10119

Szczegóły
Tytuł 10119
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10119 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10119 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10119 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 2 Iwona Smolka Dziewi�� �wiat�w wsp�czesne poetki polskie 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Mi�o�� jest w�asny bieg bycia naszego, Ale z �ywio��w utworzone cia�o To chwal�c, co zna pocz�tku r�wnego, Zawodzi dusz�, kt�rej wszystko ma�o, Gdy ciebie, wiecznej i prawej pi�kno�ci Samej nie widzi, celu swej mi�o�ci. [M. S�p Szarzy�ski Sonet V O nietrwa�ej mi�o�ci rzeczy �wiata tego] 5 S�owo wst�pne Czytanie poezji jest spotkaniem ze �wiatem. Je�li ten �wiat jest tak inny, �e przykuwa moj� uwag�, porusza wyobra�ni�, zastanawia, w�wczas wchodz� w jego autonomiczn� rzeczywisto��, rozmawiam z jego bohaterami, dziwi� si� ich zdziwieniem. Ka�dy �wiat wyra�a si� przez sw�j odr�bny j�zyk, a kiedy rzeczy, idee, uczucia, my�li zostan� nazwane, w�wczas �yj� niezale�ne, rz�dz� si� prawem ustanowionym przez poetyckie s�owo. Nie por�wnuj� wi�c tych poezji, nie szukam podobie�stw ani r�nic, nie uk�adam w �adne szufladki literackich nurt�w, poetyk. sposob�w dykcji. Jestem zaproszonym uczestnikiem rozmowy, jak� poeta toczy ze �wiatem. S�ucham i chc� zrozumie�, co i w jaki spos�b do mnie m�wi. Staram si� us�ysze� cisz�, owe momenty zamilkni��, w kt�rych wyra�a si� ten najpi�kniejszy w ka�dej poezji naddatek - objawiona tajemnica. Oczywi�cie czytelnik ma prawo zapyta�: dlaczego te, a nie inne poetki wybra�am? Odpowied� jest prosta � poniewa� te poezje zachwycaj� mnie, poniewa� czytaj�c wiedzia�am, �e zosta�am obdarowana, l doprawdy jest to czysty przypadek, �e s� to poetki, a nie poeci, ale nieprzypadkowy jest taki, a nie inny wyb�r, l tu zastrzegam, �e owe szkice nie maj� nic wsp�lnego z tzw. nurtem feministycznym. Nie wiem nawet, czym jest �w nurt, je�li nie wy��cznie mod�. Wybra�am te poezje, gdy� s�dz�, �e ukazuj� one najpi�kniej niedostateczno�� i niedostateczno�� realnego �wiata. W jego wewn�trznych strukturach, w jego biologii, po��czeniach rzeczy, przypadkowo�ci i konieczno�ci zdarze� i uczu�, w krajobrazach i spotkaniach z lud�mi ukrywa si� przes�anie tajemnicy. Objawia si� granica bytu i niebytu, rzeczywisto�ci sko�czonej i niesko�czonej. Towarzyszy temu zachwyt, zdziwienie, l�k, groza, poczucie sacrum. Te poetki wiedz�, �e �wiat i cz�owiek z jego natur� biologiczn� i duchow� jest czym� zadziwiaj�cym. Realno�� zawiera w sobie nieoczywisto��. Tajemne, niewypowiedziane przenika przez tkank� �ycia, przez s�owa, okre�la wi�zi mi�dzyludzkie, ustanawia porz�dek rzeczy. Zmys� metafizyczny, ten dodatkowy zmys� ludzki, pozwala widzie� rzeczywisto�� podszyt� �innym �wiatem�, a prawa biologii postrzega� jako dar i ostateczne zagro�enie. Dominuj�c� wi�c postaw� jest zdziwienie bytem. Zdziwienie tym, �e co� jest, �e kto� kocha, przesy�a nawet po �mierci znaki swej obecno�ci, �e �ycie jest wielorakie, wszechobecne mimo swej kruchej konsystencji. A tak�e zdziwienie natur� � odr�bn� w swej biologicznej formie. Przyroda oddzielona od cz�owieka m�wi swoim ro�linnym j�zykiem, a jej obrazy � wiernie zarejestrowane i nieoczekiwanie znacz�ce symbolicznie, ods�aniaj� jeszcze jeden spos�b wsp�bytowania. W tych poezjach wszystko objawia si� w swoich dope�nieniach lub antynomiach, w byciu i niebyciu, w stosunku ja i ty, na granicy zachwianej i odzyskiwanej r�wnowagi: po��czenia i rozdzielenia ze �wiatem. Zasadnicz� cech�, kt�r� postrzegam jako wsp�ln� w tych jak�e r�nych poezjach, jest szacunek dla realnej, konkretnej rzeczywisto�ci, w kt�rej �yje cz�owiek. Szacunek dla ka�dego drobiazgu, dla �rzeczy niewa�nych�, dla tych okruszyn chwil, z kt�rych buduje si� wieczno��. Szacunek wynika z rzetelnej obserwacji, z poszukiwania wiedzy o tym, co nas otacza. Szacunek wynika z uznania odr�bno�ci, prawa do autonomicznego istnienia tego wszystkiego, co jest. To, co jest realnie i to, co jest pomy�lane, i mo�liwe do wyobra�enia, i godne wsp�odczuwania � ma swoj� twarz i swoje imi�. Ten szacunek pozwala poetkom dostrzec wyra�n�, a niekiedy g��boko ukryt� wi� spajaj�c� drobiny �ycia. 6 Czytaj�c t� poezj� czuj� ci�ar, materialno��, konkretn� wymierno�� �wiata, a zarazem widz�, jak prze�wituje przez niego wieczno��, jak niesko�czono�� rozsadza ka�d� szczelin� bytu otwart� zdziwieniem. Podobne wiersze pisze Czes�aw Mi�osz, znajduj� takie u Jaros�awa Iwaszkiewicza. W �adnej jednak liryce, kt�ra wysz�a spod pi�ra poety, nie ma takiego stosunku do cia�a: gniazda, biologicznego domu, ostatecznego zagro�enia, �ko�yski �mierci�, ��cznika ze �wiatem. W tych poezjach �cia�o siostrzane�, cia�o wydane torturom, �gniazdo b�lu�, �pokarm dla wron�, znienawidzone, tryumfuj�ce w mi�osnym spe�nieniu, synonim �mierci i rozkoszy, ekstatyczne i poni�one, cia�o um�czonego cz�owieka, kt�ry dotar� do �j�dra ciemno�ci�, wypowiada przez samo swoje istnienie � istot� kondycji ludzkiej. Z niego rodzi si� poczucie grozy, nim karmi si� �mier�, ono urealnia zasady etyczne, jest naj�ci�lejsz� wi�zi� z innymi, pocz�tkiem �ycia. Biologiczne, materialne w�r�d materii, obdarowane zosta�o �ask� wszystkich zmys��w. Z niego bowiem wyrasta r�wnie� to, co niewidzialne, w nim rodz� si� sny i przeczucia. Jest wsp�obecne z innymi, d��y do zespolenia, do wsp�-odczuwania. W tych poezjach bohater liryczny, do�wiadczaj�cy chwil ol�nienia, szuka � przez sw�j zachwyt, rozpacz, b�l, sceptyczny namys�, ironiczne zaprzeczenie � siebie, drobiny Ca�o�ci, cz�stki nadrz�dnego Sensu, kt�ry wy�ania si� nagle jako spe�niona Tajemnica. 