_Śpiący rycerze
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | _Śpiący rycerze |
Rozszerzenie: |
_Śpiący rycerze PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd _Śpiący rycerze pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. _Śpiący rycerze Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
_Śpiący rycerze Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
/ II Ż . W O ł
] AN ŁYSEK
ŚPIĄCY RYCERZE"
MUZYKA JERZEGO HADYNY
- 7 ,^
CIESZYN
N akładem d ru k a rn i Tow. D omu N aród. [P. Mitręga}
1914.
Strona 6
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001020591005
/ 1 9 8 6 K. 4 3 8 / 9 4
Strona 7
WSTĘP.
D la ludzi, którzy dzisiaj obserw ują Śląsk,
nie jest on niczem innem , jak miejscem, „gdzie
walka w re1'.
Nie jest już dla nich do odtw orzenia dawny
urok śląskich pól z nad brzegów Olzy 1 W isły, nie
do pojęcia piękność Beskid, gdy w cichą noc gw iai-
dzistą — zdawały się być „snem ziem i"; — nia d®
odczucia przeszłość, w której na górach pasły się
„kyrdele", a ba cza grał na trąbie i palił w atry, by
straszyć wilki, gdy na dolinach pieśń dziewczęcia
„szła rosą od gaju do gaju", gdy pod strzechę ze
szła się grom ada gazdów z fajkam i w ustach i za
czynała epos o czynach zbójów, o duchach, co
„kajsi" po lasach chichocą, o „piniądzach", co się
w nocy w ydostają na wierzch i świecą zielonawem
św iatłem ......
W szystko to gdzieś przepadło, utonęło.
„Zginęła na zawsze m elodya skrzypek li
pow ych"....
Przygłuszył ją stuk maszyn, ciężkie sapanie
spracow anych m otorów i także ten zam ęt nieubła
ganej walki, k tó ra się na ziem i śląskiej rozpętała.
A jednak. Pełne m am y uszy wrzawy, a mimo
to chętnie je nadstaw iam y, gdy skądś doleci nas
m elodya którejś z ostatnich piosnek naszych ojców.
T rosk m am y bez liku, ale zapom inam y o nich,
gdy któryś ,,z o statn ich " pocznie nam m alować
św iat siły pierw otnej, kiedy „chłop, jak szeł, to sie
Strona 8
— 4 —
nie czuł“, a gdy mu przyszło walczyć, to się nie
cofnął, tylko szedł przebojem.
Urządzamy wieczorki i przedstawienia ama
torskie, by śpiewać, grać, bawić siebie i lud, jgoda-
wać ludowi piękno, uczyć go cenić przeszłość i kul
turę swojską, bronić przed naleciałościami kultu
ry obcej.
Cóż tu może posłużyć, jako najlepszy środek?
Mojem zdaniem — wskrzeszona z popiołów,
owa dawna, prosta poezya ludowa, — oczyszczona
i ożywiona ideałami dni dzisiejszych.
Sztuczka ,,Śpiący rycerze" pod tym względem
jest próbą. Niema ona najmniejszych pretensyi do
posiadania „prawdziwej wartości literackiej", —•
natom iast chce przemawiać do ludu zrozumiale i chce
przynieść sprawie polskiego ludu na Śląsku pożytek.
JA W O R Z E, 2. lutego 1914.
ŁYSEK.
Strona 9
O SO BY :
J Ó Z E F M OTYK A : Młodzieniec, później zbójnik.
JAN, młodzieniec, później gospodarz.
JU R E K , syn Jana.
H AN K A, dziewczę wiejskie, później żona Jana.
SMOLARZ,
IN ŻY NIER,
LEŚNICZY,
GAJOWY,
HAW LA, komendant jegrów.
POETA ,
N IEZN AJO M Y,
D U D ZIA RZ I SK R ZY PEK .
Chłopi, zbójnicy, jegry. .
