Lektor okładka

Średnia Ocena:


Lektor

Arcydzieło tłumaczone na 52 języki. Pamiętna ekranizacja S. Daldry’ego – Kate Winslet, David Kross i Ralph Fiennes w rolach głównych. Pięć nominacji do Oscara i statuetka, a także Złoty Glob i nagroda Bafty dla Kate Winslet, odtwórczyni Hanny. Piętnastoletni Michael Berg poznaje piękną dojrzałą kobietę, w której zakochuje się bez pamięci. Rodzi się pomiędzy nimi namiętny romans, lecz i czuła bliskość, gdy chłopak czyta Hannie na głos książki. Po jakimś okresie Hanna jednak znika niespodziewanie, bez śladu. Już jako student prawa Michael spotyka ją przypadkowo na procesie strażniczek w obozie koncentracyjnym – na ławie oskarżonych. Poznaje mroczną przeszłość ukochanej, lecz zaczyna również rozumieć, że Hanna skrywa znacznie dla niej boleśniejszą tajemnicę… Powieść o niezbywalnym niemal człowieka do wolności i godności, o konsekwencjach niełatwych wyborów, o etyce w świetle sprawiedliwości – a wszystko to osnute na kanwie żarliwego, burzliwego uczucia.

Szczegóły
Tytuł Lektor
Autor: Schlink Bernhard
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2017
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Lektor w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Lektor PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Pobierz PDF

Nazwa pliku: Ludzie bezdomni3.pdf - Rozmiar: 200 kB
Głosy: 0
Pobierz
Nazwa pliku: Zapomniana ksiega. Wyslannik - Paulina Hendel.pdf - Rozmiar: 3.06 MB
Głosy: 0
Pobierz

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Zuzanna B

    książka ebook jest bardzo nieźle napisana. wciąga

  • Zuzanna B

    zalecam

  • Diana

    No i czego teraz chcesz? Całego życia w jedną godzinę?” Akcja toczy się w powojennych Niemczech. Hanna udziela pomocy Michaelowi Bergowi, który zasłabł na ulicy, wracając ze szkoły. W ten sposób krzyżują się dzieje 15-letniego ucznia i pięknej, choć starszej od niego kobiety, którą jest zafascynowany od pierwszej chwili. To przypadkowe spotkanie staje się początkiem namiętnego romansu, zakończonego nagłym i zagadkowym zniknięciem Hanny. Mija osiem lat. Michael jest studentem prawa i śledzi procesy nazistowskich zbrodniarzy. W tych właśnie, jakże odmiennych, okolicznościach spotyka ponowie własną dawną kochankę. Hanna siedzi na ławie oskarżonych, a przeciwko niej toczy się proces zbrodni dokonanych przez strażniczki w obozie koncentracyjnym. Michael zgromadził w pamięci obrazy dawnej kochanki. I tak naprawę tych obrazów poszukiwał w własnych późniejszych związkach. „Zgromadziłem je wszystkie w pamięci i mogę rzucić na mój wewnętrzny ekran, a potem oglądać, niezmienione i nienaruszone przez czas. Niekiedy myślę, że więcej po nie nie sięgnę. Lecz powracają same i zdarza się, że muszę je później jeszcze wiele, dużo razy wyświetlać, oglądać stale od nowa”. Hanna dodała Michaelowi pewności siebie. Ich potajemne spotkania zawsze wyglądały podobnie - wspólna kąpiel, kochanie się i czytanie na głos książek. Tej czułej bliskości Michael będzie poszukiwał później u innych kobiet, lecz u żadnej tego nie znajdzie. Bernhard Schlink w tej której opowieści porusza dużo wątków. Konieczność wyboru między dwoma obowiązkami, z których każdy wymaga naszego zaangażowania. Rozliczanie historii, rozliczanie sprawców zbrodni. Prawo człowieka do wolności i godności. Kłopot analfabetyzmu powojennym społeczeństwie. Konsekwencje niełatwych wyborów. Samotność. Etyka w świetle sprawiedliwości. To też opowieść o pierwszej, inspirującej, lecz i toksycznej miłości. Miłości, która nadawała życiu sens, a jednocześnie bezlitośnie go odbierała. Poruszająca była to historia, z gorzkim i okrutnym zakończeniem. Są książki, które po przeczytaniu się zapomina. Ulatują wątki, postacie, wydarzenia. Tak taka nie jest. Choć minęło już parę dni odkąd skończyłam ją czytać, stale pozostała w mojej głowie. I pozostanie pewnie na długo. Takich opowieści się nie zapomina. I powtórzę to, co napisałam o innej książce pdf Schlinka „Letnie kłamstwa”. Bernhard Schlink tworzy świetne sylwetki psychologiczne własnych bohaterów, nie ocenia ich jednak, a raczej chłodnym obiektywizmem sprawia, że te historie nas dotykają, skłaniają nas do zastanowienia się, do refleksji.

