tatusiu prosze nie stuwart howarth

Szczegóły
Tytuł tatusiu prosze nie stuwart howarth
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

tatusiu prosze nie stuwart howarth PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie tatusiu prosze nie stuwart howarth PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

tatusiu prosze nie stuwart howarth - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 pisane [ji przezżycie Strona 3 Strona 4 First published by HarperEIement 2006 Copyright © Stuart Howarth 2006 Copyright © for the Polish edition by Hachette Polska sp. z o.o., Warszawa 2010 All rights reserved Tłumaczenie: Maria Frączak, Roboto Translation Redakcja: Bożena Jagoszewska Korekta: Agnieszka Trzebska-Cwalina Projekt okładki: Paweł Kamiński Zdjęcie na okładce: © Lianę Cary/age fotostock/East News Operator DTP: Sławomir Drachal Wydawca: Hachette Polska sp. z o.o. ul. Postępu 6,02-676 Warszawa Strona 5 Podziękowania 7 Wstęp 11 Podróż na zachód 13 Mama i śmieciarz 15 Zagroda 29 Mój prywatny świat 39 Bardzo niegrzeczny chłopiec 48 Nasza Clare 58 To tylko zabawa 69 Pan domu 80 Bez odpowiedzi 89 Moja opoka 100 Bomba zegarowa 112 Tracey 122 Młot murarski 137 Zapomnieć o wszystkim 148 Utrata kontroli 166 Strangeways 182 Podobało ci się? 193 Winny czy niewinny 208 Świat poza murami 224 Nowe życie 235 Strona 6 First published by HarperElement 2006 Copyright © Stuart Howarth 2006 Copyright © for the Polish edition by Hachette Polska sp. z o.o., Warszawa 2010 All rights reserved Tłumaczenie: Maria Frączak, Roboto Translation Redakcja: Bożena Jagoszewska Korekta: Agnieszka Trzebska- Cwalina Projekt okładki: Paweł Kamiński Zdjęcie na okładce: © Lianę Cary/age fotostock/East News Operator DTP: Sławomir Drachal Wydawca: Hachette Polska sp. z o.o. uL Postępu 6,02-676 Warszawa H hachette POLSKA [www.hachetterom.pl ISBN: 978-83-7575-780-4 Strona 7 Podziękowania 7 Wstęp 11 Podróż na zachód 13 Mama i śmieciarz 15 Zagroda 29 Mój prywatny świat 39 Bardzo niegrzeczny chłopiec 48 Nasza Clare 58 To tylko zabawa 69 Pan domu 80 Bez odpowiedzi 89 Moja opoka 100 Bomba zegarowa 112 Tracey 122 Młot murarski 137 Zapomnieć o wszystkim 148 Utrata kontroli 166 Strangeways 182 Podobało ci się? 193 Winny czy niewinny 208 Świat poza murami ŚPp Nowe życie 235 Strona 8 Mojej siostrze, Shirley Anne Howarth, 1II1965 - 8II1991. Żyła 26 lat. Brak mi ciebie, „Shirl the Whirl”. Dziś wiem, że odeszłaś tam, gdzie możesz być wolna. Patrzę, jak tańczysz na łące i biegasz za motylami. Dziś uśmiecham się do nas wszystkich. Kocham cię! Strona 9 a Jji oj a najdroższa Tracey. Jesteś moją miłością, moim [/ * I życiem, moją wiarą, moją siłą, moim dniem dzisiejszym, moim jutrem i moim na zawsze! Dziękuję mamie za to, że udało jej się sprawić, że zawsze byliśmy razem. Dziękuję Trevorowi, Christinie, Clare, Rosinie, Marii, Mar­ kowi i Dominikowi. Teraz nadszedł czas, kiedy możemy rozpocząć wspólną podróż jako rodzina. Dziękuję również tobie, Sebastiano (niech Bóg cię błogosławi), i tobie, Ericu (spoczywaj w pokoju). Dziękuję Matthew, Rebecce, Jamiemu i Lee. Dziękuję, Że nauczyliście mnie, jak być ojcem. Dziękuję wam za ciepło i życzliwość, które otaczają mnie, gdy jestem w waszym towa­ rzystwie. Dziękuję wam za moje wnuki i za bezwarunkową miłość, jaką dzięki nim poznałem. Dziękuję Sue i GeofFowi Hadfieldom oraz całej rodzinie Hadfieldów. Uwierzyliście we mnie i okazaliście mi miłość w chwili, gdy inni odwrócili się ode mnie. Zawsze będę wam za to wdzięczny. Dziękuję. Dziękuję moim prawnikom i adwokatom: Padhee Singh, Ash Halam, Peterowi Pratt, dr Keith Rix, dr Lucindzie Cochayne, oraz sędziemu Eliasowi. « Strona 10 Colm O’Gorman (One in Four) — dziękuję, że usłyszałeś