wierchy 1962
Szczegóły |
Tytuł |
wierchy 1962 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
wierchy 1962 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie wierchy 1962 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
wierchy 1962 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
WIERCHY
■ROK T R Z Y D Z I E S T Y PI ERWSZY 1962
Strona 7
Strona 8
W I E R C H Y
Strona 9
Strona 10
WIERCHY
ROCZNIK POŚWIĘCONY GÓROM
O R G A N
POLSKIEGO TOW ARZYSTW A TURYSTYCZNO-KRAJOZNAW CZEGO
W Y D A WA N Y PRZEZ KOMISJĘ TURYSTYKI GÓRSKIEJ
ZARZĄDU GŁÓWNEGO PTTK
ROK TRZYDZIESTY PIERWSZY
1 9 6 2
(O G Ó LN EG O ZBIORU „PAM IĘTNIKÓW T.T" i „W IER CH Ó W " TOM 69)
KRAKÓW 1963
Strona 11
KOMITET REDAKCYJNY
WALERY G O E T E L (przewodniczący), W Ł A D Y S Ł A W K R Y G O W S K I ,
BOHDAN MAŁACHOWSKI, JAN PEYCHMAN, JAN ALFRED
SZCZEPAŃSKI
NACZELNY REDAKTOR
WŁADYSŁAW KRYGOWSKI
Obwoluta
M ieczysław a Kosińska
PAŃSTW OW E W Y D A W N IC T W O N A U K O W E — O D D ZIA Ł W K R A K O W IE
W y d a n ie I. N a k ł a d 2500 + 100 e g z . A r k . w y d . 29,75 A r k . d r u k . 206/i*
+ 4 w k ład k i rotogr. P a p i e r i l u s t r . k l. V 70 g , 7 0 X l° 0 * O d d a n o do
s k ł a d a n i a 2. V III . 1962 r P o d p i s a n o d o d r u k u 14. I I I . 1963 r. D ruk ukończono
w m a r c u 1963 r. Z a m ó w i e n i e n r 387 D-05 C e n a zł 50,—
D R U K A R N IA T E C H N I C Z N A , BYTOM, P R Z E M Y S Ł O W A 2
Strona 12
Juliuszowi Zborowskiemu
niestrudzonemu badaczowi góralszczyzny
w pięćdziesięciolecie Jego pracy badawczej
rocznik ten poświęcamy
Strona 13
Strona 14
1 9 2 3 - 1963
P om ię d zy t y m i dw iem a datami oznaczającymi p ie n o s z y rocznik
„W ierchów” i rocznik obecny mieści się czterdzieści lat, rozdartych tra
gicznym i czasami w o jn y . W ciągu tego okresu ukazało się 31 tom ów
naszego w y d aw nictw a. Jeśli p r z y jm ie się, że jest ono k o n ty n u a c ją d a w
nego „Pam iętnika T o w a rzy stw a Tatrzańskiego”, ilość ta wzrośnie do
69 roczników pośw ięconych górom i tu ry s ty c e górskiej w ciągu dzie
więćdziesięciolecia, tj. w czasie od 1873 do 1963 r. Urosła więc ju ż spora
biblioteka poświęcona spraw om górskim, a w y sta rc zy przew ertow ać
roczniki „W ierchów” — wśród nich niektóre stanowią dziś białe k r u k i
bibliofilskie — aby u zm y sło w ić sobie rozległy zasięg te m a ty k i, którą
p o ru szy ły one w ciągu czterdziestolecia. Dla w ielu zagadnień dotyczą
cych gór daw ały „W ierchy” inspirację, dla in n y c h b y ły try b u n ą w ypo-
toiedzi, a zawsze starały się być p r z y n a jm n ie j r e tr o s p e k ty w n y m
przeglądem, wartościującą — a nie ty lk o rejestrującą w ydarzenia k r o
niką. Badacz spraw górskich nie m oże dziś obejść się bez nich jako źró
deł m yśli n u r tu ją c y ch ju ż tr z y pokolenia tury styc zn e , k tóre na łamach
„W ierchów” zabierały głos. U w a żn y obserwator spraw górskich, przeglą
dając kilkadziesiąt to m ó w naszego w y d a w n ic tw a , bez tru d u spostrzeże,
że wiele idei: ochrony przyrody, współistnienia człowieka z przyrodą
na tle rozrastającego się ru chu tury styc zn e g o , a przede w s z y s tk im k o n
cepcja parków narodowych, a także pogranicznych parków narodowych
zrodziło się na łamach „W ierchów ”. W arto przypom nieć to, g d y wiele
z ty c h naówczas pionierskich m y śli — stało się dziś oczywistością.
