ze-
brani w jednym k�cie pokoju, prowadzili o�ywion� rozmow�, od czasu do czasu pokazuj�c
palcem kogo� z obecnych i parskaj�c gorzej lub lepiej maskowanym �miechem; odmiennie
zachowywali si� dwaj ubrani na bia�o cudzoziemcy: z r�koma za�o�onymi do ty�u, w
milczeniu przemierzali wielkimi krokami sal�, niczym znudzeni pasa�erowie na pok�adzie
statku.
Najbardziej poch�oni�ta o�ywion� rozmow� zdawa�a si� by� grupa go�ci, kt�r� tworzyli dwaj
duchowni, dwaj wie�niacy i jeden wojskowy, zebrani wok� stolika z winem i angielskimi
biszkoptami. Wojskowy by� to stary porucznik, wysoki, o �niadej twarzy; mo�na go by�o
wzi�� za ksi�cia Alby, wcielonego do Guardia Civil; m�wi� ma�o, kr�tko i stanowczo. Jeden z
duchownych, m�ody dominikanin, pi�kny, czysty i pe�en blasku jak jego szk�a w z�otej
oprawie, odznacza� si� przedwczesn� powag�: by� to proboszcz z Binondo, niegdy� profesor
w San Juan de Letran. Mia� opini� sko�czonego kazuisty, do tego stopnia, �e w czasach,
kiedy dominikanie odwa�ali si� jeszcze na s�owne utarczki z uczonymi �wieckimi � nawet
najzr�czniejszy argumentator nie m�g� go speszy� ani zaskoczy�: kruczki ojca Sibyli czyni�y
go podobnym rybakowi, co chce �apa� w�gorze na lasso. Dominikanin m�wi� ma�o i wa�y�
ka�de s�owo.
W przeciwie�stwie do niego, drugi duchowny, franciszkanin, m�wi� du�o i jeszcze wi�cej
gestykulowa�. Mimo �e w�osy zaczyna�y mu siwie�, jego, krzepki organizm konserwowa� si�
�wietnie. Regularne rysy, �ywe spojrzenie, wydatne szcz�ki i herkulesowe kszta�ty nadawa�y
mu wygl�d rzymskiego patrycjusza w przebraniu; mo�na by go bez wahania wzi�� za jednego
z owych trzech mnich�w, o kt�rych m�wi Heine w swoim �Zmierzchu bog�w", a kt�rzy w
dalekim Tyrolu przep�ywali o p�nocy �odzi� jezioro i za ka�dym razem przera�ali
przewo�nika daj�c mu srebrn� monet�, zimn� jak l�d. Jednak�e o. Damaso nie by� tak
tajemniczy jak tamci trzej; by� to cz�owiek weso�y i je�li g�os jego mia� owe porywcze tony
kogo�, kto si� nigdy nie ugryz� w j�zyk
i kto uwa�a za �wi�te i doskona�e wszystko, co m�wi � nieprzyjemne to wra�enie zaciera�
jego szczery i pogodny u�miech.
Jeden z wie�niak�w, ma�y cz�owieczek z czarn� brod�, wyr�nia� si� jedynie pot�nym
nosem, kt�ry, z rozmiar�w s�dz�c, musia� by� od kogo� po�yczony; drugi, m�ody blondyn,
widocznie niedawno przyby� do Manili. Z tym w�a�nie franciszkanin wszcz�� o�ywion�
dysput�.
� Zobaczy pan � m�wi�. � Za par� miesi�cy przekona si� pan, �e jest tak, jak powiadam:
co innego sprawowa� w�adz� w Madrycie, a co innego na Filipinach.
� Jednak�e...
� Ja na przyk�ad � ci�gn�� o. Damaso, podnosz�c g�os, aby nie dopu�ci� rozm�wcy do
s�owa � ja, kt�ry ju� dwadzie�cia trzy lata jem tutejszy ry� i banany, mog� m�wi� o tym z
ca�� odpowiedzialno�ci�. Niech mi tu nikt nie wyskakuje z teoriami i przemowami, ja znam
Hindus�w. Wyobra� sobie wa�pan, ze kiedy przyjecha�em tutaj, przydzielono mi osad�
niedu��, to prawda, ale �wietnie zagospodarowan�. Nie zna�em jeszcze dobrze tutejszego
j�zyka, ale ju� spowiada�em kobiety i rozumieli�my si� jako�; tak mnie polubi�y, �e kiedy po
trzech latach przenoszono mnie do wi�kszej wsi, gdzie w�a�nie umar� hinduski proboszcz �
wszystkie baby uderzy�y w lament, obsypa�y mnie prezentami, odprowadza�y mnie z
muzyk�...
� Ale� to w�a�nie wskazuje, �e...
� Czekaj�e pan, czekaj. Nie b�d��e taki pr�dki. M�j nast�pca przebywa� tam bardzo kr�tko,
a kiedy odchodzi�, by�o jeszcze wi�cej �ez, muzyki i odprowadzania, ten za�, co grzeszy�
najwi�cej i �ama� ko�cielne przykazania � dosta� dwa razy tyle.
� Pozwoli mi ksi�dz jednak...
� A co wi�cej: w pewnym miasteczku, w San Diego, prze�y�em dwadzie�cia lat i dopiero
przed kilkoma miesi�cami je... opu�ci�em � tu zdawa�o si�, �e wstrz�sn�� nim dreszcz
odrazy. � Dwadzie�cia lat to a� za du�o, �eby pozna� ludzi, nikt temu nie zaprzeczy. San
Diego mia�o sze�� tysi�cy dusz i zna�em ka�dego mieszka�ca tak, jakbym go sam urodzi� i
wykarmi�: wiedzia�em, na kt�r� nog� utyka ten, kt�ry but uwiera tamtego, kto z kim si�
kocha�, gdzie kto zgrzeszy� i z kim, kto jest ojcem kt�rego dziecka i tak dalej, bom ka�d�
sztuk� sam wyspowiada�. Santiago, nasz gospodarz, niech powie, czy k�ami�; ma on w San
Diego du�� posiad�o�� i by� tam w owym czasie, tam bowiem zawi�za�a si� nasza przyja��.
No i c�? Patrz pan, jacy s� Hindusi: kiedy odje�d�a�em, towarzyszy�o mi zaledwie kilka
staruch, jakie� tercjarki � w�r�d takich ludzi �y�em dwadzie�cia lat.
� Nie widz� jednak�e, jaki ma to zwi�zek ze zniesieniem monopolu tytoniowego! �
zauwa�y� blondyn, korzystaj�c z przerwy, jak� zrobi� franciszkanin, aby wychyli� �yk
kseresu.
O. Damaso z bezgranicznego os�upienia omal nie upu�ci� kieliszka. Przez chwil� przygl�da�
si� bacznie m�odzie�cowi, po czym wykrzykn�� z najwy�szym zdumieniem:
� Jak�e to?! Czy� naprawd� wa�pan nie widzi? To jasne jak s�o�ce. Synu m�j, to namacalnie
wskazuje, jak nierozs�dne s� reformy rz�du.
Teraz z kolei zaskoczony by� blondyn. Wojskowy jeszcze bardziej zmarszczy� brwi, a niski
brodaty jegomo�� potrz�sa� g�ow�, ni to przytakuj�c franciszkaninowi, ni to mu przecz�c.
Dominikanin za� po prostu odwr�ci� si� plecami do ca�ej gromadki.
� Ojciec w to wierzy...? � wydusi� z siebie wreszcie m�odzieniec z wielk� ciekawo�ci�
spogl�daj�c na ksi�dza.
� Czy wierz�? Jak w Ewangeli�! Hindusi to mato�ki!