7 Maria Bigoszewska *** Jak Lewiatan przychodzisz. Utoczy�e� przygwo�d�onej krwi. Jeste� we mnie. Jeste� we mnie bardziej ni� czeka�am �yj�ca, ko�� z ko�ci mojej, ostrze niezmierzone, wkr�tce b�dziesz umar�ym, ma�ym �ydem. 8 �miertelne cia�o Zdania oznajmuj�ce, kr�tkie konstatacje, �e jest jak jest i �adna metafora nie mo�e tego zmieni�. Lapidarno�� przypominaj�ca wiersz R�ewicza, z t� sam� osch�o�ci� narracji i ukrytym dramatem egzystencji. Tak pisze Maria Bigoszewska � poetka ascetyczna, zg��biaj�ca poj�cie �jestem�. Zapisuje podstawowe stany: jem, pij�, patrz�, stoj�, dotykam, p�acz�. Wie, �e s� one podstawowe i �e mo�e ich nie by�, cho� s� tak oczywiste. Do �jestem� przypisana jest �nico��. jem tu i pij� razem ze sw� wiedz� ze sw� nico�ci�, z twarz� na dnie studni Wiedza zaczerpni�ta z Drzewa Wiadomo�ci spowodowa�a upadek. Da�a czas, �mier� i �ycie w biologii. �ycie w poezji autorki Cia�a niepewnego zanurzone jest w czasie, w post�puj�cym umieraniu. Nico�� trwa, jest nieruchoma, z niej wy�aniaj� si�, gdy �godziny nie istniej��, obrazy-archetypy: krew, matka, dziecko, dom, szczelina. Nico�� jest jedyn� wieczno�ci� w tej poezji. Pojawia si� bia�y tunel � przej�cie do �ycia po �yciu, a tak�e tunel narodzin � ludzko�ci i ka�dego cz�owieka. P�acz zwiastuje jego przyj�cie i nie ma pocieszenia. Doprawdy �cia�o niepewne� nie zapowiada niczego dobrego. W chwili narodzin wydane jest ju� �mierci. W chwili pocz�cia i mi�osnego aktu � zagro�one czyhaj�cym unicestwieniem. Biologia okre�la ludzki stan: st�d-dot�d, �adnej nadziei na cho�by skrawek niesko�czono�ci. Biologizm oznacza kl�sk� ostateczn�. Z poczucia osaczenia i uwi�zienia w ciele, krwi, w �ywych, bolesnych tkankach wynikaj� wszelkie emocje i dramatyczne napi�cia tej skupionej, oszcz�dnej liryki. Te wiersze to zaklinania, egzorcyzmy przeciw k��bi�cym si� demonom, amulety przeciwko tragizmowi istnienia. W ciele zamieszkuje przecie� dusza. To ona jest kochank�, ona � szans� na wieczno��, przyzywana, nieuchwytna, �miertelna, a mo�e wieczna, kt� to wie? Nic. �adnej mo�liwo�ci, nadziei, �adnej �aski. Nitka spermy, ma�a kropla krwi Niepewne siebie cia�o i wiedza. Tylko tyle. Emil Cioran stwierdza: �Wiedza wrzuci�a nas w Czas i z t� chwil� uzyskali�my Los. Albowiem los istnieje tylko poza obr�bem Raju�. Wszystkie wiersze Marii Bigoszewskiej m�wi� o losie cz�owieka skazanego, kt�ry zatraci� pami�� Raju. Dom �ywych jest tu domem skaza�c�w. Egzekucja mo�e by� odroczona, ale niew�tpliwie nast�pi. Nie nale�y o tym zbyt wiele m�wi�, nie godzi si� roztkliwia� ani u�ala� nad sob�. Skupienie wiersza w kilkunastu s�owach, zaw�lenie my�li w jednym kr�tkim pytaniu powo�uje obraz przejmuj�cy pierwotn� si�� wizji, z kt�rego nie mo�na wyj�� ani linijki jako osobnego cytatu. Niemal ka�dy utw�r Marii Bigoszewskiej jest niepodzielny. Daje si� przywo�a� w ca�o�ci, bo znaczy tu ka�dy u�yty wyraz. Lapidarno��, osch�o�� i wizyjno�� � jak ��cz� si� te, wydawa�oby si�. nieprzystaj�ce do siebie cechy? Wizyjno�� powstaje tu przez odwo�anie si� do znaczenia symbolicznego u�ytego s�owa lub sformu�owania. Rodzi si� wi�c niejako poza wierszem, w kt�rym jest tylko wywo�ana kilko 9 ma s�owami. W tej poezji wiersz-wizja najcz�ciej sk�ada si� z czynno�ci, z imperatyw�w ruchu, dzia�ania. Ksi�yc ga�nie. Zapada si� trawa i droga. Rajski owoc ukryty w listowiu strasznie g��boko. P�acz, p�acz, c�rko boga lito�ci, bierz w usta, ssij i li�. Pierwszy grzech � poznanie, pierwsza ciemno��, dotarcie do g��boko�ci upadku jest zarazem przedstawione w formie ostrego erotyku. Jest dotkni�ciem tajemnicy i ods�oni�ciem siebie. Wiersz, kt�ry zaczyna si� jak zapis snu, jest dzi�ki odwo�aniu si� do symbolu wizj� erotyczn�. Erotyka w tej poezji � jak wszystko, co zwi�zane jest z biologi� � podszyta jest groz�. Tu ka�dy akt mi�osny jest aktem ostatecznym, jest wej�ciem w �mier�, w ciemno��, w b�l. Erotyka pozbawiona �agodno�ci i czu�o�ci jest brutalna, bo dzi�ki niej zawi�zuje si� �a�cuch �ycia-�mierci. Drapie�na, gdy� jest synonimem przetrwania, walki o istnienie. Przecie� podstawowe pytanie tej poezji brzmi � jak ocale�, jak si� uratowa�, jak by� w ciele? Inaczej � jak by� w ustawicznej trwodze? Cz�owiek, cz�stka natury, poddany jej prawom, jej ograniczeniom, czerpie z niej si��, a zarazem poddaje si� w nier�wnej walce. Na pr�no bohaterka liryk�w szuka schronienia przed narastaj�cymi zewsz�d zagro�eniami. Mo�e co prawda stwierdza�: ale nie dam si� wi�cej ssa� nie dam si� je�� � i nikt nie we�mie mnie �ywcem. Wiadomo jednak, jak to si� sko�czy. Cia�o starzeje si� i umiera, przed l�kiem nie broni� zamkni�te drzwi. Wszystko jest tak kruche jak tafla lodu, na kt�rej �lizgaj� si� ufne dzieci bez �wiadomo�ci niebezpiecze�stwa. �mier� czai si� w tkankach, w oddechu dziecka. Biologia w�ada pulsem krwi, mi�o�ci�, narodzinami, pierwszym krzykiem. Na poboczu biologii pl�cze si� biedna, wci�� niespokojna dusza. P�yn� �zy, trwa cierpienie. Dusza spragniona jest wieczno�ci, a cia�o chce uparcie istnie� w swojej postaci. Uzale�nione, wydane chorobom, prze�ywaj�ce rozkosz. Dusza wie swoje, a cia�o swoje. Te dwie m�dro�ci nie zgadzaj� si� ze sob�. Pierwotna ufno�� zosta�a zabita. Wiadomo, �e �czas dobrych nowin min��, moje dzieci�. Mo�na siebie pociesza�, nie wolno ok�amywa�. To samopocieszenie w tych wierszach brzmi r�wnie dramatycznie jak w wierszach Haliny Po�wiatowskiej. W poezji Marii Bigoszewskiej nast�puje redukowanie pragnie�. Ograniczenie si� do minimum ze �wiadomo�ci�, �e: jestem po stronie zdrajc�w jestem z tymi, kt�rych zawodzi cia�o jestem z tymi, kt�rych opuszcza dusza jestem po stronie s�abych Z tej s�abo�ci wywodzi si� w�ciek�y bunt, odwaga rozpaczy, krzyk �nie dam si�, przekonanie, �e to, co w�asne � cia�o i ��miertelna dusza� � nak�ania do dzielno�ci. Wiersze-pytania, wiersze-refleksje, przekonanie o tym, �e nic, co jest tu, na ziemi, nie ma �ludzkiego znaczenia�, skoro nie ma wieczno�ci i wolnego wyboru, gdy� wszystko zosta�o 10 rozstrzygni�te poza nami. l je�eli pojawia si� cytat z Ewangelii, to jest przywo�any w swoim zaprzeczeniu: Ktokolwiek wo�a, zostanie odtr�cony. Ktokolwiek pragnie, pot�piony b�dzie. Jest to nieustanna odmowa wiary w cud, bo jedynym cudem godnym swej nazwy by�aby nie�miertelno��. Dramatyczne odczucie ostateczno�ci w�asnego �ja� staje si� w tej poezji ci�g�ym d��eniem do bolesnej chwili �z�o�enia do grobu�. Wszystko, czego dotyka ta poezja, jest �wype�nione strachem� i b�lem �na tej drodze zdeptanej�, l nad erotyk�, i nad cia�em kobiety, i postaci� dziecka unosi si� opar krwi. Oto