11074

Szczegóły
Tytuł 11074
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11074 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11074 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11074 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

James Herbert Creed Prze�o�y� GRZEGORZ IWANCIW AMBER Tytu� orygina�u CREED Opracowanie graficzne Studio Graficzne �Fototype" Redaktor EL�BIETA GUTOWSKA Copyright � 1990 by James Herbert For the Polish edition Copyright � 1993 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-7082-213-4 Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Warszawa 1993. Wydanie I Sk�ad: Zak�ad �Kolonel" w �omiankach Druk: Prasowe Zak�ady Graficzne w Bydgoszczy Sk�adam serdeczne podzi�kowania na r�ce Richarda Younga, prawdziwego paparazzo, lecz r�wnie� d�entelmena (z pewno�ci� r�ni�cego si� od Joego Creeda moralnie dwuznacznego bohatera tej ksi��ki). Pomoc Richarda w zbieraniu materia��w do (napisania) powie�ci by�a wr�cz nieoceniona. Dzi�kuj� tak�e trzem innym fotoreporterom -�- Dawidowi Benettowi za dalsze historie z �ycia paparazzi. Bobowi Knightowi za porady techniczne oraz Dave'owi Morse'owi za wynaj�cie domu w jednym z londy�skich zau�k�w. JAMES HERBERT Sussex, 1990 Rozdzia� 1 Dzisiejsze demony to straszni tandeciarze... Przede wszystkim powinni�cie wiedzie�, �e Joseph Creed jest wrednym facetem, a nawet wyj�tkowo wrednym, bior�c pod uwag� jego profesj�. Poza tym musicie wiedzie�, i� w�a�nie on jest bohaterem naszej' powie�ci. (Nawiasem m�wi�c nie z wyboru � w ka�dym razie nie z w�asnego wyboru. Powiedzmy, �e zawdzi�cza to zbiegowi okoliczno�ci oraz cechom swego, nie przynosz�cego mu zaszczytu, charakteru). Czym zajmuje si� nasz bohater? Ot� jest on paparazzo � jednym z tych fotograf�w, kt�rzy poluj� na okazj�, by uwieczni� na zdj�ciach s�ynne osobisto�ci (zwa�cie, �e jest to kategoria obejmuj�ca spor� gromad� najr�niejszych postaci). Idea�em s� fotografie szczeg�lnego rodzaju, to znaczy takie, kt�rych bohaterowie (czy te� mo�e lepiej by�oby powiedzie� �ofiary") woleliby nie znale�� si� w gazecie. Oczywi�cie, im mniej po��dana jest taka fotografia dla osoby portretowanej, tym wy�sza jej cena na prasowym rynku. Tak wi�c Creed jest paparazzo. Ofiary paparazzi (to liczba mnoga tego w�oskiego s�owa) wol� wprawdzie nazywa� ich gadzinami, s�pami, paso�ytami lub jeszcze gorzej, jednak�e, by nie popa�� w przesad�, nale�y powiedzie�, �e zdarzaj� si� w�r�d nich ludzie niezwykle sympatyczni, 7 potrafi�cy zachowywa� si� po d�entelme�sku i... tak, tak... nawet godni zaufania. Niestety Creed si� do nich nie zalicza. Nierzadko inni przedstawiciele tej profesji stronili od niego (cho� warto zauwa�y�, �e mog�a si� do tego przyczyni� zawi��, gdy� Creed obdarzony by� denerwuj�c� zdolno�ci� utrwalania na b�onie filmowej sytuacji i os�b, zdawa�oby si�, niemo�liwych do uchwycenia). Uwa�ali, i� jego metody s� w najwy�szym stopniu godne pogardy. Dodatkowe rozgoryczenie budzi�o w�r�d paparazzi � profesji zdominowanej przez m�czyzn � powodzenie, jakim cieszy� si� u kobiet (z regu�y dra�ni ono przede wszystkim u ludzi nie lubianych). Jego rozliczne romanse, by u�y� tego staromodnego okre�lenia, rzadko trwa�y d�ugo, ale by�y cz�ste i w trzech przypadkach na pi�� ze zdecydowanie �adnymi kobietami. Bo widzicie, on sam wygl�da� troch� jak ten s�ynny aktor Mickey Rourke (Mickey Rourke w swoim najgorszym Wydaniu � szubrawiec i �achmyta � mo�ecie to sobie wyobrazi�?), a kiedy u�miecha� si� p�g�bkiem, niemal szyderczo, kobiety wiedzia�y, �e b�d� z tego k�opoty. I to w�a�nie, niech B�g ma je w opiece, by�o dla nich poci�gaj�ce. Wyczuwa�y, jaki z niego kawa� drania i pod tym wzgl�dem nigdy nie sprawia� im zawodu, ale nie zwa�aj�c na to, lecia�y na niego jak g�upie. Nie�atwo zrozumie� kobiety. Joe Creed mia� jeszcze inne wady. Potrafi� by� z�o�liwy, samolubny i pod�y. By� oszustem niemoralnym i pozbawionym skrupu��w, cho� na jego korzy�� trzeba powiedzie�, �e nie by�o to regu��. Bywa� uparty, cyniczny, rozdra�niony i � kiedy tylko mog�o mu to uj�� na sucho � wojowniczy. Mia� przyjaci�, ale w�a�ciwie trudno by ich nazwa� prawdziwymi przyjaci�mi. A przecie� tolerowano go tam, gdzie jemu podobni nie mieli wst�pu (kolejny pow�d do zazdro�ci); pozwalano mu popija� w ekskluzywnych barach, restauracjach i klubach i jednocze�nie robi� swoje, pod warunkiem, �e jego ekwipunek fotograficzny nie rzuca� si� w oczy; portierzy, szatniarze i �bramkarze" w najmodniej- szych elitarnych nocnych klubach Londynu mrugali do niego porozumiewawczo, je�li tylko w�r�d go�ci znajdowa� si� kto� godny sfotografowania. Dzia�o si� tak dlatego, �e Creed sam by� znan� �twarz�", gdy� odwiedza� te miejsca od lat i znanym �nazwiskiem", poniewa� wielokrotnie znajdowa�o si� pod publikowanymi w prasie zdj�ciami. Ponadto doskonale wiedzia�, kiedy i przed kim si� p�aszczy� lub do czyjej r�ki w�o�y� �ap�wk�, gdy trzeba. Tak wi�c macie teraz jakie takie poj�cie o naszym bohaterze. Niez�y z niego numer, ale doskona�y fachowiec w swojej dziedzinie; trudno go lubi�, a przecie� niekt�rym kobietom wydaje si� interesuj�cy; uznawany, mimo �e nie ciesz�cy si� szacunkiem. Mo�e go polubicie, mo�e b�dziecie nim pogardza�; mo�liwe te�, �e te dwa uczucia jako� si� zr�wnowa��. Tak si� jednak niefortunnie sk�ada, �e okoliczno�ci, w kt�rych go poznajemy, chyba nie zaskarbi� mu zbyt wiele sympatii. Oto bowiem... Rozdzia� 2 ...Joe Creed odlewa si� w�a�nie w k�cie du�ego cmentarnego grobowca, a w�a�ciwie czego� w rodzaju mauzoleum, stoj�cego na niewielkim wzniesieniu. Rozpo�ciera si� st�d widok na spor� po�a� rozleg�ego cmentarza, na kt�rym pr�cz okaza�ych grobowc�w, znajduje si� mn�stwo kamiennych krzy�y, pos�g�w, obelisk�w i marmurowych p�yt nagrobnych. Na wielu z nich czas odcisn�� swoje pi�tno: rozsypuj� si� i niszczej�, cho� nie a� tak jak to, co spoczywa pod nimi. Creed zapina rozporek, dr��c wskutek zimna, wilgoci i panuj�cego w grobowcu nieprzyjemnego zapachu st�chlizny. Opiera si� plecami o betonow� p�k�, na kt�rej spoczywa wyszczerbiony kamienny sarkofag. Wci�� czeka... Creed zaci�gn�� si� dymem skr�conego przez siebie papierosa w br�zowej bibu�ce, by rozgrza� p�uca i cho� na chwil� przyt�umi� wszechobecny smr�d st�chlizny. Podrapa� si� po nie golonej od kilku dni