� Ach, wybaczy ojciec, �e mu przerw� � rzek� m�ody cz�owiek, zni�aj�c g�os i przysuwaj�c
nieco ku ksi�dzu swoje krzes�o. � Poruszy� tu ojciec problem, kt�ry mnie interesuje: czy
rzeczywi�cie tubylcy s� z urodzenia tak g�upi, czy te�, jak to ju� powiedzia� pewien stary
podr�nik, jest to wynik naszej w�asnej g�upoty, naszego zacofania i kolonialnego systemu?
Mam na my�li inne kolonie, kt�rych mieszka�cy nale�� do tej samej rasy...
� E tam, to zawi��! Spytaj pan se�ora Laruj�, kt�ry tak�e zna ten kraj. Spytaj, czy g�upota i
niezaradno�� Hindusa maj� sobie r�wn�!
� W istocie � potwierdzi� ma�y cz�owieczek (on to w�a�nie by� se�orem Laruj�). � Nigdzie
nie znajdzie pan wi�kszego mato�ka ni� Hindus. Nigdzie na �wiecie!
� Ani wi�kszego niewdzi�cznika. Ani bardziej podst�pnego!
� Ani gorzej wychowanego!
M�ody blondyn pocz�� z niepokojem rozgl�da� si� na boki.
� Ale� prosz� pan�w � rzek� z cicha � zdaje si�, �e jeste�my w domu Hindusa, te
dziewcz�ta...
� E tam, nie przejmuj si� pan! Santiago nie uwa�a si� za Hindusa, a poza tym nie ma go tu w
tej chwili... a zreszt� gdyby nawet by�... Wszyscy nowo przybyli przejmuj� si� takimi
g�upstwami. Poczekaj pan kilka miesi�cy. Zmienisz zdanie, kiedy b�dziesz mia� za sob�
troch� �wi�t, kiedy wiele nocy sp�dzisz na pryczy i najesz si� tinoli.
� Czy tinol� nazywa mo�e ojciec owoc ro�liny podobnej do lotosu, kt�ry ludziom.,, jakoby...
odbiera pami��?
� Jaki tam lotos! � roze�mia� si� o. Damaso. � Trafi�e�, m�odzie�cze, jak kul� w p�ot.
Tinola to potrawa z kurzego mi�sa i dyni. Jak dawno pan tu przyby�?
� Cztery dni temu � odpar� m�odzieniec nieco dotkni�ty.
� Przys�ano tu pana?
� Nie, wielebny ojcze. Przyjecha�em na w�asny koszt, chc� pozna� ten kraj.
� Na Boga, c� za rzadki ptak z pana! � wykrzykn�� o. Damaso, przygl�daj�c mu si�
ciekawie. � Przyje�d�a� tu na w�asny rachunek, i to dla jakich� g�upstw! To fenomen.
Przecie� tyle jest ksi��ek... nie, no nie do wiary... tyle grubych ksi�g napisano... Nie do wiary!
� M�wi�e�, Wasza Wielebno�� � przerwa�, z nag�a si� wtr�caj�c do rozmowy, dominikanin
� �e by�e� dwadzie�cia lat w San Diego i opu�ci�e� je. Czy�by� nie by� zadowolony ze swej
parafii?
Na to pytanie, rzucone w spos�b tak naturalny, tonem niemal niedba�ym, o. Damaso straci�
nagle animusz i przesta� si� u�miecha�.
� Nie � burkn�� kr�tko i raptownie opad� na oparcie krzes�a. Dominikanin ci�gn�� tonem
jeszcze bardziej oboj�tnym:
� Bolesn� rzecz� musi by� opuszczanie miejsca, gdzie mieszka�o si� dwadzie�cia lat i kt�re
zna si� tak dobrze jak ubranie na w�asnym grzbiecie. Ja w ka�dym razie cierpia�em
wyje�d�aj�c z Camiling, cho� by�em tam par� miesi�cy... C�, zwierzchnicy moi uczynili to
dla dobra zakonu, a wi�c i dla mojego dobra.
O. Damaso po raz pierwszy tego wieczoru wygl�da�, jakby si� czym� gryz�. Uderzy� nagle
pi�ci� w oparcie krzes�a i dysz�c g�o�no krzykn��:
� Albo jest religia, albo jej nie ma! Albo ksi�a s� panami siebie, albo nie s�! Ten kraj idzie
ku zag�adzie! Ju� przepad�!
I ponownie uderzy� pi�ci� w krzes�o.
Wszyscy obecni, zaskoczeni, zwr�cili si� w ich kierunku: dominikanin, uni�s�szy g�ow�,
popatrzy� na go�ci sponad szkie� okular�w. Dwaj spaceruj�cy cudzoziemcy zatrzymali si� na
chwil�, spojrzeli na siebie, ukazuj�c nieco przednie z�by i � powr�cili do przerwanej
przechadzki.
� Jest w z�ym humorze, bo nie potraktowa� go pan z nale�ytym uszanowaniem � szepn�� na
ucho m�odemu blondynowi se�or Laruja.
� Co Wasza Wielebno�� chcia� przez to powiedzie�? C� mu si� sta�o? � pytali na r�ne
tony dominikanin i wojskowy.
� Dlatego spadaj� na nas tak wielkie kl�ski. Rz�dz�cy wspieraj� heretyk�w przeciw s�ugom
bo�ym � prawi� dalej franciszkanin wznosz�c w g�r� pot�ne pi�ci.
� Co Wasza Wielebno�� chce przez to powiedzie�? � spyta� ponownie wojskowy, unosz�c
si� nieco na krze�le.
� Co chc� powiedzie�? � powt�rzy� o. Damaso jeszcze g�o�niej i przysun�� twarz do twarzy
porucznika. � Chc� powiedzie� to, co m�wi�. A m�wi�,�e kiedy proboszcz usuwa ze swego
cmentarza zw�oki heretyka, nikt, nawet kr�l, nie ma prawa si� w to miesza� ani tym bardziej
nak�ada� kary. �e jaki� tam genera�...
� Ojcze, Jego Ekscelencja jest namiestnikiem kr�la! � krzykn�� wojskowy wstaj�c.
� Taki tam Ekscelencja jak i namiestnik! � odpar� franciszkanin, r�wnie� si� podnosz�c. �
Kiedy indziej zrzucono by go ze schod�w, jak to kiedy� zrobiono z bezbo�nym gubernatorem
Bustamente. To by�y czasy prawdziwej wiary.
� Uprzedzam, �e nie pozwol�...! Jego Ekscelencja reprezentuje kr�la!
� Co mi tam! Kr�l czy wie�a! Dla nas nie ma innego kr�la jak prawowity...
� Dosy�! � krzykn�� porucznik gro�nym tonem, jakby si� zwraca� do swych �o�nierzy. �
Albo Wasza Wielebno�� odwo�a to, co powiedzia�, albo zaraz jutro zdam spraw� Jego
Ekscelencji.
A id� pan, id� jeszcze dzi�! � odparowa� szyderczo o. Damaso, podchodz�c do� z
zaci�ni�tymi pi�ciami. � My�lisz wa��, �e skoro nosz� habit, to ju� ze mnie nie m�czyzna?
A le�, po�ycz� ci sw�j pow�z!
Sprawa przybiera� zacz�a obr�t komiczny. Szcz�liwie wmiesza� si� dominikanin.
