Watson Angus - Na Zachód od Zachodu (1) - Umrzesz, kiedy umrzesz
Szczegóły |
Tytuł |
Watson Angus - Na Zachód od Zachodu (1) - Umrzesz, kiedy umrzesz |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Watson Angus - Na Zachód od Zachodu (1) - Umrzesz, kiedy umrzesz PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Watson Angus - Na Zachód od Zachodu (1) - Umrzesz, kiedy umrzesz PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Watson Angus - Na Zachód od Zachodu (1) - Umrzesz, kiedy umrzesz - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
COPYRIGHT © BY Angus Watson
COPYRIGHT © BY Fabryka Słów sp. z o.o., LUBLIN 2018
TYTUŁ ORYGINAŁU
You die when you die
WYDANIE I
ISBN 978-83-7964-376-9
PROJEKT I ADIUSTACJA AUTORSKA WYDANIA
Eryk Górski, Robert Łakuta
ILUSTRACJA NA OKŁADCE
Azbooka-Atticus Publishing Group LLC
PROJEKT OKŁADKI ORAZ ILUSTRACJE
Paweł Zaręba
TŁUMACZENIE
Maciej Pawlak
REDAKCJA
Gabriela Niemiec
ebook lesiojot
KOREKTA
Magdalena Byrska
WYDAWNICTWO
Strona 4
Fabryka Słów sp. z o.o.
20-834 Lublin, ul. Irysowa 25a
tel.: 81 524 08 88, faks: 81 524 08 91
Strona 5
Spis treści
Strona tytułowa
Karta redakcyjna
Dedykacja
Część pierwsza
ROZDZIAŁ 1Finnbogi się zabujał
ROZDZIAŁ 2Miasto skrælingów
ROZDZIAŁ 3Przepowiednia
ROZDZIAŁ 4Sofi
ROZDZIAŁ 5Eryk Złośnik
ROZDZIAŁ 6Koniec świata
ROZDZIAŁ 7Ting
ROZDZIAŁ 8Cwana Chippaminka
ROZDZIAŁ 9Niedźwiedzia łapa
ROZDZIAŁ 10Dym
ROZDZIAŁ 11Rudy lis numer jeden i rudy lis numer cztery
ROZDZIAŁ 12Gąsienice
ROZDZIAŁ 13Sami starzy znajomi
ROZDZIAŁ 14Pierwsze koty za płoty
ROZDZIAŁ 15Wrogobójca
ROZDZIAŁ 16Krokodyle plemię
Część druga
ROZDZIAŁ 1Niedźwiadek i debil
ROZDZIAŁ 2Różowa mgła
ROZDZIAŁ 3Wiek to tylko liczba
ROZDZIAŁ 4Kultura musi być
ROZDZIAŁ 5Szczypce kamiennego kraba
Strona 6
ROZDZIAŁ 6Kto jest głupi?
ROZDZIAŁ 7Pięć kroków
ROZDZIAŁ 8Rimilla i Potsi
ROZDZIAŁ 9Nieuzasadnione poczucie wyższości
ROZDZIAŁ 10Saks i tarcza przeciw włóczni
ROZDZIAŁ 11Droga do Walhalli
ROZDZIAŁ 12Wielki kot
ROZDZIAŁ 13Ojcostwo
ROZDZIAŁ 14Dzieje Eryka
ROZDZIAŁ 15Frossanka z plemienia Białych Niedźwiedzi
ROZDZIAŁ 16Schronienie
ROZDZIAŁ 17Zabici czarnoksiężnicy
ROZDZIAŁ 18Kiepscy muzycy
ROZDZIAŁ 19Euje
ROZDZIAŁ 20Sztuczka z włosami
ROZDZIAŁ 21Kamienna Rzeka
Część trzecia
ROZDZIAŁ 1Miłość w błocie
ROZDZIAŁ 2Dupek
ROZDZIAŁ 3Sercojagodowy Kanion
ROZDZIAŁ 4Pogoda
ROZDZIAŁ 5Bezsiła
ROZDZIAŁ 6Lisek chytrusek
ROZDZIAŁ 7Żadnych wymówek
ROZDZIAŁ 8Matka Wodna jest jedna
ROZDZIAŁ 9Klif
ROZDZIAŁ 10Po prostu sobie płynie
ROZDZIAŁ 11Zasadzka
ROZDZIAŁ 12Tam i z powrotem
ROZDZIAŁ 13Perswazja
EPILOGNadchodzą Badlandczycy
Strona 7
Nota historyczna
Podziękowania
Strona 8
Strona 9
Nicoli, Charliemu i Otty’emu
Strona 10
Część pierwsza
Harówka, osada nad jeziorem,
i Calnia, miasto nad rzeką
Strona 11
ROZDZIAŁ 1
Finnbogi się zabujał
a dwa tygodnie przed tym, jak wszyscy umarli, a świat
N zmienił się na zawsze, Finnbogi zwany Zbukiem marzył
o Thyri Drzewonogiej.
