10299
Szczegóły |
Tytuł |
10299 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10299 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10299 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10299 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANTONINA DOMA�SKA
KRYSIA BEZIMIENNA
ROZDZIA� I
List kr�lewny Anny Jagiellonki do pani Niewiarowskiej:
Urodzona, wdzi�cznie nam mi�a! Zdrowie Waszej Mi�o�ci nawiedzamy*, kt�rego WM od
Boga wiernie mie� �yczymy na czasy d�ugie. Moja najmilsza pani Niewiarowska! Tak, jak
WM wyrozumie� raczy�a� z listu Kasieczki mojej, kt�ra pisa�a z rozkazania mego do WM, tedy
racz wiedzie�, i� to wo�a moja, aby� WM t� panienk� mia�a przy sobie z kilka niedziel, a
wyrozumia�a, je�liby by�a godna ku s�u�bom moim, do chowania rzeczy i do pokoju mego.
Ukazowa�a mi Kasia list, kt�ry mia�a od paniej* Zborowskiej: posy�am go WM, wszystko
wyrozumiesz z niego. Prosimy, by� nam WM odpisa� raczy�a. Za czym Bogu Wasz� Mi�o��
poruczamy. Panie Bo�e, daj WM wszystko dobre.
Da� w Ujazdowie 7 Iunii* 1572
Anna
z Bo�ej �aski kr�lewna polska
Odpowied� pani Niewiarowskiej:
Najmi�o�ciwsza Kr�lewno, Pani a Pani moja dobrotliwa! Korne dzi�ki uni�enie sk�adam za
one s�owa tak zbytnio �askawe ku niegodnej osobie mojej zwr�cone. Zaw�dy ochotnie bie��,
k�dy jest okazja do przys�ugi Jej. Tak samo te�, odczytawszy pisany do mnie w maju miesi�cu
list Kasie�ki, nalezienia przystojnych obyczaj�w panny, ku Waszej Kr�lewskiej Mi�o�ci
us�udze ��daj�cy, zaraz si� wedle tego zakrz�tn�am. Jak mi to W. Kr. M. raczy�a zaleci�, trzy
niedziele ju� chowam w domu. moim panienk�, raczej dziewuszk�, kt�r� skwapliwie o�mielam
si� rai�. Jest to c�rka so�tysa ze S�u�ewa, maj�tno�ci pana kasztelana p�ockiego. Jej
wielmo�no�� pani kasztelanowa wzi�a siedmioletni� na sw�j dw�r i tam przykaza�a chowa�
pod okiem do�wiadczonych s�u�ebnych, rob�tek bialog�owskich uczy�, do pos�ugi zaprawia�,
nawet czytanie a pisanie baka�arz* dzieci pa�skich z w�asnej woli dziewczynie pokazowa�.
Marysia Krupska (tak si� dzieweczka zowie) przeby�a drugie lat siedem na kasztela�skim
dworze, lecz dla �miertelnej niemocy matki musia�a wraca� do domu. Niebawem pomar�a
so�tysowa, lecz ojciec przetrzymywa� c�rk� z dnia na dzie�, nie chc�c sam pozosta� w swej
�a�o�ci. Niemal o tym�e czasie i na t� sam� choro�� zmar�a nieznana podr�na, kt�r� so�tys
przyj�� z c�reczk� lito�ciwym sercem. Dziecko niesamowite jakie�, p�ochliwe, po zgonie matki
kry�o si� po k�tach jak myszka. Ino Marysinej sp�dnicy rade si� czepia�o i wsz�dy za ni�
biega�o. Widz�c, �e si�, jej powr�t do P�ocka odwleka, napisa�a Marysia list do pani
kasztelanowej, prosz�c pokornie o zwolnienie ze s�u�by, kt�re otrzymawszy pozosta�a przy
rodzicu. So�tys atoli o�eni� si� po raz drugi. Marysia, nie �miej�c przykrzy� si� pani
kasztelanowej o powt�rne jej w sw�j dom przyjad�, u proboszcza szuka�a rady. Do tej�e�,
parafii jak na szcz�cie i moja wioska nale�y, a pleban wiedzia� ode mnie, i�e pilno poszukuj�
s�u�ebnej i nie byle czego nie potrza. Jednym s�owem, jako nadmieni�am wy�ej, Marysia
Krupska jest u mnie ju� czwarty tydzie� i bez nijakiej obawy �arliwie j� Mi�o�ciwej Kr�lewnie
a Paniej mojej zalecam.
Dalszych rozkaza� oczekuj�c pisz� si� W. Kr. M. wiern�, acz niegodn� s�ug�.
Marcyjanna Niewiarowska
PS. A �e to staremu co najwa�niejsze najrychlej z g�owy wietrzeje, tedy i ja dopiero przed
.samym wysianiem pisma, wspominam szczeg�, kt�ry moje najlepsze ch�ci �acno got�w
obr�ci� wniwecz. Taka bowiem jest niedogodno��, �e Marysi� Krupsk� ino samowt�r* mie�
mo�na, czyli spo�em z siedmioletni� Krysi� niebog�. Pr�bowa�am ja wszelkimi sposoby
usun�� dziecko ale wszystko na darmo; na krok swej opiekunki nie odst�puje. A gdy je si��
rozdzielono, dziecina a� si� zapami�ta�a: strach by� niezmierny, niczeme�my j� docucili.
Raczy tedy Mi�o�ciwa Kr�lewna wol� swoj� pacholikowi memu objawi�, tak czy owak. kt�rej
pos�usznie si� akomodowa�* po�piesz�.
Przeczytawszy list, Anna Jagiellonka z�o�y�a gruby, szary papier we czworo i zmarszczy�a
brwi w zamy�leniu, niepewna, czy si� zgodzi�, czy odm�wi�.
Chyl�ce si� ku zachodowi s�o�ce wpada�o do komnaty dwoma oknami; przy tych oknach
ustawione d�ugie krosna oparte na koz�ach, a u krosien cztery panny dworskie wyszywa�y
at�asowy obrus do ko�cio�a z�otem i per�ami. Ulubienica kr�lewny Anny, Kachna
Leszczy�ska, najstarsza z dziewcz�t, haftowa�a pilnie, oczu nie podnosz�c od roboty. Trzy
m�odsze skupi�y ciasno g�owy i szepta�y:
� Pojrzyj ino, Ba�ka, jak to jej mi�o�� usta zacisn�a� jeszcze wi�cej ni� zaw�dy �
mrukn�a Jagna K�odzi�ska. � G�ow� sk�ania raz na prawo, raz na lewo, co� jej widno nie do
smaku w tym pi�mie.
� A palcami przebiera po stole� widzicie? � dorzuci�a Ba�ka Szczepiecka, na�laduj�c
ruch r�ki kr�lewny. � O� jak jej to sprawnie biegaj� one cienkie, suche patyczki! � I
zakrztusi�a si� t�umionym �miechem.
� Pewnikiem otrzyma�a zapowie�� od jakiego zamorskiego kr�la, jako niebawem
dziewos��b�w* przy�le � szepn�a jej Jagna w samo ucho.
� Aha, nie co inszego to musi by� � przygryzaj�c wargi odpar�a Ba�ka. � A jej mi�o��
si� sroma, sama nie wie, co pocz��; nie dziwota: wszak ci m�oda jak jagoda, jeszcze jej nie
pora.
Aa� bo czemu to kr�lewna mi�o�ciwa nas si� nie zaradzi! � stroj�c przem�drza�� mink�
dorzuci�a Ewunia Rey�wna.
Panna Leszczy�ska podnios�a g�ow� od krosien i zmierzy�a swe towarzyszki surowym
wzrokiem.
� Za d�ugo r�ce pr�nuj�, raczej by�cie da�y spocz�� j�zykom � rzek�a z gniewem. �
Rozumiecie mo�e, com jest �lepa albo g�ucha? A ja od chwili ju� daj� poz�r na was. �adna
ig�y nie wbija w robot�, a pogwarka� wstydno mi, �em s�ysza�a.
� Zali fraucymer* mi�o�ciwej kr�lewny to jasyr* tatarski? � zuchwale odburkn�a Ba�ka.
� Ino szyj a szyj; wszak ci ka�demu wolno poweseli� si� krzyn�.
� Po�owic� dnia macie na weselenie; s�u�ba u naszej pani cale nie ci�ka. A za �askawo��
niezmiern�, dobrotliwe serce jej mi�o�ci czym p�acicie? Powtarzam, wstydno mi za was.
� Po�yczy�a� szalki u pana medyka Czeszera, co tak wa�ysz ka�de s��wko? � g�o�niej
troch� odci�a Jagna. � Spr�buj po�o�y� na jednej swoje latka, a na drugiej kt�rejkolwiek z
nas, wielebna przeoryszo. Mniemasz, co nie wiemy, i�e� stara jak Matuzal*? Dwadzie�cia i
dwa min�o ci w �wi�t� Katarzyn� chi, chi, chi!
� A ja trzynastu jeszcze nie mam! � z tryumfem rzuci�a Ewunia.