Niejedna sugestia rzucona przez „W ierchy” zwróciła uw agę badaczy
życia gór na odłogiem leżące zagadnienia ruchów chłopskich na Podhalu
i na Podkarpaciu, na potrzebę badania d a w nych p rzem y słó w m ających
siedzibę w górach lub w ich sąsiedztwie. Niejedna m y ś l z zakresu w ła ś
ciwego zagospodarowania gór kształtow ała się na łamach „W ierchów” —
i m iło nam stwierdzić, że nie ty lk o znalazła w y zn a w c ó w , lecz doczekuje
się realizacji.
Strona 15
8 1923 — 1963
Wiosna w D olinie Pięciu Staw ów Polskich
F o t . S. W ó j c i k
Zakochani w Tatrach, dla k tó ry c h niegdyś rodziła się pierwsza
w Polsce, a piąta na świecie górska organizacja tu ry styc zn a , nie b y liśm y
w nich zaślepieni i w idzieliśm y rów nież inne części naszych gór od S u
detów po wschodnie górskie krańce Karpat Polskich. Na stronicach
„W ierchów” zwracano nieraz uw agę na palącą potrzebę równom iernego
rozprowadzenia ru chu tury styc zn e g o po w s z y s tk ic h obszarach górskich.
Stąd w y szła idea odzyskania po ostatniej w ojihe dla t u r y s t y k i górskiej
rozległych obszarów B eskidu Niskiego i Bieszczadów. W sz y s tk ie te za
biegi w y n ik a ły z wiary, że góry nasze są górami dla w s z y s tk ic h i że
skala wartości, które góry dostarczają szerokim r zeszo m , jest ta k rozle
gła, iż korzystać z niej mogą i ci, co idą w góry ty lk o po w y p o c z y n e k
i ci, k tó r z y szukają tego w y p o c z y n k u także poprzez w ysiłek.
Głosząc hasło „Góry nasze — góry dla w s z y s tk ic h ” daw aliśm y w y r a z
czynnego udziału w w ie lk ich przeobrażeniach, k tó r y m podlegało całe
nasze życie, i głębokiej wierze, że w spółdziałam y w budowie k ształtów
now ej pow szechnej t u r y s t y k i i krajoznaw stw a.
Równocześnie staraliśm y się służyć idei poznania w szystkiego, co
górskie i co bliskie światu gór, szerzeniu w ie d z y o ludziach i przyrodzie,
o k u ltu r z e duchow ej i m aterialnej daw nej i dzisiejszej oraz staraliśm y
się dawać obraz przeobrażeń zie m górskich w Polsce L udow ej.
Strona 16
1923 — 1963 9
W y n ik a ła z tego potrzeba w szechstronnej i bogatej te m a ty k i, którą
staraliśm y się poruszać nie ty lk o w znaczeniu te ry to ria ln y m od Su d e tó w
po Bieszczady i od Tatr po Góry Św ię to k rzy sk ie, lecz potrzeba zaspoko
jenia w szechstronnych zainteresowań; od k u ltu ra ln y c h po gospodarcze,
od ściśle alpinistycznych po przyrodnicze, od historycznych po organiza
c y jn e i codzienne spraw y dręczące zu iy k łyc h tu r y s tó w w ędrujących
po górach.
A le nie ty lk o polskie góry stanow iły przedm iot naszych zaintereso
wań. W raz z coraz rozleglejszym i i śm ie lszy m i aspiracjami i zdobyczam i
polskiego alpinizm u zwracały „W ierchy” uw agę na góry całego świata.