tylko nieliczne cytaty: �A� przyjdzie wielka cisza i napijesz si� jej czarnej krwi�, �krwawniki cia�a�, �nocny sen �y�kami pije krew�, �utoczy�e� przygwo�d�onej krwi�. �Krew rozlewana jest � pomi�dzy cz�onkami�. �To jest cia�o, a to jest moja krew osaczona�. �Ocknij si� z mojej krwi�, pla�a �sp�ywa miesi�czn� krwi��. Krew jest synonimem �ycia i grozy. ��czy przesz�o�� z przysz�o�ci�, jest krwi� ofiary, baranka, znakiem oczyszczenia i �mierci. Stanowi o istocie biologii i o istocie sacrum. Jest symbolem tajemnicy. Krew w tej poezji ��czy biologizm z przestrzeni� metafizyczn�, z nieznanym, z Bogiem �Niewyznanym�. To krew pozwala zobaczy� siebie � �mierteln�, siebie-martw�, a tak�e �Cia�o porzucone na firmamencie, w�r�d planet�. Tak oto � pierwszy cz�owiek, kosmiczny Adam, pozwala na jedyn� wiar�: �by�e�, do��czysz�. Kosmiczny Adam, b�g lub B�g, Adonai, staje si� ukrytym g�osem dialogu, kt�ry toczy si� w tych lirykach. Moja twarz, moja g�owa � miska mi�sa i zakrzep�ej krwi, pokarm dla wron. Ale pozw�l, niech jedz�. Niech zatrzymuj� si�, naradzaj� i dr��. Kim jest ten On? Ten, kt�ry ma pozwoli�? Nie odpowiada mu �aden znany obraz. Jest �Niewyznany�, staje si� adresatem tych wierszy-wizji, przera�aj�cych wyzna� rozpaczy. To dzi�ki niemu bohaterka mo�e wo�a� �z g��boko�ci�, z przepa�ci, kt�ra otwiera si� nieustannie przed �cia�em niepewnym�. Podobnie jak krew, tak upadek, d�. �hucz�ca ciemno�� s� sta�ym motywem tych wierszy. Szczelina �mierci-�ycia jest otwarta i �lepiej nie spodziewa� si� niczego�. Skaza, p�kni�cie le�y u pocz�tk�w istnienia. Tak jak Adam-kosmos, jak jego rozcz�onkowane cia�o, �wieci nad losem. Jest sta�� determinant�. Czy� wi�c upadek i ta rozwieraj�ca si� szczelina nieistnienia nie jest powrotem do punktu wyj�cia, do nie�wiadomo�ci sprzed Drzewa Poznania? Czy� ona � otwarta otch�a�, �hucz�ca ciemno��, nico�� odbijaj�ca twarz nie staje si� paradoksaln� form� ocalenia? Bohaterka tej liryki wie, �e �Niezbadane s� �lepe lory czasu, szczeliny ziemi�, i podobnie jak cz�owiek z esej u Ciorana cierpi na �niedob�r istnienia�. Wie, �e p�ki �yje � oddycha, krwawi, cierpi. Biada tym, powiada autor Upadku w czas, �co wiedz�, �e oddychaj�, a jeszcze bardziej biada tym, kt�rzy wiedz�, �e s� lud�mi. Niezdolni my�le� o czymkolwiek innym, b�d� t� spraw� rozpami�tywa� � op�tani ni�, prze�ladowani przez ca�e �ycie. Zas�uguj� wszak�e na t� m�czarni�, bo chciwi wszystkiego, co nierozwi�zywalne, sami szukali tematu nios�cego udr�k�, tematu niesko�czonego� (t�um. Ireneusz Kania). 11 Tak poezja op�tana cia�em i biologi�, obsesj� krwi i upadku, dotykaj�ca gnozy, znajduje w najwy�szej trwodze w�t�e pocieszenie. 12 Julia Hartwig W j�drze ciemno�ci Ta wygolona chuda g�owa g�owa szalona wi�zienna mistyczna op�tana jedn� my�l� Ta g�owa kt�ra nas wo�a Te wygolone chude g�owy kt�re naruszaj� nasz spok�j By�am bita i upokarzana � m�wi pierwsza Kim jeste� ty kt�ry ocala�e� przez �atwy trud nieuczestniczenia Kim jeste� uciekaj�c a nawet wsp�czuj�c ze mn� Nie odpuszczam ci nic bo ja r�wnie� nienawidzi�am m�ki ale wystawi�am si� na ni� i odebrane mi zosta�y na zawsze przywitania bez podejrze� i poranne przyp�ywy rado�ci Wybra�am wiedz�c �e b�d� wybrana A ty sk�d czerpiesz swoj� nadziej� na kt�rej chcesz budowa� rado�� i afirmacj� �wiata Nie pyta�a� mnie nigdy czy mam na ten zachwyt do�� si�y nie pyta�a� czy jest mi�dzy nami jaka� wsp�lno�� Wzywam ci� wi�c na spotkanie g�owy nie wygolonej z g�ow� wygolon� aby rozwa�y� jaka jest moc naszego udzia�u w istnieniu kt�re naruszone zosta�o w samej swojej naturze Tak m�wi�a g�owa wygolona w imieniu innych wygolonych g��w i przy��czy�a si� do niej g�owa szalona i g�owa mistyczna i g�osy ich przesz�y w be�kot a potem wszystkie7 razem zap�aka�y spogl�daj�c na bezkresny cok� obsadzony jak okiem si�gn�� czaszkami wygolonych g��w 13 Prawo do sprzeczno�ci Filemon i Baucis, Murzy�ska matka, paryscy kloszardzi, ob��kany H�lderlin, warszawskie panie w kawiarni, ma�y cz�owieczek ze starej ryciny � Jonasz czytaj�cy ksi��k� w brzuchu wieloryba, staruszkowie na balkonie, kochankowie �ni�cy si� sobie z obrazu Chagalla, p�ywaczka ��cz�ca �ywio�y, g�owa wygolona, chrze�cijanin przemierzaj�cy �wiat w swoich butach, cz�owiek, kt�ry idzie dalej ni� wszyscy. Dziesi�tki, a mo�e setki postaci zamieszkuj� wiersze Julii Hartwig. Jej poezj� zaludniaj� tak�e cienie zmar�ych, kt�re unosz� si� nad �wiatem widzialnym. Ka�dy z tych bohater�w przynosi swoj� histori�, kwintesencj� losu. problem egzystencji, uczucie, swoje szale�stwo, swoj� drog� �ycia. Ka�dy z nich ma jak�� rol� do spe�nienia w wielkim teatrum. gdzie rzeczy dziej� si� na scenie tego �wiata � bardzo konkretnego, i na �scenie widzenia�. Ona zagarnia w siebie sny, przeczucia, wy�aniaj�ce si� niejawne, na wp� zakryte wspomnienia, widma, odrealnione pejza�e. Na niej ��czy si� przesz�o�� i tera�niejszo��, m�odo�� i staro��. Na scenie widzenia wszystko mo�e sta� si� jedni�. Widzenie jest bezinteresown� rado�ci�, wymierza obszar �kr�lestwa oczu� i nie wynika z niego �adna korzy�� opr�cz potwierdzania �wiata, m�wienia mu �tak�, afirmacji pe�nej, po��czonej z wiedz� o przemijaniu, cierpieniu, �mierci i trwodze. Widzenie bezinteresowne, czyli bez pr�by posiadania, zaw�adni�cia. Podziw, kontemplacyjny zachwyt ��czy si� z wiedz�, �e na ten sam fragment pejza�u, na t� sam� ��k� patrzyli inni, kt�rych ju� nie ma, �e ich oczy ch�on�y ten sam widok, l ta �wiadomo�� sprawia, �e bezludny krajobraz ucz�owiecza si� i �Je�li b�dziemy patrze� a� do b�lu, mo�e stan� si� cia�em ci, kt�rzy kr��� wok� bezustannie�. Wiedza o �wiecie zakrytym dana jest �ja� lirycznemu � g��wnej bohaterce wierszy, kt�r� nawiedzaj� sny gro�ne i �askawe, przynosz�ce ukojenie i trwog�. Fruwa w nich, ogl�da nocne niebo, s�yszy g�osy zmar�ych, odwiedza miasta i odleg�e krainy, pochyla si� nad czyj�� staro�ci�, ��czy si� z b�lem innych. To �ja� ze snu wie wszystko o �dzikim blasku, o ukrytej za zas�on� realno�ci tajemnicy �ycia. Wie o �wiecie idealnym, o wielkim s�upie �wiat�a, o szale�stwie �jasnego umys�u�. �Ja� na scenie tego �wiata stoi