Strona 1
SPORT TRAVEL MOUNTAIN SPIRIT
CRAG magazine
IGA I ANDRZEJ MOSKAL Zielonym tempem
KACPER TEKIELI Wspinaczkowe USA
MATEUSZ WALIGÓRA Pieszo przez Salar de Uyuni
MACIEJ SZOPA Surfingowa Portugalia
1
Strona 2
2
Strona 3
OD REDAKCJI
Z wielką satysfakcją oddajemy w Wasze ręce pierwsze wydanie CRAG magazine. Zabieramy Was w podróż po odległych kontynentach
i ciekawych miejscach, na wędrówkę przez słoną pustynię w Boliwii, bezdroża Ugandy i piękne Góry Skaliste. Być może zainspi-
rujemy Was do rozpoczęcia nowej ekstremalnej przygody? Poznacie ludzi, którzy wybrali alternatywny styl życia i podróżują trzy-
dziestoletnim mulitivanem po Europie, ochraniają statki na Oceanie Indyjskim czy też szkolą przyszłych wspinaczy w Tatrach.
Poczujecie skałę najlepszych rejonów wspinaczkowych w USA, ciepły piasek i surfingowe fale na portugalskiej plaży oraz praw-
dziwą Afrykę. Mamy nadzieję, że zarazimy Was pasją odkrywania i zachęcimy do realizowania podróżniczych i sportowych celów.
Crag Sport
SPIS TREŚCI
IGA i ANDRZEJ MOSKAL Zielonym tempem 4
KACPER TEKIELI Wspinaczkowe USA, czyli w poszukiwaniu różnorodności 8
ANDRZEJ MECHERZYŃSKI-WIKTOR Pucharowy turysta 12
MATEUSZ WALIGÓRA Pieszo przez Salar de Uyuni 16
PK Prosta robota 20
BARTŁOMIEJ KLOCEK Uganda no problem 22
MACIEJ SZOPA Surfingowa Portugalia 26
EVOLV TEAM Kim jesteś? Jestem wspinaczem 28
JAN KUCZERA Ja, Instruktor 32
BD Jeśli jeszcze się nie zepsuło – zepsuj to! 34
ADAM KOKOT Fotograf sportów ekstremalnych 37
REDAKCJA: BARTŁOMIEJ KLOCEK, BARTŁOMIEJ RAK | PROJEKT I SKŁAD: JAREK NOGA | ZDJĘCIE NA OKŁADCE: MICHAŁ KRÓL, SARDYNIA - FOT. ADAM KOKOT
WYDAWCA: CRAG SPORT - UL. SARNIE UROCZYSKO 4/6 30-225 KRAKÓW | KONTAKT:
[email protected] | WWW.CRAGMAGAZINE.PL
3
Strona 4
CRAG magazine
ZIELONYM TEMPEM
IGA I ANDRZEJ MOSKAL
Budzimy się tylko wtedy, kiedy słońce zagląda do naszych okien, potrafimy godzinę smażyć naleśniki, nie mamy
lodówki, nie wiemy jaki jest dzień tygodnia i która jest godzina. Nasz dom ma 4 metry kwadratowe i nazywa się
krokodyl. Nigdy nie było nam lepiej.
Nasz cygański żywot rozpoczął się środkiem lata, kiedy to spako- w trosce o swoją przyszłość, szlifują swoją sztukę żonglerską.
waliśmy sprzęt wspinaczkowy, kilka naczyń, trochę niezbędnych Tak celebrujemy poranki do samego południa - do momentu,
rzeczy do naszego multivana i ruszyliśmy przed siebie. Cel był jasny w którym błogie lenistwo przeobraża się w sprężne szpejenie,
– porzucić system i nie oglądać się za siebie, wspinać się wszędzie, tudzież innego rodzaju aktywizacje sportowe. Wieczorem so-
gdzie się da, ale przede wszystkim – nie musieć planować totalnie cjalizacji nigdy nie dość, jedzenia i wina też nigdy za wiele, pod
nic. Po kilku latach konsekwentnego planowania kariery zawodo- warunkiem oczywiście, że kolejny dzień jest dniem restowym.
wej postanowiliśmy poluzować nieco wodze fantazji, które bły-
skawicznie zaprowadziły nas właśnie tutaj - do naszego vanlife’u. Mija nam ósmy miesiąc podróży. W chłodniejsze wieczory od-
palamy ogrzewanie postojowe i karmimy szare komórki szacha-
Jesteśmy w Hiszpanii. Utrwalamy naszą opaleniznę korzysta- mi. Nasze mozolne ruchy na szachownicy przeplatają się ze wspo-
jąc z silnych, jak na zimową porę, promieni słońca. Podmiejski mnieniami wcześniejszych miejsc, poznanych ludzi, śmiesznych
parking po brzegi zapełniony jest najróżniejszymi furgonetami. przygód i poważniejszych wyzwań. Austria, Włochy, Szwajcaria,
W końcu cyganie nie potrafią żyć inaczej niż w grupie. An- Francja, Hiszpania, Maroko. 6 krajów, 25 różnych miejsc wspi-
drzej smaży wyśmienite naleśniki, ja korzystam z poran- naczkowych, setki nowych doświadczeń i niezliczona liczba fan-
nych lekcji parkingowej jogi, ktoś na gitarce wyraża swoje tastycznych ludzi napotkanych na naszej drodze. Lubimy sobie
poranne zadowolenie z życia. Z drugiego końca parkingu roz- utrwalać te wspomnienia – im silniejsze, tym więcej motywacji
nosi się nieziemski zapach egzotycznej kawy, koledzy z Austrii dla dalszych podróży nam przynoszą. W końcu pomysłów na
4
Strona 5
5
Strona 6
CRAG magazine
dalsze wojaże mamy tyle, że nie wiemy, murach i trwonić sezonowo zarobione nem nad lasami i miastami, ale przede
w którą stronę mamy się ruszyć. środki finansowe na utrzymanie domu? wszystkim wspina się wytrwale, bo to jego
I czemu wakacje miałby trwać dwa ty- pasja życia - nieusuwalna. Ja zaprzyjaźni-
Vanlife w Polsce nie jest zbyt popularną godnie? Przecież to nieracjonalne… łam się z aparatem i słowem pisanym na
formą spędzania wolnego czasu. Toteż na rzecz wspinania, które jednak nie było w
początku postrzegaliśmy swoją podróż Żywot nieskrępowanych podróżników stanie zdominować mojego rytmu dnia.
trochę jak ucieczkę z Polski, jako ode- błyskawicznie przypadł nam do gustu. Toteż zamiast piąć się po nieco bolesnej
rwanie się od otaczającej rzeczywistości i Przyjeżdżamy, parkujemy dom na kółkach i okupionej zniszczoną skórą na dło-
robienie czegoś totalnie innego. W szyb- i oto jesteśmy. Tyle ile chcemy, tam, gdzie niach drodze ku cyfrze, wymyślam blo-
kim jednak czasie wraz z odkrywaniem nam się podoba, bez żadnych zobowiązań gerskie koncepcje, mając za sobą pierw-
nowych komun wspinaczkowych prze- i bez ograniczeń. Jedyne, co nam niezbęd- sze kroki pod adresem green-pace.com.