brodzie i odg�os przesuwania paznokciem po szczecinie da�o si� s�ysze� we wn�trzu granitowego grobowca. (Trzeba tu doda�, �e Creed cz�sto paradowa� z kilkudniowym zarostem, jeszcze zanim zacz�o to uchodzi� za szykowne, podobnie jak zawsze nosi� du�e, nie dopasowane ubrania, na d�ugo przedtem, nim nasta�a 10 na nie moda). Spojrza� na zegarek, przechylaj�c jego tarcz� w stron� �wiat�a dochodz�cego przez zakratowane wej�cie. Nie po raz pierwszy tego ranka pomy�la�, �e na pewno s� lepsze sposoby zarobkowania. Pochyli� si� lekko, by sprawdzi� obraz w wizjerze swojego nikona. Aparat, wyposa�ony w czterystumilimetrowy teleobiektyw, zamocowany na wysokim statywie, by� wycelowany w stron� �wie�o wykopanego grobu, obok kt�rego usypano wzg�rek czarnej, wilgotnej ziemi. Creed wyobrazi� sobie, �e d�ugi obiektyw jest bazuk� i w my�lach wystrzeli� w stron� grobu, wydaj�c przy tym d�wi�k imituj�cy lot pocisku i detonacj�. Eksplozja rozrywa ziemi�, doczesne szcz�tki ludzkie rozbryzguj� si� na wszystkie strony wraz z tysi�cem robak�w, kt�re karmi�y si� resztkami cia�a... Zamkn�� oczy. Chore, powiedzia� do siebie. Kr�cenie si� po cmentarzach wyra�nie nasuwa niezdrowe my�li. Siedzenie w grobowcach to zaj�cie dla degenerata. A wszystko tylko po to, �eby sfotografowa� gromad� idiot�w op�akuj�cych innego idiot�. Cholera, Creed, twoja matka pragn�a dla ciebie zupe�nie innej przysz�o�ci. Wyprostowa� si�, zaci�gaj�c si� skr�tem, kt�ry wci�� stercza� w k�ciku jego ust. Przesta� si� u�ala� nad sob�. Robisz to, bo uwielbiasz swoj� robot�. Godziny pracy bywaj� zwariowane, warunki ur�gaj�ce wszelkiej przyzwoito�ci � omi�t� spojrzeniem cmentarz � ale przecie� zawsze ogarnia ci� dreszczyk emocji, kiedy po��dany kadr pojawia si� w wizjerze, kiedy palec naciska spust migawki we w�a�ciwej chwili i wiadomo, �e masz w�a�nie to wymarzone, doskona�e zdj�cie. Tego uczucia nie da si� por�wna� z niczym innym. Nawet moment odbioru czeku nie jest tak przyjemny jak samo wykonanie zdj�cia � tylko ta chwila naprawd� si� liczy. Osaczanie �zwierzyny", zwykle poprzedzone �mudnymi przygotowaniami i wyczekiwanie s� te� wa�ne � niczym gra wst�pna � lecz ta chwila jest jedyna w swoim rodzaju � to orgazm. A je�li ju� wiadomo, �e 11 uda�o si� utrwali� na kliszy co� nadzwyczajnego � wtedy oczekiwanie na pierwsze odbitki staje si� przed�u�eniem owego przyjemnego stanu. Kiedy zdj�cia zostaj� opublikowane, przy odrobinie szcz�cia jest si� ju� na tropie nast�pnej ofiary lub nawet planuje polowanie na kolejn�, cho� planowanie nie odgrywa tak wielkiej roli. Zazwyczaj bowiem wszystko jest dzie�em przypadku i tylko trzeba by� na� przygotowanym. Creed nie przestawa� si� modli� o trzy, tylko trzy, Bo�e, naprawd� wielkie zdj�cia: ksi��� Karol p�acz�cy po �mierci przyjaciela, kt�ry zgin�� pod lawin� na g�rskim stoku w Klosters, John Lennon daj�cy autograf swemu przysz�emu mordercy, w najgorszym razie buddyjski mnich pope�niaj�cy samob�jstwo przez samospalenie. Co� wa�nego, Bo�e, co� o �wiatowej randze, wartego pi�ciocy-frowej sumy oraz umieszczenia na pierwszych stronach gazet. Co�, co by przesz�o do historii, jak Jack Ruby w momencie oddawania strza��w w stron� Lee Harveya Oswalda. Albo jak te nagie wietnamskie dzieciaki uciekaj�ce przed bombami z napalmem. Lub chocia� Joan Collins bez peruki. Bo�e, b�d� dla mnie �askaw, bo mam coraz mniej czasu. Zdusi� niedopa�ek papierosa na najbli�szym sarkofagu. Wkr�tce zaczn� si� zbiera� �a�obnicy, s�py oraz ci, kt�rzy naprawd� znali nieboszczk� i przyjd� tu tylko po to, by dopilnowa� ostatecznego pogrzebania tej starej wied�my. Creed nigdy nie us�ysza� ani nie przeczyta� cho�by jednego dobrego s�owa o Lily Neverless, aktorce (aktorce? Gra�a t� sam� rol� przez blisko sze��dziesi�t lat, co z reszt� by�o nietrudne, gdy� zawsze gra�a tylko siebie), kt�r� miano dzi� pochowa� na tym cmentarzu dla bogaczy. Neurotyczna j�dza w �yciu prywatnym, na scenie i na kinowym ekranie � oto Lily Neverless. A jednak widzowie uwielbiali j� w�a�nie za jej wredno��, cholern� wredno��, wredno�� wykraczaj�c� poza normalne granice, stanowi�c� niejako znak firmowy. Podczas gdy Joan Crawford bi�a swoje dzieciaki drewnianymi wieszakami do ubra�, stara Lii smaga�a swoich m��w (a mia�a ich czterech) publicznymi 12 o�wiadczeniami o ich rozlicznych s�abo�ciach. Byli z�o�liwymi sknerusami, nieudolnymi kochankami, oszustami, pijakami, �a�osnymi kreaturami, �winiami. A jeden z nich, jak publicznie poda�a do wiadomo�ci po to, by przyspieszy� procedur� rozwodow�, by� PEDA�EM. Po rozwodzie ten biedak wni�s� do s�du spraw� o znies�awnienie, ale do rozprawy nie dosz�o, bo zmar� nagle na zawa� serca w dniu, kiedy miano wyznaczy� jej termin. Jak na ironi� w�a�nie ten ma��onek Lily by� ojcem jej jednego dziecka, cho� w �wietle intymnych wyzna� aktorki r�wnie� ten fakt podawano w w�tpliwo��. Podobny los spotka� innego z m��w Lily, tyle �e jego atak serca nie wyko�czy� definitywnie, lecz unieruchomi� w w�zku inwalidzkim. Poniek�d by� to los okrutniejszy, zwa�ywszy wzgl�dnie m�ody wiek faceta o dwadzie�cia lat m�odszego od Lily (a dzia�o si� to na d�ugo przed tym, nim tego typu zwi�zki sta�y si� powszechne). Lily przeprowadzi�a rozw�d z kalek� w niespe�na trzy miesi�ce, a przy czym legenda g�osi, �e w pozwie wspomnia�a o psychicznym okrucie�stwie z jego strony. By� mo�e mlaskanie, jakie wydawa� z siebie sparali�owany, chc�c porozumie� si� z �on� (j�zyk biedaka by� zwiotcza�y i bezw�adny, jak penis po stosunku), zawiera�o w sobie doz� sarkazmu, kt�rej delikatna natura Lily nie by�a w stanie znie��. Albo te� fakt, �e podczas licznych i hucznych wydawanych przez ni� przyj�� musia� by� karmiony �y�eczk� przez wykwalifikowan� piel�gniark� (co bez w�tpienia wprawia�o go�ci w zak�opotanie), stanowi� dla niej zbyt wielkie obci��enie psychiczne, by mog�a z u�miechem pe�ni� obowi�zki czaruj�cej gospodyni. Tak czy inaczej, rozw�d dosta�a. I jeszcze jedna ciekawostka. Jej pierwszy m�� przepad� bez wie�ci w brazylijskiej d�ungli zaledwie dziesi�� miesi�cy po �lubie. W owym czasie by� jednym z po�ledniejszych gwiazdor�w Hollywood (gra� zreszt� w kilku filmach, kt�rych akcja toczy�a si� w d�ungli, wszystkie jednak kr�cono w studiach wytw�rni Warner Brothers), a Lily 13 w�a�nie przyjecha�a z Europy, gdzie kr�lowa�a na