10661
Szczegóły |
Tytuł |
10661 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10661 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10661 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10661 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Pepita
W porcie leży węgiel,
czarny, tylko czatny.
Pepito, włóż białą sukienkę.
Masz ciało nowe.
Nie przywołuj much
i palców,
szukających gazet po omacku.
Bez sensu jest twój język.
Pepita, Pepita, co znaczy Pepita.
W porcie leży węgiel,
na niebie gasną ryby,
ich ości, gitary, Pepita.
Albo śmierć, pewien turysta
siada i zdejmuje słoneczne okulary,
Pepito, woła, chodź tu,
przynieś gazetę,
rozwiążemy krzyżówkę - Pepita.
W porcie leży sól,
biała i olśniona.
Pepito, włóż czarną sukienkę.
(tłum. Leon Kasajew)
Zalety kur na wietrze
Bo prawie nie zajmują miejsca,
na swojej grzędzie z przewiewu
i nie dziobią moich oswojonych krzeseł.
Bo nie gardzą twardymi skórkami marzeń,
nie biegają za literami,
które każdego dnia listonosz gubi pod moimi drzwiami.
Bo przystają,
od piersi aż po ogon
cierpliwa powierzchnia, zupełnie mało zapisana,
nie zapominają piór, żadnego apostrofu...
Bo pozostawiają otwarte drzwi,
klucz alegoria zostaje,
która niekiedy pieje.
Bo jaja ich są lekkie
i strawne, przezroczyste.
Kto widział już tę chwilę,
gdy żółtko ma dość, przykłada ucho i milknie.
Bo ta cisza tak miękka jest,
mięsień podbródka Wenus
karmię je. -
Często przy wschodnim wietrze,
gdy przepierzenie przewraca kartki,
nowy otwiera się rozdział,
opieram się szczęśliwy o płot,
nie muszę liczyć kur -
bo są niezliczone i stale się mnożą
(tłum. Leon Kasajew)
Credo
Mój pokój jest bezwietrzny,
pobożny, ,papieros,
tak mistyczny, że nikt się nie odważa
pobrać czynszu
1ub zapytać o moją żonę.
Gdy wczoraj mucha skonała
pojąłem bez kalendarza,
październik, nauczyciel tańca kłania się,
chce sprzedać mi małe, zakazane obrazki.
Gości przyjmuję pod drzwiami,
poczta klei się na szybach,
na dworze, deszcz czyta.
Wewnątrz, mój pokój jest bezwietrzny,
bez sporu na tapetach,
pocałunki połykane przez zegary,
nigdy nie potykają się, nie tłuką kolan,
bo wszystko ustępuje,
pobożnie, papieros,
pionowo myśli,
pionowo pająk sonda,
zagłębia się w każdą otchłań -
Nigdy nie utkniemy na mieliźnie.
(tłum. Leon Kasajew)
Ballada o czarnej chmurze
W piasku,
który pozostawili murarze,
kwoka wysiadywała jaja.
Z lewej,
skąd zawsze nadchodziły pociągi,
nadciągała czarna chmura.
Bez skazy była kwoka
zjadła śpiesznie trochę wapna,
Które również pozostawili murarze.
Ale chmura zbliżała się sama,
i choć poruszała się samorzutnie
mimo to była skłębiona.
Pełna powagi i troski
jest zależność
między kwoką a jajami.
Kiedy czarna chmura
nad nieskazitelną kwoką zawisła,
skupiła, się, jak chmury się skupiają.
Jedna kwoka skupiła się również,
jak kwoki skupiają się,
gdy nad nimi skupiają się chmury.
Ale tę zależność
zauważyłem ja,
stojąc za murarskimi szopami.
Nie, żadna błyskawica nie wybiegła
z chmury
i nie podała kwoce ręki.
Ani żaden jastrząb,
który by z chmury
spadł w nieskazitelne pióra.
Z lewej w prawo,
podobnie jak pociąg,
przeciągnęła chmura, zmniejszyła się.
I nikt się nigdy nie dowie,
co owym czterem jajom
w piasku murarzy
pod kwoką, pod chmurą się stało.
(tłum. Leon Kasajew)
We własnej sprawie
Mówią:
On chce odebrać kogutom przyszłość.
Śledzi kury,
jakby szło o to, żeby ulepszyć jajo.
Mówią:
On wierzy w drób.
Pod postacią kwoki
Święty pozdrowił go Duch.
To wszystko jest obmową,
a prawda wygląda tak:
niekiedy męczy mnie ból zęba,
potem robi mi się znowu lepiej;
zwłaszcza w niedziele
staje się dla mnie pewne,
że ta wskazówka
nawet może ucieszyć.
Dopiero później,
kiedy uzębienie
nie akcentuje już tego jednego nerwu,
przeżuwam kłopoty
i przyglądam się kosom,
- nie muszą to być wcale kury
i koguty -
aż poczernieje mi w oczach.
(tłum. Leon Kasajew)
Poeta
Złe,
jak tylko pismo Sütterlina złe być może,
po poliniowanym pełznie papierze.
Wszystkie dzieci mogą odczytać je
i uciekają przed nim
i opowiadają o tym królikom
i króliki mrą, wymierają -
dla kogo jeszcze atrament, gdy już nie będzie królików!
(tłum. Leon Kasajew)
Nie odwracajcie się
Nie chodź do lasu,
w lesie jest las.
Kto chodzi po lesie,
szuka drzew,
tego w lesie już nikt nie szuka.
Nie bój się,
strach pachnie strachem.
Kto pachnie strachem,
tego wąchają
bohaterzy, co pachną jak bohaterzy.
Nie pij z morza,
morze ma smak czegoś więcej niż morze.
Kto pije z morza,
ma odtąd
tylko pragnienie na ocean.
Nie buduj sobie domu,
inaczej będziesz w domu.
Kto w domu jest,
czeka na
późną wizytę i drzwi otwiera.
Nie pisuj listów,
listy wędrują do archiwum.
Kto listy pisze,
podpisuje,
co z niego pozostanie kiedyś.
(tłum. Leon Kasajew)