konujemy się, że życie w vanie naprawdę ne to dostęp do wody, jakiś tam sklep w
istnieje, a im dalej na południe, tym bar- promieniu 15 km, trochę lasu i płaskiego Póki co nie wyobrażamy sobie powro-
dziej popularnym zjawiskiem się staje. Tu, gruntu, no i oczywiście, wszelkiego rodza- tu do normalnego życia, dzierżąc wizję
w Hiszpanii uchodzimy za świeżynki w ju masywy skalne. Bywało też i tak, że na eksplorowania kolejnych hiszpańskich
porównaniu do całej rzeszy obieżyświa- chwilę przenosiliśmy się do ciepłego miesz- krain. Ale, że nasz plan to brak planu,
tów prowadzących swoje szczęśliwe życie kania, żeby znowu po chwili zatęsknić nie chwalimy się nadmiernie, wykorzy-
we własnoręcznie urządzonych busach. za krokodylem, za porankami na po- stując na maksa chwile tutaj w Hisz-
I jakoś nieszczególnie dziwi nas ten fakt, wietrzu, za godzinnymi śniadania- panii. Jednocześnie intensywnie pra-
kiedy na własnej skórze przekonujemy mi, za naturą od rana do wieczora. cujemy nie tylko nad formą sportową,
się, że zimą tutaj nie tylko nie zamarz- ale i projektem cyklu VanLife’owego,
niesz, ale i całkiem nieźle się opalisz! Dla- Dużo czytamy. Nareszcie odnajdujemy który nadchodzi… zielonym tempem.
czego więc wszystkie wolne, cygańskie wiele chwil na spędzenie ich z książką.
duchy miałyby męczyć się w betonowych Odkrywamy siebie. Andrzej fruwa dro- www.green-pace.com
6
Strona 7
New SHAMAN 2016
Presented by Chris Sharma
7
Strona 8
CRAG magazine
WSPINACZKOWE USA, CZYLI W POSZUKIWANIU RÓŻNORODNOŚCI
KACPER TEKIELI
Abstrahując od pozycji w świecie polityki i gospodarki, dla VAIL
wspinaczy i innej maści miłośników obcowania z przyrodą Jest to mała kilkutysięczna miejscowość w sercu stanu
USA jest krajem szczególnym. To za „wielką wodą” wymyślono Colorado, znana przede wszystkim jako kurort narciarski.
i wprowadzono w życie koncepcję parku narodowego, a ta za- We wzgórza nieopodal autostrady wcięty jest kamieniołom
sługa stała się swoistym ekwiwalentem niejednoznacznych mo- w kształcie określanym w topografii górskiej jako amfiteatr. To
ralnie początków wielkiego państwa. Ogromne obszary dzikiej prawdopodobnie ten kształt i bliskość cywilizacji sprawiła, że ten
i niczym nieskażonej przyrody, a nawet nieeksplorowane przez „mini rejonik” stał się kolebką technicznej zimowej wspinaczki.
człowieka tereny to skarby, których w dzisiejszym świecie nie Na początku lat 90-tych intensywnie działał tam Jeff Lowe, który
sposób przecenić. W niniejszym tekście chciałbym przybliżyć wytyczył pierwszą skalno-lodową linię o trudnościach M8.
kilka atrakcyjnych wspinaczkowo miejsc, które choć już odkry- Jej rewolucyjność polegała na akrobatycznym przerzuceniu nóg ze
te i gdzieniegdzie dobrze znane, wciąż zasługują na przypomnie- skalnego dachu na niewielki, nieasekurowalny sopel, który wypro-
nie w postaci opisu czy impresji związanej z ich odwiedzinami. wadza na „szczyt”. Vail odwiedziłem już 2009 roku jednak dopiero
Po kilkukrotnych, przedłużonych wizytach w USA, zdałem sobie w kilkanaście miesięcy temu zamarzyło mi się przejście tej histo-
sprawę, że pełny, przekrojowy opis to temat na kilkutomową pu- rycznej drogi. Trzy dni po wylądowaniu w Chicago, czyli następ-
blikację, a jedyne co można zrobić bez większego logistycznego nego dnia po zakończeniu kilkunastogodzinnej jazdy, podszedłem
zaplecza, to podzielić się mocno subiektywną opinią i wrażeniami. pod ścianę razem z Przemkiem Jurczykiem, by rozruszać się i ewen-
Słysząc hasło „Ameryka”, wspinacze automatycznie widzą w swo- tualnie zobaczyć kluczowy sopel od tyłu. Gdzieś w głowie miałem
jej wyobraźni dolinę Yosemite lub urwiste piachy Indian Creek. jednak informację od goszczących mnie Magdy i Standy Vrba, że
Ja chciałbym się jednak odwołać do doświadczeń z mniej znanych Octopussy – bo taką nazwę otrzymała ta linia – jest znakomicie wy-
– choć z pewnością powszechnie kojarzonych rejonów. lana. Rozpocząłem wspinaczkę po dobrze przylepionym do skały
8
Strona 9
CRAG magazine
lodzie i bez problemów dotarłem do stano- niego staje dęba 300-metrowa ściana po- dalonego o dwie godziny jazdy National
wiska pod wielkim okapem. Widząc obiekt przecinana wąskimi kominami. Jeden z Monument, gdzie oddaliśmy się pustynnej
swojego pożądania z bliska, podjąłem de- tych kominów to Birdbrain Boulvard – linia wspinaczce na piaskowcowych turniach,
cyzję o spróbowaniu swoich sił. oczekując na poprawę warun-
Pod dachem znalazłem kilka ków w San Juan. Po zaliczeniu
starych haków autora drogi, dwóch dobrych przejść, ko-
który stanowi jedną z najjaśniej- lejnego dnia zaatakowaliśmy
szych gwiazd mojego osobistego, z powodzeniem wymarzony
wspinaczkowego nieboskłonu. „Ptasi móżdżek”. Linia ta jest
Po podniesieniu ich wytrzyma- jedną z wielu wymagających
łości za pomocą mikrocamów, z dróg okolicy. Jakość asekuracji
niepewnością zaatakowałem so- pozostawia wiele do życzenia
pel i zgodnie ze sztuką, wykona- i przerzedza szeregi chętnych,
łem runout na całą jego długość. redukując liczbę przejść Bird-
Choć skalne trudności Octopu- brain do średnio 4-5 rocznie.
ssy były tego dnia z pewnością Poza typowymi górskimi wy-
mniejsze (oceniam je na M6+) rypami znajdziemy tam rów-
to wspinaczka lodową kurtyną nież mikstowe linie w pełnym
(WI6) oraz słaba jakość aseku- przedziale trudności i różnych
racji dały niewypowiedzianą rodzajach asekuracji. W porów-
satysfakcję i szczęście. W amfite- naniu do bardziej znanych oko-
atrze Vail poprowadzono w póź- lic Gór Skalistych jest to rejon
niejszych latach kolejne linie z koneserski i mniej uczęszczany.
