Artemis okładka

Średnia Ocena:


Artemis

Świeża opowieść autora bestsellerowego "Marsjanina"! Prawa filmowe kupione na pniu przez producentów hitu "Marsjanin" z Mattem Damonem w roli głównej. Dwudziestokilkuletnia Jazz marzy o życiu pełnym przygód i dostatków, lecz musi pogodzić się z rzeczywistością małego prowincjonalnego miasteczka. Nawet bardzo prowincjonalnego, ponieważ na Księżycu. Nieźle żyje się tam właściwie tylko turystom i ekscentrycznym miliarderom, a tak się składa, że Jazz nie należy do żadnej z tych kategorii. Ma nudną, nisko płatną pracę i dużo długów do spłacenia, nic więc dziwnego, że dorabia drobnym przemytem. Nic dziwnego, że kiedy pojawia się okazja zarobienia naprawdę dużych pieniędzy, nie waha się ani chwili. Tym, że misterny plan oznacza konieczność wejścia na ścieżkę przestępstwa, nie przejmuje się ani przez chwilę. Prawdziwe kłopoty pojawiają się wtedy, kiedy okazuje się, że plan ma drugie i trzecie dno a także że Jazz dała się wplątać w gigantyczną aferę o potencjalnie katastrofalnych konsekwencjach.Od wydawcy: Witajcie na Księżycu!Życie w Artemis, jedynym księżycowym mieście, jest wygodne i przyjemne, lecz tylko dla turystów i miejscowych bogaczy. Wszyscy inni muszą sobie radzić, jak mogą. Wszyscy, a więc i Jazz Bashara. Kobieta pracuje jako kurier, dorabia sobie drobnym przemytem i marzy o beztroskiej, zamożnej przyszłości. Marzy tak bardzo, że kiedy otrzymuje propozycję udziału w przestępstwie doskonałym, waha się tylko przez chwilę. A właściwie nie waha się wcale. Niestety nie zdaje sobie sprawy, że jest jedynie pionkiem w grze o polityczne wpływy, a nawet o istnienie Artemis i życie jej mieszkańców. Bohaterka, której nie da się nie polubić. Intryga, względem której nie sposób pozostać obojętnym. Wizja pobliskiej przyszłości, która zapiera dech w piersi. Poczucie humoru, którego na próżno szukać w innych książkach. Ta opowieść jest skazana na to, aby powtórzyć sukces Marsjanina.

Szczegóły
Tytuł Artemis
Autor: Weir Andy
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2017
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Artemis w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Artemis PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • marcinek

    Mimo, iż historia raczej dla młodzieży, opisy kłopotów technicznych i rozwiązania podobne do tych z Marsjanina (chociaż w znacznie mniejszej ilości) Ksiązkę czytało mi się bardzo nieźle i rekordowo szybko. Ksiązka raczej do jednorazowego przeczytania, więc trochę żałuję, że nie pożyczyłem w jakiejś bibliotece.