mocno na ziemi, trzyma si� konkret�w. Podr�uje przez miasta Europy i Ameryki, zwiedza muzea, zapami�tuje katedry i obrazy, obserwuje ludzi w ich rado�ci, chwilach odpoczynku, zabawy, zamy�lenia, szale�stwa, zagubienia. �Ja�, kt�re odda�o si� �ywio�owi, morzu, d�wiga siatki z zakupami, w kuchni kroi jarzyny i przygotowuj�c potraw�, widzi �szybko�� oblekania materii w nowe kostiumy�. Ma sw�j dom i swoj� bezdomno��. Zakorzenienie i t�sknot� za absolutn� wolno�ci�, nieprzynale�eniem do �adnego konkretnego miejsca. W�drowiec i domownik. �Ja� gotowe przyj�� w siebie ka�dy nowy pejza�, wzruszenie, do�wiadczenie � tak�e bezdomno�ci. Pragnie jedynie: I�� kolein� losu w �piewie niewidzialnych stworze�. Rado�� twarda jak diament, niezawis�a i niczemu nic nie d�u�na. Sprzeczno�� jest moim �ywio�em, prawem, o kt�re wojuj�. Sprzeczno��, czyli bycie ka�dym i w ka�dym miejscu jednocze�nie, Owym t�umem postaci, kt�re m�wi� r�nymi j�zykami, d��� do celu lub �yj� z dnia na dzie�, nie martwi�c si� o przysz�o��. l natychmiast rodzi si� w tej poezji � zmierzaj�cej przecie� od swego pocz�tku do harmonii, zespolenia � pragnienie po��czenia ze sob� tego, co pozornie sprzeczne i tego, co jest antynomi�, co trwaj�c w opozycji rozbija �ad �wiata. Tom z 1971 roku nosi tytu� Dwoisto�� i jak ka�dy tytu� Julii Hartwig jest znacz�cy. Wszystko w tej poezji ma sw�j blask i cie�, awers i rewers. Noc i dzie�, sen i jawa, bycie i 14 niebyt, trwanie i przemijanie, ziemia i niebo, umys� jasny i umys� szalony, realno�� i idea. Dwoisto�� jest zasad�, przed kt�r� trudno si� obroni�. �Byli�my �ertw� dla symboli� � m�wi poetka w wierszu Przes�anie z tomu Wolne r�ce. l ka�dy z nas mia� j�zyk rozwidlony by m�wi� mow� prost� i mow� uczon� �J�zyk rozwidlony� utrwala dwoisto��. Obie mowy s�u�� nazywaniu prawd, okre�laniu rzeczywisto�ci. Wyra�aj�, poszukuj� dla siebie formy, aby przerodzi� si� w sztuk�. �T�sknota do symboliki trwa�ej� i prze�wiadczenie, �e �Pod t� wysp� jest inna wyspa, mo�e jeszcze pi�kniejsza� konstytuuje zasady tej liryki. B�dzie si� ona nachyla� w tym samym stopniu w stron� romantyzmu co klasycyzmu, ��czy� �sceny widzenia� ze scenami z realno�ci. �Chcia�abym widzie� ci� naraz ze wszystkich stron, stworze, fragmencie, zawierucho, wspania�y ob��dzie jasnego umys�u�. Widzie� od strony jasnej i ciemnej, z prze�ycia snu i konkretnego do�wiadczenia, nadaj�c form�, wprowadzaj�c do zdania rygor i klasyczny porz�dek. Stoj�c na Dziale W�d, znaj�c ten wyb�r, kt�ry jest dany ka�dej wolnej istocie, bohaterka pyta: �A ja gdzie przynale��, l jest to pytanie o rodzaj zwi�zku ze �wiatem, o wsp�uczestnictwo. ��cz�c racjonalny i irracjonalny ogl�d, wra�liwo��, sumienie, wyobra�ni�, uczucie, intelekt, poetka napina �b�yskawiczny �uk� wi���cy ze sob� �ywio�y, dwoiste rzeczywisto�ci. Wszelki ruch, wszelki wysi�ek obserwowany przez Juli� Hartwig i zapisany w jej wierszach wywodzi si� z ziemi, z realno�ci i zmierza ku idealnej przestrzeni, kt�ra jest miar� i celem. Ten sam �uk, co spinaj�cy �ywio�y tuk �u�miechni�tej p�ywaczki�, zatacza r�ka �egnaj�ca �Nad zatok�� odlatuj�cego przyjaciela i odtruwaj�ce dzikie g�si. �uk spina bliskie i odleg�e, dzikie i ucywilizowane, zadomowione i obce. �uk spi�cia podkre�la odleg�o�� � d���c do zbli�enia. Jest form� wyra�enia zar�wno dystansu, jak i wsp�uczestnictwa, konieczno�ci zbli�enia. Owo prawdziwe przenikni�cie i po��czenie antynomii, �wiata realnego i idealnego, widzialnego i duchowego najcz�ciej spe�nia si� we �nie. Jest to osobna sfera tej poezji, kt�ra zagarnia w siebie tyle� zamglone, niejasne, ukryte krajobrazy, co te realne, wyraziste; ��czy pod�wiadomo�� z wiedz� historyczn�, przeczucie z mitami kultury. Racjonalna i klarowna w swej formie, mistrzowsko precyzyjna w ka�dym okre�leniu i zdaniu tw�rczo�� ta zanurzona jest w ciemno�ci snu, w owym romantyczno-Jungowskim przestworze, gdzie niewidzialne duchy, jak w Mickiewiczowskich Balladach i romansach, rozmawiaj� z �ywymi. Oto Lament kazimierzowski, kt�rego rytm zda�. melodia, spos�b budowania obrazu ka�� my�le� o Anhellim S�owackiego: �W ciemno�ci, kt�ra by�a potem, rozwidni�a si� wielka zorza po�udniowa i po�ar chmur. A ksi�yc znu�ony spuszcza� si� w p�omienie niebios jakoby go��b bia�y...�. Eloe rozpoczyna op�akiwanie. Lament Julii Hartwig otwiera zdanie: Dnia�o l nie zd��y�a tego ukry� noc Zbroczone �witem p�yn�y ogromne �awice cia� Lament rozlega si� w ob�okach. W�r�d chmur, u ogromnych st�p Boga. kt�ry przepuszcza przez �luz� ��awic� cia��. Lament rozbrzmiewa wraz z b�yskiem �gwiazdy zarannej�, w�r�d wzlatuj�cych ptak�w: 15 �e zdawa�o si� sam strop niebieski uformuje si� w dzwon i wielkie rozpocznie dzwonienie Widzeniem romantycznym w tej apokaliptycznej wizji jest obraz poruszonego nieba. Miesza si� ze sob� ziemia i przestw�r; to, co okrutnie realne, zostaje podniesione w g�r�. Dzieje zamordowanych �yd�w opowiedziane s� j�zykiem romantycznym, gdy� nie da si� w spos�b zracjonalizowany opisa� ostatecznej zag�ady. Na niebie, w powietrzu, w ciemno�ciach p�yn� postacie pomordowanych. i chocia� ta, kt�ra je widzi, m�wi �Ja wspomnie� tych si� boj�, jest przecie� Gu�larzem wywo�uj�cym zmar�ych. M�odzi kochankowie z obrazu Chagalla, ona z bukietem kwiat�w, przep�ywaj� przez senn� wizj�, przez realno�� historii, przez pami�� narratorki, przez dzieje romantycznej literatury. Oto zn�w �dzieweczka� rozmawia z ukochanym, matka pyta: �C�rko od kogo s� te kwiaty�, �miasteczko m�wi wracam i przesz�o�� zn�w si� staje�. Trzy czasy � realny, w kt�rym toczy si� narracja, historyczny i romantyczny, ��cz� si�, przeplataj�, tworz� niezwyk�y �niedoczas�, w kt�rego pog�osie ta�czy jeszcze �szalona Ryfka�. W wierszu Julii Hartwig �w akt pami�ci � najczulszej, akt mi�o�ci przywo�uj�cej do �ycia pomordowanych, odbywa si� we �nie, a dok�adnie w my�li �ni�cej, cho�: noc ledwo �mie to spe�ni� sen ledwo to potrafi A przecie� tylko dwa zdania, kilka drobnych napomknie� okre�la histori� tego wydarzenia i opisany dramat ludzki: �wchodzimy przez pr�g zgliszczy przez mury lat wynios�e�, �ju� nie �al �e mnie wzi�to�, �miasteczko Tora