� Panowie! � rzek� pewnym siebie tonem i tym nosowym g�osem, kt�ry tak dodaje powagi
ksi�om. � Nie trzeba miesza� problem�w ani szuka� obelg tam, gdzie ich nie ma. W tym,
co powiedzia� o. Damaso, winni�my rozr�nia� s�owa m�czyzny i s�owa rzeczone przez
duchownego. Te za� ostatnie per se nigdy nie mog� obra�a�, wszak pochodz� z absolutnej
prawdy. W s�owach rzeczonych przez m�czyzn� nale�y nam zrobi� jeszcze jedno
rozr�nienie; to, co m�wi ab irato, to co m�wi ex ore, ale nie in corde, i to, co m�wi in corde.
Te ostatnie tylko mog� by� uznane za zniewag�, i to � je�eli ju� in mente istnia�y jako
motyw lub tylko padaj� per accidens w gor�czce dysputy, je�eli za�...
� Ale� ja, ojcze Sibyla, znam motywy i per accidens, i sam z siebie! � przerwa� wojskowy,
kt�ry czu�, �e zaczyna si� gubi� w tak zawi�ej kazuistyce, i pocz�� si� l�ka�, �e je�li
argumenty dominikanina zaczn� si� mno�y�, nie b�dzie w stanie im podo�a�. � Ja znam
motywy i te Wasza Wielebno�� mo�e sobie rozr�nia�. Pod nieobecno�� o. Damaso w San
Diego jego koadiutor pogrzeba� zw�oki pewnej ze wszech miar godnej osoby. Tak, ksi�e, ze
wszech miar godnej. Rozmawia�em z nim wielekro�, go�ci� mnie w swym domu. �e si� nigdy
nie spowiada�? Ja te� tego nie robi�. Za� pomawia� go o samob�jstwo to kalumnia! Taki
cz�owiek jak on, kt�ry ma syna i w, nim zawar� ca�� sw� mi�o�� i nadziej�, cz�owiek, kt�ry
wierzy w Boga, kt�ry zna swe obowi�zki wobec spo�ecze�stwa, cz�owiek sprawiedliwy,
cz�owiek honoru �nie odbiera sobie �ycia. Ja to m�wi�. A m�wi� to, co my�l�, podzi�kuj mi
za to, Wasza Wielebno��.
Odwr�ci� si� plecami do franciszkanina i doda�:
� A zatem �w proboszcz po powrocie do wsi, zmieszawszy z b�otem biednego koadiutora,
poleci� wykopa� zmar�ego i wyrzuci� go z cmentarza � dok�d? B�g raczy wiedzie�. Ludno��
San Diego tch�rzliwie milcza�a, nikt nie protestowa�. Co prawda, niewielu o tym wiedzia�o.
Zmar�y nie mia� �adnego krewnego, a jego jedyny syn jest w Europie. Jednak�e Jego
Ekscelencja dowiedzia� si� o ca�ym zaj�ciu i poniewa� jest cz�owiekiem sprawiedliwego
serca, za��da� kary... O. Damaso zosta� przeniesiony do innej, lepszej parafii. Oto i wszystko.
Teraz mo�esz, Wasza Wielebno��, wie�� dalej rzecz o rozr�nieniach.
Co rzek�szy porucznik oddali� si�.
� �a�uj� bardzo, �em dotkn��, nie wiedz�c o tym, tak delikatnej sprawy � rzek� o. Sibyla z
�alem. � Ale w ko�cu... je�li zmieniaj�c parafi� zyska� ksi�dz na tym...
� �adny mi zysk! A to, co si� traci przy przeniesieniu?! A papiery, a... a stracony trud? �
przerwa� o. Damaso nie posiadaj�c si� z gniewu.
Po trochu spok�j wraca� na sal� biesiadn�.
Przyby�y nowe osoby, w�r�d nich stary Hiszpan, kulawy, o twarzy �agodnej i dobrotliwej,
wsparty na ramieniu starej Filipinki, ca�ej w lokach i szminkach, odzianej na spos�b
europejski. Nasza grupka przywita�a ich serdecznie. Doktor de Espada�a i jego ma��onka,
do�a Victorina, usiedli w�r�d naszych znajomych. Podesz�o do nich kilku dziennikarzy i
kupc�w, witali si� i kr�cili ko�o nich, nie bardzo wiedz�c, co robi�.
� Ale mnie mo�e pan chyba obja�ni�, se�or Laruja � spyta� m�ody blondyn � kim jest pan
tego domu. Jeszcze nie by�em mu przedstawiony.
� Podobno wyszed�. Ja tak�e go nie widzia�em.
� Tu nie ma obowi�zku prezentacji � wtr�ci� o. Damaso. � Santiago to cz�owiek poczciwy
z ko�ciami.
� Ale prochu to on nie wymy�li � dorzuci� Laruja.
� Ale� se�or Laruja! � wykrzykn�a z miodowym wyrzutem do�a Victorina i poruszy�a
wachlarzem. � Jak�e� ten biedak m�g�by wymy�li� proch, skoro, jak m�wi�, wymy�lili go
juz Chi�czycy ile� tam wiek�w temu.
� Chi�czycy? Czy� wa�pani oszala�a? � oburzy� si� o. Damaso. � Proch wymy�li� pewien
franciszkanin, jeden z mojego zakonu, ojciec ee... Savalls, w wieku... si�dmym!
� Franciszkanin! By� zapewne w Chinach jako misjonarz? � odpar�a dama, uczepiwszy si�
swej my�li o prochu.
� Schwartz, chcia� powiedzie� Jego Wielebno��, se�ora � sprostowa� o. Sibyla, nie patrz�c
na ni�.
� Ach, nie wiem, o. Damaso powiedzia� Savalls. Ja tylko powtarzam.
� Dobrze wi�c. Savalls czy Chevas � czy to nie wszystko jedno? Przez jedn� liter�
cz�owiek nie staje si� Chi�czykiem � odparowa� zdehumorowany franciszkanin.
� I w wieku czternastym, nie w si�dmym � doda� dominikanin mentorskim tonem, jakby
tym ukrzy�owa� chcia� pych� franciszkanina.
� Zgoda, jeden wiek mniej czy jeden wi�cej i tak nie zrobi z niego dominikanina!
� Na Boga, niech�e si� Wasza Wielebno�� nie gniewa � rzek� o. Sibyla z u�miechem. �
Tym lepiej, je�li to wymy�li� �w franciszkanin: uwolni� od tej pracy wszystkich swych braci.
� Wi�c m�wi� ojciec, �e to by�o w czternastym wieku? � indagowa�a z wielkim
zainteresowaniem do� Victorina. � Przed czy po Chrystusie?
szcz�ciem dla zapytywanego, na sal� wesz�y w�a�nie dwie osoby.
2. CHRYZOSTOM IHARRA
Nie by�y to pi�kne i pi�knie przystrojone dziewcz�ta, a mimo to zwr�ci�y uwag� wszystkich
go�ci, nawet o. Sibyli. Nie by� to Jego Ekscelencja Kapitan Generalny ze swymi adiutantami,
a mimo to porucznik, wytr�cony z zadumy, post�pi� kilka krok�w naprz�d, za� o. Damaso
znieruchomia�, jakby si� w kamie� obr�ci�. By� to po prostu �w orygina� we fraku z portretu,
prowadz�cy pod r�k� m�odzie�ca odzianego w ci�k� �a�ob�.
� Dobry wiecz�r panom. Dobry wiecz�r, ojcze. � Te oto s�owa wypowiedzia� kapitan
Tiago ca�uj�c r�ce duchownych, kt�rzy zapomnieli go pob�ogos�awi�: dominikanin zdj��
binokle, aby przyjrze� si� nowo przyby�emu, za� o. Damaso sta� blady, z nadmiernie
rozszerzonymi oczami.