mój płacz i poczułeś mój ból. Neil Fox (terapeuta) — w więzie­ niu potrzebni byli dobrzy ludzie, tacy jak ty. Dziękuję kapelanom i wolontariuszom z God Squad w Strangeways i tym spośród oficerów, którzy się za mną wstawiali (wiecie, o kim myślę). Dzię­ kuję setkom mężczyzn, których poznałem w więzieniu, którzy opowiedzieli mi własne historie o znęcaniu się, o bólu i krzyw­ dzie (tak jak prosiliście, pozostaniecie anonimowi). Dziękuję Anthonyemu Kellyemu - postanowiłem spełnić swoje marzenie, dzięku ję ci za recenzje. Colin i Colleen Heath, Tay­ lorowie, Dean Mylchreest, Martin Cashin, rodzina Sweeneyów, Jimmy Barlow (nie martw się, wujek Jimmy jest przy tobie), Vic Scandebury, Del, Duży Roy, Brett, Duży Scott, Wints, Mark Brit­ tain (duzi chłopcy też płaczą), Scott Gledhill i Kerry Kayes (dzięki za wsparcie w więzieniu), Colin i Leanne i klub motocyklowy, Roy Bailey, Roy RadclifFe, Tommy, Bob (o tak), Derek, Duży Steve i cała ekipa w Altrincham — dziękuję wam wszystkim. Dziękuję Judy Chilcote i Andrew Crofts j|| dzięki wam mogłem pokazać, jak okrutny bywa ten świat. Dziękuję Richardowi i Helen McCannom za bezwarunkowe wsparcie, zachętę, dobre rady i pomoc. Jim Brown (Fire in Ice Liverpool), Steve Bevan (Survivors Swindon), James Brett (twoją historię trzeba opowiedzieć, kocham cię, stary), Mike Lew (nie jesteśmy już ofiarami) i Craig Charles (dzielny, odważny facet - pokaż światu prawdę) — dziękuję wam. Dziękuję też trzydziestu odważnym mężczyznom, których poznałem ostatnio na wyjeździe terapeutycznym. Widziałem, jak lęk i ból zmienia ich znowu w małych, wystraszonych chłop­ ców. Wy również możecie odzyskać siły! s Strona 11 ^oduefcmoma. Dziękuję Anthony'emu Akka, mojemu sponsorowi i zaufa­ nemu przyjacielowi, za cenne wskazówki i szczerość Jesteś dla mnie wzorem. Dziękuję Muradowi Mousie, mojemu kumplowi, i Patrickowi Gallagherowi za bezgraniczną i szczerą miłość Duży Paul, Prichardowie, Dennis, Daz Millington, Dave M., Mark, Dean, Howard, Keith i Julie Clarke, Andy Banks, Steve Mather, Woody i Mike — dziękuję wam wszystkim. Dziękuję całej ekipie w szpitalach Altrincham Priory i Casde Craig — bez was na zawsze utracilibyśmy dusze. Wynn Parry, Jonathan, Richard, Bill, Ian, Eddy i Kevin — dziękuję wam. Niech żyją stowarzyszenia w całym kraju, które każdy dzień traktują jako wyjątkowy. Ken i Kathryn — wasza wzajemna miłość jest niezwykła. Codziennie o was myślę i modlę się za was. Niech Bóg was błogosławi! Ci, którzy wciąż cierpią i ci, którym udało się przetrwać — pamiętajcie, że nie jesteście sami. Pozbądźcie się wstydu, poczu­ cia winy i wyzwólcie się z koszmaru przeszłości. Zacznijcie mówić o tym, jak byliście maltretowani, i sprawcie, by świat zaczął was słuchać Rodziny cierpiących — wybaczcie im i pomóżcie odzyskać siły oraz chęci do życia. Strona 12 Strona 13 A If* a świecie żyją. tysiące dzieci takich jak ja, które codzien- [sĘ nie są maltretowane i molestowane. Zdaję sobie sprawę z tego, że choć wiele osób o tym wie, niektórzy nie zechcą nawet o tym czytać, uznając, że jest to zbyt przykre. Ale z pewnością będą i tacy, którzy zdecydują się przekroczyć granice tego nie­ znanego im świata, by później starać się w nim coś zmienić Oto moja historia. Strona 14 Strona 15 fĄ J amiętam, jak tamtego wieczoru, 20 sierpnia 2000 roku, 'Z# wyszedłem od mamy z pubu. Chciałem pojechać po moją. dziewczynę, Tracey. Wiem, że zamierzałem wstąpić po nią do domu, bo w przeciwnym razie nie wybrałbym właśnie tej drogi. Gdybym chciał od razu pojechać do Walii, wybrałbym prost­ szą trasę. Coś stało się w mojej głowie po tym, jak wyszedłem od mamy, zanim dojechałem do zjazdu, w który powinienem skrę­ cić, żeby dojechać do Tracey. Nie