Strona 10
U w a g i : 1). C. k. śląsk ie Prezydyum krajo w e pozw oliło n a ode
g ran ie niniejszej sztuki. (6. lutego 1914. Pr. 20/37).
Wobec tego nie p o trzeb a już egzem p larza w ysy
ła ć do w ładz. W ystarczy tylko pow o łać się n a d ate
i liczbę przytoczoną w naw iasie.
2) W ykonanie „Śpiących rycerzy" może być dw ojakie ;
a ) Z muzyKą, W form ie opery klasycznej, lub też,
b) z ograniczeniem części muzycznej do odśp iew an ia
tych piosnek, które au to r w dram acie um ieścił.
W ydania sztuki w formie wyciągu fortepianow ego, I u d
partycyi orkiestralnej jak rów nież um ieszczenia n a końcu sztuki
m elodyi piosnek — m usiano z rozm aitych w zględów zaniechać.
C ałej partytury, n u t n a orkiestrę i melodyi piosnek n a
ż ąd an ie dostarczy podpisany.
Jerzy Hadyna.
W Bystrzycy, dnia 3. maja 1914.
Strona 11
f \ WT I.
Scena p rz e d s ta w ia m ą ły k a w a łe k w y rą b a n e g o la.
su. K r a ja m i s to ją jeszcze n ie z w a lo n e drze w a , ś ro d e k
n a to m ia s t p rz e d s ta w ia je d n o ru m o w is k o p o w a lo n y c h
p n i, g a łę zi i c h o in y .
U p ra w e j s tr o n y rzn ą p iłą Jó z e k i Jan, Jó zek
m ło d y , p rz e ś lic z n y m ło d z ie n ie c , z o czym a w p a tru -
ją e e m i się w d a l g łę b o k ą . Jan, c o k o lw ie k s ta rs z y
o d Józefa, p rz y s to jn y , p rz e c ię tn y m ło d z ie n ie c . O b a j
u b ra n i w s ta ro d a w n e ślą skie s tro je lu d o w e .
Z a c h ó d słońca.- P o m ię d z y szp a ry p rz e rę b is k a
p rz e d z ie ra się zo rza n ie b ie s k a . O te j p o rz e , ja k k a
ż d y dzień, ze w s z y s tk ic h sałaszy id z ie m u z y k a tr ą b
o w c z a rs k ic h , żegn ająca d zie ń .
Za p o d n ie s ie n ie m k u r ty n y obaj m ło d z ie ń c y ,
rzn ą c p iłą , ro z p o c z y n a ją p ie ś ń ).
J Ó Z E K : (śpiew a ).
B u k u m ó j! B u k u m ó j! C o ta k s m u tn o szum isz?
C zy t y lu d z k ą m o w ę słyszysz j ro z u m ie s z ?
J A N (śpiew a ).
G a łą z k a m i ch w ie je sz k u w o d o m je z io ra ,
lis te c z k i o trząsasz k a ż d e g o w ie czo ra .
O B A J (śp ie w a ją ).
H u c z ą g rz m o ty , huczą... T y się te g o boisz?
C zem u ta k s tru c h la ły p rz y te j w o d z ie sto isz?
(Jan sta je i p ro s tu je s tru d z o n e k o ś c i. J ó z e k
c h w ilk ę w p a tr u je się w to m ie jsce , g d zie p iła rz n ie ,
p o te m i o n w s ta je i k ła d z ie ka p e lu sz z ja s trz ę b ie m
p ió re m na g ło w ę ).
Strona 12
— 8 -
J Ó Z E K : (mówi).
Jan k u ! W idzi m i się prawie,
że my o sta tn i m aliny zrywali
w tym lesie. N a Oszniaw ie
jakeśm y owce pasali....
Pam iętasz ? Grywali
tu pastuchy, owczarze na flecie,
pachołcy z dziewkam i zchodzili się w lecie....
JA N :
S tare czasy, — Józef! — D obrze baczym.