jakich� kiepskich scenach teatralnych. Tylko B�g, sam zainteresowany i Lily wiedzieli, co pchn�o go do zaszycia si� w bujnej ro�linno�ci, lecz z dwoma pierwszymi nie spos�b si� by�o skontaktowa�. Jednak metoda, dzi�ki kt�rej zrzuci� swe p�ta czwarty m�� Lily, robi�a wra�enie. Biedny starowina � du�o, du�o starszy od Lii � zdecydowa� si� zastosowa� wobec siebie eutanazj� w dniu osiemdziesi�tych si�dmych urodzin. Eutanazja nie jest wszak�e najw�a�ciwszym s�owem na okre�lenie tego, co zrobi�, gdy� wybran� przeze� metod� trudno nazwa� bezbolesn�. Warto doda�, �e mimo zaawansowanego wieku by� okazem zdrowia, a jego umys� pracowa� ca�kiem sprawnie, cho� zdarza�o mu si� czasem zgubi� w meandrach wspomnie�. Nikt wi�c nie potrafi� zrozumie�, dlaczego starszy pan u�ywaj�c kuchennego miksera rozdrobni� na kawa�ki sw�j ulubiony kieliszek do brandy, po czym zrobi� sobie kanapk�, z mas�em i tartym szk�em. Dziwiono si�, �e nie wybra� prostszej metody zej�cia ze �wiata, szczeg�lnie zwa�ywszy podesz�y wiek. Kieliszek, tak, dobry pomys�, ale, na lito�� bosk�, przyjemniej by�oby nape�ni� go po brzegi najszlachetniejszym koniakiem i po prze�kni�ciu tylu tabletek nasennych, ile da si� zgromadzi�, wznie�� toast za wieczny odpoczynek. Po�piesznie skre�lony, lakoniczny list po�egnalny niczego nie wyja�nia�. Zawiera� tylko dwa s�owa: �Mia�em dosy�". Niemniej, do tego czasu Lily nauczy�a si� nosi� �a�ob� z nale�n� elegancj�, a urz�dzane przez ni� stypy (sparali�owany eks-ma��onek dawno ju� umar� i zosta� pochowany, niew�tpliw� za� �mier� mi�o�nika d�ungli uczczono niejako zaocznie) nale�a�y do radosnych okazji towarzyskich. Teraz by� jej w�asny pogrzeb i na pewno w�r�d obecnych znale�liby si� tacy, kt�rzy nie mog�c ta�czy� pomi�dzy grobami, podrygiwaliby w rytm requiem, gdy� Lily narobi�a sobie bardzo wielu wrog�w zar�wno w�r�d przedstawicieli swojej profesji, jak i poza ni�. Jednak�e, jak ju� wspo- 14 mniano, publiczno�� kocha�a Lily Neverless, bo mimo wszystko znakomicie gra�a rol� kobiety, kt�rej nienawidzi si� z masochistyczn� przyjemno�ci�. Przeb�kiwano, �e nawet Bette Davis zazdro�ci�a jej tego daru. Creed przytupn��, by rozgrza� zesztywnia�e z zimna palce n�g. K�opoty z kr��eniem, pomy�la�, a na to palenie wcale nie pomaga. Si�gn�� do g�rnej kieszeni wojskowej kurtki � obszernej bluzy z wieloma kieszeniami w typie tych, jakie nosili �o�nierze ameryka�skiej piechoty podczas drugiej wojny �wiatowej � i wyj�� kolejnego papierosa. Wetkn�� go do ust i przecisn�� si� obok statywu z aparatem, by wyjrze� przez kraty grobowca. Czujnym wzrokiem rozejrza� si� doko�a, jednocze�nie szukaj�c zapalniczki w drugiej kieszeni. Nareszcie! Karawan wioz�cy cia�o Lily Neverless, a za nim sun�cy wolno korow�d postaci w czerni. Najwy�szy czas, cholera. Nie m�g� zrozumie�, co te� tak d�ugo mogli wychwala� w nieboszczce, ale z drugiej strony udawanie, a nie jakikolwiek zwi�zek z rzeczywisto�ci� jest istot� show businessu. Z nie zapalonym papierosem w ustach wycofa� si� w g��b mrocznego grobowca, kiedy kondukt zbli�y� si� do jego kryj�wki. Po raz kolejny sprawdzi� obraz w wizjerze aparatu, po czym znieruchomia� czekaj�c. �a�obnik�w wci�� przybywa�o. Wysiadali z samochod�w i z nale�yt� powag� przy��czali si� do konduktu. Tu i �wdzie pojawia�y si� chusteczki, kt�rymi dyskretnie ocierano �zy z policzk�w. Mo�e jednak niekt�rzy z nich ci� kochali, Lily, zaduma� si� Creed, nastawiaj�c ostro�� obiektywu i obserwuj�c t�um w poszukiwaniu znanych twarzy. No, jest troch�. Gielgud i Lady Jakjejtam � no w�a�nie, jak ona si� nazywa? Niech si� tym martwi redaktor z dzia�u ilustracji, przecie� za to bierze fors�. Attenborough? Podobny do niego. I Johnny Mills, tak, to na pewno on. A ten � m�j Bo�e, to on jeszcze �yje? Przynajmniej od pi�tnastu lat nie zagra� w �adnym filmie. Zreszt�, trudno si� 15 dziwi�, wystarczy na niego spojrze� � staro�� go dopad�a na dobre. W�r�d zgromadzonych by�a grupka s�dziwych aktorek i aktor�w, kt�rzy z pewno�ci� zastanawiali si�, na kogo teraz przyjdzie kolej. Kim jest tamta kobieta? Zaraz, zaraz, Maggie Smith? Wygl�da jak ona, ale z drugiej strony, Maggie Smith poza scen� niczym si� nie wyr�nia z t�umu. A tam stoi Judi Dench. Zupe�nie nie sprawia wra�enia szlachetnie urodzonej. Kilku znanych re�yser�w, jaki� impresario. Creed zacz�� robi� zdj�cia. Wyszukiwa� kadry, wciska� spust migawki i przesuwa� obiektyw w kierunku nast�pnego obiektu. Dobra, sir John, czy�bym dostrzega� na pa�skiej twarzy cie� u�miechu? No ju�, niech�e pan nie b�dzie taki enigmatyczny, do cholery, nie jest pan na scenie. Prosz� tylko o dyskretny u�mieszek. �wietnie. Dzi�kuj�. Nast�pny. A ten? Znam t� twarz. Jego specjalno�� to role charakterystyczne. Elliot, Dennis... nie, Denholm Elliot. Tak. Czy dobrze widz�? Pan si� krzywi? No... no... Pstryk. Strzela� jedno zdj�cie za drugim. By� zadowolony, �e wreszcie ma co robi� i nawet nie czu� ju� zimna. Zmieni� film na nowy i pozwoli� obiektywowi w�drowa� w�r�d �a�obnik�w. Statyw utrzymywa� aparat w bezruchu za ka�dym razem, gdy Creed zdecydowa� si� zwolni� migawk�. Fotograf wy�uskiwa� z t�umu znane twarze i przywo�ywa� w pami�ci zwi�zane z nimi pikantne szczeg�y: minister kultury pogr��ony w rozmowie z gwiazd� angielskich komedii z lat sze��dziesi�tych, kt�ra na ekranie uwodzi�a ca�e tabuny m�czyzn, w �yciu prywatnym za� preferowa�a przedstawicielki w�asnej p�ci; prezes znanego przedsi�biorstwa handlowego, kt�rego s�awa znacznie wzros�a od czasu rewelacyjnych wynurze� pewnej kurewki-utrzymanki; prezenter telewizyjny, kt�ry po ostatnio otrzymanej podwy�ce zarobi� wi�cej ni� ktokolwiek w jego stacji (a tak�e w innych stacjach, jak zauwa�yli jego rozgoryczeni rywale). Creed mia� cich� nadziej�, �e kto� nieutulony w �alu 16 rzuci si� na trumn� w chwili, gdy b�d� opuszcza� j� do grobu. Zdrowy rozs�dek podpowiada� mu jednak, �e nic takiego si� nie wydarzy, poniewa� nikt nie by�by w stanie a� tak prze�ywa� straty Lily (nawet ksi�gowi z wytw�rni Twentieth Century Fox, gdy� od lat �aden z jej film�w nie okaza� si� kasowy). Wzi�� do r�ki drugiego nikona, wyposa�onego w obiektyw zmiennoogniskowy, i tym razem zrobi� kilka zdj�� og�lnego planu, z rzadka zatrzymuj�c si� na poszczeg�lnych twarzach. Potrz�sn�� g�ow� z rozczarowaniem, kiedy t�um zaczai si� powoli