Jagna skurczy�a nosek i przymru�y�a jedno oko; Basia pokaza�a koniuszek j�zyka, udaj�c,
�e �lini jedwabn� ni�, a Ewa swoim zwyczajem od�a wargi w spiczasty dziobek. W g��bi
serca jednak i one wstydzi�y si� niem�drych �art�w i przycich�y wszystkie. Jaki� czas cicho
by�o w komnacie, ino ig�y skrzypia�y po at�asie.
T�tent koni i turkot k� za wielk� by� pokus�; zerwa�y si� wszystkie od krosien i
poskoczy�y do okna; ani stateczna Kasia nie usiedzia�a przy robocie.
� Oho! C� za kolebka* na pasach! Go�cie do jej mo�ci � wrzasn�a piskliwie Jagna,
zapominaj�c o obecno�ci kr�lewny. Ewa szturchn�a j� w bok.
� Cicho, bo dostaniesz!
� A c� to? Prawd� m�wi�, go�cie� nie powiadam, �e swaty.
� Cho� ta i w starym wieku o m�a �acno � doda�a przem�dra Ewa � zw�aszcza gdy si�
jest infantk�*.
� Barwa najmi�o�ciwszego pana! � krzykn�a Basia zdziwiona, dawno ju� bowiem nikt
ze dworu nie zagl�da� do Ujazdowa.
� Ee� mia�y�my si� czego kwapi� kanonik jaki� aboli opat wysiada st�kaj�cy,
przygarbiony.
� Siadajmy, siadajmy � przynagla�a Kasia do roboty � mi�o�ciwa pani jeszcze wczoraj
dziwowa�a si�, �e �rodkowa ga��zka dot�d nie wyko�czona, chocia dwie nad ni� �l�cz�.
Basia Szczepiecka, du�a, ko�cista dziewczyna o niezr�cznych, zawadiackich ruchach,
odwr�ci�a si� z rozmachem; tr�ci�a sob� krosna.
� Ojoj� per�y si� rozsu�y*! Matko Chrystusa Pana! � porwa�a drewnian� krubeczk�*,
omal pr�n�, i rzuci�a si� na kl�czki.
� Pom�cie, na mi�y B�g, coby �adna w szparze nie osta�a!
Pad�y wszystkie plackiem na pod�og� i skrz�tnie wydrapywa�y drogocenne paciorki
spomi�dzy listew i nieszczelnych desek.
Anna Jagiellonka nie zwraca�a uwagi na rozmowy przy krosnach, nie s�ysza�a
wykrzyknika Jagny o nadje�d�aj�cym go�ciu ani te� spostrzeg�a po�owu pere�. K�opota�a si�
wci�� listem pani Niewiarowskiej. Przyda�aby si� bardzo do osobistych us�ug owa
zachwalana Marysia Krupska, gdy� inne panienki, zepsute �agodno�ci� kr�lewny, nie zawsze
� z wyj�tkiem Kasie�ki � pami�ta�y o swych obowi�zkach. Taka s�u�ebna z dobrej szko�y
by�a nabytkiem nader po��danym. Ale to dziecko� kilkoletnia dziewczynka! Kto si� ni�
zajmie? Gdzie j� podzie�?
� Kachna!
� S�ucham waszej kr�lewskiej mo�ci! � odpowiedzia�a panna Leszczy�ska podbiegaj�c.
� Przysu� zydelek, usi�d� i uwa�, co ci powiem; a wy poniechajcie igie� � doda�a do
trzech par zaiskrzonych ciekawo�ci� oczu. � Mo�ecie i�� na wirydarz*, pobiegajcie sobie,
do�� roboty na dzisiaj.
Dworki pospuszcza�y nosy na kwint� i wysun�y si� g�siego z komnaty. Lecz zanim jej
mi�o�� rozpocz�a narad� ze sw� powiernic�, uchyli� kto� drzwi od przedsionka powoli,
ciemna g��wka pazia zajrza�a ostro�nie, po czym wszed� ch�opaczek dwunastoletni i
zatrzyma� si� u progu wyprostowany jak struna.
� A co tam takiego? � spyta�a kr�lewna, nierada, �e j� tak nie w por� nachodzi.
� Go�� przyjecha� � odpowiedzia� kr�tko.
� Sk�d?
� Z Warszawy.
Anna porwa�a si� z �awy i przycisn�a r�ce do piersi.
� Kto taki?
� Wielebny ksi�dz Roguski.
� Lekarz mi�o�ciwego pana? Do mnie? Po kr�tkiej chwili powt�rzy�a smutnie:
� Lekarz mi�o�ciwego pana� ach, tak� kog� inszego mniema�am ujrze�! �
westchn�a, usiad�a na powr�t na �awie i oboj�tnym tonem rzek�a do pazia:
� Powiedz jego wielebno�ci, �e uprzejmie na� oczekuj�. Ty, Kasie�ko, zajrzyj do
Marcinowej, co tam przyrz�dza na wieczerz�. Mia� by� krupniczek jaglany, ze skwarkami i
ciel�ca g��wka w kwa�nej juszce*. Powiedz, niech dogotuje na trzecie danie suszeniny ze
�liwek i jab�ek na rzadko. Miodem sowicie pos�odzi� i do loszku wstawi�, coby do cna
wyzi�b�o; mdli mnie s�odka warz�, gdy letnia. Przyjd�cie wszystkie cztery do sto�u. A dojrzyj
pilnie, coby te kozy przyczesa�y si� g�adko i umy�y r�ce.
Z czterech si�str Zygmunta Augusta najstarsza Izabela by�a kr�low� w�giersk�, Zofia
po�lubi�a ksi�cia brun�wickiego, najm�odsza, Katarzyna, Jana Finlandzkiego, kt�ry zosta�
p�niej kr�lem szwedzkim, jedynie Anna zwi�d�a w panie�skim stanie.
W dzieci�stwie sercem najbli�sza bratu, wzajem przez niego kochana, od �mierci Barbary
pe�na wsp�czucia dla z�amanego cierpieniem Zygmunta Augusta, pocieszycielk� chcia�a mu
by� w nieszcz�ciu, lecz obumar�e jego serce zamkni�te by�o nawet dla siostry.
Ze wzgl�d�w dynastycznych o�eni� si� kr�l po raz trzeci, ale nieuleczalnie chora �ona
budzi�a w nim tak� odraz�, �e po nied�ugich latach odsun�� j� precz; mieszka�a osamotniona
czas jaki� w Radomiu; w ko�cu wr�ci�a do brata, cesarza niemieckiego Maksymiliana, i
wkr�tce potem umar�a.
Stosunek Zygmunta z Ann� pogorszy� si� w ostatnich latach: surowych obyczaj�w
niewiast� gorszy�o lekkomy�lne �ycie brata. Niejeden raz robi�a mu wyrzuty, napomina�a go
do naprawy; napomnienia odnios�y taki skutek, �e kr�l zniech�ci� si� do siostry, kt�ra wzajem
nie chcia�a si� z nim spotyka�.
Dzi� na wiadomo�� o go�ciu z Warszawy serce Anny uderzy�o nadziej�: a nu� zat�skni� za
ni� i przyje�d�a, niepomny uraz, spragniony pojednania?� Nie, to by� tylko ks. Roguski,
kt�rego prawie nie zna�a.
Jasiek Chojnacki �mia�o tym razem otwar� drzwi, wyprzedzaj�c jego wielebno�� jednym
krokiem, i oznajmi� go�cia mi�o�ciwej pani.
W progu stan�� wysoki m�czyzna w czarnej sutannie. Sk�oni� si� nisko kr�lewnie, co mu
tym �atwiej przysz�o, �e z przyzwyczajenia czy z choroby trzyma� si� bardzo pochy�o i mimo
olbrzymiego wzrostu wygl�da� na u�omnego. Cz�owiek to by� niepospolicie uczony,
znakomitej s�awy matematyk, doktor filozofii i medycyny, od kilku lat ju�, czyli od czasu
niedomagania kr�la, mia� w swej pieczy zdrowie kr�la Zygmunta Augusta, pospo�u z
ksi�dzem Piotrem z Poznania, r�wnie� wielce bieg�ym w sztuce lekarskiej.
� Laudetur Jesus Christus* � powita� go�� boskim s�owem siostr� kr�lewsk�.
Anna Jagiellonka odpowiedzia�a r�wnie� po �acinie, wsta�a z �awy i post�pi�a kilka krok�w
naprzeciw ksi�dza. Przywita�a go raz jeszcze bardzo uprzejmie i wskaza�a wygodny zydel z
oparciem, zas�any grubym kobierczykiem.
� Usi�d�cie, wielebny panie � rzek�a. � Raduj� mnie wasze odwiedziny; tusze, �e nie
utrudzi�a was zbytnio kr�tka droga z Warszawy.
� Kr�tka� ona, to prawda, ale go�ciniec zepsuty po wtorkowej burzy; chybota�o kolas�
niczym ark� czasu potopu. Dzi�kowa� Bogu ko�ci jeszcze ca�e.