  • Wkp

    BEZ ZŁUDZEŃ Jeśli podobnie jak ja, najpierw widzieliście filmową adaptację „Lektora”, lepiej o niej zapomnijcie. Choć film był całkiem udany, do pięt nie dorasta swojemu literackiemu pierwowzorowi, który najlepiej jest przyjmować z czystym umysłem. Dzieło Bernharda Schlinka bowiem to zachwycająca opowieść o miłości mylonej z pragnieniem, odpowiedzialności, uległości i moralnych dylematach, mających wpływ na cale nasze życie. A także uderzająca realizmem analiza męskiego pożądania, podana pięknym, choć bardzo oszczędnym stylem. Kiedy piętnastoletni Michael Berg zapada na żółtaczkę, nie wie jeszcze jak bardzo choroba odmieni jego życie. Poznana przypadkiem dziewczyna imieniem Hanna, która udziela mu pomocy, staje się dla chłopaka obiektem seksualnej obsesji. Mimo bardzo znacznej różnicy wieku, wkrótce oboje zostają kochankami. Ich namiętna, choć bardzo przy tym kompulsywna relacja powoli się rozwija, kształtują się pewne rytuały, jak wspólne kąpiele czy czytanie Hannie książek, Michael uczy się seksu, miłości, kobiet… Aż pewnego dnia jego kochanka znika bez wieści. Sześć lat potem Michael, już student prawa, wraz z kumplami obserwuje procesy za zbrodnie wojenne. Pewnego dnia wśród sądzonych strażniczek z obozu koncentracyjnego rozpoznaje Hannę. Im więcej dowiaduje się o jej mrocznej przeszłości, tym bardziej sprzeczne uczucia zaczynają nim targać. Jakie będą moralne konsekwencje jego dawnego związku z tą kobietą? Chociaż „Lektor” to opowieść bardzo mocno skupiona na seksualnej stronie życia głównego bohatera (a przynajmniej jej pierwsza część), nijak nie można powiedzieć, że to jest to literatura erotyczna. Schlink stworzył bowiem dzieło wielkie, absolutnie zachwycające psychologią, głębią i literackim pięknem. Jednocześnie historia Michaela stawia przed czytelnikiem wyjątkowo ciężkie wyzwanie zajęcia stanowiska względem opisanych wydarzeń. Twórca odziera i nas, i bohatera z wszelkich złudzeń. Bestię również można kochać, bestii można pragnąć, można się nauczyć od niej czegoś pięknego. Bestia także może się przemienić – lecz czy żeby na pewno? I co z nami samymi, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, kogo los postawił przed nami? Co z wybaczeniem, kiedy czyn popełniony jest dla nas całkowicie niezrozumiałym okrucieństwem? Co ze zrozumieniem i akceptacją? Dramat przyćmiewa wszystkie dobre chwile, dobre strony, lecz przecież one istniały – i to właśnie boli najbardziej. Przy okazji „Lektor” to także genialne studium męskiej (młodzieńczej, lecz również i na własny sposób dojrzałej) seksualności. Schlink, z podobnym mistrzostwem co Philip Roth czy John Irving, rozbiera na czynniki pierwsze porządnie, miłość z nim myloną, miłość rodzącą się pod jego wpływem i wszelkie związane z tym uczucia i aspekty. Robi to w sposób oszczędny w słowa, skromny, delikatny i łagodny, lecz w punkt trafiony. Ujmujący i zachwycający, jak cała ta powieść. Dlatego również jeśli nie mieliście jeszcze okazji jej poznać, nadróbcie jak najszybciej ten błąd. Warto pod każdym względem.