  • Magdalena Senderowicz

    Andy Weir zabłysnął w świecie literackim dzięki bestsellerowej książce, jaką był Marsjanin. Mądry debiut, który dynamicznie doczekał się własnej filmowej adaptacji zdobył naprawdę duże uznanie. Można by nawet uznać, że Weir sam sobie postawił wysoko poprzeczkę, jeśli chodzi o pisanie kolejnych powieści. Jednak czy naprawdę zawsze trzeba się odnosić do innych dzieł tego samego autora? W sumie nie trzeba, lecz prędzej czy potem staje się to nieuniknione. Jak zatem wypada jego świeża powieść, Artemis? Niestety, chwilę zwlekałam z zapoznaniem się z tą powieścią, choć przyznaję, że miałam na nią olbrzymią ochotę, lecz o dziwo nie miałam zbyt dużych oczekiwań. Chciałam po prostu sięgnąć po kolejne dzieło faceta, którego pierwsza książka ebook chwyciła mnie za serce. Jednak pierwsze negatywne opinie, jakie przeczytałam, zasiały w moim sercu pewną dozę niepewności. Nie mówię, że mój zapał jakoś specjalnie ostygł, lecz gdzieś tam w głowie pojawiła się myśl, że trzeba do tej książki podejść ostrożnie. Jednakże w momencie, w którym zaczęłam lekturę, dałam się całkowicie porwać i wylądowałam na Artemis. „-Zatrzymaj własne dziesięć tysięcy – powiedział z uśmiechem na twarzy. – Wolałbym coś innego. Chcę być ponownie twoim przyjacielem. -Sto pięćdziesiąt tysięcy – odparłam.” Główną bohaterką tej powieści tym razem jest kobieta, w niczym nieprzypominająca Marka Watneya. Jednakże pomińmy temat Marsjanina, bowiem chciałabym początkowo ocenić Artemis jako Artemis, a nie „kolejną opowieść tego autora”. Zapominając zatem o bestsellerze, muszę przyznać, że przygoda na księżycu mi się spodobała. Owszem, pojawiło się w niej kilka elementów, które wydały się być wymuszone i infantylne, niektóre teksty czy wspomnienia głównej bohaterki wydają się być po prostu żałosne, lecz w ogólnym rozrachunku książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie. Te elementy, które pobudzały lekko moją irytację nie zdominowały w całości tego, co dawało mi dobrą rozrywkę. Powróćmy jednak do głównej bohaterki… Dwudziestosześcioletnia Jazz jest postacią lekko komiczną, momentami pozbawioną zdrowego rozsądku, lecz mimo wszystko sprytną i przebiegłą. Czy mogłoby być inaczej, skoro zajmuje się przemytem? Oczywiście nieoficjalnie! W całej tej historii ma własne wzloty i upadki, lecz zdecydowanie jest mistrzynią pakowania się w tarapaty. Z jednych problemów wpada w drugie, choć momentami można mieć nadzieję, że jednak wszystko potoczy się inaczej. Jednak Andy Weir cały czas rzuca własnej bohaterce kłody pod nogi. A właściwie to ona sama do tego doprowadza. A jednak polubiłam tę zakręconą dziewczynę. Naprawdę. Weir nieźle wykreował tę postać, niezależnie od tego, jaka by ona była. Idealnie poradził sobie też z bohaterami drugoplanowymi. „-Wiem, że to nie ty ich zamordowałaś – odezwał się. Błyskawicznie wróciłam do rzeczywistości. -Oj, założę się, że mówisz to wszystkim dziewczynom.” Doskonałą rzeczą jest sam pomysł na księżycowe miasto, jakim jest Artemis. Idealnie zaprezentowany podział społeczeństwa, cała hierarchia, gospodarka i turystyka. Z łatwością można sobie wyobrazić księżyc jako miejsce akcji, w którym rozgrywa się aż tyle wydarzeń. Aż chciałoby się więcej! Nie brakuje również tutaj tego kosmicznego klimatu, który jasno daje nam do zrozumienia o tym, gdzie się znajdujemy. I niestety teraz nie uniknę nawiązania do Marsjanina, bowiem tam mieliśmy do czynienia z dosyć sporą dawką naukowych czy technologicznych terminów, przynajmniej w porównaniu do Artemis. Owszem, tutaj również się tego trochę pojawia, lecz nie w takiej ilości i zdecydowanie nie jest to aż tak skomplikowane. Dla mnie olbrzymią zaletą tej powieści jest mocna i dynamiczna akcja. Doskonale mi ona pasuje do fabuły i głównej bohaterki, choć niektórzy mogą to odebrać jako nadmiar. Dla mnie jest naprawdę dobrze, ponieważ nie ma czasu na nudę, choć znajdą się i tacy, którzy zapragną mieć chwilę wytchnienia. W przypadku Marsjanina było bardziej statecznie, tutaj jest bardziej dynamicznie. Dodatkowo ta książka ebook podchodzi nie tylko pod science-fiction, co jest oczywiste, lecz pojawia się tutaj też nutka kryminału i gangsterki. Wbrew pozorom takie połączenie wypadło naprawdę dobrze. Fabuła jest wciągająca, a cała otoczka doskonale współgra z wydarzeniami. Choć mam wrażenie, że Andy Weir skierował się nieco ku takim powszechnie obowiązującym normom i umieścił w własnej nowej powieści to, co zostanie nieźle odebrane przez ogół, to mimo wszystko Artemis wypada całkiem w porządku. Owszem, różni się od Marsjanina, lecz dlaczego miałoby być inaczej? W końcu to inna powieść, świeża historia. Osobiście nieźle się bawiłam w trakcie lektury i przymknęłam oko na to, co było drażniące. Jeżeli faktycznie miałabym porównać obie powieści autora to fakt, Marsjanin wypada znacznie lepiej, lecz Artemis wbrew pozorom nie jest takie złe. „Himmelen er ikke grensen. Niebo nie jest granicą.”    www.bookeaterreality.blogspot.com