Zbierałeś maliny, dziś rębaczem
przychodzisz drzeć korzenie z ziemi....
JÓ Z E K :
T ak sie to •— widzisz, — czas odm ieni.
JA N :
H ej odmieni, odmieni....
JÓ Z E K :
Ale teraz coś tu się zbudzić m usi z dawnych
[czasów,
wszak tyle spało tu krasnych juhasów,
tyle tu dziewcząt, postrojonych w wianku
pod krzem m aliny przepłakało lata
za juhasam i, co poszli w kraj świata
z piórkiem jastrzębia na białym ,,kłobuczku“ .
N iejeden potem zawisł był na buczku.
J a n : (W spom niaw szy coś, śpiewa).
Co tam jest, co tam jest na zielonej regli?
W nocy mie szuhaje na regle odbiegli.
Chycili zbóniczka, chycili za ,,ruczku“ .
T eraz go wieszają na zielonym buczku.
H ohej na buczku!...
J Ó Z E K (który przez ten czas w patruje się w ru m o
w isko pni i gałęzi).
W iesz, kochany Janku,
patrzę właśnie dookoła
na zwalonych kupę drzew.
Strona 13
- 9 -
K toś stąd płacze, łka, coś woła,
przejm ujący idzie śpiew.... .
W netbym z piersi w ydarł serce
i cisnął w ten gruz.
K toś w ostatniej poniewierce,
spłakana jakaś dusza,
ściśnięta przez mróz,
siepie się, woła, ru sza....
Zarazbym skrzypce m oje brał
i chw ytałbym ten płacz,
płakałbym razem, śpiewał grał.... .
JA N :
Bo ciebie trzeba znać.
Zwyczajnie — każdy m u zy k a :
Co mu się żywnie uwidzi,
za tern się do śm ierci smyka,
a naw etby duszę dał.
Co sobie zaś w oczach zbrzydzi,
daruj mu, — nie będzie brał.
Co ty tu widzisz? Zwyczajna polanka,
gdzie wczoraj jeszcze był las nieprzebyty.
T o rąbiesz drzewo od bożego ranka,
a potem wieczór w zrok masz w pniska wrvty,
jakoby teg o dokonały czary.
Praca praw ie skończona. Ciesz się stary!
Ja k to zobaczą chłopi, będą radzi,
że praw ie tu ta j gdzie ścieżka prow adzi
tak a ukryta, aż się 0 niej nie śni
nikom u z jegrów , miejsce to wybrane.
T u m ogą huczeć głośno nasze pieśni,
huczeć noc całą. T u m ogą być grane
te w szystkie pieśni, k tóre grzm ią najedośniei
chłopską boleścią.
(Znowu z szałasza poza lasem, hen z dalekiej
hali r o z b r z m ie w a pieśń sałaskiej trąby. N a ten głos
Józek bierze swoje skrzypce, zrobione z go n ta i
Strona 14
- 10 -
smyczek łukow aty. Gra tę samą melodyę. Śpiewają
obaj.)
O B A J:
Jaw ory, jaw ory na Kralow ej H oli!
Siekierą was rąbią, czy was to nie boli?
Jaw ory, jaw ory, rzezają was piłą!
K tóże tu zapłacze nad waszą mogiłą?
Zaśpiewa tu zbójnik na zbójnicki dudzie.
E j ! — jako wam było, tak i jem u „budzie".
(Pieśni tej słucha ukryty za stojąceni drzew em
Nieznajom y. U brany w gunię białą, jak śnieg i no-
gawice rów nież białe. B rzegi g uni bram ow ane czer
w oną włóczką i u góry ozdobione wyszywanymi ząb
kami. Również ,,nogą w ice" wyszywane czerwoną
włóczką, biegnącą bokiem od pasa w dół, ku stopom .
N a głow ie kapelusz bardzo szeroki, („szyrak") bia
ły, otoczony w iankiem dzikich kw iatów i paproci.