� Jakie� dobre wie�ci niesiecie mi od mi�o�ciwego kr�la, wielebny ksi���?
� Niestety, miasto weseli�, zasmuci� mi przyjdzie wasz� kr�lewsk� mi�o��: �le s�ycha� w
Warszawie.
� Nie odgaduj� znaczenia waszej mowy, a l�kam si� pyta�. Pisa� mi przed miesi�cem pan
obo�ny Karwicki, �e najdro�szy brat m�j zaniem�g� na bezsenno�� i brak smaku do jad�a.
Ufam, �e ta lekka choro�� ust�pi�a bez �ladu.
� Je�elim si� o�mieli� niepokoi� wasz� mi�o�� � rzek� ksi�dz � to w�a�nie z onej
smutnej przyczyny�
� Z przyczyny?� Przera�acie mnie, wielebny panie!.
� Nasz kr�l mi�o�ciwy bardzo chory�
� Pogorszy�o mu si� od owego zas�abni�cia?
� Wasza mi�o�� raczy by� przygotowana na najgorsze� J�k bolesny wydar� si� z piersi
Anny.
� Jezu mi�osierny! Umar� kr�l?
� Jeszcze nie, ale godziny jego policzone.
Kr�lewna pochyli�a si� nad sto�em, wspar�a czo�o na splecionych r�kach i milcza�a d�ugo.
� Kr�l wci�� gniewny na mnie? � spyta�a cicho.
� Gniewu on nie mia� nigdy przeciw siostrze � odpowiedzia� ksi�dz �agodnie � ino �al
w sercu, acz nies�uszny. Wierzajcie mi, wasza mi�o��, m�wi� to jako kap�an; i wy sami
wiecie, po czyjej stronie wina.
� A! Nie wolno poddance strofowa� swego pana, chocia�by nawet bratem by�
Umi�owanym. Zawini�am, odtr�ci� mnie, a teraz umiera.
� Nie uznawa on swego stanu ani si� blisko�ci �mierci domy�la; a oto z Bo�ego
natchnienia pan obo�ny Karwicki nalaz� chwil� sposobn� i na podziw �acno sk�oni� serce
najmi�o�ciwszego pana ku wam. Nie mieszkaj�c, zebra�em si� co rychlej i przyjecha�em
oznajmi� waszej mi�o�ci, �e kr�l zgody po��da, widzie� was pragnie, u�ciska�, mo�e na
wieczne po�egnanie.
� Niech b�dzie uwielbione Imi� Pa�skie, �e t� ci�ko�� bezmiern� odejmie z mego serca!
Jako�bym spokojn� chwil� w �yciu mia�a, gdyby Zygmunt skona� nie pojednany ze mn��
Jad� natychmiast!
� Mi�o�ciwa kr�lewno, zezw�lcie, bym was przestrzeg� � rzeki ksi�dz. � Noc zapad�a,
miesi�c na przedn�wku, wyboje okrutne; ino za wrota wyjedziecie, konie nogi po�ami�.
� Nie zdzier��, siedz�cy w miejscu, gdy on mnie mo�e pilno wygl�da.
� Nic wasza mi�o�� nie zyszcze; owszem, przygoda w drodze trafi� si� mo�e samej nawet
waszej mi�o�ci i odwlec widzenie z kr�lem, a tu ka�da godzina wa�y.
� C� tedy robi�?
� Uda� si� niezabawem na spoczynek, a jutro wczesnym rankiem wyjedziemy.
Nie dzwoniono jeszcze na wotyw�* u fary, gdy obie kolasy zaje�d�a�y przed zamek
kr�lewski. Z jednej wysiad� ksi�dz Roguski, z koz�a drugiej zeskoczy� Ja� Chojnacki,
otworzy� wysokie, zasuwane na rygiel drzwiczki i odwali� stopie�. Pierwsza zesz�a Kasia
Leszczy�ska, poda�a r�k� kr�lewnie, kt�ra blada i wzruszona, z pe�nymi �ez oczyma, �atwo
si� mog�a potkn�� na o�lizg�ych od deszczu, granitowych schodach.
� Raczcie, mi�o�ciwa pani, poskromi� sw� �a�o�� i z weso�ym, a przynajmniej spokojnym
obliczem powita� kr�la � prosi� ksi�dz Roguski. � Jak ju� wspomnia�em, nie�wiadom jest
niebezpiecze�stwa. Obaj z ksi�dzem Piotrem przyrzekamy mu rych�e ozdrowienie, a
�miertelnej niemocy racje mienimy ust�pieniem gor�czki. P�jd� do sypialni oznajmi�
ostro�nie wasze przybycie mi�o�ciwemu panu.
Wida� Zygmunt August bardzo niecierpliwie oczekiwa� siostry, bo zaledwie usiad�a w
antykamerze*, wszed� spiesznie dworzanin i prosi� z pok�onem, by raczy�a potrudzi� si� za
nim.
Min�li dwie obszerne komnaty, trzecie drzwi by�y tylko przymkni�te; dworzanin potr�ci�
je lekko i usun�� si�, czyni�c miejsce jej mi�o�ci.
Stan�a w progu.
Deszcz usta� niedawno, a gor�ce s�o�ce wpada�o przez trzy wysokie okna do sypialni
kr�lewskiej. Nios�o na swych promieniach wo� kwiecia lipcowego i rze�we tchnienie ziemi
przepojonej ulew�.
�o�e kr�lewskie odwr�cone g�owami od okien, by �wiat�o nie razi�o oczu chorego,
os�oni�te by�o amarantow� kotar� na k�kach, zawieszon� w czworobok. W nogach, na
adamaszkowej �cianie baldachimu � srebrny krucyfiks na wprost oczu kr�la, za nim
zatkni�ta palmowa ga��� z ostatniej Wielkiejnocy.
W tej chwili kotara rozsuni�ta by�a na boki. Na wysoko spi�trzonych poduszkach, w
postawie siedz�cej, spoczywa� Zygmunt August. Rzedniej�ce w�osy, przyci�te kr�tko,
srebrzy�y si� nad czo�em; szara blado�� na twarzy, oczy g��boko zapad�e, na wysch�ych,
wkl�s�ych skroniach sie� �y� niebieskawych, usta na wp� otwarte� oto by� brat ukochany,
na kt�rego patrzy�a przez �zy Anna Jagiellonka. Jedynie ciemna broda starannie rozczesana, z
charakterystycznym przedzia�em, przypomina�a dawnego, m�odego kr�la.
Anna opu�ci�a r�ce wzd�u� szaty i sta�a sztywna, z zaci�ni�tymi ustami, by g�o�nym
p�aczem nie wybuchn��.
� Otrzyjcie oczy, wasza mi�o�� � szepn�� jej kto� do ucha � kr�l si� przerazi.
Chory, nie poruszaj�c g�ow�, zwr�ci� oczy ku drzwiom.
� Hanusia� dobrze, �e� przyjecha�a� szczerym sercem ci� . witam.
� Mi�o�ciwy bracie�
� P�jd� bli�ej� usi�d� przy mnie� tak dawno�my si� nie widzieli.
M�wi� cicho, kr�tki oddech g�os mu przerywa�.
Pa� podsun�� krzes�o, kr�lewna przyst�pi�a na palcach do �o�a, przykl�k�a i poca�owa�a
brata w r�k�. U�miechn�� si�. Przygas�e oczy spojrza�y dobrotliwie.
� Przecz nie siadasz?
� Powiedzcie mi pierwej, mi�o�ciwy panie, �e mi odpuszczacie winy.
� Ty mi przebacz wzajem, rzu�my wszystkie urazy w niepami��.
Usiad�a.
� S�abym jest nieco; by�o ju� nawet bardzo �le� teraz gor�czka ust�pi�a dzi�ki
skutecznym lekom, ino si�y nadto powoli wracaj�.
� Wielebni ksi�a, lekarze waszej kr�lewskiej mi�o�ci, zalecaj� wam_ zapewne
wzmacniaj�ce mi�siwa, stare wino � odpowiedzia�a Anna, udaj�c, �e poprawia w�osy, by
kr�l nie dojrza�, jak r�k� �zy ociera�a.
� W�a�nie bieda, �e mi co najsmaczniejsze podsuwaj�, a ja patrze� na jad�o nie mog�.
� Trza si� przymusi� dla zdrowia.
� Radzi� �acno, zmusi� si� trudno. Wiesz� wyje�d�am jutro do Wilna.
Anna drgn�a. Czy�by m�wi� nieprzytomnie?
� Wstrzymajcie si� jeszcze, mi�o�ciwy bracie, a� lepsze zdrowie pozwoli.
� Tak, tak, oni obaj mi to samo powtarzaj�� ale mnie si� ju� sprzykrzy�o s�ucha�. Jad�.
Powietrze tutaj szkodzi mi� gdzie indziej b�dzie lepsze.
� Tak daleko!
� Co? Ju�ci daleko; ale mo�na jecha� powoli, wygodnie, spieszy� si� nie b�d�, po drodze
mam Tykocin, Knyszyn� p�aczesz? A to czemu?