  • Marcin

    Książka ebook jakich wiele, w zasadzie niczym się nie odcina od całej masy przygodówek których akcja rozgrywa się w kosmosie. Niezła do czytania jeśli się ma 15-16 lat. Najbliższe skojarzenie to seria Stalowy Szczur - H.Harissona. Główna bohaterka jest geniuszem, wszystko co zaplanuje - udaje się bez większego wysiłku. Skomplikowane technologiczno, informatyczne kłopoty rozwiązuje w kilka sekund. Bo jest kobietą nieprzeciętną, retrospekcje opisują jej skrajnie stereotypowe kłopoty nastolatki. Oczywiście 'strzelba która w pierwszej scenie wisi ponad kominkiem, w ostatniej scenie musi wypalić". Happy end również jest prosty do przewidzenia od samego początku. W żadnej scenie nie ma wrażenia że bohaterce może się stać cokolwiek. Całość nie wygląda na książkę, lecz raczej na pseudo-scenariusz pod film bez żadnych aspiracji. Daję aż dwie gwiazdki, za interesujące rozwiązanie kopuł, jednostkę monetarną i ścianę do wieszania dywanika modlitewnego.

  • SaintAC15

    W tej książce pdf wszystko do siebie pasuje. Bohaterowie są bardzo prawdziwi przez to że są bardzo prości dzięki temu prosto zapadają w pamięć i można się z nimi utożsamić. Historia jest bardzo spójna i przez to wszystkie wątki trzymają się kupy a przez zawiłości naukowe non-stop zaskakuje. Jak dla mnie książka ebook roku i ekranizacja murowana