serii „pierwsze” (M9, M10 itd. aż
do M14), a teren został wyczysz- DEVILS TOWER
czony z kruchych wapiennych Jednym z najbardziej inspiru-
bryłek różnej wielkości. Każdy jących pasaży skalnych pozo-
zimowy wspinacz o w miarę stawała dla mnie długo linia El
wyrobionym przedramieniu Matadora, którą pierwszy raz
goszczący w rajskim Colorado zobaczyłem przy okazji filmu
znajdzie tam coś dla siebie, bez z udziałem Catherine Destivel-
względu na to, czy tego typu dro- le. Po wirtualnym rozeznaniu
gi będą dla niego celem samym się w przebiegu drogi, zrozu-
w sobie, czy jedynie rozgrzew- miałem, że cała Devils Tower
ką przed wspinaniem w górach. warta jest zainteresowania,
a każda z jej stron oferuję coś wy-
GÓRY SAN JUAN jątkowego dla wspinacza. Wyra-
Graniczące ze sobą hrabstwa stająca pośrodku pól uprawnych
San Juan i Ourey, położone na i lasów północno-wschodniego
południowo - zachodnim krań- stanu Wyoming, zbudowana ze
cu Colorado, znane są zimowym skały wulkanicznej, Diabelska
wspinaczom jako świetne miej- Wieża wznosi się na wysokość
sce do uprawiania wspinaczki lo- prawie 400 metrów ponad pła-
dowej. Samo miasteczko Ourey, skowyż tego rejonu. Choć poza
pomiędzy grudniem a marcem nią nie ma w okolicy innych ce-
ma prawdopodobnie najwięk- lów wspinaczkowych, to sama
sze zagęszczenie dziabek i śrub wieża oferuje wiele, bo ponad
lodowych na kilometr kwadra- 200 różnych linii i kombinacji
towy na świecie, gdyż przez całą kończących się na jej płaskim
dobę dba o jakość lodu spływającego po wizjonerskiego przejścia zespołu Jeff Lowe szczycie. W 2015 roku, po rozgrzewkowej
pobliskim kanionie. Umożliwia to wielka – Mark Wilford – Charlie Fowler z 1985 wspinaczce Assembly Line (5.10a), skiero-
konstrukcja rur i kranów z których w nocy roku o mocnej wycenie IV, WI5, M6 R. wałem swoją całą koncentrację na wspo-
uwalniana jest woda. Kręcąc serpentynami Podejście pod cały mur – choć blisko par- mnianą El Matador (5.10d). Choć o stylu
powyżej miasta, dojeżdżamy do pierwszego kingu – narażone jest na masywne lawiny. OS, za sprawą oglądanego wielokrotnie
szlabanu, otwierającego się jedynie przed Pierwsze obserwacje nie napawają opty- filmu z udziałem francuskiej gwiazdy, mo-
pracownikami kopalni srebra. Na lewo od mizmem. Postanowiliśmy udać się do od- głem zapomnieć, to bardzo zależało mi na
9
Strona 10
CRAG magazine
czystym przejściu linii, w pierwszej próbie. Kluczowym wyciągiem świadczenie estetycznego raju, w pełnej, pustynnej ekspozycji.
Matadora jest wertykalny tunel, który dla dobrze rozciągniętych Gdy pierwszy raz wspinałem się tam w 2012 roku z Małgosią Le-
osób staje się w połowie drogi szerokim kominem. I tym razem uda- bdą, byliśmy pod tak wielkim wrażeniem, że nie zrobiliśmy zdjęć
ło się spełnić marzenie i usunąć niepokój ducha, który towarzyszył szczytowych. Konieczny był powrót na tę samą drogę – jak się
mi w przeszłości podczas oglądania zdjęć Devils Tower. Lokalizację później okazało, najpopularniejszą w rejonie – Stolen Chimney
tę polecam wszystkim pragnącym przejścia solidnej szkoły wspi- (5.11a). Udało się zamknąć ten rozdział w 2015 roku, kiedy to po-
naczki w rysach i zacięciach wszelkiego typu, wielkości i kształtu. wtórzyliśmy flagową linię rejonu i wykonaliśmy przy okazji grubo
ponad setkę pamiątkowych fotografii. Powrót na inne wspaniałe
FISHER TOWERS turnie w okolicy znajduje się na pierwszej stronie mojej listy życzeń.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Fisher Towers z okna samochodu,
pomyślałem, że to najpiękniejsze skalne zjawisko jakie widziały Zgodnie z zapowiedziami „rzuciłem” jedynie kilkoma hasłami,
moje oczy. W ciągu kilku minut zrewidowałem swoje plany wyjaz- które skojarzyły mi się z tematem mniej znanych rejonów wspinacz-
dowe i wygospodarowałem trochę czasu na wspięcie się na jedną kowych USA. Nic nie odbierze potęgi i majestatu wspomnianym
z piaskowych, gotyckich katedr. Wielokrotnie zadawałem sobie Yosemitom, jednak wiele spośród pięćdziesięciu stanów posiada
pytanie, dlaczego już w pierwotnych planach nie zawarłem od- swoje unikatowe w światowej skali perełki. Doświadczając różno-
wiedzin tego rejonu. Wypytując wielu znajomych o ich wiedzę na rodności skały, lodu czy wreszcie krajobrazu, łatwo zanurzyć się
temat Fisher Towers, ze zdumieniem odkryłem, że jest to masyw w rzece szczęścia i niczym nie zmąconej radości jaką jest wspinaczka.
mało znany. Sam poznałem przypadkiem jego nazwę podczas czy-
tania artykułu o najtrudniejszych hakówkach świata. Jednak nie
tylko entuzjastom sztucznych ułatwień polecić można ten egzo- Kacper Tekieli (KW Trójmiasto, Polar Sport, wspinanie.pl)
tyczny zakątek wschodniej części Utah. Piaskowiec, choć kruchy
i posiadający znacznie gorsze właściwości niż sąsiedni Indian
Creek czy bardziej odległy Zion, ma niezaprzeczalną zaletę – wy-
prowadza wspinacza na strzeliste wierze, pozwala na pełne do-
10
Strona 11
Photography by Ben Moon (top), Matt Law (bottom).
THE
EVOLUTION
OF Introducing
ULTRALIGHT.
UltraLight
Camalots™,
now 25% lighter.