� Boj� si�, panie, o was; ledwie si� ku lepszemu obr�ci�o, trzeba szanowa� s�abych si�.
� W�a�nie po si�y jad� w insze strony, skoro je tutaj postrada�em. Nie l�kaj�e si� jak
dziecko � m�wi� kr�l coraz g�o�niej, z o�ywieniem. � C� mi grozi? Jeszcze �mier� daleka
ode mnie; wszak pami�tasz, co nam obojgu Cyganka wr�y�a?
� Nie pomn�.
� Jak to? Przyjecha�a� do Wilna na wesele Kasi z Janem Finlandzkim, to chyba
zapami�ta�a�, �e�my na drugi dzie� byli na �owach u Krzysztofa Radziwi��a?
� Ach tak, tak; wracali�my lasem, wysz�a ku nam Cyganka, nawet m�j ko� si� sp�oszy�,
omal nie spad�am.
� No, widzisz. Da�em sobie czyta� z d�oni, ty� si� niby sroma�a, przecie bia�og�owska
ciekawo�� przemog�a�
� Teraz mi wstyd.
� Nie wielkie to grzech; a dzi� si� cz�ek tej my�li ima i jako� go ona krzepi.
� C� gada�a Cyganka?
� Tobie wr�y�a wielkiego kr�la za m�a.
� Widzicie, �e si� nie sprawdzi�o.
� Cale nie w�tpi�; ka�dej godziny sta� si� to mo�e.
� A wam?
� A mnie, �e do siedemdziesi�tego drugiego roku do�yje. Dwadzie�cia jeszcze lat przede
mn�� k�s czasu.
Zamilk� zm�czony, g�owa opad�a na poduszki, drzema�. Anna wsta�a ostro�nie i usun�a
si� w najdalszy k�t sypialni, gdzie na �awie siedzia� ksi�dz Roguski.
� Straszno s�ucha� � szepn�a � tyle nadziei, a tu �mier� u wezg�owia stoi.
� Dw�ch nas czuwa bacznie � odpar� ksi�dz � nie dozwolimy, odej�� duszy z cia�a bez
pojednania z Bogiem; opatrzymy naszego mi�o�ciwego pana �wi�to�ciami na ostatni� drog�.
Mo�esz wasza mi�o�� by� spokojna. A �e si� chory �udzi, to ino l�ej dla niego i dla nas.
�acniej zdolimy otuch� okazowa�.
� S�uszne s�owa waszej wielebno�ci. Zreszt� cyga�skie plemi� czar�w uczone, mo�e ta
stara prawd� gada�a.
� Mi�o�ciwa kr�lewna raczy porachowa�, ile ubieg�o lat od narodzenia Pa�skiego.
� Tysi�c pi��setny siedemdziesi�ty drugi przekroczy� po�ow�, o co wam chodzi?
� Siedemdziesi�ty drugi � z naciskiem powt�rzy� ksi�dz.
� Hanusiu� � szepn�� Zygmunt nie podnosz�c ci�kich powiek.
Stan�a przy �o�u, kr�l uj�� j� za r�k�.
� Przespa�em si� usi�d� jeszcze� mam ci co� powiedzie�
Kto tu jest krom ciebie?
� Jego wielebno�� ksi�dz Roguski i jego wielmo�no�� pan obo�ny Karwicki.
� Niech si� przybli��. Oto was wiernych i zaufania godnych czynie �wiadkami, jako w
r�ce mi�ej siostry mojej Anny oddaj� ostatnie woli mej rozporz�dzenie, czyli testament.
Gdyby ktokolwiek i kiedykolwiek w�tpieniu podawa� to pismo, mocuj� was, by�cie pod
przysi�g� zeznali to, co dzi� m�wi� i czyni�. Schowaj testament, Hanusiu, a dobrze; nie
wybieram si� jeszcze na tamten �wiat, jednakowo� przezorno�� nie zawadzi. Przekonasz si�,
i� serce moje pami�ta�o o tobie. Zaopatrzon� b�dziesz, jak przystoi ostatniej z Jagiellon�w�
Ksi�dz arcydiakon Fogelweder ma klucz od moich papier�w i skrzynek z klejnotami. Na
wypadek zgonu, kt�ry B�g w swej �asce niech oddali ode mnie, ty masz odebra� owe
klucze� Znowu p�aczesz? L�kasz si�, �em testament spisa� kaza�. B�d� dobrej my�li, kawa�
papieru nie u�mierci mnie; gorszy nieprzyjaciel gor�czka, a ten ju� wyrugowan precz, dobrze
to czuj�. Ostawcie mnie samego, chc� spa�, cobym si� nabra� do jutrzejszej drogi.
Nazajutrz, o wczesnej godzinie, by chory m�g� zajecha� za ch�odu na pierwszy popas,
wszyscy i wszystko by�o gotowe do podr�y. Lekarze ani s�owem nie sprzeciwiali si�
zamiarowi mi�o�ciwego pana, bo wiedzieli, �e nic na �wiecie ju� mu ani nie pomo�e, ani
zaszkodzi. Owszem, je�eli zmiana miejsca rozerwie, rozweseli kr�la, tym ci lepiej, kilka dni
d�u�ej po�yje.
Uproszony przez Ann� wypi� z przymusem kubek mocnego roso�u, prze�kn�� kilka kropel
wina, mimo to, gdy go dw�ch dworzan przenosi�o na �o�e umy�lnie do drogi przyrz�dzone,
zemdla� i zdawa�o si�, �e kona.
Olbrzymi, szeroki w�z, grubo sianem wys�any, a p��tnem smo�owanym kryty od deszczu,
stan�� przed podjazdem; sze�ciu ludzi nios�o powolnym, miarowym krokiem mi�kko
u�cielone �o�e z umieraj�cym kr�lem. Zygmunt August mia� oczy zamkni�te, twarz martw�,
nie wida� by�o, czy oddycha. Anna i pan obo�ny spojrzeli ze strachem na ksi�dza
Roguskiego. Ten wzi�� chorego za puls i u�miechn�� si� smutnie.
� Jeszcze serce bije� � szepn��.
Wsuni�to �o�e do furgonu, z boku usadowi� si� ksi�dz Piotr z Poznania i ulubieniec kr�la:
�ukasz G�rnicki, starosta tykoci�ski. Dworzanin poda� na w�z skrzyni� z napojem i
trze�wi�cymi �rodkami. Konie ruszy�y st�pa.
Anna Jagiellonka chwyci�a si� r�koma za g�ow�, z p�aczem wesz�a do dworca i bieg�a z
komnaty do komnaty, jakby uciekaj�c przed w�asnymi �a�obnymi my�lami.
Tego samego dnia wr�ci�y obie z Kachn� do Ujazdowa. Czeka�y tam kr�lewn� liczne
k�opoty. Najpierw niezgrabna Basia Szczepiecka, biegn�c na jej powitanie w ci�kich
podskokach, potkn�a si� i skr�ci�a nog�; trzeba by�o s�a� na wie� po s�awnego owczarza, by
to zwichni�cie naprawi�. Potem krajczy Kumelski, wieloletni s�uga kr�lowej Bony, a teraz
najzaufa�szy dworzanin Anny, zwiastowa� swej pani, �e w s�siedztwie zdarzy�y si� dwa
wypadki morowej zarazy, czyli jak w�wczas m�wiono: �powietrza�; zatem jedyny ratunek
przenie�� si� w dalsze strony, kt�rych jeszcze ta straszna kl�ska nie dosi�g�a. Z kolei
przyst�pi�a do jej mi�o�ci pani Wronowska szafarka, j�kaj�c w�r�d niskich uk�on�w, �e
zapasy kuchenne wyczerpa�y si� do cna, spi�arnia pusta i� wstyd powiedzie�, ale opr�cz
jajecznicy na skwarkach nie ma nic na wieczerz�.
Anna Jagiellonka u�miechn�a si� smutnie.
� Ma�e� to nieszcz�cie, moja Wronosiu � rzek�a � �e nie z przepe�nionym �ywotem*
spa� si� po�o�ymy. Na pierwsze potrzeby dam ci jutro kilka talar�w, a co dalej, to si� jako�
zaradzi.
Skin�a na Kumelskiego, a gdy podszed�, szepn�a mu do ucha:
� Przyjd�, wasza mi�o��, jutro po ko�ciele do mojej komnaty, mam jeszcze w skarbczyku
nieco srebrnego naczynia.
� O mi�o�ciwa kr�lewno! � zawo�a� stary s�uga, wpadaj�c jej w mow� poufale; obejrza�
si� Wronowska wysz�a, dworki pobieg�y do ogrodu. � O mi�o�ciwa kr�lewno� to� w
onym skarbczyku ledwie resztki! Com si� ju� tych mis i p�misk�w nanosi� do Aarona! A
judaszowy syn korzysta z naszych k�opot�w i drze �yka� ledwie po�ow� warto�ci p�aci.
