Zagadka Neandertalczyka - SHREEVE JAMES
Szczegóły |
Tytuł |
Zagadka Neandertalczyka - SHREEVE JAMES |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zagadka Neandertalczyka - SHREEVE JAMES PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Zagadka Neandertalczyka - SHREEVE JAMES PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Zagadka Neandertalczyka - SHREEVE JAMES - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SHREEVE JAMES
Zagadka Neandertalczyka
UNOSZAC GARTELROZDZIAL l
Inne zwierzeta maja cykle zyciowe. Ludzie maja zyciorysy.
GRAHAM RICHARDS
Pierwszego neandertalczyka spotkalem w paryskiej kawiarni naprzeciw stacji metra Jussieu. Bylo mokre majowe popoludnie. Siedzialem na wyscielanej lawie tylem do okna. Kawiarnia byla zadymiona i niezbyt sympatyczna. Przy wejsciu grupka uczniow tloczyla sie przy fliperze o nazwie GE-NESIS!; maszyna obwieszczala glosno kazdy zdobyty punkt. W sali roilo sie od ludzi - francuskich robotnikow, cudzoziemskich studentow, profesorow, yuppies, Arabow, Murzynow, a nawet japonskich turystow, ktorych takze zapedzil tu deszcz. Wlasnie podano kawe i odkrylem, ze kiedy unoszac filizanke do ust wykrece lokiec w dol, moge popijac goracy napoj, nie dzgajac pod zebra brodacza prowadzacego goraca dyskusje.Przekrzykujac odglosy automatu do gier i gwar mnostwa prywatnych rozmow toczonych w malym lokalu, francuski antropolog Jean-Jacques Hublin opowiadal mi o anatomicznej jednorodnosci ludzkosci. Sam Hublin, oceniany z punktu widzenia anatomii, byl krepy, dobrze umiesniony, z ciemnymi kedzierzawymi wlosami, wydatnym podbrodkiem i wargami oraz szeroko rozstawionymi brazowymi oczami, stale wpatrzonymi w osobe, do ktorej sie zwracal. To wlasnie on przyniosl neandertalczyka. Kiedy weszlismy do kafejki, polozyl na stole przedmiot zawiniety w miekka szmatke i odtad nie zwracal nan uwagi. Jak zwykle, ostentacyjne ignorowanie obiektu sprawilo, ze skupil na sobie moja ciekawosc. * Moze to pana zainteresuje - powiedzial wreszcie, rozwija jac szmatke. Miedzy filizankami i strzepami opakowan cukru pojawila sie spora ludzka zuchwa. Tkwil w niej komplet pozol klych, startych zebow. Poczulem, ze cala klientela kawiarni uniosla brew (niepisana etykieta paryskich kawiarn pozwala sie przygladac wspolbiesiadnikom, ale bez okazywania zbyt niego zainteresowania obiektem ciekawosci). Gwar zauwazal nie przycichl. Twarze o obojetnym wyrazie zwrocily sie w nasza strone. Moj brodaty sasiad przerwal w pol zdania, spojrzal na zuchwe, potem na Hublina, i podjal swoje wywody. Hublin de likatnie przysunal kosc na srodek stolika i odchylil sie do tylu. * Co to jest? - spytalem. * Neandertalczyk ze stanowiska Zafarraya, na poludniu Hiszpanii - odparl. Podniosl zuchwe, obrocil w dloniach i prze sunal palcem wskazujacym wzdluz dolnej krawedzi. - Mamy tylko te zuchwe i kosc udowa innego osobnika z tego samego stanowiska. Ale, jak widac, zuchwa jest prawie kompletna. Nie jestesmy pewni, ale niewykluczone, ze ta kosc ma zaledwie trzydziesci tysiecy lat.
"Zaledwie trzydziesci tysiecy lat" moze sie wydac dziwnym okresleniem czasu, ale w ustach paleoantropologa brzmi jak stwierdzenie, ze zawodowy koszykarz ma tylko dwa metry wzrostu. Hominidy - czlonkowie ludzkiej galezi drzewa rodowego naczelnych - zyja na Ziemi co najmniej od czterech milionow lat. W zestawieniu z najwczesniejszymi przedstawicielami naszego rodu skamieniala kosc na stoliku byla kwilacym noworodkiem. Byla zadziwiajaco mloda nawet w porownaniu z innymi reprezentantami swego wlasnego gatunku. Sadzono, ze neandertalczycy wymarli na dobre piec tysiecy lat przed narodzinami posiadacza tej zuchwy, a ja przybylem do Francji, aby dowiedziec sie, co wlasciwie sie z nimi stalo. Okaz ten stanowczo mnie zainteresowal.
Neandertalczycy sa najszerzej znanymi, a zarazem najslabiej poznanymi sposrod naszych ludzkich praszczurow. Wiekszosc ludzi na dzwiek slowa "neandertalczyk" natychmiast przywoluje obraz topornego brutala, wlokacego za wlosy partnerke. Taki stereotyp uksztaltowal sie niemal natychmiast po odkryciu pierwszego szkieletu w niemieckiej jaskini w polowie XIX wieku i odtad powtarzano go tak czesto w komiksach, powiesciach i filmach, ze stal sie czescia zbiorowej wyobrazni i potocznego slownictwa.
-Gdybym nazwal cie neandertalczykiem, wiedzialbys od razu, ze to nie komplement - powiedzial mi kiedys antropolog David Frayer z Uniwersytetu stanu Kansas. Dla takich zawodowcow, jak Frayer czy Hublin, ktorych praca polega na odkrywaniu znaczen ukrytych w kopalnych kosciach, nazwa ta ma o wiele scislejsze znaczenie. Bycie neandertalczykiem nie zalezy od sily, rozmiarow czy wrodzonego poziomu inteligencji, lecz od posiadania okreslonego zestawu cech anatomicznych, przewaznie dotyczacych czaszki. Na przyklad, tak jak wszystkie zuchwy neandertalczykow, okaz lezacy na stoliku nie mial guzowatego wyrostka na dolnej krawedzi, czyli wynioslosci brodkowej, znanej potocznie jako podbrodek. Siekacze byly mocne, ale bardzo zuzyte, niemal do pienkow, obszary po zewnetrznych stronach zuchwy zas powiekszone, co wskazywalo na ogromna sile zgryzu. Hublin pokazal kilkumilimetrowy odstep miedzy ostatnimi zebami trzonowymi a pionowym wyrostkiem zuchwy - udoskonalenie konstrukcyjne, dzieki ktoremu zucie przesunelo sie dalej do przodu.
Pod tym i kilkoma innymi wzgledami zuchwa byla typowo neandertalska; zaden wczesniejszy ani pozniejszy przedstawiciel rodziny czlowiekowatych nie mial takiego zestawu cech. Moze go rozpoznac nawet taki laik, po krotkim przyuczeniu, jak ja; dawniej zapewne przypuszczalbym, ze eminentia menta-fis1 to raczej tytul nadawany wielce uczonym kardynalom, a nie fachowa nazwa podbrodka. Prawdziwe znaczenie pojecia "neandertalczyk" nie da sie jednak sprowadzic tylko do cech fizycznych, tak jak nie da sie opisac milosnego pozadania, wykrzykujac wymiary obiektu uczuc. W minionych miesiacach neandertalczycy stali sie moja obsesja. W odroznieniu od Hublina, ktoremu doswiadczenie pozwalalo spokojnie saczyc kawe, podczas gdy zuchwa czlowieka sprzed trzydziestu tysiecy lat spoczywala w odleglosci ukaszenia opodal jego wolnej reki, ja czulem sie tak, jakbym mial upasc i zlozyc hold.
