11011

Szczegóły
Tytuł 11011
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

11011 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 11011 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 11011 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

11011 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

STEVEN SAYLOR WERDYKT CEZARA The Judgment of Caesar Przek�ad Janusz Szczepa�ski Wydanie oryginalne: 2004 Wydanie polskie: 2004 Pami�ci sir Henry�ego Ridera Haggarda, autora Kleopatry i World�s Desire KLEOPATRA: Jestem ogniem i powietrzem. Inne pierwiastki Oddaj� ni�szym formom �ycia. William Szekspir, Antoniusz i Kleopatra Akt V, scena II, 289-290 UWAGA NA TEMAT DAT W roku 48 p.n.e., kiedy rozgrywa si� akcja tej powie�ci, rozbie�no�� mi�dzy niedoskona�ym rzymskim kalendarzem a rzeczywistymi porami roku si�gn�a ju� dw�ch miesi�cy. Dlatego cho� ca�a ta historia zaczyna si� 27 wrze�nia, naprawd� jest �rodek lata, a wed�ug wsp�czesnej metody liczenia czasu data jest bli�sza 23 lipca. ROZDZIA� I � O, tam! Widzisz? To latarnia! Bethesda chwyci�a mnie za rami� i wskaza�a iskierk� �wiat�a majacz�c� na horyzoncie. By�o jeszcze ciemno, cho� do �witu pozosta�a mo�e tylko godzina. Pod stopami czu�em �agodne ko�ysanie pok�adu. Zmru�ywszy oczy, spojrza�em w tamt� stron�. Tej nocy Bethesda nie mog�a zasn��, oczekuj�c niecierpliwie chwili, w kt�rej zobaczy wielk� latarni� aleksandryjsk�. Nagabywany przez ni� kapitan powiedzia� ju� poprzedniego wieczoru, �e �lada chwila mo�e si� pojawi�; Bethesda zaj�a wi�c pozycj� na dziobie statku i prawie nie odrywa�a wzroku od po�udniowego horyzontu, gdzie zielonkawe morze styka si� z lazurowym niebem. Lazur przeszed� z wolna w najciemniejszy fiolet, a p�niej w czer� upstrzon� gwiazdami, rzucaj�cymi md�� po�wiat� na r�wnie czarn� powierzchni� morza. Ksi�ycowy rogalik przew�drowa� swoim conocnym szlakiem, a latarni wci�� nie by�o wida�. Wygl�da�o na to, �e do Aleksandrii by�o dalej, ni� twierdzi� kapitan, niemniej ufa�em jego nawigacji. Nasza podr� z Rzymu jak dot�d przebiega�a spokojnie i szybko, a nawet ja si� zorientowa�em po gwiazdach, �e p�yniemy teraz na po�udnie. Sta�y wiatr od rufy popycha� nas przez spokojne morze prosto w kierunku Egiptu. Ca�� noc czuwa�em wraz z Bethesd�. By�o ciep�o, ale od czasu do czasu chwyta� j� dreszcz, a ja tuli�em j� wtedy do siebie. Dawno, dawno temu odp�yn�li�my z Aleksandrii, godzinami obserwuj�c, jak latarnia maleje na naszych oczach, a potem jej �wiat�o s�abnie i wreszcie znika zupe�nie z pola widzenia. Teraz powracali�my do miasta naszej m�odo�ci, zn�w stoj�c razem na pok�adzie i wypatruj�c na horyzoncie tego samego nigdy nie gasn�cego p�omienia. � Tam! � szepn�a znowu. Niepewnie zmru�y�em powieki. Mo�e to tylko wschodz�ca gwiazda migocze tu� nad lini� wody? Ale nie, �wiat�o by�o zbyt stabilne i z ka�d� chwil� stawa�o si� coraz ja�niejsze. � Faros... � wyszepta�em. Tak si� nazywa�a sama latarnia � najstarsza i nie maj�ca r�wnych na �wiecie � a tak�e wyspa, na kt�rej j� zbudowano. Jej p�omie�, najja�niejszy z rozpalonych ludzk� r�k�, na szczycie najwy�szej wie�y, jak� kiedykolwiek wzniesiono, od stuleci wskazuje statkom drog� do Aleksandrii. � Aleksandria! � zawt�rowa�a mi Bethesda. Aleksandria... Tam przysz�a na �wiat i tam te�, jako m�ody m�czyzna, spotka�em j� podczas jednej ze swoich podr�y. Zabra�em j� ze sob� do Rzymu i �adne z nas ju� do Egiptu nie wr�ci�o. Aleksandrii jednak nie da si� zapomnie�. P�niej cz�sto �ni�y mi si� jej szerokie aleje i wynios�e �wi�tynie. Przez ostatnie dni, kiedy od celu dzieli�o nas coraz mniej mil, wspomnienia nap�ywa�y cz�ciej i wyra�niej, jak fale pi�trz�ce si� wy�ej i wy�ej w miar� zbli�ania si� do brzegu. Powraca�y do mnie nie tylko widoki i d�wi�ki, ale tak�e zapachy i smaki, a nawet wra�enia dotykowe. Zdawa�o mi si�, �e omdlewam z gor�ca, wspominaj�c, jak w upalne dni dr�a�o powietrze nad rozgrzanymi kamiennymi p�ytami ulicy Kanopos; czu�em na czole suchy poca�unek pustynnej bryzy przesiewanej mi�dzy palmowymi pniami, a zaraz potem przypomina�em sobie rze�ki ch��d wody w jeziorze Mareotis, gdzie za�ywa�em k�pieli, kontempluj�c panoram� miasta. W czasie podr�y wymy�lili�my sobie nawet z tych wspomnie� gr�, wymieniaj�c si� nimi jak dzieci bawi�ce si� w berka. Jedno z nas rzuca�o jakie� has�o, jedno s�owo, a drugie musia�o skojarzy� je z odpowiednim wydarzeniem, kt�re z kolei przywodzi�o na my�l inne. Teraz, kiedy na horyzoncie zamruga�a do nas latarnia Faros, Bethesda �cisn�a moj� d�o� i szepn�a: � Skarabeusz. � Z�otnik... � Westchn��em. � Ten, co mia� sklepik pod �wi�tyni� Serapisa. � Tak, ten z haczykowatym nosem � przytakn�a. � Nie, to by� jego czeladnik. On sam... � Mia� �ysin� i szyj� jak indor. Tak, teraz sobie przypominam. � Jak mog�a� zapomnie�? Oskar�a� ci� o kradzie� wisiorka ze skarabeuszem sprzed nosa czeladnika. � A to w�a�nie on go ukrad�! � I to ja go w ko�cu zdemaskowa�em. Biedak do dzi� pewnie pokutuje za t� kradzie� w kopalni soli. � Biedak? Jak m�g� pozwoli�, by wina za jego wyst�pek spad�a na niewinn� dziewczyn�! W jej oczach b�ysn�� figlarny ognik, �lad dawniejszej czupurno�ci, kt�ra mimo przed�u�aj�cej si� ci�kiej choroby wci�� si� w niej tli�a. U�cisn��em jej d�o�; odwzajemni�a u�cisk, ale tak s�abo, �e serce mi si� kraja�o. Choroba Bethesdy by�a powodem naszej wyprawy do Egiptu. N�ka�a j� przez wiele miesi�cy, wysysaj�c z niej si�y i rado��, odporna na wszelkie metody leczenia ordynowane przez kolejnych rzymskich medyk�w, kt�rych prosili�my o porad�. W ko�cu moja �ona sama wymy�li�a dla siebie lekarstwo: powr�t do Egiptu i k�piel w wodach Nilu. Stwierdzi�a, �e tylko to pozwoli jej si� pozbiera� i odzyska� zdrowie. Sk�d si� wzi�� ten pomys�? Nie mam poj�cia. Pewnego ranka po prostu oznajmi�a, �e musimy si� wybra� do Aleksandrii. Zarobiwszy niedawno niez�� sumk�, nie mia�em pretekstu, by jej odm�wi�. Dla ochrony, a tak�e dlatego, �e sam pochodzi� z Aleksandrii, zabrali�my ze sob� naszego najnowszego domownika, niemego, ale solidnej postury m�odzie�ca o imieniu Rupa. Jechali te� z nami moi dwaj mali niewolnicy, bracia Mopsus i Androkles; mia�em nadziej�, �e ich zwinno�� i spryt jak zwykle