Torował sobie drogę wśród drzew, dźwigając na ramieniu
pniak. Szedł w kierunku domu brzegiem Słodkiego Morza Olafa.
Głowę dam, myślał, że Thyri zapała miłością do mnie, gdy tylko
pokażę jej, co wyrzeźbiłem z tego kawałka drewna. Tylko co
właściwie wyrzeźbi? Może szopa? Ale jak się do tego zabrać...
Tok myśli przerwała mu osa, wielka jak wiewiórka, która
wystrzeliła z kupki żwiru i pomknęła wprost na niego, kreśląc
Strona 12
w powietrzu nieregularną linię.
Młodzieniec krzyknął, zrobił unik, upuścił pniak, po czym
obrócił się przodem do przeciwnika. Człowiek i owad krążyli
wokół siebie jak szykujące się do boju kraby. Masywna osa była
niemal zbyt wielka, by móc latać. Finnbogi wyrwał saks
z pochwy, o mało nie ucinając sobie przy tym palca. Machał
krótkim mieczem, ale osa, podlatując coraz bliżej i bzycząc coraz
głośniej, z łatwością unikała kolejnych ciosów. Finnbogi w końcu
pękł, odrzucił saks, padł na kolana i zaczął wymachiwać
ramionami nad głową. Przez ścianę przerażenia do jego
świadomości przedostała się myśl, że musi teraz wyglądać
dokładnie jak wtedy, kiedy robi „królika w czasie huraganu” dla
swojego przybranego rodzeństwa, które zrywa wówczas boki ze
śmiechu. Wtem zorientował się, że osa gdzieś znikła.
Wstał i otrzepał się z piachu. Migocząca w promieniach słońca
tafla wielkiego jeziora, zwanego przez jego ludzi Słodkim
Morzem Olafa, rozciągała się na wschód dalej, niż mógł sięgnąć
okiem, a na zachodzie szumiało skupisko drzew, jakby
wymieniało plotki na jego temat. Widziałeś? Ale tchórz. Osy się
boi. Ponad nimi sunęły po niebie wielkie, obojętne chmury,
rzucając cień na krainę, do której nigdy się nie zapuścił. Ta
krwiożercza bestia – bo „osa” nie oddawała istoty rzeczy –
frunęła na południe niczym ciśnięta dziecięcą ręką zabawka,
która zapomniała o lądowaniu, zmierzając wzdłuż linii wybrzeża
prościutko do Harówki.
Patrzył tak długo, aż nie mógł już dostrzec owada, a potem
wznowił marsz.
Finnbogi podsłuchał kiedyś niechcący, jak Thyri Drzewonoga
mówiła, że będzie tego ranka ćwiczyć w lasach na północ od
Harówki, włożył więc swoją najlepszą niebieską tunikę i spodnie
w pasy, po czym ruszył w tamtym kierunku, by wpaść na nią
zupełnym przypadkiem. Ale znalazł tylko ten pniak, z którego
Strona 13
wyrzeźbi dla niej coś pięknego, oraz, ma się rozumieć, tę
cholerną osę, która mogłaby toczyć śmiertelny bój z samym
Thorem w którejś z sag. Nigdy nie widział tak ogromnego owada.