Dwa lata wczesniej ukazal sie numer "Newsweeka" z prowokujaca okladka. Na tle cienistego lasu i falujacych lanow zboz pod jablonia stalo dwoje ludzi. Smukli, piekni, o ledwie zaznaczonych afrykanskich rysach, z miedziano polyskujaca skora i zdrowa postura wygladali raczej na mieszkancow ekskluzywnego kurortu niz wiecznego raju. Nie sposob bylo jednak pomylic sie co do ich tozsamosci. Kobieta, skrywajaca piersi pod rozpuszczonymi wlosami, podawala partnerowi jablko, zachecajac go usmiechem. Ow wyciagnal do niej otwarta dlon, by przyjac dar, a jego usta rozchylily sie w niewinnym usmiechu. Miedzy obojgiem wokol pnia drzewa owijal sie gruby zielony waz, blyskajac zoltym okiem.
Adam i Ewa wrocili na pierwsze strony gazet po dlugiej nieobecnosci. Na okladke "Newsweeka" trafili za sprawa rzetelnej, poddajacej sie weryfikacji, zupelnie swieckiej nauki. Zespol biochemikow z Berkeley w Kalifornii na podstawie badan DNA z mitochondriow - mikroskopijnych organelli komorkowych -doszedl do wniosku, ze wszyscy ludzie mieszkajacy dzis na Ziemi moga sie wywodzic od jednej kobiety, ktora zyla w Afryce zaledwie przed 200 tysiacami lat. Wszystkie zywe konary i galazki ludzkiego drzewa rodowego wyrosly z owej "mitochon-drialnej Ewy" i oplotly jak winorosl cala kule ziemska, laczac ludzkosc wiezami bliskiego pokrewienstwa. W kategoriach genetycznych nie ma wiekszych roznic miedzy nowogwinejskim goralem, poludniowoafrykanska Buszmenka z plemienia IKung a gospodynia domowa ze wzgorz Marina County po drugiej stronie zatoki San Francisco. Chocby ludzie ci nie wiem jak roznili sie wygladem, ich geny po prostu nie mialy czasu, by sie zbytnio zroznicowac.
"Hipoteza mitochondrialnej Ewy", jak zwyklo sieja nazywac, byla waznym osiagnieciem w badaniach nad ewolucja czlowieka. "Newsweek" podejmowal jednak spore ryzyko, umieszczajac ja na okladce. Ludzie rzadko tlocza sie do stoisk z prasa,
UNOSZAC GARTEL - 17
by przeczytac artykuly pelne takich sformulowan, jak "DNA mitochondrialny" czy "odleglosc genetyczna", nawet jesli okrasi sie okladke aktami dwojga ludzi. W dodatku nie byla to zadna sensacyjna nowosc. Grupa z Berkeley oglosila swe wyniki na lamach "Nature" dokladnie okragly rok wczesniej. Kiedy zgloszono ten temat, redaktor dzialu naukowego "Newsweeka" poczatkowo odrzucil go jako zbyt zlezaly, jednak ostatecznie redaktor naczelny zdecydowal sie udostepnic lamy pisma tej tematyce.Instynkt go nie zawiodl. Tego samego roku obserwowalismy z napieciem ujawnienie afery Iran-Contras i korozje Zelaznej Kurtyny. Epidemia AIDS dosiegla populacji heteroseksualnej, najgoretsze lato w dziejach meteorologii uczynilo efekt szklarniowy zmora calego swiata. Wszystkie te wstrzasy znalazly sie na okladkach "Newsweeka". Kilka dalszych dotyczylo amerykanskiej kampanii prezydenckiej. A jednak najlepiej sprzedajaca sie historia z okladki okazala sie ta najodleglejsza od biezacych zdarzen: o tym, skad w ogole wziela sie ludzkosc.
Wydalo mi sie, ze hipoteza Ewy jest zbyt piekna, zeby mogla byc prawdziwa. Jesli rodowod wszystkich zyjacych dzis ludzi da sie wyprowadzic od pojedynczego przodka sprzed zaledwie 200 tysiecy lat, cala ludzkosc okazuje sie jedna wielka rodzina, wbrew wszelkim roznicom kulturowym i rasowym. Tak wiec owego majowego popoludnia paryska kafejka mogla goscic klientele z trzech czy czterech kontynentow, a zarazem byc scena jakby zaimprowizowanego zjazdu rodzinnego. Gdyby wsrod Afrykanow, Azjatow i rozmaitych Europejczykow kryjacych sie przed ulewa znalazly sie jeszcze miejsca przy stoliku dla kilku australijskich Aborygenow i stolki przy barze dla paru Indian amerykanskich, nadal bylaby to wciaz tylko nieco wieksza impreza rodzinna. Gdyby udalo nam sie wskrzesic kultury wyniszczone przez zbyt gorliwych europejskich kolonizatorow, na fliperze moglaby grac mieszkanka Andamanow, ktorej szczescie przynosilaby przywiazana do barku czaszka zmarlego meza, aztecki kaplan wygladajacy przez drzwi w deszczowy paryski krajobraz, czy moze Patagonczyk Ona z Ziemi Ognistej przypatrujacy sie spod wydatnych walow nadoczodolowych trojce uczennic zegnajacych sie pocalunkami w policzki. Jedna wielka rodzina.
Ewa byla jednak rowniez zwiastunem mroczniejszej nowiny. Wyniki zespolu z Berkeley wskazywaly, ze od 100 do 50 tysiecy lat temu ludzie zaczeli sie rozprzestrzeniac po Europie i Azji, a w koncu zasiedlili obie Ameryki. Ludzie ci, i tylko oni, stali sie przodkami wszystkich nastepnych pokolen ludzkosci. Przybywszy do Europy, zastali jednak tysiace, a moze miliony innych istot ludzkich, mieszkajacych tu od dawna. Najbardziej znani sposrod tych pierwotnych Europejczykow sa neandertalczycy. Jesli geny wszystkich wspolczesnych ludzi wywodza sie z jednej afrykanskiej populacji, to co sie stalo z owymi nieafry-kanskimi genami? Odpowiedz Ewy byla okrutnie jednoznaczna. Neandertalczycy - w tym populacja z Zafarraya reprezentowana przez lezaca na blacie zuchwe - zostali wyparci, pokonani we wspolzawodnictwie albo w inny sposob doprowadzeni do zaglady przez nowych przybyszow z poludnia. Doszlo do calkowitego zastapienia genetycznego. Z hipotezy Ewy zdecydowanie wynika, ze nie dochodzilo do krzyzowania sie obu grup ludzkich - miejscowej i naplywowej, a w kazdym razie nie zaowocowalo to wydaniem na swiat plodnego potomstwa. Jednym ruchem starto z tablicy wszystkie geny oprocz tych przyniesionych z Afryki, przekreslajac miliony lat rozwoju czlowieka. Jesli spojrzec pod tym katem na hipoteze Ewy, okaze sie, ze nad przeslaniem o jednosci ludzkosci ciazy swiadectwo jej nieodlacznej brutalnosci - "naukowy wariant opowiesci o Kainie", jak ujal to pewien krytyk.
W losie neandertalczykow - bedacych tu odpowiednikami Abla - fascynuje mnie to, ze - paradoksalnie - tak dobrze sie zapowiadali. Pojawili sie w Europie ponad 120 tysiecy lat temu, radzili sobie swietnie mimo coraz silniejszych mrozow nadchodzacego zlodowacenia i juz 70 tysiecy lat temu rozprzestrzenili sie na znacznych polaciach Europy i zachodniej Azji. Wygladem nie odbiegali zbytnio od stereotypowego wyobrazenia muskularnego osilka. Zdrowy grubokoscisty neandertalczyk o beczkowatej klatce piersiowej moglby przerzucic nad glowa zawodowego futboliste NFL do bramki. Jednakze - wbrew zakorzenionej zlej reputacji - mozgi neandertalczykow specjalnie sie nie roznily od mozgow ludzi wspolczesnych, z wyjatkiem tego, ze byly przecietnie nieco wieksze. Po myslach ozywiajacych te mozgi nie pozostal zaden slad, wiec nie wiemy, na ile byly podobne do naszych. Duzy mozg jest jednak kosztownym wyposazeniem przystosowawczym. Ewolucja nie doprowadzilaby do jego rozwoju, gdyby nie byl uzywany. Polaczenie poteznej sily fizycznej z inteligencja wydawalo sie predestynowac neandertalczykow do pokonania wszelkich przeszkod, jakie srodowisko moglo postawic na ich drodze. Byli pewniakami.
