„Zimne serce” to tom siódmy serii z Josie Quinn autorstwa Lisy Regan, który, jak każdy tom serii, bez kłopotów można traktować jak opowieść oddzielną - nie trzeba więc zachowywać chronologicznej kolejności lektury serii, choć ostrzegam - Josie uzależnia! Tom siódmy zabiera nas w gorące, gęste lasy Pensylwanii. To tam, na biwaku, doszło do podejrzanych zgonów, a także możliwe, że i zaginięcia. Josie aż pali się do pracy - właśnie wróciła z urlopu, a jej psychika potrzebuje zajęcia i oderwania się od prywatnych zmartwień, które mocno dają jej co noc w kość w postaci powracających koszmarów. Historia toczy się szybko i raz po raz skręca w nieoczywiste kierunki, dzięki czemu czytelnik nie ma czasu na nudę - z uwagą śledzi co się losy i usiłuje odgadnąć jak wszystkie fragmenty rozbudowanej kryminalnej sprawy połączyć. A proste to nie jest! Sprawa dynamicznie się rozgałęzia, przynosi nowe wątki i tematy warte mówienia o nich głośno - jak choćby kłopot przemocy w związku czy dziwacznych organizacji oferujących osiągnięcie jasności umysłu, które tak naprawdę funkcjonują na zasadzie sekty. W “Zimnym sercu” dużo jest mroku, lecz przede wszystkim tego wewnętrznego, tego, który przywołują w nocy koszmary, a dzień nie pozwala zwyczajnie funkcjonować. Dobry, rozrywkowy i zajmujący kryminał! Kłopot po lekturze jest jednak taki, że ponownie trzeba czekać na wydanie tomu kolejnego ;)