  • Łukasz Marciniak

    Zachęcony sukcesem Marsjanina postanowiłem sięgnąć po najnowszą książką autora, czyli Artemis. Spodziewałem się czegoś równie interesującego i ciekawego jak pierwsza opowieść Andy Weira, która mnie zachwyciła pod wieloma względami. Niestety, tego samego nie mogę powiedzieć o Artemisie... Na księżycu działa niewielkie, kilkutysięczne miasteczko Artemis. Przyszło w nim żyć dwudziestokilkuletniej Jazz, której marzy się życie pełne przygód i dostatków, a nie szara rzeczywistość, w której ciągle zmaga się z brakiem funduszy na coś więcej niż ciasna klitka do spania. Ma nudną i nisko płatną pracę doręczyciela, a w międzyczasie dorabia przemycając różnorakie zakazane rzeczy z Ziemi do Artemis. Kiedy jeden z bogaczy oferuje jej możliwość zarobienia dużych pieniędzy, nie waha się ani chwili, pomimo że zadanie nie będzie łatwe, ani tym bardziej bezpieczne. Dość dynamicznie wyjdzie na jaw, że Jazz dała się wplątać w gigantyczną aferę o potencjalnie katastrofalnych konsekwencjach dla całego Artemis... Pierwsze co rzuca się w oczy po lekturze pierwszych kilkudziesięciu stron jest fakt, że twórca wziął dużo schematów i wypracowanych rozwiązań z Marsjanina i normalnie przeniósł je do nowej książki. Bardzo nieźle widać to na przykładzie głównej bohaterki Jazz. Jest to wyjątkowo inteligenta młoda kobieta, która wszystko bardzo dynamicznie pojmuje, wymyślając zupełnie od niechcenia rozwiązania niełatwych problemów. Co chwila raczy czytelnika jak funkcjonują różnorakie rzeczy w Artemis - począwszy od składu powietrza, po wielkość mieszkań, obieg wody itp. Jest ona też bardzo zadziorna, ma własny pomysł na życie, nie słucha rad, a przy tym nie brakuje jej poczucia humoru. Czy po takim opisie, Jazz nie przypomina Wam kogoś? Oczywiście, język o Marku, który był bohaterem Marsjanina. Choć między tą dwójką występują drobne różnice, jak chociażby różnica płci, to nie da się ukryć, że twórca w zasadzie stworzył damską wersję Marka, dopasowaną do nieco innej fabuły i okoliczności. Watney był bardzo nieźle wykreowaną postacią pod wieloma względami, tymczasem u Jazz niestety tak nie jest. Humor jakim raczy czytelnika, jak też jej czasami dziecinne zachowanie spowodowało, że ciężko mi było przejąc się jej dziejami i z uwagą obserwować jej poczynania. Natomiast jeśli chodzi o historię przedstawioną w Artemisie, to wydała mi się ona po prostu normalna i niczym nie wyróżniająca się. W zasadzie gdyby przenieść miasteczko na Księżycu na Ziemię, to dałoby się stworzyć niemalże identyczną historię, tylko z niewielkimi modyfikacjami. I to nie jest wcale przesada... Pomimo, że w książce pdf całkiem wiele się dzieje, to ciężko mi było wczuć się w tę historię w takim stopniu jak w przypadku Marsjanina. Być może dlatego, że w Artemisie miałem niemalże stu procentową pewność, że Jazz nic się nie stanie i wyjdzie cało ze wszystkich opresji, a w Marsjaninie do końca nie było wiadomo co się stanie z Markiem. Oczywiście wielkim plusem jest tutaj przedstawienie miasteczka na Księżycu - jak ono funkcjonuje, na czym zarabia i jaka jest jego struktura społeczna. To wszystko było interesujące, dlatego sądziłem, że Weir pokusi się o coś bardziej złożonego, aniżeli zwykłe rozgrywki milionerów w kosmosie, o których możemy przeczytać dziesiątki książek. Zabierając się do czytania Artemisu sądziłem, że powstrzymam się od porównywania jej z Marsjaninem. Jednak twórca bardzo wiele rozwiązań, wziął niemalże żywcem ze własnego debiutu. Co więcej, obie te książki wykorzystują bardzo podobną technologię, przez co nie poczułem takiego zachwytu ponad wszystkim co twórca opisuje. Dlatego po lekturze Artemisu odniosłem wręcz wrażenie, że twórca postanowił stworzyć kolejną książkę, korzystając z wiedzy, jak i popularności zdobytej przy Marsjaninie, niekoniecznie wiele czasu poświęcając samej fabule. Szkoda, bo miałem nadzieję, że Weir znów mnie czymś zaskoczy. Artemis zdecydowanie nie dorównuje Marsjaninowi i wypada na jego tle dość kiepsko. W zasadzie Weir wykorzystał w własnej najwieższej książce pdf wcześniej stworzone schematy i dopasował je tylko do nowej fabuły. Nie znaczy to, że Artemis jest złą powieścią, ale jeśli oczekujecie czegoś na miarę Marsjanina, to możecie się mocno zawieźć. Za możliwość przeczytania ebooka serdecznie dziękuję księgarni Virtualo.pl! hrosskar.blogspot.com