I oto nieoczekiwanie przegrali. Wlasnie wtedy, gdy osiagneli najwyzszy poziom rozwoju, znikneli z powierzchni Ziemi. Ich znikniecie podejrzanie zbiega sie w czasie z przybyciem do Europy nowych ludzi: wyzszych, smuklej szych, o bardziej wspolczesnym wygladzie. Pozostaly po nich tylko szczatki kultury materialnej: lupane i gladzone narzedzia, kosciane paciorki 1 wisiorki, ktorymi ozdabiali swe ciala, oraz pelne zmyslowej ekspresji, miekkie linie figurek zwierzat, wskazujace na poja wienie sie nie tylko nowego ludu, ale wrecz nowej formy swia domosci.
Zderzenie obu populacji ludzkich - naszej i przegranych par-weniuszy, skazanych na zaglade gospodarzy kontynentu - jest epizodem tak poteznym i fascynujacym, ze moze sie rownac ze wszystkim, co sie wydarzylo pozniej. Jesli macie watpliwosci, sprawdzcie dane o sprzedazy Klanu Niedzwiedzia Jaskiniowego albo ktorejkolwiek z nastepnych powiesci Jean Auel. Spotkanie pierwszych ludzi wspolczesnych2 z ostatnimi neandertalczykami odbilo sie echem siegajacym znacznie dalej niz zdarzenia z okresu paleolitu, totez powiesciopisarze dostrzegli tkwiacy w nim potencjal. Bylo to w koncu spotkanie miedzy nami a innymi istotami rozumnymi. W paleofantastyce neandertalczycy odgrywaja w przeszlosci podobna role jak kosmici w fantastyce zwroconej w przyszlosc: ich innosc wyznacza nasza tozsamosc, ukazuje wyrazniej nasze wlasne ograniczenia i bledy niz cechy obcych. Ludzie wspolczesni przybywaja i zwyciezaja, zwykle przemoca. Bohater Spadkobiercow Williama Goldinga, neandertalczyk Lok, usiluje zrozumiec, co sie dzieje, gdy jego pobratymcy sa systematycznie eksterminowani przez najezdzcow; ich zabojcza moc tak fascynuje Loka, ze trudno mu nawet zdobyc sie na zal po utraconych towarzyszach. W powiesciach Jean Auel nalezaca do naszej rasy Ayla szybko przewyzsza neandertalczykow, ktorzy ja przygarneli i odchowali - ich umysly sa przepelnione tradycja plemienna, nie pozostawiajaca miejsca na przyswojenie jej nowatorskiego sposobu myslenia. Dramatyzm tych powiesci zasadza sie jednak nie na triumfie rasy zwyciezcow, lecz na klesce alternatywnej ludzkosci.
Polowka zuchwy, spoczywajaca przede mna na stoliku, nie byla sama w sobie chocby w polowie tak wymowna, jak zadziwienie Loka, ani tak seksowna, jak poczynania Ayli, ale i ona miala cos do powiedzenia. Hublin oznajmil, ze zuchwa z Zafar-raya ma, byc moze, zaledwie 30 tysiecy lat. Kilka miesiecy wczesniej amerykanski archeolog James Bischoff i jego koledzy oglosili nowe datowania niektorych hiszpanskich stanowisk jaskiniowych. Stosujac nowa metode do badania znalezionych tam artefaktow typowych dla czlowieka wspolczesnego, uzyskali zaskakujacy wiek 40 tysiecy lat. Dotad sadzono, ze ludzie wspolczesni pojawili sie w Europie 6 tysiecy lat pozniej. Jesli zarowno datowania Bischoffa, jak i Hublina byly poprawne, znaczyloby to, ze na hiszpanskiej ziemi przez 10 tysiecy lat zyli obok siebie ludzie wspolczesni i neandertalczycy. Nie pasowalo mi to. * Sprzed trzydziestu tysiecy lat? - spytalem Hublina. - Czyz to nie najmlodsza znana zuchwa neandertalczyka? * Jesli nie mylimy sie w datowaniu, to tak - odparl - ale mamy na razie tylko wstepne dane. Czeka nas jeszcze wiele pracy, zanim bedziemy mogli okreslic wiek tej zuchwy z duza pewnoscia. * Ale Bischoff twierdzi, ze w Hiszpanii juz dziesiec tysiecy lat wczesniej zyli ludzie wspolczesni - upieralem sie. - Moge sobie wyobrazic, ze populacja dysponujaca przewaga techniczna wkracza na pewien obszar i szybko go opanowuje kosztem mniej zaawansowanych tubylcow. Ale nawet w kategoriach ewolucyjnych trudno uznac dziesiec tysiecy lat za "szybko". Jak dlugo mogli zyc obok siebie ludzie z dwoch roznych grup bez oddzialywania kulturowego ani wymiany genow?
Hublin wzruszyl ramionami w typowo francuski sposob, mogacy oznaczac rownie dobrze "Odpowiedz jest chyba oczywista", co "Skad mam wiedziec?".
-Nie zapominaj - powiedzial - ze stanowiska ludzi wspolczesnych, o ktorych mowi Bischoff, znajduja sie na polnocy. Ten obszar mogli spenetrowac ludzie wkraczajacy do Europy wzdluz brzegow Morza Srodziemnego. Ale na poludniu nie bylo takiej penetracji. Poludniowa Hiszpania to slepy zaulek, odciety od swiata.
Hublin naszkicowal wlasna wizje losu neandertalczykow. Zgodnie z jego scenariuszem dawniejszych mieszkancow Europy, ktorych wielowiekowa izolacja wpedzila w waska specjalizacje trybu zycia, "wykonczyla" nagla zmiana klimatu i nieoczekiwana konkurencja. Dalszy ciag przypominal to, co slyszalem od innych ekspertow: niegdys wszedobylscy neandertalczycy byli spychani do kurczacych sie enklaw, ktore z czasem zupelnie wygasly jak okruch zaru w porzuconym ognisku. Historia ta brzmiala sensownie, ale jej zasadnosc zalezala od prawdziwosci datowan.
Kiedy mowil, pospiesznie notowalem z pochylona glowa. Gdy sie w koncu rozejrzalem, ze zdziwieniem zauwazylem, ze nie jestem jedynym sluchaczem. Zuchwa najwyrazniej przelamala niewidoczne bariery, dzielace kawiarniane stoliki. Zamiast enklaw prywatnosci pojawil sie krag wspolnego zainteresowania, rozrastajacy sie wokol skamienialosci: ludzie siedzieli lekko pochyleni, by moc widziec okaz i sluchac Hublina. Zazarta dyskusja brodacza i jego kompana rwala sie coraz bardziej, przerywana okresami ostentacyjnego wpatrywania sie w kopalna zuchwe. Nawet les mecs3 skupieni wokol flipera popatrywali w nasza strone, czekajac na swoja kolejke.