b�d� przeciwwag� dla niepo�ledniego talentu do wpadania w k�opoty. Byli�my na statku jedynymi pasa�erami. Czasy by�y niespokojne i ma�o kto wybiera� si� w podr�, je�li nie musia�. Rupa i ch�opcy spali, podobnie jak wi�kszo�� za�ogi. W ciszy tej ostatniej godziny przed nadej�ciem �witu mia�em wra�enie, �e jeste�my z Bethesd� jedynymi �ywymi lud�mi na pok�adzie, a latarnia na Faros, z ka�d� chwil� coraz wyra�niejsza, �wieci tylko dla nas. Niebo zaczyna�o si� powoli rozja�nia�. B�yszcz�ca czer� wody stopniowo blad�a, przechodz�c w szaro��. Horyzont na wschodzie delikatnie si� zaczerwieni�. P�omie� Faros zdawa� si� rozmywa�, przy�miony tym zwiastunem przybycia ognistego rydwanu Heliosa. Wyczu�em jak�� zmian� na statku. Odwr�ci�em si� i ujrza�em, �e na pok�adzie roi�o si� teraz od marynarzy uwijaj�cych si� przy takielunku. Od jak dawna ju� tu byli? Musia�em chyba przysn�� w oczekiwaniu na wsch�d s�o�ca, cho� przysi�g�bym, �e ani na chwil� nie zamkn��em oczu. Czy�by �wiat�o latarni mnie zahipnotyzowa�o? Zamruga�em i potrz�sn��em g�ow�. Przyjrza�em si� uwa�niej marynarzom. Wszyscy mieli ponure miny, ale najbardziej kapitan. By� to przyjazny z natury cz�owiek, mocno szpakowaty Grek mniej wi�cej w moim wieku, z grubsza ko�o sze��dziesi�tki, i zd��yli�my si� ju� polubi�. Napotka� moje spojrzenie i podszed� do mnie mi�dzy jednym gniewnym rozkazem a drugim, mrucz�c pod nosem tytu�em wyja�nienia: � Czerwone niebo. Nie podoba mi si� to. Zwr�ci�em si� w stron� Bethesdy. Przymru�y�a oczy i rozchyli�a usta, wci�� wpatrzona w Faros, nie�wiadoma panuj�cego za nami poruszenia. Teraz mog�em ju� dostrzec kontury samej latarni, drobn� igie�k� z jasnego kamienia pod wci�� intensywnie p�on�cym ogniem. � To ju� tak blisko! � szepn�a Bethesda. Wystarczy�o tylko utrzyma� kurs, a latarnia z ka�d� chwil� b�dzie ros�a: najpierw do wielko�ci paznokcia, palca, ca�ej d�oni... Powoli zaczniemy rozpoznawa� ��obione kamienie zdobi�ce j� od zewn�trz. Zobaczymy pos�gi bog�w i kr�l�w u jej podstawy i balkony pod szczytem. W porcie ujrzymy st�oczone statki, a za nimi pl�tanin� dach�w tworz�cych niepowtarzalny kontur miasta. Kto� poci�gn�� mnie za r�kaw tuniki. Obejrza�em si� i zobaczy�em wpatrzonego we mnie Androklesa. Starszy i odrobin� wy�szy Mopsus sta� za nim, a tyln� stra� tego oddzia�ku stanowi� tr�cy zaspane oczy Rupa. � Panie, co si� dzieje? � spyta� ch�opak. Zanim zd��y�em odpowiedzie�, Grek omi�t� nas spojrzeniem. � Trzymaj twoich niewolnik�w przy sobie! Niech mi si� tu nie kr�c�! � krzykn��, po czym wr�ci� do wydawania rozkaz�w za�odze. � Opu�ci� �agiel! Wysun�� wios�a! Nag�y podmuch zachodniego wiatru wyrwa� z r�k marynarzy lu�ny koniec �agla, kt�ry usi�owali okie�zna� i zwin��. Pok�ad przechyli� si� i zako�ysa� pod nogami. Dzi�b statku uderzy� w fal�, robi�c nam s�ony prysznic. Bethesda zadygota�a i wreszcie oderwa�a wzrok od Faros. � M�u, co si� dzieje? � Nie wiem � odrzek�em. � Chyba trzeba si� schroni� na rufie. Wzi��em j� pod r�k�, chc�c zaprowadzi� ca�e towarzystwo do naszej ma�ej kabiny, ale by�o ju� za p�no. Burza, kt�ra nadesz�a nie wiadomo sk�d, dopad�a nas znienacka. Kapitan, widz�c, �e zamierzamy si� przenie��, gor�czkowym gestem nakaza� nam pozosta� na miejscu i nie przeszkadza� jego ludziom. � Z�apcie si� czegokolwiek! � krzykn��, z trudem przekrzykuj�c wycie wichru. Siek�cy deszcz ch�osta� mi twarz, ale w ustach poczu�em piasek. Zakl��em i splun��em z obrzydzeniem; mieszkaj�c w Aleksandrii, nieraz s�ysza�em o takich burzach, ale sam nigdy czego� podobnego nie do�wiadczy�em. Te pustynne wiry powietrzne zap�dzaj� si� a� nad morze i przeradzaj� w gro�ne szkwa�y, bij�ce w statki ulew� wody i drobniutkiego piasku. Kiedy� po takim sztormie do portu w Aleksandrii wp�yn�a galera z miniaturowymi wydmami na pok�adzie; w piek�cym s�o�cu z naniesionej przez burz� b�otnistej mazi woda wyparowa�a, pozostawiaj�c na statku zwa�y piasku. Czerwone s�o�ce na horyzoncie pozosta�o tylko wspomnieniem; rzek�by�, noc si� zbuntowa�a i wr�ci�a, by stawi� op�r dniowi. Bethesda przytuli�a si� do mnie mocno. Unios�em powieki na tyle, by m�c sprawdzi�, co z reszt� naszej grupki. Rupa by� blisko, ogarniaj�c ramionami obu ch�opc�w i trzymaj�c si� jako� burty. Mopsus i Androkles wtulili twarze w jego szerok� pier�. Piaskowa burza ucich�a r�wnie szybko, jak si� pojawi�a. Usta� gwizd wiatru, cho� dmucha�o jeszcze ostro; mia�em wra�enie, �e wycofa� si� i kr��y na zewn�trz, otaczaj�c nas, ale ju� nie dotykaj�c. Nad nami rozwar�a si� dziura w niebie, ukazuj�c �at� b��kitu, uderzaj�co nierealn� w�r�d tej wiruj�cej ciemno�ci. � Widzisz latarni�? � spyta�a Bethesda. Wyt�y�em wzrok, patrz�c przed dzi�b statku i staraj�c si� przenikn�� t� purpurow� mg�� przetykan� pasmami opalizuj�cej szaro�ci. Nie widzia�em nawet horyzontu, a c� tu m�wi� o Faros. Mia�em zreszt� dziwne uczucie, �e Aleksandria wcale ju� nie le�y przed nami; burza tak miota�a i kr�ci�a statkiem, �e nie wiedzia�em, gdzie jest po�udnie. Zerkn��em na kapitana, kt�ry sta� na �r�dokr�ciu niewzruszony, cho� dysza� ci�ko i �ciska� napr�on� want� tak silnie, �e a� mu k�ykcie zbiela�y. � Widzia�e� ju� kiedy� taki sztorm? � spyta�em, mimowolnie zni�aj�c g�os, gdy� niepewnie si� czu�em w tym nienaturalnym kr�gu ciszy. �eglarz nie odpowiedzia�, ale domy�li�em si�, �e jest r�wnie oszo�omiony jak ja. � Dziwne dni mamy � odezwa� si� w ko�cu. � Tak na niebie, jak i na ziemi. Ta wypowied� nie wymaga�a komentarza. Ludzie zawsze i wsz�dzie wypatrywali znak�w, wr�b i omen�w. Od chwili, gdy Cezar przekroczy� Rubikon i poprowadzi� swe legiony na Rzym, wci�gaj�c ca�y �wiat w wyniszczaj�c� wojn� domow�, nie by�o dnia, kt�ry mo�na by nazwa� normalnym. Ja sam by�em �wiadkiem bitew na morzu i na l�dzie, tkwi�em uwi�ziony w obleganych miastach, o ma�o nie zosta�em stratowany przez g�oduj�cy, zdesperowany t�um na Forum. Widzia�em ludzi p�on�cych �ywcem na wodzie i ton�cych w podziemnym tunelu; robi�em rzeczy, do kt�rych wcze�niej nie by�em zdolny: z zimn� krwi� zabi�em cz�owieka, wyrzek�em si� ukochanego syna, zakocha�em si� w nieznajomej, kt�ra potem zmar�a mi na r�kach. �wiadomie odwr�ci�em si� od Cezara i jego szalonych ambicji, a on mimo to wci�� nazywa� mnie