  • ola0034

    Pewnego dnia,chłopak imieniem Michael zachorował.Z pomocą przyszła mu przypadkowa kobieta.Tak zaczęła się znajomość z Hanną Schmitz,starszą od niego o dwadzieścia lat.Jej uroda i kobiecość sprawiały,że Michael chciał coraz częściej odwiedzać kobietę.Zakochał się w niej bezgranicznie.Brał z nią kąpiel,czytał jej i stał się jej lektorem.. Hanna była osobą twardą i bardzo tajemniczą.Nagle zniknęła..Po paru latach,los przypadkowo ich ze sobą łączy.Spotykają się na sali sądowej-Michael jako student prawa,obecny na rozprawie dotyczącej obozów koncentracyjnych,a Hanna-oskarżona aufzejerka. Narrator opowiadając historię,oddaje się wspomnieniom.Przypomina sobie wszystko-jej gesty,zapach i wypowiadane słowa. "Lektor" jest napisany łatwym mową i książkę czyta się bardzo szybko.Rozdziały są krótkie.Podczas czytania pierwszej połowy tej powieści,dzieje się praktycznie cały czas to samo.Natomiast w drugiej połowie,akcja rozgrywa się szybciej. Bernhard Schlink porusza niełatwy temat Holocaustu i prezentuje obraz powojennego pokolenia Niemców.Sama opowieść jest pełna filozoficznych przemyśleń. Lektor to książka ebook oryginalna,pozostaje na długo w pamięci.Odkrywa,że miłość w życiu człowieka jest związana z bólem i cierpieniem. Opowieść wywarła na mnie wielkie wrażenie i nie mogę o niej przestać myśleć.Jednak nie podobało mi się to,że twórca nie rozwinął bardziej tej książki.Opisy były dla mnie takie nijakie i było ich zdecydowanie za mało,co można zauważyć po objętości książki. Bohaterowie są ciekawie skonstruowani,szczególnie Hanna,która jest wyjątkowo ciekawą i zagadkową postacią.Końcówka złamała mi serce,skłoniła mnie do refleksji.Po skończeniu jej czułam taką pustkę w środku,zostało tyle pytań bez odpowiedzi.Poruszyła mnie wyjątkowo i zostanie ze mną na długo.

 