� Mam zaszczyt przedstawi� pa�stwu don Chryzostoma Ibarr�, syna mego zmar�ego
przyjaciela � ci�gn�� kapitan Tiago. � W�a�nie przyby� z Europy i jest moim. go�ciem.
Na d�wi�k tego nazwiska da�y si� tu i �wdzie s�ysze� okrzyki: porucznik, zapomniawszy
przywita� gospodarza, zbli�y� si� do m�odzie�ca lustruj�c go spojrzeniem od st�p do g��w.
Go�� zamienia� w�a�nie grzeczno�ciowe frazesy z zebranymi: zdawa�o si�, �e nie ma w nim
nic Szczeg�lnego poza czarnym strojem, zwracaj�cym uwag� w tej komnacie. Jego wysoka
posta�, rysy twarzy, ruchy tchn�y jednak ow� zdrow� m�odo�ci�, b�d�c� udzia�em zar�wno
cia�a, jak i duszy. Jego oblicze, szczere i pe�ne �ycia, nosi�o znami� hiszpa�skiej krwi,
przebijaj�cej poprzez �niad� karnacj�; lekki rumieniec by� z pewno�ci� skutkiem jego pobytu
w ch�odnych krajach.
� To� mi niespodzianka! � wykrzykn�� zaskoczony. � Ksi�dz proboszcz z mojej parafii!
O. Damaso, bliski przyjaciel mego ojca!
Wszystkie spojrzenia zwr�ci�y si� ku franciszkaninowi, kt�ry nie drgn�� nawet.
� Przepraszam ksi�dza, pomyli�em si�! � rzek� Ibarra zmieszany.
� Nie pomyli�e� si� pan! � zdo�a� w ko�cu wyrzec zmienionym g�osem o. Damaso. � Ale
tw�j ojciec nie by� nigdy moim przyjacielem.
Ibarra z wolna opu�ci� wyci�gni�t� d�o�, ze zdziwieniem spogl�daj�c na duchownego; potem
odwr�ci� si� i ujrza� �niad� twarz porucznika, kt�ry ca�y czas go obserwowa�.
� M�odzie�cze, czy jest pan synem Rafaela Ibarry? M�ody cz�owiek sk�oni� si�.
O. Damaso uni�s� si� na krze�le i utkwi� w wojskowym badawczy wzrok.
� Witaj w swym kraju, w kt�rym oby� by� szcz�liwszy ni� tw�j ojciec! � wykrzykn��
porucznik dr��cym g�osem. � Zna�em go i przyja�ni�em si� z nim, by� to jeden z
najgodniejszych i najszlachetniejszych ludzi na Filipinach.
� Te pochwalne s�owa na cze�� mego ojca � odpar� wzruszony Ibarra � rozpraszaj� me
w�tpliwo�ci co do jego losu, kt�rego ja, jego syn, nie znam jeszcze.
Oczy starego wojaka nape�ni�y si� �zami; odwr�ci� si� i szybko odszed�. M�odzieniec znalaz�
si� sam po�rodku sali: pan domu znikn�� i nie mia� kto przedstawi� go�cia dziewcz�tom,
spo�r�d kt�rych wiele spogl�da�o na� z zainteresowaniem. Po chwili wahania nasz bohater z
naturalnym wdzi�kiem i prostot� zbli�y� si� do grupki dam.
� Pozw�lcie mi, panie � rzek� � �e wykrocz� poza przepisy surowej etykiety. Siedem lat
nie by�em w naszym kraju i wracaj�c tu nie mog� odm�wi� sobie przyjemno�ci powitania
jego najcenniejszej ozdoby � niewiast.
Poniewa� �adna z pa� nie o�mieli�a si� odpowiedzie�, m�odzieniec ujrza� si� zmuszonym do
opuszczenia ich towarzystwa. Podszed� do grupki m�odych m�czyzn, kt�rzy widz�c, i� si�
zbli�a, zbili si� w p�kole.
� Panowie � odezwa� si� � w Niemczech jest zwyczaj, �e kiedy jaki� nieznajomy
przybywa na przyj�cie i nie znajduje nikogo, kto by go przedstawi� innym, w�wczas sam
m�wi swe nazwisko, na co pozostali odpowiadaj� tym samym. Pozw�lcie mi, panowie, abym
to uczyni�, nie przez ch�� wprowadzania tutaj zagranicznych obyczaj�w, nasze bowiem s�
r�wnie pi�kne, lecz przez prost� konieczno��. Powita�em ju� niebo mej ojczyzny i jej kobiety.
Teraz chcia�bym pozdrowi� obywateli mego kraju, mych wsp�ziomk�w! Panowie, zw� si�
Juan Chryzostom Ibarra y Magsalin!
Tamci podali swe nazwiska, na og� nieznane.
� Ja si� nazywam A. � rzek� sucho jaki� m�ody cz�owiek, niedbale si� k�aniaj�c.
� Czy�bym mia� zaszczyt rozmawia� z poet�, kt�rego wiersze podtrzymywa�y moje uczucia
dla kraju? M�wiono mi, �e ju� pan nie pisze, ale nikt mi nie umia� powiedzie�, dlaczego...
� Dlaczego? Dlatego, �e natchnienia nie przywo�uje si� po to, by poni�a� si� i k�ama�.
Pewnemu poecie wytoczono proces, ba w jednym ze swych wierszy napisa� prawd�. O mnie
m�wi�, �em poeta, ale nikt nie powie, �em szalony.
� Mog� wiedzie�, jaka by�a owa prawda?
� Powiedzia�, �e syn lwa jest tak�e lwem; nie zosta� wygnany za drobnostk�.
Po tych s�owach dziwny �w rozm�wca oddali� si�.
Wtedy nadbieg� m�czyzna o u�miechni�tej twarzy, ubrany tak, jak urodzeni mieszka�cy tego
kraju, z brylantowymi guzikami na piersi; podszed� do Ibarry i wyci�gn�� do� r�k� ze
s�owami:
� Se�or Ibarra, pragn��em pana pozna�. Kapitan Tiago to m�j serdeczny przyjaciel, zna�em
pa�skiego ojca... jestem kapitan Tinong, mieszkam w Tondo, w tej samej dzielnicy co i pan i
spodziewam si�, �e mnie pan zaszczyci swoj� wizyt�; niech�e pan jutro zje z nami obiad!
Ibarra zachwycony by� tak� serdeczno�ci�; kapitan Tinong z u�miechem zaciera� d�onie.
� Dzi�ki � odrzek� wzruszony m�odzieniec � ale jutro z samego rana wyje�d�am do San
Diego...
� Szkoda! A zatem jak tylko pan wr�ci!
� Podano do sto�u � obwie�ci� s�u��cy.
Go�cie pocz�li rusza� si� z miejsc; kobiety jednak, zw�aszcza miejscowe, da�y si� d�ugo
prosi� do sto�u.
3. PRZY STOLE
O Sibyla robi� wra�enie bardzo zadowolonego: kroczy� spokojnie, a jego w�skich,
�ci�gni�tych warg nie wykrzywia�a ju� pogarda; raczy� nawet zwr�ci� si� w rozmowie do
kulawego doktora de Espada�a, kt�ry odpowiada� mu monosylabami, bowiem nieco si� j�ka�.
Franciszkanin by� w okropnym humorze, kopniakami odsuwa� z drogi zawadzaj�ce mu
krzes�a, a nawet pchn�� �okciem jakiego� kadeta. Porucznik mia� min� powa�n�; pozostali z
du�ym o�ywieniem prowadzili rozmow�, chwal�c wspania�o�� sto�u. Mimo to do�a Victorina
z niezadowoleniem zmarszczy�a nos. Odwr�ci�a si� nagle, w�ciek�a jak nadepni�ta �mija, bo
te� w istocie � porucznik nadepn�� na tren jej sukni.