skręciłem, jechałem dalej na zachód. Wiem, że nie miałem w głowie żadnego planu. Chcia­ łem tylko poznać odpowiedzi na wiele pytań, które mnie drę­ czyły. Dlaczego to zrobił mnie i moim siostrom? Czy nadal mnie kocha? Czy żałuje tego, co zrobił naszej rodzinie? Czy jest moim prawdziwym ojcem, czy nie? Po przejechaniu kilku mil dotarło do mnie, gdzie zmierzam. I wtedy zadzwoniłem do Tracey. - Muszę to wyjaśnić - powiedziałem do niej — muszę się z nim zobaczyć. a Strona 16 - Kłamiesz — odpowiedziała — kłamiesz, prawda? Idziesz gdzieś z kumplami, żeby się naćpać Stuart, myślałam, że zaczy­ namy wszystko od nowa, ale ty się wcale nie zmienisz, prawda? Wyłączyłem telefon i dalej jechałem na zachód. Rozumia­ łem, czemu Tracey tak myślała. Wystarczająco wiele razy zawio­ dłem ją w przeszłości. Czemu miałaby nadal we mnie wierzyć? Ale w mojej głowie nie starczyło miejsca na myśli o tym, jaką krzywdę wyrządzałem naszemu związkowi, najlepszemu związ­ kowi, jaki udało mi się w życiu stworzyć. Kłębiły się we mnie różne emocje, wspomnienia, poczucie zagubienia i ogromny ból. Bardzo chciałem jakoś to wszystko ułożyć w głowie, zrozumieć, pogodzić się z przeszłością. Strona 17 U ^Nydaje się, jakby mój ojciec zawsze był w moim życiu, chociaż dopiero w 1972 roku zaczął się starać o mamę. Przychodził, by uporządkować jej ogród, albo żeby zobaczyć się z nami, przynosząc słodycze lub prezenty, które znalazł wywo­ żąc kubły ze śmieciami. Tata był prawdziwym kolekcjonerem. Znosił do domu wszystko, co według niego miało duszę: meble, połamane zabawki, stary telewizor. Z początku nie mieliśmy nic, a potem nagle nasz dom zaczął się wypełniać różnymi rzeczami, których nie chcieli inni ludzie. Wiele z nich okazało się bardzo potrzebnych, ale niektóre po prostu zagracały nasz dom. Tata wywoził śmieci z Ashton-under-Lyne, gdzie miesz­ kańcy wyrzucali rzeczy znacznie lepsze od tych, które mogliśmy mieć. Niektóre z nich wciąż były sprawne, jak telewizor, który działał tylko wtedy, gdy uderzyło się w jego obudowę. Po włącze­ niu, pośrodku ekranu, pokazywała się mała biała kropka. Pod­ chodziłem wtedy bardzo blisko i próbowałem spojrzeć przez kropkę do wnętrza telewizora Przypominało to trochę podglą­ danie przez dziurkę od klucza. Zazwyczaj potem przez jakiś czas nic nie widziałem i powoli odzyskiwałem ostrość widzenia. fi Strona 18 Uwielbiałem różnego typu przyciski. Odkryłem, że jeśli nacisnę dwa jednocześnie, to zostaną wciśnięte, ale jeśli nacisnę trzeci przycisk, to zwolnię dwa pierwsze. Zaciekawiony tym ekspe­ rymentem, pewnego dnia, gdy mama była w pracy, spróbowa­ łem nacisnąć wszystkie sześć. Zacięły się i tata się wściekł. Walił mnie po łydkach, kopał i bił, aż traciłem w nich czucie. „Proszę, tato, nie! Przepraszam!” W końcu zrzucił mnie ze schodów. Cały poobijany z tru­ dem wszedłem po schodach na górę, do łóżka. Płakałem, póki nie zasnąłem, tęskniąc za mamą. Było mi bardzo przykro, że jestem złym chłopcem. Chciałem cofnąć czas. Chciałem, żeby tata znowu mnie kochał. Przysiągłem sobie, że — specjalnie dla taty - zrobię wszystko, żeby być dobrym chłopcem. Tata był zawsze brudny i zaniedbany, jak to śmieciarz. Nosił kalosze nawet w największy upał. Jednak mali chłopcy nie przej­ mują się takimi szczegółami. Poza tym, sam często bawiłem się na ulicy, bez ubrania. Mężczyźni na naszym osiedlu w ogóle nie należeli do schludnych, ale tata był pod tym względem jednym z najgorszych. Był dużym mężczyzną, miał ponad metr osiem­ dziesiąt wzrostu i czarne włosy, które czesał z przedziałkiem z boku. Przyglądałem się, jak przed lustrem zaczesywał je lewą ręką, a następnie przyklepywał, żeby nie odstawały. Potem robi­ łem tak samo, choć prawie nie miałem włosów. Tata miał