rozprasza�. Wcze�niej s�dzi�, �e by� mo�e w pogrzebie pozwol� wzi�� udzia� c�rce Lily Neverless, jej jedynej �yj�cej krewnej. To by mog�o nada� ceremonii troch� pikanterii, szczeg�lnie gdyby obok niej stali dwaj sanitariusze w bia�ych kitlach (w porz�dku, by� mo�e obecnie robi si� to dyskretniej, ale to nie przeszkodzi�o Creedowi uk�ada� w wyobra�ni takiego dramatycznego scenariusza). Zrozumia�, �e jej aktualni opiekunowie nie zdecydowali si� na wypuszczenie jej nawet z takiej okazji. Szkoda. Kiedy ju� wi�ksza cz�� t�umu uda�a si� w kierunku wyj�cia, Creed cofn�� si� w g��b grobowca i zapali� papierosa, kt�ry przez ca�y czas spoczywa� w k�ciku jego warg. Wydarzenie zosta�o udokumentowane na filmie. Wykona� zadanie, ale gdzie jest to zdj�cie, po kt�rym reszta �pstry-kaczy", zatrzymanych przez s�u�by porz�dkowe poza bram� cmentarza, zzielenia�aby z zawi�ci? Pozwoli� sobie na znu�ony u�miech. Tego w�a�nie w dzisiejszych czasach brakuje tym m�odym � odwagi. Niewielu ju� zosta�o paparazzi, kt�rzy gotowi byli podj�� prawdziwe ryzyko dla zdobycia upragnionych zdj�� lub cho�by nawet usi�owa� przedrze� si� przez system ochronny. Tamci oczekuj�, �e ofiara sama wystawi si� na pastw� ich obiektyw�w. Potrafi� w prawdzie rozpycha� si� �okciami i walczy� bez skrupu��w o zaj�cie najlepszego miejsca, sk�d mo�na 17 zrobi� zdj�cie, ale niedostaje im sprytu i bezczelno�ci w d��eniu do celu. Creed przyby� na cmentarz kr�tko po sz�stej rano i � oto przyk�ad prawdziwego oddania swej pracy � objecha� samochodem ca�y teren wzd�u� wysokiego muru, a� znalaz� stosown�, cich� uliczk� oddalon� od g��wnej bramy wjazdowej. Zaparkowa� samoch�d po przeciwnej strome, pod drzewami, po czym przeszed� przez jezdni� i zrobiwszy u�ytek z ma�ej aluminiowej drabiny (nale��cej w tym zawodzie do podstawowego wyposa�enia), wspi�� si� na kraw�d� wysokiego muru. Nast�pnie opu�ci� na ziemi� torb� z aparatami i statyw na nylonowej lince zako�czonej metalowym haczykiem. W ten sam spos�b wci�gn�� za sob� drabink�. Zeskoczy� z muru po drugiej stronie i postanowi� zaczeka�, a� si� zrobi wystarczaj�co jasno, by m�c odnale�� �wie�o wykopany gr�b. Gdyby nie zosta� wykopany poprzedniego dnia, Creed poczeka�by na pojawienie si� grabarzy i poszed� ich �ladem na miejsce. Okaza�o si�, �e odszukanie kwatery przeznaczonej dla Lily Neverless by�o �atwiejsze, ni� przypuszcza�, na cmentarzu by�y bowiem miejsca najwyra�niej zarezerwowane dla przysz�ych lokator�w i op�acone z g�ry. Obok wykopanego do�u i kopczyka �wie�ej ziemi znalaz� drewnian� tabliczk� z napisem KWATERA 1290 NEYER-LESS. Creed niemal krzykn�� z zachwytu, kiedy rozejrzawszy si� po okolicy, wypatrzy� szary grobowiec na ma�ym wzniesieniu w odleg�o�ci niespe�na dwustu metr�w od grobu. Znakomity punkt obserwacyjny pod warunkiem, �e kto� nie wpad� na ten pomys�, by na kracie wej�ciowej za�o�y� k��dk�. Zn�w okaza�o si�, �e mia� szcz�cie, gdy� krata nie by�a zamkni�ta. Zreszt� po co mia�aby by� zamkni�ta, przecie� i tak nikt z przebywaj�cych wewn�trz nie opuszcza� tego zacisza. Skrzypienie pokrytych rdz� zawias�w zabrzmia�o jak na filmie z gatunku horroru i Creed poczu� si� nieswojo. Pomimo zapachu st�chlizny, kt�ry powita� go w wej�ciu i nie dodawa� otuchy, by� zadowolony z siebie. Usadowi� si� na czatach. 18 W cztery godziny p�niej by�o po wszystkim. Niestety, rezultat nie napawa� go wielkim entuzjazmem. Mia� przyzwoite zdj�cia grupowe oraz kilka interesuj�cych zbli�e�, ale nic, co mog�oby przyprawi� go o mocniejsze bicie serca. No c�, nie zawsze rozbija si� bank. B�d� co b�d� wykona� kolejne zlecenie i zarobi� par� dolar�w. Nowa szansa by� mo�e czeka za rogiem. Trzeba by� zawsze przygotowanym i na miejscu we w�a�ciwym czasie. Gdyby rzeczywi�cie potrafi� pogodzi� si� z tak� kolej� rzeczy, nie kopn��by kamiennej trumny spoczywaj�cej na najni�szej p�ce grobowca. Odprysn�� kawa�ek kamienia wraz z mchem, ods�aniaj�c bia�e miejsce. Zamiast w my�lach przeprosi� za zak��cenie spokoju, Creed ponownie kopn�� kamienny sarkofag. Odwr�ci� si� w stron� aparatu wci�� zamocowanego na tr�jnogu, czuj�c w palcach u nogi ju� nie odr�twienie z zimna, lecz t�py b�l po zetkni�ciu z twardym kamieniem. Zaci�gn�wszy si� po raz ostatni papierosem, rzuci� niedopa�ek w k�t mauzoleum. Wyci�gn�� r�k� w stron� �ruby mocuj�cej aparat na statywie i... zastyg� w bezruchu. Nie wszyscy �a�obnicy opu�cili cmentarz, mimo i� nawet grabarze zako�czyli zasypywanie grobu i gdzie� znikn�li. Kto� sta� w cieniu drzewa. Creed zmru�y� oczy, by lepiej widzie� i dopiero po chwili przypomnia� sobie, �e przecie� ma do dyspozycji teleobiektyw. Pochyli� si� nad wizjerem i ostro�nie nakierowa� obiektyw na posta� pod drzewem. Ujrza� m�czyzn� w czarnych butach, ciemnych spodniach i szarym p�aszczu przeciwdeszczowym. Przesun�� obiektyw nieco w g�r�, ale g�ow� i ramiona tamtego zas�ania�y ga��zie. Ciekawe, dlaczego wci�� tu sterczy, kiedy wszyscy inni ju� poszli? I dlaczego si� chowa? � przynajmniej takie sprawia wra�enie. Czy przedosta� si� tu nielegalnie? Na pewno zmobilizowali spore si�y, �eby nie dopu�ci� do zak��cenia spokoju ceremonii. Z drugiej strony on sam nie mia� wi�kszych problem�w z dostaniem si� na teren 19 cmentarza. A mo�e to jaki� dziennikarzyna, kt�remu kazali napisa� co� na temat pogrzebu gwiazdy? Posta� drgn�a. M�czyzna ruszy� w jego stron�, schylaj�c si� pod nisko zwisaj�c� ga��zi�. Szary gabardynowy p�aszcz i szalik owini�ty dooko�a twarzy. Teraz zsun�� szalik. Chryste, co za g�ba! Musi by� bardzo stary albo wyj�tkowo zniszczony �yciem. Sztywne kosmyki rzadkich w�os�w na jego czaszce wygl�da�y tak, jakby by�y przyklejone na sta�e. Cz�owiek rozgl�da� si� niespokojnie, by upewni� si�, �e jest sam. Creed nacisn�� spust migawki, lecz natychmiast zacz�� si� zastanawia�, dlaczego to robi. Ten facet z ca�� pewno�ci� nie zas�uguje na uwiecznienie. To albo jaki� natr�t, dziennikarzyna, znajomy nieboszczki, albo jej dawny kochanek. Kimkolwiek by�, nie zachowywa� si� jak kto� ze �mietanki towarzyskiej. Oderwa� oko od wizjera aparatu i zauwa�y�, �e m�czyzna zatrzyma� si� przed �wie�o usypan� mogi��. Po chwili wolno obszed� gr�b i zn�w stan�� twarz� w kierunku Creeda. Potem ruszy� ponownie dooko�a, tym razem w przeciwnym kierunku, ca�y czas wpatruj�c si� powa�nym wzrokiem w