Dzienniki 1954-1955 okładka

Średnia Ocena:


Dzienniki 1954-1955

Osiecka zakochana, osądzana i bezlitośnie szczera w własnych zapiskach.Kolejny tom dzienników, bez którego nie sposób zrozumieć dzisiaj Agnieszki Osieckiej. "Wolę być niekochaną niż grafomanem" – notuje. Osiecka w latach 1954–1955 poznaje jednego z najistotniejszych facetów własnego życia, debiutuje w STS-ie i ma szansę wrócić na łono Związku Młodzieży Polskiej, lecz nie obejdzie się bez ostrej oceny kumpli i koleżanek. Ona – zawsze kilka kroków do przodu przed innymi. Rozwija własne talenty i idealnie punktuje epokę. Rok 1955 był przełomem w życiu Agnieszki Osieckiej, lecz ona wtenczas tego nie wiedziała. Owszem, co nieco przeczuwała, niczego jednak nie mogła wiedzieć na pewno. Znamienne, że notując wrażenia z ważnej wystawy w Zachęcie, przy obrazie "Zraniony stół" Fridy Kahlo postawiła dwa znaki zapytania. Z pewnością wielu czytelników będzie zaskoczonych obrazem poetki, jaki wyłania się z kart tej książki.Początek 1954 r. był dla Agnieszki Osieckiej czasem wyjątkowo trudnym. Sąd Centralny ZG ZMP zajmował się wtedy kwestią jej ewentualnego powrotu do organizacji. Podczas obrad koleżanki ze studiów dziennikarskich zarzucali jej niesłychane rzeczy, np. "obcość m.in. w… uczesaniu". Zarzekali się nawet, że jeśli dojdzie do rehabilitacji Osieckiej, oni rzucą legitymacjami. Takie rzeczy działy się wiosną, później było już tylko gorzej. Osiemnastoletnia diarystka odkryła bowiem, że "ma w sobie dwie istoty, które siebie nawzajem nienawidzą". Jedną z nich była beznadziejna sentymentalistka, drugą – dziewczyna na wskroś próżna. "Moje »powodzenie« jest zagadką dla mnie i dla moich najbliższych. […] Im większa jest moja obojętność dla »nich wszystkich« i im bardziej mnie męczą, tym więcej ich się koło mnie kręci. I tym »energiczniej«. Lecz »próżność« nie pozwala mi dać im ostatecznego »kosza«". Raz więc pisała o sobie: "Dochodzę do wniosku, że gdybym miała ciut większy temperament, to byłaby ze mnie nie lada kurwa". Chwilę później reflektowała się i składała najrozmaitsze przyrzeczenia: "Jeżeli za 3–5 lat nie przestanę być taka jak teraz i jeżeli Janusz będzie taki jak teraz, to wyjdę za niego za mąż. […] I jeszcze jedno postanowienie: nigdy, nigdy już nie »uwiodę« chłopaka ot, tak, »dla sportu«. Jeżeli się kiedyś kimś zajmę, to tylko dlatego, że zakiełkuje we mnie jakieś prawdziwe uczucie". Aż w końcu stało się – zakochała się bez wzajemności w pewnym Ryśku, którego nie umiała do siebie przywiązać, ponieważ to był „człowiek-artysta, człowiek-treść, człowiek-bogactwo, a nie chłopczyk, którego treścią jest nic lub trochę, marzeniem ja, a on dla mnie – niewiele więcej nad »rzęsy i loki« – zdobycz!. Osiecką twórczo rozwijały rozczarowanie, cierpienie i niespełnienie. Nic więc dziwnego, że w pierwszej połowie 1955 r. zaczęła wreszcie publikować teksty w prasie kulturalnej, zorganizowała z przyjaciółmi teatrzyk, a później DSS, w końcu również wzięła się do przekładania poezji rosyjskiej. Latem spotkała Witolda Dąbrowskiego – jednego z najistotniejszych facetów w jej życiu. Chwilę potem zadebiutowała w STS-ie jako autorka tekstu piosenki. Choć nieustanna się modna i popularna, histeryzowała, że w porównaniu z kumplami z STS-u niczego jeszcze nie osiągnęła. Z jednej strony zdawała sobie sprawę, że niespełnienie artystyczne u dziewiętnastolatki to "histeria i… próżność", z drugiej – marzyła o napisaniu "epopei »antyodwilżowej«", w której wyraziłaby własny niejednoznaczny stosunek do ówczesnych przemian społeczno-politycznych. "Wolę […] być niekochaną niż grafomanem" – deklarowała. Szkopuł w tym, że jako pisarka czuła się bardzo niepewnie: "Straszne jest to, że usiłuję omawiać świat tylko dlatego, że nie umiem go namalować". Kombinowała, że może powinna wyjść za mąż za malarza: "Mogłabym temu człowiekowi dużo pomóc. Skąd wiem? Ot, choćby ze zdziwionych okrzyków Byka – »Ty się znasz!!«. Mogłabym pomóc, a sama miałabym jakąś cząsteczkę siebie w tym jego malowaniu. Lecz czybym go nie znienawidziła?"