cerkiew�. Przenikaj� przez siebie realno�� historyczna i wizje senne. Historia pisana du�� liter� i historia dwojga kochank�w, kt�rzy odnale�li si� po �mierci. Miesza si� r�wnie� przestrze� � realna, wyobra�ona, ta widziana z okna kuchni i ta podniebna, wy�niona. Wiersze Julii Hartwig to cz�sto minidramaty. skondensowane w ka�dym obrazie i wzruszeniu. W te sceny, kt�re pora�aj� czysto�ci� widzenia, nigdy nie wkrada si� fa�sz, odleg�e aluzje nigdy nie przeradzaj� si� w stylizacj�. Jest to prze�ycie na nowo � przez wsp�czuj�c� wyobra�ni�, groz� historii � jest to spotkanie, kt�re b�dzie powtarza� si� raz po raz w tej poezji, z �g�ow� wygolon��. Istnienia w grozie, gdyby nie wczesne do�wiadczenie pokoleniowe, wojna, powstanie warszawskie, mog�aby nauczy� staro�wiecka rycina. Na niej Jonasz w brzuchu wieloryba, zadomowiony, spokojny, czyta ksi��k�. �Ale wieloryb bywa g�odny. Przez jego gardziel wpada do brzucha pot�na fala morskiej wody z �awic� po�kni�tych ma�ych rybek�. Poetka wie. �e kataklizmy lubi� si� powtarza�. Groza nie mija. Jest przyczajona. Wie r�wnie�, �e groza, tak jak pi�kno, dobro�, ekstaza i strach, jest wpisana w istnienie. Dlatego przekonuje � �Ale� tak ty r�wnie� nadajesz si� na m�czennika� i ostrzega w wierszu Rekiny � �Uwa�aj, �eby nie uroni� nawet kropli krwi. Zwabisz je. Kr��� wok� ciebie, zawsze g�odne. [...] Wyp�yn� nagle zza rogu ulicy. W�ami� si� druzgoc�c drzwi twojego domu�. W t� poezj� wro�ni�ta jest wiedza o byciu �W j�drze ciemno�ci�, o istnieniu �g�owy wygolonej�, kt�ra spotyka si� nieustannie z tym, �kt�ry ocala�e� przez �atwy trud nieuczestniczenia�. Z tego wynika w spos�b po�redni � gdy� ta poezja najdalsza jest od udzielania rad, przestr�g czy poucze� � nakaz wsp�uczestniczenia i wsp�dzia�ania, gdy� tylko tak mo�na istnie� pod koniec XX wieku. �Wzywam ci� wi�c na spotkanie g�owy nie wygolonej z g�ow� 16 wygolon�� � m�wi �g�owa szalona wi�zienna mistyczna� � i to wezwanie stanowi podstaw� moraln� wszystkich utwor�w Julii Hartwig. W jej wierszach odzywa si� g�os, be�kot, p�acz g��w wydanych na m�k�. Z tego �bezkresnego coko�u�, kt�ry �obsadzony jak okiem si�gn�� czaszkami wygolonych g��w�, przez szpitale, wi�zienia, �mier� przyjaci�, bezradn� staro�� � wyprowadzaj� w drog� �buty chrze�cijanina�. To drugi obok W j�drze ciemno�ci wiersz, kt�ry okre�la nasz� wsp�czesno��, nasz� przestrze� moraln�, l s� to dwa najwa�niejsze wiersze liryki polskiej lat osiemdziesi�tych. Pytania i wybory etyczne w poezji Julii Hartwig s� esencj� jej poezji, jej najprawdziwszym, najg��bszym g�osem. �Co mog� sobie powiedzie� przes�uchuj�cy i przes�uchiwany�? � pyta w wierszu Co mog�; �dialog przemocy i m�cze�stwa, / Okrucie�stwa i cierpienia� przybiera w tej poezji r�ne formy, odzywa si� wieloma g�osami. Mo�e dlatego w tej poezji tyle jest postaci, gdy� ka�da z nich potwierdza w praktyce codziennego �ycia pytania i wybory moralne. �Mi�uj bli�niego swego� jest raz po raz poddawane konfrontacji. Przechodzie� � �Twarz zamkni�ta nieruchome oczy� � idzie �dalej ni� my wszyscy�, a Babka opowiada�a �nie ma ju� teraz ludzi, kt�rzy jak moja matka, oddaliby biedakowi w�asne buty i kaftan�. Ta babka nosi�a pewnie �buty chrze�cijanina� i odda�a je, aby dalej przemierza�y �wiat. Ten przechodzie� widzi pewnie co� wi�cej, za czym pod��a, ni� mijaj�cy go w po�piechu ludzie na ulicy Marsza�kowskiej. Zjawy i postaci z tego i z tamtego �wiata nagle spotykaj� si� w t�umie lub tylko przelatuj� przez nocne niebo Julii Hartwig. Niebo i ziemia. Noc, sen i jasno�� dnia. Zamieszka�e i opuszczone. Zn�w napina si� �uk spinaj�cy sprzeczne i przenikaj�ce si�. Zjawa przechodnia i zjawa wy�aniaj�cego si� z mg�y mostu. Obie s� niedopowiedzeniem, bardziej przeczuciem czego�, co istnieje ni� namacaln� obecno�ci�. W tym niedopowiedzeniu, w tym prze�wituj�cym konkrecie, w �wiecie materii, przez kt�ry przebiega niewidoczny, ale jak�e oczywisty szlak idei. kr��� duchy zmar�ych, pejza�e zawis�e w powietrzu utkane s� ze snu, z nocy i realnego konkretu. Obj�te s� widzeniem czu�ym i kontemplacyjnym zarazem. Jest to patrzenie �a� do b�lu�. Jest widzenie dzienne i widzenie nocne. Wy�aniaj�ce si� ze snu, kt�ry nawiedzaj� ptaki, ob�oki i duchy. Bowiem w poezji Julii Hartwig istnieje w spos�b najbardziej dotkliwy i dotykalny przestrze� powietrzna. To z niej p�ynie oddech tych wierszy. W nich przecie� jest �Niebo jak jab�o� roz�o�yste�, a patrz�ca � �zawieszona pod skrzyd�ami nietoperza� � wie, czym jest �ywio� powietrznej przestrzeni. Jest ona wsp�lna dla bezdomnych i w�druj�cych. niespiesznych i poszukuj�cych. Ukrywa w sobie tajemnice. Lini� horyzontu ��czy si� z ziemi�. Jest nape�niona g�osami i ca�kowicie bezludna: zas�ona i otwarcie w inny byt. Jest taki obraz Turnera � poci�g jad�cy przez mg��. ��te smugi, szaro��, ch��d bieli, domys� kszta�tu p�dz�cego pojazdu. To �wiat zimny i zarazem dynamiczny, amorficzny i wyprowadzaj�cy bardziej pami�� kszta�tu przedmiotu ni� sam przedmiot, l jest w tym obrazie odczuwalna niesko�czono��, ukryte szale�stwo. przedziwne napi�cie, jakie si� wytwarza mi�dzy odrealnionym kszta�tem a nasz� pami�ci� o rzeczywistym. Gdy czyta�am wiersze Julii Hartwig, przypomnia� mi si� ten obraz. Poezja precyzyjna, wywa�ona w ka�dym s�owie, logiczna, a zarazem szalona, jest pe�na dramatycznych napi�� mi�dzy amorficzno�ci� a konkretem, mi�dzy realno�ci� a pami�ci� o niej, mi�dzy st�umion� dynamik� wersu a zatrzymanym, jakby zawieszonym w powietrzu obrazem poetyckim. Przy ca�ej swej wizualno�ci, konkretno�ci jej obrazy s� jakby z mg�y i powietrza, kt�re jest �dotykalne�, ma swoj� g�sto��, lepko��, zmieniaj�cy si� kolor, �wietlisto��. Powietrze jest �ywio�em i wy�aniaj� si� z niego ludzie, przedmioty, pejza�e. Jak�e cz�sto wiersz zaczyna si� od opisu nieba, przestrzeni, �wiat�a. Oto kilka pierwszych wers�w utwor�w: �W krainie zmierzchu s� tylko wielkie twarze zasypywane rosn�c� ciemno�ci��. �Idziemy przez Warszaw� we mgle. Most jakby w powietrzu zawis�y�. ��agodne �wiat�o tu� przed zmierzchem�, �Wilgotno i upalnie�, �Sierpniowy poranek na Madison Avenue parno i mg�a�. 