Zanim Hublin schowal kosc do kieszeni, spojrzalem na nia raz jeszcze. Kiedys byla polaczona zawiasowo z gorna szczeka, umocowana pasmami miesni i opleciona koronka ozywiajacych ja naczyn krwionosnych i nerwow. Wgryzala sie gleboko w jeszcze cieple mieso i wciagala w pluca hausty mroznego powietrza, kiedy neandertalczyk z Zafarraya scigal zdobycz albo uciekal przerazony. Chociaz teraz spoczywala milczaco posrod kawiarnianej paplaniny, niegdys sama mogla artykulowac slowa, spierac sie ze wspoltowarzyszami, snuc wspomnienia i formulowac plany na przyszlosc. Ale okazalo sie, ze przyszlosci nie bylo. Wbrew logice, ni stad, ni zowad pojawil sie jakis inny czlowiek i ukradl neandertalczykom przyszlosc. Jak do tego doszlo - oto najdawniejsze pytanie w dziejach badan nad ewolucja czlowieka. Ostatnio tradycyjne odpowiedzi, towarzyszace mi od czasow szkolnych, zostaly zmiecione przez lawine nowych odkryc i nieodwolalnie odrzucone w calosci. Neandertalczykow i ich europejskich najezdzcow oplotla pajeczyna tajemnic, ktora rozpostarla sie poza Europe i spowila caly glob. Co to znaczy "czlowiek wspolczesny"? Skad sie wzial?
Nasza pelna nazwa naukowa to Homo sapiens sapiens, rodzaj taksonomicznego powtorzenia, znaczacego doslownie "czlowiek dwakroc rozumny". Owa redundancja podkresla nasza turbodoladowana inteligencje, rozniaca nas nie tylko od reszty zwierzat na Ziemi, lecz takze od innych czlonkow rodziny czlowiekowatych, ktorzy nas poprzedzili. Nazewniczo neandertalczyk jest tylko w polowie tak rozumny, gdyz ma tylko jedno sapiens w swej etykietce: Homo sapiens neanderthalensis. Nazwy wczesniejszych przedstawicieli rodzaju Homo, na przyklad Homo erectus czy Homo habilis, nic nie mowia o ich rozumnosci, choc przewyzszali inteligencja wszystkie owczesne istoty.
Dumny tytul wydaje sie uzasadniony, choc nieco ironiczny. To w koncu nasz gatunek wprowadzil na planete miotacz oszczepow oraz luk i strzaly, a takze noz sprezynowy i inteligentne bomby; Platona i Poi Pota, Mojzesza i Machiavellego. Po drodze wynalezlismy tez: igle, guzik, paciorki, harpun, sieci rybackie, uprawy wyhodowanych roslin, sztuki plastyczne, muzyke, gramatyke, okolo pieciu tysiecy jezykow, przenosnie, status spoleczny, pomoc spoleczna, religie i wojny religijne, prawa obywatelskie i wojny domowe, ironie, sport, zarty, praworzadnosc, gielde, gospodarke wypaleniskowa, parki narodowe, dume narodowa, filozofie polityczna, rafinacje ropy naftowej, samochod, korki uliczne, telefony komorkowe, bary szybkiej obslugi, powolne tortury, mikroprocesory, masowe rzezie, dziury ozonowe, wkladki domaciczne, plaszcz dwutlenku wegla, wlasnosc prywatna i public relations, by wymienic tylko niektore po dwakroc rozumne osiagniecia. Dwadziescia tysiecy lat temu ludzie wspolczesni rzezbili z mamuciej kosci sloniowej figurki Wenus; dzis siedzimy na kanapie i ogladamy planete Wenus przesuwajaca sie na ekranie telewizora.
Chociaz zaslugujemy na to, by nazywac nas Homo sapiens sapiens, nazwa taksonomiczna jest zbyt sucha i przydluga. Do niedawna uczeni powszechnie uzywali bardziej swojskiego, po-reczniejszego synonimu: kromanionczyk. Nazwa ta pochodzi od schroniska skalnego Cro-Magnon na poludniu Francji, gdzie w 1868 roku odkryto kilka kopalnych szkieletow, nie rozniacych sie od wspolczesnych. Zapewne staje wam przed oczyma wyobrazenie kromanionczyka; widzieliscie jego podobizne wienczaca szereg chronologiczny przodkow czlowieka w jakims kolorowym czasopismie lub muzeum. Kromanionczyk, odziany w futro i paciorki, dzierzacy w reku starannie wykonana wlocznie, spieszy dziarsko ku prawej krawedzi strony, jakby chcial czym predzej pozostawic za soba stloczona za jego plecami procesje przygarbionych i wlochatych prymitywnych osobnikow, tworzacych kolejke przodkow. Po pietach depcze mu neandertalczyk (dopiero niedawno tworcy tego typu ilustracji dostrzegli, ze do podtrzymania rozwoju potrzebne byly obie plci). Neandertalczyk, z wysunietymi lukami brwiowymi i cofnietym podbrodkiem, ma wielka glowe, ale dosc tepe wejrzenie, jakby mgliscie sie zastanawial, jak tez potoczy sie jego ewolucja. Kromanionczyk tymczasem stoi prosto, smukly, ja-snoskory i prawie bezwlosy w porownaniu z przodkami, jesli nie liczyc dobrze utrzymanej brody. Podbrodek ma smialo uniesiony, a z oczu osadzonych pod krzaczastymi, poziomymi brwiami bije szczerosc i inteligencja.
Kromanionczyk z takich zestawien zawsze wydawal mi sie dosc nudnym typem. Wszystkie te skory, zadbane stopy, te atrybuty wladzy nadawaly mu wyglad wazniaka. Oto hominid, ktory przybyl. Ktos kiedys powiedzial (a inni czesto powtarzali), ze gdyby wspolczesnego kromanionczykowi neandertalczyka ogolic i ubrac, moglby jezdzic metrem w godzinach szczytu, nie zwracajac na siebie uwagi. Gdyby rzeczywiscie tak sie stalo, to wylacznie dlatego, ze pasazerowie komunikacji miejskiej bardzo sie staraja, zeby nie zauwazyc kogokolwiek wokol siebie. Natomiast w przypadku kromanionczyka nie ma zadnych watpliwosci: niechby tylko zdjal skory zwierzat i wlozyl garnitur od Pierre'a Cardina, a nie wywolalby zadnych komentarzy w metrze, chociaz zapewne wygodniej czulby sie w taksowce. Stojac na samym szczycie skali rosnacego doskonalenia, jest przez swa oglade ciut zbyt swojski. Mozna podziwiac jego wlocznie, jego spokojne wejrzenie i godny sposob bycia, ale nieuchronnie wzrok zboczy na lewo, przyciagany przez tajemnicze polmalpy i polludzi zwiastujacych jego nadejscie.
Czesc problemu z kromanionczykami wynika z ich malej tajemniczosci. Sposrod wszystkich zdarzen i przeksztalcen w an-tropogenezie pochodzenie czlowieka wspolczesnego bylo - do niedawna - najlatwiejsze do wyjasnienia. Mniej wiecej przed 35 tysiacami lat oznaki nowej, preznej kultury znacza w Europie poczatek okresu znanego jako gorny paleolit.4 Do sladow tej kultury naleza bogate zestawy narzedzi wykonanych z kamienia, a takze z kosci i porozy. Co wazniejsze, wytworcy tych narzedzi odkryli symboliczny wymiar egzystencji, o czym wymownie swiadcza jaskinie obficie dekorowane malowidlami, rzezbione figurki zwierzat, paciorki i wisiorki sluzace do ozdabiania ciala. Neandertalczycy zamieszkujacy Europe od dziesiatkow tysiecy lat nigdy nie zdobyli sie na cos porownywalnie skomplikowanego. Z ta eksplozja kulturalna zbiega sie w czasie pojawienie sie anatomicznych wyroznikow czlowieka wspolczesnego: wydatnego podbrodka, wysokiego, stromego czola bez wyraznych walow nadoczodolowych, wysoko sklepionej puszki mozgowej oraz smuklejszego, lzejszego szkieletu, by nie wspominac o innych zauwazalnych dla specjalistow szczegolach.