Zgadywał, że przywiały go na północ ciepłe wichry z południa,
będące miłą odmianą po ostatnich chłodach.
Gdyby ktoś – Gruby Wulf, Garth Kowadłogęby czy, nie dajcie
bogowie, sama Thyri – zobaczył go, jak odrzuca saks i kuli się
przed byle insektem jak Loki przed gniewem Odyna, kpiłby
z niego do samego ragnaröku.
A może... – rzuciło mu się na myśl – a może by tak powiedzieć
Thyri, że ubiłem tę osę? Nie, wyśmieje tylko, bo nie uwierzy, jaka
była wielka. Musiał zrobić coś innego, a mianowicie upolować
zwierzę, które słynie ze swoich rozmiarów i dzikości... O właśnie!
Tak zdobędzie jej serce! Opuści wioskę, uda się na zachód
i wytropi jednego z tych dzikich kotów z kłami jak sztylety,
o których tyle gadali. To będzie nie lada wyczyn, na miarę
wyprawy Thora i Lokiego do krainy olbrzymów, tylko że
Finnbogi będzie zarówno dzielnym Thorem, jak i cwanym Lokim
w jednej osobie, niepokonanym wojownikiem, o którym będą
śpiewać skaldowie. O ile wcześniej nie dopadną go skrælingowie
i nie ukarzą za opuszczenie wydzielonych ziem.
Dziesięciomilowy obszar był właściwie ich więzieniem, choć
żaden Harowianin poza Finnbogim nigdy by tego nie przyznał.
Olaf Odkrywca i inni przodkowie mieszkańców Harówki
przybyli tu ze starego świata zimą pięć pokoleń temu. W ciągu
tygodnia zamarzło całe jezioro, a śniegu nawiało tyle, że zaspy
przerosły maszty drakkarów. Harowianie, nie mogąc znaleźć
jedzenia, szybko zaczęli przymierać głodem. Nie byli w stanie
nigdzie pójść, bo grzęźli w białym puchu, ani popłynąć, bo
jezioro skuł lód, zakopali się więc w zaspach i po prostu czekali
na śmierć.
Wtedy na ratunek przybyli Goachikowie, lokalne plemię
Strona 14
skrælingów, ale postawili dwa warunki. Po pierwsze, Harowianie
porzucą własną mowę i nauczą się uniwersalnego języka
skrælingów, a po drugie, nigdy żaden Harowianin nie zapuści się
dalej niż na dziesięć mil od miejsca lądowania.
Miało to być rozwiązanie tymczasowe, ale jakiś bóg
skrælingów orzekł, że Goachikowie mają dalej opiekować się
plemieniem Harowian, jego członkowie zaś bez żalu porzucili
zbieractwo i uprawę ziemi na rzecz całodziennych zabaw, gier,
ćwiczenia się w walce, łowienia ryb, tańca, sztuki czy czego tam
tylko chcieli.
Pięć pokoleń później Goachikowie wciąż dawali im wszystko,
czego tylko potrzebowali, a mieszkańcy wioski trzymali się
wybrzeża, na którym dawno temu wylądował sławny Olaf. Bo
i czego mieliby szukać w dziczy? Na wyznaczonym terenie było
dość miejsca, by mogli robić, co tylko chcieli. Większość
Harowian nie oddalała się więc od sioła dalej niż na milę.
Ale Finnbogi był ulepiony z innej gliny. Był bohaterem,
poszukiwaczem przygód i jak mu bogowie mili – wyruszy
w podróż. Gdyby zdołał wydostać się z terenu i upolować
dzikiego kota... Byłby pierwszym Harowianinem, któremu
udałoby się zobaczyć to groźne zwierzę, nie mówiąc już o jego
pokonaniu, gdyby więc przywlókł upolowaną bestię z powrotem
do domu i zrobił dla Thyri naszyjnik z przerośniętych kłów kota,
dziewczyna z pewnością zrozumiałaby, że jest on mężczyzną
wprost stworzonym dla niej. Właściwie to chyba nawet wolałaby
dostać sztylet. No i dobrze, sztylet łatwiej zrobić.