mogi��, tak jakby spodziewa� si�, �e ziemia si� poruszy. Jeszcze raz obszed� gr�b, tym razem zgodnie z ruchem wskaz�wek zegara, lecz zatrzyma� si� odwr�cony plecami do fotografa. Ramiona m�czyzny zacz�y dr�e�, pocz�tkowo prawie niedostrzegalnie, lecz po chwili coraz mocniej, a� wkr�tce ca�ym cia�em targa�y spazmy. Staruszek okropnie si� przej��, pomy�la� Creed si�gaj�c po kolejnego skr�conego przez siebie papierosa � mia� rano mas� czasu, �eby je sobie przygotowa�. Zapali� zapalniczk�, lecz nagle zastyg� w bezruchu, gdy dobieg� go suchy �miech. Z niedowierzaniem popatrzy� na posta� w szarym p�aszczu. Ten wariat rycza� ze �miechu! Creed zgasi� zapalniczk�. Na jego ustach tak�e zago�ci� cie� u�miechu. Potrz�sn�� powoli g�ow�, zastanawiaj�c si�, co te� stara Lii mog�a zrobi� temu go�ciowi, by zas�u�y� sobie na takie po�egnanie. Niewykluczone, �e facet jest krewnym lub przyjacielem kt�rego� z by�ych m��w Lily Neverless. Albo po prostu 20 kim�, komu wyj�tkowo zalaz�a za sk�r�. Jaka szkoda, �e nikt znany. Zdj�cie kogo� powszechnie znanego, za�miewaj�cego si� do �ez nad grobem Lily Neverless, warte by by�o sporo forsy. Niewa�ne, i tak mo�na przeznaczy� reszt� filmu na tego go�cia. Creed zapali� papierosa, zanim pochyli� si� nad aparatem. Za blisko � wida� tylko g�ow� i ramiona. Pokr�ci� pier�cieniem obiektywu, koryguj�c kadr. Teraz lepiej. Doskonale, odwr�� si� troch� i poka� mi kawa�ek swojej g�by. Rozbawiony �a�obnik zignorowa� �yczenie fotografa. Creed pstryka� niezra�ony. Cmokn�� z niezadowolenia, gdy po trzeciej klatce sko�czy� si� film. Strzepn�� popi� z papierosa na brudn� posadzk� grobowca i, nie spuszczaj�c wzroku z tajemniczej postaci, si�gn�� po drugi aparat le��cy na pokrywie sarkofagu. Zanim jednak zd��y� wzi�� go do r�ki, sta�o si� co� zdumiewaj�cego. M�czyzna opad� na kolana i zaczai palcami rozgrzeby-wa� �wie�� ziemi�. � Cholera jasna � wyszepta� Creed, kiedy tamten pochyli� si� jeszcze bardziej nad kopcem ziemi. Nie do wiary! R�ka fotografa instynktownie namaca�a aparat. Obszed� statyw i stan�� przy kracie grobowca, �eby lepiej widzie�. Pr�dko uni�s� nikona do oczu i ustawi� ostro��. Tym razem mia� do dyspozycji obiektyw zmiennoogniskowy, wi�c bez trudu zmie�ci� w kadrze ca�� sylwetk� m�czyzny. Pierwsze zdj�cie: dobre. Drugie: prawie takie samo. Trzecie: r�wnie�. Czwarte zdj�cie: m�czyzna przerwa� kopanie. Trudno by�o oceni� z tej odleg�o�ci, ale Creed odni�s� wra�enie, �e tamten rozpina p�aszcz. Tak, wyjmowa� co� z wewn�trznej kieszeni. Znowu nachyli� si� nad grobem i... Oczy Creeda rozb�ys�y, a z jego ust wyrwa�o si� st�umione przekle�stwo. Jaka szkoda, �e ten wariat nie jest odwr�cony do niego przodem... A co teraz? Znowu grzebie w kieszeni? Och, nie... to chyba niemo�liwe. Creed ponownie przytkn�� oko do wizjera aparatu. Cholera, jakie by to by�o �wietne zdj�cie, 21 gdyby facet nie by� odwr�cony plecami. Zreszt� i tak nie m�g�by go wykorzysta�. �adna z brytyjskich gazet nie zgodzi�aby si� na jego publikacj�. Chocia� na pewno gdzie� w Europie znalaz�oby si� pismo, kt�re z rado�ci� zamie�ci�oby zdj�cie faceta odlewaj�cego si� na gr�b wielkiej Lily Neverless. Chwileczk�... przecie� on wcale nie... Och nie, on chyba nie... Nikt nie robi�by tego w bia�y dzie� i do tego w takim miejscu! To nieprzyzwoite! Creed prawie si� u�miechn��. To naprawd� gorsz�ce! *� Podni�s� do oczu aparat. G�owa m�czyzny by�a pochylona, tak jakby obserwowanie aktu samogwa�tu sprawia�o mu szczeg�ln� przyjemno��, a jego ramiona porusza�y si� rytmicznie. Robi� to obur�cz. Creed pozwoli� sobie na u�mieszek. � Kim jest ten facet? � wyszepta� do siebie. Zrobi� nast�pne zdj�cie. I jeszcze jedno. Nudne, pomy�la�. Nawet gdybym zdj�� go od przodu. To niesmaczne, ale zarazem nudne. No, gdyby chocia� kopulo-wa� na grobie z kobiet�, to zdj�cia by�yby bardziej interesuj�ce i mo�na by je sprzeda�. Szkoda, �e zboczeniec jest sam... M�czyzna stawa� si� coraz bardziej podniecony. I, co dziwne, wydawa�o si�, �e zacz�� gada� do siebie. Brzmia�o to jak modlitwa, kt�rej intonacja wznosi�a si� i opada�a niczym w monotonnej litanii. Je�li u jakiej� sekty religijnej tak ma wygl�da� obrz�dek pogrzebowy, to jak wygl�da u nich chrzest, zastanawia� si� Creed. Albo za�lubiny. A mo�e facet po prostu lubi sobie po�piewa� przy robocie. Creed sam zacz�� cichutko nuci�, cho� ma�o melodyjnie w por�wnaniu ze �piewn� deklamacj� tamtego, ale zaraz urwa�. Tym razem powa�nie zmarszczy� brwi i wyt�y� wzrok. Wydawa�o mu si�, �e trawa wok� grobu Lily Neverless zafalowa�a. Trawa zafalowa�a? Creed skrzywi� si�. Idiotyzm! To tylko wiatr. Zboczeniec wci�� bawi� si� z sob�. Zaraz, zaraz... przecie� wiatr nie m�g� poruszy� ziemi! 22 Creed zmru�y� oczy. Ziemia nie mo�e porusza� si� w ten spos�b, nie mo�e unosi� si� i falowa�... chyba �e... och Bo�e, nie! Mocno zacisn�� powieki i natychmiast znowu je otworzy�. Teraz �wie�o usypany kopczyk przesta� si� porusza�. Nieboszczka Lily najwyra�niej by�a nieczu�a na za�piewy i wezwania wariata, cokolwiek mia�y one znaczy�. To ziemia wok� grobu si� porusza�a i falowa�a trawa. Tajemnicze zjawisko by�o prawie niedostrzegalne, ale wyt�ywszy wzrok Creed by� pewien, �e si� nie myli: trawa falowa�a. By� mo�e pod wp�ywem wiatru, cho� wydawa�o si� dziwne, �e �d�b�a pochylaj� si� w r�nych kierunkach. Trudno by�o to logicznie wyt�umaczy�. G�os m�czyzny zmieni� barw� i nabra� nowej intensywno�ci, tak jakby tajemnicze zabiegi zbli�a�y si� do punktu kulminacyj nego. Creed podni�s� aparat fotograficzny do oczu. Delikatnego falowania trawy nie spos�b uchwyci� na zdj�ciach i nawet przy za�o�eniu, �e b�dzie niezwykle ostre, pojedyncze �d�b�a zlej� si� w zamazan� mas�. Mimo to czu� potrzeb� zarejst-rowania tego niezwyk�ego zdarzenia, cho�by tylko po to, by dowie�� sobie p�niej, �e nie uleg� halucynacji. Najpierw wycelowa� obiektyw w miejsce przed kl�cz�cym � ten skrawek ziemi, kt�ry wydawa� si� porusza� � po czym zrobi� zdj�cie ty�u g�owy m�czyzny, ustawiaj�c ostro�� ekspozycji na pasmach jego w�os�w. To ostatnie wcale nie by�o �atwe, gdy� g�owa szale�ca wci�� dygota�a. Facet zbli�a� si� do fina�u. Creed dotkn�� palcem wskazuj�cym spustu migawki. Aparat zadr�a� w jego d�oniach. Zmusi� si�, �eby uspokoi� rozdygotane palce. Czu�, �e ogarn�� go dziwny niepok�j, nie l�k, ale