Zimowe królestwo okładka

Średnia Ocena:


Zimowe królestwo

"Zimowe królestwo" Philipa Larkina ukazuje się w siedemdziesiątą rocznicę wydania jej pod tytułem "Girl in Winter". To pierwsza przełożona (przez Jacka Dehnela) książka ebook prozatorska znakomitego brytyjskiego poety. Oparta na kontrastach trójdzielna konstrukcja opowieści jest jak potrzask, w którym odnalazła się główna bohaterka Katherine. Opis jednego dnia z życia kobiety – mroźnego, pełnego dziwacznych zbiegów okoliczności, które jednak nie tyle rozpraszają monotonię uchodźczego losu, ile czynią ją bardziej przygnębiającą – zostaje przedzielony reminiscencją z wakacji, które bohaterka spędziła w gościnie u angielskiej rodziny, w czasie, gdy świat nie był rozdarty wojną, w królestwie panowało upalne lato, a samą Katherine przepełniała młodzieńcza nadzieja.

Szczegóły
Tytuł Zimowe królestwo
Autor: Larkin Philip
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Biuro Literackie
Rok wydania: 2017
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Zimowe królestwo w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Zimowe królestwo PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Paweł Cybulski

    Pełna recenzja: http://przymuzyceoksiazkach.pl/2017/10/09/philip-larkin-zimowe-krolestwo-recenzja/ Napisać w wieku 23 lat książkę, jakiej większość pisarzy nie napisze pewnie przez całe życie? Zrobione. Stwierdzić chwilę potem, że proza jest zbyt niełatwa i przerzucić się na poezję? Zrobione. Zostać jednym z najbardziej charakterystycznych poetów własnego pokolenia? Żaden problem.