Minęło parę minut i Finnbogi poczuł, że ktoś go śledzi.
Zwolnił i się odwrócił. Nie zobaczył niczego na plaży, ale
z północy ciągnęła wielka ciemna chmura. Przez krótką chwilę
obawiał się kolejnej burzy. Kilka ostatnich nawałnic kompletnie
pozrywało rybackie sieci, a przez grzmoty i ulewne deszcze
Strona 15
niektórzy nabrali przekonania, że nastał czas ragnaröku, końca
świata.
Gdy zmrużył oczy, odetchnął z ulgą – chmura nie była
chmurą, lecz chmarą gołębi. Jakiś czas temu podobnie
nieprzeliczone stado przefrunęło tuż nad Harówką. Miliony
ptaków na kilka dni zasnuły niebo i zasrały całą okolicę.
Finnbogi przyspieszył kroku – nie chciał wejść do wioski utytłany
ptasim gównem – i wrócił myślami do Thyri.
Gdy przeskoczył obdarty z kory pień, który zasłaniał mu
widok na cypel, raptem doszły go głosy i dźwięczny śmiech.
Finnbogi wiedział, do kogo należy, zanim jeszcze pokonał
wzniesienie i spojrzał z wysoka na grupkę ludzi na plaży. Było to
grono przyjaciół starszych od niego o kilka lat.
Gruby Wulf wbiegł nago do morza, machając ramionami
i krzycząc, po czym rzucił się z chlustem do wody. Sassa
Gryziwarga śmiała się, rozbawiona pajacowaniem męża, a Bodila
Gęsiodzioba wrzeszczała jak wariatka. Bjarni Kurza Twarz śmiał
się z odchyloną głową. Garth Kowadłogęby pryskał wodą na
Bodilę i darł się jeszcze głośniej.
Kif Berserk stał w głębszej wodzie, a jego mokre, sięgające
pasa jasne włosy i długa broda zakrywały tors jak bezrękawnik.
Ponad falami wywijał młyńce swoim dwuręcznym toporem,
Duporąbem, parując ciosy niewidzialnego przeciwnika.
Finnbogi uśmiechnął się po przyjacielsku, na wypadek gdyby
ktoś go zauważył. Kawałek dalej leżały na piasku ubrania i broń.
Ozdobione zgrabnym haftem sukienki Bodili i Sassy wisiały na
słupach. Obydwie były dziełem Gryziwargi, która spędzała długie
godziny na szyciu, dzierganiu i tkaniu najbardziej stylowych
ubrań w Harówce. To ona wykonała niebieską tunikę i pasiaste
spodnie Finnbogiego. Wyszły jej całkiem nieźle.
Mężczyźni ciepnęli swoje ubrania na piasek z typowo męską
niedbałością. Finnbogi odnalazł wzrokiem stertę skórzanych
Strona 16
portek i naoliwioną kolczugę Gartha, którą – mimo że ważyła tyle
co wyrośnięte pacholę – jej właściciel nosił codziennie od świtu
do zmierzchu. Mówił, że zardzewieje, jeśli kółka nie będą
w ruchu, a poza tym w ten sposób przyzwyczai się do niej
i będzie swobodniej poruszał się w bitwie.
W bitwie! Ha! Członkowie hirdu nie toczyli innych bitew niż
tylko te na niby między sobą. Prawdopodobieństwo, że
zasmakują kiedyś prawdziwej walki, było mniej więcej równe
temu, że Finnbogi wyprawi się na zachód i upoluje
sztyletozębnego kota. Doskonale znał prawdziwy powód, dla
którego Garth nie rozstawał się z kolczugą. Bo był dupkiem, który
uważał, że wygląda w niej jak bohater.