17 Wiersz I zn�w zaczyna si� w spos�b typowy dla tej poetyki � ekspozycja przestrzeni, �wiat�a: W oknie parking o�wietlony neonowym �wiat�em niebo zamglone i p�ytkie jak sen chorego Zako�czenie tego utworu nadaje mu wymow� metaforyczn�: i zakopywali�my naszych zmar�ych wyrobnicy wyzyskiwani przez okrutnego gospodarza deszcz sypa� w lekkie li�cie brz�z i zn�w ten krzyk znajomy z otwartych ust powietrza ten krzyk coraz to bardziej czu�y uhu siostrzyczko uhu Powietrze, kt�re krzyczy � ten obraz powoduje na�o�enie si� poj�� � nie bezpo�rednio w wierszu, ale w odbiorze czytelniczym: powietrze � niesko�czono��, oddech i wo�anie b�d�ce ostatnim wydechem � uhu. Ca�a wi�c fabu�a jest poza utworem, napi�cie w tym obrazie tworzy si� mi�dzy opisan� sytuacj� a powietrzem, mi�dzy s�owem pozaznaczeniowym �uhu� a nasz� wiedz�, i� jest to wo�anie puszczyka zwiastuj�cego nieszcz�cie i �mier�. Jest to wi�c zderzenie rzeczywisto�ci realnej z �poza�wiatem�, kt�ry wy�ania si� w spos�b po�redni z tego utworu. Uczucie odrealnienia, jakie towarzyszy cz�owiekowi id�cemu we mgle, to stan emocjonalny. kt�ry jest cz�sty w tej poezji. Kim jest samotny przechodzie�? Twarz zamkni�ta nieruchome oczy p�aszcz zmi�ty i nie�wie�y jakby nie oswojony jeszcze ze �wiat�em [...] Ten cz�owiek szed� na pewno dalej ni� my wszyscy naznaczony niebytem i tak zag��biony w sobie jak nie bywaj� nawet ludzie ze �mierci� u wezg�owia Im wi�cej jest szczeg��w sk�adaj�cych si� na obraz przechodnia, im wi�cej reali�w � nazw ulic, niesionych siatek pe�nych �jab�ek chleba i mro�onego dorsza�, tym bardziej widmowy, nie z tego �wiata staje si� ten cz�owiek, l dzieje si� tak w tym i w wielu innych utworach, �e nadmiar konkretu prowadzi ku dematerializacji. Osamotnienie pozostawia znak widomy, wyciska swoje pi�tno. Ci, kt�rych przedstawia poetka, s� inni, gdy� samotni. Ob��kany H�lderlin na poddaszu u stolarzowej Zimmer, czcigodny przodek siedz�cy w fotelu, stare panny Zakrzewskie, kt�re nale�� do czasu minionego, s� to ci. co znaj� smak odchodzenia. Jest to naznaczony szale�stwem James Porter, kt�ry strzela� do policjant�w, i ci, �kt�rzy odchodz� z domu na zawsze, nieczuli na w�asne przyzwyczajenia. Kt�rzy stoj� na ulewnym deszczu bez drgnienia i obmywaj� si� w jego strugach. Tacy m�wi�: ile b�aho�ci! Ale oddali jej ca�e swoje �ycie�. Charakterystyczna dla tej poezji narracja, kt�ra stwarza relacj�: �ja� � �nie ja�, zaciera granic� mi�dzy rzeczywisto�ci� widzian� w spos�b niezwykle ostry, niemal reporterski, a �wiatem zakrytym. Nale�y wi�c zobaczy� innych, wyr�ni� ich. Jest to wewn�trzny nakaz tej poezji: 18 by�a w moim patrzeniu staro�� tych, co t� ��k� niegdy� widzieli, tych, co j� niegdy� malowali. To oni, dawno umarli, wtargn�li we mnie, patrzyli moimi oczami i byli �ywi przez chwil�. Taki ogl�d staje si� sposobem na posuwanie si� granic� �mi�dzy u�omnym dniem a niedoczytan� noc��. Wi�kszo�� opis�w � �piewaj�cego ptaka kardyna�a, umykaj�cej wiewi�rki, przelatuj�cych g�si, oceanu, bia�ych domk�w � to przekazy samotno�ci. Opisy tego, co istnieje obok, ale jest ukryte, co jest nie b�d�c, sk�adaj� si� na to poetyckie �wiadectwo odwrotno�ci istnienia. Zbi�r zewn�trznych fakt�w, przylegaj�cych do siebie konkret�w niczego jeszcze nie okre�la i wi�cej m�wi o cz�owieku powietrze, kt�re go oblepia, wi�cej jego cie� na zas�onie, wi�cej pami�� prze�ycia ni� najdok�adniejsza rejestracja szczeg��w. Ta poezja ukazuje byty i wydarzenia, kt�re s� inne i nie przystaj� do powszechnego wyobra�enia o �normalno�ci�. Ukazuje t� inno��, kt�ra rozbija poczucie bezpiecze�stwa, nasz� zadufan� pewno�� w rozumowanie przyczynowo-skutkowe, konieczno�� sprawdzania �czy wszystko jest w porz�dku�. Owa inno��, odr�bno�� � nazywana i portretowana, r�wnie� wyznacza granic� dw�ch �wiat�w, czyli autonomiczn� rzeczywisto�� tej poezji. �Widzie� ze wszystkich stron� � nakaz i pragnienie, aby ogarnia� i wsp�istnie� wtedy, gdy si� dotyka ziemi i frunie, mieszka i w�druje, opuszcza i powraca. Ta sprzeczno��, kt�ra jest �prawem�, niesie ze sob� �dar po�rednictwa�. Tym jest poezja � ta, kt�ra szuka dla siebie formy, zobowi�zania. Tym jest r�wnie� cz�owiek � m�wi autorka. Mi�dzy tym a innym, znanym a obcym, w ustawicznym dialogu, mi�dzy natur� a kultur�, mi�dzy wysokim a niskim, wznios�ym a trywialnym, form� a chaosem. �Mi�dzy� � jako znak po��czenia, �lad obecno�ci, przeciwko pustce, wyraz t�sknoty �do symboliki trwa�ej�. �Sceny widzenia� i sceny ze �wiata jak�e rzeczywistego ��cz� si� dzi�ki owemu darowi po�rednictwa. ��cz� si� w wielkiej pochwale �ycia, z wdzi�czno�ci za �up�r �wiata w trwaniu�. Te w�a�nie wiersze � afirmacyjne. s� jak zatrzymany oddech. Czysty rysunek, samo stwierdzenie, �e jest. Miniatury dwu-, trzyzdaniowe, zapisany w poetyckiej prozie obraz istnienia. W �kr�lestwie oczu� dystans nie jest ch�odem i nie wynika z oddzielenia. Cz�owieka otacza w tych wierszach zbyt wielka przestrze� powietrznego �ywio�u, zbyt oczywista jest jego osobno��, poczucie oddalenia od natury, aby sp�r o spos�b istnienia, jaki ma miejsce w tej poezji, m�g� znale�� jednoznaczne rozwi�zanie. Sztuka jest zaklinaniem istnienia, �eby przetrwa�o, i jest �miertelna. Gdzie jest miejsce na rado��, na spontaniczn� pochwa��, na pogodne i czu�e sprzymierzenie z natur�? Jak si� przechodzi przez pejza�e przemijania, w kt�rych uroda �ycia i smutek odchodzenia, b�l utraty s� ze sob� sprz�gni�te i nieroz��czne? � Te pytania s� zarazem rozpoznaniem sprzeczno�ci bycia i samej istoty egzystencji. W precyzyjnych i cudownie prostych wierszach, w kt�rych obrazy s� jakby lustrzanym odbiciem konkretnych pejza�y uniesionych ponad ziemi�, s�ycha� pod powierzchni� codzienno�ci ��piew niewidzialnych istnie�. Wszystko, co jest widzialne i ledwo przeczute, za�wiadcza o pe�ni, o niemo�liwym do ogarni�cia �wiecie. l tylko przez najprostszy, najbardziej bezpo�redni kontakt z rzeczami � potwierdzamy siebie, a przez widzenie zmieniaj�ce si� wraz z up�ywaj�cymi godzinami � zatrzymujemy przemijaj�cy krajobraz egzystencji. Wszystko w sporze i po��czeniu. Brzydota i pi�kno, wulgarne i �wi�te. Jak