Lektor PDF transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Próbny egzamin maturalny z języka polskiego 9 Poziom podstawowy Temat 2. Fabryki, huty, kopalnie w oczach Stefana Żeromskiego – nowoczesność i postęp czy piekło dla pracujących tam ludzi? Odpowiedz na pytanie, analizując załączone fragmenty Ludzi bezdomnych oraz wykorzystując znajomość całości powieści. Zwróć szczególną uwagę na opisy maszyn i pracujących robotników. Rano przed ósmą Judym zdążał piechotą na dworzec kolejowy. Był to jeden z pierwszych dni września. Jeszcze słońce pieściło się z ziemią i posępne, czarne domy obłóczyły na się szaty jego świetliste. [...] Na dworcu spotkał już kilka osób, które go uchyleniem kapelusza witały. To jeszcze bardziej odbierało mu pewność siebie. W dali rozległ się sygnał zwiastujący pociąg i wkrótce, jak barwne dzwona węża6, długie ciało zaczęło się przeginać w zwrotnicach. W jednym z okien doktor zobaczył Joasię. Była ubrana w skromny kapelusik podróżny. Miała szarą suknię. [...] Szli szeroką ulicą, po bruku uwalanym w błocie, mówiąc o rzeczach obojętnych. Panna Joasia zmuszona była dbać o swą suknię. Kiedy niekiedy podnosiła oczy pełne blasku i wówczas odrobina żalu za tak sztywne przyjęcie ukazywała się na jej czystej twarzy. Judym dostrzegł i to także. – Będzie pan łaskaw pokazać mi fabryki tutejsze? – spytała z odrobiną zalotności. – Z wielką chęcią... Właśnie idziemy... [...] Weszli w podwórze fabryczne. Otoczyła ich puszcza machin i warsztatów. Tu hale otwarte, w których wiły się złote węże drutu, gdzie indziej zionęły ogniem jamy pieców martenowskich, dalej jęczały młoty parowe bijące w belki białej stali. Kupy węgla, szmelcu, stosy szyn [...] zagradzały im drogę. Judym miał już wyrobione pozwolenie zwiedzenia wszystkich robót, a nawet delegowanego specjalistę technika, który miał go, wraz z „kuzynką”, oprowadzić. Technik nawinął się wkrótce, bardziej zapewne usposobiony do oprowadzania „kuzynki”, choćby też w towarzystwie lekarza, niż do ślęczenia nad jakimś rysunkiem w kantorze. Poszli tedy we troje. [...] Weszli po schodach na wielki piec. Widzieli kaskadę ochładzającą mur rozpalony, trąbę, która prowadzi do jego wnętrza upalne powietrze i która zdaje się oddychać jak aorta. Joasia nie mogła się dosyć napatrzeć cienkiej smudze szlaki7 tryskającej jak krew z górnego otworu. Właśnie przy nich przebito piec i ognista rzeka wylała się na ziemię. Cudne iskry strzelały z tego złotego strumienia. Fale jego posłusznie płynęły do łożysk swoich, które im długimi drągami otwierali czarni ludzie w siatkach na twarzy. Łuna stała jeszcze nad tą sadzawką ognistą, gdy ją opuścić musieli dążąc gdzie indziej. Wprowadzono ich do sali maszyn pompujących gorący wicher. Olbrzymie koła o kilkunastu metrach średnicy, do połowy zanurzone w ziemię, toczyły się w swych miejscach bez szelestu, w jakimś milczeniu i chwale. W cylindrach, błyszczących jak lustra, coś nieustannie cmokało, jakby wielka gęba niechlujnego potwora chłeptała napój. Z innego miejsca wyrywał się dźwięk nie istniejący. Był to krótki, urwany śmiech szatana. Serce Joasi było strwożone. Czuła, że ten głos do niej się stosuje, że radosne marzenia o szczęściu, jej cichą miłość zobaczył. Spojrzała na Judyma szukając w jego oczach zaprzeczenia, ale ta twarz droga była martwa... 6 jak barwne dzwona węża – jak kolorowe ciało węża 7 szlaka – produkt odpadowy w procesach hutniczych Strona 2 10 Próbny egzamin maturalny z języka polskiego Poziom podstawowy Obejrzeli piece martenowskie8, które wytwarzają stal odlewaną w kubłach na belki. Te „kolby” wędrują stamtąd do walcowni, gdzie znowu w czeluść pieca wrzucone zostaną i do białości się rozpalą. W wielkich halach wyłożonych żelaznymi płytami wszystkie wrota stały otworem. Przeciągi rwały wzdłuż i w poprzek, ochładzając czoła, plecy i ręce, które pali białe żelazo. Nie istnieją tam płuca chore, nie ma nerwów. Kto chory, ten umiera. Jak ognista kula, pędzi na ręcznym wózku przez halę biała belka. Nie widać ludzi, którzy ją dźwigają. Pada na ruszt, który się z posadzki wydobywa. Jest on jak plecy o kilkunastu metrach długości, wyginające się zupełnie wzorem kręgosłupa i niby z kręgów złożone z kół wydłużonych. Czterej olbrzymi czarni ludzie z jednej i czterej z drugiej strony walców, w siatkach na twarzy, dzierżąc w ręku długie obcęgi, ujmują belkę w swą władzę. Pchną ją mocno między szeroko rozdziawione walce dolne. Jak bryła masła stal się między nią wślizguje. Po tamtej stronie czeka na nią ruszt, który się z ziemi wysunął. Czyny ludzi są płynne, rytmiczne, prawie jak taniec. [...] Tuż obok latają po ziemi węże stalowe. Biały ucinek9 sztaby płonącej, wprowadzony w ciasny otwór, wybiega co chwila w przestrzeń, zmierzając do coraz węższych kryjówek. Tam stoją młodzi ludzie z krótkimi szczypcami, którzy chwytają pysk węża, gdy się wysuwa, i niosą go swobodnie na salę. Dopiero gdy ogon stukać zacznie po ziemi, kierują go do innej szczeliny. Drut pędzi z szaloną szybkością. Ogon, ginąc w otworze, trzepie się na prawo i lewo jak żywy... Ogłuszający huk... Belka stalowa spada na kowadło. Nieruchomy młot parowy zlatuje na nią jak piorun, razem prostym niby uderzenie pięści. Zgnieciona kolba przybiera formę płaskiego kręgu. Wtedy w środek jego stawiają przyrząd, który ma wybić otwór, doskonale okrągły. Młot spada raz za razem ze wściekłą siłą. Dzwoni potężnym językiem, który odbija się w halach, w powietrzu, w ziemi... Z hukiem rozlega się lwi ryk żelaza... Stęka w nim gniew kopalni zwyciężonej przez silne ramię człowiecze. Krąg z wybitym otworem jest kołem lokomotywy. [...] Nim stanie na szynach, walczy z ujarzmicielem10. Wyżera mu oczy, a twarz zalewa potem; płomieniami, którym je poddał, napełnia jego płuca i serce, na ostre przeciągi wystawione. Szarpie mu nerwy w tej samej minucie, gdy młot parowy szarpie i rozbija jego cząsteczki... [...] Słychać było suchy szczęk żelaza o żelazo... Joasia doznała wrażenia, że to jest śpiew. Po wielkim huku organów w jakiejś katedrze daje się słyszeć śpiew, śpiew z tłumu, bojaźliwy, strwożony... Stygnące koło poszło dalej w swą drogę. Judym nachylił się do swej towarzyszki i zapytał: – Czy widzi pani dobrze pracę tych ludzi? – Widzę... – rzekła głosem zdumionym. – Tak, tak... niech się pani dobrze im przyjrzy. Nie mówili nic więcej ani w halach, ani na ogromnych dziedzińcach zawalonych istnymi górami miału, gruzów, piasku. Wiatr porywał i nosił z miejsca na miejsce pyły i dziwne jakieś rdze lotne. Gdy pożegnali uprzejmego mentora11, minęli wrota fabryki i gdy jej mury daleko zostały, szli za miasto. Stefan Żeromski, Ludzie bezdomni, Warszawa 1956. 8 piece martenowskie – piece hutnicze 9 ucinek – kawałek 10 ujarzmiciel – ten, który ujarzmił, to znaczy pokonał 11 mentor – doradca, nauczyciel (książk.)