� C� robi�, zmieni� si� czasy, b�dzie lepiej. Kr�l jego mi�o�� lada dzie� oczy zamknie,
gdzie panom senatorom w my�li zaopatrzenie kr�lewny! Dopomn� si� ja, dopomn�, nie kiwaj
g�ow�; ino teraz, gdy serce p�acze, nie zdol� gada� o marnym groszu. Dzban du�y, ci�ki,
os�bki na nim szczeroz�ote, co najmniej dziesi�� czerwonych za� wasza mi�o�� dostaniesz; to
wystarczy na jaki� czas. Go�ci nie przyjmujemy, wina i miodu nie pijamy, co nam po dzbanie.
� Wed�ug rozkazania mi�o�ciwej pani przyjd� jutro rano � odpar� krajczy, nisko si�
k�aniaj�c.
Przebrawszy si� z podr�nych szat w letni� sukni� z szafirowego p��tna Anna Jagiellonka
zamkn�a si� w swej sypialni i kilka godzin tam pozosta�a. Gdy wysz�a zajrze� do panien
dworskich, mia�a oczy zaczerwienione od p�aczu. ,
� C�, post�pi�a robota? � spyta�a Jagny K�ddzi�skiej.
� O tak! Czyli� w�a�ciwie� zda mi si� �e� nie bardzo.
� Take�my si� o wasz� mi�o�� niepokoi�y� � rzuci�a Ewunia z �a�o�liw� mink�.
� �e palce ig�y utrzyma� nie mog�y� co? � rzek�a kr�lewna niby surowym g�osem, ale
oczy nic a nic nie by�y surowe.
� W�a�nie. Jak tu szy� z�ote listki i pere�kami dzia� po at�asie, gdy cz�ek ma co innego w
g�owie.
Anna za�mia�a si� mimo woli.
� O tak, sprawiedliwie� powiedzia�a, w�dy od rana do nocy macie co inszego w g�owie
ni� robot�. No, dzi� trzeci lipca, chyba mi wyko�czycie ten obrus na wi�zanie*?
� O najmi�o�ciwsza pani� wyko�czymy, wyko�czymy! � zawo�a�y jednym g�osem trzy
m�odsze panienki, a Kasia Leszczy�ska bez wykrzyknik�w poca�owa�a kr�lewn� w r�k�,
nawlok�a z�ot� ni� w ig�� i zasiad�a do krosien.
� Jeszcze nie zaczynaj, Kasie�ko, mam dla ciebie insz� robot�. P�jd� do mojej komnaty,
podyktuj� ci list do pani Niewiarowskiej. Jagna i Ewa niech spakuj� po�ciel w t�umoki,
bielizn� i szatki do skrzynek; Wronowsk� uprzedzi�, by najpotrzebniejsze statki kuchenne i
swoje ubiory tak�e przysposobi�a do drogi. Kachna zajmie si� moimi rzeczami. Jutro
po�niadawszy wyje�d�amy. Pan krajczy straszy mnie powietrzem, tedy musimy pomyka� w
zdrowsze strony.
Tak wi�c Anna Jagiellonka, uciekaj�c przed zaraz�, przenios�a si� ze swym ma�ym
dworem do Piaseczna.
W cztery czy w pi�� dni p�niej w�a�nie Ewa z Jagn� goni�y si� dooko�a trawnika, a Ba�ka
z bol�c� nog� siedzia�a na schodkach i zazdrosnym okiem �ledzi�a ich podskoki, w�zek jaki�
niepoka�ny podjecha� ku bramie. Wo�nica w bia�ej p��tniance zatrzyma� konie skromnie
przed wrotami.
� Oho� c� za go�cie znowu? � zawo�a�a Ewa chowaj�c si� za krzakiem ja�minu. �
P�jd� ino, Jagu�, zobacz, bo ja z daleka nie dojrz�.
� Ii� go�cie� � odpar�a Jagna, ruszaj�c ramionami. � Dwie dziewczynki z wiejska
odziane, t�umoczek wytarty i zawini�tko w zgrzebnym p��tnie.
� Ale czego tu chc�? Do kogo przyjecha�y?� Patrzcie, patrzcie, jej mi�o�� wychyla si�
oknem i miga palcem na t� starsz�!
� Oho, zeskoczy�a z wozu, male�k� wzi�a na r�ce.
� S�ysza� kto co� podobnego? Prosto od schod�w wali jakby do w�asnego domu� Rety,
Jagu�� Kachna ku nim wybiega� do komnaty jej mi�o�ci drzwi otwiera�
Marysia Krupska wesz�a z Kasi� do izby, ma�� Krysi� spu�ci�a z ramion na ziemi� i przy
samym progu pok�oni�a si� nisko.
� Niech b�dzie pochwalony Jezus Chrystus!
� Na wieki amen � odpowiedzia�a kr�lewna, obrzucaj�c dziewczyn� badawczym
spojrzeniem.
� Przybli� si�, moje dziecko; masz pismo od pani Niewiarowskiej?
Marysia uk�oni�a si� po raz drugi, wyj�a zza gorsecika papier we czworo z�o�ony,
woskiem zapiecz�towany i chcia�a go wr�czy� kr�lewnie, ali�ci dwie ma�e r�czki poci�gn�y
ja w ty�, Krysia uwiesi�a si� ca�ym ci�arem u sp�dnicy swej opiekunki,
� Chod�my st�d, Mary�� ja chc� do domu! � piszcza�o dziecko, krzywi�c buzi� do
p�aczu.
� Cichaj, moje z�oto�ci � szepn�a zmieszana dziewczyna, g�aszcz�c zgrymaszonego
malca po g��wce. � Cichaj, nie p�acz, dam ci kukie�eczk� �wietlu�k� z miodem.
� Daj zaraz!
� Nie, pierwej musisz by� grzeczna.
� Nie b�d� grzeczna, nie puszcz� ci�.
Anna Jagiellonka, rozweselona tym widokiem, rzek�a ze �miechem:
� Nie bro�e jej, niech robi, co chce; ju� mnie uprzedzono, �e ta sierotka na krok ci� nie
odst�puje. Przybli�cie si� obie razem. � Wzi�a list z r�k Marysi, po�o�y�a go na stole i
m�wi�a: � Chwalono mi ci�, �e znasz s�u�b�, szycia si� nie zl�kniesz, jeste� pos�uszna i
pilna.
Marysia spu�ci�a oczy skromnie i milcza�a.
� Tusz�, i� nie za wielkie by�y pochwa�y; si�a po�ytecznych rzeczy mog�a� si� nauczy� u
pani kasztelanowej p�ockiej.
� Krom wszelakich rob�tek umiem czyta� i pisa� � rzek�a cicho Marysia.
� Aa� to bardzo dobrze; musisz �wiczy� si� co dzie�, aby� nie zapomnia�a.
Wypoczniesz dzi� z drogi, moja Marysiu; panna Leszczy�ska wska�e ci izdebk�, gdzie sypia�
b�dziesz i gdzie swoje skrzynki z rzeczami ustawisz. Ma si� rozumie�, ta malutka dostanie
��eczko wedle twego, coby jej nie by�o markotno. Jak�e ci na imi�, dziecinko?
� Poca�uj w r�czk� mi�o�ciw� pani�, Krysiu, i powiedz, jak si� zowiesz. � M�wi�c to
Marysia popchn�a ma�� do kolan kr�lewny.
� Ja jestem Krysia � rzek�o dziecko spogl�daj�c rezolutnie na u�miechni�t� pani� � a
ty?
� O Jezus! � Marysia za�ama�a r�ce.
� A ja Hanusia � odpowiedzia�a kr�lewna z dobroci�. � Pisa�a mi pani Niewiarowska,
�e dziecko jest p�ochliwe; tymczasem �miele w oczy patrzy, to dobrze.
� Dzikus z niej jeszcze wielki, prosz� waszej mi�o�ci; ino gdy si� mojej sp�dnicy chwyci,
taka j� dzielno�� ogarnia.
Anna Jagiellonka po�o�y�a pieszczotliwie r�k� na w�osach dziewczynki.
� Bardzo Marysi� mi�ujesz, prawda?
� Ju�ci� bawi si� ze mn�, a za� potem� bawi si� ze mn��
� A za matusi� ci �al?
� Dlaczego?
� Jak to? Wszak z matusi� przysz�a� do S�u�ewa i pomarli.
� Ju�ci, �al; ale to by�a ino moja niania�
� Niania?
� Moja matusia prze�liczna� w czerwonej sukni chadza, o� w takiej� jak raz w takiej!
� I pokaza�a paluszkami adamaszkow� kotar� nad ��kiem jej mi�o�ci.
� Naprawd�?
� A jak�e� I ��ty �a�cuszek na szyi nosi, a katank� ma wyszyt� jarz�cymi kamykami,
tak si� b�yszcz� a �wiec�, a migaj�, a� strach! Moja matusia �adniejsza ni� wy.
Marysia potrz�sn�a g�ow�.
� To tak co dzie�, prosz� mi�o�ciwej pani; wiecznie jedno w k�ko rozpowiada. A
powiedz, Krysiu, jak tatu� wygl�da?
