Średnia Ocena:
Toshiro
Janusz Pawlak, słynny bardziej pod pseudonimem Clarence Weatherspoon, legendarny autor związany z magazynem „Produkt”, w końcu doczekał się należnego mu uznania.Jego najwieższy komiks, przy którego scenariuszu pomagał amerykański autor Jai Nitz, ukazał się właśnie w Stanach Zjednoczonych nakładem renomowanego wydawnictwa Dark Horse. Tego samego, które od lat publikuje opowieści o Hellboy, Usagim Yojimbo, czy ostatnio komiksową wersję przygód „Wiedźmina”.Tytułowy Toshiro to mechaniczny samuraj, który musi w wiktoriańskiej Anglii stawić czoła zagadkowej istocie z innego wymiaru, kradnącej dusze i zamieniającej ludzi w zombie. U jego boku stanie zagadkowy poszukiwacz przygód Bob Żywe Srebro, lecz czy razem będą w stanie ocalić ludzkość?
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Toshiro |
Autor: | Pawlak Janusz, Nitz Jai |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Kultura Gniewu |
Rok wydania: | 2014 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Toshiro PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
Poznajcie Toshiro, mechanicznego człowieka, który napędzany jest parowym silnikiem! Stworzony przez Japończyków, wyznający samurajski kodeks, w XIX wiecznej Anglii staje do nierównej potyczki z istotą z obcego wymiaru, która przemienia ludzi w zombie, kradnąc ich dusze. U jego boku staje nieco porywczy, zdecydowanie mniej honorowy, skrywający mroczną tajemnicę Bob Żywe Srebro. Zaczyna się potyczka o życie, lecz czy mechaniczny człowiek może odczuwać lęk przed śmiercią? Szczególnie kiedy jest nieśmiertelny?Kiedy nad dekadę temu Janusz Pawlak zaczynał własną komiksową karierę w magazynie „Produkt”, przybierając pseudonim Clarence Weatherspoon, o jego kresce pomyślałem, że przypomina Mike’a Mignolę połączonego ze Śledziem. Tak była amerykańska i swojska zarazem. Zdania nie zmieniłem, lecz nie można mu również odmówić pewnego swojego stylu, który odróżnia go od autora „Hellboya”. Nie dziwi więc fakt, że wraz z paroma innymi autorami z naszej nadwiślańskiej krainy (Piotr Kowalski ilustrował przecież „Hulka”, Szymon Kudrański zaś dostał pod własną opiekę m.in. dodatkowe historie w „Batmanie” New 52 czy „Spawna” – i to nie jakieś poboczne rzeczy, a główne wydania, w tym jubileuszowe 200 i 250), został doceniony i ciepło przyjęty w amerykańskim świecie komiksowym. Fakt ten cieszy i to bardzo, tak samo jak to, że przyjęto prostą, akwarelową kolorystykę, która idealnie uzupełnia tworzony przez malunki nastrój, chociaż autorzy ze Stanów tak bardzo prześcigają się w komputerowych fajerwerkach.O kwestie graficzne albumu byłem spokojny, lecz pamiętałem zarazem, że scenariusze Clarence’a z czasów „Produktu” choć ciekawe, były zazwyczaj nieociosane. I tu na scenę wkracza Jai Nitz, amerykański scenarzysta słynny ze swych prac dla „Spider-Mana”, „X-Menów” czy oneshotów powiązanych z Batmanem, który nadał odpowiedniego szlifu „Toshiro”. Nie wątpię, że w kwestii pisania Janusz zrobił duży postęp, bowiem fabuła to głównie jego zasługa, nie mniej doświadczenie Nitza pomogło całości.Z ich współpracy wyszedł steampunkowy komiks treścią i klimatem przypominający połączenie „Hellboya” z dziełami Lovecrafta, filmami samurajskimi i westernami, z nutą filmów George’a Romero i analogiami do gatunków Wierd Fiction i Alternate History. Czyta się go i ogląda natomiast z olbrzymią przyjemnością i ciekawością. Na deser czytelnicy otrzymują galerię szkiców stron niewykorzystanych i kilka słów od twórców, a wszystko to jak zawsze idealnie wydane.Czy będą kolejne części? Miejmy nadzieję. Komiks wart jest kontynuacji i trzeba wierzyć, że jego „klątwa” („Produkt” upadł po pierwszej historii z Toshiro, tak samo było z kolejnymi magazynami i wydawcami) nie dosięgnie aktualnych wydawnictw. Dlatego również zalecam album, a Kulturze Gniewu składam serdeczne podziękowania za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.