BlackDiamondEquipment.com 11
Strona 12
CRAG magazine
PUCHAROWY TURYSTA
ANDRZEJ MECHERZYŃSKI-WIKTOR
FOT. STEFAN MADEJ
Fot. Stefan Madej
Kiedy kilka lat temu postanawiałem wrócić do aktywnych startów w Pucharze Świata w boulderingu, podcho-
dziłem do swojej decyzji w kategoriach stricte sportowych. Bogiem a prawdą nie miałem wówczas podejrzeń,
że szybko zakres moich zainteresowań ogarnie cały cykl pucharowy - a co się z tym wiąże, podróże po większej
części świata. Tymczasem rola reprezentanta kraju okazała się okazją do odbycia niespodziewanych wcześniej
wycieczek, tym samym odwiedzenia miejsc znanych jedynie z pośrednich przekazów. Poniżej kilka wrażeń
“pucharowego” turysty.
12
Strona 13
CHINY a przy tym (o dziwo!) bezpiecznie. Wobec istnienia dokładnie żad-
Chiny były jak dotąd najbardziej obcym kulturowo miejscem w ja- nego słowa wspólnego jemu i nam pojmuje nasze intencje bez trudu,
kie zaprowadziło mnie wspinanie. Mając na koncie odbytą niegdyś a nawet prowadzi z nami rozmowę (polecam korzystać w tym celu
podróż do Indii (przyczyny najzupełniej pozasportowe), byłem w z języka ojczystego, w naszym przypadku polskiego, albowiem roz-
jakiś sposób przygotowany na holistyczny szok komunikacyjny. Ho- mowa taka jest wymianą czystych emocji, nie do oddania w mowie
listyczny - albowiem dotyczący odmiennego charakteru całości ludz- wyuczonej). Niemniej, zanim - wygodnie umoszczeni w aucie - od-
kiej komunikacji, nie tylko bariery językowej. Ta ostatnia akurat w damy się kontemplacji obcego nam krajobrazu, musi upłynąć kilka
Chinach jest wyraźnie zauważalna, w przeciwieństwie do wspomnia- minut podczas których dzieje się “nie wiadomo co”. Kierowca naj-
nych Indii, niegdysiejszej kolonii brytyjskiej, mówiącej z tego wzglę- pierw zdaje się odmawiać naszej prośbie, potem długo nad czymś za-
du niezbyt dobrze, ale bardzo skutecznie po angielsku. Niemniej stanawia, niekiedy gdziesik dzwoni… Kręci głową, to znów wykonuje
jednak, na języku zabawa dopiero się zaczyna. Napotykając pierw- uspokajające gesty. Sprawia to wrażenie, jakby szczery Chińczyk nie
sze trudności w porozumieniu się z mieszkańcami Państwa Środka, był w stanie “tak po prostu” podjąć jakiejkolwiek aktywności - na-
skonfundowany przybysz ima się najstarszej wersji pisma - piktogra- wet najdrobniejsza czynność musi być poprzedzona ‘wstępem”, który
mu. Na jaw wychodzi natychmiast ciasnota intelektualna, pospołu zbija nas z pantałyku z początku, staje się uroczy po jakimś czasie.
jego samego oraz chińskich rozmówców. Nie mogąc poradzić sobie
samym rysunkiem, wplatamy weń tu i ówdzie elementy kulturowo AMERYKA
bardziej zaawansowane, które - jak sądzimy - nasi rozmówcy powin- Nabrawszy doświadczeń na Wschodzie, w podróż do Ameryki (dwa
ni “jednak przecież” znać: pojedyncze litery… alfabetu łacińskiego. lata temu Kanada, w minionym doszły do tego Stany) wybierałem się z
Jakież jest nasze zdziwienie, kiedy z ich strony pada propozycja po- przekonaniem, że nic dziwnego spotkać mnie nie może. Kraje to wszak
dobnego rodzaju: z wyrazem twarzy znamionującym bezpośred- właściwie europejskie, przez Europejczyków założone i na ściśle eu-
nią szczerość, malują na białej kartce papieru… “chińskie znaczki”. ropejskich ideach oparte (filozofia Johna Locke’a, Oświecenie francu-
W międzyczasie wychodzi na jaw kulturowa osobliwość Chińczyków skie…). Prawda! - ideach u nas zrealizowanych jedynie częściowo, gdyż
- podczas gdy my zajęci byliśmy bazgroleniem możliwie jasnych (dla mierzyć musiały się z całym bagażem zastanej tradycji politycznej; tam
nas!), zupełnie bezużytecznych schematów, grono naszych rozmów- napotkały tereny dziewicze, gotowe przyjąć strukturę politycz-
ców powiększyło się z jednego do pięciu osób. Wszyscy oni zdają się ną z góry założoną, która szybko wydała owoce w postaci wła-
być równie mocno zaangażowani w proces komunikacji międzykul- snych, nieco różnych niż w Starym Świecie form społecznej orga-
turowej, jednocześnie zupełna nieporadność w jakiej celują irytuje nizacji. Niemniej, zawsze to przecie nasze dziedzictwo, myślałem.
nas tym bardziej, że jest jaskrawym odbiciem nieporadności naszej. Pierwszym szokiem było spotkanie z kanadyjskim przedmie-
Proces cały powtarza się: te same bzdurne grafiki, którymi usiło- ściem. Do złudzenia przypominające obrazy znane z filmów i se-
waliśmy zastąpić język mówiony w “rozmowie” z jednym Chiń- riali “made in USA”, przerażało rozległością terenu, na którym
czykiem, teraz z dumą prezentujemy całej ich grupie. Wza- jedynym znakiem rozpoznawczym okazuje się nazwa ulicy oraz
jemne podobieństwo przedstawicieli innej odmiany człowieka numer domu jednorodzinnego. Pewne różnice dadzą się zauwa-
(analogiczne zapewne ich wrażeniu, że wszyscy Europejczycy wy- żyć pomiędzy przydomowymi ogródkami, niemniej przybysz
glądają tak samo) nigdy nie jest tak widoczne jak w momencie, w z daleka znajduje raczej ich cechy wspólne niż subtelne dystynkcje.
którym siedem już teraz chińskich twarzy przyjmuje naraz dokład- Szok przestrzenny powiększa się gdy pojedziemy do “centrum” (do-
nie taki sam wyraz. Nie zwiastuje on powodzenia naszej sprawie. wntown). Kąt prosty zdaje się chodzić za nami krok w krok, wyglą-
Od początku konwersacji musi minąć z reguły przynajmniej dać zza każdego narożnika, groźnie strzec porządku na skrzyżowa-
kwadrans aby okazało się, że każdy z naszych rozmówców po- niach, wreszcie - prześladować. Skwery, place, parki, zaułki, urocze
siada w telefonie... aplikację translacyjną! Przyspiesza to sku- uliczki i wielkie arterie: wszystko zbudowane na schemacie znanym
tecznie negocjacje i wyposaża nas w przekonanie, że kolejne roz- z Sim City, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z drapa-
mówki polsko-chińskie (via tłumaczenie na angielski na potrzeby czem chmur czy ceglaną kamienicą czynszową, dziewiętnastowiecz-
urządzenia elektronicznego) pójdą już teraz z górki. Wystarczy popro- ną pozostałością robotniczego Toronto czy ciągle powiększającym
sić interlokutora o włącznie odpowiedniego programu w telefonie i… się “manhattanem” szklanych domów. Nieodłącznym towarzyszem
...problem zaczyna się na nowo przyjmując postać kota Schroedin- miary dziewięćdziesięciu stopni okazuje się perspektywa - jak duże
gera, albowiem improwizowany język migowy nie posiada w swo- miasto by nie było, odczuwamy dziwnie w tym kontekście klaustro-
im zestawie żadnego ze słów: “tłumacz”, “program”, “aplikacja”. fobiczną pewność, iż spojrzawszy “w dół ulicy” spostrzeżemy na jej
Zarazem wszystko do czego zdolni jesteśmy dojść za pomocą pro- dalekim krańcu… horyzont! Stwarza to niezapomniane wrażenie
stych operacji manualnych (na przykład zamówienie obiadu rozrośniętego do gigantycznych rozmiarów miasteczka z westernu,
“takiego jak na zdjęciu” - w chińskich lokalach często wiszą wizerun- z jego wędrującym po ziemi krzakiem i poczuciem pewnej prowizo-
ki potraw) nie przedstawia sobą żadnych trudności. Uogólnienia nie ryczności, podniesionej skalą wydarzenia do poziomu karykatury.