� Na koniku jedzie, tup, tup, tup, ca�y w �elaznym odzieniu� za nim wojsko� bia�e
skrzyd�a furcz� od wiatru, szumi�, szumi�, tatu� ino w�sy kr�ci� matusia z okna patrzy�
tatu� si� �mieje do matusi�
� A czemu� ci� niania zabra�a od mamy?
� Nie zabra�a; to oni pojechali.
� Kto taki?.
� Ano tatu� i mamusia.
� Dok�d pojechali?
� Nie wiem. Pono� do Bozi.
Spojrzenia Anny i Marysi skrzy�owa�y si� znowu.
� I ciebie ostawili samiutk�?
� Ano, samiutk�, z niani�. Dopiero jak czarny pan przyjecha� na gr�d�
� Na jaki gr�d?
� Jako� mam gada�? Do naszego domu przecie. Wszyscy tak m�wi�. Niania zbudzi�a
mnie w nocy, zawini�tko na plecy, mnie na r�ce i uciek�a. Gada�a, �e czarny pan to gorszy od
diab�a.
� Co� si� tam z�ego musia�o dzia�, prosz� waszej mi�o�ci � odezwa�a si� Marysia � bo
ta niewiasta, co z Krysi� przysz�a, nie chcia�a si� przyzna�, ani sk�d id�, ani po co, ani do
kogo. Mow� mia�a cale odmienn�, cho� polsk�, widno sz�a z dalekiego kraju. Jeden raz tylko,
na kilka godzin przed �mierci� (nikogo przy niej nie by�o krom mnie), rozp�aka�a si� i
lamenci�a: �O Jezu mi�osierny, opiekuj si� biedn� sierot�! Niech jej wrogi nigdy nie
znajd�!� Pokaraj ich �mierci� i ogniem piekielnym!� Kl�kam wedle ��ka i pytam: �Gdzie te
wrogi? Powiedzcie, cobym umia�a dziecka strzec przed nimi�. Pojrza�a na mnie zal�knionym
wzrokiem, koniecznie chcia�a co� rzec, a� tu skurcz jej gard�o �cisn��, zamkn�� mow� i ju� tak
zosta�a do skonania.
� Dziwy, dziwy, kto nam wyt�umaczy, co to za tajemnica? � troska�a si� kr�lewna. �
Dziecina z wielkiego domu, nie ma w�tpienia, ale czyja?� Co tam takiego? Kt�ra� beze
drzwi zaziera? No, wejd�, czego chcesz?
� To ja, Ewunia.
� Co powiesz?
� Z Knyszyna.
� Co?
� Przyjecha��
� Kto przyjecha�? Cedzisz s��wko za s��wkiem�
� Pan obo�ny Karwicki. Czy mo�e wej��?
� Pro�, pro�, czekam z upragnieniem!
Ewa drzwi uchyli�a, pan Karwicki przekroczy� pr�g i szed� powoli ze spuszczon� g�ow��,
jakby nie �mia� w oczy spojrze� kr�lewnie.
Anna powsta�a z �awy.
� Z�e wie�ci? � spyta�a cicho.
� Bardzo z�e � odpowiedzia� pose�.
� Mi�o�ciwy pan?
� Onegdaj, si�dmego lipca, o godzinie sz�stej wieczorem �ycie zako�czy�.
ROZDZIA� II
Mija�y dni, miesi�ce, kr�lewna Anna przenosi�a si� ze swymi coraz to w inne strony,
uciekaj�c przed zaraz�. Nareszcie zamieszka�a w �om�y.
Mi�o�ciwa pani upodoba�a sobie male�k� Krysi�, pie�ci�a sierotk� i rada j� widzia�a w
swych komnatach. Tajemnicza przesz�o�� dziecka utkwi�a jej w pami�ci; nieraz
przemy�liwa�a ca�ymi godzinami, jak by to i z czyj� pomoc� dociec prawdy.
I znowu przyjecha� go��. Tym razem by� to pan kasztelanie krakowski, Samuel Zborowski,
kt�rego kr�lewna bardzo lubi�a, a z matk� jego by�a w przyja�ni od lat dziecinnych. Tote�
gdy Ja� Chojnacki, pe�ni�c sw�j paziowski obowi�zek, oznajmi� pana kasztelanica, jej mi�o��
a� klasn�a w r�ce z uciechy.
� Pro�, pro�, a c� za dobra nowina! Mi�y sercu memu ten go��!
Zborowski ju� sta� w progu, gdy ostatnich s��w domawia�a: pi�kna jego twarz zaja�nia�a
dumnym zadowoleniem; pok�oni� si� w pas, rzuci� czapk� i r�kawice swemu paziowi i szed�
spiesznie. Anna Jagiellonka poda�a mu r�k� do poca�owania i wskaza�a miejsce na �awie
naprzeciw siebie.
� Ani pytam o zdrowie twej mi�o�ci, wygl�dasz jak krew :z mlekiem; wstyd moim
dziewkom, gdy pojrz� na ci�. Mi�o�ciwa matka jak si� miewa?
� Pokornie dzi�kuj�, w dobrym zdrowiu by�a, gdym odje�d�a�. A tu w �om�y wszystko
po woli waszej kr�lewskiej mi�o�ci si� wiedzie?
� Dawno ju� min�y te czasy, kiedy si� co wedle mojej woli czyni�o. Ino mnie rodzic
odszed� a matka umi�owana, doznaj� sieroctwa niemal na ka�dym kroku. Panowie Rad
Koronnych zahaczyli pono, �e ostatnia z Jagiellon�w jeszcze przy �yciu; nijakiego nie mam
zaopatrzenia. Powiem ci w zaufaniu� � obejrza�a si�, dworki pami�tne rozkaz�w jej
mi�o�ci, by nie przeszkadza� w rozmowie, umkn�y cichutko. Jedna tylko Krysia bawi�a si� z
pieskiem przy kominie i pa� Zborowskiego sta� u drzwi,, nieruchomy, sztywny, ze
spuszczonymi oczyma. � Powiem ci w zaufaniu, �e niemal wszystko, co dro�sze,
wysprzeda�am. Za ca�e srebro zosta� mi ino kubeczek, z kt�rego mi�o�ciwa matka raczy�a
mleko pija�. Ten jeden jedyny chowam jako diamenty, jako �wi�t� pami�tk�. Nazwa�am go
sierotk�. Taki brak cierpi�, �e mi si� usta nie chc� z�o�y� na wypowiedzenie onej goryczy. Na
barw� dla mego dworu* nie sta� mi�; w �atanej odzie�y chodzi s�u�ba c�ry Zygmuntowej.
G��d nieraz cierpimy�
�a�o�� �cisn�a j� za gard�o, g�os jej si� urwa�.
Krysia roz�o�y�a si� na pod�odze przy kominie z pe�nym podo�kiem szmacianych laleczek,
cennych podarunk�w szytych przez panny dworskie dla ulubienicy kr�lewny i ca�ego
fraucymeru. Charcik jej mi�o�ci, zaprzyja�niony z dziewczynk�, kt�ra mu nie szcz�dzi�a
s�odkich k�sk�w niemal z w�asn� krzywd�, wygrzewa� si� przed ogniem przytulony do jej
n�ek.
Zazwyczaj ma�a Krysia wyborne urz�dza�a zabawy ze swymi lalkami. Raz byli to ksi���ta
i ksi�niczki z nie znanych kraj�w, co przyjechali w odwiedziny do mi�o�ciwej pani. Wtedy
nadawa�a im przedziwne jakie� imiona w�asnego pomys�u; to znowu ona sama by�a kr�lewn�
Ann�, a p��cienne ba�wanki nazywa�y, si� Kasia, Ewa, Jagna, Ba�ka, Wronosia, Szmigielska,
Marcinowa. Niekiedy, ale rzadko bardzo, z najstrojniejszej lalki robi�a si� mamusia,
najwi�ksza z poczernion� g�ow� to by� tatu�, gruba i kr�tka stawa�a si� niani� i rzecz si�
dzia�a gdzie� w nieokre�lonej przestrzeni, daleko, daleko, �tam, u nas na grodzie�.
Lalki, kt�rych by�o ze dwadzie�cia, najlepiej lubi�y ta�czy�,, potem zajada� dobry obiadek,
na kt�ry dostarcza�a s�odkich okruszyn i suszonych owoc�w pani Wronowska; czasem
kr�lewna Krysia przybiera�a surow� mink� i strofowa�a leniwe dworki,, sadza�a je do k�t�w
na pokut�, zupe�nie tak jak Marysia j� nieraz stawia�a noskiem do �ciany za
niepos�usze�stwo. Nawet starsi mieli niema�� uciech�, gdy im si� uda�o pods�ucha� paplaniny
rozbawionego dziecka.
A� tu dzi� jak na z�o�� nic si� nie udawa�o; laleczki czego� zbrzyd�y, nie chcia�y gada�,
�adna nie umia�a sta� ani siedzie�, pozapomina�y swych cudackich imion, rozpacz
prawdziwa.
Aha� to ten ch�opak niezno�ny stoi pod drzwiami jak tyka, niby to w ziemi� patrzy, a raz
wraz �ypie okiem na Krysihe kr�lewny.