  • Łukasz Wasilewski

    „Marsjanin” Andy’ego Weira nie jest arcydziełem. To idealnie napisana książka, którą czyta się z zapartym tchem, lecz raczej nikt nie uzna jej za klasyka. Jednak przywróciła moją wiarę w ludzi. W końcu to prawdziwe science fiction, w którym twórca (co prawda ze swadą, lecz jednak) mnóstwo miejsca poświęca opisywaniu zjawisk fizycznych, reakcji chemicznych i nie ogranicza się do lakonicznych stwierdzeń, ale podaje bardzo konkretne i szczegółowe opisy. Wydałoby się, że to zabójstwo dla słynnej literatury, lecz jednak „Marsjanin” stał się bestsellerem i to zanim zainteresowali się nim wydawcy. Dlatego byłem bardzo ciekawy, co Andy Weir zaproponuje w własnej kolejnej powieści. Tytułowy Artemis to pionierskie miasto na Księżycu. Miasto to może wiele powiedziane – kilka dużych baniek, w których mieszka dwa tysiące osób. No i do tego niedaleko huta aluminium i dwa reaktory jądrowe. A jak pojedziemy w drugą stronę, to dotrzemy do terenu lądowania Apollo 11, który obecnie jest atrakcją turystyczną. W tym oto mieście śmiało poczyna sobie Jasmine „Jazz” Bashara – główna bohaterka powieści. Rezolutna dziewczyna, pewna siebie kurierka, która dorabia, bawiąc się w przemytniczkę. Jak przystało na taką bohaterkę, wplątuje się w sytuację, która rozwija się zupełnie inaczej, niż zaplanowała. Andy Weir zostawił pierwszoosobową narrację, lecz bohater nie jest już zostawiony samemu sobie. Działa (albo nieudolnie usiłuje to robić) w społeczeństwie, musi wchodzić w interakcje międzyludzkie. To nowość. Nowością nie jest naukowe podejście do tematu. Dynamicznie i w nienachalny sposób dowiadujemy się, że na Srebrnym Globie grawitacja jest 6 razy mniejsza od ziemskiej i jaki ma to wpływ na kawę. Dowiecie się również, dlaczego dziewczyny w ciąży nie powinny przebywać na Księżycu. Spokojnie, „Artemis” to nie opowiastka pełna ciekawostek, którymi można zabłysnąć w towarzystwie. Lecz faktem jest, że Weir lubi opowiadać o technicznych szczegółach. W dodatku umie to robić i widać, że zna się na rzeczy (albo ma kumatych współpracowników). Wszystkie te szczegóły mogłyby nużyć, lecz dzięki nim już po kilkunastu stronach zastanawiamy się, jak kupić bilety na prom do Artemis i wierzymy, że takie miasto mogłoby rzeczywiście powstać, ponieważ dzięki opowieści Jazz staje się namacalne. Mark Watney („Marsjanin”) i Jazz to podobni bohaterowie – pyskaci, niezależni i wystarczająco samodzielni, by poradzić sobie w pozaziemskich warunkach. Jednak Jazz wszystko trochę za prosto się udaje. W przypadku „Marsjanina” też oczekiwaliśmy happy endu, lecz nie był on oczywisty. Opowieść miała survivalowy charakter i regularne śmieszkowanie nie zmniejszało napięcia (w przeciwieństwie do filmowej adaptacji, która bardziej opowiadała o nie do końca udanych wakacjach Matta Damona na Marsie). Poza tym Watney był idealnie wyszkolonym astronautą, a Jazz jest córką spawacza (serio!). Wszyscy jej mówią, że marnuje potencjał, mogłaby zostać, kim tylko chce, lecz mimo wszystko jest zdolnym samoukiem, a nie jakimś geniuszem. Jej umiejętności nie zmniejszają przyjemności płynącej z czytania, lecz mam wrażenie, że Weir poszedł na łatwiznę. Andy Weir oparł się pokusie i w własnej nowej powieści ponownie naukę postanowił na pierwszym planie. Z drugiej strony nie chciał ryzykować z bohaterem o zupełnie innym charakterze. W sumie ciężko mu się dziwić, ponieważ „Marsjanin” okazał się być idealną mieszanką. Może następnym razem pozwoli się na większe ryzyko. Ponieważ nie wątpię, że będzie kolejny razem, a ja na pewno po niego sięgnę.