T w arz chuda, broda długa, biała. Oczy przenikli
we. Cała postać prosta, piękna, chociaż stara. W rę
ku kij złoty. Słucha pieśni z uśmiechem zadowo
lenia.)
N IE Z N A JO M Y : (do siebie).
Stójcie! Słuchajcie o wasale leśni,
w estchnień serdecznych kochanki mej, p ieśn i!
K oło nóg moich, koło tego kija
ram jona swoje owija,
czepia się podartych chust,
i sięga ustam i m oich ust.
Przyszłaś kochanko? W ita j! Spójrz mi w oczy.
Już nocna ciem ność skrzydła swe roztoczy....
Z ostaniesz ze mną. D łoń t\yoja ochłodzi
spalone skronie S tarca — Kjróla — P u ch a...
(D o Józka i Jana).
Śpiewajcie dalej! Dalej grajcie młodzi!
K ażde stw orzenie pieśni waszej słucha,
każde stw orzenie jej echem nasiąka,
Strona 15
- n -
każde stw orzenie dychą nią j pije,
jak krople deszczy w ysuszona łąką....
K rólestw o moje w pieśni tylko żyje,
JA N :
K toście są stary?
K toś niesam owity.
Oczy wam groźnie z pod czoła błyskają,
tak, jako piorun, znagła rozpow ity
z pom iędzy czarnych chmur....
JÓ Z E K :
Ą m ają
wasze spojrzenia moc nie z teg o świata.
Choć ja to wszystko widzę i trochę się boję,-
przecie w was widzę nie wrogą, lecz bratą.
A chcecie pieśni, to wam zaśpiewamy.
Siadajcie tyjko. Są pnie, skały, tram y,
siadajcie stary.
(N ieznajom y siada. Znowu z innego sałąsza
idzie głos fujary. Józek chwyta skrzypce i gra d a
w tóru. Obaj śpiewają).
O B A J:
E.j! Już nas nie cieszy radosne śpiewanie,
ej, ho opłakane nasze gazdowanie,
Ej! już nie pójdziem y toporeszhów zębić....
J A N : (przeryw a gwałtow nie).
T ak nas zaczęły w ielkie pany gnębić,
ziemie zabierać ledwie co zasiane,
lasy odbierać, statek spędzać z hąjj,
m ierzyć m iedzam i!...
D ługośm y czekali,
już nie będziemy. Dzisiaj o północy
w szystką się siła chłopstw a zbierze na tern
miejscu
na wiec,..,, ną wieę: grom adzki....,
N IE Z N A J O M Y : (zdziwiony).
Słucham tej wieści tak sm utnej, a rzewnej...
W ięc tu sąsiedzi zejdą się dziś razem
Strona 16
— 12 —
w to oto miejsce, któreście żelazem
ogołocili z jego krasy drzewnej ?
Słucham tej wieści tak sm utnej, a rzewnej.
Słucham tej wieści, lecz m ówię W am szczerze,
że w moc tych wieców ja teraz nie wierzę.
Siedźcie wy raczej dom a! A ogniska
dom ow ego strzeżcie, by nie zgasło.
M oja w tern głowa. O to chwila bliska,
w której ja wydam wielkie, grzm iące hasło,
a wtedy, jak z m artw ych podniosą się głowy
śpiącego wojska. W ielka moc pow stanie
z roli i ze skał. A ów zastęp nowy
obroni ziemi. M oja już w tern głowa.
W ielka —- powiadam — siła kiedyś wskrześnie,
lecz dzisiaj na to jeszcze jest zawcześnie.
Siedźcie więc raczej dom a, a ogniska
dom ow ego strzeżcie, by nie zgasło.
JÓ Z E K :
Ja już te słowa słyszałem gdzieś....
K toś już nam kazał Ale
— mój s ta rc z e ! — choć szeroka wieś
i długa; choć żyją stuletni górale,
nie znajdziesz we wsi ni jednego człeka,
któryby pojął, jak to! strzedz ogniska,
jaka to chwila idzie, chociaż zwleka,
daleka ona jeszcze, czy też bliska....