Na łamach naszego rocznika pojaw iły się prace o alpinistycznych te r e
nach, i to pisane przez polskich alpinistów-eksploratorów. Poprzez ich
spojrzenie rozszerzył się krąg zainteresowań w ysokogórskich, p r z y c z y
niając się do popularyzacji alpinizm u egzotycznego wśród polskich
czytelników .
Na tle ta k szerokich założeń równie w ażne b y ły dla nas pionierskie
badan<,a nieznanych grot Doliny Kościeliskiej — drukow ane w p ie r w
szym roczniku „W ierchów ” w 1923 r. — ja k dziś wielkie eksploracje
now o o d k r y w a n y c h przepastnych jaskiń tatrzańskich czy nieporów nanej
piękności groty dalekiej, a ta k N is k ie j n a m K u b y . R ów nie aoniosłe b y ły
dl a nas o d k ryw a n e przed 40 laty uroki Babiej Góry, jak dziś zdobycze
naszych alpinistów w H in d u k u s zu lub na Kaukazie. Rów nie dręcząca
była dla nas przed 40 łaty troska, jak obronić T a tr y przed ty m i, k tó rzy
je chcieli upiększyć, jak dziś niepokojące stało się m e m e n to „ku czem u
idą T a tr y ”. Rów nie w ażne b y ły wówczas sposoby budowania schronisk,
jak dzisiaj, z troski o z w y k łe g o tu ry stę w y n ikające wołanie o dach nad
jego głową.
Na pew no nie zaiosze w ciągu ty c h czterdziestu lat w ę drow aliśm y
ty l k o w iercham i, niejeden raz schodziło się w doliny, w ędrow ało ubocza
mi; b y ły roczniki lepsze i gorsze, ciekawsze i m n ie j ciekawe.
N iechaj przeciww agą naszych błędów i braków będą nie ty lk o w a r
tości, które „ W ierchy” w niosły do poznania i pogłębienia w ie d z y o gó
rach, lecz przede w s z y s tk n żarliwa i w ierna górom i ludziom górskim
miłość, którą staraliśm y się zawsze przekazać pokoleniom m ło d y c h t u
rystów , w kraczających w góry.
Strona 17
Podziemia Jaskini Czarnej
W połowie sierp n ia 1961 ro k u w szystkie gazety w k ra ju podały sen
sacy jn ą w iadom ość:
„T rzej w rocław scy speleolodzy z Sekcji G rotołazów A kadem ickiego
K lu b u T urystycznego — J. R abek, R. B ebak i J. F e reń sk i o d k ry li na
zboczu O rganów w D olinie K ościeliskiej ogrom ną jaskinię, k tó rą nazw a
no C zarn ą.”
JAK DOSZŁO DO ODKRYCIA?
Pisząc te n a rty k u ł, przypom niałem sobie słow a jednego ze znanych
grotołazów : „...jaskinie w T a tra c h się skończyły, nadszedł k res odkryć,
trz e b a organizow ać ty lk o w y p raw y zagraniczne...” . A w ięc B ułgaria,
W ęgry czy egzotyczna K u b a — n iew ątpliw ie ciekaw e dla speleologów
k raje . A le kiedy bardziej nęcą palm y, zapom ina się o kosów kach t a
trzańskich.
A nie m ożna odkryć jask in i w T atrach , kiedy siedzi się za b iurkiem
w W arszaw ie. W ielkie w j p raw y zagraniczne naszych speleologów do
chodzą do sk u tk u , a tym czasem i na te re n ie T a tr p o jaw ia ją się nowe
w ażne odkrycia. Ja sk in ia Śnieżna — po trzech latach eksploracji — s ta
je się szóstą co do głębokości na świecie. Z akopiańscy grotołazi a ta k u ją
pionow e kom iny jaskini P ta sia S tu d n ia i osiągają głębokość p rzek racza
jącą trz y sta m etrów . Staszek W ójcik (zakopiański grotołaz) zaznacza na
m apie T a tr Zachodnich w iele now ych jask iń o d k ry ty c h przez siebie:
Lodow a M ałołącka, Lodow a L itw orow a, Śnieżna S tu d n ia i inne.