  • monweg

    Kto zna Philipa Larkina jako poetę, gratuluję znajomości poezji powszechnej. Kto jednak kojarzy tegoż samego Larkina jako autora powieści, temu konia z rzędem. Autor ten nie był w Polsce nigdy zbyt popularny, oczywiście pojawiały się tłumaczenia jego wierszy, wydano nawet kilka zbiorów poetyckich. Larkinowi daleko było jednak do wielkiej sławy na polskim rynku wydawniczym. W Wielkiej Brytanii uznaje się go za jednego z wybitniejszych twórców ubiegłego wieku, mimo że pozostawił po sobie niewiele dzieł. Choć zawodowo spełniał się jako bibliotekarz, był także krytykiem literackim i jazzowym, publikował głównie na łamach „The Daily Telegraph”. W Polsce w latach 90. ukazał się zestaw wierszy Larkina w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, a w „Literaturze na świecie” kilka elementów prozy brytyjskiego autora. Za sprawą nieźle znanego, jak mniemam, Jacka Dehnela do rąk polskich czytelników trafia Zimowe królestwo, opowieść ukończona przez Larkina, gdy ten miał 25 lat. Książka, co nadzwyczaj przydatne, opatrzona została przez tłumacza posłowiem, w którym zawarł dużo kluczowych dla właściwego docenienia dzieła informacji. Nocą śnieg już nie padał, lecz że mrozy trzymały, to stale leżał w zaspach tem, gdzie spadł, i ludzie mówili, że będzie go więcej. A kiedy zrobiło się jaśniej, wydawało się, że mieli rację, ponieważ nie było żadnego słońca, tylko jedna rozległa skorupa chmur nad polami i lasami. W zestawieniu ze śniegiem niebo wyglądało na brązowe. Zaiste, gdyby nie ten śnieg, ranek przypominałby raczej styczniowy zmrok, ponieważ jeśli było jakieś światło, to zdawało się dobywać właśnie z niego. Tak rozpoczyna się opowiadanie stworzona przez Larkina. Jest zimno i ponuro, ludzie są wypruci z energii i emocji, a wojna jeszcze nie zdążyła się skończyć. Główną bohaterką powieści jest Katherine, cudzoziemka mieszkająca w Anglii, pracująca jako asystentka biblioteczna. Dziewczyna jest bardzo stonowana, zdobyte wykształcenie i dobre wychowanie pozwalają się jej wtopić w tłum miejscowych. Nie zmienia to jednak faktu, że Katherine czuje się w Zjednoczonym Królestwie obco. Nie ma tu żadnej rodziny ani kolegów (choć to akurat nie jest prawdą), a już niemal niedosłyszalny akcent sprawia, że ludzie stają się wobec niej nieufni. Pamiętajmy, że stale trwa wielka wojna i wszelka obcość wydaje się co najmniej podejrzana. Przyglądając się postaci Katherine możemy dojść do wniosku, że Larkin sportretował postać pogodzonej ze swym losem dziewczyny w średnim wieku, a nie jak w rzeczywistości, młodej, będącej w kwiecie wieku. Chcę teraz wrócić do tych znajomych, aby coś wyjaśnić. Katherine była już kiedyś w Anglii, w czasach szkolnych spędziła tu trzy tygodnie w ramach projektu korespondencyjnego w gościnie u rodziny Fennelów, gdzie poznała Robina i jego starszą siostrę Jane. Wspomnienia tych trzech tygodni wracają, gdy Katherine otrzymuje telegram od Robina, który chce się z nią spotkać po tylu latach bez kontaktu. Ranek, w którym przybyła do Anglii, był gorący i bezwietrzny: nie odosobniony dzień ładnej pogody, lecz jeden z serii, która trwała już od tygodnia. Każdy następny zdawał się bardziej nieskazitelny niż poprzedni, jakby postępowały w drodze do doskonałości w tym powolnym nabieraniu głębi i spokoju. Błękit nieba był głęboki, jakby nasycony niekończącym się pochodem lat minionych, morze zaś –gładkie, a kiedy podnosiła się fala, słońce przez nią przeświecało jak przez zielone, przezroczyste okno. Widać, że Larkin to przede wszystkim poeta, jego mowa jest cudowny i plastyczny, a dzięki tłumaczeniu Jacka Dehnela, który także tworzy poezję, polski tekst zdaje się zachować charakter oryginału. Larkin okazuje się wytrawnym psychologiem, prawdziwa akcja nie losy się w Zimowym królestwie wokół, lecz wewnątrz postaci. Najważniejszą jest oczywiście Katherine, ponieważ to przez pryzmat jej doświadczeń przeżywamy całą historię. I uczuciem, które w nas wzrasta podczas lektury jest obcość. Wraz z bohaterką tracimy możliwość odczuwania, pojawiają się obojętność i zimno, takie jak u wszystkich ludzi, których spotyka Katherine. Królestwo opisywane przez Larkina rzeczywiście przypomina zimowy ranek omówiony na początku powieści; ludzie zajęci sobą i pozbawieni empatycznego postrzegania drugiego człowieka, udający uprzejme zainteresowanie sprawami kogoś spoza ich kręgu. Jeżeli nie boicie się powolnie rozwijającej się akcji i niedomówień, sięgnijcie po książkę Philipa Larkina. Może zobaczycie, że my także żyjemy w zimowym królestwie?

