Średnia Ocena:
Likwidator. Ełro 12
"Dąbrowski bardzo sprawnie i z przytupem drwi sobie z narodowych kompleksów i wiary, że Euro 2012 przyniesie nam skok cywilizacyjny. Mamy tu karykaturę naszego romantyzmu w odsłony prowincjonalnej i spsiałej, a także jawne szyderstwo z pogrywania sobie symbolami narodowymi. Trzeba oddać autorowi, że potrafi idealnie łączyć ze sobą różnorakie motywy i medialne wydarzenia, celowo wyolbrzymiając i przerysowując kłopot do tego stopnia, by w końcu ukłuł nas w oczy. W komiksie polski ruch oburzonych staje się ruchem kibiców, którzy zamierzają rozliczyć się z premierem za brak zwycięstwa w nogę, a pod pomnikiem Dmowskiego składają „ofiarę” całopalną w postaci zdemolowanego samochodu TVN. Nie ma się co czarować, humor „Likwidatora” jest dosadny, lecz przynajmniej ma tę zaletę, że nazywa rzeczy po imieniu: Euro nie jest żadną skuteczną promocją państwie i żaden zagraniczny inwestor albo partner biznesowy nie pokocha niespodziewanie Polski, ponieważ zobaczył jeden czy drugi stadion. To zabawa nad nasze możliwości, prowadzona w imię dobrego PR. W komiksie istnieje nawet osobne Ministerstwo Public Relations, które – jak nie ciężko się domyślić – jest najistotniejszym ministerstwem w państwie i każda decyzja premiera przeliczana jest na słupki."komiks.blog.polityka.pl, Sebastian Frąckiewicz
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Likwidator. Ełro 12 |
Autor: | Dąbrowski Ryszard |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Robert Zaręba |
Rok wydania: | 2016 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Likwidator. Ełro 12 PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
KRÓL STRZELCÓW NA EŁRO Hasła „Polska” i „Sukcesy w piłce nożnej”, jak każdemu wiadomo, nie idą ze sobą w parze. „Likwidator”, który od samego początku swego istnienia, nawet kiedy jeszcze nie miał tak wyraźnie sprecyzowanych poglądów, opierał się na ciętej satyrze obśmiewającej nasze narodowe przywary, po prostu nie mógł pominąć także naszej futbolowej… hmm… kariery. I oto jest, na dodatek w nowej, bardziej aktualnej i rozbudowanej wersji, w której Dąbrowski rozlicza się z wieloma innymi aspektami polskości. Trwa Ełro. Cała Polska żyje zapowiadanymi sukcesami naszej reprezentacji, lecz jak się można prosto domyślić do sukcesów nam daleko. Kiedy więc piłkarze przegrywają z kim tylko się da, a w kibicach i obywatelach narasta wściekłość, podsycana przez opozycję w postaci niejakiego Jarosława obwiniającego o wszystko obecnego premiera (ryżego), Likwidator… Nie, nasz król strzelców (przynajmniej na polu broni automatycznie), nie zamierza wkroczyć do akcji i zrobić porządku z naszą pseudo reprezentacja. Rzyga już tym, co polscy piłkarze robią na boisku, lecz zdarzenie to zbiega się z innym – na zlecenie premiera służby mają wypalić nielegalne plantacje marihuany w Biebrzy. Stojący na czele rządy T… ryży rozkazał zniszczenie także chronionego prawnie ekosystemu, w którym rozrosły się krzaki narkotyku. I tu Likwidator postanawia wkroczyć. Nie zamierza jednak jechać do Biebrzy tylko… Warszawy. Jaki będzie to miało związek z Ełro? I co jeszcze spotka uśmiechniętego ekoterrorystę? Dąbrowski tworząc „Likwidatora” za punkt wyjściowy obrał sobie prawdopodobnie obrażenie wszystkich, bez wyjątku. Główny bohater może i jest ekologiem, anarchistą i terrorystą, nie mniej przez lata wydawania serii oberwało się też i przedstawicielom wspomnianych tutaj grup – czyli docelowego odbiorcy. Taka już jest jednak specyfika tych historii i lub się to lubi, lub nie. Ja lubię, choć nie zawsze z Dąbrowskim zgadzam i mierżą mnie jego ataki na wiarę. Na wiarę, nie religię – na tym polu twórca akurat słusznie wytyka przewinienia i brak konsekwencji, a także wywleka wszelkie brudy. Przede wszystkim jednak dostaje się politykom, czy to partii rządzącej, opozycji, czy również niezrzeszonym. Współcześnie to, czy historycznie dla Dąbrowskiego nie ma znaczenia, kluczowe że może coś wytknąć, a wytykać ma co. Znajome twarze, znajome hasła, znajome sytuacje… Satyra, choć brutalna, jest najsilniejszą stroną „Likwidatora” i potrafi rozbawić, lecz w nie pusty sposób. Graficznie również jest znakomicie. Słynne osobistości są tu wyraźnie rozpoznawalne, kreska jest czysta, a jej cartoonowość stanowi jedną z największych zalet. Widać to wyraźnie w zestawieniu z krótkim komiksem Nikodema Cabały dołączonym do zbioru (razem z „Likwidatorem na katechezie” a także „Likwidator renegocjuje ACTA”), który nawet fabularnie nie wypada tak dobrze, jak główna historia. Jeśli lubicie ostre, bezkompromisowe komiksy, które bezlitośnie piętnują właściwie wszystko, ten album Wam się spodoba. I cóż, że w tym swoim narzekaniu Dąbrowski przypomina wszystkich tych narzekających Polaków, których tak wyśmiewa – skoro dostaje się tu każdemu, to czemu nie może dostać się także autorowi? Ja jestem za.