są dzisiaj na czasie, niemniej mogę stwierdzić, że Chińczycy są na- Szokuje również różnica mentalna, zwłaszcza w Stanach wyraźnie za-
rodem ludzi inteligentnych, zarazem lubujących się w przydawaniu uważalna i wzmacniająca dziwne wrażenie “klaustrofobii” wywołanej
każdej sprawie wymiaru ceremonialnego. Na przykład taksówkarz otwartością. Wszyscy są mili. Ujmująco mili. Nadspodziewanie mili.
chiński! Jest on zaiste mistrzem kierownicy, skoro w dżungli chiń- POTWORNIE mili. Pani w sklepie pyta mnie “jak minął dzień?” a ja,
skiego ruchu drogowego (nie ma prawie żadnych reguł, choć jeździ jak idiota, zaczynam opowiadać - pani nader sympatycznie nie słucha
się wolno, dzięki temu ruch jest bardzo płynny, zarazem wygląda mojej odpowiedzi. Napotkani Amerykanie pytają mnie “co robię w
karkołomnie) nie okazuje nigdy (sic!) najmniejszej emocji. Tymcza- Colorado?”, więc mówię, że przyjechałem na zawody wspinaczkowe.
sem sytuacje z jakimi ma do czynienia (średnio co minutę) skłoni- “Gratuluję!” - pada nieoczekiwana odpowiedź. “Nie ma czego, czter-
łyby przeciętnego polskiego kierowcę do natychmiastowego zajecha- dziesty siódmy byłem…”, szepczę nieśmiało. “Gratuluję, że wziąłeś
nia drogi jej współużytkownikowi, a następnie potraktowania tegoż udział!!!”. Miłe? Miłe. Jednocześnie sprawiające wrażenie, że nikogo
“siłom i godnościom osobistom”. Otóż, taksówkarz ów dowozi nas tak naprawdę nie obchodzi ani twoja osoba, ani twoje przygody, ani
na wskazane miejsce bezbłędnie, tanio, najszybszą możliwą drogą, twój nastrój, ani w ogóle nic co się z tobą wiąże. Po jakimś czasie świ-
13
Strona 14
CRAG magazine
ta ci, że większość tych dialogów ma charak- z mieszkańcem dowolnego europejskiego od podróżniczych doświadczeń wizyta ta
ter czysto formalny, że przez swoją wylewną kraju, równie silnie jak ja przywiązanego do wymaga kilku słów osobnego omówienia.
kordialność tylko swój naskórkowy charakter nieco innych rozwiązań architektonicznych. Monachijska “pinakoteka” dzieli się na trzy
podkreślają, a w konsekwencji… zaczynasz Co ciekawe, mogę z nim również dzielić oso- części, każdej przeznaczono osobny budy-
czuć się duszno w swoim samotnym świecie, bliwy stosunek do charakterystycznego, ame- nek. W “Pinakothek der Moderne” nie byłem,
dookoła którego wirują uśmiechy i uściski rykańskiego stylu w routesettingu, lubującego więc słowa na jej temat powiedzieć nie mogę;
dłoni w żaden sposób nie docierające do cie- się w kręceniu obwodów na miejsce balderów wiszą tam płótna najbardziej współczesne,
bie samego, twoich zmartwień i prawdziwych oraz znajdującego dziwną dla nas rozkosz pewnie zresztą nie tylko płótna i pewnie sto-
radości. Że przypadkowo zagadnięty przy pi- w solidnych krzyżach na samych rękach... sowną wycieczkę odbędę podczas tegorocz-
wie jegomość, który u nas ochoczo przyjął- Wędrówka po europejskich lokacjach Pu- nego pobytu w Bawarii. “Neue Pinakothek”
by na swoje barki chociaż odrobinę twojego charu Świata staje się wędrówką po bliskiej (“neue” czyli “nowa”) myli nas swoją nazwą,
rozczarowania po nieudanym występie, może albowiem jest to nazwa stara, zaś znajdujące
podzielił się własnym kłopotem, w każdym się tam wytwory ducha pochodzą z wieku
razie jakoś ci ulżył, tutaj skryje się za szczelną dziewiętnastego. Najsłynniejszym z nich są
gardą przybieranej automatycznie pozy, spo- pewnie owe słoneczniki Van Gogha (bodaj
za której nie dostrzeżesz prawdziwej twarzy najznamienitsza z kilku wersji), którym żad-
człowieka. “Bóg dla wszystkich, każdy dla na reprodukcja nie potrafi oddać sprawie-
siebie!”, jak mawia mój serdeczny przyjaciel. dliwości. Trzeba samemu stanąć przed tym
Zarazem Ameryka zachwyca, przede wszyst- obrazem, a następnie przed długie chwile po-
kim przestrzenią. Lecąc nad Stanami spoglą- zwolić uwodzić się nieodpartemu złudzeniu
damy na ciągnące się przez setki mil tereny namacalności, które wywołuje skandalicznie
nie tylko nie zamieszkane (W OGÓLE nie grubo nałożona farba. Pokonać pokusę do-
zamieszkane), ale i takie, o których mogliby- tknięcia powierzchni płótna celem przekona-
śmy uwierzyć iż nie zdeptała ich ludzka stopa. nia się, czy na wpół zeschły słonecznik przy-
Ogrom tej przestrzeni daje niezwykłe poczu- padkiem nie zaszeleści nam pod palcami.