  • Anonim

    Idealnie napisana przygodówka. Główna bohaterka sympatyczna i dowcipna, akcja książki toczy się sprawnie. Nieźle się czyta ,POLECAM

  • Anonim

    Artemis to miasto stworzone na Księżycu, chętnie zamieszkiwane przez niebagatelnie bogatych ludzi rządnych władzy. Dwudziestokilkuletnia Jasmine „Jazz” Basshara od lat zamieszkuje Artemis. Jazz oblewa kluczowy egzamin, który był jej nadzieją na lepsze życie. Kobieta pracuje jako kurierka , a prócz tego, aby jakoś wybrnąć z masy długów, razem z przyjacielem zajmuje się przerzucaniem nielegalnych na Księżycu towarów z Ziemi. Kobieta stara się łapać każdą okazję, aby zarobić, więc po dostaniu propozycji zarobienia wielkich pieniędzy, nawet się ponad nią nie zastanawia. Zadanie pozornie wyglądało na bardzo proste, jednak okazało się o dużo trudniejsze i niebezpieczniejsze, niż poprzednio myślała.. a na wycofanie się z umowy jest już za późno. Nie miałam okazji czytać „Marsjanina” . W sumie nie ciągnęło mnie do tego, ponieważ niestety ekranizacja prześcignęła książkę. Andy Weir stworzył fajną wizję życia na Księżycu. Może nie jest do końca oryginalna, lecz widać nakład pracy, jaka została włożona w wykreowanie tego świata. Fabuła jest interesująca i intrygująca. Wątki są dopracowane, lecz i okrojone do minimum, więc nie przytłaczają. Pozostawiają pole do popisu ogromnej ilości nieoczekiwanych zdarzeń i zaskakujących zwrotów akcji. Szybka akcja dosłownie pędzi na łeb, na szyję i całkowicie pochłaniała czytelnika. Wiele się losy i w żadnym stopniu nie można narzekać na nudę, czyta się błyskawicznie. Jedyne minusy dostrzegam w kreacji głównej bohaterki a także w nienaturalnych i sztucznych dialogach. Postać Jasmine była charakterna i temperamentna, lecz jakoś jej buntownicza i niebywała inteligencja mnie nie urzekły, a wręcz irytowały. Do specyficznego stylu autora też trzeba przywyknąć. Werdykt końcowy – mimo wszystko polecam.

  • Lena [room6277.blogspot.com]