A w ięc potw ierdza się teza — jask iń trzeb a szukać! Z najdą się tak że
now e w T atrach .
W ciągu ostatn ich pięciu lat w h istorii speleologii polskiej zaszły du
że zm iany. S ilny niegdyś ośrodek K om isji T a tern ic tw a Jaskiniow ego
K lu b u W ysokogórskiego nie przeprow adził żadnej pow ażniejszej akcji
eksploracyjno-odkryw czej na te re n ie T a tr — n a sta w ił się głów nie na
w y jazdy zagraniczne.
Strona 18
Podziemia Jaskini Czarnej 11
Czerwone Wierchy kryją niejedną jeszcze niespodziankę d la speleologów
Z e zbiorów K T G
Strona 19
12 Janusz F. Rabek
K lu b Speleologiczny PT T K w W arszaw ie odniósł liczne sukcesy,
od k ry w ając nowe p a rtie w znanych uprzednio jaskiniach: M iętusiej,
W ysokiej, a ostatnio w Śnieżnej.
W okresie ty m w rocław ska S ekcja G rotołazów A kadem ickiego K lu
bu T urystycznego o rg anizuje w p ra w d z ie . k ilk a dużych w y p raw do Zim
nej, M iętusiej, K asprow ej, jed n a k nie m oże poszczycić się odkryciem
now ej jaskini.
S y tu acja ta nie zm ienia się az do 1960 roku, ale przychodzi lato 1961.
W T a try w yjeżdża trzyosobow y zespół pod k ierow nictw em Janusza
R abka, w którego skład w chodzą dw aj po czątk u jący ku rsan ci: R om an
B ebak i Ja n u sz F ereński.
Poszukiw ania rozpoczynam y od K om iniarskiego W ierchu, ale te n
szczyt tra k tu je m y jako „pólko tre n in g o w e ” . W czasie w spinaczek po
tu rn ia c h i skałach K om inów T yłkow ych z n ajd u jem y szczelinę zabloko
w aną głazam i — czyżby w ejście do nieznanej jaskini? P a rę godzin
ciężkiej p racy n a d w ydobyw aniem kam ieni, kopania w śniegu. A kcja
nie przynosi rezu ltató w , rezy g n u jem y . Ale w łaśnie stąd, z półek
i traw ersó w K om iniarskiego W ierchu w idzim y ciem ną plam ę na p rze
ciw ległym zboczu O rganów . Je st zbyt m ała, aby m ożna było coś
o niej sądzić.
D ługo zastanaw iam y się nad „m ożliw ościam i” O rganów . Leży tam
w praw dzie jask in ia Zim na, M roźna i N aciekow a, ale te re n te n był w ie
lo k rotnie p rzeszukiw any i nic nie znaleziono. J a n e k R udnicki ze S pe
leo k lu b u W arszaw skiego w ykonyw ał m apę tego tere n u , a więc m usiał
być w szędzie — na pew no zobaczyłby ją z bliska. A by pozbyć się w szel
kich w ątpliw ości, po stan aw iam y ta m pójść osobiście.
N iedziela 17 lipca 1961 roku. C ałą noc p ad ał deszcz. T rzeba się w y
b rać gdzieś niedaleko — decydujem y się na O rgany. Z ab ieram y ze sobą
ty lk o p ę tle osobowe, jed n ą karbidów kę. Po dojściu pod C zarną T urnię,
długo nie m ożem y się zorientow ać, gdzie w idzieliśm y tę plam ę. Z dale
ka była znakom icie widoczna, a te ra z na m iejscu ty lk o sk ały po k ry te
lasem i kosów ką. T rzeba zacząć system atycznie szukać; dzielim y p rz y
puszczalny obszar jej położenia na trz y sektory. N ajb ard ziej lewy
o trz y m u je Janusz, środkow y Rom ek, ja k ie ru ję się na praw o, w stro n ę
Ż aru.