i to �ycie spiesz�ce si� donik�d i spowolnione istnienie bezdomnych kloszard�w. T�umy postaci, bohater�w mieszkaj�cych w napowietrznym pi�knie i grozie. W otch�ani nieistnienia i �nad urwiskiem nadziei�. Ci hoduj�cy kwiaty wok� przytulnych dom�w i ci w��cz�cy si� przez �wiat po to, by spostrzec, �e goni ich w�asny dom, oni wszyscy �w ob��dzie jasnego umys�u� mog� dostrzec blask wieczno�ci. l tylko ten blask, wyp�ywaj�cy z powietrznej przestrzeni wierszy, strze�e przed rozpacz�, przed b�lem przemijania. Przecie� tyle jest w tej liryce czu�o�ci, tyle 19 mi�o�ci ludzi m�odych i starych zdziwionych umieraniem. Tyle rozpaczy, niepogodzenia. Wiedzy o tym, czym jest niepami�� i �to skomlenie�, gdy �szurn�o suchymi li��mi�. To wszystko zapisuje poezja Julii Hartwig. Wy�apuje obrazy z ziemi i powietrza. Ich esencj�. Zmusza je do trwania w s�owie. �Wierz� w zdanie. W przystanek, kt�ry szuka formy�. � Wyznanie tak samo prawdziwe, jak i to: �Zahucza�o ciemnym szale�stwem na klasycznym niebie�. Oba s� r�wnoprawne, oba znajduj� swoje potwierdzenie w wielorakich scenach widzenia. Firma, kt�ra pozwala �czu� pod stopami ziemi� i �ciemne szale�stwo� niewypowiedzenia, przeczutej i uchwyconej w niedos�owiu tajemnicy bytu � to jeszcze jedno po��czenie potwierdzaj�ce przyznane sobie przez poetk� �prawo do sprzeczno�ci�. 20 Anna Kamie�ska Pro�ba o cisz� Przyjd� ciszo urodzajny deszczu nape�nij uszy milczeniem swych ogromnych basetli rozpluskaj swoje lutnie skrzypce dudy tambury po��cz strunami niebo z ziemi� niech stanie si� tak cicho jakby �nieg spad� przed �witem tak cicho by w tej ciszy s�ycha� by�o szept zmar�ych Zst�p ciszo go��bico przedrzyj si� bia�ym pi�rem przez obr�cz �elazn� huku wok� wrz�cej planety spadnij ros� na wargi oczy�� z wszelkiego zgie�ku daj si� po�kn�� jak hostia ucisz nas do g��bi 21 Jasno�� �wiata �wiat�o i ciemno��. Przestrze� cz�owieka i przestrze� Boga. Mi�dzy nimi dzieje si� wszystko, co stanowi o sensie ludzkiego bytu, co jest drog� tego, kt�ry idzie. W ciemno�ci kryje si� cierpienie i szale�stwo. Pogr��a si� w niej najg��bsze �ja�, pr�buj�c zg��bi� siebie, swoje zw�tpienie, sw� niemoc. Bywa ona mieszkaniem, w kt�rym �cieli gniazdo rozpacz. l oto ciemno�� staje si� samym cia�em � domem cia�a i ju� �krwi� op�ywa co by�o przestrzeni��. Rodzi si� cz�owiek � bohater wierszy Anny Kamie�skiej � Hiob z palcem na ustach, odpowiadaj�cy cisz� na wielkie pytania Boga. Oto jego modlitwa serca, kt�ra pozwala na wyszeptanie tylko najprostszych s��w: �Panie Panie�. Jego cisza i jego kontemplacja. Mi�dzy krzykiem tej, kt�ra po �mierci najbli�szego cz�owieka jest gorliwa jak na w�asnym pogrzebie wo�aj�ca otw�rz si� ziemio a milczeniem modlitewnym Hioba � �wiat przenicowa� si�, ukazuj�c swoj� odwrotno��. Ciemno�� okaza�a si� jasno�ci�, �wiat�o � najg��bszym mrokiem. �Jab�ko widzialne� ukaza�o �niewidzialne jab�ko�. Odwrotno�� �wiata, jak wywr�conej r�kawiczki, okaza�a si� nim samym. Widzialne i niewidzialne sta�o si� jednym. Zanim jednak ca�o�ciowy �wiat zaja�nia� przezroczysty dla oczu, pe�ny dla mi�o�ci, musia� nast�pi� uci��liwy powr�t z wygnania. Wszystko bowiem w poezji autorki Bia�ego r�kopisu, co stanowi�o o kondycji ludzkiej, oparte by�o na formule wygnania. Cz�owiek wygnany z �dynamitu jaja�, ze snu. �z nieistnienia�, zostaje wyp�dzony r�wnie� z mi�o�ci, z ziemi rodzinnej, z j�zyka, a wreszcie z �ycia. Zach�anna mi�o�� �ycia, pragnienie zatrzymania �wiata na w�asno�� ko�czy si� nieuniknion� kl�sk�. Trwa �ycie, dop�ki cia�o ludzkie zamieszkuje niebo, morze, gwiazda g�az i zawieja Pragnienie uchwycenia chwili ol�nienia, wej�cie w to, co niewyra�alne. co umyka definicjom, jest jednym z najwcze�niejszych motyw�w tej tw�rczo�ci. Jest to przywo�ywanie konkretu znacz�cego symbolicznie, rozszerzanie zakresu poj��, odkrywanie pod sk�r� rzeczywisto�ci � bytu idei. Istot� ka�dej egzystencji jest wi�c pragnienie przekroczenia siebie, przekraczania w�asnej, dost�pnej zmys�om przestrzeni poznawczej. Wyt�one oczekiwanie na cud, na spe�nienie przemiany, poszukiwanie dr�g wyj�cia �na inn� planet�, w inny wszech�wiat stworzony na w�asn� miar� przez kogo� innego � ko�czy�o si� cierpieniem. Miar� osobno�ci okre�lane by�o ka�de pragnienie, kt�re nie mog�o si� spe�ni�. Nawet mi�o�� do materii, do �ulubionych rupieci�, do przedmiot�w najbli�szych, gdy� utrwalona jest w nich praca r�k ludzkich. nawet ona � wydawa�oby si� � najbardziej bezpieczna, okazywa�a si� daremna. Wraz ze �mierci� cz�owiek gubi swoje rzeczy, meble, pozbierane kamyczki i muszle. Rzeczy uciekaj� z r�k, umykaj� s�owu. Daremno�� ludzkich pragnie�, d��e�, oczekiwa�, usi�owa�, by zatrzyma� cho� jedn� rzecz, cho� jedno uczucie, prowadzi�a w rozpacz i cierpienie b�d�ce podstaw� egzystencji. 22 Pragnienie � i odmowa jego zaspokojenia. Rozpacz � i wiedza o tym, �e �ziemia jest grz�ska od wymownych cierpie�, �wiadomo��, �e nic nie jest nam tu dane na w�asno�� � rodzi zw�tpienie w mo�liwo�� wypowiedzenia prawdy prze�ycia i do�wiadczenia. Co mo�na powiedzie� o cz�owieku, o jego losie, gdy Kl�cz�c przy uchylonej szparze �wiat�a gdy ziemia p�dzi z tob� dooko�a s�o�ca i z hukiem zatrzaskuj� si� s�owniki wie si� jedynie to, �e �Wszystko ogromne / mie�ci si� w ludzkiej d�oni�. Powstaje w�wczas pytanie o najg��bsze �ja�, o to�samo��, o najbardziej autentyczn�, w�asn� rzeczywisto��. Zostaje ona odnaleziona na kartach Biblii. Ksi�gi, z kt�rej � jak pisa�a poetka ��wygl�daj� moi biblijni �wiadkowie: Hiob cierpi�cy swoim drugim szcz�ciem, Kohelet, smutny prorok zw�tpienia, wdowa, kt�rej prorok Eliasz pomno�y resztki m�ki i oliwy, Noemi, �wiekra Rut, z kt�r� uto�samiam si� w jej samotno�ci, w jej p�nych nadziejach i w gorzkiej rado�ci z wnuk�w. Biblia w swoich postaciach, w�tkach, cytatach, nawi�zaniach psalmicznych, ale te� po prostu Biblia z samym swoim oddechem staje si� ziemi� tej poezji i krain� powrotu. [...] Biblia staje si� po prostu rzeczywisto�ci�, ziemi�, ziemi� Anteuszow�, ziemi� potwierdzenia siebie, ziemi� poszukiwania to�samo�ci�. Kiedy pada s�owo �to�samo��, zn�w powraca pytanie � kim jestem ja? Kim