� Ty� p�jd� ino tutaj� � zaszemra� nie�mia�y g�osik od komina,
S�u�bisty pa� ani drgn��. Powieki tylko unios�y si� odrobin�, z oczu strzeli� jasny
promyczek i zagas� pod rz�sami.
� Ty� � powt�rzy�a Krysia g�o�niej � pobaw si� ze mn�.
� Nie wolno � odmrukn�� ch�opiec.
� Dlaczego? Boisz si� pana? Rozmawia przecie� z jej mi�o�ci�, ani ci� widzia� nie b�dzie.
Patrzaj, jakie �adne Musie�
� Co mi po kuk�ach� � sykn�� przez z�by. � To nie dla mnie zabawka.
� Nie lubisz lalusi�w? Naprawd� nie lubisz? Ach, szkoda! A pieski lubisz? Widzisz, jaki
ten przedziwny? Takie ma n�ki cieniu�kie, niczym ga��zeczki, a pyszczu�, widzisz, jak
wyd�u�ony? �miech zbiera, prawda? No� po�� t� czapk� i te r�kawice na przymurku a
si�dhij sobie wedle mnie� ot tak, widzisz, nic ci pan nie uczyni, bo okrutnie zagadany.
� Plagi* dostan�.
� Gdzie za�! B�dziemy dawa� poz�r: ino smyrnie nog�, ty podskoczysz do drzwi. To� ty
jego pacholik?
� Pa� jestem! � odpowiedzia� ch�opiec i zadar� nos ku powale.
� Pa�� aha, tak jak nasz Jasiek, ju� wiem. A tobie jak?
� Co mnie?
� No� Jasiek, Wojtek, Staszek czy co takiego?
� Aha� J�dru� mi jest!� Chcia�em rzec: Andrzej. Andrzej Chwalib�g. A ty?
� Ja? Krysia.
� A dalej?
� C� ma by� dalej? Sad za dworem, a potem las.
� Et, co z tob� gada�! Pytam, jak si� dalej nazywasz?
� Ano dziewczynka male�ka, a gdy urosn�, to b�d� pann� u jej mi�o�ci, tak jak Ewusia
albo Kachna. Pog�askaj pieska, prawda, jaki g�adziutki? Niczym od�wi�tna szata jej mi�o�ci.
Wiesz co, bawmy si� tak: ja b�d� �on�, ty m��, a to nasze dzieci.
� I piesek te�?
� Co te� ty gadasz! Taki du�y, a nie wie, �e pieskowe mamy musz� te� by� pieski. Ino
lalusie s� nasze.
� No i co?
� No i o�eni� si� z tob�, no i p�jdziemy do sadu wi�nie rac, niby to, bo przecie teraz
jeszcze zima. Narwiemy pe�ny kosz i� tego.
� I czego?
� Ju� nie pomn�, zahaczy�am. Znowu ty wymy�l co nieco, dlaczego ja ino mam gada�?
� Ano dobrze. Ja pojad� na �owy.
� Tak w�a�nie jak m�j tatu�! A ja zostan� na grodzie, b�d� prz�d�a tak jak moja mamusia.
� I b�dziesz t�skni�a za mn�.
� A jak�e. Oknem wygl�da�a b�d� i tak sobie za�piewam:
Czekam na ci�, Jasiu, oczy wypatruj�,
Widzi B�g na niebie, jako ci� mi�uj�.
� �liczna �piewka; ino dlaczego �Jasiu�?
� Bo mnie tak niania nauczy�a.
Anna Jagiellonka wyj�a chustk� z torebki zwisaj�cej u pasa na jedwabnym sznurze, otar�a
oczy i dalej powierza�a swe skargi �yczliwemu sercu Samuela Zborowskiego.
� Przew��cz� mnie to tam, to sam; w lutym koniecznie ��dali, bym jecha�a do
Krasnegostawu albo do ��czycy; opar�am si�. ledwie mi dali spok�j. Ale za to, gdym si�
rwa�a do Tykocina po �mierci Zygmunta, by uczci� modlitw� najdro�szego brata zw�oki, to
mi� nie dopuszczono. Panowie Rad Koronnych dozoruj� mi� �ci�le, l�kaj� si�, bym co nie
knowa�a wedle elekcji nowego kr�la.
� Mi�o�ciwa pani� gdzie�by to by� mog�o! Chyba z�o�liwe j�zyki donosz� wam
nicpotem.
� Wierz mi, twoja mi�o��, �e tak jest, jako m�wi�,. W sami Nowy Rok przyje�d�a�
dworzanin ksi�dza biskupa krakowskiego z pisaniem srodze niegodziwym. Pomawiaj� mnie o
tajemne porozumiewanie si� z dworem wiede�skim i z siostr� moj� Katarzyn�.. Ksi�dz
biskup wa�y� si� przygania� mi z tej przyczyny. Odpowiedzia�am kr�tko, �e istotnie odbieram
listy od krewnych i przyjaci�, czego mi za �ycia najmi�o�ciwszego rodzica mego,, jako i za
panowania brata, nikto nie wzbrania�. Czyli� nie jawne* jecha� od granicy dworzanin cesarski
z listami? Zar�wno i siostry moje, Zofia i Katarzyna, nierzadko pisuj� do mnie. Sama
obyczajno�� nakazuje na listy odpowiada�; a jednak znaj�c powinno�� wzgl�dem swego stanu
kr�lewskiego i panie�skiego, �e bez wiedzy pan�w Rad Koronnych nic nie mam czyni�, ani
jednym s�owem na one listy nawet jej kr�lewskiej mi�o�ci siostrze; mej, nie odpisa�am.
� Wy�mienicie wasza kr�lewska mi�o�� uczyni�a, rzucaj�c tak� odpowied� zuchwalcom.
Ca�a ta elekcja to istna Wie�a Babel; ju� blisko dziesi�� miesi�cy up�ywa od �mierci
najmi�o�ciwszego pana, na zje�dzie w �owiczu ino krzyku by�o nad miar�, a po�ytku
nijakiego. Teraz wre i kipi na B�oniach pod Warszaw�, obiecujemy sobie, �e wyb�r kr�la
dojdzie przecie da skutku, ale B�g jeden raczy wiedzie�, czy �acno si� te rozstrzelone g�osy
zgodz� na jednego pana.
� A kt�, zdaniem twej mi�o�ci, najbli�ej tronu? � spyta�a ciekawie kr�lewna.
� O i�em wymiarkowa�, kr�l szwedzki ma przeciw sobie ca�� Litw�, tedy zapora omal
nieprze�amana. Arcyksi���, zalecany przez pan�w senator�w, u szlachty nie ma poparcia;
jako �e Polak Niemca od wieka nienawidzi. Ksi�cia moskiewskiego boj� si�, i�by dla narodu
nie by� tyranem; jeszcze i pos��w nie raczy� przys�a�, ino listami na tron si� wprasza.
Niekt�rzy Piasta raj�; swego brata chc� mie� na tronie, krew z krwi, ko�� z ko�ci naszych�
Ale tych niewiele.
� Zatem pozostaje ino�
� Henryk Walezy, brat kr�la francuskiego. Ten ma stronnik�w mocnych w senacie, pose�
jego si�a obietnic rzuca narodowi.
� S�ysza�am i ja o tym. S�ysza�am inne jeszcze rzeczy: panowie senatorzy, widno dla
odwdzi�czenia ksi�ciu za tyle �ask przyobiecanych, usun�li z pakt�w kondycj�* po�lubienia
kr�lewny Anny.
� Pierwsze s�ysz�!
� Trzymaj� to bezprawie w tajemnicy, bo im samym siebie wstydno. Wierzaj mi, twoja
mi�o��, nie o pozyskanie ma��onka mi chodzi, kt�rego nie znam, nawet konterfektu onego nie
widzia�am; niesprawiedliwo�� mi� gniewa, lekcewa�enie mojej osoby, pomiatanie krwi�
kr�lewsk�. W�dy po Bogu a prawdzie ja jedna dziedziczk� tronu jestem! Mnie winni
koronowa�, a dopiero my�le� o przydaniu ma��onka kr�lowej.
G�os Anny Jagiellonki dr�a� oburzeniem. Po d�ugiej chwili uspokoi�a si� i pyta�a dalej:
� Powiadaj�e, twoja mi�o��, rych�o temu, a dobry koniec przewidujesz?
� Gdym odje�d�a� z Warszawy, ksi��� Henryk ma�o mia� przeciwnik�w. Jednakowo nie
przysi�ga�bym jeszcze na nic. W ostatnim dniu zawionie jaki wicher przeciwny, ci, co
krzyczeli �bia�o�, wo�a� b�d� �czarno� i dostaniemy jakiego chana albo su�tana za kr�la.
Wszelako, kt�rykolwiek z pretendent�w kr�lem b�dzie obrany, musicie by� pierwej w
Krakowie ni� on. Niech nowy pan go�ciem b�dzie waszym na Wawelu, a wy gospodyni�. Tak
si� godzi.