� Czy� pan nie ma oczu? � rzek�a.
� Mam, droga pani, i to lepsze od niej, ale zapatrzy�em si� na pani koafiur� � odpar�
niezbyt elegancko wojskowy.
Dwaj duchowni odruchowo skierowali si� ku honorowemu miejscu przy stole � by� mo�e z
nawyku, i � jak by�o do przewidzenia � zdarzy�o si� to, co zdarza si� rywalom na tej samej
katedrze: wychwalaj� zas�ugi i podnosz� wy�szo�� przeciwnika, daj�c jednak do zrozumienia,
�e jest ca�kiem odwrotnie, potem za� zrz�dz� i szemrz�, kiedy nie otrzymaj� ��danego
miejsca.
� Prosz�, o. Damaso!
� Prosz�, o. Sibyla!
� Ksi�dz jest starszym go�ciem tego domu... spowiednik nieboszczki... wiek, godno��...
urz�d...
� Zbyt starym, aby�my o tym m�wili, nie, Wasza Wielebno�� jest za to proboszczem
przedmie�cia � odpar� beznami�tnym tonem o. Damaso, nie puszczaj�c jednak krzes�a.
� Pos�ucham wi�c, je�li Wasza Wielebno�� tego ��da � zgodzi� si� o. Sibyla, chc�c zaj��
miejsce.
� Ale� ja nie ��dam � zaprotestowa� franciszkanin � niczego nie ��dam!
O Sibyla mia� ju�, nie zwa�aj�c na protesty, zasi��� na honorowym krze�le, kiedy jego
spojrzenie skrzy�owa�o si� ze wzrokiem porucznika. Zdaniem kleru filipi�skiego najwy�szy
nawet urz�dnik stoi znacznie ni�ej od najskromniejszego braciszka. Cedant arrna togae �
rzek� Cycero w senacie i ceddnt arma cottae � m�wi� ksi�a na Filipinach. Ale o. Sibyla by�
cz�owiekiem przebieg�ym, rzek� wi�c:
� Panie poruczniku, jeste�my w towarzystwie, nie w ko�ciele. To miejsce nale�y si� panu.
Porucznik � czy to aby sobie nie zawraca� g�owy, czy te� �e nie chcia� siada� mi�dzy
dwoma duchownymi � odm�wi� kr�tko.
�aden z kandydat�w nie pami�ta� o panu domu. Ibarra spostrzeg�, �e obserwuje on ca�� scen�
z pe�nym satysfakcji u�miechem.
� Jak to, don Santiago. Nie siada pan z nami?
Ale wszystkie miejsca by�y ju� zaj�te: Lukullus nie jada� w swoim domu.
� O nie, nie podno� si� � rzek� kapitan Tiago k�ad�c r�k� na ramieniu m�odzie�ca. � Ten
obiad jest wydany, aby wyrazie wdzi�czno�� Matce Boskiej za tw�j powr�t. Hej tam! Wnie��
tinol�! Kaza�em zrobi� tinol� dla ciebie, bo� jej dawno nie kosztowa�.
Wniesiono wielki dymi�cy p�misek. Dominikanin wymruczawszy modlitw�, przy kt�rej nikt
mu prawie nie wt�rowa�, przyst�pi� do rozdzielania zawarto�ci p�miska. Lecz czy to przez
nieuwag� dziel�cego, czy te� z innego powodu, o. Damaso przypad� talerz, na kt�rym w�r�d
paru kawa�k�w tykwy p�ywa�a w sosie go�a szyjka i twarde skrzyd�o kury, podczas gdy inni
zajadali si� nogami i piersi�, najbardziej za� uprzywilejowany by� Ibarra, kt�remu przypad�y
dr�bka. Franciszkanin widzia� to wszystko; pogni�t� kawa�ki tykwy, zjad� troch� sosu, z
ha�asem upu�ci� �y�k� i gwa�townym ruchem odsun�� talerze. Dominikanin, bardzo
roztargniony, rozmawia� z m�odym blondynem.
� Jak d�ugo nie by� pan w kraju? � spyta� Laruja zwracaj�c si� do Ibarry.
� Oko�o siedmiu lat.
� Patrzcie no! To� ju� pan pewnie zapomnia� o nim?
� Wprost przeciwnie: cho� w kraju wszyscy zdali si� zapomnie� o mnie, ja ci�gle my�la�em
o ojczy�nie.
� Co pan chce przez to powiedzie�? � spyta� blondyn.
� Chcia�em powiedzie�, �e rok temu otrzyma�em st�d wiadomo��, pod wp�ywem kt�rej
poczu�em si� jak kto� obcy, kto�, kto nie wie nawet, jak i kiedy umar� jego ojciec!
� Ach! � wykrzykn�� porucznik.
� A gdzie� pan by�, �e� nie zatelegrafowa�? � spyta�a do�a Victo-rina. � My�my
telegrafowali do Hiszpanii, kiedy�my si� pobrali.
� Przez dwa ostatnie lata, pani, by�em na p�nocy Europy: w Niemczech i w Polsce.
Doktor de Espada�a, kt�ry dot�d nie o�mieli� si� zabra� g�osu, uzna� za stosowne wtr�ci� si�
do rozmowy.
� Zna... zna�em w Hiszpanii jednego Polaka, z Wa... Warszawy, zwa� si� Stadnicki, nie�le
go pami�tam. Czy mo�e przypadkiem widzia� go pan? � spyta� nie�mia�o, niemal si�
rumieni�c.
� Bardzo mo�liwe � odpar� przyja�nie Ibarra � ale w tej chwili nie przypominam sobie.
� Ale� nie mo�na by go by�o po... pomyli� z kim innym! � upiera� si� doktor, wyra�nie
nabrawszy animuszu � by� z�otow�osym blondynem i bardzo �le m�wi� po hiszpa�sku.
� S� to niew�tpliwie �wietne wskaz�wki, niestety jednak poza konsulatami nie u�ywa�em
tam hiszpa�skiego.
� I jak�e� pan sobie dawa� rad�? � spyta�a zachwycona do�a Victorina.
� Pos�ugiwa�em si� j�zykiem kraju, droga pani, w kt�rym akurat przebywa�em.
� Czy m�wi pan r�wnie� po angielsku? � spyta� dominikanin, kt�ry by� w Hongkongu i
w�ada� dobrze pidgin-English.
� By�em rok w Anglii, obraca�em si� w�r�d ludzi m�wi�cych wy��cznie po angielsku.
� Jaki� kraj w Europie si� wa�panu spodoba�? � pyta� m�ody blondyn.
� Po Hiszpanii, mojej drugiej ojczy�nie, ka�dy kraj wolnej Europy.
� Niech�e pan powie, pan, kt�ry tyle podr�owa� � spyta� Laruja � co najbardziej godnego
uwagi widzia� pan w tych krajach?
Ibarra zastanowi� si�.
� Godnego uwagi? W jakim sensie?
� Na przyk�ad... je�li idzie o to, jak tam �yj� ludzie... o spo�ecze�stwo, sprawy polityczne,
religijne, w og�le... wszystko razem...
Ibarra zamy�li� si� na d�u�sz� chwil�.
� Zaiste, co by�o zaskakuj�cego w tych krajach, wyj�wszy dum� narodow� ka�dego z nich...