Choć nie miało to właściwie sensu, większość z około stu
mieszkańców wioski uczyła się walki bronią przywiezioną ze
starego świata. Cała czwórka kąpiących się mężczyzn należała do
hirdu, elitarnego oddziału złożonego z dziesięciu najlepszych
wojowników Harówki.
Finnbogi spodziewał się zaproszenia do hirdu zeszłego lata,
gdy jeden z członków stał się zbyt stary i opuścił jego szeregi, ale
jarl Brodir wybrał zamiast niego Thyri Drzewonogą. Początkową
reakcją Finnbogiego był bezceremonialny opad szczęki. Thyri nie
dość, że była dziewczyną, to miała wtedy zaledwie szesnaście lat,
była więc od niego o dwa lata młodsza. Finn nie był pewien, ale
podejrzewał, że o wyborze Thyri zadecydował fakt, że odkąd
skończyła dwa lata, całymi dniami szkoliła się na wojowniczkę
i nawet wyrabiała własną broń. Nie mógł zaprzeczyć, że pewnie
odnajdzie się w hirdzie. No i właściwie to dobrze, że będzie
w nim choć jedna kobieta.
Każde dziecko w Harówce wiedziało, dlaczego Olaf Odkrywca
i inni założyciele wioski przepłynęli słone morze, tak wielkie, że
nikt z pokolenia Finnbogiego nie potrafił tego objąć rozumem,
a potem pokonali rzeki i rozległe jeziora, by ostatecznie osiedlić
Strona 17
się na brzegu Słodkiego Morza Olafa. Jednym z powodów, dla
których opuścili stary świat, było niesprawiedliwe traktowanie
kobiet – a więc to bardzo dobrze, że w końcu reprezentantka płci
pięknej została przyjęta do hirdu, choć Finnbogi żałował, iż
odbyło się to jego kosztem, bo czuł, że miejsce w hirdzie mu się
należy. Nie żeby jakoś szczególnie chciał się w nim znaleźć, co to,
to nie! Co to za radocha cały dzień machać bronią? Miał lepsze
rzeczy do roboty.
Gruby Wulf dał nura w morskie fale – nikt nie potrafił
wstrzymywać oddechu pod wodą dłużej od niego. Garth
Kowadłogęby obejrzał się przez ramię i zauważył Finnbogiego.
– Hej, Finn-ZBUK-i! – zawołał. – Jak spróbujesz zwinąć nam
broń, każę jednej z dziewczyn dać ci lanie!
Finnbogi poczuł, że oblewa się rumieńcem, i odruchowo
przeskoczył wzrokiem do miejsca, gdzie leżał oręż: należące do
Gartha dwa przesadnie inkrustowane topory, które ktoś
w starym świecie nazwał Ponurymi Bliźniakami, bo były
bliźniaczo podobne, a poza tym zostawiały blizny; zjawiskowy
miecz Bjarniego – Pogromca Lwów, którym ktoś pewnie kiedyś
ubił to groźne zwierzę; masywny młot Wulfa – Grom, nazwany
tak z pewnością na cześć boga piorunów Thora; oraz łuk Sassy,
który nie miał imienia, bo nie pochodził ze starego świata.
– Fajne ciuszki! – zakpił Garth. – To miło, że ładnie się
ubierasz, gdy idziesz do lasu besztać kozła. Skoro ręka to twoja
jedyna panienka, warto dobrze ją traktować, co? Ty loczkowaty
kutasiarzu?
Finnbogi zaczął myśleć nad ciętą ripostą, bo skoro był
kutasiarzem, to znaczy, że nie mógł robić tego wyłącznie
z własną ręką. Już miał odpyskować Garthowi, ale pojął, że myśl
przewodnia zanadto skupiała się na jego bliskich związkach
z kutasami, więc zarzucił ten pomysł.
– Weź spierdalaj, widok zasłaniasz – dowalił na koniec Garth,
Strona 18
przerywając mu obmyślanie odpowiedzi i wytrącając go z rytmu.