cie wolności, dzikości i możliwości zarazem, Niemal poczuć w nozdrzach zapach żółtych
pozwala głębiej nabrać w piersi powietrza kwiatów zaklętych na zawsze w olejnym wa-
i kto wie, czy nie stanowi ukrytej, obok oczy- zonie, a przecież wciąż żywych i przez to jak-
wistych względów praktycznych, przyczyny że realnie ulotnych… Nie radzę łączyć tej wy-
otwarcia amerykańskich ulic na ginącą we cieczki z odwiedzinami w trzeciej pinakotece
mgle siną dal. Nie zdziwiłaby mnie suge- - “Alte Pinakotheke”, czyli pinakotece “starej”,
stia jakiegoś antropologa kultury, że w ten gdzie pomieszczono rzeczy wcześniejsze.
sposób celebrują Amerykanie istotę swoje- Abstrahując od praktycznej głupoty pomysłu
go państwa, które jest przecież państwem zwiedzania dwóch muzeów jednego po dru-
najpierw kolonizatorów, a potem traperów gim, trudno byłoby nam znaleźć w imagina-
- ludzi, których stworzyła (jako naród!) roz- cji miejsce na wszystkie egzaltowane operacje
ciągająca się “po nikąd” pusta przestrzeń. związane z “czytaniem” “Słoneczników”, jeśli
chwilę wcześniej traciliśmy inne pół godziny
EUROPA na dociekaniu jak drzewa malowane przez
Dopiero z oddali innego kontynentu czuje się Jana Brueghela mogą być prawdziwsze od…
człowiek naprawdę Europejczykiem, kiedy prawdziwych. Najprzyjemniej byłoby spę-
wszystkie dramatyczne różnice, które jeszcze dzić w Monachium tydzień, wycieczkami
do niedawna wpędzały nas w kompleksy wo- “na obrazki” uprzyjemniając sobie leniwe
bec Francji czy Anglii, bledną wobec znacznie popołudnia. Napięty kalendarz zawodnika
teraz wyraźniejszych podobieństw. Nasze po- pozwolił mi niestety na pojedyncze wizyty w
ranne kawy (czy wiecie, co to jest amerykań- dniach poprzedzających zawody z dwóch mi-
ska kawa!?), nasze kręte uliczki, nasze zaułki nionych lat. Ale ostrzę sobie zęby na więcej.
i skwery, nasze kamieniczki, nasze zabytki,
nasze kościoły, nasze małe ksenofobie - z od- W ten sposób wędrówki za pucharowymi
dali układają się w spójną mozaikę, której na punktami umocniły we mnie tożsamość
imię: “Stary Świat”. Jest to świat naprawdę sta- Europejczyka, który u zarania XXI wie-
ry, którego dziedzictwo odróżnia się z jednej okolicy, co odczuwamy w pierwszym rządzie ku nie jest już kolonialistą, tylko po prostu
strony od zupełnie odmiennego dziedzictwa gdy przyjdzie podsumować opłaty za trans- sobą. Tegoroczny kalendarz, jeśli uda się go
Wschodu (jakkolwiek po Rewolucji Kultural- port. Europa okazuje się naprawdę małym w pełni zrealizować, obiecuje nowe cieka-
nej nie tak wiele z tego dziedzictwa w Chinach zakątkiem globu, wzbudzającym śmiesznie we wycieczki: Japonia i Indie pojawiły się
pozostało, przynajmniej na poziomie nama- czułe uczucie przywiązania. Wizyta w mona- na pucharowej mapie, poszerzając tym sa-
calnych artefaktów), z drugiej - od młodości chijskiej galerii obrazów (słusznie zachwycał mym paletę możliwości o kolejne krainy
“świata nowego”, nieświadomie odkrytego się nią kiedyś młody Chopin) umacnia nas “z których pochodzi mądrość”. Swoją dro-
przez pewnego dżentelmena z Genui. Wędru- w przekonaniu o własnej kulturowej tożsa- gą, gdybym z nadchodzących podróży miał
jąc po geometrycznych ulicach tego ostatnie- mości, nawet jeśli to nie Polacy są autora- przywieść jej chociaż trochę, byłaby to nie-
go, mogę swobodnie dzielić moje zdziwienie mi wiszących tam dzieł sztuki. Niezależnie zgorsza nagroda za kolejny rok treningów.
14
Strona 15
nie ma
alternatywy
dla wspinania
15
Strona 16
CRAG magazine
NAJLEPSZE RZECZY W ŻYCIU MAMY ZA NIC. PIESZO PRZEZ SALAR DE UYUNI.
MATEUSZ WALIGÓRA
„Widzisz tę górę na horyzoncie? To Tunupa. W dawnych czasach była kobietą, która poślubiła Kusku. Ten jednak
opuścił ją by żyć z inną. Z Kusina. Tunupa karmiąc ich dziecię piersią, pełna cierpienia zaczęła płakać. Jej łzy zmie-
szane z mlekiem wypełniły to miejsce tworząc wielką pustynię – Salar. Proste prawda?” Alfredo od 26 lat mieszka
na wyspie Incahuasi pośrodku największej solnej pustyni świata. Dla niego, podobnie jak dla innych przedstawicieli
rdzennej grupy mieszkańców Aymara, miejsce to zawsze będzie nosiło nazwę Salar de Tunupa. Pełne mistycyzmu, z
pogranicza legend i tradycyjnych wierzeń, nikogo nie pozostawia obojętnym. Może dlatego byłem tu już po raz drugi?
Tylko Tyle? Aż Tyle! pierwszych łykach słodkiej herbaty odważam się rozpiąć zamek
Gdy poprzedniego dnia opuszczałem niewielką wioskę Llica śpiwora. Noc była zimna, tropik pokrył szron. Po kilku łyżkach
mieszkańcy wychodzili na progi swych skromnych domostw zwa- musli z mlekiem zakładam na stopy zamarznięte buty i pakuję cały
bieni egzotycznym widokiem Gringo ciągnącego za sobą wózek. Dla ekwipunek. Mam ze sobą ciepły puchowy śpiwór, który zapewnia
nich zdawało się być niepojęte, że ktoś z własnej woli chce przejść mi komfort w temperaturach spadających do -40 stopni Celsjusza,
pieszo przez Salar de Uyuni. Dla mnie był to początek kolejnej odporny na huraganowe podmuchy wiatru namiot, trochę jedze-
przygody, która miała zakończyć się po niemal stu siedemdziesię- nia i sześć dziesięciolitrowych worków wypełnionych wodą. Na
ciu kilometrach i około dziesięciu dniach. Cel? Samotne przejście boliwijskim Salar de Uyuni nie ma możliwości zaczerpnięcia jej
największej solnej pustyni świata. Z całym bagażem ciągniętym z jakiegokolwiek źródła. Z tego też powodu całość bagażu trans-
za sobą – bez pomocy kogokolwiek. Po co? W czasach, gdy przed portuję na specjalnie przygotowanym wózku ciągniętym za sobą.
podjęciem jakiejkolwiek decyzji zadajemy sobie pytanie: „czy mi Wykorzystuję w nim koła wyposażone w bardzo szerokie opony
się to opłaci?”, nie miało to najmniejszego znaczenia. Liczyła się – dokładnie te same, na których udało mi się przejechać szlak
tylko wizja bezkresnej bieli soli spotykającej się na horyzoncie Canning Stock Route w Australii Zachodniej – prawdopodobnie
z niewiarygodnym błękitem nieba. Tylko tyle? Aż tyle! najtrudniejszą drogę wytyczoną na ziemi. To właśnie na antypo-
dach zaraziłem się pasją przemierzania pustyń. Ich niezmąconą
Medytacja. Dzień za dniem. ciszą i niespotykanym spokojem. Właśnie taki jest Salar de Uyuni.