Zanim uda�em si� do jakiego� kraju, stara�em si� zg��bi� jego histori�, jego pocz�tki, potem
za� wszystkie jego obyczaje wydawa�y mi si� naturalne; dostatek lub n�dza narodu pozostaj�
w prostej zale�no�ci od jego swob�d czy te� k�opot�w, a co za tym idzie � od po�wi�cenia
lub te� egoizmu jego ojc�w.
� Nie widzia� wa�pan nic poza tym? � spyta� z zaczepnym �miechem franciszkanin, kt�ry
od momentu walki o pierwsze�stwo przy stole nie wyrzek� ani s�owa, zaabsorbowany
jedzeniem. � To zaprawd� nie warto by�o trwoni� maj�tku, by dowiedzie� si� tak b�ahej
rzeczy: pierwszy lepszy uczniak o tym wie!
Ibarra zamilk�, nie wiedz�c, co odpowiedzie�: inni go�cie, zdumieni, patrzyli na siebie,
obawiaj�c si� skandalu. Chcia� powiedzie�: �Przy-jecie dobiega ko�ca i Wasza Wielebno��
przeholowa� ju� we wszystkim", ale zmitygowa� si� i rzek� tylko:
� Nie dziwcie si�, panowie, tej poufa�o�ci, z jak� zwraca, si� do mnie pasz dawny proboszcz;
tak mnie traktowa�, gdy by�em dzieckiem, za� dla Jego Wielebno�ci lata nic nie znacz�.
Jestem mu wszak�e wdzi�czny za to, bowiem przypomina mi �ywo owe dni, gdy cz�stym
bywa� go�ciem w naszym domu i zaszczyca� st� mego ojca.
Dominikanin rzuci� ukradkowe spojrzenie na o. Damaso, ten za� zadygota�. Ibarra, wstaj�c,
ci�gn�� dalej:
� Pozw�lcie, pa�stwo, �e si� oddal�, gdy� przyby�em tu wprost z drogi, a ju� jutro musz�
wyruszy� dalej, czeka mnie bowiem wiele pilnych spraw do za�atwienia. G��wna cz��
przyj�cia dobiega ko�ca, ja za� ma�o pij� wina i zaledwie pr�buj� likier�w. A wi�c, panowie,
za pomy�lno�� Hiszpanii i Filipin!
Tu wychyli� kieliszek, kt�rego dot�d nie ruszy�. Stary porucznik uczyni� to samo, nie m�wi�c
jednak ani s�owa.
� Niech�e pan jeszcze nie odchodzi! � szepn�� m�odzie�cowi kapitan Tiago � zaraz
przyb�dzie Maria Klara; Izabela posz�a po ni�. I nowy proboszcz pana parafii, �wi�ty
cz�owiek.
� Przyjd� jutro, przed wyjazdem. Dzi� musz� jeszcze z�o�y� pewn� niezwyk�ej wagi wizyt�.
Po czym oddali� si�. Franciszkanin zd��y� tymczasem och�on��.
� Widzia��e pan? � zwr�ci� si� do m�odego blondyna, wymachuj�c no�ykiem do owoc�w.
� Wszystko przez pych�! Tacy nie mog� znie�� napomnienia p�yn�cego z ust ksi�dza. I
uwa�aj� si� za przyzwoitych ludzi. Oto z�e skutki posy�ania m�odzie�y do Europy. Rz�d
powinien tego zakaza�.
� No a porucznik? � doda�a do�a Victorina wt�ruj�c duchownemu. � Ca�y wiecz�r nie
rozpogodzi� twarzy; szcz�cie, �e nas opu�ci�. Taki stary, a jeszcze w randze porucznika!
Dama ta nie mog�a zapomnie� przytyku do swych lok�w i przydepni�cia halek.
4. HERETYK I HIBNSTIER
Ibarra sta� chwil� niezdecydowany. Wieczorny wiatr, kt�ry w tych miesi�cach bywa ju� do��
rze�wy w Manili, zdawa� si� sp�dza� z jego czo�a lekk� chmur�, kt�ra je zaciemni�a; odkry�
g�ow� i odetchn��. Ko�o niego jak b�yskawice mkn�y powozy i wolno toczy�y si� wyna-j�te
pojazdy. M�odzieniec ruszy� w kierunku placu Binondo owym niedba�ym krokiem
znamionuj�cym roztargnionych lub niczym nie zaj�tych; rozgl�da� si� na wszystkie strony,
jakby chcia� co� odnale��. By�y to te same ulice, z tymi samymi domami pomalowanymi na
bia�o i niebiesko, o �cianach bielonych lub wymalowanych farb� �le imituj�c� granit; wie�a
ko�cielna, jak dawniej, pyszni�a si� swym zegarem o przezroczystej tarczy; te same chi�skie
sklepy z brudnymi firankami i �elaznymi pr�tami, z kt�rych jeden wygi�� kiedy� jeszcze jako
dziecko Ibarra przyk�adem wisus�w z Manili; nikt tego pr�ta dot�d nie wyprostowa�.
� Trzeba i�� � szepn�� i ruszy� dalej ulic� de la Sacristia.
Sprzedawcy napoj�w krzyczeli jak dawniej: �Sorbetyyy!" Smo�owane pochodnie o�wietla�y
sklepiki Chi�czyk�w i kobiety handluj�ce �ywno�ci� i owocami.
� To cudowne! � wykrzykn�� Ibarra. � Ten sam sklepikarz co siedem lat temu! I ta sama
staruszka! Jakbym tej jednej nocy prze�ni� siedem lat sp�dzonych w Europie. Bo�e m�j!
Kamienie tak samo nadkruszone jak wtedy, gdy opuszcza�em to miejsce...
Istotnie, na rogu ulicy San Jacinto i de la Sacristia pozosta� jeszcze ten sam od�upany kamie�
chodnika.
Podczas gdy Ibarra podziwia� �w cud niezmienno�ci w kraju, gdzie wszystko jest nietrwa�e,
czyja� r�ka spocz�a na jego ramieniu; podni�s� twarz i ujrza� starego porucznika,
przygl�daj�cego mu si� z lekkim u�miechem. Wojskowy nie mia� ju� owego twardego
wyrazu obli-
cza i tak charakterystycznego marsa.
� Odwagi, m�odzie�cze! Pami�taj o swym ojcu � rzek�.
? � Wybaczy pan, ale wydaje mi si�, �e �ywi� pan wielki szacunek
dla mojego ojca. Czy m�g�by mi pan powiedzie� co� o jego losie? �
spyta�, patrz�c na�, Ibarra.
� Czy�by� nie wiedzia�? � zdziwi� si� wojskowy.
� Pyta�em Kapitana Tiago, ale obieca� mi odpowiedzie� dopiero jutro. Mo�e pan wiesz co�
w tej materii?
� Wiem. Tak jak wszyscy tutaj. Umar� w wi�zieniu.
M�ody cz�owiek, cofn�wszy si� o krok, obrzuci� porucznika uwa�-
rsym spojrzeniem.
� W wi�zieniu? Kto umar� w wi�zieniu? � spyta�,
�Na Boga, pa�ski ojciec, kt�rego tam zamkni�to! � odpar� nieco zaskoczony porucznik.
� M�j ojciec... w wi�zieniu... C� wa�pan m�wisz? Czy pan wiesz, kim by� m�j ojciec? �
spyta� m�odzieniec chwytaj�c go za rami�.
� S�dz�, �e si� nie myl�: don Rafael Ibarra.
� Tak, don Rafael Ibarra! � powt�rzy� m�odzieniec s�abym g�osem.
� Ale� my�la�em, �e pan o tym wiedzia�e�! � szepn�� wojskowy g�osem pe�nym
wsp�czucia, zgaduj�c, co si� dzieje w duszy Ibarry. � Przypuszcza�em, �e pan... Ale b�d��e
m�ny! W tym kraju nie mo�na by� cz�owiekiem honoru i nie znale�� si� w wi�zieniu!