Niech go Hel porwie. Garth może i był tępy, ale teksty miał
mocne.
– Daj mu spokój – stanęła w jego obronie Sassa Gryziwarga,
a Finnbogi jeszcze bardziej pokraśniał, bo Sassa była śliczna.
– Właśnie! – pisnęła Bodila. – Finnbogi, chodź się wykąpać!
– Właśnie, Zbuki! Lepiej się wykąp po całodziennym
koniobiciu! – Garth zarechotał.
Wulf wyłonił się z wody i opromienił Finnbogiego
serdecznym uśmiechem. Jego mokre, szerokie barki lśniły
w słońcu.
– O, Finn! Cho no tu! – zawołał.
Wreszcie ktoś zwrócił się do niego normalnie.
– Cho-no-tu! Cho-no-tu! – skandowała uśmiechnięta uroczo
Bodila.
Sassa kiwnęła na niego palcem i wyszczerzyła się, wzbudzając
nieśmiały uśmiech na wargach Finnbogiego. Za jej plecami Kif,
który nie zauważył pojawienia się chłopaka, wciąż rąbał
wyimaginowane dupy swoim toporem Duporąbem.
– Teraz nie mogę, muszę... Znaczy... – Wskazał niezgrabnie na
pniak.
– Jasna sprawa, stary! Rób, co masz do zrobienia. Widzimy się
potem! – Wulf skoczył jak ryba i zniknął pod wodą.
– Cześć, Finn! – pożegnała się Bodila.
Sassa i Bjarni pomachali rękami, a stojący w wodzie Garth
o błyszczącym w promieniach słońca muskularnym torsie
uśmiechnął się i zmierzył Finnbogiego wzrokiem, zupełnie jakby
wiedział o osie i o tym, dlaczego Finn miał na sobie najlepsze
ubranie i co chciał zrobić z pniakiem.
– Pojęcia nie mam, czemu w ogóle z nim gadacie... – dobiegły
go jeszcze słowa Kowadłogębego, gdy już zsuwał się po
piaszczystej skarpie.
Strona 19
Finnbogi z kolei nie wiedział, czemu ktokolwiek chciałby
gadać z Garthem. Przecież to kutas jakich mało. Reszta była
w porządku. Gruby Wulf nigdy nie obraził nikogo ani słowem.
Bjarni Kurza Twarz był przyjacielski i wesoły z natury. Sassa
Gryziwarga – piękna jak marzenie. A Bodila Gęsiodzioba... była
po prostu Bodilą, której nadano taki przydomek nie dlatego, że
wyglądała jak gęś, ale ponieważ Finnbogi ogłosił kiedyś, że gdy
się nad czymś zastanawia, układa wargi w dzióbek – bo to była
prawda – i tak już zostało. Finn miał z tego powodu wyrzuty
sumienia, ale to przecież nie jego wina, że jest tak cholernie
spostrzegawczy.
Szedł dalej, obmyślając odpowiedzi na głupie gadanie Gartha
o kutasach. Dwie najlepsze brzmiały: „Weź wypłyń w morze,
a jak się zmęczysz, to płyń dalej!” oraz „Ja zasłaniam widok?
Przecież i tak to ty masz najlepszy widok – bo sam siebie nie
widzisz!”.
Nie ma to jak cięta riposta.
Strona 20
ROZDZIAŁ 2
Miasto skrælingów
rzysta pięćdziesiąt mil na południe od Harówki szambelan
T Hatho wkraczał właśnie zachodnią bramą do Calnii, stolicy
calnijskiego imperium i najwspanialszego miasta świata. Doznał
szoku, gdy po niemal rocznej tułaczce ujrzał rozwiniętą dzielnicę
przemysłową swojej rodzinnej metropolii. Nie mógł nie
zatrzymać się i nie potrząsnąć w zdumieniu głową. Gdyby
wywodził się z biedoty, pewnie rozdziawiłby usta, a może nawet
zaklął, ale był na to o wiele za potężny i o wiele za bogaty.