    Marsjanin ustawił poprzeczkę zbyt wysoko. Nic dwa razy się nie zdarza i w tym przypadku nie zdarzył nam się drugi Mark Watney. Co prawda główna bohaterka Artemisa, Jazz, bardzo starała się oddać charakter Watneya i jego zamiłowanie do humorystycznych wstawek, lecz ciężko nazwać ją kobiecą wersją Marka – brakuje jej tej iskry, która sprawiła, że cały świat z zapartym tchem obserwował perypetie kosmicznego Robinsona Crusoe. Pisząc, że nie zdarzył nam się drugi Mark Watney, nie zdradzam tutaj własnych oczekiwań, by otrzymać drugiego Marka. W końcu powtórka z rozrywki jest tylko powtórką z rozrywki. Oczekiwałam raczej niepowtarzalnego, równie nietuzinkowego bohatera i wciągającej historii. Chciałam drugiego Marsjanina pod kątem poziomu, nie pod kątem recyklingu pomysłów. Jazz mogłaby być kimś zupełnie innym, składać się z zupełnie innych cech, nawyków i zdolności, i stale być interesującą postacią. Chodzi mi raczej o fakt, że najwyraźniej sam Weir usiłował stworzyć kogoś na kształt własnego pierworodnego. Jazz jest piekielnie inteligentna, w mig przyswaja nowe info i eksperymentuje, niemalże na poczekaniu wymyślając rozwiązania nierozwiązywalnych problemów. Wszyscy pamiętamy wykłady Marka dotyczące chemii, fizyki, biologii i mnóstwa innych dziedzin, które towarzyszyły jego karkołomnym planom w potyczce o przetrwanie. W przypadku Jazz, części naukowej jest nieco mniej, lecz stale poświęcamy dużo czasu na przyswojenie informacji dotyczących życia na Księżycu, funkcjonowaniu Artemisa i kosmicznych technologii, chemii, fizyki… Wszystko przydaje się w potyczce o fortunę. A później o przetrwanie. I gdyby tylko ta wiedza i inteligencja łączyła Jazz z Markiem, to właściwie nawet nie byłoby problemu. Jednak jeśli dodamy do tego charakterystyczne rysy, zadziorność i poczucie humoru rodzące niewybredne komentarze, ciężko oprzeć się wrażeniu, że Weir chciał powtórzyć sukces formułą na bohatera. Historia Jazz skupia się na podejrzanym planie mającym jej przynieść fortunę, a który zamienia się w kosmiczną intrygę z ofiarami śmiertelnymi na koncie. I to nie jest zła historia, a nawet powiedziałabym, że filmowcy już zacierają ręce. Ma wszystkie elementy, które składają się na nieźle naoliwioną maszynę. Mamy wyścig z czasem, karkołomne główkowanie, by skok się udał, mężnych pomocników, starających się ubarwić akcję, interesujące, nietuzinkowe miejsce akcji i… dużo informacji na temat spawania. Weir jak zwykle nie zawodzi, jeśli chodzi o naukowo-techniczną stronę powieści. Niektórzy uważają, że tych informacji jest wręcz za dużo, mają przesyt, lecz osobiście sądzę je za duży plus. Wszelkie szczegóły, niuanse, wiadomości dotyczące funkcjonowania na Księżycu budują wręcz namacalny świat, który funkcjonuje według konkretnych zasad. Tym metodą Weir podbił Marsa, a teraz Księżyc. Niestety, lecz widać spadek, jeśli chodzi o poziom trzymania czytelnika w napięciu. Nie przypominam sobie ani jednej chwili, w której moje serce zabiłoby mocniej lub w której drżałabym o los bohaterów. Choć nie brakuje niebezpiecznych sytuacji i śmierci wiszącej ponad postaciami (na Księżycu, tak samo jak na Marsie, wiele rzeczy może pójść nie tak), to ciężko o większy zastrzyk adrenaliny. Kłopot leży w tym, że my wiemy, że pewnym osobom nic się nie stanie, ponieważ to Klasyczna Formuła Amerykańskiej Historii - zabili go i uciekł z największych opałów, ocalił świat i nawet nie urwało mu ręki. Ani nogi. Mózgu na ścianie również nie było. Znając tak nieźle ten scenariusz, Weir nie musiałby urabiać się po łokcie, by wprowadzić jakiekolwiek zmiany, jednak zdecydował się podążyć znaną ścieżką. Nie znaczy to, że Artemis nie proponuje żadnej rozrywki – to prawidłowa powieść, która na pewno uprzyjemni kilka czytelniczych godzin. W trakcie lektury bawiłam się dobrze, lecz nie wyśmienicie; sęk w tym, że w własnej poprawności Artemis nie wyróżnia się zbyt mocno. To książka, o której można powiedzieć, że jest ok, ma kilka wspaniałych momentów, lecz wylądowała po ciemnej stronie, przyćmiona Marsjaninem. Trzyma się całkiem przyzwoicie na swoich nogach, tyle że my wiemy, że autora stać na więcej. Tytuł zmuszony do spełnienia oczekiwań narzuconych przez poprzednika, nie dał sobie porady w konfrontacji. Ciężko nie spoglądać na twórczość Weira przez pryzmat jego debiutu, ciężko nie porównywać tych dwóch tytułów, szczególnie biorąc pod uwagę łączące je podobieństwa. Ciężko nie odnosić się do Marsjanina, skoro twórca tak bardzo postarał się, byśmy nie mogli opędzić się od skojarzeń. Artemis nie jest drugim Marsjaninem, szkoda tylko, że w znacznej mierze zdecydował się różnić od niego wadami.