Szkielety z jaskini Cro-Magnon, pochodzace zapewne sprzed 32-30 tysiecy lat, stanowily doskonale swiadectwo wspolnych narodzin nowej kultury i anatomii. Szkielety pieciu osobnikow, w tym malego dziecka, wszystkie zdradzajace typowe dla czlowieka wspolczesnego cechy anatomiczne, odkryto we wspolnej mogile. Towarzyszyly im setki przedziurawionych muszli morskich malzy i zebow zwierzat - najwyrazniej pozostalosci naszyjnikow, bransolet i innych ozdob. Prawie jednoczesne pojawienie sie nowoczesnej kultury i nowoczesnej anatomii dostarczalo gotowego wyjasnienia ostatniego etapu w odysei ludzkosci. Skoro zdarzyly sie w tym samym czasie, rozumowano, najwidoczniej jedno spowodowalo drugie. Mialo to wyrazny darwinowski sens. Zamiast brutalnej sily przetrwanie zaczela ulatwiac doskonalsza technika, dzieki czemu zmniejszylo sie zapotrzebowanie na masywna posture i potezny aparat szczekowy neandertalczykow. Voila\ Oto mamy bystrzejszego, smuklejszego kromanionczyka. To, ze pierwszy naprawde nowoczesny czlowiek byl Europejczykiem, wprowadzalo do scenariusza dodatkowy watek: czlowiek wspolczesny powstal wlasnie w tej czesci swiata, gdzie kultura - zdaniem Europejczykow - osiagnela potem swoj zenit. Prehistoria byla zapowiedzia historii. Do rozstrzygniecia pozostalo tylko to, czy kromanionczycy wkroczyli na kontynent skadinad, czy wyewoluowali z miejscowych neandertalczykow.
W ciagu ostatnich kilku lat nowe skamienialosci, nowe metody i nowe podejscie do zagadnienia zupelnie obalily te wygodna hipoteze. Najsilniejsze ciosy padly z Afryki i Bliskiego Wschodu, gdzie Homo sapiens sapiens o nowoczesnej budowie anatomicznej pojawil sie juz co najmniej 100 tysiecy lat temu. Zgodnie z hipoteza afrykanskiego rodowodu czlowieka, znana pod haslem "Out of Africa"5, owi najwczesniejsi ludzie wspolczesni rozeszli sie po swiecie, zajmujac terytoria zasiedlone przez pozostale hominidy. Nie ma jednak - przynajmniej na razie - zadnych dowodow na to, ze ci superprzebojowi, nowoczesni anatomicznie ludzie wytwarzali skomplikowane narzedzia, malowali jaskinie albo robili inne "nowoczesne rzeczy". Nie mozna juz wiec wyjasniac anatomii nowoczesnym zespolem zachowan, gdyz wszystkie przeslanki swiadcza o tym, ze nowa kultura miala sie pojawic dopiero za 60 tysiecy lat. Nagle narodziny nowej anatomii i nowej kultury przestaly sie ze soba zbiegac w czasie. Rownie dobrze mozna by tlumaczyc powstawanie wiatru, odwolujac sie do zaglowek.
Jedna z konsekwencji tego braku synchronizacji jest niemoznosc stosowania nazwy "kromanionczyk" w znaczeniu "wczesny czlowiek wspolczesny". Kromanionczycy okazali sie tylko jednym z pozniejszych przejawow fenomenu rozprzestrzenionego znacznie szerzej. W tej ksiazce bede wiec uzywal tego okreslenia tylko w odniesieniu do najdawniejszych wspolczesnych anatomicznie Europejczykow. Gdzie indziej pozostane przy niezbyt zrecznym terminie "czlowiek wspolczesny" na okreslenie najbardziej zadziwiajacej istoty, jaka pojawila sie dotad na naszej planecie. Rozszczepienie chronologii ma jednak znacznie powazniejsze skutki niz tylko nazewnicze. Zamiast eleganckiego wyjasnienia naszych poczatkow mamy teraz dwie, rownie trudne zagadki. Dlaczego budowa ludzkiego ciala stala sie nowoczesna, jesli nie wplynela na to zmiana zachowan naszych przodkow? I dlaczego dopiero co najmniej po 50 tysiacach lat te nowoczesnie zbudowane ciala zaczely sie zachowywac "po ludzku"? Jaka to dwureka moc sprawcza powolala nas do istnienia?
W starych dobrych czasach, zanim narodzil sie czlowiek wspolczesny nazwiskiem Karol Darwin, mozna bylo uslyszec mnostwo odpowiedzi na to pytanie. W Ksiedze Rodzaju. Bog lepi mezczyzne z gliny i stwarza kobiete z meskiego zebra; oboje zjadaja zakazany owoc i oto ludzkosc rusza w przyszlosc. A to tylko jedna z wielu opowiesci o stworzeniu. Tysiace lat przed napisaniem Biblii inni Adamowie i inne Ewy odnajdywali sie nawzajem w legendach ludow rozproszonych od Bliskiego Wschodu po wyspy poludniowego Pacyfiku. Gdzie nie spojrzec, nasi prarodzice albo powstaja z plynnego ognia, albo zostaja wyciosani z topniejacych blokow lodu, albo wyskakuja z brzucha, glowy, nogi lub spod pachy jakiegos uspionego bostwa. Eskimoska legenda glosi, ze pierwszy czlowiek wydostal sie ze straka grochu. Okrutni brazylijscy Indianie Yanomamo wierza w mit, zgodnie z ktorym ich przodkowie powstali z kropel krwi uronionej przez rannego boga przelatujacego nad Amazonia. Majowie Quiche z Gwatemali mieli boga zwanego Tworca, ktory najpierw usilowal zrobic czlowieka z blota, a potem z drewna. Kiedy te proby sie nie powiodly, zdolal ugniesc ludzi z zoltej i bialej kukurydzy z dodatkiem wody, zeby ich rozpulchnic. Gdybys zyl w Chinach okolo 600 roku p.n.e, przyjalbys na wiare, ze zaczelismy swa egzystencje jako pchly na skorze Wielkiego Stworcy, Phan Ku.
W porownaniu z innymi religiami swiata tradycja judeo-chrzescijanska wytycza szczegolnie ostra granice miedzy tym, co ludzkie, a tym, co zwierzece. Wiele religii przypisuje posiadanie duszy zwierzetom, ptakom, a nawet zdzblom trawy. W Biblii jednak tylko istoty ludzkie maja dusze i moga byc zbawione. Dla lwa, tulipana czy wirusa HIV nie istnieje problem grzechu pierworodnego. Oczywiscie, ewolucja nie zwaza na takie rozroznienia. W poprzednim stuleciu Darwin przedstawil teorie mogaca wyjasnic, w jaki sposob ludzkosc powstala z prymitywniej szych przodkow, podobnie jak wszelkie pozostale gatunki. W naszym stuleciu jego poglad zostal potwierdzony przez bogate zniwo skamienialosci znalezionych na afrykanskich sawannach i gdzie indziej. Az do niedawna dalo sie jednak godzic pelna akceptacje ewolucji z wyraznym rozdzialem miedzy zwierzetami a ludzmi. Nie trzeba bylo reki Stworcy do ulepienia czlowieka ze zwierzecej gliny. Potrzeba bylo tylko czasu. Mnostwa czasu.
Musze sie przyznac, ze przepadam za tablicami chronologicznymi antropogenezy. Na lewym skraju - najdalej od szpa-nerskiego kromanionczyka - szereg chronologiczny zaczyna sie od niskiego, idacego na ugietych kolanach malpiopodobnego stworzenia z wydatnymi szczekami. Na razie nazywamy tego pierwszego dobrze znanego przedstawiciela rodu ludzkiego Au-stralopithecus afarensis; jest to gatunek reprezentowany przez slynny szkielet Lucy. (Jesienia 1994 roku naukowcy pracujacy w Etiopii doniesli o znalezieniu skamienialych szczatkow jeszcze starszego hominida, zyjacego w czasie bardzo bliskim domniemanego momentu rozdzielenia sie linii rozwojowych czlowieka i malp czlekoksztaltnych).6 Na prawo od A. afarensis garstka wlochatych form posrednich kroczy nieporadnie ku nieuchronnej przyszlosci: kazdy osobnik troche postawniejszy i z nieco wiekszym mozgiem od pozostawionego z tylu. Po drodze dokonuje sie fascynujaca przemiana. Widac, jak ludzkosc rozwija sie niczym kwiat, a kazdy z przodkow kryje w sobie dojrzala zapowiedz nastepcy.