  • Konrad Urbański

    Wyjątkowo ciężko oddać Zimowe królestwo słowami – całość rozgrywa się gdzieś poza językiem. Właściwie każda scena rozsadzana jest przez ukryte sensy i pozostające poza warstwą czysto lingwistyczną, pozornie przypadkowe gesty, spojrzenia. Wędrówka po tej powieści przypomina błądzenie w umyśle człowieka. Jeśli uwaga czytelnika skupi się wyłącznie na wydarzeniach – może odłożyć książkę z poczuciem bezkresnej nudy. Dopiero zanurzenie się w ciasne uliczki, labirynty i mgłę przynosi pożądane skutki. Jeden dzień życia Katherine Lind, chyba niemieckiej Żydówki, z zewnątrz wygląda na zupełnie zwyczajny. Ranek i popołudnie spędzone w bibliotece, na żmudnej i niekończącej się pracy: układaniu ebooków na odpowiednich półkach, wypełnianiu katalogów i fiszek, wydawaniu zamówionych tomów czytelnikom. Krótka przerwa pomiędzy, obiad, dyskusja z szefem. Wydarzenie niespodziewane – jedna z kolegów rozpacza od bolącego zęba, Katherine odprowadza ją do dentysty. I jeszcze coś psuje poukładany i nudny do granic możliwości dzień: spotkanie z zamierzchłym znajomym. Wędrówka z Katherine nie należy do najłatwiejszych. Przypomina zajrzenie w głąb umysłu człowieka. Ulice zasypane śniegiem, sprawiającym, że każda z nich wygląda identycznie. Mgła. Mdłe światło latarni ulicznych. Każdy z tych składników buduje klimat niepewności, zagubienia. Pierwsza i trzecia element powieści przysypana jest śniegiem. W pierwszej części świeżym, dopiero co padającym: „Leżał w rowach i w zagłębieniach pól, którędy chadzały tylko ptaki". Trzecia – brudnym, rozdeptanym i rozjeżdżonym. Środkowy element to lato w pełni, ciepłe, pełne pozornej beztroski i nudy. Wówczas również toczy się rozgrywka pomiędzy Katherine a Robinem. Młodzieńcza, nieudolna; ruchy młodych ludzi cechuje pewna wynikająca z wieku nieświadomość. Druga element powieści to dojrzewanie głównej bohaterki do zawodu miłosnego, którego efektem jest późniejsze rozczarowanie światem. Ponieważ Katherine – obca, odcięta od nowego świata, wyobcowana, pozostająca gdzieś na marginesie – jest obrazem rozczarowania młodego człowieka tym, co zastał dookoła. Gonitwa innych za bzdurnymi ideałami wzmaga u bohaterki poczucie niepewności. Katherine, jako młoda kobieta, nie wie – poszukuje. Jednak sama nie do końca wie czego poszukuje. A poszukiwań nie ułatwiają inni bohaterowie, nie zagubieni, lecz wręcz śmieszni: pan Anstey z jego przemowami o uczciwej pracy, plotkara Green, zblazowana, znudzona i przedwcześnie zgorzkniała Jane, niedojrzały od początku do końca Robin. Spętani konwenansem, angielskim dystansem i swego rodzaju chłodem. Każdy z nich staje się dla Katherine lustrem, w którym odbija się jej – świadome bądź nie – odcięcie się od świata. A gdzieś w oddali huczy wojna… Równie ważny w budowaniu powieściowego świata jest drobny przedmiot bądź nieistotne wydarzenie – każde z nich oblepione napiętymi nerwami, nitkami, prowadzącymi do jeszcze bardziej poplątanego kłębka. Srebrna szczotka do włosów, pływanie łódką, układanie ebooków na półce i błądzenie w labiryncie biblioteki, fotografia z rodziną Fennelów, do których przybyła na wakacje w drugiej części… Każdy może coś wywołać, każdy z każdym związać. Klimat Zimowego królestwa – gęsty i zawiesisty – Larkin buduje z niepewności, zagubienia i śniegu, w trzeciej części rozjeżdżonego jak emocje i uczucia Katherine. To opowieść skrojona według dużych wzorców: Prousta, Musila, Manna czy Joyce’a. Porównanie nie jest przypadkowe, u każdego z twórców w przynajmniej jednej powieści bohaterem jest wkraczający w dojrzałe życie człowiek. I u każdego z nich to emocje, to, co rozgrywa się pomiędzy słowami, stanowi tkankę opowieści. U Larkina podobnie. Opowieść bez zdarzeń – złożona z pomniejszych ebooków – prześciga prześciga niejedno tomiszcze. Czyli nic nowego pod słońcem, lecz za ten klimat można dać się pokroić. Zimowe królestwo – jakkolwiek banalnie to zabrzmi – to przede wszystkim dusza: marznący kłębek emocji i uczuć. Stopniowe wygasanie, zamarzanie głównej bohaterki w nudzie, poczuciu rozczarowania, w tępo płynących godzinach. Ostatecznie opowieść jest ironicznym odwróceniem dojrzewania – odwrotem ze świata. „Był śnieg i tykanie jej zegarka. Tyle płatków śniegu, tyle sekund. W miarę upływu czasu zdawały się mieszać w ich umysłach, spiętrzać w olbrzymi kształt, może kurhan pogrzebowy lub stromy brzeg lodowej góry o niewidocznym szczycie”. [http://littelratura.blogspot.com]