uczucie bardzo do niego zbli�one. Bra�o si� to g��wnie st�d, �e nie pojmowa� niczego, co widzia� przed sob�. G�owa m�czyzny znowu pojawi�a si� w wizjerze nikona. Palec Creeda ponownie spocz�� na spu�cie. Fotograf 23 wstrzyma� oddech. Przycisn�� �okcie do �eber. Nacisn�� guzik i us�ysza� trzask migawki... ...dok�adnie w chwili, kiedy m�czyzna odwr�ci� si� przez rami� i spojrza� prosto na niego. Creed gwa�townie odsun�� g�ow� od aparatu, jak gdyby ujrza� os� wlatuj�c� wprost do obiektywu. Odwzajemni� spojrzenie. Tamten mia� rozdziawione usta, jego poorana zmarszczkami twarz sta�a si� purpurowa z wysi�ku, a ca�e cia�o zesztywnia�o. Przez kr�tk� chwil�, kt�ra wydawa�a si� wieczno�ci�, fotograf i szaleniec wpatrywali si� w siebie. I w tej wieczno�� trwaj�cej chwili Creed poczu�, jakby si�� wdarto mu si� do m�zgu i zdzieraj�c wszelkie ochronne pow�oki �wiadomo�ci, si�gni�to do samego �rodka jego umys�u, teraz ca�kiem bezbronnego. Zachwia� si� i potkn�wszy o statyw aparatu, run�� wraz z nim na posadzk� grobowca, bole�nie kalecz�c si� w �okie�. Rozleg� si� �oskot spot�gowany przez echo we wn�trzu kamiennej kryj�wki. Creed j�kn�� z b�lu, lecz natychmiast rozejrza� si� za aparatem, kt�ry przewr�ci� si� wraz ze statywem. Na szcz�cie drugiego nikona instynktownie przycisn�� do piersi. Podni�s� si� na kolana, oszo�omiony tym co zasz�o i przyci�gn�� do siebie metalowy statyw. Aparat, wyposa�ony w wielki zmien-noogniskowy obiektyw, wydawa� si� nie naruszony, ale w domu trzeba go b�dzie podda� dok�adniejszym ogl�dzinom. Nie zapomnia� o cz�owieku na zewn�trz; po prostu najpierw musia� zaj�� si� tym co najwa�niejsze. Dopiero teraz pomy�la� o tych �widruj�cych oczach i przeszywaj�cym spojrzeniu. Podci�gn�� si� i wsta�. Prawa r�ka ca�kiem zesztywnia�a z b�lu. Powoli podszed� do kraty, zdecydowany �mia�o stawi� czo�o ewentualnym k�opotom. W ko�cu to zboczeniec zosta� przy�apany w kompromituj�cej sytuacji. Mimo to wyjrza� na zewn�trz nie bez obawy. Nikogo jednak tam nie by�o. Szaleniec znikn��. Wok� sta�y tylko milcz�ce ozdobne nagrobki. Rozdzia� 3 To tyle, jak na pocz�tek naszej historii. Mamy pogrzeb s�awnej, aczkolwiek wiekowej aktorki, szale�ca (tak nam si� przynajmniej wydaje), kt�ry nad jej grobem zachowuje si� wysoce nieprzystojnie, oraz naszego bohatera, Joego Creeda, kt�ry robi to, co najlepiej potrafi, czyli bezpardonowo w�azi w �ycie innych ludzi. Pocz�tek do�� typowy. Creed szed� przez cmentarz, �ciskaj�c pod pach� drabink�, statyw i torb� ze sprz�tem fotograficznym. Bacznie rozgl�da� si� na wszystkie strony, tak jakby spodziewa� si� ujrze� szale�ca podgl�daj�cego go zza drzewa lub kamiennego nagrobka. Odczuwa� zimny dreszcz na karku, taki sam, jaki miewa si� po us�yszeniu prawdziwie koszmarnej historii opartej na faktach albo kiedy jaki� tajemniczy ha�as budzi nas w �rodku nocy. B�d�c jednak pragmatykiem, Creed stara� si� z tego otrz�sn��, ale bez wi�kszego powodzenia. Wci�� mia� uczucie, �e jest obserwowany. Zmarli uwielbiaj� droczy� si� z �ywymi, pomy�la�. Wszystko b�dzie w porz�dku, kiedy tylko wyjdziesz z tego miejsca. Przecie� nie co dzie� widuje si� nienormalnego faceta, 25 kt�ry trzepie kapucyna nad �wie�ym grobem. Mo�e ten degenerat by� wieloletnim wielbicielem aktorki i znalaz� jedyny spos�b na cz�ciow� realizacj� marze� o wydup-ceniu staruchy. Przynajmniej lepszy od fotografii z autografem. Ale jak wyt�umaczy� to, co si� dzia�o wok� grobu. Ruch trawy i falowanie powierzchni ziemi. Czy�by starej Lii tak�e udzieli�o si� podniecenie. Zadygota�, czuj�c, �e tym razem czarny humor mu nie pomaga. Creed by� pewien, �e widzia� poruszenie ziemi, ale racjonalna strona jego natury i wspomniany ju� pragmatyzm oraz nieod��czny cynizm podpowiada�y mu, i� to niemo�liwe. Ka�demu zdarzaj� si� takie stany, t�umaczy� sobie, kiedy m�zg zaczyna pracowa� w niekontrolowany spos�b i prawdziwy obraz rzeczy ulega zniekszta�ceniu. We�my na przyk�ad zjawisko deja vu. Albo stany delirium, kiedy jedni trac� przytomno��, a innym jawi� si� bia�e myszki biegaj�ce po suficie. Przy tej okazji zaczai zastanawia� si�, czy w ostatnim czasie rzeczywi�cie nie przesadzi� z alkoholem. Jasne, na pewno przez chwil� dozna� jakiego� zaburzenia umys�owego � je�li to jest w�a�ciwe okre�lenie. Cholera, wsta� wcze�nie rano, a nie ma tego zwyczaju. Stary system nerwowy nie dzia�a ju� tak sprawnie jak kiedy�. Na szcz�cie to chyba nic powa�nego. Jak zje porz�dny lunch i wypije kilka g��bszych, na pewno powr�ci do r�wnowagi. Wci�� jednak ogl�da� si� nerwowo. Dotar� w ko�cu do muru cmentarza, za pomoc� drabinki wspi�� si� na jego kraw�d� i z g�ry rzuci� ostatnie spojrzenie za siebie. Mia� w pami�ci zimne, przenikliwe oczy zbocze�ca oraz uczucie bolesnego dr��enia w m�zgu, po kt�rym pozosta�a pustka i t�py b�l g�owy. To tylko koszmarny wygl�d tamtego tak nim wstrz�sn��: jego twarz poorana g��bokimi zmarszczkami, niezdrowa cera, zapadni�te policzki, przenikliwe spojrzenie b�yszcz�cych (z podniecenia?) oczu oraz cienkie kosmyki czarnych w�os�w, kt�re robi�y wra�enie przyklejonych do czaszki. Jednym s�owem tajem- 26 niczy wielbiciel Lily Neverless niejednego by�by w stanie przyprawi� o ko�atanie serca. Creed zastanawia� si�, czy tamten czai si� jeszcze na cmentarzu i obserwuje go. A mo�e tak�e przerazi� si�, cho� z innego ni� Creed powodu, i zwia�? Pod�y dra�! Mia� pow�d do zak�opotania. Cholera, zas�u�y� sobie na co� znacznie gorszego! Creed rozchmurzy� si� nieco pod wp�ywem tych rozwa�a�, po czym ostro�nie zeskoczy� z muru na drug� stron�, czuj�c ulg�, �e wreszcie wydosta� si� stamt�d. Wrzuci� ekwipunek na tylne siedzenie land-rovera, po czym usiad� za kierownic�, zapali� kolejnego papierosa i ruszy� w kierunku miasta. Najpierw zatrzyma� si� w Blackfriars, gdzie w redakcji jednego z dziennik�w, kt�ry wci�� mia� siedzib� w pobli�u s�awnej (lub, jak wol� inni, okrytej z�� s�aw�) Fleet Street, zostawi� trzy rolki filmu. Umownie nazwijmy t� brukow� gazet� Daily Dispatch*, cho� bardziej pasowa�by do niej ty ty� Daily Rumour**. Creed nie by� tam wprawdzie etatowym fotoreporterem, ale mia� z nimi lu�n� umow�, kt�ra w praktyce oznacza�a, �e redakcja mia�a wy��czno�� na jego najlepsze zdj�cia. Dwa filmy zawiera�y materia� z poprzedniego wieczoru, a trzeci to efekty dzisiejszej pracy. Zamieni� kilka