Poranek przywitał mnie słońcem. Jego ciepłe promienie pozwa- Gdy nie doskwiera mi wiatr, cisza zdaje się być absolutna, a prze-
lają mi rozgrzać skostniałe dłonie i rozpalić kuchenkę. Dopiero po rywa ją jedynie dźwięk chrupiącej pod stopami soli. Trzeszczy, aż
16
Strona 17
CRAG magazine
„Już na starcie zaakceptowałem podejmowane ryzyko
– cokolwiek mnie spotka, muszę sobie z tym poradzić.”
miło. Gdy podróżujesz pieszo, kolejne kro- wany jest do dokładnej kalibracji urządzeń to myśl. Podobnie jak te, które uporczywie
ki zdają się wyznaczać monotonny rytm, GPS. Gdy w okresie boliwijskiego lata po- towarzyszą mi w trakcie pierwszych kilo-
którego uzupełnieniem są dziesiątki myśli krywa go cieniutka warstwa wody staje się metrów po opuszczeniu kaktusowej wyspy.
wypełniających głowę. Marsz nieuchron- największym naturalnym lustrem na ziemi, Doceniam otaczający mnie spokój. Spokój
nie zamienia się w medytację. Od wscho- a złudzenie braku horyzontu potrafi już na ducha, gdy nikt nie wciska mi kitu, że ko-
du, aż do zachodu słońca. Dzień za dniem. stałe przedefiniować znaczenie słowa NIE- niecznie muszę sobie kupić nowy telewizor,
Czwartego dnia od wyruszenia z Llica do- WIARYGODNE u wszystkich, którzy mają a zdrowie i szczęście zapewni seria suple-
cieram na wyspę Incahuasi, gdzie wita mnie okazję przebywać wówczas w tym miejscu. mentów diety. Moim jedynym suplementem
jej pierwszy stały mieszkaniec – Alfredo. To jest poranna dawka silnego środka prze-
on opowiada mi miejscową legendę. Ta nie- Najlepsze rzeczy w życiu mamy za nic! ciwbólowego w tabletce i wcale mnie to nie
wielka skalna wysepka pośród morza soli, Salar bywa też zdradliwy. Już na starcie uszczęśliwia. Poza tym: „Najlepsze rzeczy w
była niegdyś wierzchołkiem wulkanu. Pora- zaakceptowałem podejmowane ryzyko – życiu mamy za nic. Za darmo! Nie wiesz?
stają ją setki kaktusów, z których najstarsze cokolwiek mnie spotka, muszę sobie z tym Masz serce pobrudzone czarną farbą”1
były w tym miejscu już wtedy, gdy Mieszko poradzić. Realnej drogi ewakuacyjnej brak, Tego wieczoru odnajduję w warstwie soli
chrzcił Polskę. Ze szczytu wyspy roztacza a wydarzyć morze się naprawdę wiele. Na- spore pęknięcia wypełnione wodą. Wzbu-
się UNIKALNY widok. Widziałem już sol- wet w trakcie zimy, gdy pogoda zdaje się być dzają mój lęk choć wiem, że jest dosyć irra-
niska w różnych częściach świata: w Au- stabilna wszystko może zmienić się w prze- cjonalny. Pod stopami mam solną skorupę
stralii, Chile, czy Argentynie, ale to miejsce ciągu kilku godzin. Teoretycznie nie ma grubą na kilkanaście metrów. Wytrzymuje
przyćmiewa je wszystkie swym ogromem. szans na burzę śnieżną. Pewnie dokładnie pędzące po jej powierzchni samochody
Salar de Uyuni stanowi wraz z jeziorami tak samo myślała para rowerzystów, odna- terenowe, wytrzyma więc też mój namiot.
Titicaca i Poopo pozostałość po gigantycz- leziona martwa w 2002 roku. W przypadku I choć logika zdaje się być dobrym doradcą,
nym, istniejącym w plejstocencie jeziorze załamania pogody nie mogę liczyć na żad- to każde uderzenie młotka w główkę stalo-
Ballivian. Jest jednym z najbardziej pła- ne naturalne elementy krajobrazu, które wego gwoździa – jedynej rzeczy, która jest
skich obszarów na świecie, różnica wznie- zapewnią mi schronienie. Z obserwatora w stanie przebić się przez twardą jak beton
sień wynosi tu zaledwie 41 centymetrów. niezwykłego spektaklu natury stanę się mo- sól zabezpieczając mój namiot, wykonuję
Z tego powodu bardzo często wykorzysty- mentalnie jego głównym aktorem. Smutna niezwykle starannie. Nocą pomimo szczy-
17
Strona 18
CRAG magazine
piącego mrozu wychodzę na zewnątrz. Widok drogi mlecznej roz- swoich telefonów. Bez powitania. Bez żadnego słowa. Bez sensu.
dzierającej nieprzenikniony granat nieba sprawia, że zapominam „Chciałbym wierzyć, że jeszcze kogoś to obchodzi, że świat to już
o strachu. Fotografuję. Jestem szczęśliwy. nie tylko kawy w kubku i iPhony”2
Gdy od końca wędrówki dzieli mnie kilkadziesiąt kilometrów, Ostatnie dwa dni marszu przychodzą mi z wielkim trudem.
coraz częściej widzę na horyzoncie terenówki gęsto upakowa- I nie chodzi o poranione przez silnie operujące słońce usta czy pę-
ne turystami. To właśnie one zdają się być dla mnie największym cherze pokrywające stopy. Nawet wysokość, na której przyszło mi
zagrożeniem, szczególnie wówczas gdy biwakuję. Boliwijscy kie- wędrować, przekraczająca 3500 metrów nad poziomem morza nie
rowcy nie przywiązują wielkiej uwagi do bezpieczeństwa jaz- stanowi problemu. Zaledwie kilkanaście dni wcześniej stałem na
dy, co doprowadza do wielu bolesnych tragedii. Siedem lat temu szczycie sześciotysięcznika, jestem doskonale zaaklimatyzowany.
Salar de Uyuni pojawił się w niemal wszystkich nagłówkach pra- Problemem jest nieuchronnie zbliżający się koniec
sowych w Izraelu i Japonii. Jedenaście osób pochodzących z tych Salaru. Z pustyniami już zawsze będzie łączyć mnie szcze-
krajów zginęło w czołowym zderzeniu dwóch samochodów tereno- gólna więź. Zastanawiam się tylko, czy możliwym jest by:
wych. Surową ciszę pustynnej nocy nie po raz pierwszy roz- „Podróżować nie po to, aby dotrzeć do celu, lecz aby dojechać jak naj-
darł dźwięk miażdżonej karoserii i wybuchających butli z gazem. później, aby nie dojechać, o ile to możliwe, nigdy”3 Wierzę, że tak.