przyjacielem; jeszcze bardziej uda�o mi si� zrazi� do siebie jego rywala, Pompejusza, kt�ry chcia� mnie w�asnymi r�koma udusi�. Na ziemi panowa� chaos, a na niebie dopatrywano si� jego odbicia. Widywano ptaki lataj�ce do ty�u, w �wi�tynie bi�y pioruny, krwawe chmury tworzy�y obrazy walcz�cych armii. Tu� przed naszym wyjazdem do Aleksandrii Rzym obieg�a wie�� o wydarzeniu wielkiej wagi. Cezar i Pompejusz starli si� pod greck� miejscowo�ci� Farsalos i je�li wierzy� doniesieniom, wojska tego drugiego ponios�y druzgoc�c� kl�sk�. �wiat wstrzyma� oddech, czekaj�c na nast�pny ruch w tej wielkiej grze. Nie dziwota wi�c, �e cz�owiek pokroju naszego kapitana musia� dostrzec w takim dziwnym sztormie kolejny przejaw og�lnego chaosu sprowadzonego przez wojn�. Jak gdyby na potwierdzenie tych przes�dnych obaw kr�g b��kitu nad nami nagle znikn�� i z nieba lun�� rz�sisty deszcz. Tym razem nie by�o w nim jednak pustynnego piasku; co� wi�kszego uderzy�o mnie w twarz, a� podskoczy�em. Bethesda wywin�a si� z mych obj�� i przykucn�a, by podnie�� to... skacz�ce niezdarnie po deskach pok�adu stworzenie! Wy�lizn�o si� jej z d�oni, ale ona zwinnie schwyta�a je po raz drugi. A� si� wzdrygn��em, spodziewaj�c si�, �e za moment wypu�ci je z piskiem, ale ona trzyma�a je w stulonych d�oniach, pieszczotliwie do niego cmokaj�c. � Widzisz, co to jest, m�u? Ma�a �abka nilowa! Prosto z nieba, i to tak daleko od delty! Niemo�liwe, a jednak tu jest. To z pewno�ci� jaki� znak od bog�w! � Znak, ale czego? � mrukn��em, krzywi�c si� z niesmakiem, bo kolejne �absko pacn�o mnie w czo�o. Rozejrza�em si� i stwierdzi�em, �e ca�y pok�ad pe�en jest tych skacz�cych zwierzak�w. Niekt�rzy marynarze �miali si� w g�os, inni podobnie marszczyli nosy z obrzydzeniem, a kilku podskakiwa�o, by za wszelk� cen� unikn�� zetkni�cia z p�azami, krzycz�c z przestrachu. Niebo rozci�a b�yskawica, po kt�rej niemal natychmiast rozleg� si� trzask gromu, od kt�rego zadzwoni�y mi z�by. �aba wyskoczy�a z d�oni Bethesdy, przelecia�a nad burt� i wpad�a do wody. Pok�ad zawirowa� mi pod nogami, a� zakr�ci�o mi si� w g�owie. Ogarn�o mnie dziwne uczucie: mia�em wra�enie, �e wiatr porwa� nasz statek i niesie nas ponad falami. Straci�em zupe�nie poczucie czasu, ale musia�o to trwa� ca�e godziny, podczas gdy my podtrzymywali�my si� nawzajem, kul�c si� pod naporem wichru. A potem morze raptownie si� uspokoi�o. Czarne chmury rozbieg�y si� we wszystkich kierunkach, kot�uj�c si� i wzajemnie na siebie wpadaj�c; pi�trzy�y si� na horyzoncie jak g�rskie granie, strome, czarne i szkliste, o poszarpanych grzbietach pod�wietlonych jaskraw� purpur�, podczas gdy u ich mrocznych podstaw strzela�y bia�e b�yskawice. S�o�ce wisia�o nisko na niebie, ma�e i czerwone, przes�oni�te cienkim czarnym woalem. Nigdy jeszcze podczas mych podr�y na morzu i l�dzie nie widzia�em tak nieziemskiego �wiat�a jak to, kt�re teraz spowija�o �wiat � upiorny blask, p�yn�cy nie wiadomo sk�d. Ale daleko na horyzoncie wida� by�o pasek czystego, b��kitnego nieba nad szmaragdowo l�ni�c� wod�. Kapitan r�wnie� dostrzeg� go i tam skierowa� statek. Rozwini�to �agiel, wio�larze wr�cili na stanowiska. Ta plama b��kitu tak wyra�nie odcina�a si� od reszty niebosk�onu, jakby�my byli w jaskini i patrzyli na widniej�ce w dali wyj�cie; zdawa� by si� mog�o, �e lada chwila wyp�yniemy z niej i znajdziemy si� na zewn�trz. Oczywi�cie przej�cie ze �wiata ciemno�ci do krainy �wiat�a odby�o si� stopniowo, p�ynnie, jakby z ka�dym poci�gni�ciem wiose� mroczna mg�a nad nami rzed�a o jeden odcie�, a s�o�ce z czerwieni przechodzi�o w z�oto. Wkr�tce po prawej burcie ukaza�a si� br�zowa kreska l�du, a wi�c p�yn�li�my na wsch�d; s�o�ce grza�o nam przemoczone plecy i ramiona, po�udnie musia�o zatem min�� par� godzin temu. Wyjrza�em za burt� i zobaczy�em, �e woda zrobi�a si� m�tna i br�zowa. Wiedzia�em, �e zabarwi� j� tak rzeczny mu�. Burza zagna�a nas daleko za Aleksandri�, gdzie� na wysoko�� szerokiej, tr�jk�tnej delty Nilu. Kapitan by� tak przej�ty wyprowadzaniem nas na spokojniejsze wody, �e nie zwr�ci� uwagi na kilka statk�w, kt�re pojawi�y si� na naszym kursie. Ich jasne �agle l�ni�y na tle b��kitu nieba jak ko�� s�oniowa; niekt�re wygl�da�y na okr�ty wojenne. Taka eskadra napotkana gdzie� w pobli�u Aleksandrii nie budzi�aby niepokoju, poniewa� tamtejsza flota stra�nicza dobrze chroni kupieckie szlaki przed piratami. My jednak byli�my daleko od jakiegokolwiek portu, praktycznie na otwartym morzu, mimo �e na horyzoncie widnia� l�d. Atak obcych jednostek by� jak najbardziej realnym zagro�eniem. Zanim to sobie do ko�ca u�wiadomi�em, kapitan wreszcie zauwa�y� niebezpiecze�stwo. Wyda� rozkaz zwrotu w prawo, na po�udnie, cho� ten pustynny brzeg nie wygl�da� obiecuj�co ani pod wzgl�dem uzyskania pomocy, ani mo�liwo�ci schronienia si�. Tamci jednak te� nas spostrzegli i cho� nie by�o wiadomo, jakie maj� wobec nas zamiary, na pewno nie chcieli da� nam umkn��. Dwa mniejsze statki ruszy�y w po�cig za nami. Kapitan patrzy� na nie z udawanym spokojem, ale kiedy wyda� wio�larzom komend�, by zwi�kszyli tempo, strach w jego g�osie by� tak wyra�ny jak d�wi�k tr�by. Statek przyspieszy� tak raptownie, �e poczu�em, jak pok�ad zachwia� mi si� pod stopami. � Rupa! Chcia�em tylko zwr�ci� na siebie jego uwag�, ale on uprzedzi� moje pytanie i pokaza� mi, �e ma przy sobie sztylet. Mopsus na ten widok prze�kn�� g�o�no �lin�; nie usz�o to bystrym oczom jego m�odszego brata, kt�ry z szyderczym u�mieszkiem da� mu s�jk� w bok. Zazdro�ci�em Androklesowi jego naiwnej bu�czuczno�ci. Niewiele niebezpiecze�stw budzi tak� groz� w podr�nych jak perspektywa napa�ci wrogich okr�t�w, z dala od jakiejkolwiek pomocy. Na morzu nawet bogowie rzadko okazuj� �ask�. By� mo�e to odbity od fal blask s�o�ca utrudnia im dostrze�enie z niebios, �e ich wyznawcy s� w tarapatach... Si�gn��em za fa�dy tuniki, by sprawdzi�, czy sam nie zgubi�em broni. Gdyby sta�o si� najgorsze, przynajmniej b�d� m�g� oszcz�dzi� Bethesdzie losu branki. Nie jest ju� m�oda, w jej kruczych w�osach l�ni sporo srebrnych nitek, ale nawet w chorobie wci�� jest godna po��dania, przynajmniej w moich oczach. P�yn�li�my szybko, ale nasi prze�ladowcy nas