JA N :
A ktoście Stary, eo to jakieś hasło
wydacie? Jakie hasło?.... K om u?
Skądeście? Gdzie dom wasz?....
N IE Z N A JO M Y :
O ! dom u m ojego szukaj tam , gdzie rosną
najstarsze wiekiem jaw ory i dęby.
Liściem się kryją z budzącą się wiosną
zam ku m ojego legendarne zręby....
Siadaj na rogi dzikiego jelenia,
Strona 17
pytaj się orła w obłokach i cienia
każdego, co błądzi po łesie.....
Pójdziesz za głosem puszczyka, co woła
w różby o k ru tn e ; pukanie dzięcioła
jeśli posłyszysz, to idź za niem
i p a tr z ! Co widzisz, — a masz bystre oko, —
w szystko odwiecznem jest m ojem m ieszkaniem .
1 K ażda roślina, nisko, czy wysoko
rosnąca, każde zwierzę, ptaszę
skrzydlate, krzyształow y kam ień,
każda pieśń, wszystkie dzieje wasze,
wszystkie dzieje straszydeł, nocnic i om am ień,
to są m ieszkania m ojego ozdoby.
T o słupy złote, co je podpierają.
Tysiące roków fantazya ludu
rodziła mnie, zdobiła m oje zamki,
pełne dziś krasy słonecznej i brudu.
Byłem ja z nimi, gdy zgoda, gdy waśń
rządziła... Jestem : S tara Baśń.
(W idać, że słowa jego m ijają, nie czyniąc
głębszego wrażenia. O baj zdają się pojm ow ać je po
wierzchownie, lecz z odcieniem rosnącej ciekawości
p rzypatrują się N ieznajom em u.)
Idźcie do dom u! A strzeżcie ogniska,
by nie zagasło. O to chwila bliska,
co wielki płom ień w chatach się rozpali
i w stanie wojsko. Będziecie czekali,
ja do was przyjdę. A do teg o czasu
ja będę bronił roli, łąki, lasu.
Nie rozum iecie, co ja do was gadam ?
N o! przyjdzie czas! Przyjdzie! Ja powiadam.
(W staje i odchodzi. P ozostają obaj ciągle je
szcze zdziwieni.)
JA N :
Słyszałeś? W o js k o ! Ja nic nie rozum iem .
Strona 18
— i4 —
JÓ Z E K :
Słowa pow tórzyć, to ja jeszcze um iem :
„ N a w iece“ — m ówi — „dziś jeszcze żawcześnie.
Spi wielkie wojsko.. D opięto, gdy w skfześnie".
JA N :
W ojsko! Skądże się to bierze?
Gdzie — nie pow iadał — śpią owi rycerze?
JÓ Z E K :
Tego' nie mówił, nie powiadał, ale
ja myślę — Jan k u — że to w jakiejś skale,
dokoła k tó te j lata w raży Wiatr,
gdzieś hen daleko, pod tu fn ia m i T atr.
(W tem z lasu odzywa się śliczny, dziewczęcy
głos, zbliżający się sam otnie.)
H A N K A : (śpiewa poza sceną) :
Róża. w lesie rosła przy zielonej jedli.
Chłopcy ją w yrw ali: — Sto buczków by Zjedli!
Po coś ich różyczko do lasu wabiła?
Jeszczebyś se rosę dziesięć roków piła.
E j ! dy jak się róża na dobrze rozw inie,
musi chłopców zwabić; — żadnej to nie minie....
Ja k idzie różyczce na szesnasty roczek ....
(N araz parobków spostrzeże. Piosnkę urwie.
Ja k na zbrodniczym czynie złapańa, zawstydzi się
okrutnie. P ostaw i dwojaki. Dziewczyna ż niej śre
dniego w zrostu o tw arzy rum ianej, pięknej, try sk a
jącej zdrow iem . Cała postać, w dawny IttdóWy strój
ubrana, — gibka i pięknie ułożona.)