W ten sposob pojedynczy gwaltowny epizod opowiedziany w mitach o stworzeniu zostal rozciagniety na miliony lat. Ostateczny wynik jest jednak taki sam. Ewolucyjna procesja stala sie postdarwinowska, unaukowiona wersja linii rozgraniczajacej ludzkie zycie od egzystencji zwierzat. Prawdziwe zwierze kryje sie za lewym skrajem diagramu - przed A. afarensis i jeszcze prymitywniejszym hominidem, odkrytym ostatnio w Etiopii. Dzisiejszy czlowiek - taki jak ty - stoi poza prawa krawedzia schematu, domyslny nastepca kromanionczyka. Chociaz rysunek ukazuje, jak rozwinelismy sie z nizszych stworzen, oddziela nas od zwierzecych poczatkow komfortowym dystansem co najmniej czterech milionow lat. Umysl ludzki po prostu nie potrafi sobie wyobrazic takiej otchlani czasu. Mozna podzielic ja na odcinki i ozdobic kazdy z nich inna podobizna wlochatego malpoluda, ale chocby nie wiem jak szatkowac ten okres, cztery miliony lat wystarcza z nawiazka, by ocalic w nas poczucie odrebnosci ludzkiego losu i uspokoic kryjacego sie w kazdym z nas utajonego kreacjoniste.
Chociaz przepadam za ogladaniem takich schematow rozwojowych, zastanawiam sie, czy mowia prawde. Zacznijmy od poczatku. Od lat piecdziesiatych, kiedy Louis i Mary Leakey-owie zaczeli wydobywac szczatki hominidow z tanzanskiego wawozu Olduvai, najmodniejszym zagadnieniem dotyczacym ewolucji czlowieka stalo sie ustalenie odleglego w czasie momentu, w ktorym ludzka linia rodowa oddzielila sie od malpiej. Niewielu naukowcow uzywa jeszcze pojecia "brakujace ogniwo", ale gdyby podrazyc glebiej w duszy wspolczesnego lowcy skamienialosci, okazaloby sie, ze to wlasnie nadzieja odkrycia czegos takiego motywuje ich do tego trudu, podnieca sympatykow i otwiera trzos sponsorow. Prowadzone w odleglych zakatkach swiata, nieraz posrod niebezpieczenstw, poszukiwania lacza ekscytacje polowaniem na skarby z poczuciem uczestnictwa w slusznej pogoni za mitycznym idealem.
Oto jak na przyklad konczy swa znana relacje z odkrycia Lucy Donald Johanson, oczekujacy powrotu do bogatych w skamienialosci odsloniec, gdzie znalazl jej szkielet: "To, co tam znajdujemy, moze wstrzasnac wszystkim - pisze - bo nauka nie wiedziala, i do dzis nie wie, jak i kiedy doszlo do decydujacej przemiany malpy czlekoksztaltnej w hominida. To najwieksze z wyzwan, jakie stoja jeszcze przed paleoantropologia".
Slowem kluczowym jest tu "decydujaca". Australopithecus afarensis to niewatpliwie wazna postac w naszej ewolucji. Zespol Johansona odkryl zadziwiajaca obfitosc szczatkow kostnych tego gatunku w polowie lat siedemdziesiatych, a jeszcze wiecej w obecnym dziesiecioleciu, w odcietym od swiata trojkacie rejonu Afar. Niedawno odkryta czaszka A. afarensis jest datowana mniej wiecej na 3 miliony lat. Przypomina ona inna czaszke, odkryta wczesniej w Etiopii, liczaca sobie zapewne 3,9 miliona lat, a pozostale okazy sytuuja sie pomiedzy tymi wartosciami. Tak wiec ow gatunek ma zasieg czasowy okolo miliona lat, podczas ktorego nie ulegl znaczniejszym przeksztalceniom.
A. afarensis rozni sie od malp czlekoksztaltnych wieloma cechami, lecz w oczy rzuca sie jedna wlasciwosc - dwunozny chod. Dowodzi tego nie tylko niewatpliwie przystosowany do postawy wyprostowanej szkielet Lucy oraz pewne pozaczaszko-we szczatki jej pobratymcow, lecz takze niesamowite, liczace sobie 4 miliony lat slady stop, zachowane w popiele wulkanicznym w Laetoli, gdzie pod koniec lat siedemdziesiatych odkryl je zespol Mary Leakey. Dwunoznosc i wyprostowana postawa od czasow Darwlna uchodzily za glowny wyznacznik czlowieczenstwa, jedna z niewielu cech nie tylko okreslajacych nasz swoisty kierunek ewolucyjny, ale takze mogacych go wyjasnic. Przez lata tlumaczono nam, ze hominidy stanely na tylnych konczynach, bo uzywaly narzedzi i potrzebowaly do tego wolnych rak, albo ze byly mysliwymi i rozgladaly sie ponad wysoka trawa sawanny, albo prowadzily rodzinny tryb zycia i potrzebowaly rak do przynoszenia zywnosci zonie i dzieciom. Kazde z tych wyjasnien dwunoznosci odwoluje sie do jakiegos uogolnienia szczegolnie ludzkiego zwyczaju, ktory mial podlegac dalszemu doskonaleniu na wyzszych galeziach drzewa rodowego. Nic dziwnego, ze przemiane te nazwano "decydujaca". Od razu bowiem przesadzila ona o wielu sprawach.
Lucy bez watpienia nalezala do gatunku hominidow poruszajacego sie w pozycji dwunoznej. Czy jednak cokolwiek w budowie lub trybie zycia A. afarensis nieuchronnie wiedzie go ku ludziom wspolczesnym? Mozg Lucy byl tylko nieznacznie wiekszy od szympansiego. Jej gatunek nie wytwarzal narzedzi kamiennych - podobnie zreszta jak inne hominidy -jeszcze co najmniej przez pol miliona lat. Majac niewiele ponad metr wzrostu, nieznacznie tylko gorowala nad sawannowymi trawami, kiedy odrywala rece od ziemi. Wstepne doniesienia wskazuja, ze odkryty niedawno jeszcze prymitywniej szy przodek Lucy, starszy od niej o 800 tysiecy lat, juz chodzil na dwoch nogach, chociaz dopiero czekalo go wyjscie z lasu na otwarta sawanne. Nie ma zadnych dowodow na to, ze A. afarensis czy nowo odkryty hominid7 polowal na duza zwierzyne ani ze dzielil sie zywnoscia z czlonkami rodziny nuklearnej.8 Choc chod Lucy byl niewatpliwie dwunozny, niektorzy antropolodzy - na przyklad Randall Susman z uniwersytetu stanowego w Stony Brook - wskazywali, ze cechy budowy konczyn A. afarensis sugeruja, iz gatunek ten spedzal wiele czasu na drzewach, jak malpy. Inni naukowcy to kwestionuja. Tak czy owak, australopiteki pozostawaly dwunozne i wyprostowane przez ponad milion lat, nie zdradzajac zarazem najmniejszej sklonnosci do zyskiwania na inteligencji, zrecznosci czy czlowieczenstwie.