doganiali. Brzeg zbli�y� si� tylko nieznacznie, a ich wype�nione wiatrem �agle ros�y w oczach. Na ich pok�adach rojno by�o od uzbrojonych m�czyzn. Mieli�my do czynienia z galerami wojennymi, nie ze zwyk�ymi statkami. Widzia�em, �e nasze wysi�ki s� daremne, ale kapitan uleg� panice. Zachowa� trze�wo�� umys�u podczas burzy, kt�ra mog�a wywr�ci� nasz statek i zabi� nas w jednej chwili, ale straci� g�ow� w konfrontacji z zagro�eniem ze strony ludzi. Zakl��em w duchu na ten oczywisty b��d w ocenie sytuacji. Je�eli nie da si� unikn�� spotkania, zmuszanie drugiej strony do po�cigu tylko ich podnieci, sprawi, �e nawet nie maj�c z�ych zamiar�w, stan� si� gro�niejsi dla �ciganych. M�drzej by�oby opu�ci� �agiel i zawr�ci� im na spotkanie z godno�ci� i odwag�, ale nasz Grek chrapliwie rozkaza� jeszcze bardziej przyspieszy�. Brzeg si� zbli�a�, ale wci�� pozostawa� tylko piaskow� smug� na horyzoncie, pozbawion� wszelkich oznak �ycia. Nie ros�a tam cho�by jedna rachityczna palma. Ten beznadziejny obraz dobrze pasowa� do bezsilno�ci, jak� teraz odczuwa�em. Bethesda u�cisn�a moj� d�o�, szepcz�c: � Je�li to okr�ty Cezara? Sam m�wi�e�, �e on si� mo�e osobi�cie wyprawi� do Egiptu, je�eli wie�ci o jego triumfie w Grecji s� prawdziwe. � M�wi�em. � A Cezar zawsze uwa�a� ci� za przyjaciela, prawda? Nawet kiedy ty subtelnie dawa�e� mu do zrozumienia, �e lubisz go mniej ni� on ciebie. U�miechn��em si� blado na ten ironiczny przytyk. Bethesda wci�� potrafi�a wbija� mi te drobne szpileczki, mimo �e choroba odebra�a jej zwyk�y humor. Ka�dy taki przeb�ysk dawnego ducha podtrzymywa� we mnie nadziej�. � Masz racj� � powiedzia�em. � Nasi prze�ladowcy wygl�daj� mi na ludzi ze Wschodu, ale przecie� mog� s�u�y� Cezarowi. Kto wie, czy nie przeszli na jego stron� spod znak�w Pompejusza, je�li ten naprawd� przegra� lub nawet zgin��. Gdyby tak by�o... gdyby�my natkn�li si� na Cezara w jego drodze do Aleksandrii, to... Zostawi�em to zdanie nie dopowiedziane, Bethesda wiedzia�a bowiem, co mia�em na my�li. G�o�ne wym�wienie jego imienia by�oby zbyt bolesne. Je�eli m�j adoptowany syn Meto prze�y� ostatni� bitw�, to najprawdopodobniej b�dzie u boku swego wodza. Ostatni raz widzia�em si� z nim w Massilii; wtedy zwymy�la�em go, a potem publicznie wyrzek�em, za intrygi i oszustwa, jakie pope�nia� w s�u�bie Cezara. Nikt w mojej rodzinie, a ju� najmniej Bethesda, nie rozumia�, dlaczego odwr�ci�em si� od syna, kt�ry zawsze by� mi tak drogi. Ja sam nie pojmowa�em swojej gwa�townej reakcji. Je�li te okr�ty nale�� do Cezara i on sam p�ynie na kt�rym� z nich, a Meto jest z nim... C� by to by� za okrutny �art bog�w! Zamiast da� mi spokojnie dotrze� do Aleksandrii, rzucili mnie na drog� cz�owieka, kt�ry odebra� mi syna, i zmusili do spotkania, kt�rego bym chyba nie zni�s�. Te rozwa�ania, cho� ponure, przynajmniej oderwa�y moje my�li od znacznie straszniejszej perspektywy. �cigaj�ce nas okr�ty nie musz� mie� nic wsp�lnego z Cezarem. Mog� to by� piraci, zbiegli �o�nierze albo kto� jeszcze gorszy... Kimkolwiek byli, trudno im by�o odm�wi� kunsztu �eglarskiego, zw�aszcza za� umiej�tno�ci po�cigu. Z podziwu godn� koordynacj� ruch�w dwa statki odbi�y w lewo i w prawo, aby wzi�� nas w �rodek, po czym zwolni�y biegu i zr�wna�y si� z nami. By�y tak blisko, �e widzia�em szydercze u�miechy na twarzach zbrojnych ustawionych na ich pok�adach. Czy cieszy�a ich my�l o rych�ym aborda�u i z�upieniu swoich ofiar, czy po prostu byli podnieceni po�cigiem? Ze statku po naszej prawej burcie dobieg� okrzyk oficera: � Kapitanie, zatrzymaj statek! Nie macie szans nam uciec! Podnie� wios�a, bo je wam po�amiemy! Nie by�a to czcza pogr�ka; widzia�em ju� taki manewr w wykonaniu galery wojennej. Dogoni�a nieprzyjaciela, podesz�a blisko do jego burty, chowaj�c w ostatniej chwili w�asne wios�a i niesiona inercj� zgruchota�a wysuni�te drzewca �ciganego okr�tu, pozbawiaj�c go mo�liwo�ci manewrowania. Dwa okr�ty mog�y nam zrobi� to samo jednocze�nie po obu burtach. S�dz�c po okazanym dotychczas �eglarskim profesjonalizmie, nie mia�em w�tpliwo�ci, �e potrafi� tego dokona�. Paniczny strach unieruchomi� naszego kapitana i odebra� mu mow�. Jego marynarze oczekiwali rozkaz�w, ale �aden nie pada�. Sun�li�my wci�� z pe�n� pr�dko�ci�, a obie galery dotrzymywa�y nam tempa, podsun�y si� tylko jeszcze bli�ej. � Na Herkulesa! � krzykn��em, wyrywaj�c si� z u�cisku Bethesdy, i rzuci�em si� do stoj�cego jak s�up soli Greka. � Ka� ludziom podnie�� wios�a! Kapitan spojrza� na mnie t�po. Uderzy�em go otwart� d�oni� w twarz. Wstrz�sn�� si� i zamierzy� si� na mnie, ale nagle do jego oczu wr�ci� b�ysk zrozumienia. Odetchn�� g��boko i uni�s� ramiona. � Przesta� wios�owa�! � wrzasn�� z w�ciek�o�ci�. � Wyluzowa� �agiel! Marynarze, dysz�c z wyczerpania, pos�uchali od razu. Nasi prze�ladowcy w jednej chwili powt�rzyli nasz manewr i p�yn�li dalej rozp�dem, utrzymuj�c pozycje po naszych obu stronach. Fale z wolna hamowa�y nasz bieg. Galera z prawej burty zbli�y�a si� jeszcze bardziej. Oficer, kt�ry kaza� nam si� zatrzyma�, przem�wi� znowu. Tym razem by� tak blisko, �e nie musia� specjalnie podnosi� g�osu. Spostrzeg�em, �e nosi insygnia rzymskiego centuriona. � Kim jeste�cie? � spyta�. Kapitan odchrz�kn�� i odkrzykn��: � Statek Andromeda z Aten! Grecka za�oga! � A ty? � Jestem Kreteos, w�a�ciciel i kapitan. � Dlaczego ucieka�e�, kiedy si� zbli�ali�my? � Tylko g�upiec by nie ucieka�, nie? Centurion si� roze�mia�. Przynajmniej jest w dobrym humorze, pomy�la�em. � Sk�d p�yniecie? � Z Ostii pod Rzymem. � Dok�d? � Do Aleksandrii. Ju� by�my tam byli, gdyby nie... � Odpowiadaj tylko na pytania! Jaki wieziesz �adunek? � Oliw� i wino. W Aleksandrii bierzemy surowe p��tno i... � Pasa�erowie? � Tylko jedna grupa, m�czyzna z �on� i... � Czy to on stoi obok ciebie? Wyprostowa�em si� i powiedzia�em: � Nazywam si� Gordianus. Jestem rzymskim obywatelem. � Doprawdy? � Centurion przyjrza� mi si� badawczo. � Ile os�b masz ze sob�? � Moj� �on�, ochroniarza i dw�ch ch�opc�w, niewolnik�w. � Mo�emy teraz odp�yn��? � wtr�ci� kapitan. � Jeszcze nie. Wszystkie statki bez wyj�tku musz� by� przeszukane, a imiona wszystkich pasa�er�w przekazane samemu Wielkiemu. Nie musisz si� niepokoi�, to