� Musz� uwierzy�, �e pan ze mn� nie igra � odrzek� Ibarra cichym g�osem po d�u�szej
chwili milczenia. � Czy m�g�by� mi pan powiedzie�, za co poszed� do wi�zienia?
Wojskowy zdawa� si� namy�la�.
� Dziwi mnie bardzo, �e nikt nie poinformowa� pana o tych rodzinnych sprawach.
� Ostatni list ojca, sprzed roku, zawiera� pro�b�, �ebym si� nie niepokoi�, je�li nie b�dzie
pisa�, ma by� bowiem bardzo zaj�ty: poleca�, abym dalej prowadzi� swe studia... b�ogos�awi�
mnie!
� A zatem w�a�nie ten list napisa� tu� przed �mierci�. Nied�ugo b�dzie rok, jak
pochowali�my go w jego posiad�o�ci.
� Dlaczeg� wtr�cono go do wi�zienia?
� Z powod�w bardzo dla� chwalebnych. Ale chod� pan ze mn�, musz� i�� do koszar,
opowiem to panu po drodze. -Oprzyj si� na mym ramieniu.
Przez czas jaki� szli w milczeniu: porucznik, g�adz�c brod�, zdawa� si� zastanawia� i szuka�
natchnienia.
� Jak pan dobrze wie � zacz�� � ojciec pana by� najbogatszym cz�owiekiem w ca�ej
prowincji i cho� wielu kocha�o go i powa�a�o, znale�li si� i tacy, co go nienawidzili i
zazdro�cili mu. My, Hiszpanie przybyli na Filipiny, nie jeste�my niestety tacy, jakimi by�
powinni�my. M�wi� to zar�wno o pa�skich przodkach, jak i o wrogach pa�skiego ojca.
Ci�g�e zmiany, demoralizacja wy�szych sfer, ich uprzywilejowanie, niskie koszta podr�y �
oto przyczyna wszystkiego. Najgorsze wyrzutki przybywaj� tu z P�wyspu, a je�li przyb�dzie
kto� uczciwy, wkr�tce zostaje w tym kraju zepsuty. Co za� do pa�skiego ojca � mia� on
wielu wrog�w w�r�d Hiszpan�w i w�r�d ksi�y.
Tu na chwil� zawiesi� g�os.
� W kilka miesi�cy po pana odje�dzie da�a si� zauwa�y� wzajemna niech�� pana ojca i o.
Damaso � odraza, kt�rej rzeczywistego powodu nie mog�em dociec. O. Damaso zarzuca�
don Rafaelowi, �e si� nie spo-wiada: dawniej te� si� nie spowiada�, a mimo to byli w wielkiej
przyja�ni, jak pan pami�ta. Poza tym don Rafael by� cz�owiekiem wielkiej szlachetno�ci i
du�o uczciwszym ni� wielu tych, co si� spowiadaj� lub spowiadaj� innych. Og�lnie by�o
wiadomo, �e mia� sw� w�asn� moralno��, i kiedy mu napomyka�em o owych niesnaskach,
zwyk� mawia�: senor Guevara, czy s�dzi pan, �e B�g przebacza zbrodni�, na przyk�ad
morderstwo, skoro tylko wyzna si� j� ksi�dzu, cz�owiekowi, kt�ry przecie� w ko�cu ma
obowi�zek milcze�; lub dlatego, �e zbrodniarz boi si� sma�y� w piekle? �e przebaczy
tch�rzostwo, bezwstyd? Ja mam inne wyobra�enie o Bogu, m�wi�. Dla mnie z�a nie mo�na
naprawi� innym z�em ani zmaza� pr�nymi szlochami czy ja�mu�n�. I dawa� mi taki
przyk�ad: �Je�li zabi�em ojca rodziny, je�li uczyni�em jego �on� nieszcz�sn� wdow�, a jego
radosne dot�d dzieci pozbawionymi opieki sierotami � czy zadowol� najwy�sz�
Sprawiedliwo��, gdy dam si� powiesi�, gdy powierz� t� swoj� tajemnic� komu�, kto musi j�
zachowa�, gdy b�d� dawa� ja�mu�ny ksi�om, kt�rym to najmniej potrzebne, gdy b�d�
kupowa� odpusty lub przep�akiwa� dni i noce? A wdowa i sieroty? Sumienie m�wi mi, �e
powinienem wtedy zast�pi�, o ile to mo�liwe, osob�, kt�r� zabi�em; po�wi�ci� siebie i ca�e
swoje �ycie dla dobra rodziny, kt�rej wyrz�dzi�em krzywd�. A nawet wtedy, nawet wtedy �
kt� zast�pi mi�o�� m�a i ojca?" Tak rozumowa� pa�ski ojciec i t� surow� moralno��
wyznawa� zawsze; mo�na te� rzec, �e nigdy nikogo nie zniewa�y�, przeciwnie, stara� si�
dobrymi czynami zmaza� niesprawiedliwo�ci, kt�re, jak m�wi�, pope�nili jego dziadowie. Ale
wracaj�c do owych nieporozumie�: przybra�y one ostr� form�. O. Damaso napomyka� o tym z
ambony i je�li nie wymieni� ojca pa�skiego z nazwiska, nale�y uwa�a� to za cud, bowiem z
jego charakterem wszystkiego mo�na si� by�o spodziewa�. Przewidywa�em, �e wcze�niej czy
p�niej sprawa ta �le si� sko�czy.
Stary porucznik zn�w zrobi� kr�tk� przerw�.
� Jego prowincj� odwiedzi� w�wczas pewien eks-artylerzysta, usuni�ty z naszych szereg�w
za nieokrzesanie i g�upot�. Musia� z czego� �y�, a nie wolno mu si� by�o j�� pracy fizycznej,
jako przynosz�cej ujm� naszemu presti�owi; uzyska� wi�c, nie wiadomo od kogo, prawo
�ci�gania podatk�w .od pojazd�w. Nieszcz�sny nie otrzyma� �adnego wykszta�cenia, na czym
Hindusi poznali si� bardzo szybko, rzadko�ci� jest bowiem Hiszpan nie umiej�cy czyta� ani
pisa�. Wszyscy szydzili z nieszcz�liwca, kt�ry rumie�cami wstydu p�aci� za �ci�gni�t�
nale�no��, wiedz�c, i� jest przedmiotem kpin, co czyni�o jeszcze przykrzejszym jego
charakter, i tak ju� z�y i gwa�towny. Specjalnie podsuwano mu pismo odwrotn� stron�, on za�
udawa�, �e czyta, i podpi-sywa� niezdarnymi kulfonami tam, gdzie widzia� wolne miejsce.
Hindusi p�acili, ale naigrawali si� z niego, on za� prze�yka� szyderstwa, ale �ci�ga� podatki.
B�d�c w tym stanie ducha, nie �ywi� szacunku dla nikogo; st�d te� dosz�o do ostrej wymiany
s��w mi�dzy nim a pa�skim ojcem.
Pewnego dnia zdarzy�o si�, �e gdy gryzmoli� na papierze, kt�ry mu podsuni�to w jakim�
sklepie, pewien ch�opak ze szko�y pocz�� dawa� znaki swoim towarzyszom, �mia� si� i
pokazywa� poborc� palcem. Cz�owieczyna s�ysza� �miechy i widzia�, �e szyderstwo wyziera z
twarzy zebranych; straci� cierpliwo��, odwr�ci� si� raptownie i rzuci� w pogo� za ch�opakami,
kt�rzy zacz�li ucieka� z wrzaskiem. O�lepiony gniewem, nie mog�c ich dogoni�, cisn�� w
stron� ch�opc�w kijem, rani�c jednego z nich w g�ow� i powalaj�c na ziemi�, po czym
podbieg� do� i j�� kopa� malca � czemu nikt z obecnych nie mia� odwagi przeszkodzi�.