jest cz�owiek, kt�ry musi umiera� bez mi�o�ci a kocha� przez �mier� � b�d�cy wi�niem w�asnego cia�a i pragn�cy niesko�czono�ci. Nara�ony na �wieczn� pokus� rozpaczy�, wci�� stoi przed kolejnymi progami �ycia, kt�rych nie potrafi przekroczy�. Wreszcie ostatni pr�g � �mier�, i ten przechodzi ka�dy. Kim jest w swej istocie � odarty z atrybut�w cywilizacji, z racji spo�ecznych, odci�ty od huku dnia, zanurzony w ciszy i samotno�ci? Kim jeste� rozebrany z samochodu ze szk�a plastyku foteli luster i pieni�dzy rozebrany a� do cz�owiecze�stwa sam w ludzkiej sk�rze sam na sam ze sob� i z gro�nym �yciem Kim jest w swoim najg��bszym skupieniu, gdy Cicha noc patrzy na nas otch�annym okiem C� my jeste�my w tej ciemnej �renicy Wiersze kontemplacyjne, zapisy rozm�w z sob� i dialog�w ze zmar�ymi przekszta�caj� si� w dyskursy filozoficzne, w strzeliste antyfony, w modlitwy, notatki z przemian duchowych, gdy przestrze� wype�nia si� obecno�ci� Boga. 23 S�ycha� �Pie�� stopni�. Schody �wi�tyni, na kt�rych pielgrzymi wy�piewuj� dzi�kczynienie i chwa�� Pana, ��cz� dwie przestrzenie. Pora porzuci� �ma�e ja co boli�. To ju� nie wygnanie. To dobrowolne wyrzeczenie si� siebie. Skupiona m�dro��, wyros�a z l�ku i cierpienia, ka�e odda� wszystko, a nawet odda� to co zdaje si� mi�o�ci� odda� to nawet co zdaje si� Bogiem Wyzby� si� wszystkich wyobra�e�, s��w, przyzwyczaje�. By� w obecno�ci Boga. Egzystencjalizm ust�puje miejsca mistyce. Trwoga �ycia zmienia si� w boja�� w obliczu Najwy�szego. Thomas Merton w Modlitwie kontemplacyjnej pisa�: �Jan Tauler m�wi na przyk�ad, �e jednocz�c� i mistyczn� wiedz� o Bogu �nazywa si� niewyra�aln� ciemno�ci�� i rzeczywi�cie ni� jest, cho� przecie� jest prawdziwym �wiat�em; nazywana jest niepoj�tym, dzikim pustkowiem, na kt�rym nikt nie potrafi znale�� drogi ani czegokolwiek okre�lonego, gdy� wznosi si� ona ponad wszelkie okre�lenia. Ciemno�� t� tak nale�y rozumie�: jest ona �wiat�o�ci�, do kt�rej dotrze� nie mo�e i kt�rej poj�� nie jest w stanie �aden umys� stworzony. A jest ona �dzika� dlatego, �e nie ma do niej �adnego naturalnego dost�pu�. Tak zaczyna si� �wiat�o�� i ciemno�� w tej poezji, kt�ra wchodzi w bolesn� pustk�, penetruj�c samotno��, odnajduje Mi�o�� w centrum istnienia. Wygnanie staje si� dobrowolnym wyrzeczeniem, aby zyska� poch�aniaj�c� Mi�o��. Wiedz�c wszystko o �rzeczach nietrwa�ych�, o ich kruchym pi�knie, wiedz�c o odchodzeniu wszystkiego, co najdro�sze, zdobywa prawd� o tym, �e my twarz rze�bimy tylko w glinie wyrzeczenia �e �ja nie jestem moja�, �e poszukiwanym lekiem � cudownym zielskiem na bole�� istnienia na otwart� ran� kt�r� wycieka co tylko ukochasz jest Mi�o��, do kt�rej wiedzie cisza, b�l, samotno�� i pustka. Modlitwa Hioba Hiob � po raz drugi szcz�liwy, kiedy przeszed� przez ka�de cierpienie, przez najg��bsz� rozpacz, nie chce m�wi�. Jego milczenie. jego cierpliwo��, nadzieja i rado�� zwr�cone s� w g��b siebie. Prosi jedynie: �Naucz mnie modlitwy / kt�ra jest t�sknot� / i o nic nie prosi�. Zastyga w swoim szepcie, bezradno�ci, w ufnym milczeniu. Ca�a jego �arliwo�� jest w jego sercu. Nie ujawniona w s�owach, tworzy dramatyczne napi�cie mi�dzy obrazami wierszy. Milczenie r�wna si� mi�o�ci. Jest przyzwoleniem, akceptacj� siebie i swego losu: Naucz mnie milcze� kiedy chc� krzycze� kiedy milczenie boli naucz mnie nie skar�y� si� 24 nie m�wi� o zmienno�ci �ycia jak ci�kie ono jak ma�o w nim wszelkiego sensu Naucz mnie sensu milczenia i milczenia sensu Hiob zaprzecza rozpaczy, my�li bez s��w, my�li sercem. Tak jak biel � ��cz�ca w sobie wszystkie barwy, b�d�ca w tej tw�rczo�ci synonimem milczenia, tak cisza �utkana z wszystkich g�os�w� wypowiada prawd� �ycia i mi�o�ci w kolejnych utworach, poczynaj�c od tomu Drugie szcz�cie Hioba. Jest to cisza wymowna, pragnie s�owa, modli si� � �daj kamieniowi milcz�cemu / cho�by owadzie skrzyd�o s�owa�, prosi Zst�p ciszo go��bico przedrzyj si� bia�ym pi�rem przez obr�cz �elazn� huku wok� wrz�cej planety Cisza ws�cza si� �w szczeliny wiersza�, redukuje obraz do niezb�dnego minimum, nie tyle opisuje, co wywo�uje stany emocjonalne. Jak w utworze Vivaldiego, przeplataj� si� w tej poezji dwa tematy, kt�re dope�niaj� si� w swoich odr�bnych planach. Wybijaj�cy si�, jak�e lekki g�os oboju, m�wi: cisza, �wiat�o, ciemno��, �mier� i zmartwychwstanie. I pod spodem basso continuo szepcze: marno��, marno�� nad marno�ciami, l wtedy zn�w wybija si� motyw s�awi�cy pi�kno jednej chwili, �niebo sp�kane w ga��zki�, blask letniego popo�udnia, gor�cej ziemi � marno��, do kt�rej �lgnie serce�. �Jest we mnie waga� � pisa�a poetka � na kt�rej odmierzane jest wszystko, co ziemskie i Jest we mnie b�l i niesprawiedliwo�� i krzywda gdy usi�uj� mi odj�� z jednej szali kropl� morza grudk� gliny listek oddech chwil� Konkret, rzecz ze swoim �wiat�em oczywistego bytu jest nadal poetyck� podstaw�. Im bardziej pogr��a si� w rozmy�laniach filozoficznych, im g��biej dr��y przestrze� prze�y� wewn�trznych, rozterek duchowych, tym ja�niejszy, niemal przezroczysty staje si� ogl�dany �wiat. Cisza jest namacalna. Ona rozci�ga si� od �ciany do �ciany pustego domu, jest zamkni�ta w ksi��kach, spada pierwszym �niegiem, przysiada go��biem na okiennym parapecie. S�owo w tej poezji pragnie znajdowa� zawsze sw�j realny odpowiednik. To, co jest niepoj�te, co jest metafizyk� przepajaj�c� tre�� ka�dego utworu, wynika z pragnienia, aby wiewi�rka �mog�a s�a� gniazdo w strofce wiersza�, aby �wszed� cyprys jednonogi�, aby niemo�liwe sta�o si� mo�liwe, aby wypowiedzie� niepoj�te. I jedyny. d�ugo nie rozwi�zany konflikt tej poezji opisuj�cej drog� wyrzeczenia si� wszystkiego zawiera si� mi�dzy s�owem a milczeniem. Mi�dzy cisz� kontemplacji a konieczno�ci� przekazania prawdy. Bowiem Mog� mi zabra� ziemi� wiersze sny a jeszcze mowa b�dzie si� we mnie snu�a 25 Mi�dzy nauk� Grek�w i chrze�cija�skich mistyk�w, aby my�le� bez s��w, mi�dzy najg��bszym milczeniem, kt�re jest w Bogu, a prawd� poezji � zorganizowanej wypowiedzi � rozci�ga si� przestrze� liryki Anny Kamie�skiej. S�owo � jak ka�da rzecz � jest zb�dne w poszukiwaniu i odnajdywaniu Mi�o