s��w z redaktorem dzia�u ilustracji i odebra� dwa nast�pne zlecenia. Pierwsze dotyczy�o uroczysto�ci z okazji wydania kolejnej biografii �wi�tej pami�ci Lawrence'a Oliviera, drugie za� � wr�czeniu g��wnej nagrody ufundowanej przez firm� Benson & Hedges za najlepsz� kampani� reklamow�. Nic nadzwyczajnego, ale nigdy nie mo�na przewidzie� reakcji ludzi bior�cych w nich udzia�. * Daily Dispatch (ang.). Depesza Codzienna ** Daily Rumour (ang.). Plotka Codzienna 27 P�niej Creed pojecha� na spotkanie z Antonym Bly-the'em, zawsze elegancko ubranym �ysym bufonem, redaktorem plotkarskiej kolumny towarzyskiej, kt�ry sw�j czteroosobowy zesp� podw�adnych traktowa� zar�wno lekcewa��co, jak i schlebiaj�ce. Tego dnia by� w szczeg�lnie pod�ym nastroju, poniewa� jego najm�odsza pracownica � dziewczyna o imieniu Prunella � zapodzia�a gdzie� materia�y dotycz�ce rozwodu jednej z bardziej znanych gwiazd rocka. W zwi�zku z tym Creed, pragn�c unikn�� niepotrzebnej utarczki s�ownej z Blythe'em, gdy� z pewno�ci� tak musia�oby si� to sko�czy�, postanowi� nie zabawi� w redakcji d�u�ej. Bo, musicie wiedzie�, �e dla facet�w pokroju Blythe'a paparazzi stanowi� najpodlejsz� kategori� ludzi, a Joe Creed, w jego mniemaniu, plasowa� si� najni�ej w swojej grupie. Przez chwil� s�ucha�, jak Blythe wy�ywa si� na Prunelli, po czym przerywaj�c mu poinformowa�, �e film z pogrzebu Lily Neverless jest w�a�nie w obr�bce i zapyta� o kolejne zlecenia na reszt� dnia. Blythe odburkn��, by sam sobie co� wyw�szy�, w zwi�zku z czym Creed przejrza� bie��cy biuletyn podaj�cy informacje na temat wszystkich wydarze� towarzyskich w Londynie i wymkn�� si� z redakcji. W pobliskim barze zjad� porz�dny posi�ek i wr�ci� do samochodu, zaparkowanego cz�ciowo na chodniku przy w�skiej ulicy, na kt�rej mie�ci�a si� redakcja. Odklei� z szyby mandat za niew�a�ciwe parkowanie, rzuci� go na tylne siedzenie japo�skiego jeepa, po czym pojecha� do �Fix Features", agencji fotograficznej w dzielnicy Hatton Garden, kt�ra mia�a prawa na rozpowszechnianie jego zdj�� na ca�ym �wiecie. Zostawi� u nich trzy filmy do wywo�ania, pom�g� redaktorowi technicznemu wybra� w�a�ciwe negatywy spo�r�d tych, kt�re zrobi� na przyj�ciu u s�ynnego producenta filmowego, po czym wzi�� nowe rolki i pojecha� do teatru Old Vic. Sp�dzi� tam godzin�, nudz�c si� okropnie w towarzystwie recenzent�w i ludzi z bran�y wydawniczej, kt�rzy rozp�ywali 28 si� w zachwytach nad now� ksi��k�, cho� doskonale zdawali sobie spraw�, �e zyski z jej sprzeda�y nie pokryj� koszt�w wina i kanapek serwowanych podczas tej uroczysto�ci. Creed zrobi� zdj�cia kilku arystokratom i starym aktorom, ale nie uda�o mu si� uchwyci� czego�, czym by�by w stanie zachwyci� redaktora dzia�u fotoreporta�u. Stamt�d uda� si� do restauracji �San Lorenzo" i, zostawiwszy sprz�t fotograficzny w szatni, usiad� w barze, pieszcz�c w d�oni szklank� z koktajlem whisky sour. Cz�sto wpada tutaj na lunch ksi�niczka Diana, niestety, tym razem nie by�o ani jej, ani nikogo godnego uwagi. Nawet d�ugonogich modelek i m�odocianych kochanek podtatu-sia�ych bogaczy. Co za fatalny dzie�. Mo�e wiecz�r przyniesie co� interesuj�cego. (Och, Creed, gdyby� tylko wiedzia�, co ci� spotka!) Pojecha� do domu. Mieszka� przy Hesper Mews � male�kiej brukowanej uliczce odchodz�cej od Earl's Court Road � kt�ra, na pierwszy rzut oka, wydawa�a si� �lepa, ale za w�g�em domu Creeda rozga��zia�a si� w kierunku kolejnej przecznicy. Budynek by� niewielki, cho� ca�kiem przyzwoity. Obecnie wart by�by astronomiczne sumy, Creed jednak kupi� go przed o�miu laty, kiedy ceny dom�w w Londynie by�y ju� zwariowane, ale nie do tego stopnia co teraz. Na parterze znajdowa� si� gara� i malutkie pomieszczenie biurowe. Stamt�d kilka schodk�w prowadzi�o na pi�tro, gdzie mie�ci� si� salonik, kuchnia po��czona z aneksem jadalnym oraz �azienka i sypialnia � wszystko niewielkie, ale jak powiedzia�by po�rednik w handlu nieruchomo�ciami, �wygodne i funkcjonalne". Z kuchni na strych wiod�y kr�te metalowe schody, pomalowane na bia�y kolor. Mie�ci� si� tam male�ki pok�j, w kt�rym kanapa, stolik i dwa niskie rega�y na ksi��ki by�y jedynymi meblami, oraz ciemnia fotograficzna, gdzie, kiedy mia� czas i ochot�, wywo�ywa� w�asne filmy. Wstawi� jeepa do gara�u, zamkn�� od wewn�trz uchylne drzwi i wszed� do biura. Automatyczna sekretarka nie 29 zarejestrowa�a �adnych rozm�w, a poczta le��ca na chodniku w przedpokoju nie zawiera�a nic wa�nego. U szczytu schod�w czeka�a na niego Grin. � Jak tam dzisiejsze polowanie? � zagadn�� kota wchodz�c. Zwierz� spojrza�o na niego uwa�nie. � M�wi�em ci: nie z�apiesz myszy, nie dostaniesz nic do jedzenia. Omin�� Grin, kt�ra wcale nie zamierza�a zej�� swemu panu z drogi. Nie mia� poj�cia, ile mia�a lat i sk�d przysz�a. Pewnej zimy w�lizn�a si� niepostrze�enie do gara�u i widocznie spodoba�o jej si� u Creeda na tyle, �e postanowi�a zosta�. By�a zwyk�ym, szarym kotem podw�rzowym o w�tpliwej urodzie. Mia�a jedno ucho cz�ciowo odgryzione i wylinia�y ogon, ale Creed cz�sto odnosi� wra�enie, �e u�miecha si� do niego, co �wiadczy�oby o jej optymistycznym stosunku do �ycia. � Musisz zarabia� na swoje utrzymanie, tak jak wszyscy � powiedzia� przez rami�, k�ad�c na pod�odze torb� ze sprz�tem fotograficznym i w��czaj�c elektryczny czajnik. � Oboje doskonale wiemy, �e tutaj s� myszy. � Otworzy� drzwi spi�arni. � Nawet mog� ci pokaza�, jak one wygl�daj�. � Nachyli� si�, by si�gn�� po pu�apk�, w kt�r� z�apa� si� gryzo�. Mysz mia�a zmia�d�on� g�ow�. Pomacha� pu�apk� w kierunku kotki, kt�ra podesz�a bli�ej. Obw�cha�a male�kie zw�oki i spojrza�a na Creeda. � Uwa�asz, �e to zabawne? � Przytkn�� zdech�� mysz do jej nosa. � A mo�e ja�nie pani wola�aby, �ebym pokroi� j� i poda� w miseczce? � Wyprostowa� si� i wrzuci� mysz do kosza na odpadki. � Chyba nadesz�a pora, �eby sprawi� sobie psa. Grin wskoczy�a na st� i usiad�a na tylnych �apach, przygl�daj�c si�, jak Creed myje pod kranem kubek, po czym wsypuje do niego dwie �y�eczki rozpuszczalnej kawy. Nape�ni� go wrz�tkiem i znowu odezwa� si� do kota. � Dzi� w nocy masz ostatni� szans�. Kiedy te ma�e 30 g�wniary wyjd� z nor, �eby urz�dza� harce, zabierzesz si� za nie ostro. Za ka�dego truposza, kt�rego znajd� rano, dostaniesz nagrod�. Pasuje? Grin wyszczerzy�a z�by w u�miechu. � Pami�taj, �e