zwyk�a procedura. Zawr�� teraz, pop�yniesz z nami do eskadry. Obrzuci�em t�sknym spojrzeniem ja�owy, nieprzyjazny brzeg. A wi�c nie wpadli�my w r�ce Cezara, pirat�w ani dezerter�w. By�o znacznie gorzej. Tylko jeden cz�owiek na �wiecie uwa�a� za stosowne nazywa� si� Magnusem, czyli Wielkim: Pompejusz. Fatum odda�o mnie w r�ce tego, kt�ry poprzysi�g� mi �mier�. ROZDZIA� II Eskadra, jak j� nazywa� centurion, okaza�a si� gorsz� zbieranin�, ni� si� mog�o z daleka wydawa�. Wprawdzie by�o tam kilka okr�t�w wojennych, ale wszystkie znajdowa�y si� w mniej lub bardziej op�akanym stanie, z przetartymi �aglami, poobijanymi kad�ubami i wios�ami nier�wnej d�ugo�ci. Pozosta�e statki by�y transportowcami. �o�nierze zalegaj�cy ich pok�ady wygl�dali na niewolnik�w. Od wybuchu wojny widzia�o si� wielu im podobnych, poniewa� obie strony konfliktu, desperacko szukaj�c przewagi, wciela�y do swych szereg�w gladiator�w, niewolnik�w z gospodarstw rolnych, a nawet tych pe�ni�cych funkcje urz�dnicze. Ci wojacy o t�pych minach i wzroku, w powgniatanych p�pancerzach, na pewno nie byli elitarnymi �o�nierzami, z kt�rymi Pompejusz wyrusza� na kampani� greck�; tamci zapewne zgin�li pod Farsalos albo te� zostali u�askawieni przez zwyci�zc� i zasilili jego armi�. Pompejusz uszed� z �yciem, ale niewiele poza tym mu pozosta�o. Plotka g�osi�a, �e kl�ska zupe�nie go zaskoczy�a. Bitwa zacz�a si� o �witaniu; Wielki by� tak pewny wygranej, �e w po�udnie wr�ci� do swego sztabowego namiotu, by odpocz�� i delektowa� si� wykwintnym posi�kiem. Si�y Cezara szybko jednak rozbi�y przeciwnika i zmusi�y go do ucieczki. W pogoni za uciekaj�cymi wdar�y si� na wa�y i zdoby�y ob�z. Cezar by� w�r�d pierwszych, kt�rzy dopadli namiotu Pompejusza. W �rodku znalaz� eleganckie sofy us�ane mi�kkimi, jeszcze ciep�ymi poduszkami, st� biesiadny zastawiony po brzegi paruj�cymi smako�ykami i jeszcze nie odkorkowane amfory najlepszego falerna. Je�li mia� to by� bankiet dla uczczenia zwyci�stwa nad Cezarem, Wielki �wi�towa� przedwcze�nie. W ostatniej chwili, dowiedziawszy si�, �e wszystko stracone, zrzuci� sw� szkar�atn� peleryn� i inne oznaki godno�ci, wskoczy� na pierwszego znalezionego konia i odjecha� tyln� bram� z obozu, ledwo ratuj�c �ycie. I oto by� tutaj, z kilkoma po�atanymi okr�tami zakotwiczonymi u brzeg�w Egiptu, a ja by�em w jego mocy. Zaburcza�o mi w brzuchu. Poczu�em, �e zg�odnia�em, maszeruj�c nerwowo tam i z powrotem po pok�adzie w oczekiwaniu na powr�t centuriona, kt�ry skrz�tnie zapisa� moje imi� i odp�yn�� do swego wodza po rozkazy. Kapitan Andromedy siedzia� nieopodal, rzucaj�c mi spojrzenia z ukosa, a� w ko�cu nie wytrzyma� i zapyta�: � S�uchaj, Gordianusie... chyba nie jeste�... to znaczy... nie jeste� niebezpieczny, co? U�miechn��em si�. � To zale�y. My�lisz, �e da�bym sobie z tob� rad� w uczciwej walce, Kreteosie? Jeste�my mniej wi�cej w tym samym wieku, podobnie zbudowani... � Nie o to mi chodzi, dobrze wiesz. � Chcesz zapyta�, czy dobrze jest by� moim znajomym? Czy jestem niebezpiecznym �adunkiem? Skin�� g�ow�. � Natkn�li�my si� na samego Pompejusza � powiedzia�. � Nigdy nie mia�em z nim do czynienia, ale wszyscy wiedz�, jaki jest. Zawsze bierze to, co chce, i nie cofnie si� przed niczym, �eby dopi�� swego. Przypomnia�em sobie s�ynn� wypowied� Wielkiego z wczesnego etapu jego kariery, kiedy brutalnie sobie poczyna� z Sycylijczykami. Gdy protestowali przeciwko jego nielegalnym sposobom zaprowadzania porz�dku na wyspie, odpar�: �Przesta�cie mi m�wi� o prawach, my mamy miecze u boku!� Tak, Pompejusz zawsze robi� wszystko, by wygra�, i przez ca�� d�ug� karier� nigdy nie posmakowa� przegranej... a� do teraz. � W zwi�zku z tym, co si� sta�o pod Farsalos, Wielki mo�e by� w raczej pod�ym nastroju � powiedzia�em. � Znasz go zatem, Gordianusie? � Mieli�my okazj� si� pozna� � potwierdzi�em. � B�dzie zadowolony, kiedy si� dowie, �e jeste� na moim statku? Za�mia�em si� ponuro. � B�dzie niezadowolony, dowiaduj�c si�, �e wci�� �yj�, i zadowolony, �e b�dzie m�g� zrobi� z tym porz�dek. � A� tak ci� nienawidzi? � Kreteos zmarszczy� brwi. � Tak. � Bo jeste� stronnikiem Cezara? Potrz�sn��em g�ow�. � Nie jestem i nigdy nie by�em w obozie Cezara, pomimo �e m�j syn... kt�rego si� wyrzek�em... � Nie doko�czy�em. � Masz syna, kt�ry walczy pod jego sztandarem? � To za ma�o powiedziane. Meto �pi z Cezarem w jednym namiocie, je z nim z jednej miski. Pomaga mu pisa� te ociekaj�ce propagand� teksty, kt�re Gajusz Juliusz nazywa swymi pami�tnikami. Kapitan spojrza� na mnie z zainteresowaniem. � Kto by pomy�la�... � zacz��. � �e taki szary cz�eczyna jak ja mo�e mie� takie bliskie koneksje z nowym panem i w�adc� �wiata? � Co� w tym rodzaju. Co zrobi�e� Pompejuszowi, �e chce twojej �mierci? Opar�em si� �okciami o burt� i zapatrzy�em si� w wod�. � To ju�, Kreteosie, moja sprawa. � Nie, moja te�, je�li z tego powodu Wielka uzna za stosowne skonfiskowa� m�j statek, a mnie wyrzuci� do morza za to, �e ci� zabra�em na pok�ad. Pytam raz jeszcze: czym si� narazi�e� Pompejuszowi? � Kiedy Cezar maszerowa� ju� na Rzym, a Pompejusz bra� nogi za pas, jego ulubiony m�ody kuzyn zosta� zamordowany. Przed wyjazdem Wielki zleci� mi odnalezienie zab�jcy. � I nie uda�o ci si�? � Niezupe�nie, ale Wielkiemu nie podoba� si� wynik �ledztwa. Przywo�a�em z pami�ci obraz Pompejusza, gdy go widzia�em po raz ostatni: z r�kami zaci�ni�tymi na mej szyi, z wytrzeszczonymi oczami, zdecydowanego mnie ukatrupi� na miejscu. Ucieka� wtedy na okr�cie z Italii, z portu Brundyzjum, do kt�rego wdziera�y si� ju� wojska Cezara. Z trudem uda�o mi si� wyrwa�; wyskoczy�em za burt� i wynurzy�em si� w�r�d p�on�cych szcz�tk�w. Jako� dotar�em do brzegu, a Pompejusz odp�yn��, by walczy� dalej. Potrz�sn��em g�ow�, by odegna� z�e wspomnienia. � Ty niczym nie obrazi�e� Wielkiego, kapitanie. Nie ma powodu, by ci� kara�. Je�eli naprawd� skonfiskuje ci statek, to dlatego, �e potrzeba mu transportowca dla tego �achmaniarskiego wojska st�oczonego na jego galerach. Ale nie wyrzuci ci� za burt�, bo potrzebuje kogo�, by mu ten statek prowadzi�. Ale zdaje si�, �e wkr�tce poznamy jego zamiary. Widz� nadp�ywaj�c� ��d� i jest chyba w niej nasz przyjaciel centurion. ��d� dobi�a