też wąsy, choć nigdy nie udawało mu się ich porządnie zapuścić. Patrząc z perspektywy czasu, sądzę, że było tak dlatego, że sam był wtedy bardzo młodym mężczyzną, mając niewiele ponad dwadzieścia lat. Kiedy był w domu, lubił słuchać sentymental­ nych piosenek, takich jak Seasons in the Sun, Tie a Yellow Ribbon Round the Old Oak Tree czy nagrań The Carpenters. m Strona 19 Na skutek jakiegoś wypadku w dzieciństwie tato lekko uty­ kał. Wokół jego nóg zawsze kręciła się sfora psów. Mama miała owczarka Tinę, a tata Bobbyego i Trixie rasy Jack Russell Terrier. Były to typowe teriery, łapały szczury, były inteligentne i lojalne wobec swojego pana. Mama wzięła Tinę, kiedy mieszkała z nami sama, dla ochrony. Były to bowiem czasy, gdy samotne kobiety czuły się zagrożone, gdyż morderstwa popełnione przez lana Bra­ dy ego i Myrę Hindley wciąż pozostawały świeże w ich pamięci. Na naszej ulicy mieszkały głównie wielodzietne, ubogie rodziny. W większości nie było w nich ojców, a matki musiały samotnie zmagać się z wychowaniem dzieci, których nierzadko było aż dziesięcioro. Zdarzało się, że miały one różnych ojców, a niekiedy kobiety same nie wiedziały, kto jest ojcem ich dzieci. Moje siostry i ja czuliśmy się wyjątkowi, ponieważ mieliśmy prawdziwego tatę. Wierzyliśmy, że nas obroni, jeśli będziemy tego potrzebować, bo był dużym mężczyzną i prawdziwym twardzielem. Byłem święcie przekonany, że mój tata może zmie­ rzyć się z każdym i każdego pobije. Mój tata był przecież najlep­ szy, był moim bohaterem. Mama dorastała w Mullingar, w południowej Irlandii. Bab­ cia pojechała do Anglii szukać pracy, obiecując, że pośle po dzieci, gdy tylko będzie mogła. Mama była w Irlandii szczę­ śliwa, mieszkając ze swoją babcią Lacey. Ale kiedy moja babcia poznała i poślubiła w Anglii mężczyznę o imieniu Albert, ścią­ gnęła swoje dzieci i mama wyjechała z Irlandii. Po jakimś czasie mama poznała Georgea Heywooda. Ona miała wtedy szesnaście lap^'b^J^ ^- nieznacznie starszy i dobiegał czterdziestki^ pewnego dnia mahąk potknęła się, Strona 20 wysiadając z autobusu i musiała pojechać do szpitala. Karetka, która po nią przyjechała, wiozła już Georgea. I tak się poznali. Mama zawsze mówiła, że wyszła za niego, żeby uciec od rodziny. Nie mam powodów, by w to wątpić. Ich pierw­ sze dziecko, Shirley, urodziło się w 1965 roku z rozszczepem kręgosłupa i innymi problemami zdrowotnymi. Rok później, gdy rodziła się Christina, Shirley była operowana na innym oddziale tego samego szpitala. Ja urodziłem się dwa lata póź­ niej, w 1968 roku. Zycie musiało wydawać się wtedy mamie niezwykle ciężkie, ale ani przez chwilę nie rozważała oddania któregokolwiek z nas czy znalezienia kogoś, kto by się nami zajmował. Nie starczyło nawet pieniędzy, żeby kupić mi łóżeczko, więc mama kładła mnie spać do szuflady lub do czegokolwiek, co było pod ręką. Później kładła mnie razem z Christiną. Lubi­ łem to, bo czułem się wtedy bezpieczny i kochany, ale znaczyło również, że jeśli jedno z nas zmoczyło łóżko, to oboje byliśmy mokrzy. Czasami spaliśmy też razem z Shirley, ale gdy za bar­ dzo się wierciliśmy, trącaliśmy ją niechcący w kręgosłup i wów­ czas krzyczała z bólu. Z tego, co mi potem opowiedziano, niebawem okazało się, że George lubi dużo pić i podrywać kobiety. Nie był w stanie uporać się z trudami życia rodzinnego, szczególnie z niepełno­ sprawnym dzieckiem. On i mama rozstali się niedługo po moich narodzinach, choć ona nigdy nie sprecyzowała, kiedy dokład­ nie to się stało. Władze samorządowe przeniosły nas do domu dwurodzinnego przy Smallshaw Lane na osiedlu Smallshaw. Pewnie właśnie tam umieszczali rodziny, które według nich mogłyby zakłócić spokój w lepszych dzielnicach. Nie było tam a