HANKA:
Przynoszę ze wsi Wieczerzę....
J A N : (C hw yta ją za ram ię.)
Czemuś śpiewać przestała
ta k naraz. Pow iedz szczerze?
Czem uś oczy w dłonie skryła?
HANKA:
E c h ! bom się was zestraszy ła!
Przyniosłam ze wsi jadło.
Strona 19
- 15 -
fÓ Z E K : (N aśladuje umyślnie nieudolnie jej pieśń.)
„S to buczków by zjadło!
Chłopcy urw ali białą różę w lesie“......
Jakóż to była ta pieśń, Coś śpiewała?
HANKA:
A! leć za w iatrem ! Całą nutę niesie
gdzieś tam , w głęboki, w iekuisty bór.
A ja już nie wiem, nie pam iętam .
JA N : '
Słyszę te echa. Skoroś zapomniała,
to Ci przypom nieć m ogę. Cżybyś chciała?
H A N K A : (O dw racając się z wyrazem niechęci o d
Jana.)
O ! to zaś Józek piękne pióro nosi!
Gdzie to z niem pójdziesz?
J Ó Z E K : (z uśm iechem :) Kraść.
H A N IC A : A co?
JÓ Z E K : U rodę róży.
(Przez ten czas Jan uprząta gruz. Pówoli, p ra
cując, oddala się w las, poza drzewa.)
H A N K A : (sm utno) : K tórej róży?
JÓ Z E K : (O bejm uje H an k ę w pasie.) Tej!
(pośpiewuje.)
Pójdę ja ju tro w góry! H ej!
Za góry na hale pójdę owce paść.
(Znowu na najbliższym sałaszil owcżarz tr ą
bi. Józek i H anka, złączeni uściskiem, odw rócą się
w stronę sałasza i w tórują pieśnią:)
JÓ Z E K I H A N K A : (śpiew ają:)
Szumi dolina, szumi groń!
Juhasie owce w sżopy C hroń!
Ej chroń se w szopki pod ,J)ukem “ ,
porachilj „wszecki kłóbukem “ .....
Szumi dolina, sztimi gro ń !
W doliny dudni siwy koń.
Strona 20
— 16 —
E j dudni, d u d n i! — a kopie
prosto w „dolinym ku szopie".
Szumi dolina, szum i g r o ń !
Pistolec juhas chycił w dłoń....
bo przy freierce śpi gdosi.. .
W ich r huczy Cicho.. Deszcz ro si....
J A N : (Pow raca blady.)
Jacysi m ierzą w lesie...
kam ienne kopce białe sadzą,
śmieją się z pieśni, cicho radzą
i tu zm ierzają.
JÓ Z E K :
Bodaj pieśń moja, k tó rą jeszcze niesie
o statnie echo ku W am , już w tym lesie
była ostatn ią pieśnią!
Tak — że W as nie wzruszy,
jak tylko na śmiech granie naszych lasów?
HANKA:
Bodajście takich doczekali czasów,
żeby w tym lesie ani jedna róża,
co czeka z trw o g ą szesnastego roku
i na wdzięk światła oczęta przym róża,
nie rosła!....
JA N :
B odaj tu z obłoku
zam iast deszczu ciepłego, sypały się grady,
a bodaj wszędzie gnieździły się gady
z żądłam i ż m ij!!
JÓ Z E K : Chodźmy....
JA N : T ajną d ro g ą .....
(O dchodzą wszyscy trzej w głąb lasu, pozbie
raw szy przedtem siekiery, piły i wszelki inny sprzęt
Chwilkę scena pusta. P otem słychać w lesie jakie
m ruczenie pod nosem . W reszcie z tyką i jednym koń
cem długiego sznura wysuwa się gajowy. N a środ
ku wbija tykę. U staw icznie śpiewa, m rucząc:)