do naszej burty i centurion krzykn��: � Ahoj, kapitanie! � Ahoj nawzajem, centurionie. Twoi ludzie sko�czyli przeszukiwanie statku ju� godzin� temu. Co teraz? Mog� odp�yn��? � Jeszcze nie. Ten tw�j pasa�er... Wychyli�em si� ponad burt�, by si� pokaza�. � M�wisz o mnie? � Tak jest. Czy jeste� tym samym Gordianusem, kt�rego zw� Poszukiwaczem, i mieszkasz w Rzymie? � Nie ma sensu temu zaprzecza�. � Musisz by� wa�nym cz�owiekiem, bo sam Wielki chce z tob� m�wi�. Zejd� na ��d�, zawieziemy ci� na jego galer�. Bethesda, kt�ra trzyma�a si� z ty�u z Rup� i ch�opcami, podesz�a bli�ej i uj�a mnie za r�k�. � M�u... � Nic mi nie b�dzie, jestem pewien. Poczu�em, jak �ciska mi palce. � Przebyli�my tak d�ug� drog�... � powiedzia�a. � A� do miejsca, gdzie zacz�li�my, ty i ja � przytakn��em. � No, mo�e niezupe�nie. Nie uda�o si� nam wyl�dowa� w Aleksandrii, ale przynajmniej widzieli�my latarni�, prawda? � Nie powinnam by�a nalega� na t� podr�. � Nonsens! W tych czasach nie ma bezpiecznych miejsc. Jechali�my do Egiptu, aby� mog�a si� wyk�pa� w Nilu i pozby� choroby, i musisz to zrobi�. Przyrzeknij mi, �e to zrobisz, niezale�nie od tego, czy b�d� tam z tob�, czy nie. � Nie m�w tak! Wzi��em j� za r�ce, ale tylko na chwil�. � Wielki nie lubi czeka� � przypomnia�em, niech�tnie wypuszczaj�c jej d�onie. � Opiekuj si� ni�, Rupo, gdy mnie nie b�dzie � zwr�ci�em si� do naszego towarzysza. � A wy, ch�opaki, zachowujcie si� porz�dnie! Androkles i Mopsus spojrzeli na mnie niepewnie, czuj�c przez sk�r�, �e mamy k�opoty. Cz�owieka w moim wieku nie powinno si� zmusza� do schodzenia ze statku po sznurowej drabince. Dokona�em jednak tej nie�atwej sztuki z gracj�, o kt�r� si� nawet nie podejrzewa�em; bogowie musieli mnie widzie� i najwyra�niej uznali za stosowne pozwoli� staremu Rzymianinowi zachowa� cho� cie� godno�ci na drodze ku przeznaczeniu. � Pi�kny dzie� � powiedzia�em do centuriona. � Ani �ladu po sztormie, kt�ry nas tu przygna�. Nikt by nie pomy�la�, �e to si� naprawd� wydarzy�o. Woko�o tylko czyste, b��kitne niebo. Centurion pokiwa� g�ow�, ale si� nie odezwa�. Zapasy jego dobrego humoru musia�y si� widocznie wyczerpa�, a twarz przybra�a ponury wyraz. � Co� niezbyt im weso�o � rzek�em, wskazuj�c na patrz�cych gdzie� w przestrze� wio�larzy. Nikt mi nie odpowiedzia�. Min�li�my wkr�tce okr�ty wojenne i transportowce, zbli�aj�c si� do samego �rodka eskadry. Galera Pompejusza si� wyr�nia�a. Jej �agiel mia� szkar�atne brzegi, obity blach� kad�ub l�ni� w s�o�cu, a �o�nierze na pok�adzie odziani byli najlepiej ze wszystkich. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e by� to najpi�kniejszy statek tej floty, a zarazem w jaki� nieuchwytny spos�b najbardziej z nich wszystkich ponury. Otaczaj�ca go aura strachu by�a tak wyczuwalna, �e powietrze zdawa�o si� g�stnie�, w miar� jak zbli�ali�my si� do jego burty. Oszcz�dzono mi wspinania si� po drabince, jako �e statek mia� opuszczany z pok�adu trap. Stan��em na chwiejnym pode�cie. Centurion chwyci� mnie pod �okie�, by mi pom�c, odwr�ci�em si� wi�c, by mu podzi�kowa�. Unika� mojego spojrzenia, speszony, jakby m�g� si� narazi� wodzowi ju� przez sam kontakt wzrokowy z jego wrogiem. Jeszcze bardziej wytr�ci�o mnie to z r�wnowagi. Zebra�em si� jednak w sobie i ruszy�em po trapie w g�r�. Gdy tylko znalaz�em si� na pok�adzie, zosta�em poddany rewizji. Odebrano mi sztylet, kazano te� zzu� buty; nie zdziwi�o mnie to, jako �e przedsi�biorczy zab�jca m�g�by ukry� w nich bro�. Musia�em odda� nawet sznurek, jakim przewi�zywa�em w pasie tunik�. Zbrojna stra� odprowadzi�a mnie do kabiny na rufie galery. Jej drzwi by�y szeroko otwarte i ju� z daleka us�ysza�em dobiegaj�cy stamt�d podniesiony g�os Pompejusza. � Powiedz temu smarkaczowi i jego pupilkowi eunuchowi, �e zamierzam spotka� si� z nimi na l�dzie jutro w po�udnie. Ani wcze�niej, ani p�niej. Przekonam si�, na ile ci Egipcjanie b�d� pokorni. Zobaczymy, co podadz� na obiad. Je�li wysil� si� na stek z krokodyla i jask�cze j�zyczki z dobrym winem z Italii, to ka�� jeszcze temu ch�optasiowi w koronie podetrze� mi ty�ek. Je�li za� my�l�, �e wykr�c� si� barwenami z Nilu i egipskim piwem, wtedy b�d� wiedzia�, �e mam co nieco do zrobienia... Tej wypowiedzi towarzyszy� chrapliwy �miech, kt�ry zmrozi� mi krew w �y�ach. � Wed�ug rozkazu, Wielki � odrzek� inny, cichszy g�os. W chwil� p�niej z kabiny wy�oni� si� oficer w paradnym stroju, trzymaj�c pod pach� he�m z pi�ropuszem. Ujrza� mnie i uni�s� brwi. � Czy to jest �w Gordianus Poszukiwacz, Makronie? � zwr�ci� si� do centuriona. � Tak jest! � No, nie zazdroszcz� ci, obywatelu Gordianusie. Ty jednak pewnie te� mi nie zazdro�cisz. Jestem w drodze na l�d, by pertraktowa� z tym wynios�ym kr�likiem i jego niezno�nymi doradcami. Wielki spodziewa si� stosownego powitania, kiedy zjawi si� jutro na l�dzie. Wygl�da jednak na to, �e ten dzieciak wola�by raczej stoczy� kolejn� bitw� ze swoj� siostr� i jej stronnikami na pustyni. � Oficer potrz�sn�� g�ow�. � O ile pro�ciej za�atwia�o si� takie sprawy przed Farsalos. Wystarczy�o pstrykn�� palcem, a miejscowi si� kulili ze strachu. Tymczasem teraz patrz� na mnie, jakby... � Musia� zda� sobie spraw� z tego, �e powiedzia� za du�o, bo zmarszczy� brwi i zmieni� temat. � No c�, by� mo�e spotkamy si� jeszcze po moim powrocie. A mo�e nie. � Da� mi kuksa�ca w �ebra, zbyt mocnego jak na przyjacielski, i przecisn�� si� obok mnie. Patrzy�em, jak schodzi po trapie, a� znikn�� mi z oczu. Podczas tej kr�tkiej konwersacji jeden ze stra�nik�w musia� zaanonsowa� moje przybycie, centurion Makron bez dalszych ceregieli popchn�� mnie bowiem w stron� kabiny. Wszed�em do �rodka, a on zamkn�� za mn� drzwi. Po s�onecznym blasku zalewaj�cym pok�ad ma�e pomieszczenie sprawia�o wra�enie mrocznego. Kiedy m�j wzrok przywyk� ju� do tego kiepskiego o�wietlenia, pierwsz� osob�, jak� zauwa�y�em, by�a m�oda kobieta, uderzaj�co pi�kna rzymska dama, siedz�ca w rogu z d�o�mi splecionymi na �onie. Zmierzy�a mnie protekcjonalnym spojrzeniem. Nawet w tych sparta�skich warunkach, w ciasnej i ciemnej kajucie galery, zada�a sobie sporo wysi�ku, by jak najlepiej wygl�da�. Jej w�osy pofarbowane by�y henn� i upi�te na czubku g�owy w