Oczy kr�lewny zasz�y �zami.
� Zaiste, wiernego przyjaciela to rada, us�ucham jej w pe�ni.
� Wieczerza na stole! � oznajmi� Ja� Chojnacki, otwieraj�c na rozcie� drzwi do jadalni.
Pani Szmigielska, nadworna szwaczka Anny Jagiellonki, pani �widnicka, ochmistrzyni, i
wszystkie panny szy�y a szy�y od rana do p�nego wieczora suknie dla jej mi�o�ci. Pieni�dze
potrzebne na stroje i inne wydatki po�yczy�a siostrze ksi�na Zofia brun�wicka, do kt�rej z
listem je�dzi� zaufany dworzanin pan podstoli Kroczewski.
Kr�lewna nie tylko dogl�da�a pilnie roboty, ale co dzie� prawie zasiada�a w gronie swych
dworek i pracowa�a razem z nimi. Jakkolwiek od lat blisko dziesi�ciu �y�a z dala od �wiata i
nie my�la�a o strojach, jakkolwiek nie ukrywa�a swych lat, teraz! postanowi�a wyst�pi� z ca��
�wietno�ci� na przyj�cie kr�la! Referendarz Czarnkowski dostarczy� jej potajemnie portretu
m�odego francuskiego ksi���tka i� zgodnie z prawd� przyzna� trzeba, �e ten �liczny panicz
w aksamitnym berecie z pi�rem, w szerokiej, sztywnej krezie srodze wpad� w oko
pi��dziesi�cioletniej infantce. Zanadto by�a rozs�dna, aby przypuszcza�, �e wzbudzi� gor�cy
afekt w jego sercu, ale chcia�a przynajmniej wywrze� jak najlepsze wra�enie, zyska� �yczliwe
wzgl�dy kr�la, a co potem� ile� dziwnych, nieprawdopodobnych rzeczy zdarza si� w �yciu
ludzkim!
� Czy mi�o�ciwa pani raczy mie� t� altembasow�* szat� przybran� malinowym
aksamitem w srebrne kwiaty, czy te� mo�e at�asem zielonym? � spyta�a pani Szmigielska,
przyk�adaj�c z prawej strony materii przykrojonej na sukni� aksamit, a z lewej at�as.
� Jak si� zda Szmigielsi, kt�ra barwa lepiej odbija?
� Wedle mego rozumienia to ino czerwona. Zw�aszcza �e i kwiaty srebrne w szerokich
niemieckich r�kawach �licznie si� wydadz�. Bo zda mi si�, �e wczoraj by�a mowa o tym, �e
r�kawy maj� by� niemieckie.
� Tak, tak, a czy b�dzie opad�a, czy te� pod gard�o?
� Opad�� skroi�am, prosz� waszej kr�lewskiej mi�o�ci. Taka strojna szata musi by�
mocno wyci�ta.
� Ino nie zanadto, bro� Bo�e! Niech Szmigielsia pami�taj boby�my musieli nadstawia�.
A ty, Kasie�ko, co tam �ciubiesz?
� Haftki srebrne przyszywam do hazuki* waszej kr�lewskiej mi�o�ci.
� Czym b�dzie podszyta?
� Karmazynow� aksamitn� podszyje si� sobolami, szar� sukienn� drobniuchnym siwym
barankiem, a p�giermacze* popielicami. Czy mi�o�ciwa pani zgadza si�, �eby tak by�o?
� Wy�mienicie; kochana Szmigielsia zawsze najlepiej wszystko rozrz�dzi. Ale � ale, czy
teletowa* modra ju� uszyta?
� W�a�nie roz�o�y�y�my j� na dw�ch �awach, coby mi�o�ciwa pani mog�a obejrze�
wygodnie.
� �adna, bardzo �adna; podoba mi si�, �e r�kawy z bufikiem. Ju� to zaw�dy lubi�am
hiszpa�sk� a w�osk� mod�; niemiecki str�j oci�ale wygl�da. Ale dotychczas ino same strojne
suknie widz�; czas pomy�le� o ciemnych, na rano do ko�cio�a lub na przechadzk� po
wirydarzu.
� A jak�e, a jak�e; czy�bym mog�a zapomnie� o tak wa�nej sprawie � odpowiada�a z
przej�ciem Szmigielska. � W�a�nie jej mi�o�� pani �widnicka ma w robocie adamaszkow�
szar� w�ziuchn�, bramowan� z�otog�owiem. Jagna r�kawy zeszywa. B�dzie tak�e czarna
at�asowa, pod gard�o hiszpa�sk� mod�, i teletowa drzewianego koloru. Ale niech si�
mi�o�ciwa pani nie gniewa, umy�li�am sobie jeszcze dwie i cho�by mnie kara mia�a spotka�,
nie ust�pi�, ino uszyj�.
� Jakie� to b�d�? Powiedz wasza mi�o�� spiesznie, schn� z ciekawo�ci.
� Niech mi�o�ciwa pani uwa�nie s�ucha; istnie kr�lewskie to b�d� szaty. Jedna tabinowa*,
leciuchna, ni z�ota, ni brunatna, bardzo nisko z ramion opada.
� Za nic nie chc�! Nie chc�! M�wi�am Szmigielsi, �e na nijak� nieskromno�� nie
zezwol�.
� Najmi�o�ciwsza pani krzywdzi mnie takowym pos�dkiem; gdzie�bym ja si� wa�y�a
czyni� co� wbrew jej poleceniom! Tedy wykr�j b�dzie g��boki, za to giez�eczko* bieluchne, z
najcie�szego jedwabnego sitka przys�oni cia�o, a zako�czy je doko�a szyi trepella suto
namarszczona i nieco przykrochmalona.
� Trepella? �mieszne jakie� nazwanie; co to jest? � spyta�a Ewusia:
� Kreza przecie � wyt�umaczy�a Kasia � to� j� w�a�nie obr�biasz w tej chwili.
� Cicho�e, dziewcz�ta! Nie dacie cz�eku sko�czy� � po�aja�a panienki pani Szmigielska.
� Ostatnia i najpi�kniejsza suknia b�dzie ze srebrog�owiu* bia�ego, g�r� i do�em w z�ote esy
wyszywana, r�kawy rzezane sieci� ze z�otych nici kryte, a w ka�dym oczku siatki paj�czek
misterny. Mi�o�ciwa kr�lewna podzi�kuje mi osobliwie za te dwie szaty.
� Bieretek* aksamitnych nie trzeba b�dzie sprawia�, Bogu dzi�ki � rzek�a Anna � mam
ich dziesi�� w r�nych barwach, nawet z�otem i kamie�mi zdobnych; te mi na wszelk�
potrzeb� wystarcz�. Karwatk�* lekk� z cienkiego sukna musicie mi uszy� na wypadek
ch�odnych wieczor�w w lecie; obramowa� bobrami, ale w sp�d futra nie dawa�. Pas mam ino
jeden, z�oty, �a�cuchowy, i to bez kamieni! C� robi� w tykoci�skim skarbcu znalaz�oby
si� klejnot�w si�a po nieboszczce kr�lowej Barbarze; wszystkie mi brat mi�o�ciwy
testamentem podarowa�. C�, kiedy panowie Rada opiecz�towali ka�d� k��dk� i do w�asno�ci
nie ma sposobu si� dosta�.
Henryk Walezjusz zosta� obrany kr�lem w dniu 16 maja 1573 r., lecz przyjazd jego
zapowiedziano dopiero na pocz�tek przysz�ego roku.
Anna Jagiellonka waha�a si�, czy pozosta� w �om�y lub te� jecha� do P�ocka jeszcze na
kilka tygodni. W ko�cu umy�li�a sp�dzi� Bo�e Narodzenie w Warszawie, a natychmiast po
�wi�tach wyjecha� do Cz�stochowy; nast�pnie mia�a si� po��czy� z orszakiem pogrzebowym
kr�la Zygmunta Augusta, zd��aj�cym powoli do Krakowa.
Po�ow� swego dworu wys�a�a pod opiek� podstolego Kroczewskiego do Krakowa dla
odnowienia i zaopatrzenia we wszelkie porz�dki komnat po �p. kr�lowej El�biecie, pierwszej
�onie Zygmunta Augusta, te bowiem przeznaczy�a na swe mieszkanie. Przy kr�lewnie zosta�y
Kasia Leszczy�ska, Marysia Krupska z nieod��czn� Krysi� i Marcinowa, kucharka. Urz�d
marsza�ka, pe�nomocnika, dostawcy, podskarbiego, opiekuna, doradcy i pocieszyciela we
wszelkiej biedzie piastowa� w jednej osobie pan krajczy Kumelski, od lat czterdziestu s�uga
kr�lowej starej, a nast�pnie Anny.
Dwudziestego �smego grudnia jeszcze nie �wita�o, gdy kr�lewna ze sw� ma�� czeladk�
opuszcza�a Warszaw�. Ogromna kolebka, szczelnie zamkni�ta i futrami opatrzona od mrozu,
mog�a pomie�ci� wygodnie sze�� os�b; lecz jecha�a w niej tylko