Czy ten straszny wypadek zmienił cokolwiek w sposobie prowa-
dzenia wypraw na Salar? Nic. Władze nieodległego miasteczka www.nakrancach.pl
Uyuni postawiły pamiątkowy postument, a 10 bilionów ton soli
nadal pozostaje cichym świadkiem dramatycznych wydarzeń.
Podróżować, aby nie dotrzeć nigdy.
Z medytacji wyrywa mnie dźwięk opuszczanej szyby i trzask mi- 1 Eldo – „Miasto słońca”
2 Eldo – „Rybałci”
gawek. Jedna z wielu grup postanawia uwiecznić mnie w pamięci 3 Claudio Margis – „Podróż bez końca”
18
Strona 19
Shot of location at the Refugio Frey, Argentina. Photographer: Fisher Creative
Introducing the Liquid PointShell
Engineered with GORE-TEX®
LIQUID POINT SHELL
GORE-TEX®, GUARANTEED TO KEEP YOU DRY®, GORE® and designs are trademarks of W. L. Gore & Associates, Inc.
19
Strona 20
CRAG magazine
PROSTA ROBOTA
PK
To prosta praca. Przez osiem godzin dziennie patrzysz na morze. Robisz swoje, odbębniasz wachtę, potem masz
czas dla siebie. Śpisz, jesz, ćwiczysz. Nie martwisz się o jedzenie, zakupy, zmywanie czy płacenie rachunków.
Kucharz szykuje ci posiłki, mess boy podaje do stołu, Filipińczycy z załogi kłaniają się i mówią do ciebie „sir”.
Wszystko fajnie, dopóki nie pojawią się piraci…
Łódź zazwyczaj najpierw widać na ra- i za darmo mogły spuszczać ze statków ki, skąd może szybko przejść do cytadeli
darze – mały, żółty punkcik gdzieś na toksyczne odpady. Zanieczyszczenia wy- – miejsca na statku, w przygotowanego, by
obrzeżach ekranu. Samo w sobie nie jest to wołały masowe ginięcie ryb, co z kolei po- w nim się zabarykadować i czekać na po-
jeszcze podejrzane, w końcu morze to miej- zbawiło miejscowych rybaków zarobku. moc, w razie gdyby piraci zdobyli jednak
sce, gdzie należałoby się łodzi spodziewać. Ponieważ rybacy, jak wszyscy mężczyźni statek. Ale do tego nie dojdzie. Bo na po-
Można zacząć się niepokoić, gdy kropka na w Somalii, byli uzbrojeni i przyzwyczaje- kładzie jest uzbrojona ochrona.
radarze gwałtownie przyspiesza, zmienia ni do stosowania przemocy, na pierwsze Wkrótce piractwo zaczęło przynosić mię-
kurs, kierując się prosto na statek, dziwnie incydenty nie trzeba było długo czekać. dzynarodowej gospodarce straty wysokości
manewruje. Rybacy tak się nie zachowują. Z początku rybacy próbowali tylko prze- niemal 7 miliardów rocznie, a jedna z głów-
Przez lornetkę można dostrzec cokol- pędzać obce statki z okolic wybrzeży So- nych tras handlowych świata stała się też
wiek dopiero z odległości kilku mil, go- malii, ale szybko wpadli na pomysł, że przy jedną z najniebezpieczniejszych. W 2008
łym okiem – z mili, może dwóch. Taką okazji można je porywać i brać za nie okup. roku piraci przeprowadzili 111 ataków,
odległość skiff – wąska, szybka łódź uży- Liczba ataków zaczęła gwałtownie rosnąć, z czego 42 zakończyły się uprowadzeniem
wana przez somalijskich piratów – po- a piraci w poszukiwaniu łupu zaczęli za- statku. Cywilizowany świat odpowiedział
konuje w niecałe pięć minut. Najwyższa puszczać się coraz dalej i dalej, aż w końcu całą swoją potęgą – wiele państw wysłało
pora, by ogłosić alarm, ubrać hełm i ka- operowali na całej północnej części Oceanu w rejon okręty wojenne. Pod koniec 2008
mizelkę oraz wyciągnąć ze skrzyni broń. Indyjskiego - od Madagaskaru i Egiptu, aż roku rozpoczęła się zarówno misja NATO,
O somalijskich piratach zrobiło się w po wybrzeże Indii. Najbardziej aktywni byli jak i unijna operacja „Atalanta”. W Zatoce
Polsce głośno, gdy w 2008 roku porwa- jednak w Zatoce Adeńskiej, oddzielającej Adeńskiej utworzony został specjalny kory-
li tankowiec „Sirius Star” z polskim ka- ocean od Morza Czerwonego, przez którą tarz dla przepływających tamtędy statków,
pitanem na pokładzie. Ale piracki pro- przepłynąć musiał każdy statek wiozący do ochraniany i patrolowany przez marynarkę
ceder w pobliżu Rogu Afryki zaczął się Europy ropę z Zatoki Perskiej albo towary wojenną.
na wielką skalę znacznie wcześniej, gdzieś z Chin. Ale choć siłom zbrojnym udało się zato-
w okolicach przełomu tysiącleci. Wojna Z odległości mili widać już ostry kształt pić kilka pirackich łodzi, pojmać kilku pira-
domowa, która trwa w Somalii od pierw- pirackiej łodzi, tnący wodę i zostawiający tów i uwolnić kilka porwanych statków, to
szej połowy lat 90’ ubiegłego wieku, oprócz za sobą białą smugę piany. Statek rozpo- jednak ich obecność nie wpłynęła znacząco
najoczywistszych skutków sprzyjających czyna manewry - gwałtowny skręt w lewo, na poziom piractwa. Piraci szybko nauczy-
rozwojowi piractwa, takich jak bieda, upa- potem gwałtowny w prawo, raz za razem, li się unikać okrętów wojennych, a jeśli już
dek struktur państwowych i duża liczba co wywołuje falę i utrudnia piratom po- w żaden sposób uniknąć się nie dało wy-
młodych mężczyzn z bronią, którzy nie dejście. Rozbrzmiewa syrena okrętowa, to rzucali broń do wody i udawali rybaków.
mają co robić, spowodowała również, że sygnał „będziemy się bronić”. Uruchamiane Nic im nie można było udowodnić, o ile
wielkie firmy zaczęły traktować wody te- są węże przeciwpożarowe i armatki wodne, ktoś nie złapał ich na gorącym uczynku.
rytorialne upadłego państwa jako ogrom- tworząc wokół statku gęstą kurtynę wody. Aż w końcu ktoś wymyślił, że na kilku wy-
ne śmietnisko, na którym bezkarnie Załoga gromadzi się w punkcie zbiór- chudzonych Somalijczyków z zardzewiały-
20