Szczegóły
Tytuł Dzienniki 1954-1955
Autor: Osiecka Agnieszka
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Prószyński Media
Rok wydania:
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Dzienniki 1954-1955 w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Dzienniki 1954-1955 PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Erna Eltzner

    Wspaniale, gdy nastolatka może wygadać się najbliższym przyjaciółkom, lecz są takie myśli, których nie pragniemy zdradzić nikomu. Wtedy z pomocą przychodzą zeszyty, a ich białe strony zachęcają do zapisania każdego, nawet najbardziej absurdalnego i skrytego, słowa… Młoda Agnieszka Osiecka zaczyna męczyć się sama ze sobą. Odkrywa, że satysfakcję sprawia jej podrywanie chłopców, chociaż nie wiąże z nimi konkretnych planów. Postanawia pozbyć się tego poczucia próżności, które naprawdę ciąży. To również czas innych stresów — kobieta czeka na decyzję w kwestii powrotu do Związku Młodzieży Polskiej. Literacko napędza ją cierpienie i miotanie pomiędzy sprzecznościami. Stopniowo rozwija własny talent, czując się odrobinę pewniej. W końcu Agnieszce udaje się publikować teksty w prasie kulturalnej, debiutuje w Studenckim Teatrze Satyryków. Wbrew temu niewątpliwemu sukcesowi odczuwa, że blado wypada na tle znajomych. Ciągle otacza się ludźmi, widząc w nich olbrzymią inspirację do tworzenia. Osiecka dojrzewa, mimo roztrzepania, chęci zabawy. Poszukuje spełnionej miłości, goniąc między chęcią stabilizacji a uczuciem romantycznym i szalonym. Nierzadko również wspomina własnych chłopaków, analizując poszczególne związki… Przyznam, że byłam dość zszokowana, gdy dowiedziałam się o premierze kolejnego tomu „Dzienników” Agnieszki Osieckiej. Wydawało mi się, iż dokładnie śledzę nowości wydawnicze dotyczące mojej ukochanej autorki, a tutaj taka pozytywna niespodzianka. I nadeszły dylematy — przeczytać dynamicznie czy delektować się każdym słowem? Doszłam do wniosku, iż obie opcje są poprawne, więc aktualnie jestem w trakcie powtórki z lektury. Znów chwilę myślałam o naruszaniu prywatności, z jakiegoś powodu nachodzą mnie te refleksje zawsze, kiedy sięgam po czyjeś pamiętniki albo listy. To prawdopodobnie naturalne, acz męczące. Jednak regularnie utwierdzam się w przekonaniu, iż sama Agnieszka nie miałaby nic przeciwko, co jasno bije z kart książki, choć pełnej intymnych zapisków. Trochę żałuję własnego wieku. Jeśli cała seria pojawiała się, gdy byłam dzieciakiem, to pomogłaby mi w wielu życiowych wyborach. Lecz ciekawie patrzy się też z perspektywy „starszyzny”. Nastoletnia Osiecka, człowiek o dosyć skomplikowanej naturze. Niczym bohaterka młodzieżowych powieści, nieco egzaltowana, ale w tym dobrym sensie. Niby trzpiotka, miała wady, których była świadoma, starała się je naprawiać, z różnorakim skutkiem. Lubiła towarzystwo chłopców, flirt traktowała w kategorii „sportu”. Dużo miejsca zajmują jej przemyślenia w tej dziedzinie. Agnieszka w pewnym momencie uświadomiła sobie szkodliwość takich czynów. W jakimś stopniu była uzależniona od stanu zakochania, od roli czyjegoś obiektu westchnień. Moim zdaniem, to aktualny temat i podobne rozterki stale dotykają dziewcząt. Właściwie, wiek nie ma znaczenia. Miłość miewa trudne oblicze, o czym wszyscy wiemy. Cechą charakterystyczną zapisków Osieckiej są jej opinie na temat sztuki. Z chęcią opowiadała o teatrze, świeżo obejrzanym przedstawieniu. Zrecenzowała wiele książek, filmów, co jest naprawdę ciekawym zabiegiem, ponieważ w ten sposób my możemy odkryć coś nowego. A nie ukrywam, dużo tytułów wcześniej nie kojarzyłam. Agnieszka sięgała po ciekawe tytuły, warto się ponad nimi pochylić. Należy uznać, że „Dzienniki” pełnią również funkcję edukacyjną! Kolejny powód, dla którego trzeba się cieszyć, iż jednak zostały opublikowane. I wciąż można zachwycać się jej poczuciem humoru! Momentami aż śmiałam się do siebie, wzdychając z tęsknoty. Brakuje mi tego dowcipu we współczesności. Agnieszka przejawiała talent literacki już we wczesnym czasie życia. Jako osiemnastolatka zaczęła go prawdziwie pobudzać, choć dotykały ją wątpliwości. Porównywała się do starszych znajomych, usiłowała odnaleźć indywidualny styl. Pragnęła zdobywać świat. „Dzienniki” przypominają mi gawędę pomiędzy przyjaciółkami, przy lampce podebranego rodzicom wina. Jednak musimy być uważni, gdyż Osiecka miała tylu kumpli, iż można się pogubić w imionach! Czasem się sprzeczają, gniewają, lecz solidarność tej paczki robi wrażenie. I wieczory, spędzane na tańcach, dyskusjach, sporcie. Prawdopodobnie rzadko się nudzili. Klasycznie, książkę wypełniono zdjęciami, które ogląda się z dużą przyjemnością. Trochę zaczęły mi przeszkadzać przypisy, ponieważ powtarzają się w każdym tomie, ale rozumiem, że są niezbędne dla osób dopiero zaczynających przygodę z serią. Niezwykle uderza mnie idealnie odmalowane tło historyczne. Obserwujemy Polskę lat pięćdziesiątych, panujące wtedy nastroje, mody. Pojawiają się tematy polityczne, rozważania Agnieszki na temat socjalizmu, społeczeństwa. Bywała krytyczna w ocenie, ciągle się edukowała. W pięknym stylu, nie bojąc pytań a także niełatwych odpowiedzi. Mimo potrzeby atencji, chwilami chciała pozostać sama. Lecz ujęła mnie jej umiejętność zjednywania sobie ludzi. Tego właśnie daru zazdroszczę, musiał być pomocny w karierze, podczas szukania materiału na, choćby, piosenki.