wymy�ln� koafiur�. Stol� w kolorze ciemnego wina przepasa�a w � kszta�tnej, trzeba przyzna� � talii paroma z�otymi �a�cuchami, a jeszcze wi�cej z�ota migota�o na jej szyi (spory, wysadzany klejnotami naszyjnik) i uszach (kolczyki z lapisowymi paciorkami). Uciekaj�c z m�em z Rzymu, m�oda �ona Pompejusza musia�a zabra� wi�kszo�� swojej bi�uterii i taszczy� j� od obozu do obozu, w miar� jak teatr wojny si� odsuwa� coraz dalej. Je�li jakakolwiek kobieta w takich warunkach nauczy�a si� zawsze wygl�da� najkorzystniej i uwa�a� za swoje prawo noszenie najlepszej bi�uterii na ka�d� okazj�, to w�a�nie ci�ko do�wiadczona Kornelia. Nie by�o to jej pierwsze ma��e�stwo. Wcze�niej by�a ju� �on� Publiusza, syna Marka Krassusa, odwiecznego rywala zar�wno Cezara, jak i Pompejusza. Kiedy przed pi�cioma laty Krassus senior wyruszy� na podb�j kraju Part�w, zabra� ze sob� syna. Obydwaj zgin�li w masakrze, jak� obro�cy zgotowali naje�d�com. Kornelia, jeszcze m�oda i pi�kna, a do tego oczytana, znawczyni muzyki, bieg�a w geometrii i filozofii, nie pozosta�a d�ugo we wdowie�stwie. Niekt�rzy m�wili, �e jej ma��e�stwo z Pompejuszem by�o tylko sojuszem politycznym, wed�ug innych pobrali si� z mi�o�ci. Bez wzgl�du jednak na to, co ich naprawd� ��czy�o, Kornelia i w dobrych, i w z�ych czasach wiernie trwa�a u boku m�a. � A wi�c to naprawd� ty, Poszukiwaczu! G�os tak ostry, �e na jego d�wi�k a� podskoczy�em, dobiega� z przeciwleg�ego k�ta. Pompejusz podszed� bli�ej, wy�aniaj�c si� ze strefy najg��bszego cienia kajuty. Kiedy widzia�em go ostatnim razem, mia� atak nieludzkiej furii. Teraz ujrza�em w jego oczach taki sam w�ciek�y b�ysk. Mia� na sobie l�ni�c� zbroj�, jakby szykowa� si� do bitwy. Nosi� si� sztywno, z wysoko uniesionym podbr�dkiem i wyprostowanymi ramionami, niczym wz�r rzymskiej godno�ci i opanowania. Jednak opr�cz gniewnych oczu dostrzeg�em w nim co� jeszcze � jakby cie� strachu, niepewno�ci, widmo przegranej. Te emocje, tak dobrze przez niego kontrolowane, podkopywa�y jednak nieco t� sztywn� fasad�, za kt�r� si� skrywa�, i zdawa�o mi si�, �e pod t� b�yszcz�c� zbroj� i gniewnym obliczem Pompejusz Wielki jest wewn�trz wypalony. Mo�e wypalony, pomy�la�em, ale jednak wci�� gro�ny. Wpatrywa� si� we mnie tak intensywnie, �e z trudem wytrzyma�em to spojrzenie. Kiedy zobaczy�, �e nie trz�s� si� na jego widok, wybuchn�� kr�tkim �miechem. � Ca�y Gordianus! Tak samo bezczelny jak dawniej, czy tylko g�upi? Nie, g�upi to ty nie jeste�. Nie mo�esz by�, skoro wszyscy uwa�aj� ci� za tak szalenie m�drego. Ale m�dro�� jest niczym bez �aski bog�w, a zdaje si�, �e w�a�nie j� straci�e�, co? W ko�cu wpad�e� mi prosto w r�ce... Przyznam, �e jeste� ostatni� osob�, kt�rej mog�em si� tu dzisiaj spodziewa�. Tak jak i ty nie oczekiwa�e� takiego spotkania! � Obrali�my r�ne drogi do tego samego miejsca, Wielki. By� mo�e bogowie odwr�cili si� od nas obu. Pompejusz a� zblad�. � Jednak jeste� g�upcem! I moja w tym g�owa, aby� sko�czy� jak g�upiec. Opuszczaj�c Brundyzjum by�em pewien, �e zgin��e�, utopi�e� si� jak szczur, wyskoczywszy z mojego okr�tu. Ale potem do��czy� do mnie w Grecji Domicjusz Ahenobarbus i powiedzia�, �e widzia� ci� �ywego w Massilii. To niemo�liwe, m�wi� mu, musia�e� widzie� jego lemura. On jednak zapewnia�, �e to by�e� ty, ca�y i zdrowy. Mia� racj�! Stoisz tu przede mn� we w�asnej osobie, za to Domicjusz jest ju� lemurem. Pod Farsalos Marek Antoniusz dopad� go jak lisa w jamie. Przekl�ty Antoniusz! Przekl�ty Cezar! Ale kto wie? Zapami�taj moje s�owa, Cezar jeszcze dostanie, na co zas�u�y�, i to wtedy, kiedy najmniej si� tego b�dzie spodziewa�. Bogowie go opuszcz�, ot tak! � Pompejusz strzeli� palcami. � W jednej chwili �ywy, zwyci�ski, planuj�cy kolejny triumf, a w nast�pnej martwy jak kr�l Numa! Widz�, �e si� u�miechasz, Poszukiwaczu, ale wierz mi, Cezar jeszcze dostanie za swoje! O czym on m�wi�? Czy�by w najbli�szym otoczeniu Cezara mia� swoich szpieg�w i knuje zamach na jego �ycie? Patrzy�em mu w oczy bez s�owa. � Spu�� wzrok, na Hades! Cz�owiek w twoim po�o�eniu... Pomy�l o twoich bliskich, je�li tw�j w�asny los jest ci oboj�tny! Wszyscy jeste�cie zdani na moj� �ask�! Czy naprawd� m�g�by skrzywdzi� Bethesd�, by si� na mnie zem�ci�? Z trudem si� opanowa�em, staraj�c si� m�wi� bez dr�enia w g�osie. � Podr�uj� z m�odym i troch� ograniczonym niemow�, dwoma ch�opcami na pos�ugi i moj� chor� �on�. Trudno mi uwierzy�, �e m�g�by�, Wielki, zni�y� si� do zemsty na takich... � Och, zamilcz ju�! � krzykn�� Pompejusz z odraz� i spojrza� na swoj� �on�. Porozumieli si� bez s��w i to go jakby uspokoi�o. Kornelia musia�a by� jego jedyn� ostoj�, na kt�rej m�g� polega� teraz, kiedy wszystko inne, ��cznie z jego w�asn� zdolno�ci� oceny sytuacji, tak bardzo go zawiod�o. � Ruszaj, sk�de� przyszed�, Gordianusie! � wycedzi� przez zaci�ni�te z�by, nawet na mnie nie patrz�c. Zamruga�em, nie mog�c uwierzy�, �e pozwala mi odej�� ca�o. � No, na co jeszcze czekasz? Odwr�ci�em si�, �eby odej��, a on rzuci� jeszcze za mn�: � Nie my�l jednak, �e z tob� sko�czy�em, Poszukiwaczu! Na razie mam zbyt wiele na g�owie, by m�c si� rozkoszowa� widokiem twojej ka�ni. Kiedy ju� spotkam si� z m�odym kr�lem Ptolemeuszem, a Fortuna wr�ci mi twardszy grunt pod nogami, wtedy znowu si� tob� zajm�. Centurion Makron odprowadzi� mnie do �odzi. � Jeste� blady jak rybie podbrzusze � rzek�. � Doprawdy? � Patrz pod nogi, wsiadaj�c do �odzi. Kazano mi dopilnowa�, by nie sta�o ci si� nic z�ego. � A co ze sztyletem, kt�ry mi zabrali�cie? � Wi�cej go nie zobaczysz. � Centurion si� roze�mia�. � Wielki powiedzia�, �e m�g�by� zrobi� sobie krzywd�. ROZDZIA� III Zapad�a noc. Morze by�o spokojne, a niebo bezchmurne. Zdawa�o mi si�, �e daleko na zachodzie, gdzie� poza bagnistymi terenami delty Nilu dostrzegam Faros, �wietlny punkcik na niewyra�nym horyzoncie. Stali�my z Bethesd� przy burcie, wpatruj�c si� w dal. � Tam! � powiedzia�em. � Widzisz? To Faros. Zmru�y�a oczy i zmarszczy�a czo�o. � Nie widz�. � Na pewno? � Moje oczy s� dzisiaj s�absze. � �le si� czujesz? � Obj��em j� mocno. � To teraz takie nieistotne. � Skrzywi�a si�. � Przeby� taki kawa� drogi z powodu takiej b�ahostki... � To nie �adna b�ahostka, �ono. Musisz