Po godzinie m am y dość, jesteśm y m okrzy, z drzew sp ad ają ciężkie
k rople deszczu. N agle słyszym y okrzyk Jan u sza „Jezus M aria, co za
otw ór — tu ta j wjedzj,e cała ciężarów ka!” Po chw ili jeste śm y p rzy nim ,
stoim y n ad otw orem ta k dużym , że sw obodnie m ożna się w nim p o ru
szać. K o ry tarz w ejściow y spada gw ałtow nie w dół, zarzucony cały
w ielkim piarżyskiem . To był niezbity dowód, że n ik t nie próbow ał scho
dzić w głąb jaskini. Radość jak a nas o g arnęła z pow odu odkrycia,
jest nie do opisania. O dk ry liśm y now ą, nie z n an ą nikom u jaskinię
w O rganach.
Strona 20
Podziemia Jaskini Czarnej 13
N ajp ierw trz e b a było oczyścić drogę. P otężne w a n ty z ogrom nym
hu k iem rozbijały się w nie znanej dla nas głębi. Szacow aliśm y ją na
k ilkadziesiąt m etrów . Po godzinie droga b y ła w olna od w iększych gła
zów, dno zalegał szu ter kam ienny. Po zw iązaniu trzech p ę tli osobowych,
otrzym aliśm y k ró tk ą 10-m etrow ą poręczów kę. P rzy jej pom ocy zeszliś
m y kolejno na k raw ędź studni. D alsza droga w ym agała jed n ak użycia
d rab in i lin asekuracyjnych.
PIERWSZE 1000 METRÓW
W drodze p ow rotnej do schroniska długo kom entow aliśm y w ydarze
nia zw iązane z naszym odkryciem . P o tężn y w ejściow y otw ór pozw alał
przypuszczać, że jest to w ejście do w ielkiego podziem nego ciągu jask i
niowego.
Było nas ty lk o trzech, reszta w rocław skich grotołazów b y ła w ty m
czasie nieu ch w y tn a w T atrach.
W schronisku na O rn ak u spotykam y Zbigniew a W ójcika z W arszaw y.
Nie chce nam w ierzyć, podejrzew a, że chcem y m u zrobić jakiś kaw ał.
A le p y ta o szczegóły i d e k la ru je sw ój udział w zejściu do jaskini. N a
stępnego dnia zabieram y cały posiadany sprzęt. Je st tego niew iele:
dwie d rab in k i 15-m etrow e i cztery lin y podciągow e.
K iedy stanęliśm y n ad otw orem , zdum ienie Zbyszka nie m a granic:
„T aaaka jaskinia!!!”
P rzy w iązu jem y linę do drzew a. P ierw szeństw o zjazdu przypada
Januszow i F ereńskiem u, asek u ru je go Zbyszek. S tu d n ia zaczyna się dość
ciekaw ie, po p a ru m etrac h zjazdu trzeb a w ykonać tra w e rs n ad w ąskim
kom inem , po czym ląd u je się na w ygodnej półce. T u ta j za trzy m u je się
Janusz.
Postanaw iam y, ab y doszedł do niego Zbyszek W ójcik i p rze jął dalszy
zjazd, gdyż posiada w iększe dośw iadczenie. W końcu osiągają dno —•
30 m etró w poniżej otw oru.
Z akładam y te ra z szybko drab in ę, aby ułatw ić sobie w yjście. R om ek
B ebak zostaje n a pow ierzchni; jem u p rzy p ad a niew dzięczna ro la zabez
pieczenia naszego odw rotu.
O lbrzym i k o ry ta rz prow adzi dalej. Po chwili sp o ty k am y d w u m etro
w y prożek, którego środkiem biegnie głęboka ry n n a, w y m y ta przez p ły
nącą tu kiedyś w odę. Co za w ygoda iść k o ry ta rze m szerokim n a dwa,
a m iejscam i na trz y m etry . S p otykam y pierw szą salę. J e st duża, a zaraz
za nią leży druga. Są bliźniaczo podobne do siebie. N areszcie i nam
p rzy p ad a m ożność n adania nazw. D ecydujem y się przypisać im im iona
kobiece, a w ięc S ala E w y i H anki.
M ały tra w e rs w yprow adza nas do nowego k o ry tarza, dalej znów sa
la z progiem zarzuconym stosem kam ieni. W bok od progu odchodzą