Nieszcz�ciem przechodzi� tamt�dy pa�ski ojciec. Oburzony podszed� ku poborcy, chwyci�
go za rami� i skarci� ostrymi s�owy. Ten za�, o�lepiony gniewem, podni�s� r�k�, lecz ojciec
pana nie da� mu czasu i z ow� si�� godn� potomka Bask�w... c�... jedni powiadaj�, �e
uderzy� poborc�, drudzy, �e go pchn��; faktem jest, i� cz�owiek �w zachwia� si� i o kilka
krok�w dalej run�� na ziemi�, uderzaj�c g�ow�
o kamie�. Don Rafael spokojnie podj�� z ziemi ranne dziecko i zani�s� je przed s�dziego. Eks-
artylerzysta, kt�remu krew rzuci�a si� ustami, nie odzyska� ju� zmys��w, umar� po kilku
minutach.
Oczywist� jest rzecz�, �e wmiesza�y si� w to organa sprawiedliwo�ci. Ojciec pana zosta�
aresztowany, a wtedy wszyscy jego skryci wrogowie podnie�li g�owy. Posypa�y si�
oszczerstwa, zarzucano mu, �e jest heretykiem i flibustierem. By� heretykiem � to wielkie
nieszcz�cie, zw�aszcza wtedy, gdy burmistrzem prowincji jest cz�owiek, kt�ry obnosi si� ze
sw� pobo�no�ci� i razem ze sw� s�u�b� g�o�no odmawia w ko�ciele r�aniec � mo�e zreszt�
po to, aby go wszyscy s�yszeli
i modlili si� wraz z nim. Jednak�e by� flibustierem to rzecz o wiele gorsza, ni� by�
heretykiem i zabi� trzech poborc�w podatkowych umiej�cych czyta�, pisa� i przeprowadza�
filozoficzne dysputy. Wszyscy opu�cili pa�skiego ojca; jego ksi��ki i papiery zosta�y
skonfiskowane. Oskar�ono go o to, �e sprowadza �El Correo de Ultramar" i periodyki z
Madrytu, �e posy�a je panu do Szwajcarii; znaleziono u niego rzekomo listy i portret pewnego
zas�dzonego ksi�dza i ju� nie wiem co jeszcze. Miano mu za z�e najr�niejsze rzeczy �
nawet u�ywanie stroju filipi�skiego. Gdyby ojciec pana mia� inn� natur�, szybko wyszed�by
na wolno��, znalaz� si� bowiem lekarz, kt�ry stwierdzi�, i� przyczyn� �mierci nieszcz�snego,
poborcy by� atak apopleksji; zgubi�y go jednak jego maj�tek, jego zaufanie do
sprawiedliwo�ci i nienawi�� do wszystkiego, co nielegalne i nieprawe. Ja sam, mimo i�
wzdraga�em si� prosi� kogokolwiek o �ask�, uda�em si� do Kapitana Generalnego,
poprzednika obecnie sprawuj�cego w�adz�: dowodzi�em mu, i� nie mo�e by� flibustierem
cz�owiek, kt�ry przygarnia ka�dego Hiszpana, ubogiego czy emigranta, u�yczaj�c mu dachu
nad g�ow� i posi�ku przy swym stole; �e w �y�ach tego cz�owieka p�ynie szlachetna
hiszpa�ska krew; na pr�no r�czy�em w�asn� g�ow� i oficerskim honorem � zyska�em
jedynie tyle, �e zosta�em �le przyj�ty, jeszcze gorzej po�egnany i otrzyma�em przydomek
zarozumialca.
Wojskowy przerwa�, by zaczerpn�� tchu, i widz�c, �e m�ody cz�owiek s�ucha nie patrz�c na�,
podj�� sw� opowie��:
� Na pro�b� pa�skiego ojca robi�em starania w zwi�zku z czekaj�cym go procesem.
Zwr�ci�em si� do s�ynnego filipi�skiego adwokata, m�odego A. Nie chcia� jednak zaj�� si� t�
spraw�. �Przegra�bym j� � rzek� mi. � Moja obrona mog�aby si� sta� nowym powodem do
oskar�enia i jego, i mnie. Niech�e si� pan zwr�ci do pana M. To m�wca p�omienny, o wielce
�atwej wymowie, Filipi�czyk, ciesz�cy si� tu znacznym powa�aniem".
Tak te� uczyni�em.- S�ynny adwokat podj�� si� sprawy, broni�c jej po mistrzowsku i z
polotem. Lecz wrog�w by�o wielu � a niekt�rzy spo�r�d nich ukryci i nieznani. Mno�yli si�
fa�szywi �wiadkowie, a rzucane przez nich oszczerstwa, kt�re w innym wypadku
unicestwi�oby jedno ironiczne lub szydercze zdanie obro�cy, tu nabiera�y cia�a i trwa�o�ci.
Gdy adwokat zbija� zarzuty, wykazuj�c ich sprzeczno�ci, szybko wysuwano nowe. Oskar�ano
pa�skiego ojca, i� zaw�adn�� bezprawnie du�� cz�ci� swych ziem, za��dano odszkodowania
za straty; pomawiano go o utrzymywanie kontakt�w z bandytami � w celu ochronienia
trzody i zasiew�w. Wreszcie ca�a sprawa zagmatwa�a si� do tego stopnia, �e pod koniec roku
nikt ju� nic z niej nie rozumia�. Burmistrz musia� ust�pi� ze stanowiska; jego miejsce zaj��
inny, maj�cy opini� sprawiedliwego cz�owieka, ten jednak, nieszcz�ciem, sprawowa� sw�j
urz�d zaledwie kilka miesi�cy, za� jego z kolei nast�pca za bardzo lubi� konie...
Cierpienia, nieporozumienia, niewygody aresztu i b�l zadawany przez tych niewdzi�cznik�w
� podwa�y�y �elazne zdrowie don Rafaela. Popad� w chorob�, kt�r� tylko gr�b leczy. Kiedy
wszystko ju� zmierza�o ku ko�cowi, kiedy mia� zosta� oczyszczony z zarzutu wrogiej dla
ojczyzny dzia�alno�ci i zabicia poborcy � umar� w wi�zieniu, nie maj�c przy sobie
przyjaznej duszy. Ja przyszed�em, by ujrze�, jak oddaje ducha. Starzec umilk�; Ibarra nie rzek�
s�owa. Tymczasem przybyli do bramy koszar. Wojskowy odwr�ci� si� i wyci�gaj�c ku
m�odzie�cowi r�k�, rzek�:
� O szczeg�y spytaj pan kapitana Tiago. Teraz za� � dobrej nocy! Musz� zobaczy�, czy
nie zdarzy�o si� nic nowego w koszarach.
Ibarra, milcz�c, z wylaniem u�cisn�� ko�cist� d�o� i bez s�owa powi�d� wzrokiem za
porucznikiem, a� ten znikn��.
Wtedy odwr�ci� si� z wolna i widz�c przeje�d�aj�c� doro�k� da� znak wo�nicy.
� Do hotelu Lali! � mrukn��.
Ten bez ochyby jedzie prosto z wi�zienia � pomy�la� wo�nica pop�dzaj�c batem konia.
5. GWIAZDA PO�R�D CIEMNEJ NOCY
Ibarra wszed� do swego