wr�ci� do zdrowia. � Po co? Nasze dzieci s� ju� doros�e. � Eko i Diana dali nam wnuki, a teraz Diana spodziewa si� jeszcze jednego. � I bez w�tpienia �wietnie sobie poradz� z ich wychowaniem, z babci� czy bez niej. M�j czas na tej ziemi by� dobry, panie... Panie? Co jej przysz�o do g�owy, by mnie tak nazwa�? Wiele lat min�o od dnia, kiedy j� wyzwoli�em i poj��em za �on�. Od tamtej pory nigdy nie m�wi�a do mnie inaczej ni� �m�u� i ani razu nie s�ysza�em podobnej pomy�ki. To przez ten powr�t do Egiptu, powiedzia�em sobie. Wraca my�lami do przesz�o�ci i myli z ni� tera�niejszo��. � Tw�j czas jeszcze d�ugo si� nie sko�czy, �ono. � A tw�j, m�u? � Bethesda nie da�a po sobie pozna�, czy zauwa�y�a swe przej�zyczenie. � Kiedy wr�ci�e� na statek, z�o�y�am dzi�ki Izydzie, bo zakrawa�o to na cud. Ale centurion zabroni� kapitanowi odp�yn��, co oznacza, �e Wielki jeszcze z tob� nie sko�czy�. � Pompejusz ma powa�niejsze problemy na g�owie � odpar�em. � Przybywa do Egiptu szuka� wsparcia u kr�la Ptolemeusza. Wszyscy inni sprzymierze�cy, wschodni potentaci, bankierzy i najemnicy, kt�rzy stali przy nim do czasu Farsalos, teraz go opu�cili. Ma jednak silne zwi�zki z Egiptem. Je�li uda mu si� nak�oni� Ptolemeusza, by stan�� po jego stronie, mo�e jeszcze mie� nadziej� na pokonanie Cezara. Egipt ma z�oto i zbo�e, a od siedmiu lat stacjonuje tam nawet rzymski legion z misj� utrzymania pokoju. � Kiepsko si� z niej wywi�zuje, skoro Ptolemeusz prowadzi wojn� domow� ze swoj� siostr� � zauwa�y�a Bethesda. � Tak by�o zawsze w Egipcie, przynajmniej za naszych czas�w. Rodze�stwo ptolemejskie �eni si� mi�dzy sob�, spiskuje przeciw sobie, a nawet morduje si� nawzajem, �eby tylko zyska� przewag�. Siostry po�lubiaj� braci, bracia dusz� siostry... Mi�a rodzinka! Tak samo dziwaczna i dzika jak te b�stwa z g�owami zwierz�t, kt�re czcz� Egipcjanie. � Nie natrz�saj si� z egipskich bog�w, panie! Jeste� teraz w ich kr�lestwie! Zn�w to �panie�. Zmilcza�em i tylko mocno j� przytuli�em. � Widzisz wi�c sama, �e Pompejusz nie ma czasu na zajmowanie si� kim� takim jak ja... Stara�em si� w�o�y� w te s�owa tyle przekonania, ile mog�em w sobie znale��. Kiedy sen nie chce przyj��, noc jest wyj�tkowo d�uga. Le�eli�my z Bethesd� na naszej ma�ej koi w ciasnej kajucie pasa�erskiej, oddzieleni od Rupy i moich urwis�w lichym trzcinowym parawanem. Rupa pochrapywa� cicho, Mopsus i Androkles oddychali r�wno i spokojnie, pogr��eni w twardym dzieci�cym �nie. Statek ko�ysa� si� �agodnie na lekkiej martwej fali. By�em zm�czony i ot�pia�y, ale sen nie przychodzi�. Gdyby nie ten sztorm, byliby�my ju� w Aleksandrii, bezpieczni i wygodnie rozgoszczeni w jakim� zaje�dzie w dzielnicy Rakotis, mieliby�my pod nogami nieruchom� pod�og� i prawdziwy dach nad g�ow�, w �o��dkach smako�yki z miejscowego rynku, a w g�owach nat�ok wra�e�, widok�w i d�wi�k�w ludnego miasta, kt�rego nie ogl�da�em od lat m�odo�ci. O �wicie wynaj��bym ��d�, by pop�yn�� d�ugim kana�em do delty Nilu. Bethesda zrobi�aby to, po co tu przyjecha�a... i ja te�. Mia�em bowiem sw�j pow�d, by przyjecha� nad Nil, o kt�rym moja �ona nic nie wiedzia�a. U st�p koi sta� nasz kufer podr�ny, co rano s�u��cy Bethesdzie za toaletk�, co wiecz�r nam obojgu za st�. W kufrze, ukryta mi�dzy odzie��, butami, kosmetykami i pieni�dzmi, spoczywa�a niewielka urna z br�zu. Wioz�em w niej prochy kobiety zwanej Kasandr�. By�a siostr� Rupy, ale i jego opiekunk�, poniewa� m�odzieniec by� niemy i s�aby na umy�le, i nie umia�by da� sobie sam rady w �yciu. Kasandra by�a mi bardzo droga, cho� nasza znajomo�� o ma�y w�os nie okaza�a si� dla nas fatalna. Udawa�o mi si� trzyma� ten romans w tajemnicy przed Bethesd� tylko dzi�ki jej chorobie, kt�ra przyt�pi�a jej intuicj� razem z innymi zmys�ami. Kasandra i Rupa przybyli do Rzymu z Aleksandrii; teraz on chcia� odwie�� siostr� do kraju ich dzieci�stwa i rozsypa� jej prochy nad Nilem, oddaj�c je wielkiemu cyklowi ziemi, powietrza, ognia i wody. Urna z tym, co zosta�o z Kasandry, by�a dla mnie niczym pi�ty pasa�er w naszej grupce, niewidzialny i nies�yszalny, ale cz�sto obecny w moich my�lach. Gdyby wszystko posz�o dobrze, nazajutrz Bethesda k�pa�aby si� w Nilu, a prochy mojej kochanki sp�yn�yby z jego �wi�tym nurtem. Obowi�zek spe�niony, zdrowie przywr�cone, mroczny rozdzia� zamkni�ty, a nowy, mia�em nadziej�, �e ja�niejszy, rozpocz�ty. Sta�o si� jednak inaczej. Czy sam ponosi�em win� za sw�j los? Zabi�em cz�owieka, odepchn��em ukochanego syna Metona, zakocha�em si� w Kasandrze, kt�rej doczesne szcz�tki le�� teraz o par� st�p ode mnie. Czy� mog�em si� dziwi�, �e bogowie si� ode mnie odwr�cili? Sze��dziesi�t dwa lata czuwali nade mn�, ratuj�c z opresji za opresj�, albo dlatego, �e mnie lubili, albo po prostu bawi�y ich pokr�tne �cie�ki mojego �ycia. Czy teraz stracili zainteresowanie, czy te� ich uwag� przyku�y daleko wa�niejsze dramaty ogarniaj�cej �wiat wojny? A mo�e obserwowali moje poczynania, os�dzili surowo i zawyrokowali, �e niewart ju� jestem, by �y�? Na pewno przynajmniej jeden z nich musia� si� u�mia� tego popo�udnia, kiedy spotkali�my si� z Pompejuszem � dwaj z�amani ludzie na kraw�dzi ruiny. Takimi torami bieg�y moje my�li tej nocy, skutecznie odstraszaj�c sen. Bethesda za to spa�a i musia�o si� jej co� �ni�; od czasu do czasu szepta�a co� i porusza�a palcami. Musia� to by� z�y sen, ale celowo jej nie budzi�em. Wyrwiesz �pi�cego w p� snu, a trapi�ce go mroczne zjawy zostan� przy nim; wystarczy jednak pozwoli�, aby sen si� wy�ni� do ko�ca, a �ni�cy obudzi si�, niczego nie pami�taj�c. Nied�ugo Bethesda mo�e stan�� wobec koszmaru, z kt�rego nie b�dzie przebudzenia. Jak umr�? Czy ona b�dzie zmuszona patrze� na moj� �mier�? Jakiego mnie zapami�ta? Rzymianin musi za wszelk� cen� stara� si� zako�czy� �ycie z godno�ci�. B�d� musia� o tym pami�ta� i my�le� o niej i o wspomnieniu, jakie po mnie uniesie, kiedy Wielki wezwie mnie po raz drugi do siebie. W kt�rym� momencie tej bardzo d�ugiej i ciemnej nocy Bethesda si� obudzi�a i poszuka�a mej d�oni. Splot�a palce z moimi i �cisn�a tak mocno, �e si� przestraszy�em, s�dz�c, �e chwyci�a j� nag�a bole��. � Co si� dzieje? � szepn�

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!