Sama dwunoznosc nie znamionuje i nie znamionowala inteligencji. Beznogi delfin i czworonozny slon sa stanowczo inteligentniejsze od dwunoznych skoczkow pustynnych czy wrobli. Niewatpliwie dwunoznosc Lucy jest swiadectwem jakiejs przemiany, ale niekoniecznie "decydujacej". Bylo to raczej przesuniecie srodka ciezkosci niz przebudzenie ludzkiego ducha. Plynaca stad nauka brzmi wrecz wywrotowo: nasi przodkowie pozostawali po prostu zwierzetami - dwunoznymi szympansami - jeszcze dlugo po oddzieleniu sie naszego rodu od pozostalych malp czlekoksztaltnych. Owo stwierdzenie tym bardziej odnosi sie do wczesniejszego "brakujacego ogniwa" z samych rozstajow drog, prowadzacych do ludzi i szympansow. Gdyby nie to, ze wiemy, jak potoczyla sie dalej ewolucja, samo takie rozwidlenie drzewa rodowego nie mogloby zapowiadac, inicjowac mechanizmu powstawania, ani nawet wskazywac drogi ku istocie ludzkiej.
W nowych wersjach ludzkiego drzewa rodowego galaz rodowa A. afarensis rozwidla sie wyzej, mniej wiecej dwa i pol miliona lat temu. Jedno odgalezienie prowadzi do Homo, drugie gdzies w bok. Owa boczna galaz zrodzila fascynujace owoce, ale trzymajmy sie na razie glownego pnia. Pierwszym gatunkiem zaslugujacym na wlaczenie do naszego rodzaju jest tam Homo habilis (czasem miedzy nim a A. afarensis tkwi jeszcze jeden gatunek australopiteka). Latwo rozpoznac tego hominida w szeregu ewolucyjnym - zwykle pierwszy dzierzy w reku narzedzie kamienne. Nazwa, oznaczajaca "czlowiek zreczny", jego odkrywca Louis Leakey chcial uhonorowac domniemanego wynalazce techniki, ktora posluguja sie ludzie. Po pierwszych odkryciach w wawozie Olduvai na poczatku lat szescdziesiatych szczatki H. habilis znaleziono takze w innych stanowiskach na obszarze Afryki Wschodniej i Poludniowej, datowanych na dwa do poltora miliona lat temu. Homo habilis, dwakroc mlodszy od Lucy, mial nieco wiekszy od niej mozg. Wielkosc mozgu jest jednak co najwyzej bardzo przyblizonym wskaznikiem inteligencji. Prawdziwym tytulem do przynaleznosci do tego samego rodzaju, co na przyklad Stephen Hawking, jest zdolnosc wytwarzania narzedzi kamiennych - prymitywnych, z gruba oblupywanych bryl (znanych jako przemysl oldowajski), ale jednak narzedzi.
Zdolnosci manualne H. habilis staly sie pod koniec lat szescdziesiatych podstawa nowej hipotezy uczlowieczenia. Jej zwolennicy twierdzili, ze tym, co naprawde zapoczatkowalo kariere czlowieka, nie byla dwunoznosc, wytwarzanie narzedzi ani sam rozrost mozgu, lecz swoiscie ludzka dzialalnosc, ktora stala za tymi innowacjami: zbiorowe lowy na grubego zwierza.
"Narzedzia umozliwiaja czlowiekowi polowanie, ale oznacza to znacznie wiecej niz technike, czy nawet kilka roznych technik lowieckich - napisali Sherwood Washburn i C. S. Lanca-ster w ksiazce Man the Hunter (Czlowiek towca) z 1968 roku. - To sposob zycia i sukces tego przystosowania (...) zawazyly na biegu ewolucji przez setki tysiecy lat. W bardzo konkretny sposob nasz intelekt, zainteresowania, uczucia i podstawy zycia spolecznego sa ewolucyjnymi wytworami sukcesu przystosowania lowieckiego".
H. habilis jako pierwszy tworca narzedzi byl oczywiscie uznawany za pierwszego prawdziwego mysliwego. Nastepne dziesieciolecie przynioslo dalsze podkreslenie "decydujacego" charakteru tego gatunku, a to za sprawa hipotezy wymyslonej przez Glynna Issaca z Berkeley i spopularyzowanej przez jego kolege po fachu, Richarda Leakeya. Wykopaliska Leakeyow w Afryce Wschodniej ujawnily kilka stanowisk, gdzie posrod narzedzi kamiennych walaly sie porozrzucane i porozbijane kosci ssakow, noszace slady naciec takimi narzedziami. Isaac doszedl do wniosku, ze nagromadzenia te sa pozostalosciami "baz" - obozowisk hominidow. Samce H. habilis przynosily z polowan zdobycz do podzialu pomiedzy czlonkow grupy spolecznej. Jesli tak bylo - a dzieki bestsellerom Leakeya poglad Isaaca szybko nabral blasku prawdy historycznej - to juz prawie dwa miliony lat temu nasi przodkowie wyksztalcili spoleczny model rodziny nuklearnej, cechujacy wlasciwie wszystkie wspolczesne spolecznosci ludzkie.
Tak skomentowal to Leakey: "Czlowieczenstwo naszych przodkow siega znacznie glebiej niz neandertalczycy, zapewne do samego zarania kultury".
Hipotezy te, choc fascynujace, nie ostaly sie pod naporem nowych danych i starannego sprawdzenia dotychczasowych. W roku 1986 zespol Donalda Johansona odkryl w wawozie Ol-duvai pierwszy szkielet Homo habilis, w ktorym oprocz czaszki zachowaly sie inne kosci - polaczenie nieodzowne do dokladnego okreslenia proporcji ciala u tego gatunku (mialem szczescie uczestniczyc w tym odkryciu i napisalem o nim ksiazke z Johansonem). Mierzacy okolo 1,1 metra wzrostu "wielki mysliwy" nie byl wyzszy od Lucy. Samce tego pierwszego gatunku czlowieka, nawet uzbrojone w narzedzia i taktyki wspolnego polowania, nie wygladalyby imponujaco na sawannie rojacej sie od lwow i wielkich tygrysow szablastozebnych. W dodatku, podobnie jak Lucy, H. habitis mial rece prawie tak dlugie jak nogi. Jesli wierzyc takim specjalistom od anatomii funkcjonalnej, jak Randall Susman, rowniez H. habilis spedzal znacznie wiecej czasu, kryjac sie w koronach drzew, niz scigajac przerazona zwierzyne.
Zamiast potwierdzic czlowieczenstwo H. habilis, szkielet dostarczyl solidnego wsparcia mniej romantycznej wizji tego gatunku, przedstawianej we wczesnych latach osiemdziesiatych, zwlaszcza przez Lewisa Binforda, wowczas na Uniwersytecie Nowego Meksyku. Binford przyjrzal sie tym samym danym, ktore Isaac lansowal jako dowody swej hipotezy o podziale pozywienia, ale calkiem inaczej je zinterpretowal. Nagromadzenia kosci i narzedzi kamiennych, takie jak w wawozie Olduvai, nie byly swiadectwami polowan hominidow, lecz tylko stertami materialu nagromadzonego wskutek dzialania sil naturalnych albo przyniesionego przez drapiezniki, na przyklad hieny. Inni archeolodzy wskazywali na fakt, ze slady praludziach narzedzi kamiennych nakladaly sie na slady wczesniejszego ogryzania kosci przez drapiezniki. Nawet jesli H. habilis mial cos wspolnego z tymi zespolami szczatkow, to nie on gral glowna role w ich powstaniu. Hominidy nadciagaly do lupu pozostawionego przez prawdziwych mysliwych i zerowaly na resztkach padliny.
"Tworca narzedzi oldowajskich nie byl poteznym mysliwym, polujacym na grubego zwierza - konkluduje Binford. - Byl naj-podlejszym z padlinozercow".
Wiekszosc archeologow uwaza dzisiaj, ze Binford posunal sie za daleko, umniejszajac zdolnosci wczesnych hominidow. H. habilis zapewne laczyl w swym jadlospisie padline z miesem okazjonalnie upolowanych nieduzych zwierzat. Tak czy owak, najprawdopodobniej wytwarzal narzedzia kamienne i uzywal ich. Okazuje sie jednak, ze nie byl chyba jedynym zrecznym czlowiekiem w okolicy.