to ostatnia szansa � powiedzia� ostrzegawczo, po czym si�gn�� po torb� i trzymaj�c kubek z kaw� w drugiej d�oni, wszed� po kr�tych schodach na poddasze. Wzi�� aparat z filmem w �rodku i przeszed� do ciemni. Zapali� �wiat�o i zamkn�� za sob� drzwi. Przygotowa� odczynniki do wywo�ania. Przed zgaszeniem �wiat�a sprawdzi� temperatur� roztworu. W kompletnej ciemno�ci otworzy� aparat i wyj�� kaset� z b�on�. Mimo i� nie wszystkie klatki filmu zosta�y na�wietlone, Creed by� bardzo ciekaw, co tego ranka zdo�a� utrwali� na kliszy. Zazwyczaj przekazywa� rolki gazecie lub agencji i dopiero p�niej robi� odbitki lub prze�rocza dla siebie. Czasami jednak wywo�ywa� filmy samodzielnie, szczeg�lnie wtedy, gdy czas nie odgrywa� roli lub kiedy sfotografowa� co�, co pragn�� zachowa� w swoim prywatnym archiwum. W tym przypadku wiedzia�, �e i tak nikt nie zdecyduje si� na wykorzystanie zdj��, szczeg�lnie gdyby ujawni�, co tamten facet robi�, kl�cz�c nad grobem. Zdj�� pokrywk� kasety i wyj�� rolk� filmu. W ciemno�ci przypomnia� sobie �widruj�ce spojrzenie jasnych oczu. Czy rzeczywi�cie mia� jasne oczy? Nie zwr�ci� na to uwagi. Podobnie, nie m�g� dostrzec bia�ek jego oczu, kt�re pokryte tysi�cem przekrwionych �y�ek, wygl�da�y jak z porcelany. Czy�by? Przecie� tamten znajdowa� si� za daleko od niego, by to zauwa�y�, bior�c nawet pod uwag� spore mo�liwo�ci japo�skich teleobiektyw�w. To tylko wybuja�a wyobra�nia. Ten cholerny zboczeniec nap�dzi� mu stracha! �liski film zacz�� wymyka� mu si� z d�oni. � Cholera � wymamrota�, pr�buj�c delikatnie przytrzyma� rolk� za kraw�dzie. Jednak wysun�a si� z palc�w i rozwin�a na ca�� d�ugo��. 31 �- Co si� dzieje, do diab�a? � powiedzia� do siebie. Przyciskaj�c jedn� d�oni� spl�tany film do piersi, namaca� r�k� no�yczki le��ce na stole i odci�� szpulk�. Mia� nadziej�, �e nie zniszczy� emulsji. Po chwili uda�o mu si� za�o�y� go na spiral� i w�o�y� do koreksu. Zamkn�� pokryw� i przez specjalny otw�r wla� do �rodka wywo�ywacz. Dopiero wtedy zapali� �wiat�o. Wsun�� mieszad�o do koreksu, energicznie pokr�ci� spiral�, nastawi� zegar ciemniowy i popi� �yk kawy. Jego d�onie dr�a�y. Rozlu�nij si�, Creed. Co z tob�? � pomy�la�. � Nigdy jeszcze pobyt na cmentarzu nie zrobi� na tobie takiego wra�enia. Kubek zatrz�s� si� w d�oni i odrobina kawy wyla�a si� na r�k� Creeda, kiedy cisz� przeszy� dzwonek telefonu wisz�cego na �cianie ciemni. Otar� d�o� o spodnie i si�gn�� po s�uchawk�. � Sukinsyn � odezwa� si� w s�uchawce kobiecy g�os. � Przy telefonie � odpar� Creed. � Wiesz, co narobi�e�, prawda? � ci�gn�a kobieta oskar�ycielskim tonem. � Albo raczej, czego nie zrobi�e�. Westchn��. � Powiedz mi, Evelyn. � Znowu go nie zabra�e� mimo obietnic, ty sukinsynu. � Och, nie... Evelyn, bardzo mi przykro. Naprawd�. Zupe�nie zapomnia�em. � Powiedz to Samuelowi. Tak si� cieszy�, �e zobaczy wy�cigi samochodowe, chocia� osobi�cie by�am temu przeciwna. � Pos�uchaj, czy Sammy jest tam z tob�? � Jest w szkole, ty idioto, a gdzie ma by� o tej porze? A poza tym on ma na imi� Samuel. � Do diab�a, przecie� on ma dopiero dziesi�� lat. Pos�uchaj, mia�em wczoraj piln� robot�, kt�rej nie mog�em odwo�a�. � To jest twoja wersja. Mo�e kiedy� bym ci uwierzy�a. Przyznaj, �e po prostu zapomnia�e� o swoim synu. A przy 32 okazji, Joe, jak tam twoje �ycie seksualne? Wci�� sypiasz ze zwierz�tami? Ty by�a� jednym z nich, pomy�la� Creed. � Powiedz mu, �e mi przykro, Evelyn � powiedzia� do by�ej �ony. � Postaram si� jako� mu to wynagrodzi� w przysz�y weekend. � Nie dostaniesz go w przysz�y weekend. Wolno ci widywa� si� z nim co dwa tygodnie. Wed�ug mnie i tak za cz�sto. M�j Bo�e, powinnam opowiedzie� w s�dzie ca�� prawd� o tobie. � Przecie� powiedzia�a�, Evelyn. Gdy Sam wr�ci do domu, powiedz mu, �eby do mnie zadzwoni�, dobrze? � Nie. � Nie zmieni�a� si� ani na jot�, kochanie. Wci�� jeste� tak� sam� j�dz�. � Odpierdol si�. � Z przyjemno�ci� -� wymamrota�. �- Co m�wisz? ��� Powiedzia�em, �e w takim razie ja do niego zadzwoni�. � Nie b�dzie chcia� z tob� gada�. Obrazi� si�. � W takim razie b�dzie mi trudno znale�� jaki� spos�b, aby go przeprosi�. � To tw�j problem. Jak zawsze mi�o mi si� z tob� gaw�dzi�o, Evelyn. Po��czenie zosta�o przerwane. Creed pokr�ci� mieszad�em koreksu energiczniej, ni� to by�o konieczne, przeklinaj�c w duch, �e zapomnia� o spotkaniu z synem. G�wniarz b�dzie si� teraz d�sa� ca�ymi tygodniami. W rzeczywisto�ci robi� zdj�cia w domu pewnego giganta przemys�u komputerowego, kt�ry urozmaica� swoje bezbarwne �ycie wystawnymi przyj�ciami. Paparazzi i dziennikarze zajmuj�cy si� plotkami towarzyskimi byli tam mile widziani, jako �e geniusz komputerowy dba� o to, aby postrzegano go nie tylko jako megaumys�, ale tak�e dusz� towarzystwa. Jego go�cie, kt�rzy bez skrupu��w korzystali z bezp�atnego �arcia i trunk�w, nie dawali po sobie pozna�, 33 �e uwa�aj� go za cholernego nudziarza, a zdanie ca�ej reszty �wiata si� nie liczy�o. Niemniej, opisy wystawnych przyj�� zilustrowane fotografiami zajmowa�y niewielk� cz�� kolumny towarzyskiej, co w cz�ci wyr�wnywa�o rachunek. Nie by� to jednak wystarczaj�cy pow�d, mog�cy usprawiedliwi� niewidzenie syna, pomy�la� Creed, ale lepszy ni� �aden. Gdy zadzwoni� zegar ciemniowy, wyla� wywo�ywacz z koreksu i wla� przerywacz. Po chwili powt�rzy� t� sam� czynno�� z utrwalaczem. Starannie wyp�uka� film i umie�ci� w suszarce, po czym przeszed� do pokoju obok, usiad� na kanapie i zacz�� przegl�da� notatnik ze zleceniami na ten tydzie�. Nie m�g� powstrzyma� ziewania; tego ranka wyj�tkowo wcze�nie wsta�, a nigdy nie k�ad� si� spa� przed p�noc�. Nie min�o kilka minut, a zmorzy� go sen. Kto� nachyla� si� nad nim. Przygniata� do kanapy. Czu� cuchn�cy oddech i jego ciep�o. We �nie przel�k� si�, ale teraz, kiedy powraca� do �wiadomo�ci, przerazi� si� jeszcze bardziej. Lecz to co� � ten wielki ci�ar przygniataj�cy jego pier� � sprawia�o, �e czu� si� bezbronny i nie potrafi� otworzy� oczu. Si�� woli zmusi� si� do wysi�ku, aby przezwyci�y� oci�a�o��, otworzy� oczy. Musi stawi� temu czo�o, cokolwiek to jest. Powieki ci��y�y mu jak o�owiane p�yty. Oddycha� z trudno�ci�. Musi walczy�... musi otrz�sn�� si� ze snu. Musi si� obudzi�... otworzy� oczy, musi... Uda�o si�. � Wyno� si� st�d! Creed otrz�sn�� si� i poderwa� na r�wne nogi. Grin spad