Powrocmy do bocznej galezi drzewa rodowego, wyodrebniajacej sie powyzej Lucy mniej wiecej dwa i pol miliona lat temu. Znajdziemy na niej szereg ociezalych grubokoscistych istot, zaliczanych, podobnie jak Lucy, do australopitekow, ale noszacych nazwy gatunkowe africanus, robustus i boisei. Od dawna uwazano je za mniej rozgarnieta alternatywna forme Homo, skazana na zaglade z racji swych ograniczonych mozliwosci intelektualnych i rosnacej specjalizacji pokarmowej ku bezmiesnej diecie.
Australopiteki masywne rzeczywiscie wymarly mniej wiecej milion lat temu. Jak sie jednak okazuje, pozostawily po sobie dowody poslugiwania sie narzedziami. W ostatnich latach Robert Brain z Muzeum Transvaalu w Pretorii znalazl sporo prymitywnych koscianych narzedzi, sluzacych do kopania. Towarzyszyly one szczatkom kostnym nalezacym nie do H. habilis, lecz do rzekomo bezmyslnego Australopithecus robustus. Wraz z Susmanem Brain zbadal skamieniale kosci palcow tego au-straloplteka i stwierdzil, ze wykazuja one wszelkie oznaki zrecznosci niezbednej do wytwarzania narzedzi i poslugiwania sie nimi. Dalej na polnoc australopiteki masywne zasiedlaly wawoz Olduvai i inne wschodnioafrykanskie stanowiska rownoczesnie z H. habilis. Ktoz moglby dzis rozstrzygnac, ktory z tych hominidow wytwarzal narzedzia oldowajskie? Moze oba gatunki byly ludzmi zrecznymi.
Sama obecnosc tych reprezentantow bocznej galezi hominidow ramie w ramie z Homo stanowi wyzwanie pod adresem "wyjatkowosci" naszego rodu. Jeszcze przed dwudziestu laty cos takiego uwazano za teoretycznie wykluczone. Dwa gatunki hominidow nie mogly zyc obok siebie w tym samym czasie i miejscu. Podstawa hipotezy jednego gatunku, autorstwa Mil-forda Wolpoffa i Loring Brace z Uniwersytetu Michigan, byla powszechnie przyjmowana ekologiczna zasada "konkurencyjnego wykluczania sie", gloszaca, ze w danym srodowisku moze istniec wiele gatunkow tylko wtedy, gdy kazdy wykroi sobie wlasna nisze ekologiczna, nastawiajac sie na korzystanie z okreslonego wycinka zasobow. Jesli dwa gatunki zbyt silnie wspolzawodnicza o ten sam pokarm i inne zasoby - innymi slowy, probuja wepchnac sie do tej samej niszy - jeden z nich szybko doprowadzi do eliminacji drugiego.
Hipoteza jednego gatunku zakladala, ze wyjatkowa nisza hominidow byla kultura. Dzis zadne inne zwierze nie polega w swym przetrwaniu na kulturze w takim stopniu, jak czyni to czlowiek, i z pewnoscia bylo tak rowniez dawniej. Gdyby jakis gatunek staral sie zajac owa nisze, zostalby z niej niezwlocznie wyparty przez zadomowionego tam wczesniej hominida. Zatem rod ludzki byl klubem tak ekskluzywnym, ze mogl naraz pomiescic tylko jednego czlonka.
"Ze wzgledu na te ceche przystosowawcza hominidow malo prawdopodobne jest trwale wspolwystepowanie roznych gatunkow hominidow" - napisal Milford Wolpoff w 1971 roku.
Thomas Huxley, wczesny zwolennik Karola Darwina, stwierdzil, ze tragedia nauki jest "zarzynanie pieknych hipotez przez wstretne fakty". W latach siedemdziesiatych piekna hipoteze jednego gatunku podcinal staly naplyw wstretnych fakcikow, ujawnianych w obfitujacych w skamienialosci rejonach Afryki Wschodniej. Wiarygodnosc hipotezy zalezala od postrzegania calej zmiennosci anatomicznej szczatkow hominidow z danego okresu jako naturalnej zmiennosci populacji pojedynczego gatunku. W miare gromadzenia coraz liczniejszych czaszek hominidow - niektorych z grubymi sklepieniami i grzebieniami kostnymi nad malym mozgiem, innych z wiekszymi mozgami i delikatniejszymi koscmi, zwlaszcza czesci twarzowej - stawalo sie coraz bardziej jasne, ze mniej wiecej przed dwoma milionami lat afrykanska sawanne zamieszkiwaly przynajmniej dwa gatunki hominidow.
W 1975 roku, gdy zespol Richarda Leakeya odkryl zaawansowana ewolucyjnie czaszke hominida z duzym mozgiem - Homo erectus sprzed 1,6 miliona lat, kiedy to na pewno zyl takze AustrolopitheciLS boisei ze stosunkowo malym mozgiem - hipoteza jednego gatunku upadla na dobre. Razem z nia przyszlo pozegnac sie z poczuciem, ze nasz rod byl przez ewolucje popychany naprzod jak w rurze poczty pneumatycznej, w oderwaniu od sil wplywajacych na inne gatunki. Niektorzy uczeni, jak lan Tattersall z Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, twierdza, ze poltora miliona lat temu istnialy nie dwie, lecz trzy - a moze jeszcze wiecej - galezi ludzkiego drzewa rodowego. Coz mogloby dobitniej zaprzeczyc wyobrazeniom o wyjatkowosci czlowieka niz widok rozmaitych gatunkow hominidow krecacych sie w tej samej scenerii?
-To zapewne najdalej idacy wniosek paleoantropologii w minionych dwoch dziesiecioleciach - mowi Robert Foley z Uniwersytetu w Cambridge - gdyz wreszcie uprzytomnia, ze ewolucja czlowieka przebiega tak samo, jak ewolucja innych gatunkow, i ze mozna byc hominidem na rozne sposoby.
Sposrod rozmaitych owczesnych hominidow tylko jednemu udalo sie jednak dotrwac do naszych czasow. Nastepny w szeregu ewolucyjnym po H. hobilis jest Homo erectus. To miedzy nimi mogla sie dokonac "decydujaca" przemiana. Mozg H. erectus byl o 20 procent wiekszy od mozgu poprzednika. Takze jego cialo bylo wieksze i wysokoscia prawie dorownywalo naszemu. W odroznieniu od wszystkich innych istot Homo erectus zapewne umial obchodzic sie z ogniem i wykorzystywac go do wlasnych celow. Jego pojawieniu sie towarzyszy tez w zapisie archeologicznym nowy, bardziej zlozony zestaw narzedzi kamiennych, tzw. przemysl aszelski. U tego gatunku slabiej niz u jakichkolwiek wczesniejszych hominidow zaznaczal sie dymorfizm plciowy -mezczyzni byli tylko umiarkowanie wieksi od kobiet, jak wsrod dzisiejszych ludzi. Moze to wskazywac na zastepowanie rywalizacji samcow meska wspolpraca w spolecznosci, co mialo kluczowe znaczenie w rozwoju zlozonej organizacji spolecznej dzisiejszej ludzkosci. Na poparcie tej tez\ archeolodzy przytaczaja przyklady stanowisk ze sladami duzych schronien budowanych przed setkami tysiecy lat przez Homo erectus. Inne zwiazane z tym gatunkiem stanowiska archeologiczne interpretowano jako swiadectwa rzezi sloni oraz pawianow, co przemawialoby za wspoldzialaniem dziesiatkow mysliwych.
Co wiecej, tradycyjne geograficzne przydomki Homo erectus - czlowiek pekinski i czlowiek jawajski - swiadcza o tym, ze byl to pierwszy hominid, ktorego szczatki znaleziono poza Afryka. Migracja H. erectus z Afryki jest niezle udokumentowana. Gatunek ten rozprzestrzenil sie przez umiarkowan